Jest nadzieja, że po 12 latach
sfinalizowane zostanie wydanie dawno temu napisanej książki o wsiach Stodoły i
Stodóno. Znalazł się krąg osób zainteresowanych tym tematem i mniemam, że w
przyszłym roku, a najpóźniej za dwa lata książka ujrzy światło dzienne. Ale te
12 lat w czasoprzestrzeni to nie był absolutnie czas stracony. W międzyczasie
powstawały i drukowały się inne moje dzieła. W trakcie ich pisania i przy
okazji kwerend trafiałem na kolejne informacje o Stodołach i Stodólnie, które
wzbogaciły już zebrany materiał. Przykładem mogą być ostatnio wydobyte rewelacyjne
informacje o początkach kolonizacji fryderycjańskiej, o funkcjonowaniu szkoły
ewangelickiej, życiu kolonistów, ich zwyczajach i tradycjach oraz o widocznych
i zapomnianych elementach wczesno-średniowiecznego i neolitycznego osadnictwa
na tych ziemiach.
Mieszkańcy Königsbrunn przed karczmą Carla Hidebrandta, w czasach podróży Fritza Kempffa. |
Zaplecze karczmy Hildebrandta - plac zabaw z świetlicą |
Te informacje są dowodem na to, że w obrębie dawnej wsi Stodoły, w okresie
funkcjonowania państwa Goplan znajdował się gród - miejsce warowne
strzegące tutejszą ludność przed niecnymi zakusami ich wrogów. Mało tego, informując
o megalicie przesuwa czas osadnictwa w obrębie wsi do neolitu, czasów kultury
pucharów lejkowatych. Jej pozostałością był, niestety nieistniejący już dzisiaj potężny grobowiec, zwany kopcem kujawskim (piramidą kujawską). Był to długi,
bezkomorowy kopiec ziemny. Miał on kształt wydłużonego trapezu zbliżonego do
trójkąta o szerokość podstawy od 6-15 metrów, długość od 40 do 150 metrów, a
wysokość jego dochodziła do ok. 3 m. Obstawa grobowca zrobiona była z dużych
głazów. W najszerszej części budowli, zwanej podstawą lub czołem grobowca,
znajdował się pojedynczy zazwyczaj grób. Między grobem a kamieniami podstawy
znajdowało się niekiedy sanktuarium - świątynia grobowa. Możemy domniemywać, że
wzniesiony on został około IV-III tysiąclecia p.n.e. Zatem, śmiało możemy
przypuszczać, że życie w obrębie wsi tętniło już co najmniej 5000 lat temu.
Gdzieś w zawierusze wojennej stara kronika
wsi i szkoły, założona przez Schünkego,
przepadła. W myśl starego powiedzenia, które mówi, że nic w przyrodzie nie ginie
i po tej kronice ostał się ślad, w postaci skrupulatnie spisanego sprawozdania.
A stało się to za przyczyną królewskiego inspektora okręgu
szkolnego z Kępna Fritza Kempffa. Mianowicie, w 1906 r. trafił on do ówczesnego Königsbrunn, podróżujący
po Kraju Nadnoteckim. Tę eskapadę odbywał powozem i jadąc ze
Strzelna do Kruszwicy jego oczom ukazała się piękna, zadbana i wzorowo
zorganizowana wieś kolonistów szwabskich. Zatrzymał się przed szkołą i
poproszony w gościnę zabawił tutaj kilka dni. Przeczytał zapiski kronikarskie i
zrobił z nich szczegółowe sprawozdanie, które następnie opublikował w
niemieckojęzycznej prasie poznańskiej…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz