niedziela, 9 lutego 2020

Opowiedziane na ławeczce - cz. 1. Strzelno Mistrzem Gospodarności



Nic tak nie goi ducha, jak powroty do historii, do dziejów naszej małej ojczyzny, naszego miasta, jednym słowem - podwórka. Było to cztery lata temu, kiedy usiadłem na wirtualnej ławeczce i usłyszałem pytanie skierowane do mnie przez młodego równie wirtualnego mieszkańca siadającego przy mnie:
- Co to był za ów głośny onegdaj tytuł Mistrz Gospodarności?
Nie musiałem się długo zastanawiać, toć pamiętałem dyplomy wiszące na ścianach gabinetu ówczesnych ojców miasta, potwierdzające nadanie tytułu i wypisane na nich kwoty z wieloma zerami przyznane przez wojewodę za zdobycie tegoż tytułu. Mało tego znałem kulisy działań zawierających się w haśle: - co zrobić, by taki tytuł otrzymać? Dodam jeszcze, że przystąpienie do konkursu obligowało wszystkie miasteczka do działań i wykazanie się efektami przed wysokim jury. Był to wymyślony przez ówczesną decydentów sposób na propagowanie i kultywowanie sukcesów osiąganych przez władze gmin i małych miasteczek, szczególnie w okresie gierkowskim i w myśl wykrzyczanego zapytania:
-Pomożecie? i uzyskanej od tłumu odpowiedzi -Pomożemy!

Przedszkole Nr 2 - 1974 r.

Konkurs zapoczątkowano już w latach sześćdziesiątych XX w. Po 1975 r., kiedy zlikwidowano szczebel powiatowy i na wzór amerykański powołano - zamiast stanów - 49 małych województw, władze dały szanse wykazania się wojewodom, że reforma administracyjna to ogromny sukces, to mobilizacja społeczeństwa do pracy około siebie, w swoich środowiskach, to wyzwolenie dotychczas drzemiących w nim sił do pracy społecznej, do tego Aby Polska była silna i ludziom żyło się dostatniej. Podpięto się pod myśl z minionego dziesięciolecia z nową werwą i bardziej propagandowo.

Budowa w czynie społecznym ulicy Jana Kasprowicza

Wojewodowie, co roku ogłaszali konkursy pod hasłem Mistrz Gospodarności. Przystępowały do nich gminy miejskie, a konkretnie aktyw z naczelnikami miast na czele. Oczywiście organ wspierany był przez miejscowe czynniki polityczne. Kapituła wojewódzka oceniała poszczególne miasta na podstawie przesłanych sprawozdań, w których dominującą rolę odgrywały czyny społeczne. Bazą do ustalenia efektów tych czynów była ilość uczestników czynu razy ilość przepracowanych godzin razy z góry ustalona stawka godzinowa. Dawało to oszałamiające kwoty. Te wyliczenia mistrzowie zawdzięczali swoim sekretarzom i tzw. ołówkom (silnie zaostrzonym). Owi urzędnicy nie szczędzili swej fantazji wspieranej długością rysika i te efekty - częstokroć mocno naciągane - wyliczali. W taki to sposób i nasze miasto kilkakrotnie zdobywało ten prestiżowy wówczas tytuł, m.in. w 1976 r., - tytuł - Gmina Strzelno Mistrzem Gospodarności 1975 roku.

Czyn partyjny 1977 r. - budowa ulicy Parkowej



Strzelno - jak opisywano miejscowość w propagandzie sukcesów połowy lat siedemdziesiątych - to miasteczko nieduże, około 6,5 tys. mieszkańców, położone na Kujawach Zachodnich w województwie bydgoskim. Jego cecha: miasto czyste, schludne, wypucowane, no i gospodarne. Ówczesne podejście do smaku i estetyki nijak się miało do kanonów okresu międzywojennego, czy ówczesnej Europy Zachodniej. „Zgniły zachód“ był niedostępny dla ówczesnych obywateli naszego kraju. Zresztą podobnie jak i wschód i inne kraje demoludu, dokąd dostać się można było jedynie w wizytach oficjalnych - „pociągami przyjaźni“.

Zatem, mając ograniczony dostęp do nowinek zachodnich musieliśmy sobie jakoś radzić. Takim wzorem, do którego próbowaliśmy równać były zdjęcia i pocztówki naszego miasta z lat międzywojennych oraz wspomnienia ludzi starszych, którzy opowiadali jak to za Wilusia, czy Piłsudskiego w naszym mieście bywało.

Budowa w czynie społecznym Ogrodu Jordanowskiego


Przyjeżdżający do Strzelna oficjele, a nawet tylko ci przejeżdżający, napominali ojców miasta, by zrobili coś z tymi wyzierającymi spod farb reklamami pamiętającymi zamierzchłe czasy wilusiowe. I tak się zaczęło. Wykorzystując mizerotę zaopatrzeniową i technologie z przysłowiowych czasów króla ćwieczka zaczęto szaremu i zapomnianemu miastu nadawać bardziej odświętnego wyglądu. O zgrozo, rozebrano świątynię ewangelicką, wybudowano fontannę na Rynku, która od początku uruchomienia była felerną i - oczywiście szumnie to nazywając - zaczęto remontować kamieniczki. Cały pic polegał na tym, by odmalować elewacje frontowe, a resztę pozostawiano bez zmian. A tą resztą były wnętrza kamienic, oficyny i całe podwórza. Parki miejskie stały się przyjazne dla mieszkańców, stadion przybrał krasy, wybudowano na starej strzelnicy Bractwa Kurkowego Ogródek Jordanowski z brodzikiem dla dzieci, nowe przedszkole, etc. Oj działo się działo: były nowe drogi, chodniki, oświetlenie ulic miejskich, neony na frontonach placówek handlowych, restauracji, kawiarń, pomnik itd., itp.





Kiedy już tego mistrza dostaliśmy w mieście i na jego rogatkach pojawiły się kolorowe tablice informacyjne głoszące przyjezdnym: Strzelno Mistrz Gospodarności. No i najważniejsze, wraz z dyplomem zastrzyk pieniężny w postaci kilkuset tysięcy złotych, który był zaczynem do wzięcia udziału w kolejnej edycji konkursu... Pamiętam rok 1982, Gierka już nie było, bida, aż piszczało, stan wojenny, a „Gazeta Pomorska“ donosiła: - Po raz piąty Strzelno zajęło pierwsze miejsce w województwie w konkursie „Gmina - Mistrz Gospodarności“. Zdobycie kolejnej nagrody w wysokości 2 mln zł zbiegło się z obchodami 750-lecia miasta.

Osobiście z sentymentem wracam do tamtych czasów, nie pluję, nie przeklinam, jeno wspominam okres mojej młodości, bo przecież nie żyłem na emigracji, ale w moim kraju w mojej Ojczyźnie, Polsce.

środa, 5 lutego 2020

Solidne miasto Strzelno sprzed 200-laty



Mamy zatem przedwiośnie. Dzisiaj znalazłem pierwszy kobierzec przebiśniegów, i to takich wyrośniętych. W Parku 750-lecia trafiłem na nową i w miarę estetyczną tabliczkę informującą, gdzie spacerowicz wchodzi. Poza tym jest fajnie, dużo czytam i dużo piszę. Daje mi to ogromną satysfakcję. To z książek i obserwacji dowiaduję się, że otaczający nas świat jest pełen magii, tajemnic i niewyobrażalnych zdarzeń, i że to wszystko istnieje obok nas. Czy jednak może do niego wejść każdy, poznać go i w nim się zadomowić? Jest to trudne przedsięwzięcie i choć dzieli nas od niego niewielka odległość oraz blisko stojąca, niewidoczna, czy wręcz przezroczysta ściana, nie można jej tak po prostu pokonać. Swą wysokością sięga kosmosu, a głębokością jądra ziemi, do tego długa jest, jak promień słońca. Ma ona swoją nazwę, która skrywa się w prostocie, w klucz układających się liter. To nim można otworzyć ten jeden, jedyny zamek, w równie niewidocznej, acz wyczuwalnej furtce. Tą tajemniczą nazwą jest magiczne słowo - wyobraźnia. I kiedy już obdarzeni tą magią odnajdziemy tę niewidoczną furtkę w przezroczystej ścianie i otworzymy ją, znajdziemy się w świecie, który istniał przed setkami i tysiącami lat, a po którym pozostały niewidoczne dla oka przeciętnego śmiertelnika, bo okryte mgłą tajemnicy, ślady.

Ten świat to historia, to wszystko to, co onegdaj wydarzyło się, nie pozostawiając po sobie zapisanych i w miarę łatwych do odczytania stronic. Mimo to, to coś istnieje, jest obok nas i tylko my sami, posiadając wiedzę i wyobraźnię, możemy rozwiać mgliste powłoki i wydobyć na zewnątrz - opisać wszystko to, co nasza uświęcona ziemia i przepastne archiwa skrywają. Sam po wielokroć otwierałem i otwieram tę niewidoczną, w niewidocznej, sięgającej kosmosu i jądra ziemi, a do tego długiej jak promień słońca ścianie, furtkę. W majestacie dostojeństwa wchodziłem w ten magiczny świat i odkrywałem, zapisując wszystko co ujrzałem i co wyobraźnia mi podpowiedziała na niekończących się stronach tomów I, II, III, etc. 


Przed czterema laty dokonując kwerendy źródeł do pisanej wówczas kolejnej książki wpadł mi w ręce Opis Xięstwa Warszawskiego (tytuł w oryginale). Książka ukazała się w 1809 r. w Poznaniu i wyszła spod pióra Jerzego Beniamina Flatta. Autor był postacią nietuzinkową, Wielkopolaninem, który zjechał swój region i Księstwo Warszawskie wszerz i wzdłuż, a do tego był twórcą-założycielem obecnej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego (SGGW) w Warszawie.

Wertując karty tej książki dotarłem do opisu miasta Strzelna. Oto, co ów autor napisał o naszym mieście, przekazując jego obraz z przełomu XVIII i XIX wieku, czyli, jak ono wyglądało przed 200 laty:
Strzelno, miasto narodowe, okolica żyzna, ma 1200 mieszkańców. Żyją oni po większej części z rolnictwa, kupiectwa i propinacji. Mają się dobrze. Miasto dobrze zbudowane i brukowane
Gwoli doczytania, owa propinacja, to nic innego jak produkcja używek alkoholowych, nadanych starą ordynacją miejską. Czyli, mieszkańcy Strzelna nadal korzystali ze starego prawa i mogli produkować piwo i gorzałkę. Zwróćcie Państwo uwagę na ówczesną solidność naszego miasta, dobrze zbudowanego i posiadającego ulice brukowane, czyli utwardzone, bez dziur w jezdniach i bez kałuż po opadach.


 Autor opisując Inowrocław nie wspomniał o brukowanych ulicach tegoż miasta, choć zaznaczył, że i ono dobrze zbudowane, i liczyło wówczas 2900 mieszkańców, czyli było jeszcze raz - z lekką nawiązką - tak duże jak Strzelno. Ówczesne miasto Gębice miało 600 mieszkańców, a powiatowe dziś Mogilno liczyło zaledwie 800 mieszkańców. W Kruszwicy było ich tylko 300.

Zachodzi zatem pytanie, czy dzisiaj możemy również napisać, że my strzelnianie mamy się dobrze i nasze ulice są w tak znakomitej kondycji? Pytanie to kieruję do Państwa przemyślenia i ewentualnego wyciągnięcia własnych tez.

wtorek, 4 lutego 2020

Dzieje powstańczego sztandaru z Młynów



Nieistniejąca figura Najświętszego Serca Jezusowego w Młynach, na granicy z wsią Młynice.

2 stycznia 2009 r. po 70 latach skrzętnego przechowywania publiczne światło dzienne ujrzał stary, zabytkowy sztandar Koła Towarzystwa Powstańców i Wojaków z Młynów. Okazja ku temu była szczególna. W tym dniu w Strzelnie obchodziliśmy 90. rocznicę Powstania Wielkopolskiego 1918-1919. Wspaniałą oprawą dla sztandaru weterana była asysta licznych pocztów sztandarowych oraz kompani honorowej Garnizonu Inowrocław wystawionej przez 56. Kujawski Pułk Śmigłowców Bojowych. Sztandar uczestniczył w uroczystościach pod Pomnikiem Poległych powstańców Wielkopolskich na starym strzeleńskim cmentarzu, przy odsłanianiu obelisku przy szpitalu oraz w mszy św. za Ojczyznę w bazylice pw. św. Trójcy i NMP. Pod koniec mszy św. proboszcz strzeleński ks. kan. Otton Szymków zaprezentował od ołtarza ten piękny i w idealnym stanie zachowany sztandar Koła TPiW z Młynów. W tym dniu chorążym sztandaru był potomek powstańców młyńskich Michał Drzewiecki z linii Głuszków, którzy ten sztandar przez lata okupacji i peerelu przechowali.


Od tego momentu sztandar zdeponowany jest w parafii strzeleńskiej i bierze udział w ważnych uroczystościach i rocznicach. Obecnie jego chorążym jest strzelnianin pochodzący z Młynic Jan Siedliński, a asystę stanowią panie z Młynów Anna Drzewiecka i Joanna Grodzka (z rodziny Głuszków - Drzewieckich). Ostatnio sztandar brał udział w obchodach 101. rocznicy Powstania Wielkopolskiego - 2 stycznia 2020 r. Ta aktywność sztandaru, a szczególnie jego trzyosobowego pocztu skłoniła mnie do przywołanie dziejów tegoż sztandaru, na jego chwałę i chwałę tych, co go z zawieruchy dziejowej uratowali.

Koło Towarzystwa Powstańców i Wojaków w Młynach zostało założone w 1926 r. przez niestrudzonego w tych działaniach na terenie ówczesnego powiatu strzeleńskiego prezesa TPiW ze Strzelna Władysława Trzeckiego. Na zebraniu organizacyjnym wybrano prezesa Koła, którym został Marcin Dopierała, skarbnikiem Jan Dopierała, a komendantem Antoni Nowak. Po roku działalności, w niedzielę 23 stycznia 1927 r. odbyto w Młynach walne zebranie TPiW. Zgromadzenie zagaił prezes druh Marcin Dopierała. Wyczerpujące sprawozdania zdali, skarbnik Jan Dopierała i komendant dh Antoni Nowak. Stwierdzono, że Towarzystwo rozwija się znakomicie i liczy 50 członków. Wówczas też miano nadzieję, że do następnego walnego zebraniu liczba członków podwoi się lub potroi. Oczywiście na myśli miano aktywną w działaniach tzw. drużynę młodych.

 Zebrani życzyliby sobie, aby również starsi wiekiem obywatele brali czynny udział w ruchu wojackim. Ustępującemu zarządowi udzielono absolutorium i dokonano wyboru nowego zarządu, w skład którego weszli: prezes Marcin Dopierała, wiceprezes Jan Nadolny, sekretarz Wawrzyniec Głuszek, skarbnik Jan Dopierała, referent oświatowy kierownik szkoły Stanisław Kabza, komendant Antoni Nowak, zastępca komendanta Lewandowicz. Ławnikami zostali: Rembacz i Nowakowski, zaś do Komisji Rewizyjnej weszli: Pogodziński, Gręzicki i Dzikowski, a Sąd Koleżeński tworzyli: Marcin Dopierała, Rembacz i Góralski. 
  
Figura przy domu Siudzińskich w Młynach, pod którą 12 września 1927 r. odbyła się ceremonia poświęcenia i wręczenia sztandaru TPiW Kołu w Młynach. Na zdjęciu Młode Polki z Młynów.
W tym samym roku miało miejsce uroczyste poświęcenie ufundowanego przez członków i społeczeństwo sztandaru Towarzystwa Powstańców i Wojaków w Młynach. Sztandar wykonały hafciarki z pracowni przyparafialnej, która zajmowała się naprawą haftowanych ornatów, kap i sztandarów parafialnych. Przy tym wykonywała również nowe sztandary dla okolicznych parafii i licznych organizacji i towarzystw. Po wykonaniu sztandaru dla Młynów podniośle obchodzono jego poświęcenie, które miało miejsce w dniu 12 września 1927 r. Na uroczystość do Młynów przybył prezes okręgowy TPiW por. Żurkowski z Inowrocławia. Można było także zauważyć obecność inspektora szkolnego p. Daszyńskiego, ks. prob. Romuald Sołtysińskiego z Siedlimowa oraz delegatów Straży Pożarnych z okolicy, Hallerczyków oraz przedstawicieli Kółek Rolniczych.




Początek święta miał miejsce pod zajazdem Jana Rogozińskiego. Przy udziale bratnich stowarzyszeń ze Strzelna, z Bronisławia, Kościeszek i Ciechrza uformował się pochód, który przy dźwiękach orkiestry wyruszył do figury położonej nieopodal szkoły. Pochodem kierował prezes TPiW ze Strzelna Władysław Trzecki. Uroczystość poprzedził śpiew miejscowego chóru pod batutą kierownika Szkoły Powszechnej p. Kabzy. W obecności rodziców chrzestnych aktu poświęceni sztandaru dokonał proboszcz strzeliński ks. Radca Ignacy Czechowski, w przemowie swej przypominając tym, którzy pod tym sztandarem skupiać się będą, aby pracowali dla dobra Ojczyzny i na chwałę Boga.

Następnie głos zabrał prezes okręgu inowrocławskiego TPiW, kierując swe słowa do prezesa miejscowego Towarzystwa Marcina Dopierały, po czym wręczył mu sztandar dodając, aby dotrzymał mu wierności i pracował dla dobra i rozwoju Towarzystwa. Podniosłym momentem było wręczenie dyplom weteranowi z 1864 r. honorowemu członkowi miejscowego koła TPiW Nikodemowi Modrzejewskiemu. Wyróżniony serdecznie podziękował, ciesząc się, że przy takiej uroczystości o nim niezapomniano. Udekorowano także Odznaką Powstańca Broni zasłużonych członków: Rembacza, Nadolnego, Gręzickiego, Lewandowicza, Dopierałę, Nowakowskiego i Kulasika, do których w serdecznych słowach przemówił por. Żurkowski.


O godz. 18:00 rozpoczęło się uroczyste posiedzenie młyńskiego TPiW, które zagaił prezes miejscowego Koła Marcin Dopierała. Na przewodniczącego zebrania wybrano por. Żurkowskiego, który z kolei na sekretarza powołał Wawrzyńca Głuszka, na ławników zaś ks. Radcę Czechowskiego i ks. prob. Sołtysińskiego. W swoim wystąpieniu por. Żurkowski prosił młodzież, aby tłumnie wstępowała w szeregi oddziału młodszych TPiW. Zebranie zakończyła deklamacją wiersza „Nasz sztandar“ w wykonaniu p. Józef Dopierała. Na zakończenie odbyła się zabawa taneczna, na której bawiono się ochoczo do białego dnia.


Od tego dnia Koło przez kolejne trzy lata pracowało intensywnie kultywując tradycje powstańcze i wojackie. Sztandar uczestniczył w uroczystościach i rocznicach oraz odprowadzał na wieczne miejsca spoczynków swoich członków. Zastój działalności Towarzystwa przyniósł wraz z wielkim kryzysem ekonomicznym rok 1930. Przebudzenie ze swoistego letargu przyniósł dopiero rok 1934. W pierwszych dniach stycznia skrzyknęli się członkowie i odbyli nadzwyczajne walne zebranie TPiW w Młynach. Dokonano wyboru nowego Zarządu Koła, do którego weszli: prezes Marcin Dopierała, zastępca prezesa Wojciech Nadolny, sekretarz Wawrzyniec Głuszek, zastępca sekretarza Jan Gręzicki, skarbnik Jan Nadolny, komendant Antoni Nowak i jako ławnicy: kpt. Leon Głowacki, Wojciech Skonieczny i Jan Rogoziński.


Przed wybuchem II wojny światowej sztandar TPiW w Młynach przechowywany był w domu rodzinnym Wawrzyńca Głuszka. W sierpniu 1939 r. on sam został zmobilizowany i wziął udział w wojnie obronnej, po której znalazł się na terenie Związku Radzieckiego, gdzie przebywał przez dwa lata. Tam wstąpił w szeregi tworzonej Armii Polskiej pod dowództwem gen. Władysława Andersa, z którą przez Persję i Afrykę dotarł do Anglii. Po przeszkoleniu służył w dywizjonie lotniczym jako podoficer. W międzyczasie sztandar ukryty przez rodzinę szczęśliwie doczekał się końca wojny. Wawrzyniec do kraju wrócił w 1947 r. Czekał na niego, szczęśliwie ocalony sztandar Koła TPiW z Młynów. W tym też roku wstąpił w szeregi Koła Związków Powstańców Wielkopolskich 1918-1919 w Strzelnie. 5 maja 1948 r. został zweryfikowany przez Komisję Weryfikacyjną przy Zarządzie Głównym Związku Powstańców Wielkopolskich 1918-1919 w Poznań i otrzymał, zaświadczenie nr 7061. Sztandar nadal przechowywany był w domu Głuszków. Nie wyjawienie tego faktu stało się ratunkiem dla cennej relikwii - sztandaru. Od 1957 r. był prezesem reaktywowanego Kółka Rolniczego w Młynach oraz członkiem Spółdzielni Mleczarskiej. Odznaczony: Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym, Brązowym Krzyżem Zasługi, Medalem za Wojnę 1939-1945, Gwiazdą Francji, belgijskim Krzyżem Komandorii i Medalem Lotniczym.
Zmarł 12 sierpnia 1966 r. w Młynach. Został pochowany na starym cmentarzu w Strzelnie przy ul. Kolejowej.

Prezentacja sztandaru TPiW z Młynów na wystawie poświęconej 100. rocznicy Powstania Wielkopolskiego - 2 stycznia 2019 r. w SP z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Jana Dałkowskiego w Strzelnie
A sztandar? W zaciszu domowym, przechowywany przez kolejne pokolenia Głuszków - Drzewieckich przeleżał aż do czasów współczesnych. To dzięki nim możemy dzisiaj oddawać cześć sztandarowi, pod którym maszerowali weterani Powstania Wielkopolskiego 1918-19191 r.

niedziela, 2 lutego 2020

Glinica, Szmańdowo i Sybila


Nazwy miejscowe w obrębie miasta Strzelna: Glinica, Szmańdowo i Sybila wypadły całkowicie z obiegu przed wieloma już laty. Dzisiaj jedynie najstarsi mieszkańcy wskażą gdzie leży Sybila, a o pozostałych miejscach mało kto, cokolwiek wie. O ile znajdujemy wytłumaczenie na dwie pierwsze nazwy, o tyle tą trzecią - Sybila, możemy jedynie odnieść do przepowiedni: - co cię będzie czekać, jak utracisz wszystko i staniesz się bezdomnym? Ale o tym i księgach Sybilli będzie niżej.

Glinica
Już chyba nikt ze strzelnian nie potrafiłby wskazać miejsca niegdyś zwanego Glinica. Przyznam się, że i ja nie znałem tej nazwy, jak i lokalizacji. Aż tu nagle w jednym z przedwojennych dzienników trafiłem na informację, która rozjaśniła mi wszystko.


Glinica to południowa część miasta w obrębie współczesnej ulicy Sportowej, niegdyś Targowiska. Obejmowała obszar po gliniankach, czyli dołach pokopalnianych - wyrobiskach po wybranej glinie do produkcji cegieł. W połowie XIX w. funkcjonowała tutaj cegielnia, a widomymi śladami po wyrobiskach jest zrekultywowany teren strzelnicy Bractwa Kurkowego, czyli dojście do stadionu miejskiego od torów kolejowych przy ul. Sportowej. Cały plac, niegdyś zwany Targowiskiem to również zrekultywowany obszar pokopalnianych dołów. Niemcy nazywali to miejsce Zehen-Gruben, czyli Plac i Doły, a miejscowi potocznie nazywali ten obszar Glinicą. Po północnej stronie dołów, na tzw. placu wybudowano w 1925 r. Remizę OSP, a po stronie Zachodniej w latach 1928-1929 piętrową kamienicę dla urzędników Powiatowej Kasy Chorych.


