Świętego Ducha 4 - cz. 1
Dzisiejsza propozycja poznania
fragmentu naszej miejskiej opowieści to posesja przy ul. Świętego Ducha i dom
oznaczony numerem 4. Niegdyś nosił on porządkowy numer policyjny 67. Na starych
pocztówkach z początku XX w. widoczny jeszcze jest dom parterowy, który dopiero
w latach trzydziestych XX w. zmienił swój wygląd, gdyż został nadbudowany
piętrem. Niewielki dom dzięki oficynom w podwórzu zamieszkiwało 5 rodzin. W
1800 r. posesja należała do mieszczanina p. Konkiewicza. Zapewne spokrewniony
on był z Konkiewiczami wymienionymi w katastrze podatkowym z maja 1773 r. Po
jakimś czasie dom przeszedł w ręce skórnika, Żyda Baera. Antenata tego rodu
niestety z imienia nie poznajemy. Wiadomo jedynie jest, że jego synem był Julius
Baer, mąż Susanny Kaliskiej. Małżonkowie mieli syna Josepha ur. w 1855 r. To on
był kolejnym właścicielem posesji. Józef w 1878 r. zawarł związek małżeński z
Johanną Krisch ur. w 1855 r., córką Michaela i Blume Abusch.
Kolejnym właścicielem posesji
został miejscowy rzemieślnik Kazimierz Silski. Urodził się on w 1850 r., a w
1870 r. zawarł związek małżeński z
Magdaleną Zarębską. Kazimierz z zawodu był szewcem i zapewne przed 1895 r.
kiedy wymieniony został w księdze adresowej Selbständige
des Kreises Strelno 1895, nabył posesję przy ul. Świętego Ducha 2 od Żyda
Baera. Silscy mieli syna Józefa ur. w 1874 r., który w 1897 r. poślubił w
Markowicach 27-letnią Michalinę Zemborską, córkę Mateusza i Marii z Głowackich.
W domu tym mieszkała również rodzina Gilewskich, której przedstawicielem był
Franciszek, miejscowy, drukarz, wydawca i redaktor. Prowadził on od 1925 r. własną
drukarnię przy ul. Kościelnej 17 (nr policyjny), w której wydawane były m.in.:
„Orędownik Urzędowy na powiat strzeliński“, dziennik „Nadgoplanin“ i dziennik
„Gazeta Mogileńska“. Ojcem Franciszka był Józef
ur. w 1863 r., a matką Teofila Flenz ur. w 1871 r., wdowa po Florianie Słowińskim.
Tutaj mieszkał i prowadził swoją działalność Jan Kandulski. O jego profesji
dowiadujemy się z reklamy zamieszczonej w Kalendarzu
Strzelińskim na rok 1910. Prowadził on jedyną w Strzelnie polską księgarnię
i specjalny skład papieru. Był osobą samotną.
Po Silskich właścicielem posesji (po 1919 r.) został Wincenty Płócienniczak. Jak podaje w reklamie montowanych w jego firmie
i sprzedawanych w sklepie rowerów, tę działalność prowadził od 1912 r. (wówczas w posesji przy ul. św. Ducha nr 19, policyjny 35, dom narożnikowy z ul. Cegiełka, własność piekarza P. Mrówczyńskiego) Zajmował się kilkoma
branżami, m.in.: handlem sprzętem radiowym (Fabric d'apparelis et d'accessoires
pour la TSF oraz Firmy TELEFUNKEN), montażem i sprzedażą rowerów z części
sprowadzanych od producentów. Poza tym świadczył usługi transportowe,
reklamowane wówczas, jako własna komunikacja samochodowa. Początkowo swą
działalność gospodarczą prowadził pod szyldem „Dom Handlowy w Strzelnie“, a od
1929 r. pod szyldem „Feston Dom Handlowy w Strzelnie“. To wówczas przylgnął do
niego pseudonim Feston.
Wincenty Płócienniczak do Strzelna
sprowadził się z powiatu bydgoskiego. Urodził się 8 lipca 1885 r. W 1914 r.
poślubił w Wierzchucinie Kościelnym Teofilę z Chrapkowskich (1887-1962).
Małżonkowie mieli pięcioro dzieci: Irenę (1916-1916) - zmarłą jako noworodek, Melanię
Monikę (1918-2008), Barbarę (1920-1981), Emilię (1921-2009) oraz Stanisława
(1923-1998). Po wybuchu I wojny światowej Wincenty został wcielony do armii
pruskiej. Po powrocie z frontu włączył się w działalność niepodległościową. Uczestniczył
w Powstaniu Wielkopolskim. 6 października 1935 r. został wybrany w skład
komitetu przy Związku Powstańców i Wojaków w Strzelnie do zebrania materiałów
wspomnieniowych o czynach dokonanych w czasie Powstania Wielkopolskiego
[Pałuczanin 1935.10.13 nr 121]. Zbieraniem materiałów do dziejów Powstania
Wielkopolskiego zajmował się już wcześniej.
