niedziela, 10 marca 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 32 Rynek - cz. 29




Dzisiaj zatrzymamy się przed kamienicą Nr 16 (dawniej nr policyjny 21), która przez starszych mieszkańców naszego miasta kojarzona jest z "Samosią" - czyli, pierwszym w Strzelnie sklepem samoobsługowym, a nadto z dentystą Franciszkiem Hertmanowskim. Również tutaj przez wiele lat mieszkał z rodziną Ryszard Chwiłka, mój poprzednik na stanowisku wiceprezesa ds. obrotu rolnego GS "SCh" w Strzelnie, późniejszy dyrektor SKR w Orchowie i wieloletni mieszkaniec Ostrowa.


W miejscu współczesnej kamienicy w XIX w. co widzimy na zdjęciu z 1898 r. znajdował się murowany dom parterowy Niemca Paula Jaschke. Prawdopodobnie wystawiony on został w połowie tego stulecia, w miejscu, które zajmowało domostwo szczytem wystawione do rynku. Kiedy posesję nabył osiedlający się w Strzelnie kolonista Jaschke, z braku źródeł trudno określić. Z zawodu był on introligatorem - Buchbinder, i tak został zapisany w Księdze adresowej powiatu strzeleńskiego z 1895 r. Z czasem swój interes rozbudował o drukarnię, księgarnię i dział wydawniczy. Z jego drukarni wyszło wiele pocztówek i to ręcznie kolorowanych z różnymi widokami fragmentów miejskiej zabudowy Strzelna. Np.: Widok na kościół katolicki ok.1908 r., Willa z 1913 r. [dzisiejszy stary gmach UM], Widok na klasztor od strony pola ok. 1910 r. i wiele innych.




Interes musiał rozwijać się z znakomicie, gdyż już z początkiem XX w., ok. 1910 r. Jaschke w miejscu parterowego domostwa wystawił okazałą kamienicę o wyraźnych cechach historyzmu przeplatającego się z wczesnymi cechami modernistycznymi. Nie był to dom stricte czynszowy. Cały parter zajmował sklep papierniczo-księgarski z drukarnią. Skomunikowany on był za pośrednictwem kręconych schodów z mieszkalnym piętrem, które w całości zajmował właściciel. Oddzielne wejście do mieszkania było z klatki schodowej. II piętro przeznaczone było na wynajem.

"Drogeria pod Aniołem".
Paul Jaschke opuścił Strzelno w 1921 r. i przeniósł się w głąb Niemiec. Kamienicę nabył od niego strzeleński kupiec Bernard Budziński, który prowadził tutaj "Drogerię pod Aniołem". Urodził się w 1875 r. we wsi Gozdowo w powiecie wrzesińskim jako syn Karola i Franciszki z domu Pietraszewska. W 1899 r. w Strzelnie zawarł związek małżeński z Walerią Nowacką córką Nepomucena i Konstancji z domu Siwa. Jego drogeria oferowała m.in.: szeroką gamę farb i lakierów, wielki wybór tapet i szablonów, pędzle i szczotki do malowania, kleje, szelak i bejce. Jej dodatkowym walorem była stojąca naprzeciwko sklepu stacja benzynowa, którą zarządzał i którą prowadził Budziński. Jego sklep oraz stacja benzynowa były najczęściej reklamującymi się firmami w "Orędowniku Urzędowym na Powiat Strzeliński" i jego następcy "Orędowniku Powiatu Strzelińskiego".


W marcu 1928 r. w "Orędowniku Urzędowym…" zamieszczono edykt wywoławczy, z którego dowiadujemy się, że: Bernard Budziński, drogerzysta zamieszkały w Strzelnie wniósł o wywołanie listu hipotecznego na hipotekę w kwocie 40 000 marek zapisaną na rzecz Powiatowej Kasy Oszczędności w Strzelnie, w oddziale III pod numerem 10 księgi wieczystej nieruchomości Strzelno tom I karta18, który to list hipoteczny zaginął w niewiadomy sposób. Wzywa się więc posiadacza powyżej opisanego listu hipotecznego aby najpóźniej w dniu terminu wywoławczego na dzień 4 września 1928 r. godz. 12:00 w południe wyznaczonego zgłosił się w biurze nr 10 podpisanego Sądu i przedłożył na wstępie powołany list hipoteczny oraz zgłosił swe prawo, gdyż w przeciwnym razie uznany zostanie powyższy list hipoteczny za pozbawiony skutków prawnych.

Niestety o dalszym losie listu nic nie wiemy. Za to kolejnej informacji dowiadujemy się, że 29 lipca 1928 r. przed południem zmarł Bernard Budziński w szpitalu Przemienienia Pańskiego w Poznaniu. Jak odnotowano, zmarły posiadał w Strzelnie przy Rynku dom oraz drogerię. W czwartek, 2 sierpnia przed południem odbyła się eksportacja zwłok do kościoła parafialnego. Po nabożeństwie żałobnym wyruszył kondukt pogrzebowy na cmentarz przy ul. Kolejowej, gdzie zmarłego pochowano. Po śmierci właściciela, firma nadal funkcjonowała, będąc prowadzoną przez jego spadkobierców.

Kolejnym właścicielem kamienicy była Zofia Ceglarska, córka Walentego i Tekli. Pani Zofia pracowała w GS "SCh" w Strzelnie jako "sklepowa". Była kierowniczką sklepu spożywczo-monopolowego w Markowicach. Pamiętam ją z tego okresu, a szczególnie z czasów mojego stażu w PGR Markowice. Bardzo popularnym był jej zeszyt z odbiorcami towarów na tzw. "kryche", w którym skrupulatnie odnotowywała, kto ile i za ile wziął towaru. Po śmierci pani Zofii w grudniu 2003 r. prawa  do masy spadkowej nabył syn Edward, rocznik 1932. Był on absolwentem LO w Strzelnie. Po skończonych studiach dość szybko awansował i dosłużył się stopnia pułkownika służb wewnętrznych. Był zastępcą szefa WUSW, a w 1990 r. p.o. szefa WUSW w Tarnowie. W 1987 r. podczas wizyty papieża Jana Pawła II w Tarnowie był członkiem sztabu kierującego zabezpieczeniem wizyty papieskiej w tym mieście - kierownikiem Zespołu Ochrony Porządku Publicznego. Kiedy przeszedł na emeryturę zamieszkał u matki w Strzelnie i znany był w tutejszych kręgach jako pasjonat hodowli gołębi pocztowych. Ponoć te hobby uprawiał od początku lat 60. minionego stulecia. W rękach spadkobierców po Edwardzie Ceglarskim kamienica pozostawała do 2016 r. Wówczas przeszła w kolejne ręce.

Franciszek Hertmanowski (Ze zbiorów L. Polasika).
 Jedną z rodzin tutaj mieszkających byli państwo Hertmanowscy. Głową rodziny był Franciszek (1915-1961), przedwcześnie zmarły strzeleński dentysta. Małżonka jego Celina (1914-1985) była urzędniczką w Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Strzelnie oraz pierwszą kierowniczką strzeleńskiego Domu Kultury, który powstałego 17 stycznia 1960 r. Funkcję tę piastowała do 1964 r. Państwo Hertmanowscy mieli czwórkę dzieci: Bożenę, Sławę, Marylę i Wojtka (imiona podaję w brzmieniu zapamiętanym przez koleżeństwo). Pamiętam Sławę, jako nauczycielkę w SP 1 i czasy kiedy mieszkała w dworku na tzw. Tri, czyli na końcu ul. Dąbrowskiego. Utrzymuję kontakt przez fejsa z jej synem Leszkiem Polasikiem ze Słupska. Spotkałem go ostatnio dwukrotnie na strzeleńskim cmentarzu. Tutaj pochował prochy swojej małżonki Bernadety (1961-2016) - spoczęła ona w jednej ziemi z przodkami męża. Leszek był zaangażowany w renowację pomnika nagrobnego strzeleńskich powstańców wielkopolskich oraz brał udział w uroczystościach rocznicowych 2 stycznia 2019 r. w Strzelnie.

Rodzina Hertmanowskich (Ze zbiorów L. Polasika).
I jeszcze o słynnej "Samosi". Sklep ten na parterze kamienicy uruchomiono na początku lat 60. minionego stulecia, czyli blisko 60 lat temu. Wcześniej, bo od 1945 r. funkcjonował tutaj pierwszy sklep spożywczy dopiero, co powstałej Powszechnej Spółdzielni Spożywców spółki z o.o.  Nosił on Nr 1 i w jego ofercie handlowej znalazły się m.in.: towary kolonialno-spożywcze, tytoń, wódki, wina i likiery Była to - jak na warunki strzeleńskie - super nowoczesna placówka handlowa, która znalazła się w sieci PSS "Społem". Późniejsza "Samosia" zdawała się nam sklepem wielkim, nowoczesnym, przestronnym i wygodnym. Oczywiście, dzisiejsza oferta handlowa, oraz cztery markety w Strzelnie zdają się mówić nam: aj tam gadanie, żyliście w średniowieczu, w komunie, dzisiaj "byle" sklep ma więcej towaru, niż cała "Samosia" z zapleczem magazynowym.

Poprzednik "Samosi" - zdjęcie wykonano w marcu 1953 r. W prawym górnym rogu widoczna biało-czerwona flaga przepasana kirem, po śmierci Stalina. 
Oficjele zaproszeni na uroczyste otwarcie "Samosi". Od lewej: 1. Wacław Wieczykowski, 4. Antoni Słowiński, 5. Kazimierz Namieśnik, 8. Feliks Michalak.
Ale wówczas, dla nas strzelnian to był inny świat - "Samosia". Na regałach - półkach ogólnodostępnych znajdował się towar konfekcjonowany, natomiast ten luzem, ryby, marmolada, szeroko pojęty nabiał znajdował się za tzw. ladą, która znajdowała się po lewej stronie "pawilonu". Na środku sklepu, czyli przy głównym wejściu znajdowała się kasa. Drzwi główne podzielone na dwa skrzydła były z prawej wejściem, z lewej wyjściem i rozdzielała te strefy barierka z rur metalowych. Regały rozstawione były na prawej oraz na głównej - frontowej ścianie, w której znajdowało się również przejście na zaplecze.

Kierownik Kwiatkowski i przewodniczący RN Filip Klemiński tuż przed otwarciem "Samosi".
 Wchodząc do sklepu trzeba było pobrać wiklinowy koszyk, do którego pakowało się towar z półek. Po sklepie spacerował i pilnował klientów kierownik, którym jak się nie mylę, to chyba był p. Jan Kwiatkowski? W części centralnej na tzw. zaplecku kasowym, obok wiklinowych koszów był kwietnik z kwiatami. Miały one informować klientów jak estetyczni i miło można dokonywać zakupów. Na zewnątrz zamontowano pierwszy w Strzelnie neon reklamowy, czyli napis z neonówek o treści - "Samosia". Był on skromny i w niedługim czasie wysiadł. W późniejszych latach wymieniono go, ale nadal migał i gasł, nie dając efektu wielkomiejskości.

Pańskie oko konia tuczy - prezes Płócienniczak osobiście nadzoruje prawidłowość obsługi klientek.
Ale ten pierwszy dzień otwarcia był niesamowity. Oficjele weszli od zaplecza - gdyż od frontu stał tłum kobiet i dzieci - by wewnątrz, "na sklepie" wysłuchać okolicznościowego przemówienia wygłoszonego przez prezesa spółdzielni p. Stefana Płócienniczaka. Następnie p. kierownik Jan Kwiatkowski w asyście ekspedientek przekazał klucz, którym przewodniczący Rady Nadzorczej Filip Klemiński dokonał uroczystego, symbolicznego otwarcia drzwi wejściowych. W tym czasie grupa kobiet stojąca na zewnątrz już napierała na drzwi. Kiedy zamek puścił, gruchnęły kobieciny spragnione swobody kupowania do wnętrz sklepu. Drzwi tak ucierpiały, że trzeba było wołać stolarza, by je na noc zamknąć. W tym dniu przy wejściu dyżur pełnił kierownik p. Kwiatkowski, zaś przy wyjściu sam pan prezes, pilnując, by kasjerka nie pomyliła się i by nikt nieskasowany nie opuścił placówki.


"Samosia" później powróciła do starej formy podawania towaru, a nie samoobsługi i przetrwała do początku 2000 r. Następnie znajdował się tutaj zwykły magazyn - sklep meblowy. Obecnie w pomieszczeniach parterowych kamienicy swoją siedzibę ma firma usługowo-handlową w zakresie techniki grzewczej i sanitarnej przeniesiona z sąsiedniej już opisanej kamienicy - spółka Paweł Stube i Mariusz Stube.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz