sobota, 2 czerwca 2018

Jezioro Łąkie zwane również Głębokim

Kąpielisko w Łąkiem - z widokiem na wieś.
Dzisiaj o jeziorze i moich łąkiewskich korzeniach. Łąkie znane było już w średniowieczu, choć pierwsza pewna wzmianka o wsi sięga dopiero XV w. i wymienia ją wśród dóbr strzeleńskich norbertanek. Dzisiaj nie będę sięgał do tak odległej historii, lecz do ostatnich kilkudziesięciu lat, skupiając się na jeziorze i jego walorach rekreacyjnych. Na początek warto zadać pytanie: - od kiedy jezioro stało się dla mieszkańców swoistymi łazienkami, czyli miejscem kąpielowo-plażowym? Dla mnie te dzieje są nieco lepiej znane niż dla przeciętnego śmiertelnika, a to za sprawą rodzinnego gniazda po kądzieli, leżącego nad tym jeziorem. Ale zanim poznacie odpowiedź, zacznę od gniazda rodowego.


Otóż w osadzie o nazwie potocznej, "Nad wodą", "Pod Borym" lub  "Pod lasem", leżącej na tzw. Hubach, która oddalona była około 850 m od wsi Łąkie znajdowały się trzy gospodarstwa. Leżały one po stronie wschodniej jeziora, pod lasem, przy drodze polnej z Cienciska do Łąkiego. Miejscowi tę drogę zwali "Drogą na Łąkie". Jedno z tych gospodarstw, niewielkie, kilkuhektarowe, leżące najbliżej jeziora należało do moich przodków po kądzieli, rodziny Jagodzińskich. Pradziad Jakub Jagodziński sprowadził się do Łąkiego po ślubie z Marianną Sulińską, po 1871 r. z Rzadkwina. Tutaj urodziła się 27 lutego 1881 r. moja babcia Marianna, która w 1902 r. poślubiła Marcina Przybylskiego, przybyłego do Strzelna w 1900 r. z Głuchowa, parafia Komorniki k. Poznania. Poza uprawą roli, pradziad Jakub zajmował się rybołówstwem dzierżawiąc toń jeziora od ówczesnego Bezirksamtu, czyli pruskiego starostwa strzeleńskiego. Po nim gospodarzył tutaj brat babci Marcin Jagodziński wraz z małżonką Anastazją z Kwiecińskich. Małżonkowie mieli między innymi dziećmi, córkę Helenę i syna Franciszka (nieżonatych), ostatnich z Jagodzińskich gospodarzy Nad wodą. Po ich śmierci ziemię wraz z budynkami przejął mój kuzyn Henryk Łojewski, który ostatecznie sprzedał grunty (budynki już nie istniały) kilka lat temu. Siostrą Heleny i Franciszka była Joanna zamężna za Franciszka Łojewskiego (ślub 1946 r.), których synem był Henryk (rodzeństwo jego: Kazimierz obecny sołtys Łąkiego, śp. Teresa i Zenon).

"Droga na Łąkie" - widok pozostałości osady "Nad wodą", zwanej również "Pod lasem". Za domem po prawej było siedlisko Jagodzińskich, naprzeciwko po lewej w kępie drzew pozostałości trzeciego siedliska.
W tym miejscu znajdowało się siedlisko Jagodzińskich.


Od św. Jana, czyli od wakacji szkolnych, jak tylko pogoda pozwoliła spędzaliśmy na plaży w Łąkiem niemalże każdy dzień. Często zaglądaliśmy do babci Anastazji i cioci Heli, by napić się zimnej wody ze studni, a przy okazji i zjeść pajdę chleba własnego wypieku z masłem i białym serem. A ile to razy ciocia zaciągała nas na obiad, na pyry krychane z koperkiem i jaja sadzone, do tego kwaśne, schłodzone mleko. Wuja Franek opowiadał nam jakie to ryby złowił w jeziorze, pokazując sieci i wynciorki wiszące oraz łódź leżącą, w szczycie stodoły.

