Za oknami mamy jesień ze znikomą
dawką słońca. Dziś 27 listopada, a pogoda jak na tę porę roku "taka
se" - mawiali niegdyś strzelnianie. Z tęsknoty za byciem na łonie natury,
skoro świt wybrałem się na spacer, podczas którego nie po lesie, nie po polach,
a po naszym pięknym strzeleńskim Rynku, spacerując opowiem o kolejnej posesji.
Otóż za opisanymi wcześniej Lesserami, pod obecnym numerem 11 rozłożyła się
szerokim frontonem, wypełnionym oknami wystawowymi trzech sklepów, bardzo
stara, bo licząca sobie ok. 150 lat piętrowa kamieniczka. Domostwo zadbane i po
ostatnim remoncie już nie przypomina kamienicy z prezentowanego poniżej
zdjęcia. Minęło 100 lat i nie dziwota, jak mawiali staży strzelnianie, że się
ona zmieniła.
Przed 1910 r. |
Po prawej fryzjer z niemiecka brzmiącą reklamą Friseur. Przed 1910 r. |
Kamienica należała w XIX w. do
bliżej nieznanych mi strzelnian. Jej właścicielem na początku XX w. został
Ludwik Szmańda ur. 15 sierpnia 1877 r. w Strzelnie. Żonaty był z Marią
Kierblewską ur. 28 stycznia 1877 r. Małżonkowie mieli trójkę dzieci, m.in.
córkę Irenę (1905-1989) zamężną Piasecką, mieszkającą w Poznaniu i syna Michała.
To nie jedyna rodzina o tym nazwisku, w naszym mieście, gdyż był jeszcze kupiec
Szmańda Stanisław, o którym przy okazji spacerku ulicą Kościelną, a także
rodzina rolników z ul. Stodolnej (współczesna ul. Michelsona).
Zachowały się dwie reklamy
umieszczone w Kalendarzu informacyjnym
miasta Strzelna z 1910 r., wydanym nakładem Ignacego Maciejewskiego, z
których dowiadujemy się o prowadzonej w tej posesji działalności handlowej. Pierwsza
z nich zachęca do skorzystania z oferty handlowej Marii Szmańdy, żony Ludwika. Druga
Wojciecha Rucińskiego, który poza handlem towarami kolonialnymi prowadził
również własną fabrykę likierów i destylację, czyli małą gorzelnię. Ruciński szeroką
działalność gospodarczą prowadził do 1919 r. którą następnie przeniósł się do
nabytej od Rittera posesji przy Rynku 1.
Przed Rucińskim, co widać na
prezentowanym powyżej zdjęciu, działalność handlową prowadził tutaj W. Pilichowski, a w latach trzydziestych XX w handlowano w jednym ze
sklepów meblami i trumnami. Poza prowadzoną tutaj działalnością gospodarczą
kamienica zamieszkała była przez 6 rodzin. W oficynie tejże posesji, mieszkała
uboga rodzina Ajżyków. Sprowadzili się oni do Strzelna z początkiem lat
dwudziestych XX w., tuż po zaborach. Przybyli oni z byłego zaboru rosyjskiego z
myślą poprawienia swojego bytu. Głową rodziny był kamasznik, w hierarchii
rzemiosła szewskiego początkujący rękodzielnik w tej branży. W 1931 r. w
metrykaliach strzeleńskich odnotowany on został jako katolik, gdy tymczasem
jego żonę zapisano, jako wyznawczynię wiary mojżeszowej. Ale już w 1933 r. w
dokumentach związanych z urodzeniem się ich potomka, Mauasze Ajżyka, oboje
rodzice odnotowani zostali jako wyznawcy judaizmu. W tym też roku głowa rodziny
awansowała w szewskiej hierarchii rzemieślniczej do wysokiego już stopnia w tej
branży fachu cholewkarza. Jednakże jak wspominali starzy mieszkańcy naszego
grodu, z braku klienteli, Ajżykom nie wiodło się dzieło pogrubiania portfela.
Po wojnie, po latach 40. prowadził
tutaj działalność w branży odzieżowej jeden z nielicznych przedstawicieli
prywatnego handlu Tadeusz Grzegorczyk, który nie poddał się komunistycznemu
fiskusowi. Dziś w kamieniczce tej kontynuują działalność jego potomkowie: córka
Maria i jej synowa oraz bratanek Mariusz Grzegorczyk. Znajdują się tutaj 3 sklepy branży odzieżowej.
Dopowiem, że w bardzo miłej i sympatycznej atmosferze w Sklepie Odzieżowy
Katarzyny Lipieńskiej skorzystać można z niezwykle rozległego zakresu produktów
- jak czytamy w reklamie - modnych
ubiorów spełniających wymogi wszystkich klientów. Korzystając z oferty sklepu,
klienci mogą liczyć na liczne ciekawe promocje, a także kompleksową pomoc w
trakcie wybierania odpowiednich produktów... Osobiście z oferty tego sklepu
korzystam - jest miło i są dostępne ceny.
Jeszcze na przełomie lat 80/90-tych
przed dom wystawiał swój ruchomy stragan Roman Puchała, który przez
kilkadziesiąt lat parał się sprzedażą wszelakich owoców wyprodukowanych w
okolicznych sadach, szczególnie z rejonu Skulska i Wilczyna. U niego można było
nabyć w grupie porzeczek: białe świętojanki, czerwone porzeczki, czarne
smrodyny; oraz: truskawki, czereśnie, wiśnie i słynne już glaski; a także
pyszne gruszki z klapsami na czele. Oddzielną ofertę stanowiły jabłka, z
których najbardziej pamiętam smakowo: popularne papierówki, zajączki, złotą
renetę, mekintosze, kosztele, malinówki i wiele innych odmian.
Zdjęcie współczesne: Heliodor Ruciński
Zdjęcie współczesne: Heliodor Ruciński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz