|
Od lewej Aleksander Ruszkiewicz i dr Alfred Fiebig. |
Spośród braci Fiebigów najbardziej
wyrazistą i barwną postacią, a do tego tą, która złotymi zgłoskami zapisała się
na kartach dziejowych Strzelna był dr Alfred Norbert. Prowadził on niezwykle
barwne życie towarzyskie, obracając się w sferach inteligenckich, ziemiańskich,
a nade wszystko włościańskich. Tym łącznikiem pomiędzy przysłowiowym chłopem a
nim był koń. Inni lekarze i co zasobniejsi mieszczanie, poczynając już od
czasów przedwojennych zamieniali powózkę i konia na samochód, a doktor nie,
trwał przy swojej miłości, przy koniu, który towarzyszył mu również w ostatniej
drodze - do miejsca wiecznego spoczynku.
Alfred Norbert Fiebig (1904-1982)
Urodził się 1 czerwca 1904 r. w
Strzelnie jako syn Maksymiliana i Pelagii z domu Grunwald. Po ukończeniu szkoły
ludowej, a następnie szkoły wydziałowej kontynuował naukę w gimnazjum im. Karola
Marcinkowskiego w Poznaniu. W latach 1924-1930 odbył studia na Wydziale
Medycznym Uniwersytetu Poznańskiego, po ukończeniu, których podjął pracę
lekarza rodzinnego. Z wielką pasją oddał się niesieniu pomocy bliźniemu,
wzorując się na, od lat podziwianej postaci Judyma ze Strzelna, honorowym
obywatelu tegoż miasta, doktorze Jakubie Cieślewiczu. Podobnież jak i jego
bohater tak i młody lekarz zaangażował się w działalność społeczną. Upodobał
sobie „Sokoła", w którym działał z ogromną pasją.
Trzeba powiedzieć, iż z mlekiem
matki wyssał miłość i upodobanie do epoki napoleońskiej, która żywą była w domu
Fiebigów od dziesiątek lat. To przecież jego przodek po kądzieli ciągnął na
czele szwadronu szwoleżerów francuskich pod Moskwę, o czym często wspominano
podczas różnych uroczystości i spotkań rodzinnych. Wreszcie w domu ojcowskim
znajdowały się liczne pamiątki po bezpowrotnie minionej epoce, w której
zniewolony naród polski upatrywał orła swej wolności. Pamiątki te,
pieczołowicie zbierane przez młodego Alfreda z wielką troską i miłością były
przez niego pielęgnowane. Był radnym Rady Miejskiej w Strzelnie i prezesował
miejscowemu Polskiemu Czerwonemu Krzyżowi.
|
Zdjęcie to, wykonane 3 maja 1935 r. pod Wronowami, zostało zatytułowane „Fantazja militarna dragona dra A. Fiebiga”. |
W salonie, na poczesnym miejscu,
obok portretów przodków, wisiała „Somosierra", kopia olejna według pędzla
Piotra Michałowskiego, i liczne oleje Wojciecha i Jerzego Kossaków, na których
dominowały postaci ułańskie oraz piękne konie. Pasja ta spowodowała, iż
zorganizował on przy „Sokole" strzeleńskim oddział konny, który stał się
sztandarową jednostką strzeleńskiej organizacji. Podobny oddział młody lekarz
współtworzył w pobliskich Gębicach i Bielsku. Do dziś zachowały się opisy
wspólnych manewrów, cyklicznie organizowanych w lasach w pobliżu Zbytowa i
Łąkiego przez obie organizacje „Sokole", a o czym już wcześniej pisałem. W
1937 r. na czele Oddziału Konnego „Sokoła" witał w Strzelnie generała
Józefa Hallera, dając popis w wyćwiczonej do perfekcji musztrze szwadronu
ułańskiego. Po dziś dzień zachowały się fotografie ukazujące siłę pasji, jakże wyraźną
i widoczną na wielu zdjęciach z tegoż okresu.
|
Czwarty od lewej dr Alfred Fiebig w lesie pod Wronowami. |
Już w międzywojniu, w swoim mieszkaniu, Doktor urządził salon poświęcony
Hallerowi i jego armii oraz epoce napoleońskiej. W biuletynie Stowarzyszenia
Miłośników Dawnej Broni i Barwy czytamy m.in.:
Działalność dra Fiebiga prowadzona z iście młodzieńczym zapałem,
propagująca w tak umiejętny sposób wśród dzisiejszego pokolenia znajomość
naszej historycznej przeszłości i jej tradycji w walce o wolność, zasługuje na
szczególne uznanie i poparcie. W części mieszkania stanowiącej właściwie muzeum
znajdowały się eksponaty z paradną uprzężą, mundury z różnych epok, w tym ułana
Księstwa Warszawskiego, wojskowe nakrycia głów, historyczna broń biała i
palna...
Nie wszystkie eksponaty w tym
unikalnym muzeum były autentykami. Brakujące, a niezbędne do uzupełnienia
kolekcji eksponaty, jak również mundury i przeróżne nakrycia głów wykonali w
ramach tzw. terapii zajęciowej chorzy z oddziału płucnego strzeleńskiego
szpitala. Wzorów dostarczał sam dr Fiebig, ówczesnego ordynatora oddziału. Była
to robota misterna z zachowaniem historycznych szczegółów i tak wykonane
eksponaty niemalże nie różniły się od autentyków. Jednym z mistrzów
specjalizującym się w produkcji historycznych wojskowych nakryć głów był
Władysław Lachawiec. Według relacji jego
wnuczki Arlety Woźniak z Gniezna: Dziadek
urodził się w 1912 r., mieszkał w Pawłowie w województwie rzeszowskim. Po
ślubie od 1934 r. zamieszkał w Przyjmie koło Mogilna. Chorował na raka płuc.
Leczył się w Strzelnie u dra Fiebiga. Tam ich drogi się zeszły. Robił te piękne
czapki z kliszy rentgenowskich, w trakcie pobytu w szpitalu. Zmarł
cztery lata przed moim urodzeniem 10 lutego 1971 roku... Zostały mi tylko
opowieści rodziny i zdjęcia... Dziadek robił nie tylko czapki, bo także piękne
obrazki, szkatułki... Jak się później dowiedziałam część z wykonanych przez
niego czapek przez pewien czas zdeponowana była w Głuchej Puszczy...
|
Pierwszy od lewej Władysław Lachawiec, dr Alfred Fiebig... |
|
Władysław Lachawiec ze swoimi dziełami... |
Doktor zbierał militaria i dzieła
sztuki, szczególnie te związane z epoką napoleońską, niemal przez całe życie wzbogacał
domowe muzeum. Wśród eksponatów znajdował się m.in. szczególny egzemplarz,
którego pozazdrościłoby może niejedno muzeum: sztandar 7. Pułku Ułanów Krakowskich
z 1918 r. Pasja kolekcjonerska dra Fiebiga szła w parze z rozległą wiedzą
historyczną. Eksponatem wyjątkowym, o którym słuchy chodziły po mieście, a
który w swej kolekcji posiadał dr Fiebig była armata. Ową legendarną
"harmatę" tzw. sygnałówkę wykonał nie kto inny, jak mistrz kowalski
Zygmunt Błażejczak. Doktor wykorzystywał ją podczas manewrów swojej grupy rekonstrukcyjnej
na Laskowie. Swego czasu opowiadał mi Rajmund Ruszkiewicz jak owe cacko
transportowali do Głuchej Puszczy do Stanisława Pijanowskiego, by tam
"poużywać". Później doktor podarował ją przyjacielowi i tak
wzbogaciła zbiory głuchopuszczańskie.
Okresem szczególnym w życiu naszego bohatera był czas okupacji hitlerowskiej,
który dr Fiebig spędził w Sobolewie, powiat garwoliński, województwo
warszawskie. Tam też wstąpił w szeregi Armii Krajowej świadcząc posługę
medyczną rannym w bojach partyzantom. Epizody z jego życia, z tego właśnie,
przepojonego ciężką i niebezpieczną pracą, okresu, zawarte zostały na kartach
powieści „Okupacja" autorstwa Stanisława Łukasiewicza, której akcja
rozgrywa się w jednym z prowincjonalnych miasteczek w Generalnej Guberni. Autor
zawarł w niej kilka ciekawych i pełnych, zdawałoby się humoru, anegdot, które
tak właściwie przedstawiają życie prowincji, nad którą krąży widmo tragedii
okupacyjnej. Nasz bohater występuje w niej pod przybranym pseudonimem doktora
Figlika.
Jedna z tych anegdot - którą z pamięci przytaczam - przywołując nam czasy
okupacji, opowiada, jak to młody lekarz dr Figlik, wracając wieczorem ze
spotkania towarzyskiego, będąc na znacznym rauszu, zamiast wejść do domu,
podszedł do budy swego pupilka - owczarka alzackiego. Schylił się nad psem
mówiąc do niego: - daję ci piesku wolność, a ja, jak ta nasza Ojczyzna
zniewolonym zostaję - wypowiedziawszy te słowa odpiął psu obrożę, samemu ją
sobie zakładając i wczołgał się do budy, pozostając w niej do czasu ochłonięcia
z wrażeń. Ile w tym prawdy? Nie sposób dziś dociec. Rzekomo sam bohater
przyznawał się do niej. Zaś z kolejnej opowieści - równie z pamięci
przytoczonej - dowiedzieć się możemy o uroczej kobiecie, która chorobę
symulując, zwabiała doktora do swego mieszkania…
Po zakończeniu działań wojennych dr Fiebig powrócił do rodzinnego Strzelna.
Ówczesne władze powierzyły mu organizację szpitala z 76 łóżkami w powiatowym
Mogilnie. W tym celu przydzielono do jego dyspozycji personel pomocniczy, z
którym udało się w krótkim czasie utworzyć - w byłym budynku szpitala
zlikwidowanego w 1933 r. po połączeniu powiatów strzeleńskiego z mogileńskim -
nową placówkę medyczną. Dyrektorując w Mogilnie pozostał tam do 1948 r., po
czym podjął się organizacji, niezwykle pilnie potrzebnego, oddziału pulmologicznego
(płucnego - gruźliczego) w szpitalu w Strzelnie. I to zadanie wykonał po
mistrzowsku, zamieniając oddział w przodujący, pod względem uzyskiwanych
efektów medycznych, w ówczesnym województwie poznańskim, a później bydgoskim.
|
Od lewej dr Alfred Fiebig i lek. wet. Antoni Kacperski. |
Nie ograniczał swej praktyki tylko do szpitala. Niósł pomoc potrzebującym,
odwiedzając chorych w domach i to zarówno w mieście jak i gminach Strzelno
Południe i Strzelno Północ. W pierwszej kolejności szczególną opieką otacza
kombatantów: z frontów I wojny światowej, powstańców wielkopolskich, z wojny
polsko-bolszewickiej i tych z ostatniej wojny - z frontów wschodu, południa i
zachodu oraz niemieckich obozów koncentracyjnych. Docierał do najdalszych
zakątków charakterystycznym konnym powozem, zawsze w towarzystwie kuczera
Bolesława Wieczorka, później Michała Szafrańskiego. Bywało, że wizytował swoich
podopiecznych wierzchem. Worek sieczki lub słomy, czy trochę owsa dla konia
stanowiło zapłatę za udzieloną pomoc medyczną. Często bywało, że w domach
ubogich zostawiał pieniądze na wykupienie medykamentów, wędlinę, ziemniaki i
inne artykuły żywnościowe wcześniej otrzymane w drodze zapłaty od bogatszych
gospodarzy. W ślad za nim do chorych udawały się siostry elżbietanki, wykwalifikowane
pielęgniarki, którym w ten sposób pomagał po ich usunięciu przez komunistów ze
szpitala strzeleńskiego.
|
Od lewej Antoni Kacperski na "Cytacie", dr Alfred na "Kubicu" i Władysław Staśkowiak na "Nytku" - ul. Kościelna. |
Nadal kontynuowana pasja do koni zaowocowała w latach pięćdziesiątych
zorganizowaniem przez doktora Fiebiga nieformalnej grupy rekonstrukcyjnej,
którą tworzyli okoliczni rolnicy. Od wiosny do jesieni, z wyłączeniem żniw oraz
prac wykopkowych, spotykali się miłośnicy jeździectwa w obrębie Laskowa i tam
przebrani w mundury z epoki księstwa warszawskiego, zaboru pruskiego, legii
cudzoziemskiej czy halerczyków, potykali się w ramach tzw. manewrów
sobotnio-niedzielnych. Każda taka rejterada kończyła się biesiadą ułańską,
podczas której śpiewano pieśni patriotyczne, racząc się przy tym napojem
żołnierskim i kiełbasą z pęta.
|
Florian Kupka lato 1964 r. |
Nieodłącznym towarzyszem jego ułańskiej pasji był miejscowy lekarz
weterynarii Antoni Kacperski, posiadający podobnie jak Doktor konia pod
wierzch. Statystami ich byli członkowie rodziny Ruszkiewiczów z Laskowa, a
także rolnicy z Młynów, Strzelna Klasztornego oraz Władysław Staśkowiak ze
Strzelna. Przetrwanie wiedzy o doktorowych pasjach zawdzięczamy dwóm
strzeleńskim fotografom, a mianowicie Francuzowi Louisowi Sivanowi i Florianowi
Kupce. Kiedy panowie w plenerze odgrywali sceny historyczne w strojach
żołnierskich z epoki napoleońskiej i nie tylko obaj - Louis przed wojną, a
Florian po wojnie - dokumentowali te wydarzenia. Po dziś dzień zachowało się w
zbiorach francuskich jedno z takich zdjęć, które pokazuje nam dragona
napoleońskiego (dr A. Fiebig) w rozmowie z Turkiem (L. Sivan), pieszego
sanitariusza w mundurze żołnierskim oraz dwóch konnych ułanów. Zdjęcie to,
wykonane 3 maja 1935 r. pod Wronowami, zostało zatytułowane „Fantazja militarna
dragona dra A. Fiebiga”. Daje ono świadectwo, że kontynuowane przez dra
Fiebiga powojenne hobby ułańskie, swoje korzenie miało już na długo przed
wojną.
|
Gid ks. Józefa Poniatowskiego z epoki Księstwa Warszawskiego 1809 r. - Rajmund Ruszkiewicz. |
Doktor Alfred Fiebig nie angażując się politycznie, choć był członkiem ZSL,
oddał się pracy społecznej w Polskim Związku Hodowców Koni. Ta działalność
przyniosła mu wyróżnienie w postaci Złotego Medalu Związku Hodowców Koni.
Otrzymując to wyróżnienie powiedział, iż: odznaczając go skrzywdzono wielu
chłopów, bowiem sam nigdy nie dochował się ani jednego źrebaka. Swoją aktywność
społeczną również przejawiał w działalności ZBOWiD Koło Strzelno. Szczególnie
upodobał sobie niesienie pomocy w leczeniu kombatantów.
|
Ułan i dziewczyna, lek. wet. Antoni Kacperski. |
Całokształt jego pracy zawodowej doceniły również ówczesne władze odznaczając
doktora: Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi,
Odznaką Grunwaldzką, Złotą Odznaką PCK, Srebrną Odznaką Polskiego Towarzystwa
Turystyczno-Krajoznawczego, odznaką Za wzorową pracę w służbie zdrowia, Odznaką
Honorową Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy Za szczególne zasługi dla
rozwoju województwa bydgoskiego.
|
Księstwo Warszawskie. Od lewej ułan - dr Alfred Fiebig, dragon - lek. wet. Antoni Kacperski i piechur - nn. |
Doktor Alfred był postacią niezwykle barwną, a do tego i romantyczną. Jego
podboje sercowe znalazły się na kartach powieści Okupacja oraz były przedmiotem
sensacji miejscowych plotkarek. W 1934 r. zawarł związek małżeński z Digną
Zuzanną z Piątkowskich. Potomstwa nie doczekali się małżonkowie. Rozwiódł się
ze stateczną panią Digną w 1954 r., by w tym samym roku poślubić Klarę Heinich.
Małżeństwo to długo nie wytrzymało. Doktor rozwiódł się i powrócił do pierwszej
małżonki Digny, z którą po raz drugi zawarł związek małżeński w 1977 r. Po
drodze miał jeszcze "romans adoracyjny" ze szacowną mieszkanką
Strzelna, panną, Władzią B. z Rynku, którą odwiedzał w jej ogrodzie, i u której
kupował w sklepie spożywczym przy ul. Kościelnej cukierki dla konia. Ceremonia
zakupu słodyczy miała swoją barwną oprawę. Otóż Doktor Alfred zajeżdżał
wierzchem przed sklep, z którego wychodziła panna Władzia, podawała słodkości
doktorowi, a ten częstował jednym cukierkiem konia, zaś pozostałe chował do
wojskowej raportówki. Płacił pannie za towar i bez słowa odjeżdżał.
|
Ułani z epoki Księstwa Warszawskiego - bracia Ruszkiewiczowie z Laskowa. |
Doktor częstokroć przestrzegał przed nadużywaniem różnego rodzaju paskudztw w
postaci wszelakich podłych alkoholi. Czynił to, dla zapobieżenia późniejszym
powikłaniom żołądkowo-bólowym. Jego znajomi i przyjaciele wiedzieli, że Doktora
poczęstować można jedynie czystą, nie barwioną i dobrze rektyfikowaną wódką
polską. Nie uznawał osłabiania mocy szlachetnego trunku wszelkiego rodzaju
herbatkami, kompotami i sokami. Duże ilości spożywanego trunku popijać można
było wodą przegotowaną, uprzednio zasilając żołądek dobrym podkładem w postaci
mięsiwa, kiełbas i rosołu, przegryzając po kielichu odrobiną wędliny,
śledzikiem lubo ogóreczkiem. Niezbyt często moczyć mordę w alkoholu. Starczy
raz w tygodniu i to w doborowym towarzystwie, a raz w miesiącu - ewentualnie w
kwartale osoby mierniejszej postury - tak się zatankować, by górą i dołem
oczyszczenie organizmu nastąpiło. Samobójcą nazywał tego, kto mieszał różne
gatunki alkoholi podczas jednego posiedzenia, lubo fałszował smak czystej
perlistej. Nalewka, a i owszem w damskim towarzystwie, dla płci pięknej
rozweselenia. Natomiast podczas obfitych posiłków - przestrzegał - umiejętnie
dobrana trawienie przyśpiesza i tylko wówczas, kiedy innych trunków, podczas
tego posiedzenia, używać już nie będziemy. Uważał również, że skoro, już
zasiądzie się w towarzystwie dobranym, należy zawsze wysłuchiwać opowieści
starszych, gdy zaś bodźca rozmowy zbraknie, najmłodszego do „piwniczki"
wysłać po to, by wywody barwniejszymi się stały.
Dr Alfred Fiebig zmarł 6 listopada 1982 r. Spoczął
na strzeleńskiej nekropolii, tuż obok mogił Wielkich Strzelnian, kolegów po
fachu: dra Jakuba Cieślewicza - Honorowego Obywatela Miasta Strzelna i dra
Ferdynanda Gorczycy - lekarza strzeleńskiego lazaretu w 1863 r.
Wielu mieszkańców Strzelna i okolicy pamięta przejeżdżającego konno ulicami i
obrzeżami miasta, drogami wiejskimi i leśnymi, w bryczesach i mundurze
pozbawionym dystynkcji, z rogatywką na głowie, starszego pana, pewnie
siedzącego w siodle. Zawsze wyprężona i wyprostowana sylwetka, nieskazitelne
maniery, to doktor Fiebig, lub jak popularnie nazywała go ludność miejscowa,
„Nasz Dochtor".
Ale są jeszcze miejsca, w których
wspomina się tę ponadprzeciętną i jakże zasłużoną postać w dziejach Strzelna, a
mianowicie: w pracowni rzeźbiarskiej aptekarza strzeleńskiego Jana
Harasimowicza, w której wisi portret doktora namalowany pędzlem mistrza Jana
Sulińskiego czy podczas spotkań członków Towarzystwa Miłośników Miasta Strzelna
i wielu, wielu innych miejscach. Kamienica rodu Fiebigów została w 2007 r.
sprzedana. Pamiątki z domu rodzinnego Doktora uległy rozproszeniu, choć gro z
nich znajduje się jeszcze w Strzelnie. Reszta to pamięć ludzka i cmentarz z grobami
Fiebigów.
Dr Alfred Norbert Fiebig należał do tych lekarzy, którzy w trudnych latach
powojennych wypowiedzieli nową wojnę, wojnę ze straszną chorobą, z gruźlicą, do
tego wojnę, którą wygrał, i która przyniosła mu ogromną satysfakcję. Na długie
lata wyeliminował tę chorobę z życia mieszkańców pogranicza Kujaw i
Wielkopolski.