



Dzisiaj zapraszam wszystkich do
przypomnienia sobie, jak to drzewiej bywało z tymi palmami, a pomogą Wam w tym zdjęcia Heliodora wykonane 10 lat temu w 2014 roku. W tym roku mija 28 lat jak
instruktorzy Domu Kultury w Strzelnie Krzysztof Kotecki i Piotr Lewandowski
wpadł na pomysł, by na wzór innych regionów Polski i u nas zorganizować konkurs
palm i pisanek wielkanocnych. Podłapałem rzucone hasło i zaczęliśmy takie
konkursy organizować. Po kilku latach Niedziela Palmowa z okazałymi palmami
stała się tradycją, która wpisała się w kalendarz wydarzeń kulturalnych,
połączonych i w tym wypadku z kalendarzem liturgicznym. Poszczególne środowiska
budowały kilkumetrowe palmy, a były nimi: przedszkola, szkoły, stowarzyszenia, fundacja i
organizacje społeczne oraz rady sołeckie z Kołami Gospodyń Wiejskich. Początkowo
było to kilka palm i kilkadziesiąt pisanek, ale z czasem konkursy urosły do
rangi Lipnicy Murowanej. Stało się to po tym jak konkurs został przeniesiony do
parafii i tam do dziś jest kultywowany. Jego zasięg terytorialny ograniczył
się do parafii, a później doszedł nadgoplański DPS Siemionki.


Obecnie wykonywane ręcznie palmy są
mieszaniną różnych kultur regionalnych, w których prym wiedzie wzór palm
kurpiowskich i wileńskich. Co zaś tyczy się naszego rodzimego kujawskiego
zwyczaju, to nijak się on ma do tych pięknych ogromnych rozmiarowo palm, które
od kilkunastu lat poczęły królować w świątecznym pejzażu. W Niedzielę Palmową
Wzgórze Świętego Wojciecha zamieniało się w małopolską Lipnicę Murowaną. Palma
wielkanocna, z jakiego by regionu nie pochodziła zawsze jest tradycyjnym
symbolem Niedzieli Palmowej, która ustanowiona została przed wiekami na
pamiątkę wjazdu Jezusa do Jerozolimy. W Kościele obchodzona jest na tydzień
przed Zmartwychwstaniem Pańskim i wiąże się ze zwyczajem święcenia palm, znanym
w Polsce od średniowiecza. Tradycyjne palmy przygotowuje się z gałązek wierzby,
która w symbolice kościoła jest znakiem zmartwychwstania i nieśmiertelności
duszy. Obok wierzby używa się również gałązek malin i porzeczek. Ścinano je w
Środę Popielcową i przechowywano w naczyniu z wodą, aby puściły pąki na
Niedzielę Palmową. W plecione palmy wplatano również bukszpan, barwinek,
borówkę, cis, czy widłak. W Wielką Sobotę palmy są palone, a popiół z nich jest
używany w następnym roku, kiedy w środę popielcową ksiądz znaczy wiernym głowy
popiołem.

Tradycja wykonywania palm
szczególnie zachowała się na Kurpiach oraz w Małopolsce - w Lipnicy Murowanej i w
Rabce. W zależności od regionu, palmy różnią się wyglądem i techniką wykonania.
Swoją odrębność zachowały palemki wileńskie, które obecnie są najczęściej
święconą palmą wielkanocną. Niewielkich rozmiarów, misternie upleciona z
suszonych kwiatów, mchów i traw jest charakterystyczna dla okolic Wilna, skąd
przywędrowała do Polski kilkanaście lat temu, od razu zyskując ogromną popularność.
W Lipnicy i w Rabce rokrocznie odbywają się konkursy na najdłuższą i
najpiękniejszą palmę.




Z palmami wielkanocnymi wiąże się
wiele ludowych zwyczajów i wierzeń: bazie z poświęconej palmy zmieszane z
ziarnem siewnym podłożone pod pierwszą zaoraną skibę zapewnią urodzaj;
poświęcona palma chroni ludzi, zwierzęta, domy, pola przed czarami, ogniem i
wszelkim złem; połykanie bazi zapobiega bólom gardła i głowy, a sproszkowane
kotki dodawane do naparów z ziół mają moc uzdrawiającą; uderzenie dzieci witką
z palmy zapewnia zdrowie; ponoć krzyżyki z palmowych gałązek zatknięte w ziemię
bronią pola przed gradobiciem i burzami; poświęconą palmą należy pokropić
rodzinę, co zabezpieczy ją przed chorobami i głodem; poświęcone palmy
wystawiane podczas burzy w oknie chronią dom przed piorunem, itd.



Okres Świąt Wielkanocnych na
Kujawach, podobnie, jak w całej „Polszcze" zaczyna się Niedzielą Palmową.
Tak, jak po kraju, i u nas robiono palmy i niesiono je do poświęcenia w
kościele. Nasze rodzime kujawskie palmy w porównaniu z wieloma innymi regionami
nie były zbyt ozdobne. Pozbawione były tej wykwintności, jaka dzisiejsze palmy
cechuje. Były to gałązki wierzby z baziami związane tasiemką lub wstążeczką z
dodatkiem, choć nie zawsze, gałązki trzciny i borówki. Już jako dzieci
biegaliśmy z wczesną wiosną po okolicznych polach podpatrując cud wiosny. Często
wyprawialiśmy się dalej, w Lasy Miradzkie i nad jeziora w Łąkiem i Ciencisku.
Przeważnie wyprawa na „Łapusa“ (staw w głębi pól na wysokości Dąbka) kończyła
się przyniesieniem do domu bazi i palm wierzbowych. Ciocia Pela robiła z palm
bukiet, przepasywała wstążką niebieską lub czerwoną i w Niedzielę Palmową
niosła na Sumę, na dziesiątą, do kościoła. Poświęcony bukiet przynosiła do domu
i stanowił on ozdobę stołu podczas świąt. Kiedy bazie zaschły, nigdy nie
lądowały w śmieciach, zawsze były spalane w „kachloku“ (piecu kaflowym).