piątek, 4 października 2019

Wiktor Zbierski (1866-1923)

1907 r. Towarzystwo Robotników Katolickich w Strzelnie, skupiające w swych szeregach rzemieślników. Na tle rotundy św. Prokopa.

Wielu strzelnian, którzy w przeszłości poświęcili się dla dobra miasta i Ojczyzny pozostaje dla współczesnych postaciami bezimiennymi. Nieliczni, którzy sięgają po opracowania regionalne trafiają na te nazwiska, lecz niestety niewiele mogą powiedzieć o tych ludziach. Jedną z takich bezimiennych jak dotychczas postaci był Wiktor Zbierski, który dzięki temu artykułowi stanie się rozpoznawalnym dla strzelnian.

Urodził się w 1866 r. w Strzelnie. Był synem Antoniego i Wiktorii z domu Turajskiej. Rodzicie związek małżeński zawarli w 1866 r. w kościele parafialnym pw. św. Trójcy w Strzelnie. Ojciec z zawodu był garncarzem i prowadził własny warsztat w mieście przy ulicy Ślusarskiej 104 (nr policyjny). Tam też miał własny dom. Pierwsze nauki pobierał w miejscowej szkole ludowej. Po jej ukończeniu zaczął uczyć się zawodu garncarza, korzystając z wiedzy ojca, który już wówczas był mistrzem w tym fachu. W tym czasie ojciec był orędownikiem polskiej bankowości i w 1889 r. zasiadał w Radzie Nadzorczej Banku Ludowego w Strzelnie.

W 1893 r. Wiktor zawarł związek małżeński z strzelnianką Ludwiką Lewandowską ur. w 1872 r., córką Aleksandra i Marii z domu Mańkowska. Początkowo wspólnie z ojcem, a następnie samodzielnie prowadził w Strzelnie zakład garncarski. Podobnie jak rodzic angażował się w życiu społeczno-gospodarczym miasta Strzelna i należał do licznych miejscowych stowarzyszeń.    

Pod koniec 1918 r. włączył się w ruch patriotyczno-niepodległościowy. Był członkiem Miejskiej Rady Ludowej w Strzelnie i z jej ramienia 15 listopada 1918 r., po zawieszeniu w czynnościach burmistrza Samuela Bethkego, wszedł w skład miejscowego magistratu, na którego czele stanął nowy polski burmistrz Bolesław Pińkowski - senior. Bezpośrednio uczestniczył w przejmowaniu z rąk niemieckich władzy oraz agend podległych samorządowi strzeleńskiemu. W działalności niepodległościowej wspierały go żona Ludwika i córka Maria. Były one z ramienia strzeleńskiego dowództwa powstańczego członkiniami zespołu kucharek przygotowujących posiłki nowo zwerbowanym powstańcom wielkopolskim z 1 i 2 kompanii strzeleńskiej, wchodzących w skład Batalionu Nadgoplańskiego. Za szczególne oddanie się tej sprawie 7 sierpnia 1927 r. Maria Zbierska została udekorowana Odznaką Zasługi za czynny udział w Powstaniu Wielkopolskim.

  
Wiktor Zbierski zmarł w wieku 56 lat 18 lipca 1923 r. w Strzelnie. Nazajutrz po pogrzebie korespondent strzeleński „Dziennika Kujawskiego“ na łamach gazety napisał:
W ubiegłą sobotę odprowadziliśmy na wieczny spoczynek zwłoki znanego i poważanego obywatela naszego miasta, członka Magistratu śp. Wiktora Zbierskiego.
Pogrzeb poprzedziło przeprowadzenie zwłok z domu żałoby do kościoła parafialnego, w którym za spokój duszy zmarłego odprawił ks. kanonik [Stanisław Kostka] Kopernik żałobną mszę św. z wigiliami. Po nabożeństwie wyruszył kondukt żałobny na cmentarz parafialny. Nad grobem w krótkich lecz treściwych słowach podniósł ks. kanonik sumienne i gorliwe spełnianie przez zmarłego obowiązków, nałożonych nań przez sprawowanie urzędów w Magistracie i towarzystwach, do których należał, poczym koło śpiewu „Harmonia“ wykonało na 4 głosy: „W mogile ciemnej“.
W pogrzebie brały udział oprócz rodziny zmarłego, miejscowe towarzystwa z sztandarami, przedstawiciele Magistratu i Rady Miejskiej oraz liczne rzesze obywatelstwa.
Zmarły, którego znaliśmy jako dobrego Polaka, gorącego patriotę i zacnego obywatela, zapewnił sobie wśród obywatelstwa pamięć niezatartą. Niech Mu ziemia polska, którą tak gorąco ukochał i której dobra zawsze pragnął, lekką będzie.

Początek lat 50. XX stulecia. Młode Polki w Strzelnie - w środku od lewej siedzą: ks. proboszcz Józef Jabłoński, ks. wikariusz Benedykt Domek, Maria Zbierska...
 Pamiętam ze swoich dziecięcych i młodzieńczych lat córkę Wiktora, panią Marię (Manię) Zbierską. Była kobietą niezwykle dystyngowaną, miłującą Boga i Kościół - nas ludzi dobrej wiary. Pisał o niej Kazimierz Chudziński w naszej wspólnie napisanej książce Strzeleńska nekropolia, przybliżając jej działalność na niwie licznych organizacji katolickich. Warto pójść do Biblioteki Miejskiej, sięgnąć po tę książkę, poczytać o strzelniankach i strzelnianach - o znakomitym i zasłużonym obywatelstwie naszego miasta.  

środa, 2 października 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 56 Ulica Świętego Ducha - cz. 12



Przechodzimy pod kolejną sąsiednią posesję oznaczoną numerem 14, dawniej numerem policyjnym nr 62. Na niej usytuowany jest również parterowy dom z mieszkalnym poddaszem. W części podwórzowej poddasze zostało przebudowane w formie piętra, którym także została w części nadbudowana, usytuowana od strony północnej, mieszkalna oficyna, do której przylegają parterowe zabudowania gospodarcze. Dom nakryty jest dachem w części frontowej jednospadowym pokrytym dachoblachówką z dwoma oknami dachowymi, w części podwórzowej dachem papowym. Znajdują się w jego części parterowej dwa pomieszczenia handlowe. Cała elewacja frontowa w całości jest boniowana w formie płytowej.

Mnie osobiście ta posesja kojarzy się ze znanym niegdyś znakomitym strzeleńskim rzemieślnikiem Janem Głowackim, kontynuatorem przedwojennej działalności Jana Szczepańskiego. Pan Jan był postacią znaną i zaliczaną do zacniejszych obywateli naszego miasta. Parał się on blacharstwem i dekarstwem. W swoim warsztacie zlokalizowanym w podwórzu, w oficynie gospodarczej, wykonywał wszelakiego rodzaju wyroby z blachy cynkowej, ocynkowanej i zwykłej. Specjalizował się w produkcji rynien, parapetów i wszelkiego rodzaju oblachowań budowlanych. Wykonywał i naprawiał wiadra, konewki, kanki do mleka i wszelakie blaszane sita, kominki wentylacyjne i różne opierzenia.


Pierwszym znanym z nazwiska właścicielem tej posesji był wymieniony w 1800 r. Polak wyznania katolickiego, nijaki Wiśniewski, który parał się szewstwem. W tym miejscu warto na chwilę zatrzymać się, gdyż zawód szewski był jednym z najbardziej rozwiniętych w Strzelnie. Szewcy mieli swój oddzielny cech, który prosperował całkiem znośnie już od kilku wieków. Na czele tej jednej z pierwszych organizacji rzemieślniczych stał cechmistrz, którym np. w 1841 r. był Kajetan Gilewski, a jego zastępcą Franciszek Janiszewski. Wiele nazwisk ówczesnych szewców strzeleńskich możemy dowiedzieć się z „Księgi wyzwoleń czeladniczych Cechu Szewskiego w Strzelnie" prowadzonej od 1841 r. do 1874 r. Kolejnym cechmistrzem był Walenty Paradziński, który pałeczkę cechmistrza przejął w 1843 r. W 1844 r. wśród starszych cechu pojawia się Kazimierz Wegner. Od 1845 znajdujemy w kierownictwie cechu Wincentego Usorowskiego i Wawrzyńca Jarłowskiego. Od 1847 r. Piotra Mikołajewskiego, Franciszka Balińskiego i Józefa Romiejewskiego.

Księga wyzwolenia zawiera wpis przyjęcia na naukę zawodu i po jej ukończeniu wpis wyzwolenia, czyli zdania egzaminu czeladniczego. A oto jeden z zapisów przyjęcia na naukę:
Działo się w Strzelnie, dnia 2 stycznia 1849 r. w uprawnionym cechu naszym szewskim przy otwartym skarbie stanął przed stół tutejszy majster Józef Jarłowski z Panem Wojciechem Kosińskim i jego synem.
Ja Wojciech Kosiński daję syna mego w naukę Józefowi Jarłowskiemu na lat pół piąte i zastrzegam syna mojego Ignacego, który ma lat 15, że będzie wiernym i posłusznym przez przeciąg swej nauki.
Ja Józef Jarłowski obowiązuję się tegoż ucznia wyuczyć dobrze i trzeźwo. Przyodziewek przez przeciąg nauki i do wyzwolenia surdut za talarów pięć, spodnie, westkę, caikowe buty, koszulę i pogłówne. Przytomni majstrowie naprzeciw temu nic nie mieli, zaś koszta zapisu i wyzwolenia obowiązuje się także majster uiścić. Dziś zapis płaci, z których przyjdzie talar jeden do lady.
Świadkami zapisu ucznia byli: Daniel Świtalski - cechmistrz, Stanisław Zawacki - jego zastępca oraz pisarz bracki Piotr Mikołajewski.



W 1889 r. właścicielem posesji był Józef Bartoszewski, oberżysta, który w latach 1889-1891 pełnił funkcję radnego miejskiego. Niewątpliwą ciekawostką jest przekaz, jaki został odnotowany na łamach miejscowego „Nadgoplanina" w 1888 r., a który dotyczy katastrofy ulicznej spowodowanej przez jednego z okolicznych włościan. Otóż, wydarzenie miało miejsce na początku stycznia. Przed jedną z oberż [być może, że był to lokal Bartoszewskiego] znajdujących się przy ulicy Świętego Ducha, gościnnie przebywający w Strzelnie mieszkaniec jednej z podmiejskich wsi, pozostawił wóz z końmi, zaś sam raczył się wewnątrz gościńca jadłem i zapewne jakimś rozgrzewającym trunkiem. W tym samym czasie ulicą mknął zaprzęgiem inny woźnica i nie zachowując bezpiecznej odległości walnął całym impetem w parkujący zaprzęg karczemnego biesiadnika. Jak czytamy w gazecie: ...w szalonym pędzie powlókł go spory kawałek za sobą dopóki się w kawałki nie rozleciał, konie spłoszone w różne strony się rozbiegły. Trochę więcej ostrożności ze strony jadących ulicami miasta byłoby koniecznie potrzebne, a zapobiegłoby się wielu nieszczęściom, skargom a nareszcie i procesom. A zatem baczność i ostrożność.

W domu tym prowadził również działalność gospodarczą Jan Kopeć. Oto jego reklama z 1910 r.


W latach zaborów i w okresie międzywojennym działalność gospodarczą prowadził w tym domu Jan Szczepański, którego reklamę zamieszczam i która wyczerpuje w swej ofercie zakres świadczonych tu usług. Dodam jedynie, że poza firmą świadczącą usługi, pan Jan prowadził również sklep detaliczny. Był on zięciem Bartoszewskiego. W 1896 r. zawarł związek małżeński z jego córką Leokadią. Obok znajdowała się „Drogeria Victoria" należąca do drugiego zięcia Albina Radomskiego, który w 1904 r. ożenił się z córką Bartoszewskich, Heleną. Więcej o tej rodzinie znajdziecie w cz. 43 Spacerku po Strzelnie, przy okazji Rynku cz. 40 - https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2019/06/spacerkiem-po-strzelnie-cz-43-rynek-cz.html


Pamiętam, że w budynku tym znajdował się drugi w Strzelnie - po „Samosi" z Rynku - spożywczy sklep samoobsługowy prowadzony przez PSS „Społem". Już po przemianach ustrojowych 1989 r. miejsce spożywczaka zajął sklep tej samej branży, który prowadził właściciela posesji Stanisław Skorupka. W kilka lat później jego miejsce zajął sklep elektryczny Irena Zienowicz. Obecnie powierzchnia jego została przyłączona do sklepu budowlanego prowadzonego w sąsiednim domu przez firmę GATO ST Sp. z o.o. Drugą część - po wojnie zamienioną na mieszkalną - zajmuje obecnie placówka handlowa sieci „Żabka". Wcześniej w miejscu tym funkcjonował bar prowadzony przez szwagrów, Marka Skorupkę i Tomasza Gajewskiego. W podwórzu do niedawna działał jeszcze kolejny sklep z używanymi meblami holenderskimi.

wtorek, 1 października 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 55 Ulica Świętego Ducha - cz. 11


 

Kolejny dom w pierzei zachodniej ulicy Świętego Ducha to typowy dla zabudowy miejskiej dom parterowy oznaczone numerem 12, dawniej policyjny nr 63. Należy on do rodziny Gajewskich. Nakryty dwuspadowym dachem, pokryty jest blachodachówką, z dwoma mansardami (facjatkami) po jednej stronie i dwoma po drugiej stronie dachu. Pierwotnie na poddaszu znajdowała się jedna mansarda, zlokalizowana od frontu w części południowej dachu ceramicznego. W części podwórzowej znajdują się dwie oficyny, z których północna - piętrowa jest młodsza od domu i pochodzi z przełomu XIX i XX w. Sam dom liczy sobie ok. 150 lat.


Na przełomie XVIII/XIX w. posesja należała do protestanta Schindlera, który w podwórzu prowadził piekarnię. W 1813 r. wymieniany był wśród miejscowych piekarzy właściciel posesji Friedrich Schindler. Prawdopodobnie w II poł. XIX w. całość przeszła w ręce Polskie. Z informacji pochodzących z 1889 r. wiadomo jest, że nieruchomość była własnością rodziny Kolasińskich. Spośród jej członków znanego z pierwszej litery imienia S. Kolasińskiego znajdujemy w 1872 r. w składzie rady miejskiej, zaś w 1910 r., jako właściciel w spisie mieszkańców występuje P. Kolasiński. W tym czasie w domu i oficynie zamieszkiwało 6 rodzin, m.in. szewska rodzina Rajskich.



Wielka oficyna południowa składa się z części piętrowej i parterowego marketu budowlanego. Stanowi powierzchnię handlową Grupy PSB Mrówka prowadzonego przez firmę GATO ST Sp. z o.o. Jest to firma z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem w branży budowlanej. Od 1996 r. występowała pod szyldem „Centrobud”. Market oferuje kilkadziesiąt tysięcy pozycji asortymentowych niezbędnych w budownictwie i do remontu, wyposażenia, utrzymania domu, mieszkania i ogrodu. Firma posiada plac składowy i magazyny z szerokim asortymentem materiałów budowlanych oraz zapewnia kompleksowe zaopatrzenie inwestycji, wsparcie w zakresie doboru odpowiednich materiałów, doradztwo techniczne, transport wraz z rozładunkiem HDS.

  
Pieczołowicie odnowiony dom w części poddasza jest zamieszkały, zaś parter spełnia funkcje handlowe - Mrówka i niewielki sklepik w branży odzieżowej. W latach mej młodości znajdowały się na parterze dwa sklepy, obuwniczy po lewej stronie i „stara lada" po prawej - tzw. komis, w którym można było sprzedać za pośrednictwem placówki uspołecznionej towar otrzymywany w paczkach z Zachodu. Już w latach przemian ustrojowo-gospodarczych prowadzony był tutaj prywatny sklep obuwniczy państwa Pieczaków.

niedziela, 29 września 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 54 Ulica Świętego Ducha - cz. 10



Każde miasto, miasteczko, czy większa wieś ma swoją ulicę główną, nazywaną również reprezentacyjną. Każde z nich ten przywilej zawdzięcza zabudowie zlokalizowanej wzdłuż ulicznych pierzei oraz funkcjonujących we wnętrzach domów i kamienic placówkom handlowym, usługowym i gastronomicznym. Ulica taka wyróżnia się od pozostałych szerokością jezdni, chodników i mnogością kolorowych witryn, a szczególnie dużą ilością spacerujących po niej tubylców i przyjezdnych, potencjalnych klientów poszczególnych placówek. Taką strzeleńską arterią jest ulica Świętego Ducha - bardziej święta od wszystkich świętych, gdyż nosi nazwę jednej z postaci stanowiących Trójcę Świętą. Można również zaliczyć do tej kategorii ulic Rynek, który z kolei jest najbardziej reprezentacyjnym placem miejskim i to od dawien dawna, gdyż od początków jego wytyczenia, czyli od średniowiecza.



Przy każdej z takich ulic stoją na miarę wielkości miasta piękne kamienice, jak również mniej przykuwające oko bezstylowe domostwa oraz i takie, które swym wyglądem zakłócają charakter reprezentacyjności. Pamiętam, że jeszcze przed kilkunastu laty nasze ulice były szare z licznie przebijającymi się przez przemalowania przedwojennymi szyldami. Ta kolorystyka miała swój specyficzny urok oraz klimat międzywojnia i czasów peerelowskich. Wiele kamienic miało onegdaj piękne korytarze, z przeszklonymi drzwiami i zdobnymi podświetlonymi sufitami, w których wisiały lustra i sielankowe obrazy. Ale były również obskurne, a nawet w przysłowiowy chlew zamienione, komunalne…  


Żyjemy w XXI w. i tak jak miastu przystało mamy piękną architekturę miejską, z klasycznym rozplanowaniem, z miejscami zielonymi. Wszystko to czeka na mądre posunięcia decydentów, na rewitalizację, która w większości powinna zachować istniejącą substancję, przy jednoczesnej zmianie funkcji wielu tych miejsc. A to wszystko po to, by już nigdy nie wrócił widok zapuszczonych kamienic i korytarzy.

    

Świętego Ducha 10

Kolejne trzy parcele przy ul. Świętego Ducha nr 10, 12, 14 od frontu zajmuje zabudowa parterowa. Budynki te w ostatnich dwóch dekadach zmieniły swoje funkcje, stając się w części parterów zapleczem dla placówek handlowych i usługowych. Koleje dziejowe posesji nr 10 - stary policyjny nr 64 - podobnie jak wszystkich parceli znajdujących się przy tej ulicy sięgają średniowiecza. Do dziś zachowały się najstarsze dane zapisane na pożółkłych kartach papieru, które przenoszą nas w czasy późniejsze, czyli w II połowę XVIII w., a konkretnie do roku 1773. Pod tą datą w imiennym wykazie mieszczan strzeleńskich, sporządzonym przez urzędników pruskich znajdujemy niejakiego Loboszewicza, Polaka wyznania katolickiego. W rubrykach dotyczących stanu rodziny i służby nic nie zostało odnotowane, a z tego wynika, że był on osobą samotną, być może jeszcze kawalerem. W 1800 r. ponownie został on odnotowany, ze zmienioną pisownią nazwiska - Łoboszewicz. Kolejnymi właścicielami posesji byli Żydzi, a konkretnie rodzina Fabiszów. Antenat tegoż rodu nabył całą zabudowaną parcelę właśnie od Łoboszewicza. W 1889 r. wymieniany jest w spisach potomek Fabiszów, który prowadził tutaj piekarnię. Znając zwyczaje żydowskie wynikające z ich tradycji i wiary możemy dzisiaj jedynie domniemywać, że była to piekarnia specjalizująca się w produkcji pieczywa „koszernego". Zapewne tutaj wypiekano dla izraelitów strzeleńskich świąteczną, czyli szabasową macę, jak również chałki i inne pieczywo. Obecny dom został wystawiony w IV ćw. XIX w. Jest to budowla bezstylowa, nakryta dwuspadowym dachem krytym poszyciem blaszanym - blachodachówką, w którym znajduje się od strony ulicy 5 okien dachowych. Od piekarza Fabisza posesję nabył wymieniany w 1910 r. Wojciech Dobrzyński, który również prowadził tutaj piekarnię. Po jego śmierci interes kontynuowała małżonka Teresa Dobrzyńska. Poza Dobrzyńskimi mieszkały tutaj jeszcze trzy inne rodziny, m.in. koszykarz Jan Białecki, który poległ na froncie I wojny światowej.


Po II wojnie światowej posesja ta należała do małżonków Walerii i Feliksa Skoniecznych i po dziś znajduje się w rękach ich potomków - Mohylowskich. W podwórzu do budynku właściwego została przypięta piętrowa oficyna, za którą znajduje się ogród, od zachodu sąsiadujący z ul. Michelsona. Przez długie lata PRL-u w budynku frontowym znajdował się sklep Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska", który prowadziła właścicielka posesji Waleria Skonieczna. Budynek ten przeszedł przeobrażenie po wyprowadzeniu lokatorów. W ostatnich latach został gruntownie przebudowany i zamienił swą funkcję z mieszkalno-handlowej w handlowo-usługową. Jedynie oficyna  zachowała funkcję mieszkalną. Tutaj funkcjonował sklep drogeryjny i agedowski sieci „Awans" oraz placówka kredytowa. Obecnie swoją działalność w budynku prowadzi inowrocławska firma „Piekuś“, która uruchomiła tutaj cieszący się ogromnym wzięciem sklep piekarniczo-cukierniczy. W pewnym stopni jest on kontynuatorem tradycji tego miejsca, w którym do lat 30. XX w. prowadzona była przez ok. 100 lat piekarnia. W tym budynku ma również swoją agendę - punkt kasowy strzeleński Bank Spółdzielczy.

piątek, 20 września 2019

Kurkowe Bractwo Strzeleckie w Strzelnie



Hasło przewodnie Towarzystwa brzmiało:
„Ćwicz oko i dłonie
w Ojczyzny obronie.”

W okolicznościowym wydawnictwie z 1937 r. znajdujemy informację, że Bractwo Kurkowe powstało w Strzelnie w 1848 r. Wynika z tego zapisu, że działające w II RP Kurkowe Bractwo Strzeleckie było kontynuatorem tego pierwszego powstałego jeszcze w okresie zaboru pruskiego. Dowodem na tę tezę jest skład członkowski bractwa z 1929 r., z którego wynika, że pośród 50 członkami znajdowali się również strzelnianie niemieckiego pochodzenia, którzy po 1919 r. przyjęli obywatelstwo polskie. Byli nimi: Adalbert Morawietz, bogaty kupiec, właściciel eklektycznej kamienicy w Rynku 3 i udziałowiec spółki „Morawietz & Eilenberg”, który był katolikiem i z racji stażu, jeszcze w bractwie z okresu rozbiorowego, nosił tytuł członka honorowego; Karol Ritter, bogaty kupiec, właściciel kamienicy w Rynku, na której znajduje się posąg rozbójnika Dąbka oraz Otton Greger, właściciel młyna parowego w Strzelnie. Do bractwa nie należeli miejscowi Żydzi.

Przynależność Morawietza do bractwa miała swoje odniesienie do działalności jego na szeroko pojętej niwie społecznej. Kiedy zmarł 12 września 1929 r. w prasie ukazała się informacja mówiąca o tym, ż 15. odbył się pogrzeb Alberta Morawietza, który był członkiem Kurkowego Bractwa Strzeleckiego, byłym radnym miejskim od 1904 r. i członkiem Magistratu od 1911 r., a nade wszystko Radcą Ubogich. Pracował z oddaniem dla dobra miasta, szczególną opieką otaczając właśnie ubogich. Był założycielem i członkiem honorowym Ochotniczej Straży Pożarnej. Bractwo i Straż wyróżniali się w kondukcie licznie uczestnicząc w ostatniej drodze zmarłego, podobnie jak radni miejscy i członkowie Magistratu. W ostatniej drodze zmarłego uczestniczył ks. radca Ignacy Czechowski i wikariusz ks. Franciszek Wasiela, członek bractwa. Morawietz cieszył się ogromną estymą wśród strzelnian. Pochowany został na cmentarzu katolickim przy ul. Kolejowej.

Tarcza strzelnicza z 1922 r. upamiętniająca Powstanie Wielkopolskie.
 W 1929 r. wprowadzono do statutu bractwa zmiany, z których najważniejszą była zmiana nazwy. Dotychczasowe Bractwo Strzeleckie przyjęło nazwę Kurkowego Bractwa Strzeleckiego, a po zapisaniu do Rejestru Towarzystw w Sądzie Powiatowym w Strzelnie posiadało przypisek przy nazwie Tow. Zap. (Towarzystwo Zapisane). Celem działania bractwa było ćwiczenie członków w używaniu broni palnej oraz pielęgnowanie między nimi świadomości i poczucia obowiązków obywatelskich i państwowych względem Rzeczypospolitej Polskiej, aby w razie potrzeby każdy członek był zdolny do stanąć do obrony Ojczyzny i do utrzymania bezpieczeństwa publicznego.

Bractwo strzeleńskie miało nadto statut zatwierdzony przez Wojewodę, a poprzez ten akt, członkowie mogli nosić broń w pochodach paradnych i podczas zebrań. Zatwierdzenie rozciągało się na udzielenie praw korporacyjnych jednoznacznych z uznaniem bractwa jako instytucji służącej dobru ogólnemu. Wojewoda miał również prawo rewizji statutu i posiadał władzę nadzorczą nad bractwem. Spełniając te kryteria bractwo było członkiem Zjednoczenia Kurkowych Bractw Strzeleckich Rzeczypospolitej Polskiej, jak również organizacji PW i WF. W strukturze organizacyjnej Zjednoczenia w sierpniu 1934 Kurkowe Bractwo Strzeleckie w Strzelnie należało do Okręgu Bydgoskiego Zjednoczonych Bractw Kurkowych Rzeczypospolitej Polski. W skład zarządu Okręgu, jako ławnik wchodził Franciszek Müller ze Strzelna.

Pamiątkowa tarcza królewska
 Najwyższym dostojnikiem, który zasilał szeregi strzeleńskiego bractwa był hrabia Adolf Bniński, członek honorowy, były wojewoda poznański, prezes Polskiej Akcji Katolickiej, ziemianin z Gułtów. Do hrabiego należały pobliskie Bożejewice, w związku z czym często przebywał w tych stronach. Dzierżył je po swojej babce Helenie z Kościelskich Potworowskiej, z którą tutaj zamieszkiwał w trakcie pobierania nauk w inowrocławskim gimnazjum. Zaś wieloletnim prezesem bractwa był Stanisław Muszyński, miejscowy kupiec i restaurator. Jego najwyższym trofeum zdobytym w bractwie było piastowanie tytułu Króla Żniwnego.

Bractwo było ze wszech miar elitarnym towarzystwem o czym świadczy jego skład członkowski. Zasiadała w nim ówczesna inteligencja miejska z wysokimi urzędnikami państwowymi, a mianowicie: Stanisławem Radomskim – burmistrzem, Edmundem Boesche - asesor w Starostwie Strzeleńskim, Józefem Przybylskim - dyrektorem Powiatowej Kasy Chorych w Strzelnie, Franciszkiem Müllerem - budowniczym powiatowym w Strzelnie, Wincentym Szklarskim - naczelnikiem Urzędu Skarbowego w Strzelnie, dr. Kazimierzem Truszczyńskim - lekarzem powiatowy w Strzelnie, Zygmuntem Koehlerem - notariuszem w Strzelnie oraz Janem Meierem - naczelnym sekretarzem Wydziału Powiatowego w Strzelnie. Drugą grupę inteligencką stanowili: Michał Stęczniewski - aptekarz w Strzelnie, Czesław Palluth - dyrektor Towarzystwa Robót Inżynieryjnych w Strzelnie, Kazimierz George - kierownik Banku Ludowego w Strzelnie oraz Walenty Gąsiorowski - dzierżawca probostwa w Strzelnie i Andrzej Kuchowicz - ziemianin ze Zbytowa.

Pieczę duchową nad bractwem sprawowali kapelani, a byli nimi wikariusze strzeleńscy delegowani przez proboszcza ks. Ignacego Czechowskiego. Jednym z nich był m.in. ks. Franciszek Wasiela. Ogromną część członków stanowili miejscowi właściciele przedsiębiorstw, młynów, rzemieślnicy i kupcy. Było również kilku znaczniejszych włościan. W szeregach nie znajdowali się robotnicy, ani bezrobotni. Tę granicę majątkową, wyznaczało kosztowne umundurowanie, wysokie składki wynoszące od 24 do 30 zł rocznie, obowiązek wystawienia przyjęcia z okazji zdobycia tytułu królewskiego oraz dobrowolne opodatkowanie na utrzymanie strzelnicy.

Członkiem bractwa mógł być każdy obywatel polski, nieskazitelnego imienia, posiadający szacunek i zaufanie swych współobywateli. Musiał mieć ukończone 21 lat i poparcie dwóch członków wprowadzających. P zatwierdzeniu kandydatury przez zarząd, składał on ślubowanie. Treść roty odczytywał I starszy, poczym podawał kandydatowi rękę. Akt ten odnotowywano w protokole. Początek ślubowania miał następującą treść: Ślubuję, iż wedle najlepszej woli i chęci służył będę Ojczyźnie w każdej potrzebie... Członkowie dzielili się na czynnych i nieczynnych oraz honorowych. Członek czynny zobowiązany był to noszenia munduru. Płacił składkę w wysokości 24 zł, zaś nieczynny 30 zł, honorowy był zwolniony z opłat, choć mógł wnosić dobrowolne datki. Nadto członek honorowy nie mógł uzyskać godności króla kurkowego.

Tarcza honorowa z kurem.
 Najwyższą władzą bractwa było Walne Zebranie. W prasie międzywojennej znajdujemy informacje tyczące się takich posiedzeń. Wśród nich znajdujemy relację z 31 stycznia 1928 r., która informowała, że: ...w lokalu Piątkowskiego odbyło się walne zebranie Bractwa Strzeleckiego, które zagaił prezes Edmund Boesche. Po odczytaniu protokołu z ostatniego walnego zebrania wybrano prezydium zebrania w następującym składzie: przewodniczący Stęczniewski, sekretarz George, ławnicy Szklarski i Jezierski. Następnie ustępujący zarząd zdał sprawozdanie, które przyjęto. Udzielono ustępującemu zarządowi pokwitowania. Przystąpiono do wyboru nowego zarządu, w skład, którego weszli: prezes Edmund Boesche, zastępca prezesa Budzyński, sekretarz Muszyński, zastępca sekretarza Bamber, skarbnik Szydzik. Na rewizorów kasy wybrano pp. Przybylskiego, Kubskiego, George. Radę zawiadowczą stanowią pp. Bamber, Grześkowiak, Jezierski, Rydlewski, i Wesołowski. Jako członków sądu honorowego wybrano dra Kohlera, dra Truszczyńskiego, Skęczniewskiego, Pallutha, Benedykcińskiego, Szklarskiego, Piatkowskiego i Puchalskiego. Do komendy wybrano: majorem: Müllera, kapitanem Bambera, porucznikiem Wróblewskiego, chorążym Jezierskiego, podchorążym Kaczmarka i Ed. Boesche. Delegatami obrano Benedykcińskiego i Müllera. Następnie Palluth wygłosił referat, „Komu należy nadać tytuł członka honorowego”. W dyskusji i odniesieniu do powyższego referatu wybrano członkami honorowymi pp. Müllera, Boesche i T. Huberta.

Józef Wróblewski - porucznik KBS.
 Organem wykonawczym bractwa był Zarząd, który składał się z 9 członków: I starszego, II starszego, sekretarza, skarbnika i 5 radnych, z których jeden był zastępcą sekretarza. Ich zakres kompetencyjny ściśle określał Statut. Kolejnymi organami władzy Kurkowego Bractwa Strzeleckiego były: Sąd Honorowy, Komisje podczas urzędowania i Komenda Bractwa. Swoistą władzę stanowiła Komenda, która cechowała się odpowiednimi mundurami, tytułami, stopniami i szarżami. Komendantem bractwa był członek w randze nie niższej niż major. Podlegał on bezpośrednio prezydium Zarządu i uczestniczył w jego posiedzeniu. Następnie wykonywał uchwały władzy zwierzchniej na zewnątrz, wśród i z członkami. Składał raporty i proponował awanse. Następnie występowali dowódcy kompanii w randze kapitanów, poruczników lub podporuczników. Komenda stanowiła szyk i porządek organizacyjny.

Czapka mundurowa - kapelusz z pióropuszem.
 Oddzielnym działem regulaminu było umundurowanie. Mundur strzelecki składał się z ciemnozielonej marynarki dwurzędowej z jasnozielonym kołnierzem, przybranym żołędziami srebrnymi i guzikami zielonymi oraz naramiennikami okolonymi srebrnym galonem. Spodnie czarne i kapelusz z piórkiem oraz metalowym białym orłem na przedzie kapelusza. Pod kołnierzem na biało-amarantowej wstążce nosiło się oznakę członkowską Kurkowego Bractwa Strzeleckiego. Nadto białe rękawiczki i czarne obuwie. Wszyscy oficerowie nosili długie szpady i szarfy złote przeplatane zielonym.

Odznaki bractwa.
 Członkowie honorowi nosili mundury i odznaki służbowe swego stopnia względnie szarży, szpady oficerskie i naramienniki okolone złotym galonem. I starszy bractwa nosił szpadę oficerską, naramiennik okolony złotym galonem, z łamanym złotym galonem wzdłuż wnętrza i dwie złote gwiazdki. II starszy bractwa podobnie jak I, lecz z jedną gwiazdką na naramienniku

Bractwo w całej swej działalności kierowało się zapisami statutowymi oraz regulaminem do statutu. Te akty prawne wyczerpywały zakres funkcjonowania bractwa i określały jego najważniejsze cele. Pośród nimi znajdowały się treningi i zawody strzeleckie. Główne zawody strzeleckie rozgrywano dwa razy do roku i miału one swoją szczególną oprawę i celebrę wyznaczoną regulaminem.


III nagroda Bractwa Strzeleckiego w Strzelnie z 19 września 1926 r. - awers i rewers.
 Na Zielone Świątki Kurkowe Bractwo Strzeleckie urządzało pierwsze doroczne strzelanie. Trwało ono 3 dni. Zaczynało się w drugie święto i kontynuowane było w następną sobotę i niedzielę do godz. 18:00. Uroczystość rozpoczynała się nabożeństwem w kościele, po czym paradnie udawano się na strzelnicę. Każdorazowo strzelanie otwierał król kurkowy, który honory swe piastował od chwili zdobycia tytułu do zakończenia następnego rocznego strzelania. Procedura oddawania kolejnych strzałów była następująca. Wyznaczeni przez zarząd członkowie oddawali tzw. strzały honorowe na cześć Rzeczypospolitej Polskiej, Prezydenta i innych dostojników. Strzały oddawane były do tzw. tarczy królewskiej, z oparcia, każdy strzelec po 5 strzałów. Pierwsze trzy strzały oddawano pierwszego lub drugiego dnia zawodów, pozostałe trzeciego dnia, najpóźniej do godz. 18:00. Osoba, która zdobyła najwięcej punktów (pierścieni) otrzymywała tytuł „króla kurkowego” i z tą godnością połączone nagrody i prawa. Kolejne tytuły względem zdobytych punktów otrzymywali I i II rycerz.

Emblemat kura, łańcuchy królewskie i berła.
 Król kurkowy zielonoświątkowy miał prawo noszenia w rocznej kadencji łańcuch królewski, a w miejsce naramienników epolety z frędzlami ozdobione koroną królewską, szpadę oficerską  i szarfę oficerską. I Rycerz: łańcuch rycerski, naramienniki okolone srebrnym galonem z jedną przepaską łamaną wzdłuż naramiennika i dwie srebrne gwiazdki. II Rycerz identycznie, tylko z jedną gwiazdką na naramienniku.

Drugim z kolei strzelaniem corocznym było strzelanie żniwne i winno ono odbyć się we wrześniu. Odbywało się ono w tym samym porządku co strzelanie zielonoświątkowe. Każdemu członkowi przysługiwało oddanie 3 strzałów po sobie następujących z oparcia do tarczy królewskiej pierścieniowej. Najlepszy strzelec otrzymywał tytuł „króla żniwnego”. Król kurkowy żniwny, przez roczną kadencję nosił mundur swego stopnia względnie szarży, oznakę królewską a na naramienniku srebrną koronę. Natomiast I i II Rycerz, mundur swego stopnia i medal.

