niedziela, 4 sierpnia 2024

Prymas Tysiąclecia Kardynał Stefan Wyszyński na ziemi strzeleńskiej

27 maja 1953 r. Strzelno. Powitanie Prymasa przez młodzież. Obok dostojnego gościa stoi proboszcz ks. Józef Jabłoński.


W sobotę 3 sierpnia przypadła 100. rocznicę święceń kapłańskich błogosławionego Stefana Wyszyńskiego. Dzisiaj 4 sierpnia w katedrze we Włocławku, gdzie Prymas Tysiąclecia przyjął święcenia prezbiteriatu odbyły się uroczystości jubileuszowe. Przypomniało mi się, że pisałem onegdaj o Prymasie Tysiąclecia w książce o Markowicach, o Jego pobytach w sanktuarium. W swoich notatkach odnotowałem również wizyty w Strzelnie. Dysponując tym materiałem postanowiłem, by wrócić do niego i przypomnieć te wydarzenia w niniejszym artykule.

27 maja 1953 r. Strzelno. Powitanie Prymasa przez młodzież strzeleńską.





22 października 1948 r. zmarł Prymas Polski August Hlond. Jego następcą został biskup lubelski ks. Stefan Wyszyński. Mianowany został 12 listopada 1948 r. Urząd prymasa wiązał się z równoczesnym objęciem arcybiskupstw gnieźnieńskiego i warszawskiego. Ingres do katedry gnieźnieńskiej zaplanowany został na 2 lutego 1949 r. W drodze do Gniezna 1 lutego w godzinach popołudniowych z Inowrocławia przez Markowice przejeżdżał przez Strzelno. Tłum zgromadzonych na Rynku mieszkańców owacyjnie witał Prymasa. Jego samochód zatrzymał się na chwilę, a dostojny gość wysiadł z niego i pobłogosławił strzelnian, po czym odjechał, kierując się przez Kwieciszewo, Mogilno, Wylatowo do Trzemeszna.

27 maja 1953 r. Strzelno. Powitanie Prymasa przez młodzież. Obok dostojnego gościa stoi ks. proboszcz Józef Jabłoński.

28 lipca 1952 r. w drodze do Warszawy Prymas zatrzymał się na Wzgórzu Świętego Wojciecha w Strzelnie i tutaj zapoznał się ze stanem odbudowy świątyń. Jego troska o te budowle była wielka i w kolejnych latach często i nieoficjalnie odwiedzał nasze miasto, sprawdzając jak postępują prace remontowe i budowlane po zniszczeniach wojennych i odkryciach  archeologicznych. Ksiądz Prymas wówczas zanotował w swoim dzienniku: W Strzelnie oglądałem nową kolumnę romańską, odkrytą w ścianie prezbiterium, od strony prawej kaplicy [kaplica św. Barbary]. Jest to dowód, że był to dobrze zachowany kościół romański. Ze Strzelna udał się do Kruszwicy. W przeddzień zbliżającego się Tysiąclecia głosił w jednym ze swoich kazań: - czynimy wszystko, aby w Gnieźnie, Kruszwicy, Strzelnie i innych historycznych miejscach, gdzie są kamienienie dawnego budownictwa wydobyć je na wierzch i pokazać pokoleniu Tysiąclecia.


Ponownie nasze miasto odwiedził przed aresztowaniem, w maju 1953 r. Przybył tutaj 27 i przebywał do 28 maja, a to z okazji odbywającego się w Strzelnie Kongresu Maryjnego. Hasłem przewodnim Kongresu było Dzień Modłów do Maryi Królowej Polski o uproszenie pokoju i błogosławieństwa zbiorów. Była sobota, kiedy pod Wzgórze św. Wojciecha zajechał samochód z Prymasem. Tłumy strzelnian z wielką radością witało swojego pasterza. Wśród witających była moja mama z ciocią Pelą, jak nazywaliśmy sąsiadkę Pelagię Piwecką, a w wózku, ja, niespełna roczne niemowlę. Z wielokrotnych opowiadań mamy wiem, że przebudził mnie hałas i zacząłem niemiłosiernie płakać, na co zareagował Prymas. Podszedł do nas, wziął mnie pod paszki, podniósł do góry i powiedział do mnie: - Taki gość przybywa do ciebie, a ty tak go witasz. Ponoć od tego czasu, jako dziecko już nie zapłakałem, a ciuszki, w które byłem ubrany, wymienione za komplet nowych, stały się swoistą relikwią dla cioci Peli.
Następnego dnia w niedzielę pojechaliśmy znowu na wzgórze, by uczestniczyć w uroczystej sumie z nauką. Spałem w jej trakcie jak suseł, a kiedy mama z ciocią, ze mną w wózku i z tłumem wiernych, brały udział w procesji do pięciu ołtarzy przebudziłem się i spokojnie słuchałem śpiewów. Po wielokroć Prymas przejeżdżał przez Strzelno udając się na wizytacje, pogrzeby, czy konsekracje kościołów.


Jest jeszcze jedno miejsce na ziemi strzeleńskiej, które odwiedzał kardynał Stefan Wyszyński Prymas Polski, a mianowicie Markowice - Sanktuarium Maryjne. Ale zanim do wizyty u Kujawskiej Madonny doszło, poprzedził je piątek, 25 września 1953 r. kiedy to o godz. 22.30 kilku przedstawicieli władzy przekroczyło progi domu arcybiskupiego w przy ul. Miodowej w Warszawie. Decyzją rządu z dnia 24 września Prymas został bezprawnie zawieszony w czynnościach arcybiskupich oraz usunięty z Warszawy. Kilka minut po północy, czyli już 26 września ks. Prymas został wywieziony ze swojej siedziby, a około godz. 4:00 przywieziono go do klasztoru kapucynów w Rywałdzie Królewskim. Miejscowość ta stała się pierwszym miejscem przetrzymywania kardynała Wyszyńskiego. Nie trwało to jednak długo, gdyż już 12 października Prymasa przewieziono do klasztoru w Stoczku Warmińskim. 7 października 1954 r. do Prudnika, a 27 października 1955 r. do Komańczy. Po dojściu Gomułki do władzy w październiku 1956 r. nastąpiło krótkotrwałe polepszenie relacji między państwem a Kościołem katolickim. W jego ramach m.in. zwrócono „Tygodnik  Powszechny” prawowitym właścicielom, wyrażono zgodę na powstanie Klubów Inteligencji Katolickiej. 26 października Prymas wyszedł na wolność. Po powrocie na stolicę prymasowską Prymas stał się niejako ojcem Narodu, a samo uwięzienie, wbrew intencjom władz, doprowadziło do wzrostu jego autorytetu wśród społeczeństwa.

Markowice - odpust 6 lipca 1958 r.




19  grudnia 1956 r. Prymas, w towarzystwie biskupa gnieźnieńskiego Antoniego Baraniaka i ks. prałata Władysława Padacza, przejechał przez Strzelno i Markowice, udając się do Bydgoszczy. Po trzyletnim odosobnieniu ponownie rozpoczął peregrynacje po ziemi polskiej. W niedzielę, 6 lipca 1958 r. Prymas przybył na odpust ku czci Matki Boskiej Markowickiej do kujawskich Markowic. Z tej wizyty zachowało się kilka zdjęć, z których wynika, że dostojny gość wygłosił niezwykle płomienne kazanie. 10 lat wcześniej, 2 października 1948 r. sanktuarium odwiedził ks. August kard. Hlond. Ówczesny prymas wyraził życzenie wobec superiora ks. Władysława Szymarskiego i proboszcza ks. Józefa Napierały, aby zbierać i notować z ostatnich lat doznane nadzwyczajne łaski.

Wielkim wydarzeniem dla czcicieli Maryi Pani Kujaw były uroczystości związane z ukoronowaniem łaskami słynącej figury, umiłowanej przez Kujawian, Matki Boskiej Markowickiej. Koronatorem Jej był Prymas Tysiąclecia ks. Stefan kardynał Wyszyński, któremu asystowało kilkunastu biskupów, dziesiątki duchowieństwa i sióstr zakonnych. Pomimo ogromnych przeszkód, jakie ówczesne władze stawiały przed Kościołem i robieniu wszystkiego, by nie dopuścić wiernych do uczestnictwa w uroczystościach, Markowice w dniu koronacji 27 czerwca 1965 r. nawiedziło łącznie 30 tys. pielgrzymów.

Markowice - koronacja, 27 czerwca 1965 r.




Uroczysta koronacja i msza św. rozpoczęły się o godz. 11:00. Przybyłego Prymasa przywitały m.in. dzieci recytując wiersze i wręczając mu kwiaty, a także przedstawiciel rady parafialnej oraz młodzież. Następnie w procesji dostojny gość udał się do świątyni i przeniósł figurę Matki Bożej na plac koronacyjny, gdzie wystawiony był polowy ołtarz. Tam Prymas koronował figurę nadając jej tytuł „Pani Kujaw Królowej Miłości i Pokoju”. Następnie podczas mszy św., celebrowanej przez abp Antoniego Baraniaka, kard. Wyszyński wygłosił kazanie poświęcone kultu maryjnemu. Po mszy św. odśpiewano „Apel Jasnogórski” oraz głośno i gremialnie pieśń „Boże coś Polskę”. W tym czasie biskupi udzielili wiernym  pasterskiego błogosławieństwa. Na koniec uroczystości koronacyjnych odbyło się stanowe oddanie przysięgi Matce Boskiej. Całość zakończyły się nieszporami i mszą św. o godz. 15:00. W uroczystości uczestniczyło 150 księży i 60 alumnów oraz 80 zakonnic. Po obiedzie w klasztorze Prymas raz jeszcze ukazał się wiernym, zaprosił tutejszy chór do wspólnego zdjęcia. Podczas uroczystości otrzymał on kopię figury ukoronowanej Matki Boskiej Markowickiej, która od tego czasu towarzyszyła w jego pracy umysłowej - twórczej stojąc na eksponowanym miejscu w warszawskim gabinecie prymasowskim.


czwartek, 1 sierpnia 2024

Strzelnianie w Powstaniu Warszawskim

Obchodzimy 80. rocznicę Powstania Warszawskiego, które pochłonęło ok. 180 tysięcy ówczesnych mieszkańców Warszawy, w tym około 20 tysięcy samych powstańców. Ten krwawy zryw ma również swoich bohaterów pochodzących ze Strzelna i okolic. Wielu strzelnian zesłanych w czasie okupacji do Generalnej Guberni osiedliło się w Warszawie. Były to niekiedy całe rodziny. Od początku zamieszkania włączyli się oni w ruch podziemny, a gdy wybuchło powstanie w jego szeregach stanęli również nasi rodacy.

Jedną z rodzin strzeleńskich, która zamieszkała w Warszawie przy ulicy Idzikowskiego 3 byli Grześkowiakowie, Michał i jego żona Łucja z Boeschów wraz z dziećmi. Małżonka Łucja pochodziła ze znanej strzeleńskiej rodziny, a mianowicie sekretarza starostwa powiatowego Edmunda Boesche. Michał był kupcem i restauratorem, dzierżawcą Domu Stowarzyszeń i Kręgielni. Troje synów Michała i Łucji wzięło udział w Powstaniu Warszawskim: Włodzimierz, Ewaryst i Romuald, z których Ewaryst złożył najwyższą ofiarę na ołtarzu Ojczyzny.   

Włodzimierz Grześkowiak

Włodzimierz Grześkowiak urodził się 29 grudnia 1922 roku w Strzelnie jako syn Michała i Łucji z Boeschów. Działał w konspiracji w stopniu strzelca i nosił pseudonim „Kuźma”. Posiadał przydział w Komendzie Głównej Armii Krajowej w pułku „Baszta”, batalionie „Bałtyk ”, kompanii B-2 i III plutonie. Walczył na Mokotowie. Po kapitulacji dostał się do obozu jenieckiego z numerem 220506 i przebywał w nim do czasu wyzwolenia. Zmarł 18 lutego 1993 roku.

Ewaryst Grześkowiak

Ewaryst Grześkowiak urodził się 15 maja 1925 roku w Strzelnie w rodzinie Michała i Łucji z Boeschów. Działał w konspiracji w stopniu strzelca i nosił pseudonim „Kuba”. Był w szeregach VI Obwodu (Praga) Warszawskiego Okręgu Armii Krajowej. Posiadał przydział w Komendzie Głównej Armii Krajowej w pułku „Baszta”, batalionie „Bałtyk ”, kompanii B-3. Walczył na Mokotowie. Poległ 27 sierpnia 1944 roku na ulicy Podchorążych. Pochowany został przy ulicy Odyńca w Parku Dreszera. Po wojnie ekshumowany na Cmentarz na Służewie. Śmierć „Kuba” - Ewarysta Grześkowiaka i „Mariana” - Edwarda Szuberta w akcji przy ul. Podchorążych oraz ich pogrzeb w parku Dreszera wspomina Hanna Sygietyńska w książce „Powrót do wspomnień”: -Koledzy nocą przenoszą ich ciała i 29 odbywa się ich pogrzeb w parku Dreszera. Uczestniczymy w nim. Niemiecki samolot zbliża się i pruje w nas, raczej po nas z broni pokładowej.

Na murze pamięci nazwisko „Kuby” - Ewarysta Grześkowiaka jest utrwalone w kolumnie 144 na miejscu 20.

Romuald Grześkowiak

Romuald Grześkowiak urodził się 4 stycznia 1927 roku w Strzelnie jako syn Michała i Łucji z Boeschów. Działał w konspiracji w stopniu strzelca i nosił pseudonim „Gdynia”. Posiadał przydział w Komendzie Głównej Armii Krajowej w pułku „Baszta”, batalionie „Bałtyk ”, kompanii B-3 i III plutonie. Walczył na Mokotowie. Zmarł 16 lutego 1993 roku. 

Uczestnikiem Powstania Warszawskiego był strzelnianin Antoni Kowalski, powstaniec wielkopolski 1918-1919 i żołnierz wojny polsko-bolszewickiej. Urodził się 5 lipca 1898 roku w Strzelnie jako syn Franciszka i Wiktorii z domu Kryzel. Do Powstania Wielkopolskiego przystąpił 2 stycznia 1919 roku w Strzelnie. Wstąpił w szeregi strzeleńskiego oddziału powstańczego i brał udział z bronią w ręku w oswobodzeniu miasta. Nazajutrz w grupie oddziałów powstańczych dowodzonych przez ppor. Pawła Cymsa wziął udział w wyprawie na Inowrocław i w dniach 5 i 6 stycznia 1919 roku w krwawych walkach o stolicę Kujaw Zachodnich. Po oswobodzeniu miasta wstąpił w szeregi formującego się Pułku Grenadierów Kujawskich, przekształconego następnie na 5. Pułk Strzelców Wielkopolskich w Inowrocławiu. W walkach powstańczych na odcinku kujawskim frontu północnego brał udział do 20 lutego 1919 roku. Walczył m.in. pod Złotnikami Kujawskimi, jak również na odcinkach: Łabiszyn, Żelechlin, Opoki.

Po zakończeniu powstania służył nadal w macierzystym Pułku przemianowanym w 1920 roku na 59. Pułk Piechoty Wielkopolskiej w Inowrocławiu. Pułk wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Do 1930 roku pozostawał w Wojsku Polskim jako żołnierz zawodowy, po czym przeszedł do rezerwy. Zmobilizowany w sierpniu 1939 roku wziął udział w wojnie obronnej. W czasie okupacji zamieszkał w Warszawie. Działał w konspiracji w stopniu starszego sierżanta pod pseudonimem „Sęp”. W czasie Powstania Warszawskiego posiadał przydział w oddziale Komendy Głównej Armii Krajowej w pułk „Baszta”, batalion saperów Okręgu Warszawskiego AK. Walczył w kompanii saperów w Śródmieściu, na Mokotowie w kanałach. Po kapitulacji dostał się do niewoli niemieckiej z numerem jenieckim 1598. Po wojnie mieszkał w Warszawie. Uchwałą Rady Państwa nr: 05.02-0.301 z dnia 5 maja 1958 r. został odznaczony Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym 1918-1919 za czynny udział z bronią w ręku w Powstaniu Wielkopolskim. Zmarł 27 czerwca 1970 roku w Warszawie. 

Pośród strzelnianami, powstańcami warszawskimi byli ziemianie i ich synowie wypędzeni ze swych kujawskich i wielkopolskich majątków. Wspomnę rodzinę Jaruzelskich z Siemionek, Pętkowskich z Kuśnierza, Zabłockich z Golejewa czy Maringe z Lenartowa. Leonard Witold Maringe (1890-1966) w 1919 roku nabył majątek Lenartowo w gminie Strzelno-Południe w powiecie strzeleńskim. Od 1917 roku żonaty z Zofią Wygnanowską, z którą miał siedmioro dzieci. W 1939 roku liczna rodzina została wysiedlona przez Niemców do Generalnej Guberni i zamieszkała w Warszawie. Już od listopada 1939 roku współdziałał w organizowanej przez mjr. Jana Włodarkiewicza pseudonim „Darwicz“ konspiracyjnej organizacji Tajna Armia Polski - Znak - Konfederacja Zbrojna (TAP), w której przejął zagadnienia rolne. Następnie był dyrektorem Departamentu Rolnictwa w Delegaturze Rządu na Kraj. Kierował akcją szkolenia rolników dla przyszłej administracji państwowej i spółdzielczości rolniczej oraz przygotowywał założenia powojennego ustroju wsi polskiej, które później, w czasie powstania warszawskiego, ogłoszono w Dzienniku Ustaw. Dwoje synów Leonarda wzięło udział w Powstaniu Warszawskim i złożyło największą ofiarę na ołtarzu Ojczyzny.  

Andrzej Maringe

Andrzej Maringe urodził się 1 lipca 1919 roku w Lenartowie jako syn ziemianina Leonarda Witolda i Zofii z domu Wyganowska. Lata młodzieńcze spędził z rodzicami w majątku Lenartowo. W 1939 roku ukończył gimnazjum w Poznaniu. W tym samym roku został wysiedlony wraz z rodzicami i rodzeństwem do Generalnego Gubernatorstwa. Rodzina zamieszkała w Warszawie, gdzie działał w konspiracji pod pseudonimem „Andrzej“ w stopniu kaprala podchorążego, w Związku Walki Zbrojnej -AK. W powstaniu walczył w oddziale Armii Krajowej w zgrupowaniu „Radosław“, w batalionie „Czata 49“ i plutonie porucznika „Ruska“. Walczył w rejonach: Wola - Stare Miasto - kanały - Śródmieście - Górny Czerniaków. Poległ 18 września 1944 roku na ul. Okrąg 5, na Górnym Czerniakowie. Po wojnie ekshumowany i pochowany na Cmentarzu Powązkowskim (kw. 4, rząd I, p.4) przy Alei Katakumbowej w grobowcu rodzin Boretti-Maringe.

Upamiętniony został na murze pamięci w kolumnie 141 na miejscu 27.

Powstanie Warszawskie, 5 sierpnia 1944 r. tereny Domu Starców przy ul. Karolkowej. Żołnierze z batalionu Czata 49. Trzeci od lewej stoi kpr. pchor. Andrzej Maringe ps. Andrzej

Leszek Maringe, młodszy brat Andrzeja, urodził się w 1923 roku w Lenartowie jako syn ziemianina Leonarda Witolda i Zofii z domu Wyganowska. Lata młodzieńcze spędził z rodzicami w majątku Lenartowo. Był uczniem szkoły średniej, kiedy naukę przerwał wybuch II wojny światowej. W 1939 roku został wysiedlony wraz z rodzicami i rodzeństwem do Generalnego Gubernatorstwa. Rodzina zamieszkała w Warszawie, gdzie działał w konspiracji pod pseudonimem „Leszek“. W powstaniu walczył w stopniu kaprala w oddziale Armii Krajowej w zgrupowaniu „Radosław“, w batalionie „Czata 49“ i plutonie porucznika „Ruska“. Walczył w rejonach: Wola - Stare Miasto. Zmarł w wyniku odniesionych ran w sierpniu 1944 r. Miejsce spoczynku nieznane. Jego nazwisko wyryte jest symbolicznie na płycie nagrobnej rodziny Maringe na Cmentarzu Powązkowskim.

Do grupy powstańców urodzonych na terenie powiatu strzeleńskiego dochodzi jeszcze plut. pchor. Tadeusz Wieszczycki ps. „Grzymała”, dowódca drużyny. Urodził się 5 stycznia 1922 roku w Jerzycach w powiecie strzeleńskim jako syn ziemianina Zygmunta i Jadwigi z domu Zabłocka. W latach 1929-1934 uczęszczał do Szkoły Przygotowawczej im. Marii Konopnickiej w Inowrocławiu. W latach 1934-1938 był uczniem Gimnazjum Męskiego im. Jana Kasprowicza w Inowrocławiu. W czerwcu 1939 roku zdał egzamin wstępny do Liceum Rolniczego w Bydgoszczy. W pierwszych tygodniach okupacji niemieckiej, po utracie dotychczasowego miejsca zamieszkania oraz spodziewając się represji Tadeusz wraz z siostrą Barbarą, bratem Józefem oraz wujem Józefem Zabłockim ziemianinem z Golejewa przenieśli się do rodziny w Generalnej Guberni i zamieszkali w Warszawie przy ulicy Chmielnej 20 mieszkanie nr 5.

Tadeusz Wieszczycki

W konspiracji działał od 1941 roku, będąc członkiem Związku Walki Zbrojnej - AK. W latach 1942-1943 odbył konspiracyjne szkolenie wojskowe uzyskując stopień plutonowego podchorążego. Posiadał przydział do Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej w I Obwodzie „Radwan“ w Śródmieściu, 4. Rejonie „Reguła“ („Zagończyk“) - Wojskowa Służba Ochrony Powstania, XI zgrupowaniu WSOP i 45. kompanii WSOP, w której był dowódcą drużyny. Następnie walczył w rejonie Wola - Stare Miasto w Grupie „Północ“ na odcinku „Kuba“-„Sosna“ w batalionie „Chrobry I“. Jako ranny przebywał w szpitalu powstańczym mieszczącym się obok kwater „Chrobrego“ i zajmującym dolne kondygnacje Pasażu Simonsa przy ul. Nalewki 2 a róg Długiej. 31 sierpnia 1944 roku budynek został zbombardowany przez niemieckie lotnictwo i uległ całkowitemu zawaleniu. Plut. pchor. Tadeusz Wieszczycki ps. „Grzymała” poległ pod jego gruzami, wraz z 200 innymi osobami, głównie żołnierzami batalionu „Chrobry I“. Upamiętniony został na murze pamięci w kolumnie 206 na miejscu 67 oraz na tablicach w kościele Św. Antoniego przy ul. Senatorskiej w Warszawie. 

W Powstaniu brała udział siostra Tadeusza, Barbara ps. „Wojciechowska“. W konspiracji działała w Delegaturze Rządu na Kraj w Państwowym Korpusie Bezpieczeństwa m.st. Warszawy w XVI Komisariacie przy ulicy Wiktorskiej 8. W czasie Powstania Warszawskiego przydzielona została do Komendy Głównej Armii Krajowej do Oddziału VI Biura Informacji i Propagandy. Pracowała w Referacie PŻ, Podwydziale „Pomocy Żołnierzowi“ w kuchni przy ul. Chmielnej 17.

Eustachy Lech Działowski

Jedną z pierwszych ofiar Powstania Warszawskiego był mieszkaniec Kołudy Małej ppor. Eustachy Lech Działowski. Majątek ten leżał przy samej granicy z powiatem strzeleńskim i obecnie pałac, w którym on mieszkał należy do właściciela „Sanplastu“ z Wymysłowic. Eustachy urodził się 14 sierpnia 1914 roku w Kołudzie Małej, której był ostatnim przedwojennym właścicielem. Był synem Zygmunta Działowskiego (1876-1918) właściciela Działowa, Kołudy Małej i Skalmierzyc oraz Antoniny Cyprysińskiej (1884-1977). W Warszawie posiadał mieszkanie przy ulicy Mokotowskiej, tam też zamieszkał, kiedy nie mógł już wrócić w 1939 roku w rodzinne strony. W 1938 r. został przydzielony do 18 Pułku Ułanów Pomorskich w Grudziądzu. We wrześniu 1939 r. był dowódcą 2. plutonu w 3. szwadronie pułku. Pułk jego 1 września 1939 r. stoczył bój pod Krojantami - słynną szarżę. 4 września pułk przestał istnieć, a ppor. Eustachy Lech Działowski przedarł się do Warszawy. Tam rozpoczął pracę w konspiracji. Przybrał pseudonim „Prawdzic” i został dowódcą 1109 plutonu w 3. szwadronie im. ppłk. Mariana Skrzyneckiego. Szwadron ten wchodził w skład 1. Dywizjonu 7. pułku ułanów lubelskich „Jeleń” w zgrupowaniu Armii Krajowej. Z wybuchem powstania walczył w Śródmieściu Południe. Zginął pierwszego dnia w Alejach Szucha w ataku na dzielnicę policyjną i główną siedzibę Gestapo. Prawdopodobnie ciężko ranny, został zamordowany przez Niemców w grupie rannych i sanitariuszek Dywizjonu „Jeleń”. Upamiętniony został na murze pamięci w kolumnie 168 na miejscu 13. Pośmiertnie został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari V klasy.

I już na zakończenie wspomnę, że wybuch Powstania Warszawskiego zastał rodzinę Jaruzelskich z Siemionek na Ochocie w kamienicy przy ulicy Uniwersyteckiej 4. Ojciec Władysław był żołnierzem ZWZ-AK, syn Janusz członkiem AK, natomiast młodszy Andrzej swój los wojenny związał z „Szarymi Szeregami“ walcząc w Batalionie szturmowym. 8 sierpnia 1944 roku Ochota została zdobyta przez brygadę SS Kamińskiego (RONA). Władysław Jaruzelski wraz z rodziną oraz mieszkańcami kamienicy wśród grabieży i zabójstw, zdołał przedostać się przez „Zieleniak“ do obozu w Pruszkowie. Z tego obozu Jan Pętkowski z Kuśnierza, Kożuszkowa i Woli Kożuszkowej, wraz z księciem Januszem Radziwiłłem uratował 500 osób po Powstaniu Warszawskim. Dodam, ze syn Radziwiłła Stanisław Albrecht Radziwiłł był mężem Caroline Lee Bouvier a przez to szwagrem prezydenta Stanów Zjednoczonych Johna Fitzgeralda Kennedy'ego.

Foto: Muzeum Powstania Warszawskiego i archiwum bloga


czwartek, 25 lipca 2024

Strzeleńskie kamienice po remoncie - cz. 1

Kamienica w północnej pierzei Rynku 4 nabrała nowego wymiaru. Przeprowadzone ostatnio prace remontowe elewacji frontowej zatarły jej wieloletnie zaniedbania. Obecnie wygląda ona o wiele lepiej niż przed 10, 30, czy 60 latami. W towarzystwie sąsiadek spod trójki i piątki bardziej pasuje do całej pierzei północnej pięknego strzeleńskiego Rynku - centralnego placu miasta. Ale? - mimo wszystko daleko jej do pierwowzoru. Niestety, projektanci prac remontowych nie pokusili się o historyczne - chociażby w części I oraz II piętra - odtworzenie elewacji. Wiele szczegółów pominięto i nie pokuszono się o ich przywrócenie, a przecież owe odtworzone detale architektoniczne mogłyby bardziej upiększyć ową „pannę” spod czwórki. Tyle dla prawdy historycznej, niemniej kamienica swoją elewacją cieszy oko i sprawia - z pozostałymi kamienicami, którym w ostatnich latach nadano krasy - iż wreszcie nasze miasto poprzez liczne inwestycje nabiera blasku. Strzelno to wielka rzecz.

1903

1908

Przed 1914

A teraz nieco historii. Kamienica została wystawiona na początku lat 80. XIX w. przez Niemca Adolpha Schulza z przeznaczeniem do pełnienia funkcji hotelarsko-gastronomicznych i mieszkalnych. Dla nadania powagi prowadzonej działalności Schulz swój interes nazwał - Hotel du Nord i w formie szyldu umieścił na elewacji pod oknami II piętra. Zaś swoje nazwisko z numerem kamienicy wymalował na tynku w pasie szczytu parteru. Nazwa tego hotelu była dość popularna w tamtych czasach. W połowie XIX w. okazały gmach hotelu o tej nazwie znajdował się w Gnieźnie. Potężny gmach o tej nazwie miał Wrocław, dzisiaj nosi on nazwę Hotel Piast. Również w Bydgoszczy przy ul. Dworcowej stał Hotel du Nord i w setkach innych miast. Nazwa ta nie była związana z jakąś siecią hoteli. W tłumaczeniu z francuskiego brzmiała ona - Hotel Północny, czyli znajdujący się w północnej części miasta. Pasowała i ona do Strzelna, gdyż budynek - kamienica hotelowa znajdowała się w północnej pierzei Rynku.

Lata 30. XX w.

Z początkiem lat 20. kamienicę od Schulza, który wyprowadził się ze Strzelna w głąb Niemiec nabył Bank Ludowy w Strzelnie i w niej uruchomił swoją działalność. Przy tej okazji przeprowadzono pierwszy remont kamienicy, który zmienił wygląd części parterowej. Wykuto w miejscu okna ( nieco przesuwając w kierunku zachodnim) otwór drzwiowy, który komunikował bezpośrednio wejście do pomieszczeń biurowych z ulicy. Poszerzono również otwór okienny łącząc go z wejściem do biura.

1960
1969

Podczas drugiego remontu z początku lat 50. XX w. kiedy to bank przeniósł się do nowej siedziby po Komunalnej Kasie Oszczędności przy narożniku ulic Cegiełka i Świerczewskiego - przygotowującego wnętrze parteru do pełnienia usług gastronomicznych - skuto niemalże wszystkie zdobienia elewacji frontowej, zacierając pierwotny porządek i elegancję. Wówczas całkowicie zatarto charakterystyczne boniowania - spoiny przypominające wyłożenie elewacji płytami kamiennymi.

2016
2020

Przy okazji „wyrównano” pas elewacji I piętra, pozbawiając ją również boniowania. Usunięto profilowane, natynkowe opaski okołookienne, frontony nadokienne - naczółki listwowe wsparte na konsolach, pomiędzy którymi znajdowały się zdobne pasy. Skuto dwa skrajne profilowane pilastry z głowicami oraz natynkowe płyciny podokienne wypełnione fantazyjnymi zdobieniami roślinnymi.

2024

W pasie II piętra zatarto rowki w dwóch bocznych pilastrach, z których skuto głowice. Nadto usunięto z frontonów nadokiennych - naczółków skrajnie umieszczone na nich zdobne półucha. Pozostawiono jedynie zdobne opaski okołookienne oraz same proste, listwowe frontony nadokienne. Kolejny remont przeprowadzono na początku lat 60. XX w. i polegał on na malowaniu elewacji. Związany on był z uruchomieniem po barze - przeniesionym od sąsiedniej kamienicy pod numerem 3 - restauracji.

2024

W połowie lat 70. XX w. przebudowano po raz kolejny fronton parteru, rozkuwając otwór okienny i drzwiowy w szeroką witrynę wraz z wejściem do wnętrza. Wówczas też restaurację zlikwidowano, a po niej uruchomiono - przeniesiony z ul. Świętego Ducha 2 - sklep branży metalowej i artykułów gospodarstwa domowego. Po raz ostatni fronton kamienicy został odświeżony poprzez malowanie w 1983 roku. Okazja ku temu była nadzwyczajna i przyświecało jej hasło 750-Lecie Miasta Strzelna. Miasto dla poprawienia estetyki elewacji - kosmetyki zewnętrznej - wielu kamienic otrzymało od wojewody bydgoskiego spore środki finansowe.

Foto.: autor i Archiwum bloga

   

sobota, 13 lipca 2024

Z dziejów wsi Łąkie - opowieść czwarta [4]

Przedrozbiorowemu w miarę pomyślnemu rozwojowi dóbr klasztoru norbertańskiego towarzyszył niewolniczy wyzyska chłopa. Ignacy Krasicki - biskup, przewodniczący Trybunału Koronnego, poeta i prozaik - stwierdził w roku 1778, ustami bohatera powieści Pan Podstoli, że wprawdzie poddaństwo brzmi na pozór bardziej słodko, ale jednak mało się różni od rzeczywistego niewolnictwa. Dziś chłop to wyraz, jak każdy inny - nienacechowany emocjami, w pełni zrozumiały, uniwersalny. Ale dawniej to była obelga. Pierwotnie chłop (chołop) oznaczał w językach słowiańskich niewolnika. I tak było w Łąkiem, czy innych wsiach pogranicza kujawsko-wielkopolskiego. Chłop trzymał ziemię na zasadzie czynszu, uiszczanego swemu panu (szlachcicowi, klasztorowi itd.) w gotowiźnie, naturze i odrobku - w postaci niewolniczej pańszczyźnie.

W 1772 roku Łąkie, podobnie jak cały obszar współczesnej naszym czasom gminy Strzelno, znalazło się, w wyniku pierwszego rozbioru Polski w granicach monarchii pruskiej. Od stycznia 1773 roku zaborca zaczął zaprowadzać tutaj swoje porządki. W pierwszej kolejności zinwentaryzowano cały majątek w celach podatkowych. Policzono również wszystkich mieszkańców. Po roku 1775 rząd pruski włączył Łąkie z 330 ha do specjalnie utworzonej w tym celu tzw. Domeny Strzeleńskiej, która obejmowała w łącznie 29024 ha. W zamian dotychczasowe właścicielki otrzymywały od zaborcy połowę dochodu uzyskiwanego z przejętego majątku. Z otaczających Łąkie lasów oraz pozostałych lasów norbertańskich, benedyktyńskich, arcybiskupich i królewskich zaborca utworzył rewir leśny - czyli nadleśnictwo - Strzelno (Strzellno), w którego skład wchodziło 161 500 mórg, obejmujących również lasy mogileńskie i szczepanowskie. Kierował nim w randze leśniczego (Förstera) Geilenfeld.

Chłopi łąkiescy, jak i pozostali chłopi domen państwowych w granicach zaboru pruskiego, otrzymali od zaborcy, czyli króla tzw. lepsze prawa do ziemi, które jednakże nie czyniły z nich ich właścicielami. Wprowadzony w 1794 roku tzw. Landrecht pruski - „Pruskie prawo krajowe” wpłynął na jeszcze większą ochronę prawną chłopa. Zakazywał on przyłączania gruntów chłopskich do folwarków, rugowania chłopów z gruntów, za wyjątkiem sytuacji przewidzianych ustawą, dawania im nowizn za grunty uprawne, zamiany pańszczyzny sprzężajnej na pieszą, pogarszania sytuacji prawnej - chyba, że za zgodą władzy. W domenach zaprowadzono system wieczystych nadań ziemi. Takim też prawem poczęli cieszyć się chłopi w Łąkiem.

W tym czasie nie uległa zmianie organizacja wsi i pozostawała ona mniej więcej taką, jaka obowiązywała przed 1772 rokiem. Wprowadzono jedynie czynnik nadzoru państwa za pośrednictwem Urzędu Domenalnego z siedzibie w Strzelnie Waldau. Na czele wsi stał nadal sołtys, lecz już nie dziedziczny lecz obierany przez gminę i zatwierdzany przez Domenę. Do pomocy miał ławników i pisarza przydzielanego przez powyższy urząd. Sołtys był głową samorządu wiejskiego, zwoływał gromadę na obrady, a o ustaleniach powiadamiał kierownictwo urzędu. Stał się organem władzy państwowej, ogłaszał jej zarządzenia, przestrzegał, by je wypełniano, pilnował wykonywania robót publicznych, ściągał podatki, rozkładał na gminę dostawę furażu dla wojska, czuwał nad dostarczaniem podwód i koni, wykonywał policję miejscową itd. Za pracę miał pewne ulgi od ciężarów na rzecz Domeny. Podobne ulgi mieli również pomagający mu ławnicy.

W okresie Księstwa Warszawskiego sprawy chłopskie regulowała Konstytucja Księstwa, a właściwie to tylko jej jeden artykuł, który stanowił, iż znosi się niewolę. Tą nazwą określano stosunek poddańczy. Konstytucja chłopom zapewniała na równi z innymi obywatelami wolność osobistą oraz równość wobec prawa i sądu. Nie dotykała ona spraw stosunku chłopa do ziemi. Dlatego też tę regulację zawierał dekret królewski z 21 grudnia 1807 roku, który stwierdzał, iż każdy włościanin może swobodnie opuścić swoje gospodarstwo i udać się w dowolne miejsce, po uprzednim zwrocie gruntu, załogi i zasiewów. Jeżeli chłop nie posiadał ziemi wynikającej z układu z panem lub domeną - ekonomią, mógł być swobodnie usunięty z gruntu. Takie uregulowanie było dla chłopa niekorzystne, nie dotykało ono jednak chłopów w domenie - ekonomi strzeleńskiej, w tym w Łąkiem.

Po odwrocie Napoleona spod Moskwy, wypierające Wielką Armię, wojska rosyjskie założyły w Strzelnie wielkie zakłady kołodziejskie, na zaopatrzenie których - min. z lasów otaczających Łąkie - wycięto niemalże cały starodrzew dębowy. Część karczowisk przylegających do wsi przeznaczona została wówczas pod użytki rolne. Po podziale Księstwa Warszawskiego pomiędzy zaborców Łąkie znalazło się ponownie pod panowaniem pruskim, tym razem na ponad 100 lat.

Poprawę sytuacji chłopa przyniosła reforma uwłaszczeniowa. Obwieszczona została ona specjalnym edyktem królewskim w 1821 roku. Dla Poznańskiego specjalny edykt ogłoszony został w 1823 roku, na mocy którego przeprowadzono bardzo rozwlekłą w czasie reformę. W tym konkretnym przypadku zastosowane zostały przepisy ogólnopruskiego dekretu z czerwca 1821 roku o odkupie powinności. Wdrożenie w życie nowych uwarunkowań prawnych nastąpiło w 1824 roku za pośrednictwem urzędników Domeny Strzeleńskiej - Komisji Specjalnej, która działała pod nadzorem Królewskiej Komisji Generalnej Poznańskiej. Uwłaszczeniem tym nadano miejscowym chłopom dotychczas użytkowane przez nich gospodarstwa czynszowe, składające się z gruntów rolnych - ok. 20 ha oraz siedlisk - zabudowań mieszkalnych i gospodarczych. Opłatę odkupu ustalono w kwotach stałych ok. 35 talarów od gospodarstwa, płaconych w dwóch ratach rocznych (na okres do 24 lat) - na św. Marcina i św. Wojciecha. Wraz z przyjęciem warunków, każdy z uwłaszczonych chłopów zobowiązany był do płacenia rocznego podatku z gospodarstwa - tzw. podymnego. Łączne obciążenie roczne od jednego gospodarstwa zamykało się kwotą ok. 48 talarów. 

Przebieg procesów regulacyjnych wymaga pełnych badań, w oparciu o Recesy regulacyjne (uwłaszczeniowe) wsi Łąkie, które znajdują się w Archiwum Państwowym w Bydgoszczy. Pewne informacje o procesie uwłaszczeniowym zachowały się w przekazach zebranych w okresie międzywojennym, wśród najstarszych mieszkańców, przez miejscowego kierownika szkoły, Franciszka Kostkę. Z tych relacji wynika, że ziemia nadana została na własność miejscowym chłopom w 1848 roku. To znaczy, że w tym roku zakończył się proces spłaty odkupu (odszkodowania) i chłopi miejscowi stali się pełnoprawnymi właścicielami gospodarstw nadanych reformą uwłaszczeniową zapoczątkowaną w 1824 roku.

Reforma uwłaszczeniowa nie szła w parze z jednoczesnym rozwojem tutejszych gospodarstw chłopskich i podniesienia poziomu życia uwłaszczonych chłopów. Poważnym ograniczeniem była nieustabilizowana sytuacja wielu z nich i duże zobowiązania finansowe ciążące na uwłaszczonych gospodarstwach związane z wykupem ziemi. Chłopi, głównie właściciele małych gospodarstw, nie byli w stanie wywiązać się ze zobowiązań wobec Domeny. To zmuszało niektórych do sprzedaży gospodarstw, lub ich części.

 

Takim przykładem może być rodzina Tewsów, którzy w 1839 roku zmuszeni zostali do sprzedaży swojego gospodarstwa, by wywiązać się ze zobowiązań wobec Fiskusa i Domeny. Oto ogłoszenie które o tym mówi, a ukazało się w „Amtsblattcie” z 1839 roku, nr 45 - (…) Sprzedaż konieczna w Lonkie (Łąkiem) pod numerem 1 położone Stanisławowi małżonków Tews przynależąca się posiadłość, oszacowana na 433 Tal. 26 srebrnych gr. i 8 fen. wedle taksy mogącej być przejrzanej wraz z wykazem hipotecznym i warunkami w Registraturze, ma być dnia 6 lutego 1840 roku przed południem o godzinie 10:00 w miejscu zwykłych posiedzeń sądowych sprzedana. Wszystkich niewiadomych pretendentów realnych wzywa się, ażeby się pod uniknięciem prekluzji zgłosili najpóźniej w terminie oznaczonym. Inowrocław, dnia 8 września 1839 roku - Królewski Sąd Ziemsko-Miejski.

CDN


wtorek, 9 lipca 2024

O wiatrakach w Wójcinie

Dzisiaj opowiem Wam o wiatrakach ze wsi Wójcin w gminie Jeziora Wielkie. Będzie o tym, że przed wojną we wsi stały 3 wiatraki, że jeden spłonął około 1929 roku i niewiele wiedzy o nim do dzisiaj przetrwało, a trzeci odbył swoistą wędrówkę i do Wójcina trafił z Poznania przez Barcin. O dwóch wiatrakach zachowało się więcej informacji, a do tego wraz ze zdjęciami. Stojącego przy drodze do Mogilna dokładnie pamiętam, podobnie jak pobliski wiatrak w Woli Kożuszkowej, czy murowany typu holenderskiego w Jeziorach Wielkich i drewniane w Jeziorach Małych oraz w Rzeszynie. Niestety, wszystkie te obiekty na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat zniknęły z krajobrazu kulturowego gminy. Prezentowany poniżej materiał wymaga dopełnienia informacji o chociażby datach rocznych rozbiórki dwóch ostatnich wiatraków.   

Z wiatrakami i młynami miałem do czynienia od dzieciństwa. Mama często opowiadała o dziadku Władysławie i jego przodkach, którzy mieli wiatraki w Kamieńcu koło Śmigla i w Grodzisku Wielkopolskim. Mamy najstarsza siostra Anna, była żoną młynarza Zygmunta Jaśkowiaka w Strzelnie. Pamiętam ich młyn na chodzie, ale wówczas był on już im zabrany przez Państwo. Jako chłopiec byłem w Grodzisku u wujostwa na wakacjach i z tamtych lat stoi przed moimi oczami stary wiatrak pradziadka Tomasza. W mojej rodzinie ze strony mamy - czyli po kądzieli - 6 pokoleń parało się młynarstwem. Pierwszym był Walenty Woźny, który ok. 1780 roku poślubił Annę. W 1783 r. urodził się ich następca młynarz syn Błażej, po którym pałeczkę w zawodzie przejął urodzony w 1825 roku młynarz syn Tomasz, a ów miał syna młynarz również Tomasza urodzonego w 1858 roku. Był to mój pradziad, którego synem był młynarz Władysław - mój dziadek urodzony w 1890 roku. Jego najstarsza córka Anna - siostra mojej mamy - wyszła za młynarza ze Strzelna Zygmunta Jaśkowiaka i to ona w szóstym pokoleniu zamykała tradycje młynarskie rodziny Woźnych.

Fragment mapy Wójcina i okolic z 1832 roku z naniesionym wiatrakiem.

Wiatrak Orlikowskich

O pierwszym wiatraku w Wójcinie dowiadujemy się z mapy pochodzącej z 1832 roku, na której oznaczono takową budowlę - młyn wietrzny. Stał on poza zwartą zabudową wsi, po prawej (wschodniej) stronie drogi wiodącej do Ostrowa - Gębic i najprawdopodobniej wystawiony został na długo przed 1832 rokiem. Miejsce jego budowy nie było przypadkowe, wybrano je w pasie ciągu przebiegających tędy wiatrów. W tradycji miejscowej zapisał się rok 1700 inicjujący wystawienie pierwszego młyna wiatrowego. Niestety nie został on oznaczony na mapach z przełomu XVIII i XIX w. zarówno przez kartografów: Gillyego, jak i Schroettera. W 1703 roku, kiedy wojska szwedzkie wkroczyły do Wielkopolski, generał Rehnskjóld kazał zrównać z ziemią wieś Wójcin, mszcząc się za zabicie żołnierza szwedzkiego. Zatem, gdyby taki wiatrak tutaj stał uległby on również zniszczeniu.

Wójcin - 1959 r., wiatrak przy drodze do Mogilna.

 

Kolejne mapy - po 1832 roku - powielały w tym samym miejscu ów wiatrak, który przetrwał tutaj - na końcu w bardzo złym stanie technicznym - do lat 90. XX w. Pewien mętlik w datowaniu wiatraków niosą katalogi i przewodniki, a to zapewne za przyczyną pomylenia wiatraków - przy drodze do Mogilna i przy drodze do Siedlimowa.

Wiatrak przy drodze do Mogilna był najstarszym i jego czas powstania możemy określić na I poł. XIX w., czyli ok. 1832 roku. Według przekazów ustnych, rzekomo miał on zostać zbudowany ok. 1865 roku, czemu zdaje się zaprzeczać owa mapa z 1832 roku. Był to typowy koźlak o konstrukcji na planie kwadratu - u podstaw o wymiarach 5,60 x 5,90 i wysokości 9,0 m - zwężającego się ku górze. Z przekazów właścicielki Józefy Połczyńskiej, po 1919 roku - bez sprecyzowania kierunku - został on  przestawiony o kilkanaście metrów. W dobrym stanie przetrwał okupację i w 1951 roku został przebudowany na mechaniczny - młyn elektryczny i na stałe ustawiony tyłem do drogi. Z opisu z 1959 roku dowiadujemy się, że w części tylnej znajdował się niski pomost do składania worków ze zbożem oraz - na wysokości II kondygnacji - wejście do wnętrza poprzedzone balkonem i schodami przy ścianie w formie drabiny. Całość zamykał dwuspadowy dach z naczółkiem pokryty dranicą. Ściany zewnętrzne (boczne) i dach w 1950 roku podbite zostały papą. Wewnątrz znajdowały się urządzenia elektryczne, a z dawnych mechanizmów zachowany został tylko wał skrzydłowy.

Wójcin - 1967 r., wiatrak przy drodze do Mogilna.

 

Wiatrak należał do młynarskiej rodziny Orlikowskich. Pierwszego, którego poznajemy z tej rodziny był Marcin urodzony w 1820 roku. Z kolei jego synem z żony Konstancji z domu Biała był Antoni urodzony w 1851 roku, który został wymieniony młynarzem w Wójcinie w Księdze adresowej z 1903 roku. Antoni żonaty był z Marią Bogucką urodzoną w 1865 roku, córką Stefana i Michaliny z domu Puchała. Młodzi związek małżeński zawarli w USC Włostowo w 1881 roku. Poza Antonim małżonkowie Marcin i Konstancja mieli jeszcze dwie córki: Stanisławę urodzoną w 1856 roku, zamężną Wojciechowską i Aleksandrę urodzoną w 1866 roku, zamężną Staniecką. Senior Marcin owdowiał i w 1885 roku ożenił się z wdową Franciszką Katarzyną Chojnacką z domu Nowakowską (ur. w 1838 r.). W latach międzywojennych wiatrak trzymał następca Antoniego, syn Władysław Orlikowski urodzony 17 kwietnia 1884 roku w Wójcinie - zweryfikowany 1 lipca 1934 roku jako powstaniec wielkopolski. W latach powojennych wiatrak stanowił własność Józefy Połczyńskiej.

Wiatrak Mojeckich   

Około 1870 roku przybył prawdopodobnie z Wylatowa do Wójcina Józef Mojecki. Zakupił on za wsią po stronie zachodniej, przy drodze wiodącej do Jeziora Wójcińskiego parcelę rolną. Leżała ona po lewej stronie traktu polnego i na niej postawił drewniany wiatrak, dom i zabudowania gospodarskie. Józef urodził się w 1838 roku i był synem Kazimierza i Katarzyny Bernard. Osiedlając się w Wójcinie był żonaty z Katarzyną Weberówną, córką Teodora Webera i Elżbiety z domu Nowaczewskiej. Małżonkom Mojeckim, 31 stycznia 1874 roku zmarł w Wójcinie 3-letni syn Kazimierz.

Fragment mapy Wójcina i okolic z 1902 r. z wiatrakami Orlikowskich i Mojeckich.

W 4 lata później 21 września 1878 roku zmarła Katarzyna, żona młynarza Józefa Mojeckiego. W następnym 1879 roku młynarz Józef poślubił 24 listopada w Wójcinie pochodzącą z Nowej Wsi Teofilę Sikorską urodzoną w 1858 roku, córkę Józefa i Józefy z Kopińskich. Małżonkom w 1881 roku urodził się syn Stanisław. Z przekazów rodzinnych wiadomo jest, że Mojeccy mieli jeszcze córki, z których jedna w 1893 roku zginęła, uderzona skrzydłem wiatraka. Następca Józefa, Stanisław Mojecki 27 listopada 1905 roku poślubił w Wójcinie, pochodzącą z tej samej wsi 21-letnią Pelagię Piotrowską, córkę Jana i Marianny z domu Adamczyk. Stanisław został wymieniony w Księdze adresowej z 1928 roku jako właściciel wiatraka. W kolejnej Księdze adresowej z 1930 roku jego nazwisko już nie figurowało. Prawdopodobnie w 1929 roku jego wiatrak spłonął i na zawsze zniknął z krajobrazu wsi.

Był to czas wielkiego kryzysu ekonomicznego (1929-1935), a w związku z tym okres bardzo niesprzyjający gospodarce i rolnictwu. Wówczas często wybuchały pożary, z reguły wzniecane przez właścicieli, po to, by wyłudzić odszkodowanie. Paliły się stodoły i budynki inwentarskie, stogi ze zbiorami i zakłady produkcyjne. Czy tak było też z wiatrakiem Mojeckiego? Pogłoski jakie wówczas rozsiewano, wskazywały na to, że konkurencja podkładała ogień…  

Wiatrak Michalskich

Trzeci wiatrak o dość ciekawej historii stanął w Wójcinie dopiero w 1921 roku i przetrwał do końca lat 70. XX w. Jego pierwszym właścicielem był Stanisław Michalski, który został odnotowany w Księgach adresowych w 1928 i 1930 roku. Po wojnie obiekt dzierżył Władysław Michalski z Wójcina. Dzieje tego wiatraka są niezwykłe, gdyż do Wójcina trafił jako wtórna budowla. Pobudowany on został ok. 1700 roku, na zlecenie jednego z poznańskich młynarzy. Niestety nie znamy jego nazwiska, ani nieznana jest dzielnica, w której wiatrak stał. Z czasem budowla stała się przeszkodą na drodze postępującej rozbudowie miasta. Właściciel rozebrał wiatrak i sprzedał go młynarzowi z Barcina. Była to wówczas powszechnie stosowana praktyka, min. w ten sposób ze Strzelna trafił wiatrak do Ostrowa.

Wójcin - 1959 r., wiatrak przy drodze do Siedlimowa elewacja wschodnia.
Fragment mapy Wójcina i okolic z 1935 r. z wiatrakami Orlikowskich i Michalskich.

W 1921 roku wiatrak z Barcina w elementach głównej konstrukcji trafił do Wójcina. Jego nabywca Stanisław Michalski wystawił go na południe od wsi w polu po prawej stronie drogi do Siedlimowa i ok. 200 m od drogi do Wilczyna. Na jego szczycie umocowano metalową chorągiewkę z wyciętą datą 1921 - rok złożenia (zbudowania) w tym miejscu wiatraka. W datowaniu faz remontowych wiatraka ważną była wycięta na mącznicy - poziomej grubej belce nośnej podpierającej ściany i strop wiatraka - data 1896 oraz bliżej nieznana sentencja. Prawdopodobnie data ta odnosiła się do czasu remontu, lub przeniesienia wiatraka z Poznania do Barcina. 

Wójcin - 1967 r., wiatrak przy drodze do Siedlimowa

Z opisu pochodzącego z 1959 roku dowiadujemy się, że wiatrak typu koźlak zbudowany został na planie kwadratu o wymiarach 6 x 6 m oraz wysokości 8,5 m (trzy kondygnacje) i wsparty został na masywnym drewnianym krzyżu (koźle). Belki konstrukcyjne były profilowane. Budowla zwężała się stopniowo od podstawy ku górze i nakryta była dwuspadowym dachem z naczółkiem, krytym poprzecznie dranicami o lekko wybrzuszonych połaciach z odgiętymi okapami. Szczyt szalowany był w jodełkę i ujęty u dołu ząbkowaną listwą. Wówczas też skrzydła (4), jak i mechanizm zachowane były w dobrym stanie. Wejście do wnętrza znajdowało się od tyłu na wysokości II kondygnacji - poprzedzał je balkon wsparty na ozdobnie profilowanych belkach - do którego prowadziły schody - w formie drabiny - przylegające do ściany. Od tyłu również znajdował się wsparty o ziemię drąg, służący do obracania wiatraka skrzydłami pod wiatr.

 

Z zachowanych informacji wynika, że w 1957 roku właściciel przeprowadził remont polegający na uszczelnieniu ścian wiatraka. W 1959 roku obiekt był w dobrym stanie i świadczył usługi przemiałowe, natomiast z inspekcji przeprowadzonej w 1967 roku wynikało, że obiekt był zaniedbany i nieczynny. Rozebrany został prawdopodobnie w latach 70. XX w.


Foto.: Archiwum Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Bydgoszczy oraz Archiwum bloga.