niedziela, 26 stycznia 2020

Obietnica



W jednej z rozmów o naszej małej ojczyźnie gronu dyskutantów zadałem pytanie: - Czy my strzelnianie potrafimy dotrzymywać raz złożonej obietnicy? - Po chwili jeden z nas próbował coś więcej w tej materii obietnicowej wrzucić i dodał: - Cholernie trudne pytanie i aby na nie odpowiedzieć musimy się dowiedzieć o jaką obietnicę chodzi?
- Acha, czyli wymyk - pomyślałem i szybko dodałem - czyżbyśmy nie musieli każdej raz złożonej obietnicy dotrzymywać i to niezależnie od tego, kto komu i w czyim imieniu ją złożył?
- Skoro na raz zadane pytanie rzucamy kolejne, to znaczy, że wszyscy jak jeden mąż mamy problem z udzieleniem jednoznacznej odpowiedzi - dodał kolejny dyskutant.
- No tak - padło z boku - ale jednak musimy znać treść tej obietnicy.

I już ten fragment rozmowy pokazuje nam, jak trudno w naszym życiu dotrzymywać słowa, że nie powiem o politykach i ich obietnicach, zarówno tych przedwyborczych, jak i tych rzucanych publicznie. Ale jak to zwykł mawiać jeden ze strzeleńskich polityków, ad rem - czyli do rzeczy.

Otóż, w tym roku obchodzić będziemy 90. rocznicę śmierci największego ze strzelnian, dra Jakuba Cieślewicza. Był on pierwszym z obywateli naszego miasta, któremu 4 stycznia 1926 r. za owocne i pełne poświęcenia 50. lat pracy w samorządzie strzeleńskim ówczesny burmistrz Tadeusz Busza wręczył Dyplom Honorowego Obywatela Miasta Strzelna. Po kolejnych czterech latach, za ogrom zasług na wielu polach - o których napiszę przy najbliższej okazji - sprawiły, że z okazji 60. rocznicy służby lekarskiej i niesienia ofiarnej pomocy ówczesnemu społeczeństwu ponownie został wyróżniony. Jednym z tych wyróżnień było odsłonięcie podczas uroczystej sesji Rady Miejskiej w Strzelnie wcześniej zawieszonego portretu zacnego Jubilata. Ta wielka uroczystość miała miejsce we wtorek 29 lipca 1930 r. Przy tej okazji zostało złożone przyrzeczenie - obietnica, że portret ten będzie wisieć po wieczne czasy… Wypowiadający te słowa dr Kazimierz Truszczyński, przewodniczący Rady Miejskiej w Strzelnie, wskazał na historyczną chwilę zebrania, po czym wśród niemilknących oklasków odsłonił portret Jubilata, który - jak się wyraził - ma patronować wszelkim obradom strzeleńskiej Rady Miejskiej w tym celu, aby stały one zawsze na wysokim poziomie, aby zadaniem ich było służenie wyłącznie dobru miasta i obywatelstwa i aby każdej chwili przyświecała obradom tym świetlana i nieskazitelna postać p. dra Cieślewicza. Wkrótce, 20 sierpnia 1930 r. dr Jakub Cieślewicz zmarł…


Przyszła wojna i portret dra Cieślewicza przepadł. Najprawdopodobniej, po prostu, został przez Niemców spalony. Po wojnie zapomniano o portrecie i o słowach obietnicy onegdaj wypowiedzianych a tyczących przyświecania obradom świetlanej i nieskazitelnej postać dra Cieślewicza. Zawieszony na sali obrad portretu miał po wieczne czasy przypominać… I co? Po latach zapomniano i obietnicy nie dotrzymano. Od pierwszych powojennych obrad debaty sesyjne toczono bez udziału niemego acz ważnego uczestnika - portretu dra Cieślewicza.

Przypominam tę historię i przywołuję prawne skutki tzw. ciągłości władzy, które winny zobligować powojennych włodarzy miasta do przywrócenia i zachowania raz danej obietnicy, że portret ten będzie wisieć po wieczne czasy… Jeśli tak się nie stało, bo zapomniano o tym fakcie, zmienił się ustrój etc., to czyż nie zachodzi moralny obowiązek, wynikający z gwarancji ciągłości władzy? Uważam, że należy odtworzyć ów portret i uroczyście powrócić do 29 lipca 1930 r., zawieszając go ponownie, już w nowych warunkach, na współczesnej naszym czasom sali obrad Rady Miejskiej w Strzelnie. Apeluję do wszystkich tych, którzy przeczytają artykuł, a którzy są zębami trybu zwanego władzą, by podjęli stosowne w tym względzie decyzje i godnie uczcili 90 rocznicę śmierci Wielkiego Strzelnianina - dra Jakuba Cieślewicza.  

piątek, 24 stycznia 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 70 Ulica Świętego Ducha - cz. 24



Z Placu Daszyńskiego wracamy w ulicę Świętego Ducha i kontynuujemy spacerek, tym razem prawą stroną. Stajemy przed wczesno modernistycznym budynkiem byłej Kasy Chorych, który w swoich późniejszych dziejach był siedzibą władz miejskich, Przychodnią Zdrowia, a obecnie pełni w części funkcje mieszkalne i handlowe - apteka. Już we wstępie do spacerku ulicą Świętego Ducha omówiłem dość szczegółowo dzieje tego miejsca do końca XVIII w. Dodam, że cała parcela po kościele i szpitalu św. Ducha Oznaczona była numerem policyjnym 49, z podziałem na części A, B i C. Dzisiejszy obiekt naszego zainteresowania został wystawiony na połowie części C, parceli poszpitalno-kościelnej. Po rozebraniu w 1815 r. gotyckiego kościółka Św. Ducha pozostał szpital dla ubogich oraz cmentarz, na którym dokonywano pochówków do końca lat 20-tych XIX w., to jest do czasu powstania cmentarza przy ul. Kolejowej, wówczas zwanej drogą ku Kwieciszewu. Pozostałe parcele były tzw. ogrodami szpitalnymi. Wraz z rozbudową miasta parcele ogrodowe zostały w połowie XIX w. zabudowane domami parterowymi, które przetrwały po dzień dzisiejszy - są to posesje nr 29 i 31. W miejscu, w którym stał kościół prepozyt Bielecki wystawił krzyż, a teren wokół niego spełniał rolę skweru. O drugim krzyżu wystawionym w 1889 r. donosił „Nadgoplanin”, a jego fundatorem był miejscowy restaurator i kupiec, radny miejski Józef Bartoszewski.


Szpital Świętego Ducha zwany z niemieckiego Heiligengeist Hospital spełniał rolę przytułku dla biednych. Od 1844 r. zarządzała nim Deputacja dla Spraw Ubogich, składająca się z przedstawicieli: magistratu, rady miejskiej, dwóch radnych miejskich, dwóch naczelników obwodowych i dwóch mieszczan, z których jeden winien być wyznania mojżeszowego. Nadto samą administracją zajmowali się proboszczowie, którzy również wchodzili w skład deputacji. Nadzór mad szpitalem sprawował inowrocławski lekarz powiatowy. Dochodami na utrzymanie szpitala były: dobrowolne datki, czynsze z wynajmu okresowego pomieszczeń, prowizje od kapitałów oraz dochody ze sprzedaży zboża z gruntów szpitalnych, przypisanych jemu starymi prawami fundacyjnymi. Szpital utrzymywał 5 ubogich stałych (etatowych) i 13 sezonowych. Po powstaniu powiatu strzeleńskiego zaczęto organizować nowy szpital. Ostatecznie wystawiono go w 1894 r. przy ul. Młyńskiej. Jego pozostałością jest skrzydło obecnego szpitala, które zajmuje oddział dziecięcy.


W I połowie XIX w. drewniany budynek szpitala dla ubogich został zastąpiony, nowym murowanym. Po przejęciu funkcji opieki medycznej przez nowo wystawiony szpital powiatowy w budynku zamieszkały osoby funkcyjne z parafii. Ludność miejscowa nazywała ich „dziadami kościelnymi”, o czym nie omieszkał wspomnieć śp. Ryszard Fiebig, nauczyciel. Oficjalnie tego określenia użył podczas jednej z prelekcji w PTTK, kiedy dla opisu tegoż szpitala przytoczył takie zdanie:
- Budynek dobrze pamiętam, mieszkały tam same dziady kościelne, tj. kościelny i jego pomocnik, a także grabarz i praczka.  
Na przełomie XIX i XX w. w budynku szpitalnym zamieszkiwało 9 osób. Były to rodziny: Józefa Słowińskiego, Józefa Nowakowskiego, Michała Witczaka i Michaliny Kinskiej. W tym stanie parcela przetrwała do połowy lat 20-tych XX w. W latach 1928-1929 w miejscu skweru u zbiegu ulic: Młyńskiej i Świętego Ducha Powiatowa Kasa Chorych w Strzelnie wystawiła nowoczesny, modernistyczny budynek, w którym ulokowała swą siedzibę. Zaś dla swoich pracowników, dom mieszkalny, tuż za strażnicą OSP, przy tzw. placu targowym, przy obecnej ulicy Sportowej. Krzyż dotychczas stojący w miejscu wystawionego budynku został zgodnie z umową wystawiony przed siedzibę Kasy Chorych, u samego zbiegu krzyżujących się ulic.

1940-1944
A teraz, co nieco o historii tego obiektu. Otóż, powstał on u zbiegu ulic Świętego Ducha i Młyńskiej (później nazwanej Powstania Wielkopolskiego) na byłym gruncie kościelnym w latach 1928-1929, jako siedziba Powiatowej Kasy Chorych w Strzelnie. Jego budowę planowano długo wcześniej i kiedy nastały sprzyjające ku temu okoliczności zlecono wykonanie dokumentacji, ogłoszono przetargi budowlane i z wiosną 1928 roku przystąpiono do budowy. 

Projektantem tego charakterystycznego dla Strzelna budynku był znany poznański architekt Leonard Mendelski s. Ryszarda - architekta i budowniczego wielu okazałych kamienic na Wildzie w Poznaniu - i Marii z Kaliszaków. Urodził się 2 lutego 1890 roku w Poznaniu. Był absolwentem Państwowej Szkoły Budowlanej w Poznaniu (1910), inspektorem budownictwa w Urzędzie Wojewódzkim w Poznaniu, a od 1924 r. właścicielem Biura Projektowego. Zaprojektował wiele budynków dla Poznania i województwa. Jednym z jego licznych projektów był zrealizowanych we współautorstwie okazały gmach Cechów Rzemieślniczych w Poznaniu, który do dzisiaj budzi podziw znawców tematu.

Dla Strzelna zaprojektował gmach jednopiętrowy o wysokim parterze. Wewnątrz miały znaleźć się pomieszczenia biurowe Powiatowej Kasy Chorych, gabinety lekarskie i dentystyczne, ambulatorium itp. pomieszczenia. Przestronne korytarze oraz betonowa i przeszklona klatka schodowa, nadawały wnętrzu przyjazny klimat. Z początkiem kwietnia 1928 r. zwożono już materiały budowlane, o czym informowała prasa regionalna. Przy okazji podano, że podczas kopania dołu do gaszenia wapna natrafili robotnicy na sporą ilość czaszek oraz kości ludzkich, które złożono na cmentarzu. Znalezienie tychże należy przypisać temu, ze w miejscu tym dawniej był cmentarz.

Już w sierpniu 1928 r. ukończono więźb dachową i prace budowlane były na tyle zaawansowane, że uroczyście zawieszono wieniec. Przewidywano, że oddanie gmachu do użytku nastąpi na początku 1929 r. 16 sierpnia wieczorem w Sali Piątkowskiego wyprawiono wieńcowe. Jak donosiła ówczesna prasa: Do zastawionych stołów zasiedli: architekt p. Mendelski z Poznania, który wykonał plany i kosztorys budowy gmachu, dyrektor Kasy Chorych z Mogilna, dalej przewodniczący Komisji Budowlanej p. Budzyński, budowniczy powiatowy p. Müller, burmistrz p. Radomski, wykonujący budowę p. Pankowski ze swoim technikiem budowlanym p. Koperskim, inspektor skarbowy p. Szklarski, naczelny lekarz Kasy Chorych p. dr Schittek, członek Zarządu kasy Chorych p. Paternoga, dyrektor Kasy Chorych p. Kubski wraz z personelem Kasy Chorych oraz kilkudziesięciu rzemieślników i robotników. Podczas kolacji wygłoszono kilka przemówień. W miłym nastroju bawiono się około 3 godziny.

W sierpniu 1929 roku znajdujemy informację, że budynek został już wybudowany i prowadzi się prace związane z jego podłączeniem do nowo budowanego, pierwszego kolektora kanalizacji podziemnej. Gmach swoje pierwotnie założone funkcje spełniał zaledwie 4 lata. Po likwidacji w 1932 r. powiatu strzeleńskiego, działalność Kasy Chorych przeniesiono do Mogilna. Budynek zmienił swoją funkcję i stał się siedzibą władz miejskich - Magistratu.


1940-1944
W czasie okupacji niemieckiej nadal był tu ratusz i siedziba policji. Po wojnie jeszcze przez kilka lat znajdowały się w nim władze miejskie, a następnie zorganizowana została w budynku przychodnia lekarska i stacja opieki nad matką i dzieckiem. Następnie miało tu siedzibę, obok Przychodni Rejonowej, Pogotowie Ratunkowe, z garażami w podwórzu. W latach 60. XX w. w części piwnicznej, która miała niezależne wejście urządzono klubokawiarnię „Eskulap” dla personelu medycznego przychodni i szpitala. Jej szefem i mentorem był kierownik przychodni lek. med. Ewaryst Rutkowski. W części parterowej w latach 60-80. XX w. mieściły się również prysznice publiczne, gdzie za niewielką opłatą można było wziąć kąpiel. Z początkiem lat 70. dokonano nadbudowy dodatkowego piętra na skrzydle od ul. Powstania Wielkopolskiego. Tam znalazły się pomieszczenia hotelowe dla pielęgniarek. Wówczas architektura obiektu uległa częściowej zmianie.

W części frontowej na II piętrze zamieszkał wraz z rodziną od 1972 r. lek. med. Ryszard Cyba, ordynator oddziału laryngologicznego szpitala w Strzelnie. Był znaną postacią, działaczem społecznym, społecznym wiceburmistrzem Strzelna oraz honorowym obywatelem miasta. Tutaj mieszkał do 2003 r., po czym przeniósł się wraz z rodziną do Inowrocławia. Zmarł w 2012 r. i został pochowany na strzeleńskim cmentarzu, na którym wcześniej spoczął przedwcześnie zmarły syn Maciej.

W 2013 r. SPZOZ zaprzestał eksploatować budynek przychodni, przenosząc jej działalność do wyremontowanych pomieszczeń po byłym oddziale pulmonologicznym przy filii szpitala powiatowego. Całość, jako własność Powiatu wystawiono na sprzedaż. Dzisiaj w części budynku znajdują się mieszkania i apteka o dziwnie brzmiącej nazwie „Apteka Magazynowa“. Funkcjonuje ona w części parterowej, od strony ul. Powstania Wielkopolskiego. W części poziomu piwnicznego prowadzony jest sklep branży metalowo-narzędziowej. Elewacja budynku, jak i jego otoczenie niezbyt korzystnie się prezentuje. Sypiące się tynki, zapuszczony zieleniec przy murze od strony południowej oraz wyrastające badyle z otworów przypiwnicznych nie wystawia zbyt dobrego świadectwa właścicielowi budynku - Powiatowi.   

poniedziałek, 20 stycznia 2020

O historii oraz dziejach Wilusiowego pomnika



*
Historia vitae magistra est - Historia nauczycielką życia. Jest to jeden z najsłynniejszych cytatów naszej europejskiej cywilizacji, wypowiedziany ustami samego Cycerona. Uzasadniając moc tego powiedzenia zobligowani jesteśmy dodać, że historia jest również matką wszystkich nauk. Bliżej naszych czasów, Józef Piłsudski przestrzegał swoich współczesnych, że: - Kto nie szanuje i nie ceni swojej przeszłości, ten nie jest godzien szacunku, teraźniejszości ani prawa do przyszłości. Do dzisiaj nie straciły one choćby drobinkę na aktualności. Dlatego, pomny tych złotych słów, od lat przenoszę je do naszej, strzelnian świadomości, uprawiając blogi, pisząc artykuły i książki.   

Im więcej wiemy o przeszłości naszego miasta, tym łatwiej przychodzi budować nam jego przyszłość. Przekonanie o znaczeniu przeszłości dla nas samych jest powszechne i przez nas dostrzegane, zarówno w literaturze jak i świadomości. Większość społeczeństwa ma potrzebę poznawania dziejów swoich małych ojczyzn, a co za tym idzie również dziejów swoich rodzin. Czyniąc to szukamy zrozumienia dla przeszłości, ciekawi wydarzeń, analizujemy je, wyciągając przy tym wnioski, które przestrzegają nas przed popełnianiem błędów przeszłości. W dużym stopniu zdobyta wiedza o tym wszystkim, co drzewiej się wydarzyło - o przeszłości, determinuje nas do określenia się kim jesteśmy i czy aby w dobrym kierunku zmierzamy. Zrozumienie historii pozwala nam na wywieranie wpływów na naszą przyszłość, na osiągnięcie celu - satysfakcji z przeżytych lat i spełnienia się w życiu.


**
Pomniki mają na celu upamiętnienie wydarzeń, osób, ich dokonań, czynów lub męczeństwa. Przechowują pamięć, uczą i edukują, przypominają historię i legitymizują współczesność poprzez przeszłość. Były i są istotnym czynnikiem wpływającym na kształtowanie świadomości historycznej, pamięci, ważnym znakiem wizualnym i symbolem, świadczą o tych. którzy je wystawili. Pomniki to również część składowa krajobrazu architektonicznego, element dziedzictwa kulturowego. Ich obecność utrwalają pamiątkowe miniaturki, pocztówki, fotografie, obrazy, utwory literackie i muzyczne czy ujęcia filmowe.

Istotnym momentem w dziejach każdego pomnika jest wmurowanie kamienia węgielnego, a następnie uroczyste odsłonięcie monumentu. Wydarzenia te były zawsze mocno celebrowane. Uczestniczyli w nich przedstawiciele władz różnych szczebli, duchowieństwo, społecznicy. Im wyższa rangą osobowość tym dany dzień na długo zapadał w pamięci mieszkańców. Ale w dziejach pomników równie interesujące są okoliczności ich usuwania, dokonywanego najczęściej w przełomowych momentach historycznych.

***
Było to dawno, dawno temu, pod koniec XIX w. Rzecz działa się w piątek 3 czerwca 1898 r. w Strzelnie. W dniu tym miała miejsce wielka uroczystość, której przebieg dokumentuje zachowane do dziś zdjęcie. Otóż w tym dniu do miasta zjechali licznie zaproszeni goście, wojsko oraz wysocy dostojnicy. Okazja ku temu była najwyższej pruskiej wagi - uroczyste odsłonięcie pomnika cesarza niemieckiego Wilhelma I - Kaiser Wilhelm I. Denkmal. Działo się to w okresie rozbudzania w społeczeństwie niemieckim poczucia jedności i wspólnoty, kształtowania się świadomości ogólnoniemieckiej oraz upowszechniania się postaw nacjonalistycznych i dążeń imperialistycznych. Był to czas upamiętniania i gloryfikacji przeszłość, czemu miały służyć pomniki historyczne, które dodatkowo cechował monumentalizm.

3 czerwca 1898 r. Rynek w Strzelnie. Odsłonięcie pomnika Wilhelma I.
 Z inicjatywy powstałego w kwietniu 1895 r. w Strzelnie lokalnego koła Hakaty, przy wsparciu władz miejskich i powiatowych oraz części społeczeństwa narodowości niemieckiej i żydowskiej powstał komitet budowy pomnika cesarza Wilhelma I, który w szybkim tempie projekt sfinalizował. Już w przeddzień uroczystości 2 czerwca 1898 r. na zarządzenie władz całe miasto przybrało niezwykle odświętny wygląd. Główne ulice, a szczególnie Rynek ozdobiono zielonymi brzózkami, girlandami zwisającymi od dachów i parapetów piętrowych kamienic, dekoracjami o barwach cesarskich, wystawionymi w oknach i na półkach ściennych stiukowymi popiersiami aktualnie panującego w cesarstwie Wilhelma II, proporcami, flagami Cesarstwa i Królestwa Prus, godłami i herbami Rzeszy Niemieckiej. Charakterystycznymi elementami dekoracyjnymi były równie długie, białe maszty, spiralnie oplecione zielonymi girlandami, ze szczytów których spływały czerwono-biało-czarne flagi cesarstwa. W południowo-zachodnim narożniku, nowością lśniącego, pomnika ustawiono wysoką mównicę, bogato przyozdobioną haftowanymi proporcami z odwzorowanymi na nich wizerunkami stylizowanego krzyża maltańskiego oraz proporcem herbowym z literą „W“. W ulicach Kolejowej, Świętego Ducha i Pocztowej (Inowrocławskiej) ustawiono bramy tryumfalne, które witały przybywających do miasta gości.

U stóp pomnika, na trybunie honorowej przemawia  nadprezydent Prowincji Poznańskiej Hugo von Wilamowitz-Möellendorff.
 Następnego dnia w piątek tłum odświętnie ubranych mieszkańców, gości oraz wojska wypełnił przestrzeń wokół pomnika. Po bokach na okalających Rynek chodnikach stał kolejny krąg mieszkańców. Wszystkie okna mieszkań, bramy i drzwi wejściowe do poszczególnych kamieniczek wypełniali mieszkańcy, w przewadze dzieci i kobiety. Co ciekawe, jeszcze wówczas kamienice w Rynku nie posiadały balkonów. Na zaproszenie władz miejskich i powiatowych do Strzelna przybyła w galowych mundurach orkiestra 140. Pułku Piechoty z Inowrocławia, delegacje sąsiednich miast i towarzystw ze swoimi sztandarami oraz wyróżniającymi się w tłumie specyficznymi emblematami w kształcie krzyża maltańskiego kołami Hakaty z: Janikowa, Barcina, Tarkowa, Wonorza, Mątew i innych. W uformowanym kwadracie i półokręgu szyku pilnowali żołnierze i oficerowie z szablami u boku i lśniącymi pikielhaubami na głowach.


Uważnie wpatrując się w zdjęcie znajdujemy na mównicy gościa honorowego, osobę, która walnie przyczyniła się do powstania powiatu strzeleńskiego, nadprezydenta Prowincji Poznańskiej Hugona von Wilamowitz-Möellendorffa, rodem z Markowic, dziedzica Kobylnik z przyległościami. Właśnie dokonał odsłonięcia około sześciometrowego pomnika cesarza niemieckiego Wilhelma I Hohenzollerna i przemawia. O czym mówi, niestety nie wiemy. Za to na powiększonym zdjęciu widzimy leżące pod kutym opłotowaniem monumentu płaty płótna w barwach cesarskich z mocującymi je do masztów spuszczonymi linkami. Innymi osobami, które uczestniczyły w tej uroczystości, a które można rozpoznać na zdjęciu są duchowni strzeleńscy: pastor Johann Friedrich Otto Naatz, proboszcz ks. Władysław Woliński i rabin Juliusz Rawitscher. Nadto dowódca 140 Pułku Piechoty z Inowrocławia płk Georg Hof, landrat Hubert Walther Hassenpflug, burmistrz Philipp Herrgott, członkowie Sejmiku Powiatowego, Magistratu z rozpoznawalną na zdjęciu sylwetką Polaka dra Jakuba Cieślewicza. Przed pomnikiem stał szpaler złożony z 16. młodych dziewczyn ubranych w białe sukienki i z kwiatami w rękach.


Pomnik - postać wraz z postumentem - miał około 6 m wysokości. Postać, dwa boczne medaliony i dwie tablice inskrypcyjne odlane były z brązu. Postument - piedestał wykonany był z piaskowca w odcieniu czerwonym, do którego boków umocowane były cztery elementy. W formie medalionów na bokach umieszczono odlewy królów pruskich, po stronie północnej Fryderyka II Wielkiego, który w 1772 r. przyłączył w wyniku I rozbioru Polski Strzelno do Prus oraz po stronie południowej Fryderyka Wilhelma III. Ten ostatni był ojcem stojącego na piedestale cesarza Wilhelma I Hohenzollerna, głównej postaci na strzeleńskim pomniku, twórcy zjednoczenia Niemiec i narodzin Cesarstwa Niemieckiego. Na frontonie cokołu znajdowała się brązowa tablica z napisem, który mógł brzmieć: Wilhelm der Große, Deutscher Kaiser, König von Preußen 1861–1888 (Wilhelm Wielki, Cesarz Niemiecki, Król Prus w latach 1861–1888), z kolei na tylnej, wschodniej stronie mógł być napis: Aus Dankbarkeit und treuer Liebe das Deutsche Volk (Z wdzięczności i prawdziwej miłości Narodu Niemieckiego). Sugestię tę wysnułem z analizy napisów na innych pomnikach Wilhelma I.

Pomnika cesarza niemieckiego Wilhelma I - Kaiser Wilhelm I. Denkmal.
Monument znajdował się na osi zboru ewangelickiego, po jego zachodniej stronie i był ogrodzony solidnym, stalowym, kutym płotkiem na podmurówce fundamentowej. W centralnych częściach przęseł: frontowego i na zaplecku opłotowania umieszczone były dwa kute orły pruskie, a na przęsłach bocznych dwa duże, metalowe wieńce z liści dębowych, a w nich odwzorowania krzyży maltańskich w formie kopii Krzyża Żelaznego - Eisernes Kreuz, pruskiego, potem niemieckiego odznaczenia wojskowego nadawanego za męstwo na polu walki, a także za sukcesy dowódcze. Narożniki paneli płotka były bogato ozdobione motywami roślinno-kwiatowymi.

Postument pomnika, strona z medalionem Fryderyka II Wielkiego i tablicą główną.
Lata świetności bardzo trwałego i solidnie zbudowanego - zdawałoby się niezniszczalnego - dumnie dominującego pomnika trwały zaledwie dwie dekady. W tym czasie on sam był świadkiem zmian urbanistycznych, jakie dokonywały się w Rynku. U jego stóp odbywały się uroczystości, święta państwowe i oczywiście urodziny Wilhelma, które przypadały na 22 marca. Szczególnie uroczyście tutejsi Niemcy obchodzili corocznie pod monumentem Święto Sedanu - Sedanfest, Sedantag, dla uhonorowania rocznicy bitwy pod Sedanem (1 września 1870 r.). Ustanowione ono zostało na dzień 2 września i obchodzono je do 1918 r.

Postument pomnika z medalionem Fryderyka Wilhelma III i tablicą główną.


27 grudnia 1918 r. w poznaniu wybuchło Powstanie Wielkopolskie, które lotem błyskawicy rozlało się na całą Prowincję Poznańska. Do Strzelna dotarło 2 stycznia 1919 r. i już wieczorem po 146 latach pruskiej niewoli miasto świętowało wolność. Według relacji strzelnianina Aleksandra Lasockiego: ...w noc sylwestrową I918 r. zebrało się kilku młodych Polaków, a m.in.: późniejszy mój szwagier Mieczysław Zbierski, bracia Lechowscy, Edmund Janiszewski i kilku innych na Rynku, gdzie przed zborem ewangelickim stał pomnik brązowy cesarza niemieckiego Wilhelma I. Grupa wymienionych młodych Polaków przyniosła gruby żelazny łańcuch, który zarzucili na głowę i popiersie cesarza. Następnie do łańcucha zaprzęgnięto konia i próbowano ściągnąć pomnik z cokołu  na ziemię. Akcja ta jednak niestety się nie udała, gdyż nadszedł patrol Grenzschutzu i spłoszył sprawców nieudanego zamachu. Na tym się jednak nie skończyło. Tejże nocy ktoś nieznany zawiesił na plecach stojącego na wspomnianym pomniku kajzera worek z pustymi pudełkami, a na szyi zawiesił tablicę z napisem: IV klasą do Brandenburga..., co miało oznaczać, że razem z kolonistami Niemcami wynosić się ma do swojego Vaterlandu i to w wagonie o najniższym - z czterech klas kategorii - standardzie. Dekoracja pomnika utrzymywała się przez kilka porannych godzin, aż policjant niemiecki zdjął ciężar z pleców swojego cesarza. W międzyczasie przechodnie, a zwłaszcza Polacy, zdążający przez Rynek do kościoła na mszę św. noworoczną, mogli upajać się widokiem nocnej dekoracji pomnika.

Po kilku dniach od tych wydarzeń „Dziennik Kujawski“ z dnia 8 stycznia 1919 r. informował, że na podstawie doniesień ze Strzelna do pism niemieckich: - w ataku polskim, wykonanym dnia 2 bm. na liczący 100 chłopa Grenzschutz wzięło udział kilka kompanii polskich. Niemcy bronili się zaciekle, lecz ostatecznie poddać się musieli przemocy. Zabitych było po obu stronach 7. rannych około 30. Około 7 wieczorem obsadziły wojska polskie miasto i urzędy, przy czym złożono szereg urzędników z urzędu. Zarządzono także rewizje u kilku Niemców. Landrat i budowniczy powiatowy zostali aresztowani, ponieważ podejrzewa się ich o sprowadzenie "Grenzschutzu". Aresztowano także kilku Niemców, ponieważ z domów ich strzelano. Pomnik ekscesarza Wilhelma obalono, zaprzężono doń parę koni i ciągnięto przez miasto.

Postument po pomniku Wilusia wraz z opłotowaniem.

Zwalenie brązowego odlewu Wilhelma I z piedestału strzeleńskiego monumentu miało miejsce 3 stycznia 1919 r. W tym samym czasie usunięto medaliony i tablice inskrypcyjne z cokołu oraz elementy dekoracyjne z płotka, tj. orły pruskie i krzyże żelazne - maltańskie. Z relacji jednego ze świadków tamtych wydarzeń, spiżowego Wilusia załadowano na smyk i przeciągnięto ulicami do ogrodu magistrackiego przy ul. Lipowej i tam go pozostawiono. Wiosną, jak już puściła ziemia, odlew zakopano, gdzieś pod płotem od strony ul. Świętego Andrzeja. Na miejscu pozostał postument i okalający go stalowy płotek.

Prawdopodobnie pozostawienie całej podstawy Wilusiowego pomnika z płotkiem w oczach miejscowej władzy miało jakiś cel. Być może chciano wtórnie wykorzystać ów element do umieszczenia na nim postaci bliższej Polakom. W końcu w połowie maja 1929 r. uporządkowano przestrzeń Rynku usuwając pozostałości pomnika - Kaiser Wilhelm I. Denkmal. Wydany 24 maja 1929 r. „Dziennik Kujawski“ donosił, iż: Z Rynku usunięto w tych dniach obelisk, pozostałość po pomniku Wilhelma I. Ostatnia zatem w Strzelnie pamiątka niemieckiego zaboru, zniknęła z powierzchni ziemi. Tak do końca pozostałości po Wilusiowym pomniku nie zginęły. Otóż masywne piaskowcowe płyty - elementy pomnika przewieziono do ogrodu w narożniku ulic Świętej Anny i Ścianek i tam przeleżały do 1974 r. Ówczesny mieszkaniec tejże posesji, a zarazem pracownik Urzędu Miejskiego w Strzelnie Stanisław Kinowski, przypomniał władzą, że w ogrodzie, gdzie mieszka są płyty z Wilusiowego pomnika, które można wykorzystać przy budowie Pomnika Pomordowanych Mieszkańców Strzelna (oficjalna nazwa w dokumentacji budowlanej). I tak się stało. Postanowiono wykonać z jednej z płyt tablicę inskrypcyjną tegoż pomnika. W trakcie obróbki jedna z płyt została uszkodzona i dlatego wykorzystano drugą płytę, którą obecnie możemy zobaczyć w Pomniku Pomordowanych Mieszkańców Strzelna przy ul. Kolejowej.   

Pomnik Pomordowanych Mieszkańców Strzelna - odsłonięty jesienią 1974 r.

Tablica inskrypcyjna Pomnika Pomordowanych Mieszkańców Strzelna.
Zaraz też w miejscu po pomniku władze miejskie ustawiły i uruchomiły kiosk. Odnotowano wówczas również, m.in. że: Na czas trwania Powszechnej Wystawy Krajowej [PWK w Poznaniu - MP.] ustawiono na Rynku kiosk z artykułami pierwszej potrzeby do sprzedaży. Pożyteczną tę innowację Magistratu należy powitać z uznaniem. Z dyskusji, jaką przeprowadzono na jednej z sesji Rady Miejskiej dowiadujemy się również, że w kiosku prowadzony był punkt informacyjny o PWK, w którym sprzedawano przeróżne gadżety związane z poznańską wystawą, informatory oraz broszury o Strzelnie autorstwa byłego burmistrza Tadeusza Buszy i pocztówki.

Po niespełna roku, pod koniec kwietnia 1930 r. kiosk przeniesiono. Ponownie sięgamy do „Dziennika Kujawskiego“, który informował, że: Ostatnio na zarządzenie Magistratu przeniesiono kiosk, który znajdował się w Rynku, w Plant Miejskie przy dworcu [park przy obecnym Urzędzie Miejskim - MP.]. Miejsce dla kiosku jest bardzo wygodne i na lato również potrzebne, szczególnie z napojami chłodzącymi, słodyczami itp.

Ta ostatnia informacja jest niezwykle ciekawa, gdyż początkuje dzieje obecnego sklepiku - kiosku stojącego na narożniku ulic, Doktora Jakuba Cieślewicza i Kolejowej - na rogu parku popularnie zwanego w czasach mego dzieciństwa „Cimnymi Plantami“. W tym roku sklepik ten będzie obchodził swój jubileusz 90-lecia istnienia.

czwartek, 16 stycznia 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 69 Plac Ignacego Daszyńskiego



W dalekiej przeszłości opisywane dzisiaj miejsce nazywane było Przedmieściem Gnieźnieńskim. Z upływem lat nazwa ta zanikła i przestała funkcjonować w oficjalnych dokumentach miejskich. W 1920 r. w pierwszą rocznicę wyzwolenia Strzelna z jarzma pruskiej niewoli, dla upamiętnienia zrywu niepodległościowego miejscu temu nadano nazwę Plac Wolności. Tego samego roku, na wiosnę na tę cześć posadzono przed znajdującą się przy placu kamienicą - restauracją, hotelem „Parkiem Miejskim“ - symboliczne drzewo. Niestety los dla drzewa stał się okrutny i wkrótce ono jak i nazwa placu zginęły z krajobrazu miejskiego. W 1930 r. Plac Wolności przemianowano na Plac Marszałka Józefa Piłsudskiego. Nazwa ta powróciła po wojnie. 21 września 1947 r. z okazji obchodów 800-lecia Strzelna, w dniu kulminacyjnym święta miasta zmieniono nazwę placu na Plac Ignacego Daszyńskiego. Prawdopodobnie nazwę placu nadano z wyrachowania. Daszyński po przewrocie majowym stał się przeciwnikiem Józefa Piłsudzkiego i bardziej odpowiadał ówczesnym władzom niż Piłsudski. Nowy patron placu Ignacy Daszyński (1866-1936) był polskim politykiem socjalistycznym, premierem rządu lubelskiego w 1918 r. Nadto publicystą, współzałożycielem Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej, późniejszej PPS, a w 1929 r. jednym z założycieli Centrolewu oraz Marszałkiem Sejmu w latach 1928-30.


Współcześnie jest to niewielki plac, a właściwie skrzyżowanie ulic: Świętego Ducha z Powstania Wielkopolskiego i Kolejową, w którą wpada również ulica Sportowa, wyznaczająca kraniec zachodni Placu. Przy tym tak szumnie nazwanym miejscu - Placu Daszyńskiego, znajduje się obecnie jedna, jedyna posesja. Jej dawny eklektyczny urok możemy dzisiaj podziwiać jedynie na starych zdjęciach i pocztówkach. Całkowicie przebudowana w połowie lat 70. minionego stulecia straciła swój kształt i wygląd, na co miała wpływ rozbudowa obiektu w kierunku wschodnim i zachodnim. Do tego też czasu stały przy placu od strony zachodniej stare murowane garaże, które tuż przed rozbudową i adaptacją tej jedynej posesji na hotel zostały rozebrane. W nich, do czasu wybudowania w 1925 r. obiektów OSP, strażacy przetrzymywali sprzęt gaśniczy, a w latach powojennych stacjonował tutaj tabor samochodowy PSS „Społem“.

Fragment panoramy Strzelna pędzla Jana Sulińskiego z widokiem na centrum Przedmieścia Gnieźnieńskiego. Po prawej, gdzie widoczne są trzy budynki współcześnie zlokalizowany jest Plac Daszyńskiego z byłym hotelem.
 Wracając zaś do dziejów tego miejsca wspomnę, że w wyniku przebudowy w 1929 r. skrzyżowania ulic: Kolejowej, ówczesnej Młyńskiej (Powstania Wielkopolskiego) i Świętego Ducha, co miało związek z wystawieniem nowoczesnego gmachu Powiatowej Kasy Chorych, ukształtowany został nowy plac, który następnie wybrukowano kostką kamienną. W latach międzywojennych plac był miejscem wszelkiego rodzaju zbiórek i capstrzyków. Miało to związek z jego dogodnym położeniem, w bliskości remizy OSP oraz hotelu i restauracji Wiktora Piątkowskiego. Stąd wychodziły manifestacje rocznicowe, patriotyczne i powitalne. W starych kronikach i notach prasowych zachowało się wiele informacji opisujących wydarzenia, których przebieg inicjowały zbiórki społeczeństwa i organizacji pozarządowych, właśnie w tym miejscu. Obecnie, w wyniku przebudów, szczególnie tych z połowy lat 70. zatraciło to miejsce charakter placu. Wówczas okrojono plac poprzez wytyczenie krawędzi jezdni od strony południowej i skomunikowanie chodnikiem ulic: Powstania Wielkopolskiego ze Sportową.


Widok na Plac Ignacego Daszyńskiego z wieży wodociągowej. Po prawej stronie zdjęć widoczny fragment garaży. Lata 60. XX w.
 Znaczące ożywienie tego miejsca przyniosła końcówka XIX w., kiedy to w latach 80. wystawiono po stronie południowej placu, na obszarze tzw. ogrodów przyszpitalnych, okazałej kamienicy, w której pomieszczenia znalazła restauracja i hotel. W ogrodzie posesji wybudowana została również kręgielnia - Kegalbahn. Inwestorem, a zarazem właścicielem nieruchomości był Jan Milachowski. Również on w 1890 r. w części ogrodowej założył słynny „Park Miejski". Jak donosił ówczesny „Nadgoplanin“: 
- Pan J. Milachowski oddał swój pięknie urządzony ogród, jakiego dotychczas w mieście nie było, do użytku publiczności. Szkoda, że nazwał go tylko Stadtparkiem (Parkiem Miejskim), bo wywołał niesłusznie zupełnie przypuszczenie, że nie jest jego życzeniem, aby w nim Polacy przebywali. Nie wątpimy, że słusznym życzeniom rodaków zadośćuczyni i na szyldzie robić każe firmę polską: Park Miejski, tym więcej, że już obok Kegalbahn napisano: Kręgielnia. Życzymy mu zresztą powodzenia najlepszego.
I tak się stało. Wkrótce na szyldach w języku niemieckim pojawiły się napisy w języku polskim, co możemy prześledzić na zachowanej pocztówce.

Branża hotelarsko-gastronomiczna w owym czasie, w Strzelno miała się dość dobrze. Niewątpliwie miało to związek z podniesieniem miasta do rangi stolicy nowopowstałego powiatu strzeleńskiego. W 1890 r. Strzelno liczyło 32 hotele, restauracje, cukiernie i szynki. Zatem przeciętnie - przy 4370 mieszkańcach - na jeden lokal przypadało 136 mieszkańców.


Od Milachowskiego całość nabył Tomasz Hubert, który kontynuował działalność w Hotelu i Parku Miejskim. Z początkiem XX w. nieruchomość nabył Józef Piątkowski, który do Strzelna sprowadził się z Kiszewa w powiecie obornickim. Kontynuował on działalność poprzedników. Część hotelową z Parkiem Miejskim trzymał później syn Wiktor; część południową, w której prowadził działalność ogrodniczą - Aleksander Piątkowski, brat Józefa. Wiktor urodził się 30 lipca 1887 r. w Kiszewie. W Strzelnie poślubił Walentynę, córkę Marcina i Zofii Balcerzaków, miejscowych rolników, z którą miał trzy córki i syna. Jedną z nich była Miłosława, która w 1939 r. poślubiła doktora Antoniego Gościńskiego, chirurga miejscowego szpitala. Oboje po zakończeniu II wojny światowej zamieszkali w Belize. Po śmierci męża Miłosława przeniosła się do USA i zamieszkała u jednej z córek w Teksasie. Zmarła w 2 marca 2013 r. w Midland w stanie Mitchigan.

Wiktor Piątkowski (1887-1949)
Wiktor Piątkowski był uczestnikiem Powstania Wielkopolskiego. Brał udział w rozbrajaniu Grenzschutzu w Strzelnie, a następnie brał w walkach o Inowrocław. W szeregach Pułku Grenadierów Kujawskich walczył na froncie północnym. Dosłużył się stopnia sierżanta sztabowego. W 1927 r. wyróżniony został odznaką Powstańca Broni. Był członkiem Koła Powstańców i Wojaków, a później Koła Związku Weteranów Powstań Narodowych RP 1914-1919 w Strzelnie. Zasiadał w Powiatowym Komitecie WPiPW, zastępował członka Rady Powiatowej Kasy Chorych w Strzelnie. Przez długie lata prezesował oraz był naczelnikiem miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej, członkiem „Sokoła" i wielu organizacji społecznych. Z zawodu był kupcem i restauratorem, prowadząc do 1939 r. sklep i restaurację. Działalność tę uzupełniała kręgielnia i ogród letni, czyli Park Miejski, w którym prowadzona była działalność gastronomiczno-rozrywkowo-rekreacyjna. Park Miejski był miejscem licznych imprez, koncertów i zabaw. Specjalnie zaaranżowano dla tych celów letni ogród rozrywki z licznymi altanami, spełniającymi funkcje miejsc do konsumpcji i biesiadowania. Znajdowało się tutaj swoiste centrum życia kulturalnego i rozrywkowego strzelnian.


Wiktor Piątkowski z rodziną
W 1940 r. został wraz z rodziną wysiedlony przez okupanta niemieckiego do Generalnej Guberni. Po powrocie od 1945 r. przez krótki czas kontynuował przedwojenną działalność. Zmarł w 1949 r. Lokale w części parterowej zajęła na cele biurowe działająca w Strzelnie od 1945 r. PSS „Społem“. Spółdzielnia prowadziła również w podwórzu posesji gospodarczy tucz trzody chlewnej na potrzeby własnej gastronomii. W 1976 r. przedsiębiorstwo turystyczno-hotelarskie z Bydgoszczy w niemalże nowym budynku uruchomiło hotel, który nosił nazwę „Brda“. W 1982 r. z okazji 750-lecia Miasta Strzelna przed hotelem ustawiono figurę przestrzenną w postaci symbolicznych trzech rycerzy z tarczami, na których umieszczono napisy „750-LAT MIASTA STRZELNA“. Autorem drewnianych rzeźb był Jan Harasimowicz, miejscowy aptekarz, honorowy obywatel naszego miasta. W kilka lat później na zachodnim szczycie hotelu umieszczono malowidło ścienne nawiązujące do dziejów i kultury Strzelna. Z początkiem lat 90. obiekt przejęło miasto. Od tego czasu działalność hotelarską do początku nowego stulecia prowadził w obiekcie Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury i Rekreacji.



Dzisiejszy charakter tego obiektu został zmieniony przez nowego prywatnego właściciela, a zarazem inwestora. Części parterowe budynku zostały przebudowane i uruchomiono w nich placówki handlowe i usługowe. Na piętrze powstały mieszkania pod wynajem, a w części wschodniej funkcjonuje lokal gastronomiczny - pizzeria „U Wuja“. W obrębie placu od lat mieszkańcy prowadzą protesty i blokują ruch, by pokazać władzom państwowym, jak wielkim problemem jest brak obwodnicy Strzelna. Czy doczekamy się obwodnicy? Sam premier Morawiecki w 2019 r., w czasie kampanii wyborczej do sejmu obiecał, wespół z wojewodą Bogdanowiczem i posłem - ministrem Schreiberem, że obwodnica Strzelna wkrótce powstanie. A póki co, planowana jest na Placu Ignacego Daszyńskiego budowa jednego z dwóch rond, bliźniaczo koło siebie położonych, które rzekomo mają usprawnić przepływ przez miasto w ciągu doby tysięcy samochodów, niszczących i zatruwających nasze miasto - Strzelno. 


A trzej wojowie spod hotelu przenieśli się na Wzgórze Świętego Wojciecha...

niedziela, 12 stycznia 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 68 Ulica Świętego Ducha - cz. 23




Pozostawiając kultową już dla strzelnian restaurację „Piastowską“ przechodzimy pod kolejną i ostatnią po prawej stronie ulicy Świętego Ducha, posesję oznaczoną numerem 36, dawniej numerem policyjnym nr 50. Oczom naszym rzuca się piękny, solidny dom parterowy nakryty dwuspadowym dachem, niegdyś ceramicznym, a obecnie eternitowym z dużą centralnie umieszczoną mansardą z dwoma oknami półkolistym zwieńczeniem. Dom ten został wystawiony pod koniec XIX w. w modnym wówczas eklektyzmie, z bocznymi silnie boniowanymi pilastrami i ozdobnymi obramowaniami okien na elewacji. W pierwotnym wyglądzie, na prawo od wejścia głównego znajdowały się drzwi bezpośrednio prowadzące do lokalu użytkowego. Obecnie w miejscu tym znajduje się okno. Od strony podwórza znajduje się niewielka parterowa oficyna. W przeszłości, do początku lat 60. część gospodarcza posesji była większa i sięgała ul. Michelsona. Przy tej ulicy stała stodoła z pecy, która była elementem prowadzonego w przeszłości przez właścicieli gospodarstwa rolnego. Część budynków inwentarskich, w tym i stodołę rozebrano i na ich miejsce ówczesna PSS „Społem“ wystawiła kawiarnię „Kolorowa“ - obecnie mieści się tutaj NZOZ Medica.


Obecnie okrojona posesja stanowi własność spadkobierców po Antonim i Joannie z Szwarców, państwa Bernadety i Jerzego Kuklińskich. Pani Bernadeta jest córką Antoniego Latosińskiego, którego przodkowie od lat zamieszkiwali tę posesję. W najstarszych zapiskach sięgających 1800 r. znajdujemy tutaj jako właściciela niejakiego Ostruszyńskiego (Kostrzuszyński?). Z zapisków metrykalnych parafii św. Trójcy w Strzelnie możemy wywnioskować, że posesja ta należała do Ostruszyńskich do połowy XIX w. W 1852 r. córkę Ignacego i Ksawery z Łoboziewiczów, 22-letnią Józefę Ostruszyńską (Kostrzuszyńską?) poślubił Ignacy Latosiński, syn Wojciecha i Franciszki. Zaś w 1889 r. znajdujemy tutaj kolejnego Latosińskiego, Antoniego. Tenże rok później poślubił Franciszkę Wietrzykowską córkę Walentego i Marii z Ruszkiewiczów, z którą miał m.in. synów Ignacego i Antoniego junior - powstańców wielkopolskich. Antoni żonaty był z Janiną Szwarc. Latosińscy należeli do zacnej rodziny strzeleńskiej, której głównym źródłem utrzymania było rolnictwo. W mej pamięci zapisał się obraz wizyt ciotki Pelagii Piweckiej u starszej pani Latosińskiej. Choć obraz ten jest nieco zamglony i sięga przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, to przed mymi oczami jawi się on pełen pączków i chruścików popijanych herbatą z delikatnych porcelanowych filiżanek. Były to tzw. spotkania przy herbatce, na które zabierała mnie ciocia Pela.


Bracia Latosińscy powstańcy wielkopolscy

Latosiński Ignacy, urodził się 8 kwietnia 1896 r. w Strzelnie jako syn Antoniego i Franciszki z domu Wietrzykowska. Był starszym bratem Antoniego, powstańca wielkopolskiego.
Uchwałą Rady Państwa nr: 12.19-0.2385 z dnia 19 grudnia 1974 r. został odznaczony Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym 1918-1919 za czynny udział z bronią w ręku w Powstaniu Wielkopolskim.

Do Powstania Wielkopolskiego przystąpił 2 stycznia 1919 r. i pozostawał w jego szeregach 15 marca 1919 r. Ochotniczo wstąpił do młyńskiego oddziału powstańczego pod dowództwem sierż. Józefa Owczarskiego i wziął udział z bronią w ręku przy oswobodzeniu Strzelna, a następnie w wyprawie na Inowrocław. Przez Kruszwicę dotarł do Mątew i stamtąd w zgrupowaniu oddziałów powstańczych pod wspólnym dowództwem ppor. Pawła Cymsa uczestniczył w krwawych walkach o Inowrocław. Po oswobodzeniu miasta wstąpił ochotniczo w szeregi Pułku Grenadierów Kujawskich, przemianowanego później na 5. Pułk Strzelców Wielkopolskich w Inowrocławiu walczył na odcinku kujawskim frontu północnego.

15 kwietnia 1919 r. ponownie zmobilizowany został przydzielony do II Batalionu Telegraficznego w Poznaniu - Cytadela.  do 07.07.1921. Po zwolnieniu z wojska pracował w gospodarstwie rodziców. Był członkiem Koła Towarzystwa Powstańców i Wojaków w Strzelnie. Rozkazem Dowództwa Okręgu Korpusu VIII Nr 35/29 z dnia 5 listopada 1929 r. przyznane zostało mu prawo do "Medalu Pamiątkowego za Wojnę 1918-1921".

Od 1923 do lutego 1943 r. prowadził własny warsztat zegarmistrzowski przy ul. Świętego Ducha w Strzelnie. Po przejęciu firmy przez Niemców został wywieziony na przymusowe roboty do Niemiec. Tam przebywał do zakończenia wojny w 1945 r. Po kapitulacji Niemiec powrócił do swego miejsca zamieszkania i na nowo objął swój warsztat zegarmistrzowski.


Latosiński Antoni, urodził się 9 stycznia 1898 r. w Strzelnie jako syn Antoniego i Franciszki z domu Wietrzykowskiej. Mieszkał w Strzelnie i prowadził gospodarstwo rolne. Był młodszym bratem Ignacego, powstańca wielkopolskiego.
Uchwałą Rady Państwa nr: 11.10-0.909 z dnia 10 listopada 1958 r. został odznaczony Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym 1918-1919 za czynny udział z bronią w ręku w Powstaniu Wielkopolskim.

Jako żołnierz armii niemieckiej wziął udział w I wojnie światowej. Walczył na froncie francuskim i był uczestnikiem bitwy pod Verdun. Po zakończeniu działań wojennych wrócił do rodzinnego miasta i włączył się w działalność niepodległościową. Do Powstania Wielkopolskiego przystąpił 2 stycznia 1919 r. Wstąpił ochotniczo do oddziału powstańczego pod dowództwem ppor. Pawła Cymsa. Brał udział w wyzwoleniu Strzelno, a następnie w wyprawie na Inowrocław. Przez Młyny, Witkowo, Włostowo i Kruszwicę dotarł do Mątew. Stamtąd w dniach 5-6 stycznia 1919 r. uczestniczył w ataku na miasto. Walczył również o wyzwolenie okolicznych miejscowości. Po zakończeniu działań powstańczych 8 października 1919 r. został zwolniony do cywila.

Jako ochotnik w 1920 r. wstąpił w szeregi Wojska Polskiego i wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Po niej wrócił do Strzelna i zajął się prowadzeniem gospodarstwa rolnego. W okresie międzywojennym był członkiem Koła Towarzystwa Powstańców i Wojaków oraz Kółka Rolniczego w Strzelnie i zasiadał w jego Sądzie Honorowym. Również był radnym Rady Miejskiej. Rozkazem Dowództwa Okręgu Korpusu VIII Nr 35/29 z dnia 5 listopada 1929 r. przyznane zostało mu prawo do "Medalu Pamiątkowego za Wojnę 1918-1921".
Zmarł 8 lutego 1970 r. w Strzelnie. Pochowany na starym cmentarzu w Strzelnie przy ul. Kolejowej


W domu tym mieszkał Antoni Marian Latosiński, syn Antoniego i Janiny z Szwarców. Był on geodetą i pracował w Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Mogilnie. Jego małżonka Bogumiła Kozłowska-Latosińska była nauczycielką w Technikum Ekonomicznym w Strzelnie, a po jego likwidacji w Mogilnie. Państwo Latosińscy w 1975 r. wyprowadzili się do Mogilna, gdzie oboje pracowali, a stamtąd do Poznania. Dla ciekawości dodam, że obecny właściciel posesji pan Jerzy Kukliński zafascynowany genealogią od lat odtwarza dzieje rodów Latosińskich i Kuklińskich. Zbudował drzewo genealogiczne, z wielką skrupulatnością umieszczając na jego konarach przodków swej małżonki i swoich - krewnych i powinowatych.

Inną ciekawostką jest informacja, jak została odnotowana w „Nadgoplaninie“ w 1888 r. Jak donosiła gazeta, podczas burzy sierpniowej szalejąca wichura wywróciła przed domem pana Latosińskiego 2 topole. Ziemia wskutek ulewy tak zmiękła, że wicher z łatwością obalał drzewa przy drogach i w okolicznych lasach.

Tak dobiegliśmy końca prawej strony ulicy Świętego Ducha. Przechodząc na drugą stronę w następnej części Spacerku na chwilę zatrzymamy się w miejscu zwanym Placem Daszyńskiego. Miejsce to poprzez liczne przebudowy zatraciło swój pierwotny wygląd oraz charakter i stanowi dzisiaj zaledwie formę rozwidlenia ulic, w ciągu których przebiegają drogi krajowe nr 15 i 25.

piątek, 10 stycznia 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 67 Ulica Świętego Ducha - cz. 22



Początki dziejów posesji oznaczonej dawniej numerem policyjnym 51, a obecnie 34, przybliżyłem opisując historię poprzedniej, gdyż stanowiła ona od 1800 r. własność tych samych mieszczan, czyli: szewca Poradzińskiego, następnie jego syna Walentego i wnuka Ignacego. Przed 1889 r. obie posesje nabyli Łowiccy i wystawili na nich dwie okazałe, piętrowe kamienice. Pierwszą wynajął pruskiemu urzędowi pocztowemu, a drugą, w której jeszcze przed dwudziestu laty mieściła się restauracja „Piastowska“, piętro sam zajmował, a parter wynajmował na cele gastronomiczno-hotelarskie. Pierwszym znanym dzierżawcą parteru był Niemiec Adalbert (Wojciech) Morawietz, późniejszy właściciel posesji przy Rynku 3. Prowadził on tu restaurację i hotel. Corocznie w lokalu odbywała się stawka poborowych młodego rocznika oraz przeglądy Landszturmu. Na początku lat 90. XIX w. znajdujemy tutaj kolejnego dzierżawcę, hotelarza, Niemca Adolf Schulz. Po nim interes trzymał syn Herman. Prowadzony przez niego interes nosił szumną i przyciągającą dzięki ogromnemu szyldowi nazwę: Hotel Stadt Posen - Hotel Miejski Poznań.


W okresie międzywojennym posesję nabył Edmund Boruszkiewicz i kontynuował w nim aż do początku lat 50. XX w. działalność restauracyjo-hotelarską. Pochodził on z Witkowa w powiecie gnieźnieńskim (wcześniejszym witkowskim), gdzie urodził się 16 listopada 1885 r. Był on powstańcem wielkopolskim i w Strzelnie należał do Koła Związku Weteranów Powstań Narodowych RP. 6 lutego 1934 r. został zweryfikowany w stopniu plutonowego, jako powstaniec przez Zarząd ZWPN RP w Poznaniu.  

W lokalu spotykało się okoliczne ziemiaństwo, przybywające do Strzelna w różnych interesach. Odbywające się posiedzenia rad nadzorczych instytucji gospodarczych, czy zebrania całej gamy stowarzyszeń, zawsze przeprowadzane były w godzinach wieczornych, co powodowało, iż zamiejscowi działacze pozostawali na noclegach w licznych, acz niewielkich hotelach miejskich, w tym i u Boruszkiewicza. Restauracja składała się z kilku pomieszczeń zlokalizowanych na parterze, a były to: sala ogólna z bufetem, sala narad, uroczystości i przyjęć, pokoje dla małych kilkuosobowych towarzystw i zaplecze kuchenne. Na piętrze znajdowało się mieszkanie właściciela oraz hotel. Z 28 grudnia 1938 r. zachowała się informacja, że w lokalu p. Boruszkiewicza odbyło się zebranie ,,Sokoła”, połączone z łamaniem się opłatkiem. Prezes Towarzystwa sędzia Stanisław Majcherkiewicz zagaił zebranie i wygłosił okolicznościowe przemówienie, po czym nastąpiło łamanie się opłatkiem. Kilka druhen i druhów zostało wyróżnionych okolicznościowymi upominkami, a na zakończenie odśpiewano kolędy.


W czasie okupacji restauracja została zabrana Boruszkiewiczowi - podobnie jak inne obiekty hotelarsko-gastronomiczne w mieście należące do Polaków - zaś on z rodziną zostali wysiedleni do Generalnej Guberni. Działalność hotelardko-gastronomiczną prowadził w jego obiektach Niemiec Kurt Philipp, a lokal nosił szumną nazwę: Hotel Deutsches Haus - Hotel Dom Niemiecki.


Z nastaniem pierwszych dni wolności, Boruszkiewicz powrócił i kontynuował przedwojenną profesję. Bufet w restauracji, na zasadach wspólnika prowadziła do czasu wyjścia za mąż moja mama. Z tego okresu, a konkretnie od 1945 do 1946 r. zapamiętałem wiele anegdot opowiedzianych przez mamę, a które tyczyły się tego miejsca.

Po wielokroć, w późnych godzinach wieczornych, pod osłoną nocy, restaurację odwiedzali żołnierze podziemia, w dzień ukrywający się w okolicznych lasach. Dziwnym zbiegiem okoliczności zawsze przybywali, kiedy w kuchni kotły były pełne jedzenia. Świadczyło to o tym, że właściciele byli uprzedzani o wizycie leśnych ludzi. Z opowieści mamy wynikało, że i ona wtajemniczana był w te odwiedziny. Generalnie nie znała mieszkańców Strzelna, kiedy do miasta przybyła w styczniu 1945 r. idąc na pieszo z Konina, tuż za Armią Czerwoną. Przed wojną mieszkała na Kawce, koło Goryszewa, gdzie dziadek był kierownikiem młyna. Natomiast, tuż po wojnie zamieszkała u swej siostry „na młynie" przy ulicy Inowrocławskiej. Tak więc, poznawała mieszkańców Strzelna i okolicy dopiero w trakcie ich odwiedzin w restauracji. Wspominając ten okres mówiła, że nocni goście byli jej znani z widzenia, ale nazwisk nie pamiętała. Dopiero później, kiedy ja byłem już dorosły, wspomniała, że przywódcą oddziału był Glasner ze Strzelna.

W pierwszym półroczu 1945 r. restaurację nawiedzało kilku okolicznych ziemian, którzy swe troski związane z reformą rolną topili w kieliszku. Wielu z nich, w czerwcu, otrzymało rozkazy z UB o natychmiastowym opuszczeniu swych dotychczasowych gniazd rodowych. Z bezprawnych przepisów również wynikało, iż zobowiązani byli oni do opuszczenia powiatu i zamieszkania za ich granicami. Podczas pożegnalnych spotkań, w których udział brała miejscowa inteligencja, kupcy zbożowi i młynarze, często gęsto pito znaczne ilości alkoholu. Towarzysząca temu aktowi celebra, która w fazie pożegnania toastami, kończyła się piciem z pantofelków pani bufetowej. W celu jego spełnienia mama miała przygotowane pod ladą bufetową, nie noszone obuwie. Kiedy padało hasło: Panno Irko pijemy panny zdrowie z najpiękniejszych kieliszków, nachylała się i niby zdejmując swoje czółenka, wyciągała buciki na ladę i napełniała je alkoholem. Jak się później okazało, zwyczaj ten przeszedł na co zamożniejszych obywateli Strzelna, którzy piciem z damskich pantofli próbowali dorównać ziemiaństwu. Ale gdzie im było do fantazji i szarmanckich zachowań panów ziemian.

Zdarzały się również chwile grozy, kiedy podchmieleni goście próbowali wyegzekwować swoje racje pięściami. Lekarstwem na awanturników był wilczy bilet wystawiany przez pana Boruszkiewicza. Odnotowany w ten sposób delikwent nie miał prawa wstępu do lokalu i być w jakikolwiek sposób obsłużonym. W niektóre wieczory w pobliżu restauracji dawało się słyszeć strzały i odgłosy potyczek pomiędzy tzw. „bandami" a oddziałami milicji. Kilka razy pociski wpadły do pomieszczeń bufetowo-restauracyjnych, na szczęście nie wyrządzając nikomu krzywdy.

  1. Zebranie członków PSS "Społem" w Strzelnie na świetlicy, na poddaszu kamienicy przy św. Ducha 34
 Ale i wówczas restauracja była miejscem zawierania wszelkiego rodzaju transakcji handlowych. Tutaj obracano towarem deficytowym kupowanym „z rączki do rączki", jak również można było zamówić potrzebne urządzenia, maszyny, wyposażenie gabinetów, a wszystko pochodzące z tzw. Ziem Odzyskanych, czyli z popularnie zwanego szabru. Co ciekawe, po dziś dzień możemy w strzeleńskich mieszkaniach napotkać wiele dzieł sztuki pochodzących z Wrocławia, czy Gdańska. Z braku sklepów antykwarycznych dokonywano transakcji kupna-sprzedaży biżuterii, bibelotów, cennej porcelany, złotych monet itp. Mamie udało się zawrzeć korzystną transakcję sprzedaży obrazu olejnego jednego z Kossaków, który przywiozła z Konina, a który otrzymała w zapłacie za wieloletnią pracę u rodziny Brunotte. Sumę, jaką otrzymała za obraz starczyła jej na wyprawienie wesela, zakup kompletu mebli sypialnych i całej wyprawy panieńskiej. Obraz nabył jeden z miejscowych kupców zbożowych.

W tym lokalu poznali się moi rodzice. Przychodzący po powrocie z obozu, z kolegami na przysłowiowego sznapsa, ojciec był pełen podziwu dla urody młodziutkiej bufetowej. Sam, starszy był od Mamy o 18 lat i dopiero co przeszedł rekonwalescencję poobozową. Dlatego też był szczupły - żeby nie powiedzieć chudy - do tego z maleńkim wąsikiem pod samym nosem, a do tego bardzo przystojny. Starał się wieczorami odprowadzać wybrankę swego serca do domu przy młynie, który prowadził jego przyszły szwagier Zygmunt Jaśkowiak. Nie bacząc na różnicę wieku, po rocznej znajomości oboje zawarli związek małżeński, którego efektem było urodzenie przez mamę siedmiorga potomków Ignacowych - sześciu synów i jedną córkę.

Restauracja "Piastowska" w latach 60. XX w.
Restauracja została w 1950 r. upaństwowiona. W pomieszczeniach działalność kontynuowała miejscowa PSS „Społem“. Lokal, choć został przejęty przez spółdzielnię i nadano mu nazwę „Restauracja Piastowska“, zachował klimat dawnego lokalu Boruszkiewicza. Jeszcze przez wiele lat bywalcy restauracji dla określenia tego miejsca nie mówili inaczej, jak „U Boruszkiewicza“. Stan ten zmienił się dopiero pod koniec lat sześćdziesiątych minionego stulecia. PSS wykupiła kamienicę z rąk Boroszkiewiczów i przeprowadziła w niej remont adaptacyjny pod biura oraz rozbudowę. Parter przebudowano. Zmianie uległa elewacja frontowa, do której na osi przybudowano niekomponujący z otoczeniem przedsionek - wejście główne do lokalu. W podwórzu dobudowano duże zaplecze kuchenno-magazynowe. Na piętrze uruchomiono przeniesione z Placu Daszyńskiego biura, czyniąc z tego miejsca siedzibę PSS. Na zaadaptowanym poddaszu uruchomiono świetlicę, która później przez pewien czas pełniła funkcję Miejskiego Domu Kultury. Lokal restauracji zwany „Piastowska“ stał się reprezentacyjny dla miasta i cieszył się dobrą opinią.

Wówczas, spółdzielnia przeżywała swój rozkwit. W Strzelnie posiadała własną piekarnię, ciastkarnię, rozlewnię wód gazowanych, ubojnię z zakładem masarskim, 2 kawiarnie („Danusia" i „Kolorowa"), 2 bary („Popularny" i „Bufet dworcowy"), restaurację, wypożyczalnię sprzętu AGD, 2 sklepy samoobsługowe, 4 pawilony spożywcze wolno stojące, 2 kioski, 2 sklepy nabiałowe, 3 sklepy wędliniarskie, 1 sklep z AGD, 1 sklep metalowo-narzędziowy, 1 sklep monopolowy oraz 4 sklepy spożywcze. Sieć sklepów odzieżowych i obuwniczych dotychczas posiadanych przez spółdzielnię przejęło wówczas WPHW, osłabiając nieco kondycję rozwijającej się spółdzielni.

Restauracja "Piastowska" po przebudowie - widok z lat jej świetności, kiedy kierownikiem był Józef Konieczny.
Warto dodać, że członkostwo w spółdzielni posiadał prawie każdy dorosły przedstawiciel rodziny mieszczańskiej. Jeszcze w 1990 r. spółdzielnia liczyła 1522 członków. Był okres, kiedy w wyniku gigantomanii wchłonięto strzeleńską spółdzielnię w struktury wojewódzkie tzw. WSS „Społem" - jednostkę, w której placówki terenowe stały się filiami giganta. Wówczas stanowiska prezesów spadły do rangi kierowników oddziałów. W 1976 r. zabrano spółdzielni najbardziej dochodowe sklepy przemysłowe i przyłączono je do WPHW. Z początkiem lat osiemdziesiątych „Społem" miało na terenie Strzelna 25 placówek handlowych i 4 usługowe, a WPHW 11. W jej dziejach kierownikami, czyli prezesami byli: Władysław Namieśnik, Mieczysław Zieliński, Aleksander Mizerek, Ryszard Pietrzak, Henryk Pieczyński, Stefan Płócienniczak, Jan Pietrzak oraz Tomasz Kasprowicz, po którym rządy nad spółdzielnią przejął likwidator. Dla dopełnienia opisu dodam, że pierwszym prezesem Rady Nadzorczej PSS „Społem" był Wiktor Piątkowski, a sekretarzem Filip Klemiński. Osobami wspierającymi prezesa Namieśnika w dziele założenia spółdzielni byli: Wiśniewski, Winkowski i Skornia. 

W dziejach PSS "Społem" zaistniał również mój ojciec Ignacy Przybylski, który po powrocie z obozu koncentracyjnego, od 1 września 1945 r. włączył się w nurt organizacyjny tworzącej się firmy i został wiceprezesem ds. księgowo-bilansowych, czyli głównym księgowym. Pracował tutaj do 31 stycznia 1954 r. W mych zbiorach, z których część zachowałem po ojcu, znajduje się kilka ciekawych dokumentów z pierwszych lat funkcjonowania spółdzielni. Wśród nich jest kilka mówiących o wypaczeniach w idei spółdzielczości dokonanych już w 1946 r.

Na początku obecnego stulecia spółdzielnia została zlikwidowana, a jej majątek w sposób nieprzemyślany sprzedany na pokrycie długów. Kamienica, wcześniej odremontowana w części elewacyjnej, dostała się w ręce prywatne, restauracja, którą w tym okresie prowadzili dzierżawcy, została zlikwidowana. Od kilkunastu lat budynek wraz z zapleczem ulega dekapitalizacji. Robiąc wrażenie opuszczonego i zaniedbanego, stał się ulubionym miejscem przesiadywania na nim setek gołębi. Cała elewacja frontowa pokryta jest gołębimi odchodami.