środa, 24 czerwca 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 89 Ulica Kościelna - cz. 5

Dom pod lipami i rodzina Sielianowskich.

Przechodząc skrzyżowanie ulic, Kościelnej z Magazynową zatrzymujemy się przed domem Siemianowskich. Z wyglądu zewnętrznego robi wrażenie bycia budowlą bezstylową.  Jednakże, gdy został wystawiony ok. 1880 r. prezentowała się bardziej okazale, a to dzięki eklektycznemu wystrojowi elewacji frontowej. Niestety, zdobne elementy dekoracyjne zostały usunięte w trakcie remontów. Współcześnie jest to budowla pięcioosiowa z lokalem użytkowym w części parterowej, centralnie umieszczonym wejściem głównym i wtórnie wybitym otworem drzwiowym w miejscu okna na osi piątej. Oznaczona numerem 7, wcześniej policyjnym 11, była ostatnim budynkiem po lewej stronie ulicy Kościelnej. Następna kamienica należąca do Konkiewiczów stała już na tzw. gruntach miejskich, zwanych od średniowiecza zamkiem, o czym więcej będzie w kolejnym artykule. Dom Siemianowskich położony jest wprost wlotu w ulicę Gimnazjalną (dawniej Szeroką) i był świadkiem walk powstańczych 2 stycznia 1919 r., toczących się w drugim końcu ulicy, przy Vereinhausie - domu stowarzyszeń niemieckich.

Właściciel kamieniczki Mikołaj Siemianowski był osobą wielce zasłużoną i o niezłomnym duchu patriotycznym. Również taką osobą była jego małżonka Michalina oraz dzieci, a szczególnie syn Józef i córka Wanda. Były to osoby wielce zasłużone dla polskości, zatem i im poświęcę więcej uwagi. Przedtem dodam jeszcze, ze dziś dom ten należy do państwa Luberdów, Haliny i Kazimierza. Pani Halina dzierży go po rodzicach, Adamie i Zofii Noakach. W czasie PRL-u mieścił się w domu tym słynny sklep rybny, który w pamięci wielu mieszkańców utkwił, jako ten jedyny, w którym można było przed wigilią nabyć żywego karpia. Dziś w tym miejscu znajduje się studio kosmetyki pielęgnacyjnej.

Dzisiaj proponuję państwu opowieść, która ukazała się w formie artykułu mojego autorstwa w „Roczniku Wielkopolskiego Towarzystwa Genealogicznego »Gniazdo« 2009“ pt. O kobiecie wyzwolonej, jej wielkim sercu i organicznikowskich działaniach. Opowiadam w nim o mieszkance tego domu, Wandzie Siemianowskiej i jej rodzinie. Dawno, bardzo dawno temu mój wujek Marian Strzelecki, siostrzeniec bohaterki w listach z dalekiej Sarzyny opisał mi historię rodziny, a dopełniły ją opowieści mojej mamy Ireny Przybylskiej, szwagierki wujka Mariana. Zapraszam do lektury.

Wanda Siemianowska w młodym wieku
W mojej rodzinie, kiedy mówiło się o płci pięknej zawsze przywoływano ciotkę Wandę - strażniczkę cnót wszelakich. Tak czyniła moja mama, tak czynił wujek Marian. Oboje znali ją dobrze, mnie nie było pisane poznać znamienitej ciotki, gdyż zmarła na rok przed moim urodzeniem. Kiedy byłem już w sile młodzieńczego wieku i owładnęła mną pasja poznawania dziejów mego rodu, poprosiłem wujka, by spisał wszystko, co w jego pamięci o ciotce się zachowało. Sukcesywnie w latach 80-tych minionego stulecia, co miesiąc trafiały do mych rąk listy z odległego Podkarpacia pisane na przemian ręką krewniaka lub wystukiwane na maszynie, w których zawarte zostały najważniejsze momenty z dziejów rodziny, Siemianowskich. W sumie otrzymałem 36 listów, z nich jeden pięciostronicowy drobno zapisany pismem maszynowym. Wszystko to, połączone z przekazami mej mamy, złożyłoby się na spore opowiadanie, ale ja dzisiaj pragnę przybliżyć w fragmentach obrazek biograficzny pięknej kobiety i jej pasje życiowe.



Na początku nieco o korzeniach krewniaczki Wandy. Otóż, Siemianowscy z Kujaw wyszli z wielkopolskiego Siemianowa, wsi leżącej w powiecie gnieźnieńskim, w gminie Łubowo. Stąd na przełomie XV/XVI w. przenieśli się do województwa rawskiego leżącego na pograniczu mazowiecko-wielkopolskim. Tutaj we wsi Kłonowiec w powiecie gostyńskim w 1626 r. znajdujemy braci Jakuba i Seweryna Siemianowskich herbu Grzymała. Stąd rozproszyli się po Wielkopolsce i osiedlili się m.in. wokół Inowrocławia, szczególnie w parafiach: Jaksice i Góra.

Z jak zacnej rodziny pochodziła Wanda, wystarczy przywołać losy jej rodziców, o których sam Stanisław Przybyszewski w Moich Współczesnych tak oto napisał:
Zarządcą Szarleja był przez długi szereg lat niezmiernie zacny człowiek, powstaniec z 1863 r. Mikołaj Siemianowski, a mógł się poszczycić nie byle, jaką towarzyszką swego życia. Pani Michalina nie posiadała wprawdzie głębszego wykształcenia, ale w zamian za to prawdziwą kulturę serca i współczującą, we wszystko wnikającą intuicję. Z głębokim wzruszeniem wspominam tę piękną postać, a nie wiem, dlaczego ile razy ją wspomnę przypomina mi się matka Szopena, Justyna Krzyżanowska.


Michalina z Rygiewiczów poślubiła Mikołaja w 1865 r., gdy ten wrócił z rocznej odsiadki w słynnym berlińskim Moabicie. Oboje czynnie zaangażowali się w powstaniu styczniowym. Ona była łączniczką między lazaretem powstańczym w Strzelnie a dworem szarlejskim oraz sztabem pułkownika Wincentego Raczkowskiego, stacjonującym w majątku Karczyn. W nim też został aresztowany za udział w powstaniu Mikołaj, osądzony i skazany. Z tej miłości, która zakiełkowała w czasie powstania, zrodziło się małżonkom dziewięcioro dzieci. Dwoje z nich szczególną odegrało rolę w dziejach: prowincjonalnego Strzelna - Wanda, Górnego Śląska i Poznania - Józef.

Nasza bohaterka Wanda Maria, urodą swą podobna matce, na świat przyszła 14 lipca 1874 r. w dworku zarządcy majętnością Szarlej, Mikołaja, który w owym czasie zarządzał dobrami imć Augustyna Kościelskiego, rozciągającymi się po wschodniej stronie Gopła. Oboje panowie walczyli w potyczkach powstańczych, oboje też stali się dozgonnymi przyjaciółmi, dowodem czego było danie Mikołajowi - po jego przejściu na emeryturę - w dożywotnią dzierżawę folwarku Arturowo koło Karczyna. W atmosferze patriotyzmu i tęsknoty za wolną ojczyzną upływały Wandzie lata dzieciństwa i młodości, wywierając wpływ na jej całe późniejsze życie. Rodzice zaprzyjaźnili się z osiadłą w pobliskim Łojewie rodziną nauczyciela miejscowej szkoły ludowej, Józefa Przybyszewskim. Przyjaźń ta przelała się również na dzieci, szczególnie Wandę i Józefa, z jednej strony oraz Stanisława i Józefa - z drugiej.

Pod koniec lat 80-tych XIX w. Siemianowscy przenieśli się do Strzelna, naówczas miasta powiatowego. Tutaj rodzice zakupili przy ul. Kościelnej dom, zwany „Domem pod lipą“ i zamieszkali w nim korzystając z dobrodziejstwa emerytury. Mikołaj otworzył kancelarię doradczo-korespondencyjną. Młodsze rodzeństwo Wandy zdobywało umiejętności kupieckie, zaś ona sama uczyła się krawiectwa, kapelusznictwa oraz kupiectwa. Swą wiedzę pogłębiała w Poznaniu uzyskując dogłębne wykształcenie, jako marszandka. Z czasem rodzeństwo usamodzielniło się, natomiast Wanda pozostała przy rodzicach.


Tuż po 1897 r. otworzyła w Rynku, w lokalu zajmowanym później przez aptekę „Pod orłem“, własną działalność gospodarczą w zakresie handlu towarami krótkimi, galanterii damskiej i kapelusznictwa. O znaczeniu i prężności firmy prowadzonej przez Wandę niech zaświadczy fakt wizyty w tym zakładzie samego nadprezydenta prowincji poznańskiej Hugona von Wilamowitz-Moellendorffa, który „zakład“ ten uznał za wzór dla tego typu placówek, jaki powinni prowadzić Niemcy a nie Polacy. Z wizyty dygnitarza zachowała się barwna relacja spisana ręką ciotki Wandy.

Uzyskawszy względnie dobrą pozycję materialną, uczestniczyła w szeroko pojętej działalności społecznej, którą łączyła z niesieniem pomocy materialnej licznej rodzinie, prześladowanej za działalność patriotyczną przez zaborcę. Przykładem jej postawy pro rodzinnej może być brat Józef (1866-1931), związany Z Górnym Śląskiem i Poznaniem, działacz narodowy, wydawca „Głosu Śląskiego“, redaktor „Kuriera Poznańskiego“, współredaktor bytomskiego „Katolika“, kandydat z listy polskiej do sejmu pruskiego, którego rodzinę hojnym groszem wspierała. Szczególnie wówczas, kiedy Józefa aresztowano za bezkompromisowe toczenie walki o polskość Śląska. Otoczyła opieką również dzieci drugiego brata, któremu wojskowy „dryl pruski“ zrujnował zdrowie i spowodował jego przedwczesną śmierć. Ratując na zdrowiu, jak też przed germanizacją w zniemczonej Bydgoszczy, objęła troje bratanków swoją bezpośrednią opieką. Kiedy z kolei zmarł szwagier Stanisław Strzelecki, pod swe skrzydła przyjęła siostrę Helenę z pięciorgiem małych dzieci.

Przez 15 lat sprawowała w Strzelnie funkcję społecznej bibliotekarki w Towarzystwie Przemysłowców, a następnie w Towarzystwie Czytelni Ludowych (TCL). Uczyła pisać i czytać po polsku osoby w tym względzie zaniedbane, udzielała się przy tym w niesieniu pomocy charytatywnej organizowanej przez Kościół i polskie organizacje społeczno-gospodarcze. Jej szczególna skromność przejawiała się w upodobaniu rzeczy małych, z których, jak sama mówiła - najbardziej ceniła sobie wyróżnienie, jakie otrzymała w 1917 r. z rąk ks. Bolesława Jaśkowskiego, patrona Towarzystwa Przemysłowców w Strzelnie, w postaci tomiku „Złotych myśli“ Henryka Sienkiewicza. Już później, w latach powojennych powtarzała, że najbardziej ze wszystkich wyróżnień ceni sobie ten tomik z wpisem zamordowanego przez hitlerowców, ks. Jaśkowskiego, wikariusza strzeleńskiego oraz późniejszego proboszcza i kanonika w Inowrocławiu. Społeczne uznanie, za całokształt patriotyczno-obywatelskiej działalności, znalazło swój wyraz w wybraniu jej posłem do Sejmu Dzielnicowego w Poznaniu w 1918 r. Pośród reprezentantami wysokiej izby Wanda Siemianowska, jako jedna z nielicznych pań, wyróżniała się w swej profesji mianem „kobiety pracującej“.

Siedzą druga od lewej Wanda Siemianowska, ks. prałat Ignacy Czechowski i ks. Franciszek Wasiela w asyście Młodych Polek.
Z chwilą wybuchu Powstania Wielkopolskiego włączyła się natychmiast w jego nurt, niosąc wzorem rodziców pomoc rannym uczestnikom walk niepodległościowych. Również i ich rodzinom, jak i rodzinom poległych powstańców. Wyzwolenie Strzelna 2 stycznia 1919 r. przeżyła najradośniej. Ostrzelany w wyniku działań powstańczych dom rodzinny przyozdobiła ręcznie haftowanymi, u schyłku okresu zaborów, sztandarami, na których czerwonym tle lśniły srebrno-białe orły. Te symbole miłości ku wolnej ojczyźnie i nie wzruszonej wiary w jej szybkie wyzwolenie, zniszczone zostały później przez okupanta niemieckiego. Ale to temat na odrębną opowieść.


Już w wolnej Polsce, nie bacząc na swój wiek, kontynuowała pracę społeczną, zwłaszcza w Związku Obrony Kresów Zachodnich, organizując kolonie dla polskich dzieci z Niemiec. Przez wiele lat, jako przewodnicząca stała na czele Narodowej Organizacji Kobiet - ugrupowania politycznego o charakterze narodowo-katolickim. W kwietniu 1939 r. za długoletnią działalność społeczną nadano jej członkostwo honorowe tejże organizacji. Uczestniczyła w oficjalnej delegacji powiatu w pogrzebie znanego jej z dzieciństwa i bliskiego rodzinie, Stanisława Przybyszewskiego w Górze. Brała udział w uroczystości przekazania Wojsku Polskiemu w Inowrocławiu broni ufundowanej przez społeczeństwo polskie. Jej postawa opozycyjna do rządów majowych była powodem, że dopiero 1 października 1938 r., z okazji zbliżającej się rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego, odznaczona została za działalność niepodległościową Srebrnym Krzyżem Zasługi. Wcześniej uhonorowana została przez papieża Piusa XI dyplomem i papieskim Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice za całokształt pracy na rzecz Kościoła. W okresie międzywojennym była patronką wielu organizacji społecznych i stowarzyszeń katolickich, spośród których szczególnie upodobała sobie Stowarzyszenie Młodzieży Żeńskiej „Młode Polki“. Była bliską współpracowniczką ks. prałata Ignacego Czechowskiego w organizowaniu i niesieniu pomocy ubogim w ramach działalności charytatywnej parafii strzeleńskiej. Przewodniczyła Stowarzyszeniu Pań Różańcowych.


Pod koniec lat trzydziestych schorowana i pozostająca na utrzymaniu siostrzeńca Mariana Strzeleckiego, była zawsze przykładem bezinteresownego patriotyzmu. Załamanie się państwowości polskiej i okres upokarzającej okupacji przeżyła Wanda Siemianowska głęboko, zawsze jednak z godnością właściwą doświadczonej w walce z naporem germanizacyjnym, Polce. Temu okresowi w jej życiu poświęcę odrębny artykuł. Zmarła 11 kwietnia 1951 r. i spoczęła w kwaterze rodzinnej na starej strzeleńskiej nekropolii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz