niedziela, 20 maja 2018

Tartak Huberta



Nie ma tygodnia, a bywa, że następuje po sobie ciąg dni, w których odkrywamy coś nowego i niezwykłego z przeszłości naszego miasta. Podczas otwarcia wystawy Strzelnian droga do wolności podeszła do mnie mieszkanka Strzelna pani Kowalska, która opowiedział mi o swoim ojcu Franciszku Gapińskim, powstańcu wielkopolskim, i że ma pamiątki po nim. Po kilku dniach odwiedziła mnie w domu i przekazała owe pamiątki. W śród nich jest niezwykłe zdjęcie, które przedstawia skład drewna z 22 mieszkańcami. W podpisie tego zdjęcia znajdujemy informację, iż jest to Firma Hubert "Tartak Parowy" - Strzelno, Slipry z Państwowego Nadleśnictwa Miradz 1934 r.

Zdjęcie to przedstawia tartak parowy, który zlokalizowany był w Strzelnie przy ulicy Kolejowej, tuż za cmentarzem parafialnym. Współcześnie jest to działka pomiędzy cmentarzem a szkołą podstawową, należąca do rodziny Sech. Należał on do Tomasza Huberta, teścia przedwojennego burmistrza Strzelna Stanisława Radomskiego. Huber po 1890 r. nabył od Jana Milachowskiego posesję przy Placu Daszyńskiego: hotel z restauracją, kręgielnię i tzw. Park Miejski. Sprzedał te obiekty na początku XX w. Janowi Piątkowskiemu i w tym samym czasie nabył od Janiszewskiego posesję przy ul Świętego Ducha 9 (obecnie własność Piotra Płócienniczaka.



Tomasz Hubert, był jednym z bogatszych kupców strzeleńskich. Zajmował się handlem artykułami kolonialnymi, a również handlem bydłem i końmi, a nadto posiadał własny tartak.
Około tartaku Hubertów wybuchła wielka afera związana z jego podpaleniem, do którego doszło 1 września 1936 r. Jak się okazało w wyniku śledztwa w sprawę zamieszany był syn Tomasza, Zbigniew Hubert, który rzekomo namówił troje pracowników: Pruczkowskiego, Kropenkę i Woźniaka do podpalenia budynku tartaku. Co ciekawe pożar o godz. 21:00 zauważył sam burmistrz Strzelna Stanisław Radomski, który wówczas bawił u Hubertów jako stały gość, będąc adoratorem córki gospodarzy, Klementyny. Natychmiast powiadomił straż, która na czele z naczelnikiem OSP Karolem Teresińskim błyskawicznie przybyła na miejsce i pożar ugasiła w zarodku. Dochodzenie Teresińskiego wskazało podpalenie. Obiekt ubezpieczony był na ogromną kwotę 68 tysięcy złotych i prawdopodobnie pożar i zniszczenia miały wyegzekwować tę kwotę od ubezpieczalni. Śledztwo prowadził sam komendant miejscowej policji Mantaj. Troje robotników osadzono w więzieniu w Strzelnie, zaś Zbigniewa Huberta w Inowrocławiu. Jaki finał miała sprawa, nie udało mi się ustalić, dlatego, może ktoś dopowie tę historię z czytelników. Po dwóch latach od pożaru burmistrz Radomski poślubił Klementynę Hubert.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz