Idąc dalej ku Rynkowi mijamy dom i warsztat samochodowy wspominanego już strzelnianina Stanisława Dobrzyńskiego, który wcześniej mieszkał vis a vis pod numerem 25. Dawniej tuż przed młynem rozciągał się duży ogród. W XIX w. cały ten teren należał do żydowskiej rodziny Markowitzów, Markusa, a następnie jego syna Isidora - radnego miejskiego w latach 1889-1891. W księdze adresowej z 1895 roku Isidor wymieniony jest jako kupiec zajmujący się handlem surowcami służącymi do wszelkiej produkcji. Senior rodu Markus ok. 1849 r. poślubił Paulinę Deutschmann. Małżonkowie mieli dwóch synów, Isidora (ur. 1850) i Maxa (ur. 1853). Isidor jako najstarszy pozostał przy rodzicach i w 1882 roku poślubił w Gnieźnie o sześć lat młodszą Guste Lewin. Do nich należały dwa domostwa oznaczone numerami 172A i 172B i są to współczesne domy 16 i 18. Po Markowitzach, którzy opuścili Strzelno obie posesje i ogród nabyła okazjonalnie rodzina Glanców z Wójcina - Antoni i Marianna.
W latach międzywojennych był tutaj jeden z większych ogrodów w mieście, a do tego znajdowała się w nim duża pasieka, którą prowadził pan Antoni Glanc. W czasie wojny w domu u Glanców, pod bacznym okiem Marianny i jej córki Stelli przechowywane były, z narażeniem życia, sprzęty i szaty liturgiczne z miejscowego kościoła parafialnego. Informacja ta za sprawą tegoż artykułu po raz pierwszy ujrzała światło dzienne. Stało się to za pośrednictwem Heliodora Rucińskiego, który dostarczył mi opracowanie napisane w 1987 r. przez dha Bernarda Adamczaka, dowódcę miejscowego zgrupowania Szarych Szeregów z okazji 90. rocznicy pobytu w Strzelnie sióstr elżbietanek. Dla mnie, młodego chłopca, który często biegał do cioci Ani na Młyn ogród ten był wręcz baśniowy, a do tego jakiś tajemniczy. Poza drzewami owocowymi, były w nim warzywa, winogrono i mnóstwo kwiatów, które właścicielka, pani Stelle całymi naręczami nosiła do kościoła i dekorowała nimi ołtarze. Szczególnie utkwiły w mej pamięci bijony, czyli piwonie królewskie - kwiaty o upojnym zapachu, lilie św. Antoniego i gladiole, zwane mieczykami.
Wiata przystanku autobusowego przy ogrodzie Glanców - ul. Inowrocławska pomiędzy numerami 18 i 20 |
Od wiosny do lata po ogrodzie nieustannie kręciła się pani Stella. Była w ciągłym ruchu i często zagadywał przez płot z ciocią Anią. Ogród posiadał dwa charakterystyczne elementy - drewnianą altanę stojącą na jego środku i w tej samej lokalizacji drewniany płot, za którym znajdowały się wspomniane już ule. Nieustannie doglądała je właścicielka ubrana w długi, zapinany fartuch i kapelusz z drobną siatką, chroniącą jej głowę przed podenerwowanymi pszczołami. W 1963 roku minionego stulecia dom z wydzieloną niewielką enklawą podwórzowo-ogrodową nabyli od pań Franciszki i Jadwigi Glanc państwo Łucja i Mieczysław Jaroszewscy, o których pisałem przy okazji ul. Świętego Ducha 4.
Sam ogród pozostał w rękach pani Stelli, która przez kolejne lata dobrą ręką sprawowała nad nim pieczę. Później, kiedy już sił jej zabrakło wsparł ją w pielęgnacji pozostałej części ogrodu krewny Rafał Konieczka, mąż Marii z domu Glanc. Bardzo często można było tam spotkać małżonków Konieczków - Rafała doglądającego pszczół i Marię pielącą grządki i zrywającą kwiaty. Ogród był niejako źródłem zaopatrzenia w kwiaty, pięknie dekorowanego przez państwo Konieczków ołtarza stawianego w Boże Ciało przy ich rodzinnym domu w Rynku 22. Już bliżej naszych czasów, na gruntach za ogrodem, zięć Konieczków przez wiele lat prowadził duże ogrodnictwo specjalizujące się w produkcją warzyw w tunelach foliowych. Niestety dzisiaj i ta działalność została zarzucona. Dopowiem przy okazji państwa Konieczków, że syn Marii z Glanców i Rafała, prof. dr hab. inż. Piotr Konieczka jest dumą Strzelna i strzelnian. Jemu niebawem poświęcę oddzielny artykuł.
Po siedmiu latach od czasu kupna domu przez Jaroszewskich, w 1970 roku posesję zabudowaną domem nabyła Danuta Wieczorek, później zamężna Nadolna. Zamieszkała tutaj razem z rodzicami, Eugenią i Feliksem Wieczorkami. Z panią Danutą pracowałem w Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska“, ona w dziale handlowym, a ja w obrocie rolnym. Wcześniej, bo przed moim przyjściem do geesu, w spółdzielni pracował również pan Feliks, jako magazynier zbożowy. W 1996 r. pani Danuta dom sprzedała państwu Anecie i Markowi Rzepkom z Kruszwicy i zamieszkała na Osiedlu Piastowskim. Po upływie sześciu lat posesję od Rzepków nabyli państwo Anna i Jacek Zbytniewscy.
By dokończyć historię ogrodu Glanców cofnijmy się do roku 1977. Wówczas wydzieloną z niego 1/3 części, graniczącą z młynem Jaśkowiaków nabył sąsiad z naprzeciwka Stanisław Dobrzyński. Postawił na niej dom mieszkalny oraz warsztat samochodowy, który kontynuował rozpoczętą przez niego w 1974 roku działalność gospodarczą. Przez kolejne lata firma cieszyła się dobrą renomą i zaufaniem klientów. Z czasem rozrosła się do stacji kontroli pojazdów pod szyldem „DAS“. W 1999 r. zakupił sąsiednią parcelę z nieczynnym młynem od Anny Jaśkowiak i rozbudował swoją firmę o kolejne warsztaty diagnostyki samochodowej. Obecnie firma pana Stanisława specjalizuje się w kompleksowych naprawach jednostek napędowych, układów zawieszenia, przeniesienia napędu oraz wykonywaniu badań okresowych. Dzięki prężnemu rozwojowi firma nieustannie poszerza zakres świadczonych usług, wychodząc naprzeciw wymaganiom klientów. Jak czytamy na stronie internetowej firmy „DAS“: - Duża przestrzeń oraz liczba wykwalifikowanych specjalistów pozawala na szybką i pewną obsługę w zakresie świadczonych usług.
U Stanisława w Domu. Wspólne przeglądanie "Zachodniego Poradnika Łowieckiego" - wstęp do łowieckich opowieści. |
Na tarasie u Stanisława z obrazami Józefa Myślickiego - podczas zbierania informacji o artyście |
Wielokrotnie z Heliodorem spotykaliśmy się ze Stanisławem, by zaciągnąć przysłowiowego języka o przeszłości naszego miasta. Jest to wiedza, o której nie pisano, a która znana była jego matce, ojcu, klientom jego firmy oraz wielu starszym mieszkańcom, z którymi miał kontakt, a którzy już niestety nie żyją. Jedno z takich spotkań z udziałem honorowego obywatela naszego miasta Jana Harasimowicza poświęciliśmy artyście malarzowi z Orchowa Józefowi Myślickiemu. Stanisław w swojej kolekcji ma jego kilka obrazów i oboje z Janem znali osobiście malarza. Plonowi tego spotkania poświęciłem jeden z podrozdziałów wydanej w 2017 roku książki biograficznej Józef Myślicki 1901-1978. Artysta malarz z pasją życia. Dużo informacji o rodzinie Fiebigów zaczerpnąłem właśnie podczas takich spotkań. Stanisław i jego rodzice bardzo dobrze znali się, czy wręcz przyjaźnili z Ryszardem Fiebigiem. Ostatnio za pośrednictwem syna Macieja Dobrzyńskiego zaczynamy ze Stanisławem rozmowy o dziejach strzeleńskiego łowiectwa. Jedno z pięknych starych zdjęć wykonanych w 1901 roku w Książu po polowaniu, a pochodzące z archiwum rodziny Dobrzyńskich jest kanwą dziejowej opowieści i przyczynkiem naszych rozmów.
Foto.: Heliodor Ruciński