Na horyzoncie maluje się osada "Nad wodą". Lata międzywojenne (20.) - na kąpielisku od stron wsi, tuż przy skraju lasu. 
Tamże na pikniku.
To od wuja Franka dowiedzieliśmy się, że jeszcze w okresie międzywojnia stosowano tu swoiste nazwy niektórych ryb, nieco odbiegające od nazw encyklopedycznych, a łowionych w jeziorze Łąkie - Głymbokim - mawiał wuja wymieniając je przywołaniem ło: szczypak, szczupok - na szczupaka; syndacz - na sandacza; łokuń - na okonia; wyngorz - na węgorza; wzdrynga, krasnopiora - na wzdręgę; som - na suma; płoć - na płotkę; morylka - na sieję. Okres tarła nazywał mrzostem, mówił że: ryby w jeziorze sie mrzoszczom. Wówczas, niektórzy mieszkańcy udawali się z kijami lub widłami nad wodę i wyrzucali na brzeg pływające na płytkich po zimowych rozlewiskach wycierające się ryby. Było to nielegalne zdobywanie ryb - kłusowanie.

Droga dojazdu na plażę od szosy Strzelno - Orchowo. Niżej droga powrotu do szosy... 


Ryby łowiono z łodzi wędkami, które miały sznury z włosia końskiego, zakończone haczykiem z przynętą oraz różnymi sieciami, w tym podrywkami - czworobocznymi sieciami rozpiętymi na skrzyżowanych pałąkach. Zimowy połów odbywał się z przerębli wędkami lub siecią. Wówczas rąbano przeręble i wkładano w pierwszy przerębel żerdzie z przywiązaną do nich liną, na końcu, której umocowana była sieć. Specjalnymi widłami żelaznymi przesuwano żerdzie od przerębla do przerębla, na końcu wyciągano linę i ciągnięto przy jej pomocy, pod lodem, sieć.

Dla określenia swego miejsca zamieszkania mówili, że; ‘miszkomy pod borym, nad wodom w Łonkim’. Natomiast dla określenia położenia wsi Łąkie używali zwrotu, że leży ona ‘za wodom’. Siebie nazywali ‘Kujawiokami, Kujawiokim, kujawionkom’, chociaż w jednym z listów pisanych w 1910 r. znalazłem również określenie ‘Kujawiuny’. Opał w postaci drobnych gałązek świerkowych lub sosnowych nazywali ,rajza’ i odnotowałem związany z tym słowem zwrot: ‘babcia Marianna pszyniesła z podwyrka koszyk rajzy i usmażyła na ni jajecznice na łokrasie’.

Tych opowieści jest co niemiara, przeróżnych, w tym i z czasów wojny, o księdzu z Markowic (o. Marian Wyduba OMI) i Żydach, rozstrzelanych w pobliskim lesie. Ale czas na opowieść o łąkiejskich łazienkach, czyli o plaży.

W okresie międzywojennym, latem w każdą pogodną niedzielę licznie odwiedzali Łąkie mieszkańcy Strzelna. Miejscem przyciągającym letników było kąpielisko zorganizowane nad mniejszym jeziorkiem, tuż za karczmą - Jeziorem Łąkie Małym. Znajdował się tu mały drewniany pomost oraz drewniane budki - przebieralnie, dla raczących się kąpielą strzelnian. Jezioro jak i okoliczne lasy były miejscem rekreacji sobotnio-niedzielnych mieszczan. Tereny te obfitowały w przeróżne odmiany grzybów, w maliny, jeżyny, poziomki oraz jagody i były licznie odwiedzane przez zorganizowane grupy harcerskie.

