Nie ma tygodnia, a bywa, że
następuje po sobie ciąg dni, w których odkrywamy coś nowego i niezwykłego z
przeszłości naszego miasta. Podczas otwarcia wystawy Strzelnian droga do wolności podeszła do mnie mieszkanka Strzelna
pani Kowalska, która opowiedział mi o swoim ojcu Franciszku Gapińskim,
powstańcu wielkopolskim, i że ma pamiątki po nim. Po kilku dniach odwiedziła
mnie w domu i przekazała owe pamiątki. W śród nich jest niezwykłe zdjęcie,
które przedstawia skład drewna z 22 mieszkańcami. W podpisie tego zdjęcia
znajdujemy informację, iż jest to Firma
Hubert "Tartak Parowy" - Strzelno, Slipry z Państwowego Nadleśnictwa
Miradz 1934 r.
Zdjęcie to przedstawia tartak
parowy, który zlokalizowany był w Strzelnie przy ulicy Kolejowej, tuż za cmentarzem
parafialnym. Współcześnie jest to działka pomiędzy cmentarzem a szkołą
podstawową, należąca do rodziny Sech. Należał on do Tomasza Huberta, teścia
przedwojennego burmistrza Strzelna Stanisława Radomskiego. Huber po 1890 r.
nabył od Jana Milachowskiego posesję przy Placu Daszyńskiego: hotel z
restauracją, kręgielnię i tzw. Park Miejski. Sprzedał te obiekty na początku XX
w. Janowi Piątkowskiemu i w tym samym czasie nabył od Janiszewskiego posesję przy
ul Świętego Ducha 9 (obecnie własność Piotra Płócienniczaka.
Tomasz Hubert, był jednym z
bogatszych kupców strzeleńskich. Zajmował się handlem artykułami kolonialnymi,
a również handlem bydłem i końmi, a nadto posiadał własny tartak.
Około tartaku
Hubertów wybuchła wielka afera związana z jego podpaleniem, do którego
doszło 1 września 1936 r. Jak się okazało w wyniku śledztwa w sprawę zamieszany
był syn Tomasza, Zbigniew Hubert, który rzekomo namówił troje pracowników:
Pruczkowskiego, Kropenkę i Woźniaka do podpalenia budynku tartaku. Co ciekawe
pożar o godz. 21:00 zauważył sam burmistrz Strzelna Stanisław Radomski, który
wówczas bawił u Hubertów jako stały gość, będąc adoratorem córki gospodarzy,
Klementyny. Natychmiast powiadomił straż, która na czele z naczelnikiem OSP
Karolem Teresińskim błyskawicznie przybyła na miejsce i pożar ugasiła w
zarodku. Dochodzenie Teresińskiego wskazało podpalenie. Obiekt ubezpieczony był
na ogromną kwotę 68 tysięcy złotych i prawdopodobnie pożar i zniszczenia miały
wyegzekwować tę kwotę od ubezpieczalni. Śledztwo prowadził sam komendant
miejscowej policji Mantaj. Troje robotników osadzono w więzieniu w Strzelnie,
zaś Zbigniewa Huberta w Inowrocławiu. Jaki finał miała sprawa, nie udało mi się
ustalić, dlatego, może ktoś dopowie tę historię z czytelników. Po dwóch latach
od pożaru burmistrz Radomski poślubił Klementynę Hubert.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz