wtorek, 8 marca 2022

Kapela podwórkowa „Strzelniaki Swojskie Chłopaki”

Od lewej: Piotr Lewandowski, Ewaryst Adamski, Marcin Kwiatkowski, Jan Nowak, Krzysztof Kotecki, Mariusz Mikołajczak, Bogdan Ornatek, Andrzej Beliński, Wiesław Nowak.

Jednym z najpopularniejszych strzeleńskich zespołów muzyczno-wokalnych lat dziewięćdziesiątych i początku nowego tysiąclecia była kapela podwórkowa „Strzelniaki Swojskie Chłopaki” - nazywana żartobliwie „Strzelnioki Swojskie Chłopoki”. Jego dziejowe początki sięgały końca lat osiemdziesiątych. Wówczas to, próbowano przy Domu Kultury wypracować trwałą formę kultywowania miejskiego folkloru ulicznego, czy wręcz podwórkowego. Strzelno w tym względzie posiadało tradycje sięgające okresu międzywojennego, a nawet wcześniejszego, kiedy to w latach 80-tych XIX w. modne stały się zabawy przy muzyce organizowane przez restauratorów i różne stowarzyszenia. Analizując tzw. zwyczaj weselny i przygrywające w jego trakcie do tańca kapele można również i tę formę przyrównać do folkloru miejskiego. Kapele Wiśniewskich ze Sławska Małego, Koteckich, Płocińskich i Ornatka ze Strzelna to te najgłośniejsze, o których mawiało się, że „bez nich to panie żadno zabawa ni wesele się nie odprawiło”.

Stoją od lewej: E. Adamski, W. Nowak, J. Nowak, B. Ornatek oraz w przysiadzie: M. Mikołajczak i A. Beliński.

Najstarszymi tradycjami cieszyli się Wiśniewscy. Senior tego rodu Jakub grał na kilku instrumentach: skrzypcach, harmonii, klarnecie i basach. Pod bacznym okiem ojca wyuczyli się muzykowania również synowie: Szczepan grający na skrzypcach i klarnecie; Bronisław będący skrzypkiem, trębaczem oraz człowiekiem orkiestrą grającym na wielu innych instrumentach, a także najmłodszy Walenty grający na skrzypcach i trąbce. W mej pamięci zachował się Bronisław, który mieszkał niemalże po sąsiedzku mego domu, wówczas przy ul. Cestryjewskiej (Ścianki), a to, dlatego, że z jego podwórza, podczas prób, dochodziło do moich uszów ciągłe muzykowanie. O dziwo, wówczas to nikogo nie denerwowało. „Wiśnioki”, jak ich nazywano grali już przed wojną. Tradycję rodzinną po śmierci Jakuba kontynuowali również po wojnie. Wówczas kapeli szefował Bronisław, a grali w niej również: Adam Chojnacki i Stefan Pieszak.

Od lewej: A. Beliński, M. Mikołajczak, K. Kotecki, B. Ornatek, W. Nowak.

Drugą silną kapelą rodzinną była kapela „Kotów”, Piotra Koteckiego, który grał już przed wojną, a do którego później dołączył familiant Bernard, znakomity klarnecista. Piotr grał na skrzypcach i wyuczył również syna Zenona. Z kolei syn Zenona Krzysztof, późniejszy dyrektor Domu Kultury był twórcą kapeli podwórkowej „Strzelniaki Swojskie Chłopaki”. W niej wytrwale grał z kuzynem Zdzisławem, o czym niżej. W kapeli „Kotów” grywali również: Stanisław Kociński oraz wspomniani przy „Wiśniokach” Chojnacki i Pieszak. Trzecią kapelą rodzinną była kapela „Płotów”, czyli Płocińskich: Kazimierza - ojca, Mariana - brata oraz Mieczysława - syna Kazimierza.

Od lewej M. Kwiatkowski, E. Adamski, K. Kotecki, P. Lewandowski, J. Nowak.

Ale tą, która zapisała się w naszej, współczesnych pamięci była kapela podwórkowa „Strzelnianki Swojskie Chłopaki”. Pierwsze próby formalnego zorganizowania kapeli miały miejsce w 1990 roku. Inicjatywa wyszła od instruktora Domu Kultury (MGOKiR), byłego dyrektora tej placówki Krzysztofa Koteckiego. Początkowo w swych porywach aktywna popadła wkrótce, bo już pod koniec 1991 roku w tarapaty. Nie wnikając w głąb tegoż nieszczęścia, dość powiedzieć, że już od stycznia 1992 roku została przeorganizowana, a jej opiekunem został Ireneusz Jackowski - instruktor Domu Kultury. W jej skład weszło gro młodych muzyków, tzw. kumpli z podwórza, w tym również z poprzedniego zespołu, a byli to: Karol Wiśniewski grający na trąbce i udzielający wokalu, Dariusz Wiśniewski - saksofon i śpiew, Wiesław Nowak próbujący swych sił na akordeonie, Janusz Nowak - podobnie na gitarze, Ewaryst Adamski z gitarą i swym charakterystycznym głosem nadającym niezapomnianą barwę całej kapeli, Jerzy Komasiński niemiłosiernie walący w bęben, Marek Wiśniewski z saksofonem tenorowym; znakomity, a do tego niezwykle spokojnego serca Piotr Barczak, ze swą trąbką oraz niedościgniony mistrz szybkiego działania, przesympatyczny Ireneusz-Irek Jackowski z akordeonem. Dopowiem, że pomimo wysiłków niezbyt to wszystko trzymało się kupy, no, ale jak to z folklorem podwórkowym bywało, grali ci, co chcieli, a nie ci, co umieli. Z całej tej grupy jedynie Piotr-Piotruś Barczak i Marek Wiśniewski, prezentowali dobry poziom, no i Ewaryst-Ewek-Ewuś Adamski nadający swym głosem to coś, co czyniło z kapeli wesołą grupę. 

Chłopacy, poza „scenami” Strzelna, rżnęli po okolicy, w tym w Pakości i Inowrocławiu. Swego czasu Andrzej Wszołek odnotował w periodyku „Strzeleńskie To i Owo”, iż kapela prezentuje piosenki swojskie… Można ją często spotkać na ulicach miasta, jarmarkach, imprezach okolicznościowych.

Złota trójka: P. Lewandowski, K. Kotecki, E. Adamski.

Jak każdy poryw muzyczny, tak i ten wkrótce przygasł, a wszystko za sprawą zamiany prób w spotkania towarzyskie. Ponowne ożywienie przyszło dopiero z końcem 1994 roku, a właściwie z chwilą ponownego zatrudnienia w Domu Kultury Krzysztofa Koteckiego. Ten wytrawny muzyk i nauczyciel dzieci gry na instrumentach klawiszowych, tchnął nowego ducha w zespół, który przybrał nazwę kapeli podwórkowej „Strzelniaki Swojskie Chłopaki”. Od tego też czasu popularność grupy poczęła rosnąć z roku na rok. Początkowo chłopacy ubierali się w to, co każdy miał w domu lub w jednolite koszulki z logo „Gazety Pomorskiej”, które udało mi się wycyganić z bydgoskiej redakcji. Tak też kapela wystąpiła podczas „Dni Strzelna” 28 maja 1995 roku. Jej skład przedstawiał się następująco: Wiesław Nowak – akordeon, Irek Jackowski – gitara basowa, Waldemar-Waldek Bednarek – tamburyno, Emil Chojnacki – bęben, Zdzisław Kotecki – klarnet, Andrzej Beliński i Jacek Jackowski – trąbki, Piotr Lewandowski – banjo, Piotr Barczak – tuba, Ewek Adamski – śpiew, gwizdanie i wszelakie inne wesołe dźwięki oraz gitara, Janusz Nowak – gitara oraz kierownik kapeli Krzysztof Kotecki – wokal i akordeon. Zespół liczył 12 osób, a z czasem jego skład ustabilizował się na poziomie 9-cio osobowym. Skład członkowski zespołu ulegał zmianie, ale ten trzon podstawowy trwał nieprzerwanie do 2007oku. W 1996 roku do grupy dołączył Zdzisław Kotecki, syn Bernarda, grający na klarnecie. Wówczas też znany przed laty muzyk Zenon Kotecki – mistrz krawiecki, uszył kapeli jednolite piękne stroje: czarne spodnie z lampasami oraz różnokolorowe kamizelki.

Od lewej K. Kotecki i W. Nowak

Kapela cieszyła się wielkim powodzeniem i zapraszano ją w różne zakątki kraju, że wspomnę: Toruń, Bydgoszcz - Różopole, TVP Regionalna, Radio „PiK”; Inowrocław, Śrem, Trzemeszno, Mogilno, Kruszwica, Pakość, Gniewkowo, Wilczyn, Gniezno - Dalki, Jeziora Wielkie, Dąbrowa i wiele, wiele innych i odleglejszych miejscowości. Z czasem w kapeli gościnnie występowali wytrawni muzycy w osobach braci Krystkowiaków: Waldka i Piotrka oraz Wiesława Mrzygłód, wszyscy z Mogilna. Przez skład tego popularnego zespołu przewinęli się: Bogdan Ornatek - gitara basowa, Mariusz Mikołajczak - trąbka oraz Leszek Iwiński - gitara basowa. W blisko dziesięcioletnim okresie mego dyrektorowania Domowi Kultury, kapela ta stanowiła oczko w mojej głowie, choć i wiele innych zespołów podobną estymą darzyłem. Powiem, co powiem, ale powiem, że najpiękniejsze koncerty kapela dawała, wówczas, gdy przed wejściem na scenę, co niektórzy wytrawni muzycy i wokaliści otrzymywali tzw. dyrektorskie doładowanie, czyli od „setki” do dwóch „setek” płynnego dopingu, oczywiście nie pomijając konferansjera, czyli mnie.

 

sobota, 5 marca 2022

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 178 Ulica Dr. Jakuba Cieślewicza - Miradzka - cz. 5

W 1947 roku, kiedy władzom miejskim marzyło się odzyskanie, czy wręcz przywrócenie powiatu strzeleńskiego, w specjalnie wysłanym do kompetentnych władz memorandum uzasadniano tę potrzebę tym, że miasto dysponuje nadal dużymi budynkami, którym można byłoby przywrócić rangę powiatową. Między innymi wymieniano duży budynek byłego inspektoratu szkolnego, czyli ową willę przy ulicy Miradzkiej (Cieślewicza 2). Do roku 1955 budynek pełnił funkcję mieszkalną. Po reformie administracyjnej z 25 września 1954 roku w miejsce gmin wprowadzono gromady - Gromadzkie Rady Narodowe. Jedną z takich gromad była GRN Strzelno Klasztorne, która rozpoczęła swoją działalność 1 stycznia 1955 roku i swoją siedzibę otrzymała przy ul. Miradzkiej w byłym inspektoracie szkolnym. Na jej czele stanął Andrzej Pruczkowski z Łąkiego. Stał on na czele 23-osobowej rady. Gromada zatrudniała 5 osób i byli to: przewodniczący PGRN, sekretarz, delegat d/s skupu, referent administracyjny i inkasent podatkowy.

Również w 1955 roku do tego budynku została przeniesiona z budynku byłej Kasy Chorych władza miejska, która wcześniej, bo 20 marca 1950 roku ustawą o terenowych organach władzy państwowej została zreformowana. Wówczas tzw. dualizm aparatu samorządowego został zlikwidowany. Odtąd dawniejszy Zarząd Miejski zastąpiło Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, na czele której stanął przewodniczący PMRN - zastąpił on dotychczasowego burmistrza, łącząc władzę wykonawczą z uchwałodawczą. Przewodniczącym wybrano w tamtych dniach dotychczasowego burmistrza Józefa Skrzypczaka, jego zastępcą Ryszarda Pietrzaka, a sekretarzem Teklę Grochowinę. Towarzyszyło temu aparatowi administracyjnemu zaledwie kilku pracowników, a łączna liczba urzędników nie przekraczała 8-10 osób. Z upływem lat przybywało administracji miejskiej i gromadzkiej kompetencji, a co za tym szło i kadry urzędniczej. Tym dwóm jednostkom administracyjnym z roku na rok stawało się ciaśniej. W 1971 roku zapadła decyzja rozbudowy obiektu o łącznik, salę obrad i piętrowy biurowiec. Inwestorem zostało Prezydium GRN Strzelno Klasztorne, do którego w wyniku reorganizacji, 1 stycznia 1972 roku przyłączono GRN Ciechrz. Jednocześnie nowym przewodniczącym powiększonej jednostki, czyli Prezydium GRN Strzelno Klasztorne z siedzibą w Strzelnie został Alojzy Błaszak, dotychczas pełniący tę funkcję w Ciechrzu. Priorytetowym zadaniem nowego przewodniczącego było kontynuowanie budowy siedziby PGRN przy ul. Miradzkiej.

Ale oto 1 stycznia 1973 zreformowano podstawowy szczebel administracji, znosząc gromady. W wyniku tej zmiany powstała nowa jednostka w systemie podziału administracyjnego kraju - Miasto i Gmina Strzelno. W jej skład weszły dotychczasowe Gromadzkie Rady Narodowe: w Markowicach, Wronowach i Strzelnie Klasztornym. Na jej czele stanął naczelnik, którym został dotychczasowy przewodniczący Prezydium MRN Ewaryst Iwiński. On też jako organ wykonawczy dokończył budowę nowego skrzydła. Do wykonywania jego zadań służył mu Urząd Miasta i Gminy, który swoją siedzibę miał w starym i nowym budynku przy ul. Miradzkiej (Cieślewicza) 2. Organem uchwałodawczym była Rada Narodowa Miasta i Gminy w Strzelnie, na czele której każdorazowo stawał I sekretarz Komitetu Miejsko-Gminnego PZPR. Tym pierwszym przewodniczącym był Henryk Pieczyński, a po nim Jan Beśka.

Fragment wystawy poświęconej Obronie Cywilnej zorganizowanej w budynku OC przy Urzędzie miejskim w lipcu 1987 r.

Nowo wystawiony budynek niemalże w całości zajęła powiększona administracja miejska. Tutaj swoje siedziby miały również partie polityczne, jak KM-G PZPR i KM-G ZSL. Po likwidacji w 1975 roku szczebla powiatowego i przejęciu niektórych jego kompetencji okazało się, że w budynkach starym i nowym zaczęło brakować miejsca dla rozrastającej się administracji. Wówczas też zapadła decyzja i na parterowej świetlicy - salce obrad dobudowano piętro z kilkoma biurami. W 1987 roku za biurowcem, w podwórzu pobudowano przy starym garażu budynek, pod potrzeby Obrony Cywilnej, tzw. magazyn OC. Stanął on przy dużym udziale czynu społecznego i uroczyście został oddany do użytku 22 lipca tegoż roku. W tamtych latach przykładano ogromną wagę do Obrony Cywilnej. Każdy zakład był zaangażowany w tym dziale obronności kraju. Wówczas magazyny przy urzędach wyposażone były w zapas strojów ochronnych przeciwskarzeniowych, masek przeciwgazowych, apteczek i zestawów opatrunkowych itp. Cyklicznie przeprowadzane były słynne ćwiczenia obrony cywilnej, które skrywano pod tajemniczymi kryptonimami. Po latach obiekt OC przeszedł swoistą metamorfozę, zmieniając się w pomieszczenia socjalno-biurowe Caritasu - opieki nad matką i dzieckiem; następnie stał się siedzibą Straży Miejskiej, a ostatnio referatu oświaty.

Sztab Gminny ćwiczeń OC na sali narad w UM w Strzelnie. Lata 80. XX w.
Uroczyste przecięcie wstęgi nowo oddanego do użytku budynku - magazynu OC przy UM. 22 lipca 1987 r. (górne zdjęcie: wstęgę przecina lek. wet. Antoni Kacperski - stoją od lewej: sekretarz Roman Świdowski, NN wojskowy, Olejnik, naczelnik Ryszard Panfil, inspektor OC Jerzy Stelmaszyk; dolne zdjęcie: wstęgę przecina Jerzy Stelmaszyk.

 

W ostatnich latach siedziba władz miejskich poddawana jest stopniowej i permanentnej modernizacji. Ponad trzy lata pracy burmistrza Dariusza Chudzińskiego noszą widoczne ślady przemian. Wnętrza przybierają nowoczesnego i funkcjonalnego wyglądu. Zyskał również fronton budynku poprzez nową nawierzchnię komunikacyjno-parkingową, estetyczne trawniki, ławeczki i windę w miejsce ohydnego i szpecącego podjazdu. Dzisiaj wchodząc do urzędu odczuwamy jego rangę, jako wiodącego miejsca obsługi mieszkańców. Pięknie prezentuje się sala sesyjna, która otrzymała wystrój godny powagi tego pomieszczenia, a to za sprawą galerii portretów honorowych obywateli naszego miasta. Prace trwają nadal i niebawem obejmą pomieszczenia dawnego inspektoratu szkolnego, czyli starego budynku. Przez 13 lat pracowałem wręcz w prymitywnych, zimą niedogrzanych pomieszczeniach poddasza. Dotarcie do tego biura dla wielu starszych mieszkańców był udręką i powodowało, że schodziliśmy na dół, by ich obsłużyć. Dzisiaj moje koleżeństwo zostało przeniesione na parter do pięknego biura ewidencji ludności i dowodów osobistych - nareszcie doczekali się tego o czym ja tylko marzyłem…    

Już na zakończenie mojej opowieści o siedzibie władz miejskich wspomnę również włodarzy naszego miasta i gminy, a byli nimi od chwili przejęcia tego budynku: Feliks Michalak 1954-1958, Ryszard Pietrzak 1958-1961, Henryk Wrzesiński 1961-1971, Ewaryst Iwiński 1971-1975, Edmund Domagalski 1975-1981, Ewaryst Iwiński 1981-1982 (po raz drugi), Alojzy Błaszak 1982-1983 (p.o. od jesieni do wiosny), Kornel Śledzikowski 1983-1984 (komisaryczny), Ryszard Panfil 1984-1990, Gertruda Oborska 1990 (p.o. od marca do czerwca), Ewaryst Iwiński 1990-2000 (po raz trzeci), Piotr Pieszak 2000-2002, Ewaryst Matczak 2002-2018, Dariusz Chudziński od 2018-

Foto: kolor - Heliodor Ruciński, pozostałe archiwum bloga 


poniedziałek, 28 lutego 2022

Solidarni z Ukrainą...

I mamy po raz kolejny w dziejach Europy wojnę. Tym razem jedni Słowianie napadli drugich, co gorsza, silniejsi na tych słabszych. Bez wypowiedzenia, skrycie zza węgła sąsiad podpalił sąsiada. Mało tego, brat napadł na brata. To takie przykre, takie podstępne, coś czego nawet zwierzęta między sobą nie czynią. Już dawno temu powiedziałem, że świat jest taki piękny, niemalże doskonale stworzony, za wyjątkiem jednego - człowieka. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedzi są tysiące, a tą pierwszą, która nasuwa mi się na myśl jest jedna - obłąkanie idące w parze z żądzą… 

Tragedii tej towarzyszy wielkie wsparcie z otwartymi granicami dla matek chroniących swoje dzieci, dla ludzi starszych, po prostu dla Ukraińców. Ludzie otwierają swoje domy dla uciekinierów, dzielą się dobrem, swoimi sercami, modlą się o Pokój, o zakończenie wojny. Przy takiej postawie ogromnej większości z nas dzieje się również coś niepojętego. Wbrew wyznawanej wierze, wbrew przykazaniom zachowanie wielu, którzy uznają się za ludzi wiary jest porażające. Czy są to ludzie wiary Chrystusowej? Tak właściwie to oni sami dzisiaj takimi się nazywają, gdyż w niedalekiej przeszłości nie pamiętali drogi do Boga. Jakby nic się nie stało w niedziele udają się do świątyń - kościołów i sanktuariów z dala od stron rodzinnych, zakładają na swoje ramiona rycerskie peleryny, zasiadają w pierwszych ławkach i udają… celebrując, czy tak właściwie pokazując się m.in. po to, by strzelić sobie fotkę i wrzucić ją na fejsa. Zaś swoją parafialną świątynię omijali i nadal omijają, „nawiedzając“ ją tylko dla tak zwanej poprawności - kiedy towarzyszą posłance, posłowi, prezesowi… A wszystko to dla mamony…

To te osoby idąc w parze z najeźdźcą nie wspierają najechanych i narracją „kremlowskiego cara“ porównują wszystkich współczesnych Ukraińców z tymi, którzy przed 1945 rokiem byli członkami SS-Galizien, czy przed 1956 rokiem UPA i uczestnikami rzezi wołyńskiej (1943). Jeśli jesteś wierzący i praktykujący, przestrzegasz dekalogu i znasz pojęcie słów - przebaczamy i prosimy o przebaczenie, zrezygnuj z tej obłędnej narracji. Zdejmij ze łba końskie klapki, weź kilka, a jak nie starczy kilkadziesiąt książek i zacznij czytać o historii obu narodów i to tej z ostatnich 400-lat…, a nie tej od 1918 roku.

Nie znaczy, że jeżeli nie było państwa to naród nie istniał… 

Na Facebooku uaktywniły się osoby siejące już wcześniej nienawiść do swoich rodaków. Przeplatali i przeplatają fotki spod ołtarza z memami i fotomontażami, z których jątrzy się jad. Są tacy, którzy za sprawą opamiętania lub poleceń swoich guru - dla poprawności (ale jakiej?) - usunęli wcześniejsze udostępnienia i posty. Głupcy, przecież ślady ich głupoty pozostały, chociażby w postaci ich lajków, o których chyba zapomnieli, pozytywnie klikając posty pełne nienawiści sianej przez znajomych.

Co więcej, wykorzystując tragedię narodu ukraińskiego rżną głupów i swoją pustą przestrzeń mózgową wypełniają jadem nienawiści do własnej, krajowej, polskiej opozycji. Mało wam qrwa wojny przy granicy - mało?

A Jezus chodził po świecie i nauczał - o miłości do bliźniego, o nadstawionym poliku, o przebaczaniu…


środa, 23 lutego 2022

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 177 Ulica Dr. Jakuba Cieślewicza - Miradzka - cz. 4

Lata międzywojenne pozostawiły trwały ślad w dziejach współczesnej siedziby władz miejskich. Zawdzięczamy to wieloletniemu powiatowemu inspektorowi szkolnemu Wojciechowi Daszyńskiemu. Kontynuując opowieść o tym budynku nie można pominąć tej znakomitej w dziejach miasta i powiatu strzeleńskiego osoby. Ale zanim to uczynię cofnijmy się do 1918 roku i do poprzednika Daszyńskiego. 15 listopada tegoż roku powołana została Miejska oraz Powiatowa Rada Ludowa w Strzelnie. to właśnie tego dnia na wniosek, czy wręcz żądanie dr. Romana Konkiewicza delegowano jako doradcę przy powiatowym inspektorze szkolnym Wehenkelu nauczyciela miejscowej Szkoły Ludowej Wojciecha Tollassa. Miał on sprawować kontrolę i doradztwo nad poczynaniami niemieckiego inspektora, przy którym stanął również proboszcz i dziekan strzeleński ks. Stanisław Kostka Kopernik. Tollass urodził się w 1861 roku jako syn Juliusza, właściciela domu w Strzelnie przy ul. Stodolnej nr policyjny 136 (Michelsona nr 15). Był on w 1895 roku w grupie nauczycieli organizujących Związek Towarzystw Katolickich Kujawskich i Pałuckich. Tollass funkcję inspektora sprawował do czasu oficjalnego ustanowienia przez Naczelną Radę Ludową nowym powiatowym inspektorem szkolnym Wojciecha Daszyńskiego, nauczyciela z Szaradowa koło Szubina. 

Daszyński przybył do Strzelna i objął funkcję inspektora 1 października 1919 roku i zamieszkał wraz z rodziną - małżonką, dwoma córkami i synem w mieszkaniu po Wehenkelu przy ul. Miradzkiej (Cieślewicza 2). Jego poprzednik nadal pracował jako nauczyciel w miejscowej szkole ludowej. Krótko po tym, pod koniec stycznia 1920 roku Tollass został delegowany do Bydgoszczy, gdzie objął stanowisko inspektora szkolnego. Później, już jako  emerytowany inspektor szkolny był członek Sodalicji Marjańskiej Nauczycieli w Bydgoszczy. 18 kwietnia 1929 roku Tollass nagle zmarł, a lekarz stwierdził przyczynę zgonu - udar serca. 21 kwietnia zwłoki zostały przewiezione do Strzelna i złożono w kościele farnym (bazylice św. Trójcy). Następnego dnia po mszy św. odprowadzono zmarłego na miejsce wiecznego spoczynku. Kondukt żałobny prowadził ks. radca Ignacy Czechowski, w asyście wikariusza ks. Franciszka Wasieli, Nad trumną mowę pożegnalną wygłosił ks. radca, a chór nauczycielski odśpiewał pieśni, poczym zwłoki złożono do snu wiecznego w grobowcu rodzinnym tuż za kaplicą cmentarną.

Grobowiec Tollassów na starej strzeleńskiej nekropoli

Wracając do Wojciech Daszyński prześledźmy jego biogram, by bliżej poznać tę zapomnianą postać. Urodził się on w 28 lutego 1870 roku jako syn Wincentego i Leokadii Zukerelli. Po ukończeniu szkoły ludowej wstąpił do Seminarium Nauczycielskiego w Kcyni, gdzie nauki pobierał od l października 1886 roku do zdania egzaminu dojrzałości na nauczyciela w sierpniu 1889 roku. Zachowało się dzięki przedwojennemu wydawnictwu jubileuszowemu wspomnienia Daszyńskiego z pobytu w seminarium spisane przez niego w 1927 roku:

Dyrektorem był wówczas zacny i gorliwy Polak, Szafrański. a nauczycielami byli Polacy: Ewert, Wojciechowski, Kukułka oraz Niemiec Beyer. W roku 1886 wykładano religię po niemiecku, lecz i częściowo po polsku; uczył p. Ewert. Lekcji języka polskiego, 4 godziny tygodniowo, udzielał dyrektor Szafrański, który nas w tym przedmiocie ćwiczył gorliwie. Prócz niemieckiej biblioteki była też i polska, mała biblioteka. W roku 1887 przeniesiono nauczycieli Polaków na zachód Niemiec, a dyrektor Szafrański podziękował za służbę. Przez pewien czas zastępował dyrektora pierwszy nauczyciel seminarium, dr Relmann, chytry i niesympatyczny Niemiec. Potem nastał dyrektor dr Kiesel z Rawicza, Niemiec, energiczny, ale sumienny i sprawiedliwy. Po ustąpieniu dyrektora Szafrańskiego zniesiono całkiem język polski w religii, usunięto wszystkie lekcje języka polskiego, obostrzono zakaz używania języka polskiego pomiędzy seminarzystami. Do religii powołano jako profesora księdza Kretschmera, który został później kanonikiem w Gnieźnie. Był to miły i dobry człowiek, lecz niemieckiego pochodzenia.

Inspektor Wojciech Daszyński z małżonką Jadwigą. Po lewej ks. Franciszek Wasiela - wikariusz strzeleński.

W roku 1884 seminarzysta Jasielski założył w seminarium naszym Towarzystwo tajne p.n.: "Ognisko"; serdecznym opiekunem i doradcą "Ogniska" był ks. Piotrowicz, obecnie w Skalmierzycach (ks. radca Piotrowicz). Jasielski był pierwszym prezesem tegoż towarzystwa. W następnych latach byli prezesami: Kwiatkowski, (nazwiska jednego, lub dwóch następnych już nie pamiętam) Korzeniewski, Stasiewski; ostatnim prezesem byłem ja, w roku 1889. Nie wszyscy seminarzyści Polacy należeli do tego towarzystwa, tylko ci, na których było można polegać. Najprzód odbywała się dokładna obserwacja każdego kandydata co do charakteru, patriotyzmu itd., dopiero potem następowało przyjęcie do organizacji po złożeniu uroczystej przysięgi na dowód milczenia. Zebrania odbywały się przeciętnie co niedzielę; latem za miastem, w laskach i zagajnikach grocholińskich pod Kcynią, na cmentarzu katolickim itd. Zimą zaś zbieraliśmy się na strychu w seminarium. Uczono się historii Polski i ojczystej literatury. Prezes przesłuchiwał zadany materiał naukowy. W "Ognisku" obchodzono pamiętne dni narodowe, jak Powstanie Listopadowe, Dzień 3 Maja, Powstanie Styczniowe itd. Obchody takie odbywały się skromnie, cichuteńko, lecz w wielkim skupieniu, przy miłym i serdecznym nastroju.

Uroczystość konsekracji rotundy św. Prokopa 4 października 1925 roku. Pomiędzy numerami 2 i 1 siedzi inspektor Wojciech Daszyński.

W roku 1888 i 1889 przysłano do Kcyni dużo seminarzystów pochodzących z Nadrenii i Westfalii, tak, iż w klasach II i III. (w r. 1889 ) była już tylko mała liczba Polaków. Położenie naszego koła, które z czasem z "Ogniska" przechrzczono na "Zan" stawało się co raz trudniejsze. Po porozumieniu się z pierwszym prezesem, tj. Jasielskim, który już od kilku lat był nauczycielem na posadzie, rozwiązano nasze koło "Zan" w roku 1889. Książki naszej skromnej biblioteki rozdzielono między członków. Członkowie towarzystwa, opuszczający po złożeniu egzaminu seminarium kcyńskie, dostawali na pamiątkę przynależności do koła "Zan" złoty pierścień z perełką, wykonany przez pewnego złotnika w Poznaniu. Na pierścieniu były wyryte: pierwsza litera nazwiska, pseudonim i rocznik. Ja także posiadam taki pierścień (z ps. Połota), który obecnie nosi mój syn Kazimierz. 

Po ukończeniu Seminarium Nauczycielskiego Wojciech Daszyński rozpoczął pracę nauczyciela w szkole ludowej w Szaradowie. W 1894 roku poślubił w Zalesiu młodszą o trzy lata Jadwigę Golczewską, córkę Franciszka i Teofilii z domu Siuchnińska. Daszyńscy mieli dwie córki, Urszulę i Marię oraz syna Kazimierza. Dzieci będąc osobami dorosłymi początkowo zamieszkały z rodzicami. Kazimierz studiował prawo na Uniwersytecie Poznańskim, Urszula została nauczycielką i zamieszkała w Bydgoszczy, a Maria skończyła medycynę i została lekarzem - również w Bydgoszczy.

Wizyta dzieci kolonijnych z ks. Franciszkiem Wasielą w lipcu 1927 roku w Powiatowym Inspektoracie Szkolnym w Strzelnie. Zdjęcie wykonano w drzwiach wejściowych do Inspektoratu.

Inspektor Daszyński poza działalnością zawodową uczestniczył w życiu społecznym miasta, m.in. w 1928 roku był ojcem chrzestnym nowo ufundowanego sztandaru dla Cechu Kołodziejskiego oraz współorganizował w powiecie strzeleńskim 10-lecie wskrzeszenia niepodległego Państwa Polskiego. W 1929 roku pełnił również obowiązki inspektora na powiat mogileński w związku z zaistniałym tam vacatem. Był członkiem Powiatowego Komitetu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego. Od 1932 roku był zastępcą prezesa Związku Obrony Kresów Zachodnich w Strzelnie. W 1932 roku nastąpiła likwidacja powiatu strzeleńskiego. Z początkiem nowego roku szkolnego w stan spoczynku został przeniesiony inspektor Wojciech Daszyński, a jego kompetencje przejął powiatowy inspektor szkolny z Mogilna. Daszyńscy nadal mieszkali w budynku przy ul. Miradzkiej (Cieślewicza 2). Emerytowany inspektor włączał się w działalność społeczną, organizował kolonie letnie dla dzieci polonijnych i wiele innych akcji. W 1933 roku został wybrany zastępcą prezesa Kółka Muzycznego w Strzelnie.

1929 rok przed budynkiem Szkoły Wydziałowej w Strzelnie. W środku siedzi inspektor Wojciech Daszyński.

Przy tej okazji podam także kilka szczegółów z życia dzieci inspektora Daszyńskiego. Urszula Daszyńska zamężna Piotrowska urodziła się 22 sierpnia 1895 roku w Szaradowie i była nauczycielką. Uchwałą Rady Państwa z 1961 roku została odznaczona Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym. Mieszkając z rodzicami w Szaradowie Urszula włączyła się w nurt Powstania Wielkopolskiego i mimo młodego wieku miała już za sobą niezwykle dramatyczne doświadczenia. Była kurierem-łączniczką powstańczą, a następnie członkiem personelu lekarsko-sanitarnego w szpitalu szubińskim i szpitala polowego w Rynarzewie, gdzie opiekowała się rannymi powstańcami. Mianowana była jako kombatant na stopień podporucznika. Siostra Urszuli, Maria zamężna za lekarza dr. Antoniego Tomickiego została lekarką - doktorem nauk medycznych. Jej małżonek został zamordowany w niemieckim obozie koncentracyjnym Sachsenhausen - Oranienburg koło Berlina w 1942 roku. Maria po wojnie była ordynatorem oddziału dziecięcego w Szpitalu Zakaźnym w Bydgoszczy. Syn Kazimierz urodził się 31 stycznia 1897 roku w Szaradowie (zm. 23 maja 1978 roku w Poznaniu). W 1958 roku został odznaczony przez Radę Państwa Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym, a następnie mianowany podporucznikiem. Był absolwentem Gimnazjum Klasycznego w Nakle - 1916 roku. Zmobilizowany do armii niemieckiej brał udział w I wojnie światowej w latach 1916-1918. Następnie od 1918 roku studiował prawo na Uniwersytecie Wrocławskim. Jako student wstąpił 8 stycznia 1919 roku w szeregi powstańcze Powstania Wielkopolskiego do Oddziału Kcyńsko-Szubińskiego i wcielonego do 4 Pułku Strzelców Wielkopolskich - późniejszego 58 Pułku Piechoty Wielkopolskiej. Początkowo zajmował stanowisko adiutanta II odcinka frontu północnego a następnie adiutanta III Baonu Powstańczego 4 Pułku Strzelców Wielkopolskich gdzie dowódcą był mjr Maksymilian Bartsch. Kazimierz Daszyński brał czynny udział z bronią w ręku w walkach powstańczych o wyzwolenie Kcyni i Szubina oraz w walkach wzdłuż linii frontu północnego na odcinku nadnoteckim do czasu zwycięskiego zakończenia walk wyzwoleńczych. Dnia 22 października 1919 będąc inwalidą wojennym 50% z I wojny światowej został urlopowany z szeregów Wojska Polskiego i rozpoczął dalsze studnia prawnicze na Uniwersytecie Poznańskim w latach 1919-1922. Był działaczem Młodzieży Wszechpolskiej, zdał egzamin sędziowski w 1924 roku i został asesorem i sędzią Sądu Powiatowego w Gnieźnie. Później był sędzią Sądu Okręgowego w Gnieźnie i od 1932 roku sędzia Sądu Apelacyjnego w Toruniu. Od 1934 roku piastował funkcję sędziego Sądu Apelacyjnego w Poznaniu. Był wiceprezesem Koła Filistrów w 1939 roku, członkiem Zarządu Głównego Związku Powstańców Wielkopolskich w latach 1937-1939. W czasie okupacji, w 1939 wysiedlony został do Generalnej Guberni i tam był sędzią w Skarżysku Kamiennej i Radomiu. Po wojnie był wiceprezesem i prezesem Sądu Okręgowego w Poznaniu 1945-1947, sędzią i przewodniczący Ośrodka Izby Karnej SN w Poznaniu 1947-1949 oraz Ośrodka Izby Cywilnej SN w Poznaniu 1950-1952 i sędzią Sądu Wojewódzkiego w Poznaniu 1952-1954. Następnie sprawował funkcję radcy prawnego Zakładów Mięsnych w Poznaniu 1954-1969. Od 1948 roku był członkiem Stronnictwa Demokratycznego. Odznaczony był m.in. dwukrotnie Złotym Krzyżem Zasługi, Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym, Krzyżem Kawalerskim OOP.

Jak dotąd nie udało się ustalić losów po 1939 roku Jadwigi i Wojciecha Daszyńskich. W Kronice szkolnej dyr. Filip Klemiński odnotował, że po zajęciu Strzelna przez Niemców, emerytowany inspektor szkolny Wojciech Daszyński został osadzony w tzw. strzeleńskiej „Berezie“ - na strzelnicy Bractwa Kurkowego. Może ktoś z czytelników dopowie ich dzieje, a może ktoś z rodziny…

Foto.: Archiwum bloga oraz czarno-białe budynku z "Tygodnika Pałuki"


niedziela, 20 lutego 2022

Łolaboga, kolij wroco - felieton z dozą czarnego humoru

Pędem kilku machów dotarła do mnie wiadomość o tym, że Wojsko Polskie odbuduje nam linię kolejową: Inowrocław Rąbinek - Kruszwica - Strzelno - Mogilno. Wystrzelił ją w moim kierunku Przemysław z mogileńskiego Ustronia. Pierwszy komentarz jaki przyszedł mi na myśl, a stanowiący reakcję na tę informację zawarłem w tytule niniejszego rozważania. Kiedy zgłębiłem komunikat w tejże materii natychmiast wyrzuciłem z siebie, niczym hamulcowy z ostatniego wagonu zamykającego skład towarowy: - Pomaluśku, po lekuśku nie tak pryndko, bo się wykolei.  

Po pierwsze, coś mi nie pasi - no bo jak? Bez inwentaryzacji, bez dokumentacji wykonawczej już za około rok mają rozpocząć się prace? Komunikat Ministerstwa Obrony Narodowej brzmi dość lakonicznie i mówi on o: planach dotyczących inwestycji w infrastrukturę kolejową. Na liście priorytetów resortu znalazła się linia z Inowrocławia do Mogilna. Prace mają tam rozpocząć się za około rok. Faktem jest to, że w ostatnich latach resortowe przedsięwzięcia pozwoliły na przywrócenie przejezdności na kilku odcinkach, które przez dekady pozostawały nieprzejezdne. Wczytując się w komunikat dowiadujemy się, że w ramach realizacji Planu Pozamilitarnych Przedsięwzięć Obronnych RP na lata 2021 - 2025 planowana jest inwestycja na linii kolejowej nr 231 - czyli tej naszej łączącej Inowrocław Rąbinek przez Kruszwicę - Strzelno z Mogilnem.

Dopowiem, że obecnie linia ta jest przejezdna i wykorzystywana w ruchu towarowym jedynie na odcinku Inowrocław Rąbinek - Kruszwica. Dalej w kierunku Strzelno - Mogilno torowisko pozostaje nieprzejezdne i w kilku niewielkich odcinkach rozebrane lub zalane asfaltem. Co z przecięciami dróg krajowych nr 15 i 25? Co z mostem na Noteci Zachodniej w Kunowie i co z przecięciem obwodnicy Mogilna? Już nie wymienię i nie będę się pastwił nad infrastrukturą towarzyszącą, a mianowicie nad dworcami, które trzeba wyremontować, a nawet postawić od podstaw - np. Strzelno. Bez podawania szczegółów przedsięwzięcia, dowiadujemy się, że ma być ono przeprowadzone w latach 2023 - 2024. A jak już „wypoli“ to MON zapewnia, że wojsko - podobnie jak w przypadku zrealizowanych już inwestycji - nie zastrzeże sobie prawa wyłączności w dostępnie do przewidzianych do modernizacji tras. Siły zbrojne dopuszczają więc możliwość prowadzenia tam ruchu pasażerskiego czy cywilnego towarowego, a dostęp do infrastruktury będzie możliwy na zasadach ogólnych.

Acha, przypomnę jeszcze, że przygotowanie budowy obwodnicy Strzelna to lata - uzgodnienia, wykupy gruntów, dokumentacje wszelakie, spięcie budżetu itd., itp. Fakt, że wojsko, to wówczas tempo będzie podobne jak zakup Abramsów… A swoją drogą trzeba pamiętać, że idą wybory!

I teroz puyntując powim wom, że te kasztany, co to je wycili poszły na podkłady kolejowe pod planowany remónt, że zamiast szpitala, rond i łobwodnicy bydzim mieć magistralę turystyczną dla kuracjuszy i kuracjuszek ze Solanek, no i w kóńcu coś dla mnie - byde mógł z biletym emeryckim jeździć se do nimieckigo  Lidla i na Myszą Wieżę. Co tam te kilkadziesiąt, a może i set… milionów na spełnienie czyjejś mrzonki (przedwyborczej obietnicy)…

Jak kogoś uraziłem tym moim podejściem do tematu, to przepraszam, a jak się mylę i wyjdzie, to jedynie na korzyść tych, którzy wierzą… A póki co zapraszam do podróży linią kolejową - tę sprzed lat:

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2018/10/kolej-strzelenska-cz-1.html

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2018/10/kolej-strzelenska-cz-2.html

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/03/kolej-strzelenska-cz-3.html

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/03/kolej-strzelenska-cz-4.html

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/03/kolej-strzelenska-cz-5-anegdoty-mity-i.html

 

piątek, 18 lutego 2022

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 176 Ulica Dr. Jakuba Cieślewicza - Miradzka - cz. 3

Przechodząc na drugą stronę ulicy na chwilę stańmy przy Plantach Miejskich, zwanych onegdaj również w gwarze miejskiej Cimnymi Plantami. Szczegółowo ich dzieje omówiłem przy okazji ul. Kolejowej, a dzisiaj jedynie dodam, że już niebawem całość tej zielonej enklawy poddana zostanie kompleksowej rewitalizacji i stanie się kolejną perełką w przestrzeni naszego miasta. Przechodząc dalej w kierunku południowym stajemy przed dużym historycznym, willowym budynkiem, do którego przed 50-laty przypięto modernistyczne dwu bryłowe, piętrowe skrzydło. Całość jest siedzibą władz miejskich i uważne oko spacerowicza dostrzeże zachodzące na zewnątrz jak i wewnątrz budynku zmiany. Dawniej budynek oznaczony był numerem policyjnym 251a, a już współcześnie numerem 2. Jak mało kto, poznałem dzieje tego budynku, w którym od czasów ukończenia technikum dość często przebywałem, a szczególnie przez ostatnie 13 lat z moich ponad 45 lat pracy zawodowej. Te ostatnie lata po prostu tutaj pracowałem. Przetrwałem to zesłanie dzięki wspaniałemu koleżeństwu z jaki na co dzień współpracowałem, a szczególnie - Jackowi, Małgosi, Asi i Andżelice… 

Ale przejdźmy do opisu starej części gmachu Urzędu Miejskiego, czyli części willowej. Takie określenia znalazło się w opisie stanu technicznego budynku, jaki został sporządzony w 1959 roku. Budynek został wystawiony na planie litery „L“ w 1900 roku, jako piętrowa, podpiwniczona i nakryta dwuspadowym ceramicznym dachem willa, pod potrzeby mieszkaniowe i użytkowe powiatowego inspektora szkolnego. Ustawiony on został szczytem do ulicy, od którego wystaje parterowy ryzalit zwieńczony murowanym balkonem pierwszego piętra. Szczyt parteru jest dwuosiowy wypełniony dużymi, górą zaokrąglonymi, trójskrzydłowymi oknami. Natomiast piętro jest cztero osiowe. Poddasze było częściowo zamieszkałe i w latach 60. XX w., w części południowo-zachodniej przebudowane. W nowych dwóch pokojach pomieszczenie znalazł Urząd Stanu Cywilnego. W połaci północnej dachu sięgającego części parterowej znajduje się niewielka lukarna. Druga lukarna umieszczona jest w ściętym szczycie frontonu dachowego - naczółku. Przestrzeń parteru od strony północno-wschodniej wypełnia, spoczywająca na wysokiej podmurówce drewniana dwustronnie otwarta altana. Przez nią wchodziło się do jednego z pokoi parteru. Wejście główne do willi znajduje się tuż za altaną i poprzedza je niewielki kamienny ganek. W podwórzu znajdowały się dwa budynki gospodarcze, z których jeden wielokrotnie przebudowywany stoi do dzisiaj, a drugi został rozebrany w 1969 roku w związku z planowaną rozbudową urzędu.

Sporo trudności nastręczało mi określenie pierwotnego przeznaczenia budynku, a to z przyczyny opisania go na starej pocztówce z ok. 1910 roku jako Domu Towarzystwa Niemieckiego - Deutsches Gesellschaftshaus. W spisie mieszkańców miasta Strzelna z 1910 roku dom ten znajdujemy pod numerem policyjnym 251a. Zamieszkały był przez jedną czteroosobową rodzinę i to wysokiego urzędnika - powiatowego inspektora szkolnego Gustava Waschke. Zatem owe określenie, że był to dom stowarzyszeń i do tego niemieckich nie znajduje tutaj uzasadnienia, chyba, że odnosi się do jakichś organizacji oświatowych. Rozkład pomieszczeń parteru zdaje się wskazywać, że lokale te nie były mieszkaniami, a raczej spełniały funkcje biurowe. Co innego piętro, które w swym rozkładzie było typowe dla mieszkań i to o wysokim standardzie. Podobieństwo stylu, a szczególnie zewnętrzna faktura - cegła klinkierowa i tynk, obiekt ten stawiają w grupie budowli, które powstały na przełomie stuleci XIX i XX i były obiektami sfinansowanymi przez państwo pruskie (niemieckie), za pośrednictwem środków przekazanych powiatowi. Tak więc budynek ten od samego początku spełniał funkcje mieszkalno biurowe dla powiatowego inspektora oświatowego.  

Z chwilą powstania w 1886 roku powiatu strzeleńskiego (strzelińskiego - Landkreis Strelno, Kreis Strelno - pisanego również strzelnowskiego i strzelneńskiego) nadzór nad tutejszym szkolnictwem pozostał w rękach inowrocławskiego powiatowego inspektora szkolnego Bińkowskiego, który to aż do 1894 roku był inspektorem również dla naszego powiatu. Binkowski przeszedł na emeryturę 1 października 1894 roku i cieszył się wśród nauczycielstwa strzeleńskiego dobrą opinią. Pisano o nim, że: - w ostatnich czasach nie nalegał na nauczycieli, aby uczyli historii św. w szkołach wiejskich po niemiecku, bo się sam przekonał, jako doświadczony pedagog, że to jest tylko męczarnia dla nauczyciela, a jeszcze większą dla polskiego dziecka.       

Od 1 października 1894 roku powiatowym inspektorem szkolnym - Kreisschulinspektor został Gustaw Waschke, który zastąpił dotychczasowego inspektora Binkowskiego. Od 1898 roku, po reformie szkolnej ponownie został ustanowiony inspektorem i funkcję tę pełnił w Strzelnie do 1911 roku. Pisząc o nim odnotowano: - Waschke w swoich korzeniach miał polskie pochodzenie - sam umie dobrze po polsku i pochodzi - zdaje się - z polskich ewangelickich Mazurów pruskich. Urodził się on 29 października 1840 roku w Masehnen (obecnie wieś Mażany w gminie Kętrzyn), okręg Angerburg (obecnie Węgorzewo) w Prusach Wschodnich. Wykształcenie zdobył w Królewskim Ewangelickim Seminarium Nauczycielskim w Angerburgu, które ukończył zdanym egzaminem 24 sierpnia 1860 roku. Najpierw pracował jako drugi nauczyciel w Szkole Kościelnej w Eichmedien (obecnie wieś mazurska Nakomiady), a od 1 kwietnia 1862 roku był nauczycielem w Szkole Miejskiej w Barten (obecnie mazurska wieś Barciany). Zimą 1864/65 pogłębił swoją wiedzę w Królewskim Gimnazjum Centralnym w Berlinie. Od 1 kwietnia 1866 roku do 1874 roku był nauczycielem w szkołach miejskich w Królewcu, a następnie przeniesiony został do Liceum Cesarskiego w Strassburgu. W październiku 1874 roku objął stanowisko nauczyciela w Szkole Realnej Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w Hamburgu. Od 1 lipca 1876 roku pracował w Gimnazjum Augusta w Charlottenburgu, a następnie od 1 października 1894 roku na stanowisku powiatowego inspektora szkolnego w Strzelnie 

W przeciwieństwie do Bińkowskiego Waschke postrzegany był jako germanizator polskiego szkolnictwa ludowego w Strzelnie i powiecie: - …egzaminuje dzieci z historii św. po niemiecku i daje pp. nauczycielom ostry nakaz, aby nadal po niemiecku jej uczyli, wskazując za dobry przykład niektórych nauczycieli, którzy z dobrym rezultatem udzielają, historii biblijnej w niemieckim języku. Jest to bolesne, że coś podobnego się dzieje, na czym cierpi przede wszystkim sprawa religijna. Czyż dziecko, ucząc się po niemiecku historii św. zrozumie dobrze piękne wzory? I dziwić się potem, że młode pokolenie przystępne jest podszeptom socjalizmu

W 1900 roku ostro protestowano w Strzelnie i Młynach przeciwko inspektorowi Waschke, który nakazał naukę religii w języku niemieckim. Brał on aktywny udział w tłumieniu protestów dzieci i rodziców podczas strajków szkolnych w latach 1906-1907 w Strzelnie i powiecie. Mimo wszystko nie zabrakło nauczycieli 25 marca 1911 roku na uroczystości pożegnalnej  powiatowego inspektora szkolnego Gustava Waschke, który w tym dniu po 50-latach kończył pracę i przechodził na emeryturę. Dzień wcześniej odebrał z rąk radcy regencyjnego order Korony III klasy. Cała uroczystość została opisana w Kronice Szkolnej. Z niej dowiadujemy się m.in., że wieczorem miejskie i wiejskie szkoły we wspaniałym pochodzie z pochodniami, z orkiestrą na czele oraz z udziałem ponad tysiąca dzieci i nauczycieli udali się pod dom inspektora. Tam w wiecu oddano jemu cześć śpiewem i przemówieniami. Zapewne ów stał na balkonie, przysłuchując się wiecującej dziatwie i nauczycielom. Całość zakończył okrzyk na cześć cesarza…

Dzieci ze Szkoły Ludowej w Ciechrzu - 1912 r.

Po Gustavie Waschke w budynku zamieszkał kolejny inspektor - Joseph Bracht. Nie zabawił on w Strzelnie za długo, gdyż już 8 czerwca 1914 roku był uroczyście żegnany. Wyniósł się na własną prośbę w głąb Niemiec. Pozostała po nim opinia umiarkowanego w postępowaniu powiatowego nadzorcy szkolnictwa. Po Brachcie funkcję Kreisschulinspektora przejął 15 czerwca 1914 roku Wehenkel dotychczasowy nauczyciel w szkołach katolickich w Bydgoszczy. W Vereinshausie 21 lutego 1916 roku podczas uroczystości związanej z obchodami Czerwonego Krzyża, po koncercie muzycznym, recytacjach, śpiewach chóralnych i indywidualnych oraz po melodramacie „Ostatni człowiek” i sztuce „Nasz brat u broni” z wykładem wystąpił inspektor Wehenkel.

W kolejnej części opowiem o dalszych losach tego budynku po 1919 roku.

CDN


sobota, 12 lutego 2022

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 175 Ulica Dr. Jakuba Cieślewicza - Miradzka - cz. 2


Opisując w poprzedniej odcinku budynek spod numeru 1 pominąłem jego architekturę. Po części uczyniłem to rozmyślnie oczekując za ukończeniem trwającego remontu. Zanosi się na to, że przeprowadzony on zostanie zgodnie ze sztuką konserwatorską i nic się nie zmieni w jego historycznej architekturze zewnętrznej - zachowany zostanie jej styl nawiązujący do neobaroku i neoklasycyzmu. Piętrowa elewacja frontowa jest pięcioosiowa i poprzez zastosowanie zdobień w formie pilastrów daje wrażenie jakby z lica wystawały dwa boczne ryzality - północny szerszy i południowy węższy. Nad wejściem frontowym do kamienicy, które umieszczone jest w południowym narożniku znajduje się balkon z piękną kutą, metalową balustradą. Z połaci naczółkowego dachu rzucają się w oczy pięknie odrestaurowane lukarny. Równie bogato zdobiony jest szczyt północny kamienicy. Po ukończeniu remontu powrócę do bardziej szczegółowego opisu.  

Dzisiaj przechodzimy pod kolejny tym razem nowoczesny, modernistyczny budynek - siedzibę Banku Spółdzielczego w Strzelnie. Do 1973 roku było tutaj kartoflisko, czyli działka rolna, którą dzierżawiono od proboszcza strzeleńskiego. Po jej stronie południowej przebiegały tory bocznicy kolejowej, którą przetaczano wagony na geesowski plac węglowy. W tym czasie, kiedy rozpoczęto budowę nowej siedziby BS odbywałem skróconą służbę wojskową w Marynarce Wojennej i stacjonowałem na Helu. Kiedy wróciłem z wojska mury w stanie surowym już stały, ale nie były jeszcze nakryte dachem. Już współcześnie ze starej Kroniki przechowywanej w Urzędzie Miejskim dowiedziałem się o wmurowaniu aktu erekcyjnego i o oddaniu budynku do użytku. Był czas, że dość dokładnie poznałem dzieje strzeleńskiego banku, który w lipcu 1976 roku znalazł tutaj swoją siedzibę.  

A jakie były początki Banku. Otóż w okresie przedwiosennym 1865 roku na walnym zebraniu założycielskim powołano do życia Towarzystwo Pożyczkowe dla miasta Strzelna i okolicy. Na jego czele stanął wówczas znany miejscowy lekarz dr Ferdynand Gorczyca zaś jego zastępcą został niemniej popularny tutejszy nauczyciel Adolf Rohr. Towarzystwo początkowo borykało się z trudnościami wynikłymi po części z nieznajomości ówczesnego prawa, a po części z nieprzychylności władzy do wszystkiego, co polskie. Czynnikiem najważniejszym hamującym tempo rozwoju Towarzystwa była forma prawna oparta na starych przepisach. Również kadra, choć ludzi wykształconych (lekarze, nauczyciele, ziemiaństwo i światli kupcy), to nieobytych i niedoświadczonych w prowadzeniu interesów bankowych. Brakowało również przykładu w praktycznym funkcjonowaniu tego typu Towarzystw Pożyczkowych, gdyż zaledwie kilka podobnych rozpoczynało dopiero taką działalność w Wielkim Księstwie Poznańskim. Przypomnijmy, że tymi pierwszymi były towarzystwa: w Poznaniu - 1861 roku, w Brodnicy, Gołubiu i Środzie Wielkopolskiej - 1862 roku. Kolejne Towarzystwa Pożyczkowe powstawały w Gniewkowie - 1864 roku, Strzelnie, Gostyniu i Trzemesznie - 1865 roku.

 

Brakowało Towarzystwu odpowiedniego lokalu, a statutowe obrady odbywały się w oberży członka Towarzystwa Józefa Wegnera. Od 1873 roku Towarzystwo swój lokal miało u Lewandowicza. 2 marca 1873 roku odbyto kolejne Walne Zebranie. Podczas obrad wybrano dra Jakuba Cieślewicz prezesem Zarządu, a jego zastępcą Zygmunta Matczyńskiego, ziemianina z Ostrowa. Przewodniczącym komisji rewizyjnej został nauczyciel Piotr Stelmachowski. 17 lipca 1873 roku podczas nadzwyczajnego Walnego Zebrania Towarzystwa Pożyczkowego, przeistoczono Towarzystwo w spółkę rejestrową, czyli tzw. spółkę zapisaną. Nowa nazwa spółki otrzymała brzmienie - „Bank Ludowy w Strzelnie Zapisana Spółka”. Dyrektorem Banku obrano dra Jakuba Cieślewicza, zaś prezesem Rady Nadzorczej Wojciecha Morawskiego, dziedzica z Suków. Dla skutecznego przeprowadzenia czynności rejestracyjnych w 13 grudnia 1885 roku przyjęto nowy statut i wybrano komisję proceduralną w składzie: dr Jakub Cieślewicz, ks. proboszcz Leon Kittel ze Stodół, Stanisław Dymczyński, Adolf Rohr, Maksymilian Kozłowski i Wojciech Majewski. Ostatecznie Bank Ludowy w Strzelnie podał się do rejestracji w Królewskim Sądzie Ziemiańskim w Inowrocławiu i został 2 stycznia 1886 roku wpisany do Rejestru Stowarzyszeń pod numerem 8. Jego nazwa zapisana w dokumencie rejestrowym brzmiała Volksbank in Strzelno. Eingetragene Genossenschaft - Bank Ludowy w Strzelnie Zapisana Spółka i była ona zarejestrowaną spółdzielnią z nieograniczoną odpowiedzialnością.

 

Godnym podkreślenia jest fakt, że w działalność banku zaangażowane były same miejscowe znakomitości - osoby godne zaufania. W jego dziejach było ich kilkudziesięciu i ich biogramy zasługują na specjalne opracowanie. Kilkanaście z tych osób zostało już na blogu - przy okazji innych tematów - już opisanych. Zapewne w niedługiej przyszłości dopełnione zostanie przywrócenie pamięci o działaczach bankowych i opisanie ich dokonań, zarówno na niwie bankowej jak również społecznej. A swoją drogą przydałaby się w tak zasłużonej instytucji izba tradycji i pamięci…   

Już w wolnej Polsce Bank Ludowy znalazł dla siebie nową siedzibę, a mianowicie kamienicę w Rynku 4, którą nabył ok. 1922 roku od Niemca Adolpha Schulza. Biura banku znajdowały się na parterze, a na piętrze zamieszkał z rodziną Kazimierz George, urzędnik bankowy i późniejszy dyrektor Banku Ludowego w Strzelnie. Po likwidacji w 1948 roku Komunalnych Kas Oszczędności do siedziby zlikwidowanej kasy przy ulicy Gimnazjalnej przeniósł się Bank Ludowy, który od roku następnego 1949 przemianowany został na Gminną Kasę Spółdzielczą w Strzelnie (od 1956 - Kasa Spółdzielcza w Strzelnie; od 1958 - Bank Ludowy SOP w Strzelnie). Kierownikiem banku od 1945 roku był Bronisław Brożek, który funkcję tę sprawował aż do czasu przejścia na emeryturę w 1972 roku. Przez wiele lat współpracował z nim w pionie finansowo-księgowym Ignacy Matuszak. Od 1973 roku nastąpiła kolejna zmiana nazwy na Bank Spółdzielczy w Strzelnie. Nowym kierownikiem i prezesem Zarządu tej placówki została Stanisława Kacprzak. Wówczas też zapadła decyzja o rozpoczęciu budowy nowej siedziby. Parcelę pod budowę gmachu przy ówczesnej ul. Miradzkiej 3 nabyto od parafii strzeleńskiej. Już 23 lutego 1974 roku uroczyście wmurowano akt erekcyjny, a w lipcu 1976 roku przeniesiono do nowego gmachu działalność bankową.

Znajdując się od 1975 roku w strukturach Banku Gospodarki Żywnościowej, Bank strzeleński przetrwał czas przemian gospodarczych i ustrojowych. W 1990 roku nastąpiła rozbudowa budynku o niemal stu procentowe zwiększenie jego kubatury. W tymże samym roku strzeleńska placówka zrzeszyła się w Gospodarczym Banku Wielkopolskim S.A. w Poznaniu, a od 2001 roku pozostając w jego strukturach zaczęła występować pod jednolitą nazwą handlową - Spółdzielcza Grupa Bankowa (SGB). W międzyczasie Bank wzmocnił się wchłaniając w 1997 roku BS w Jeziorach Wielkich i w 1999 roku BS w Rogowie. W tym czasie długoletnią wiceprezes Zarządu i główną księgową była Danuta Wiśniewska. W 2003 roku na emeryturę przeszła wieloletnia prezes Zarządu Stanisława Kacprzak, którą na krótko zastąpiła Janina Nita. Od 1 stycznia 2005 roku prezesem Zarządu BS została Urszula Bukowska, która tę funkcję pełniła do 2021 roku. Na stanowiskach wiceprezesowskich współpracowali z nią; Kazimierz Grochowski w Rogowie, Urszula Basińska, Alina Walkiewicz i Anna Krzewina.

W tym czasie diametralnej zmianie uległo otoczenie Banku. Znajdujący się po stronie południowej plac parkingowy został wygrodzony i utwardzony polbrukiem. Obecnie Bankiem kieruje Zarząd w składzie: p.o. prezes Agnieszka Skrzypczak, wiceprezesi - Anna Smaruj i Justyna Dobrzeniecka.

W niniejszej skróconej historii całkowicie pominąłem czynnik społeczny, tj. Radę Nadzorczą. Tak szacowna i najstarsza w mieście instytucja bankowa zasługuje na dobre opracowanie, które wyeliminuje powielane w artykułach i dotychczasowych opracowaniach błędy i spore luki.

Foto.: Heliodor Ruciński i archiwum bloga


czwartek, 10 lutego 2022

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 174 Ulica Dr. Jakuba Cieślewicza - Miradzka - cz. 1

Po skończeniu ul. Kolejowej i Osiedla Tysiąclecia przyszedł czas na opis kolejnych ulic, których jeszcze kilka pozostało do zaprezentowania i to zarówno w opisie jak i w obrazie. Dzisiaj zacznę niezbyt długą opowieść o ulicy dr. Jakuba Cieślewicza i ul. Miradzkiej. Obie przed laty nosiły jednolitą nazwę, a mianowicie ul. Miradzkiej. Uchwałą nr XIX/52/81 Rady Narodowej Miasta i Gminy w Strzelnie z dnia 29 czerwca 1981 roku odcinkowi ul. Miradzkiej od ówczesnej ul. Nowotki (Kolejowej) w kierunku południowym do przecinającej ulicę linii kolejowej nadano nazwę Dr. Jakuba Cieślewicza. Za linią kolejową w kierunku południowym tj. Miradza pozostawiono dotychczasową, historyczną nazwę - ul. Miradzka. Z wnioskiem o nową nazwę dla pierwszego odcinka ulicy wystąpiły - ZHP Hufiec w Strzelnie oraz Oddział PTTK w Strzelnie. Stało się to po tym, jak to rok wcześniej 1 czerwca 1980 roku nadano Hufcowi ZHP imię dr. Jakuba Cieślewicza i sztandar. W uzasadnieniu do uchwały dla nadania nazwy ulicy napisano: - Dr J. Cieślewicz jest rodakiem miasta Strzelna i wielkim społecznikiem na rzecz Polskości w okresie Zaboru Pruskiego jak również wielkim działaczem społecznym w okresie lat XX-tych okresu międzywojennego. Wymieniony jest patronem Hufca ZHP na terenie miasta Strzelna oraz w 1930 r. nadane zostało wymienionemu Honorowe Obywatelstwo m. Strzelna. Określając ten odcinek ul. Miradzkiej Jego imieniem społeczeństwo i władze miejskie uznały za w pełni uzasadnione.

Dr Jakub Cieślewicz - patron ulicy

Wracając zaś do historycznej ul. Miradzkiej, a wcześniej traktu do Miradza - Nowej Wsi - Wójcina - Wilczyna, jej przebieg do lat 80. XIX w. na odcinku miejskim był nieco inny niż ten współczesny. Mianowicie, nie istniał wówczas odcinek współczesnej ul. Dr. Jakuba Cieślewicza, a do Miradza jechało się odcinkiem współczesnej ul. Sportowej i współczesnym łącznikiem dla pieszych, od Targowiska do ul. Raj lub tą ostatnią ulicą. Do Łąkiego i Cienciska wiodły dwa oddzielne trakty przebiegające przez obszar obecnie zajęty przez współczesne Planty. Zmiana przebiegu początkowego odcinka ul. Miradzkiej nastąpiła po zakończeniu eksploatacji glinianych dołów we współczesnym trójkącie ulic: Kolejowa, Raj, Cieślewicza i było to około 1880 roku. Na mapie z 1893 roku widoczny jest już nowy przebieg ul. Miradzkiej, który pokrywa się z odcinkiem obecnej ul. Dr. Jakuba Cieślewicza i odcinkiem ku Miradzowi.

1832 rok
1893 rok
1911 rok

Ukształtowanie się ulicy i powstanie przy niej kilku siedlisk - zabudowanych parceli to dopiero początek XX w. Wcześniej po obu stronach traktu były tutaj grunty rolne należące do miasta Strzelna - Strzelnoer Stadt Feld, które znajdowały się w zarządzie Amtowskim. Pierwszym siedliskiem jakie powstało przy ulicy były zabudowania gospodarstwa rolnego niemieckiej rodziny Schulzów (po 1945 r. Okońskich). Ale prawdziwy rozwój ulicy przyniosły plany budowy pierwszego dworca dla linii kolejowej Mogilno - Strzelno. Było to w fazie projektowania w 1888 roku. Według pierwotnego planu dworzec miał stanąć tuż przy szosie naprzeciwko cmentarza. Jednakże tutejszy Amt się temu sprzeciwia, a to ze względu na terytorialne niedogodności i z tej to przyczyna stawił wniosek, żeby dworzec wystawić przy drodze prowadzącej do Miradza, na końcu Amtowskiego terytorium. Na to jednak radni miasta zgodzić się nie chcą, gdyż to i z niedogodnościami i kosztami dla miasta połączone, np. wybrukowanie i utrzymanie drogi do dworca, wykonanie przy niej oświetlenia i zaopatrywanie lamp w petrol. Prawdopodobnie według pierwotnej wersji dworzec miał stanąć gdzieś w okolicy dzisiejszej firmy „Despol“, przed gruntami należącymi do Zofijówki. Ostatecznie stanęło na tym, że pieniądze na roboty przedwstępne miasto wyasygnuje tylko wtedy jeśli dworzec wybudowany zostanie przy istniejącej szosie Poznań - Toruń. Miasto postawiło na swoim i dworzec został zaprojektowany za miastem, przy szosie w kierunku Poznania (tzw. stary dworzec). Nowe połączenie kolejowe oddano do użytku w 1892 roku. W kilkanaście lat później w 1908 roku linię kolejową przedłużono do Kruszwicy i wówczas urosła ranga ul. Miradzkiej.

Jej tzw. początkiem bumu rozwojowego było przebudowanie węzła drogowego w kierunkach Łąkiego, Cienciska i Miradza. Stary został zlikwidowany i na nim założono Planty, a nowy umiejscowiono za rogatkami kolejowymi. W 1906 roku rozpoczęto budowę nowej nawierzchni - bruku na odcinku od ul. Kolejowej do Miradza, co miało ułatwić transport drewna na załadownię kolejową i do miejscowych tartaków. W ogromnej części koszty budowy pokryło Nadleśnictwo Miradz. Szybko też, wzdłuż ulicy powstało kilka budynków, m.in. obecne siedziby Urzędu Miejskiego, Komisariatu Policji i kamienica (Cieślewicza nr 1) oraz niewielka piętrowa kamieniczka, która obecnie oznaczona jest numerem ewidencyjnym Miradzka - 5. W kolejnych latach, do I wojny światowej wybudowano dwa domy dwurodzinne dla pracowników kolei - Miradzka nr 1 i nr 6 oraz powiatową drogomistrzówkę - nr 18.

Ale zacznijmy od pierwszego budynku, dawniej przypisanego ul. Mirauerstrasse nr policyjny 272, po 1919 roku ul. Miradzkiej, a obecnie ul. Dr. Jakuba Cieślewicza 1. Od kilkunastu lat dom ten popadł w jakąś dziwną niełaskę, a wszystko zaczęło się w maju 2006 roku kiedy to wyprowadzili się z kamienicy ostatni mieszkańcy, a propos współwłaściciele dwóch części. Dom i część ogrodu nabył polski potentat handlowy, a pozostałą część ogrodu znany w europie bank o kapitale niemieckim. Głośno o kamieniczce zrobiło się, kiedy właściciel wystąpił o pozwolenie na jej rozebranie. Wówczas też ostro zaprotestowało Towarzystwo Miłośników Miasta Strzelna (stare TMMS, jako Oddział KPTK). Do dziś temat znajduje się w polu zainteresowań instytucji, które nie chcą dopuścić, by na ów dom został wydany wyrok „śmierci”.

W tradycji mieszkańców Strzelna dom przy ul. dra Jakuba Cieślewicza 1 w Strzelnie nazywany był „domem nauczycielskim”. Od samego początku istnienia budynku, po lata osiemdziesiąte XX w., co najmniej jedno mieszkanie zajmowała rodzina nauczycielska. Otoczony ogrodem, zawsze utrzymywanym w należytym ładzie, na stałe wpisał się w krajobraz miejski. Dziś kamieniczka stoi pusta, niezamieszkana, a teren po ogrodzie został zamieniony w układ komunikacyjny wraz z miejscami parkingowymi dla rozbudowanego marketu Delikatesy Centrum. Jednocześnie zmieniono odcinek jezdni dostosowując go do nowego układu komunikacyjnego. Od dwóch lat remontowana jest również kamienica. W pierwszym etapie prac pokryto ją nowym dachem ceramicznym, odtworzonym na wzór tego historycznego. Niestety, od tego czasu nic się przy niej nie dzieje. i z zabitymi na parterze oknami robi wrażenie zapuszczonej.

Działka, na której  stanęła w 1908 roku kamienica nie była dotychczas zabudowaną i stanowiła część większej parceli zajętej przez cegielnię i doły kopalniane. Na planie miasta, będącym fragmentem mapy katastralnej Strzelna z lat 1827/1828 autorstwa Grützmachera, wyraźnie zaznaczono obszar eksploatacyjny cegielni. Zachodnia część parceli, na wąskim pasie od strony współczesnej ul. dr. Jakuba Cieślewicza nie była eksploatowana przez cegielnię, co również uwidocznione zostało na planie. Późniejsze zdjęcia z ok. 1905 r. i 1911 r. pokazują znacznych rozmiarów staw, który był pozostałością po wyrobisku kopalnianym - tzw. gliniankę. Nowy dom wystawił Niemiec August Richter (wg księgi adresowej z 1903 r.). Z danych z 1910 r. wynika, że kamienica miała 3 mieszkania, które zajmowali: trzyosobowa rodzina właściciela zajmująca parter, dr Otto Dalchow dyrektor Szkoły Wydziałowej z małżonką - I piętro oraz część użytkową poddasza Diemke. Razem było to 6 osób.

Od lat 20-tych XX w. po Dalchowie mieszkał kolejny dyrektor Szkoły Wydziałowej Polak Jan Łyskawa. Po 1926 roku dom nabył przybyły do Strzelna nauczyciel i późniejszy kierownik Szkoły Powszechnej nr 1 w Strzelnie Filip Klemiński, który zamieszkiwał tutaj aż do śmierci, tj. do 8 grudnia 1965 roku. Klemiński wraz z małżonką Izabelą i córką, zajmowali parter. W czasie okupacji Klemińscy zostali wysiedleni do Generalnej Guberni. Powrócili w końcu lutego 1945 roku. Filip Klemiński zaczął organizować kursy oświaty dla dorosłych. We wrześniu 1945 r. został kierownikiem Szkoły Powszechnej nr 1. Zaraz też zaczął organizować gimnazjum, zostając jednocześnie przez pierwsze dwa miesiące pierwszym jego dyrektorem. Zorganizowane przez niego gimnazjum było zaczątkiem obecnego liceum. Był również organizatorem pierwszej Miejskiej Biblioteki Publicznej w Strzelnie. W 1947 roku współorganizował obchody 800-lecia Strzelna. Działał w samorządzie miejskim, będąc przez szereg lat radnym. Zmarł 8 grudnia 1965 roku. Był odznaczony Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi oraz Złotą Odznaką ZNP.

Podobne jak przed wojną, od 1945 roku za sprawą właściciela domu Filipa Klemińskiego zamieszkiwali tutaj nauczyciele. Pośród nimi znalazły mieszkanie nauczycielki SP 1 siostry Maria i Barbara Józefiakówne wraz z rodzicami. Oo siostrach pisałem na blogu wcześniej - oto link do artykułu:

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/05/wierna-nauczycielskiemu-powoaniu.html

Tutaj mieszkała również Janina Kurczewska, nauczycielka SP 1. W 1974 r. połowę domu nabył od wdowy Izabeli Klemińskiej, nauczyciel SP 2 Wacław Witkowski, który był rodowitym strzelnianinem i powtórnie osiadł w Strzelnie pod koniec swojej pracy zawodowej. Stanął wówczas u steru miejscowego harcerstwa. Aktywnie działał w strukturach kombatanckich, harcerskich i OSP, będąc aktywnym społecznikiem do końca swoich dni - do 2011 roku. Wcześniej dom sprzedał inwestorom z kręgu owej sieci handlowej, która rozłożyła swój pawilon tuż za opłotkami przedmiotowej posesji. Nowy właściciel zamierzał kamienicę rozebrać i rozbudować istniejący obok market. Decyzją z dnia 15 czerwca 2012 roku, kamienica została wpisana do rejestru zabytków województwa kujawsko-pomorskiego - nr rejestru A/1615, o co zabiegało TMMS. Ostateczne uprawomocnienie się decyzji - po odwołaniach od niej właściciela - nastąpiło 24 maja 2016 roku. Wiosną 2019 roku właściciel przystąpił do remontu zabytkowej kamienicy.

Foto:. Heliodor Ruciński, Pracownia Dziedzictwa Kulturowego KPCK, archiwum bloga