Początek łąkijskich Łazienek nad dużym jeziorem to lato 1947 r. Wówczas zaczęto na bazie szkolnej organizować kolonie dla młodzieży z Torunia, wykorzystując walory rekreacyjne tegoż miejsca - jezioro, lasy. W latach sześćdziesiątych zapoczątkowano prace przy zagospodarowaniu plaży nad jeziorem od strony lasu. Zimą przywożono na zamarznięte jezioro piasek, który po roztopach osiadał na dnie, tworząc piaszczyste dno. Zamysłem władz było, by stworzyć tutaj miejsce wypoczynku sobotnio-niedzielnego dla mieszkańców Strzelna. Uruchomiono przy pobliskiej osadzie "Nad wodą" również sezonowy punkt handlowy prowadzony w drewnianym kiosku przez GS "SCH" ze Strzelna. Wybudowano również drewniany pomost, który wkrótce zastąpiony został konstrukcją metalowo drewnianą. W tym samym czasie w pobliskim Ciencisku, nad dzisiaj wyschniętym już jeziorem, organizowano coroczne biwaki dla zuchów i harcerzy z terenu całej współczesnej naszym czasom gminy.


1976 r. przygotowywanie plaży do sezonu. Czyn społeczny pracowników Spółdzielni Pracy "Synteza".
 Licznie przybywający strzelnianie, a nawet mieszkańcy Bydgoszczy spowodowali, że od 1976 r. zaczęto poszerzać plażę. Zwożono piasek, powiększając powierzchnię plaży. Były dni, że plażowało się tutaj po kilkaset osób dziennie. Rozstawiano tutaj również kempingi samochodowe. W latach 80. minionego stulecia wystawiono przy plaży murowany szalet oraz plac zabaw dla dzieci, z huśtawkami. Cały teren kąpieliska wygrodzono płotem z furtką i bramą wjazdową.
 
Lato 1974 r. Marysia w toniach jeziora - na kąpielisku "Pod lasem".
Z początkiem obecnego stulecia plaża zaczęła podupadać. Dlaczego? Przecież z tym miejsce wiąże się tyle naszych przeżyć. Tutaj na tej plaży poznałem w 1974 r. swoją małżonkę Marię. Tutaj wszystko się zaczęło. Pierwsze pływanie z ojcem łódką wuja Franka i rodzica nauka pływania. Zabawy w wodzie, na plaży i w lesie. To stąd zaczęła promieniować moja przygoda z lasami, która zaowocowała napisaniem trylogii leśnej. Że nie wspomnę o wodzie i osiągach pływackich. Na początku miałem kartę pływacką, później zdobyłem uprawnienia młodszego ratownika.



Oto, co pozostało z kąpieliska. A wystarczyło wycinać trzcinę i byłoby jak w kurorcie... 



Pozostałości placu zabaw dla dzieci...

Zarastający kibel niczym za Czerwonych Khmerów Angkor Wat...
Uważam, że jedną z głównych przyczyn degradacji kąpieliska był brak zainteresowania tym miejscem ze strony władz miejskich. Były i chyba są nadal inne priorytety, o których w tym miejscu nie chcę pisać, zrobię to później - może w czasie kampanii samorządowej. Niemniej jednak mieszkańcy Strzelna cały czas tu przybywają i zapewne jeździć będą. Wieś doczekała się swojego miejsca rekreacyjnego, które przylega w jej centrum do brzegu zachodniego, ale jest ono bez kąpieliska. Myślę, że czas najwyższy, by decydenci pomyśleli o tym tradycyjnym miejscu kąpielowym. Potrzeba wiele i niewiele, parafrazując słowa "jadą wozy kolorowe" Maryli Rodowicz. A wozy te zbliżają się milowymi krokami ku wyborom. Bo kto ujmie Łąkie w swoim programie, to kto wie? Może wygrać - czego sobie i Państwu życzę - sobie oczywiście nie wygrania, bo startować nie będę...




A mnie się marzy kurna chata
Zwyczajna izba zbita z prostych desek,
Żeby się odciąć od całego świata,
Od paragonów, paragrafów i wywieszek...

Wiecanowo k. Mogilna - Bez komentarza... 





Zdjęcia z Wiecanowa pochodzą ze strony OSiR Mogilno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz