wtorek, 16 maja 2023

Z dziejów wsi Sławsko Dolne - cz. 6

Sławsko Dolne 1906 r. - Karczma Niemca Eduarda Wiedemeyera

Z 18 na 19 stycznia 1945 roku, na dwa dni przed zajęciem Strzelna i okolicy przez wojska sowieckie, tutejsi Niemcy otrzymali rozkaz spakowania się i opuszczenia wsi. Każda rodzina zabrała ze sobą tyle, ile zmieściło się na wóz zaprzężony we dwa konie, parobka Polaka i w pośpiechu udali się w kierunku zachodnim, w głąb Niemiec. Zima w tym czasie była mroźna i śnieżna. Uciekinierzy ujechali zaledwie kilkadziesiąt kilometrów i po dogonieniu ich przez Rosjan, zostali zawróceni do Sławska Dolnego. Gdy powrócili do wsi, zabrano im tabory, a ich samych ulokowano w budynku szkolnym. W końcu lutego, po powrocie z wygnania nauczyciela Piotra Rewersa, tenże tak wspominał tę chwilę: - W szkole zastałem zobozowanych miejscowych Niemców, którzy wskutek bardzo szybkiego posuwania się wojsk polskich i sowieckich nie zdążyli uciec na zachód do Niemiec. Wprawdzie uciekali, lecz po kilku dniach prawie wszyscy wrócili z powrotem. Po kilkunastu dniach, Rosjanie wszystkich Niemców wywieźli do Kruszwicy, a stamtąd do obozu w pobliskich Łagiewnikach. Obóz ten prowadzony był przez Rosjan do połowy stycznia 1946 roku i był filią Centralnego Obozu Pracy w Potulicach. Bliżej nieznane funkcje sprawowali w nim również Polacy - funkcjonariusz MO. Podczas pobytu, kilkuset Niemców zmarło w obozie - więźniowie umierali głównie z niedożywienia, tyfusu, fatalnych warunków sanitarno-higienicznych i braku pomocy lekarskiej.

Sławsko Dolne 1906 r. - Kuźnia Jana (Johana) Dobrzyńskiego

W tym samym czasie do wsi - gromady Sławsko Dolne - wracali Polacy i rozpoczynało się nowe życie. Duże pobauerskie gospodarstwa zaczęto w części parcelować i przydzielać Polakom. Po Niemcu Wiedemeyerze, Polak Śmigiel uruchomił sklep spożywczo-przemysłowy oraz wyszynk wraz z dużą świetlicą. 21 marca 1945 roku uroczyście otwarto szkołę i nauka w niej trwała do 20 lipca, po czym rok szkolny zakończono. Następnie w budynku zostały zorganizowane „Dzieciniec Letni“ dla 68 dzieci. Prowadziła go Maria Lewandowska z Poznania. W październiku 1945 roku ekshumowano zwłoki nieznanego Polaka, zamordowanego przez Niemców we wrześniu 1939 roku i 4 listopada 1945 roku pochowano je we wspólnej mogile ofiar II wojny światowej na starym cmentarzu przy ul. Kolejowej w Strzelnie. Pierwszy powojenny spis ludności przeprowadzony w 1946 roku wykazał, że w gromadzie Sławsko Dolne - obu wsiach Sławsku Dolnym i Sławsku Małym - mieszkało 466 osób, z tego kobiet i 218 mężczyzn.   

Piotr Rewers, kierownik szkoły i nauczyciel - 1959 r.

W roku szkolnym 1945-1946 we wsi Sławsko Małe zostały założone dwie gminne szkoły rolnicze - żeńska i męska. Znalazły one pomieszczenie w zabudowaniach po Niemcu Mutschlerze I (Jerzym). Pierwszym kierownikiem i założycielem tych placówek był Piotr Znaniecki z Łąkocina, ziemianin, były jeniec oflagu w Woldenbergu - ppor. nr obozowy 1425/XI B, późniejszy profesor WSR w Olsztynie. Wkrótce do grona nauczycielskiego dołączył Hilary Sulski, późniejszy dyrektor szkół rolniczych w Bielicach. Dla Znanieckiego wieś Sławsko Małe był zaledwie epizodem, gdyż jeszcze w 1946 roku odszedł na inne stanowisko – jak odnotowano w kronice szkolnej w Sławsku Małym. 

Geneza powstania szkół rolniczych w Sławsku Małym miała swoje podłoże w Dekrecie o reformie rolnej, którego zapisy wskazywały na to, że w każdej gminie miały być wydzielone dwa obiekty rolnicze, tzw. resztówki na potrzeby gminnych szkół rolniczych – męskich i żeńskich. Miały one z czasem objąć programem nauczania całą młodzież, która nosiła się z zamiarem poznania na wsi i prowadzenia po rodzicach gospodarstw rolnych. Podbudową programową dla tego typu szkół był program szkoły podstawowej. Gminne szkoły rolnicze w Sławsku Małym były placówkami dochodzącymi. Na ich utrzymanie łożyły gminy Strzelno-Północ i Strzelno Południe.

Uczniowie Szkoły Rolniczej w Sławsku Dolnym z kierownikiem Hilarym Sulskim, siedzi w kapeluszu, obok nauczycielka Barbara Płucienniczak-Wesołowska, NN i Alfons Wesołowski. 1948 rok na tle budynku szkolnego - domu po Niemcu Mutschlerze.

Po odejściu Znanieckiego na stanowiskach kierowników zostali obsadzeni: Zbigniew Opieliński w szkole męskiej i Maria Nowakowska w szkole żeńskiej. Sulski w obu szkołach miał zatrudnienie jako nauczyciel uniwersalistyczny, uczył przedmiotów niezawodowych: humanistycznych i ścisłych, a także wychowania fizycznego i przysposobienia wojskowego. Po krótkim czasie z nauczyciela został on kierownikiem połączonych obu szkół w jedną koedukacyjną, Gminną Szkołę Rolniczą w Sławsku Małym. Zatrudnienie miało tutaj poza kierownikiem kilka osób, między innymi: Barbara Płócienniczak ze Strzelna i Alfons Wesołowski z Olszy. Pracę znalazło również kilku pracowników obsługi, jak chociażby Gezela, późniejszy pracownik w Bielicach. Uczniowie i uczennice wyróżniali się od pozostałej młodzieży noszonymi zielonymi czapkami, które tutaj zapoczątkowane przez kierownika Sulskiego stały się obowiązkową częścią ubioru uczniowskiego również w Bielicach. Na stanowisku kierownika szkoły Sulski był do końca roku szkolnego 1948/1949, po czym przeszedł na dyrektora szkoły rolniczej w Bielicach. Do tego czasu dał się poznać jako dobry organizator, a sama szkoła poziomem nauczania uznawana była za przodującą w regionie. Nadto Sulskiego zaczęto postrzegać jako umiarkowanego działacza ludowego o poglądach centrolewicowych.

Z analizy zapisów kronikarskich kierownika szkoły Piotra Rewersa wynika, że we wsi istniały cztery komórki partii politycznych - PPS (Polskiej Partii Socjalistycznej), PPR (Polskiej Partii Robotniczej), SL (Stronnictwa Ludowego) i PSL (Polskiego Stronnictwa Ludowego), lecz bliższych danych o ich początkach nie udało się ustalić. Nadto młodzież była zrzeszona w ZMP (Związek Młodzieży Polskiej) i posiadała własną świetlicę. Ogromne przemiany przyniosła końcówka 1949 roku, a to za przyczyną zjednoczenia PPS z PPR w PZPR i SL z PSL w ZSL - zapoczątkowało to ostry komunizm: we wsi, gminie i całej Polsce. Całkowitej zmianie uległa narracja zapisów kronikarskich - Kościół, Boga i Ojczyznę zastąpiły partyjne uroczystości z obchodami 1 Maja, obchody stalinowskie i przyjaźń polsko-radziecka za przyczyną założonego 8 listopada 1950 roku szkolnego koła TPPR, czyli Towarzystwem Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Szkolne Boże Narodzenie zastąpił Nowy Rok, a Gwiazdora, Dziadek Mróz. Obrazem ówczesnego zaangażowania się części mieszkańców w życie społeczno-polityczne jest opis udziału tutejszej dziatwy, młodzieży i osób dorosłych w uroczystościach pierwszomajowych: - Dzień przed 1 Majem urządzono w tutejszej gromadzie akademię ku czci 1 Maja. W akademii brała udział dziatwa szkolna szkoły powszechnej - młodzież Szkoły Rolniczej oraz ludność całej gromady. Referat pt. 1 Maja wygłosił ob. Rewers Piotr. Dzieci szkoły powszechnej oprócz śpiewu i deklamacji bardzo ładnie odtańczyły: Marynarza, Krakowiaka i taniec ludowy Maryneczka. Przy końcu uroczystości dzieci chórem deklamowały Pieśń Pokoju. Akademię zakończono wspólnym śpiewem Międzynarodówki. Natomiast w samym dniu 1 Maja szkoły tutejszej gromady wyruszyły wczesnym rankiem wozami na wspólną uroczystość do Strzelna, a ludność na koniach, rowerami lub podwodami - całość wyglądała bardzo pięknie ze względu na barwne stroje i przybranie wozów i koni zielenią i chorągiewkami. Po powrocie urządzono dla dzieci zabawę taneczną połączoną z różnymi niespodziankami. We wsi działał rodzinny zespół muzyczny uprawiający muzykę ludową. Po raz pierwszy wspomniano go w 1951 roku, a stanowili go: Szczepan, Bronisław i Walenty Wiśniewscy. Miejscowi nazywali ich Kapelą Wiśnioków. 


W miesiącach lutym i marcu 1953 roku zaczęto na szeroką skalę uświadamiać rolników tutejszej gromady o wyższości gospodarki uspołecznionej nad indywidualną. Rolnicy po długich debatach i głębokim przeanalizowaniu powyższego zagadnienia zrozumieli i w dniu 19 marca 1953 roku utworzyli Spółdzielnię Produkcyjną. Zapisało się do niej 34 członków, z obszarem ok. 320 ha. Przewodniczącym spółdzielni został Bronisław Szyszka. Wspólne gospodarowanie zakończyło się fiaskiem i rozwiązaniem spółdzielni w 1956 roku, wraz z październikową odwilżą gomułkowską.

Przemiany 1956 roku zaprowadziły również stabilny, wieloletni obraz obu wsiom, czyli gromadzie Sławsko Dolne. Rolnicy powrócili do indywidualnego gospodarowania, a w miejscu szkoły rolniczej powstał Zakład Rolny PGR Strzelno. Wieloletnim kierownikiem zakładu był Bernard Konieczka, a brygadzistą Marian Owczarzak. W latach 70. XX w. na początku wsi wybudowano 3 bloki, po 4 mieszkania każdy, dla pracowników PGR. W kolejnych latach wzniesiono nowoczesną oborą. Zakład w latach 80. został przyłączony do Zakładu Rolnego PGR Strzelno, a w latach 90. w wyniku transformacji ustrojowej zlikwidowany. Na przełomie lat 50. i 60. w wielkim budynku inwentarsko-magazynowym po bauerze Wilhelmie Würtzu uruchomił działalność bydgoski Herbapol, prowadząc tutaj skup nasion i roślin zielarskich. We wsi GS prowadził od 1950 roku sklep spożywczo-przemysłowy, który w 1967 roku przeniesiony został do nowo wybudowanego, obok szkoły, pawilonu handlowego. Wsparciem dla rolników indywidualnych było Kółko Rolnicze. Powstało ono 28 stycznia 1959 roku podczas zebrania organizacyjnego, w którym udział wzięło 25 osób. Do kółka wstąpiło 19 osób i wkrótce urosło ono do 27 Członków. Decyzją Prezydium WRN w Bydgoszczy kółko zarejestrowane zostało 23 lutego 1959 roku. Jego prezesem został Józef Połowińczak, który funkcję tę pełnił do 1974 roku. Po nim pałeczkę przejął Franciszek Pruczkowski, a od 1981 roku Marian Jurkiewicz. Przy KR działało we wsi Koło Gospodyń Wiejskich. Niestety obie te instytucje straciły znaczenie po powstaniu Solidarności rolniczej. W latach 60. XX w. w Sławsku Dolnym powstało koło Ludowych Zespołów Sportowych, które dopracowało się z czasem boiska piłkarskiego. Zlokalizowane jest ono na końcu wsi, przy drodze polnej do Ciechrza. Tutejsza drużyna piłkarska początkowo prowadziła rozgrywki w tzw. D lidze powiatowej (wiejskiej). Szkoła Podstawowa w Sławsku Dolnym funkcjonowała do połowy lat 90. XX w. (1998) a jej ostatnią kierowniczką - nauczycielką była Aleksandra Wiśniewska ze Strzelna. 

 Wielofunkcyjny budynek po Niemcu Wiedemayerze

Była obora po bauerze Wilhelmie Würtzu, po wojnie magazyn i punkt skupu Herbapolu Bydgoszcz

Pierwszym znanym powojennym sołtysem we wsi był Wawrzyniec Winconek. Po nim, od 1958 roku pałeczkę przejął działacz społeczny, radny i rolnik Franciszek Pruczkowski i dzierżył ją do 2000 roku - więcej o Franciszku pod linkiem: 

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/04/spacerkiem-po-strzelnie-cz-79-ulica.html

Po nim funkcję sołtysa sprawował Jan Bartoszak. Wówczas to, wieś zaczęła funkcjonować na przysłowiowych wysokich obrotach. Wiele się zmieniło, m.in. wyremontowano pomieszczenia po zlikwidowanej szkole i zamieniono je na świetlicę wiejską, reaktywowano KGW, które zamarło po 1981 roku, odtworzono zaniedbanie boisko do piłki nożnej itd., itp. W latach 2011-2019 sołtysem wsi była Henryka Jankowiak, przewodnicząca miejscowego KGW. W tym czasie równie wiele się działo we wsi. Kontynuowano prace w ramach KGW, organizowano liczne imprezy okolicznościowe. Od 25 marca 2019 roku sołtysem jest Barbara Śmigiel. Dla jeszcze większego ożywienia wsi wraz z mężem oraz kilkoma mieszkańcami utworzyła Stowarzyszenie Civitas Sławsko Dolne, któremu prezesuje. Stowarzyszenie działa na rzecz lokalnej społeczności. We wsi zorganizowano plenerowe seanse filmowe, koncerty i festyny oraz rozgrywki w siatkówkę plażową.

Ostatnie lata przyniosły wsi znaczące zmiany. Powstało wiele nowych budynków i budowli. Całkowitej przemianie uległo centrum, a szczególnie parcela z zabudowaniami popegeerowskimi, które nabył tutejszy duży rolnik Roman Dobrzyński. Przy zachowanej infrastrukturze, powstał piękny dom mieszkalny i przeobrażeniu uległo całe otoczenie. Dopowiem - o czym nie pisałem wcześniej - że owe stare zabudowania gospodarskie miały dość ciekawą historię. Stary duży dom mieszkalny, w którym wcześniej mieściły się: szkoła rolnicza, biurowiec PGR i mieszkania został wybudowany w II połowie XIX w. Po nabyciu gospodarstwa przez Jana Cichockiego, tenże rozbudował go o południowe piętrowe skrzydło i frontowy ryzalit w formie przybudówki. Tą przebudową nadał budynkowi charakter dworu i tak ów został nazwany na jednej z pocztówek z 1906 roku, choć takim nigdy nie był. Około 1910 roku właścicielem po Cichockim został Mutschler z Kaisersthal - Sławska Małego Koloni. Prawdopodobnie po II wojnie światowej dla potrzeb szkoły rolniczej dom przebudowano, zmieniając więźbę dachową na kształt dachu łamanego z trzema facjatkami - lukarnami.

I już na zakończenie przywołam rok 2014 i sensacyjne wydarzenie jakie miało miejsce we wsi i które obiegło region, a nawet kraj i dalsze strony. Na polu pod Sławskiem Dolnym, w uprawach zbożowych, tuż przy drodze Strzelno-Inowrocław, w Sławsku Dolnym w nocy z 3 na 4 lipca 2014 roku powstały dziwne ślady na kształt tajemniczych, dziwnych kręgów. Wkrótce na pole zaczęli zjeżdżać się z okolicy mieszkańcy i podziwiać owe piktogramy. Prasa temat rozdmuchała i poszło w świat. W Strzelnie od samego rana trąbiono o UFO, które rzekomo miało wylądować pod Strzelnem, tuż przy wsi Sławsko Dolne… Dotąd z podobnych śladów w zbożu słynęło leżące ok. 20 kilometrów dalej Wylatowo. To tam spotykali się badacze tajemniczych zjawisk, którzy po sławskim wydarzeniu przybyli również do naszej strzeleńskiej wsi. Fama o kosmitach w lot błyskawicy rozeszła się po kraju, rozsławiając wieś…

Powojenne znaki wiary

Po zakończeniu działań wojennych, w maju 1945 roku, mieszkańcy obu wsi, w podzięce za przeżycie burzliwego okresu okupacji hitlerowskiej i ku pamięci zamordowanego zegarmistrza z Bydgoszczy, ufundowali i wystawili w pobliżu miejsca zbrodni w odległości około 50 m od jego mogiły krzyż przydrożny. Wykonany on został z drewna dębowego przez kołodzieja Władysława Gezele, mieszkańca wsi wywodzącego się z Górek. Na ramionach monumentu umieszczono uratowaną przez Bolesława Jankowiaka pasyjkę ze złamanym prawym ramieniem. W czerwcu tegoż roku, z udziałem wszystkich mieszkańców wsi, proboszcz strzeleński, ks. Józef Jabłoński, dokonał uroczystego poświęcenia krzyża. Z czasem krzyż uległ naturalnemu zniszczeniu, dlatego też w 1983 roku, przy dużej pomocy ówczesnego dyrektora tartaku w Miradzu, Józefa Barana społeczeństwo Sławska Dolnego wystawiło nowy modrzewiowy krzyż, przenosząc ze starego historyczną podobiznę Ukrzyżowanego. W tym samym dniu proboszcz strzeleński ks. Alojzy Święciochowski poświęcił również figurkę Matki Boskiej, która następnie została umieszczona w małej drewnianej kapliczce zawieszonej na nowym krzyżu.

Sławsko Dolne 1983 r., przygotowania do poswięcenia nowego krzyża przez proboszcza ks. Alojzego Święciochowskiego
2003 r.
2021 r.

Odrębną kartę historii Sławska Dolnego stanowią dzieje figury Matki Bożej wystawionej w 1982 roku w centralnym miejscu wsi, przy gospodarstwie Dobrzyńskich. Był to szczególny okres, gdyż działo się to w okresie stanu wojennego, zaprowadzonego przez władze komunistyczne dla zdławienia „Solidarności“. Z opowieści najstarszych mieszkańców wsi dowiedziałem się, że z zamiarem fundacji figury mieszkańcy wsi nosili się już w okresie międzywojennym. Mijały lata i pomysł ten zaczęto realizować dopiero w 1980 roku, kiedy to Polska zaczęła budzić się do nowego życia. Spośród mieszkańców wyłoniono społeczny komitet budowy, w skład którego weszli: Marianna Starobrat z domu Fredyk, Franciszek Pruczkowski, Jan Stiller, Marian Jankowiak, Bogdan Strzyżewski i Marian Jurkiewicz. Zebrano odpowiednie fundusze i za pośrednictwem rodaka, ks. Antoniego Dobrzyńskiego proboszcza w Kołaczkowie koło Witkowa, dotarto do poznańskiego artysty rzeźbiarza Antoniego Szulca, (1909-1998 Poznań), który kształcił się w Poznaniu pod kierunkiem prof. Marcina Rożka, a któremu to zlecono wykonanie figury Matki Bożej. Do dziś model całego założenia przestrzennego znajduje się w zbiorach parafii św. Trójcy w Strzelnie. Członkowie komitetu kilkakrotnie, w asyście ówczesnego proboszcza ks. Alojzego Święciochowskiego odwiedzali  poznański warsztat przyglądając się postępowi prac nad figurą.

Sławsko Dolne, poświęcenie figury MB przed domem Dobrzyńsakich - ks. Antoni Dobrzyński i ks. Grzegorz Nowak

 

Sławsko Dolne, nabożeństwo majowe 2021 r.

Nastał stan wojenny. Z Poznania do Sławska dotarła wiadomość, że figura jest gotowa i można ją odebrać. By uniknąć szczegółowych rewizji przez patrole wojskowe (poruszanie po kraju było wówczas ograniczone), pomysłowi członkowie komitetu budowy, pod pretekstem przewiezienia części do maszyn rolniczych, wynajęli samochód w SKR i udali się do Poznania. W tym samym czasie do stolicy Wielkopolski udał się także ks. Alojzy Święciochowski. Dla kamuflażu zakupiono kilka drobnych części zamiennych do maszyn rolniczych, załadowano figurę i udano się w drogę powrotną, na Kujawy. Ustalono wersję, na wypadek kontroli, iż przypadkowo spotkano proboszcza ze Strzelna i z braku towaru przewożą mu jakąś figurę kościelną. Szczęśliwie dowieziono do Sławska Matkę Bożą i złożono tymczasowo w stodole u Jana Stillera. W dwa miesiące później murarz z Łąkiego Stanisław Rydwelski wykonał cokół i fundament ogrodzenia. Łańcuch ogrodzeniowy wykuł Leon Gądecki, ojciec arcybiskupa Stanisława, i tak oto w czerwcu 1982 r. długo oczekiwana figura stanęła w centrum wsi, w narożniku ogródka przydomowego Tadeusza Dobrzyńskiego. Uroczystość poświęcenia zgromadziła nieomal wszystkich mieszkańców wsi. Ceremonii dokonał ks. Antoni Dobrzyński w asyście ks. Alojzego Święciechowskiego i strzeleńskiego wikariusza w latach 1981-1983 ks. Grzegorza Nowaka.

Cmentarz ewangelicki w Sławsku Dolnym czeka na uporządkowanie

Do połowy lat 40. minionego stulecia we wsi znajdowało się jeszcze jedno miejsce poświęcone kultowi religijnemu, na którym stał krzyż. Był to stary cmentarz ewangelicki - Friedhof, który założyli przybyli tutaj w 1781 roku z Badeni-Wirtembergii koloniści fryderycjańscy. Położony on był na północno-zachodnim skraju wsi Sławsko Małe - Kaisershöh, za gospodarstwem Niemca Maksa Würtza, obecnie nr 26. Dzisiaj pozostały po nim zarośnięty teren i nieliczne fragmenty starych nagrobków. Najwyższy czas Szanowni Mieszkańcy, by teren cmentarza uporządkować, oczyścić fragmenty nagrobków oraz oznakować - ustawić krzyż...

Foto.: Heliodor Ruciński, archiwum własne autora i archiwum bloga


czwartek, 11 maja 2023

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 196 Cestryjewo - cz. 8

Zabawa ludowa w Strzelnie przy remizie OSP - lata 60. XX w.

Kontynuując opowieść o Cestryjewie i jego głównej ulicy Cestryjewskiej, której bieg zaczyna się u styku z ulicą Inowrocławską, godnym wspomnienia jest dom pod numerem 4. W nim mieszkał Franciszek Gonicki, przedwojenny drukarz, który po 1945 roku pracował w drukarni w Mogilnie. Pan Franciszek zachował się w mojej pamięci za sprawą oprawiania podniszczonych książek. Dla naszej rodziny tego rodzaju zleceń wykonał bardzo dużo, ratując książki przed niechybnym unicestwieniem. Naprawiał stare rodzinne książeczki do nabożeństwa, podniszczone stare książki o miękkich okładkach, zamieniając je na sztywne, a szczególnie lektury szkolne, którym przywracał dawną świetność. U nas w domu, jak tylko pamiętam, zawsze było dużo książek. Domowa biblioteka ciągle uzupełniana była nowościami oraz licznymi prezentami od cioci Peli. Pan Gonicki przychodził do nas kilka razy z walizką naprawionych książek. Również to on wydrukował bratu Antoniemu, a później i dla mnie składane zaproszenia i zawiadomienia na nasze śluby.

Domy przy ulicy Cestryjewskiej nr 4 i 6 - Gonickich i Oborskich

Tuż za nim pod numerem 6, w niewielkiej kamieniczce mieszkał Jan Oborski, wspomniany przy okazji kuźni rodziny Błażejczaków, jeden z ostatnich rymarzy strzeleńskich. Na parterze prowadził on swój warsztat rzemieślniczy, zawsze pełen klienteli. W pamięci mojej zapisały się szczególnie lata 60., kiedy to masowo szyto u pana Jana nowe uprzęże konne, stare naprawiano, a także wykonywano inne usługi, jak chociażby wycinanie i szycie pasków do spodni, czy notoryczne reperowanie tornistrów szkolnych. Mistrz trudnego zawodu rymarskiego wykonywał i naprawiał również siodła konne do jazdy wierzchem, dlatego częstym jego klientem był dr Alfred Fiebig i członkowie jego grupy rekonstrukcyjnej. Jego synem był wieloletni urzędnik miejski Czesław Oborski. Obecnie dom ten należy do rodziny Wajdel.

Dom rodzinny Ornatków

Dzisiejszym wiodącym tematem spacerku jest rodzina muzyków strzeleńskich - Ornatków. Po ich domu nie zachował się już dzisiaj żaden ślad. Był on niewielki, niski, nakryty dwuspadowym, ceramicznym dachem i został wybudowany w połowie XIX w. W latach swojej świetności, czyli zamieszkiwania go przez Ornatków, przed domem rosły piękne kwiaty - bijony, konwalie, a wzdłuż płotu ogrodowego, bzy, roznoszące wiosenne zapachy.  Przez wiele lat dom stał niezamieszkały i z upływem czasu mocno ucierpiał. Sprzedany w ostatnich latach, w tym roku, z początkiem wiosny został rozebrany. Nowy właściciel na tejże parceli planuje budowę nowego domu. 

Z akordeonem Michał Ornatek

Zabawa ludowa w Strzelnie 1952 r.

Tutaj mieszkał znany muzyk strzeleński Michał Ornatek, legendarna już postać miejscowego życia kulturalnego. Poza grą na ulubionym instrumencie, jakim był akordeon, był wszechstronnym muzykiem. Nadto udzielał lekcji, dlatego też permanentnie dawało się słyszeć dobiegającą z za uchylonych okien domu państwa Ornatków, muzykę. Pan Michał był twórcą i członkiem kilku zespołów muzycznych, w tym również estradowych. Generalnie grywał na wszelkiego rodzaju uroczystościach rodzinnych, szczególnie weselach. Najbardziej znaną grupą estradową, którą współtworzył, był zespół muzyczny - orkiestra chóru „Harmonia" działająca przy Domu Kultury w latach sześćdziesiątych XX wieku. Jej skład tworzyli: Jan Janicki i Zenon Kotecki - obaj grali na saksofonie; Michał Ornatek - akordeon; Karol Teresiński, Stanisław Kociński, Edmund Kozłowski, Bronisław Jańczak i Adam Chojnacki - wszyscy na skrzypcach; Stefan Kociński - trąbka; Jakub Kotecki - kontrabas; Stefan Pieszak - perkusja. Orkiestrą dyrygował Alfons Ruciński a konferansjerkę prowadził niezapomniany „Piękny Rigo“ - Ildefons Basiński.

Pierwszy od lewej Michał Ornatek. Wesrle w Ostrowo u Barteckich i Gawalskich - 1948 r.

Michał Ornatek z akordeonem - Orkiestra Harmonii w sali Domu Kultury (obecnie Biblioteka Miejska)

W 2010 roku poprosiłem syna pana Michała, Zygmunta pseudonim Zygi - wytrawnego muzyka mogileńskiego - by napisał wspomnienie o swoim ojcu. W 2011 roku przesłał mi swoje opracowanie zatytułowane Michał Ornatek…mój ojciec, muzyk  i nauczyciel muzyki. W nim wyczerpująco opisał życie muzyczne ojca, które dzisiaj w dużych fragmentach zacytuję. A zatem, oddajmy głos panu Zygmuntowi:

- Ojciec mój urodził się w dniu 25 września 1912 roku w Strzelnie przy ul. Stodolnej (obecnie Michelsona) w domu, którego dzisiaj już nie ma, a usytuowany był między dawną kawiarnią Kolorową a dzisiejszą Biedronką. (…) Był najmłodszym z całego rodzeństwa moich dziadków - Marianny  i Bartłomieja Ornatek. Miał trzech braci: Wacława, Jana i Józefa oraz siostrę Rozalię (zamężną Dzięgielewską).

Moja mama Kazimiera Ornatek z domu Łukasik urodzona 6 czerwca 1923 roku w Mątwach (dzisiejsza dzielnica Inowrocławia) była córką Weroniki i Tomasza. Miała cztery siostry: Mariannę, Gertrudę, Gabrielę i Teresę i była drugim z kolei dzieckiem moich dziadków. (…)

 

Ojciec po szkole powszechnej poszedł do szkoły średniej, której nie ukończył, a swoją edukację zakończył na poziomie  tzw. małej matury oraz ukończył naukę muzyki w prywatnej szkółce. Przez okres kilku lat pracował na stanowisku konduktora w komunikacji autobusowej na trasie Strzelno - Gniezno - Inowrocław, do czasu wypadku autobusu, w którym ojciec w wyniku rozbicia szyby, stracił jedno oko. Wówczas to otrzymał rentę wypadkową i zajął się na poważnie muzyką. To właśnie muzyka stała się jego nie tylko pasją, ale przede wszystkim zawodem, który dawał całej naszej rodzinie utrzymanie.

Michał Ornatek dyryguje Zespołem Muzycznym Szkoły Podstawowej nr 1 w Strzelnie (Dałkowskiego) podczas Powiatowych Eliminacji Szkolnych Zespołów Artystycznych w Mogilnie w 1964 r. - scena amfiteatru w Parku Miejskim...


Ojciec założył swój zespół, z którym  ogrywał różnego rodzaju imprezy, był także nauczycielem muzyki w szkołach, tworząc od podstaw szkolne zespoły instrumentalne. Także w domu prowadził prywatną szkółkę nauki muzyki na instrumentach takich jak: akordeon, skrzypce i saksofon. Już przed wojną grywał zarobkowo w kawiarnianych zespołach w klasycznych składach tego okresu, a więc akordeon, skrzypce, perkusja, trąbka, a w knajpkach dochodził często fortepian, na którym grywał świetny niewidomy pianista p. Leon Gronek. Doskonale pamiętam już po wojnie jak przyjeżdżał on z Owińsk koło Poznania, gdzie mieszkał i pracował (…).

 Przez okres chyba 45 lat tzw. „chałturzenia” czyli świadczenie usług muzycznych z własnym zespołem „ograł” setki, a może i ponad tysiąc najróżniejszych imprez w całym regionie. Najbardziej popularny skład zespołu tworzyli: ojciec na akordeonie, Jan Janicki na saksofonie tenorowym, Edmund Kozłowski (uczeń ojca z Mogilna) na perkusji. Ale byli także jeszcze inni, który tworzyli zespół i z którymi grał ojciec, jak np. Stefan Pieszak, który grał na perkusji lub akordeonie, wtedy mój ojciec brał saksofon lub skrzypce. Często na zastępstwo dochodzili Piotr Kotecki, Zenon Kotecki, Stefan Wiśniewski czy Bolesław Kolbowicz. Co ciekawe, przez wiele lat w stałym składzie zespołu ojca grał - oprócz Jana Janickiego, Edmunda Kozłowskiego (tego z Mogilna),  również Bolesław Kolbowicz, wieloletni kierownik masarni PSS Społem w Strzelnie. Jego instrumentem był saksofon altowy i grał tylko wtedy, gdy zamawiający życzył sobie składu zespołu czteroosobowego. Generalnie, wówczas klienci zamawiali składy trzyosobowe, czteroosobowe, a nawet pięcioosobowe. Wtedy też, dobierano kolejny instrument, np. trąbkę. W latach siedemdziesiątych w zespole mojego ojca grał na saksofonie tenorowym również p. Roman Hyży, początkowo członek, a później dyrygent strzeleńskiej orkiestry dętej przy OSP, który jak pamiętam przez jakiś okres w naszym domu pobierał lekcje praktyczne pod okiem mojego ojca, aby wejść w skład zespołu ojca. Zresztą ojciec grał z wieloma muzykami nie tylko ze Strzelna i okolicy ale również z Mogilna np. Marianem Zakanem czy Bronisławem Kurelskim. (…)