Po wschodniej stronie współczesnej ulicy Sportowej, od Placu Daszyńskiego po tory kolejowe, czyli do ulicy Klonowej rozciągał się teren hotelowo-restauracyjny z ogrodem zwanym Parkiem Miejskim i ogrodnictwo Piątkowskiego. Doły pokopalniane zajmowały również współczesny obszar parkingów i marketu Mila przy ul. Raj. Rekultywowano je jeszcze w latach międzywojennych, zasypując doły pokopalniane gruzem, popiołem i tzw. szlaką wielkopiecową oraz śmieciami stałymi. Budując na przełomie lat 80. i 90. XX w. nową remizę popełniono błąd stawiając w części obszaru pokopalnianego południową część budynku. Pamiętam, że po kilku latach ściana południowa tąpnęła o kilka centymetrów.



Od czasów międzywojennych, aż do końca lat 80. XX w. na Glinicy - Targowisku rozkładały się tzw. wesołe miasteczka: karuzele, beczki śmierci i strzelnice. Tutaj do początku lat 70 funkcjonował popularny Spęd - Punkt Skupu Żywca GS „SCh“. Również tutaj znajdowało się targowisko, na którym po przeniesieniu z Rynku odbywały się dwa razy w tygodniu targi. Tu znajdowała się również drewniana „buda“, w której handlowano rąbanką, czyli mięsem - wieprzowiną pochodzącą z własnego chowu i uboju.


Szmańdowo
Po raz pierwszy z tą nazwą spotkałem się podczas kwerendy archiwalnej szukając materiałów do dziejów Klubu Sportowego „Kujawianka“ Strzelno. Było to kilka lat temu. Ponownie trafiłem na informację o Szmańdowie pod koniec tego roku. Tym razem przy kwerendzie do dziejów klubów „Pogoń“ Mogilno i „Noteć“ Gębice. O tyle mnie te informacje zainteresowały, że w latach 1929-1934 kilkakrotnie wzmiankowano, że na Szmańdowie Magistrat strzeleński planuje założyć ogród jordanowski i wybudować boisko do piłki nożnej.


Szmańdowo to obszar leżący u zbiegu ulic Powstania Wielkopolskiego i Topolowej. Obecnie zajmowany jest przez budynki Enea S.A., Lecznicę Zwierząt, halę widowiskowo-sportową i boisko Orlik. Była to jedna wielka parcela ciągnąca się na południe od zabudowań folwarku proboszczowskiego po ówczesną ulicę Młyńską (od 13 września 1930 r. zmieniono nazwę na ul. Powstania Wielkopolskiego) i stanowiła własność miasta. Prawdopodobnie nazwa tego obszaru wzięła się od nazwiska ostatniego właściciela tej parceli. Na jej części zabudowanej mieściły się dwa domy dla ubogich mieszkańców Strzelna oraz zabudowania gospodarcze.

Szmańdowo - fragment Ogrodu Jordanowskiego od strony ul. Powstania Wielkopolskiego w 1939 r.
 W 1928 r. władze miejskie postanowiły cały teren Szmańdowa sprzedać, dzieląc go na parcele budowlane. Komisja Ubogich przy Radzie Miejskiej wyceniła poszczególne parcele i zgłosiła je do przetargu. Część północna, czyli ta od strony folwarku proboszczowskiego, składająca się z dwóch niezabudowanych parceli znalazła nabywców, a na pozostałe działki, niestety nie było chętnych. W następnym 1929 r. kierownictwo strzeleńskiej placówki Przysposobienia Wojskowego i Wychowania Fizycznego ujęło w planach na lata 1929-1930 budowę stadionu sportowego i urządzanie na nim  szeregu zawodów lekkoatletycznych oraz założenie ogrodu jordanowskiego. W maju tegoż roku burmistrz Radomski przedstawił tę propozycję Radzie Miejskiej. Wówczas też radni podjęli uchwałę o rozbiórce zabudowań miejskich na Szmańdowie, by w ich miejscu założyć ów ogród jordanowski. Jednocześnie zaplanowano na jednej z wolnych parceli Szmańdowa pobudować nowy dom dla ubogich.


W marcu 1930 r. stare gospodarcze budynki miejskie na Szmańdowie rozebrano i Magistrat ogłosił publiczną licytację na sprzedaż za gotówkę najwięcej dającemu gruzu i cegły z tej rozbiórki. Sprawa zagospodarowania parcel zaczęła się przeciągać, a to z powodu wielkiego kryzysu ekonomicznego, jaki wówczas dotknął świat, w tym i nasze prowincjonalne miasteczko. Podczas posiedzenia Rady Miejskiej w Strzelnie, 13 września 1930 r. radny Jan Zieliński Jan poruszył sprawę Szmańdowa. Rada wówczas uchwaliła, aby Magistrat miejsce to uporządkował. Na tej samej sesji podjęto również uchwałę o przemianowaniu ul. Młyńskiej na ul. Powstania Wielkopolskiego.

Boisko piłkarskie na Szmańdowie - około 1946 r.
 W międzyczasie zaszła pilna potrzeba zbudowania nowego większego boiska sportowego, z którego mogłaby korzystać szersza rzesza miejscowych sportowców. Poza Strzeleńskim Klubem Sportowym w mieście futbol uprawiała również młodzież ze Związku Młodzieży Polskiej, z Chrześcijańskiego Zjednoczenia Zawodowego (tworząc w 1929 r. Klub Sportowy pod nazwą ,,Kujawia“) oraz Klub Sportowy „Polonia“. Nowe boisko miało służyć także lekkoatletom z OSP oraz licznym organizacjom paramilitarnym zgrupowanym w strukturach miejskich i powiatowych PWiWF. Małe boisko piłkarskie przy ul. Stodolnej nie mieściło już dużych imprez PWiWF, a płyta nie odpowiadała ówczesnym standardom.

Boisko piłkarskie na Szmańdowie - druga połowa lat 40. XX w.
 W 1931 r. Rada postanowiła, by nie budować nowego domu dla ubogich na Szmańdowie, a dobudować kilka mieszkań do wybudowanego na przełomie 1928/1929 r. domu dla ubogich na Sybili. Ostatecznie projekt ten zrealizowano w 1932 r. Ciągły brak środków odsuwał w czasie zagospodarowania Szmańdowa. Ostatecznie udało się to dokonać dopiero w 1934 r. Jak czytamy w marcowym numerze gnieźnieńskiego dziennika „Lech“: - Dotychczasowe boisko przy ul. Stodolnej zostało przez Zarząd Miejski zniesione. Na jego miejsce zostanie oddane do użytku boisko przy ul. Powstania Wielkopolskiego w tak zwanym Ogrodzie Jordanowskim. Strzeleński Ogród Jordanowski był terenem ogrodzonym, a na nim boisko, staw, piaskownice, przyrządy sportowe, grządki do uprawy roślin, wystawki dla ptaków, zimą tor saneczkowy i ślizgawka, ławeczki i wiele innych atrakcji oraz budynek w postaci dużej werandy. W późniejszych relacjach prasowych co raz częściej zaczęła pojawiać się oficjalna nazwa Boisko na Szmańdowie.

Sybila
Nazwa miejsca znajdującego się w obrębie granic miasta Strzelna - Sybila zapisywana prze jedno 'l', to niewielki obszar gruntów zlokalizowanych w obrębie Bławatek przy drodze polnej łączącej Strzelno - Plac Świętokrzyski z Bronisławiem. Były to parcele należące do Miasta. Dwie z nich oznaczone numerami 9 i 10 wydzierżawiane były na cele rolnicze i tuż przy nich znajdowała się Cegielnia Miejska. Obecnie w pobliżu tego miejsca znajdują się pozostałości zabudowań niewielkiego gospodarstwa rolnego oraz nieczynne wysypisko śmieci, które urządzone zostało na tzw. gliniankach, dołach pokopalnianych tejże cegielni.


W latach międzywojennych Sybila przypisana była do III Miejskiego Okręgu Wyborczego obejmującego ulice: Klasztorną, Plac Świętego Wojciecha, Magazynową, Spichrzową, Ślusarską, Cegiełkę, Kościelną, Świętego Ducha oraz Bławaty i Sybila.  Na przełomie lat 1928/1929 na jednej z parcel przy polnej drodze do Bronisławia, Magistrat wybudował parterowy, wielomieszkaniowy dom dla bezdomnych, później powiększony o kilka mieszkań, o czym pisałem przy okazji Szmańdowa. W tym samym czasie w pobliżu tego domu wybudowana została Cegielnia Miejska - nazywana Cegielnią na Sybili.

W kwietniu 1929 r. Magistrat wydzierżawił niezabudowane parcele miejskie Nr 9 i 10 o areale 3. mórg na cele rolnicze, jako pola uprawne. Po wojnie w latach 50. i 60., kiedy cegielnia była już nieczynna i obiekt stał w ruinie, miejsce to nadal zwano Sybilą. Jako dzieciaki zażywaliśmy w tamtejszych stawach pokopalnianych letnich kąpieli.

Skąd wzięło się określenie Sybila dla tych parceli miejskich? Niestety, nie trafiłem na żadne źródła, które naprowadziłoby na logiczne wytłumaczenie tej nazwy. Ale zapewne wielu słyszało o przepowiedniach królowej Saby, nazywanej również Sybillą lub Michaldą. W starożytności sybillami nazywano wieszczki, które w ekstazie przepowiadały niemal zawsze tragiczne wydarzenia. Nie było to, więc początkowo imię własne lecz nazwa profesji. Sybille wśród słuchaczy budziły lęk i respekt. Najbardziej znanymi wyroczniami był zbiór ksiąg pergaminowych przechowywany w Rzymie, który otrzymał ostatni król rzymski. Księgi sybilijskie spłonęły w 83 r. p.n.e.


Znane obecnie przepowiednie Sybilli oparte są na amsterdamskim wydaniu z 1689 r. Jedna z tych wróżb przepowiada zepsucie moralne i ogólną demoralizację ludzkości. Być może ta wizja odnosiła się do strzeleńskich bezdomnych i ich odosobnienia - oddzielenia od reszty społeczeństwa.

Nazwa ta pisana prze jedno 'l' odnosiła się do dwóch miejsc. Pierwszym z nich były trzy parcele przy gazowni miejskiej. Jedna z parcel była zabudowana parterowym budynkiem wielomieszkaniowym i leżała przy drodze do Bławat i Ciechrza. Dwie kolejne parcele oznaczone numerami 9 i 10 o łącznym areale trzech mórg magdeburskich przylegały do tej zabudowanej i północnej, tylnej krawędzi parceli Gazowni, pomiędzy drogą na Pakość i drogą do Ciechrza. Drugim miejscem była Cegielnia Miejska leżąca w obrębie wsi Bławatki przy drodze polnej od Placu Świętokrzyskiego do Bronisławia. Zlokalizowana ona była w pobliżu starego wysypiska, które urządzone zostało na tzw. gliniankach, dołach pokopalnianych.

Bławatki - Sybila. Pozostałości dołów - glinianki. Tutaj znajdowała się Cegielnia Miejska zwana Sybilą

środa, 29 stycznia 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 71. Wspomnienie o lek. med. Ryszardzie Cybie (1939-2012)



W poprzedniej części Spacerku po Strzelnie wspomniałem, że w byłym budynku Kasy Chorych, na II piętrze mieszkał od 1972 r. wraz z rodziną lek. med. Ryszard Cyba, ordynator oddziału laryngologicznego szpitala w Strzelnie. Dzisiejszą część Spacerku poświęcę właśnie jemu.

Był postacią szczególną, która nigdy nie oczekiwała zaszczytów, a która mozolnie przez kilkadziesiąt lat pracowała dla dobra Strzelna i Ziemi Strzeleńskiej, dla dobra mieszkających tu obywateli. Kiedy przyszedł rok przełomu, rok 1989, potrafił w sposób niezwykle wyważony i mądry wprowadzić nas strzelnian, z kończącego się PRL-u, w progi rodzącej się III Rzeczypospolitej. Mało tego, nie będąc nigdy członkiem żadnej partii politycznej, podobnie jak ojciec, w sposób godny, sprawiedliwy i mądry działał w organizacjach pozarządowych, skupiając wokół siebie tych, którzy nową Polskę mieli budować. Jego autorytet spowodował niekonfliktowe przejęcie zarządu nad miastem i gminą.

Doktor Ryszard Cyba, był jednym z najbardziej znanych strzelnian, którego zasługi doceniane są nie tylko w naszej małej ojczyźnie, ale również w województwie kujawsko-pomorskim i pograniczu Kujaw i Wielkopolski. Jego oddanie dla Strzelna było ogromne, tutaj przepracował swoje całe dorosłe życie zawodowe, niosąc pomoc jako lekarz bliźnim. Społecznik o wielkim sercu.

Ogromna liczba dzieł, którym patronował stała się przyczynkiem w uhonorowaniu go zaszczytnym tytułem „Strzelnianina 2008 roku” oraz tytułem „Honorowego Obywatela Miasta Strzelna” nadanym w 2010 r.


Ryszard Cyba z urodzenia był Wielkopolaninem, z zamieszkania Kujawiakiem, z racji wykonywanego zawodu Judymem niosącym pomoc wszystkim potrzebującym, zarówno tym chorym, jak i niezaradnym życiowo. Urodził się 29 października 1939 r. w Ostrowie Wielkopolskim, jako syn Józefa i Leokadii z Perskich. Na chrzcie otrzymał dwa imiona, Ryszard Józef. To drugie imię zwyczajem rodzinnym przeszło z ojca, oficera Wojska Polskiego, nauczyciela i dyrektora liceum ostrowskiego, więźnia obozu jenieckiego, niezłomnego patrioty.

Kiedy przyszedł na świat, nie było mu pisane czuć ciepłego oddechu ojcowskiego. Rodzic w tym czasie przebywał w oflagu w Woldenbergu – niemieckim obozie jenieckim dla oficerów. Pojony od najmłodszych lat umiłowaniem Ojczyzny, rósł na patriotę. Codziennie wpatrywał się w portret ojcowski w mundurze ułana wielkopolskiego i szablę oficerską, biorąc z tych jakże bliskich całej rodzinie pamiątek, bodźce dla godnego postępowania.

Po skończonych studiach medycznych, nigdy nie wiążąc się z żadną partią polityczną, podjął praktykę lekarską. W 1964 r. zawarł związek małżeński z Hanną Ostojską. W 1972 r. przybywa z żoną, lekarzem pediatrą i rodziną do Strzelna. Z miastem tym związał się do końca, przeżywając w nim ponad połowę życia. Tutaj na strzeleńskiej nekropolii złożył ciało swego przedwcześnie zmarłego ukochanego syna Macieja. Przez ten okres, blisko 37 lat, dał się poznać, jako znakomity obywatel, wybitny lekarz oraz społecznik.


Tuż po przybyciu do miasta, w trudnych warunkach lokalowych, zorganizował Oddział Laryngologiczny w Szpitalu Rejonowym w Strzelnie, który wzorowo prowadzony w krótkim czasie zdobył sobie rozgłos i renomę. Leczył pacjentów z Kujaw i pogranicza wielkopolskiego. Wśród wyższego personelu medycznego cieszył się ogromnym szacunkiem i poważaniem. Przez wszystkich uważany był za niezwykle wymagającego, wręcz orędującego porządkowi wojskowemu. Niosąc pomocną dłoń wszystkim potrzebującym, stał się niezwykle popularnym lekarzem.

W tym czasie, nie ograniczył się tylko do wykonywania swego zawodu, bycia z rodziną, wychowania trzech córek, ale poświęca się również działalności społecznej, aktywnie udzielając się w: Międzyzakładowym Ludowym Klubie Sportowym „Kujawianka” Strzelno, Towarzystwie Miłośników Miasta Strzelna, Radzie Parafialnej Parafii św. Trójcy w Strzelnie, Polskim Towarzystwie Turystyczno Krajoznawczym Oddział w Strzelnie, Kujawsko-Pomorskiej Izbie Lekarskiej w Bydgoszczy, Stowarzyszeniu Miłośników Muzeum Ziemi Mogileńskiej, Stowarzyszeniu Przyjaciół Niepełnosprawnych „Samarytanin” w Strzelnie, a także sympatyzując wielu organizacjom i stowarzyszeniom pozarządowym w samym mieście oraz regionie. We wszystkich tych organizacjach przez szereg lat znajdował się w ścisłym kierownictwie, będąc uznanym ich patronem. Postawa moralna i duchowa doktora Ryszarda Cyby wpływała na znakomity klimat wewnętrzny organizacji społecznych, w których uczestniczył i mobilizował członków do aktywnego uczestnictwa w życiu stowarzyszeń, jak i w oddawaniu się dobru naszej małej i tej wielkiej Ojczyźnie.


Jego ciągłe uczestnictwo w wielu stowarzyszeniach nobilitowało je same, jak i członków z nim współpracujących. Utarło się powiedzenie, że być z doktorem Cybą, to tak, jakby było się z kimś bardzo ważnym dla tegoż środowiska. Niejednokrotnie jego autorytet wpływał na korzystne dla miasta czy powiatu, podejmowanie ważnych i strategicznych, a jakże pomyślnych decyzji.

