Dzisiaj zatrzymamy się przed
kamienicą Nr 16 (dawniej nr policyjny 21), która przez starszych mieszkańców
naszego miasta kojarzona jest z "Samosią" - czyli, pierwszym w
Strzelnie sklepem samoobsługowym, a nadto z dentystą Franciszkiem Hertmanowskim.
Również tutaj przez wiele lat mieszkał z rodziną Ryszard Chwiłka, mój
poprzednik na stanowisku wiceprezesa ds. obrotu rolnego GS "SCh" w
Strzelnie, późniejszy dyrektor SKR w Orchowie i wieloletni mieszkaniec Ostrowa.
W miejscu współczesnej kamienicy w XIX
w. co widzimy na zdjęciu z 1898 r. znajdował się murowany dom parterowy Niemca Paula
Jaschke. Prawdopodobnie wystawiony on został w połowie tego stulecia, w
miejscu, które zajmowało domostwo szczytem wystawione do rynku. Kiedy posesję
nabył osiedlający się w Strzelnie kolonista Jaschke, z braku źródeł trudno
określić. Z zawodu był on introligatorem - Buchbinder,
i tak został zapisany w Księdze adresowej powiatu strzeleńskiego z 1895 r. Z
czasem swój interes rozbudował o drukarnię, księgarnię i dział wydawniczy. Z
jego drukarni wyszło wiele pocztówek i to ręcznie kolorowanych z różnymi
widokami fragmentów miejskiej zabudowy Strzelna. Np.: Widok na kościół
katolicki ok.1908 r., Willa z 1913 r. [dzisiejszy stary gmach UM], Widok na
klasztor od strony pola ok. 1910 r. i wiele innych.
Interes musiał rozwijać się z
znakomicie, gdyż już z początkiem XX w., ok. 1910 r. Jaschke w miejscu
parterowego domostwa wystawił okazałą kamienicę o wyraźnych cechach historyzmu
przeplatającego się z wczesnymi cechami modernistycznymi. Nie był to dom
stricte czynszowy. Cały parter zajmował sklep papierniczo-księgarski z
drukarnią. Skomunikowany on był za pośrednictwem kręconych schodów z mieszkalnym
piętrem, które w całości zajmował właściciel. Oddzielne wejście do mieszkania
było z klatki schodowej. II piętro przeznaczone było na wynajem.
"Drogeria pod Aniołem". |
Paul Jaschke opuścił Strzelno w
1921 r. i przeniósł się w głąb Niemiec. Kamienicę nabył od niego strzeleński
kupiec Bernard Budziński, który prowadził tutaj "Drogerię pod
Aniołem". Urodził się w 1875 r. we wsi Gozdowo w powiecie wrzesińskim jako
syn Karola i Franciszki z domu Pietraszewska. W 1899 r. w Strzelnie zawarł
związek małżeński z Walerią Nowacką córką Nepomucena i Konstancji z domu Siwa. Jego
drogeria oferowała m.in.: szeroką gamę farb i lakierów, wielki wybór tapet i
szablonów, pędzle i szczotki do malowania, kleje, szelak i bejce. Jej
dodatkowym walorem była stojąca naprzeciwko sklepu stacja benzynowa, którą
zarządzał i którą prowadził Budziński. Jego sklep oraz stacja benzynowa były
najczęściej reklamującymi się firmami w "Orędowniku Urzędowym na Powiat
Strzeliński" i jego następcy "Orędowniku Powiatu
Strzelińskiego".
W marcu 1928 r. w "Orędowniku
Urzędowym…" zamieszczono edykt wywoławczy, z którego dowiadujemy się, że: Bernard Budziński, drogerzysta zamieszkały w
Strzelnie wniósł o wywołanie listu hipotecznego na hipotekę w kwocie 40 000 marek
zapisaną na rzecz Powiatowej Kasy Oszczędności w Strzelnie, w oddziale III pod
numerem 10 księgi wieczystej nieruchomości Strzelno tom I karta18, który to list
hipoteczny zaginął w niewiadomy sposób. Wzywa się więc posiadacza powyżej opisanego
listu hipotecznego aby najpóźniej w dniu terminu wywoławczego na dzień 4 września
1928 r. godz. 12:00 w południe wyznaczonego zgłosił się w biurze nr 10 podpisanego
Sądu i przedłożył na wstępie powołany list hipoteczny oraz zgłosił swe prawo, gdyż
w przeciwnym razie uznany zostanie powyższy list hipoteczny za pozbawiony skutków
prawnych.
Niestety o dalszym losie listu nic
nie wiemy. Za to kolejnej informacji dowiadujemy się, że 29 lipca 1928 r. przed
południem zmarł Bernard Budziński w szpitalu Przemienienia Pańskiego w
Poznaniu. Jak odnotowano, zmarły posiadał w Strzelnie przy Rynku dom oraz
drogerię. W czwartek, 2 sierpnia przed południem odbyła się eksportacja zwłok
do kościoła parafialnego. Po nabożeństwie żałobnym wyruszył kondukt pogrzebowy
na cmentarz przy ul. Kolejowej, gdzie zmarłego pochowano. Po śmierci właściciela,
firma nadal funkcjonowała, będąc prowadzoną przez jego spadkobierców.
Kolejnym właścicielem kamienicy
była Zofia Ceglarska, córka Walentego i Tekli. Pani Zofia pracowała w GS
"SCh" w Strzelnie jako "sklepowa". Była kierowniczką sklepu
spożywczo-monopolowego w Markowicach. Pamiętam ją z tego okresu, a szczególnie
z czasów mojego stażu w PGR Markowice. Bardzo popularnym był jej zeszyt z
odbiorcami towarów na tzw. "kryche", w którym skrupulatnie
odnotowywała, kto ile i za ile wziął towaru. Po śmierci pani Zofii w grudniu 2003
r. prawa do masy spadkowej nabył syn
Edward, rocznik 1932. Był on absolwentem LO w Strzelnie. Po skończonych
studiach dość szybko awansował i dosłużył się stopnia pułkownika służb
wewnętrznych. Był zastępcą szefa WUSW, a w 1990 r. p.o. szefa WUSW w Tarnowie.
W 1987 r. podczas wizyty papieża Jana Pawła II w Tarnowie był członkiem sztabu
kierującego zabezpieczeniem wizyty papieskiej w tym mieście - kierownikiem
Zespołu Ochrony Porządku Publicznego. Kiedy przeszedł na emeryturę zamieszkał u
matki w Strzelnie i znany był w tutejszych kręgach jako pasjonat hodowli gołębi
pocztowych. Ponoć te hobby uprawiał od początku lat 60. minionego stulecia. W
rękach spadkobierców po Edwardzie Ceglarskim kamienica pozostawała do 2016 r.
Wówczas przeszła w kolejne ręce.
Franciszek Hertmanowski (Ze zbiorów L. Polasika). |
Rodzina Hertmanowskich (Ze zbiorów L. Polasika). |
I jeszcze o słynnej
"Samosi". Sklep ten na parterze kamienicy uruchomiono na początku lat
60. minionego stulecia, czyli blisko 60 lat temu. Wcześniej, bo od 1945 r. funkcjonował tutaj
pierwszy sklep spożywczy dopiero, co powstałej Powszechnej Spółdzielni
Spożywców spółki z o.o. Nosił on Nr 1 i
w jego ofercie handlowej znalazły się m.in.: towary kolonialno-spożywcze,
tytoń, wódki, wina i likiery Była to - jak na warunki strzeleńskie - super
nowoczesna placówka handlowa, która znalazła się w sieci PSS
"Społem". Późniejsza "Samosia" zdawała się nam sklepem
wielkim, nowoczesnym, przestronnym i wygodnym. Oczywiście, dzisiejsza oferta handlowa, oraz cztery
markety w Strzelnie zdają się mówić nam: aj tam gadanie, żyliście w średniowieczu,
w komunie, dzisiaj "byle" sklep ma więcej towaru, niż cała
"Samosia" z zapleczem magazynowym.
Poprzednik "Samosi" - zdjęcie wykonano w marcu 1953 r. W prawym górnym rogu widoczna biało-czerwona flaga przepasana kirem, po śmierci Stalina. |
Oficjele zaproszeni na uroczyste otwarcie "Samosi". Od lewej: 1. Wacław Wieczykowski, 4. Antoni Słowiński, 5. Kazimierz Namieśnik, 8. Feliks Michalak. |
Ale wówczas, dla nas strzelnian to
był inny świat - "Samosia". Na regałach - półkach ogólnodostępnych
znajdował się towar konfekcjonowany, natomiast ten luzem, ryby, marmolada,
szeroko pojęty nabiał znajdował się za tzw. ladą, która znajdowała się po lewej
stronie "pawilonu". Na środku sklepu, czyli przy głównym wejściu
znajdowała się kasa. Drzwi główne podzielone na dwa skrzydła były z prawej
wejściem, z lewej wyjściem i rozdzielała te strefy barierka z rur metalowych.
Regały rozstawione były na prawej oraz na głównej - frontowej ścianie, w której
znajdowało się również przejście na zaplecze.
Kierownik Kwiatkowski i przewodniczący RN Filip Klemiński tuż przed otwarciem "Samosi". |
Pańskie oko konia tuczy - prezes Płócienniczak osobiście nadzoruje prawidłowość obsługi klientek. |
Ale ten pierwszy dzień otwarcia był
niesamowity. Oficjele weszli od zaplecza - gdyż od frontu stał tłum kobiet i
dzieci - by wewnątrz, "na sklepie" wysłuchać okolicznościowego
przemówienia wygłoszonego przez prezesa spółdzielni p. Stefana Płócienniczaka.
Następnie p. kierownik Jan Kwiatkowski w asyście ekspedientek przekazał klucz,
którym przewodniczący Rady Nadzorczej Filip Klemiński dokonał uroczystego,
symbolicznego otwarcia drzwi wejściowych. W tym czasie grupa kobiet stojąca na
zewnątrz już napierała na drzwi. Kiedy zamek puścił, gruchnęły kobieciny
spragnione swobody kupowania do wnętrz sklepu. Drzwi tak ucierpiały, że trzeba
było wołać stolarza, by je na noc zamknąć. W tym dniu przy wejściu dyżur pełnił
kierownik p. Kwiatkowski, zaś przy wyjściu sam pan prezes, pilnując, by
kasjerka nie pomyliła się i by nikt nieskasowany nie opuścił placówki.
"Samosia" później
powróciła do starej formy podawania towaru, a nie samoobsługi i przetrwała do
początku 2000 r. Następnie znajdował się tutaj zwykły magazyn - sklep meblowy.
Obecnie w pomieszczeniach parterowych kamienicy swoją siedzibę ma firma
usługowo-handlową w zakresie techniki grzewczej i sanitarnej przeniesiona z
sąsiedniej już opisanej kamienicy - spółka Paweł Stube i Mariusz Stube.