11 lat temu zacząłem pisać o ulicy
Kościelnej po raz pierwszy. Dzisiaj do niej wracam z uczuciem jakbym miał po
raz drugi przy niej zamieszkać. Tak, tak, gdyż po raz pierwszy zamieszkałem
przy niej przed 45 latami. Było to tuż po ślubie z moją pierwszą małżonką śp.
Marią z Gabryszaków. Sentyment do tej ulicy czuję ogromny, gdyż przy niej
spędziłem prawie 12 lat swego żywota. Nie znaczy, że tym uczuciem nie obdarzam
więcej miejsc w Strzelnie i okolicy. Po tylu latach…, jest ich wiele, ale nie
będę ich wyliczał, niech będą one moją słodką tajemnicą. No może to jedno,
miejsce mojego urodzenia i lat dzieciństwa, dorastania i lat młodzieńczych -
ulica Inowrocławska 1.
Zanim przejdę do rysu
historycznego, na początek powrót sentymentalny do miejsca szczególnego. Marysia
mieszkała z matką i bratem śp. Andrzejem w ostatniej kamienicy po lewej
stronie, tuż przy placu św. Wojciecha - Nr 9. Dom ten od pokoleń należy do
rodziny Konkiewiczów, którzy w tym miejscu wymienieni zostali już w 1773 r. Ja
zamieszkałem u żony, tuż po ślubie, który miał miejsce 16 sierpnia 1975 r.
Pamiętam ten dzień dokładnie. Była piękna słoneczna pogoda. Do kościoła
mieliśmy 100 m, więc poszliśmy na pieszo. Chyba był to jeden z nielicznych
ślubów, podczas którego orszak weselny przybył do świątyni na pieszo. Było
uroczo, a samo wesele trwało do białego rana. Przyjęcie weselne odbywało się w
mieszkaniu teściowej, na piętrze, jak większość ówczesnych wesel. Po prostu,
taki wówczas panował zwyczaj. My młodzi mieliśmy przygotowany pokój na
poddaszu, w którym dawniej mieszkali Wiśniewscy. W dużym pokoju była uczta
weselna, natomiast w mniejszym tańce, oczywiście przy magnetofonie.
Zapobiegliwa teściowa przygotowała jadła weselnego tak dużą ilość, że po
wszystkim wędziliśmy kiełbasy, a mięsiwo zaprawione zostało w weckach. Jadła
starczyło jeszcze na miesiąc. W tym domu część swego dzieciństwa spędziły nasze
dzieci: syn Marcin rocznik 1976 i córka Joasia rocznik 1982.
Współwłaściciel kamienicy i całej
posesji, pan Edmund Konkiewicz - rzeźnik od pokoleń, często opowiadał mi stare
dzieje tegoż domu, szczególnie, jak wyglądał według przekazów jego dziadka.
Opisując obecny dom, mówił, że pobudowany on został jeszcze w XIX w., w miejscu
gdzie stała obszerna karczma z podcieniami. Lubiłem go słuchać, gdyż wiele
ciekawych historii i anegdot przekazał mi z przeszłości Strzelna i okolicy. Jak
sam mówił do ich nazwiska przyklejono pseudonim „Lebera“, a to w związku z tym,
że już jego pradziad słynął z wytwarzania znakomitych podrobów, z których
„leberka„ cieszyła się największym wzięciem - czyli dzisiejsza pasztetowa i
wątrobianka. Przodkowie wyrabiali jej kilka gatunków i ponoć zajadali się nią
Francuzi, podczas koszarowania w Strzelnie, w okresie Księstwa Warszawskiego.
Styczeń 1919 r. powstańcy wielkopolscy - Szwadron Nadgoplański, przemarsz ulicą Kościelną
Nazwa tej ulicy zaczęła się ucierać już u zarania jej początków, a określano
ją, jako ulica Do Klasztoru,
ulica Do Kościoła, by
ostatecznie w XVIII w. nazywać już ją ulicą Kościelną. Jeszcze do 1919 r.
kończyła się ona na wysokości ul. Gimnazjalnej, wówczas Szerokiej
(Breitestrasse) po prawej jej stronie i do ul. Magazynowej, wówczas nazywanej
tzw. Gruntami Urzędowymi (Amtsgrund), z domem Wandy Siemianowskiej włącznie, po
lewej stronie. Po wybudowaniu, przyległej do domu Siemianowskiej, kamienicy,
przez Antoniego Konkiewicza, syna Jana, prowadzącego oberżę ze sklepem, i
którego parcela znajdowała się w granicach Amstgrundu, ten odcinek zaczęto
również nazywać ulicą Kościelną. Dopiero po 1919 r. cała długość, od Rynku
do Placu Świętego Wojciecha, przyjęła nazwę urzędową - ulica Kościelna.
Co najciekawsze w tej notatce
urzędowej, to opis nieruchomości, będącej przedmiotem transakcji, który zdaje
się dawać światło na ówczesną zabudowę miasta. I tak, leżała ona od północy na
południe, czyli po prawej stronie ulicy, idąc do kościoła, i graniczyła z
budynkami panów Kalinowskiego i Gintera, obywateli strzeleńskich. Roczny
podatek za nią wynosił 9 złp. Parcela zabudowana była domem ...w ryglówkę budowanym, dachówką pokrytym
(...) składający się z piętra jednego, w którym znajdują się 2 izby, 2 komory,
a nadto podwórze, stajnia dla koni, chlew, gorzelnia do garnca jednego,
lecz bez porządków do palenia potrzebnych, wraz z ogrodami i rolą zagonów 156
zwyczajnych wynoszącą z stodołą, zgoła wszystkiemi do tegoż domu należącemi
przyległościami. I jeszcze jedna, jakże ważna informacja, mówiąca o tym,
kto wówczas był burmistrzem Strzelna, a mianowicie tą osobą był niejaki
Romiejewski, o którym dotychczasowe opracowania milczą. Zapewne był on
dziadkiem lub ojcem Wilhelma Romiejewskiego, czeladnika szewskiego, który za
udział, w dniu 6 maja 1847 r., w rozruchach głodowych w Strzelnie, został
skazany na 14 dni więzienia.
Przejazd gen. Józefa Hallera ul. Kościelną 6 czerwca 1937 r. |
Pogrzeb ks. prałata Ignacego Czechowskiego - przemarsz konduktu żałobnego ul. Kościelną 1 marca 1941 r. |
Poszukując wymienionych z nazwiska
sąsiadów Merklów, Kalinowskich i Ginterów trafiłem w metrykaliach strzeleńskich
na dwie linie Kalinowskich. Jedna z nich była wyznania ewangelickiego, zaś
druga katolickiego. Antenatem tegoż rodu był Andrzej Kalinowski, mąż Margarity
Musiałkiewicz. W spisach mieszkańców Strzelna z 1773 r. wymienieni są trzej
Musiałkiewicze, Kazimierz, Wincenty i bezimienny kowal. Którego z nich córką
była Margarita? Niestety, nie udało się ustalić. Co zaś tyczy się Ginterów, być
może pisanych jako Gunther, to znajdujemy ich wielu w XIX w. i wszyscy byli
ewangelikami, czyli Niemcami. Co zaś tyczy się Merklów, właścicieli posesji, to
jeszcze w I połowie XIX w. występowali tu jeszcze Carl Wilhelm i Carl Merklowie
- ewangelicy, później zamieszkali w Inowrocławiu.
Zima 1939/1940 |
Kościelna, podobnie jak przyległy do niej Rynek, była ulicą reprezentacyjną. Przy
niej znajdowały się karczmy, choć tutejsi mieszczanie nie mieli przywileju
ważenia piwa. Był okres, że wieczorami i nocami było na niej gwarnie, czy wręcz
hucznie. W latach 1684-1713 ulica była świadkiem ekscesów prepozyta klasztoru
sióstr norbertanek Jana Teofila (trzeciego imienia Bogumiła) Grzembskiego
(piszącego się również - Grzębski). Zasłynął on z hulaszczego trybu życia.
Skargi na jego poczynania płynęły do biskupa włocławskiego oraz do opata
wrocławskiego Andreasa Gebela. Pisano o nim, że włóczy się po ulicach z
muzykantami, wygrywającymi na trąbach, prowadzi skandaliczną gospodarkę, je,
pije, a zakonnice karmi zgniłymi ryba…
Opat przybył do Strzelna i zlustrowawszy klasztor, w protokóle powizytacyjnym
jeno odnotował, że zakonnice żyją niegodziwie i panuje wśród nich
donosicielstwo.
Poczynania i zwyczaje prepozyta
wskazywały na kultywowanie przez niego obyczajów świeckiego wielmoży. Umiał
zabiegać o popularność i uznanie przełożonych i decydentów. Jednocześnie
wywoływał wrażenia pilnego starania wokół umocnienia i rozbudowania majątku i
pomyślności powierzonej sobie placówki. Rządy Grzembskiego w Strzelnie
przypadały też na bardzo skomplikowany czas, w którym najbardziej widoczne było
zaniechanie dyscypliny klasztornej i rozmijanie się konwentu z regułą zakonną.
Poniekąd to mu sprzyjało, jednakże w końcu to zachowanie sprawiło, że w
styczniu 1713 r. przeniesiony został do norbertan w Płocku. W strzelnie nastała
era znakomitych prepozytów i gospodarzy miasta.
Od początku XIX w., kiedy to
bazylika przejęła funkcje kościoła św. Ducha i kaplicy św. Krzyża, ulicę
zaczęły przemierzać procesje kościelne, jak chociażby związane z Bożym Ciałem,
manifestacje patriotyczne i wszystkie pogrzeby znaczniejszych obywateli
Strzelna. O jej mieszkańcach zachowało się wiele informacji, z których kilka
przybliżę w poszczególnych częściach opowieści o tejże ulicy. Na przełomie XIX
i XX w. po obu stronach ulicy - od Rynku do Placu Świętego Wojciecha znajdowało
się 13 zabudowanych posesji, natomiast dziś pozostało ich 12, gdyż pod koniec
lat siedemdziesiątych rozebrano dom na posesji Leona Zielińskiego i połączono
ją z sąsiednią Nr 1. W nomenklaturze miejskiej był to stary numer policyjny 8 i
wciśnięty był w ciasną zabudową północnej pierzei pomiędzy domem Żyda Juliusa
Twardigroscha, a kamieniczką Józefa Wrzesińskiego.
Foto.: Heliodor Ruciński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz