wtorek, 16 marca 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 127 Ulica Gimnazjalna cz. 3

Pod numerem 8, a według dawnej policyjnej nomenklatury 201 mieści się kompleks budynków, które składają się obecnie na Liceum Ogólnokształcące w Strzelnie. Szkoła ta doczekała się monografii autorstwa Marii Basińskiej, która w sposób syntetyczny opisała funkcjonowanie jej od 1945 do 2004 roku. W gmachu głównym, czyli po budynku byłej siedziby starostwa, placówka ulokowana została dopiero po dwóch latach funkcjonowania w Szkole Podstawowej nr 1 i byłym dworze ziemiańskim w Strzelnie Klasztornym, tj. w lipcu 1947 roku. Jednakże naukę młodzież rozpoczęła tutaj, po zakończeniu niezbędnych remontów, od stycznia 1948 roku. I tak do dziś budynek ten służy najstarszej szkole średniej w mieście. W międzyczasie przybyły dwa nowe obiekty, a mianowicie w 1965 roku nowe piętrowe skrzydło - budynek Technikum Ekonomicznego i w 1971 roku budynek sali gimnastycznej. Przy szkole funkcjonowało boisko sportowe do gry w siatkówkę, koszykówkę i piłkę ręczną. W latach 70. boisko doczekało się nawierzchni asfaltowej, a w 1980 roku trybun.

Jak już wspomniałem, zarówno szkoła jak i absolwenci dysponują monografiami, dlatego pominę funkcjonowanie placówki i ograniczę się do wymienienia dyrektorów i wybitnych jej absolwentów. Pierwszym dyrektorem szkoły został w 1945 roku kierownik SP 1 Filip Klemiński, który zbudował podwaliny jej funkcjonowania. W tym samym roku pałeczkę po nim przejął Józef Pietrzak i dzierżył ją do 1949 roku. Kolejnymi dyrektorami byli: Marian Gawełda (1949-1951), Stefan Fedorowicz (1951-1953), Marian Tabaszewski (1953-1957). Krótko bo zaledwie rok szkolny (1957-1958) szkołą kierował Kazimierz Zdeb -wieloletni nauczyciel matematyki, a po nim nagle zmarły Jan Czarnecki (1958-1963). W latach 1963-1964 dyrektorował szkole i Technikum Ekonomicznemu Jan Thiede Dwóch kolejnych dyrektorów to osoby szczególnie zasłużone w rozwoju bazy dydaktycznej i socjalno-mieszkaniowej Kazimierz Szkatulski (LO - 1964-1988; i TE 1964-1974) oraz Ludwik Zbytniewski (1988-2005), którego biogram znajdziecie na blogu, pod linkiem:

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2019/02/odszed-do-domu-pana-ludwik-zbytniewski.html

Po nauczycielu, dyrektorze i samorządowcu Ludwiku Zbytniewskim w 2005 roku dyrektorem Liceum Ogólnokształcącego został nauczyciel historii Marian Mikołajczak, późniejszy (od 2018 r.) wicestarosta mogileński. Po utworzeniu w 2012 roku przez powiat Zespołu Szkół, w skład którego weszło też LO, został wicedyrektorem ds. liceum. Funkcję wicedyrektora pełnił do 2014 r. Po kolejnej reorganizacji dyrektorem LO został Piotr Cieślik.

Od lewej strony narożnik i brama wjazdowa posesji nr 119, którą ok. 1914 roku rozebrano i w jej miejscu rozbudowano gmach starostwa o segment południowy

Ze swoich murów strzeleńska Alma Mater wydała wielu, którzy sławili i sławią jej imię do dziś. Wśród nich znajdujemy m.in. profesorów zwyczajnych wyższych uczelni: Zygmunta Zielińskiego - matura 1950, Juliana Świerczyńskiego - 1964 i Piotra Konieczkę - 1984. Nadto wielu kapłanów, a pośród nimi abpa Stanisława Gądeckiego Metropolitę Poznańskiego i Przewodniczącego Episkopatu Polski - matura 1967. Mury szkoły opuściły niemniej znane postaci, literat i publicysta Stanisław Kaszyński - matura 1954 czy Antoni Przybylski - matura 1966, wydawca, publicysta i pisarza, wiceprezesa Naczelnej Rady Łowieckiej.

 

O budynku głównym współczesnego LO już wielokrotnie pisałem, a m.in. przedstawiając dzieje powiatu strzeleńskiego. Osoby, które chciałyby zgłębić wiedzę na ten temat oraz poznać biogramy starostów strzeleńskich zachęcam do lektury, którą znajdziecie pod linkami zamieszczonymi na końcu artykułu. A dzisiaj syntetycznie opiszę dzieje i architekturę tego pięknego budynku. Zatem, zacznijmy od początku.

W latach 80 XIX w. miasto Strzelno na tyle okrzepło w gospodarce finansami, że władze miejskie postanowiły wybudować nową siedzibę dla Magistratu Miasta Strzelna. Wybrano niezabudowaną parcelę przy ul. Szerokiej i w 1886 roku rozpoczęto budowę. Prace postępowały w szybkim tempie i już w następnym roku budynek był gotowy. W międzyczasie powołano do życia nową jednostkę administracyjną, o którą zabiegano od kilkunastu lat, a mianowicie Powiat Strzeliński (Strzeleński - MP.). Powstał on z podziału wielkiego powiatu inowrocławskiego, co niosło konsekwencje przejęcia przez nową jednostkę proporcjonalnej części długu jaki ciążył na tym powiecie. Sprawiło to, że w budżetach powiatu strzeleńskiego początkowo nie było środków na inwestycje. To wówczas zapadła decyzja strzelnian, że miasto odstąpi swoją nową siedzibę powiatowi na zasadzie ratalnej spłaty pełnej wartości budynku. Oddanie budynku do użytku nastąpiło w październiku 1887 roku. Jak odnotowano w „Nadgoplaninie”: W środę 26. października odbył się w nowym gmachu naszej landratury (starostwa) pierwszy sejmik powiatowy, na który przybył prezes Regencji Bydgoskiej p. Tiedemann, by w urząd wprowadzić landrata pana Hassenpfluga, który dotychczas tylko jako zastępca tu fungował (pełnił urząd). Na tymże posiedzeniu zawarto ugodę, że landratura będzie udostępniać salę sejmikową do odbywania posiedzeń magistrackich.

Dopiero w roku 1891 w całości spłacono miastu, odkupując ostatecznie budynek od magistratu. Wówczas też przedłużono umowę na korzystanie przez Magistrat z dużej sali posiedzeń, która znajdowała się na parterze budynku (dzisiejsza klasa polonistyczna LO). Tak więc na Sali tej odbywały się posiedzenia Sejmiku Powiatowego oraz Rady Miejskiej. Budynek został prawdopodobnie zaprojektowany przez jednego z bydgoskich lub poznańskich architektów w modnym wówczas historyzmie, z dominującymi cechami nawiązującymi do baroku - neobarok. W założeniach projektowych na czoło wysunęła się jego funkcja jako gmachu użyteczności publicznej z przestronnymi holami i wielką salą obrad. Budynek został wystawiony na planie dwóch prostokątów, z których północny wystaje poza lico prostokąta południowego i w bryle przybiera formę ryzalitu. Całość jest podpiwniczona, jednopiętrowa z użytkową częścią poddasza, a całość nakryta jest dwuspadowymi dachami papowymi. 

Około 1914 roku starostwo wykupiło sąsiednią południową parcelę zabudowaną domem parterowym, należącym do Dionizego Lewandowicza. Posesja ta oznaczona była numerem policyjnym 119 i należała do jednych z najstarszych zlokalizowanych przy tej ulicy. Narożnik tego domostwa i brama wjazdowa na posesję widoczne są na jednej z pocztówek przedstawiających sąsiednią posesję - dom klasztorny sióstr elżbietanek. Po rozbiórce domostwa Lewandowicza rozbudowano gmach o dwupiętrowy, od frontu wysunięty w formie ryzalitu segment starostwa. Całość prezentowała się niezwykle okazale i posiadała dwie silnie zdobione boniowaniem elewacje - północną i zachodnia. Budynek jest dziewięcioosiowy, z oknami w pasie pierwszego piętra, górą zaokrąglonymi. Na plan pierwszy wysuwa się czteroosiowy ryzalit północny, którego charakterystycznymi elementami są międzyokienne półkolumny w porządku toskańskim oraz dwa skrajne pilastru podtrzymujące formę belkowania, z fryzem wypełnionym girlandami. Linię dachu wyznacza murowany gzyms podtrzymywany szesnastoma wspornikami. Ryzalit północny wieńczy potężny fronton z dwoma zamykającymi się półokrągło oknami poddasza. Południowy ryzalit zamyka fronton na kształt klasycystycznego tympanonu. Część środkową gmachu wieńczy gładki fryz podgzymsowy z trzema oculusami doświetlającymi poddasze. Od strony północnej znajdowało się wejście główne do budynku. Nad nim balkon wsparty na trzech zdobnych wspornikach kamiennych, z ozdobną, kłutą balustradą (obecnie przysłonięty przez skrzydło byłego technikum), na który prowadziło dwoje przeszklonych i górą półokrągło zakończonych drzwi. Po lewej stronie od połowy parteru po piętro znajdowało się wielkie okno klatki schodowej. Nadto po obu stronach wejścia głównego, na wysokości pierwszego piętra umieszczone zostały dwa zdobne i zaślepione oculusy.      

Poza pomieszczeniami administracyjnymi starostwa i wydziału powiatowego w budynku mieściła się powołana do życia w 1886 roku Miejska Biblioteka Publiczna. Była to druga oficjalna biblioteka publiczna po powstałej w 1880 roku bibliotece Towarzystwa Czytelni Ludowych. Nadto znajdowały się tutaj, mieszkanie starosty na pierwszym piętrze i dwa urzędnicze na poddaszu (drugim piętrze). W 1910 roku mieszkał tutaj starosta Hausleutner i jego rodzina, łącznie 7 osób. W służbówce na poddaszu mieszkał woźny starostwa Sawicki i jego rodzina, łącznie 8 osób. W podwórzu znajdował się wolnostojący, murowany budynek gospodarczy z powozownią i stajnią. Reasumując dzieje budowlane obiektu, należy pamiętać, że gmach powstał w dwóch etapach. W pierwszym wystawiono korpus główny budynku wraz z wysuniętym północnym ryzalitem - lata 1886-1887. który został w całości sfinansowany z kasy miejskiej oraz drugi etap kiedy to ok. 1914 roku dobudowano dwupiętrowy segment południowy w formie ryzalitu. O późniejszych rozbudowach wspomniałem na samym wstępie.

Z chwilą likwidacji powiatu mieszkanie po staroście stało się mieszkaniem funkcyjnym dla lekarzy miejscowego szpitala. W krótkim też czasie do gmachu zostały przeniesione z ul. Inowrocławskiej Wójtostwa Gmin Strzelno-Północ i Strzelno-Południe. Te dwie jednostki administracyjne urzędowały tutaj do 1947 roku.

 

Dla dopełnienia wiedzy proponuję poznać dzieje powiatu opisane i zamieszczone na tymże blogu oraz biogramy starostów strzeleńskich, które znajdziecie pod linkami:

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/04/z-dziejow-powiatu-strzelenskiego-cz-1.html

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/04/z-dziejow-powiatu-strzelenskiego-cz-2.html

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/04/z-dziejow-powiatu-strzelenskiego-cz-3.html

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/04/z-dziejow-powiatu-strzelenskiego-cz-4.html

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/04/z-dziejow-powiatu-strzelenskiego-cz-4_26.html

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/04/z-dziejow-powiatu-strzelenskiego-cz-6.html

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/05/z-dziejow-powiatu-strzelenskiego-cz-7.html

 

Ostatnie dwa biogramy, starostów Jana Kozłowskiego i Włodzimierza Baranowskiego przybliżę w niedługim czasie - po ich opracowaniu.

Foto.: Heliodor Ruciński    

 

niedziela, 14 marca 2021

Znikające ślady…

Do poniższego rozważania skłoniło mnie stare załączone powyżej zdjęcie, które otrzymałem ostatnio od Rainera Zobla z Niemiec. Z kolei Rainer otrzymał w spuściźnie po strzelnianinie śp. Klausie Mantheyu spory zbiór zdjęć związanych ze Strzelnem i okolicą. Sukcesywnie trafiają one do mnie i stają się inspiracją do pisania tekstów z sentymentalną nutką powrotów…

Pamiętam, kiedy jako młokos często zaglądałem z ciekawością do stojącego na rynku kościoła ewangelickiego. Sprofanowana świątynia wypełniona była przeróżnymi towarami, a moim oczom rzucał się wypisany wówczas na łuku tęczowym, poprzedzającym prezbiterium ołtarzowe nierozpoznawalny przeze mnie napis. Jego treść przyszło mi rozszyfrować dopiero przed kilku laty. Kościoła już od lat nie było, a w moje ręce wpadła pocztówka przedstawiająca jego wnętrze z częściowo niewidocznym owym napisem. Gdy dokładnie wpatrzyłem się w niego zauważyłem na końcu cytatu skrót imienia - Joh. i liczbę - 14.6. Bezsprzecznie był to fragment ewangelii według św. Jana. Widoczny był początek sentencji: Ich bin der… i jej koniec …Leben. Joh. 14.6. Sięgnąłem po Biblię i otworzyłem ją: - Jan rozdział 14, werset 6 i przeczytałem fragment: - Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Sięgnąłem po niemiecką wersję, a tam stoi: - Ich bin der Weg, ich bin die Wahrheit, und ich bin das Leben. Joh. 14.6 - czyli polskie: - Ja jestem drogą, prawdą i życiem.

 

Jest lato 1969 roku. Rynek strzeleński, dzień powszedni, godziny popołudniowe. Mężczyzna i kobieta przemierzają na skos rynek, udając się w sobie znanym kierunku. Dwójka urwisów, z których jeden jest tylko w krótkich spodenkach zabawia się kopaniem kamieni. Ktoś wolnym krokiem przechodzi obok otwartych na oścież drzwi apteki w kierunku restauracji nazywanej przez miejscowych „barem po schodkach“. Przy tej okazji zobaczy jak postępują prace remontowe w pomieszczeniach po sklepie żelaza, który przygotowywany jest pod potrzeby szybkiej gastronomi, czyli baru. Właśnie skończono malowanie szyldu, który oznajmia wszem i wobec, że w tym miejscu będzie już niebawem „bar popularny“. Obok pod numerem 4, przed lokalem restauracyjnym stoi grupka mężczyzn. Wahają się, czy wpierw iść do fryzjera pana Henia, czy na jednego głębszego. To są ostatnie dni restauracji, którą zastąpi bar, a w opróżnionych po niej pomieszczeniach znajdzie lokum sklep metalowo-motoryzacyjny.

Dalej, przed sklepem mięsno-wędliniarskim PSS „Społem“ - dawniej należącym do państwa Ruszkiewiczów, którzy dziś są sprzedawcami w tej placówce - stoi samochód dostawczy marki „Żuk“. Zapewne przyjechał do wymiecionego z towaru i pustego sklepu, po równie puste skrzynki. W ciemno strzelając nie pomylę się jeżeli powiem, że sklep dzisiaj oferował kaszankę, leberę, smalec, mielonkę, kości i wołowinę rosołową. Być może była jeszcze parówkowa i zwyczajna. Obok pod kamienicą nr 7 stoi oparty o rurę, zabezpieczającą witrynę przed uszkodzeniem szyby, znudzony mężczyzna, być może emeryt i gapi się bezwiednie przed siebie. W pamięci ma nie tak dawny widok kościoła ewangelickiego, który swoją potężną bryłą przysłaniał drugą stronę rynku, a teraz, proszę, rozebrany daje panoramiczny obraz na cały centralny plac miasta.

Po kościele została do usunięcia resztka gruzu. Przez ostatnie 23 lata swojej egzystencji świątynia eksploatowana była przez GS „SCh“ jako magazyn zbożowy, a następnie jako zaplecze spółdzielczego sklepu, którego kierownikiem był legendarny p. Michał Dziadura. Po zakończeniu działań wojennych i wywiezieniu Niemców do obozów w Łagiewnikach i Potulicach, ówczesna władza wybebeszyła wnętrze kościoła z całego wyposażenia. Ogromny pająk dostał się parafii katolickiej, organy poszły do kościoła poewangelickiego w Orchowie i tam są do dzisiaj. Co stało się z resztą? Niestety nie udało mi się ustalić.

Do dzisiaj zadaję sobie szereg pytań, na które oczywiście znajduję odpowiedzi, ale niestety są one skażone wielowiekową antyniemieckością, która i na mnie ciąży. Zastanawiam się, co byłoby, gdyby budowla przetrwała, jaką rolę odgrywałaby w życiu mieszkańców? Może byłoby tutaj muzeum, może galeria, a może sala koncertowa. Uczciwie rzecz biorąc żałuję, że świątynia ewangelicka nie przetrwała…

Mniemam, że na centralny plac miasta niebawem powróci w sposób symboliczny owa piękna budowla. Proponuję podpatrzeć inne miasta, które nieistniejące budowle upamiętniają tablicami z opisem, co w tym miejscu się znajdowało (np. Bydgoszcz i tablica upamiętniająca kościół pojezuicki).  

piątek, 12 marca 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 126 Ulica Gimnazjalna cz. 2

Wchodząc z ul. Kościelnej w Gimnazjalną mijam okazałą i pięknie odnowioną narożnikową kamienicę Chudzińskich, do której tzw. wjazd gospodarczy w podwórze wiedzie właśnie z Gimnazjalnej. Przechodzimy na drugą stronę, mijamy również narożnikową posesję Pierogów ze sklepem i masarnią. Na chwilę zatrzymujemy się przed piętrowym, jednorodzinnym domem oznaczonym numerem 1. W latach międzywojennych, zgodnie z obowiązującą wówczas nomenklaturą, według, której numery parzyste znajdowały się po lewej stronie ulicy, a nieparzyste po prawej (odwrotność współczesnej numeracji) dom ten nosił numer 2. W tym czasie mieszkał tutaj Nikodem Kasprowicz, o którym wiadomo, że urodził się 11 września 1883 roku w Kcyni. Z zawodu był malarzem. Uczestniczył w Powstaniu Wielkopolskim i był członkiem Związku Weteranów Powstań Narodowych RP 1914-1919.

Współczesny dom to pięknie utrzymany, pięcioosiowy budynek z niewielką liczbą elementów zdobniczych przywołujących dobę eklektyzmu, zdradzając nam swoje wiekowe pochodzenie. Jak tylko sięgam pamięcią dom ten był własnością rodziny Paulusów. W rejestrze z 1910 roku przypisany on był do tzw. Amtzgrundu, czyli jednej z parcel zarządzanych wcześniej przez burgrabiego. Była to część gruntu zamkowego, do którego należała cała lewa strona ulicy od Kościelnej do Ogrodowej. Były to numery: 3a należący do Krolla (obecnie Pierogowie przy ul. Kościelnej 14), 3b - Hilbiga (obecnie Paulusowie przy Gimnazjalnej 1) oraz 4 - pod którym starostwo w 1890 roku wystawiło kamienicę (obecnie Gimnazjalna 3).

Z analizy mapy katastralnej Strzelna z lat 1827/1828 autorstwa Grützmachera wynika, że już wówczas parcela Amtzgrund nr 3b (Gimnazjalna 1) była niezabudowana i razem z parcelą 3a stanowiły jedność. Prawdopodobnie jej podział nastąpił z chwilą pobudowania na niej pierwszego domu. Niestety nie udało mi się ustalić kiedy to nastąpiło i kto był owym pierwszym inwestorem. W każdym bądź razie, z braku śladów nazwiska Hilbig w tutejszych metrykaliach możemy przyjąć, że właściciel posesji z 1910 roku nie był strzelnianinem z urodzenia lecz przybyszem.

Kolejną posesją, pod którą należy się zatrzymać i przypatrzeć się jej architekturze, a także poznać jej dzieje jest kamienica oznaczona numerem 3. Tuż po utworzeniu powiatu strzeleńskiego i stopniowym rozrastaniu się jego struktur zaszła konieczność budowy mieszkań dla sprowadzanych tutaj nowych urzędników. Wychodząc naprzeciw temu zapotrzebowaniu władze powiatowe, a konkretnie powstały w 1889 roku nowy twór organizacyjny w postaci Wydziału Powiatowego zlecił wybudowanie kamienicy mieszkalnej dla niższej rangi urzędników powiatowych. Prace budowlane wykonała firma budowlana radcy powiatowego i członka magistratu Maksymiliana Łowickiego.

Nowy piętrowy budynek z sześcioma mieszkaniami stanął w 1890 roku. Przedstawiał się on dość okazale i do dzisiaj przyciąga swym wyglądem oko przechodnia. Dziewięcioosiowy fronton na osi centralnej posiada wejście główne z korytarzem przelotowym. Nad nim na piętrze znajduje się niewielki balkon. W części parterowej, w narożniku po stronie południowej znajdował się lokal użytkowy, z przeznaczeniem na sklep lub punkt usługowy. Ta część budynku posiada silne międzyokienne boniowanie. Kwartały piętra zdobi sześć pilastrów, a nad oknami znajdują się zdobne frontony - na skrajach cztery w stylu surbaissé i w części centralnej cztery belkowe. Dla doświetlenia skrywającego się pod dwuspadowym dachem ceramicznym strychu w pasie poddasza umieszczonych zostało dziewięć niewielkich kwadratowych nisz - zaślepionych otworów okiennych. W środkowej części dachu znajduje się niewielki, jednospadowy wykusz. W podwórzu wystawiono również piętrowy budynek gospodarczy, do którego wjazd prowadzi od ul. Ogrodowej.

Po likwidacji powiatu budynek stał się kamienicą czynszową. Na zdjęciu, które otrzymałem od nieżyjącego już Klausa Mantheya, a które trafiło do mnie z Niemiec widoczna jest kamienica w niemalże całej okazałości. Charakterystycznym, a dzisiaj już zatartym elementem jest widoczny lokal z witryną i bezpośrednim z ulicy doń wejściem. Na szybie witryny oraz na szyldzie zewnętrznym reklama informuje, że mieścił się tutaj Poznański Zakład Fryzjerski. Widok ten został utrwalony w latach 30. minionego stulecia. W latach powojennych kamienica nadal pełniła funkcję lokatorska. W wyniku rozwoju szkolnictwa zawodowego w roku 1951, po wyprowadzeniu lokatorów powstał w budynku internat dla dojeżdżających spoza Strzelna uczniów Zasadniczej Szkoły Energetycznej - późniejszej Zasadniczej Szkoły Zawodowej. Pierwszym kierownikiem internatu został Kazimierz Zdeb, który pełnił tę funkcję przez rok. Później funkcję kierownika sprawowali kolejno: Leon Szczepański, Józef Szczurek i Henryk Piechocki. Od 1 stycznia 1957 roku stanowisko kierownika internatu objął Stanisław Łuczak. Ten stan rzeczy trwał do czasu wybudowania nowych obiektów ZSZ przy ul. Kościuszki 10. Od tego czasu, tj. od jesieni 1974 roku kamienicy przywrócono funkcje lokatorskie. Obecnie ten 130-letni budynek znajduje się w zasobach mienia komunalnego.

