Mamy zatem przedwiośnie. Dzisiaj
znalazłem pierwszy kobierzec przebiśniegów, i to takich wyrośniętych. W Parku
750-lecia trafiłem na nową i w miarę estetyczną tabliczkę informującą, gdzie
spacerowicz wchodzi. Poza tym jest fajnie, dużo czytam i dużo piszę. Daje mi to
ogromną satysfakcję. To z książek i obserwacji dowiaduję się, że otaczający nas
świat jest pełen magii, tajemnic i niewyobrażalnych zdarzeń, i że to wszystko
istnieje obok nas. Czy jednak może do niego wejść każdy, poznać go i w nim się
zadomowić? Jest to trudne przedsięwzięcie i choć dzieli nas od niego niewielka
odległość oraz blisko stojąca, niewidoczna, czy wręcz przezroczysta ściana, nie
można jej tak po prostu pokonać. Swą wysokością sięga kosmosu, a głębokością
jądra ziemi, do tego długa jest, jak promień słońca. Ma ona swoją nazwę, która
skrywa się w prostocie, w klucz układających się liter. To nim można otworzyć
ten jeden, jedyny zamek, w równie niewidocznej, acz wyczuwalnej furtce. Tą
tajemniczą nazwą jest magiczne słowo - wyobraźnia. I kiedy już obdarzeni tą
magią odnajdziemy tę niewidoczną furtkę w przezroczystej ścianie i otworzymy
ją, znajdziemy się w świecie, który istniał przed setkami i tysiącami lat, a po
którym pozostały niewidoczne dla oka przeciętnego śmiertelnika, bo okryte mgłą
tajemnicy, ślady.
Ten świat to historia, to wszystko
to, co onegdaj wydarzyło się, nie pozostawiając po sobie zapisanych i w miarę
łatwych do odczytania stronic. Mimo to, to coś istnieje, jest obok nas i tylko
my sami, posiadając wiedzę i wyobraźnię, możemy rozwiać mgliste powłoki i
wydobyć na zewnątrz - opisać wszystko to, co nasza uświęcona ziemia i
przepastne archiwa skrywają. Sam po wielokroć otwierałem i otwieram tę
niewidoczną, w niewidocznej, sięgającej kosmosu i jądra ziemi, a do tego
długiej jak promień słońca ścianie, furtkę. W majestacie dostojeństwa
wchodziłem w ten magiczny świat i odkrywałem, zapisując wszystko co ujrzałem i
co wyobraźnia mi podpowiedziała na niekończących się stronach tomów I, II, III,
etc.
Przed czterema laty dokonując
kwerendy źródeł do pisanej wówczas kolejnej książki wpadł mi w ręce Opis Xięstwa Warszawskiego (tytuł w
oryginale). Książka ukazała się w 1809 r. w Poznaniu i wyszła spod pióra Jerzego
Beniamina Flatta. Autor był postacią nietuzinkową, Wielkopolaninem, który
zjechał swój region i Księstwo Warszawskie wszerz i wzdłuż, a do tego był
twórcą-założycielem obecnej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego (SGGW) w
Warszawie.
Wertując karty tej książki dotarłem
do opisu miasta Strzelna. Oto, co ów autor napisał o naszym mieście,
przekazując jego obraz z przełomu XVIII i XIX wieku, czyli, jak ono wyglądało
przed 200 laty:
Strzelno,
miasto narodowe, okolica żyzna, ma 1200 mieszkańców. Żyją oni po
większej części z rolnictwa, kupiectwa i propinacji. Mają się dobrze. Miasto
dobrze zbudowane i brukowane.
Gwoli doczytania, owa propinacja,
to nic innego jak produkcja używek alkoholowych, nadanych starą ordynacją
miejską. Czyli, mieszkańcy Strzelna nadal korzystali ze starego prawa i mogli
produkować piwo i gorzałkę. Zwróćcie Państwo uwagę na ówczesną solidność
naszego miasta, dobrze zbudowanego i posiadającego ulice brukowane, czyli
utwardzone, bez dziur w jezdniach i bez kałuż po opadach.
Autor opisując Inowrocław nie
wspomniał o brukowanych ulicach tegoż miasta, choć zaznaczył, że i ono dobrze
zbudowane, i liczyło wówczas 2900 mieszkańców, czyli było jeszcze raz - z lekką
nawiązką - tak duże jak Strzelno. Ówczesne miasto Gębice miało 600 mieszkańców,
a powiatowe dziś Mogilno liczyło zaledwie 800 mieszkańców. W Kruszwicy było ich
tylko 300.
Zachodzi zatem pytanie, czy dzisiaj
możemy również napisać, że my strzelnianie mamy się dobrze i nasze ulice są w
tak znakomitej kondycji? Pytanie to kieruję do Państwa przemyślenia i
ewentualnego wyciągnięcia własnych tez.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz