niedziela, 24 stycznia 2021

Burmistrz, który miasto oświetlił

 

W dziejach Strzelna pierwszoplanową rolę odegrali jego mieszkańcy. Niekoniecznie tutaj urodzeni, ale tacy, którzy do miasta przybyli i na wiele lat z miejscem tym się związali. Po wielokroć słyszeliśmy o strzelnianach, którzy tutaj się urodzili i stąd wyszli w świat, często stając się ludźmi sławnymi oraz takimi, którzy zajęli eksponowane i wpływowe stanowiska. Wielu z nich, pomimo możliwości już nigdy miasta nie odwiedziło lub miastu nie pomogło, zapominając - z różnych przyczyn - o swoim gnieździe. Ich biografowie w różny sposób próbują tłumaczyć te zachowania lub temat ten całkowicie pomijają. Ot, urodził się tutaj, a czy miastu pomógł, to mało istotne. Hołubimy się tymi nazwiskami, ich imionami zdobimy nie tylko ulice, zapominając o tych strzelnianach, którzy tutaj pozostali lub do miasta przybyli i swoje serce jemu oddali i dla niego w pocie czoła i z ogromnymi efektami pracowali.

Takich nazwisk strzelnian z wyboru i z urodzenia są dziesiątki. Wymienię chociażby prepozytów norbertańskich w osobach Jana Luckawa, Pawła Wolskiego, Mikołaj Ignacy Łukowski, Józef Łuczycki, proboszcza ks. prałata Ignacego Czechowskiego, burmistrzów Tadeusza Buszę, Stanisława Radomskiego i Ewarysta Iwińskiego, czy lekarzy Antoniego Gościńskiego i Ryszarda Cybę. Nie sposób pominąć jeszcze jednej osoby, Niemca Philippa Herrgotta, który w dziejach Strzelna był najdłużej urzędującym burmistrzem miasta. 

Urząd ten sprawował przez 34 lata i zapisał się złotymi zgłoskami w naszych dziejach. Były to czasy zaborów i ostrej walki na niwie społeczno-gospodarczej. On sam był Niemcem realizującym politykę władz dążących do pełnej germanizacji tych ziem i mieszkającej tutaj społeczności polskiej. Pomimo to dobrze układały mu się stosunki z rdzenną ludnością. Na pierwszy plan wziął sobie rozwój miasta, co konsekwentnie realizował, i co mu się z powodzeniem udawało. Zatem, uważam, że tak światłą sylwetkę włodarza z przeszłości warto poznać, by docenić wkład przedstawicieli wielonarodowej społeczności strzeleńskiej w rozwój naszego miasta, którego efekty do dziś są widoczne. Niemal całe śródmieście, czyli tzw. stare miasto to budowle i budynki, a także infrastruktura, które powstały za rządów burmistrza Philippa Herrgotta.

  

Burmistrz Philipp Herrgott [1849-1924 (1878-1912)]

Gustaw Hermann Philipp Herrgott urodził się w 1849 r. i był synem Niemki wyznania ewangelickiego Julianny Herrgott. Po ukończeniu nauki na poziomie średnim - gimnazjalnym rozpoczął pracę w strukturach administracyjnych państwa pruskiego. Pierwsze szlify urzędnicze odebrał w Gnieźnie i tam w 1877 r. zawarł związek małżeński ze starszą o 6 lat Agnes Emilie Kaltwasser, córką Ludwiga i Pauline Mathilde Nalmig. 

Burmistrzem Strzelna został w 1878 r. i w czasie swego długoletniego urzędowania zyskał szacunek i zaufanie mieszkańców miasta. Czasy, w których przyszło mu sprawować ten urząd, to okres rozwoju miasta we wszystkich jego kierunkach. W owym czasie Strzelno zmieniło się z przysłowiowego „drewnianego“ w murowane, przybierając całkowicie nowy wygląd. Wybrukowane zostały wszystkie ważniejsze ulice. Miasto zostało zwodociągowanie i zgazyfikowane, otrzymało oświetlenie uliczne, początkowo olejowe, a następnie gazowe. Powstało szereg nowych budowli publicznych. Strzelno zostało połączone liniami kolejowymi z Mogilnem i Inowrocławiem.

Miasto stało się siedzibą nowego powiatu, strzeleńskiego, powołanego do życia w 1886 r. jednym z deputowanych powiatowych został burmistrz Philipp Herrgott. Diametralnie wzrosła w czasach jego rządów liczba ludności. Powstały nowe organizacje gospodarcze, banki, spółki prawa handlowego, rodzinne zakłady rzemieślnicze i placówki handlowe. Ze wszech miar rozwój miasta to zasługa niezwykle przedsiębiorczego burmistrza, któremu przyszło sprawować władzę przez 34 lata. Była to najdłuższa kadencja w dziejach miasta. Ale również jemu w jej sprawowaniu pomagali tak światli miejscowi obywatele, jak dr Jakub Cieślewicz, Bolesław Pińkowski, czy zastępcy burmistrza: w latach 1889-1891 Żyd Jcob Goldstandt, 1906-1908 Żyd Adolph Leser. Wspierało ich obywatelstwo wszystkich trzech nacji, dlatego też, rozwój miasta mógł przebiegać tak pomyślnie. Temu okresowi i żyjącym w nim ludziom zawdzięczamy współczesny, w części śródmieścia, wygląd miasta Strzelna.

Ale poza tą stroną materialną w mieście rozwijało się niezwykle prężnie życie społeczne i duchowe. Powstały wówczas liczne stowarzyszenia i to polskie, jak i te niemieckie, z których, do jednej, polska większości przejawiała szczególną niechęć. Organizacją tą była Hakata, nazywana wówczas przez prasę polską spółką KHT. Jak informował 7 maja 1895 r. „Dziennik Kujawski”: Spółka KHT założona w Strzelnie, do której nie tylko landrat strzeliński, lecz i sędziowie, komisarze obwodowi, burmistrz strzeliński, głównie przez Polaków i żydów obrany, jak i cały zastęp urzędników rządowych i komunalnych przystąpił, oddał się pod komendę nadleśniczego królewskiego p. Heyma, który został przewodniczącym. 

2 września 1901 r. został obrany na kolejne 12 lat burmistrzem. W 1903 r. obchodził 25-lecie sprawowania urzędu. Cieszącego się powszechnym szacunkiem obdarowano z tej okazji licznymi nagrodami pieniężnymi. I tak z kasy miejskiej wręczono mu 500 marek oraz dalsze 500 marek ze zbiórki na pokrycie kosztów jubileuszu. Ale wcześniej, bo w 1901 r. został odznaczony Królewskim Orderem Koronnym - Königlichen Kronen Orden der 4. Klasse. Na początku XX w. pensja burmistrza wynosiła 3000 marek plus inne drobne dochody. Do tego posiadał wolne mieszkanie, a zamieszkiwał przy ul. Pocztowej 86, później budynek przypisany był do ul. Lipowej 1, wraz z żoną i córką. Był to budynek tuż przy magistracie, który niestety w feralnym 2015 r. spłonął.

Po długim cierpieniu, 28 kwietnia 1888 r. zmarła w wieku 45 lat małżonka burmistrza Agnes Emilie z domu Kaltwasser. Na włodarzu spoczął obowiązek wychowania 10-letniej córki. Burmistrz Philipp Herrgott swoje pomyślne dla miasta i jego mieszkańców rządy sprawował do 1912 r., po czym przeszedł w stan spoczynku. Strzelno opuścił w 1912 r., wyprowadzając się do Niemiec. Tam też zmarł w 1924 r.


piątek, 22 stycznia 2021

Strzelno w muzeach narodowych i nie tylko…

Strzelno kolumna przywar Państwowe Muzeum Archeologiczne (PMA) w Warszawie

W kwietniu 1997 r. prof. Zygmunt Świechowski o naszym mieście napisał, że: W Strzelnie stworzonym przez elitę dla elity można odkryć średniowiecze nieznane, średniowiecze wysokiej kultury literackiej i wyrafinowanej wrażliwości moralnej, przekaz rzeźbiarski na usługach mistycznej wizji i teologicznego wykładu. Z mroku historii wyłania się budujący obraz zgromadzenia mądrych niewiast oddanych lekturom i studiom, sięgających po najnowsze zdobycze umysłowe i artystyczne Zachodu. W 20 lat później, kiedy już nasyciłem swój apetyt wiedzą o moim kujawskim grodzie doszedłem do głęboko przemyślanej tezy, że Strzelno to wielka rzecz

Strzelno kolumna przywar fragment PMA w Warszawie

Strzelno kolumna przywar fragment PMA w Warszawie

 Dla uwiarygodnienia tej tezy oraz dla zaprzeczenia, jakoby na wyrost i górnolotnie szafuję tymi słowami zabiorę Was drodzy strzelnianie do kilku muzeów, a mianowicie: Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie, Muzeum Narodowego w Poznaniu, Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie i na koniec do matki muzeów, Muzeum Narodowe w Krakowie, które jest najstarszym i największym muzeum z przymiotnikiem „narodowe“ w nazwie w Polsce. Przypomnę tylko, że zostało ono powołane do życia w 1879 roku uchwałą Rady Miasta Krakowa. Muzea te posiadają w swoich zbiorach eksponaty - artefakty, reprezentujące sztukę romańską rodem ze Strzelna.  

Strzelno kolumna cnót PMA w Warszawie

 Na początek przenieśmy się w lata 60. minionego stulecia i udajmy się do stolicy - Warszawy. Było to w czerwcu 1960 roku kiedy to na jednej z pierwszych wystaw Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie, zorganizowanej w gmachu Arsenału Warszawskiego, a zatytułowanej Początki Państwa Polskiego w Państwowym, zwiedzający mogli otrzeć się o strzeleńską sztukę romańską. To wówczas otwarto w Arsenale dużą wystawę, która została oceniona jako jedno z najważniejszych wydarzeń w obchodach Millenium. W uroczystym otwarciu brali udział m.in.: Aleksander Zawadzki – Przewodniczący Rady Państwa, prof. dr hab. Tadeusz Kotarbiński – prezes PAN, prof. dr hab. Henryk Jabłoński – poseł na Sejm PRL i ówczesny Sekretarz Wydziału I Nauk Społecznych PAN, przedstawiciele nauki polskiej, administracji państwowej oraz korpus dyplomatyczny akredytowany w Polsce.

Strzeleńska kolumna przywar na stałej ekspozycji PMA w Warszawie
 
Tympanon. Rysunek Aleksandra Lessera (1814-1884) wyk. ok. 1870 r. w Muzeum Narodowym w Warszawie

Minęły lata. Strzelno ze swoją sztuką romańską znalazło się we wszystkich wydawnictwach  poświęconych średniowieczu. Przewodniki turystyczne, encyklopedie, książki poświęcone historii sztuki wypełniały informacji o naszych romańskich perełkach. Przez samo miasto i Wzgórze Świętego Wojciecha przewinęło się kilka milionów turystów z kraju i ze świata. Kolejną stałą wystawę Alfabet architektury romańskiej otworzono w 1994 r. w Arsenale Warszawskim, na której zwiedzający mogą podziwiać kopie naszych perełek romańskich. Również w Warszawie w zbiorach Muzeum Narodowego znajduje się wykonany ok. 1870 r. przez Aleksandra Lessera w Strzelnie rysunek tympanonu fundacyjnego strzeleńskiej bazyliki.

Muzeum Narodowe w Poznaniu - Strzelno sztuka romańska 

Muzeum Narodowe w Poznaniu - Strzelno, głowa Chrystusa z zniszczonego w 1945 r. tympanonu fundacyjnego...

Muzeum Narodowe w Poznaniu - Strzelno, fragment trzonu kolumny z aniołem

Muzeum Narodowe w Poznaniu. Strzelno - fragment trzonu kolumny

Muzeum Narodowe w Poznaniu. Strzelno głowa posągu  - rzeźba romańska odkryta przed rotundą św. Prokopa

 W sercu Wielkopolski wśród najciekawszych obiektów Muzeum Narodowego w Poznaniu, w Galerii Sztuki średniowiecznej najstarszymi eksponatami w kolekcji są późnoromańskie relikty kamiennej rzeźby architektonicznej z klasztoru norbertanek w Strzelnie na Kujawach. Eksponaty z kujawskiego grodu to przedsmak romańskich klimatów w Muzeum Narodowym. W części poświęconym średniowieczu możemy bowiem obejrzeć fragment rzeźb, w tym odlew tympanonu ze sceną fundacji rotundy świętego Prokopa zniszczonego w wyniku wielkiego pożaru w 1945 roku. Z oryginału udało się uratować jedynie głowę Chrystusa, która znajduje się również w Muzeum Narodowym w Poznaniu. Dopowiem, że i w Strzelnie w rotundzie św. Prokopa znajduje się kopia wykonana na podstawie fotografii i odlewu krakowskiego.

Gniezno - Muzeum Początków Państwa Polskiego

I najbliżej Strzelna na wystawie stałej w Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie prezentowana jest w jednym miejscu wyjątkowa kolekcja kilkunastu najważniejszych przykładów romańskich detali architektonicznych z całej Polski. Tutaj można zobaczyć m.in. portal północny i kolumny (kopie) z kościoła ponorbertańskiego oraz odlew tympanonu fundacyjnego z rotundy św. Prokopa w Strzelnie. Wystawie towarzyszy multimedialna aplikacja na ekranach dotykowych.

 

Przenieśmy się jeszcze do Krakowa do Muzeum Narodowego. Tam znajduje się najstarszy odlew tympanonu fundacyjnego wykonany w Strzelnie na zlecenie Muzeum w 1887 r., który po zniszczeniu w 1945 r. pierwowzoru posłużył do zrobienia kopii poznańskiej, gnieźnieńskiej i strzeleńskiej. W 1887 r. wykonano również odlew ze spodu rzeźby tegoż tympanonu, który w czasie II wojny światowej zaginął i został w 1965 r. odnaleziony w Niemczech.

Jak już minie czas pandemii i będziecie podróżowali po kraju odwiedźcie te muzea, bo Strzelno to wielka rzecz.

 


środa, 20 stycznia 2021

Tajemnicza śmierć leśnika w Lasach Miradzkich

Nieistniejący już pomnik w miejscu śmierci leśnika. Na zdjęciu mały chłopiec to ojciec p. Mileny, jej prababcia Jadwiga i pradziadek oraz NN.

Przed kilkoma dniami za pośrednictwem Messengera zapytała mnie p. Milena Komasińska o pomnik za Tartakiem w Miradzu? Dodała, że jej tata ma zdjęcie z czasów jak był małym chłopcem, zrobione przy tym pomniku. Teraz pozostał po nim tylko kamień i chciałaby poznać historię tego miejsca? Minęło zaledwie kilka dni i przesłała mi zdjęcie. Nie jest ono najlepszej jakości, ale nieco poprawiłem i proszę, można ten pomnik zobaczyć. 

Dawna siedziba Nadleśnictwa Miradz - ok. 1910 r.

O pomniku, czy raczej wydarzeniu sprzed lat pisałem w wydanej w 2013 r. książce Lasy Miradzkie. Z dziejów Nadleśnictwa Miradz. Pozwólcie, że przywołam tę opowieść z kart tejże książki.

Z końca stulecia zachowało się kilka ciekawych informacji dotyczących miradzkiego nadleśnictwa. Znajdujemy je w regionalnej prasie, którą miejscowi Polacy abonowali i z której mogli się dowiedzieć wiele ciekawych informacji. Ta pochodząca z 1887 r. wiadomość jest ze wszech miar sensacyjną i mówi o zabójstwie urzędnika leśnego. Jej efektem było powstanie anegdoty, którą sam miałem sposobność usłyszeć z ust jednego z mieszkańców Ziemowit, którego ojciec przed laty mieszkał w Miradzu. Ale wróćmy do faktów, jakie 23 czerwca przekazał „Wielkopolanin”. Otóż, na łamach tej gazety ukazała się informacja o następującej treści:

W Mieradzu pod Inowrocławiem w leśnictwie rządowym sekretarz leśnictwa Neumann wyszedł w nocy z dnia 14 na 15 czerwca na patrolowanie; kiedy dnia 15 nie wrócił wysłano strażników leśnych na szukanie i ci znaleźli w kanale ciało Neumanna. W głowie zabitego było kilka ran. Przypuszczają, że Neumann zbywszy w lesie kilku szkodników chciał ich doprowadzić do leśnictwa, przy tym szedł przodem, a ci z tyłu go napadli i zadawszy cios w głowę w ten sposób życia pozbawili. Jako podejrzanego o udział w tym zabójstwie uwięziono gospodarza M. ze synem z Nowej Wsi. M. przy uwięzieniu miał kilka sińców na ciele i rany, szczególnie jedną na głowie od ostrego narzędzia. Zabity zdaje się walczył z napastnikami, gdyż miał w zaciśniętej ręce włosy, które przeciwnikowi z głowy był wydarł. M. zaprzecza udziału w zabójstwie, uniewinniając się, że w tej nocy był gdzie indziej; tymczasem mu wykręt świadkami udowodniono. Znany on jest podobno jako zręczny kłusownik i ze strażą leśną niejeden już miał zatarg. Syn jego zdaje się pomagał ojcu. Śledztwo się toczy w tej sprawie.

Niestety nie znamy finału tej brutalnej zbrodni, gdyż nie trafiłem na ewentualne rozstrzygnięcie sądowe. Za to jeszcze jedna gazeta donosiła, że: W Inowrocławiu uwięziono robotnika Michałowskiego wraz z żoną i synem jako podejrzanych o zabicie leśniczego z Mirau. Podobno już ich odwołano do sądu ziemiańskiego w Bydgoszczy. W pierwszej notatce prasowej podano inicjał mordercy „M”, zaś w drugiej już pełne brzmienie nazwiska. Ta, jak i poprzednia informacja zdają się potwierdzać krążącą wśród najstarszych mieszkańców i pracowników tartaku w Miradzu opowieść o złym leśniku spisaną przeze mnie w 1985 r. Opowiedział mi ją Eugeniusz Kuczawski z Ziemowit, który z kolei zasłyszał ją od swego nieżyjącego już dzisiaj ojca Edmunda, byłego pracownika tartaku w Miradzu. Otóż, jej wersja nieco odbiega od informacji prasowej i zdaje się usprawiedliwiać morderstwo sprzed lat.

