środa, 30 października 2019

Jaruzelscy z Siemionek - cz. 5


Wizyta Prezydenta RP Lecha Wałęsy w USA (20-21 marca 1991). Biały Dom (21.03.1991; wieczór) Prezydent George Bush senior przyjmuje Radcę Ambasady Jerzego Jaruzelskiego.
PWRÓT
Po zakończeniu działań wojennych na Kujawach i wyzwoleniu terenów nadgoplańskich, w końcu marca 1945 r. wdowa Janina z Jaźwieckich Jaruzelska wraz z synami powróciła do rodzinnego gniazda, Siemionek. W salonie dworskim zastali wiszące w owalnych ramach portrety rodzinne baronostwa von Hoyningen-Huene.

Nostalgiczne wspomnienia: Droga do promu przez jezioro na Potrzymiech gdzie kopano torf. Z Janiną Jaruzelską od lewej: Andrzej, Jerzy, bratanica mamy Teresa Jaźwiecka i Janusz (1935).
Z braku środków do życia pani Janina podjęła pracę w charakterze nauczycielki w szkole wiejskiej w pobliskim Chrośnie, podległej oświacie kruszwickiej. W międzyczasie zawiązał się komitet folwarczny, który przejął zarząd nad majętnością Siemionki. Trzeba podkreślić, że powracający tutaj prawowici właściciele dóbr zastali całą majętność w należytej kondycji i prawie nietkniętą przez powojennych grabieżców. Wkrótce, ówczesne inowrocławskie władze powiatowe całą majętność wraz z dworem przejęły na cele reformy rolnej. Dzięki starej przedwojennej służbie udało się pani Janinie Jaruzelskiej odzyskać część sprzętów i obrazów - rodzinnych pamiątek.

WYPĘDZENIE
Pobyt rodziny Jaruzelskich w Siemionkach nie trwał długo. 5 czerwca 1945 r. inowrocławskie UB dostarczyło do dworu odręcznie sporządzone pismo o następującej treści:

Rozkaz. Rozkazuję ob. Jaruzelskiej – nauczycielka w Kruszwicy [–] wyjechać natychmiast na odległość 100 km od pow. inowrocławskiego do dnia 7 czerwca 1945 r. godz. 6 p.[o] p.[ołudniu]. W wypadku niezastosowania się do powyższego ukarany zostanie ob. karą więzienia. Inowrocław 5-VI-45 r. [ podpis nieczytelny]

W podobnych okolicznościach, jak podczas okupacji, z tym, że wówczas przez Niemców, a obecnie Polaków, wypędzeni zostali właściciele Siemionek ze swoich dóbr. Całe niemalże mienie pozostało, zaś oni sami z bagażem podręcznym, pamiątkami rodzinnymi i drobnym sprzętem udali się do niedalekiego Krzywego Kolana w powiecie mogileńskim. Na krótko zatrzymali się w miejscowej szkole, lecz i stąd musieli uciekać, by uniknąć aresztowania. Udali się do Warszawy. W majętności Siemionki powołano trzyosobowy komitet folwarczny, ziemię rozparcelowano pomiędzy byłych robotników i przesiedleńców. Budynki gospodarcze podzielono pomiędzy parcelantów, co wkrótce spowodowało, iż solidne budowle poczęły popadać w ruinę. Jedynie resztówka w postaci dworu i parku przydworskiego przetrwała do dziś. We dworze mieszkali parcelanci i po wybudowaniu swoich siedlisk, w postaci nowych gospodarstw, opuścili byłą rezydencję ziemiańską.


W latach 60. minionego stulecia dwór wraz z kilkoma obiektami pomajątkowymi na tyle był w dobrej kondycji, że ówczesna władze powiatowe przekazały resztówkę pomajątkową Uniwersytetowi Mikołaja Kopernika w Toruniu. W 1966 r. po wyprowadzeniu ostatnich lokatorów przystąpiono do przebudowy dworu, przygotowując obiekt pod potrzeby Stacji Naukowo-Badawczej UMK. W jego wnętrzu znalazły miejsce pracownie: hydrobiologiczna,, limnologiczna, ornitologiczna oraz stacja meteorologiczna. Wygospodarowano tu również dwa mieszkania dla dwóch rodzin pracowników. Przebudowano poddasze nad piętrową przybudówką, zmieniając jej architekturę. Wówczas to zmieniono dach papowy z niskiego na ostry i pokryto go dachówką.


Stacja Naukowo-Badawcza w Siemionkach działała do 1980 roku. Po jej likwidacji we dworze znajdowały się stare piękne meble gdańskie, które w tajemniczych okolicznościach ulotniły się stąd. Dwór został przejęty przez Akademię Techniczno-Rolniczą w Bydgoszczy, a w 1982 r. przez Urząd Wojewódzki. 1 stycznia 1982 r. uruchomiono w dworze i obiektach towarzyszących Państwowy Dom Pomocy Społecznej podległy Wojewodzie Bydgoskiemu. Niewątpliwie oddzielną, acz kontynuującą opowieść o dworze siemionkowskim stanowią dzieje depeesu, jak popularnie nazywa się działającą tutaj placówkę opiekuńczo-pomocową. Mniemam, że ktoś, kiedyś opisze dalsze losy dworu nad Gopłem.

W dniu otwarcia Stacji Naukowo-Badawczej UMK w Siemionkach


Dziś, po latach odnosimy wrażenie - zapewne nie wszyscy - że obraz tamtych czasów i dotychczasowa prezentacja losów tutejszego ziemiaństwa, kształtowane były przez wszechobecną propagandę komunistyczną. Można było odnosić wrażenie, że dla komunistów i ich propagandy ziemiaństwo było na wsi czymś, na czym można było wieszać nieszczęścia ówczesnego świata. Wszystko, co najgorsze przypisywano dworowi i jego mieszkańcom, a przecież tak nie było. Czynnikiem, który pozwolił przetrwać tej grupie społecznej przez lata zaborów, po współczesność, był bardzo powszechny patriotyzm, połączony z silnie zakorzenioną tradycją składania życia i majątku w ofierze na ołtarzu Ojczyzny i specyficzne poczucie odpowiedzialności ziemian za los państwa i narodu.

GENEALOGII CIĄG DALSZY
Prezydent Lech Wałęsa w Ambasadzie RP w Waszyngtonie (20.03.1991). Jerzy Jaruzelski Radca Ambasady, wśród witających.
Potomkami małżonków Janiny i Władysława Jaruzelskich były ich dzieci, są obecnie wnuki i prawnuki. Pozwólcie, że i im poświęcę nieco uwagi. Najstarszy syn Janusz rozpoczął studia na Wydziale Chemicznym Uniwersytetu Warszawskiego. W 1946 r. z kolegami z Wydziału podczas praktyk w Kopenhadze odmówił powrotu do Polski i pomimo nacisków ze strony władz, rząd duński ochronił go, umieszczając w obozie dla uchodźców. Ostatecznie władze duńskie umożliwiły Januszowi ucieczkę promem do Szwecji, gdzie mieszkając przez kilka lat w Goteborgu wykonywał pracę fizyczną w fabryce papieru i fabryce amoniaku. Później otrzymał stypendium Rządu Polskiego na uchodźstwie i wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie przybył z kieszonkowym w wysokości około dziesięciu dolarów. Tam podjął studia na Alliance College, w Cambridge Springs w Pensylwanii, które ukończył w 1951 r. Następnie studiował na Pennsylvania State University, gdzie w 1954 r. uzyskał tytuł doktora w dziedzinie chemii organicznej. W latach 1960-1992 prowadził liczne prace badawcze w laboratoriach „Exxon” w Linden New Jersey, uzyskując liczne patenty. Z żoną Katherine Neywood miał dzieci: Janinę, dr praw pracującą w biurach Kongresu USA oraz Barrata, ekonomistę pracującego w firmie konsultingowej w Nowym Jorku. Zmarł w wieku 92 lat, 1 marca 2017 r.

Janusz Jaruzelski.
Drugi z kolei syn Andrzej w czasie okupacji, przebywając z rodziną w Warszawie był harcerzem w Szarych Szeregach Hufca Mokotów Górny. Ukończył w 1951 r. Szkołę Główną Gospodarstwa Wiejskiego i był dziennikarzem - publicystą. W latach 80. minionego stulecia był przewodniczący NSZZ „Solidarność“ w redakcji Chłopskiej Drogi. Odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi. Zmarł w wieku 91 lat, 20 września 2018 r. 28 września tegoż roku spoczął na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie. Z żoną Ewą Pielat miał syna Pawła.



Trzeci syn Jerzy Maria ukończył prawo i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Obronił doktorat z historii w 1978 r. w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk, był dziennikarzem „Życia Warszawy” w latach 1949-1975 i tygodnika „Kultura” w latach 1975-1981. Był historykiem, docentem kontraktowym Instytutu Dziennikarstwa UW, wykładowcą uczelni dziennikarskich w kraju i za granicą, członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i PEN Clubu. W latach 1990-1991 był radcą ds. nauki Ambasady RP w Waszyngtonie. Zmarł w wieku 87 lat, 4 stycznia 2019 w Warszawie. Spoczął na Powązkach. Z żoną Dorotą Szczepańską miał córkę Katarzynę, polonistkę, dziennikarkę.


Moje spotkania z Profesorem - jak zwykłem się odnosić do Jerzego Marii Jaruzelskiego - korespondencja i liczne rozmowy telefoniczne stały się impulsem do napisania dziejów dworu nad Gopłem. Owocem naszych kontaktów stało się trwałe upamiętnienie Władysława Mikołaja Jaruzelskiego tablicą pamiątkową na dworze siemionkowskim. Dopowiem, że tablica pamiątkowa poświęcona Władysławowi i Janinie Jaruzelskim znajduje się na frontonie kościoła św. Barbary przy ul. Emilii Plater w Warszawie i odsłonięta została w 1988 r. Rodzina Janiny Jaruzelskiej należała do parafian tejże świątyni i była fundatorem figury Chrystusa przed kościołem.

ZIEMIAŃSKI CZERWIEC - SIEMIONKI 2010
19 czerwca 2010 r. z inicjatywy genealogów z WTG „Gniazdo” i ówczesnego dyrektora DPS Dariusza Chudzińskiego w ramach zjazdu, który odbył się pod hasłem Ziemiański czerwiec odsłonięto tablicę pamiątkową na dworze w Siemionkach poświęconą Władysławowi Mikołajowi Jaruzelskiemu, wielkiemu patriocie, w czasie II wojny światowej członkowi kierownictwa referatu rolnego Delegatury Rządu na Kraj.







Przygotowania do tego przedsięwzięcia trwały rok. i zwieńczone zostały sukcesem, na dodatek zjazd genealogów został wkomponowany w imprezy, jakie zgotował DPS w Siemionkach, a które zaplanowano na ten dzień. Uroczystości w Siemionkach rozpoczęte zostały mszą św. polową, której przewodniczył ks. kan. Otton Szymków, w asyście proboszcza kościeskiego a zarazem kapelana Domu śp. ks. Henryka Ląga, wikariusza strzeleńskiego ks. Krzysztofa Januchowskiego oraz kaznodziei ojca dra Wojciecha Popielewskiego OMI, ówczesnego superiora markowickiego, wykładowcy WSD w Obrze.

Słowa wypowiedziane przez ojca Popielewskiego wywołały ogrom wzruszeń wśród gości honorowych, jak i pozostałych uczestników mszy św. A mówił o tym Domu, w którym schronienie znalazły dziesiątki kobiet wymagających indywidualnego postrzegania i indywidualnej troski – nie zbiorowej opieki, o jakiej przeciętny obserwator snuje wyobrażenia. Drugą część kazania ojciec Popielewski poświęcił patriocie Władysławowi Mikołajowi Jaruzelskiemu i działalności na niwie społeczno-gospodarczej i patriotycznej. Pełne ciepła słowa i płynąca z nich nauka o Patriotyzmie, wzruszyły do głębi zasłuchanych w skupieniu wiernych. A mówił z ekspresją i wielkim zaangażowaniem. Wielu, z którymi później rozmawiałem było do głębi serca wzruszonych słowami kaznodziei. Widocznie znakiem uduchowienia i gorących słów ojca Popielewskiego był gromki udział w przyjmowaniu komunii świętej.







Po mszy św. przybyły Wicewojewoda Kujawsko-Pomorski Dariusz Kurzawa i Jerzy Maria Jaruzelski dokonali odsłonięcia tablicy pamiątkowej, którą z kolei poświęcił ks. kan. Otton Szymków. Tablica w swym podpisie tyczącym się jej fundatorów zawiera również zapis WTG "Gniazdo" - jesteśmy więc jednymi z fundatorów tej tablicy, obok Rodziny Jaruzelskich, Zarządu Powiatu Mogileńskiego i TMMS. Podobnej ceremonii dokonał względem wyremontowanego dworu, na którym zawisła tablica ku czci bohatera. Następnie wkopano cztery drzewa pamiątkowe w parku przydworskim, a czynności te dokonane zostały przez Jerzego Jaruzelskiego, Dariusza Kurzawę, Tomasza Barczaka i Dariusza Chudzińskiego.

Pamiętam, lata 80-te i moje spotkania z historykiem i regionalistą śp. Henrykiem Ładą, który swego czasu pisał o Władysławie, jako zasłużonym działaczu Kółek Rolniczych na Kujawach. Ja w drodze na wykłady na UMK, on do Gniewkowa w poszukiwaniu śladów ziemiaństwa opowiadał mi po raz pierwszy o Jaruzelskich z Siemionek…

POST SCRIPTUN - TAJEMNICZE ZNAKI
Wielu mieszkańców Siemionek, pracowników DPS i regionalistów frapuje znak krzyża wyryty na jednym z drzew w parku przydworskim ze znajdującymi się pod nim inicjałami: „V. V. L. M.“. Kto ten znak zrobił i w jakim celu? - padają pytania, a domysły, jak to bywa w ludzkiej wyobraźni są przeróżne. 19 czerwca 2010 r. podczas spotkania w Siemionkach z okazji uroczystości odsłonięcia tablicy pamiątkowej poświęconej Władysławowi Mikołajowi Jaruzelskiemu nie omieszkałem porozmawiać z Jerzym Marią Jaruzelskim, synem Władysława w temacie tajemniczego znaku. Na zadane pytanie, czy wiadomo jest mu coś o wyciętym znaku krzyża na drzewie? - odpowiedział, że jemu nic w temacie niewiadomo. W każdym bądź razie, nie wycięto inicjałów i krzyżyka w czasie ich pobytu w Siemionkach, czyli po parcelacji majątku po 1945 r.

Wspominałem w poprzedniej części o rzekomym skarbie? Ale kto miałby go ukryć i kiedy? Woda na młyn, a z nią hipotez od liku. We wrześniu 1939 r. Jaruzelscy chroniąc się przed nadciągającym Wehrmachtem spakowali, najpotrzebniejsze i cenniejsze rzeczy i opuścili Siemionki. Ok. 12 września zostali cofnięci przez Niemców i w miejscowości Przedecz ich wóz został ograbiony z cenniejszych rzeczy przez nieznanych sprawców. Zatem, co mieliby ukryć skoro zostali ograbieni?


A może precjoza ukryła uciekająca w styczniu 1945 r. rodzina Georga Berenda barona von Hoyningen-Huene, Niemca łotewskiego, zarządzającego majątkiem w Siemionkach. Baron od 1944 r. był na froncie wschodnim, natomiast żonie udało się opuścić Siemionki przed nadejściem Rosjan i wraz z czwórką dzieci szczęśliwie schronić się w Niemczech. Pamiętać musimy, iż był to styczeń z ostrą zimą, ziemie była głęboko przemarznięta, a żona barona Karola baronówna von Pfeilitzer-Franck była samo, z czwórką małych dzieci, nie wykopałaby w tajemnicy głębokiego dołu. Co więcej, cała rodzina, wbrew dotychczasowej wiedzy przeżyła wojnę, zatem, mieli szanse już później odzyskać mityczny skarb. Czy to uczynili? - uważam, że nie… Rzekomo wyryte pod krzyżem litery: V. V. L. M. sugerują datę. Ale sugestia, iż jest to data roczna ale czytana od tyły: MLVV - 1555, w domniemaniu niektórych osób jest pozbawiona sensu. Gdyby miał to być data roczna musiałaby być zapisana następujący: MDLV - 1555.

Po prostu, są to inicjały pary kochanków, którzy pod tym drzewem złożyli przysięgę na krzyż, że zawsze będą razem. Ta forma wyznawania miłości była przed laty bardzo popularna. Składać przysięgę, znaczy to wzywać Boga na świadka, że się powiedziało prawdę, lub że się zamierza dotrzymać danego przyrzeczenia, imponowało. W mentalności ludzi wierzących ten, kto przysięga, albo przywołuje Boga jako świadka prawdy, mówiąc: „Przysięgam na Krzyż Chrystusowy!”, staje się w oczach przyjmującego tę przysięgę wiarygodnym. I to byłoby na tyle w temacie krzyża i inicjałów wyrżniętych na drzewie. Dodam, że stopień zabliźnienia kory może wskazywać, iż owe miłosne wyznanie miało miejsce 50 - 60 lat temu.
KONIEC

poniedziałek, 28 października 2019

Jaruzelscy z Siemionek - cz. 4


Warszawa 1929 r. Sala Rycerska Zamku Królewskiego. Po dekoracji odznaczeniami państwowymi grupy ziemian z woj. poznańskiego. Władysław Jaruzelski – trzeci z prawej, Janina Jaruzelska – druga z prawej.
LOSY WOJENNE
W pierwszych dniach września 1939 r. na wieść o zbliżających się Niemcach, Władysław Jaruzelski wydał służbie ordynarie i należne gratyfikacje finansowe. Sam wraz z rodziną w karecie i z wozem zaprzężonym w cztery konie opuścił Siemionki, udając się przez Skulsk i Ślesin w kierunku południowo-wschodnim. Podróż zakończył ok. 12 września we wsi Tum pod Łęczycą, po czym powrócił wraz z rodziną do domu. W miejscowości Przedecz ich wóz został ograbiony z cenniejszych rzeczy przez nieznanych sprawców.

Była środa, 11 października 1939 r. dziedzic dóbr Siemionki, Władysław Mikołaj Jaruzelski udał się do Kruszwicy. Tam zostaje rozpoznany przez któregoś z Niemców, być może przez sąsiada z Lachmirowic, zatwardziałego hitlerowca Karola Gustawa Hinscha, zatrzymany i aresztowany, a następnie przewieziony do Inowrocławia i tam osadzony w więzieniu. Jak się okazało, wraz z nim trafiło tutaj kilkudziesięciu przedstawicieli inteligencji i ziemiaństwa. Z niedzieli na poniedziałek, w nocy z 22 na 23 października grupa pijanych i rozwydrzonych Niemców z landratem inowrocławskim Otto Christianem Hirschfeldem na czele, dokonała samosądu na więźniach, m.in. na właścicielu Polanowic, Polaku niemckiego pochodzenia żonatym z Polką Marią Gościńską, Janie (Hansie) Gierke. Nadto na podwórzu więziennym zamordowano: Apolinarego Jankowskiego, prezydenta Inowrocławia oraz ziemian: Edwarda Ponińskiego i Włodzimierza Wichlińskiego. Wydarzenia te przeszły do historii pod nazwą „krwawej nocy” lub „krwawej niedzieli”. Podczas wypędzania więźniów z cel, z niejasnych powodów, strażnik korytarzowy volksdeutsch zgasił światło i zamknął pomieszczenie z więźniami, pośród którymi znajdował się Władysław Jaruzelski. Pozostałe, sąsiednie cele opróżniono, a znajdujących się w nich więźniów wywleczono i rozstrzelano.

Siemionki, 1937. Taras od strony parku: Janina, Władysław, Jerzy Jaruzelscy oraz „Bzik”, pies pokojowy.
Szczęśliwie doczekał nasz bohater 12 lutego 1940 r. i został wypuszczony na wolność z nakazem natychmiastowego opuszczenia tych terenów i udania się do Generalnego Gubernatorstwa (GG). Dziedzic nie miał gdzie wracać, gdyż już wcześniej, w końcu października 1939 r. została stąd wysiedlona rodzina. Po trzytygodniowym pobycie w obozie przejściowym w Gniewkowie pod Inowrocławiem, została przetransportowana, mając jedynie bagaż podręczny, do Chełma Lubelskiego. Wkrótce, bo w grudniu 1939 r. małżonka Janina wraz z trójką synów udała się do okupowanej Warszawy. Później dołączył, po wypuszczeniu z inowrocławskiego więzienia, małżonek Władysław. Jaruzelscy zamieszkali przy ul. Filtrowej 65.

SIEMIONKI W POWIERNICTWIE III RZESZY
Na przełomie lat 1939/1940 majątek ziemski Siemionki objął Niemiec z Łotwy Georg Berend baron von Heyningen-Huene, którego portrety rodzinne wisiały w salonie dworskim jeszcze wiosną 1945 r. Ten obraz z portretami zapisał się w pamięci powracających na swoje Jaruzelskich. Jeden z nich szczególnie utkwił w pamięci Jerzego Marii Jaruzelskiego, wówczas czternastoletniego młodzieńca, barona von Heyningen-Huene w mundurze Sturmbannführer Waffen SS. Baron Siemionki otrzymał w tzw. powiernictwo, czyli zarząd z perspektywą stania się w przyszłości jego właścicielem.

Georg Berend baron von Hoyningen-Huene urodził się w St. Petersburgu 11 stycznia 1907 r. jako syn Ernsta (1872-1946), urzędnika kancelarii cara w St. Petersburgu i Marii hrabiny von Sievers (1873-1958). Związek małżeński zawarł 1 marca 1936 w Mitawie na Łotwie z Karolą baronówna von Pfeilitzer-Franck, urodzoną 4 stycznia 1911 r. w Strutteln, pow. Tuckum w Kurlandia. Po ślubie zamieszkali w majętności Alt-Ottenhof w pow. Wolmar na Łotwie. Sprowadzając się do Siemionek małżonkowie przybyli z dwójką dzieci Frankiem (rocznik 1937) i Andreą (rocznik 1938). We dworze siemionkowskim na świat przyszło jeszcze dwoje dzieci: Heinrich w 1941 r. i Christina w 1944 r.

Lata powojenne. Georg baron Hoyningen-Huene 1907-1988.
 W 1940 r. baron von Hoyningen-Huene wstąpił do Waffen SS w randze Untersturmführera (Leutnanta, czyli porucznika). W czasie służby awansował do stopnia Sturmbannführer - majora. Po wybuchu wojny z Rosją sowiecką służył na Łotwie i Ukrainie, czyli na froncie wschodnim. Ten fragment swojego życiorysu baron zataił przed swoimi dziećmi. Oficjalnie podawał, że został wcielony do wojska wiosną 1944 r. Ponieważ był głuchy na jedno ucho, to cała jego kariera wojskowa miała być podoficersko-kancelaryjna, najpierw gdzieś pod Warszawa, a potem pod Pragą czeską. W 1945 r. przedostał się do Bawarii i dostał się tam niewoli amerykańskiej. Stamtąd Amerykanie wydali go jako byłego obywatela Łotwy Sowietom. Dostał w ZSSR obligatoryjne 25 lat obozu, ale w 1950 r. został zwolniony i dołączył do rodziny w NRD.

Jak wieść niosła, Karola von Hoyningen-Huene wraz z dziećmi uciekła przed 20 stycznia 1945 r. z Siemionek. Udała się w kierunku zachodnim i rzekomo zginęła w kolumnie uchodźców rozjechana przez czołgi sowieckie pod Nakłem. Stało się jednak inaczej. Z informacji otrzymanych od publicysty z Berlina Andrzeja Prus-Niewiadomskiego, który w 2015 r. przygotowywał publikację: Niemcy bałtyccy jako „Treuhaenderzy in Wartheland”, a polscy wysiedleni i wywłaszczeni ziemianie, wiele udało się ustalić w temacie Siemionek, a szczególnie rodzinie von Hoyningen-Huene w czasie wojny. To od niego dowiedziałem się, że Karola Hoyningen-Huene po ucieczce z Siemionek przeżyła wraz z dziećmi wielką gehennę. Grupa uciekinierów, od której się ona odłączyła, faktycznie została przez sowietów rozjechana czołgami. Hoyningom-Huene udało się przeżyć. Małżonkowie, po powrocie z zsyłki barona mieli jeszcze dwójkę dzieci: Martina (ur. w NRD w 1951 r.) i Petera Matthiasa (ur. w RFN w 1955 r.). Baron Georg Berend odszedł z tego świata w wieku 81 lat w 1988 r., natomiast Karola w wieku 89 lat, w 2000 r.

JARUZELSCY W WARSZAWIE
Podczas okupacji Władysław Jaruzelski pracował w Landwirtschaftliche Zentralstelle Distriktstelle Warschau, na stanowisku inspektora młynów. Instytucja była obsadzona przez ziemian wielkopolskich, na ogół znających język niemiecki. Włączył się w nurt działalności podziemnej. Zaangażował się od początku powstania, tj. od 1940 r. w pracach Delegatury Rządu na Kraj podporządkowanej Rządowi RP na uchodźstwie. Działał w Departamencie Rolnictwa, którego kierownikiem był Witold Maringe, przedwojenny właściciel majętności Lenartowo położonej niedaleko Siemionek w gminie Strzelno Południe. Witold Maringe (7.12.1890-12.6.1966) był przyjacielem domu państwa Jaruzelskich, inżynierem rolnictwa, absolwentem L’Institut Agronomique de I’Etat á Gembloux w Belgii. Departament, w którym działał Władysław Jaruzelski zajmował się analizą sytuacji bieżącej i pracami przyszłościowymi w rolnictwie. Między innymi prowadzono rozmowy i konsultacje w zakresie reformy rolnej, a także organizowano aparat aprowizacyjny. Pracował również, na zasadach półlegalnych, we władzach „Społem” przy ul. Grażyny w Warszawie.

NA PAWIAKU
W październiku 1943 r. Władysław Jaruzelski wraz z rodziną został aresztowany przez gestapo. Wówczas z mieszkania przy ul. Filtrowej 65 zabrano wszystkich, za wyjątkiem najmłodszego syna Jerzego Marii, wówczas dwunastolatka, którego hitlerowcy pozostawili w domu. Trafili do gmachu policji bezpieczeństwa w Alei Szucha. Po przesłuchaniu wszyscy osadzeni zostali na Pawiaku. Tam przebywali przez 5 miesięcy i dzięki działaniom i zabiegom przyjaciół: dr. Jana Pętkowskiego z Kujaw i Maurycego Potockiego z Jabłonny udało się całej rodzinie opuścić Pawiak – było to 4 marca 1944 r.

Maurycy Potocki wsławił się uratowaniem wielu osób więzionych przez Niemców. Z Janem Pętkowskim, synem Władysława Pętkowskiego, właściciela Kuśnierza w powiecie strzeleńskim wydostał nie tylko Jaruzelskich, ale również po sześciu tygodniach udało mu się z Oświęcimia spowodować uwolnienie Aleksandra Losowa z Grażyny. Dzięki jego wstawiennictwu z aresztu został zwolniony Konstanty Radziwiłł z Jadwisina. Sam Pętkowski uratował 500 osób z obozu w Pruszkowie po Powstaniu Warszawskim. Petkowski współpracował również z księciem Januszem Radziwiłłem, którego syn Stanisław Albrecht Radziwiłł już po wojnie został mężem Caroline Lee Bouvier a przez to szwagrem prezydenta Stanów Zjednoczonych Johna Fitzgeralda Kennedy’ego. Warto wspomnieć, że to Pętkowski wygłosił mowę pogrzebową nad trumną księcia w 1967 r.

POWSTANIE WARSZAWSKIE
Wybuch Powstania Warszawskiego zastał rodzinę Jaruzelskich na Ochocie w kamienicy przy ulicy Uniwersyteckiej 4. Ojciec Władysław był żołnierzem ZWZ-AK, syn Janusz członkiem AK, natomiast młodszy Andrzej swój los wojenny związał z „Szarymi Szeregami” walcząc w Batalionie szturmowym. 8 sierpnia 1944 r. Ochota została zdobyta przez brygadę SS Kamińskiego (RONA). Władysław Jaruzelski wraz z rodziną oraz mieszkańcami kamienicy wśród grabieży i zabójstw, zdołał przedostać się przez „Zieleniak” do obozu w Pruszkowie. Znajoma urzędniczka z Landwirtschaftliche Zentralstelle Distriktstelle Warschau, zatrudniona jako tłumaczka i maszynistka w komendzie obozu, spotkana przypadkowo, załatwiła Jaruzelskim zwolnienie, jednorazowy papierek opatrzony datą 10 sierpnia 1944 r. Ten niepozorny kwitek, zachował się w zbiorach rodzinnych, Jaruzelskich.

Tak, więc mogli oni opuścić obóz, skąd przedostali się do Podkowy Leśnej. Tam zatrzymali się, tam też zaniemógł Władysław i wkrótce, bo 6 września 1944 r. zmarł. Władysław Mikołaj Jaruzelski herbu Ślepowron pochowany został w Brwinowie. Doczesne szczątki dziedzica Siemionek w 1986 r. zostały przeniesione do grobu rodzinnego na Powązkach.
CDN

sobota, 26 października 2019

Jaruzelscy z Siemionek - cz. 3

Siemionki. Z tyłu piętrowe skrzydło dworu, po lewej spichrz dworski. 

NIECO O RODZINIE, TRADYCJACH I WIZYTACH
Jak już wspomniałem, właściciele Siemionek, małżonkowie Janina i Władysław Jaruzelscy mieli trójkę synów: Janusza urodzonego w 1924 r., Andrzeja rocznik 1927 i najmłodszego Jerzego Marię, który świat zobaczył w 1931 r. Cała trójka na świat przyszła w Siemionkach i ochrzczona została w pobliskim kościele parafialnym w Kościeszkach. Ceremonii chrztów dokonywał proboszcz ks. Jan Szczepański. Rodzice szczególną wagę przykładali do wychowania i wykształcenia dzieci. We dworze znajdowała się niania Celina, którą według potrzeb i uznania wspierały inne kobiety. Chłopcy w trakcie nauki w szkole powszechnej przygotowywani byli do gimnazjum. W tym celu pan Władysław zatrudniał nauczycieli, m.in. Albina Górskiego, Wiesława Czerwińskiego oraz studentów z Warszawy: Zenona Lipnickiego i Litwina Bronisława Paviłonisa.

Przyjacielem domu państwa Jaruzelskich był ich proboszcz, wspomniany już ks. Jan Szczepański. Bywał we dworze zawsze w najważniejsze dla rodziny święta, a więc: z opłatkiem na Boże Narodzenie, na Wielkanoc, z okazji imienin i urodzin oraz znaczących rodzinnych rocznic. Dodać należy, że przyjęcia w dworze odbywały się z różnych okazji. Część wizyt wyznaczał kalendarz, ale były również wizyty familijne, oficjalne osób z administracji lokalnej oraz okazjonalne, jak chociażby przy okazji polowań, kiedy to panie gościły we dworze, a panowie zabawiali w polu i lesie. Do częstych bywalców zaliczali się sąsiedzi bliscy i dalsi z okolicznych majętności ziemskich: Żakowscy z Kościeszek, Zakrzewscy z Mirosławic, Amrogowicze z Rzeszynka, Pętkowscy z Kuśnierza, Kożuszkowa i Woli Kożuszkowej, Skrzydlewscy z Wójcina oraz Maringe z Lenartowa.

Archiwum Państwowe w Poznaniu. Biogram w formie deklaracji napisany i podpisany przez Władysława Jaruzelskiego.
 Władysław Jaruzelski odnotował w swoim biogramie: Do czasu powstania państwowości polskiej biorę czynny udział w pracy państwowo-twórczej jako członek Rady Rolniczej, Komisji Doradczej Ekonomicznej przy Ministerstwie Rolnictwa, Komitecie do spraw Wyścigów konnych przy Departamencie Chowu Koni Ministerstwa Rolnictwa, Komitecie Ekonomicznym przy Prezydium Rady Ministrów itp. Do czasu ukończenia szkół (SGGW - przyp. MP) brałem udział, jeszcze jako student, w życiu społeczno-rolniczym Polski jako członek Zarządu Głównego Centralnego Związku Kółek Rolniczych w Warszawie, Radzie Nadzorczej Centrali Stowarzyszeń Rolniczo-Handlowych w Warszawie. W roku 1918, a później 1920 r. jako ochotnik Wojska Polskiego brałem udział w wojnie polsko-ukraińskiej i polsko-rosyjskiej.

Był członkiem Kółka Rolniczego w Kościeszkach i od lat 20. minionego stulecia działał w Krajowym związku Kółek i Organizacji Rolniczych, w którym piastował funkcję wiceprezesa oraz we władzach centrali Banku Rolnego. W 1929 r. został odznaczony przez Prezydenta RP Złotym Krzyżem Zasługi, za wzorowe prowadzenie majętności ziemskiej. Początkowo dzierżawca, a później właściciel Siemionek był postacią znaną w kręgach społecznych powiatu strzeleńskiego i mogileńskiego. Przewodniczył komitetom wyborczym, jako komisarz wyborczy. Wchodził w skład komitetów charytatywnych szczebla powiatowego. W latach trzydziestych zasiadał we władzach krajowych „Społem”, uczestniczył w pracach organizacji samorządowych powiatowych - m.in. Wielkopolskim Związku Ziemian w Mogilnie - i wojewódzkich, był akcjonariuszem cukrowni Mątwy.

FOLWARK
Majętność Siemionki o areale 489.98 ha Władysław Jaruzelski wydzierżawił 15 maja 1923 r. W lipcu, po zawarciu związku małżeńskiego zamieszkał tutaj z małżonką Janiną Anną Heleną z Jaźwieckich. Znaczną część dzierżawionego obszaru stanowiły wody. Było to 151,16 ha toni Jeziora Gopło. Poza folwarkiem główny dzierżawa obejmowała również część półwyspu Potrzymiech z kopalnią torfu. Składał się on prawie wyłącznie z łąk i pastwisk. Były one podmokłe i zaniedbane, pokryte licznymi dołami i dziurami po wybranym torfie. W 1925 r. Okręgowy Urząd Ziemski w Poznaniu zainicjowały parcelację Siemionek z wydzieleniem dużego gospodarstwa wzorowego. Spotkało się to z protestem Władysława Jaruzelskiego. Parcelacja została odłożona do 1929 r.

Według opisu z 1929 r. folwark Siemionki poza opisanym już dworem składał się z licznych zabudowań, w tym i mieszkalnych dla pracowników zatrudnionych przez Jaruzelskiego. Znajdowały się tutaj: dwa chlewy murowane z cegły pokryte papą o wymiarach13,6 x 5,8 x 2,65 m i 28,2 x 8,35 x 2,65 m; do nich przylegał murowany parownik o wymiarach 8,1 x 4,5 x 2,0 m; spichrz murowany piętrowy ze strychem, nakryty ceramicznym dachem dwuspadowym o wymiarach 15,7 x 11,6 x 5,9 m; murowana przybudówka do spichlerza mieszcząca wagę o wymiarach 6 x 3 x 2 m; studnia z pompą; piętrowy budynek kuźni z magazynem kowalskim i trzyizbowym mieszkaniem na piętrze o wymiarach 12,0 x 12,6 x 5,0 m; murowana obora z przybudówką na sieczkarnię (odbudowana po pożarze w 1927 r. i pokryta eternitem); stodoła murowana z cegły i surówki (pecy) z nadstawką drewnianą kryta papą (odbudowana po pożarze w 1928 r.); stajnia murowana pod papą o wymiarach 26,2 x 10,7 x 3,4 m; wozownia i stajnia cugowa z cegły i surówki pod papą o wymiarach 14,8 x 7,8 x 2,8 m oraz murowana obora czeladna kryta papą o wymiarach 13,25 x 6,4 x 2,4 m. Poza zabudowaniami folwarcznymi znajdowało się tutaj murowane i kryte papą domy dla robotników: parterowy z dwoma mieszkaniami po dwie izby; parterowy z 6 mieszkaniami po dwie izby; piętrowy z 12 mieszkaniami po jednej izbie i komorze, parterowy z 6 mieszkaniami po jednej izbie i komorze oraz budynek mieszkalny dla przewoźnika stojący nad Gopłem przy promie o wymiarach 8,0 x 8,0 x 2,8 m. W 1928 r. wszystkie dach na budynkach inwentarskich i mieszkalnych otrzymały nowe dwuwarstwowe pokrycia papowe.

Archiwum Państwowe w Poznaniu. Fragment opisu majętności Siemionki w powiecie strzeleńskim - 1929 r.
 Własnością prywatną Jaruzelskiego była kolejka polna z rozkładanymi torami. Ich długość wynosiła 3200 m i posiadała ona 12 lorek oraz 11 wywrotowych wózków. Dodatkowym urządzeniem komunikacyjnym był prom z dwoma łodziami i liną stalową o długości ok. 800 m oraz przystań na Gople zbudowana przez OUZ do ładowania torfu z folwarku Potrzymiech. Stanowiły one własność Skarbu Państwa. Przystań promowa i do barek, którymi buraki dostarczano Gopłem i Kanałem Noteckim do Cukrowni Mątwy, usytuowana była przy ujściu rzeczki Rechty (Kanału Ostrowo-Gopło) do jeziora.

Ostatecznie parcelacja majątku dzierżawionego przez Jaruzelskiego ustanowiona została na 1929 r. Z całości wydzielono tzw. gospodarstwo wzorcowe o powierzchni ok. 180 ha, które wraz z zabudowaniami folwarcznymi i budynkami towarzyszącymi mógł nabyć w drodze przetargu dotychczasowy właściciel. Pozostałą część obszaru z wyłączeniem toni wodnej poddano parcelacji. W międzyczasie do Okręgowy Urząd Ziemski w Poznaniu wpłynął wniosek por. rez. Józefa Kołodziejskiego z Batkowa w powiecie inowrocławskim o kupno majątku Siemionki. Kołodziejski brał udział w I wojnie światowej oraz wojnie polsko-bolszewickiej za co został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari V kl. oraz trzykrotnie Krzyżem Walecznym. Wniosek o kupno gospodarstwa wzorowego złożył również Władysław Jaruzelski. Zaoferował on za Siemionki 456 tys. zł. w złocie, za 179,72 ha ziemi, budynki i zasiewy. Chęć na zakup Siemionek złożył w OUZ w Poznaniu również Teodor Balcerzak ze Sławska Dolnego. W warunkach zakupu gospodarstwa wzorowego przyszły nabywca zobowiązany był do wspólnego z gminą utrzymania komunikacji promowej na Gople, pomiędzy majątkiem Siemionki i Potrzymiechem.
 
Siemionki. Droga do przeprawy promowej na Potrzymiech. Na zdjęciu widoczna jest Janina Jaruzelska.
Ogłoszony na 11 lutego 1929 r. przetarg nie mógł się odbyć, gdyż wpłynęło tylko jedno wadium 46 tys. zł od Jaruzelskiego. Kołodziejski nie miał takich pieniędzy. Jak napisał w prośbie do Piłsudskiego o poparcie jego osoby przy zakupie majątku Siemionki, posiadał tylko 10 tys. zł. 28 marca 1929 r. odbył się drugi przetarg, do którego stanęli: Jaruzelski i Tadeusz Geisler z Warszawy. Geisler w 1922 r. został absolwentem Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie i posiadał dyplom Wydziału Rolniczego. Po studiach podjął pracę  w Centralnym Związku Kółek Rolniczych w Warszawie w charakterze inspektora hodowlanego i kierownika Wojewódzkiego Związku Kółek Rolniczych w Warszawie. Jaruzelski swoją najwyższą ofertą 456 100 zł. wygrał przetarg i został nabywcą majętności Siemionki. Kwotę wywoławczą przebił zaledwie o 100 zł. Z końcem lat 30-tych Władysław Jaruzelski odkupił od dwojga parcelantów dwie działki o łącznym areale ok. 28-30ha, które położone były wzdłuż szosy ku granicy z Lachmirowicami.

Archiwum Państwowe w Poznaniu. Fragment Orzeczenia Wojewody Poznańskiego z 3 października 1936 r. o pełnym nabyciu praw własności przez Władysława Jaruzelskiego do majątku Siemionki.
 Po wjechaniu bramą główną do folwarku i kierując się ku podwórzu, po prawej stronie mijało się stajnię z wozownią, która znajdowała się przy stajni właściwej i wielkim okólniku dla koni. W niej znajdowało się ponad 25 koni, z których 16 przeznaczonych było do ciężkiej pracy polowej, w tym orki, a pieczę nad nimi miało czterech spośród wszystkich fornali. Wewnątrz znajdowało się specjalne stanowisko dla rozpłodnika, byka rasy nizinno-czarno-białej (NCB). Tuż za stajnią, w południowo-zachodnim skraju podwórza znajdowała się wysoka topola z bocianim gniazdem na szczycie. Naprzeciwko stajni, po wschodniej stronie placu mieściła się ogromna murowana obora na 100 krów rasy NCB. Podwórze, wybrukowane w części przybudynkowej kamieniem polnym, po stronie południowej zamykała ogromna murowana stodoła. Po żniwach 1934 r. spłonęła i w kilka lat później została odbudowana.

W części północno-wschodniej podwórza folwarcznego, po lewej stronie drogi do przystani na Gople znajdowała się murowana kuźnia wraz ze stolarnią, na jej piętrze mieszkał włodarz Andrzej Czubachowski. Obok kuźni stał murowany, dwupiętrowy spichrz z kurnikiem. Dół jego zdobiły ciosy kamienne, zaś pozostałe kondygnacje wymurowane były z cegły. Na samym dachu znajdował się duży gołębnik, który obok gniazda bocianiego był symbolem szczęścia i powodzenia. Za spichrzem, w kierunku Gopła mieściła się część ogrodowa wraz ze świniarnią dla 200 szt. trzody, która po pomorze świń ok. 1930 r. stała pusta i nie używana.

Wspomniany ogród obsadzony był, poza typowymi drzewami owocowymi, morelami i brzoskwiniami niskopiennymi rozstawionymi ku południowi. Tutaj też mieściły się liczne inspekty na nowalijki i rozsadę warzywno-kwiatową. Uprawianą w nim wszelaką włoszczyznę uzupełniały hodowane pod szkłem rzędy arbuzów i melonów oraz plantacja szparagów. Pieczę nad ogrodnictwem, przyległym parkiem, przeddworskim klombem, szpalerami bzów i krzewów ozdobnych sprawował etatowy ogrodnik, który w zimie był również stróżem nocnym, Majewski.

Na polach siemionkowskich uprawiano: buraki cukrowe, ziemniaki (dworskie i deputatowe), brukiew, pszenicę, jęczmień, żyto i owies oraz rośliny pastewne typu lucerna i koniczyna. Majętność wyposażona była w stosowne urządzenia i maszyny: zestaw omłotowy z lokomobilą parową, pługi, siewniki, wialnie i inny sprzęt uprawowy. Całość ziem była zmeliorowana, folwark połączony był z przystanią wodną stałym torem kolejki konnej, której ruchome elementy rozkładano również na polach podczas zbiorów. Po nich transportowano tzw. lorami konnymi ziemiopłody do spichrzów i na przystań. Tak m.in. dostarczano bezpośrednio z pola na barki, buraki cukrowe.

Rządcą majętności był zatrudniony tutaj przez wiele lat Jakubowski, a po nim Spychała, który służył również u Niemca w czasie wojny. Funkcję włodarza sprawował wspomniany już Andrzej Czubachowski, którego w 1939 r. zamordowali Niemcy. Przodownikiem (np. podczas żniw) był Płoszaj, stangretem Nawrotek, kowalem Torfiński. Prócz innych stałych pracowników, jak fornali, obsługę sprzętu, oborowych itp. dwór zatrudniał liczną grupę pracowników sezonowych.
CDN

czwartek, 24 października 2019

Jaruzelscy z Siemionek - cz. 2



Moje zainteresowania kulturą ziemiańską sięgają odległych lat. Szczególne zainteresowanie tą grupą społeczną przyszło z początkiem lat 70-tych XX w., wraz z odbywaniem przeze mnie praktyk zawodowych oraz stażu pracy w wielkoobszarowych państwowych gospodarstwach rolnych, które powstały na bazie byłych majątków ziemskich. Dziś nie ma już pegeerów, nie powróciło również ziemiaństwo i dlatego też nie kryję tego, że od lat zbieram materiały do mego życiowego dzieła, jakim ma być książka, którą skryłem pod roboczym tytułem „Ziemiaństwo powiatu strzeleńskiego". Sporo materiału zgromadziłem również o ziemiaństwie powiatu mogileńskiego i inowrocławskiego. Od lat piszę o czymś, co zostało bezpowrotnie wymazane z krajobrazu kulturowego mojej małej ojczyzny, a co funkcjonowało jeszcze w pamięci mych rodziców. 

Dzisiaj czas na kolejną część opowieści o Jaruzelskich z Siemionek:

W DRODZE DO SIEMIONEK
W lutym 1904 r. Władysław Jaruzelski został usunięty z gimnazjum radomskiego za udział w demonstracjach. Dalej naukę kontynuował indywidualnie. W latach 1909-1912 odbywał praktykę rolniczą w Kieleckiem, w majątku Skorbaczów koło Stopnicy należącym do wuja Adama Lipińskiego. Tam był świadkiem zastrzelenia Adama przez pracownika majętności.

W 1919 r. wstąpił jako ochotnik do 5. Pułku Ułanów Zasławskich. Będąc ułanem - ochotnikiem walczył przeciwko Ukraińcom w rejonie Kowel-Łuck, gdzie został ranny w rękę. Po przepędzeniu nawałnicy bolszewickiej z dopiero, co odrodzonej Polski osiadł w Warszawie. Tutaj też podjął studia rolnicze w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. W tym też czasie zbliżył się do PSL-„Wyzwolenie". W 1922 r. redagował i wydawał tygodnik „Poradnik Kółek i Stowarzyszeń Rolniczych", którego siedziba mieściła się w Warszawie przy ulicy Kopernika 30.

Drogą kontaktów, poprzez rodzinę swej narzeczonej, dowiedział się o możliwości nabycia majątków poniemieckich w Poznańskiem. Takowa okazja nadarzyła się i zaraz po ślubie z Janiną Anną Heleną Jaźwiecką, który miał miejsce 7 lipca 1923 r. w warszawskim kościele św. Aleksandra, wydzierżawił majętność Siemionki nad Gopłem w powiecie strzeleńskim.

Mapa Siemionek. Stan z ok. 1795 r. 

DZIEJE SIEMIONEK W PIGUŁCE
Dzieje Siemionek sięgają okresu wpływów rzymskich, czyli II w. n.e. Funkcjonowanie ówczesnej osady miało związek z przebiegającym w pobliżu „szlakiem bursztynowym”. Zdają się świadczyć o tym odkryte w 1951 r. naczynia i skarb monet rzymskich w pobliżu Siemionek. Miejscowej ludności zdarzało się już wcześniej wyorywać pojedyncze monety.

Nazwa miejscowości wykształciła się w średniowieczu i według ks. prof. Stanisława Kozierowskiego jest nazwą odimienną i wywodzi się od imienia pierwszego zasiadcy. Był nim Siemon, czyli Symeon, współczesny naszym czasom Szymon, rycerz książęcy.

Pod koniec średniowiecza znajdujemy tutaj ród Siemieńskich, w 1489 r. Jana z Siemieniewic, a w 1557 r. Katarzynę Sziemieńską, córkę nieżyjącego Jana, która była żoną Zacheusza Budzisławskiego posesora Rucewa w powiecie kruszwickim. W 1560 Szymona, obok którego dzierżył pewne części Dobrosławski. W 1610 r. wieś rozdzielona była na Siemianki i Siemianice. Obie te części należały wówczas do Jana Kościewskiego de Kościeszyce, syna Jerzego (z pobliskich parafialnych Kościeszek). Kościewscy dzierżyli Siemionki do połowy XVII w. W 1655 r. spotykamy tutaj Andrzeja Piotrkowskiego.

W czasach Polski przedrozbiorowej wieś należała do Prusinowskich. W połowie XVIII w. spotykamy tutaj obok Jana i Andrzeja właściciela drugiej części wsi, Wojciecha Kiełczowskiego wraz z żoną Franciszką Żegocką. Po upadku Księstwa Warszawskiego, około 1820 r. majętność Siemionki przeszła w ręce niemieckie. Osadnicy pruscy okolicę zamieszkiwali już od 1781 r., szczególnie pobliskie Włostowo i Sierakowo. Generalnie pochodzili oni z Wirtembergii, z Baden-Durlach.

Pierwszym znanym właścicielem Siemionek wywodzącym się z tej nacji był niejaki Schlieper, wymieniony w 1840 r. W 1859 r. znajdujemy tutaj nowego właściciela, również Niemca, Ewalda Wentschera. Wówczas majątek nosił miano „Rittergut”, czyli „Dobra rycerskie”. Takowa nobilitacja nadawana była przez króla pruskiego, a później cesarza niemieckiego za specjalnym reskryptem gabinetowym. Kolejna informacja z 1872 r. określa areał folwarku na 1 808 mórg z tego użytków rolnych 723 morgi, łąk i pastwisk 493 morgi o raz lasów 592 morgi. Nadto znajdowała się przy majętności cegielnia, która dała początek zabudowie murowanej. Po tym okresie rozwój majętności nabrał tempa, a cegielnia zaopatrywała również okoliczne majątki i gospodarstwa bauerskie i włościańskie. Dzięki tej adnotacji możemy określić wiek nieistniejącej zabudowy folwarku, jak i samego dworu, uznając ich pochodzenie na lata 70-te XIX w.

Z opisu pochodzącego z przełomu XIX/XX w. dowiadujemy się, że majętność Siemionki położona jest przy ujściu rzeczki Rechty do Gopła. Należy do parafii w Kościeszkach i składa się z miejsc zwanych: Mnich z dwoma domami i dziewięcioma mieszkańcami oraz z Seehof z dwoma domami i 50. mieszkańcami. Same zaś Siemionki liczyły 9 domów, które zamieszkiwało 178 osób, w tym 38 protestantów. Cała majętność liczyła 462 ha i posiadała własną cegielnię, kopalnię torfu na Potrzymiechu, mleczarnię oraz prowadziła chów i tucz bydła. Pewne grunty majętności znajdowały się również w granicach wsi włościańskiej, Włostowo. W 1903 r. właścicielem Siemionek była Lisette Wentscher, która wydzierżawiła majętność Bernhardowi Reiter’owi, zaś w 1907 r. Aleksandrowi Lange, u którego zarządcą był Polak Zwierzykowski.

Majętność Siemionki po 1919 r. została przejęta przez Skarb Państwa Polskiego. Właścicielka, Niemka, opuściła na zawsze Kujawy, nie przyjmując obywatelstwa polskiego. Ustanowiono dla majątku nazwę urzędową i w nomenklaturze administracyjnej posługiwano się dla jej określenia nazwą, Majętność Urzędu Osadniczego.



DWÓR W SIEMIONKACH I JEGO OTOCZENIE
Jego datowanie możemy odnieść do lat 50-tych XIX w. Zapewne wówczas powstała część parterowa dworu. Natomiast piętrowe skrzydło, dobudowane od strony wschodniej, mogło zostać wystawione około 30-40 lat później. Wówczas też, całość uległa przebudowie. Wszystkie prace budowlane przeprowadzono za ówczesnego właściciela majętności, Ewalda Wentschera. Z zachowanego opisu dworu z maja 1929 r. dowiadujemy się, że jest to budynek murowany z cegły palonej na fundamencie kamiennym, w głównym zrębie parterowy z dachem dwuspadowym krytym dachówką i na wystawkach papą o wymiarze 21,6 x 11,8 x 4,7 m. Do bryły głównej od wschodu przylega murowana z cegły, piętrowa przybudówka o wymiarach 13,8 x 9,0 x 5,2 m, z niskim dwuspadowym dachem pokrytym papą. Dwór w swoim wnętrzu posiadał 12 pokoi oraz pompę do wody ze zlewem. Jego stan oceniono jako średni z uwagą, że wnętrza wymagają remontu. Podwórze folwarczne oddzielone było od parku parkanem murowanym z cegły o wysokości 1,8 m.

Według opisu śp. dra Jerzego Jaruzelskiego, dwór, przed którym znajdował się ogromny klomb, oddzielony był od leżących po stronie południowej zabudowań folwarcznych, murowanym płotem i szpalerem krzewów. W części wschodniej były to stare akacje i kępy bzów, zaś po stronie zachodniej, bzy przeplatane krzewami ozdobnymi. Przed dwór prowadził od bramy wjazdowej podjazd, który następnie otaczał klomb i łączył się z wewnętrzną wschodnio-zachodnią drogą komunikacyjną. Biegła ona ukośnie od bramy wjazdowej po stronie wschodniej szpaleru krzewów i bzów rozdzielających część dworską od folwarcznej, ku Gopłu. Owalny klomb obsadzony był różami, piwoniami i innymi wieloletnimi roślinami, które od wiosny do jesieni zdobiły go paletą kolorowych kwiatów oraz pieczołowicie strzyżonym bukszpanem.

Na osi dworu, przy podjeździe znajdował się ganek. Ta przecudna oaza zieleni, która przetrwała po dzień dzisiejszy w nieco zmienionej szacie, założona została około połowy XIX w. W części południowo zachodniej parku znajdował się staw pełen karasi i rechoczących wiosną żab. Granicę tej swoistej oazy wyznaczało pasmo bzów i krzewów ozdobnych. Wewnątrz znajdował się starodrzew z platanem, wiązami, jesionami i innymi drzewami mieniącymi się w jesieni różnorodnością barw liści. Urządzony był na modłę angielską o krajobrazowym charakterze z licznymi ganeczkami spacerowymi. Opiekę nad parkiem sprawował ogrodnik będący pod bacznym okiem pani domu. Pani Janina pozwalała przebywać w obszarze przydworskiej zieleni: bażantom, kuropatwom i ulubionym perliczkom zwanym panterkami. Utrapieniem dla tego zakątka były dzikie króliki, kopiące nieustannie głębokie nory.

Dwór w Siemionkach - 1968 r.







Kiedy dwaj pierwsi synowie państwa Jaruzelskich osiągnęli wiek młodzieńczy, ojciec postanowił zbudować im kort tenisowy, który został zlokalizowany w odległym zakątku parku, w prawym narożniku. Jednakże nie został on do 1939 r. ukończony. Po dziś w parku znajduje się drzewo z ogromną tajemniczą blizną na kształt krzyża gotyckiego. Zapewne rozegrało się w tym miejscu bliżej nieznane, (być może mroczne) wydarzenie, które czas i pamięć ludzka zatarły. Miejscowa anegdota niesie wieść o ukrytych w tym miejscu „skarbach“, co należałoby raczej przypisać ludzkiej fantazji.

Dwór posiadał 12 pokoi. W jego części parterowej od frontu znajdował się hol, od którego rozchodziły się w typowym dla dworów układzie amfiladowym pokoje: sypialnia dzieci, bawialnia, sypialnia dziedziców, salon I oraz gabinet pana domu. Parter od strony parku zajmowały: salon II, jadalnia, kredens, spiżarnie (zimne). Natomiast na piętrze skrzydła dworskiego mieściły się pokoje gościnne wraz z pokojami rządców i administratora.

Służbę we dworze stanowili zaufani państwa. Prym pośród pracownikami domowymi wiodła zarządzająca Franciszka Czubachowska, której brat był miejscowym włodarzem. Jej polecenia i zarządzenia wykonywały pokojówki, pośród którymi znajdowała się Michalina Kwiatkowska. W szczególnej gestii zarządzającej znajdowały się pomieszczenia kuchenne zlokalizowane w prawym, wschodnim skrzydle dworu, w części parterowej i piwnicznej. W tej ostatniej znajdowały się pomieszczenia magazynowe, pralnia, magiel i inne utensylia. Co do części kuchennej, to poza samą kuchnią, miejsce tam znalazła również piekarnia i wędzarnia oraz spiżarnie i kredens – pokój z szafami i serwantkami pełnymi zastaw stołowych, sztućców, obrusów, serwet i wszelkich naczyń porcelanowych, kryształowych i szklanych podawanych do stołu na różne okazje i wizyty.

Kuchnia zaopatrywana była bezpośrednio z folwarku, a latem i jesienią również z ogrodu. Co piątek rybacy z pobliskiego Gopła dostarczali wcześniej zamówione ryby. Pańskie hobby, czyli łowiectwo, było również źródłem zaopatrzenia spiżarni w dziczyznę. Dziedzic w swym gabinecie przechowywał broń i amunicję myśliwską, wśród której znajdowała się dubeltówka, karabinek myśliwski i sztucer. Miał kilka ulubionych psów myśliwskich - wyżłów. 

Mieszkańcy dworu korzystali w komunikowaniu się ze światem zewnętrznym z licznych pojazdów. Tuż przy dużej ogromnej stajni mieściła się mniejsza wraz z wozownią. W budynku tym znajdowały się konie wierzchowe oraz cztery najpiękniejsze konie wyjazdowe, które zaprzęgane były do karety, wolantu, bryczek, sań i innych powozów. Niedaleko też, za folwarkiem, przy samej bramie wjazdowej mieszkał stangret, Nawrotek.

Po wojnie we dworze zamieszkali parcelanci. W 1966 r. po wyprowadzeniu ostatnich lokatorów przystąpiono do przebudowy dworu, przygotowując obiekt pod potrzeby Stacji Naukowo-Badawczej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. W jego wnętrzu znalazły miejsce pracownie: hydrobiologiczna,, limnologiczna, ornitologiczna oraz stacja meteorologiczna. Wygospodarowano tu również dwa mieszkania dla dwóch rodzin pracowników. Przebudowano poddasze nad piętrową przybudówką, zmieniając jej architekturę. Wówczas to zmieniono dach papowy z niskiego na ostry i pokryto go dachówką.
CDN

wtorek, 22 października 2019

Jaruzelscy z Siemionek - cz. 1

W parku przed dworem w Siemionkach. Lata 30. XX w. Janina Jaruzelska z trójką synów: Januszem, Andrzejem i najmłodszym Jerzym. 

Uważam, że nie ma piękniejszego zajęcia od uprawiania regionalizmu, czyli badania i spisywania dziejów swoich małych ojczyzn. Dla mnie tą maleńką - małą ojczyzną jest miasto Strzelno, a także rozłożona wokół niego gmina, powiat mogileński i sąsiednie miejscowości związanych z istniejącym niegdyś powiatem strzeleńskim. Ogrom wiedzy o moim regionie udało mi się zebrać, ale nie wiem, czy uda mi się ją utrwalić i przekazać potomnym. Biję się ciągle z myślami, czy pisać o samym Strzelnie, czy sięgać dalszych horyzontów? Zapewne zauważyliście, że moje spacerki po Strzelnie przeplatam innymi opisami, których akcja rozgrywa się w odleglejszych, acz nie aż tak dalekich stronach. Ostatnio moją uwagę absorbuje Mogilno i dzieje tamtejszego sportu, szczególnie „Pogoni“ i „Noteci“ Gębice. Będą dwie kolejne monografie…

Dla przysłowiowej higieny, w formie odskoczni, w chwilach przerwy staram się pisać o czymś innym, w myśl hasła, że człowiek nie tylko sportem żyje. Dzisiaj wracam do dziejów Siemionek i związanych z tą miejscowością Jaruzelskich. Pisałem o tej wsi przed kilkoma laty. W międzyczasie przybyło mnóstwo informacji, które dają szerszy i bogatszy wgląd w dzieje Siemionek. Do powrotu namawiała mnie również podświadomość, która nie dawała mi spokoju, szczególnie po śmierci ostatniego z synów właściciela majętności Władysława Jaruzelskiego, Jerzego Marii. Odszedł on z tego świata przed kilkoma miesiącami, 4 stycznia 2019 r. To między innymi moje kontakty z nim, zaowocowały rozjaśnieniem wiedzy o Siemionkach z okresu kiedy majętność należała do jego ojca.

CIEŃ GENERAŁA 
Przed laty trapiła mnie zagadka, która zawierała się w pytaniu:, kim byli Jaruzelscy, właściciele Siemionek w gminie Jeziora Wielkie, uroczej miejscowości położonej na zachodnim brzegu Gopła? Szukanie odpowiedzi w końcu dało rezultat - udało mi się rozwikłać, bądź, co bądź tę tajemnicę. Przy tejże okazji rozwiał się mit, jakoby ojciec generalski miał być właścicielem tegoż majątku ziemskiego. A był on powtarzany od połowy lat 70-tych i nigdy nie znalazł potwierdzenia w jakimkolwiek opracowaniu. Zapewne, gdyby twórca tej tezy zagłębił się w dzieje rodu Jaruzelskich, pieczętujących się herbem Ślepowron, gdzieś w odległych czasach znalazłby wspólnego przodka dla dwu różnych Władysławów Jaruzelskich.

Z pewną satysfakcją powiem, że przed kilkoma laty nawiązałem kontakt z synem ostatniego dziedzica dóbr Siemionki nad Gopłem, którego wiedza przyczyniła się do „okraszenia" mej pracy. Był nim śp. dr Jerzy Maria Jaruzelski, który potwierdził, że mit generalski to wybujała fantazja, gdyż przedstawiciele „Wojciechowej" gałęzi nigdy w Siemionkach nie przebywali. W blisko godzinnej rozmowie telefonicznej, którą wówczas przeprowadziłem, dr Jerzy Maria Jaruzelski, urodzony w 1931 r. w Siemionkach, niezwykle barwnie opisał mi majętność widzianą w 1939 r. oczami ośmioletniego chłopca i późniejszego czternastoletniego młodzieńca w 1945 r. Wiedza ta, zabarwiła białe plamy na mapie dziedzictwa kulturowego naszej nadgoplańskiej ziemi.

OCZAMI MŁODEGO JERZEGO
Pamiętam, jakby, to było dzisiaj, a miałem przecież w 1939 r. 8 lat. Pamięć ta została utrwalona wzrokiem 14-letniego młodzieńca z 1945 r. Przed dworem, po jego stronie południowej był wielki gazon, który rozdzielał część dworską od folwarcznej. Zawsze obsadzony był pięknymi wielobarwnymi kwiatami. Kiedy zamknę oczy widzę kuźnię z masywnym ceglanym spichrzem stojącym na kamiennym fundamencie. Po wschodniej i zachodniej stronie podwórza folwarcznego stały solidne murowane budynki inwentarskie: stajnia i wielka obora. Na wprost, na stronie południowej, wieloklepiskowa ogromna stodoła. Dziś pozostał jeno przebudowany dwór i szczęśliwie ocalały park. Po zabudowie folwarcznej nie ma śladu, w miejscu tym stoją nowoczesne zabudowania depeesu...

Ostatnio byłem tam z córką i to niedawno, nie zwracając niczyjej uwagi. Rozmawiałem z przesympatyczną panią i dopiero na zakończenie rozmowy wspomniałem, że oto w tych oknach był... Kobieta osłupiała... Pożegnaliśmy się i odjechaliśmy do uroczego Strzelna, a stamtąd do Markowic do Klasztoru... - Wspominał w rozmowie telefonicznej syn Władysława Mikołaja Jaruzelskiego, ostatniego dziedzica na Siemionkach, dr Jerzy Maria Jaruzelski.

POTĘGA NAZWISKA
Jaruzelscy swą powojenną sławę zawdzięczają raczej generałowi Wojciechowi, niż swoim bohaterskim przodkom, którzy nieraz kładąc swe życie na ołtarzu Ojczyzny, przynosili jej większy prestiż niż generalskie lampasy. O heroizmie przedstawicieli tegoż rodu świadczą bogate ich dzieje. Pamiętam, jak w latach osiemdziesiątych opowiadano, że przed wojną w majątku Siemionki wakacje spędzał sam przyszły generał Wojciech Jaruzelski, jednakże te bajania możemy schować między kartki baśniowych rozważań.

Popularyzatorem tezy jakoby rodzice generała z synem Wojciechem często bywali nad Gopłem był wieloletni sołtys Siemionek, Leon Sarnowski, który rzekomo widział młodziutkiego Wojciecha na przedwojennych wywczasach w majętności Jaruzelskich. Niewątpliwie, mówienie o generalskich powiązaniach miało dodać, w peerelowskich uwarunkowaniach, prestiżu gminie i poniekąd stało się swego rodzaju chwytem marketingowym. Powielali te bajania kolejni pierwsi sekretarze i naczelnicy, jak to mile Wojtuś spędzał wakacje nad Gopłem. Po dziś dzień utrzymuje się w świadomości wielu jezioran tenże mit. Ale jakoś dziwnie nikt nie spytał się ówczesnego „pierwszego sekretarza", czy faktycznie bywał on w przedwojennych Siemionach?

Właściciel Siemionek nosił identyczne imię, co ojciec generała, Władysław. Oboje różnili się drugim imieniem. Ten znad Gopła nosił imiona Władysław Mikołaj i był synem Jarosława, zaś drugi był Władysławem Mieczysławem, a do tego synem Wojciecha, na którego cześć imię nosił wnuk generał. Tak więc, wiemy już, że niebyli to bracia, a ich ewentualnych koligacji należałoby szukać w odleglejszych czasach.

KORZENIE
Jaruzelscy z Siemionek swoje korzenie wywodzą z ziemi opatowskiej. Przynajmniej od połowy XIX w. posiadali tam majątek Piskrzyn liczący 150 ha. Miejscowość ta wchodziła w skład parafii Modliborzyce. Jej właścicielem był ojciec naszego bohatera, Jarosław Jaruzelski. Urodził się on 25 kwietnia 1850 r. w Piskrzyniu i był już sędziwym, gdy przyszło mu pożegnać się z tym światem 29 stycznia 1926 r. Jarosław w 1877 r. poślubił Stefanię z Jabłuszewskich, która wywodziła się z miejscowości Kaliszany w Lubelskiem. Małżonkom urodziła się 15 grudnia 1878 r. córka Janina, lecz wkrótce po porodzie młoda matka zmarła. W 1880 r. Jarosław ożenił się po raz drugi. Wybranką jego była Józefa Telesfotowa z Zeydowskich. Józefa pochodziła z Warszawy, gdzie na świat przyszła 4 stycznia 1862 r. Z tego małżeństwa urodziło się pięcioro synów: Jerzy Julian, Janusz Melchior, Jarosław Lucjan, Józef Marian i najmłodszy, nasz bohater, Władysław Mikołaj, który świat ujrzał 9 września 1888 r. w Warszawie. Trzej pierwsi urodzili się we dworze w Piskrzyniu i zostali ochrzczeni w świątyni parafialnej w Modliborzycach, zaś Józef i Władysław w Warszawie.

W 1885 r. w majętności Jarosława w Piskrzyniu wybuch pożar, który niemalże doszczętnie strawił cały folwark. Spłonęła gorzelnia i zabudowania drewniane, a ostał się jeno dwór. Józefa przeniosła się wraz z dziećmi do Warszawy. Jarosław pozostał na miejscu i borykał się z odbudową. Około 1891 r. sprzedał całość i podjął się zarządzania majętnością Kiełbów pod Radomiem. Było to kilka folwarków składających się na blisko 3000 mórg.

W 1897 r. cała rodzina zamieszkała w Radomiu. Jarosław kierował wówczas drukarnią Grodzickiego i jak odnotowano w sztambuchu rodzinnym, zamieszkanie to wiązało się z kształceniem dzieci. Z nastaniem nowego wieku, w przeciągu niespełna trzech lat, 1905-1907, matka i trzej bracia naszego bohatera, Władysława, zmarli na suchoty. Wcześniej Józef z Januszem przyjaźnili się z rodziną polskiego socjalisty Kazimierza Kelles-Krauza i za działalność w PPS w Radomiu zostali zesłani do Baku. Z całej rodziny przy życiu pozostali: głowa rodziny Jarosław, który zmarł w 1926 r.; przyrodnia siostra Janina, bezpotomnie zmarła ok. 1960 r.; brat Janusz, inż. kolejowy, zamieszkały w okresie międzywojennym w Wilnie, zmarły w 1969 r. w Białymstoku oraz Władysław.
CDN

sobota, 19 października 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 59. Ogrody i działki

Rok 1946. W ogrodzie u wujostwa Jaśkowiaków przy młynie, ul. Inowrocławska. W środku para narzeczonych Irena Woźna i Ignacy Przybylski - moi rodzice. Po bokach siedzą Anna z domu Woźna Jaśkowiak z synem Rogerem, Zygmunt Jaśkowiak z córką Krystyną. W drugim rzędzie klęczą Marta - matka i Anna - córka Jaśkowiakówne.  

 Dzisiaj podczas spacerku po Strzelnie proponuję zajrzeć na zaplecze opisywanych kamienic i przejść przez podwórza do ogrodów, które stanowiły część rekreacyjno-użytkową właścicieli poszczególnych posesji. Nie każda miejska parcela posiadała takie miejsca zielone. Uzależnione to było od wielkości działki i jej usytuowania w gęstej zabudowie miejskiej. Pamiętajmy również, że wielu mieszczan parało się rolnictwem, tym samy ich podwórza były zapełnione budynkami gospodarczymi i nie starczało miejsca na ogrody. Podobnie parcele przemysłowców z zapleczem produkcyjnym wypełniającym podwórza. Niemniej jednak większość posesji miała takie ogrody, szczególnie te na obrzeżach miasta. Znajdowały się one również na zapleczu kamienic w Rynku, ul. Kościelnej, św. Dycha, czy Inowrocławskiej.

Ogród Jaśkowiaków. Po herbatce 1932 r. Siedzi od lewej pani domu Marta Jaśkowiak.
Wielu właścicieli nieruchomości z racji liczby lokatorów, jacy zamieszkiwali w poszczególnych posesjach, do tego liczby lokali handlowo-usługowych znajdujących się w budynkach nie zajmowali zbyt wielkich mieszkań. Ten stan rzeczy powodował, że spotkania sąsiedzkie i rodzinne już od wiosny, aż po jesień odbywały się w ogrodach przydomowych. Choć były one niewielkie, to stanowiły swego rodzaju miejsca przyjęć, herbatek przy cieście, czy miłych dla ucha deklamacji i śpiewów. Każdy z takich ogrodów posiadał altanę, chroniącą biesiadników przed zbyt silnie palącym słońcem lub niespodzianym deszczem. Była ona również magazynem dla mebli ogrodowych: stolików ławeczek i metalowo drewnianych składanych krzeseł. Przed Altaną znajdowała się spora polanka, która w pogodne dni zastawiona była tymi meblami. Była ona obsadzona kępami bzów oraz drzewami owocowymi dającymi dodatkowy cień. W każdym takim ogrodzie w nasłonecznionej od południa części piętrzyło się na drewnianych konstrukcjach winogrono z pietyzmem doglądane przez pana domu, który w jesieni produkował z niego smakowite wina.

1929 r. Młode Polki. Wspólne zdjęcie z ks. Franciszkiem Wasielą w jednym ze strzeleńskich ogrodów.
 W tych niewielkich enklawach zieleni znajdowała się również mała architektura ogrodowa, której utrzymaniem zajmowały się córki właścicieli. Tak, więc były to klomby i gazony pełne donic i waz cementowych wypełnionych przeróżnymi kwiatami ozdobnymi. Jeden ze szpalerów ogrodowych wysadzony był piwoniami, popularnie zwanymi bijonami, których kwiaty noszono do kościoła na dekorację ołtarzy, a szczególnie do przybrania miasta w dzień Bożego Ciała. Dzieci używały płatków tegoż kwiatu do sypania kwiatków podczas procesji liturgicznych. Takim kwiatem, który stanowił przedmiot rywalizacji w niepisanych zawodach najpiękniejszego kwiatu ogrodowego była lilia św. Antoniego. Pamiętam, że jeszcze w latach sześćdziesiątych XX w. ogrody przydomowe na obrzeżach miasta były pełne tych kwiatów. Bardzo dużo sadzono różnokolorowych, wieloletnich kosaćców, zwanych popularnie irysami. Również panny pielęgnowały grządki z goździkami ogrodowymi, astrami, wiosennymi cegiełkami i jesiennymi michałkami. Dumą pań domu były również róże.

Największymi i najsłynniejszymi ze względu na publiczną działalność były ogrody przy lokalach gastronomicznych, z których prym wiodły 4 takie miejsca. Najstarszym był ogród przy ulicy Ścianki 1 należący do Z. Barańskiego obecnie do Lipińskich-Janików. Kolejnym, ogród zwany „Parkiem Miejskim" przy placu Daszyńskiego - w miejscu tym znajduje się obecnie ul. Zacisze. Ten ogród cieszył się największym wzięciem. Tu odbywały się niemalże wszystkie uroczystości społeczności polskiej, pokazy strażackie i sokole oraz wszelakie wiece. Podróżni i niemiecka część mieszkańców Strzelna miała swoje miejsca, a mianowicie ogród przy restauracji dworcowej tzw. „Dom Niemiecki“ - obecnie park przy Urzędzie Miejskim, na rogu ulic: Doktora Jakuba Cieślewicza i Kolejowej oraz ogród park na zapleczu Domu Stowarzyszeń Niemieckich (Vereienhausie) przy ul. Gimnazjalnej - obecny Dom Kultury.

Szczepan Kowalski ze swoimi pszczołami. Ogród na Wzgórzu św. Wojciecha.
Ogród przy ulicy Ścianki funkcjonował już w latach osiemdziesiątych XIX w. Swego rodzaju działalność kulturalną prowadził w nim cukiernik Z. Barański, a dowiedzieć się możemy o niej z anonsu z maja 1889 r. zamieszczonego w „Nadgoplaninie“. Czytamy w nim, że zorganizowano tam w dwie kolejne niedziele majowe: Wielkie Koncerty w wykonaniu kapeli wojskowej czarnych huzarów z Poznania pod dyrekcją kapelmistrza Oppermann'a. Początek imprezy miał miejsce o godz. 18:00, zaś ogród o zmierzchu oświetlono bengalskimi ogniami i lampionami. Za wstęp należało zapłacić 50 fenigów, a przedsprzedaż biletów prowadzona była w lokalach Franciszka Wegnera, Antoniego Psuji, Barańskiego i Leona Doleckiego.

Moi rodzice w ogrodzie u Jaśkowiaków - 1947 r.
Wielu strzelnian w swoich ogrodach miało po kilka, a nawet kilkanaście uli z pszczołami, takie miejskie pasieki na użytek własny. Pożytek z tego był ogromny, bo poza miodem pszczoły zapylały wszelkie kwiaty i to te na rabatach, jak i na drzewach owocowych. Stojące w ogrodach ule oddzielano wysokimi płotami od sąsiadów, by owady nie były dla nich uciążliwe. Obecnie większe pasieki wyniosły się za miasto, choć tu i ówdzie można jeszcze napotkać po kilka uli w przydomowych ogrodach.

Rodzinny Ogród Działkowy przy ul. Inowrocławskiej





Rodzinny Ogród Działkowy przy ul Zygmunta Zakrzewskiego



Ogródki przy ul. Klonowej


Ogródki przy ul. Słonecznej


Współcześnie formę rekreacji, spotkań rodzinnych, sąsiedzkich i w gronie przyjaciół wielu strzelnian odbywa na niezwykle popularnych ogródkach działkowych. Pierwsze pomysły założenia ogródków działkowych dla strzelnian zrodziły się już w latach przedwojennych. Plany te zrealizowano dopiero w 1966 r. W Strzelnie są cztery takie ogrody działkowe. Dwa z nich są zrzeszone w Polskim Związku Działkowców. Najstarszy z nich zlokalizowany jest u wylotu ze Strzelna na Toruń-Bydgoszcz, pomiędzy ul. Inowrocławską i Alejami Morawskiego - Rodzinny Ogród Działkowy im. 1000-Lecia. Jego początki sięgają 1966 r. i jest to największy z ogrodów. Z kolei drugi z ogrodów zlokalizowany jest przy ul. Klonowej i założony został w latach 80. minionego stulecia przez pracowników ówczesnej Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska“ w Strzelnie. Trzeci najmłodszy, to Rodzinny Ogród Działkowy „Cegiełka“ przy ul Zakrzewskiego, w pobliżu byłej cegielni i byłego Prebudu. Czwarty z ogrodów znajduje się przy osiedlu przy ul. Słoneczna i pierwotnie był ogrodem pracowników PGR Strzelno.

Wiosną na działce u Dawida
 Najbardziej aktywnym w formie organizowania spotkań sąsiedzkich jest ogród przy ul. Inowrocławskiej. Zarząd tego ogrodu organizuje cyklicznie spotkania i biesiady, które integrują działkowiczów. Do 1998 r. i ja posiadałem również na nim działkę. Obecnie bywam gościnnie u rodziny, szczególnie u wnuka Dawida i syna Tomasza, którzy działki przejęli po rodzicach.  

środa, 16 października 2019

Wybory i po wyborach



Parafrazując pewne świąteczne powiedzenie śmiało możemy powiedzieć: wybory i po wyborach. Tak jak po labie świątecznej, tak i po wyborach bierzemy się do pracy i niezależnie od sympatii politycznych budujemy normalność. Demokracja rządzi się swoimi prawami i czy komuś się to podoba, czy nie największy odsetek tych, co chcieli, poszedł do urn i oddał swe głosy z myślą o sobie i swoich najbliższych. Tak, tak, a zarazem niestety, na pierwszym planie ja i moja rodzina, a nie jakiś ogół skrywający się pod pojęciem Naród, Ojczyzna, czy partia polityczna. A przecież wszyscy wiemy, że bez polityki, bez partii o różnych opcjach nie ma Państwa i nie ma zdrowego rozwoju społeczeństwa; bez Narodu i Ojczyzny nie byłoby nas.

Mnie osobiście nie bawi polityka, ani uzewnętrznianie się ze swoimi przekonaniami, czy raczej orientacjami politycznymi. Tę sferę nauki społecznej przesłaniam kotarą i nie rżę na portalach społecznościowych o swych poglądach. Bóg tworząc człowieka i to choć na swój wzór i podobieństwo, w swej doskonałości uczynił go niedoskonałym, czyli takim, który nigdy nie stanie się Mu równym. Takie ukształtowanie człowieka było początkiem wszelkiego nieładu, również tego politycznego. Z tej racji, człowiek cokolwiek wymyśli i zbuduje nie jest idealne ani doskonałe.

Żyję już wiele lat i nie daję się omamić hasłom rozwieszanym na płotach i głoszonym w przeróżnych mediach, zarówno tym o łatwych kredytach, oddawaniu mniej niż się dostało, jak i tym głoszonym przez rozpędzonych polityków. Moja wiara w Boga jest bezdyskusyjna, natomiast wszelka inna wiara, jak na ten przykład w obiecanki, cacanki głoszone przez polityków, podlega szerokiej, a do tego wewnętrznej analizie i dyskusji. Nie wykrzykuję, że jedni jak i drudzy picują i biorą nas pod „kranik“, ani nie udzielam się w tym względzie w szerokiej dyskusji. Na tyle jestem myślącym, czy jak inni wolą, inteligentnym, że sam oceniam i żaden doradca nie jest mi potrzebny. Przecież brałem nauki u najlepszego nauczyciela, Życia i trwa ta edukacja już od ponad 67 lat.

Wszystko, co dziś posiadam to dobra wynikłe z pracowitości mojej rodziny. Na to wszystko między innymi i ja zapracowałem, i tak było do czasu wcześniejszego przejścia na emeryturę po 45 latach pracy, a nie po 47 latach, do których chciano mnie ustawowo przymusić - pierwsze spełnienie obietnicy obecnie rządzących. Moje wnuczęta otrzymują 500+, z małżonką otrzymaliśmy po 13-tej emeryturze, a zanosi się na 14-tą. Co jeszcze…
Z podobnej normalności skorzystały miliony obywateli i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie owo nachalne żądanie wdzięczności. Nic nie ma za darmo. Wcześniej, czy później zgłosi się posiadacz cyrografu, a czyni to, co cztery lata i zażąda wdzięczności za wcześniej otrzymane dary. Zatem, myślmy i oceniajmy z rozwagą, nie czyńmy niczego na oślep, obserwujmy i przygotowujmy się do następnych wyborów.
Czy będzie obwodnica Strzelna? Oto jest pytanie i pamiętajmy, że zależy to od polityków i to tych rządzących, ale również i od nas, od naszych postaw…

Z krajobrazów wsi i miast zaczynają pomału znikać banery wyborcze. Zapominamy o twarzach i głoszonych hasłach. Wracamy do normalności, by tu na dole budować naszą małą ojczyznę. I proszę nie wytykać nam komu to wszystko zawdzięczamy, bo my to wiemy - samym sobie!