Na przestrzeni lat 1950-1975 istniało w Strzelnie kilka dobrych zespołów tzw. „chałturniczych” jak np. mojego ojca, rodziny Koteckich, Płocińskich,  Kocińskich, a później Leona Pietrzaka czy Jadwigi Wojnarowskiej - uczniów ojca. Repertuar zespołu ojca  był zawsze na bieżąco, ponieważ wymagał tego rynek. Ojciec mój z racji dużej biegłości w pisaniu nut i bardzo dobrego słuchu, wszelkie nowości muzyki rozrywkowej natychmiast spisywał i to bezpośrednio z radia czy innego źródła muzyki. Również natychmiast te utwory wprowadzał do repertuaru swojego zespołu. Pamiętam doskonale sytuacje, kiedy po przyjściu z wojska w 1967 roku często ojcu pomagałem w zapisaniu nowości rynku muzycznego, a zaczynały się już czasy muzyki młodzieżowej, stylu odmiennego od „szlagierów” przed i powojennych. (…)

Drugim obszarem działalności muzycznej mojego ojca była praca w charakterze pedagoga, nauczyciela-instruktora w szkolnictwie. Był zatrudniony (o ile dobrze pamiętam) w latach 1956 - 1972 na etacie nauczyciela muzyki. Pracował w szkołach podstawowych w Młynach, Markowicach, Strzelnie (Nr 1 i 2) oraz przez kilka lat w Liceum Ogólnokształcącym w Strzelnie. Podstawowym zadaniem ojca, była nauka muzyki wybranych uczniów i stworzenie zespołu instrumentalnego wraz przygotowanym repertuarem. Obecnie czegoś takiego brakuje w naszych szkołach, a jeżeli nawet coś się dzieje, poziom jest po prostu żenująco niski, a w „tamtych” czasach przy każdej szkole podstawowej istniało mnóstwo zespołów instrumentalnych i wokalno-instrumentalnych, chóralnych i tanecznych.

Każdego roku w amfiteatrze mogileńskiego parku odbywał się powiatowy przegląd dorobku artystycznego szkół podstawowych powiatu mogileńskiego gdzie każdorazowo ojciec brał udział z prowadzonymi przez siebie zespołami instrumentalnymi, zdobywając wiele nagród i wyróżnień. Pamiętam, że ja również brałem udział w takim zespole Szkoły Podstawowej Nr 1 (mogło to być w latach 1959 - 1960). Była to swego rodzaju zdrowa rywalizacja pomiędzy szkołami podstawowymi  w zakresie dorobku i osiągnięć artystycznych. Była to nie tylko motywacja dla dyrekcji szkół i ich nauczycieli ale również dla wszystkich uczniów, członków poszczególnych zespołów. Wszystkie zespoły szkolne oprócz udziału w przeglądzie powiatowym  brały udział we wszelkich imprezach i uroczystościach szkolnych i miejskich.

 

Spośród trzech synów Michała Ornatka, dwójka poszła w ślady ojca. Najstarszy z braci, Zygmunt, miłośnik Jazzu, współtwórca zespołu Old Dixieland Players, gra na instrumentach klawiszowych. Mieszka z rodziną w Mogilnie, gdzie przez wiele lat aktywnie działał na niwie kulturalnej. Prowadził m.in. ognisko muzyczne. Studia wyższe skończył na Wydziale Prawa i Administracji UMK w Toruniu. Kiedy Zygi kończył studiowanie, ja wówczas zaczynałem potyczki na tym samym kierunku i przez jeden rok jeździliśmy do Torunia tym samym pociągiem, z tym, że ja dosiadałem się w Inowrocławiu. Swą pasję do muzykowania uskuteczniał już w LO w Strzelnie, tworząc szkolną grupę muzyczną. W 1986 roku jego Old Dixieland Players zdobył na ogólnopolskim festiwalu jazzu tradycyjnego „Złotą Tarkę" - najwyższe wyróżnienie. Później wraz z kapelą podróżował po Europie dając koncerty w Grecji, m.in. w Salonikach i Koryncie. Wielokrotnie występowali w kraju, również na moje osobiste zaproszenie kilka razy w Strzelnie.

 Old Dixieland Players. Na obu zdjęciach pierwszy od prawej Zygmunt Ornatek.

Kapela podwórkowa Strzelniaki swojskie chłopaki. Drugi od prawej z gitarą basową Bogdan Ornatek.

Najmłodszy brat Bogdan również wytrwale uskuteczniał grę, ale na gitarze. Jego ulubionym instrumentem była gitara basowa. Działalność swoją oparł o kilka zespół działających przy Domu Kultury w Strzelnie będąc blisko takich muzyków, jak: Krzysztof Kotecki, Piotr Lewandowski, Krzysztof Łuczak i wielu innych. Grał m.in. w kapelach: „Ramos 13“, „Blues band“, grupach estradowych, zespołach weselnych oraz w ulubionej i przeze mnie wykreowanej, a kierowanej przez Krzysztofa Koteckiego kapeli podwórkowej „Strzelniaki swojskie chłopaki“. Zmarł po ciężkiej i nieuleczalnej chorobie 7 marca 1997 roku.

 Foto.: Archiwum bloga


wtorek, 9 maja 2023

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 195 Cestryjewo - cz. 7

Kończąc o ulicy św. Anny, wspomnę, że już wcześniej przy okazji innych tematów opisałem mieszkające przy niej rodziny. O Albercie Siupce spod numeru 2 pisałem przy okazji ul. Michelsona i ostatnio przy okazji rodziny Gądeckich; o Kasprzykach - Muchach spod numeru 3 opisując ks. Jana Kasprzyka oraz o Pałaszyńskich spod numeru 4, pisząc o braciach Pałaszyńskich i wspominając pośmiertnie Mariana syna Jana. Dodam, że w 1932 roku Jan Pałaszyński kupił od Józefa Kulińskiego parcelę znajdującą się u zbiegu ulic św. Anny i Stodolnej (Michelsona) i na niej wystawił dom, w którym obecnie mieszka małżonka śp. Mariana, Felicja Pałaszyńska, wieloletnia nauczycielka Liceum Ogólnokształcącego w Strzelnie.

Linki do tych artykułów umieszczam niżej:

Pałaszyńscy:

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2019/11/bracia-paaszynscy-opowiesc-o.html

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2022/10/zmar-marian-jan-paaszynski-1940-2022.html

Ks. Jan Kasprzyk OMI:

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/12/strzelnianin-ks-jan-kasprzyk-omi.html

Również opisałem samą ulicę przy okazji jej wieloletniego remontu:

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2018/07/nareszcie-ruszyy-roboty-na-swietej-anny.html 

Również dzisiaj ostatni krótki wątek kończący opowieść o Ściankach. Swego czasu, bo do 1998 roku pod numerem 17 (Ścianki) mieścił się Zakład Stolarski Tadeusza Barteckiego. Wcześniej działalność prowadził tutaj jego ojciec Jan - mistrz kołodziejski. Sam Tadeusz dużo prac wykonywał na zlecenie ks. kan. Alojzego Święciochowskiego, m.in. podesty, schody i boazerie w budynku poklasztornym i w samym kościele. W 1982 roku, dla uczczenia (spóźnionej o rok; 1231-1981) 750. rocznicy nadania Strzelnu praw miejskich, przed zakładem stolarskim Barteckiego, Jan Harasimowicz rzeźbił w dębowych pniach trzech wojów, którzy swym wyglądem mieli przywoływać pierwszych strażników naszego miasta. W tymże roku figury ustawione zostali na Placu Daszyńskiego przed ówczesnym hotelem, a później wylądowały na Wzgórzu Świętego Wojciecha.

Strzelno, Plas Daszyńskiego z wojami


Wyczerpując temat, opuszczamy ul. Ścianki i wchodząc w dłuższą, północną odnogę ul. Cestryjewskiej, zatrzymujemy się pod numerem 3. Mieścił się tutaj Zakład Ślusarsko-Kowalski Ewarysta Błażejczaka. Właściciel od dwóch lat przebywa na emeryturze i działalności gospodarczej już nie prowadzi. Pomimo to miejsce, o którym dzisiaj opowiem jest szczególne, gdyż niesie ono ponad stuletnie tradycje kowalskie, sięgające początków XX w. Pierwszym z kowali, który zapoczątkował w tym miejscu działalność rzemieślniczą był Franciszek Schilling. To u niego nauki kowalskie pobierał dziadek obecnego właściciela, Stanisław Błażejczak. Młody czeladnik zakochał się w córce majstra, Marii Schyling, a że zacnego był pochodzenia i starego tutejszego rodu, do tego pracowity, otrzymał rękę panny i ją poślubił. W wianie otrzymał warsztat wraz z domem i po zdaniu w 1923 roku egzaminów mistrzowskich rozpoczął działalność na własny rachunek.

Stanisław szybko dał się poznać jako dobry fachowiec i aktywny członek Cechu Kowalskiego w Strzelnie, w którego zarządzie piastował funkcję sekretarza. Niestety, małżonka Maria szybko zeszła z tego świata, osierocając syna Zygmunta. Wkrótce Stanisław ożenił się po raz drugi, biorąc sobie za żonę z sąsiedztwa, młodą Eufemię Irenę Żurawską. Już po wojnie, po ojcu kuźnię przejął syn Zygmunt Błażejczak, ostatni w regionie kowal podkuwający konie. Pamiętam jak tę pracę wykonywał, wkładając w nią wiele serca i wysiłku, a czynił to z wielką wprawą i pasją. Uprawnienia w podkuwaniu koni zdobył w 1947 roku, w trakcie odbywania służby wojskowej. Wówczas to, złożył przed specjalną komisją kwalifikacyjną egzamin z wyróżnieniem i otrzymał specjalistyczne uprawnienia do kucia koni.

Od lewej rolnik Bargieł z Młynic. Klęczy mistrz kowalstwa Zygmunt Błażejczak

Dodam przy tej okazji, że już w starożytności posiadacze koni zdawali sobie sprawę o ważności końskich kopyt i potrzebie utrzymania ich w dobrym stanie. Wynalezienie stali sprawiło, iż zaczęto konie podkuwać, czyli zakładać na kopyta ochronne podkowy. Ich pierwsze relikty pochodzą z I w. p.n.e. i były to tak zwany hipposandals. Najstarsze podkowy w kształcie zbliżonym do współczesnych znaleziono w kurhanach celtyckich. W Polsce najstarsze znaleziska pochodzą z X w. Kucie koni rozwinęło się szczególnie od momentu, kiedy zaczęto je na szeroką skalę wykorzystywać w pracach polowych oraz w transporcie. W tym ostatnim stosowano kucie letnie i zimowe. By koń nie ślizgał się, co mogło spowodować obalenie się i poważną kontuzję, do podków przykręcano tzw. hacele, czyli śruby o łbie zazwyczaj w formie stożka, ostrosłupa, graniastosłupa. Te stalowe elementy zwykle wkręcana w zakończenia ramion podków, aby zapobiec ślizganiu się konia na rozmiękłej ziemi czy lodzie. Dawniej, hacele były integralnymi elementami podków koni roboczych. 

W tamtych czasach w Strzelnie i okolicy było mnóstwo koni. Każde gospodarstwo rolne posiadało po dwa i więcej koni, do pracy w polu i do transportu płodów rolnych, a także środków do produkcji. Wszystkie wymagały pielęgnacji kopyt, którą z wielką wprawą, w specjalnym boksie-poskramiaczu wykonywał pan Zygmunt. W mieście były również dwa konie pod siodło, które należały do dr. Alfreda Fiebiga i lek. wet. Antoniego Kacperskiego. Wielu gospodarzy miało również konie paradne, do bryczek i dokartów, którymi jeżdżono na niedzielne msze św., w gościnę do rodziny i sąsiadów oraz do miasta na zakupy.

Zygmunt Błażejczak w kuźni

Ale, poza podkuwaniem, w kuźni wykonywano wiele innych prac, związanych z naprawami narzędzi i maszyn rolniczych, środków transportowych - przyczep i wozów, wykonywaniem konstrukcji stalowych, zbiorników, furtek i płotów, wszelakich okuć, zawiasów i innych. Błażejczak do wielu zleceń dołączał również, jako podwykonawców, swoich sąsiadów, Barteckiego i Oborskiego. Ta trójka ściśle ze sobą współpracowała. Np., Kiedy mistrz Błażejczak otrzymywał zlecenie wykonania bryczki, to całą metalową konstrukcję wykonywał on, zaś koła i elementy drewniane Bartecki, a tapicerkę i elementy skórzane rymarz Oborski. Jedną z historycznych już prac, jakie wykonał p. Zygmunt z sąsiadem stelmachem - kołodziejem Janem Barteckim było oporządzenie starej armaty. Pochodziła ona ze zbiorów dr. Fiebiga i tenże chciał podarować ją Stanisławowi Pijanowskiemu, do jego zbiorów w Głuchej Puszczy pod Orchowem. A że ową armatą była sama lufa bez lawety/łoża i kół, robotami około niej zajęli się fachowcy panowie Zygmunt i Jan. Pierwszy wykonał wszystkie okucia, obręcze do kół, zaczepy i wzmocnienia, drugi lawetę/łoże i koła. Po zakończeniu prac „harmatę“ tzw. sygnałówkę Doktor przetestował podczas manewrów Strzeleńskiej Grupy Rekonstrukcyjnej na Laskowie. Po dobrych wynikach prób - jak swego czasu opowiedział mi Rajmund Ruszkiewicz - owe cacko przetransportowano do Głuchej Puszczy, do Stanisława Pijanowskiego. Transport odbył się w dość spektakularny sposób, gdyż „harmatę“ ciągnęła karetka Pogotowia Ratunkowego, a asystowali jej jeźdźcy konni.

Stoją od lewej: senior kowalstwa mistrz Stanisław Błażejczak, obok jego syn Zygmunt - mistrz kowalstwa, trzeci mistrz stelmach (kołodziej) Jan Bartecki - sąsiad Błażejczaków, klęczy przy armacie Tadeusz Bartecki, syn Jana. 

I tak, armata z kuźni Błażejczaka w wielkim stylu i z fantazją dotarła do Głuchej Puszczy

Panowie - Stanisław i Zygmunt - przyjaźnił się z dr. Alfredem Fiebigiem, wielkim miłośnikiem koni i rekonstrukcji historycznych. Wspólnie z nim uprawiali niedzielne manewry na Laskowie. Pod koniec lat 80. kuźnię nieco unowocześniono, montując w miejsce miecha kowalskiego wentylator oraz młot mechaniczny do kucia lemieszy i innych elementów. Po Zygmuncie w 1991 r. zakład przejął syn Ewaryst, który działalność wzbogacił o dział ślusarski. Jego dziełami są liczne konstrukcje stalowe, wiaty, zadaszenia rozsiane po wsiach naszego regionu. Przez pewien okres czasu mój młodszy brat Grzegorz - będąc nauczycielem zawodu w ZSZ - uprawiał w tej kuźni kowalstwo artystyczne. Był mistrzem w tej dziedzinie, potrafił wykuwać piękne metalowe kwiaty, liście itd., itp. Od 2021 roku właściciel przebywa na emeryturze. 

W tej znanej strzeleńskiej rodzinie rzemieślniczej na świat przyszedł również naukowiec, wykładowca akademicki, uznany prawnik: 

Prof. dr hab. Bogdan Błażejczak

Prof. dr hab. Bogdan Bronisław Błażejczak był profesorem w Katedrze Prawa Cywilnego, Handlowego i Ubezpieczeniowego Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, prodziekanem Wydziału Prawa i Administracji UAM i kierownikiem Katedry Prawa Cywilnego. Jak napisano we wspomnieniu, ten znakomity cywilista o ogromnym wyczuciu i znajomości praktyki stosowania prawa, był uznanym autorytetem w dziedzinie prawa rzeczowego i prawa spółdzielczego, wychowawcą wielu pokoleń cywilistów, wspaniałym wykładowcą i opiekunem młodych pracowników naukowych i studentów, powszechnie cenionym i lubianym kolegą oddanym swojej Uczelni, Wydziałowi i Katedrze.

Nadto Profesor Bogdan Bronisław Błażejczak był pracownikiem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Szczecińskiego oraz długoletnim pracownikiem naukowym Wyższej Szkoły Hotelarskiej i Gastronomi w Poznaniu, członkiem Senatu tejże uczelni. 

Prof. dr hab. Bogdan Błażejczak

Urodził się 10 maja 1932 roku w Strzelnie w rodzinie mistrza kowalskiego Stanisława i Eufemii Ireny z Żurawskich Błażejczaków. Profesor był częstym gościem w domu brata Zygmunta, jak i po jego śmierci w domu bratanka Ewarysta przy ul. Cestryjewskiej 3. Szczególnie miło i z wielką nostalgią wspomina strzelnianina z Poznania mój młodszy brat Grzegorz. Po wielokroć w rozmowach zawsze przywoływał autorytet Profesora, co czyni i dzisiaj. Zawsze podkreślał, że Profesor był wielkim optymistą z ogromnym poczuciem humoru, lubiącym odwiedzać rodzinne Strzelno, co i czynił powielekroć. 


Pracę na Wydziale Prawa i Administracji UAM podjął tuż po skończonych studiach prawniczych w 1958 roku na stanowisku asystenta w Katedrze Prawa Cywilnego UAM. Lata pracy skutkowały kolejnymi awansami na stanowiska: starszego asystenta w 1961 roku, adiunkta w 1968 roku, docenta w 1980 roku i profesora nadzwyczajnego w1989 roku. W międzyczasie w 1961 roku zakończył egzaminem sędziowskim  aplikację sądową. Badania naukowe prowadził także zagranicą podczas staży naukowych na uniwersytetach niemieckich - w Kolonii w 1981 roku oraz w Getyndze w 1988 roku. 


Na Wydziale Prawa i Administracji UAM pełnił wiele odpowiedzialnych funkcji, m.in. był prodziekanem ds. studiów stacjonarnych i kierownikiem Katedry Prawa Cywilnego.

Profesor Bogdan Błażejczak jest autor kilkudziesięciu publikacji naukowych, w tym dwóch książek: Powstanie hipoteki i jej przedmiot (1968 r.) oraz Lokatorskie prawo do spółdzielczego lokalu mieszkalnego (1979 r.). 


Profesor został odznaczony m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi i innymi  odznaczeniami państwowymi i akademickimi.

Poznańskie środowisko naukowe poniosło bardzo dotkliwą stratę, zaś my strzelnianie Wielkiego Obywatela.

Zmarł 24 lutego 2013 roku i spoczął na starej strzeleńskiej nekropolii przy ul. Kolejowej, gdzie została złożona urna z jego prochami. Ceremonię pogrzebową poprzedziła msza św. żałobna w bazylice św. Trójcy w Strzelnie, która zgromadziła rodzinę śp. Profesora, poznański i szczeciński świat nauki oraz mieszkańców prastarego romańskiego grodu.