piątek, 23 kwietnia 2021

O pomniku św. Wojciecha w imieniny. Jak monument budowano...

Dzisiaj imieniny Wojciecha. Nosi je mój Brat oraz przyjaciele i wielu znajomych. Tą drogą wszystkim Wojciechom, a szczególnie Bratu, składam najserdeczniejsze życzenia zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia! Nie spotkamy się, by solenizantom złożyć życzenia - pandemia… Zatem, w miejsce toastów, kwiatów itp. prezent ode mnie, a jest nim rzecz o strzeleńskim Pomniku Świętego Wojciecha - monumencie patrona dzisiejszych solenizantów.

Zabiegi około wystawienia pomnika czynił już ks. dr Antoni Kantecki proboszcz strzeleński, który w tym celu zmobilizował do działań bractwa i stowarzyszenia, m.in. Wincentego a Paulo i św. Rocha. Po jego śmierci dzieło to kontynuował ks. proboszcz Władysław Woliński, który sfinalizował budowę, czcząc w ten sposób 900. rocznicę śmierci Patrona Polski. Zawsze 23 kwietnia, od 1897 roku do miejsca, w którym wystawiono pomnik, po nieszporach odbywała się uroczysta procesja z chorągwiami do stóp monumentu, śpiewając Bogurodzicę i pienia do św. Wojciecha. Tradycję tę kultywowano aż do 1939 roku, kiedy to 28 października tegoż roku Niemcy figurę strącili. Od czasu wystawienia pomnika, już z początkiem XX w. zaczęto ten plac nazywać Świętowojciechowym - Świętego Wojciecha. Jego oficjalną nazwę zaprowadzono w 1919 r. w nowej już niepodległej Polsce.

Nowy pomnik św. Wojciecha ufundowany został przez społeczeństwo miasta i dekanatu strzeleńskiego na 1000-lecie męczeńskiej śmierci Patrona Polski w kwietniu 1997 roku. Głównym inicjatorem tego dzieła był proboszcz miejscowy ks. kanonik Alojzy Święciechowski, którego wspierał w tym dziele Społeczny Komitet Ochrony Zabytków i Odbudowy Pomnika Św. Wojciecha. Komitet zawiązał się 11 kwietnia 1994 roku. W jego skład weszli: ks. kan. A. Święciechowski, dr Ryszard Cyba - przewodniczący, Ewaryst Iwiński, Marian Kasprzyk, Stanisław Lewicki, Kazimierz Chudziński, Edmund Filipczak, Leszek Boesche - skarbnik, Jan Stiller, Stanisław Skorupka, Franciszek Pruczkowski, Jan Harasimowicz. Później dokooptowano: Wojciecha Rutkowskiego, którego firma była wykonawcą prac budowlanych i montażowych; Jana Sulińskiego - plastyka, na którego barkach spoczęła oprawa plastyczna przedsięwzięcia i Mariana Przybylskiego organizatora uroczystości okolicznościowych około realizowanego programu promocyjnego. Choć społeczny komitet w swych założeniach programowych stawiał sobie liczne cele, to generalnie skupił się na odbudowie pomnika. Pamiętam, jak razem z Marianem Kasprzykiem jeździliśmy w 1995 i 1996 roku na niedzielne msze św. do Wójcina, Strzelec i Rzadkwina, za kwestą i ze sprzedażą cegiełek.

22 kwietnia 1997 roku w przeddzień 1000 letniej rocznicy męczeńskiej śmierci św. Wojciecha w Strzelnie miała miejsce wielka uroczystość odsłonięcia pomnika Patrona Polski. Poprzedziła ją kampania informacyjna z licznymi imprezami okolicznościowymi, koncertami i konkursami wiedzy o św. Wojciechu. Ale o tej uroczystości napiszę w oddzielnym artykule. Dodam jeszcze, że pomnik zaprojektował Józef  Fukś z Gdańska-Oliwy, natomiast odlew wykonała Firma Art-Product Autorska Pracownia Rzeźby i Odlewania Brązu Roberta Sobocińskiego w Śremie. Odlew Świętego ma 2,60m.

Foto: Marian Przybylski; zbliżenie sylwetki Świętego - Heliodor Ruciński

środa, 21 kwietnia 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 134 Ulica Gimnazjalna cz. 10

I tak zbliżamy się do końca pierzei wschodniej ulicy Gimnazjalnej. Pozostały dwie posesje, z których ta ostatnia zajmie nam więcej czasu. Zatrzymajmy się na krótko pod numerem 15. Dawniej był to numer policyjny 17 i cała parcela przypisana była do  tzw. Amtsgrundu, czyli obszaru amtowskiego - Domeny Państwowej Waldau (Strzelno Klasztorne). Należała ona do starej strzeleńskiej rodziny Zmudowiczów, która od XVII w. zamieszkiwała nasze miasto. Pierwszy z przedstawicieli tego znamienitego rodu Bartłomiej Zmudowicz został wymieniony 9 maja 1723 roku jako burmistrz Strzelna. Z kolei w sporządzonym 20 maja 1773 roku przez zaborcę pruskiego spisie mieszkańców znajdujemy aż trzech przedstawicieli tego rodu, a mianowicie: Paula Zmudowicza - kuśnierza, Walentinusa Zmudowicza - Krawca i bezimiennego Zmudowicza stojącego na czele siedmioosobowej rodziny i zatrudniającego do pomocy domowej dziewkę dziewczynę. Zapewne jego synem był urodzony ok. 1767 roku syn Piotr, który będąc wdowcem w 1810 roku poślubił w Ostrowie k. Pakości Mariannę Hulisz.

Kolejnym przedstawicielem tego rodu, którego spotykamy w strzeleńskich aktach metrykalnych jest Jan Nepomucen Zmudowicz i jego małżonka Franciszka Wąsowska. Ich córka Marianna urodzona ok. 1820 roku poślubiła Augustyna Wegnera, natomiast ich syn Vincentus - Wincenty urodzony ok. 1830 roku poślubił w 1855 roku Marcjannę Balińska. Ciekawostką z życia tej rodziny jest proces jaki toczył się w latach 1843-44 pomiędzy Janem, a Andrzejem Kalinowskim organistą o zniewagę. Akta tego procesu znajdują się w Archiwum Archidiecezjalnym w Gnieźnie i po pandemii zapewne do nich dotrę. Wincenty był osobą wymienianą w Księdze adresowej z 1895 roku jako cieśla-stolarz i był tym, który po rodzicach mieszkał przy ul. Szerokiej (Amtsgrund nr 17). Jego synami był m.in. Franciszek i Andrzej. Franciszek urodzony w 1858 roku poślubił w 1884 roku Apolonię Antoninę Białęcką. Małżonkowie mieli córkę Elżbietę urodzoną 19 sierpnia 1886 roku. Niestety, Franciszek zmarł po kilku latach, a wdowa po nim wyszła w 1895 roku po raz drugi za mąż za Leona Wojciechowskiego. Zmudowicze zajmowali się również handlem meblami. Z Kalendarza Przemysłowego na Rok Pański 1889 dowiadujemy się, że Andrzej Zmudowicz był sekretarzem Towarzystwa Przemysłowców w Strzelnie, a Franciszek Zmudowicz bibliotekarzem oraz członkiem Koła Śpiewaczego i amatorskiej grupy teatralnej - 1880, 1883.

W jednym ze sprawozdań Towarzystwa Przemysłowców odnotowano, że Pan Franciszek Zmudowicz przyczyniał się na każdym zebraniu do odczytania niektórych ważniejszych artykułów z Tygodnika Przemysłowego. W spisie ludności miasta Strzelna z 1910 roku w przedmiotowej posesji zamieszkiwało siedmioro członków rodziny Zmudowiczów.

Gimnazjalna 17

Pamiętam z dzieciństwa, że stare tutejsze zabudowania popadły w ruinę i stały bezpańsko. Siedlisko niewątpliwie pamiętało czasy z początków zaborów. Budynki były z pecy i nie remontowane, a być może po jakimś pożarze przybrały obraz ruiny. I tę parcelę  w latach 60. minionego stulecia nabył znany strzeleński kamieniarz Stanisław Pułkownik. Pozostałości budynków rozebrał i wystawił na ich miejscu nowy dom piętrowy wraz z zakładem kamieniarskim. Tutaj przeniósł wcześniejszą działalność, którą dotychczas prowadził w narożniku ulicy Klasztornej z Placem Świętego Wojciecha. Mistrz Stanisław specjalizował się w produkcji pomników nagrobnych. Po dzień dzisiejszy wiele jego rzemieślniczych dzieł znajdujemy na strzeleńskich, jak i okolicznych cmentarzach. Zmarł w 2003 roku i został pochowany na starej strzeleńskiej nekropolii przy ul. Kolejowej. Obecnie mieszka tutaj jego córka Dorota z małżonkiem Andrzejem, Repulakowie. Pani Dorota była nauczycielką i wieloletnią radną miejską. Później była radną powiatową i członkiem Zarządu Powiatu Mogileńskiego.

Kolejna posesja oznaczona numerem 17 to budynek szkolny, w którym dawniej mieściły się: Szkoła Ewangelicka, Publiczna Szkoła Powszechna, Publiczna Szkoła Doksztatcająco-Zawodowa, Szkoły Podstawowe nr 1 i 2, Gimnazjum z Oddziałami Dwujęzycznymi i ponownie Szkoła Podstawowa nr 1 z Oddziałami Dwujęzycznymi. Budynek został wystawiony pod koniec XIX w., a po jego numerze policyjnym 207 możemy przyjąć, że było to ok. 1895 roku. Wystawiły go władze miejskie z przeznaczeniem na cele edukacyjne. Uczyły się tutaj dzieci mieszkańców Strzelna narodowości niemieckiej. Pierwotny wygląd budynku był o wiele skromniejszy, niż to, co widzimy dzisiaj. Piętrowe skrzydło północne, przystawione było do również piętrowego, ku zachodowi wysuniętego ryzalitu, zwieńczonego trójkątnym szczytem. Całość pokryta była dachami dwuspadowymi ceramicznymi. Budynek był typową budowlą z przeznaczenie na cele szkolne, z cegły nieotynkowanej z czteroma klasami i dwoma mieszkaniami dla nauczycieli. W 1910 roku część mieszkalną zajmował dyrektor szkoły Albert Hoffmann i nauczyciel Franz Janetzky.  

Dopiero w 1938 roku szkołę rozbudowano, dodając doń skrzydło południowe, wraz z wieżą obserwacyjną i obecnym wejściem głównym. Prace budowlane zakończono w sierpniu 1939 roku. Wnętrza na parterze były gotowe na przyjęcie dzieci już we wrześniu. Do wykończenia pozostały klasy na piętrze, których w nowym skrzydle było osiem. Łącznie Publiczna Szkoła Powszechna nr 1 miała 12 klas, w budynku przy ul. Szerokiej (Gimnazjalnej). Dzieci polskie naukę w nowej części rozpoczęły dopiero w 1945 roku.

Grono pedagogiczne PSP 1 Czesława Wolsztyniakówna, Bylicka, Kamińska, Józef Buchwald, Filip Klemiński, Edward Igliński, Stefan Osiński, Uhlówna, Kozłowski, siedz. Maria Fiebiżanka, kier. Jan Dałkowski, Pietrzyńska, Zellmer, Haniszówna - 1932 rok

Początek nauki w języku polskim w obecnym budynku szkolnym rozpoczęto 1 listopada 1926 roku. Wówczas to Publiczna Szkoła Powszechna - katolicka w Strzelnie otrzymała  jedno pomieszczenie w tymże budynku, czyli szkole ewangelickiej przy ul. Szerokiej (Gimnazjalnej). Wcześniej pomieszczenie to zajmowała Szkoła Wydziałowa. W związku ze spadkiem ilości dzieci wyznania ewangelickiego w następnym 1927 roku szkole katolickiej przydzielono dwa kolejne pomieszczenia klasowe, tak, że szkoła katolicka dysponowała w tym budynku już trzema klasami. Dzieci ewangelickie uczęszczał wówczas do jednoklasowej szkoły o liczbie 66 uczniów z miasta i najbliższej okolicy, w której uczył jeden nauczyciel – kierownik tej szkoły Bilau.

Strona tytułowa Kroniki szkolnej

1 września 1931 roku jednoklasowa szkoła ewangelicka została zlikwidowana. Dzieci ewangelickie od tego dnia pobierały naukę w siedmioklasowej szkole polskiej – Publicznej Szkole Powszechnej, w odrębnej czterooddziałowej klasie z językiem wykładowym niemieckim. Uczęszczało do tej klasy 32 dzieci z gminy szkolnej Strzelno oraz z Łąkiego, Ciechrza Górnego, Sławska Małego i Strzelec. Na początku kwietnia 1933 roku, przy byłej szkole ewangelickiej przy ulicy Szerokiej (obecna Gimnazjalna), założono ogródek szkolny. Grunt na ten cel przekazał kierownik szkoły, który areał wygospodarzył ze swojego służbowego ogrodu.

Jasełka - 1932 rok PSP nr 1.

Próba teatrzyku kukiełkowego - PSP nr 1 1932 rok. 

Do 1933 roku siedziba Publicznej Szkoły Powszechnej w Strzelnie – katolickiej mieściła się przy Placu Świętego Wojciecha. Tam znajdowały się dwa budynki szkolne: parterowy i piętrowy. Nadto dzierżawiono jedno pomieszczenie od Sipiorskiego, obok Rzeźni Miejskiej. Z chwilą otrzymania pomieszczenia - klasy w szkole ewangelickiej z dzierżawy zrezygnowano. Nawet po przejęciu całego budynku po szkole ewangelickiej siedziba Publicznej Szkoły Powszechnej mieściła się nadal przy Placu Świętego Wojciecha. Od 1926 do 1933 roku szkołą kierował Jan Dałkowski, nauczyciel z tzw. kursami wyższymi.

Nauczycielki PSP nr 1 w jednolitych fartuszkach - 1932 rok.
Szkolne przedstawienie teatralne - 1932 rok.

Z nowym rokiem szkolnym 1933/1934 została wprowadzona nowa ustawa szkolna reformująca dotychczasowe szkolnictwo podstawowe i średnie. Wówczas też rozdzielono szkoły na dwie placówki oświatowe: Publiczną Szkołę Powszechna nr 1 i Publiczną Szkołę Powszechną nr 2. „Jedynka”, na której czele stanął Jan Dałkowski swoją siedzibę miała przy ulicy Szerokiej (Gimnazjalnej). Nadto korzystała z dwóch sali w małym budynku przy Placu Świętego Wojciecha i dwóch sali przy ul. Kolejowej, po zlikwidowanej szkole wydziałowej. „Dwójka” miała swoją siedzibę przy Placu Świętego Wojciecha, w piętrowym budynku szkolnym, a kierował nią Mieczysław Barański.

Szkolne przedstawienie teatralne - 1932 rok. 
 

Pierwszy pełny skład grona nauczycielskiego „Jedynki” to Jan Dałkowski – kierownik oraz nauczyciele: Filip Klemiński, Tomasz Grząbka, który dotychczas był nauczycielem w szkole wydziałowej, Jan Wawrzyniak, Karolina Uklówna, Helena Haniszówna, Magdalena Witczakówna, Janina Barańska, Bogdan Boesche, Jan Szczepański, Niemka Zellmer – w klasie ewangelickiej.

W lewej górnej części zdjęcia widać więźbę dachową dobudowywanego skrzydła PSP nr 1 w Strzelnie - wiosna 1939 roku. 

Jak już wspomniałem, w 1938 roku staraniem kierownika Jana Dałkowskiego przystąpiono do rozbudowy obiektu szkolnego. Niestety wybuch wojny przerwał prace wykończeniowe na piętrze dobudowanego południowego skrzydła szkolnego. Wcześniej na zapleczu szkoły zorganizowano boisko sportowe, zarówno szkolne, jaki i dla Strzeleńskiego Klubu Sportowego (późniejszej „Kujawianki”). W czasie wojny i okupacji niemieckiej w części starej budynku zorganizowano szkołę dla dzieci niemieckich. Nauczycielem w niej był Niemiec Willy Deylitz, przedwojenny nauczyciel klasy ewangelickiej.

Zdjęcia: wykonał Heliodor Ruciński; pochodzą z Kroniki szkolnej ze zbiorów Iwony i Waldemara Woźniaków oraz Przemysława Majcherkiewicza

CDN 

niedziela, 18 kwietnia 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 133 Ulica Gimnazjalna cz. 9

W oczekiwaniu za lepszymi czasami

Po wojnie Gąsiorowscy nadal prowadzili mleczarnię, borykając się z ogromnymi trudnościami, szczególnie w zaopatrzeniu w węgiel. Pierwsza ewidencja powojennych zakładów przemysłowych z czerwca 1945 roku wykazuje istnienie w Strzelnie m.in. mleczarni. Jeszcze w sierpniu 1948 roku wymieniając kilka zakładów produkcyjnych w Strzelnie wspomniano na łamach prasy poznańskiej, że w Strzelnie działa mleczarnia. 1 października 1948 roku mleczarnia została wydzierżawiona przez spadkobierców Wiktora Gąsiorowskiego Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” w Strzelnie, stając się Mleczarnią Spółdzielczą GS „SCh” w Strzelnie. Jak podają statystyki do końca roku mleczarnia skupiła 468 500 litrów mleka pełnego z 1 498 511 jednostkami tłuszczowymi. Z tej ilości sprzedano ludności na konsumpcję 34 134 litry mleka, a z pozostałości wyprodukowano 17 565 kg masła oraz 7 436 kg twarogu i 4 492 kg kazeiny. Wśród dostawców mleka rozprowadzono 110 ton otrębów. 

Była mleczarnia w Myślątkowie k. Orchowa, która do 1957 roku była Oddziałem Zakładu Mleczarskiego w Strzelnie 

1 stycznia 1951 roku na bazie byłych mleczarni spółdzielczych, w tym zakładu dzierżawionego przez GS „SCh” w Strzelnie, decyzją rządową powstał Centralny Zarząd Przemysłu Mleczarskiego w Warszawie, którego agendą wojewódzką było Zjednoczenie Przemysłu Mleczarskiego w Bydgoszczy, pod które z kolei podlegał powołany wówczas Powiatowy Zakład Mleczarski w Mogilnie. Wchłonął on wszystkie dotychczasowe mleczarnie spółdzielcze, a mianowicie w Mogilnie, Trzemesznie, Mokrym, Myślątkowie i Strzelnie, które odtąd stanowiły oddziały produkcyjne Powiatowego Zakładu Mleczarskiego w Mogilnie. Kolejna reorganizacja spowodowała, że z dniem 1 października 1956 roku zlikwidowano powiatowe zakłady, a w ich miejsce powstały Zakłady Mleczarskie. Na terenie powiatu mogileńskiego były dwa takie zakłady, jeden w Mogilnie, drugi w Strzelnie. Pod Zakład Mleczarski w Strzelnie podlegał Oddział w Myślątkowie – były zakład Spółdzielni Mleczarskiej w tej miejscowości.

Zniesienie z dniem 31 grudnia 1956 roku obowiązkowych dostaw mleka sprawiło, że w połowie 1957 roku zawiązała się na bazie Zakładu Mleczarskiego w Strzelnie Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska z odpowiedzialnością udziałami w Strzelnie. Jej terenem działania stały się gromady: Włostowo, Jeziora Wielkie, Wójcin, Wronowy, Strzelno Klasztorne, Ostrowo, Ciechrz i Markowice, czyli obszar byłych gmin zbiorowych Strzelno Południe i Strzelno Północ. Niemalże wszyscy dostawcy mleka stali się członkami nowopowstałej Spółdzielni Mleczarskiej w Strzelnie. Mleczarnia strzeleńska nadal specjalizowała się w produkcji masła, które w postaci solonej, w specjalnych drewnianych beczkach było wysyłane na eksport, a w latach 60. XX wieku nawet do Australii. Beczki te składano z klepek i drewnianych obręczy w posesji państwa Rucińskich, przy Rynku 1, zajmował się tym pan Szewczykowski. Wjazd do wytwórni beczek znajdował się od ulicy Spichrzowej.

1973 rok. Mleczarnia i podległe jej zlewnie pracowały w przysłowiowy świątek, piątek i niedzielę. Tutaj nie było dnia wolnego. Oto pochód pierwszomajowy, a na rampie mleczarni ruch jak w każdy inny dzień

Samodzielny żywot strzeleńskiej spółdzielni nie był zbyt długi. W 1968 roku OSM w Strzelnie została przyłączona do OSM w Mogilnie i zdegradowana do roli Oddziału Produkcyjnego. W Strzelnie zaniechano produkcji masła. Produkowano tutaj jedynie śmietanę, którą wysyłano do Mogilna i tam z niej produkowano masło. W Strzelnie rozszerzono produkcję sera twarogowego, później tzw. twarogu „Klinka”, którego kształt przypominał klin. Produkcją uboczną była kazeina, którą uzyskiwano z wytrącenia białka z serwatki. Po wysuszeniu, kazeina wysyłana była do specjalnego młyna w Murowanej Gośliny, a stamtąd na eksport do Japonii. Dostawy mleka do mleczarni odbywały się za pośrednictwem zlewni mleka rozsianych po okolicznych wsiach. Zbierane ono było z poszczególnych gospodarstw przez tzw. wozaków i dostarczane do tych punktów zlewnych. Podobnie działo się z mlekiem z okolic Strzelna, które zebrane przez wozaków trafiało bezpośrednio do miejscowej mleczarni. Nowo wybudowane zlewnie mieściły się w Jeziorach Wielkich, Wronowych, Ciechrzu i Rzadkwinie, a inne w obiektach dzierżawionych: Włostowie, Wójcinie, Bielsku i Ciencisku.

Z okresu prosperity zapamiętałem wielu pracowników, ponieważ od 1 marca 1973 roku do 31 maja 1976 roku pracowałem w OSM w Mogilnie, jaki instruktor surowcowy, a później samodzielny ekonomista. Początkowo, do 26 października tegoż roku miałem swoje biuro w strzeleńskiej mleczarni. Moim terenem działania były wówczas gminy Jeziora Wielkie i Orchowo. Dokonywałem kontraktacji mleka, prowadziłem instruktarz agronomiczno-hodowlany oraz kontrolowałem zlewnie mleka w Jeziorach Wielkich, Bielsku, Słowikowie i Myślątkowie. Teren Strzelna miał mój starszy kolega Włodzimierz Janowski. W późniejszym czasie zajmowałem się również archiwum zakładowym i udało mi się wówczas co nieco wynotować. Faktem jest, że ogrom dokumentacji został zniszczony, zanim trafiłem do Mogilna. Z tego co wychwyciłem, to za czasów samodzielnego OSM w Strzelnie kierownikiem spółdzielni był Kazimierz Jabłoński, który mieszkał również w mieszkaniu po Gąsiorowskich na piętrze. Po nim był Jan Leszczyński, który przeszedł do Spółdzielni „Synteza” w Strzelnie na zastępcę kierownika. Po Leszczyńskim kierownikiem został Leon Wiśniewski, który wcześniej kierował mleczarnią gdzieś w radziejowskim. Po jego śmierci na powrót kierownikiem został Kazimierz Jabłoński. W okresie samodzielności, czyli OSM Strzelno głównym księgowym był Felicja Skarbiński, absolwent Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Poznaniu. Pan Felicjan po połączeniu pełnił w OSM Mogilno funkcję zastępcy głównego księgowego. Z nim w Strzelnie, a później w Mogilnie pracowała jako kasjerka Ludomira Słowińska. Instruktorem surowcowym był wówczas Kazimierz Klein. Wieloletnim pracownikiem i brygadzistą był Jan Piotrowiak z Bronisławia, a laborantem Maciej Graczyk, który przeszedł do OSM Inowrocław, kiedy mleczarnia spadła w latach 80. do rangi zlewni.

Budynek byłej mleczarni łapie świeży oddech

Wieloletnim pracownikiem byli nadto; Marian Kalaczyński – aparatowy-palacz i Seweryn Pieczonka, który był również stróżem. Za moich czasów sprawy biurowe prowadziła Czesława Zagórska, zaś kierowcami byli: Tadeusz Leszczyński, Stanisław Pietrzak, Ryszard Guziołowski. Funkcje konwojentów pełnili: Kazimierz Wiśniewski, Roman Jaśkowiak – zginął 9 września 1979 roku, spadając z skrzyni ładunkowej na bruk w m. Młynice i Bogdan Kowalski. Pamiętam dwie wspaniałe serowarki. Panie te produkowały znakomity twaróg klinki, który słynął jakością i smakiem na całą okolicę, a były to: Joanna Szczepaniak i Barbara Nowak. Bardzo lubiłem Panią Szczepaniak, opowiadał mi wiele o ciężkiej pracy w mleczarni, której efektem były te wszystkie wspaniałości, jakie stąd wychodziły i trafiały na półki sklepowe. Wieloletnim wozakiem zwożącym mleko z gospodarstw z okolic Strzelna był Jan Hałupka i Lech Kosiński, a barwną postacią strażak ochotnik Józef Baranowski, konwojent i pracownik zlewni. Zaś samą zlewnią przy mleczarni przez szereg lat zawiadywał Bogdan Jeske.   

W 1977 roku Oddział Produkcyjny w Strzelnie został wydzielony z OSM Mogilno i wraz z terenem gmin Strzelno i Jeziora Wielkie przyłączony do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Inowrocławiu. W 1982 roku w Inowrocławiu oddano do użytku nowoczesny zakład przerobu mleka wraz z proszkownią mleka. Ranga Oddziału Produkcyjnego w Strzelnie zaczęła spadać. Ostatecznie pod koniec lat 80. XX wieku zaniechano produkcji w Strzelnie i zakład został zamknięty. Budynek wrócił do spadkobierców dawnych właścicieli. W niedługim czasie znalazł się chętny na wykorzystanie tego obiektu na cele produkcyjne. W okresie przemian ustrojowych działała tutaj tłocznia oleju rzepakowego. Uruchomił ją w sierpniu 1993 roku inż. Leon Zienowicz. Produkcja trwała do czerwca 1995 roku. Następnie kilka lat mieściła się tutaj Hurtownia Napojów. Przez wiele lat parter mleczarni stał niewykorzystany. Jedynie część piętrowa, poddasza użytkowana była na cele mieszkalne. Dziś pełni on funkcję handlowo-mieszkalną i należy do rodziny Czobot, która prowadzi w nim działalność handlową – zaopatrzenie w szeroko pojęte materiały budowlane i remontowe. 

Foto.: Heliodor Ruciński, archiwum LO, Myślątkowo znalezione w sieci...   


piątek, 16 kwietnia 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 132 Ulica Gimnazjalna cz. 8

Walenty Gąsiorowski z pracownikiem mleczarni w Strzelnie i synem Edwardem - od prawej.

W poprzedniej części opisałem skąd się wzięli Rouss,owie i Gąsiorowscy na Kujawach i początki ich działalności gospodarczej. Możemy śmiało powiedzieć, że Józef Ruoss (1848-1902) i jego małżonka Jadwiga z domu Sommer (1850-1887) to udokumentowani prekursorzy nowoczesnego strzeleńskiego mleczarstwa, wywodzącego się swoimi korzeniami z samej Szwajcarii. Współcześnie, niestety ta gałąź przemysłu spożywczego w regionie całkowicie zamarła. 

Dziś tę opowieść kontynuuję, przywołując wspomnienia Rajmunda, syn Walentego Gąsiorowskiego. Według niego, podjęcie działalności przetwórczej w Wójcinie: podyktowane było bliskością granicy z Kongresówką i możliwością pozyskania dostawców mleka z tamtych terenów, gospodarczo zacofanych, na których nie rozwijały się jeszcze wówczas mleczarnie. Oba państwa zaborcze (Prusy i Rosja) stosowały dość liberalną politykę, jeśli chodzi o wymianę handlową nadgranicznych miejscowości. Tak więc majątki położone blisko Wójcina dostarczały mleko wprost do mleczarni Walentego Gąsiorowskiego. Dla tych dalej położonych Walenty założył filie w Skulsku i Ślesinie, a nawet wydzierżawił mleczarnię od Stanisława Kromkowskiego w Nieborzynie, nastawione na produkcję śmietany, którą co drugi dzień dowożono do Wójcina. Przerabiano wówczas około 8000 litrów mleka, z czego powstawało około 300 kilogramów masła. Po niespełna 2 latach Walenty odkupuje mleczarnię Kromkowskiego i zakłada tam filię. W 1898 roku zakłada następną filię w Rosji i to w dobrach kazimierzowskich. Mleko do Wójcina dostarczała też mleczarnia Leona Ruoss,a (syna Józefa) ze Ślesina. 

Walenty Gąsiorowski z najbliższą rodziną w Wójcinie 

W osiem lat po ślubie Marii z Rouss i Walentego Gąsiorowskich, w 1902 roku zmarł Józef Ruoss, będący w tym czasie właściciel mleczarni w Strzelnie przy ul. Ślusarskiej. Po nim mleczarnię objął syn, Leon. W tym czasie syn Karol był właścicielem mleczarni pod Gnieznem. Nie radził sobie Leon, więc w 1909 roku przedsiębiorstwo odkupił od niego Walenty Gąsiorowski z Wójcina. Ponieważ Gąsiorowscy z dziećmi nadal mieszkali w Wójcinie, Walenty powierzył prowadzenie mleczarni w Strzelnie szwagierce Marcie Ruoss oraz zatrudnionemu w niej fachowcowi, niejakiemu panu Bachora. Produkcja we wszystkich placówkach prowadzonych przez Walentego była na tyle duża, że dodatkowo, poza Wójcinem i Strzelnem uruchomił sklep w Poznaniu.

Sklep nabiałowy Walentego Gąsiorowskiego w Poznaniu

Otworzył go w 1911 roku przy ul. Św. Marcin. Był to pierwszy polski sklep przetworów mlecznych – masła i serów. Kierownictwo nad nim powierzył kuzynowi żony, Józefowi Ruoss, wcześniej pracującemu w mleczarni w Wójcinie. Później Józef tenże sklep odkupił od Walentego. Co jest niezwykle ciekawe, Walenty dostarczał również wyroby mleczarskie do Londynu. Podobno był także sędzią w konkursach na wyroby mleczarskie, organizowanych na późniejszych Targach Poznańskich. 

Wybuch I wojny zakończył okres prosperity mleczarni Walentego Gąsiorowskiego. Główną tego przyczyną było wyłączenie przez władze artykułów spożywczych, w tym mleka i jego przetworów z wolnego handlu. Zaczęły obowiązywać urzędowe ceny na mleko, bardzo nieopłacalne dla dostawców. Walenty Gąsiorowski był zmuszony zamykać filie mleczarni w okolicy Wójcina.

Podczas I wojny światowej. W mundurze żołnierza armii pruskiej. Stoi w środku, piąty od lewej strony Marian Gąsiorowski.

 Jak wspominał syn Walentego, Rajmund: Wyłączenie mleka z wolnego obrotu towarowego zmusiło Walentego Gąsiorowskiego do zamknięcia mleczarni w Wójcinie. Chcąc zapewnić warunki bytowe rodzinie, wydzierżawia gospodarstwo proboszczowskie. Mleczarnia wójcińska przerabiała tylko mleko miejscowe, a w 1917 została całkiem unieruchomiona. Filie w Rosji uległy likwidacji. Mleczarnia w Strzelnie odczuwała słabnące dostawy mleka, tak że właściwie stała się już tylko placówką handlową, jednak utrzymała się do końca wojny, co zawdzięczała upadkowi konkurencyjnej spółdzielczej, niemieckiej mleczarni, która już w 1915 roku została unieruchomiona.

Walenty Gąsiorowski z synami

Już po wojnie i powstaniu oraz nabyciu poniemieckiej mleczarni, jakiś czas Walenty prowadzi oba zakłady, potem ten po teściu Józefie Rouss’o odsprzedał. Nowy właściciel Franciszek Wiśniewski dość szybko zaprzestał w niej produkcji, jednakże wkrótce na powrót ją uruchomił. W 1921 roku Walenty z rodziną przeniósł się do Strzelna. Na probostwie w Wójcinie pozostał najstarszy syn, Marian. W Strzelnie Walenty również wydzierżawił gospodarstwo proboszczowskie. Gąsiorowscy zamieszkali na probostwie. Tam cała rodzina spędzała wakacje i święta, dzieci zjeżdżały się ze studiów, a przy tym i dalsza rodzina Marii i Walentego.  Częstym gościem bywał proboszcz ks. prałat Ignacy Czechowski z siostrą.

U Gąsiorowskich w ogrodzie - Walenty i Maria Gąsiorowscy, ks. prałat Ignacy Czechowski oraz rodzina

Gospodarstwo proboszczowskie dochodów nie przynosiło, raczej względy ambicjonalne Walentego decydowały o tej dzierżawie. Gospodarzem rolniczym nie był, miał ludzi, a on tylko zarządzał. Gdy nadarzył się chętny do dzierżawy, Józef Czub, przejął od Walentego proboszczowską posiadłość. Walenty przeniósł się do mleczarni, gdzie wraz z rodziną zamieszkał, mając bezpośrednio interes na oku.

Marian Gąsiorowski w mundurze podporucznika po odznaczeniu Krzyżem Walecznych za bitwę radzymińską przez gen. Hallera, który również awansował go z sierżanta na podporucznika. Później Marian był sołtysem w Trlągu, podczas wojny wyrugowany ze swojego majątku. Wrócił nań po wojnie na kilka miesięcy, gdyż okazało się, że ma za dużo ziemi!

W Strzelnie Walenty należał do Stowarzyszenia Upiększania Miasta, Spółki Melioracyjnej Strzelno-Łąkie, której prezesował oraz do Bractwa Kurkowego. Prowadził mleczarnię aż do wybuchu II wojny i zajęcia Strzelna przez Niemców. Mleczarnia otrzymała wówczas niemieckiego nadzorcę,  tzw. Trojchendera, który nazywał się Rataj. Rodzina Walentego została z mieszkania eksmitowana. Zamieszkali przy tej samej ulicy, lecz wkrótce przyszli Niemcy i powiedzieli „Zu scheine (za ładne) dla Polaka’’. Walenty był znanym obywatelem w mieście, z Niemcami żadnego zatargu nie miał, dlatego też, jeden z miejscowych Niemców Julius Küchel, budowniczy z ul. Powstania Wielkopolskiego zdecydował ich osadzić w swojej nieruchomości, niewielkiej chałupce tuż przy ulicy, z dwoma – trzema pokojami, dużą kuchnią i ogródkiem.

Maria Walenty Gąsiorowscy

Walenty nadal nadzorował pracę mleczarni, szwagier Feliks Ruoss i Edward Gąsiorowski zajmowali się produkcją. Zimą 1940 roku Niemcy wywozili Polaków, kazali się też spakować Gąsiorowskim. Uratował ich Feliks Ruoss. Trojchender widząc, że Feliks też się pakuje, kazał mu zostać, gdyż mleczarnia musiała działać, ale ten odmówił, twierdząc, że musi jechać z chorą siostrą i jej rodziną. W obawie przed konsekwencjami przestojów w mleczarni Trojchender Rataj załatwił, że cała rodzina została w Strzelnie. Maria z Ruoss Gąsiorowska zmarła w 1944 roku, tuż po 50 rocznicy ślubu.

W rocznicę 50-lecia małżeństwa. Walenty i Maria Gąsiorowscy.

Według wspomnień wnuczki Walentego, Ireny dowiadujemy się, że: - 21 stycznia 1945 roku weszli do Strzelna Rosjanie, mieszkali u nas. O Jezu, jaka bieda. Zaraz zrabowali całą mleczarnię, pączki piekli na maśle. Urzędowali w mleczarni. U nas mieszkał taki pułkownik, starszyna. Był chory, kaszlał. Mówił: „Jak w doma, jak w doma”. I jeszcze, że Polska będzie ,,bolszaja” (po rosyjsku – duża). Myśmy się bali, że bolszewicka, człowiek ich języka nie rozumiał. Cztery miesiące po wejściu Rosjan do Strzelna zmarł 26 maja 1945 roku Walenty Gąsiorowski, właściciel strzeleńskiej mleczarni.

CDN

 

czwartek, 15 kwietnia 2021

„Polski nie utworzył jeden człowiek“

Jacek Malczewski, Autoportret z Polonią

Prawdopodobnie to mój wiek i moje doświadczenie życiowe sprawiają, że staram się stronić od polityki, którą postrzegam podobnie jak najstarszy zawód. Dlaczego? Otóż dlatego, że i w polityce i w qrestwie zadowoloną jest zawsze jedna strona, a ewentualny konsensus jedynie potwierdza ten fakt. Do żadnej partii nie należę, nie wiecuję, nie udzielam się na portalach, a jeżeli już coś napiszą to nie politycznie, jeno wzburzeniowo… Poglądy? Oczywiście, że mam i wynikają one z filozoficznego i podpartego wiarą podejścia do życia, do ważnych spraw, które dotykają mnie, moich najbliższych oraz tą małą i wielką Ojczyznę. Zawsze opowiadam się po prostu po tej stronie, którą przysłowiowym „paluchem“ wskazuje mój i tylko mój intelekt, a mówiąc inaczej, a może bardziej encyklopedycznie - moja zdolność oparta na uzyskanej i rozsądnie wykorzystywanej wiedzy, rozumienie myśli i ciągłe poznawanie Świata.

Równe 90 lat temu w naszym, inowrocławskim „Dzienniku Kujawskim“ jeden z legionistów opisał sytuację w kraju - w II Rzeczypospolitej. Obraz wówczas przedstawiony wypisz, wymaluj znajduje swoją aktualność dzisiaj - w III Rzeczypospolitej, nazywanej również IV RP. Dzisiaj przytaczam w całości pogląd na postrzeganie pojęć „podły zdrajca“, czy „opozycjonista“ jaki krążył w naszej Ojczyźnie w przedwojennej dobie podnoszenia kraju z ruin:

W lutym 1917 roku wstąpiłem, jako 16-letni chłopiec do legionów. Byłem dumny, że - jak tysiące innych - będę walczył za Polskę.

Po internowaniu wraz z innymi i po powstaniu państwa polskiego, wstąpiłem w listopadzie 1918 roku jako ochotnik do wojska polskiego i w kilka tygodni potem walczyłem już w pierwszym Batalionie Krakowskim pod Gródkiem Jagiellońskim. Sześć lat służyłem Ojczyźnie w szeregach - i może nie najgorzej, skoro wyróżniono mnie w rozkazie 10 kompani 4. p. leg. pol.

W 10 lat po wyjściu z wojska usłyszałem z ust innego legionisty, żem „podły zdrajca“, a to dlatego, że podczas wyborów byłem mężem zaufania listy „opozycyjnej“. A drugi legionista, obecny przy rozmowie, zagroził mi: - „My pana zniszczymy! pan pójdzie bez koszuli, my panu żyć nie damy, bo pan zdradził marszałka! “

Dalej stwierdza b. legionista, że nie służył ani marszałkowi, ani żadnej innej osobie, lecz służył Ojczyźnie i jej nadal będzie służyć.

Nie każąc za to sobie płacić ani posadami, ani koncesjami, ani przywilejami.

To jedno!

A drugie: Polski nie stworzył jeden człowiek. Złożyło się na to męczeństwo tych, którzy byli przed nami i wysiłek współczesnych, między innymi i nas, legionistów. Wszystkich legionistów! Każdy z nas ma jakiś udział w odbudowie niepodległości Polski. I brat mój jeden, który zmarł z ran, odniesionych w legionach i brat mój drugi, który jako 15-letni chłopak przystał do powstańców śląskich i był ciężko ranny i inni, którzy swe życie oddali lub nieśli w ofierze i „Orlęta“ lwowskie… I ja, skromny sługa Ojczyzny, który nosił szary mundur, roszcząc sobie pretensje do tego, że w drobnej cząstce przyczyniłem się do odbudowy Polski.

Ojczyźnieśmy służyli, nie człowiekowi. I któż dziś śmie rzucać w twarz miano „zdrajcy“ mnie, czy innym mnie podobnym - i za co? Za to, że jako obywatel państwa, kieruję się w sprawach politycznych swoim przekonaniem i swoim sumieniem!

Wojciech Kossak, Szarża pod Rokitną

 W tym momencie legionista sięga do swoich wspomnień:

 Powiadacie, żem „zdrajca“, bom dziś nie w obozie sanacyjnym. Ja byłem w „obozie“, ale wtedy, gdy to nie dawało przywilejów, ani urzędów, ani koncesyjek - gdy to wymagało ofiary.

Wtedy nie było między nami różnic. Wtedy kwitło prawdziwe koleżeństwo.

Pamiętam, udało mi się uciec z obozu dla internowanych legionistów, który był w Krakowie, przy ulicy Siemiradzkiego.

Schwytano mnie i po 3-dniach przyprowadzono z powrotem skutego do obozu. Osadzono mnie w areszcie. Dowiedziało się o tym wielu współtowarzyszy legionowych internowanych w obozie. Wyszli na dziedziniec przed kancelarie komendanta i kilka godzin krzyczeli, by mnie wypuścić. W porę obiadową nikt z menażką nie poszedł do kuchni. Wzburzenie rosło i wreszcie „Herr Major“, komendant obozu, musiał mnie wypuścić. Inny to był obóż i w owym „obozie“ nie brakło mnie, ani go nie „zdradziłem“.

Rzecz charakterystyczna, były legionista podkreśla z naciskiem, że wówczas nie widział w obozie tych, którzy się w „obozie sanacyjnym“ dzisiaj tak się rozpierają.

No comment!


środa, 14 kwietnia 2021

Zmarł Stanisław Dziedzic - przyjaciel Strzelna i regionu

W Krakowie 8 kwietnia w wieku 68 lat zmarł Stanisław Dziedzic, przyjaciel Strzelna, Mogilna i pogranicza kujawsko-wielkopolskiego, twórca Biblioteki Kraków, wcześniej wieloletni dyrektor Wydziału Kultury i Dziedzictwa Narodowego, historyk literatury, publicysta, kulturoznawca, nauczyciel akademicki. Po raz pierwszy gościliśmy Stanisława Dziedzica w Strzelnie w 1994 roku. Później był kolejny rok i kolejny, a wszystko za sprawą Stanisława Kaszyńskiego, inicjatora cyklu wydarzeń kulturalnych na naszym terenie - „Krakowskich Prezentacji“. Jego twórczość zainspirowała mnie do powstania albumu Strzelno to wielka rzecz.

 

Do Krakowa Stanisław Dziedzic przybył na początku lat siedemdziesiątych XX wieku z Dąbrowy k/Rzeszowa. Przyjechał i pozostał, jak zwykło się mówić o Stanisławie Dziedzicu. Odbył studia polonistyczne i dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Po ich skończeniu podjął pracę w szkolnictwie, przez cały czas współpracując z redakcjami różnych czasopism. Najlepiej scharakteryzował Stanisława prof. Franciszek Ziejka - polski uczony, historyk literatury polskiej, w latach 1999-2005 rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, który we wstępie do najnowszej książki Stanisława Dziedzica Kraków to jest wielka rzecz tak o nim napisał:

…najwięcej czasu poświęcił jednak  instytucjom samorządowym  miejskim i  wojewódzkim, kierując przez lata  wydziałami kultury m. Krakowa czy województwa krakowskiego. Stanisław Dziedzic posiada także piękną kartę pracownika Uniwersytetu Jagiellońskiego – i to zarówno jako  nauczyciela akademickiego (w Instytucie  Spraw Publicznych) jak i  w administracji: przez kilka lat był wszak wicedyrektorem Biura Jubileuszowego UJ, które tak wspaniale przygotowało  Jubileusz 600-lecia Odnowienia Akademii Krakowskiej. Przy tym wszystkim przez całe lata Stanisław Dziedzic uprawiał pisarstwo. I to pisarstwo dobrej, wysokiej próby. To chyba zresztą najważniejsza strona jego osobowości. Stanisław Dziedzic jest bowiem w gruncie rzeczy przede wszystkim pisarzem. (…)

Biblioteka Miejska w Strzelnie - 22 października 1994 roku. Od prawej Anna Walentynowicz, Stanisław Dziedzic i Stanisław Pijanowski

Do Strzelna po raz pierwszy przyjechał z grupą Krakowian 22 października 1994 roku w związku z otwarciem wystawy części zbiorów Stanisława Pijanowskiego z Głuchej Puszczy. Krakowianie nawiązali kontakty z naszym miastem już w 1992 roku, wzbogacając swą obecnością cykl imprez kulturalnych odbywających się pod wspólnym i rozpoznawalnym hasłem „Krakowskie Prezentacje”. Prekursorami tych spotkań organizowanych przez Stanisława Kaszyńskiego byli: Ferdynand Nawratil, dyrektor Nowohuckiego Centrum Kultury, prof. Bolesław Faron, były minister oświaty oraz Stanisław Dziedzic, publicysta, krytyk literacki i teatralny, wieloletni pracownik samorządowy sektora kultury Urzędu Miasta Krakowa oraz Małopolskiego Urzędu Marszałkowskiego.

Markowice 2005 rok
Od lewej Lidia, Marcin i Anna Przybylscy oraz Stanisław Dziedzic

Rok 1995 był szczególnie obfity w wielkie wydarzenia kulturalne w ramach „Dni Strzelna” i „Krakowskich Prezentacji”. Gościł wówczas u nas Stanisław Dziedzic w towarzystwie: znakomitego krakowskiego artysty Janusz Jutrzenka-Trzebiatowski, który przywiózł ze sobą wystawę „Pejzaż polski”, artystów Teatru Starego w Krakowie Jerzego Nowaka i Tadeusz Malaka, prof. Tadeusza Bujnickiego; organmistrza Wojciecha Widłaka - wykładowcy, prof. Akademii Muzycznej w Krakowie, prof. Jana Miodka, któremu towarzyszyła zauroczona strzeleńskimi zabytkami przesympatyczna małżonka Teresa oraz redaktor Marii Pańczyk z Radia Katowice. Spotykaliśmy się wielokrotnie, jak chociażby w 2005 roku w Markowicach i w Lasach Miradzkich, czy ostatnio 1 lipca 2013 roku w Krakowie, kiedy to Stanisław przyjmował nas w miejscu swojej pracy - „Stołecznym Królewskim“ Ratuszu Miasta Krakowa.

1 lipca 2013 roku w Krakowie z wizytą u Stanisława Dziedzica: Marian i Lidia Przybylscy, Przemysław i Elżbieta Majcherkiewiczowie oraz Stanisław Kaszyński

 

Stanisław Dziedzic urodził się 13 października 1953 roku w Dąbrowie k. Rzeszowa. Na Uniwersytecie Jagiellońskim ukończył filologię polską i dziennikarstwo oraz studia podyplomowe z zakresu organizacji i zarządzania w krakowskiej Akademii Ekonomicznej. Był doktorem nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Od 1977 roku czynnie uprawia zawód dziennikarza, łącząc go z pracą pedagogiczną oraz w różnych jednostkach administracyjnych. W latach 1989-1998 był zastępcą, a następnie dyrektorem wojewódzkich wydziałów ds. kultury i turystyki w Krakowie. W latach 1998-2000 piastował funkcję wicedyrektora Biura Jubileuszowego 600-lecia Odnowienia Uniwersytetu Jagiellońskiego. Niemalże w tym samym czasie, tj. w okresie 1998–2003 był nauczycielem akademickim w Instytucie Spraw Publicznych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Z kolei w latach 2000-2004 wiceprezesował Radiu Kraków S.A. To wówczas (2002 r.) z grupą radnych powiatowych odwiedziliśmy Stanisława w Krakowie. W tym też czasie (1999-2003) był członkiem Rady Nadzorczej Telewizji Polskiej S.A. W latach 2004-2016 dyrektorował Wydziałowi Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Urzędzie Miasta Krakowa. Od 1 stycznia 2017 roku był dyrektorem Biblioteki Kraków. Od 2001 roku wchodził w skład Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa, a od 2016 roku członkiem jego prezydium. Był również nauczycielem akademickim na Uniwersytecie Jagiellońskim i w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Tarnowie.

Dwaj Stanisławowie - Dziedzic i Kaszyński, a na stole moje Lasy Miradzkie...

Stanisław Dziedzic był inicjatorem i organizatorem niezliczonych przedsięwzięć kulturalnych w Krakowie, regionie i naszym pograniczu kujawsko-wielkopolskim. Były to m.in.: koordynatorem prawdziwego fenomenu kulturowego pod Wawelem - krakowskich nocy - „Nocy Muzeów Krakowskich“, „Nocy Teatrów”, „Krakowskich Nocy Jazzu”, „Nocy Cracovia Sacra” i „Nocy Poezji”. Za całokształt swojej pracy i działalności odznaczony został m.in. Krzyżem Kawalerskim OOP i Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis“, wyróżniony m.in. Złotym Laurem Fundacji Kultury Polskiej „Za mistrzostwo w sztuce pisarskiej” oraz Złotym Medalem „Zasłużony dla Archidiecezji Krakowskiej”.

Autor ponad tysiąca publikacji, w tym kilkuset o charakterze naukowym i popularnonaukowym zamieszczanych na łamach ponad dziewięćdziesięciu czasopism i gazet, periodyków oraz wydawnictw naukowych. Teksty Stanisława Dziedzica tłumaczono na piętnaście języków. Autor bądź współautor 24 książek. Jego dziełem było opracowanie w zakresie edytorskim i naukowym niepublikowanych wcześniej młodzieńczych wierszy Karola Wojtyły.

Pogrzeb śp. Stanisława Dziedzica odbędzie się 21 kwietnia, w środę, o godz. 14:00 na Cmentarzu Salwatorskim.

 

poniedziałek, 12 kwietnia 2021

Stanisław Birzyński kierownik Katolickiej Szkoły Elementarnej w Ciechrzu

Rok 1912 w szkole w Ciechrzu - chór i orkiestra szkolna ze Stanisławem Birzyńskim
        

Szkoła w Ciechrzu już nie istnieje, w minionym roku uchwałą Rady Miejskiej w Strzelnie została zlikwidowana. Zatem, mówiąc kolokwialnie, ki czort, by o niej pisać. W swojej działalności jako regionalista wielokrotnie z tą placówką miałem do czynienia, pisałem o niej w licznych artykułach. Dzisiaj, choć czynić tego nie muszę, przywołam fragment z jej dziejów i to za sprawą czystego przypadku. Otóż, przy okazji przygotowywania artykułu o ciechrzańskich znakach wiary trafiłem na dawniej zebrany materiał, o jednym z kierowników tejże szkoły. W tym roku, gdyby szkoła istniała obchodzilibyśmy 100-rocznicę opuszczenia murów tej placówki - wówczas była to Katolicka Szkoła Elementarna - i samą wieś przez wieloletniego nauczyciela i kierownik Stanisława Birzyńskiego. Przeżył tutaj, wraz ze swoją rodziną blisko ćwierć wieku. To jego wpisy znajdujemy w kronice szkolnej, a szczególnie te z 1919 roku, mówiące o powrocie na łono szkolne nauki w języku polskim.

Nowy budynek Katolickiej Szkoły Elementarnej w Ciechrzu

Stanisław Birzyński urodził się 7 maja 1875 roku w Konstantynowie pod Osielskiem w powiecie wyrzyskim jako syn nauczyciela Stanisława Birzyńskiego i Antoniny Motławskiej. Ojciec nauczycielem w Konstantynowie był od września 1874 roku i przepracował w tej szkole do kwietnia 1921 roku, czyli 46 lat i 7 miesięcy. Wówczas to przeszedł na emeryturę i zamieszkał w Bydgoszczy. Przy nim Stanisław odebrał pierwsze szlify w nauce, którą kontynuował w gimnazjum w Nakle, a następnie w Seminarium Nauczycielskim w Kcyni. Po skończeniu seminarium nauczycielskiego rozpoczął w 1896 roku pracę na etacie nauczyciela i kierownika w Szkole Ludowej w Ciechrzu w powiecie strzeleńskim na Kujawach.

Główna ulica w Ciechrzu u progu XX wieku - ok. 1906 roku

 W dwa lata później, 19 lipca 1898 roku jako nauczyciel w Ciechrzu poślubił w Żerkowie w powiecie jarocińskim Józefę Hechmann. Małżonka była rodowitą mieszkanką Żerkowa i urodziła się 5 marca 1877 roku. Była córką Jakuba Hechmanna i Zuzanny Ciesielskiej (zmarła 28 września 1966 roku w Bydgoszczy). Młodzi po ślubie mieszkali w Ciechrzu i tutaj urodziła się siódemka ich dzieci. Syn Władysław Leon urodzony 28 maja 1901 roku był powstańcem wielkopolskim. Później służył w 17. Pułku Ułanów Wielkopolskich w Gnieźnie. Był członkiem Koła ZWPN RP 1914-1919 w Nakle.

Stanisław Birzyński z żoną Józefą i dziećmi na progu mieszkania w szkole w Ciechrzu - 1913 r.

 Latem 1906 roku oddano do użytku nowy, parterowy budynek szkolny, co miało wpływ na poprawę warunków socjalno-bytowych uczniów jak i rodziny Stanisława Birzyńskiego, który zamieszkał w nowych murach. Już jesienią tego roku w szkole wybuchł strajk dzieci, którzy protestowali w obronie nauki w języku polskim. Był on aktem sprzeciwu skierowanym wobec procesu germanizacji polskich szkół, wywołany zakazem używania języka polskiego na lekcjach religii w szkołach ludowych w Poznańskiem i na Pomorzu. Ta akcja protestacyjna była powszechna w regionie i największy rozmiar przybrała w Strzelnie, gdzie przeciągnęła się aż do kwietnia 1907 roku.

Ale tym, co zapamiętać powinniśmy najbardziej, to wpis jaki Birzyński dokonał w Kronice Szkolnej w styczniu 1919 roku: - A zatem koniec z niemczyzną! Zwycięstwo naszych Rodaków nad Grenzschutzem w Poznaniu odniosło takie hasło, że za przykładem powstały polskie miasta jak grzyby z ziemi. Strzelno odbito 2 stycznia, Kruszwicę i Inowrocław zaś w dni następne, tak, że Kujawy razem pozbawione zostały wrogiego nam Grenzschutzu i wstąpiły wspólnie do ukochanej naszej Ojczyzny, za którą serca nasze z utęsknieniem wzdychały. Z uczuć tych i radości zgłosiły mi się zaraz następujące pieśni dla moich szkolnych dziatek na powitanie naszej ukochanej Polski. 

Pierwsze linijki tekstu w Kronice szkolnej Katolickiej Szkoły Elementarnej w Ciechrzu wpisane w języku polskim: "A zatem koniec z niemczyzną"

 Pod tym tekstem znajdujemy tekst pieśni, którą dzieci śpiewały po wyzwoleniu Ciechrza z zaleceniem by wykonywać ją na melodię „Jeszcze Polska nie zginęła“:

1.

Pikielhauba kark skręciła w tej straszliwej wojnie.

Koalicji moc wystąpiła dla Polaków hojnie.

ref.

Marsz, marsz ojczysty

Kraju polski wyjdź czysty

Z rąk swojego wroga

Za pomocą Boga

2.

Zajaśnieją nasze lica gdy pan Foch wypowie -

Dla Polski stara granica, wnoszę to na zdrowie.

ref.

Marsz, marsz ojczysty…

3.

Boże Ojcze nasz wszechmocny, któryś strącił wrogów,

Spraw niech stąpi w jedność mocny duch do polskich progów.

ref.

Marsz, marsz ojczysty…

Podwórze szkolne z obejściem Stanisława Birzyńskiego. On sam z żoną i dziećmi na bryczce

 Stanisław Birzyński po blisko 25 lat pracy w Szkole Katolickiej Elementarnej i Powszechnej w 1921 roku został zwolniony z etatu nauczycielskiego w Ciechrzu i przeniesiony na stanowisko kierownika Szkoły Powszechnej w podbydgoskim Osielsku. Wkrótce objął identyczne stanowisko w Łęgnowie pod Bydgoszczą. W Łęgnowie od 1925 roku był również rendantem kasy gminnej. Po przejściu w stan spoczynku, Birzyński zorganizował w Nakle nad Notecią sześcioklasową Prywatną Szkołę Przygotowawczą im. Stanisława Staszica, która przygotowywała dzieci do szkoły wydziałowej i gimnazjum. W 1932 roku został sekretarzem nowopowstałego Oddziału Ligi Morskiej i kolonialnej w Nakle. Czynnie uczestniczył w pracach założycielsko-organizacyjnych i działalności Uniwersytetu Powszechnego w Nakle. W 1936 roku był referentem oświatowym Koła Związku Weteranów Powstań Narodowych RP 1914-1919 w Nakle. Był również wiceprzewodniczącym Koła Przyjaciół Harcerzy w Nakle.

W lutym 1937 roku zrezygnował ze stanowiska kierownika PSP i opuścił Nakło. Kierownictwo szkoły objął zastępczo nauczyciel Król, a Birzyński Zamieszkał w Bydgoszczy. We wrześniu 1937 roku został odznaczony honorową odznakę „Za walkę o polską szkołę“. W uzasadnieniu wyróżnienia odnotowano, że emerytowany rektor - kierownik Stanisław Birzyński zasłużył sobie na odznaczenie, nie było bowiem lepszego opiekuna młodzieży wiejskiej na Kujawach przed wojną.

Stanisław Birzyński przeżył wojnę. Na emeryturze był organistą w kościele w Cielu, gdzie zmarł 29 listopada 1950 roku. Pochowany został na Cmentarzu Nowofarnym w Bydgoszczy w pobliżu swoich rodziców. Z nim pochowana jest jego żona i córka z mężem.

Zdjęcia rodzinne Stanisława Birzyńskiego pochodzą ze zbiorów prawnuczki Ewy Malinowskiej