środa, 2 września 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 99 Ulica Kościelna - cz. 9


Dzisiejsza pogoda nie nastraja nas do spacerków. Deszcz siąpi, zatem zapraszam do wirtualnego pospacerowania po naszym mieście. Do południa namawiam tych, co nie są dzisiaj w pracy oraz tych, co psychicznie szykują się do rozpoczęcia roku szkolnego, a po południu wszystkich, którzy taką ochotę będą mieli… Kierując się spod posesji Pieroga ku Rynkowi, przechodzimy skrzyżowanie z ul. Gimnazjalną i zatrzymujemy się przed najstarszym domem przy tej ulicy oznaczonym numerem 12. Jego rodowód sięga 4. ćwierci drugiej połowy XIX w. i zaliczany on jest do jednych z najstarszych przy tej ulicy. Jest to piętrowa kamienica z pięcioosiową elewacją frontową posiadająca skromne cechy eklektyczne. W części frontowej poddasza znajduje się pięć zaślepionych oculusów. Całość nakryta jest dwuspadowym dachem ceramicznym z mieszkalną częścią poddasza. W części zachodniej podwórza znajduje się parterowa oficyna, nakryta ostrym jednospadowym dachem ceramicznym. Od strony ulicy Gimnazjalnej podwórze odgrodzone jest ceglanym, otynkowanym płotem (murem) z usytuowaną pośrodku furtą i bramą wjazdową.

 

Kamienica pod okiem nowych właścicieli zmieniła się pod względem estetycznym, otrzymując nową elewację. Ostatnimi laty przeprowadzony remont zatarł ślady starych malowanych, natynkowych reklam, które pomimo upływu czasu wychodziły spod elewacyjnych przemalowań. Również zatarte zostały w części parterowej powierzchniowe, natynkowe boniowania rowkowe. Owe reklamy były świadectwem prowadzonych tutaj działalności gospodarczych. Dominowały napisy w języku niemieckim informujące, że znajdowała się tutaj restauracja (Restaurant). Prowadził ją Niemiec Julius August Schau (ur. 1871 r.) syn Carla i Charlotty Bogdańskiej. Nie był on rodowitym strzelnianinem. W 1894 r. poślubił córkę bauera z Jezior Wielkich Gottfrieda Kolandra i Alwiny Lehmann, Huldę Albertynę (ur. 1873 r.) i wraz z nią tutaj osiadł. W lokalu tym poza trunkami serwowano, ponoć, smaczną swojską kuchnię. Do restauracji wchodziło się bezpośrednio z ulicy. Drzwi znajdowały się w lewym narożniku elewacji frontowej, w miejscu pierwszego od lewej strony (wschodniej) współczesnego okna i poprzedzały je trzy kamienne stopnie. Nisze podokienne parteru są pozostałościami po dużych drzwiach i oknach wystawowych.

Narożnik kamienicy Norwidów z widoczną reklamą zakładu fotograficznego oraz schodami - wejściem do restauracji (ok. 1930 r.)

 Kolejny, wyzierający spod tynku fragment napisu to nazwisko niejakiego H. Gastmanna. W metrykaliach strzeleńskiej parafii ewangelickiej pod rokiem 1871 znajdujemy zapis małżeństwa zawartego przez 34-letniego Heinricha Gastmanna z blisko 20-letnią Augustą Priebe. Niestety nie udało mi się trafić na źródła, które mówiłyby o profesji, jaką wykonywał Gastmann. Do piwnicy od strony ul. Szerokiej (obecnie Gimnazjalna) prowadziło oddzielne, przybudowane wejście. Za nim znajdowała się suteryna w formie lokalu rzemieślniczego, w której działalność szewsko-pantoflarską prowadził Mieczysław Kulse. Jeszcze w latach 60. minionego stulecia widoczne były napisy informujące o wytwarzaniu w tym miejscu solidnych pantofli, czyli obuwia skórzanego na drewnianych spodach. 

Mieszkańcem tego domu był również Władysław Aleksander Majorowicz, wieloletni pierwszy nauczyciel i kierownik szkoły katolickiej - powszechnej w Strzelnie. Majorowicz urodził się 3 lipca 1850 r. w Chodzieży jako syn Józefa i Marii z domu Dobrzycka. w Latach 1870-1873 uczęszczał do Królewskiego Seminarium Nauczycielskiego w Paradyżu. W tym czasie było to najbardziej polskie seminarium nauczycielskie w Wielkim Księstwie Poznańskim. Pierwszą posadę nauczycielską objął w Łeknie w powiecie wągrowieckim, gdzie uczył od 1 sierpnia 1873 r. do 31 maja 1874 r. Następnie 1 czerwca 1874 r. został powołany do Strzelna i tutaj w szkole katolickie, a następnie powszechnej 7-klasowej pracował nieprzerwanie do 1 sierpnia 1926 r., tj. 53 lata, z których 42 lata piastował funkcję pierwszego nauczyciela i kierownika szkoły. 

W międzyczasie, w 1878 r. zawarł w Strzelnie związek małżeński ze strzelnianką Ksawerą Praksedą Główczewską, córką Szymona i Wilhelminy Rex (rodzice byli ewangelikami). Majorowicz różnie postrzegany był przez społeczeństwo. W czasie strajków szkolnych w 1906 r. początkowo przekonywał, by zarówno rodzice jak i dzieci dali sobie spokój z tą formą protestu. Później niepokornych skazywał na odsiadkę po lekcjach, nadto karał chłostą. Niemniej jednak swoją postawą mimo wszystko budził w społeczeństwie zaufanie. Po zwycięskim Powstaniu Wielkopolskim 1918-1919 pozostał na stanowisku nauczycielskim i kierowniczym, do czasu objęcia tej funkcji w 1926 r. przez Jana Dałkowskiego. Miał wówczas 76 lat. Władysław Majorowicz zmarł w 1945 r. w wieku 95 lat.   

Od połowy XIX w. parcela wraz z domem należała do Ernsta Gottlieba Roltza i jego małżonki Augusty z domu Karst. To Ernst Roltz wystawił dzisiejszą piętrową kamienicę. Małżonkowie mieli dwie córki Emmę Juliannę (ur. 1855 r.) zamężną za handlarza mąką Friedricha Schleusnera i Matyldę Augustę Beatę (ur.1858 r.) zamężną za Carla Heisiga. W spisie mieszkańców miasta Strzelna z 1910 r. znajdujemy jako właścicielkę kamienicy wdowę po Ernście, Augustę Roltz.

Kamienica od 1920 r. stała się własnością małżonków Józefa i Aleksandry z Fijałkowskich Norwid-Kudło, którzy nabyli tę posesję od Niemki Augusty Roltz. Trafili oni do Strzelna z Kresów Wschodnich, kryjąc się tutaj przed nawałą bolszewicką. Szczegółowo rodzinę Norwidów opisałem w jednym z poprzednich artykułów, który opublikowałem na blogu 15 sierpnia, a który nosił tytuł Cud Wisły w dziejach rodziny Norwid-Kudło. Zapraszam do zapoznania się z niezwykle ciekawymi i ekscytującymi dziejami tej rodziny:

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/08/cud-wisy-w-dziejach-rodziny-norwid-kudo.html

W tle widoczny parter kamienicy Norwidów. Po lewej wejście oraz witryna restauracji (lata 30. XX w.)

 Tymczasem dopowiem, ze małżonkowie Norwid-Kudło z Mińska Litewskiego przybyli do Strzelna z dwójką dzieci, Euzebiuszem i Felicją. W tym czasie w Ławicy pod Poznaniem, przebywał ich syn ppor. lotnik Edmund, który od 14 lutego uczestniczył w formowaniu 2. Eskadry Lotniczej Wielkopolskiej. W pierwszych dniach kwietnia 2. Eskadra została skierowana na front południowy w rejon Nowego Miasta nad Wartą. Dowodził nią wówczas ppor. Edmund Norwid-Kudło. Poza kilkoma osobami, jak np. rotmistrz-pilot Tadeusz Grochowalski i ppor. Edmund Norwid-Kudło wywodzącymi się z 1. Korpusu Polskiego, pozostałą część składu Eskadry stanowili Wielkopolanie. Eskadra aktywnie uczestniczyła w działaniach bojowych, które sprowadzały się głównie do lotów rozpoznawczych. Drugą formą działania lotnictwa frontu południowego w Wielkopolsce stanowiły loty propagandowe i z ulotkami na Śląsk, poza linię demarkacyjną. Był to okres aktywizacji narodowej i demonstracji ludności polskiej na Śląsku, poprzedzających wybuch pierwszego Powstania Śląskiego w sierpniu 1919 r. Na początku czerwca 1919 r. 2. Eskadra została skierowana na front północny w rejon Kruszwicy, na lotnisko w majątku Kobylniki. Stamtąd do lipca wykonywała loty rozpoznawcze, głównie w rejon Bydgoszczy i Torunia. W tym czasie Dekretem Naczelnej Rady Ludowej nr 177 z dnia 24 czerwca 1919 r. ppor. Edmund Norwid-Kudło mianowany został porucznikiem. 30 lipca 1919 r. nastąpił wyjazd 2. Eskadry Lotniczej Wielkopolskiej pod dowództwem por. lotnika Edmunda Norwid-Kudło na front wojny polsko-bolszewickiej.

 

Skan dokumentu opisującego historii 2. Eskadry Lotnictwa Wielkopolskiego sporządzonego przez dowódcę por. pilota Edmunda Norwid-Kudło (ze zbiorów Centralnego Archiwum Wojskowego)

To w czasie pobytu Edmunda na lotnisku w Kobylnikach i wykonywania lotów nad Strzelnem oraz kilku odwiedzinach w stolicy powiatu, na tyle spodobało mu się tutaj, że namówił rodziców do przybycia na Kujawy. Nadto okazją było stosunkowo łatwe nabycie w mieście nieruchomości od Niemców, którzy po zwycięskim Powstaniu Wielkopolskim w wielu przypadkach opuszczali wyzwolone tereny. Z upływem lat Norwidowie zaaklimatyzowali się w mieście do tego stopnia, że uznawani byli za zacnych obywateli miasta. Kiedy w 1929 r. antenat rodziny Józef odszedł do Domu Pana ówczesna prasa odnotowała ten fakt, wymieniają go pośród znanymi i poważanymi obywatelami:

Z początkiem nowego roku warto czytelnikom niejedno przypomnieć. W roku 1929 nielitościwa śmierć zabrała Strzelnu 160 osób, pomiędzy niemi kilka znanych i poważnych obywateli, ś. p. Antoniego Reinholza, Józefa Norwid-Kudło, Ludwika Łepskiego, Józefę Żakowską z d. Łebińskich, Juliusza Küchela, Franciszka Boeschego, Piotra Dłuszkiewicza, Leona Zielińskiego, Adama Turka, Józefa Rydlewskiego, Alberta Morawietza, Ottona Laruscha.

 

Łamy prasy regionalnej zainteresowały się również ślubem Euzebiusza, który pojął za żonę Kresowiankę. „Lech. Gazeta Gnieźnieńska“ w numerze 70/1935 donosił: Żydówka ochrzczona wstąpiła w związek małżeński. W dniu 19 marca 1935 r. pobłogosławiony został w kościele farnym w Strzelnie związek małżeński pomiędzy p. Rachelą, Eligią, Marią Libówną, która w dniu 1 grudnia ub. roku przyjęła chrzest św. a p. Euzebiuszem Norwid-Kudło, fotografem z zawodu. Dodam, że panią Marię w latach 70. XX w. miałem przyjemność osobiście poznać, kiedy przyjeżdżała w odwiedziny do Strzelna. Wówczas bywała w kilku zaprzyjaźnionych domach, również spotykała się z moją mamą… Dodam, ze wówczas mieszkała w Szczecinie…

Zdjęcie pogrzebu ks. prałata Ignacego Czechowskiego wykonane w tajemnicy przed Niemcami przez Euzebiusza Norwida z okna pierwszego piętra kamienicy Norwidów (1 marca 1941 r.) 

 W 1945 r. wraz z żoną Karoliną z Heinrichów zamieszkał w Strzelnie, w kamienicy rodziców Hieronim Norwid-Kudło. Był tutaj nauczycielem biologii, geografii, chemii i języka rosyjskiego. Osobiście uczył mnie, opowiadając przy tym swoje młodzieńcze i nauczycielskie przeżycia na Kresach Wschodnich. Gdy nam było zimno, to pan Hieronim przywoływał czasy przedwojenne i naukę w szkole na Kresach. Mawiał, że dzieci do szkoły chodziły w walonkach i opatulone kufajkami, a temperatura -30 stopni Celsjusza była codziennością w okresie zimowym. To dzięki niemu poznałem kulturę i obyczaje Kresowiaków. Do końca swych długich lat życia uwielbiał wraz z żoną wielokilometrowe spacery za miasto, do okolicznych lasów. Oboje małżonkowie wiedli wręcz spartańskie życie, co zapewniło im w zdrowiu niemal wiekowego dotrwania.

Po śmierci Norwidów kamienicę od spadkobierców nabył we współudziale ze siostrą obecny burmistrz Strzelna Dariusz Chudziński. Od kilku lat doprowadza on całość do właściwego stanu techniczno-estetycznego. Kamienica swym zadbanym wyglądem wyróżnia się w porównaniu do pozostałych przy tej ulicy domostw.

piątek, 28 sierpnia 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 98 Ulica Kościelna - cz. 8

Trochę czasu zajęło nam spacerowanie wokół Placu Świętego Wojciecha, ulicami Klasztorną i parkową oraz po Wzgórzu Świętego Wojciecha. Chyba zauważyliście, że św. Wojciech po wielokroć został upamiętniony w naszym mieście. Jego imię nosi wzgórze poklasztorne i przyległy doń plac. Ma on swój pomnik, wielkie kamienne głazy oraz starą legendę, którą spisał już w 1835 r. Józef Łukaszewicz (1799-1873), polski historyk, publicysta, bibliotekarz i wydawca, a opublikował na łamach „Przyjaciela Ludu“. Mało tego, posiadamy również relikwie Świętego, które znajdują się w kościele pw. Świętej Trójcy, w ołtarzu Świętego Krzyża, w środkowym na kształt tabernakulum relikwiarzu szafkowym. Zatem, Strzelno św. Wojciechem stoi i choć nie mamy jako miasto swojego patrona, to tenże Święty mógłby nim zostać. Pomysł godna przemyślenia, dlatego kieruję go do właściwych osób i organów, które posiadają moc sprawczą i mogą rozważyć tę propozycję. Przypomnę, że pobliski Inowrocław ma za patronkę św. Królową Jadwigę, a Mogilno św. Benedykta. Procedura przyjęcia św. Wojciecha za patrona jest nieco skomplikowana i czasochłonna. Rada Miejska musiałaby po uzgodnieniach ze stroną kościelną przyjąć uchwałę i wystąpić do watykańskiej Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów o uzyskanie zatwierdzenia. W przypadku Mogilna od podjęcia uchwały do zatwierdzenia przez Watykan trwało to 8 lat. Zatem, alleluja i do przodu!  

Czas wrócić na ulicę Kościelną i lewą, południową stroną przejść do Rynku. Zaczynamy bardzo apetycznie i smacznie, czyli od posesji, którą możemy nazwać wędliniarskim przybytkiem smaków Kujaw. Miejscem tym jest posesja nr 14 o funkcjach handlowo-produkcyjnych należąca do Ewarysta Pieroga: masarnia produkująca pyszne i zdrowe wyroby wędliniarskie ze sklepami mięsno-wędliniarsko-spożywczym oraz drogeryjnym. Rzec możemy, że miejsce to jest kultowym, a to z racji ciągłości prowadzenia w tym miejscu od 100-lat rzeźnictwa. W XIX w. posesja ta wchodziła w obręb gruntów miejskich tzw. Amtsgrund i oznaczona była numerem 3. Pod koniec stulecia stanowiła własność Augusta Krolla, zapisanego w Księdze adresowej z 1903 r. August jeszcze dwojga imion Ferdynand Friedrich ur. w 1868 r.handlował mąką i do Strzelna sprowadził się w latach 90. XIX w., kiedy to jako wdowiec poślubił pochodzącą z Cienciska siostrę swojej pierwszej żony Matyldę Karger. Wcześniej, bo w 1895 r. zwarł w podtoruńskim Górsku ślub z wdową Emmą Huldą Pankratz z domu Karger. Prawdopodobnie Kroll pochodził z Górska lub okolic. Jego dwaj synowie August i Paul zginęli w czasie I wojny światowej.

Po lewej stronie budynek przy Kościelnej 14. Widok od strony Placu Świętego Wojciecha z ok. 1930 r.

Z początkiem lat 20. XX w. posesję nabył Niemiec Richard Heilemann, który był synem rzeźnika Carla. Miał on jeszcze brata Waltera, który również parał się rzeźnictwem i prowadził swój interes przy ul. Ślusarskiej. Richard Heilemann był także rzeźnikiem i wcześniej prowadził działalność wraz z ojcem przy ul. Szerokiej (Gimnazjalnej), za posesją Krolla, pod współczesnym numerem 3. Heilemannowie rzeźnictwem parali się co najmniej od lat 30. XIX w., a antenatem tego fachu w ich rodzinie był Johan Heilemann. Po Richardzie sklep rzeźnicki i masarnię prowadził do 1945 r. syn Wilhelm. 

W dzień odpustu 1935 r.

W okresie PRL-u mieściła się tu masarnia PSS „Społem". Produkowała w miarę dobre wyroby, choć oferta jej nie była zbyt bogatą. Wytwarzano tutaj bardzo dobrą metkę, którą regularnie mama wysyłała cioci Stefce Strzeleckiej, jedynej siostrze mego ojca, aż do Sarzyny Nowej w dzisiejszym województwie podkarpackim. W tamtym regionie - w Galicji - metka nie była znana, a ciocia przepadała za swojską kuchnią wielkopolską. Z innych bardziej luksusowych wyrobów pamiętam baleron, kiełbasę krakowską oraz wędzone szynki i ogonówki. No niestety, nie było tak szerokiej oferty wyrobów masarskich, jaką dzisiaj nam oferują stoiska wędliniarskie. Na co dzień dostępne były: pasztetowa i lebera, salceson biały i czarny oraz kaszanka. Raz po raz zdarzało się nabyć parówkową i jakąś trwalszą kiełbasę. Szynki, schaby i biała kiełbasa były od wielkiego święta. Za wszystkim trzeba było wystać się w kilkugodzinnych kolejkach.

 

Pamiętam, że kierownikami masarni PSS „Społem“ przy ul. Kościelnej 14 byli: Ludwik Borowiak, Bolesław Kolbowicz z Wronów, Edmund Konkiewicz, Mieczysław Wiśniewski, Andrzej Pruczkowski i Ewaryst Pieróg. Pod masarnię podlegała również rzeźnia zlokalizowana przy ul. Spichrzowej. Została ona wybudowana w 1889 r. i przy niej mieszkał powiatowy lekarz weterynarii. W okresie przemian ustrojowych masarnia peesowska upadła i obiekt nabył Andrzej Pruczkowski, od którego z kolei w połowie lat 90. minionego stulecia całość odkupił Ewaryst Pieróg i tutaj przeniósł swoją działalność. Wcześniej, bo już w 1991 r. działał w tej branży na własny rachunek, prowadząc m.in. sklep masarski przy ul. Świętego Ducha 8. Do dziś z powodzeniem kontynuuje produkcję i sprzedaż wędlin. Jego firma jest czysto rodzinną, z bogatą ofertą smacznych, swojskich wyrobów masarskich. Marzeniem lat młodzieńczych Ewarysta było zostanie rzeźnikiem. Kiedy dorósł obrał sobie ten zawód. Jest to jego autentyczna pasja. W latach osiemdziesiątych korzystałem z jego usług, kiedy to po godzinach etatowej pracy w masarni, przerabiał znajomym wcześniej ubite tuczniki na kiełbasy, pasztety, szynki wędzone, salcesony i kaszankę.

 

Dzisiaj o zakładzie produkcyjnym Ewarysta Pieroga śmiało możemy powiedzieć, że jest to wytwórnia swojskich i bardzo smacznych wędlin i podrobów. Kontynuuje on strzeleńską szkołę rzeźnicką z owym wybitnym smaczkiem tej przedwojennej i powojennej metki, którą moja mama słała cioci, aż na Podkarpacie. Do całej gamy tradycyjnych wędlin doszły w ostatnich latach wyśmienite kabanosy… Najbardziej smakują, kiedy nabiorą temperatury pokojowej… W budynku mieści się również sklep drogeryjno-kosmetyczny stanowiący własność Ewarysta Pieroga.

 

I już na zakończenie przypomnę, że na przełomie lat 20. i 30. minionego stulecia w Strzelnie działało 15 rzeźników i byli to: R. Duklas - ul. Spichrzowa; B. Fiebig - ul. Szeroka; R. Heilemann - róg ulic Kościelna i Szeroka; w. Heilemann - ul. Ślusarska; F. Howil - ul. św. Ducha; K. Jaroszewski - ul. Inowrocławska; A. Latosiński - ul. św. Ducha; Bracia Lechowscy - ul. św. Ducha; W. Lechowski - ul. Cestryjewska; S. Lewandowski - ul. św. Ducha; L. Nyka - ul. Inowrocławska; P. Olszak - ul. św. Ducha; A. Sawicki - ul. Inowrocławska; L. Zieliński - ul. Kościelna; W. Żurawski - ul. Inowrocławska. Dzisiaj pozostał jeden, który kontynuuje przedwojenną, a także powojenną tradycję strzeleńskiego rzeźnictwa.       


wtorek, 25 sierpnia 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 97 Ulice Klasztorna i Ogrodowa oraz Wzgórze Świętego Wojciecha (cz. 3)


Wzgórze Świętego Wojciecha. Litografia wg. rysunku z natury Napoleona Ordy (ok. 1880 r.).

Po opowieść o Wzgórzu Świętego Wojciecha wrócimy do spacerku ul. Kościelną. Ale zanim to nastąpi wejdźmy na wzgórze i spróbujmy wsłuchać się w szepty kamieni, których moc promieniuje na wszystkich, którym bliskie sercu jest Strzelno. Dzieje tego miejsca - o czym już wspominałem - wypełniły setki stron licznych opracowań i dzieł przepastnych. Zatem, ja w swojej dzisiejszej opowieści ograniczę się jedynie do zaprezentowania tego miejsca jako Pomnika Historii, pomijając wiele innych jakże ważnych wątków dziejowych, odsyłając czytelnika do bibliotek, by wypożyczyć i poczytać książki o tym miejscu.

Dzisiejszy zrewitalizowany wygląd wzgórza i ogrodów z solidnie odnowionymi budowlami sakralnymi i im towarzyszącymi to dzieło proboszcza strzeleńskiego ks. kan. Ottona Szymków, honorowego obywatela miasta Strzelna. Kiedy w 1997 r. objął parafię strzeleńską natychmiast przystąpił do prac remontowo-renowacyjnych. Wykorzystał sprzyjający dla ludzi czynu czas, pokazując, co można zrobić dla dobra tego miejsca. Dzieło zapoczątkowane przed 23-laty kontynuuje do dziś dopieszczając szczegóły wnętrza świątyń.       

Wzgórze Świętego Wojciecha. Ponorbertański zespół klasztorny - Pomnik historii (2019 r.)
 

Pomnik historii

20 kwietnia 2018 r. Rozporządzeniem Prezydenta RP uznano za pomnik historii „Strzelno - zespół dawnego klasztoru Norbertanek“. W uzasadnieniu czytamy, że zespół dawnego klasztoru Norbertanek w Strzelnie, z kościołami św. Prokopa i Świętej Trójcy, klasztorem oraz dworem prepozytów (obecną plebanią), starodrzewem oraz ogrodzenie i otoczenie stanowi unikatowy w skali ogólnopolskiej zespół zabytkowy o wyjątkowej wartości artystycznej i historycznej.

Zlokalizowany we wschodniej części miasta zespół dawnego klasztoru Norbertanek na Wzgórzu Świętego Wojciecha w Strzelnie, na trwałe wpisany jest w krajobraz historyczny, duchowy i kulturowy pogranicza kujawsko-wielkopolskiego. To tutaj przez blisko siedem wieków norbertanki kontynuowały tradycje swojego zgromadzenia oraz przyozdabiały świątynie w dzieła sztuki sakralnej. Przez blisko cały okres swego istnienia klasztor wspierali biskupi kujawscy, możnowładcy, książęta oraz polscy królowie. Kres pomyślnego rozwoju przyniósł I rozbiór Polski oraz zagarnięcie przez króla pruskiego dóbr ziemskich i dochodów.  

Strzelno było siedzibą jednego z najstarszych i najpotężniejszych żeńskich zakonów w Polsce i dziś jest najlepiej zachowanym przykładem, a zarazem źródłem wiedzy, na temat budownictwa romańskiego w naszym kraju. Znajdujące się tutaj dwa kościoły, mimo burzliwych dziejów, zachowały autentyczność i integralność substancji zabytkowej. W kościele pw. Świętej Trójcy, który reprezentuje wyjątkowo bogaty program przestrzenny, dokonane na przestrzeni wieków przebudowy nie naruszyły zasadniczej struktury pierwotnej świątyni.

Najcenniejszymi skarbami są elementy romańskiej dekoracji rzeźbiarskiej: kolumny, płyty kamienne oraz tympanony. To w Strzelnie znajduje się najbardziej oryginalny i najliczniejszy zespół rzeźby romańskiej na terenie kraju. Kolumny z wizerunkami Cnót i Przywar, stawiają świątynię wśród najważniejszych budowli w historii sztuki polskiego średniowiecza. Unikatowe na tle Europy dzieła, wyróżnia wysoka jakość artystyczna oraz pozbawiony analogii program ikonograficzny. Nigdzie indziej w Polsce nie zachowała się też taka ilość romańskich rzeźbionych tympanonów związanych z jednym miejscem oraz elementów kamieniarskiego wystroju.

Początki założenia klasztornego w Strzelnie sięgają XII w. o czym już wcześniej pisałem. Zgromadzenie Sióstr Kanoniczek Regularnych Zakonu Premonstratensów zwane norbertankami, który w Polsce pojawił się w 1162 r., prawdopodobnie sprowadził na Kujawy wnuk Piotra Włostowica, Piotr Wszeborowic, wojewoda kujawski z nadania księcia Mieszka Starego. W 1193 r. papież Celestyn III na prośbę Beatryczy, przełożonej klasztoru Najświętszej Marii Panny w Strzelnie, wystawił bullę konfirmacyjną, zatwierdzając jego posiadłości i przywileje. Świat nauki przyjmuje, że klasztor został założony w latach 80. XII w. Jednocześnie w czwartej ćwierci XII w. miały zostać zbudowane z kamienia rotunda pw. św. Prokopa oraz kościół klasztorny pw. Świętej Trójcy. W tym czasie zabudowania klasztorne, ulokowane po stronie północnej rotundy, a następnie po stronie południowej kościoła klasztornego były drewniane. W drugiej połowie XV w. wystawiony został klasztor murowany z wbudowanymi w jego skrzydła oboma kościołami. Po pożarze rotunda pw. św. Prokopa została ekssekrowana, a następnie włączona do zabudowań klasztornych, gdzie zaczęła pełnić rolę furty klasztornej.

Wzgórze Świętego Wojciecha. Kościół pw. św. Trójcy z kolumnami romańskimi z końca XII w. (2011 r.)

Klasztor Norbertanek cieszył się licznymi przywilejami i nadaniami dóbr ziemskich od możnych ówczesnego świata. Tutaj została pochowana Jadwiga, żona księcia kujawsko-łęczyckiego Kazimierza Konradowica. W okresie walk o tron polski pomiędzy synem księcia Kazimierza, Władysławem Łokietkiem a władcami z dynastii Przemyślidów, spłonął kościół pw. św. Trójcy. Klasztor strzeleński odbudowywał swe znaczenie za panowania Kazimierza Wielkiego. Potwierdzenie dotychczasowych przywilejów i nadanie nowych przez Władysława Jagiełłę pomogły norbertankom po rabunkach i zniszczeniach jakich doświadczyło Strzelno w okresie walk o tron polski.

W okresie panowania Kazimierza Jagiellończyka, który równie hojnie wspierał norbertanki, zakończono przebudowę kościoła klasztornego, która nadała mu gotycki charakter. Dobudowano od południa dwie kaplice oraz zakrystię. We wnętrzu świątyni pojawiły się sklepienia gwiaździste oraz w nawach bocznych krzyżowe. Dla miasta Strzelna, kościół klasztorny zaczął wówczas pełnić także funkcję kościoła parafialnego. Po zniszczeniach jakie przyniósł „potop” szwedzki oraz wojna północna, przystąpiono do naprawy budynków klasztoru i kościoła. Odbudowano rotundę pw. św. Prokopa, przywracając jej funkcje sakralne. Zachodniej fasadzie kościoła pw. św. Trójcy nadano barokowy wystrój z jednoczesną dobudową dwóch wież. Dobudowano także kaplicę św. Restytuta oraz wyposażono wnętrze kościoła w liczne nowe ołtarze, stalle oraz inne elementy. Obmurowano kolumny romańskie i wybudowano wówczas także murowany dwór prepozytów.

Po pierwszym rozbiorze Polski Strzelno znalazło się w granicach królestwa pruskiego, klasztor utracił na rzecz domeny królewskiej niemalże wszystkie swoje dobra ziemskie. W czasach Księstwa Warszawskiego do cierpiącego ubóstwo i podupadającego klasztoru przeniesiono norbertanki z klasztorów w Łęczycy i Bolesławcu. W 1812 r. rozebrano trzy skrzydła klasztoru, a rotundę pw. św. Prokopa zamieniono w stajnię i spichlerz. Kasata przez władze pruskie klasztoru strzeleńskiego nastąpiła w 1834 r. a przeprowadzono ją ostatecznie w 1837 r. Od tego czasu kościół klasztorny stał się wyłącznie parafialnym.

Wzgórze Świętego Wojciecha. Wnętrze kościoła pw. św. Trójcy

W 1892 r. na skutek interwencji posłów polskich w parlamencie Rzeszy przeprowadzono na terenie zespołu klasztornego pierwsze prace konserwatorskie, podczas których przy rotundzie pw. św. Prokopa dokonano reromanizacji budowli usuwając elementy późniejsze, odtwarzając apsydy i pierwotne wymiary otworów okiennych. Prace te kontynuowano w latach 20. XX w. Podczas II wojny światowej rotundę ponownie zamieniono na magazyn, a pod koniec wojny Niemcy zdetonowali we wnętrzu ładunek wybuchowy poważnie uszkadzając budynek i niszcząc wyposażenie wnętrza, m.in. romański tympanon fundacyjny. Odbudowa kościoła miała miejsce w latach 1945-1953. W 1946 r. podczas prac konserwatorskich we wnętrzu kościoła pw. Świętej Trójcy odsłonięto ukrytą za ceglanymi obudowami i tynkiem bogato rzeźbione kolumny romańskie.

Zespół budowli wzgórza klasztornego w Strzelnie złożony jest z kościoła pw. św. Prokopa, kościoła pw. Świętej Trójcy, klasztoru oraz dworu prepozytów. Zabudowa wzgórza stanowi architektoniczną dominantę krajobrazową Strzelna i stanowi inspirację dla wielu artystów, w tym i miejscowych. Stojący po stronie północnej wzgórza klasztornego kościół pw. św. Prokopa, jest rotundą romańską, orientowaną, murowaną z kamienia i częściowo z cegły. Kościół posiada złożoną bryłę z osiowo zestawionymi: wielokondygnacyjną cylindryczną wieżą, niższą cylindryczną nawą krytą dachem stożkowym i prostopadłościennym prezbiterium krytym dachem dwuspadowym. Od północy do nawy przylega para apsyd. W elewacji południowej nawy znajduje się otwór drzwiowy. Wieżę od zachodu wzmacnia masywna ceglana szkarpa zdobiona w górnej części wnęką zamknięta łukiem w kształcie oślego grzbietu. Nawa rotundy otwarta jest do prezbiterium półkolistym łukiem tęczowym, do wieży i apsyd - półkolistymi arkadami. Ponad arkadą wieży od strony nawy znajduje się empora z biforium. Nawę sklepiono pozorną kopułą opartą na kamiennych gurtach, prezbiterium sklepieniem krzyżowo-żebrowym. W ścianach północnej i południowej prezbiterium znajdują się półkoliste wnęki służące jako siedziska. W jednej z nich umieszczono rekonstrukcję zniszczonego w 1945 r. tympanonu fundacyjnego Piotra Wszeborowica. W północnej części nawy wykop odsłania romański grób.

Wzgórze Świętego Wojciecha. Wnętrze kościoła - bazyliki pw. św. Trójcy z ołtarzem głównym (2020 r.)

Położony w centralnym punkcie wzgórza klasztornego kościół pw. Świętej Trójcy, jest orientowaną, trójnawową, czteroprzęsłową bazyliką filarowo-kolumnową z transeptem i dwuprzęsłowym prezbiterium zamkniętym apsydą oraz wieżami zachodnimi na przedłużeniu naw bocznych. W swym zasadniczym zrębie, romańskiej bazyliki, jest murowany z kamienia, z górnymi częściami ścian murowanymi z cegły. Do korpusu nawowego dobudowano od południa barokową kaplicę św. Restytuta z przedsionkiem (kapicą NMP) i podłużną kaplicę św. Norberta. Do prezbiterium zwieńczonego absydą, od południa przylega kaplica św. Barbary ze sklepieniem palmowo-krzyżowym podtrzymywanym romańską, ornamentowaną roślinnością kolumną. Za nią znajduje się zakrystia, a od północy prezbiterium aneks, kaplica NSPJ. Od strony północnej kościół przylega korpusem nawowym do ocalałego skrzydła klasztoru. 

Nawa główna i transept kryte są dachami dwuspadowymi, nawa południowa wraz z kaplicami dachem pulpitowym, z wyjątkiem kaplicy św. Restytuta nakrytej hełmem baniastym. Wieże nakryte są hełmami baniastymi z latarniami, prezbiterium i dwukondygnacyjna kaplica św. Barbary, wspólnym dachem czterospadowym. Barokowa elewacja frontowa jest trójczłonowa, z pilastrami, figurami śś. Józefa i Jakuba we wnękach i sztukatorską dekoracją szczytu z wyobrażeniem Wniebowzięcia NMP i Trójcy Świętej. Elewacje korpusu nawowego i transeptu są niejednolite: w części  tynkowane, w części murowane z cegły, w części odsłaniające kamienny zrąb romański. Elewacja prezbiterium jest w większości murowana z regularnych kamiennych ciosów granitowych, z ceglaną koroną muru. W elewacji południowej kościoła, na wysokości prezbiterium jest wtórnie umieszczony w gotyckim portalu romański tympanon fundacyjny kościoła z postacią św. Anny. W elewacji północnej, przesłoniętej skrzydłem dawnego klasztoru, znajduje się blenda po zamurowanym otworze drzwiowym i ślepy portal z tympanonem ze sceną Chrystusa tronującego na tęczy. Sklepienia kościoła wsparto od wschodu i zachodu na dwóch parach filarów, w przęsłach środkowych, na dwóch parach romańskich kolumn o zdobionych głowicach. Trzony pary kolumn wschodnich wyróżniają się bogatą dekoracją rzeźbiarską z personifikacjami Cnót i Przywar. W części zachodniej znajduje się drewniany chór muzyczny z płycinowym parapetem. W prezbiterium i nawach bocznych zachowały się relikty średniowiecznej polichromii, w kaplicy św. Restytuta bogata późnobarokowa dekoracja malarska.

Wzgórze Świętego Wojciecha. Zachodni fragment wnętrza rotundy pw. św. Prokopa (2015 r.)

 Spośród bogatego wyposażenia kościoła, pochodzącego z kilku różnych epok, na uwagę zasługują m.in.: barokowy ołtarz relikwiarzowy św. Krzyża z czternastowiecznym krucyfiksem, barokowe ołtarze boczne, bogato rzeźbione i intarsjowane późnobarokowe stalle, rzeźbione epitafia strzeleńskich prepozytów z okresu od XVII do XX w., polichromowane konfesjonały (1741) i snycerka drzwiowa z XVIII w. Nadto w kaplicy NSPJ, zakrystii i przyziemiach wież zachowały się fragmenty bogatej polichromii barokowej.

Klasztor położony jest pomiędzy kościołami pw. św. Prokopa i Świętej Trójcy, do której przylega od północy. Do najstarszej, średniowiecznej części, będącej pozostałością zachodniego skrzydła, dobudowano od strony północnej furtę, od strony południowej przybudówkę, tworząc zabudowania w kształcie podkowy. Dziedziniec pomiędzy nimi zamknięty jest od zachodu murem parawanowym. Elewacje są tynkowane, o cechach barokowych. We wnętrzu przyziemia zachowały się sklepienia kolebkowe, a w przybudówce południowej, zaadaptowanej na muzeum - strop belkowy.

Dwór prepozytów, pełniący obecnie funkcję plebanii, posiada cechy barokowe. Murowany z cegły budynek jest założony na planie prostokąta, dwukondygnacyjny, dwutraktowy, z dwoma sieniami przy ścianach szczytowych. Elewacje są tynkowane, z detalem architektonicznym o cechach klasycystycznych. Zachowanymi elementami zabytkowego wyposażenia wnętrza są intarsjowana stolarka drzwiowa z XVIII w. i piec kaflowy z pocz. XVIII w.


czwartek, 20 sierpnia 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 96 Ulice Klasztorna i Ogrodowa oraz Wzgórze Świętego Wojciecha (cz. 2)

Widok z lotu ptaka na Wzgórze i Plac Świętego Wojciecha oraz ulicę Ogrodową

Opowieść z części pierwszej o ulicy Klasztornej i kościelnym Szczepanie Kowalskim znalazła wśród czytelników bloga duże zainteresowanie. Przedstawiając kościelnego opuściłem wiele ciekawych wątków, do których wrócę przy innej okazji. A teraz czas na krótką opowieść o ul. Ogrodowej.

Swoją nazwę ulica wzięła od zlokalizowanych przy niej ogrodów należących do folwarku klasztornego (zamkowego). Według protokołu z 14 maja 1830 r. teren ten nazwany został budowlą ogrodową, składającą się z podwórza ogrodzonego płotem o długości 208 stóp i wysokości 6 stóp, z wrotami wjazdowymi. Całość zbudowana była z belów i desek. Ogrody te zajmowały powierzchnię dwóch włók chełmińskich, tj. ok. 60 mórg (15 ha). Był to cały kwartał pomiędzy współczesnymi ulicami: Ogrodową, Gimnazjalną, Powstania Wielkopolskiego i Topolową włącznie do Brzozowej. Po kasacie klasztoru i zabraniu ogrodów norbertankom, czyli po 1837 r. wytyczono ulicę, która dotychczas był drogą gospodarczą, a przy niej wyznaczono parcele - działki. Generalnie zamieszkali przy niej rzemieślnicy, którzy świadczyli różne usługi mieszkańcom (krawcy, szewcy), a także drobni kupcy.

Ciekawostką jest to, że wszystkie domy i działki, których początkowo było osiem znajdują się po jednej stronie ulicy - południowej. Zaś cała strona północna przypisana jest do parcel przy Placu Świętego Wojciecha i ul. Gimnazjalnej. Późniejsze ukształtowanie parceli nr 1 zorientowało ją do ul. Gimnazjalnej. Granicę południową parceli stanowił ciek wodny, który swój początek brał na zboczach wyniesienia po stronie zachodniej miasta, powyżej współczesnej ul. Tadeusza Kościuszki i biegł ku wschodowi granicą parcel przy ul. Świętego Ducha pomiędzy posesjami 10 i 12 oraz 7 i 9. Dalej przecinał parcele w kierunku wschodnim ku ulicy Ogrodowej, przecinając ul. Gimnazjalną pomiędzy posesjami pierzei zachodniej nr 6 i 8. Dalszy bieg cieku docierał do stawów przy współczesnej ul. Topolowej (obręb dawnego folwarku proboszczowskiego) i dalej przez stawy parku do bagien na tzw. Błotach.

Miejsce dawnego cieku wodnego przechodzącego w dalszym biegu południowymi granicami parcel ul. Ogrodowej

Dzisiejsza ul. Ogrodowa to 6 domostw i jedna pusta parcela po rozebranych budynkach (nr 4), wszystkie usytuowane po jednej południowej stronie, z których tylko trzy pamiętają lata przedwojenne. Domy pod numerami: 2, 6 i 14 zostały wybudowane współcześnie (nr 2 - początek lat 90.; nr 6 - lata 60. oraz nr 14 w ostatnich latach). Pozostałe pochodzą z końca XIX w. Najstarszy widok ulicy pochodzi z lat 30. XX w. i widocznych jest na nim wszystkich siedem parceli zabudowanych domami parterowymi, oficynami i budyneczkami gospodarczymi.

Przy ul. Ogrodowej nr 8 mieszkał mój ojciec chrzestny Ewaryst Kulse. Wujek do początku lat 70. minionego stulecia był sekretarzem miejskim i urzędnikiem stanu cywilnego, a od połowy lat 70. urzędnikiem w ZGKiM. Pamiętam, że często popołudniami chodził odstrzelony w garnitur i pod krawatem do USC, gdzie udzielał ślubów strzelniankom i strzelnianom. Obecnie w domu tym mieszka jego syn, a mój kuzyn Ewaryst (imię po ojcu). Jako chłopiec często tam biegałem do mojego rówieśnika Macieja - mój ojciec Ignacy był jego ojcem chrzestnym. Razem z Maćkiem przyjmowaliśmy Pierwszą Komunię Świętą. W prezencie do pamiątki kuzyn dostał aparat fotograficzny Druh, którym wuja zrobił nam zdjęcia pamiątkowe - mam je do dziś. Pamiętam niedzielne wycieczki naszych rodzin na Laskowo, do lasu nad Kanał Ostrowo - Gopło (zwanym przez nas kanałem młyńskim), gdzie po sam wieczór zażywaliśmy rozkosznej sjesty. Oczywiście w kanale kąpaliśmy się, tyle w nim wówczas było wody. Nasze powiązania rodzinne to nasze matki - ciocia Urszula Kulse z domu Woźna i mama Irena Przybylska z domu Woźna, były siostrami, córkami młynarza z Kawki Władysława Woźnego. Z innych wspomnień pamiętam ciotkę moich kuzynów Anielę Zielińską, która mieszkała w oficynie razem z babcią Kulsową. To z nią w okresie wakacji chodziliśmy, ciągnąc mały, drabiniasty wózek do lasu na Szyszkach (las na Młynach przy torze kolejowym). Tam zbieraliśmy konwalie, jagody, grzyby, a także suche drewno, którym zimą ciotka Aniela rozpalała w piecu.

Wspomnień związanych z rodziną Kulse mam tak wiele, że mógłbym napisać oddzielną opowieść. Ciocia Ula przychodziła do nas do domu, co sobotę i pomagała mamie w kąpieli (było nas 6 chłopaków i siostra). Oj działo się wówczas - bardzo, ale to bardzo lubiliśmy naszą ciocię. Jak mój syn Marcin był mały i wyjeżdżaliśmy do rodziny, to podrzucaliśmy go na kilka godzin ciotce - bardzo jej w tym względzie ufaliśmy. Wujostwo miało czwórkę dzieci, wspomnianych Macieja i Ewarysta oraz nieżyjących już Kamilę i Józefa (Jótka). 

Dobrze jest wspominać najbliższych, dobrze jest pisać o rodzinie… Boże ile to wspomnień przychodzi mi na myśl - dobrych wspomnień z ulicy Ogrodowej…


sobota, 15 sierpnia 2020

Cud Wisły w dziejach rodziny Norwid-Kudło


Przegląd Stacji Lotniczej Ławica przez gen. Dowbor-Muśnickiego w marcu 1919 r. Generał stoi z płk Macewiczem, trzeci od prawej ppor. Edmund Norwid-Kudło

            Dla mnie dzień 15 sierpnia był zawsze dniem szczególnym, a to za sprawą mego przyjścia na świat i imienia, jakie rodzice mi nadali. Urodziłem się w wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, a w ten święty i patriotyczny dzień obchodzę imieniny. Bogobojni rodzice wyznaczając mi za patronkę Najświętszą Marię Pannę, mieli również na uwadze, iż dzień ten jest równy największemu świętu patriotycznemu. 15 sierpnia 1920 r., na 32 lata przed moim urodzeniem, miały miejsce wydarzenia, które do historii przeszły pod mianem Cudu Wisły jak również Cudu nad Wisłą. Z wydarzeniami tymi pośrednio związany był mój dziadek. Wracając z niewoli francuskiej zatrzymał się nieco dłużej w Berlinie i stamtąd, słał do odradzającej się Polski konia remontowego. Za jego pośrednictwem trafiały do walczącej na wschodzie młodej armii polskiej zwierzęta wyhodowane w majątkach niemieckich z przeznaczeniem dla rozwiązanej traktatem wersalskim armii niemieckiej. Wielu Wielkopolan z ówczesnej byłej dzielnicy pruskiej walczyło na wschodnich rubieżach Polski o utrwalenia granic przedrozbiorowych. Wielu z walczących Kresowiaków uciekając przed prącymi ku Europie bolszewikami zatrzymała się na pograniczu kujawsko-wielkopolskim i tutaj osiedliła się.

            Długo, by wyliczać mieszkańców naszego powiatu, którzy walczyli z nawałnicą bolszewicką, wielu z nich poległo, wielu ciała sprowadzono i pochowano w ziemi rodziców. Ich mogiły znajdujemy na naszych cmentarzach. Ale ja dzisiaj chciałbym opowiedzieć o jednej rodzinie kresowieckiej, która osiedliła się w Strzelnie, a uczestniczyła w tych wydarzeniach.

Z wybuchem wojny polsko-bolszewickiej 1919-1920 do Strzelna i powiatu strzeleńskiego zaczęli trafiać pojedynczy uciekinierzy z terenów objętych walkami, a później także byli żołnierze Semena Petlury, walczący u boku armii polskiej, a po zwycięskim zakończeniu działań wojennych, internowani na terenie Polski.

RÓD NORWIDÓW-KUDŁO Z TOPOREM W HERBIE

            Jedną z pierwszych rodzin, która trafiła do Strzelna i osiadła tu na stałe byli Polacy pochodzący z Mińska Litewskiego, Norwidowie-Kudło. Senior rodu, Józef (II) urodził się 10 października 1860 r. we wsi Grygule. Zgłaszając śmierć ojca, syn Euzebiusz, do aktu zgonu podał spolszczoną wersję nazwy tej miejscowości, Grzegory. Rodzicami jego byli Józef (I) i Elżbieta Norwidowie-Kudło. Pochodzili oni ze starego rodu szlacheckiego pieczętującego się herbem Topór, osiadłego z dawien dawna na Żmudzi. Zamieszkiwali w okolicach starożytnego miasta Telesze, w którego pobliżu znajdowało się gniazdo rodowe, wieś Norwidy. Najstarszego przedstawiciela tego rodu, Macieja, poznajemy w końcu XVI w. Jego potomek, osiadł później w pobliżu miasteczka parafialnego Kołtyniany, przyjął od nazwy tej miejscowości przydomek, Kudło. Właśnie nasz Józef (I) wywodził się z odgałęzienia drzewa tegoż rodu, którym został nadany przydomek „Kudło”.

            Norwidom przyszło żyć w przepięknej żmudzkiej krainie, we wsi leżącej pomiędzy dwiema Radziwiłłowskimi siedzibami rodowymi, Kiejdanami i Taurogami, znanymi także z Sienkiewiczowskiego „Potopu”. O tym niczym baśniowym krajobrazie, w którym rozłożyły się Grygule, niech zaświadczy opis położenia miasteczka parafialnego, jaki zapisany został w latach osiemdziesiątych XIX stulecia: Malownicze jest położenie Kołtynian. Rozległa płaszczyzna, otoczona wieńcem gór, na których tu i ówdzie ukazują się chaty wieśniacze w ogrodach. Szczególnie odznacza się chata starościńska, leżąca na górze zwanej Kaltena, inaczej Skarbulis, o której jest podanie, że była usypana przez Szwedów i że w głębi tej góry były sklepy murowane. Przez środek tej miejscowości wije się wężykowato rzeczka Okmiana, a tuż za nią o pół wiorsty wznosi się góra, na której kościół oraz kilka chat włościańskich, składających całość miasteczka. Za kościołem podobnie piękny widok, jest to obszerna dolina, przerznięta małym, ale bystrym strumykiem, upiększona na środku górką porosłą lipami oraz szpalerem drzew idącym z obydwu stron aż do wzgórza, na którym stoi plebania, ocieniona bardzo starym ogrodem.

ANTENACI RODU

            Dziewiętnastowieczny antenat rodu Józef (I), wspominany w 1862 r. jako dziedzic dworu Grygule, ożenił się z nieznaną nam dzisiaj z nazwiska, Elżbietą. Małżonkowie mieszkali w majątku ziemskim Grygule i tutaj przyszedł na świat późniejszy mieszkaniec Strzelna, który w przyszłości miał ogromnie zasłużyć się dla polskiego lotnictwa. Na chrzcie, który odbył się w kołtyniańskiej świątyni, rodzice nadali mu imię Józef (II). Nie zachowały się informacje mówiące o tym ile dzieci mieli Norwidowie-Kudło, ale zapewne nie był ich jedynakiem i dlatego, jako młodszy z braci, nie przeznaczony do prowadzenia majętności po rodzicach, otrzymał gruntowne wykształcenie, na co wskazuje, jego późniejsze zajmowanie stanowisk kierowniczych na kolei. Ale zanim doszło do okrzyknięcia go bohaterem, zamieszkał w Mińsku Litewskim, późniejszej stolicy Białorusi, i tam ożenił się z Aleksandrą Fijałkowską, z którą przyszło mu mieć sześcioro dzieci. Później los tak sprawił, że cała ósemka rozproszyła się po świecie, nie mogąc się już nigdy, tak do końca, pozbierać. Tylko część z nich spoczęła, nie w żmudzkiej, ani nie w białoruskiej, ale w kujawskiej ziemi, i też nie razem, ale na dwóch strzeleńskich cmentarzach. Zdałoby się powiedzieć: „ot, los kresowiaków”.

            Józef (II) i Aleksandra z Fijałkowskich Norwidowie-Kudło mieli pięcioro synów i córkę. Najstarszym dzieckiem był Hilary, który po zdobyciu wykształcenia technicznego, rządny poznania świata, w 1912 r. wyruszył na jego podbój. W tym też roku stanął, na wymarzonym przez wielu młodych, kontynencie amerykańskim. Osiadł na stałe w Nowym Jorku i pracował w jednej z fabryk, jako wysokiej klasy specjalista. Hilary zmarł w 1955 r. i tam został pochowany. Drugi z kolei syn, otrzymał na chrzcie imię Józef (III), tradycyjnie nadawane dzieciom z tego rodu od wielu pokoleń. Już od lat młodzieńczych przejawiał poglądy lewicowe. Po kolejnym proklamowaniu w lipcu 1920 r. Socjalistycznej Sowieckiej Republiki Białoruskiej, pozostał w Mińsku i związał się z komunistami białoruskimi. Jego kariera w szeregach partii bolszewickiej była szybką i błyskotliwą. Zaowocowała nawet dość bliskimi kontaktami, początkowo z Dzierżyńskim, a później z samym Stalinem. Z Mińska, w 1934 r., przeniósł się do Moskwy. Jak wspomina brat Hieronim, w swojej ankiecie personalnej, Józef z podobnie zdobytym zawodem, co Hilary, pracował w 1956 r., jako specjalista w jednej ze stołecznych fabryk. Do dziś nazwisko to przewija się wśród nazwisk mieszkańców Moskwy, jednakże bez przydomka, ‘Kudło’.

            Kolejnym trzem braciom: Edmundowi, Hieronimowi i Euzebiuszowi poświęcę nieco więcej miejsca. Ale małżonkowie Norwid-Kudło mieli jeszcze córkę Felicję, zamężną Dolecką. Małżonek jej w okresie międzywojennym był urzędnikiem samorządowym. Zmobilizowany w 1939 r. nie powrócił z wojny, zginął w czasie walk. Felicja w czasie okupacji hitlerowskiej pracowała, w atelier fotograficznym swego brata Euzebiusza, jako laborantka. Po wojnie utrzymywała się z wdowiej renty.

MIŃSK LITEWSKI I BOHATERSKI JÓZEF

            W Mińsku, rodzina Józefa (II) i Aleksandry Norwid-Kudło, mieszkała przy Zaułku Malawskim w domu nr 9. Ich parafią był kościół katedralny pod wezwaniem Św. Ducha, którego proboszczem był ks. G. Jagiełłowicz. W nim rodzina dokonywała wszelkich obrzędów, w tym chrzty dzieci. Małżonkowie w metrykaliach katolickich zapisani byli jako mieszczanie mińscy. Głowa rodziny, Józef (II) zatrudniony był na kolei Moskiewsko-Brzeskiej, pobudowanej w 1871 r. Tam też przeszedł liczne szczeble urzędnicze. Jego ostatnim miejscem pracy, na przełomie 1917 i 1918 r. była stacja węzłowa Kozyrewo tuż pod Mińskiem, gdzie pełnił funkcję zawiadowcy. Rosjanie, przygotowując się do ustąpienia miejsca Niemcom, likwidowali swoje koszary, w tym park lotniczy w Mińsku. Całość sprzętu naziemnego oraz samoloty zdemontowano, a następnie załadowano na dwa pociągi i zdeponowano na bocznicy towarowej w Kozyrewie. Tam oczekiwały za lokomotywami, których podstawianie celowo opóźniał polski zawiadowca. W czasie tegoż postoju cenny ładunek znajdował się pod cichym nadzorem lotników Polaków z pobliskiego Bobrujska.

            Niemcy po zajęciu Mińska, natychmiast podali do wiadomości, że przywłaszczenie lub wywiezienie sprzętu lotniczego, pozostałego po Rosjanach, karane będzie sądem polowym. Działając na własną rękę, zawiadowca stacji, Józef (II) Norwid-Kudło postanowił podstawić dwie lokomotywy i puścić pociągi do Mińska bez uprzedzenia stacji centralnej. Transporty, pierwszy prowadzony pod nadzorem ppor. Miśkiewicza, drugi ppor. Kulikowskiego, udały się ku twierdzy i lotnisku w Bobrujsku. Niemcy kilkakrotnie zatrzymywali je po drodze, żądając okazania pozwolenia na transport i tu jedynie przytomność umysłu komendantów nadzorujących pociągi ocaliła cenny sprzęt i sprawiła, że dotarł on bez przeszkód do wyznaczonego celu. Dzięki zapobiegliwości i bohaterskiej postawie Józefa (II) Norwida-Kudło, któremu za niepodporządkowanie się rozkazom Niemców groziło rozstrzelanie, mogła powstać w początkach marca 1918 r. pełnowartościowa, bojowa jednostka lotnicza. Przyjęła ona nazwę „Awiacji I-go Polskiego Korpusu” gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego.

Z MIŃSKA DO STRZELNA

            Kolejne wydarzenia, jakie miały miejsce na tych ziemiach, zdecydowały o dalszym losie rodziny Norwid-Kudło. Białoruscy działacze narodowi 28 marca 1918 r. proklamowali w zajętym przez Niemców Mińsku Litewskim niepodległe państwo białoruskie. Po kapitulacji Niemiec bolszewicy 1 stycznia 1919 r. powołali własną Białoruską Socjalistyczną Republikę Sowiecką. Wówczas to, w rodzinie Józefa (II) zapadła decyzja by opuścić Mińsk i schronić się na wyzwolonym terytorium państwa polskiego. W międzyczasie, 8 sierpnia 1919 r. miasto oswobodziła polska piechota i pozostała tu do lipca roku następnego, kiedy to w wyniku ofensywy armii Tuchaczewskiego, zajęta została przez bolszewików cała Białoruś. Wyprzedzając te wydarzenia małżonkowie Norwid-Kudło opuszczają wraz z dwójką dzieci, Euzebiuszem i Felicją, Mińsk Litewski i udają się do Wielkopolski. Tam, już od pół roku, w Ławicy pod Poznaniem, przebywał ich syn por. pilot Edmund.

Dom rodzinny Norwidów-Kudło przy ul. Kościelnej 11 (obecnie nr 12 własność rodziny Chudzińskich)

            Wybór osiedlenia się, pada na miasteczko powiatowe Strzelno, dogodnie położone między Poznaniem a Toruniem i posiadające połączenie kolejowe z Mogilnem i Inowrocławiem. Udaje się im nabyć, po Niemcu Auguście Roltzu, nieruchomość zabudowaną kamienicą i położoną przy ulicy Kościelnej 11. Z tym miastem wiążą swoje dalsze losy. Źródłem utrzymania rodziny była emerytura kolejowa pobierana przez seniora rodu oraz wpływy z czynszów lokatorskich. Józef (II) Norwid-Kudło zmarł w wieku 68 lat, 1 lutego 1929 r. w Strzelnie. Pochowany został na cmentarzu parafialnym przy ul. Kolejowej, a jego mogiła, pokryła się patyną czasu...

SYN EDMUND - KAPITAN PILOT

            Synem, który przybył do Wielkopolski i z nią związał swoje dalsze losy, był ppor. Edmund Norwid-Kudło. Zamieszkał początkowo na Ławicy pod Poznaniem, gdzie piastował funkcję dowódcy 2. Eskadry Wielkopolskiej stacjonującej na podpoznańskim lotnisku. Po przejściu do rezerwy przebywał w Strzelnie u rodziców, następnie zamieszkał w Toruniu. Edmund urodził się 18 października 1895 r. w Mińsku Litewskim (Białoruskim), przy Zaułku Malawskim nr 9. W mieście tym ukończył szkołę średnią, a następnie rozpoczął studia w Petersburgu. Będąc studentem w Instytucie Drogowym petersburskiej uczelni 15 października 1914 r., wiedziony wizją odrodzenia się Polski, na ochotnika wstąpił do armii carskiej. Skierowany został do Szkoły Pilotów w Gatczynie, którą ukończył 5 września 1915 r. Już jako pilot, w stopniu chorążego-pilota, służył w 35. korpusie awiacyjnym w oddziale zwiadowczo-rozpoznawczym. Od 15 maja 1916 r. walczył na froncie południowo-zachodnim. 15 czerwca 1917 r. wstąpił do formującego się w Mińsku Litewskim I Korpusu Polskiego gen. Dowbor-Muśnickiego. Natychmiast też przydzielony został do organizującego się I Polskiego Oddziału Awiacyjnego, którego dowódcą był kapitan-pilot Zygmunt Studziński. Nieuregulowanie stosunków z dowództwem rosyjskim nie pozwoliło na należyte wyposażenie formującej się eskadry. Polacy spodziewali się otrzymać sprzęt z likwidowanego parku lotniczego w Mińsku. Dopiero zapobiegliwość ojca naszego pilota, Józefa (II) Norwida-Kudło, doprowadziła do tego, że sprzęt zdeponowany na stacji w Kozyrewie trafił do Bobrujska. Dzięki temu bohaterskiemu zabiegowi z początkiem marca 1918 r. powstała pełnowartościowa, bojowa jednostka lotnicza, o znacznej ilości maszyn, z wyszkoloną i fachową obsługą. Dowódcą tej zmienionej z nazwy formacji, Awiacji I-go Polskiego Korpusu w Bobrujsku został ppłk Abakanowicz. W składzie oficerskim tej jednostki lotniczej znajdował się również chorąży Edmund Norwid-Kudło. 2 kwietnia 1918 r. w obecności gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego odbyło się uroczyste poświęcenie samolotów. Święto to udokumentowane zostało licznymi zdjęciami, na wielu z nich znajdujemy chor. Norwida-Kudło, a jedno z nich wykonane zostało, na życzenie generała Dowbor-Muśnickiego, zapewne z wdzięczności za bohaterski czyn ojca, w towarzystwie Edmunda.

Porucznik-pilot Edmund Norwid-Kudło

            W niespełna miesiąc po uroczystości, w maju Niemcy uznali, że I Korpus musi ulec rozbrojeniu, w związku, z czym całe jego wyposażenie planowali przejąć na swoje wyposażenie. Rozgoryczeni lotnicy postanowili zniszczyć samoloty, by nie dostały się w ręce Niemców. W tym celu: Zapuszczano kolejno silniki, a chorąży Norwid-Kudło wsiadał do samolotu, ustawiał ster, przywiązywał go, poczem, wysiadłszy, dawał pełen gaz. Samolot, jeden za drugim, wznosił się bez pilota w powietrze, zataczał koło, jak błędny rycerz i spadał, roztrzaskując się doszczętnie. Żaden nie dostał się w ręce niemieckie.

            Po ogłoszeniu demobilizacji, 20 czerwca 1918 r., chor. Edmund Norwid-Kudło udał się do Warszawy i tam wstąpił do tajnego stowarzyszenia, które, później, czynnie przyczyniło się do zajęcia lotniska mokotowskiego. Od 15 grudnia 1918 r. rozpoczął służbę w wymarzonym i upragnionym lotnictwie polskim. Pierwsze dni po przejęciu lotniska, lotnicy i personel poświęcili na montowaniu samolotów, wcześniej zdemontowanych przez Niemców i przygotowanych do transportu. Zaraz też rozpoczął loty, i tak w tymże grudniu podczas lotów z listami Naczelnego Wodza ppor. Norwid-Kudło i kpt. Makijonek mieli niegroźny wypadek lotniczy. W styczniu 1919 r. w wyniku prac Komisji Kwalifikacyjnej, Minister Spraw Wojskowych nadał odznakę pilota sześćdziesięciu oficerom i szeregowym, którzy stworzyli pierwsze kadry polskiego lotnictwa. W tej grupie odznaczonych znalazł się również ppor. Edmund Norwid-Kudło.

Gen. Dowbor-Muśnicki i chor. Edmund Norwid-Kudło w Bobrujsku

            Gen. Dowbor-Muśnicki obejmując 15 stycznia 1919 r. dowództwo nad wojskami Powstania Wielkopolskiego, ściągnął z Warszawy do Poznania ppłk pilota Gustawa Mackiewicza, z którym 10 marca 1919 r. przybył w grupie ośmiu starszych oficerów również ppor. Edmund Norwid-Kudło i objął dowództwo nad eskadrą. Wcześniej, bo 14 lutego, na Stacji Lotniczej Ławica przystąpiono do formowania, kolejnej 2. polnej eskadry lotniczej. Otrzymała ona pierwszego wyremontowanego w warsztatach na Ławicy Fokera D.VII, którym latał dowódca ppor. pilot Edmund Norwid-Kudło. Już 2 (8) kwietnia eskadra dowodzona przez ppor. Norwida-Kudło skierowana została na front wielkopolski. Miejscem stacjonowania eskadry było lotnisko Klenka pod Nowym Miastem. Pod względem operacyjnym podlegała Dowództwu Głównemu w Poznaniu, pracując dla wojsk rozlokowanych nad granicą zachodnią, zagrożoną przez oddziały Grenzschutzu. W jej skład wchodziło 5 pilotów, 6 obserwatorów i 8 samolotów. Jej bojowa służba ograniczyła się do przeprowadzania wywiadów rozpoznawczych na południowym odcinku frontu, w okolicach Leszna i do lotów propagandowych z ulotkami, mającymi podnieść świadomość miejscowej ludności. W początkach czerwca eskadra otrzymała nowy przydział i w związku z tym zmieniła lotnisko, zajmując 10 czerwca tereny pod Kruszwicą, gdzie tak jak poprzednio prowadziła loty rozpoznawcze. To właśnie podczas tych lotów dowódcę eskadry zafascynowało Strzelno i okolica z żyznymi polami, lasami miradzkimi i licznymi okolicznymi jeziorami. Te urocze widoki oraz bliższe zapoznanie się z miastem, szczególnie z jego prastarymi zabytkami, spowodowały, iż wpłynął on na rodziców, by to miasto obrali sobie za miejsce stałego osiedlenia. 

UDZIAŁ W WOJNIE POLSKO-BOLSZEWICKIEJ.

            W związku z ofensywą wojsk polskich na froncie litewsko-białoruskim i zbliżaniem się do Mińska, 27 lipca 1919 r. 2. eskadra została przerzucona w pobliże frontu do grupy wojsk gen. Szeptyckiego. 4 sierpnia Wielkopolanie, na czele z ppor.-pilotem Edmundem Norwid-Kudło, przybyli transportem kolejowym do Mołodeczna i zajęli lotnisko w Chorzewie. Tuż po zmontowaniu samolotów, już 6 sierpnia pięć z nich zbombardowało stację kolejową w Mińsku niszcząc dwa parowozy, uszkadzaj pociąg pancerny i tory kolejowe. Dzięki temu nalotowi w ręce Polaków wpadła znaczna ilość bolszewickiego taboru kolejowego. Zajęcie Mińska stało się okazją do zaprezentowania eskadry w locie paradnym nad miastem. Nowym miejscem postoju jednostki stało się lotnisko Serebrjanka, pod Mińskiem, skąd latano bombardować, zajętą jeszcze przez bolszewików, twierdzę Bobrujsk. 9 września, po zdobyciu twierdzy, eskadra została przeniesiona do Bobrujska, gdzie podjęła działania wespół z I wielkopolską dywizją strzelców, wchodząc jednocześnie wraz z nią, w skład 4-tej armii gen. Szeptyckiego. Ppor. Edmund Norwid-Kudło awansowany został wówczas na stopień porucznika-pilota. Na przełomie lat 1919-1920 dokonywała ona na linii Bobrujsk-Żłobin rozpoznania ruchów nieprzyjaciela, bombardowania pociągów pancernych oraz mostów kolejowych. W końcu lutego 1920 r. eskadra otrzymała nowy sprzęt i została przemianowana z rozpoznawczej na myśliwską, jednakże z braku przeciwnika w powietrzu ograniczyła swoje działania do rozpoznań i bombardowań. W kwietniu została zmieniona jej numeracja z 2. na „13. eskadrę myśliwską”, a jej dowódca został awansowany na stopień kapitana-pilota.

            Taktyka, jaką obrał dowódca eskadry, organizując zasadzki, czatowania i specjalną łączność z pierwszą linią, w końcu zaowocowała. 20 maja wytropiony został bolszewicki Nieuport. W pościgu za wrogiem por.-pilot Edmund Norwid-Kudło dopadł samolot i zestrzelił go. Tymczasem gwałtownie zaczęła pogarszać się sytuacja militarna. 5 czerwca armia konna Budionnego przerwała front i wyszła na tyły wojsk polskich. W końcu czerwca eskadra kilkakrotnie zmieniała swoje miejsca postoju przechodząc do Baranowicz, Hajnówki i Siedlec. Stąd prowadzono akcje bojowe przeciwko bolszewikom przekraczającym Bug.

            W początkach sierpnia eskadra przydzielona została do 5. armii gen. Władysława Sikorskiego. Stacjonowała na lotnisku w Siekierkach pod Warszawą, wykonując loty w rejonie Pułtusk-Nasielsk-Ciechanów. 14 sierpnia gen. Sikorski uderzył z rejonu Modlina w kierunku na Nasielsk i Pułtusk. Uderzenie było skuteczne. Dwa dni później, 16 sierpnia ruszyła ofensywa z nad Wieprza. Nazajutrz bolszewicy rozpoczęli odwrót. Zadaniem 13. eskadry było opóźnianie wycofywania się kawalerii Gaj-Chana, co czyniła skutecznie atakując ją z powietrza. Po zdobyciu Białegostoku weszła w skład 2. armii gen. Junga, z miejscem stacjonowania w Dojlidach. Następnie brała udział w ataku na Grodno, czyli w tzw. bitwie niemeńskiej, ułatwiając wojskom polskim przeprawę przez Niemen oraz atakując kolumny bolszewickie w rejonie Grodno-Indura-Odelsk. Po zajęciu tych terenów, miejscem stacjonowania 13. eskadry stało się Grodno. Stąd po uderzeniu na Lidę, z początkiem października, przeniosła się do tego miasta. Tam też, kapitan-pilot Edmund Norwid-Kudło dowódca 13. eskadry, za męstwo i bohaterstwo w bitwach „Cudu nad Wisłą”, osobiście przez gen. Rydza-Śmigłego został uhonorowany Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari (nr 3028). O jego odwadze i bohaterstwie podczas całej wojny polsko-bolszewickiej świadczy to, iż trzykrotnie został odznaczony Krzyżem Walecznych.

Na wesoło przed kolejnym lotem. Laską podpiera się chor. Edmund Norwid-Kudło

            Działalność bojowa 2., przemianowanej na 13. eskadry myśliwskiej, w czasie wojny polsko-bolszewickiej, to 547 lotów bojowych i 793 godziny przebyte w powietrzu nad nieprzyjacielem. Po zakończeniu działań wojennych 13. eskadra wróciła na Ławicę, gdzie 20 lipca 1921 r., rozkazem ministra Spraw Wojennych gen. dyw. Kazimierza Sosnkowskiego, weszła w skład nowo formowanego 3. Pułku Lotniczego w Poznaniu. W składzie oficerskim kadry dowódczej pułku znalazł się kap.-pilot Edmund Norwid-Kudło, zostając przydzielonym do Dywizjonu Zapasowego. 19 listopada 1921 r. został przeniesiony do rezerwy. Zamieszkał u rodziców w Strzelnie, a następnie w Toruniu.

            Nasz bohater często odwiedzał rodziców w Strzelnie. Tutaj spotykał się z młodzieżą w szkołach oraz z władzami miasta. Był bohaterem i takim go tutaj postrzegano. Podczas jednego z takich spotkań, z ówczesnym burmistrzem Strzelna Tadeuszem Busza (1923-1927), zaproponował, by w Strzelnie zbudować lotnisko szybowcowe. Przedsiębiorczy burmistrz w planach ujął budowę takiego lotniska, które miało powstać w obrębie gruntów Strzelna Klasztornego, jednakże jego przejście do Poznania i zapewne śmierć projektodawcy, zniweczyły te ambitne plany.


            Kapitan-pilot Edmund Norwid-Kudło przed 5 styczniem 1929 r. znajdował się w grupie oficerów rezerwy 3. Pułku Lotniczego w Poznaniu. Pracował w Toruniu w wojewódzkiej administracji państwowej, pobierał dodatkowo do wynagrodzenia 300 zł dożywotniej rocznej pensji za Order Virtuti Militari. Zmarł 23 stycznia 1931 r. w Toruniu. Pochowany został na Powązkach w Warszawie, na Cmentarzu Wojskowym - kwatera B 15; rząd 7.

KAWALER KRZYŻA SREBRNEGO ORDERU WOJENNEGO

VIRTUTI MILITARI

            W zachowanym do dziś, w Centralnym Archiwum Wojskowym w Rembertowie, zespole akt dotyczących Kapituły Orderu Virtuti Militari znajduje się wniosek zawierający uzasadnienie i opis czynów dokonanych przez kapitana-pilota Edmunda Norwid-Kudło w dniach „Cudu nad Wisłą”, a jakie kwalifikowały go do nadania jemu najwyższego orderu bojowego. A oto i to, wiernie cytowane, uzasadnienie:

            Dowódca 13 eskadry lotniczej myśliwskiej latając z podkomendnymi pilotami od dnia 13 do 19 VIII 1920 r., na jednomiejscowych myśliwskich samolotach współdziałał z naszymi oddziałami zdobywającymi Nasielsk, Pułtusk, Ciechanów i Płock. Lecąc w przedzie eskadry i dając umowne znaki ruchami z samolotów, kierował umiejętnie akcją eskadry swych pilotów, zniżając się na kilkadziesiąt metrów nad wrogiem ostrzeliwując razem z eskadrą kulomiotami nieprzyjacielską piechotę, w rowach artylerię, kawalerię i tabory, przełamując opór bolszewików i powodując ich ucieczkę w nieładzie i popłochu. Latając na wysokości zaledwie kilkudziesięciu metrów nad nieprzyjacielskim celem większego skutku ataków samolotowych, podlegał wielkiemu niebezpieczeństwu, gdyż na tak małej wysokości samoloty były niejednokrotnie kulami nieprzyjaciela, a sierż. Jankowski został trafiony kulą w głowę dnia 17 VIII 1920 r. i poległ pod Pułtuskiem. Sierżant Patalas dostał postrzał w motor tak szkodliwy, że ten przestał pracować i dzięki tylko przytomności umysłu i swej umiejętności, splanował Patalas do naszej linii. Dzięki tak śmiałej i umiejętnej akcji lotniczej przyczynił się wiele kap. N.K. do zdobycia przez nasze oddziały Nasielska, Pułtuska, Ciechanowa i Płocka.

            Dnia 16 VIII 1920 r. ostrzeliwał ze swoją eskadrą intensywnie piechotę pod Nasielskiem i odstępujące tabory i kolumny bolszewickie, aż porozpędzał wroga, który w nieładzie i panice zaczął uciekać, a powywracane wozy na drogach tamowały ruch i część taborów uciekała w popłochu po polach.

            Dnia 17 VIII 1920 r. ostrzeliwał ze swoją eskadrą piechotą w okopach pod Pułtuskiem, zmuszając ją do ucieczki, po czym nasza piechota zajęła te okopy i miasto oraz ostrzeliwał artylerię bolszewicką, stojąc za Narwią i broniącą dostępu naszym oddziałom do Pułtuska, tak uporczywie i długo, aż porozpędzał obsługę dział i bateria przestała strzelać.

            Dnia 18 VIII 1920 r. ostrzeliwał ze swoją eskadrą obronne pozycje nieprzyjaciela pod Ciechanowem, demoralizując piechotę bolszewicką, która w panice zaczęła się cofać, a nasze oddziały wkrótce zajęły Ciechanów.

            Dnia 19.VIII 1920 r. w czasie naszego kontrataku i ulicznych walk w Płocku kap. Norwid-Kudło ze swoją eskadrą zaatakował bolszewicką piechotę pod Płockiem rozpędzając ją i dopomagając naszym oddziałom odbić wroga od miasta.

            O działalności lotniczej pod Pułtuskiem może zaświadczyć dca 15 pułku piechoty, który zdobył Pułtusk mjr Zawadzki, który twierdził, że w akcji tej lotnicza eskadra myśl. 13 ogromnie mu pomogła w zdobyciu miasta.

Po dekoracji orderem Virtuti Militari przez gen. Rydza-Śmigłego w październiku 1920 r. w Lidzie. Przy poręczy drugi od dołu por. Edmund Norwid-Kudło

SYN EUZEBIUSZ - FOTOGRAFISTA

            Najmłodszym synem małżonków Norwid-Kudło był Euzebiusz. Urodził się on 16 grudnia 1907 r. w Mińsku Litewskim. Pod koniec 1919 r. przybył wraz z rodzicami i siostrą Felicją do Strzelna i z miastem tym związał swoje życie. Zgłaszając zgon ojca w lutym 1929 r. urzędnik USC odnotował Euzebiusza, jako znanego ‘fotografistę’, czyli fotografa. W podwórzu posesji rodziców, przy ul. Kościelnej 11 prowadził atelier fotograficzne, znane raczej pod pojęciem zakładu fotograficznego. Był to wolnostojący budynek, po którym do dzisiaj pozostała ceglana ściana, widoczna od strony ul. Gimnazjalnej. W nim posiadał profesjonalnie wyposażone studio z całym zestawem dekoracji niezbędnych do wykonywania zdjęć studyjnych, nowoczesny sprzęt fotograficzny i laboratorium chemiczne do obróbki zdjęć. Obrazy, które utrwalał i oprawiał w formie passe-partout (wym. paspartú), po dzień dzisiejszy zdobią mieszkania i albumy fotograficzne wielu strzeleńskich rodzin. Generalnie wykonywał zdjęcia w modnej wówczas sepii (kolorze rudobrązowym), jak również, tańsze, czarno-białe, równie dobrej jakości. Najbardziej znanymi są zdjęcia zbiorowe, pięknie oprawione, wykonane na zlecenia wielu stowarzyszeń i instytucji oraz duże zdjęcia portretowe. Wielka ich ilość, w wyniku zawieruchy wojennej bezpowrotnie przepadła, ale wiele też przetrwało trudne czasy i zdobi rodzinne kolekcje. Najbardziej znanymi są zdjęcia Chóru „Harmonia”, Ochotniczej Straży Pożarnej, Kółka Rolniczego i różnych stowarzyszeń kościelnych oraz cykl zdjęć z wizyty gen. Józefa Hallera w Strzelnie. Ale i też portrety, jak chociażby ks. prałata Ignacego Czechowskiego, czy Stanisława Rakoczego, znakomicie uwypuklające cechy fotografowanych postaci. Wykonał również w 1941 r., z ukrycia, trzy ujęcia manifestacyjnego pogrzebu ks. Czechowskiego, na który władze okupacyjne nie wydały zezwolenia, a którego kondukt przeszedł ulicami: Kościelną, Młyńską i Kolejową, na cmentarz za torami (nowy).

            Euzebiusz, 18 marca 1935 r. poślubił Marię Eligię Rachelę Libia, córkę nieżyjącego już wówczas kupca Matusa Libia i Loory Lewin zamieszkałej w Sokolnikach w powiecie lidzkim. Jego małżonka urodziła się 22 listopada 1913 r. w Sokolnikach w powiecie lidzkim na kresach wschodnich. Świadkami tego ślubu byli przyjaciele Euzebiusza, mianowicie: miejscowy lekarz dr Alfred Fiebig i student Rajmund Gąsiorowski ze Strzelna. Eligia, bo tego imienia, na co dzień używała w akcie małżeństwa zapisana została jako katoliczka, choć wiadomym było, że pochodziła ona z rodziny żydowskiej. Do imion Eligia Rachela, zapewne podczas chrztu dodano jej imię Maria i z tym imieniem jako pierwszym odnotował ją urzędnik stanu cywilnego w Strzelnie. Zaś ona sama podpisując akt małżeństwa użyła, jako pierwszego, imię Eligia, zaś dopiero drugiego, Maria.

            Niedostatki wojenne wywołały u Euzebiusza nieuleczalną chorobę. Nie doczekał końca wojny, zmarł w wieku niespełna 37 lat, 30 listopada 1944 r. Został pochowany na nowym cmentarzu, z dala od grobu ojcowskiego, gdyż władze okupacyjne zabroniły pochówków na starym cmentarzu (pomnik nagrobny śp. Euzebiusza czeka na  odnowienie). Już po 1945 r. wdowa po nim Eligia Norwid-Kudło wyjechała ze Strzelna i osiedliła się w Szczecinie. Tam też po raz drugi wyszła za mąż. Z pierwszego małżeństwa z Euzebiuszem nie posiadała dzieci.  

SYN HIERONIM - UCZESTNIK WOJNY 1919-1920, NAUCZYCIEL

            Ostatni z synów Józefa i Aleksandry, którego dzieje tułacze pragnę przybliżyć, to Hieronim. Najpóźniej osiadł, wraz z żoną Karoliną, w naszym mieście, bo dopiero w 1945 r. Zamieszkał w domu rodzinnym, u matki, która 25 lat wyczekiwała syna, a który pozostał na kresach wschodnich, w stronach, z których pochodzili. Urodził się 4 stycznia 1903 r. w Mińsku w domu rodziców przy Zaułku Malawskim nr 9. Ochrzczony został 8 stycznia w katedrze mińskiej pw. Świętego Ducha, a chrztu udzielił mu proboszcz ks. G. Jagiełłowicz. Po ukończeniu kształcenia podstawowego w 1913 r. wstąpił do sześcioklasowego Gimnazjum im. Tadeusza Rejtana w Mińsku, które ukończył w 1920 r. W tym też czasie był świadkiem i uczestnikiem burzliwych wydarzeń, jakie rozgrywały się w Mińsku Litewskim, a o których wspominałem już wyżej. Młody adept gimnazjum, z grupą kolegów ze swego rocznika stanął w obronie młodego państwa polskiego. Brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1919-1920. O przebiegu jego służby tak naprawdę nic się nie zachowało. On sam, dopiero po przejściu na emeryturę, pewne informacje o swym udziale w wojnie z bolszewikami zaczął wydobywać i to z wielką rezerwą na światło dzienne. W swoich życiorysach i ankietach personalnych składanych do początku lat siedemdziesiątych nie wspominał o swojej chlubnej przeszłości, jak również nie wymieniał zmarłego w 1933 r. brata Edmunda. Słowem nie wspomniał o swojej służbie wojskowej i walkach przeciwko bolszewickiej zarazie. Zapewne czynił to celowo, słusznie obawiając się ewentualnych prześladowań, ale czynił to też, dlatego, że mówienie o wojnie polsko-bolszewickiej było tematem tabu w PRL-u. Tak naprawdę społeczeństwo strzeleńskie o jego udziale w tej wojnie dowiedziało się dopiero z umieszczonej na pomniku nagrobnym małżonków Norwid-Kudło, tablicy epitafijnej, na której wyryto: „uczestnik wojny polsko-bolszewickiej 1920 r.” Ale i trzeba powiedzieć, że w zaufanych kręgach koleżeństwa, w swych wypowiedziach zahaczał o okres wojny 1919-1920, jak również napomykał o tym, że brat jego był blisko związany z komunistami białoruskimi i rosyjskimi.

            We własnoręcznie pisanych, przez Hieronima, życiorysach, dostrzega się dwuletnią lukę, przypadającą na lata 1920-1922. Po latach, możemy jedynie domyślać się, iż mogła ją wypełniać służba wojskowa, do której, oficjalnie, nigdy się nie przyznał. W ankietach personalnych zaprzeczał, jakoby miał służyć w wojsku przed 1939 r., a nawet, w 1945 r. odnotował, że zaliczony został do kategorii „D”. Zapewne zaliczono go w 1921, lub 1922 r. do grupy niezdatnych do pełnienia służby wojskowej, kiedy to opuszczał ochotnicze szeregi wojska polskiego. Zamieszkał w Juraciszkach, poczta Trąby.

Znał biegle języki: polski, rosyjski i białoruski, dlatego też, od 1 grudnia 1922 r. zaczął pracować jako nauczyciel w publicznych szkołach powszechnych na kresach wschodnich, podległych Inspektoratowi Szkolnemu w Wołożynie. Było to miasto powiatowe leżące w województwie nowogródzkim, tuż przy granicy z Białoruską Socjalistyczną Republiką Sowiecką i Mińskiem. Początkowo uczył w czteroklasowej Publicznej Szkole Powszechnej w Zabiereziu, a następnie w jednoklasowych szkołach w Zahorcach i Poźniakach, w których pełnił obowiązki kierownika.

            9 lipca 1928 r. Hieronim poślubił w Ejszyszkach Karolinę Heinrich, córkę Franciszka i Marii z domu Westwalewicz, urodzoną 14 lipca 1905 r. w Tarnopolu. Była ona również nauczycielką i obojgu przyszło wspólnie spędzić swoje długie życie. Oboje pracowali w tych samych szkołach. Ze związku tego małżonkowie nie mieli dzieci.

            W latach 1928-1939, do 31 lipca, Hieronim był kierownikiem dwuklasowej Publicznej Szkoły Powszechnej w Łosku tego samego inspektoratu i Kuratorium Okręgu Szkolnego w Wilnie. Z dniem 1 sierpnia został kierownikiem Publicznej Szkoły Powszechnej II stopnia w Zabrzeziu w powiecie wołożyńskim. W międzyczasie uzupełnił wykształcenie o kursy kwalifikacyjne i zdane egzaminy w grupie przedmiotów metodyczno-pedagogicznych. Od 17 września 1939 r., z chwilą zajęcia terenów wschodnich przez armię sowiecką, nadal pełnił obowiązki kierownika-nauczyciela w szkole w Zabrzeziu, jak również od 1 października 1941 r. do 6 lipca 1944 r., kiedy tereny te zajmował okupant hitlerowski. Po wkroczeniu Armii Czerwonej uczył tam nadal, aż do 31 stycznia 1945 r., kiedy to podjął decyzję o ewakuowaniu się za Bug, do Ojczyzny - Polski. Spakowawszy z żoną cały dobytek, który stanowiła krowa, 200 kg zboża i 50 kg żywności oraz 750 kg mienia ruchomego, przekroczyli granicę w województwie lubelskim i udali się do Strzelna, w którym mieszkała matka Hieronima.

            Od czerwca 1945 r. zostaje nauczycielem w Publicznej Szkole Powszechnej w Strzelnie, jednakże już z dniem 1 września przenosi się do Niestronna koło Mogilna, gdzie pracę otrzymała również jego żona. Do Strzelna wraca w roku następnym i z dniem 1 września podejmuje pracę w Publicznej Szkole Powszechnej nr 2. Z dniem 1 września 1960 r. przyznana zostaje mu renta, jednakże z dalszej pracy nauczycielskiej nie rezygnuje, nadal ucząc w niepełnym wymiarze, zostając jednocześnie kierownikiem Powiatowego Ogniska Metodycznego w zakresie przedmiotu biologii. Z dniem 15 stycznia 1961 r. zostaje zastępcą kierownika Szkoły Podstawowej w Strzelnie, a od 1 lipca zastępcą kierownikiem nowo wybudowanej „tysiąclatki” Szkoły Podstawowej nr 2. Uczył jednocześnie, w niepełnym wymiarze, w Szkole Przysposobienia Rolniczego w Strzelnie do 1971 r.. Z dniem 1 września 1969 r. przeszedł na Emeryturę. Przez cały okres pracy zawodowej, tj. od 1922 r. był członkiem Związku Nauczycielstwa Polskiego pełniąc w nim przez szereg lat funkcję sekretarza.

            Zmarł 17 marca 1999 r. i został pochowany na cmentarzu przy ul. Kolejowej, naprzeciwko chodnika, którym cała młodzież i nauczyciele uczęszczają do szkoły, w której spędził ostatnie lata przed przejściem w stan spoczynku.

POST SCRIPTUM

            Piękne, a zarazem tragiczne dzieje rodziny Norwid-Kudło nierozerwalnie związały się z ich nową małą ojczyzną, ze Strzelnem. To miasto, po Grygulach i Mińsku Litewskim, obrali sobie za nowe gniazdo rodowe. Tutaj też przestały rozrastać się gałęzie ich drzewa genealogicznego z linii Edmunda, Hieronima, Euzebiusza i Felicji. Edmund zmarł w wieku 36 lat w Toruniu, Euzebiusza śmierć zabrała w wieku 37 lat, Hieronim dożył sędziwego wieku, podobnie siostra Felicja. Trzej bracia nie pozostawili po sobie potomstwa, a jedynymi śladami, jakie ostały się po nich, są mogiły na strzeleńskich nekropoliach, publikacje, zdjęcia i pamięć wśród starszego pokolenia strzelnian.