niedziela, 17 lutego 2019

Uruchomienie Projektu Uczestnicy Powstania Wielkopolskiego 1918-1919





To był przepiękny, jak na zimową porę, dzień, sobota 16 lutego 2019 r. Słońce już od wczesnych godzin rannych wskazywało nam kierunek jazdy. Zmierzaliśmy do Poznania, gdzie w Sali Renesansowej Poznańskiego Ratusza gromadzili się członkowie i sympatycy Wielkopolskiego Towarzystwa Genealogicznego "Gniazdo" oraz zaproszeni goście. Miejsce jakże dostojne i o jak wielkim znaczenia dla Poznaniaków i Wielkopolan nie muszę nikomu tłumaczyć. Okazją do spotkania była uroczystość uruchomienie Projektu Uczestnicy Powstania Wielkopolskiego 1918-1919, a i dzień nie był przypadkowy, gdyż równe 100 lat temu został podpisany rozejm w Trewirze, który formalnie zakończył Powstanie Wielkopolskie. W uroczystości udział wzięli również strzelnianie: Jan Szarek przewodniczący Społecznego Komitetu obchodów 100. Lecia Powstania Wielkopolskiego w Strzelnie oraz członkowie Komitetu Heliodor Ruciński i Marian Przybylski.


Powstanie Wielkopolskie było jedyną tak wielką i zwycięską walką o odzyskanie niepodległości w historii naszego Państwa. Dotychczas powstało wiele opracowań, książek, albumów i artykułów na temat Powstania i jego uczestników, ale cały czas brakowało kompletnej listy powstańców i - mówiąc szerzej - uczestników, którzy nie tylko zbrojnie wystąpili przeciwko zaborcy, ale również wspierali Powstanie finansowo i organizacyjnie. Byli to m.in. księża, lekarze i sanitariuszki, gospodarze oferujący Powstańcom schronienie, odzież i wyżywienie, harcerze czy też dzieci dostarczające meldunki.



W setną rocznicę tego zwycięskiego zrywu niepodległościowego, członkowie i sympatycy WTG "Gniazdo", a także strony zaangażowane w realizację Projektu postanowili uhonorować i oddać cześć tym, którzy w jakikolwiek sposób wymienieni są w opracowaniach, archiwaliach i zachowanych spisach Powstańców. 4 listopada 2016 r. rozpoczęto realizację projektu Uczestnicy Powstania Wielkopolskiego. Na podstawie blisko 650 źródeł stworzono listę zawierającą około 86 tys. osób wraz z miejscami ich urodzenia, pochówku, imionami rodziców oraz innymi informacjami.



Opracowana lista uczestników nie jest i zapewne nigdy nie będzie kompletna - wielu Powstańców i osób zaangażowanych w pomoc pozostanie na zawsze bezimiennych. Twórcy Projektu postanowili jednak w oparciu o dostępne źródła uzupełniać i poszerzać listę uczestników Powstania Wielkopolskiego. Zwracamy się zatem z prośbą o kontakt z administratorem projektu w celu skompletowania pełnej listy wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób przysłużyli się Powstaniu. Uczestnictwo należy potwierdzić jednak odpowiednim dokumentem (publikacja, legitymacja, poświadczenie, wspomnienia, itp.).





Punktualnie o godz. 11:00 prowadząca spotkanie redaktor Grażyna Wrońska z Radia Poznań (Radia Merkury) zainaugurowała swoim wystąpieniem sobotnią uroczystość. W pełnym powagi nastroju zebrani w postawie zasadniczej wysłuchali utwór "Cisza", oddając cześć uczestnikom Powstania Wielkopolskiego. Z kolei swoistego wprowadzenia i powitania dokonali dr Magdalena Mrugalska-Banaszak kierownik Muzeum Historii Miasta Poznania oraz Wojciech Jędraszewski prezes WTG "Gniazdo". Akcentem koncertowym było wykonanie przez prof. Andrzeja Tatarskiego pięciu przepięknych utworów: I.J. Paderewskiego, F. Chopina, M. Wiodpola i A. Wrońskiego. Fortepianowa uczta dla ducha została przyjęta gromkimi brawami widowni.



Dr Rafał Reczek dyrektor Oddziału IPN w Poznaniu przedstawił ideę portalu internetowego powstaniewielkopolskie.ipn.gov.pl, który wziął sobie za cel edukowanie, propagowanie i upamiętnianie Powstania Wielkopolskiego. Powstał on we współpracy z licznymi instytucjami wielkopolskimi, w tym z WTG "Gniazdo".














W głównym punkcie programowym głos zabrała Barbara Cywińska, która w sposób analityczny omówiła Projekt Uczestnicy Powstania Wielkopolskiego. Swoją uwagę skupiła na wielu osobach - twórcach projektu, z których gromkie i długotrwałe brawa odebrał nasz prezes Wojciech Jędraszewski, pomysłodawca, główny motor napędowy i kapitan stojący u steru Projektu. Po wysłuchaniu, w wielkim skupieniu i przy ogromnym zainteresowaniem, wystąpienia sekretarza WTG Barbary Cywińskiej nastąpiła prezentacja życiorysów powstańców, które wygłosili: Katarzyna Czepulis-Rastenis, prezentując biogram Jana Rzepy (1899-2005), Aneta Andrzejewska - Franciszka Bulińskiego (1898-1943), Jacek Piętka - Walentego Konieczek (1892-1972), Mikołaj Bednarz - Mieczysława Rogowskiego (1889-1966), Danuta Wycięgowska - Józefa Górskiego (1887-1954), Marian Przybylski - Feliksa Zielińskiego (1885-1943), Kazimierz Robaszkiewicz - ks. Mateusza Zabłockiego (1887-1939) oraz Wojciech Jędraszewski prezentując biogram Włocha Nowizzo Cittadiniego (1897-1919).

Kulminacyjnym punktem tego uroczystego spotkania było fizyczne uruchomienie, czyli udostępnienie internautom Projektu Uczestnicy Powstania Wielkopolskiego 1918-1919. W imieniu grupy potomków powstańców, których reprezentantem był m.in. strzelnianin Jan Szarek, aktu dokonał prezes Wojciech Jędraszewski w asyście członkini WTG Sławy Guci. Dla uczestników projektu były okolicznościowe podziękowania i wspólne zdjęcie.




Zapraszamy  na stronę projektu: http://www.powstancywielkopolscy.pl/pl/    

Wszystkie zdjęcia Heliodor Ruciński

wtorek, 12 lutego 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 29 Rynek - cz. 26



Od lewej Aleksander Ruszkiewicz i dr Alfred Fiebig.
Spośród braci Fiebigów najbardziej wyrazistą i barwną postacią, a do tego tą, która złotymi zgłoskami zapisała się na kartach dziejowych Strzelna był dr Alfred Norbert. Prowadził on niezwykle barwne życie towarzyskie, obracając się w sferach inteligenckich, ziemiańskich, a nade wszystko włościańskich. Tym łącznikiem pomiędzy przysłowiowym chłopem a nim był koń. Inni lekarze i co zasobniejsi mieszczanie, poczynając już od czasów przedwojennych zamieniali powózkę i konia na samochód, a doktor nie, trwał przy swojej miłości, przy koniu, który towarzyszył mu również w ostatniej drodze - do miejsca wiecznego spoczynku. 

Alfred Norbert Fiebig (1904-1982)

Urodził się 1 czerwca 1904 r. w Strzelnie jako syn Maksymiliana i Pelagii z domu Grunwald. Po ukończeniu szkoły ludowej, a następnie szkoły wydziałowej kontynuował naukę w gimnazjum im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. W latach 1924-1930 odbył studia na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Poznańskiego, po ukończeniu, których podjął pracę lekarza rodzinnego. Z wielką pasją oddał się niesieniu pomocy bliźniemu, wzorując się na, od lat podziwianej postaci Judyma ze Strzelna, honorowym obywatelu tegoż miasta, doktorze Jakubie Cieślewiczu. Podobnież jak i jego bohater tak i młody lekarz zaangażował się w działalność społeczną. Upodobał sobie „Sokoła", w którym działał z ogromną pasją.


Trzeba powiedzieć, iż z mlekiem matki wyssał miłość i upodobanie do epoki napoleońskiej, która żywą była w domu Fiebigów od dziesiątek lat. To przecież jego przodek po kądzieli ciągnął na czele szwadronu szwoleżerów francuskich pod Moskwę, o czym często wspominano podczas różnych uroczystości i spotkań rodzinnych. Wreszcie w domu ojcowskim znajdowały się liczne pamiątki po bezpowrotnie minionej epoce, w której zniewolony naród polski upatrywał orła swej wolności. Pamiątki te, pieczołowicie zbierane przez młodego Alfreda z wielką troską i miłością były przez niego pielęgnowane. Był radnym Rady Miejskiej w Strzelnie i prezesował miejscowemu Polskiemu Czerwonemu Krzyżowi.

Zdjęcie to, wykonane 3 maja 1935 r. pod Wronowami, zostało zatytułowane „Fantazja militarna dragona dra A. Fiebiga”. 
 W salonie, na poczesnym miejscu, obok portretów przodków, wisiała „Somosierra", kopia olejna według pędzla Piotra Michałowskiego, i liczne oleje Wojciecha i Jerzego Kossaków, na których dominowały postaci ułańskie oraz piękne konie. Pasja ta spowodowała, iż zorganizował on przy „Sokole" strzeleńskim oddział konny, który stał się sztandarową jednostką strzeleńskiej organizacji. Podobny oddział młody lekarz współtworzył w pobliskich Gębicach i Bielsku. Do dziś zachowały się opisy wspólnych manewrów, cyklicznie organizowanych w lasach w pobliżu Zbytowa i Łąkiego przez obie organizacje „Sokole", a o czym już wcześniej pisałem. W 1937 r. na czele Oddziału Konnego „Sokoła" witał w Strzelnie generała Józefa Hallera, dając popis w wyćwiczonej do perfekcji musztrze szwadronu ułańskiego. Po dziś dzień zachowały się fotografie ukazujące siłę pasji, jakże wyraźną i widoczną na wielu zdjęciach z tegoż okresu.




Czwarty od lewej dr Alfred Fiebig w lesie pod Wronowami.

Już w międzywojniu, w swoim mieszkaniu, Doktor urządził salon poświęcony Hallerowi i jego armii oraz epoce napoleońskiej. W biuletynie Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy czytamy m.in.: Działalność dra Fiebiga prowadzona z iście młodzieńczym zapałem, propagująca w tak umiejętny sposób wśród dzisiejszego pokolenia znajomość naszej historycznej przeszłości i jej tradycji w walce o wolność, zasługuje na szczególne uznanie i poparcie. W części mieszkania stanowiącej właściwie muzeum znajdowały się eksponaty z paradną uprzężą, mundury z różnych epok, w tym ułana Księstwa Warszawskiego, wojskowe nakrycia głów, historyczna broń biała i palna...

Nie wszystkie eksponaty w tym unikalnym muzeum były autentykami. Brakujące, a niezbędne do uzupełnienia kolekcji eksponaty, jak również mundury i przeróżne nakrycia głów wykonali w ramach tzw. terapii zajęciowej chorzy z oddziału płucnego strzeleńskiego szpitala. Wzorów dostarczał sam dr Fiebig, ówczesnego ordynatora oddziału. Była to robota misterna z zachowaniem historycznych szczegółów i tak wykonane eksponaty niemalże nie różniły się od autentyków. Jednym z mistrzów specjalizującym się w produkcji historycznych wojskowych nakryć głów był Władysław Lachawiec.  Według relacji jego wnuczki Arlety Woźniak z Gniezna: Dziadek urodził się w 1912 r., mieszkał w Pawłowie w województwie rzeszowskim. Po ślubie od 1934 r. zamieszkał w Przyjmie koło Mogilna. Chorował na raka płuc. Leczył się w Strzelnie u dra Fiebiga. Tam ich drogi się zeszły. Robił te piękne czapki z kliszy rentgenowskich, w trakcie pobytu w szpitalu.  Zmarł cztery lata przed moim urodzeniem 10 lutego 1971 roku... Zostały mi tylko opowieści rodziny i zdjęcia... Dziadek robił nie tylko czapki, bo także piękne obrazki, szkatułki... Jak się później dowiedziałam część z wykonanych przez niego czapek przez pewien czas zdeponowana była w Głuchej Puszczy...

Pierwszy od lewej Władysław Lachawiec, dr Alfred Fiebig...
Władysław Lachawiec ze swoimi dziełami...


Doktor zbierał militaria i dzieła sztuki, szczególnie te związane z epoką napoleońską, niemal przez całe życie wzbogacał domowe muzeum. Wśród eksponatów znajdował się m.in. szczególny egzemplarz, którego pozazdrościłoby może niejedno muzeum: sztandar 7. Pułku Ułanów Krakowskich z 1918 r. Pasja kolekcjonerska dra Fiebiga szła w parze z rozległą wiedzą historyczną. Eksponatem wyjątkowym, o którym słuchy chodziły po mieście, a który w swej kolekcji posiadał dr Fiebig była armata. Ową legendarną "harmatę" tzw. sygnałówkę wykonał nie kto inny, jak mistrz kowalski Zygmunt Błażejczak. Doktor wykorzystywał ją podczas manewrów swojej grupy rekonstrukcyjnej na Laskowie. Swego czasu opowiadał mi Rajmund Ruszkiewicz jak owe cacko transportowali do Głuchej Puszczy do Stanisława Pijanowskiego, by tam "poużywać". Później doktor podarował ją przyjacielowi i tak wzbogaciła zbiory głuchopuszczańskie.

Okresem szczególnym w życiu naszego bohatera był czas okupacji hitlerowskiej, który dr Fiebig spędził w Sobolewie, powiat garwoliński, województwo warszawskie. Tam też wstąpił w szeregi Armii Krajowej świadcząc posługę medyczną rannym w bojach partyzantom. Epizody z jego życia, z tego właśnie, przepojonego ciężką i niebezpieczną pracą, okresu, zawarte zostały na kartach powieści „Okupacja" autorstwa Stanisława Łukasiewicza, której akcja rozgrywa się w jednym z prowincjonalnych miasteczek w Generalnej Guberni. Autor zawarł w niej kilka ciekawych i pełnych, zdawałoby się humoru, anegdot, które tak właściwie przedstawiają życie prowincji, nad którą krąży widmo tragedii okupacyjnej. Nasz bohater występuje w niej pod przybranym pseudonimem doktora Figlika.

Jedna z tych anegdot - którą z pamięci przytaczam - przywołując nam czasy okupacji, opowiada, jak to młody lekarz dr Figlik, wracając wieczorem ze spotkania towarzyskiego, będąc na znacznym rauszu, zamiast wejść do domu, podszedł do budy swego pupilka - owczarka alzackiego. Schylił się nad psem mówiąc do niego: - daję ci piesku wolność, a ja, jak ta nasza Ojczyzna zniewolonym zostaję - wypowiedziawszy te słowa odpiął psu obrożę, samemu ją sobie zakładając i wczołgał się do budy, pozostając w niej do czasu ochłonięcia z wrażeń. Ile w tym prawdy? Nie sposób dziś dociec. Rzekomo sam bohater przyznawał się do niej. Zaś z kolejnej opowieści - równie z pamięci przytoczonej - dowiedzieć się możemy o uroczej kobiecie, która chorobę symulując, zwabiała doktora do swego mieszkania…

Po zakończeniu działań wojennych dr Fiebig powrócił do rodzinnego Strzelna. Ówczesne władze powierzyły mu organizację szpitala z 76 łóżkami w powiatowym Mogilnie. W tym celu przydzielono do jego dyspozycji personel pomocniczy, z którym udało się w krótkim czasie utworzyć - w byłym budynku szpitala zlikwidowanego w 1933 r. po połączeniu powiatów strzeleńskiego z mogileńskim - nową placówkę medyczną. Dyrektorując w Mogilnie pozostał tam do 1948 r., po czym podjął się organizacji, niezwykle pilnie potrzebnego, oddziału pulmologicznego (płucnego - gruźliczego) w szpitalu w Strzelnie. I to zadanie wykonał po mistrzowsku, zamieniając oddział w przodujący, pod względem uzyskiwanych efektów medycznych, w ówczesnym województwie poznańskim, a później bydgoskim.

Od lewej dr Alfred Fiebig i lek. wet. Antoni Kacperski.
 Nie ograniczał swej praktyki tylko do szpitala. Niósł pomoc potrzebującym, odwiedzając chorych w domach i to zarówno w mieście jak i gminach Strzelno Południe i Strzelno Północ. W pierwszej kolejności szczególną opieką otacza kombatantów: z frontów I wojny światowej, powstańców wielkopolskich, z wojny polsko-bolszewickiej i tych z ostatniej wojny - z frontów wschodu, południa i zachodu oraz niemieckich obozów koncentracyjnych. Docierał do najdalszych zakątków charakterystycznym konnym powozem, zawsze w towarzystwie kuczera Bolesława Wieczorka, później Michała Szafrańskiego. Bywało, że wizytował swoich podopiecznych wierzchem. Worek sieczki lub słomy, czy trochę owsa dla konia stanowiło zapłatę za udzieloną pomoc medyczną. Często bywało, że w domach ubogich zostawiał pieniądze na wykupienie medykamentów, wędlinę, ziemniaki i inne artykuły żywnościowe wcześniej otrzymane w drodze zapłaty od bogatszych gospodarzy. W ślad za nim do chorych udawały się siostry elżbietanki, wykwalifikowane pielęgniarki, którym w ten sposób pomagał po ich usunięciu przez komunistów ze szpitala strzeleńskiego.

  
Od lewej Antoni Kacperski na "Cytacie", dr Alfred na "Kubicu" i Władysław Staśkowiak na "Nytku" - ul. Kościelna.
Nadal kontynuowana pasja do koni zaowocowała w latach pięćdziesiątych zorganizowaniem przez doktora Fiebiga nieformalnej grupy rekonstrukcyjnej, którą tworzyli okoliczni rolnicy. Od wiosny do jesieni, z wyłączeniem żniw oraz prac wykopkowych, spotykali się miłośnicy jeździectwa w obrębie Laskowa i tam przebrani w mundury z epoki księstwa warszawskiego, zaboru pruskiego, legii cudzoziemskiej czy halerczyków, potykali się w ramach tzw. manewrów sobotnio-niedzielnych. Każda taka rejterada kończyła się biesiadą ułańską, podczas której śpiewano pieśni patriotyczne, racząc się przy tym napojem żołnierskim i kiełbasą z pęta.

Florian Kupka lato 1964 r.
 Nieodłącznym towarzyszem jego ułańskiej pasji był miejscowy lekarz weterynarii Antoni Kacperski, posiadający podobnie jak Doktor konia pod wierzch. Statystami ich byli członkowie rodziny Ruszkiewiczów z Laskowa, a także rolnicy z Młynów, Strzelna Klasztornego oraz Władysław Staśkowiak ze Strzelna. Przetrwanie wiedzy o doktorowych pasjach zawdzięczamy dwóm strzeleńskim fotografom, a mianowicie Francuzowi Louisowi Sivanowi i Florianowi Kupce. Kiedy panowie w plenerze odgrywali sceny historyczne w strojach żołnierskich z epoki napoleońskiej i nie tylko obaj - Louis przed wojną, a Florian po wojnie - dokumentowali te wydarzenia. Po dziś dzień zachowało się w zbiorach francuskich jedno z takich zdjęć, które pokazuje nam dragona napoleońskiego (dr A. Fiebig) w rozmowie z Turkiem (L. Sivan), pieszego sanitariusza w mundurze żołnierskim oraz dwóch konnych ułanów. Zdjęcie to, wykonane 3 maja 1935 r. pod Wronowami, zostało zatytułowane „Fantazja militarna dragona dra A. Fiebiga”.  Daje ono świadectwo, że kontynuowane przez dra Fiebiga powojenne hobby ułańskie, swoje korzenie miało już na długo przed wojną.

Gid ks. Józefa Poniatowskiego z epoki Księstwa Warszawskiego 1809 r. - Rajmund Ruszkiewicz.
Doktor Alfred Fiebig nie angażując się politycznie, choć był członkiem ZSL, oddał się pracy społecznej w Polskim Związku Hodowców Koni. Ta działalność przyniosła mu wyróżnienie w postaci Złotego Medalu Związku Hodowców Koni. Otrzymując to wyróżnienie powiedział, iż: odznaczając go skrzywdzono wielu chłopów, bowiem sam nigdy nie dochował się ani jednego źrebaka. Swoją aktywność społeczną również przejawiał w działalności ZBOWiD Koło Strzelno. Szczególnie upodobał sobie niesienie pomocy w leczeniu kombatantów.


Ułan i dziewczyna, lek. wet. Antoni Kacperski.
Całokształt jego pracy zawodowej doceniły również ówczesne władze odznaczając doktora: Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi, Odznaką Grunwaldzką, Złotą Odznaką PCK, Srebrną Odznaką Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, odznaką Za wzorową pracę w służbie zdrowia, Odznaką Honorową Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy Za szczególne zasługi dla rozwoju województwa bydgoskiego.


Księstwo Warszawskie. Od lewej ułan - dr Alfred Fiebig, dragon - lek. wet. Antoni Kacperski i piechur - nn.
Doktor Alfred był postacią niezwykle barwną, a do tego i romantyczną. Jego podboje sercowe znalazły się na kartach powieści Okupacja oraz były przedmiotem sensacji miejscowych plotkarek. W 1934 r. zawarł związek małżeński z Digną Zuzanną z Piątkowskich. Potomstwa nie doczekali się małżonkowie. Rozwiódł się ze stateczną panią Digną w 1954 r., by w tym samym roku poślubić Klarę Heinich. Małżeństwo to długo nie wytrzymało. Doktor rozwiódł się i powrócił do pierwszej małżonki Digny, z którą po raz drugi zawarł związek małżeński w 1977 r. Po drodze miał jeszcze "romans adoracyjny" ze szacowną mieszkanką Strzelna, panną, Władzią B. z Rynku, którą odwiedzał w jej ogrodzie, i u której kupował w sklepie spożywczym przy ul. Kościelnej cukierki dla konia. Ceremonia zakupu słodyczy miała swoją barwną oprawę. Otóż Doktor Alfred zajeżdżał wierzchem przed sklep, z którego wychodziła panna Władzia, podawała słodkości doktorowi, a ten częstował jednym cukierkiem konia, zaś pozostałe chował do wojskowej raportówki. Płacił pannie za towar i bez słowa odjeżdżał.


Ułani z epoki Księstwa Warszawskiego - bracia Ruszkiewiczowie z Laskowa.
Doktor częstokroć przestrzegał przed nadużywaniem różnego rodzaju paskudztw w postaci wszelakich podłych alkoholi. Czynił to, dla zapobieżenia późniejszym powikłaniom żołądkowo-bólowym. Jego znajomi i przyjaciele wiedzieli, że Doktora poczęstować można jedynie czystą, nie barwioną i dobrze rektyfikowaną wódką polską. Nie uznawał osłabiania mocy szlachetnego trunku wszelkiego rodzaju herbatkami, kompotami i sokami. Duże ilości spożywanego trunku popijać można było wodą przegotowaną, uprzednio zasilając żołądek dobrym podkładem w postaci mięsiwa, kiełbas i rosołu, przegryzając po kielichu odrobiną wędliny, śledzikiem lubo ogóreczkiem. Niezbyt często moczyć mordę w alkoholu. Starczy raz w tygodniu i to w doborowym towarzystwie, a raz w miesiącu - ewentualnie w kwartale osoby mierniejszej postury - tak się zatankować, by górą i dołem oczyszczenie organizmu nastąpiło. Samobójcą nazywał tego, kto mieszał różne gatunki alkoholi podczas jednego posiedzenia, lubo fałszował smak czystej perlistej. Nalewka, a i owszem w damskim towarzystwie, dla płci pięknej rozweselenia. Natomiast podczas obfitych posiłków - przestrzegał - umiejętnie dobrana trawienie przyśpiesza i tylko wówczas, kiedy innych trunków, podczas tego posiedzenia, używać już nie będziemy. Uważał również, że skoro, już zasiądzie się w towarzystwie dobranym, należy zawsze wysłuchiwać opowieści starszych, gdy zaś bodźca rozmowy zbraknie, najmłodszego do „piwniczki" wysłać po to, by wywody barwniejszymi się stały.


Dr Alfred Fiebig zmarł 6 listopada 1982 r. Spoczął na strzeleńskiej nekropolii, tuż obok mogił Wielkich Strzelnian, kolegów po fachu: dra Jakuba Cieślewicza - Honorowego Obywatela Miasta Strzelna i dra Ferdynanda Gorczycy - lekarza strzeleńskiego lazaretu w 1863 r.




Wielu mieszkańców Strzelna i okolicy pamięta przejeżdżającego konno ulicami i obrzeżami miasta, drogami wiejskimi i leśnymi, w bryczesach i mundurze pozbawionym dystynkcji, z rogatywką na głowie, starszego pana, pewnie siedzącego w siodle. Zawsze wyprężona i wyprostowana sylwetka, nieskazitelne maniery, to doktor Fiebig, lub jak popularnie nazywała go ludność miejscowa, „Nasz Dochtor".

Ale są jeszcze miejsca, w których wspomina się tę ponadprzeciętną i jakże zasłużoną postać w dziejach Strzelna, a mianowicie: w pracowni rzeźbiarskiej aptekarza strzeleńskiego Jana Harasimowicza, w której wisi portret doktora namalowany pędzlem mistrza Jana Sulińskiego czy podczas spotkań członków Towarzystwa Miłośników Miasta Strzelna i wielu, wielu innych miejscach. Kamienica rodu Fiebigów została w 2007 r. sprzedana. Pamiątki z domu rodzinnego Doktora uległy rozproszeniu, choć gro z nich znajduje się jeszcze w Strzelnie. Reszta to pamięć ludzka i cmentarz z grobami Fiebigów.

Dr Alfred Norbert Fiebig należał do tych lekarzy, którzy w trudnych latach powojennych wypowiedzieli nową wojnę, wojnę ze straszną chorobą, z gruźlicą, do tego wojnę, którą wygrał, i która przyniosła mu ogromną satysfakcję. Na długie lata wyeliminował tę chorobę z życia mieszkańców pogranicza Kujaw i Wielkopolski.

piątek, 8 lutego 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 28 Rynek - cz. 25



W poprzednich częściach poznaliśmy dzieje przodków strzeleńskiej rodziny Juliusza i Elżbiety Fiebigów oraz czwórki ich synów. Dzisiaj czas na piątego z braci, Maksymiliana Fiebiga, który po ukończeniu szkoły ludowej, zgodnie z wolą ojca, odbył kilkuletnią praktykę w zawodzie kupieckim. Pierwszy własny interes z artykułami gospodarstwa domowego i artykułami z żelaza założył w domu rodzinnym przy ul. Szerokiej (obecnie ul. Gimnazjalna). Konflikt z matką, a przede wszystkim z bratem ks. Władysławem, na tle poślubienia siostrzenicy matki, spowodował przeniesienie sklepu do wynajętych pomieszczeń w Rynku. Prowadzenie przez Maksymiliana własnego interesu zbiegło się z akcją bojkotu sklepów niemieckich i żydowskich, prowadzoną pod koniec XIX wieku przez Polaków w Wielkopolsce pod hasłem "Swój do swego". Dzięki zorganizowanemu bojkotowi, który stał się sprawą narodową, interes Maksymiliana prosperował bardzo dobrze. Po kilku latach mógł postawić przy Rynku 19 (współcześnie Nr 14) dwupiętrowy dom i nadal kontynuować działalność handlową. Jedną z jego pasji było myślistwo, a jego sklep, stał się miejscem spotkań myśliwych z całego regionu.

Maksymilian Fiebig (1866-1939)

Urodził się 30 października 1866 r. w Strzelnie jako syn Juliusza i Elżbiety z domu Listing. Uczęszczał do szkoły ludowej w Strzelnie, a następnie . Kiedy zmarł ojciec miał niespełna 17 lat. Szybko usamodzielnił się, otwierając własny handel detaliczny, w domu przy Rynku 14. Prowadził skład żelaza oraz sklep z bronią palną i amunicją. Był również rusznikarzem, specjalizując się w naprawie i ustawianiu celności broni myśliwskiej. Maksymilian był zamiłowanym myśliwym. Z tej racji proszony był często na polowania zbiorowe. Na jednym z nich, z udziałem również Niemców, został postrzelony w głowę, stracił oko. Strzał oddany był przez jednego z Niemców, którego sąd uwolnił od odpowiedzialności, przypisując fakt postrzelenia przypadkowi. W mniemaniu obecnych na polowaniu Polaków strzał był zamierzony i inspirowany przez Niemca dotkniętego bojkotem kupców niemieckich.

Siedzi pierwszy od lewej Maksymilian Fiebig w otoczeniu braci.
 W 1897 r. poślubił Pelagię Grunwald (ur. 1873 r.), córkę Emila i Otylii z domu Listing. Pelagia była pierwszą kuzynką pana młodego. Jej matka Otylia i matka Maksymiliana, Elżbieta Rozalia były siostrami. Z małżeństwa tego Fiebigowie mieli pięciu synów: Alfreda Norberta, Ryszarda Augusta, Karola Roberta, Edmunda Edwarda i Romana Adolfa. W Strzelnie mawiano, że te bliskie pokrewieństwo sprawiło, iż ich dzieci odbiegały inteligencją od swoich rówieśników - z łatwością przychodziła im nauka, każde z nich było ponadprzeciętnymi indywidualistami. Po prostu byli ludźmi odznaczającymi się indywidualizmem, niezależnością w poglądach, odrębnością, oryginalnością, potrzebą swobody myślenia i postępowania w sposób odbiegający od ogólnie przyjętych wzorów.

W kilka lat po ślubie i po ustabilizowaniu swojej pozycji biznesowej Maksymilian wystawił przy Rynku, w miejscu starego parterowego domu, nową trzykondygnacyjną kamienicę, z piętrową oficyną. Po dziś dzień budzi ona swą eklektyczną formą podziw wśród miłośników tegoż stylu w architekturze małomiasteczkowej. W części parterowej prowadził działalność handlową. Interes szedł mu dobrze i nie potrzebował drukowanej reklamy, czego dowodem jest Kalendarz na rok 1910, w którym nie znajdujemy pośród licznymi reklamami strzelnian jego działalności. Na niwie gospodarczej działał w miejscowym Banku Ludowym. W 1916 r. znajdujemy go wśród członków Rady Nadzorczej BL. W życiu społecznym nie przejawiał zbytniej aktywności. Jak podaje Henryk Łada: W czasie Powstania Wielkopolskiego w Strzelnie dostarczał powstańcom broń i pomagał w walce. Początkowo był działaczem Narodowej Partii Robotniczej, a później zwolennikiem Stronnictwa Narodowego. Sympatyk Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół", współzałożyciel Towarzystwa Właścicieli Domów i Nieruchomości oraz rany miejski. Za działalność niepodległościową otrzymał Dyplom "Powstańcowi zbrojnemu wdzięczna Wielkopolska.

W Książce telefonicznej z 1926 r. znajdujemy opis jego przedwojennej działalności, a były to: skład żelaza, porcelany, farb, nasion, broni palnej, amunicji i przyborów myśliwskich. Później doszła do tego również stacja benzynowa. Zmarł 20 grudnia 1939 r. w Strzelnie i został pochowany na miejscowym cmentarzu.

Synowie

Spośród synów małżonków Maksymiliana i Pelagii z domu Grunwald Fiebigów na czoło wybijał się Alfred Norbert, któremu poświęcę najwięcej czasu. Jego, jak i braci Ryszarda i Karola znałem osobiście i spotykając panów z wielkim szacunkiem im się kłaniałem. Z Alfredem kolegował się mój ojciec, Ignacy Przybylski (1906-1966). Razem pracowali w Szpitalu Rejonowym w Strzelnie, gdzie pierwszy był lekarzem, a drugi głównym księgowym. Z najmłodszym Karolem kolegował się wujek Maryś Strzelecki - co niezwykle złościło ciocię Stefanię (moją matkę chrzestną) - przyjaźń ta trwała od lat szkolnych i przetrwała aż do śmierci Karola. Ich przyjaźń szczególnie zapisała się w mojej pamięci, gdyż pełna była zabawnych anegdot, do które ciocia często wracała. Karol z Edmundem pracowali w sklepie ojca. Po wojnie jeszcze przez kilka lat, Karol, próbował pociągnąć interes rodzinny w handlu artykułami metalowymi i benzyną. Jednakże wkrótce jego sklep przejęła Gminna Spółdzielnia „Spółdzielnia Chłopska", a on sam został w niej zatrudniony jako sprzedawca w polippmannowskim sklepie żelaza.

Ryszard był nauczycielem i przez rok moim wychowawcą. Jego pełen biogram znajdzie swoje miejsce również w tym opracowaniu. Brat Edmund przepięknie malował. Tę zdolność odziedziczył po swoim dziadku Juliuszu, dla którego rysunek był niezbędny w wykonywaniu zawodu budowniczego. Podobne zdolności posiadał wujek Juliusz - junior z Rogoźna. Wiele prac Edmunda zdobiło wnętrza domowe Alfreda. W swej kolekcji posiadam akwarelę jego autorstwa, przedstawiającą ułana na koniu z epoki Księstwa Warszawskiego. Każdy z braci wymagałby odrębnego biogramu, jednakże ja ograniczę się do Alfreda i Ryszarda. Jeszcze wspomnę Romana Fiebiga ur. 26 maja 1907 r. W latach międzywojennych był członkiem Bractwa Kurkowego. W 1933 r. podczas zawodów strzeleckich został Królem Kurkowym ("Dziennik Bydgoski", 1933, Nr 131). Po wojnie zamieszkał w Gdański. Zmarł 13 listopada 1971 r. i pochowany został na Cmentarzu Centralnym "Srebrzysko" w Gdańsku-Wrzeszczu.    

Lokatorzy

W byłych pomieszczeniach sklepu Fiebigów PSS „Społem" uruchomiło sklep nabiałowy, który funkcjonował do początku lat dziewięćdziesiątych. Po nim sklep spożywczy prowadziła na własny rachunek Sławomira Wojciechowska, żona Mieczysława właściciela firmy „Sławmet". W 2007 r. spadkobiercy Fiebigów sprzedali kamienicę, rozmyły się zbiory skrzętnie zbierane i odtwarzane przez dziesiątki lat. Na parterze w części handlowej mieści się obecnie nowoczesna Drogeria Aster będąca własnością spółki z o.o. z Gdyni.

Portret Czesławy Nickelmann z domu Degórskiej, żony lekarza powiatowego Maksymiliana Nickelmanna, pędzla Józefa Zająca (Kielce 1940 r.).
W tej części wspomnę jeszcze o innych mieszkańcach kamienicy. Tu mieszkał wraz z rodziną osiadły w Strzelnie w 1910 r., wynajmując u właścicieli całą trzecią kondygnację, dr Maksymilian Nickelmann, lekarz i dyrektor Szpitala Powiatowego. Członek Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, Powiatowego Komitetu Wyborczego w Strzelnie. Później zamieszkał w Inowrocławiu przy ul. Solankowej 48. Mieszkanie po nim wynajmował dr Kazimierz Truszczyński, lekarz i przewodniczący Rady Miejskiej, który od 1932 do 1937 r. był lekarzem powiatowym w Mogilnie.

Stoją od lew. dr Maksymilian Nickelmann, Wawrzyn Szuda, siedzą od lew. ks. Romuald Sołtysiński, Władysław Pętkowski, dr Jakub Cieślewicz.
Uzupełnieniem barwnych postaci, braci Fiebigów był kolejny lokator, pan Mieczysław Makowski z małżonką i dwoma córki. Pan Mieczysław - lub jak go humorystycznie nazywano, pan hrabia - był weteranem Powstania Wielkopolskiego i osobą niezwykle dystyngowaną. Miał też swój kawałek ziemi za miastem, przy drodze do Ciechrza, za tzw. „Sybilą", gdzie urządził sobie gniazdko z altaną a' la dworem, a wszystko to obsadzone pięknymi i bujnymi bzami, dawało wrażenie małej posiadłości zamiejskiej. Jego małżonka była dentystką i prowadziła praktykę w Skulsku, pracując na małżonka. Jedna z córek, pani Lutka, była sklepową w PSS-ie, druga zaś, jak plotka niosła, ponoć wyszła za oficera radzieckiego. Te wszystkie postaci były niezwykle barwne, a koloryt ich wynikał z trybu zachowania, które było nad wyraz ekscentryczne. Pamiętam, że starsza pani zawsze miała przesadnie podkreślone czerwoną szminką swoje wąskie usta, a córka Lutka była niezwykle paradną „damą".

Mieczysław Makowski (1898-1979)

Urodził się 31 grudnia 1898 r. w Barcinie, w powiecie szubińskim, jako syn Kazimierza i Marianny z domu Bauza. Mieszkał w Górze w powiecie żnińskim i Strzelnie. Jako żołnierz armii niemieckiej wziął udział w I wojnie światowej. Walczył na froncie zachodnim na linii francuskiej. We wrześniu 1918 r. został ranny i przetransportowany do szpitala w Burgu koło Magdeburga. Po otrzymaniu 7-dniowego urlopu, pozorowanego nagłą śmiercią matki, do szpitala już nie powrócił. 25 grudnia 1918 r. podjął działalność konspiracyjną, wstępując do tajnej grupy, która zorganizowała się w lokalu Trendowicza w Żninie. Pierwszą broń zdobył przez rozbrojenie żandarmów. Rozbroił również przy klasztorze 30 grudnia 1918 r., patrol Grenzschutzu, zabierając karabin, 4 granaty ręczne, bagnet i amunicję. 1 stycznia 1919 r. wziął udział w szeregach żnińskiego oddziału powstańczego (Kompanii Żnińskiej) w ataku na oddział Grenzschutzu, który stacjonował w Domu Stowarzyszeń. Walki były zacięte i przyniosły powstańcom sukces. Niemcy wycofali się pod Łabiszyn. Dowódcami Makowskiego byli Kozłowski i Tadeusz Kruszka.

Jak napisano we wniosku o odznaczenie Makowskiego WKP: Nasze straty: 1 zabity w osobie Władysława Lewandowskiego, który poległ na moście w Żninie, a któremu udzielił pierwszej pomocy Makowski. W kolejnych dniach, od 2 stycznia do lutego 1919 r. walczył z bronią w ręku pod dowództwem Tadeusza Kruszki i Bentlera na froncie północnym: pod Szubinem, Rynarzewem i Kcynią.

Mieczysław Makowski mieszkał w Górze w powiecie żnińskim i do początku lat 30. był urzędnikiem w żnińskiej Kasie Chorych. W 1929 r. został wybrany rozjemcą VII Obwodu w Górze. Z okazji 10-lecia funkcjonowania w Polsce Kas Chorych w 1930 r. został odznaczony medalem pamiątkowym Zasłużony w Dziedzinie Ubezpieczeń Społecznych. W 1931 r. został prezesem Ochotniczej Straży Pożarnej w Górze. Przed 1934 r. zamieszkał w Strzelnie przy Rynku 14 - w kamienicy Fiebigów. Pracował jako księgowy w Uzdrowisku Inowrocław. W stopniu plutonowego 11 kwietnia 1934 r. został zweryfikowany jako powstaniec wielkopolski. Otrzymał Dyplom Weterana Powstania Wielkopolskiego o numerze 2701 oraz zarejestrowany w zasobach archiwalnych pod numerem 10168.

W czasie okupacji został wywieziony do Czech. Po zakończeniu działań wojennych powrócił na krótko w strony rodzinne do miejscowości Góra pod Żninem. 30 maja 1945 r. został wybrany członkiem Rady Nadzorczej Gminnej Spółdzielni "Samopomoc Chłopska" w Strzelnie, a od 4 czerwca 1946 r. członkiem zarządu spółdzielni i kierownikiem działu rolnego. W marcu 1945 r. wszedł w skład grupy założycielskiej Koła Związku Powstańców Wielkopolskich w Strzelnie i został wybrany prezesem Zarządu Koła. W 1948 r. został ponownie zweryfikowany jako powstaniec wielkopolski i otrzymał Dyplom Uznania za Czynny Udział w Akcji Zbrojnej w Powstaniu Wielkopolskim w 1918 i 1919 r. Nr 4398.

