środa, 14 października 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 104 Ulica Kościelna - cz. 14


 Kiedy przed jedenastoma laty przystępowałem do opisywania ostatniej kamienicy przy ul. Kościelnej moja wiedza o niej zamykała się w czterech zdaniach. Zdobyte w międzyczasie informacje pozwalają mi dzisiaj przybliżyć historię tego domostwa szerzej. Oznaczona numerem 2, a dawniej policyjnym 18 nie wyróżnia się jakimiś szczególnymi cechami, które mogłyby przykuć uwagę spacerowicza. Podobnie jak większość kamienic w mieście i ta jest podpiwniczona, jednopiętrowa z elewacją pięcioosiową o skromnych cechach eklektycznych. Wyróżnia ją pięć oculusów w części strychowej. Kondygnacje rozdziela gzyms, który wskazuje granicę użytkowego parteru i mieszkalnego piętra. Okna piętra w skromnych portalach wieńczą belkowe nadokienniki. Szczyt elewacji zamyka drewniany gzyms wsparty na stiukowych konsolach. Całość nakryta jest jednospadowym drewnianym dachem papowym. Od strony zachodniej do kamienicy przyklejona jest długa oficyna, a za nią budynek gospodarczy.

Właścicielami kamienicy była kupiecka rodzina Abrahamów, którzy wystawili ją na przełomie XIX i XX w. Byli to bogaci Żydzi, których w połowie XIX w. znajdujemy wśród najbogatszych strzeleńskich kupców. Później ich status majątkowy nieco spadł. Powinowaci byli poprzez związki małżeńskie córek z Mendelami i Levymi. W 1903 r. kamienicę dzierżył kupiec Kasper Abraham. Przed 1905 r. zamieszkał tutaj Ignacy Jasiński, kupiec i hodowca psów myśliwskich. Pochodził on z Pomorza, z Kociewia. Jego rodzicami byli Ignacy senior i Marianna z domu Chmielecka. Ignacy urodził się w 1880 r. w miejscowości Czarnylas koło Parczewa. Miał on jedenaścioro rodzeństwa. Po ukończeniu nauki szkolnej i odbyciu praktyki kupieckiej osiadł na Kujawach w Strzelnie. Tutaj poślubił Mariannę Konkiewicz, córkę Antoniego i Korduli z Langów. Małżonkowie mieli czwórkę dzieci, m.in. Zenona, późniejszego nauczyciela w Liceum Ogólnokształcącym w Strzelnie i Technikum Ekonomicznym w Mogilnie. Szwagrem Ignacego był dr Roman Konkiewicz.

W maju 1905 r. Ignacy Jasiński wydzierżawił od Kaspra Abrahama jeden z lokali handlowych przy ul. Kościelnej 2 oraz mieszkanie i tutaj wraz ze swoją rodziną zamieszkał. Zaraz też ogłosił się w prasie poznańskiej, że prowadzi tutaj skład bławatów i towarów krótkich. Zachęcając do odwiedzin swojego sklepu oferował tylko dobry towar, który przy znikomej marży w stosunku do konkurencji był towarem tanim. Z innej reklamy z 1909 r. dowiadujemy się, że parał się on również hodowlą i handlem kanarkami „Seiferta“. Jasiński jednakże najbardziej znanym i rozpoznawalnym został dzięki łowiectwu i hodowli psów myśliwskich. W latach międzywojennych Jasiński nabył kamienicę od Abrahamów i stał się jej właścicielem. W ogrodzie na tyłach posesji prowadził małą przydomową pasiekę.

W 1921 r. wszedł w skład grupy założycielskiej Towarzystwa Myśliwych w Strzelnie. W składzie zarządu pełnił funkcję sekretarza. Pan sekretarz parał się hodowlą i układaniem psów myśliwskich. Był uznanym hodowcą, specjalizującym się w hodowli wyżłów szorstkowłosych, seterów i pointerów. Wiele jego psów uczestniczyło w pokazach i konkursów. Nosiły one rozpoznawalne imiona i wabiły się np.: Mars Znad Gopła, Lotta Znad Gopła, Murza Znad Gopła. Wystawiał nawet na słynnej Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu w 1929 r. Tam zaprezentował pointera – dwulatkę sukę Corę Znad Gopła oraz wyżły: dwulatka psa Boya Znad Gopła, roczną sukę Irę Znad Gopła, pięciolatkę sukę Irę I Znad Gopła, dwulatkę sukę Ledę z Tannoszyna. Nadto setery: dwulatka psa Arieto i roczną sukę Korę. Na tej samej wystawie prezentowali również swoje psy: Walenty Przybyła leśniczy z Kurzebieli wyżła dwulatka psa Reja; Bolesław Gramowski leśniczy z prywatnego lasu z Wymysłowic trzy wyżły roczniaki Odlina z Bukowej Góry, Otella z Bukowej Góry i Inga z Bukowej Góry oraz Bronisław Siwiński z Mniszków trzyletniego setera Okszena. Strzeleńskie Towarzystwo Myśliwych znalazło się, jako jedne z pierwszych w 1922 r. w składzie Polskiego Związku Myśliwych w Poznaniu, któremu przewodził Wielki Łowczy Władysław Janta-Połczyński.

Ignacy Jasiński był korespondentem organu prasowego PZM w Poznaniu „Łowiectwo Polskie”. Jak czytamy w jednej z informacji przekazanej przez Jasińskiego: W początku listopada 1922 r. ubito podczas polowania na zające z naganką w majętności Jeziorki [należącej do Niemca Rudolfa Dehnke] pod Strzelnem białego lisa. Będąc właśnie w moim rewirze, widziałem owego lisa w kotle i następnie na rozkładzie, łapy i uszy były brązowo czarne, a gdy się futro rozdmuchało, widziało się ciemną krótką wełnę na spodzie. Inną pasją pana Ignacego było członkostwo w strzeleńskim Bractwie Strzeleckim (Kurkowym). 1 czerwca 1925 r. urządzało Bractwo strzelanie o premie, a dnia następnego 2 czerwca strzelanie do tarczy królewskiej. Królem kurkowym został Ignacy Kramarczyk, dentysta, pierwszym rycerzem Benedykciński, drugim Ignacy Jasiński.

Ignacy Jasiński zmarł w wieku 50 lat w 1930 r. w Strzelnie.

 

W kamienicy Jasińskich działalność gospodarczą i handlową prowadził również szewc Jan Pruss. Od Jasińskich, w latach 70. XX w. budynek nabył Henryk Banaszak. Tutaj znajdował się sklep odzieżowy PSS „Społem", a później placówka WPHW z Bydgoszczy Oddział Inowrocław - sklep radiowo telewizyjny. Po 1989 r. królowała w nim wielokrotnie zmieniająca właściciela branża odzieżowa, zaś z drugiej strony wejścia głównego zakład fryzjerski, a po nim Studio Urody i Solarium.

I tak oto zakończyliśmy spacerek ulicą Kościelną. Czy był ciekawy? Oceńcie sami… Już niebawem przejdziemy na ulicę Inowrocławską. 

czwartek, 8 października 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 103 Ulica Kościelna - cz. 13

Rok 1966. Ulica Kościelna w dniu nawiedzenia parafii przez relikwie św. Wojciecha

 Przed nami dwie ostatnie kamieniczki przy ul. Kościelnej nr 4 i 2, dawniej posiadające tzw. numery policyjne 17 i 18. Pierwsza z nich należała do niemieckiej rodziny Melzerów. Zamieszkali oni w Strzelnie w drugiej połowie XIX w., a byli to małżonkowie Joseph i Anna z domu Morawietz. Nabyli oni posesję przy ul. Kościelnej i prowadzili w niej działalność gastronomiczną. Po nich interes przejął syn Paul z żoną Julianną Klarą z domu Tamm. Usytuowanie lokalu i przedsiębiorczość właścicieli sprawiły, że z początkiem XX w. wystawili oni nową kamienicę, w której kontynuowali działalność gospodarczą, tym razem pod nazwą „Restauracja“. Na początku lat 20 XX w. restaurację prowadził zięć Melzerów, Richter, który wkrótce kamienicę sprzedał Polakowi Janowi Januszakowi.  

Przed restauracją Melzerów. Na całej długości parteru nad wejściami do lokalu i korytarza widniał szyld Paul Melzer Restaurant

 Przyglądając się budynkowi i porównując jej elewację ze starymi zdjęciami zauważamy, że w jej wyglądzie nic się nie zmieniło, jedynie kolory wypłowiały. Jest to budowla dwupiętrowa, czteroosiowa z parterem pełniącym funkcję użytkową. Ściana frontowa swym stylem nawiązuje do eklektyzmu i posiada skromne cechy klasycystyczne. W części parterowej zachowały się oryginalne drzwi wejściowe do lokalu handlowego i do korytarza. Boki parteru są silnie boniowane, a filary między otworami drzwiowymi i okiennymi zarówno na parterze, jak i pierwszym piętrze wypełnione są prostymi pozbawionymi ozdób pilastrami. Poszczególne kondygnacje rozdzielają gzymsy, a pod parami okien drugiego piętra płyciny podokienne wypełniają potrójne stiukowe girlandy w formie festonów. Górę kamienicy wieńczy drewniany gzyms spoczywający na stiukowych konsolach. W części wschodniej podwórza do budynku przyczepiona jest długa oficyna, która pełniła rolę użytkową. Całość nakryta jest dachami papowymi.

 

To tutaj w podwórzu, w oficynie mieściła się w latach 1925-1939 słynna drukarnia Franciszka Gilewskiego, miejscowego drukarza, wydawcy i redaktora. Jego rodzicami byli Józef i Teofila z domu Flenz, wdowa po Słowińskim. Gilewski był członkiem Bractwa Kurkowego oraz Towarzystwa Powstańców i Wojaków w Strzelnie. Drukarnię przy ul. Kościelnej prowadził od 1925 r., wydając m.in.: „Orędownik Urzędowy na Powiat Strzeliński“, dziennik „Nadgoplanin“ i dziennik „Gazeta Mogileńska“. Stąd wyszła drukiem książeczka ks. Ignacego Czechowskiego Historia kościołów strzelińskich (1929) i wiele innych druków okazjonalnych. W jego drukarni zatrudniony był jako introligator francuz Louis Sivan z Marsylii. Był on jego krewnym, ożenionym z siostrą (z pierwszego małżeństwa matki) Wiktorią Słowińską. W trakcie zatrudnienia Gilewski skierował szwagra Sivana na kurs fotograficzny, po którym Louis usamodzielnił się i otworzył własne atelier fotograficzne (o Sivanie będzie w jednym z kolejnych artykułów).

Ministranci Strzelno 1938. Telesfor Januszak w spodenkach z szelkami. Syn kościelnego Stanisław Szmatuła kierowca ks. Czechowskiego, ks. Konrad Wilhelmi

Z posesją tą związany jest Telesfor Januszak, syn właściciela kamienicy. Urodził się 3 grudnia 1926 r. i poświęcił wiele lat na banie dziejów Strzelna. Jako młody człowiek wstąpił do jednego z polskich zakonów, który w późniejszych latach opuścił i zamieszkał w Bielsku Białej. W Strzelnie odwiedzał siostrę i utrzymywał ścisły kontakt z ks. prob. Józefem Jabłońskim. W 1966 r. walnie przyczynił się do utworzenia Milenijnego muzeum parafialnego, które funkcjonowało w latach 1966-1980 pod nazwą Muzeum Parafialne im. św. Wojciecha w Strzelnie. W końcowych latach swego funkcjonowania popadło ono w zapomnienie. Posiadało stałą, nie zmienianą przez lata ekspozycję i zlokalizowane było w zachodniej części obecnego muzeum - w pierwszej sali przy portalu północnym. Na zlecenie ks. prob. Józefa Jabłońskiego Januszak podjął się opracowania Kroniki  1000-letnich dziejów Parafii Strzelno upamiętniającej wielki jubileusz - Milenium Chrztu Polski. W latach 1967-1969 wykonał on benedyktyńską pracę - wielotomowe dzieło, które w maszynopisie znajduje się w bibliotece parafialnej (8 tomów). Od tego czasu podpisując korespondencję nazywał się kronikarzem parafialnym Strzelna.

Plan Muzeum Parafialnego im. św. Wojciecha w Strzelnie, funkcjonującego w latach 1966-1980

Plan proponowanego muzeum miejskiego przy ul. Kościelnej 4

 W 1994 r. nawiązał kontakt z władzami miasta Strzelna z propozycją udostępnienia kopii kroniki parafialnej, którą miał w swojej dyspozycji. Niestety, pomysł ten nie trafił na podatny grunt. W 1996 r. ponownie zwrócił się do władz z propozycją utworzenia w oficynie rodzinnej kamienicy miejskiego muzeum historycznego. Niestety, pomysł ten nie znalazł wówczas poklasku u włodarzy. Kilkakrotnie spotkałem się z nim, wymieniając się wiedzą o naszym mieście. W owym czasie podjął się opracowania encyklopedii miasta Strzelna, której nadał tytuł Świat historyczny Strzelna i w związku z tym zwrócił się z apelem do mieszkańców z apelem o wsparcie merytoryczne w tym dziele. Nadto opracowywał w formie popularnej książkę Strzelno wiekami mówi.

Strony tytułowe planowanych przez Telesfora Januszaka i przez niego opracowanych publikacji o Strzelnie

 Telesfor Januszak zmarł 3 stycznia 2018 r. i spoczął na cmentarzu parafii Św. Franciszka w Bielsku Białej - Wapienicy. Kamienica pozostaje w rękach rodziny Januszaków. Od lat prowadzony jest tutaj sklep w branży spożywczej prywatnej strzeleńskiej firmy „Zgoda“.

poniedziałek, 5 października 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 102 Ulica Kościelna - cz. 12

Lord Kanclerz Farrer baron Herschell. Jego ojciec tutaj się urodził...

Zbliżając się do rynku stajemy przy kolejnej kamieniczce, której przed laty właścicielem był krawiec, Żyd Herman Hirsch. Widać po froncie, że ostatnimi lat była tylko eksploatowana. Niegdyś jej piękna elewacja zewnętrzna mogła budzić zachwyt, a dzisiaj jeno woła o pomstę do nieba. Prawa strona domostwa z bliżej nieznanych przyczyn przysiadła, tynki odpadają, a przecież wystarczyłoby…

Od zakończenia wojny dom znajduje się w administracji ZGKiM, czynsze mizerne i z czego tu remontować. Ale koniec utyskiwania i przejdźmy do opowieści o tym miejscu, bo jest niezwykle ciekawa i swą doniosłością zasługuje na uwagę, a to z racji, że bardzo dawno temu w domu, który wcześniej w tym miejscu stał urodził się ojciec Lorda Kanclerza Wielkiej Brytanii. Może ten fakt sprawi, że… Dopowiem - warto wykorzystywać takie informacje, które poprzez dobre wykorzystanie mogą bardziej rozsławić nasz gród kujawski.

 

Ale zanim przejdziemy do wątku związanego z lordem kanclerzem opowiem o samej kamienicy. Wystawiona została ona na początku XX w. przez miejscowego krawca pochodzenia żydowskiego Hermana Hirscha. Budowla jest piętrowa, pięcioosiowa, z poddaszem nakrytym dachem papowym. Została wystawiona w stylu eklektycznym. Pater był użytkowy z dwoma lokalami handlowymi, z silnym boniowaniem pomiędzy otworami witryn wystawowych i centralnie umieszczonymi drzwiami. Kondygnacje rozdzielają gzymsy, a okna piętra pilastry z głowicami korynckimi., na których spoczywają gładkie fryzy z frontonami wieńczące otwory okienne, o cechach sans retoure nad skrajnymi parami okien i półokrągły nad oknem środkowym. Pod parapetami wnęki podokienne, dwie jednolite - bliźniacze pod parami okien bocznych oraz mniejsza pod oknem środkowym. Fasadę wieńczy drewniany gzyms spoczywający na stiukowych wspornikach. Pod gzymsem znajdują się trzy pary prostokątnych okienek strychowych. Od strony podwórza do kamienicy przyklejone są dwie boczne oficyny.

 

Przed Hermanem posesję wraz z zabudowaniami dzierżyli jego ojciec Moses i matka Zerel z domu Cohn. Po ożenieniu się w 1886 r. syna Cohnów z kuzynką Ernestiną Warschauer, córką Abrahama i Friederiki z domu Cohn, posesja przeszła w ręce młodych Hirschów. Z Księgi adresowej z 1903 r. i wykazu mieszkańców z 1910 r. dowiadujemy się, że mieszkał tutaj mistrz szewski Franciszek Wesołowski, członek stowarzyszenia „Straż“. Prowadził on tutaj warsztat szewski ze składem obuwia. Z tych samych źródeł czerpiemy informację, ze mieszkał tutaj Józef Grabias parający się produkcją i handlem piwem. W latach międzywojennych był kupcem zbożowym i mieszkał przy Rynku 9. W okresie PRL-u mieściło się tutaj biuro Cukrowni Kruszwica, w którym urzędowali przedstawiciele tegoż przedsiębiorstwa, kontraktujący buraki cukrowe na obszarze gminy Strzelno i Jeziora Wielkie. W roku 1981 miała tu swoją siedzibę strzeleńska Miejsko-Gminna Komisja Międzyzakładowa NSZZ „Solidarność", która koordynowała poczynaniami poszczególnych Komisji Zakładowych i była organem przedstawicielskim w prowadzeniu negocjacji z miejscowymi władzami politycznymi i samorządowymi. Obecnie Dom znajduje się w administracji gminnej i w całości spełnia funkcje mieszkaniowe.

 

Z dużym prawdopodobieństwem na długo przed Hirschami właśnie ta parcela była własnością Rabbiego Hillela i jego zięcia Judah Herschella. Podobieństwo pisowni może sugerować, że nazwisko Hirsch (z niem. Jeleń) podobne jest nazwisku Herschell. Niestety, nie mają one ze sobą nic wspólnego. Sugestię tę możemy wywnioskować z wydarzenia jakie miało miejsce w Strzelnie w 1807 r. Związane ono było ze strzeleńskim rabinem Rabbi Hillelem, który w mieście naszym zamieszkał po 1775 r. Urodził się on ok. 1740 r. i miał córkę Ghetal ur. ok. 1780 r., a zmarłą w 1828 r. w Strzelnie. Ghetal poślubiła w 1801 r. Judah Herschella, miejscowego browarnika i destylatora. Jej mąż urodził się w 1777 r. w Toruniu i w Strzelnie zamieszkał przed 1800 r. Małżonkowie mieli dziewięcioro dzieci: Jesia (1802-), Miriam (1805-), Haim (1807-1864), Auguste (1813-), John Francis (1817-1866), Joseph (1817-1842), Louis (1823-1890), David Abraham (1824-1904), Victor (1825-1865).

 

To z tego rodu wywodził się Haim Herschell, który później, po przejściu na łono kościoła anglikańskiego przybrał imię Ridley.

Otóż Haim (Ridley) urodził się we wtorek 7 kwietnia 1807 r. w Strzelnie i był wnukiem miejscowego rabina Rabbi Hillela, a przede wszystkim synem jego córki Ghetal i jej męża Judah Herschella, miejscowego browarnika i destylatora. Ridley to angielskie imię, które nasz bohater nosił obok żydowskiego imienia Haim. Ów Żyd strzeleński po latach wyemigrował do Wielkiej Brytanii i przeszedł na chrześcijaństwo, na łono Kościoła Anglikańskiego, stając się z czasem jego czołową postacią. Jego synem był Farrer Herschell, brytyjski prawnik i polityk, członek Partii Liberalnej, minister w rządach Williama Ewarta Gladstonea i lorda Roseberyego. W 1886 r. otrzymał tytuł 1. barona Herschell i zasiadł w izbie lordów. Równocześnie z tytułem parowskim Herschell otrzymał stanowisko Lorda Wielkiego Kanclerza Wielkiej Brytanii, piastując w latach 1886 i 1892-1895 jeden z najstarszych i najbardziej prestiżowych urzędów w Wielkiej Brytanii.

Wizyta Hendersonów - w romańskiej kawiarence. Pierwszy od lewej Anglik Geoffrey Henderson, Marian i Marcin Przybylscy, Sławomir Tarczewski, Jerzy Białecki i w środku Carole Henderson
Wizyta Hendersonów - zwiedzanie bazyliki
Wizyta Hendersonów - w kaplicy NSPJ
Wizyta Hendersonów - w bazylice
Wizyta Hendersonów - w skarbcu
Wizyta Hendersonów - w skarbcu nad kaplicą św. Barbart

Okres jego pobytu w Strzelnie opisał Anglik Geoffrey Henderson. Otóż 11 listopada 2009 r. pisarz odwiedził po raz drugi Strzelno. Pierwszą podróż, Geoffrey wraz z małżonką Carole, odbyli w 200-lecie urodzin Ridleya, w 2007 r., pisząc o nim biografię. Wówczas sami błąkali się po mieście szukając śladów po naszym bohaterze i jego przodkach. Niestety nie miał, kto się nimi zająć. Tym razem trafili na przyjazny grunt. Syn mój Marcin Przybylski trafił na angielską publikację ALL LOVE - A Biograohy of Ridley Herschell i tą drogą zdobył wiedzę o rodzie Herschellów ze Strzelna, których przedstawiciel „zawojował“ Wyspami Brytyjskimi. Zaraz też nawiązał bliższe kontakty z samym autorem Geoffreyem Hendersonem.

Wizyta Hendersonów - zastanawianie się nad lokalizacją domostwa  Rabbiego Hillela
Wizyta Hendersonów - ul. Kościelna - w którym miejscu stał dom Rabbiego Hillela
Wizyta Hendersonów - to chyba ten trzeci dom za nami
Wizyta Hendersonów - na cmentarzu żydowskim
W wizycie gościom towarzyszyli Marcin Przybylski i Sławomir Tarczewski z TMMS-u, oboje znakomicie rozeznani w kulturze Strzelna, a do tego biegle władający językiem angielskim. Zaraz po uroczystościach patriotycznych i mszy św. dołączyłem również ja, wraz z dokumentalistą wydarzeń strzeleńskim, mistrzem obiektywu, Heliodorem Rucińskim. W międzyczasie grupę zasilił miejscowy twórca Jerzy Białecki, który gości obdarował jedną ze swych prac rzeźbiarskich. Zacni goście wręcz połykali przekazywaną przez nas wiedzę o tutejszej dziewiętnastowiecznej społeczności żydowskiej. Byli pełni podziwu i zachwytu dla zabytków strzeleńskich i ich znakomitej kondycji. Przeszliśmy miasto wszerz i wzdłuż odwiedzając niemalże wszystkie miejsca związane z mieszkającymi onegdaj w Strzelnie Żydami. W miarę snucia opowieści o przeszłości Strzelna małżonkowie Hendersonowie doszli do wniosku, iż zdobyta przez nich w trakcie wizyty wiedza, rozjaśniła ich obraz o Polsce i Polakach, a także innych nacjach żyjących pod pruskim zaborem. Sam Geoffrey pisząc biografię Herschella na każdym kroku zaznaczał, iż urodził się jego bohater w Strzelnie w Polsce pod pruskim zaborem.


Wizyta Hendersonów - w miejscu gdzie kiedyś stała synagoga

Wizyta Hendersonów - przed szkołą żydowską

Strzelno w 1807 r. 
Według wspomnień matki Herschella 

Polska - Kwiecień 1807 roku. Strzelno, znajdujące się pod zaborem pruskim, w tzw. kraju nadnoteckim, było miastem rodzinnym Rabbi Hillela, który miał córkę Ghetal. Ghetal była mężatką ożenioną przed 6 laty z Judah Herschellem. Młodzi małżonkowie mieli już córkę oraz dwóch synów i oczekiwali następnego, czwartego dziecka.   

Wczesną, jeszcze śnieżną wiosną 1807 roku, Napoleon wykończony kampanią przeciwko Prusom z Grande Armee, odpoczywał przed dalszym marszem na wschód. Jego polem walki był obszar Polski, rozdartej przez rozbiory. Nowo zdobyte przez Cesarza terytoria Prus, stały się częścią francuskiego imperium, niestety w przeciwieństwie do obietnic, jakimi karmiono Polaków, nie uczynił Napoleon Polski wolnym krajem. Imperator skoszarował swoją Wielką Armię w tzw. zimowych kwaterach. Elitarna kawaleria stała na posterunkach wzdłuż doliny Wisły od Torunia po Morze Bałtyckie. Małe miasteczko Strzelno stało się wówczas miastem garnizonowym. Francuzi zamienili kościoły św. Prokopa, św. Krzyża i św. Ducha na stajnie dla koni, a sami rozlokowali się na kwaterach w mieście. Oficerowie zamieszkali w dworze prepozyta norbertańskiego. 

Wtedy właśnie każdego dnia Rabbi Hillel przedzierał się przez ruchliwe ulice i przechodząc przez Rynek, starał się omijać konie i gapiących się francuskich żołnierzy. Rabbi był niepozornym człowiekiem z długą siwiejącą brodą, głowę miał nakrytą grubą futrzaną czapką i cały owinięty był płaszczem, który ochraniał go przed zimnem. Niezbyt interesowali go sami Prusacy, ani też Francuzi. Francuska inwazja i okupacja nie były niczym nadzwyczajnym zarówno dla niego, jak i jego ludzi w Strzelnie. Ale dla wielu były to dni grozy. Z tej to przyczyny wielu Żydów opuściło miasto. Chociaż działania wojenne toczyły się daleko, nie można było czuć się bezpiecznie. Wbrew restrykcjom grożącym tym, którzy opuszczą miasto, wielu uczyniło to, a w Strzelnie, pozostały jedynie cztery rodziny żydowskie. 

Rabbi przeżywał ważne chwile i w głowie nie było mu uciekać przed Francuzami. Jego kolejny wnuk miał się lada chwila urodzić, kto wie, może to on będzie dalej kontynuował tradycje rodzinne w kapłaństwie, lub też przejmie rodzinny biznes od swego ojca. Pytanie gdzie podziewał się mąż Ghetal, ojciec przyszłego dziecka, skoro opiekę nad ciężarną sprawował jej ojciec? Judah of Strzelno - (po ang.) - Juda ze Strzelna znany był w małej strzeleńskiej społeczności. Podobnie jak pokolenia jego przodków, był on browarnikiem i destylatorem. Kiedy miało nastąpić rozwiązanie, bardzo pilne interesy wezwały go do Warszawy. Wiadomo w początkach XIX wieku komunikacja była nader powolna, a do tego wojna spowodowała ograniczenia w podróżowaniu. Wynaleziony telegraf jeszcze tu nie trafił, podobnie kolej nie była jeszcze rozwinięta. Podróż była wielce utrudniona i trwała kilka dni, a szczególnie w okresie zimowym, czy podczas wiosennych roztopów. Kiepskie drogi zapakowane były żołnierzami i taborami. Wiosna tego roku przyszła dość późno. W 1807 Napoleon pisząc do Józefiny, opisywał, że pogoda jest tutaj 'paskudna'.

W tamtych dniach, pod nieobecność zięcia, Rabbi Hillel zmierzał do rodzinnego domu, gdzie córka jego, przykuta do łóżka, oczekiwała momentu porodu. Strzelnianie znali córkę rabina, Ghetal. Była ona filarem społeczności żydowskiej, kobietą do końca oddaną wierze swoich ojców. Kiedy wielu opuściło miasto, ona wraz z rodziną pozostała w Strzelnie, nie chcąc ryzykować utraty ciąży, która lada chwila miała się rozwiązać.

Pewnego dnia stacjonujący w mieście żołnierze francuscy rozpalili ognisko blisko domu rabina. Było ono bardzo blisko, a nawet za blisko domu, ciepło ognia dawało się odczuć w mieszkaniu, w tym czasie wystraszona poczynaniami żołnierzy Ghetal modliła się, cytując Psalm 46. Była ona pełna obaw, ponieważ stacjonujący żołnierze niczym się nie przejmowali, używając do woli. Wielką niewiadomą były ich poczynania, nie było do przewidzenia, co miało się wydarzyć, i to nie tylko Żydom, ale i pozostałym mieszkańcom Strzelna. Sporadyczne strzały z broni, dochodzące z oddali, były codziennością. Kto wie może ciężarna Ghetal żałowała, że nie znalazła się razem z mężem w Warszawie. Nikt nie był bezpieczny w odległych miejscach europejskiego teatru wojny. Ale nasza bohaterka, oddana modlitwie, poczuła ogromną ulgę. Miejscowa ludność nie wiedziała, co chcieli ci francuscy okupanci, czy ich kraj jest za mały dla nich? [Opis ten, podobnie jak poniższe fragmenty pochodzą ze wspomnień Ghetal, matki Ridleya Haima Herschella] 

Nagle, blisko domu Herschellów, rozległa się eksplozja, okno w pokoju, w którym leżała Ghetal zostało roztrzaskane, a szczątki jego spadły na ciężarną. Cały pokój, jak się wydawało, za chwile zawali się. Dym i kurz wypełniły wnętrze. Tynk poodpadał ze ścian, a cały dom, w chwili eksplozji, zadrżał u podstaw. Ghetal straciła przytomność. Rabin był przekonany, że przyszedł ich kres, że mogą zginąć lub zostać wygnani ze Strzelna. Wszystko jednak skończyło się na krzykach i przekleństwach żołnierzy znajdujących się na zewnątrz. Nie wiadomo czy wystrzelony pocisk był przypadkowym, czy też mogło być inaczej, przyczyn tego zdarzenia nie udało się ustalić. Ogień artyleryjski zawsze było słychać w oddali, nigdy jednak w mieście. Nikt nie śmiał pytać wówczas oficerów, ani żołnierzy o przyczyny tego zdarzenia. Matka Haima często wracała do tych wydarzeń, o czym wspominał jeden z jej synów. 

Na przekór wszystkiemu, co działo się w Strzelnie, dziecko urodziło się bezpiecznie we wtorek 7 kwietnia 1807 roku. Był to chłopiec trzeci syn w rodzinie browarnika Judaha Herschella. Sam Judah nie zdążył jeszcze powrócić do domu i matka sama wybrała dziecku imię Haim, co w języku hebrajskim oznacza - życie. Ważnym dla całej rodziny, a szczególnie dla Rabbiego Hillela, było obrzezanie maleńkiego Haima. W Judaizmie obrzezanie jest nakazem religijnym i każdy wyznawca płci męskiej musi być poddany obrzezaniu, z reguły ósmego dnia po urodzeniu. Wielkim dylematem było to, iż zbliżał się wyznaczony dzień, a Judah nadal przebywał poza domem. W końcu, siódmego dnia od narodzin, powrócił i wszyscy dziękowali Bogu za bezpieczny powrót. Rabbi Hillel wezwał wszystkich Żydów, ale niestety w mieście pozostały jedynie cztery rodziny, i nie było wystarczającej liczby mężczyzn do przeprowadzenia rytuału obrzezania (brit mila). Judah starał się ściągnąć Żydów z pobliskich miejscowości. Wieść o trafieniu kulą armatnią domu Herschellów była głośną wśród okolicznych Żydów i budziła wśród nich strach i grozę. Ale tym, co wywoływało u nich szczególną bojaźń i odstraszało ich od przybycia do Strzelna, była obecność żołnierzy francuskich w mieście. Ich mnogość powodowała, iż spotykało się umundurowanych niemalże na każdym kroku. Wszyscy bali się o własne życie. Potrzebna liczba mężczyzn jednak się w końcu znalazła (wymagającym był minjam, czyli quorum dziesięciu Żydów płci męskiej), Haim został obrzezany ósmego dnia po rozwiązaniu, tak jak nakazywała Tora. Stał się Żydem, i takim mógł pozostać do końca swoich dni. A wszystko to działo się w przeddzień święta Pesah, 14 dnia miesiąca Nisan roku (żydowskiego) 5567, o czym po latach wspominała matka Haima.

Haim przeszedł długą drogę zanim Obrał angielskie imię Ridley. Ale o tym, znający język angielski mogą poczytać sięgając po wyżej cytowaną książkę. Ja natomiast przybliżę króciutko biografię syna Haima, Lorda Kanclerza Farrera Barona Herschella.

 

Farrer Herschell, 1. baron Herschell odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego. Urodził się 2 listopada 1837 r., zm. 1 marca 1899 r. w Waszyngtonie. Brytyjski prawnik i polityk, członek Partii Liberalnej, minister w rządach Williama Ewarta Gladstonea i lorda Archibalda Roseberyego.

Był synem wielebnego Ridleya Haima Herschella, pochodzącego z żydowskiej rodziny zamieszkałej w Strzelnie na Kujawach, który przeszedł na chrześcijaństwo. Matką Farrera była Helen Mowbray, córka Williama Mowbraya, kupca z Lrith. Farrer kształcił się prywatnie, następnie uczęszczał do University College w Londynie. W 1857 r. ukończył Uniwersytet Londyński. W 1860 r. rozpoczął praktykę adwokacką. W 1872 r. został Radcą Królowej.

W czerwcu 1874 r. Herschell został wybrany do Izby Gmin. Po powrocie Partii Liberalnej do władzy w 1880 r. otrzymał stanowisko Radcy Generalnego Anglii i Walii. W 1886 r. otrzymał tytuł 1. barona Herschell i zasiadł w Izbie Lordów.

Równocześnie z tytułem parowskim Herschell otrzymał stanowisko Lorda Kanclerza. Utrzymał się na tym stanowisku przez 6 miesięcy, do upadku rządu Gladstonea. Kiedy liberałowie powrócili do władzy w 1892 r. Herschell ponownie został Lordem Kanclerzem i pozostał na tym stanowisku do wyborczej porażki liberałów w 1895 r.

Lord Herschell był ponadto przewodniczącym śledztwa parlamentarnego dotyczącego Metropolitan Board of Works. W 1893 r. został kanclerzem Uniwersytetu Londyńskiego. W 1899 r. reprezentował Wielką Brytanię w komisji wytyczającej granicę między Wenezuelą a Gujaną Brytyjską. Następnie został członkiem komisji wytyczającej granicę między Kanadą a Alaską.

Zmarł podczas negocjacji w Waszyngtonie w 1899 r. Tytuł parowski odziedziczył jego syn, Richard.


Foto z wizyty: Heliodor Ruciński  


sobota, 3 października 2020

Chata się wali, czyli o karczmie Raj i Przedmieściu Gnieźnieńskim

 

Ulica Kolejowa. Widok na wierzę wodociągową, Szkołę Wydziałową i oberżę (ok. 1915 r.). Po lewej stronie Gasthaus - Oberża Emila Mantheya.

Informacja jaka rozeszła się wśród mieszkańców, mówiąca o tym, że budynek mieszkalny przy ul. Kolejowej nr 1, z racji złego stanu technicznego, zostanie lada dzień rozebrany sprawiła, iż sięgnąłem do swoich starych opracowań, by przywołać dzieje tego miejsca. Powiedziałby ktoś:

- Stara chata w części z pecy, a kogo to interesuje, przecież nie ma tutaj nic ciekawego. Ani to kamienica, ani dwór, tylko zawalidroga, bo chodniczek przy niej wąziutki i niebezpieczny, na jedną osobę, a ruch tutaj jak na autostradzie.

W tych słowach znajdujemy wiele racji, z wyjątkiem stwierdzenia „nic ciekawego“. Otóż miejsce to - a nie dom - jest bardzo ciekawe i wpisuje się w przepastne zasoby naszego dziedzictwa kulturowego. Tutaj w obrębie tego domostwa przed blisko sześciuset laty rozpoczęła się historia karczmy „Raj“, od której swą nazwę już w XX w. wzięła skośna uliczka łącząca ul. Kolejową z ul. Miradzką. Dzisiaj nie jesteśmy w stanie ustalić dokładnej lokalizacji przybytku Bachusa, niemniej znajdował się on gdzieś na staropolskim Przedmieściu Gnieźnieńskim, w miejscu pomiędzy współczesnymi ulicami, Raj i Sportową. Ostatnia informacja o miejscu zwanym karczma Raj pochodzi z 1846 r. Po kilku latach stara drewniana karczma straciła na swej randze. W wyniku zmiany układu i kategorii ważności dróg z kierunku Poznań do Torunia, idealnym miejscem do wystawienia nowej karczmy było właśnie to miejsce, w którym stoi przygotowywany do rozbiórki dom przy ul. Kolejowej 1. Tak też się stało i mniej więcej od 150 lat, a nie jak twierdzi jeden z mieszkańców, że dom ma 300 lat, w miejscu tym zaczęła funkcjonować nowa karczma, ale już bez staropolskiej nazwy Raj. Obiekt rozbudowano na początku XX w. dodając do budynku głównego piętrowe skrzydło w formie oficyny, w której znalazło się skrzydło biesiadne karczmy.   

Przedmieście Gnieźnieńskie w/g mapy katastralnej Grutzmachera z lat 1827-1828. Archiwum Państwowe Bydgoszcz.

W połowie XV w. miejsce na którym stoi feralne domostwo i cały teren w kierunkach wschodnim i południowym nazywał się Przedmieściem Gnieźnieńskim. Otóż, kiedy w okresie dopełniania się praw miejskich dla Strzelna wytyczono regularny plac centralny - rynek, a od niego ulice, które skomunikowały centrum z istniejącymi przedmieściami, zaczęło kształtować się również przedmieście gnieźnieńskie. Powstało ono w obrębie rogatek południowych na zachód od szpitala i kościoła pw. św. Ducha, przy karczmie zwanej Raj oraz przy folwarku klasztornym zwanym „Naskrętne“. Folwark rozłożył się pomiędzy współczesnymi ulicami, Michelsona i Kościuszki, u ich zbiegu z ulicą Kolejową, na obszarze obecnego parku oraz starego przedszkola i był granicą południowo-zachodnią miasta i zachodnią przedmieścia. 

Przedmieście gnieźnieńskie pełniło funkcję produkcyjno-usługową dla miasta i klasztoru. Tutaj, kwitł również handel żywcem, o czym może świadczyć zachowana jeszcze do początku XX w. nazwa placu Schweinemarkt - Świński Targ.

I najciekawsza informacja, po wystawieniu kościoła i szpitala pw. św. Ducha jako patronów ustanowiono duchownych do zarządzania całością. W źródłach nazywani są oni rektorami kościoła. Rektor od św. Ducha został uposażony czynszem z wolnego łanu sołeckiego Jana Mitury i jego żony Wojciechy we wsi Sławsk Wielki, z drugiego łanu we wsi Turzany pod Inowrocławiem, wynoszącym 4 grzywny złote rocznie oraz łąką zwaną Roskowiec (na tzw. Błotach, współczesny obręb Strzelna Klasztornego). Ponadto mógł on zaopatrywać się w drewno z lasów klasztornych i spożywać śniadanie i obiad ze stołu prepozyckiego. Miał on jeszcze jeden dochód, a mianowicie formę podatku z karczmy Raj w postaci regularnie kupowanych przez karczmarza świec do oświetlenia kościoła.

 

Karczma Raj przez cały czas prowadzona była przez miejscowych obywateli. Z chwilą rozbiorów całą parcelę wraz z karczmą przejął kolonista pruski, później grunt i budynek nabył od miasta. Z racji tej, że była to duża parcela podzielił ją na trzy mniejsze. W 1909 r. budynek z tawerną-karczmą kupił Otto Lorusch, kamieniarz i radny miejski. On też dokonał rozbudowę o dostawienia piętrowej oficyny. Swoją działalność gospodarczą rozszerzył o składnicę węgla i drewna opałowego oraz materiałów budowlanych. Na parterze funkcjonował zajazd, nazywany również tawerną-oberżą, którą dzierżawił od właścicieli Emil Manthey. Lorusch wcześniej mieszkał przy ulicy Cestryjewskiej (obecnie Ścianki 3), gdzie prowadził swój warsztat kamieniarski. Tę posesję sprzedał Florianowi Siupce, kowalowi, dziadkowi późniejszego abpa Stanisława Gądeckiego. Loruschowie byli Niemcami i do Strzelna sprowadzili się w drugiej połowie XIX w. z Bydgoszczy. Antenatami tego rodu byli August i Karolina Henrietta z domu Döpke. Mieli oni syna Otto Ernsta ur. w 1864 r., który w 1894 r. poślubił starszą od siebie o osiem lat wdowę Adeline Vogel z domu Klotzbücher. Lorusch w 1916 r. ponownie został wybrany radnym. W tym roku nadal prowadził zakład kamieniarski, specjalizujący się w produkcji nagrobków. Od powstania OSP w 1900 r. był jej członkiem i kierownikiem oddziałów gaśniczych, drugiego oddziału (1903-1905) i pierwszego (1909-1912). 

W latach międzywojennych do 1929 r. Lorusch prowadził skład opałowo-budowlany, poczym odsprzedał całość Pawłowi Schulzowi. W tym czasie w lokalu po tawernie-karczmie, restaurację prowadził Franciszek Michalak. W miejscu tym lokal gastronomiczny przetrwał do 1950 r., a następnie został zamieniony na mieszkania. Jako mienie poniemieckie całość przeszła pod zarząd MPGKiM.   


Karczma Raj 


Między wieżami chatynka stała

Od niepamiętnych czasów gości witała.

Przyjezdni pod nią się zatrzymywali

I do środka, do karczmy na sznapsa wpadali.

 

Od dawien dawna to miejsce było znane,

W starych annałach często wspominane.

W odległym średniowieczu stała skrajem

Dlatego karczmarz nazwał ją Rajem.

 

Oj gwarno tu było od rana do wieczora,

A zabawy nie przerywała nawet późna pora.

Dochód z gorzałek miał swe przeznaczenie,

Przez to plebana nadzór i pilne baczenie.

 

Dawno oj dawno w księgach zapisano

I podatki na rzecz kościoła stąd słano.

Świętego Ducha nosił on wezwanie

I tak to z gorzałki miał swe utrzymanie.

 

Mijały lata, a gdy Prusy nastały

Wnet dochody z karczmy plebanom zabrały.

Po licznych wojnach podupadł przybytek,

Popękały mury i znika wiekowy dobytek…

Po rozbiórce byłej karczmy pozostanie plac i szczytowa ściana oficyny. Miejsce to trzeba będzie jakoś zagospodarować. Proponuję mural, czyli nic innego jak rodzaj street artu - sztuki ulicznej. Dla mnie osobiście wzorem nieprześcignionym jest poznański trójwymiarowy mural z Rynku Śródeckiego. W skrócie: Pokazuje on w sposób fantazyjny historię Śródki, czyli, jak tu drzewiej wyglądało. Skoro po wyburzeniu domu przy ul. Kolejowej 1 powstanie przestrzeń do stworzenia muralu umieśćmy w jego treści wszystko to, co w pobliżu tego miejsce onegdaj stało. 

Na pierwszym miejscu przeniósłbym na wolną ścianę oficyny nieistniejący gotycki kościół i szpital pw. św. Ducha z tzw. Przedmieścia Gnieźnieńskiego, a także starą XIX-wieczną remizę, która stał w miejscu obecnego placyku przy hotelu - np. z otwartymi wrotami i sikawką konną. Inną wersją, ale chyba mniej ciekawą, mógłby być folwark Naskrętne, który stał w miejscu starego przedszkola i wieży ciśnień, lub cegielnię, która funkcjonowała w XIX w. w obrębie ul. Raj. W pobliżu rozebranego domu stała już w XV w. karczma Raj, może i ona znalazłaby miejsce na muralu, a tam gdzie jest skwer była kuźnia…

Dobry artysta te wszystkie nieistniejące budowle, na wzór śródecki, mógłby połączyć w jeno malowidło. Tak utrwalony obraz byłby wizją minionych lat i dziejów tego miejsca - Przedmieścia Gnieźnieńskiego. To jest tylko moja propozycja.

Mural na Śródce w Poznaniu

  

czwartek, 1 października 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 101 Ulica Kościelna - cz. 11

Kontynuując dalej naszą miejską wędrówkę przejdźmy pod niegdyś okazałą, piętrową kamienicę Antoniego Siemianowskiego. Współcześnie oznaczona jest ona numerem porządkowym 8, a w dawnej nomenklaturze numerem policyjnym 14/15. Ta podwójna numeracja dowodzi, że kamienica została wybudowana w miejscu, w którym stały przed jej budową dwa domostwa na dwóch parcelach. Wystawiona została na początku XX w. i jest to budowla ośmioosiowa z dwoma dużymi balkonami oraz okazałym frontonem, w który centralnie znajduje się górą zaokrąglona i zwieńczona kluczem nisza imitująca okno. Pozostałością dawnej elegancji i porządku architektonicznego są gzymsy, pierwszy rozdzielający kondygnacje i drugi, przerwany frontonem i wieńczący elewację gzyms drewniany wsparty na zdobnych wspornikach. Parter posiada trzy lokale użytkowe z przeznaczeniem na cele handlowo-usługowe, rozdzielone okazałą bramą wjazdową. Natomiast góra i dwie oficyny w podwórzu są częściami mieszkalnymi, a do nich w kierunku południowym dobudowane są budynki gospodarcze.

Pierzeja południowa ul. Kościelnej

Jeszcze w latach 70-tych XX w. kamienica posiadała przepiękną elewację frontową z portalami nadokiennymi i otaczającymi otwory okienne fryzami komponującymi się ze stiukowo-gipsowym belkowaniem i wspornikami podtrzymującymi gzymsy. Wszystkie te ozdobne elementy już pod nowym właścicielem, dla wygody prowadzonego remontu elewacji frontowej zostało obtłuczone, a ściana wygładzona tynkiem do równej płaszczyzny. Podobny los spotkał kilka przepięknych eklektycznych elewacji kamienic przy ulicach: Inowrocławskiej, Świętego Ducha i Michelsona. Na wysokości parteru, pomiędzy bramą a otworem wejściowym do lokalu użytkowego umieszczona jest tablica upamiętniająca mieszkańca, a zarazem właściciela tej kamienicy Antoniego Słowińskiego. Tablica wykonana została przez artystę rzeźbiarza Krzysztofa Jakubika z Poznania i w dniu Święta Niepodległości 11 listopada 2005 r. została uroczyście odsłonięta.

 

Cofnijmy się do czasów pierwszego właściciela kamienicy Antoniego Siemianowskiego. Był on spokrewniony z mieszkającym przy tej samej ulicy Mikołajem Siemianowskim. W Księdze adresowej z 1895 r. wymieniony został jako kupiec specjalizujący się w handlu towarami kolonialnymi i specjalistycznymi. Po nim działalność podjął syn Ludwik, który rozszerzył ją o restaurację i destylację, handel zbożem oraz zajazd z wygodnymi stajniami. Jeden z lokali handlowych wynajmował od Siemianowskich Stanisław Szmańda, który w swej branży polecał bogaty wybór garderoby męskiej i tej dla chłopców. Jak odnotowano w reklamie z 1910 r. posiadał: ...Wielki zapas sukna tak krajowych jak i zagranicznych zawsze na składzie. Sprzedaż z łokcia po cenach fabrycznych. Zamówienia podług miary w najnowszych fasonach pod gwarancyą beznagannego leżenia wykonuje w 24 godzinach... W latach międzywojennych kamienicę nabyła rodzina Słowińskich z ul. Ogrodowej.

W domu tym mieścił się w latach powojennych prywatny zakład wikliniarski parający się produkcją szerokiego asortymentu wyrobów z wikliny: koszy, koszyczków, pojemników na bieliznę, koników na biegunach, mebli wypoczynkowych i wielu innych wyrobów wykonywanych pod zamówienie. W latach 1962-1988 miała tutaj swoje pomieszczenia Miejska Biblioteka Publiczna, zajmując całą prawą część parteru kamienicy. W latach 1970-1990 w części gospodarczej podwórza znajdowała się rozlewnia wód gazowanych. Tutaj produkowano dla sieci sklepów PSS Społem różnego smaku oranżady, wody stołowe, rozlewano piwo oraz nabijano słynne szklane syfony. W okresie przemian ustrojowych w lokalach użytkowych mieściło się wiele różnych branż handlowych. Były tutaj sklepy z chemią gospodarczą; artykułami wyposażenia mieszkań: oknami, roletami, meblami na wymiar, materiałami budowlanymi; sklep zoologiczny, także salon fryzjerski, a w podwórzu punkt szklarski. 

Na fasadzie domu w roku 2005 została umieszczona i uroczyście odsłonięta tablica pamiątkowa poświęcona twórcy i wieloletniemu prezesowi Oddziału Polskiego Towarzystwa Turystyczno Krajoznawczego w Strzelnie, Antoniemu Słowińskiemu, który był wieloletnim właścicielem tejże kamienicy. Dlatego też nieco więcej czasu wypada poświęcić temu znakomitemu strzelnianinowi, a to ze względu na jego ogromne zaangażowanie w działalność społeczną na niwie turystycznej, wydawniczej i promocji Strzelna oraz całego obszaru nadgoplańskiego.

 

Antoni Słowiński urodził się w Strzelnie 28 czerwca 1922 r. Z wykształcenia był ekonomistą i pracował w PSS „Strzelno“, a później w wojewódzkich strukturach kontrolnych. Od 1957 r. kierował założonym przez siebie strzeleńskim oddziałem PTTK. Był autorem przewodnika po Strzelnie i okolicach, folderu o Przyjezierzu, wielu artykułów poświęconych krajoznawstwu, a przed wszystkim jako założyciel aż do śmierci prezesem strzeleńskiego oddziału PTTK. Towarzystwo po dziś jest znaczącym ośrodkiem życia społeczno-kulturalnego miasta i gminy, co zawdzięczają współcześni Antoniemu Słowińskiemu. Przed laty stał się on nowym odkrywcą Przyjezierza i inicjatorem turystycznego zagospodarowania tego pięknego zakątka ziemi Kujawskiej. Na szczególną uwagę zasługuje działalność publicystyczna oddziału PTTK. Niejeden większy ośrodek mógłby jej Strzelnu pozazdrościć.

Antoni Słowiński przed barakiem ośrodka wypoczynkowego w  Przyjezierzu, tuż przed jego oddaniem do użytku

Dzięki jego zaangażowaniu, przy współpracy z ośrodkami uniwersyteckimi, podjęto działalność wydawniczą, w której popularyzowano wielkie odkrycia dokonane na terenie naszych kościołów, ciekawą przeszłość i walory turystyczne okolic oraz ciekawych ludzi rejonu nadgoplańskiego. W 1978 r. za jego przyczyną wystawiono nowy pomnik nagrobny zasłużonemu strzelnianinowi dr. Jakubowi Cieślewiczowi oraz upamiętniono tablicą epitafijną Piotra Brackiego ze Stodół, zamordowanego przez Prusaków w 1848 r. Za swą wieloletnią działalność wyróżniony został m.in. Złotą Honorową Odznaką PTTK oraz Złotą Odznaką "Zasłużony Działacz Turystyki". Turystyka była jego pasją. Przez wiele lat odwiedzał góry, które darzył szczególną miłością. Całe Tatry polskie i czeskie przeszedł wzdłuż i wszerz.  

Antoni Słowiński z wizytującym Strzelno gen. Zygmuntem Huszczą
 

Zmarł 4 czerwca 2003 r. i został pochowany na starej strzeleńskiej nekropoli przy ul. Kolejowej. Od 2003 r. Oddział PTTK Strzelno przyjął imię  Antoniego Słowińskiego, honorując zasługi swojego prezesa i pamięć o nim.