Gęsta mgła skrywa tajemnice miradzkich ostępów (fot. Paweł Kaczorowski) 

Dziać się to miało przed stu laty, co wskazywałoby na zgodność z podawanym wydarzeniem. W Miradzu rezydował bardzo niedobry dla okolicznych mieszkańców leśniczy. Był on Niemcem i do tego nieprzychylnie traktującym rodzimą społeczność. Za wszystko karał: za zbieranie chrustu, kwitnącego runa leśnego, jagód, grzybów, a do tego za byle przyczyną straszył swoją strzelbą. Ponoć kilka osób postrzeli, a nawet, jak opowiadano zabił za to, że drzewo z lasu wywozili. Czy to była prawda, czy nie, dziś nie sposób sprawdzić, ale każdy starał się przestrzegać obowiązującego prawa dotyczącego pozyskiwania dóbr leśnych. Na wszystko trzeba było mieć asygnaty i zezwolenia, które należało wcześniej opłacić w kasie leśnej. Jagody i grzyby mogli zbierać ubodzy, którzy stosowną opłatę uiścili i posiadali przy sobie odnośny kwit.

Takie zachowanie leśniczego nie było po myśli okolicznych kłusowników i innych szkodników leśnych, których w każdej przyleśnej miejscowości było kilku, a szczególnie w Nowej Wsi, Gaju-Bartodziejewicach,  Ostrowie i Ciencisku. Razu pewnego kilku osiłków ostro potraktowanych przez owego leśniczego postanowiło zemścić się na nim. Wiedzieli, że lubi on wieczorne spacery po lesie, więc zaczaili się na niego, gdzieś w okolicach „Maszyny” – tak nazywano późniejszy tartak w Miradzu. Zdarzyło się, że pewnego wieczora wpadł im znienawidzony Niemiec - leśniczy w ręce. Pochwycili go i skrępowali linami, przy tym poczęli go straszyć, że jak tak dalej będzie postępował, to zabiją go i rzucą wilkom na pożarcie. Przestraszył się niesamowicie i począł prosić, by mu nic nie robili, a on się zmieni i złagodnieje wobec tych, którzy las nawiedzają.

Bruk leśny w kołderce mgielnej. Śródleśna droga w Lasach Miradzkich - tzw. Gajowianka, skrywająca wiele ciekawych opowieści... (fot. Paweł Kaczorowski)  

Zuchwalcy dali się ubłagać, ale dla nauczki postanowili przywiązać Niemca do drzewa i tak przetrzymać przez noc. Do tego wszystkiego wysmarowali leśnika miodem w celu przyciągnięcia wszelakiego robactwa, a szczególnie komarów, które miały nieszczęśnika dotkliwie pokąsać. Nikt z napastników nie zauważył, że kilka metrów dalej znajdowało się wielkie mrowisko pełne żarłocznych mrówek. Kiedy oddalili się i w pełni zapadł zmrok, owady zwietrzyły słodki zapach i hajda ruszyły w kierunku smakowitego źródła. Po zjedzeniu słodkości z odzienia leśnika zaczęły niemiłosiernie go kąsać. Ból kłutego ciała spowodował, że ofiara zaczęła strasznie krzyczeć. Mieszkańcy Miradza wspominali później, że z głębi lasu dało się słyszeć wyjące wilki, przypuszczam jednak, że były to rozpaczliwe wrzaski kąsanego leśnika.

Kiedy następnego dnia zaczęto szukać owego nieszczęśnika, nikt nie przypuszczał, że ten zginął zaledwie kilkaset metrów od swego domostwa. Znaleziono go po kilku dniach przywiązanego do drzewa i wpół ogryzionego przez żarłoczne mrówki, które przeniosły mrowisko pod drzewo z martwym leśnikiem. W anegdocie tej nie ma mowy o śledztwie, czy ewentualnych złoczyńcach. Opowiadano jedynie, że w miejscu męczeńskiej śmierci leśnika postawiono trwały pomnik, którego śladów dziś trudno odszukać. Stał on jeszcze w latach 60. minionego stulecia. Decyzją ówczesnych władz zwierzchnich nadleśniczy Henryk Vogt polecił swoim służbom obelisk usunąć. Jak widać, pamięć o tym miejscu - pomniku trwa wśród niektórych najstarszych byłych i obecnych mieszkańców Miradza. Bądź co bądź miejsce to jest elementem naszego dziedzictwa kulturowego i należałoby się zastanowić, czy aby nie wrócić do tego miejsca i należycie je oznakować… 


wtorek, 19 stycznia 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 115 Ulica Inowrocławska - cz. 11

11 marca 2015 r. w godzinach popołudniowych wielka tragedia dotknęła mieszkańców kamienicy przy ul. Inowrocławskiej 21 i przyległego do niej domu przy ul Lipowej 1. Budynki trawił ogień. Pożar wybuchł około godz. 15:00. W tym czasie byłem z Heliodorem Rucińskim w Mogilnie na posiedzeniu Komitetu Obchodów 100. Rocznicy Wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Około godz. 15:30 Heliodor odebrał telefon od małżonki, że płonie „Stary Magistrat”. Po chwili odezwał się mój telefon. Dzwoniła moja małżonka podniesionym głosem informując, że płonie „Stary Magistrat”. Pożar obserwuje z balkonu naszego mieszkania przy Osiedlu Piastowskim. Po chwili przesłała mi zdjęcie. Cały dach w ogniu. Straszny widok. Co z mieszkańcami?

Dnia pierwszego - wielki pożar!!!

 

Po upływie kilkunastu minut odbieramy kolejny telefon. Domy nadal płoną, przy pożarze 16 jednostek straży pożarnej. Po kolejnych kilkudziesięciu minutach informacja, że nadal domy płoną. Do Strzelna wróciliśmy o 18:45. Miasto zakorkowane, policjanci sterują ruchem drogowym. Nie ma dojazdu do miejsca tragedii. Heliodor podwozi mnie do domu. Przed blokiem spotykam znajomego, który na żywo relacjonuje mi ogrom nieszczęścia, jakie dotknęło biednych strzelnian. Mówi mi, że nie zna szczegółów, ale z tego co słyszał to 16 rodzin straciło dach nad głową, dorobek całego życia. Szybko liczę i zdaje mi się, że tak, chyba 16… Tam przecież mieszkało kilka rodzin emeryckich, co z nimi? Niektórzy wracali z pracy, innych wyrwała informacja telefoniczna, że ich dom stoi w ogniu. Wypadli z „roboty” i biegiem do domu, by ratować…

Dnia drugiego - liczenie strat...

 

Wchodzę do mieszkania, a w środku poruszenie. Małżonka pokazuje mi zdjęcia w telefonie, nerwową relację składa Waldek, który dopiero, co wrócił stamtąd. Mówi o tragedii ludzi, o chłopaku co z mieszkania wyleciał w sweterku i laczkach. Nie szło nic uratować. Jakaś starsza pani wróciła i poparzyła sobie ręce, chciała ratować dobytek, niestety… Ludzie płakali… Chłopaka koledzy ubrali przynosząc swoje ciuch z domów.

Po blisko trzech latach - rozbiórka...

 

Wozy strażackie stały wzdłuż jednej i drugiej ulicy. Strażacy walczyli, początkowo byli bezsilni w walce z żywiołem. Ciasna zabudowa i tak szczęście w nieszczęściu, że pożar nie rozprzestrzenił się wzdłuż ul. Inowrocławskiej. Tłumy ludzi przyglądały się, mogli jedynie obserwować, skoro fachowcy byli bezsilni. Ostatecznie pożar ugaszono… Walka z ogniem trwała ponad trzy godziny. Teraz dogaszanie, sprawdzanie, zabezpieczanie…

Po blisko trzech latach tuż przed Świętami Bożego Narodzenia wyburzono ruiny spalonych dwóch domów. Roboty rozbiórkowe wykonano na podstawie decyzji Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Mogilnie i przeprowadzonej ekspertyzy. Do 20 grudnia 2017 r. z powierzchni zniknęły nadziemia dwóch budynków mieszkalnych. Całkowity koszt, tych robót wyniósł ponad 120 tys. zł.

Do chwili rozebrania po wielkim pożarze budynków, starsi mieszkańcy miasta miejsce to nazywali „Starym Magistratem“.


Foto: Heliodor Ruciński 


poniedziałek, 18 stycznia 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 114 Ulica Inowrocławska - cz. 10

Ulica Inowrocławska. Pierwszy od prawej budynek Starego Magistratu w latach 20. XX w.

11 marca 2015 r. wielki pożar, który wybuchł około godz. 15:00 strawił dwa z najstarszych budynków miasta Strzelna. Rozmiary zniszczenia były tak wielkie, że obie budowle nie nadawały się do dalszego zamieszkania i zostały rozebrane. Ostał się po nich plac i widok na dwa kolejna ocalałe budynki, które niegdyś stanowiły kompleks zabudowań administracyjno-sądowy miasta Strzelna i obwodu (dystryktu) Strzelno, podzielonego później na dwa obwody Strzelno-Północ i Strzelno-Południe. Ta informacja powinna starczyć dla opisania czegoś, co już nie istnieje, gdyby nie to, że przedmiotowe miejsce, opisane onegdaj numerami 21 i starym policyjnym 86, było tak po prawdzie miejscem kultowym i bardzo ważnym w dziejach Strzelna.

Ulica Inowrocławska - wówczas Pocztowa. Stary Magistrat ok. 1910 r.

Zatem, zatrzymajmy się nieco dłużej w tym miejscu i cofnijmy się do połowy XIX w., tj. czasu powstania dużego, jak na ówczesne czasy, wielofunkcyjnego budynku, który wybudowano dla kilku organów administracyjno-sadowych. Przeglądając mapę katastralną miasta Strzelna sporządzoną przez Grützmachera w latach 1827/1828, nie znajdujemy jeszcze tego budynku, a obręb magistracki zajmują w tym czasie dwa pomniejsze domy wystawione zapewne z drewna lub cegły i pecy. Należały one do Polaków, szewca Wegnera i Domagalskiego. Na początku XIX w. w Strzelnie były dwie linie Wegnerów, których antenatami byli Wojciech i Kazimierz, natomiast Domagalskich jedna linia wywodząca się od Klemensa, którego synem był trzykrotnie żonaty Blasius (Błażej).

Ulica Lipowa. Po lewej Stary Magistrat (początek lat 20. XX w.)

Z różnych przekazów i informacji wiadomym jest, że od chwili rozbiórki ratusza w Rynku do czasu wystawienia nowej siedziby władz miejskich, administracja dzierżawiła lokale na potrzeby magistrackie, policyjne i sądowe oraz obwodowe od mieszczan strzeleńskich. Jeszcze w latach międzywojennych w archiwum miejskim znajdowały się dokumenty z których sekretarz miejski Stanisław Skowron odtworzył w 1931 r. kolejność dzierżaw magistrackich. W tamtych czasach burmistrz stał na czele magistratu czyli organu wykonawczego - zarządu miasta oraz sprawował władzę policyjną. Tak wiec, w jego rękach znajdował się zarówna urząd magistracki jak i policyjny. Drugą osobą etatową i członkiem magistratu był kamlarz - skarbnik. Do wykonywania swych funkcji nie potrzebowali oni wielu pomieszczeń, wystarczyła jedna - dwie izby.  

Ulica Lipowa. Po lewej stronie Stary Magistrat, z widoczną przed nim pierwszą w Strzelnie stacją benzynową. Dalej za bramą budynek Policji i więzienie (lata 20. XX w.).

Czerwoną elipsą zaznaczone jest więzienie z charakterystycznymi okienkami cel więziennych.

Po opuszczeniu starego ratusza w Rynku urząd magistracki mieścił się w kilku miejscach zanim osiadł na stałe przy ul. Pocztowej (współczesnej Inowrocławskiej) 21. Na początku, ok. 1826 r. magistrat swoją siedzibę miał przy ul. Świętego Ducha 24, dawniej policyjny 55, w domu będącym własnością Polaka wyznania katolickiego, szynkarza Markowskiego (jak zapisał Skowron - na gruncie, gdzie obecnie p. Plagens wybudował swoją nieruchomość przy ulicy Św. Ducha). Następnie urząd został przeniesiony w ulicę Szkolną, do stojącego po stronie południowej domu parterowego. Posesja, na której stał ów dom przypisana był do Rynku 26, czyli dawnego numeru policyjnego 75 i w tamtych latach należała do Lippmannów  (obecnie nieruchomość ta już nie istnieje, przed wojną należała do Franciszka Wesołowskiego). Współcześnie parcela na której stał ów dom należy w części do spadkobierców państwa Kasprzyków i w części do Józefa Nowaka. Kolejne przenosiny nastąpiły do części reprezentacyjnej miasta, do posesji należącej później do Niemca Fritza Rittera przy Rynku  nr 1, dawniej numer policyjny 94 (obecnie własność Rucińskich). Wkrótce nastąpiły kolejne przenosiny do kamienicy w Rynku 25, dawniej numer policyjny 74, której właścicielami byli Gersonowie (w latach międzywojennych Władysław Cieślewicz, a obecnie spadkobiercy Woźniaków). Kolejne przenosiny siedziby magistratu nastąpiły do kamienicy Baumgartów-Ritterów przy Rynku, ale tym razem pod nr 17, dawniej policyjny 22 (w latach międzywojennych dom należał do Franciszka Barczaka, a współcześnie do Firmy Arpis z Bydgoszczy). Jeszcze trzykrotnie władze miejskie zmieniały swoje biura, tym razem przy ul. Pocztowej (Inowrocławskiej). I tak z Rynku przeniosły się do budynku szkoły ewangelickiej przy ul. Pocztowej pod nr 22, dawniej policyjny 197 (w latach międzywojennych nieruchomości była własnością Zygmunta Jaśkowiaka, a obecnie Czeneckich). Stamtąd do budynku nr 23A, dawniej policyjny 171 (w latach międzywojennych własność asesora Boesche). W końcu, a mogło to być w połowie XIX w., magistrat zagrzał sobie miejsce na około 80 lat w nowej, własnej siedzibie na narożniku ulic Pocztowej (Inowrocławskiej) i Lipowej pod numerem Pocztowa 21, dawniej numer policyjny 86.

Ulica Inowrocławska Stary Magistrat lata 90. XX w. (foto. Heliodor Ruciński)

W tym krótkim, około trzydziestoletnim okresie, po opuszczeniu ratusza władze miejskie zmieniały aż osiem razy swoją siedzibę. Z upływem lat administracja się rozrosła, przybyło zadań, a z trym i etatów. W obrębie parceli, w miejscu tym, od strony ul. Lipowej przybyły trzy kolejne budynki: dla władzy sądowej z więzieniem, policji i mieszkalny burmistrza. W tym miejscu przypomnę, że od 1834 r. zaczął funkcjonować w Strzelnie Land und Stadtgericht, czyli Sąd Ziemsko-Miejski, a od 1836 r. administracja dla nowoutworzonego Obwodu Strzelno, który obejmował obszar współczesnych gmin Strzelno i Jeziora Wielkie oraz części gmin: Orchowo, Mogilno, Janikowo, Inowrocław i Kruszwica. Po powstaniu powiatu strzeleńskiego i podziale Obwodu Strzelno na dwa mniejsze: Obwód Strzelno-Północ i Obwód Strzelno-Południe, oba znalazły swoje siedziby w gmachu głównym od strony ulicy Pocztowej (tym, który spłonął).

Ulica Inowrocławska. Stary Magistrat - u zbiegu ulic Lipowej z Inowrocławską (ok . 2012 r. foto z Google).

W latach 80. XIX w. zapadła decyzja, by wystawić nowy reprezentacyjny budynek dla władz miejskich. W 1887 r. przy ul. Szerokiej nr policyjny 201 (współcześnie budynek LO) budynek oddano do użytku, ale niestety nie zasiadły w nim władze miejskie lecz nowo powstałego rok wcześniej powiatu strzeleńskiego. Po likwidacji w 1932 r. powiatu strzeleńskiego i przeniesieniu działalność Kasy Chorych do Mogilna, nowo wystawiony w latach 1928-1929 budynek przy ul. Świętego Ducha nr 33 zmienił swoją funkcję i stał się od 1936 r. dziesiątą w dziejach Strzelna siedzibą władz miejskich - Magistratu. Wcześniej bo pod koniec 1933 r. przeniósł się do byłego budynku szkoły wydziałowej (Przedszkole Nr 1) Sąd Grodzki. Z początkiem stycznia 1935 r. Policja Państwowa zmieniała swoją siedzibę, przenosząc się z ulicy Lipowej nr 4 do budynku po Urzędzie Skarbowym przy ul. Miradzkiej (ul. Doktora Jakuba Cieślewicza nr 4). Podobnie stało się z biurami Zarządów Gmin Strzelno-Północ i Strzelno-Południe, które nowe lokale znaleźli w byłej siedzibie starostwa powiatowego przy ul Szerokiej (budynek LO). Od 1936 r. stary budynek administracyjny i cały pustostan mu towarzyszący zamieniony został na mieszkania lokatorskie. Jeszcze w 1938 r. w jednym z lokali poadministracyjnych od strony ul. Lipowej uruchomiono harcówkę ZHP.

W niezmienionym stanie pozostało jedynie więzienie, które funkcjonowało tutaj do 1945 r. To w nim prawdziwą gehennę przeżyli aresztowani przez władze okupacyjne Polacy, których tutaj przetrzymywano, a następnie wywożono do miejsc masowych egzekucji w Lasach Miradzkich. Stąd wywieziono proboszcza markowickiego ojca Mariana Wydubę OMI do lasu leśnictwa Kurzebiela i tan rozstrzelano.

Stary Magistrat od ul. Lipowej - brama wjazdowa w podwórze (ok. 2012 r. - foto z Google).

Czas powojenny to lata zwykłej egzystencji kamienicy czynszowej będącej własnością miasta. W mojej pamięci zapisało się kilku mieszkańców tego domostwa. W pierwszej kolejności wymienię wielopokoleniową rodzinę muzyków strzeleńskich, panów Koteckich, a byli nimi senior Piotr, syn Zenon i wnuk Krzysztof, późniejszy dyrektor Domu Kultury w Strzelnie. Tutaj mieszkała również rodzina Kruszewskich, z których senior był znanym, cenionym i wieloletnim zawodnikiem Klubu Sportowego „Kujawianka“ Strzelno, a syn Marek działaczem harcerskim i podobnie jak sąsiad, dyrektorem Domu Kultury w Strzelnie. Pamiętam również starszego pana Zielińskiego, który naprawiał rowery. Do niego biegałem z kołami rowerowymi, by je wycentrował oraz z przebitymi oponami do zaklejenia dziur, a gdy łańcuch się zerwał to p. Zieliński w mig połączył ogniwa metalowym nitem…

CDN