Przechodzimy dalej, przecinając wlot ul. Ogrodowej do ul. Gimnazjalnej zatrzymujemy się przed niewielką acz schludnie utrzymaną posesją nr 5. Odkurzając pamięć przypominam sobie dawnego właściciela, p. Nowaka. Był on dekarzem, czyli specjalistą rzemieślnikiem od wszelkich dachów i to tych papowych jak i ceramicznych. Pamiętam go przemierzającego ulice miasta z niebagatelnie długimi drabinami, do tego był to wysoki mężczyzna i długo byłoby szukać wśród ówczesnych strzelnian osoby dorównującej mu wzrostem. To, co więcej zapisało się w mej pamięci to, że za czasów ks. proboszcza Józefa Jabłońskiego przekładał on dachówki na potężnych połaciach dachowych strzeleńskiej bazyliki. Z braku, przy ówcześnie panującym deficycie materiałów budowlanych, wymiarowych dachówek, dekarz Nowak korzystał z dachówki rozbiórkowej, co sprawiło, iż dach po naprawie miał różne odcienie czerwieni, a nawet czerni. Ale tym oto sposobem zabezpieczył na kilkadziesiąt lat dachy kościoła.     

Rodzina Nowaków była bardzo znaną w Strzelnie. Głową rodziny był Kazimierz Nowak - dekarz, ojciec ks. kanonika Jerzego Nowaka oraz teść Aleksandra Linetteja, z którym przez blisko 10 lat pracowałem w strzeleńskiej Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska“. Z rodziny tej wywodził się  Jakub Nowak, którego powstańcze zaangażowanie poznałem podczas pisania książki Strzelnianie odznaczeni Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym 1918-1919, z akt pochodzących z Archiwum Prezydenta RP. Pozwólcie, że przytoczę trzy biogramy członków tej rodziny, gdyż warte są one zapamiętania.

Jakub Nowak urodził się 22 lipca 1894 roku w Strzelnie jako syn Jana i Tekli z domu Lewandowska. Będąc uczniem szkoły ludowej w Strzelnie jako jedenastolatek brał udział w strajku szkolnym w 1905 roku. Był żołnierzem armii niemieckiej i brał udział w I wojnie światowej. Po powrocie z frontu, pod koniec grudnia 1918 roku włączył się w działalność niepodległościową. W trakcie walk o Strzelno wstąpił ochotniczo w szeregi powstańcze i wziął czynny udział z bronią w ręku w oswobodzeniu miasta. 3 stycznia 1919 roku w grupie oddziałów dowodzonych przez ppor. Pawła Cymsa uczestniczył w wyprawie na Inowrocław. Po dotarciu przez Kruszwicę do Mątew w dniach 5 i 6 stycznia 1919 roku walczył o oswobodzenie stolicy Kujaw Zachodnich. bierze udział w oswobodzeniu Inowrocławia. Następnie jako ochotnik wstępuje do formującego się Pułku Grenadierów Kujawskich, przemianowanego w połowie lutego na 5. Pułk Strzelców Wielkopolskich. W jego szeregach walczył na odcinku kujawskim frontu północnego, m.in. na kierunku Tarkowo oraz na linii frontu nadnoteckiego. Po zawieszeniu broni przez Niemców pozostał dalej w Wojsku Wielkopolskim. W stopniu wachmistrza służył w pułku ułanów w Wojsku Polskim. Na zew III Postania Śląskiego w 1921 roku wziął udział w walkach powstańczych. Jak czytamy we wniosku o odznaczenie Jakuba Nowaka WKP: organizuje grupę młodych kolegów i bierze czynny udział z bronią w ręku w Powstaniu Śląskim w szeregach 7. Pułku Piechoty 8. batalionie pod dowództwem kpt. Krzysztofa Konwerskiego ps. "Harden"

W latach międzywojennych mieszkał w Strzelnie przy ul. Szerokiej (obecnie Gimnazjalna 6). Od 19 kwietnia 1934 r. był członkiem Koła Związku Weteranów Powstań narodowych RP 1914-1919 w Strzelnie. Jako powstaniec wielkopolski został zweryfikowany 19 września 1934 r. Otrzymał Dyplom Weterana Powstania Wielkopolskiego o numerze 4534 oraz został zaewidencjonowany pod numerem 11834. Uchwałą Rady Państwa nr: 06.14-0.218 z dnia 14 czerwca 1961 r. został odznaczony Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym 1918-1919 za czynny udział z bronią w ręku w Powstaniu Wielkopolskim.

Aleksander Bronisław Linettej (1928-2006)

Drugą postacią, którą przybliżę był zięć Kazimierza Nowaka, Aleksander Bronisław Linettej. Pan Aloś, jak zwykliśmy nazywać go w pracy, był osobą niezwykle lubianą, ciepłą, o cechach charakteru tak niezwykłych, że trudno byłoby ich szukać wśród jemu współczesnych. Skromny człowiek, który za życia dał się poznać jako krzewiciel i wytrwały orędownik przed laty złożonego przyrzeczenia harcerskiego. Znany był z tych ideałów w szerokich kręgach strzelnian. Przez całe swoje dorosłe życie piastował wiele odpowiedzialnych i niezwykle ważnych stanowisk. Przez kilkanaście ostatnich lat pracy zawodowej, przed przejściem na emeryturę, piastował stanowisko  kierownika największego w strukturze organizacyjnej działu skupu GS „SCh“ w Strzelnie.

Na drugiej stronie tego zdjęcia znajduje się taki oto opis, dokonany ręką mojego ojca Ignacego Przybylskiego: - Uroczystości pogrzebowe jakie odbyły się w listopadzie 1945 roku w Strzelnie. Urnę z prochami śp. Szymona Linetteja zamęczonego w O.K. Gusen niosą koledzy obozowi: Szmańda, Przybylski, Lipiński i Rutkowski.

 Urodził się 8 grudnia 1928 roku w Strzelnie, w wielce patriotycznej i religijnej rodzinie. Ojciec, Szymon Jan Linettej był powstańcem wielkopolskim i członkiem strzeleńskiego Koła Związku Weteranów Powstań Narodowych RP 1914-1919, pracownikiem pocztowym - tzw. konduktorem, a matka, Irena Oborska zajmowała się domem i wychowaniem dzieci. Mieszkał przy ul. Ogrodowej - niegdyś nr 6. Swoje młodzieńcze życie poświęcił nauce i pasji harcerskiego mundurka. Po latach wspominał obozy i biwaki letnie, zbiórki oraz wierność raz złożonej przysiędze harcerskiej. To on ze szczegółami opowiedział mi historie Krzyża Harcerskiego, wystawionego przed wojną w Przyjezierzu. Podczas II wojny światowej stracił ojca, którego hitlerowcy zamęczyli w obozie koncentracyjnym. Dopiero po zakończeniu działań wojennych rodzina mogła pochować prochy rodzica, a pogrzeb stał się wielką manifestacją patriotyczną Strzelnian. 

Jego pierwsze zatrudnienie to praca w prywatnej firmie zbożowej Gutorskiego, gdzie poznał technologię obróbki i składowania zbóż. Tam zdobyte doświadczenie zgłębiał od 1949 roku w GS „SCh“ w Strzelnie. W trakcie pracy zawodowej ukończył szkołę średnią i liczne kursy kwalifikacyjne. Dał się poznać jako dobry kolega i nauczyciel licznej rzeszy spółdzielców. Dzięki jego ogromnej wiedzy i niezwykłej pamięci udało mi się zgromadzić obszerny materiał źródłowy dotyczący dziejów najstarszej spółdzielni rolniczo-handlowej w Wielkopolsce, który również przyczynił się do opracowania monografii o strzeleńskiej GS „SCh“. Wielu współpracowników zaraził pasją zbierania znaczków pocztowych, których pokaźny zbiór sam posiadał. Był jednym z pierwszych członków Towarzystwa Miłośników Miasta Strzelna. Wyróżniony licznymi odznaczeniami resortowymi.

Ożeniony z Rozalią z domu Nowak wychował 2 córki, Halinę i Mirosławę.

Zmarł w wieku 77 lat, 28 stycznia 2006 r. 

Bazylika pw. św. Trójcy w Strzelnie 18 sierpnia 2013 r. Abp Stanisław Gądecki w koncelebrze z ks. kan. Jerzym Nowakiem (z lewej) i ks. kan. Ottonem Szymków.

Trzecią postacią, którą przybliżę jest syn Kazimierza Nowaka, ksiądz kanonik Jerzy Nowak, który do 30 czerwca 2020 roku piastował funkcję proboszcz parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gniewkowie oraz dziekana dekanatu gniewkowskiego. Urodził się 17 grudnia 1943 roku w Strzelnie. Tutaj ukończył Liceum Ogólnokształcące, po czym rozpoczął studia teologiczne w Prymasowskim Seminarium Duchownym w Gnieźnie. Święcenia kapłańskie przyjął 24 maja 1967 roku.

Przez kolejne lata był wikariuszem w Czerniejewie, Witaszycach, Witkowie, Pobiedziskach, Solcu Kujawskim, Gniewkowie w parafii pw. św. Mikołaja, Bydgoszczy w parafii pw. NSPJ oraz w parafii pw. św. Józefa. Od 1 lipca 1984 roku piastował funkcję proboszcza w Glinnie Wielkim, którą to pełnił do 30 czerwca 1996 roku. Następnie, od 1 lipca 1996 roku został proboszczem parafii pw. NSPJ w Gniewkowie, gdzie zastąpił ks. radcę Włodzimierza Rabczewskiego. Od 1 kwietnia 1997 roku sprawował funkcję dziekana dekanatu gniewkowskiego. Proboszczem w Gniewkowie był do 30 czerwca 2020 roku, po czy już jako kapłan w stanie spoczynku - senior zamieszkał w Strzelnie i tutaj sprawuje pomocną posługę duszpasterską w parafii pw. św. Trójcy.

Foto.: Heliodor Ruciński

 

środa, 10 marca 2021

Czy w Strzelnie byli masoni?

Podobnie jak temat, tak i wstęp do artykułu zacznę od pytania: czy strzeleński budowniczy, Niemiec Julius Küchel był masonem? Nurtuje mnie ono od kilkudziesięciu lat i co jakiś czas do mnie wraca. Staje się to wówczas kiedy mój wzrok trafia na jedną z piękniejszych elewacji strzeleńskich kamienic, a szczególnie na jej fronton. Przed wieloma laty w rozmowie ze znawczynią architektury, która odwiedziła Strzelno i trafiła pod dom przy ul. Powstania Wielkopolskiego nr 1, dowiedziałem się, że według jej znajomości przedmiotu architektury małomiasteczkowej budynek ten po prostu jest najpiękniejszym jaki dotychczas widziała na polskiej prowincji. Dodała, że morderstwem byłoby pozostawienie tej pięknej budowli na pastwę losu, a przecież widać, że lata zaniedbań ryją się po jej elewacji i nie tylko...

Ulica Powstania Wielkopolskiego, dom Kuchla w latach 30. XX w. (dom wybudowany w 1904 r.)

Dom wybudowany został w 1904 roku w modnym wówczas stylu eklektycznym przez wspomnianego na wstępie budowniczego Juliusa Küchla dla swej licznej osiemnastoosobowej rodziny. Projektantem zapewne był jeden z architektów bydgoskich lub poznańskich. Architektura tegoż budynku jest jedyną tego rodzaju w mieście i nawiązuje swym wyglądem raczej do pałacyku - willi niż kamienicy. Jest to budowla piętrowa, pięcioosiowa nakryta dwuspadowym dachem ceramicznym z dwoma wykuszami. Na osi głównej znajduje się nieco wysunięty piętrowy ryzalit, zwieńczony trójkątnym, bogato zdobionym frontonem. Jego elementy nawiązują do modnej wówczas secesji, którą również znajdujemy w ozdobach portali okiennych pierwszego piętra. Są nimi piękne maszkarony - stylizowane głowy kobiet oraz różnorodne motywy roślinne i wijące się wstążki. Elewacja frontowa i boczna – wschodnia, są zdobione na wysokości parteru wyrazistym boniowaniem. Nad wejściem głównym do budynku zlokalizowanym z boku, od strony wschodniej znajduje się balkon wsparty na dwóch murowanych, kwadratowych filarach połączonych u dołu murowaną balustradą. Ta kompozycja architektoniczna daje wrażenie przypiętej do bryły bocznej altany.

Ulica Powstania Wielkopolskiego 1. Pocztówka z posesją i tartakiem Kuchla (ok. 1910 r.)

Wracając zaś do mojej rozmówczyni, szczególnie zachwyciły ją proporcje, bogato zdobiona elewacja frontowa oraz nad wyraz zdobny i ubogacony symboliką fronton wieńczący fasadę.

- To musiał być dobry architekt, który budynek zaprojektował - powiedziała znawczyni tematu.

I właśnie ten fronton z centralnie na nim umieszczoną tarczą, którą z boków podtrzymują dwa putta jest tym elementem, który wywołuje tyle sensacji skrywającej się pod pojęciem masonerii. Dlaczego? Uważam, że dlatego, iż ciągle intrygują i niewyjaśnione pozostają wolnomularskie symbole umieszczone na tym strzeleńskim budynku - cyrkiel i trójkąt symbolizujący kielnię. Ta symbolika masońska, choć nie do końca jednoznaczna, zdaje odwoływać się przede wszystkim do narzędzi dawnych średniowiecznych mularzy wznoszących gmachy świątyni. W ten sposób rozwiązuje się zagadka kielni i cyrkla, które bardzo często pojawiają się w kontekście symboliki wolnomularskiej, także tej, której ślady możemy zobaczyć w wieńczącym kamienicę frontonie. Wielu znawców tematu uważa, że w ten sposób masoni odwoływali się do budowania własnej osobowości i duchowości.

Ulica Powstania Wielkopolskiego 1, dom Kuchla.

Po zagłębieniu się w temat dochodzę do wniosku, że zlecając projekt domu Julius Küchel poprosił architekta, by ten zaprojektował i umieścił na budynku widoczne z daleka elementy jego profesji, czyli zawodu budowniczego. I tak się stało, że ów na frontonie umieścił tarczę herbową, a na niej symboliczną kielnię murarską i cyrkiel.

Cyrkiel i kielnia to najpopularniejsze symbole masonerii i dlatego ówcześni strzelnianie zaczęli domyślać się najgorszego. Küchel to mason - mawiano przez dziesiątki lat o właścicielu kamienicy. I nie było w tym nic dziwnego, gdyż cyrkiel z tarczy to odwołanie do narzędzi mularskich, a zarazem u masonów symbol jednego z Trzech Wielkich Świateł albo sił twórczych Boga i człowieka, ale również symbol mądrości, wiedzy, rozumu i aktywności oraz miłości braterskiej. Podobnie cyrkiel, to również narzędzie murarskie.

Ulica Powstania Wielkopolskiego 1, fronton domu Kuchla

Symbolika sztandar Cechu Czeladnik Budowlanych w Gniewie

Murarze wśród swych symboli posiadali jeszcze węgielnicę, której nie ma na tarczy Küchla, a która jest też symbolem równowagi i szczerość. Cyrkiel i węgielnica splecione ze sobą stanowią markowy znak wolnomularstwa, a w pole pomiędzy nimi zwykle wpisywana była litera „G”, której również nie ma na tarczy. Innymi narzędziami murarskimi symbolizującymi cech są również młotek i poziomica - ich również nie ma na tarczy. Za to w oczy rzuca się trójkąt symbolizujący kielnię, a zarazem liczbę 3 - symbol doskonałości i nauki. Dlatego też widoczne na tarczy cyrkiel i trójkąt wpuszczają nas w świat fantazji i ciąłego zadawania pytania, czy Küchel był masonem?

By kategorycznie temu zaprzeczyć rozbierzmy temat o masonerii i jej członkach, popularnie nazywanych masonami rozbierzmy na czynniki pierwsze. Z racji tej, że Strzelno było zbyt małym miastem musimy założyć, że taka organizacja nie mogła tutaj funkcjonować. Nie znaczy to, że nie mieszkali tutaj masoni. Mogli tu być i należeć do jednego z bractw inowrocławskich, których rozkwit przypadł na lata 1894-1914. Wtedy to zorganizowała się brać spod znaku młota i kielni w loży „Zum Lich im Osten“. Początkowo przyjmowano do niej głównie Niemców i Żydów. Z czasem jednak loża straciła swój charakter mieszany - wielonarodowy i przemieniła się w grupę skupiającą przedstawicieli pazernej niemczyzny, stając się niemiecką lożą narodową. 

Wertując spisy członków lóż masońskich w Inowrocławiu nie znajdujemy na nich żadnego obywatela naszego miasta. Zatem powinniśmy od tego rozpocząć naszą błędną tezę, że Küchel był masonem. Dodam, że naprzeciwko jego domu rok wcześniej (1903) została wybudowana pastorówka, czyli po naszemu plebania ewangelicka. Zatem sąsiad wystawiając dom, nie chwaliłby się i ostentacyjnie głosił poprzez symbolikę, że jest członkiem loży masońskiej, czy tym, że w jego domu takowa ma siedzibę.

Ul. Powstania Wielkopolskiego 6. Pastorówka.

Wiadomo od lat, że ogromne wrażenie na mieszkańcach i przybyszach robi zdobienie wypełniające trójkątny fronton wieńczący ryzalit kamienicy Küchla. Jego elementy symbolizujące budownictwo: trójkątna kielnia i cyrkiel, wywołują u przechodniów konsternację i odniesienie do symboliki masońskiej. I choć twierdzę, że w Strzelnie zorganizowanej masonerii nie było to muszę dla prawdy historycznej dopowiedzieć, że dawniej sporo opowiadano o strzeleńskich masonach, że byli nimi Niemcy i Żydzi. Musiało to tkwić głęboko w rodowitych mieszkańcach. Pamiętam, że jako dzieci w żartach przezywaliśmy jednego z braci Küchel. Jak on coś nam przeskrobał to wołaliśmy: - Küchel! ty stary masonie!  Natomiast mieszkańcy podstrzeleńskiego Książa powtarzali anegdotę o jeżdżących konno w czarnych ubraniach i melonikach, po łąkach pod Książem, Niemcach ze Strzelna, którym towarzyszyli Żydzi. Miały to być ich zdaniem niedzielne harce masońskie. Ale czy tak autentycznie było? Dokładniej wczytując się w dzieje naszego miasta, a szczególnie jego mieszkańców trafiamy jednak na masonów, byli nimi: Gustaw Gerson, Jakub Chapp, Ludwig Lippmann. Cała ta trójka była ze sobą rodzinnie powiązana i więcej dowiecie się o niej z opowieści o rodzinie Lippmannów, ze spacerku po Cestryjewie...   


 

Więcej o kamienicy i Küchlach znajdziecie państwo w przyszłych spacerkach po Strzelnie, w odcinku poświęconym ulicy Powstania Wielkopolskiego.

Foto.: Heliodor Ruciński

 

poniedziałek, 8 marca 2021

Stanisław Jezierski (1892-1939)

Stanisław Jezierski (1892-1939). Powstaniec, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej, zamordowany w 1939 r. przez Niemców. 


Dzisiejszą opowieść o strzelnianinie Stanisławie Jezierskim rozpocznę od listu jaki otrzymałem 27 listopada 2014 roku od jego krewnej pani Anny Sak. A oto jego treść:

Poszukując informacji na temat Stanisława Jezierskiego, mieszkańca Strzelna, trafiłam na Pana bloga. Bardzo ciekawy, zwłaszcza cykl Spacerkiem po Strzelnie. Proszę przyjąć moje gratulacje. Niestety samego Stanisława znalazłam tylko w dwóch postach dotyczących Bractwa Kurkowego. Szukałam go również na stronach z listami zamordowanych mieszkańców Strzelna w 1939  i znalazłam dopiero na stronie Cienciska, zresztą redagowanej również przez Pana.

Do zgłębienia tematu skłoniły mnie zdjęcia Stanisława i jego siostry Heleny Jezierskich, które moja mama odnalazła po śmierci swojej ciotki.  

Może trafił Pan w trakcie swoich badań i poszukiwań na jakieś informacje na temat rodziny Jezierskich w Strzelnie w latach przedwojennych lub może wskazać gdzie ich szukać. Z niecierpliwością będę czekać na odpowiedź.

Do listu (emaila) dołączone było zdjęcie Stanisław Jezierski. Minęło blisko siedem lat i w trakcie porządkowania korespondencji trafiłem na ten list. W międzyczasie, w wyniku licznych kwerend trafiłem na wiele źródeł, które dzisiaj zebrałem do przysłowiowej „kupy“ i niniejszym publikuję.

 

Stanisław Jezierski ur. 13 kwietnia 1892 roku w Strzelnie jako syn Franciszka (ur. 1858) i Anny (ur.1868) z domu Nowak. Ojciec parał się rzemiosłem i prowadził przy ul. św. Ducha zakład siodlarsko-rymarski. Po ukończeniu miejscowej szkoły katolickiej przysposabiał się do zawodu w warsztacie swojego ojca. Później zajął się handlem i prowadził przy ul. Kościelnej, gdzie mieszkali rodzice (współcześnie nr 8) sklep zaopatrujący w skóry strzeleńskich rzemieślników - szewców i cholewkarzy, a mieszkał przy ul. Powstańców Wielkopolskich 7, w kamienicy Szudów.

 Z wybuchem I wojny światowej wziął udział w walkach na froncie zachodnim jako poddany cesarza niemieckiego. Służył w stopniu szeregowca i w czasie jednej z bitew wiosną 1918 roku został ciężko ranny. Po powrocie do Strzelna włączył się w działania niepodległościowe, jako członek odrodzonego „Sokoła“. Po wyzwoleniu Strzelna przyłączył się do oddziałów ppor. Pawła Cymsa i wziął udział w walkach o Inowrocław i pod Złotnikami Kujawskimi. Następnie w szeregach 5. Pułku Strzelców Wielkopolskich w Inowrocławiu pozostawał na linii frontu powstańczego. Po przemianowaniu pułku w 59. Pułk Piechoty Wielkopolskiej wziął udział w przejmowaniu Pomorza, a następnie w wojnie polsko-bolszewickiej. W 1920 roku powrócił do cywila.

Był kupcem. W 1928 roku został członkiem komisji wyborczej w wyborach do Izby Przemysłowo-Handlowej w Bydgoszczy. Początkowo prowadził firmę pod szyldem „St. Jezierski, skład skór i przyborów siodlarskich i obuwniczych w Strzelnie“. Zarejestrowana był w miejscowym Rejestrze handlowym pod numerem 140. 6 kwietnia 1929 roku Sąd Grodzki firmę wyrejestrował, uzasadniając, iż ona wygasła. Stanisław nadal parał się handlem, prowadząc sklep z wyrobami skórzanymi.  

Od 1924 roku był wybierany radnym miejskim. W styczniu 1929 roku wszedł w skład Prezydium Rady Miejskiej, piastując w nim funkcję zastępcy sekretarza. Jesienią 1929 r. ponownie wyborcy zaufali mu i został wybrany radnym miejskim z listy Nr 4 - Chrześcijańskiej Demokracji. Był czwartym członkiem - obok burmistrza Stanisława Radomskiego, następcy burmistrza Jana Dałkowskiego i Tomasza Huberta - Magistratu Miasta Strzelna, czyli zarządu miejskiego (wybrany w 1931 w miejsce ustępującego Ignacego Świątkiewicza). Z ramienia Rady Miejskiej w 1939 roku powierzono mu jako ławnikowi nadzór kierowniczy nad Cegielnią Miejską.

Dom Szudów, w którym w latach międzywojennych mieszkał Stanisław Jezierski - ul. Powstania Wielkopolskiego 7

Od młodzieńczych lat działał w szeregach miejscowego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół“. Piastował funkcję prezesa Związku Inwalidów Wojennych. Był aktywnym członkiem strzeleńskiego Bractwa Kurkowego - król kurkowy w latach 1924-1925. W Bractwie wchodził w skład tzw. Rady Zawiadowczej i chorążym pocztu sztandarowego. Aktywnie uczestniczył w życiu strzeleńskiego Klubu Kręglarskiego „8“ (nagrody m.in. 1927 i 1928), w którym piastował funkcję skarbnika i gospodarza. W 1930 roku został odznaczony Medalem Pamiątkowym za Wojnę 1918-1921. Po utworzeniu Związku Weteranów Powstań Narodowych Rzeczypospolitej Polskiej 1914-1919 wstąpił w szeregi strzeleńskiego Koła, w którym pełnił funkcję skarbnika (1936). ^ lutego 1934 roku został zweryfikowany przez Zarząd Wojewódzki ZWPN RP 1914-1919 w Poznaniu pod pozycją Nr 1491 i otrzymał stosowny Dyplom Weterana Nr 9071. 

Godną przywołania jest incydentalna ciekawostka z kampanii wyborczej prowadzonej przez Stanisława Jezierskiego w 1929 roku. Jako, że była to ostra walka i nie przebierano w środkach, a metody jej zbliżone były do tych dzisiejszych potyczek, pozwolę sobie w całości ją zacytować za „Dziennikiem Bydgoskim“, z dnia 24 września 1929 roku Nr 220 (wtorek). 

Walka przedwyborcza w Strzelnie, czyli kij ma dwa końce

Czołowy kandydat listy Chrześcijańskiej Demokracji w Strzelnie p. Stanisław Jezierski nadesłał nam bardzo ciekawe pismo, dotyczące fatalnej gospodarki miejskiej, które ze względu na doniosłość treści podajemy poniżej:

,,W numerze 210 ,,Nadgoplanina” ukazał się artykuł p. t. ,,Dookoła wyborów”, pisany fatalną polszczyzną przez niejakiego p. RH, który zarzuca mi, że rzekomo:

1) sprzeciwiłem się względnie utrudniałem śledztwo w sprawie nadużyć w Kasie Miejskiej, o których również donosił swego czasu ,,Dziennik Bydgoski”, oraz

2) że starałem się o to, aby park przy ,,Placu Wolności” (współcześnie Plac Daszyńskiego - MP.) był dostępny dla publiczności przez całą noc, czym przyczynić się chciałem do jawnej demoralizacji...

Twierdzenie takie nie wytrzymuje w ogóle krytyki, a służy ono jedynie w tym celu, aby mnie i Koło Chrześcijańskiej Demokracji zohydzić w opinii publicznej, bo przecież zbliżają się wybory do Rady Miejskiej. Co dotyczy pierwszego zarzutu, to stwierdzam, że ani nie sprzeciwiałem się, ani też nie utrudniałem śledztwa w sprawie malwersacji, ponieważ nie miałem na to żadnego wpływu. A zresztą wiedzą wszyscy strzelniacy, że jako długoletni radny miejski, stale zwalczałem wszelkie nieprawidłowości i fatalną gospodarkę w instytucjach miejskich. Złodziejstwo więc z natury rzeczy tępiłem. Twierdzenie zaś, że rzekomo zatrzymywałem tych, którzy chcieli przyczynić się do wykrycia nadużyć, jest kłamstwem i podłym oszczerstwem.

Sprawa ,,Placu Wolności” również przedstawia się zupełnie inaczej. Magistrat wydał rozporządzenie, że publiczności nie wolno przebywać w parku przy ,,Placu Wolności” do godz. 10:30 wieczorem. Pomimo jednak, że takie rozporządzenie wydano publiczność w dalszym ciągu, zresztą tak jak dawniej, przebywała w parku po godzinach zakazanych, ponieważ kontroli żadnej nie zaprowadzono. Widząc taką niedorzeczność w wydawaniu zarządzeń, na jednym z posiedzeń Rady Miejskiej postawiłem wniosek, aby zaprowadzono odpowiednią kontrolę, żeby po godzinach urzędowych nikt nie przebywał w parku. Czy więc takie postawienie sprawy świadczy o tym, że ja przyczynić się chciałem do jawnej demoralizacji?

Walkę przeciwko mnie rozpoczęli ci panowie, (na pewno endecy - red.) którym nie w smak był mój wniosek, a szczególnie komisaryczny burmistrz p. Radomski, ma do mnie żal jeszcze z tych czasów, kiedy starał się o stanowisko głowy naszego miasta. Panuje taki zwyczaj, że burmistrza wybiera Rada Miejska. Kandydaci winni, według mego zdania, przed ich przyjęciem na tak odpowiedzialne stanowisko złożyć bodaj teoretyczny egzamin, czy w ogóle orientują się w prowadzeniu administracji gminy miejskiej. Takie postawienie sprawy nie podobało się p. komisarycznemu burmistrzowi i stąd wypływa jego nienawiść do mnie. Okazuje się obecnie, że właśnie pominięcie tego egzaminu dla burmistrza, odbiło się fatalnie na gospodarce i mieniu gminy strzelińskiej.

P. komisaryczny burmistrz Radomski przed objęciem tego stanowiska pomagał ojcu w handlu nierogacizną, Wtedy też, mając znajomości z okolicznymi rzeźnikami, przyrzekł jednemu z nich, że mu się postara o 100 asygnat na eksport świń za granicę. Za pośrednictwem pewnego magistrackiego urzędnika zwrócił się on do biuralistki p. Teodory Trzeckiej o te asygnaty, która jednak nie wydała tych asygnat. Kiedy zaś p. komisaryczny burmistrz Radomski objął stanowisko głowy miasta, to pierwszym jego zarządzeniem było wydalenie długoletniej urzędniczki, p. Trzeckiej. Sprawa ta oparła się o województwo, lecz z niewiadomych przyczyn została zaprzepaszczona. Jak należy nazwać takie po stępowanie?

A teraz dalej. Rada Miejska uchwaliła kupić dla Magistratu powózkę za 1200 zł. Dla przeprowadzenia transakcji tego kupna wybrano odpowiednią komisję. Tymczasem p. komisaryczny burmistrz Radomski zakupił powózkę bez komisji za 1600 zł od swej ciotki p. Radomskiej w Mogilnie. Bez asygnaty p. komisaryczny burmistrz pobrał z Kasy Miejskiej 500 złotych, nie dając żadnego pokwitowania. Powózkę tę po pół roku trzeba było oddać do reperacji, aby doprawić nowe koło. W podobny sposób familijny zakupiono popsutą wagę za 500 zł od rzeźnika p. Radomskiego, której natychmiastowa reparacja kosztowała 160 zł. I jak się okazuje, nie nadaje się ona do dokładnego ważenia.

Ciekawa jest także sprana gazowni miejskiej. Miasto przejmując ją z rąk towarzystwa niemieckiego ustanowiło likwidatorem drogerzystę p. Radomskiego (Albina - MP.), który do dzisiejszego dnia jest dyrektorem, biorąc sobie jako książkową siostrę swej żony. Temu panu bardzo dobrze się powodzi, bo nawet niedawno zakupił sobie kamienicę za 100.000 zł. Tak samo przedstawia się sprawa wydzierżawiania koni i powózek z taboru miejskiego. Rada Miejska wyznaczyła jako budżet na to 1500 zł, ale dotychczas prawdopodobnie do Kasy Miejskiej nic nie wpłynęło. To są właśnie powody, dlaczego ostro potępiam familijną gospodarkę pp. Radomskich. Oszczerstwo rzucone pod moim adresem przez p. Heliodora Radomskiego, jest chyba dostatecznie zdemaskowane.

Stanisław Jezierski, radny m. Strzelna.

Zapewne sprawa skończyła się już po wyborach ugodowo, gdyż panowie pozostając w szeregach Rady Miejskiej pracowali ze sobą dla pomyślności miasta do końca, tj. do września 1939 roku. Stanisław Jezierski obok dra Eugeniusza Schittka i Jana Dryjańskiego był członkiem miejskiej delegacji, która 19 marca 1935 roku przewiozła urnę z ziemią pobraną w miejscu śmierci powstańca wielkopolskiego Czesława Plewińskiego do Poznania. Stamtąd ziemia trafiła Krakowa, gdzie została złożona w sypanym Kopcu Piłsudzkiego.

Miejsce, w którym złożono doczesne szczątki pomordowanych w latach 1939-1945 strzelnian, w tym Stanisława Jezierskiego...
 

W pierwszych dniach wojny obronnej 1939 r. został komendantem Straży Obywatelskiej Miasta Strzelna - pisał w biogramie Jezierskiego Kazimierz Chudziński. Wraz z grupą strzelnian wziął udział w pamiętnych wypadkach markowickich. Po wkroczeniu do miasta Wehrmachtu, 18 września 1939 roku został aresztowany i poddany brutalnemu śledztwu. 29 października przewieziono go do Świerkówca i tam w zbiorowej egzekucji został rozstrzelany.

Cytując za aktami śledztwa w sprawie zabójstw co najmniej 49 Polaków dokonanych od 11.09.1939 r.  do 31.10.1939 r. w Świerkówcu, pow. Mogilno (S 32/15/Zn) dowiadujemy się, że:

Jesienią 1939 r. w  Świerkówcu Niemcy dokonali co najmniej trzech masowych egzekucji. Sprawcami zbrodni byli członkowie Selbstchutzu, żołnierze Wehrmachtu oraz funkcjonariusze żandarmerii i Gestapo. Ofiarami byli mieszkańcy okolicznych wsi podejrzewani o stawianie oporu wkraczającym wojskom niemieckim oraz uznani za wrogów III Rzeszy. Część pokrzywdzonych była wcześniej osadzona w więzieniach w Mogilnie i Strzelnie. Ofiary doprowadzano grupami na miejsce zbrodni i tam rozstrzeliwano. Rannych dobijano z broni palnej lub uderzeniami szpadli. Po wojnie w dniu 5.11.1945 r. dokonano ekshumacji i w trzech mogiłach odkopano 49 ciał, z których część zidentyfikowano. Pośród zidentyfikowanymi były również szczątki doczesne Stanisława Jezierskiego. Przewieziono je do Strzelna i tutaj w zbiorowej mogile ofiar wojny 1939-1954 na starym cmentarzu przy ul. Kolejowej pochowano.

 

sobota, 6 marca 2021

Ziemia ze Strzelna w Kopcu Piłsudskiego


W latach międzywojennych było nam strzelnianom pisane uczestniczyć w sypaniu dwóch monumentów - w 1931 roku Kopca Łokietka w Płowcach i w 1935 roku Kopca Piłsudskiego w Krakowie. Z wszystkich tych prac zachowały się relacje prasowe. Dzisiaj przybliżę symboliczny udział strzelnian w akcji sypania kopca krakowskiego. A wszystko zaczęło się wiosną 1934 roku kiedy to Związek Legionistów Polskich wysunął koncepcję usypania w Krakowie monumentalnego kopca. W tym czasie patron kopca jeszcze żył - zmarł 12 maja 1935 roku. Prace rozpoczęto 6 sierpnia 1934 roku, w dwudziestą rocznicę wymarszu Pierwszej Kompanii Kadrowej. W sypanie kopca natychmiast włączyło się społeczeństwo. Z różnych zakątków Polski przyjeżdżali, by pomóc w pracach, przedstawiciele organizacji społecznych i kombatanckich, szkół, jednostek wojskowych. Prace nad sypaniem kopca zakończono latem 1937 roku. Ostatnie warstwy usypały delegacje wojska 6 lipca, a trzy dni później uroczyście pożegnano ekipę robotników pracujących przy tym monumentalnym pomniku i ta data uważana jest za dzień zakończenia prac.

 

Formalnie zakończenie sypania kopca Józefa Piłsudskiego ogłoszono 6 sierpnia, w rocznicę wymarszu Pierwszej Kompanii Kadrowej z krakowskich Oleandrów. Jego rozmiary były imponujące: osiągnął wysokość 35 m (obecnie ma 33,7 m), średnica liczyła u podstawy 111,1 m, u szczytu 85 m, a powierzchnia 1 ha. Kopiec zamierzano otoczyć obiektami składającymi się na sanktuarium polskiej krwi, ale nie zdążono tego zrobić.

A jak to było z udziałem strzelnian w sypaniu monumentu? Otóż cała akcja odbyła się z wielką pompą, jednakże miała poniekąd wymiar symboliczny. Z inicjatywy Federacji Wojewódzkiej w Poznaniu oraz Wojewódzkiego Komitetu Wykonawczego w sprawie utworzenia Komitetu do przewiezienia ziemi z pobojowisk Wielkopolski na kopiec Marszałka Piłsudskiego w Krakowie władze powiatowe w Mogilnie rzuciły hasło: Ziemia z pobojowisk powiatu mogileńskiego na Kopiec Marszałka Piłsudskiego.

W ówczesnym powiecie mogileńskim - po przyłączeniu doń powiatu strzeleńskiego - takie miejsce było tylko jedno, a mianowicie w Strzelnie. To tutaj, w granicach powiatu stoczono pod Szpitalem Powiatowym jedyny krwawy bój. Pierwszym powstańcem, który zmarł od odniesionych ran był Czesław Plewiński, a drugim Stanisław Pachowiak - obaj z 3. Kompanii Gnieźnieńskiej. 13 marca 1935 roku o godz. 18-tej w gmachu Zarządu Miejskiego odbyto zebranie organizacyjne pod przewodnictwem p. Burmistrza Stanisława Radomskiego. Na zebraniu tym obecni byli przedstawiciele organizacji, towarzystw miejscowych oraz zaproszeni goście. Po zaznajomieniu się okólnikiem w sprawie pobierania ziem z pobojowisk oraz po szerszej dyskusji postanowiono urządzić uroczystość celem pobrania ziemi z miejsca, na którym poległ pierwszy powstaniec przy oswobodzeniu naszego miasta spod jarzma pruskiego śp. Czesław Plewiński z Wrześni.

Na delegatów do przewiezienia urny z pobraną ziemią w dniu 19 marca 1935 roku do Poznania wybrano pp. dyrektora Szpitala Powiatowego w Strzelnie dra Eugeniusza Schittka, Jana Dryjańskiego i członka Magistratu Miasta Strzelna Stanisława Jezierski. Uroczystość pobrania ziemi do urn odbyła się w piątek dnia 15 marca o godz.16:00 przy ulicy Powstania Wielkopolskiego (naprzeciw Szpitala Powiatowego).

W celu nadania uroczystości poważnego znaczenia i wzniosłego charakteru jako dowód uznania prac i zasług Wielkiego Budowniczego Państwa Polskiego Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego obywatelstwo, wszystkie organizacje społeczne i towarzystwa miejscowe wzięły liczny udział w uroczystości wraz z sztandarami.

19 marca 1935 roku urna z ziemią w asyście strzeleńskiej delegacji udała się do Poznania, a stamtąd zebrane z całego województwa urny w asyście delegacji wojewódzkiej dostarczono do Krakowa i złożono w budowanym Kopcu.