niedziela, 15 września 2024

O dożynkach historycznie i wspomnieniowo

Tarnowo gm. Kruszwica 1933 r.

Współcześnie dożynki zaczęły się przeistaczać ze święta rolników w święto polityków. Szczególnie ta przemiana widoczna jest w relacjach reportażowych, w których większość zdjęć poświęcona jest miejscowym i zaproszonym politykom. Podobnie jest z powitaniami podczas tego święta. Poprawnością polityczną stało się witanie ich na początku, a dopiero gdzieś tam hen tych, którym to święto jest dedykowane, a więc ludzi pracujących na roli.

Goryszewo 1936 r.

Często spotykamy się z twierdzeniem, że tradycja dożynkowa ma swoje korzenie w dawnych obrzędach pogańskich, kiedy to ludzie oddawali cześć bogom za urodzaj i dziękowali za obfitość plonów. Również znajdujemy tezę, że wraz z chrystianizacją, dożynki zyskały charakter religijny, a dziś są połączeniem elementów pogańskich, chrześcijańskich i ludowych. Czy tak było? Osobiście mam inne zdanie i uważam, że dożynki sięgają czasów gospodarki folwarcznej i według źródeł był to XVI wiek. Organizowała je szlachta, czyli dziedzice, by podziękować żeńcom za ich pracę w polu przy żniwach. Przy tej okazji urządzano ucztę i zabawę przy muzyce. Dla mieszkańców wsi, pojmujących rzeczywistość w sposób mityczny, ważny był także moment pozostawiania ostatniej kępki zboża. Te pozostawione na polu kłosy zwano przepiórką - na Mazowszu i Podlasiu, perepełką - na kresach wschodnich, brodą - we wschodniej części Mazowsza, kozą - w Małopolsce. Zaś u nas w Poznańskiem pępem lub pępkiem, także wiązką, wiązanką lub garstką. Ścinano je bardzo uroczyście i mógł to zrobić tylko najlepszy żniwiarz, po czym wręczał je żniwiarkom przodownicom, aby uplotły z nich wieniec, lub gospodarzowi, który rewanżował się tzw. pępkowym, czyli poczęstunkiem. Dożynki w dawnej Polsce zwano również Wieńcowym (od najważniejszego ich symbolu wieńca ze zbóż i kwiatów) lub Okrężnym (od starodawnego obyczaju jesiennego obchodzenia, lub objeżdżania, czyli okrążania pól po sprzęcie zboża).

Dożynki powiatowe w Mogilnie na boisku sportowym 1938 r. W środku Wanda Siwa zamężna Gabryszak. 

Wieniec dożynkowy wyplatały żniwiarki, pod kierunkiem przodownic - chodziło o połączenie „końca z początkiem”, co miało zapewnić pomyślną wegetację w nowym roku. Ziarno z takiego wieńca dodawano do ziarna przeznaczonego do siewu. Najczęściej kształt wieńca - najważniejszego atrybutu dożynek - nawiązywał do insygniów królewskich, a zwłaszcza korony i był on spleciony z czterech związanych w górze pałąków, lub słomianych warkoczy. Dekorowano go orzechami, jabłkami i jarzębiną, a nawet żywym ptakiem: kogutem, kaczką, kurczętami. Zgodnie ze zwyczajem jeden wieniec lub kilka wieńców niosły dziewczyny-przodownice, a zarazem dziewice. Za nimi podążał uformowany ze wszystkich mieszkańców wsi rozśpiewany korowód. Nim  dotarł do dworu, najpierw udawał się do kościoła, aby miejscowy pleban poświęcił wieniec, co dodatkowo nadawało mu mocy.

Dożynki gminne Jeziora Wielkie 1986 r. Jeden z wieńców dożynkowy przyjmuje autor Marian Przybylski

Po wprowadzeniu reformy uwłaszczeniowej dożynki były organizowane także przez bogatszych gospodarzy. W okresie międzywojennym zaczęto organizować dożynki parafialne, gminne i powiatowe. Zachowały się przekazy o dożynkach powiatowych w Strzelnie i Mogilnie. Organizowane one były przez kółka rolnicze z terenu powiatu pod patronatem Wielkopolskiego Towarzystwa Kółek Rolniczych. Ich scenariusz był następujący: zbiórka uczestników, przemarsz do kościoła, uroczysta msza dziękczynna, pochód z kościoła, przemówienie prezesa powiatowego WTKR, śpiewy dożynkowe, składanie wieńców dożynkowych przez poszczególne KR na ręce prezesa powiatowego WTKR, zabawa dożynkowa z tańcami. Również łączono je z wystawami rolniczymi i zabawami sportowymi. Niezwykle uroczysty wymiar miały dożynki prezydenckie organizowane od 1927 roku w Spale pod patronatem prezydenta Ignacego Mościckiego. Ostatnie takie dożynki odbyły się w 1938 roku i dopiero przywrócił je w 2000 roku prezydent Aleksander Kwaśniewski.

Markowice 1997


Stodoły 2003






Pierwsze Dożynki Archidiecezjalne 1996 w Strzelnie





W tle kapeli podwórkowej Strzelnioki Swojskie Chłopoki wieńce z całej archidiecezji. Po dożynkach w 1996 roku „Pałuki” informowały - Cuda ze zboża:

Do końca października w Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury i Rekreacji w Strzelnie można oglądać wystawę wieńców dożynkowych wykonanych przez parafie Archidiecezji Gnieźnieńskiej. Strzelno było w tym roku gospodarzem dożynek diecezjalnych. Na uroczystość przyjechał arcybiskup gnieźnieński Henryk Muszyński, wicewojewoda bydgoski Eugeniusz Kłopotek i wiele innych osobistości. Na ręce księdza arcybiskupa złożono 56 wieńców dożynkowych, które trafiły do Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury i Rekreacji. Wszystkie wieńce zostały wykonane z tegorocznych zbóż - wszystkie są piękne. Niektóre z nich to prawdziwe dzieła sztuki. Nawiązują do tradycji religijnych i patriotycznych. Z kłosów zboża powstały całe zagrody gospodarskie, wiatraki mielące zboże itp. Jednym słowem warto wybrać się na wystawę, aby nacieszyć oko.
































Przywołując tradycję dożynkową, jaka od dziesiątek lat towarzyszy strzelnianom, zazwyczaj sięgamy do publikacji poświęconych kulturze ludowej, do informacji prasowych, a szczególnie zdjęć, które najbardziej obrazują ten starodawny zwyczaj ludowy. Na ten przykład 7 sierpnia 1937 roku odnotowano w prasie o zamkniętej imprezie, która odbyła się w lokalu Wiktora Piątkowskiego w Strzelnie. Były to dożynki, urządzone przez posiadacza ziemskiego Jana Balcerzaka dla pracowników jego dużego gospodarstwa, które znajdowało się przy ul. Polnej (współcześnie przy ul. Tadeusza Kościuszki, które jest nadal prowadzone przez jego potomków). Podobnie działo się po majątkach ziemskich i w dużych gospodarstwach rolnych. Pamiętam, że jeszcze w latach 70. przywoływano stare opowieści, jak to zabawy dożynkowe kończyły się również bijatykami. Trafiłem nawet na artykuł w „Pałuczaninie” z 1935 roku, na którego łamach odnotowano, iż: na „Wieńcowem” w Bożejewicach pod Strzelnem w nocy z 31 sierpnia na 1 września został dotkliwie pobity przez kilku osobników robotnik Rosiński. Ale nie generalizując zachowań na tego rodzaju zabawach wystarczy przywołać piękne zwyczaje i obrzędy dworskie, włościańskie czy nawet miejskie. Tak, miejskie przedstawienia w tzw. ogrodach i parkach organizowane przez restauratorów we współpracy z Kółkiem Rolniczym, Kółkiem Włościańskim oraz Kółkami Ziemian i Ziemianek.

Dożynki Gminno-Oarafialne we Wronowach 2014

 















Dożynki Parafialne w Strzelnie 2014 































Po II wojnie światowej dożynki przybrały charakter ideologiczny, związany z władzą ludową. Organizowano je i w wymiarze lokalnym - w poszczególnych pegeerach i rolniczych spółdzielniach produkcyjnych - gminnym i jako wydarzenie ogólnopaństwowe, tzw. dożynki centralne. Po 1980 roku dożynki po raz kolejny zmieniły swój charakter, pozostając świętem rolniczego stanu, stały się jednocześnie uroczystością wyznaniową, religijną i dziękczynieniem składanym Bogu i Matce Bożej za szczęśliwie zakończone żniwa i zebrane plony. Powrócono do tradycji dożynek parafialnych. Na wzór tych z przeszłości formują się barwne pochody dożynkowe z wieńcami, które rolnicy, działkowcy, leśnicy składają w kościołach, przy ołtarzu wraz z innymi płodami ziemi. Zwyczajem stały się tłumne pielgrzymki chłopskie do miejsc świętych, miejsc kultu religijnego, zwłaszcza do sanktuariów maryjnych, a w tym również do największego sanktuarium polskiego na Jasnej Górze w Częstochowie. Tu właśnie odbywają się największe i niezwykle uroczyście obchodzone dożynki polskie. Zainicjowane zostały 5 września 1982 roku przez Komisję Duszpasterstwa Rolników i miały swój strzeleński akcent. Wówczas starostą dożynek był dr inż. Ryszard Stanek z Sokolnik - dyrektor Klubu Dobrego Rolnika przy strzeleńskim Prymasowskim Uniwersytecie Ludowym (PULS). Była również delegacja pod przewodnictwem proboszcza strzeleńskiego ks. kan. Alojzego Święciochowskiego.

Dożynki Parafialne w Strzelnie 2021






Dożynki Gminno-Parafialne w Strzelnie 2023


 

Mimo tego, iż nie wszystkie elementy dawnego świętowania występują dzisiaj - dożynki są niezwykle popularnym świętem (parafialnym, gminnym lub powiatowym), będącym okazją do spotkania dla lokalnych społeczności: organizowane przez włodarzy dla mieszkańców - na terenach rolniczych. Od kilkudziesięciu już lat ważna jest konkursowa rywalizacja - najczęściej kół gospodyń wiejskich - na najładniejszy, najbardziej tradycyjny lub najciekawszy wieniec, z obowiązkową dziękczynną mszą świętą, zapewniającym liczne atrakcje festynem i zakończone - jak przystało na dożynki - wspólną zabawą.

 

piątek, 13 września 2024

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 211 ul. Raj - cz. 2

Dzisiaj czas na kolejną opowieść o ul. Raj, w której opowiem Wam o miejscu po byłej cegielni, czyli o placu na którym powstał market. Przypisany jest on w numeracji porządkowej do ul. Raj 2. Zanim jednak przejdziemy do opisu, pozwólcie, że jeszcze kilka słów uzupełnienia do części pierwszej, czyli do opowieści o posesji Raj 1. Jeden z jej mieszkańców Łucjan Alfons Posadzy ur. 29 października 1910 roku w Szadłowicach był absolwentem Gimnazjum w Trzemesznie, a następnie studentem UP. W tym czasie przeszedł szkolenie wojskowe, które ukończył w stopniu plutonowego podchorążego rezerwy z przydziałem do 59. pułku piechoty wlkp. w Inowrocławiu. Przed wojną poślubił wspomnianą w cz. 1 Marię Zasadę. Małżonkowie mieli syna Michała. Łucjan w sierpniu 1939 roku został zmobilizowany i wziął udział w wojnie obronnej 1939 roku, na której poległ.

Na tym wątku wyczerpuje się moja wiedza o Łucjanie. Zatem przechodzimy na drugą stronę ulicy i przenosimy się w odległe czasy, do roku 1761. Wówczas to, 22 maja wielki pożar strawił niemalże całe strzeleńskie śródmieście. Przystępując do odbudowy miasta, zgodnie z zarządzeniami i nową ordynacją miejską poszczególne domostwa zaczęto stawiać z murów ceglanych i z tzw. pecy, czyli wysuszonej na słońcu, a nie wypalonej cegły. Szybko skończyły się zapasy gliny przy cegielni zlokalizowanej w miejscu zwanym Cegiełka (w obszarze współczesnej ulicy Cegiełka). W związku z tym Miasto otrzymało od Urzędu Domenalnego grunt w obrębie Przedmieścia Gnieźnieńskiego, vis a vis folwarku Naskrętne, w trójkącie ulic Kolejowa, Dr. Jakuba Cieślewicza i Raj. To tutaj postawiono cegielnię i z tego miejsca w pierwszej kolejności zaczęto pozyskiwano surowiec, czyli glinę. Później kopano ją z parceli przy ul. Sportowej - obszar tzw. Targowiska (Glinica) i późniejszej Strzelnicy Bractwa Kurkowego.

Pod koniec XIX w., po zakończeniu eksploatacji, przez wiele lat doły - tzw. glinianki zaczęto zasypywać śmieciami miejskimi - komunalnymi. W najgłębszym wyrobisku utworzył się duży staw, widoczny jeszcze na zdjęciu - pocztówce z początku XX w. Około 1910 r. Wawrzyniec Szuda postawił na skraju tego obszaru, od strony ul. Raj duży, czterokondygnacyjny magazyn zbożowy, który następnie wydzierżawił Spółdzielni Rolniczo-Handlowej „Rolnik“. W tym samym czasie pobudował on linię kolejki wąskotorowej: od swojej cegielni i tartaku (późniejsze TRI), która biegła południową stroną drogi (ul. Dąbrowskiego) do ul. Polnej (ul. T. Kościuszki) i jej zachodnią stroną - przecinając ul. Kolejową i plac składowo-magazynowy przy Raja, a następnie ul. Miradzką (Cieślewicza) do torów kolejowych Strzelno - Kruszwica, gdzie zlokalizowana była przeładownia. Kolejką dostarczano tutaj cegłę i tarcicę, przeładowując następnie towar na wagony kolei szerokotorowej.

W latach 30. minionego stulecia, po upadku „Rolnika“ magazyn wydzierżawił od rodziny Szuda kupiec zbożowy Julian Schulze z Goryszewa-Kawki. Wówczas też przyspieszono rekultywację tego terenu. Schulze prowadził tutaj skup zbóż i zaopatrywał okolicznych rolników w artykuły do produkcji rolnej. Według reklamy firma posiadała telefon o numerze 26 i w głównym członie nazywała się „Schulze Julian, Ziemiopłody” i poza skupem oferowała: przetwory młyńskie z Młyna Kawka, pasze, węgiel, nasiona oraz nawozy sztuczne. Julian prowadził również przedstawicielstwo Młyna Kawka w Strzelnie i punkt skupu eksportowego jęczmienia browarnego. Schulze (ur. 1911, s. Feliksa i Jadwigi) mieszkał w domu Szudów przy ul. Powstania Wielkopolskiego 9. W listopadzie 1939 roku został aresztowany przez Niemców i rozstrzelany w Lasach Miradzkich - pod Cienciskiem.



Po wojnie magazyn zbożowy wraz z przyległym placem przejęła Gminna Spółdzielnia „Samopomoc Chłopska“. Początkowo prowadzono tutaj skup zbóż i sprzedaż węgla, poszerzając stopniowo działalność o inne branże. W 1948 roku kosztem 1205 tys. zł. pobudowano prowadzącą na plac składowy bocznicę kolejową i utworzono tutaj duże składowisko węgla, tzw. plac węglowy. Wcześniej zdemontowano starą linię kolejki wąskotorowej. Na przełomie lat 1958/1959 postawiono dużą wagę wozową, a od strony ul. Kolejowej wybudowano pomieszczenia biurowo-magazynowe, będące zapleczem dla skupu żywca, drobiu, jaj, pierza i skór. Plac węglowy przez cały okres funkcjonowania był swoistym miejscem kultowym. Mieszkańcy miasta oraz wsi z terenu gminy Strzelno najczęściej tutaj zaglądali - wszyscy niemalże byli klientami magazynu węglowego. Szczególnie w okresie zimowym ludziska tutaj przychodzili z prostym zapytaniem: Panie, a kiedy będzie węgiel. Często węgla brakowało i kiedy wpychano wagony z tym „bezcennym” towarem biegiem leciano do biura sprzedaży mieszczącego się w biurowcu przy ul. św. Ducha, by zająć kolejkę. A kiedy już miało się w ręku opłacony kwit, to dawaj znowu biegiem do wozaka (od wozu konnego) - a było ich kilku w Strzelnie - by ten przywiózł węgiel do szopy lub piwnicy. Później były też taksówki bagażowe, które zastępowały wykruszających się wozaków.   

A teraz kilka zdań o ludziach przez wiele lat tutaj pracujących. Punkty skupu wszelkiego rodzaju skór, wełny owczej, pierza i jaj prowadzili przez wiele lat małżonkowie Łucja i Jan Wiśniewscy. Pani Łucja punkty te prowadziła już długo wcześniej przejmując je niejako w „spadku” po swoim ojcu Adamie Jaroszewskim. Tutaj znajdowało się również biuro działu skupu żywca, którego wieloletnimi pracownikami byli przesympatyczni i bardzo mili państwo Genowefa i Franciszek Barczakowie. Również wieloletnimi pracownikami placu węglowego byli magazynierzy - Lewandowski i po nim Józef Domański. Do tego pierwszego przyległo powiedzenie wypowiadane podczas telefonicznego przedstawiania się: - Słucham! „Plac wyngloski Lewandoski”. Tutaj swoje biuro miał również wieloletni spedytor Józef Radacz. Magazynierami zbożowymi byli - Augustyn Konieczka, a po nim Wojciech Posłuszny, w których władaniu znajdował się wielokondygnacyjny magazyn. Skupem złomu zajmował się Benon Wawrzyniak. W części piwnicznej magazynu mieściła się stolarnia, w której pracowali: Radomski, Roman Nowak i Narbut.

GS swoją działalność prowadziła tutaj do czasu likwidacji spółdzielni. W międzyczasie, bo w latach 90. XX w. wygrodzono z części placu od strony ul. Kolejowej targowisko, na którym handlowano niemalże wszystkim. Szczególnym powodzeniem cieszyli się tutaj handlarze z Ukrainy. Pod koniec XX w. magazyn zbożowy rozebrano i na początku XXI w. całość sprzedano.

W kwietniu 2005 roku przystąpiono do budowy wielkopowierzchniowego sklepu firmy Polomarket. Inwestycję ukończono już w czerwcu tegoż roku. Po dziesięciu latach w wyniku rozdzielenia się spółki zmienił się szyld na sklepie i Polomarket zastąpiła Mila. W 2020 r. sklep został rozbudowany. W nowych i przebudowanych pomieszczeniach znalazły się: sklep Delikatesy Centrum, Apteka „Dr Max”, sklep pepko, sklep jawa, ubezpieczenia, salon cyfrowy Polsat, salon todo i salon optyczny modneokulary.pl.