IV
W dokumentach fundacyjnych tu i owdzie
wtrącone są także drobne uwagi i notatki, z których bliżej poznajemy życie i ducha
fundatorów klasztoru. Na pierwsze miejsce wysuwa się Helena Bardzka, główna założycielka.
Urodziła się w roku 1590-tym, jako córka Szymona Markowskiego, miała jeszcze trzy
starsze siostry zamężne: Zofię i Katarzynę Żychlińskie i Annę Roznową. Andrzej Bardzki,
mąż Heleny, pochodził z Wrześni; umarł w latach 1642 do 1652. Jedyna ich córka Marianna
dwa razy odzyskała zdrowie za wezwaniem Matki Boskiej Markowickiej. Umarła jednak
w młodszym wieku, gdyż jako spadkobiercy Markowic figurują tylko siostrzeńcy pani
Heleny. W herbie jej rodowym znajduje się tarcza z wyrytym półksiężycem i krzyżem.
Na tablicy pamiątkowej z blachy miedzianej czytamy o niej, że „w doczesnym życiu swoim odznaczała się
wysokimi cnotami, pobożnością nieporównaną i świątobliwą, w pomnożeniu chwały Boskiej
i honoru Przeczyste! Panny żarliwością, hojną w fundowaniu przy miejscu świętym
zakonu świątobliwego, w pomaganiu ubogich szczodrobliwością, pobożnymi uczynkami.
Matrona cnót, wzór i przykład pobożności, dobroczynna fundatorka przez 75 lat świeciła
przy herbowym miesiąca swego klejnocie. Dnia 5 kwietnia 1665 r. zniknąwszy, na wiecznym
świecić zaczęła horyzoncie”.
Portret trumienny jednego z dobrodziejów markowickich (prawdopodobnie Wojciecha Bardzkiego?). |
Z całą przezornością i naśladowania
godną roztropnością zapewniała sobie modlitwę i pomoc duchowną po śmierci. Dość
wspomnieć, że za dusze Andrzeja i Heleny Bardzkich ufundowane są cztery msze św.
tygodniowo, za zmarłe jej siostry dwie, tyleż za żywych członków rodziny. Co do
pogrzebu jej taka stanęła ugoda: „Gdy z woli
Pańskiej Jej Mości Pani Fundatorce i Dobrodziejce z tym światem przez śmierć rozłączyć
się przyjdzie, obowiązują
się OO. Karmelici o to pilnie się starać, jakoby pogrzeb w większym, ile być może
z gromadzeniu Duchowieństwa i ubogich był odprawiony i jak najprzystojniej, powodem
będąc ich Mości Panom sukcesorom do wykonania tego wszystkiego, co testament Jej
Mości będzie zamykał, osobliwie względem pogrzebu i ratunków prędkich dania duszy
Jej Mości”.
Prorok Eliasz. Obraz olejny z ołtarza bocznego. |
Jak pięknie w słówkach tych ujęta jest
pobożność chrześcijańska, jak szczytnie wyrażają one zadania chrześcijanina i jak
trafnie określają główny cel życia klasztornego! Choćby klasztory nic więcej nie
zdziałały, już przez to samo, że są miejsca mi szczególniejszego kultu Boga żywego
i szkołą uświęcenia dusz, były te użyteczne i potrzebne dla wiary i Kościoła św.
i sługiwały na szczere poparcie wiernych.
To uznanie tym więcej im się należy, że klasztory, w duchu swych założycieli prowadzone,
wszędzie i zawsze były krzewicielami chrześcijańskiej kultury, przykładem postępowej
pracy i mistrzami ludu; przez swe dzieła miłosierdzia zaś błogosławieństwem i dobroczyńcami
okolicy. Dla Kościoła św. wychowały najdzielniejszych bojowników, a godząc doskonale
najwyższe ideały religijne z rozumnym postępem doczesnym, pozostaną zawsze ostoją
prawdziwego ducha Chrystusowego.
Święty Walenty. Obraz olejny ołtarza bocznego. |
„Kto czytasz, winszuj szczęśliwości,
Sam
naśladuj cnoty jej pobożności!”
Do fundacji Markowickiej przyczynili
się także większymi zapisami:
- Piotr z Bnina Opaliński, podstoli koronny. „Dla szacunku i przywiązania ku OO. Karmelitom i pragnąc z całej duszy, by z dniem każdym rosły; cześć i chwała Boga i Najświętszej Panny, za której przyczyną i dla siebie i dla swoich licznych doznał dobrodziejstw”, zapisał klasztorowi 5 000 zł.
- Tyleż złotych ofiarowała na tę fundację pani Marianna z Leszna Tuczyńska, córka Wencesława hr. z Leszna Leszczyńskiego i jego żony, Anny z Rozdrażewa. Zaślubiona Andrzejowi z Tuczna Tuczyńskiemu, podkomorzemu inowrocławskiemu, jako panna, żona i wdowa świeciła przykładem wszelakich cnót Pani wielkich majątków, użyła ich szczególnie na budowę nowych kościołów w Poznaniu u OO. Jezuitów, w Tucznie, Zbąszyniu i Niezamyślu. Klasztor Markowicki uważał ją zawsze za szczególniejszą swą dobrodziejkę. Dnia 13 października 1668 r. umarła w Poznaniu w 60-tym roku życia.
- Wojewoda chełmiński Mikołaj Wejher wraz z żoną złożyli 3 300 zł.
- P. Katarzyna Żychlińska, z domu Markowska ofiarowała 1 000 zł.
- Po pięćset złotych dali panowie Krzysztof Gomułtowski i Łukasz Szamarzewski.
- Do tego dochodzą mniejsze datki różnych osób, które nie podając nazwiska, złożyły 380 zł.
Kościół markowicki przed przejęciem przez Oblatów Maryi Niepokalanej. |
Chętnie bym i tych ofiarodawców przedstawił
drogim czytelnikom. Lecz akta klasztorne o nich milczą i znikąd też o nich nic się
nie dowiedziałem. Ale to nie zmniejsza ich zasługi, chociaż świat o nich zapomniał.
Jest Bóg, który nawet o wdowim groszu pamięta, gotując mu stokrotną zapłatę w wieczności.
I to Jest pewne, że ofiary fundatorów markowickiego klasztoru nie poszły na marne.
HISTORIA MARKOWICKIEGO KARMELU
W drugiej połowie szesnastego wieku
stosunki religijne na Kujawach, jak zresztą w całej Polsce, nie były pocieszające.
Były to czasy, w których sekciarstwo protestanckie najechało Polskę, krzewiąc wraz
z błędną nauką wiary zamęt i niezgodę w narodzie. Jak wielce zagrożona była sprawa
Kościoła już stąd wnioskować możemy, że kościół w Pieraniu, drugim miejscu cudownym na Kujawach, przez
dłuższy czas był w posiadaniu innowierców. Szlachta i sfery inteligencji sprzyjały
nowatorstwu a skutkiem tego obojętność religijna była zastraszająca. W roku 1570
biskup włocławski, Stanisław Karnkowski, z ubolewaniem stwierdza, że kościoły w
Kruszwicy i Inowrocławiu świecą pustkami. Kościół katolicki jednak tyle jeszcze
miał żywotność, że z narzuconej walki wyszedł zwycięsko. Kacerstwo zostało wyparte,
a duch religijny odżył i podniósł się powszechnie, nawet w sferach posiadających. Dowodem tego
fundacja klasztoru markowickiego, do której właśnie te warstwy w tak wysokim stopniu
się przyczyniły. Przy tym zaznaczyć trzeba, że w pobliskiej Pakości w tym samym
czasie powstał klasztor OO. Reformatów wraz ze śliczną Kalwarią. Życie zakonne,
opierające się na zachowaniu rad ewangelicznych zawsze wskazuje na wiarę kwitnącą,
bo z niej wyrasta. Zakony zaś ze swej strony ducha tego strzegą i rozwijają tak
pracą misjonarską jak życia przykładem. Rozmaitość ich tym się tłumaczy, że założone
zostały w różnych czasach i krajach, by zaradzić szczególnym potrzebom Kościoła.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz