Przechodząc pod kolejną posesję
przy ul. Świętego Ducha oznaczoną numerem 22, dawny policyjny nr 58 trafiamy
pod jeden z najmłodszych domów przy tej ulicy. Wybudowany on został stosunkowo
niedawno, bo w 1962 r. zajmując miejsce poprzedniego, wcześniej rozebranego
domu. Posesja ta w 1800 r. stanowiła własność sąsiada z wcześniejszej
nieruchomości Janiszewskiego i została opisana jako ogrody Janiszewskiego. W
1889 r. właścicielem tejże posesji, ale już wówczas zabudowanej, która sięgała
ulicy Stodolnej był stelmach, czyli kołodziej, Antoni Bukalski, Polak-katolik.
Po ślubie córki Pelagii z Łucjanem Radomskim z Mogilna, tenże założył w tym
miejscu rzeźnictwo. Związek małżeński młodzi zawarli w 1899 r. Łucjan pochodził
z Mogilna, miał wówczas 30 lat i był synem Sylwestra i Antoniny z domu Stankiewicz.
Natomiast Pelagia była od niego młodsza o równe 10 lat. Jej rodzicami byli,
wspomniany Antoni i Katarzyna z domu Mrówczyńska.Małżonkowie mieli córki: Izabelę
(zmarła jako niemowlę), Marię zamężną Ruszkiewicz i Melanię zamężną Grząbka oraz
synów: Stanisława, Tadeusza, Henryka i Leonarda. Już w latach międzywojennych Radomscy
w części posesji od ulicy Stodolnej wystawili nowy murowany, jednopiętrowy dom.
Budowla ta była możliwa dzięki wsparciu finansowemu syna Stanisława, wieloletniego
burmistrza Strzelna. Stanisław miał tam swoje mieszkanie z prywatnym gabinetem,
w którym często przyjmował interesantów, po godzinach swego urzędowania w
magistracie.
Łucjan Radomski początkowo w
zawodzie rzeźnickim nie miał zbyt wielkiego wzięcia. Jak niosą przekazy,
produkowana przez niego leberka, czyli wątrobianka z okrasą, nie cieszyła się
smakowitością. Z czasem Łucjan poprawił jakość wyrobów, przez co mógł zwiększyć
swoje obroty. O szerokiej gamie oferowanych przez niego wyrobów możemy
dowiedzieć się z reklamy firmy, zamieszczonej w Kalendarzu informacyjnym miasta Strzelna na 1910 r. W niewielkiej
oficynie podwórzowej, małym mieszkanku, w czasie okupacji zamieszkiwała rodzina
Rucińskich z Rynku 1. Wyrzuceni przez okupacyjne władze z burmistrzem Willi Schmiedeskampem
na czele z własnego domu zostali przygarnięci przez rodzinę i mogli tutaj
zamieszkać.
Z początkiem lat sześćdziesiątych
XX w. połowę posesji, część od ulicy Świętego Ducha nabył Kazimierz Wojdyła,
rzemieślnik-ślusarz, który w Rynku w posesji pod numerem 18 prowadził warsztat
wulkanizacyjny. Wystawił on w miejscu byłego domu Bukalskich i Radomskich okazały
dom, w którym obecnie zamieszkuje jego syn Wiesław, również prowadzący zakład
wulkanizacyjny z myjnią samochodową, zlokalizowane przy Alejach Morawskiego. Wcześniej
zakład prowadził Kazimierz zakład w Rynku, pod numerem 18, w podwórzu u
Kaczmarków. Później syn Wiesław uruchomił usługi w pomieszczeniach po byłych
garażach GS „SCh“, w budynku narożnikowym przy ul. Michelsona i Styczniowej.
Obecnie w domu przy ul. Świętego Ducha Wojdyłowie (ojciec i córka) prowadzą
również działalność handlową. Na parterze mieści się sklep z artykułami
gospodarstwa domowego, a w podwórzu z artykułami wyposażenia łazienek i sanitariatów
oraz sklep rowerowy. Piętro stanowi mieszkanie właściciela.
Odkryciem budzącym małą sensację było
odsłonięcie podczas kopania fundamentów pod nowy dom siedliska-osady, zapewne
przedhistorycznej. Pamiętam z opowieści i samej autopsji, gdyż byłem jako
dziewięcioletni chłopiec, podczas kopania fundamentów, że odkryto w miejscu
stojącego dziś domu ślady po starym siedlisku. Było to wielkie palenisko w
postaci grubej warstwy spalonego drewna i ślady prymitywnego drewnianego
domostwa. Z warstwy spopielonej wydobyto wielką czaszkę. Określono ją, jako
czaszkę tura. Nadto, nieopodal natrafiono na ślady niezidentyfikowanego cieku
wodnego - małej rzeczki. Na ile te znalezisko mogłoby stać się sensacyjnym dziś
nie sposób ustalić, gdyż po prostu nie przeprowadzono w tym miejscu żadnych
badań archeologicznych. Dzisiaj takie odkrycie byłoby przez naukowców dogłębnie
przebadane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz