Kąpielisko w Łąkiem - z widokiem na wieś. |
Dzisiaj o jeziorze i moich łąkiewskich
korzeniach. Łąkie znane było już w średniowieczu, choć pierwsza pewna wzmianka o wsi sięga dopiero XV w. i wymienia ją wśród dóbr strzeleńskich norbertanek. Dzisiaj nie będę sięgał
do tak odległej historii, lecz do ostatnich kilkudziesięciu lat, skupiając się
na jeziorze i jego walorach rekreacyjnych. Na początek warto zadać pytanie: -
od kiedy jezioro stało się dla mieszkańców swoistymi łazienkami, czyli miejscem
kąpielowo-plażowym? Dla mnie te dzieje są nieco lepiej znane niż dla
przeciętnego śmiertelnika, a to za sprawą rodzinnego gniazda po kądzieli,
leżącego nad tym jeziorem. Ale zanim poznacie odpowiedź, zacznę od gniazda rodowego.
Otóż w osadzie o nazwie potocznej, "Nad wodą", "Pod Borym" lub "Pod lasem", leżącej na tzw. Hubach, która oddalona
była około 850 m
od wsi Łąkie znajdowały się trzy gospodarstwa. Leżały one po stronie wschodniej jeziora, pod
lasem, przy drodze polnej z Cienciska do Łąkiego. Miejscowi tę drogę zwali "Drogą na Łąkie". Jedno z tych
gospodarstw, niewielkie, kilkuhektarowe, leżące najbliżej jeziora należało do
moich przodków po kądzieli, rodziny Jagodzińskich. Pradziad Jakub Jagodziński
sprowadził się do Łąkiego po ślubie z Marianną Sulińską, po 1871 r. z
Rzadkwina. Tutaj urodziła się 27 lutego 1881 r. moja babcia Marianna, która w
1902 r. poślubiła Marcina Przybylskiego, przybyłego do Strzelna w 1900 r. z
Głuchowa, parafia Komorniki k. Poznania. Poza uprawą roli, pradziad Jakub
zajmował się rybołówstwem dzierżawiąc toń jeziora od ówczesnego Bezirksamtu, czyli pruskiego starostwa
strzeleńskiego. Po nim gospodarzył tutaj brat babci Marcin Jagodziński wraz z
małżonką Anastazją z Kwiecińskich. Małżonkowie mieli między innymi dziećmi,
córkę Helenę i syna Franciszka (nieżonatych), ostatnich z Jagodzińskich
gospodarzy Nad wodą. Po ich śmierci
ziemię wraz z budynkami przejął mój kuzyn Henryk Łojewski, który ostatecznie
sprzedał grunty (budynki już nie istniały) kilka lat temu. Siostrą Heleny i
Franciszka była Joanna zamężna za Franciszka Łojewskiego (ślub 1946 r.),
których synem był Henryk (rodzeństwo jego: Kazimierz obecny sołtys Łąkiego, śp.
Teresa i Zenon).
W tym miejscu znajdowało się siedlisko Jagodzińskich. |
Od św. Jana, czyli od wakacji
szkolnych, jak tylko pogoda pozwoliła spędzaliśmy na plaży w Łąkiem niemalże
każdy dzień. Często zaglądaliśmy do babci Anastazji i cioci Heli, by napić się
zimnej wody ze studni, a przy okazji i zjeść pajdę chleba własnego wypieku z
masłem i białym serem. A ile to razy ciocia zaciągała nas na obiad, na pyry
krychane z koperkiem i jaja sadzone, do tego kwaśne, schłodzone mleko. Wuja
Franek opowiadał nam jakie to ryby złowił w jeziorze, pokazując sieci i
wynciorki wiszące oraz łódź leżącą, w szczycie stodoły.
Na horyzoncie maluje się osada "Nad wodą". Lata międzywojenne (20.) - na kąpielisku od stron wsi, tuż przy skraju lasu. |
Tamże na pikniku. |
To od wuja Franka dowiedzieliśmy
się, że jeszcze w okresie międzywojnia stosowano tu swoiste nazwy niektórych
ryb, nieco odbiegające od nazw encyklopedycznych, a łowionych w jeziorze Łąkie
- Głymbokim - mawiał wuja wymieniając
je przywołaniem ło: szczypak, szczupok - na szczupaka; syndacz - na sandacza; łokuń - na okonia; wyngorz - na węgorza; wzdrynga,
krasnopiora - na wzdręgę; som -
na suma; płoć - na płotkę; morylka - na sieję. Okres tarła nazywał mrzostem, mówił że: ryby w jeziorze sie mrzoszczom. Wówczas, niektórzy mieszkańcy
udawali się z kijami lub widłami nad wodę i wyrzucali na brzeg pływające na
płytkich po zimowych rozlewiskach wycierające się ryby. Było to nielegalne
zdobywanie ryb - kłusowanie.
Droga dojazdu na plażę od szosy Strzelno - Orchowo. Niżej droga powrotu do szosy... |
Ryby łowiono z łodzi wędkami, które
miały sznury z włosia końskiego, zakończone haczykiem z przynętą oraz różnymi
sieciami, w tym podrywkami -
czworobocznymi sieciami rozpiętymi na skrzyżowanych pałąkach. Zimowy połów
odbywał się z przerębli wędkami lub siecią. Wówczas rąbano przeręble i wkładano
w pierwszy przerębel żerdzie z przywiązaną do nich liną, na końcu, której
umocowana była sieć. Specjalnymi widłami żelaznymi przesuwano żerdzie od przerębla
do przerębla, na końcu wyciągano linę i ciągnięto przy jej pomocy, pod lodem,
sieć.
Dla określenia swego miejsca
zamieszkania mówili, że; ‘miszkomy pod
borym, nad wodom w Łonkim’. Natomiast dla określenia położenia wsi Łąkie
używali zwrotu, że leży ona ‘za wodom’.
Siebie nazywali ‘Kujawiokami, Kujawiokim,
kujawionkom’, chociaż w jednym z listów pisanych w 1910 r. znalazłem
również określenie ‘Kujawiuny’. Opał
w postaci drobnych gałązek świerkowych lub sosnowych nazywali ,rajza’ i odnotowałem związany z tym
słowem zwrot: ‘babcia Marianna pszyniesła
z podwyrka koszyk rajzy i usmażyła na ni jajecznice na łokrasie’.
Tych opowieści jest co niemiara,
przeróżnych, w tym i z czasów wojny, o księdzu z Markowic (o. Marian Wyduba
OMI) i Żydach, rozstrzelanych w pobliskim lesie. Ale czas na opowieść o łąkiejskich łazienkach, czyli o plaży.
W okresie międzywojennym, latem w
każdą pogodną niedzielę licznie odwiedzali Łąkie mieszkańcy Strzelna. Miejscem
przyciągającym letników było kąpielisko zorganizowane nad mniejszym jeziorkiem,
tuż za karczmą - Jeziorem Łąkie
Małym. Znajdował się tu mały drewniany pomost oraz drewniane budki -
przebieralnie, dla raczących się kąpielą strzelnian. Jezioro jak i okoliczne
lasy były miejscem rekreacji sobotnio-niedzielnych mieszczan. Tereny te
obfitowały w przeróżne odmiany grzybów, w maliny, jeżyny, poziomki oraz jagody
i były licznie odwiedzane przez zorganizowane grupy harcerskie.
Początek łąkijskich Łazienek nad
dużym jeziorem to lato 1947 r. Wówczas zaczęto na bazie szkolnej organizować
kolonie dla młodzieży z Torunia, wykorzystując walory rekreacyjne tegoż miejsca
- jezioro, lasy. W latach sześćdziesiątych zapoczątkowano prace przy
zagospodarowaniu plaży nad jeziorem od strony lasu. Zimą przywożono na
zamarznięte jezioro piasek, który po roztopach osiadał na dnie, tworząc
piaszczyste dno. Zamysłem władz było, by stworzyć tutaj miejsce wypoczynku
sobotnio-niedzielnego dla mieszkańców Strzelna. Uruchomiono przy pobliskiej
osadzie "Nad wodą" również
sezonowy punkt handlowy prowadzony w drewnianym kiosku przez GS "SCH"
ze Strzelna. Wybudowano również drewniany pomost, który wkrótce zastąpiony
został konstrukcją metalowo drewnianą. W tym samym czasie w pobliskim
Ciencisku, nad dzisiaj wyschniętym już jeziorem, organizowano coroczne biwaki
dla zuchów i harcerzy z terenu całej współczesnej naszym czasom gminy.
1976 r. przygotowywanie plaży do sezonu. Czyn społeczny pracowników Spółdzielni Pracy "Synteza". |
Z początkiem obecnego stulecia
plaża zaczęła podupadać. Dlaczego? Przecież z tym miejsce wiąże się tyle
naszych przeżyć. Tutaj na tej plaży poznałem w 1974 r. swoją małżonkę Marię.
Tutaj wszystko się zaczęło. Pierwsze pływanie z ojcem łódką wuja Franka i
rodzica nauka pływania. Zabawy w wodzie, na plaży i w lesie. To stąd zaczęła
promieniować moja przygoda z lasami, która zaowocowała napisaniem trylogii
leśnej. Że nie wspomnę o wodzie i osiągach pływackich. Na początku miałem kartę
pływacką, później zdobyłem uprawnienia młodszego ratownika.
Oto, co pozostało z kąpieliska. A wystarczyło wycinać trzcinę i byłoby jak w kurorcie... |
Pozostałości placu zabaw dla dzieci... |
Zarastający kibel niczym za Czerwonych Khmerów Angkor Wat... |
Uważam, że jedną z głównych
przyczyn degradacji kąpieliska był brak zainteresowania tym miejscem ze strony
władz miejskich. Były i chyba są nadal inne priorytety, o których w tym miejscu
nie chcę pisać, zrobię to później - może w czasie kampanii samorządowej. Niemniej
jednak mieszkańcy Strzelna cały czas tu przybywają i zapewne jeździć będą. Wieś
doczekała się swojego miejsca rekreacyjnego, które przylega w jej centrum do
brzegu zachodniego, ale jest ono bez kąpieliska. Myślę, że czas najwyższy, by
decydenci pomyśleli o tym tradycyjnym miejscu kąpielowym. Potrzeba wiele i
niewiele, parafrazując słowa "jadą wozy kolorowe" Maryli Rodowicz. A
wozy te zbliżają się milowymi krokami ku wyborom. Bo kto ujmie Łąkie w swoim
programie, to kto wie? Może wygrać - czego sobie i Państwu życzę - sobie
oczywiście nie wygrania, bo startować nie będę...
A mnie się marzy kurna chata
Zwyczajna izba zbita z prostych
desek,
Żeby się odciąć od całego świata,
Od paragonów, paragrafów i
wywieszek...
Wiecanowo k. Mogilna - Bez komentarza...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz