W piątek spotkałem pana Alojzego
Kluczykowskiego, który wielokrotnie wzbogacał moją wiedzę o Strzelnie i to tym
przedwojennym, okupacyjnym, jak i powojennym. Tym razem naszą rozmowę
skierowałem na dzieje ostatnio opisywanej kamienicy w Rynku, popularnie zwanej
biblioteką. Potwierdził funkcjonowanie na obu kondygnacjach marketu odzieżowego. Dodał, że w czasie okupacji pomieszczenia te wykorzystywali
Niemcy, którzy w 1942 r. uruchomili w nich kasyno oficerskie. Korzystali z
niego oficerowie, którzy po wybuchu wojny z Rosją sowiecką w miejscowym
szpitalu leczyli rany oraz przechodzili rekonwalescencje. Było ich wielu,
kilkudziesięciu, a pamięta to dokładnie, gdyż wraz ze swoim ojcem dowoził do
kuchni różne artykuły spożywcze. Kasyno funkcjonowało do końca wojny gdyż
szpital przez cały czas przyjmował Niemców rannych na froncie wschodnim.
Rynek 20 i Lippmannowie
Dzisiaj przechodzimy na zachodnią,
ostatnią pierzeję Rynku i zatrzymujemy się przy kamienicy oznaczonej numerem
20. Jak już wspominałem o numerach policyjnych, jakie nosiły domy miejskie na
przełomie XIX i XX w., ta oznakowana była numerem 69. W niej mieszkał i
prowadził interes rodzinny Abraham Lippmann. Był on jednym z najzamożniejszych
pośród Żydami kupcem parającym się, od co najmniej trzech pokoleń handlem.
Zajmował się obrotem wyrobami metalowymi i jak odnotowano, w okresie
międzywojennym, sklep żelaza Lippmannów był największą tego typu placówką na
Kujawach. Prowadził również dział nasienny. Reklamując go tak oto ogłaszał się
w 1891 r., w strzeleńskim „Nadgoplaninie": Nasiona polne i ogrodowe świeże, dobrze kiełkujące poleca A. Lippmann w
Strzelnie. Lippmannowie byli znaną od lat w Strzelnie i na Kujawach rodziną
Kupiecką. Antenatem żydowskiej rodziny Lippmannów był Schmul Lippmann, który z
małżonką Juttch Moses miał czterech synów: Abrahama ur.?, Leo ur. 1863 r., Ludwiga ur.? i
Mosesa ur. w 1850 r. Ten ostatni w 1875 r. poślubił w Strzelnie Wolfinę Aron i
wyprowadził się stąd.
Abraham prowadził rozległą
działalność kupiecką, parając się obrotem płodami rolnymi.
Prowadził swój interes przy ulicy Szkolnej i Cestryjewskiej [obecnie Ścinki] oraz przy Rynku.
Szczególny rozkwit działalności przypadła na początek XX w.
Abraham ożeniony został z córką niemniej
bogatego strzeleńskiego kupca żydowskiego Chappa, Dorotheą. Małżonkowie Lippmannowie mieli siedmioro dzieci: Leo ur. 1875 r., Maksa ur. w 1874 r., Izydora ur. 1876 r., Marthe ur. w 1879
r., Ludwika ur. w 1880 r., Juliusza ur. w 1882 r. i Janusa ur. w 1883 r. O Leo udało się jedynie ustalić na podstawie spisu uczniów miejskiej
szkoły koedukacyjnej, iż miał dwójkę dzieci: córkę Hertę ur. 28 marca 1901 r. i
syna Martina ur. 21 stycznia 1903 r.
Kontynuując opowieść o Abrahamie Lippmannie zaznaczyć należy, że pochodził on w trzecim pokoleniu z pierwszych osadników żydowskich, którzy zamieszkali w Strzelnie po 1775 r., czyli po wielkim pożarze Inowrocławia. To właśnie ze stolicy Kujaw Zachodnich wywodzili się jego przodkowie i już wówczas zaliczali się do grupy zamożnych Żydów, których roczny dochód oscylował w granicach 1000 talarów.
Abraham doszedł do największych pieniędzy pod koniec XIX w. Zaliczany był do tzw. I klasy wyborczej, która skupiała posiadaczy parcel, nieruchomości, przedsiębiorstw i znaczących majątków. Od 1889 zasiadał w radzie miejskiej Strzelna, w której od 1919 r. zastąpił go syn Leo - był on również członkiem zarządu gminy żydowskiej w Strzelnie. Znaczna fortuna, jaką zgromadził Abraham, zarówno ta przejęta po przodkach, jak i pomnożona ciężką pracą, została około 1914 r. zainwestowana przez jego synów: w budowę wielkiego i nowoczesnego, a zarazem niezwykle funkcjonalnego domu handlowego i domu mieszkalnego przy ul. Szkolnej. Na fotografiach z przełomu wieków, widzimy jeszcze stary parterowy budynek z wysokim poddaszem mieszkalnym, ustawiony szczytem do Rynku. Duże okna wystawowe i liczne szyldy reklamowe zdają się świadczyć o pokaźnej ofercie handlowej firmy, która już wówczas zdawała się pękać w szwach.
Przed sklepem Leo Lippmanna - lata 30. XX w. Czy to są Lippmannowie? |
Nowy dom powstał na miejscu
starego, przy Rynku 20. dwupiętrowy, z mieszkalnym poddaszem, odbiegał swą
architekturą od pozostałej zabudowy miejskiej, a wystawił go Leo Lippmann. W swym wyglądzie niósł nowy styl
oparty o funkcjonalność i nowoczesność. Budynek ten spełniał funkcję handlowo-mieszkalną
i kiedy dostał się w zarząd najstarszego syna Maksa stał się największą tego
typu placówką handlową na Kujawach Zachodnich i pograniczu. Magazynowanie
towarów odbywało się w przestronnej piwnicy oraz na dwóch kondygnacjach części
magazynowej posesji handlowo-mieszkalnej.
Dostarczanie towarów do sklepu
odbywało się za pomocą wewnętrznej windy towarowej kursującej pomiędzy piwnicą
a poszczególnymi piętrami. Towary o większych gabarytach składowano w wiacie
podwórzowej oraz w magazynie zlokalizowanym na tyłach podwórza. Część handlowa
dla klienta znajdowała się na parterze i w części balkonowej przestrzennie
otwartego pierwszego piętra. Sam Maks z rodziną zajmowali drugie piętro z
efektowną logią balkonową, natomiast poddasze służba domowa. W sklepie
zatrudnieni byli również Polacy, a znakomita organizacja pracy oraz bardzo
dobre zaopatrzenie ściągały klientów z odległych miejscowości sąsiednich
powiatów.
Podobnie uczynił brat Leo, Ludwig, który w ulicy Szkolnej wystawił obszerny piętrowy dom mieszkalny zaprojektowany na wzór skromnej willi miejskiej z narożnikową logią balkonową. Dzisiaj ten element architektoniczny już nie istnieje, gdyż został zabudowany.
Ludwig usytuował na wysokości I piętra swojego domu mieszkalnego przy ul. Szkolnej szyld ścienny, który przetrwał niemalże do naszych czasów i po dziś dzień pamiętam jego krótką treść, która brzmiała „L. Lippmann - Ziemiopłody". Ludwig w działach rodzinnych przejął handel płodami rolnymi. Był jednym z największych kupców zbożowych. Specjalizował się, poza magazynowaniem, w tzw. skupie zboża na pniu, czyli w zakupywaniu po okolicznych majątkach ziemskich wiosennych zasiewów na chybił trafił. A trzeba powiedzieć, że wielu okolicznych ziemian ten typ transakcji stosowało nagminnie, li tylko po to, by tą drogą szybciej zdobyte pieniądze przeznaczać na wiosenno-letnie wojaże po Europie, a nawet Afryce. Ludwik posiadał do kontaktów handlowych, jeden z pierwszych w Strzelnie, samochód osobowy. Miał wieloletnie kontrakty na zaopatrywanie wielkich młynów zbożowych znajdujących się w dużych miastach, dlatego też prowadził również skup bezpośrednio na wagony kolejowe.
Napad bandycki w Strzelnie, z dopiskiem Zamaskowany bandyta zranił z browninga kupca Lippmanna. Ówczesny korespondent z Kujaw tak oto donosił o wydarzeniach, jakie rozegrały się w powiatowym Strzelnie:
Pan Ludwig Lippmann kupiec zbożowy w Strzelnie w dniu 16 bm. [lutego 1927 r.] o godzinie 8-mej wieczorem posłyszawszy pukanie do swego biura otworzył drzwi od przedpokoju na korytarz chcąc zobaczyć, kto puka.
Wyszedłszy parę kroków w korytarz, spostrzegł pewnego osobnika, który nie mówiąc słowa, wyciągnął browning i strzelił raz do kupca Lippmanna. Kula przeszła przez ramię pana L., którego raniła dotkliwie. Po oddaniu strzału napastnik zbieg nie rozpoznany. Napastnik był zamaskowany. W jakim celu dobijał się do biura p. L. nie wiadomo. - Tutejsza Policja wszczęła jak najenergiczniejsze śledztwo w tej sprawie.
Zastanawiające jest to, że bandyta oddał tylko jeden strzał. Czyżby chodziło tylko o postraszenie, czy oszukany klient mścił się na kupcu, a może zazdrosny mąż lub konkurent do czyjegoś serca ostrzegał przed „smoleniem cholew"? W każdym bądź razie zagadka nigdy nie została rozwiązana, a Strzelno obiegały, co rusz to nowe sensacyjne plotki o przyczynach owego napadu bandyckiego.
CDN