Łuczniczki z Urzędy Pocztowo-Telekomunikacyjnego na strzelnicy Bractwa Kurkowego w Strzelnie - 1938 r.
 Proklamacja króla kurkowego, rycerzy i króla żniwnego odbywała się po odbytym strzelaniu o godz. 18:00. Każdorazowo króla kurkowego odprowadzało Bractwo Strzeleckie we wspólnym pochodzie z orkiestrą do jego domu, lub do pierwszorzędnego lokalu – w wypadku naszego miasta była to restauracja Piątkowskiego, tzw. Park Miejski. Zobowiązany tytułem, król wydawał przyjęcie. O tym kto zostanie królem wiedziano po oddaniu pierwszych strzałów. Tym samym miał on czas na powiadomienie domu o szykującym się przyjęciu. O takiej imprezie dowiedziałem się z opowieści mojej cioci, Anny Jaśkowiak, której teść, młynarz Zygmunt senior Jaśkowiak, kilkakrotnie piastował godność króla kurkowego i żniwnego. Skoro sygnał dotarł do Młyna o godności gospodarza, pani domu wydawała polecenia celem szybkiego zarobienia ciasta na pączki oraz przygotowania sutej kolacji: kapusta kiszona zasmażana, kaszanka na gorąco, kiełbasa biała, gęsina pieczona i świeżutki chrupiący chleb żytni. Do tego duże ilości piwa i wszelakich gorzałek z górnej półki.

Strzelnica Bractwa Kurkowego w Strzelnie 1936 r.
 Pani na Młynie słynęła ze znakomitych pączków, których smak podkreślony słodkością nadzienia w postaci marmolady z dzikiej róży oraz ich sposób pieczenia na gęsim smalcu, był niepowtarzalnym. Pączki stanowiły danie powitalne, zaś kurkowy bal królewski w dużym ogrodzie przymłyńskim opisywanym był z podziwem przez uczestników, do czasu kolejnego balu żniwnego, lub po balu żniwnym do kurkowego zielonoświątkowego.

Kurkowe Bractwo Strzeleckie w Strzelnie od 1925 r. posiadało swój własny obiekt składający się ze strzelnicy i stopniowo zagospodarowywanego parku. Znajdował się on na gruntach miejskich tuż za torami kolejowymi z dojściem od Remizy OSP, za ogrodnictwem Aleksandra Piątkowskiego. Na miejsce strzelnicy wykorzystano tereny po gliniance cegielnianej. Poświęcenie nastąpiło 16 sierpnia tegoż roku. Uroczystość ta połączona była z konkursem strzelania o tytuł króla żniwnego i o inne nagrody. Na strzelnicy znajdował się budynek administracyjno-mieszkalny, którym zawiadywał Strzelczy, czyli gospodarz. Miał on nadzór nad strzelnicą i całym otoczeniem – parkiem. Prowadził spis inwentarza i dbał o przygotowanie tarcz, które po każdym strzelaniu należało zalepić. Był on do stałej dyspozycji zarządu.

Przemarsz Bractw Kurkowych ulicami Poznania 1929 r.
 W marcu 1936 r. Bractwo Kurkowe otrzymało od Miasta pożyczkę z funduszu leśnego w wysokości 5000zł. Środki te przeznaczono na kompleksowe zagospodarowanie parku przylegającego do strzelnicy. Zakupiono wiele gatunków drzew i krzewów ozdobnych. Park przedstawiał się uroczo. W planach bractwa znajdowało się zagospodarowanie drogi na Laskowo, wzdłuż gruntów proboszczowskich. Miała to być aleja spacerowa do lasu miradzkiego, którą zamierzano obsadzić drzewami i krzewami. Co kilkaset metrów miały znajdować się zatoczki – polanki, z ławkami i stolikami. Miały one stanowić miejsca relaksu i chwilowego wypoczynku w drodze do leśnych ostępów. Dziś teren ten w niczym nie przypomina uroczego przedwojennego zakątka, czy nawet tego z lat 70. minionego stulecia. Kompletnie zapuszczony stanowi obraz nędzy i rozpaczy, a szkoda, mógłby przecież nadal służyć strzelnianom.

W 1936 r. prezesem bractwa był Stanisław Muszyński z ul. Świętego Ducha 5, sekretarzem Kazimierz Borsz z ul. Miradzkiej, skarbnikiem bractwa był Józef Musiałkiewicz z ul. Świętego Ducha, komendantem Franciszek Müller z ul. Stodolnej, który jednocześnie piastował funkcję strzelmistrza bractwa.  

Poznańscy przedstawiciele bractwa na defiladzie w Warszawie 1939 r.
 Z zachowanych informacji wiemy, że 9-11 września 1927 r. Bractwo Strzeleckie w Strzelnie urządziło strzelanie o króla żniwnego, promocje i ordery. Królem Żniwnym został brat Edmund Boesche, I Rycerzem brat Szydzik, II Rycerzem brat Kowalewicz. W Strzelaniu o ordery I m. Kowalewicz, II m. Müller, III m. Kaczmarek, IV m. Muszyński, V m. Ogiński. W strzelaniu o premie zdobyli bracia: I m. Kowalewicz, II m. Szklarski, III m. Benedykciński. Z tej notatki wiemy, że członkowie bractwa byli braćmi i tak oficjalnie podczas zebrań nazywali się.

O kolejnym strzelaniu żniwnym pisała prasa: 27, 28 i 29 wrześni1929 r. Kurkowe Bractwo Strzeleckie w Strzelnie przeprowadziło trzydniowe strzelanie, tj. w piątek po południu, sobotę i niedzielę. Strzelanie rozpoczęło się o godz. 13:00. Kolejno nastąpiło strzelanie o żetony i nagrody. Zaś specjalnie dla zaproszonych gości odbyło się strzelanie z wiatrówki o wartościowe nagrody. Z kolei, z opowieści rodzinnych wiem, że Kurkowe Bractwo Strzeleckie było niezwykle prężną organizacją, regularnie organizującą swoje zawody sportowe. O sile tej organizacji świadczy majątek bractwa, tj. posiadanie własnego obiektu w postaci strzelnicy, budynku mieszkalno-administracyjnego oraz rozległego, pięknie urządzonego parku z fontanną, alejkami spacerowymi i miejscami piknikowymi. Do dziś te obiekty istnieją, lecz są zaniedbane i wymagają rewitalizacji. Park kurkowy jest łącznikiem ul. Sportowej ze stadionem KS „Kujawianka”.


Na tym pięknym zdjęciu, wykonanym w maju 1928 r. w strzeleńskiej Pracowni Fotograficznej – Atelier Euzebiusza Nowida-Kudło przy ul Kościelnej 12, przedstawieni są znakomici członkowie Strzeleckiego Bractwa Kurkowego w Strzelnie. W środku Franciszek Müller w stopniu majora, król kurkowy w latach 1928-1929 i 1929-1930, budowniczy powiatowy w Strzelnie; Po prawej Franciszek Szydzik w stopniu porucznika, skarbnik bractwa, król żniwny w latach 1926-1927 i 1928-1929, kupiec, właściciel Wytwórni Elementów Betonowych w Strzelnie; od lewej Józef Rydlewski, członek zarządu bractwa, właściciel Fabryki Maszyn Rolniczych w Strzelnie przy ul. Szerokiej 13. Panowie Szydzik i Rydlewski w maju 1928 r. zostali wicekrólami kurkowymi. Wszystkie odznaczenia na mundurze są dowodem zdobytych nagród i tytułów strzeleckich.
Członkami w 1929 r. byli:
  1. Hrabia Adolf Bniński, członek honorowy, były wojewoda poznański, ziemianin z Gułtów, właściciel Bożejewic pod Strzelnem.
  2. Edmund Boesche, członek honorowy, asesor w Starostwie Strzeleńskim.
  3. Stanisław Muszyński, prezes Bractwa Strzeleckiego w Strzelnie, król żniwny, kupiec-restaurator w Strzelnie.
  4. Józef Przybylski, dyrektor Powiatowej Kasy Chorych w Strzelnie.
  5. Edward Budzyński, wiceprezes Bractwa Strzeleckiego w Strzelnie, kupiec w Strzelnie.
  6. Adalbert Morawietz, Niemiec z pochodzenia, członek honorowy, kupiec w Strzelnie.
  7. Karol Ritter, Niemiec z pochodzenia, kupiec w Strzelnie.
  8. Józef Rydlewski, członek Zarządu, właściciel fabryki maszyn rolniczych przy ul Szerokiej 13 w Strzelnie.
  9. Stanisław Jezierski, król kurkowy w latach 1924-1925, kupiec w Strzelnie.
  10. Franciszek Barczak, kupiec-restaurator w Strzelnie.
  11. Edward Boesche junior, II Rycerz w latach 1929-1930, mistrz fryzjerski ze Strzelna.
  12. Ignacy Cieślewicz, kupiec w Strzelnie.
  13. Edmund Grzeszkowiak, budowniczy w Strzelnie.
  14. Tomasz Hubert, kupiec w Strzelnie.
  15. Stanisław Hanasz, członek Zarządu Bractwa Strzeleckiego w Strzelnie, kupiec zbożowy w Strzelnie.
  16. Ks. Franciszek Wasiela, wikariusz strzeleński.
  17. Franciszek Kaźmierczak, kupiec w Strzelnie.
  18. Andrzej Kuchowicz, ziemianin ze Zbytowa.
  19. Józef Musiałkiewicz, kupiec w Strzelnie.
  20. Franciszek Müller, król kurkowy w latach 1928-1929 i 1929-1930, budowniczy powiatowy w Strzelnie.
  21. Franciszek Michalak, król kurkowy w latach 1923-1924, kupiec w Strzelnie.
  22. Hieronim Gniewkowski, zastępca komendanta Bractwa Strzeleckiego w Strzelnie, mistrz piekarski w Strzelnie.
  23. Józef Pankowski, budowniczy w Strzelnie, właściciel firmy.
  24. Wiktor Piątkowski, kupiec-restaurator w Strzelnie.
  25. Wojciech Ruciński, kupiec w Strzelnie.
  26. Michał Stęczniewski, król kurkowy w latach 1927-1928, aptekarz w Strzelnie.
  27. Wincenty Szklarski, naczelnik Urzędu Skarbowego w Strzelnie.
  28. Dr Kazimierz Truszczyński, lekarz powiatowy w Strzelnie.
  29. Franciszek Wesołowski, członek Zarządu Bractwa Strzeleckiego w Strzelnie, mistrz obuwniczy w Strzelnie.
  30. Józef Wróblewski, handlarz w Strzelnie.
  31. Franciszek Szydzik, skarbnik Bractwa Strzeleckiego w Strzelnie, król żniwny w latach 1926-1927 i 1928-1929, kupiec, właściciel wytwórni elementów betonowych w Strzelnie.
  32. Stanisław Kajewski, mistrz malarski w Strzelnie.
  33. Walenty Gąsiorowski, dzierżawca probostwa w Strzelnie.
  34. Czesław Palluth, członek Zarządu Towarzystwa Strzeleckiego w Strzelnie, dyrektor Towarzystwa Robót Inżynieryjnych w Strzelnie – słynnego TRI.
  35. Józef Ogiński, właściciel domu w Strzelnie.
  36. Władysław Benedykciński, I Rycerz w latach 1928-1929, rolnik z Kwieciszewa.
  37. Ignacy Puchalski, mistrz kominiarski ze Strzelna
  38. Franciszek Gilewski, właściciel drukarni w Strzelnie.
  39. Marcin Dopierała, rolnik ze wsi Młyny.
  40. Henryk Kaczmarek, zegarmistrz w Strzelnie.
  41. Jan Ogiński, kupiec w Strzelnie.
  42. Tabaczyński, rolnik ze wsi Ciechrz.
  43. Kazimierz George, kierownik Banku Ludowego w Strzelnie.
  44. Zygmunt Jaśkowiak senior, I rycerz, król żniwny w latach 1928-1929, właściciel młyna parowego w Strzelnie.
  45. Zygmunt Koehler, notariusz w Strzelnie.
  46. Sawicki, mistrz krawiecki w Strzelnie.
  47. Olejnik, mistrz siodlarski w Strzelnie.
  48. Jan Meier naczelny sekretarz Wydziału Powiatowego w Strzelnie.
  49. Stanisław Radomski, burmistrz Strzelna.
  50. Otton Greger, Niemiec z pochodzenia, właściciel młyna parowego w Strzelnie.
  51. Roman Kowalewicz, członek honorowy, fundator insygnii królewskich, król kurkowy w latch 1926-1927, zegarmistrz ze Strzelna.

W gronie członków nadal znajdowali się nie mieszkający w Strzelnie, a wielce zasłużeni dla Bractwa: Tadeusz Busza, były gorliwy członek Zarządu Bractwa Strzeleckiego w Strzelnie, kilkuletni wiceprezes i król kurkowy w latach 1922-1923, były burmistrz Strzelna, pełniący od 1928 r. funkcję Wojewódzkiego Inspektora Pożarnictwa w Poznaniu; Ignacy Kramarczyk, były gorliwy kilkuletni członek Zarządu Bractwa Strzeleckiego w Strzelnie, król kurkowy w latach 1925-1926, król żniwny w latach 1925-1926, wielokrotnie odznaczany żetonami i pierwszymi nagrodami, założyciel Bractwa Strzeleckiego w Pucku na Pomorzu i tamtejszy komendant, dentysta w Strzelnie i Pucku.

poniedziałek, 16 września 2019

Okupacyjni burmistrzowi Strzelna Willy Schmiedeskamp (1939-1941)



Po raz pierwszy o okupacyjnym burmistrzu Strzelna dowiedziałem się przed kilkudziesięcioma laty przeglądając stare dokumenty z lat okrutnej niewoli. Mówiły one o nałożonych kontrybucjach na strzelnian oraz o konfiskacie ich mienia. Wszędzie spotykałem podpisy pana i władcy, Willy'ego Schmiedeskampa. Włos na skórze się jeżył. Podobnie działo się, kiedy czytałem II tom Studiów z dziejów Ziemi Mogileńskiej i poznawałem jego bezwzględne zarządzenia odnoszące się do polskiej ludności Strzelna.