Uchwałą Rady Państwa z dnia 2 maja 1958 r. został odznaczony Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym 1918-1919 za czynny udział z bronią w ręku w Powstaniu Wielkopolskim.
Jako kombatant był awansowany na stopnie oficerskie do kapitana włącznie. Wyróżniony Odznaką Pamiątkową Wojsk Wielkopolskich i odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Zmarł 22 października 1979 r. w Strzelnie. Pochowany na starym cmentarzu przy ulicy Kolejowej.

wtorek, 5 lutego 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 27 Rynek - cz. 24

Synowie Juliusza Gustawa Fiebiga: stoją od lewej: Bernard, Klemens, Ferdynand; siedzą od lewej: Maksymilian, ksiądz Władysław, Juliusz (bodaj jedyna jego zachowana podobizna).

 Dzięki uprzejmości Pani Grażyny Grabowskiej z Krakowa naszą wiedzę o rodzinie Fiebigów możemy uzupełnić o kolejne wątki z ich dziejów. Dodam, że warto poświęcić więcej uwagi tej rodzinie, gdyż jej przedstawiciele odegrali ważną rolę w życiu nie tylko strzelnian. Pani Grażyna załączyła w swej korespondencji również stare unikatowe zdjęcia przedstawicieli rodu, które dopełniają jej piękny obraz, pisząc:

Przodkowie Fiebigów byli Saksończykami z dzisiejszego Dolnego Śląska i nienawidzili Prusaków. Wspominany przez pana Bernard Fiebig, sędzia ziemski z Żuchlowa, urodził się w 1798 r. w Sobolicach i cieszył się wielkim szacunkiem. Gospodarstwo prowadził najstarszy syn, zaś średni Juliusz Gustaw kończył szkołę dla budowniczych, a najmłodszy, kupiecką. Córka Bernarda Fiebiga wyszła za mąż za Schoena. Sąsiadem Fiebigów był Prusak, stosunki między nimi były okropne. Tymczasem najstarszy syn wdał się w romans z córką owego sąsiada, a pan sędzia na tę wieść dostał apopleksji i zmarł. Ów syn ożenił się z Prusaczką i majątek rodzinny sprzedał. Na dowód dezaprobaty sprzedaży ziemi, która od wielu pokoleń należała do rodziny Fiebigów oraz solidarności z ojcem, matka i pozostałe rodzeństwo odmówiło przyjęcia pieniędzy z należnych im udziałów, a które sąd zabezpieczył hipotecznie na majątku.

Córka Schoenówna wraz z rodziną, zabierając ze sobą matkę, opuściła Nieder Schüttlau i przeniosła się na Kujawy, do Kobylnik koło Kruszwicy w ówczesnym powiecie inowrocławskim (później powiat strzeleński). Tam też dnia 30 czerwca 1858 r. wdowa po Bernardzie Fiebigu zmarła i została pochowana na cmentarzu parafialnym w Górnym Sławsku.

Juliusz Gustaw Fiebig.
Elżbieta z Listingów Fiebig.


Juliusz Gustaw Fiebig, po odbyciu służby wojskowej, jako zdolny kreślarz pracował u różnych budowniczych na Śląsku, a najmłodszy z braci otworzył własny sklep spożywczy w Berlinie. Juliusz na Kujawy trafił, przenosząc się wraz z matką i siostrą. Było tutaj duże zapotrzebowanie na budowlańców. W 1861 r. poślubił Elżbietę Listing z Gębic. Juliusz chciał, żeby dzieci były wychowane w duchu polskim. Kupili dom w Strzelnie przy ul. Szerokiej. Z budowanych przez Juliusza Gustawa Fiebiga obiektów, jego wnuk dr Adolf Fiebig wymienia m.in.: zespół budynków gospodarczych i mieszkalnych w majątku Markowice, kościół katolicki w Polanowicach (do którego ufundował lichtarze na wielki ołtarz), kościół ewangelicki w Kwieciszewie oraz niedokończony z powodu śmierci kościół katolicki w Rzadkwinie. Była to ostatnia budowa, w czasie której cała ekipa budowlana zachorowała na tyfus brzuszny. Juliusz Gustaw choroby tej nie przetrzymał, zmarł w Strzelnie 21 sierpnia 1883 roku. Od niego zaraziła się cała rodzina za wyjątkiem żony i syna Juliusza; im też przypadło pielęgnowanie chorych.

Jeśli chodzi o historię napoleońską, to ten wątek wiąże się z Listingami. Otóż, Elżbieta Fiebig z domu Listing (ur. 1836), żona Juliusza Gustawa była córką Karola (1804-1855), z pochodzenia Francuza - jego przodkowie uciekli do Prus i byli hugenotami, głosiła tradycja rodzinna - oraz Dominiki Piątkowskiej (1812-1892; z Piątkowskimi ze Strzelna nie miała nic wspólnego). Karol Listing - sam będąc ewangelikiem, podpisał zobowiązanie wychowania dzieci w wierze katolickiej (taki dokument znalazł w księgach kościelnych ks. Władysław Fiebig). Karol zmarł wcześnie, a wdowa szybko wyszła po raz drugi za mąż, dzieci (2 córki i 2 synów) musiały pracować: Antoni i Ludwik zostali rzemieślnikami, Elżbieta i Otylia wyuczone krawiectwa obszywały okoliczne dwory

Właśnie w jednym z nich Elżbieta poznała Juliusza Gustawa Fiebiga, który wznosił przy dworze zabudowania gospodarcze. Ich syn Juliusz - junior tak to opisał: Mając zatrudnienie w okolicy Gębic na folwarkach ojciec poznał się w jednym z nich z panną Listing ur. 23.09.1837 w Gębicach. Po prawie trzech latach starania się o nią i za poradą księdza Stefańskiego – kuzyna zatrudnionego przy tumie (katedrze), a którego ojciec krawiec miał dom w Trzemesznie – rodzina panny zgodziła się na ojca. Ślub brali w Trzemesznie (15.01.1861 r.).

Karol był synem Gottfrieda Listinga (1775-1831) i Marianny Elżbiety Laffler (1780-1828). Jeśli szukać jakiegoś oficera napoleońskiego wśród przodków Fiebigów, to chyba tutaj. Ojcem Elżbiety był Jan (Jean?), matką Rozalia Brzezińska, ale o nich nic nie wiem.

Za sprawą Pani Grażyny wspomnę czwartego z opisywanych braci Juliusza - juniora Fiebiga, który mieszkał w Rogoźnie, gdzie prowadził księgarnię wraz z drukarnią i introligatornią. Na początku XX w. wydał całą serię kart pocztowych - pocztówek z widokami Rogoźna: ulice, skwery, parki, budynki. W załączeniu kilka z tych pocztówek prezentuję. Zatem, oddaję głos pani Grażynie:

Juliusz Maksymilian Fiebig

Urodził się 16 stycznia 1865 r. w Strzelnie jako syn Juliusza Gustawa przedsiębiorcy budowlanego i Elżbiety Listing. Zgodnie z wolą ojca miał być jak on sam budowniczym, gdyż posiadał duże zdolności kreślarskie. Jednak miał bardzo osłabiony słuch, dlatego ojciec wybrał dla niego zawód introligatora. Kalectwo chłopca odbiło się na jego usposobieniu: był nieśmiały i bał się kontaktu z ludźmi. Przywiązany był natomiast bardzo do młodszego rodzeństwa, po śmierci ojca w miarę możliwości pomagał matce w utrzymaniu rodziny.

Już jako wyuczony introligator podejmował pracę w różnych miejscowościach i tak dotarł do Rogoźna. Znalazł tam zatrudnienie u Niemki, wdowy z trojgiem dzieci, ewangeliczki, właścicielki domu i sklepu z artykułami piśmienniczymi oraz książkami szkolnymi. Do niej należał jeszcze zakład introligatorski. Wdowa szybko zwróciła uwagę na fachowość i pracowitość młodego pomocnika. Znajomość ta zakończyła się małżeństwem, pomimo sprzeciwu matki i jego starszego brata księdza Władysława. W rogozieńskich aktach kościelnych znalazłam wpis z 1890 roku (poniżej) o ślubie Juliana Fiebiga lat 25 z wdową (lat 36, wyznanie protestanckie), Ludwiką Trenn. Z małżeństwa tego urodziło się troje dzieci: Maksymilian, Elżbieta i jeszcze jedna córka, która zmarła w dzieciństwie. Jako rodzina niemiecka opuścili Rogoźno w ucieczce przed armią sowiecką. Juliusz i jego żona zmarli w Berlinie Wschodnim.

Pocztówki z Rogoźna - karty pocztowe Juliusza Fiebiga






Ciekawe informacje przyniosły internetowe strony Rogoźna (tam też kopie widokówek wydawanych i sygnowanych przez Juliusza):
Na terenie miasta założył sklep z materiałami piśmiennymi. Zamieszkiwał na ulicy Wielkiej Poznańskiej pod ówczesnym numerem 13. Poślubił Louise 1 v. Trenn, z domu Hoffmann. Z tego małżeństwa w 1894 r. narodziła się córeczka Emma Elizabeth, choć posiadał też pasierbicę Martę Wilhelminę Trenn, urodzoną dwadzieścia lat wcześniej, tj. 1874 roku z pierwszego małżeństwa Louisy. Zarówno żona Juliusa, jak i córki były wyznania ewangelickiego, choć sam Fiebig był wyznania rzymsko-katolickiego. Na swoich pocztówkach pokazał piękne ujęcia dawnego szpitala, Nowego i Starego Rynku, parku nad jeziorem, jak i bardzo ciekawe ujęcia pocztówek wielopolowych tj. z widokiem Rogoźna od strony Jeziora Rogozińskiego z budynkiem poczty, dworca kolejowego i z motywem rogoży (pałka wodna). 

Syn Juliusza Maksymiliana i Luizy, Maksymilian Fiebig (zwany Make) ukończył gimnazjum w Rogoźnie i jeszcze przed I wojną rozpoczął studia medyczne w Berlinie. Po dłuższej przerwie, spowodowanej służbą wojskową, ukończył studia stomatologiczne. Osiedlił się w Hamburgu. Po II wojnie światowej przeniósł się do Stuttgardu-Mohringen. Elżbieta Fiebig (1894-?) - nazywana Ellą, niezamężna. Mieszkała z rodzicami w Rogoźnie, pod koniec II wojny światowej rodzina Fiebigów opuściła miasto uciekając przed armią sowiecką. Do śmierci rodziców w Berlinie Wschodnim była przy nich, potem przeniosła się do Stuttgartu i zamieszkała u brata.

GG

niedziela, 3 lutego 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 26 Rynek - cz. 23




Przypomnę, że w części 24/21 spacerku po Rynku rozpocząłem opowieść o rodzinie Fiebigów. Proponuję do tej części wrócić, by nie błądzić w tejże opowieści

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2019/01/spacerkiem-po-strzelnie-cz-24-rynek-cz.html

Przywołałem w niej małżonków Juliusza i Elżbietę z Listingów oraz ich najstarszego syna ks.
Władysława. W dzisiejszej części będzie o ich synach: Ferdynandzie - nauczycielu i Klemensie - aptekarzu. Natomiast następny spacerek poświęcę Maksymilianowi - kupcowi strzeleńskiemu i jego piątce dzieci oraz przy okazji ul. Gimnazjalnej będzie o Bernardzie i jego synu Adolfie, profesorze farmacji.

Ferdynand Bernard Fiebig (1870-1936)


Urodził się w Strzelnie 11 stycznia 1870 r. jako syn Juliusza i Elżbiety z Listingów. Tutaj ukończył szkołę ludową, po której uczęszczał do progimnazjum w Trzemesznie, a następnie do Seminarium Nauczycielskiego w Rawiczu. Po ukończeniu seminarium odbył służbę wojskową w armii niemieckiej, w 19 Pułku Piechoty im. Von Courbiere`a (2. Poznańskim). Po powrocie z armii podjął pracę nauczyciela w Chobienicach a następnie w Widzimiu koło Wolsztyna. Potajemnie nauczał w języku polskim. W 1896 r. zawarł związek małżeński ze starszą od siebie o 5 lat Katarzyną Mańczyńską z Obry. Małżonkowie mieli pięcioro dzieci: Władysławę, Leona, Jadwigę, Marię i Alfonsa.


Dziatwę szkolną jak i swoje dzieci wychowywał w duchu polskości, co źle było postrzegane przez władze pruskie. Z tego powodu został kilkakrotnie przeniesiony do innych miejscowości. Wszędzie stosował się do swoich zasad, tyle że zachowywał coraz to większą ostrożność. Ze szkoły w Widzimiu trafił do Tłok, a następnie do szkoły w Adamowie. Tam, w końcu roku 1918, wspólnie z ks. Alfonsem Graszyńskim, proboszczem gościeszyńskim, organizował oddziały młodzieży, które pod pozorem ćwiczeń gimnastycznych szkolił pod względem militarnym. W ten sposób przygotował młodzież do działań powstańczych.

5 stycznia 1919 r. Ferdynand Fiebig idąc na czele oddziału adamowskiego skierował go do Wolsztyna , gdzie wspólnie z innymi oddziałami powstańcy wyparli Grenschutz z miasta. W zrywie powstańczym uczestniczyła również jego dwudziestoletnia córka Władysława, która pracowała w Wolsztynie w komendzie wojskowej. Pełniła tam różne funkcje, m.in. była sekretarką, telefonistką, łączniczką, etc.


F. Fiebig już w odrodzonej Polsce pracował cały czas w szkolnictwie. Miał duże zasługi w repolonizacji szkolnictwa na terenie miasta i okolicy. Działała wówczas w Wolsztynie jedna Publiczna Szkoła Powszechna. 1 października 1920 r. oficjalnie został kierownikiem Publicznej Szkoły Powszechnej w Wolsztynie. W ścisłej współpracy z ks. Leopoldem Zygarłowskim organizował pomoc dla uchodźców z Kresów Wschodnich. Był również kierownikiem Szkoły Przemysłowo-Dokształcającej. Na niwie działalnosci społecznej organizował wiece patriotyczne, święta pieśni, wycieczki o charakterze dydaktycznym i patriotycznym oraz wystawy prac nauczycieli i uczniów.

W 1929 r. przeszedł na emeryturę i wówczas zintensyfikował swoją działalność w miejscowym Towarzystwie Gimnastycznym "Sokół", którego został wiceprezesem okręgowym i prezesem gniazda. Również w wolsztyńskim Kole Śpiewaczym pełnił funkcję prezesa. Był również prezesem okręgowym Kół Śpiewaczych, założycielem i prezesem Towarzystwa Pszczelarskiego, wiceprezesem Stowarzyszenia Chrześcijańsko Narodowego Nauczycieli, członkiem Stronnictwa Narodowego, członkiem Akcji Katolickiej oraz Towarzystwa Upiększania Miasta.

Pogrzeb Ferdynanda Fiebiga.
Ferdynand Fiebig po sześciu latach intensywnego życia emeryckiego zmarł 31 października 1936 r. i został pochowany na miejscowym cmentarzu.

Klemens Fiebig (1877-1942)

Urodził się w Strzelnie w 1877 r. w rodzinie Juliusza przedsiębiorcy budowlanego i Elżbiety Listing. Do szkoły ludowej uczęszczał w Strzelnie, a następnie do progimnazjum w Trzemesznie. W 1893 r. mieszkał u brata ks. Władysława w Strzyżewie Kościelnym ("Światło…" 1893, Nr 18). Później mieszkał w Buku, a następnie w Wyrzysku. 29 i 30 września 1902 r. złożył w Bydgoszczy egzamin na pomocnika aptekarskiego ("Praca: Tygodnik Ilustrowany", 1902, Nr 41) i rozpoczął studia na uniwersytecie w Gryfii (Greifswaldzie) korzystając ze stypendium Poznańskiego Towarzystwa Naukowej Pomocy. 9 listopada 1906 r. po zdaniu egzaminu państwowego na uniwersytecie w Gryfii uzyskał tytuł aprobowanego aptekarza ("Orędownik", 1906, Nr 261), który uprawniał go do samodzielnego prowadzenia apteki. Warto wspomnieć, że po zakończe­niu nauki, stypendium spłacił i podjął pracę na Śląsku w aptece w Bytomiu. Tam też udzielał się w chórze kościelnym.


Po trzyletnim pobycie przeniósł się do Wielkopolski, pracując w różnych miejscowościach jako aptekarz. W 1909 r. nabył aptekę w Margoninie, a w 1912 r. zawarł związek małżeński z Marią Drożdżyńską (1882-1964). Rok później sprzedał interes w Margoninie, nabywając jednocześnie aptekę „Pod Orłem” przy rynku w Żerkowie. W 1914 r., z wybuchem I wojny światowej, został powołany w szeregi armii niemieckiej. Wkrótce, po interwencji władz, został zwolniony do cywila.

Apteka mieściła się w parterowym budynku, wybudowanym przez aptekarza niemiec­kiego w 1844 r. W celu powiększenia pomieszczeń aptecznych, jak również poprawy warunków mieszkaniowych K. Fiebig na początku lat trzydziestych przeprowadził kapitalny remont budynku i dobudował piętro. Na powiększeniu apteki zyskała szczególnie pierwsza izba, tzw. „oficyna”. Projekt fasady i nadzór nad całością prac budowlanych wykonywał Karol Wasielewski z Żerkowa. Fasada budynku z pilastrami jońskimi do dzisiaj jest jedną z ciekawszych w mieście. Wnętrze apteki wyposażone zostało w meble w stylu „biederme­ier” (obecnie eksponowane są w Muzeum Farmacji w Krakowie).

Małżonkowie byli mocno zaangażowani w działalność na rzecz społeczeństwa żerkowskiego. W Żerkowie, na prośbę mieszkańców urząd pierwszego polskiego burmistrza w 1919 r. objął aptekarz Fiebig. Funkcje tę pełnił społecznie, zyskując szacunek i uznanie mieszkańców Żerkowa. Stanowisko to piastował do pierwszych wyborów. Natychmiast też zorganizował polską administrację miejską i polskie szkolnictwo.


Wspomógł finansowo zakup budynku dla sióstr Zakonu Najświętszej Marii Panny przy ulicy Jarocińskiej w Żerkowie. Małżonka, wraz z Marią Chełkowską ze Śmiełowa przyczyniła się do założenia To­warzystwa Pań Miłosierdzia im. Wincentego á Paulo. Pełniła w nim funkcję wiceprezeski. Zaangażowana była w akcje dożywiania rodzin, szczególnie tych pozbawionych ojców jak i ludzi starych. Jako bezdzietni małżonkowie, swoje siły skierowali w niesienie pomocy finansowej w kształcenia bratanków ze Strzelna: Władysława Fiebiga, ur. 2 czerwca 1904 w Strzelnie, absolwenta Gimnazjum w Krotoszynie 1923, studenta i absolwenta prawa Uniwersytetu Poznańskiego 1924-28, po studiach aplikanta sądowego oraz Adolfa (studia farmaceutyczne). W tym ostatnim widzieli swojego następcę. W 1938 r. na czele konnego oddziału "Sokoła" odwiedził wujostwo bratanek dr Alfred Fiebig.

W styczniu 1941 r. decyzją niemieckich władz okupacyjnych budynek wraz z apteką zajął aptekarz Niemiec. Klemens Fiebig zmarł 16 października 1942 roku. Pochowany został na cmentarzu w Żerkowie.

Opracowano na podstawie: Wolsztyńskiego słownika biograficznego, cz. 2, Czesław Olejnik, Wolsztyn 2007 oraz Wybitne postacie Szwajcarii Żerkowskiej, J. Jajor, R. Rogacki, B. Hałas, Żerków 2012 i uzupełnień ze zbiorów własnych.
Zdjęcie Ferdynanda Fiebiga pochodzi ze strony: http://www.powiatwolsztyn.pl/powstanie/ferdynand_fiebig.html

czwartek, 31 stycznia 2019

100 tysięcy wejść na bloga



Wczoraj wieczorem, po powrocie z Poznania odpaliłem komputer i moim oczom ukazał się wynik odwiedzin bloga Strzelno moje miasto. Licznik po roku dodawania wskazał, że do mojego wirtualnego Strzelna zajrzało 100 tys. internautów. No i fajnie, rzekłby reklamowy trener, ja zaś dziękuję wszystkim odwiedzającym za wytrwałość, za zaglądanie tutaj, niekiedy czytanie od deski do deski, a także oglądanie pięknych zdjęć wykonanych przez Heliodora oraz unikatowych obrazów - pocztówek i zdjęć pochodzących z naszych zbiorów, jak również przesyłanych przez czytelników. Dziękuję Wam, a licznik utwierdza mnie w przekonaniu, że nie idzie na marne moja praco około przybliżanie dziejów Strzelna, a także relacjonowania aktualnych wydarzeń. Przepraszam, że niekiedy znajdzie się coś, co Was denerwuje, ale cytując "klasyka" - jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził.

Jak wykazuje strona statystyczna bloga pośród czytelnikami zaglądającymi do wirtualnego Strzelna przeogromną większość sięgającą 86,2% czytelników stanowią mieszkańcy Polski. Po 3% to "nasi" mieszkający w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, 2,2% w Niemczech, 1% w Irlandii. Podobny odsetek stanowią mieszkańcy tzw. nieznanego regionu, natomiast ok. 0,3% - z Ukrainy, Norwegii, Holandii i Hiszpanii. Ale to nie wszyscy, gdyż na bloga trafiają mieszkańcy takich krajów jak:  - Algieria, Australia, Austria, Bangladesz, Belgia, Białoruś, Brazylia, Bułgaria, Chiny, Chorwacja, Cypr, Czechy, Dania, Egipt, Filipiny, Francja, Grecja, Hongkong, Indie, Indonezja, Islandia, Izrael, Kambodża, Kanada, Kazachstan, Kolumbia, Kosowo, Malezja, Mauritius, Mongolia, Oman, Palestyna, Pakistan, Peru, Portugalia, Republika Południowej Afryki, Rosja, Rumunia, Serbia, Szwajcaria, Szwecja, Ukraina, Węgry, Włochy.

Wiele z wymienionych krajów nazwalibyśmy egzotycznymi i przy okazji zadali sobie pytanie, a skąd tam krajanie, czy osoby zainteresowane tym co się u nas dzieje lub naszą historią. Nie zaskoczy chyba Was to, że większość z tych osób to emigranci lub potomkowie emigrantów, ba, członkowie naszych rodzin, których różne zawieruchy dziejowe, jak i zdarzenia losowe rozrzuciły po świecie. Wśród czytelników bloga znajdują się również dziennikarze, misjonarze, turyści, a także przypadkowi "zaglądacze", których na bloga skierowała przeglądarka internetowa lub system operacyjny, których po dziesięć wykazują statystyki.

Blog posiada również swoich fanów, którzy regularnie tutaj zaglądają. Wśród nich znajdują się między innymi potomkowie kolonistów z okresu zaborów, których przodkowie przybyli na nasze tereny wraz z pierwszą falą kolonistów króla pruskiego Fryderyka Wielkiego. Oni najczęściej do mnie piszą, pytając o ich "gniazda rodzinne". Taka grupa potomków ma latem tego roku odwiedzić nasz region i dotknąć miejsc po których stąpali ich przodkowie. Dużą grupę czytelników stanowią regionaliści, historycy i naukowcy, z którymi również współpracuję na niwie badawczej i publicystycznej. Przykładem mogą być uniwersytety i naukowcy w Heidelbergu, Berlinie, Poznaniu, Toruniu i wielu innych. Ogromne zainteresowanie budzą tematy tyczące mniejszości narodowych onegdaj tu mieszkających, ze szczególnym wskazaniem na Żydów i Niemców. Na tej niwie współpracuję z wieloma osobami i instytucjami w kraju i poza granicami.

Kierowanych jest do mnie ogrom pytań, co z tekstami z poprzednich, nie istniejących już blogów? Pragnę Was zapewnić Drodzy Czytelnicy, że wszystkie artykuły związane z historią powrócą. Postaram się to zrobić w tym roku. Dodam, że ostatnio przeprowadziłem kilkanaście rozmów w temacie publikacji papierowej Spacerków po Strzelnie, a w związku z tym rozważam taką możliwość. Oczywiście na pierwszym miejscu potrzebny do tego jest wydawca, który sfinansowałby całe przedsięwzięcie. Z racji tego, że rozważam kilka zleceń pisarskich, nie jestem w stanie zająć się poszukiwaniem wydawcy i temat ten odkładam na przyszły rok - jeśli szczęśliwie go doczekam, a jeśli nie to zajmą się tym spadkobiercy…