Znany był ze swej aktywności w Akcji
Katolickiej, której był członkiem, a także przewodniczył stowarzyszeniu Mężów
Katolickich. Pomagał Ojcom Pallotynom i Franciszkanom w kolportażu czasopism
katolickich. Był członkiem strzeleńskiego „Sokoła", w 1932 r. członkiem
Komisji Rewizyjnej a od 1934 r. członkiem zarządu. Wśród strzeleńskiego
kupiectwa wyróżniał się wielce patriotyczną i narodową postawą. Prasa
przedwojenna odnotowała, że w grudniu 1937 r. do firmy Feston przez okno
włamali się nieznani sprawcy i Skradli ze składu 3 nowe rowery męskie, większą
ilość opon, rozmaite części rowerowe oraz z kasy 100 zł gotówki. Ogólna strata
wyniosła 700 zł.
Po zajęciu Strzelna przez Niemców,
otrzymał 26 września 1939 r. polecenie na piśmie od burmistrza Willy'ego
Schmiedeskampa, przekazania bez odszkodowania swego samochodu Niemcowi H.
Plagensowi. 25 listopada 1939 r. Wincenty Płócienniczak został aresztowany i
wraz z innymi mieszkańcami Strzelna rozstrzelany w lesie „Babiniec" pod
Cienciskiem. Rodzina została w czasie wojny wyrzucona z domu i poprzez obóz w
Szczeglinie wywieziona do Generalnej Guberni, do wsi Piastów w powiecie
garwolińskim. Po powrocie zamieszkali na powrót we własnym domu przy Świętego
Ducha 4. Razem z matką zamieszkała tutaj córka Barbara z mężem Alfonsem.
Po śmierci w 1962 r. Teofilii,
posesja przeszła w ręce spadkobierców, a zarządzali nią w ich imieniu Barbara i
Alfons Wesołowscy. Kamieniczka ta szczególnie zapisała się w mojej pamięci,
gdyż jako dziecko chodziłem tam z mamą i ciocią Pelą do magla. Znajdował się on
w podwórzu, tam gdzie obecnie w części mieści się firma Ryszarda
Jaroszewskiego. Magiel był ręczny, więc i sporo się nakręciłem zanim cały kosz
wypranych pościeli, obrusów, ręczników, zasłon, bielizny itp. rzeczy
wyprasowało się tym urządzeniem. A sam magiel to był duży stół z dwoma
drewnianymi wałkami, na które nawijało się w specjalnym płótnie wysuszone
pranie, po czym umieszczało się je pomiędzy blatem stołu, a wielką skrzynią
wypełnioną kamieniami i na tychże wałkach spoczywającą. Pusty wałek wyciągało
się po podniesieniu skrzyni przy pomocy przekładni, a w jego miejsce
umieszczało się nawinięty bielizną. Do poruszania skrzyni i prasowania rzeczy
służyła zębatka napędzana kolbą ręczną, która przesuwała listwę zębatą wraz ze
skrzynią po wałkach. Te z kolei z jednej strony rozwijały się, a z drugiej
strony stołu nawijały się i tak na przemian. Za usługę tę płaciło się parę
złotych, chyba 2-5 zł.
Uczniowie i nauczyciele Szkoły Rolniczej w Sławsku Dolnym. Siedzi w kapeluszu kier. Hilary Sulski, obok nauczycielka Barbara Płócienniczak-Wesołowska, NN i Alfons Wesołowski - 1948 r. |
Barbara i Alfons Wesołowscy byli
nauczycielami Szkoły Rolniczej w Sławsku Dolnym. Później Alfons wykładał
ekonomikę rolnictwa w Państwowym Technikum Rolniczym w Bielicach. Początkowo
mieszkał w Strzelnie i tutaj na miejscu w podwórzu i ogrodzie prowadził hodowlę
róż. Pamiętam, że róże rosły nawet w miejscach po rozebranych budynkach
gospodarczych, było ich mnóstwo. Przepiękne o cudnych kolorach i niezapomnianym
zapachu, który z wieczora był najintensywniejszym, były do nabycia na każdą
okazję od lata do późnej jesieni. U pana profesora Wesołowskiego pisałem pracę
dyplomową z zakresu ekonomi gospodarstw rolnych, a temat brzmiał: Reorganizacja gospodarstwa rolnego w
Zakładzie Rolnym Karczyn PGR Kobylniki. Pracę obroniłem na czwórkę! Od tego
też czasu mogłem posługiwać się tytułem, „technika rolnika".
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz