Od kilku dni mamy jesień. Piękne
słoneczne dni z odczuwalnym chłodem i temperaturą oscylującą wokół 17 stopni C.
Nic tylko spacerować, jeździć rowerem i podziwiać okolicę, która o każdej porze
roku pięknie maluje się paletą barw. Grzybów w lesie nie ma, potrzeba deszczów
i ciepłych nocy. Zatem, zapraszam na kolejny spacer po Rynku. Dzisiaj dwie
kolejne kamienice, o których pisałem 9 lat temu. Potraktowałem je wówczas
troszkę po macoszemu. Mniemam, że dzisiaj będzie więcej.
Przechodząc na stronę pierzei
wschodniej widzimy kolejnych 6 kamieniczek. Pierwsza z nich, obecny nr 8,
należała dawniej do Carla Marquardta. W czasie zaborów oznakowana był numerem
policyjnym „jeden" i od tej posesji zaczynała się cała numeracja posesji
miejskich. Dom-kamienica został wystawiony pod koniec XIX w. (1890 r. o czym informuje data roczna na tympanonie zwieńczenia kamienicy). Była to budowla
piętrowa z mieszkaniem właściciela na piętrze oraz z dwoma lokalami użytkowymi,
prawdopodobnie z funkcjami usługowymi. Współczesna elewacja frontowa uległa w
części parterowej zmianie. Drzwi do lokali użytkowych zostały zastąpione oknami
- w części dolnej zamurowane. Cała kamienica jest obecnie czynszową. Od strony
wschodniej, w tzw. podwórzu znajdowały się dwie niewielkie oficyny, będące
zapleczem dla mieszkań na parterze oraz budynki gospodarcze. Od północy do
granicy parceli przylega ul. Piekarska, jedyna brukowana ulica w centrum
miasta, wymagająca natychmiastowego remontu - można by ją odtworzyć w
oryginale.
Marquardtowie byli Niemcami
wyznania ewangelickiego. Carl miał jeszcze drugie imię August i w księdze
adresowej opisano go jako Hausbesitzer,
czyli posiadacz domu. W 1859 r. zawarł on związek małżeński z Norbertą Konoską
- być może Polką, do której należała ta parcela przy Rynku. W Strzelnie
mieszkał również jego młodszy brat Johan Carl Marquardt, który w 1868 r.
poślubił Niemkę Ewę Bauer. Rodzina Carla liczył 4 osoby. Małżonkowie mieli syna
i córkę.
W domu tym w latach międzywojennych
i podczas okupacji mieszkali moi dziadkowie Marcin i Marianna z Jagodzińskich
Przybylscy wraz z dziećmi, wówczas już dorosłymi: wujem Leonem, moim ojcem
Ignacym, wujem Kazimierzem - od 1938 r. żonatym oraz ciocią Stefanią - moją
matką chrzestną. To tutaj jeden z lokali użytkowych wynajmował dziadek i
prowadził w nim zakład szewski. Po wojnie, jako mienie poniemieckie kamienica
została wciągnięta do zasobów mieszkaniowych Miejskiego Przedsiębiorstwa
Gospodarki komunalnej i Mieszkaniowej. Obecnie budynek administrowany jest
przez gminę.
Z kolei następna kamienica należała
do kupca Leopolda Eilenberga. Był on Żydem i znajdował się w grupie
najbogatszych strzelnian, czyli tych, którzy zaliczani byli do pierwszej
kategorii wyborczej. Prawdopodobnie kamienica wcześniej należała do rodziców
jego żony, Żydów Davida i Rozalii Jacobshonów. Późniejszy jej właściciel Leopold
urodził się w 1853 r. prawdopodobnie w Pleszewie, skąd przybył później do
Strzelna. Był synem Salomona i Pauliny z domu Stich. Miał on dwóch braci,
Israela ur. w 1840 r. zamieszkałego w Poznaniu i Moritza ur. w 1855 r., późniejszego
mieszkańca Wągrowca oraz siostrę Rosinę ur. w 1859 r., zamężną Friede z
Pleszewa. W 1885 r. Leopold zawarł w Strzelnie związek małżeński z o rok
starszą Adeliną Jacobsohn córką Davida i Rozalii z domu Lichtenstein. Małżonkowie,
niestety nie mieli potomka po linii męskiej. Jedna z ich trzech córek, Adela
wyszła za mąż za właściciela hotelu i destylarni, kupca Maxa Kochmanna. Młodzi
mieszkali w Zabrzu i mieli córkę Lise Dorothe.
Leopold był wspólnikiem w
interesach z wcześniej opisywanym Adalbertem Morawietzem. Obaj prowadzili sklep
żelaza przy Rynku 3 (dawny policyjny 96). Poza spółką prowadził jeszcze skup
płodów rolnych w magazynie na zapleczu parceli, od strony ul. Magazynowej. Z
początkiem XX w. Eilenberg zmienił wygląd elewacji dodając z frontu, w części
centralnej, podobnie jak wspólnik, balkon. Kamienica była budynkiem
jednopiętrowym pokrytym dwuspadowym dachem ceramicznym i do dzisiaj prezentuje
się dość okazale. Zachowała się karta pocztowa przedstawiająca kamienicę przed
dostawieniem z frontu balkonu. Prawdopodobnie została ona wybudowana w II
połowie XIX w. Na parterze znajdował się jeden lokal użytkowy z przestronnym
oknem wystawowym. Poza właścicielami, którzy zajmowali piętro na parterze w
1910 r. mieszkali teście, a później szwagier Julius Jakobsohn oraz stolarz
Aleksander Lampe. Jego rodzina liczyła 10 osób - miał 4 synów i 4 córki.
Przed 1927 r. udziały Leopolda
Eilenberga przejął zięć Teodor Segel, który te udziały odsprzedał synowi
Morawietza, Albertowi Georgowi. W marcu 1927 r. znajdujemy anons prasowy, że kamienicę
tę odkupił od Firmy Morawietz i Eilenberg zbożowiec Józef Grabias, który tutaj
przeniósł swój interes zbożowy z ulicy Kościelnej.
Józef Grabias prowadził tutaj
interes zbożowy, czyli skup płodów rolnych. W magazynie, od ul. Magazynowej, po
wojnie skup zbóż prowadziła GS „SCh". Później „Herbapol" skupował
zioła, a po nim PSS „Społem" miała magazyn meblowy. Dom ten do Grabiasów
należał, aż do połowy lat 90-tych. Po śmierci ostatniej córki Grabiasa całość
nabył Tadeusz Więzowski, emerytowany rolnik ze Strzelna Klasztornego. Przed
kilku laty przywrócono dawną funkcję handlową części parterowej tejże
kamieniczki. I tak, po mieszkaniu zajmowanym onegdaj przez rodziców mego
szwagra, śp. Romka Pluskoty, uruchomiono sklep odzieżowy, a później salonik
„Ruchu" - punkt prasowy. Zaś po mieszkaniu Franciszka Bociańskiego
powstała kolektura „Totalizatora Sportowego" oraz punkt kasowy Banku
Spółdzielczego. Obecnie prowadzony jest tutaj tylko salonik "Totalizatora
Sportowego".
Foto. Heliodor Ruciński
Foto. Heliodor Ruciński
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz