środa, 21 lutego 2018

Strzeleński Komitet Obchodów 100-lecia Odzyskania Niepodległości Polski i Powstania Wielkopolskiego



Po zabiegach jakie czyniłem od 2014 r. ostatecznie udało się zorganizować Strzeleński Komitet Obchodów 100-lecia Odzyskania Niepodległości Polski i Powstania Wielkopolskiego. Spotkanie organizacyjne, które odbyło się 8 lutego 2018 r. dało początek wspólnym działaniom w przygotowaniu i przebiegu obchodów w 2018 i 2019 r. tych wielkich rocznic. Wybrany został zarząd Komitetu, którym kieruje przewodniczący Jan Szarek - wnuk powstańca wielkopolskiego, wiceprezes TMMS i dwaj wiceprzewodniczący, Marian Przybylski - prezes TMMS, Ryszard Chudziński - wiceprzewodniczący RM oraz Heliodor Ruciński - skarbnik TMMS. Osobą koordynującą poczynania społeczników i samorządu jest Adam Czaplicki - przedstawiciel Burmistrza Strzelna.

Foto za: palukimogilno.pl
Nie znaczy, że dopiero teraz ruszyliśmy z pracą. W związku z brakiem porozumienia pomiędzy samorządem strzeleńskim a społecznikami, którego podłożem było wykreślenie 27 grudnia 2016 r. z budżetu gminy 40 tys. złotych na renowację pomnika nagrobnego poległych 19 powstańców strzeleńskich, TMMS zaczął na własną rękę działania. Już w styczniu 2017 r. zostały przeprowadzone rozmowy w kwestii remontu pomnika ze środków li tylko społecznych. W celu zebrania środków uruchomiliśmy 3 kwietniu 2017 r. specjalne subkonto, na które można wpłacać pieniądze.


W międzyczasie zarząd TMMS porozumiał się z ks. kan. Ottonem Szymków i wspólnie z Parafią p.w. św. Trójcy w Strzelnie rozpoczęliśmy działania zmierzające do przeprowadzenia remontu pomnika poległych powstańców. Została przygotowana dokumentacja remontu oraz wniosek do Ministerstwa Kultury o dofinansowanie naszych działań. Również w budżecie gminnym na 2018 r. zostało zabezpieczone 20 tys. złotych na wsparcie obchodów rocznicowych.

Foto za: palukimogilno.pl
Spotkanie organizacyjne miało na celu ukonstytuowanie się Komitetu oraz nakreślenie kierunków działania. Uczestnicy zapoznali się z wcześniej zebranymi propozycjami przedsięwzięć, które planują zorganizować szkoły, organizacje i stowarzyszenia pozarządowe, dom kultury, biblioteka oraz strzeleńska parafia wraz muzeum. Omówiono również kwestię komitetu honorowego obchodów, w skład którego wejdą przedstawiciele władz, dostojnicy kościelni, potomkowie powstańców, dyrektorzy firm wspierających działania rocznicowe oraz prezesi organizacji pozarządowych.

Wczoraj, 20 lutego odbyły się dwa spotkania terenowe, w Gimnazjum i Szkole Podstawowej Nr 1 w Strzelnie oraz w Szkole Podstawowej we Wronowach. Z dyrektorami tych placówek, Tadeuszem Twarużkiem i Edytą Modrzejewską omówiliśmy przygotowania do obchodów oraz do akcji trwałego upamiętnienia rocznicy odzyskania niepodległości - "Sto drzew na stulecie Niepodległej".        

wtorek, 20 lutego 2018

Z dziejów gminy Strzelno - Z dziejów wsi Bławaty - cz. 1


Kapliczka przydrożna z figurą Matki Bożej "Pani Bławackich Pól".

Zaalarmowany mailem z odległych Stanów Zjednoczonych (USA) napisanym przez panią dr Celinę Imielińską i zadanym pytaniem, co się stało z blogiem i artykułami, postanowiłem poza kolejnością wstawić opowieść o Bławatach i rodzinie Tobolewiczów. Czyli o miejscu dla niej niezwykle sentymentalnym oraz o jej przodkach po kądzieli. Ten pierwszy artykuł o tej niewielkiej wsi leżącej pod Strzelnem po raz pierwszy ukazał się na blogu "Strzelno moje miasto 3" przed blisko siedmioma latami - 27 października 2011 r. Dzisiaj wracam do niego dając niejako wstęp do cyklu artykułów (bo będzie ich kilka) o wsi i o ppłk. Ludwiku Tobolewiczu (1885-1937). Ten głos zza oceanu utwierdza mnie w przekonaniu, że jednak zadrukowany papier jest najtrwalszą formą, z ogólnie dostępnych nośników, przechowywania wiedzy, informacji i obrazów.

Moja opowieść o Bławatach
Upłynęło sporo czasu (7 lat) i wieś o typowej zabudowie poparcelacyjnej i osadniczej nieco się zmieniła. Za przyczyną budowy drogi asfaltowej zniknęła piękna aleja lipowa, prowadząca onegdaj do dworu Tobolewiczów. Z wiosną mają zostać posadzone nowe drzewa. Sam dwór ożył, po częściowym remoncie został zasiedlony. Na wieś mam oko, gdyż od dwóch lat często odwiedzam Bławaty, a to za sprawą moich długich, kilkukilometrowych spacerów z kijkami. Choć nowa droga nie jest jeszcze wykończona, to od początku tego roku przechodzę nią obok dworu.

Ze znanych osób, w Bławatach urodził się Franciszek Morawski (1847-1906) - stolarz, dziennikarz, polski działacz niepodległościowy i socjalistyczny w zaborze pruskim. Mieszkał tu również Zygmunt Jasiński - powstaniec styczniowy, dziedzic dóbr bławackich oraz ppłk dr Ludwik Tobolewicz, któremu tę opowieść poświęcam i o którym będzie w dalszych częściach.  


Bławaty to niewielka wieś podmiejska leżąca przy północnych rogatkach Strzelna. Razem z Bławatkami tworzy sołectwo Bławaty. Jej początki ściśle związane były z miastem i sięgają średniowiecza, a konkretnie początków XV w. Datowanie tutejszego osadnictwa możemy jednak przesunąć na lata 1500-1300 p.n.e. Z tego okresu pochodzi odkryte tutaj pod koniec XIX w. nieco nadłamane ostrze siekierki. Pierwszą wzmiankę o Bławatach znajdujemy pod rokiem 1417. Ówczesny prepozyt Leonard Frölich sprzedał za 8 kóp groszy sołectwo w Nowej Wsi Janowi Andrulewiczowi – kmieciowi z Bławatów. Z kolei rok 1436 przynosi nam informację o daninach chłopów z Bławat płaconych klasztorowi strzeleńskiemu. Wówczas grunty Bławat leżały przy dwóch traktach – głównym do Inowrocławia z odnogą na Rzadkwin oraz bocznym do Bronisławia. Kolejną wzmiankę o miejscowości znajdujemy przy okazji fundacji 21 kwietnia 1463 r. kaplicy w Strzelnie na rogatkach inowrocławskich pod wezwaniem Krzyża Świętego na cześć Ukrzyżowanego Boga Wszechmogącego i Jego Pięciu Ran. Ustanawiając kapelana dla tej kaplicy, norbertanina plebana Marcina uposażono go w dobra ziemskie między innymi na Bławatach. 3 lipca 1475 r., kupując młyn na Cestryjewie, młynarz klasztorny Wojsław otrzymał pół łanu ziemi na Bławatach. Według danych z 1489 r. w Bławatach było 10 łanów osiadłych, 16 łanów pustych i 2 łany sołeckie. 

Z analizy tych danych możemy wynieść tezę, że Bławaty na przełomie XIV i XV w. otrzymały lokację. W 1527 r. wieś znajdujemy, jako opuszczoną, z której jedynie sołtys płacił klasztorowi 60 gr. Zaś późniejszy sposób użytkowania tutejszych gruntów zdaje się sugerować, że później nie były wsią w znaczeniu średniowiecznego prawa polskiego i niemieckiego. Owszem funkcjonowało to miejsce, ale jako grunty mieszczan strzeleńskich. Wszelkie odniesienia dokumentowe do miejsca Bławaty zawsze miały związek z mieszczanami strzeleńskimi. W dokumencie pochodzącym z 1564 r. czytamy, że Bławaty mieszczanie strzeleńscy dzierżawią od norbertanek.

Aleja akacjowa w Bławatach.
Kilkadziesiąt lat później, 20 maja 1605 r. Bławaty znalazły się w posiadaniu mieszczan strzeleńskich. Otóż nabyli oni wieś za 450 zł. Transakcja objęła ziemie nieuprawne, łąki, nieużytki itp. Prepozyt Gabriel Kiełczewski zezwolił mieszczanom na nieskrępowany obrót tymi ziemiami, z zastrzeżeniem, by obroty stąd uzyskiwane przeznaczać na cele miejskie, nad czym kontrolę miał sprawować burgrabia klasztorny. Wyłączony z transakcji był przypisany w 1463 r. kaplicy św. Krzyża 1 łan gruntów. Mieszczanie z gruntów na Bławatach płacili klasztorowi czynsz od każdego łanu w wysokości jednego złotego. 
  
Kolejnym dokumentem z 8 lutego 1630 r. uposażony został organista klasztorny w czynsz z Bławatów płacony klasztorowi na św. Marcina w wysokości 1 zł z każdego łanu oraz dziesięciną snopową płaconą z tych pól. XVII w. przyniósł spadek zainteresowań mieszczan uprawą pól. Zapewne w tym czasie powstał folwark norbertański na części gruntów Bławatów. Spowodowało to wykształcenie się osady folwarcznej ze stałymi mieszkańcami. Po wielkim pożarze Strzelna, który miał miejsce 22 maja 1761 r., odtwarzając stare przywileje, prepozyt Józef Łuczycki zapisał, że stare przywileje dotyczące Bławatów mieszczanie strzeleńscy utrzymują w swym posiadaniu. 


Kiedy zaborca pruski po 1772 r. z gruntów zabranych kościołowi tworzył Rent-Amt, czyli Urząd Domenalny wchłonął w jego skład Bławaty Folwark, który ok. 1830 r. składał się z 3 domów zamieszkałych przez 36 mieszkańców. Ale obok amtowych Bławat funkcjonowały tzw. Stare Bławaty i dzieliła się one na trzy miejsca: Stare Bławaty Folwark z trzema domami i 29. mieszkańcami, Stare Małe Bławaty Folwark z dwoma domami i 11. mieszkańcami oraz Stare Bławaty Cegielnia z jednym domem i 22. mieszkańcami. Te trzy miejscowości zostały zapisane, jako własność miasta Strzelna. 

Dwór w Bławatach, elewacja ogrodowa, północna. Stan 2011 r.
 Dziś po tych wszystkich miejscach pozostał właściwie tylko jeden ślad, którym jest resztówka pomajątkowa z dworkiem i parkiem. Daremnie można szukać śladów cegielni ówczesnej, czy pozostałych dwóch folwarków. Ale na chwilę zatrzymajmy się nad ostatnimi 200. latami dziejów Bławat by zapoznać się z przemianami zachodzącymi w ich funkcjonowaniu. Stare Bławaty Cegielnia po raz pierwszy wymienione zostały w składzie Urzędu Domenalnego w 1818 r. i opisane zostały jako cegielnia z 3 domami zamieszkałymi przez 21 ludzi. Folwark Stare Bławaty z trzema domami początkowo dzierżawiony od miasta z czasem przeszedł w ręce prywatne. W księgach parafialnych w 1851 r. Bławaty zapisywano jako: Amtowskie – folwark należący do Waldau (Strzelno Klasztorne) nazwany po 1873 r. Blumenberg, po 1919 r. - Bławatki; Wielkie – folwark prywatny; Małe i Ceglane – dzisiejsze Bławatki.
CDN


piątek, 16 lutego 2018

100-lecie Odzyskania Niepodległości i 100-lecie Powstania Wielkopolskiego w Mogilnie - cz.1



Tym artykułem inicjuję opisywanie i relacjonowanie imprez przygotowanych przez strzelnian i mogilnian z okazji obchodów tych wielkich rocznic. Zaczynam od Mogilna, a niebawem będzie o Strzelnie i powołaniu miejscowego komitetu obchodów tych rocznic. Tym tytułem oznaczane będą wszystkie artykuły tematycznie związane z obchodami rocznicowymi. Zaś dla ich odróżnienia będą dodawane numery poszczególnych części, oddzielnie dla Strzelna i Mogilna.



W czwartek 15 lutego 2018 r. w Muzeum Ziemi Mogileńskiej w Chabsku miało miejsce kolejne wydarzenie z bogatego kalendarza obchodów 100-lecia Odzyskania Niepodległości i 100-lecia Powstania Wielkopolskiego na Ziemi Mogileńskiej. Ów kalendarz imprez, to bogata oferta przygotowana przez mogileńskie instytucje kultury, czyli Mogileński Dom Kultury i MZM dla uczczenia tych wielkich rocznic. W ramach czwartkowego programu wygłosiłem wykład zatytułowany Mogilnianie odznaczeni Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym, będący niejako streszczeniem mojej najnowszej książki o tym samym tytule. Tłem mojego wystąpienia był pokaz multimedialny zdjęć i dokumentów przygotowany przez Heliodora Rucińskiego a obrazujący przebieg powstania oraz działalność popowstaniową mogilnian, bohaterów tego wielkiego zrywu wolnościowego.





W wykładzie opowiedziałem o projekcie jaki realizowany jest od kilku lat przez Wielkopolskie Towarzystwo Genealogiczne "Gniazdo", a mianowicie: Liście Odznaczonych Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym. Jest to zbiór blisko 22,5 tysiąca nazwisk powstańców, którzy doczekali się wyróżnienia WKP. Osobiście uczestniczę w tym projekcie. Składa się on z kilku etapów. W pierwszym etapie w Archiwum Prezydenta RP poddano digitalizacji wnioski o odznaczenia WKP: w drugim zindeksowano je i umieszczono w bazie elektronicznej, trzeci to korekta i uzupełnianie biogramów oraz wzbogacanie ich zdjęciami i innymi dokumentami mówiącymi o udziale poszczególnych odznaczonych w Powstaniu Wielkopolskim.




To ta praca oraz wyniki innych kwerend biblioteczno-archiwalnych skłoniły mnie do napisania dwóch książek o strzelnianach i mogilnianach wyróżnionych tym zaszczytnym odznaczeniem. Niebawem bo 25 lutego (niedziela - plakat niebawem) zaprezentuję w wykładzie strzelnian i pracę nad książką o bohaterach - uczestnikach zrywu wolnościowego z lat 1918-1919. Wykład i wernisaż w chabskim muzeum przyciągnął rzeszę miłośników historii. Były okazje do wymiany doświadczeń, wspomnień i rozmów około powstaniowych. Sam przeprowadziłem ich kilka, m.in. z burmistrzem Leszkiem Duszyńskim o jego dziadku Józefie, który za udział w Powstaniu Wielkopolskim został również odznaczony WKP, z dyrektorem Pawłem Kraśnym o planowanej w marcu-kwietniu wizycie w Zespole Szkół w Bielicach, a także z redaktorem Markiem Holakiem o przygotowaniach rocznicowych na terenie Strzelna i doktorem Bartoszem Winieckim o powstańcach wielkopolskich pracujących w pionie weterynaryjnym...  





Po wykładzie uczestnicy zostali poczęstowani kawą i ciastem z ogromnego tortu, który był wstępem do kolejnego punktu czwartkowego programu, a mianowicie wernisażu wystawy historycznej zatytułowanej "Nasze Wielkie Historie". Dlaczego wstępem? Wystawa ta zaprezentowana została w ramach ogólnopolskiego programu „Niepodległa”, w którym udział wzięła młodzież mogileńska. Elementem zrealizowanym przez mogilnian była opowieść o Rodzinie Ossowskich, z której sześciu braci wzięło udział w I wojnie światowej, a po jej zakończeniu w Powstaniu Wielkopolskim. Otóż, tort ufundowany został przez przedstawicieli rodziny Osowskich, wywodzących się z Ziemi Mogileńskiej. Jednym z nich jest Józef Ossowski, mój kolega z ławy szkolnej.





Nikt im nie kazał - poszli, bo tak chcieli, bo takie dziedzictwo wziął po dziadach wnuk... - przeczytać można na planszy przedstawiającej braci: Franciszka, Jana, Józefa, Stanisława, Stefana, Leona Ossowskich. Dwoje z nich, Leon i Stefan zostali odznaczeni WKP, pozostali niestety nie doczekali, zbyt wcześnie zmarli. To między innymi dla nich i wszystkich tych, którzy wzięli udział w tym wielkim zrywie wolnościowym mogilnianie fundują pomnik Powstańca Wielkopolskiego. Ma on symbolizować bohaterstwo i chwałę mogilnian, którzy z bronią w ręku przegnali z swojej ziemi zaborcę, który przez blisko półtora wieku niewolił .

Czwartkowe wydarzenia były również okazją do wyróżnień uczestników projektu "Nasze Wielkie Historie" okolicznościowymi dyplomami i podziękowaniami.

Wszystkie zdjęcia autorstwa Heliodora Rucińskiego

poniedziałek, 12 lutego 2018

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 8 Rynek - cz. 5



Na zakończenie dotychczasowego spacerku po płycie Rynku opowiem jeszcze o kilku ważnych w jego dziejach szczegółach. Otóż, najstarszym śladem zabudowy Rynku są odkrytej w 2004 r. relikty drewnianej chaty - ziemianki. Pozostawione ślady po niej wskazują, iż pochodziła ona z 2 połowy XII w. lub z początków XIII w., czyli z okresu, w którym osiedliły sie w Strzelnie siostry norbertanki. Do tego odkrycia pośrednio i ja się przyczyniłem, kiedy to w rozmowie z archeolog Krystyną Sulkowską-Truszczyńską zasugerowałem, że w tym miejscu mogła stać waga miejska i na pewno w tych okolicach w okresie międzywojennym była niewielka stacja benzynowa. To śladów tej właśnie wagi szukali archeolodzy, a trafili... na chatę. Co zaś tyczy się wagi miejskiej, to takowy obiekt miało również miasto Strzelno. Był to budynek, który od średniowiecza stał na Rynku, w pobliżu ratusza. W nim znajdowała się oficjalna waga miejska, z której korzystali kupcy oraz przyrządy związane z pomiarami handlowymi, w tym wzorce wag i odważniki.

Archeolodzy w 2005 r. próbowali także szukać śladów po ratuszu. Niestety, z moimi sugestiami, również nieudało się niczego znaleźć. Zatem, ratusz będzie musiał zaczekać, na lepsze czasy. Trzeba byłoby poczynić w tym względzie przygotowania na większą skalę. Np. gdyby Rynek doczekał się rewitalizacji, wówczas po ściągnięciu całej płyty z łatwością archeolodzy przeprowadziliby badania i wówczas...

Lata 30. XX w. Autobus liniowy firmy transportowej Eliszewskiego ze Strzelna na przystanku w Rynku. 
Od międzywojnia do lat 60. minionego stulecia południowa część płyty Rynku była przystankiem autobusowym. Wielu o tym zapomniało, jak również o tym, że w tym centralnym miejscu stał kiosk spożywczy, w którym sprzedawała pani Kołacka. To miejsce dla mnie jest punktem wielu dziecięcych wspominek, pełnych anegdot. Kolejnym kultowym miejscem była kolektura totolotka - niewielki drewniany kiosk, w którym wszelakie zakłady przyjmowała pani Barbara Lipińska. Nawet kilka razy wygrałem, niewiele, ale zawsze coś.


TAXI na postoju, październik 1985 r. - przebudowa płyty Rynku.
 Rynek za miejsce postoju obrali sobie również miejscowi właściciele taksówek. Na tzw. TAXI stało kilkanaście taksówek osobowych i kilka bagażowych. Temat rzeka, który wymagałby odrębnego opracowania. Anegdot o strzeleńskich taksówkarzach jest bez liku. Wielu z nas, ludzi starszych, miało do czynienia z tymi środkami lokomocji i ich właścicielami. Były to częstokroć przygody z pogranicza kargulowego humoru. Ale o tym przy innych okazjach.        
 
Wracając zaś do dziejów najstarszego strzeleńskiego placu, kilka zdań o zmianach w jego nazwie. W okresie zaborów, od 1873 r. do 1919 r. Rynek nosił urzędową, zniemczoną nazwę Markt. Po zwycięskim Powstaniu Wielkopolskim przywróciliśmy mu starą nazwę. Natomiast w czasie okupacji hitlerowskiej Niemcy przechrzcili go na Adolf Hitler Platz. Po II wojnie światowej, na powrót wróciła nazwa Rynek. Ale już w 1950 r. w duchu socjalistycznej miłości zamieniono nazwę, dając imię podobnemu patronowi z czasów wojennych, nazywając Rynek Placem Stalina i dopiero w 1956 r., wymazując okres wypaczeń i błędów, przywrócono prawowitą, historyczną i tą pierwotną nazwę z okresu staropolskiego.

Po prawej budka telefoniczna, a za nią stary punkt totalizatora. Po lewej nowy punkt dopiero co uruchomiony - zima 1984 r. 
Przygotowując czytelnika do kontynuowania spaceru w formacie zatrzymywania się niemalże przy każdym budynku nieco generaliów o rynkowych posesjach. Najstarszą kamienicą przy Rynku jest dom pod numerem 7, leżący u zbiegu ulic Ślusarskiej i Piekarskiej. Pochodzi on z drugiej połowy XVIII w. i jego bardziej stylowy wygląd zeszpeciło eternitowe pokrycie dachowe - niegdyś ceramiczne - oraz skucie około okiennych ozdób - gzymsów. Kolejne kamienice o nr: 1, 2, 11, 12, 17, 25 swym rodowodem sięgają 1 połowy XIX w. a ich niektóre piwnice są nawet starsze. Ale najokazalszymi kamienicami są domy pod nr.: 3, 14, 15, 18, 19, 24 i 26, które swą architekturą nawiązują do modnego w II poł. XIX w. historyzmu oraz kamienice nr 16 i 19 z początku XX w. o cechach modernizmu z elementami secesji. O cechach zupełnie modernistycznych jest kamienica pod nr 20. Kilka z kamienic, wymaga remontu podobnego temu jaki przeszedł budynek biblioteki i to zarówno tych prywatnych, jak i komunalnych, gdyż kładą się one cieniem na tym jednym z najpiękniejszych rynków kujawsko-wielkopolskich, którego niejedno miasto może nam pozazdrościć.

piątek, 9 lutego 2018

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 7 Rynek - cz. 4


Autor zdjęcia Ireneusz Dawidziak.
Po obiekcie, o którym chciałbym dzisiaj opowiedzieć, podobnie jak po pomniku Wilusia i ewangelickiej świątyni nie ma już śladu. Choć niepozorny, to należy o nim wspomnieć, gdyż gościł na rynku nie bagatela, bo od 1928 do 1993 r., czyli 65 lat. O czym mowa? O stacji benzynowej, popularnym "cepeenie". Na poprzednim blogu pisałem o niej dwukrotnie w kwietniu 2014 r. Dzisiaj, niejako przenosząc te temat, zamieszczam go łącznie i w cyklu spacerków.
  
Jak to było ze stacjami benzynowymi
W kwietniu 2014 r. porządkując swoje archiwalia trafiłem na informację z roku 1928 o przeniesieniu stacji benzynowej z ulicy Lipowej na Rynek. Ciekawostka ta zmobilizowała mnie do dalszych poszukiwań, których celem było dowiedzieć się coś więcej o protoplastach dzisiejszych strzeleńskich stacji paliw.

Na pierwszą wzmiankę o handlu artykułami ropopochodnymi w Strzelnie, szczególnie naftą i olejami maszynowymi i smarowidłami na wszelkiego rodzaju osie trafiamy w reklamach strzeleńskich drogerii z końca XIX i początku XX wieku. Również „Kalendarz Informacyjny Miasta Strzelna na 1910 rok” wymienia drogerie oferujące ten towar. Nie znajdujemy jednak oferty paliw do silników spalinowych. Do pierwszych samochodów, które posiadali strzelnianie dostawcami benzyny byli aptekarze i drogerzyści. Miało to miejsce na początku minionego stulecia, kiedy to zaczęto nabywać automobile do celów transportowych i to zarówno osobowych, jak i towarowych.


Pierwsze na świecie przydrożne stacje benzynowe zaczęto stawiać od 1913 roku za oceanem, w roku następnym w Anglii. W Polsce takie stacje zaczęto budować od 1924 roku. Polskie przepisy – w tym konkretnym wypadku Wojewody Poznańskiego z roku 1927 - określały, że stacja benzynowa jako całość składa się z pompy benzynowej i podziemnego zbiornika, połączonych odpowiednimi rurociągami i zaopatrzonych w odpowiednie uzbrojenie. Podziemny zbiornik benzynowy ma być szczelny i zrobiony z mocnej blachy żelaznej, wewnątrz ocynkowany. Zbiornik winien posiadać 4 wyloty… Z dalszej lektury przepisów dowiadujemy się, że zbiornik powinien mieć pojemność nie większą niż 1500 kg benzyny i oddalony winien być od 10 do 15 metrów od najbliższego budynku.

Dystrybutor przy ulicy Lipowej - przy Magistracie.
Ten przepis, mówiący min. o zachowaniu odległości zbiorników od budynku spowodował, że Rada Miejska w Strzelnie na swym posiedzeniu 17 kwietnia 1928 roku podjęła decyzję o przeniesieniu istniejącej stacji benzynowej, która usytuowana była na narożniku ulic Lipowej i Inowrocławskiej, przy budynku Magistratu, do centrum miasta na Rynek vis a vis Drogerii „Pod Aniołem” Bernarda Budzińskiego.

Ta pierwsza strzeleńska przydrożna stacja benzynowa została wybudowana około 1925 roku, czyli blisko 90 lat temu. Warto zaznaczyć, że w Poznaniu pierwsza stacja Firmy Braci Nobel powstała pod koniec 1924 roku na rogu ulicy Wjazdowej, naprzeciw Zamku. Wygląd strzeleńskiej stacji był charakterystycznym dla tego typu urządzeń, nazywanych powszechnie pompami benzynowymi. Ta strzeleńska to okrągły czerwony słup zakończony szklanym zbiornikiem z podziałką, do którego pompowano ręcznie benzynę, czyniąc to za pomocą urządzenia umieszczonego w owym czerwonym słupie. Była ona własnością „Towarzystwa Przemysłu Naftowego Bracia Nobel w Polsce”, w skrócie nazywanego Firmą Braci Nobel. Działała ona na zasadzie dzierżawy gruntu pod stacją od miasta i podnajmowania całości miejscowemu dzierżawcy, w naszym wypadku drogerzyście Bernardowi Budzyńskiemu. Firma Braci Nobel uiszczała miastu tytułem opłaty za stację 200 zł rocznie.

W tle dystrybutor na Rynku - lata 30. XX w.
Całkowicie nową stację benzynową przy Rynku zbudowała przekształcona w spółkę firma Standard-Nobel w Polsce. Jej protoplastą była spółka założona przez członków rodziny Noblów - szwedzkich przemysłowców, wraz z Bankiem Związku Spółek Zarobkowych. W roku 1919 utworzyli oni Spółkę Akcyjną „Towarzystwo Przemysłu Naftowego Bracia Nobel w Polsce”. Zajmowała się ona wydobyciem ropy naftowej, jej przetwórstwem oraz handlem produktami ropopochodnymi.
  
W roku 1925 dokonano fuzji Spółki Bracia Nobel w Polsce ze Spółką Akcyjną „Olej Skalny” i utworzono Spółkę Akcyjną „Standard Nobel w Polsce”. Spółka jako pierwsza w Polsce rozpoczęła budowę ulicznych stacji benzynowych, w latach 20-tych zbudowano ich ponad 300.  Stacje te były zaopatrywane za pośrednictwem nowoczesnych cystern samochodowych. W owym czasie transport samochodowy w Strzelnie znacznie się rozwinął. Z udziałem samochodów miało miejsce kilka wypadków w mieście i poza miastem. Usługi samochodowe w komunikacji świadczyli: Budzyński, Bracia Mikołajczak, Osmańska, Płócienniczak oraz autobusową Eliszewski. Samochody osobowe miało kilku strzelnian, w tym ks. Ignacy Czechowski oraz wszystkie majętności ziemskie. Jeden z dziedziców, Tadeusz Pętkowski z Kuśnierza miał nawet wypadek pod Trzemesznem samochodu z pociągiem. Na szczęście kierowca i on sam zdążyli uciec z samochodu, który zgasł na przejeździe kolejowym. Samochodami ciężarowymi dysponowały firmy strzeleńskie, jak Młyn Jaśkowiaków w Strzelnie, który miał ciężarówkę i półciężarówkę, firma Plagensa itd. 

Po Budzyńskim stacje paliw przejęła rodzina Fiebigów i prowadziła ją do 1950 roku, tj. do czasów upaństwowienia. Od tego momentu zaopatrzenie odbywało się poprzez tę sama stację, krótko prowadzoną przez Centralę Produktów Naftowych - CPN. Pod koniec lat 50., a konkretnie w 1959 roku wybudowano nową stację paliw pod szyldem CPN po drugiej stronie Rynku, czyli po stronie północnej. Dystrybutory posiadały już pompy o napędzie elektrycznym. Czerwone skrzynie dystrybutorów wieńczyła szklana, biała i podświetla kula z napisem CPN. Stacja początkowo oferowała benzynę i olej napędowy – popularną ropę – oraz olej silnikowy z mniejszego podziemnego zbiornika. Benzyna i olej znajdowały się w tym samym zbiorniku przedzielonym szczelną przegrodą. Stacja również odbierała zużyty olej silnikowy, składując go w podziemnym 500-litrowym zbiorniku. W latach 70. wkopano kolejny zbiornik na benzynę żółtą wraz z nowym dystrybutorem. W 1979 roku stacja została przebudowana. Postawiono w miejsce blaszanego nowy, bardziej funkcjonalne drewniany kiosk, z magazynkiem i pomieszczeniem do obsługi i sprzedaży oraz nowe dystrybutory. Zaczęła też pracować na dwie zmiany od godz. 6:00 do 22:00.

Dystrybutor na Rynku.
W latach 80. zaczęły się naciski na władze miejskie, by stację wyprowadzić z Rynku za miasto. W 1994 roku stacja benzynowa CPN została w Rynku zlikwidowana. Stało się to za sprawą prywatnej firmy Orle Mont-Bud, która za miastem wybudowała i prowadziła od 1993 roku nowoczesny, wielofunkcyjny obiekt stacji benzynowej ze zbiornikiem na gaz, dużym parkingiem i restauracją. Zlokalizowana ona została na inowrocławskich rogatkach miejskich – grunty wsi Sławsko Dolne – na krzyżówce ulic Inowrocławskiej z Alejami Morawskiego i dróg krajowych do Inowrocławia i Kruszwicy. Jest to pierwsza całodobowa stacja benzynowa w Strzelnie, obecnie prowadzona przez spółkę Watis. Druga Stacja przy ulicy Kardynała Wyszyńskiego 48, tuż przed Chłodnią powstała dopiero kilka lat temu i jest własnością Hurtowni Olejów i Paliw OLKOP.

Warto wspomnieć, że niemalże wszystkie Międzykółkowe Bazy Maszynowe, SKR-y, PGR-y, GS-y, Elewator PZZ, Ośrodek Transportu Leśnego w Ciencisku posiadały własne magazyny paliwowe z podziemnymi zbiornikami i dystrybutorami. W paliwo zaopatrywały się podobnie, jak stacje CPN, z magazynów hurtowych CPN.
  
Blaszak z dystrybutorami.
Tyle o historii strzeleńskich stacji benzynowych. Zapewne nie są to kompletne dzieje, gdyż należałoby uzupełnić je o ludzi obsługujących te stacje, jak chociażby tę cepeenowską. Pamiętam, że długoletnim kierownikiem stacji CPN był pan Bernard Woźniak, z którym pracował Zenon Lewandowicz. W 1971 roku miejsce Lewandowicza zajął Zygmunt Rejniak, a w rok później dołączył do niego Bogdan Stranz z Wronowych, później zięć Woźniaka Marek Frankowski i brat Zygmunta, Marian Rejniak. Czy jeszcze ktoś? Nie pamiętam, a może Państwo dopiszecie coś do tych dziejów?

Zygmunt Rejniak przed dystrybutorami.
I na zakończenie stara anegdota, którą zapamiętałem, a którą przekazał mi przed laty mój współpracownik z GS „SCh” w Strzelnie śp. Aleksander Linettej. Otóż, w latach powojennych stację paliw prowadził na swój rachunek pan Karol Fiebig, brat znanego strzeleńskiego lekarza doktora Alfreda Fiebiga. Niewielkie przynosiła ona wówczas dochody, bo i samochodów w mieście, jak i w okolicy było tyle co na lekarstwo, to i pan Karol miał stałe zatrudnienie w geesowskim sklepie żelaza, który znajdował się w narożniku Rynku pod numerem 20 (sklep po Lippmanie). Zyski ze stacji były dodatkiem do pensji sprzedawcy. Zdarzało się, że w godzinach dopołudniowych pod dystrybutor podjeżdżał samochód, lub przychodził ktoś z kanistrem. Sąsiedztwo stacji i bystre oko pana Karola wyławiało klienta, a i reakcja na ten widok była natychmiastowa. Porzucał on swoje stanowisko za ladą „żelaźniaka” - niezależnie od tego czy obsługiwał już kogoś, czy nie - i z szybkością sprintera wypadał ze sklepu, by obsłużyć osobę oczekującą przy "jego" dystrybutorze.
Najnowszy "rynkowy" obiekt, który zastąpił blaszaka... z drewna.

Do sklepu, broń Boże, nie wracał z utargiem benzynowym, lecz pieniądze zanosił do kasy domowej i dopiero po pewnym czasie stawał za ladą „żelaźniaka”. Kontynuując przerwaną obsługę, baczne obserwował przez okno wystawowe dystrybutor - a nuż ktoś się zjawi! Takie zachowanie wywoływało niezadowolenie wśród klienteli sklepu, ze skutkiem zanoszenia skarg do prezesa geesu. Z czasem stało się to przyczyną zwolnienia sympatycznego pana Karola, który nad spółdzielczy żelaźniak przedkładał własny interes paliwowy. Z jednej strony znajdował zrozumienie u kierowców, z drugiej nerwowe zachowanie chłopstwa, które stanowiło największy odsetek kupujących w „żelaźniaku”.

środa, 7 lutego 2018

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 6 Rynek - cz. 3


Foto składanka Heliodor Ruciński
Cokolwiek by powiedzieć, to Rynek strzeleński - pod względem architektonicznym - jest jedną z najładniejszych przestrzeni miejskich w regionie pogranicza kujawsko-wielkopolskiego. Gdyby nadano mu szlifu podobnego sąsiednim kujawskim miastom byłby swoistym arcydziełem. Pierwsza od wielkiego pożaru z 1761 r. wielka przebudowa Rynku związana była z jego odbudową. Trwała ona kilkanaście lat dopóki nie obudowano ratusza oraz poszczególnych domostw. Już wówczas wiele z nich została wystawiona z tzw. szachulca, czyli drewnianej konstrukcji wypełnionej cegłą paloną lub glinianą suszoną na słońcu, tzw. pecą. Wspominałem w poprzedniej części, że Rynek i przylegające ulice Prusacy zastali utwardzone, zatem po pożarze zdołano powierzchnię centralnego placu poprawić, czy wręcz utwardzić kamieniem do ok. 1772 r.




Po około 50 latach w związku z wystawieniem w 1826 r. w centralnej części Rynku murowanej świątyni ewangelickiej nastąpiła również przebudowa płyty placu miejskiego. Niestety nie znamy szczegółów tej przebudowy, jak i kolejnych przebudów. Dzisiaj nie znajdziemy w krajobrazie miejskim śladu po tej świątyni. Zginęła ona z krajobrazu miejskiego bezpowrotnie. Na jej budowę król Fryderyk Wilhelm III wyasygnował z własnej kasy 18 000 marek. W latach 1866-1867 r. kościół rozbudowano. Od strony zachodniej dostawiono do niego wieżę flankowaną wieżyczkami schodowymi prowadzącymi na boczne balkony wokółnawowe i do otwartej do tejże nawy kaplicy-loży.

Wnętrze ewangelickiej świątyni w Strzelnie.
 Wspomnieć warto, że parafia ewangelicka w Strzelnie powstała już w 1788 r. Swój pierwszy kościół ewangelicy mieli przy obecnej ulicy Ścianki 1, w obrębie późniejszego ogrodu państwa Lipińskich. Znajdował się on tuż obok współcześnie wybudowanego domu. Była to niewielka świątynia wystawiona z tzw. 'szachulca' o drewnianym szkielecie wypełnionym pecą, czyli nie wypaloną cegłą. O tymże kościele opowiem przy okazji spaceru ulicą Ścianki. Pierwszym pastorem strzeleńskim był Johann David Neander. Po nim nastał (1825-1869) Carl Gottlieb Findeisen, uczestnik strzeleńskiej Wiosny Ludów (zmarł 18 stycznia 1873 roku). Kolejnymi pastorami byli: Friedrich Heinrich August Kühne (1870-1884); (zmarł 26 lutego 1884 roku), od 1885 r. Johann Friedrich Naatz; Max Meister 1899-1902;  następnie do 1911 r. Theodor Krieger 1902-1911; Emil Otto Reinhold Mix (1912-1939); D. Karl Greulich 1939-1942 i ostatnim Theodor Mielke 1942-1945. Strzelno podlegało pod diecezję inowrocławską (Diözese Inowrazlaw).



Już od 4. ćwierci XIX w. Rynek zaczął się diametralnie zmieniać. Miało to niewątpliwie związek z podniesieniem rangi miasta, które stało się siedzibą nowo powstałego w 1886 r. powiatu strzeleńskiego. Mieszczanie zaczęli stawiać nowe piętrowe kamienice. Ten bum budowlany trwał do początków XX w. Na pocztówkach i zdjęciach z końca XIX w. widzimy bardzo uporządkowaną powierzchnię Rynku. Cała jego płaszczyzna za rządów burmistrza Herrgotta został utwardzona brukiem kamiennym z wyraźnymi rynsztokami i wywyższonymi trotuarami - chodnikami. Środek tychże chodników wyłożony był gładkimi płytami granitowymi, zaś ich boki kamieniem brukowym, takim samym jak jezdnie. Płyty te wykorzystywano przez ponad 100 lat, montując je na powrót w trakcie każdej przebudowy. Ostatnio zostały one wykorzystane przy obniżeniu i przebudowie Wzgórza Świętego Wojciecha i to z pięknym efektem.


 Pomnik cesarza niemieckiego Wilhelma I.


Na przełomie wieków na skraju chodników pierzei północnej i wschodniej, a także wokół kościoła ewangelickiego posadzono kilkadziesiąt drzew. Te wokół kościoła rosły sobie swobodnie, zaś te wokół chodników były regularnie przycinane - korony tych drzew kształtowano w formie niewielkich kuli. W latach międzywojennych w 1928 r. przybyła po stronie wschodniej płyty Rynku stacja benzynowa, a ponowna gruntowna przebudowa Rynku nastąpiła za rządów burmistrza Stanisław Radomskiego (1928-1939). Wówczas (1928-1929) położono nową kostkę kamienną na całej powierzchni placu. Również w czasie okupacji Rynek został poddany przebudowie poprzez dodanie po stronie południowej i północnej symetrycznego skweru - zielonego trawnika. Dodatkowo po stronie północnej urządzony on został na wzór parku z fontanną, alejkami i ławkami.




Kolejne gruntowne przebudowanie przeprowadzono w latach 50. XX w., kiedy to zlikwidowano założony przez okupanta skwer - trawnik. Identyczny skwer po stronie północnej przybrał formę niewielkiego parku. Na przełomie 1959 i 1960 r. wybudowano w Rynku stację benzynową, która przetrwała do 1994 r. W latach 1966-1970 rynek diametralnie zmienił swój wygląd. Rozebrano kościół ewangelicki. Założono klomby kwiatowe po stronie zachodniej płyty Rynku i wybudowano szpetną fontannę.
Zdjęcie opisane: 7 kwietnia 1969 r. (ze zbiorów Krzysztofa Rymaszewskiego)

Rozbiórka...
Przyszły lata siedemdziesiąte i miasto wraz z Rynkiem otrzymało nowe oświetlenie. W następnej dekadzie znowu wzięto się za centralny plac miasta i zmieniono w 1985 r. całą jego płytę. Przebudowę dokonano na wniosek i według projektu samorządu mieszkańców. Ostatnia znacząca przebudowa miała miejsce w 1995 r. i według pierwotnych założeń do dziś nie została w całości zrealizowana. Wówczas, zaaranżowano część placu na skwer w części obsadzony zielenią, w części utwardzony z jednoczesnym przeznaczeniem tego miejsca na organizację imprez kulturalno-rekreacyjnych. Wybudowano wewnętrzną zatoczkę parkingową. Kulturalny renesans miejsce to przeżywało w latach dziewięćdziesiątych i na samym początku tego stulecia. Niemalże, co tydzień od maja do września, w weekendy miejsce to tętniło muzyką.




Kontynuując opowieść, chciałbym też nieco powiedzieć o pomniku, jaki onegdaj stał na Rynku oraz dopowiedzieć dalsze dzieje zboru ewangelickiego. Przed frontonem kościoła ewangelickiego, Prusacy, a to za przyczyną starań miejscowej Hakaty, na czele której stał nadleśniczy z Miradza Otto Hejm, wznieśli w 1898 r. monumentalny pomnik cesarza niemieckiego Wilhelma I. Uroczystość odsłonięcia monumentu miała miejsce 3 czerwca tegoż roku. Miejscowi Polacy humorystycznie przezwali stojącego na piedestale „Wilusiem". Przetrwał on do 3 stycznia 1919 r. Wówczas, zebrany tłum strzelnian niesiony euforią zwycięstwa strącił odlanego w brązie cesarza. Odlew załadowano na sanie (smyk) i zaciągnięto do ogrodu magistrackiego przy ul. Lipowej. Tam też w pobliżu ceglanego ogrodzenia, od strony ul. Św. Andrzeja, zakopano Wilusia. I nie jest to historia z kręgu fikcji, gdyż na tą okoliczność są pisemne zeznania świadków tamtych dni. Po dziś, gdzieś tam w głębi ziemi spoczywa imperator czekając na swoje odkrycie. Jeszcze przez pewien czas ogołocony cokół stał w Rynku, poczym, został zdemontowany i zmagazynowany w ogrodzie byłej szkoły przy ul. Ścianki. Podczas budowy Pomnika Pomordowanych podczas II wojny światowej" czerwony piaskowcowy fragment cokołu z „Wilusiowego" pomnika wykorzystano na tablicę inskrypcyjną.




Po wojnie w kościele urządzono magazyn zbożowy, a następnie przekazano budynek miejscowej Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska", która z kolei zamieniła świątynię w skład towarów masowych i na zaplecze Rolniczego Domu Towarowego, mieszczącego się przy Rynku 20. Pod koniec lat sześćdziesiątych (1968-1969), wpisaną w krajobraz miejski budowlę, w bezgranicznej głupocie ówczesnych ideologów, rozebrano. Część materiałów rozbiórkowych zwieziono do LO Strzelno, wykorzystując później przy budowie tamtejszej sali gimnastycznej. Pozostałą ilość przekazano działkowcom, nowo zorganizowanych ogródków działkowych z ul. Inowrocławskiej, z zamysłem wykorzystania ich przy budowie świetlicy, której to inwestycji nigdy nie zrealizowano. Przez kilkadziesiąt lat składowane materiały niszczały i ostatecznie, gdzieś się „rozmyły".


Rozbiórka szaletu wrzesień 2013 r. Foto Heliodor Ruciński.


Innymi, ale tym razem szpecącymi przepiękny Rynek Strzeleński, obiektami stały się: wybudowana na przełomie 1959/1960 r. stacja benzynowa, którą zlikwidowano dopiero w 1994 r. i stojący od początku lat 70-tych do 2013 r. szalet miejski. Podczas jego budowy natrafiono na drewniane zręby bliżej nierozpoznanych budowli. Ówczesne władze ukryły ten fakt przed konserwatorem zabytków, podobnież przemilczeli to zdarzenie mieszkańcy niechcący narażać się decydentom. Usytuowanie tego znaleziska, które, jako chłopiec miałem okazję oglądać, podsunęło mi myśl, iż mogły to być pozostałości pierwszego drewnianego ratusza lub kramów niegdyś go otaczających.