W swej pracy samorządowej, jako radny miejski, członek zarządu miasta i społeczny wiceburmistrz, działając przez kilkadziesiąt lat w zespole ludzi, przyczynił się do rozkwitu naszego miasta i gminy. Gdyby przyszło wyliczać jego wkład osobisty w dzieła służące dobru naszej małej ojczyzny to niewątpliwie należałoby na pierwszym miejscu wyliczyć liczne inwestycje: Dom Strażaka i Dom Kultury w Strzelnie, Chłodnia Składowa, zwodociągowanie całej gminy, Oczyszczalnia Ścieków z siecią kolektorów, świetlice wiejskie, Środowiskowy Dom Samopomocowy, indywidualne, spółdzielcze i komunalne budownictwo mieszkaniowe, rozbudowa szpitala, sieć drogowa wraz z infrastrukturą, Hala Widowiskowo-Sportowa oraz liczne remonty kapitalne i bieżące zabezpieczające i poprawiające stan mienia gminnego.



Jako radny powiatowy i członek pierwszego odrodzonego zarządu powiatowego, swym doświadczeniem i dobrą radą budował fundamenty nowych struktur powiatowych. Będąc przewodniczącym komisji zdrowia i oświaty Rady Powiatu Mogileńskiego w kadencji 1999-2002 wypracował metody pozwalające na poprawę stanu służby zdrowia oraz oświaty szczebla średniego. Zainicjował swymi działaniami kompleksowy remont oddziału wewnętrznego szpitala w Strzelnie.

Ale szczególnym polem jego działania było poświęcenie się na rzecz miejscowego sportu amatorskiego. Aktywność w tym zakresie nie znajduje sobie równych w dziejach strzeleńskiego sportu. Uczestniczenie przez szereg lat w pracach nad wychowaniem utalentowanej sportowo młodzieży, to swoista dominacja jego aktywności społecznej. By móc się na tym polu realizować zdobywał rzesze sponsorów, którzy współfinansowali działalność statutową MLKS „Kujawianka” Strzelno. Organizował obozy kondycyjne, wycieczki i turnieje, a nader wszystko nieodpłatnie prowadził opiekę lekarską nad sportowcami, dbał o ich zdrowie. Ufundował wspólnie z członkami rodziny ogrom sprzętu sportowego. Jako wytrwały kibic dopingował drużynom sportowym z rejonu miasta i gminy oraz uczestniczy w życiu klubów. Na dowód jego sportowych pasji spośród wszystkich dotychczasowych wyróżnień najbardziej dumny był ze Złotej Odznaki Honorowej PZPN.



Dziełem, które na wieki wpisało się w krajobraz miejski jest pomnik św. Wojciecha. Zniszczony w 1939 r. przez okupanta hitlerowskiego doczekał się w milenijnym roku męczeńskiej śmierci biskupa w 1997 r. odbudowy. Na czele Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika św. Wojciecha w Strzelnie, obok ks. kanonika Alojzego Święciochowskiego, stanął doktor Ryszard Cyba.

Przez szereg lat uczestniczył z ramienia Rady Parafialnej w przedsięwzięciu na miarę wszechczasów, noszącym tytuł „Polonia Romanica”. Był to program, nad którym patronat objął Sejm i Senat RP oraz ówczesna głowa Kościoła gnieźnieńskiego, abp Henryk Muszyński. Programem tym objęto kompleksową rewitalizację wzgórza klasztornego z perłami naszymi, zabytkami sztuki romańskiej. W tym dziele wspierał głównego realizatora strzeleńskiego programu, proboszcza i dziekana strzeleńskiego ks. kan. Ottona Szymków.



Innym polem działania było przewodniczenie licznym przedsięwzięciom organizowanym przez organizacje społeczne i stowarzyszenia, których doktor Cyba był członkiem. W tym miejscu należy przypomnieć, choć kilka tych wydarzeń, a mianowicie: fundację sztandaru dla MLKS „Kujawianka” Strzelno, czy obchody 80-lecia tego jakże zasłużonego dla sportu miejscowego Klubu i udział doktora w przygotowaniach do tych uroczystości.

Innym ponadczasowym wydarzeniem było upamiętnienie tytana pracy organicznej w okresie zaboru pruskiego, dra Jakuba Cieślewicza. Komitetowi organizacyjnemu przewodził nie, kto inny, jak doktor Ryszard Cyba, który odsłonił, wykonaną z brązu tablicę upamiętniającą Judyma ze Strzelna.

A kiedy przyszedł w 2008 r. kres działalności Towarzystwa Miłośników Miasta Strzelna, jako jeden z pierwszych podniósł temat kontynuacji działalności tej zasłużonej dla środowiska organizacji społecznej, w nowych, prawem uregulowanych warunkach. I stało się, że działalność tego stowarzyszenia jest kontynuowana, a doktor Cyba pełnił w niej funkcję wiceprezesa.







Ostatnim cyklem uroczystości, którym patronował doktor Ryszard Cyba były: 90. Rocznica Odzyskania Niepodległości i 90. Rocznica Powstania Wielkopolskiego. Ich wymiary pozytywnie przerosły oczekiwania organizatorów, a to dzięki dopingowi, jaki za sprawą tego niezłomnego działacza i patrioty towarzyszył wszystkim naszym poczynaniom. Już wówczas zabrakło wśród nas Doktora, który w tym dniu przechodził kolejny ratujący jego życie, zabieg medyczny.

Jeszcze przez kilka lat pracował, będąc emerytem, jako lekarz w Przychodni Rejonowej w Strzelnie. W tym czasie zamieszkał w Inowrocławiu i nie było to żadną przeszkodą do brania udziału w życiu społeczno-organizacyjnym naszej małej ojczyzny. Ciągle mobilizował młodych do aktywnego działania, podpowiadał, ale również przestrzegał. Całym swym autorytetem uczestniczy w renowacji strzeleńskiej nekropolii, na której również spoczął. Zmarł w piątek 8 czerwca 2012 r. w strzeleńskim szpitalu. Jego pogrzeb odbył się w środę 13 czerwca. Ogromne tłumy, mimo ulewnego deszczu, uczestniczyły w ostatniej ziemskiej drodze Doktora. Pochowany został na starej strzeleńskiej nekropolii, obok syna Macieja. Całej ceremonii pogrzebowej przewodniczył abp Stanisław Gądecki, Metropolita Poznański.