Willy Schmiedeskamp
Kim był ów Willy Schmiedeskamp? To pytanie nurtowało mnie przez szereg lat. Każdorazowo, w trakcie wizyt w archiwach próbowałem na to pytanie sobie odpowiedzieć, wertując pękate teczki przeróżnych akt i dokumentów. Już w 1982 r. podczas pisania mojej pierwszej książki o spółdzielczości zaopatrzenia i zbytu na terenie Strzelna, w jednym z wywiadów padło nazwisko Schmiedeskampa. Mówiła mi o nim śp. Zofia Rakoczy, małżonka Stanisława, kierownika strzeleńskiego „Rolnika“. Opisała go, jako kierownika Konsumu, rolniczej firmy zaopatrzenia i zbytu, która miała ukryty cel wspierania tutejszych Niemców, którzy pozostali po 1920 r. w Polsce. Konsum zajmował się handlem zbożem, paszą, węglem, sztucznymi nawozami i miał swoją siedzibę w pomieszczeniach budowniczego pochodzenia niemieckiego Kichla przy ul. Powstania Wielkopolskiego 2.


Przed kilkoma laty potomek kolonistów pruskich, którzy na nasze ziemie przybyli po pierwszym rozbiorze Polski i zamieszkali tutaj po 1781 r. Rainer Zobel, przesłał mi opisane imionami i nazwiskami zdjęcie. Opatrzone ono zostało datą 30 października 1937 r. i zostało zrobione z okazji 25-lecia Spar und Darlehnskasse w Strzelnie frucher Koenigsbrun. Była to Kasa Oszczędnościowo-Pożyczkowa w Strzelnie, którą wcześniej, bo w 1922 r. koloniści niemieccy założyli w Stodólnie. Pośród osobami na nim utrwalonymi jest Willy Schmiedeskamp, Geschäeftsführer - dyrektor zarządzający. I tak po nitce do kłębka obraz rzeczonego burmistrza zaczął się, co raz bardziej rozjaśniać. W pełni go ujrzałem, kiedy w Archiwum Państwowym w Poznaniu trafiłem na teczkę zatytułowaną Schmiedeskamp und Siemund - komisarze obwodowi 1939-1944.



Serce mi podskoczyło do gardła. Już po przewertowaniu 68 dokumentów niemieckojęzycznych wiedziałem, że trafiłem na przebogate źródło wiedzy o okupacyjnym Strzelnie. Ale nie wyprzedzając faktów i przechodząc do rzeczy zapraszam do bliższego poznania dwóch burmistrzów Strzelna, którzy rządzili miastem od września 1939 r. do stycznia 1945 r. W pierwszej części opowiem o Schmiedeskampie.   


Willi Schmiedeskamp urodził się 9 kwietnia 1909 r. w miejscowości Uhlendorf. Niewiadomo kiedy przybył do Strzelna i tutaj zamieszkał. Prawdopodobnie trafił tutaj z Pomorza. Znał, podobnie jak pozostali Niemcy strzeleńscy, bardzo dobrze język polski. Wspomniana wcześniej Zofia Rakoczy opisała go, jako rzutkiego młodego człowieka, silnie optującego za Niemcami. W przedwojennej prasie tylko raz trafiłem na to nazwisko. Otóż w lutym 1939 r. informowano o rewizjach w domach Niemców zamieszkałych powiaty: inowrocławski, mogileński i gnieźnieński. W Strzelnie po takiej rewizji policja aresztowała Willy'ego Schmiedeskampa. Zatrzymanie to miało związek z wrogą Polsce działalnością. Na czym ona polegała? Otóż, prawdopodobnie pod przykrywką kursów religijnych organizował on spotkania przygotowujące miejscowych Niemców na wypadek zajęcia tych terenów przez Wehrmacht. Była to typowa działalność w ramach tzw. V kolumny. Między innymi sporządzano listy najbardziej aktywnych politycznie i społecznie Polaków, mieszkańców Strzelna, a szczególnie powstańców wielkopolskich. Schmiedeskamp był członkiem NSDAP - Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników, o czy świadczy dokument pozytywnej oceny politycznej - Politische Beurteilung, wystawiony 4 października 1941 r. Niewątpliwie w latach 1935-1939 znajdował się w jej tajnej komórce NSDAP funkcjonującej na terenie powiatu mogileńskiego. Jego liczne wyjazdy poza powiat w celach handlowych, w tym i do Gdańskie oraz działalność wśród miejscowych Niemców sugerują, że pełnił również funkcję łącznika pomiędzy władzą niemiecką a miejscową ludnością pochodzenia niemieckiego.

Dokument pozytywnej oceny politycznej Willego Schmiedeskampa.
 Niedługo po aresztowaniach, Schmiedeskampa wypuszczono, po czym on sam zniknął z pola widzenia strzelnian. Prawdopodobnie wyjechał do Gdańska i do Strzelna powrócił dopiero po 13 września 1939 r., kiedy to Wehrmacht zajął miasto. Wkrótce komendant wojskowy miasta przekazał zarząd nad Strzelnem komisarycznemu burmistrzowi - Amtskommissar, którym został Schmiedeskamp. Przejął on również obowiązki komendanta miejscowej straży pożarnej. Swoją siedzibę miał w byłym budynku Kasy Chorych, już przed wojną adaptowanym na Ratusz.


Swoją pracę na stanowisku burmistrza od pierwszych dni rozpoczął od wydawania zarządzeń zgodnych z wytycznymi otrzymywanymi z mogileńskiej landratury, czyli od grabieży mienia. W pierwszej kolejności wydawał nakazy kontrybucyjne na bardzo wysokie kwoty, które skierowane były do najbogatszych strzelnian. Takie wezwania do zapłaty otrzymał m.in. 26 września 1939 r. Stanisław Muszyński, któremu wyznaczono kwotę kontrybucji w wysokości 10 tys. zł. Podobne wezwania dotarły do 27 mieszkańców miasta. Do początku października w ten sposób zebrano ponad 73 tys. zł. Osobom uchylającym się od zapłaty groził całkowity przepadek mienia. Mało tego, tego samego dnia rozesłane zostały również przez burmistrza polecenia, żądające przekazanie bez odszkodowania mienia ruchomego Niemcom. W ten sposób Wincenty Płócienniczak pozbył się swego samochodu na rzecz właściciela fabryki maszyn Heinricha Plagensa.

Strzelno pod okupacją niemiecką.


Ta działalność rozzuchwaliła tutejszych Niemców, jak i przybyłych do Strzelna urzędników, policjantów i pracowników NSDAP do tego stopnia, że i oni prowadzili grabieże na własny rachunek. Odwiedzali oni placówki handlowe i mieszkania zabierając z nich wszystko to, co wpadło im w oko. W ten sposób zrabowane pieniądze, biżuterię, dzieła sztuki, meble oraz inne mienie ruchome wysyłali rodzinom w głąb Rzeszy lub przeznaczali na własne cele. Apogeum te poczynania osiągnęły gdy 17 października 1939 r. burmistrz Schmiedeskamp wydał zarządzenie, według którego polscy mieszkańcy Strzelna zobowiązani zostali od zaraz do pozdrawiania umundurowanego Niemca przez zdjęcie nakrycia głowy, a w przypadku nieposiadania takowego, przez ukłon. Nie dotyczyło to kobiet i dziewcząt. Zabronił stania na ulicach i w klatkach schodowych oraz trzymania rąk w kieszeni. Za przekroczenie tego zarządzenia winowajca był karany 20 uderzeniami pejczem. Zobowiązał wszystkich Polaków do natychmiastowego odstawienia do rewiru policyjnego wszystkich samochodów, motocykli, rowerów motorowych i aparatów radiowych. Niepodporządkowanie się temu zarządzeniu było równie surowo karane. Wszyscy, którzy posiadali zapasy węgla i drewna musieli odstawić je do firmy Konsum w Strzelnie, do tej samej firmy, którą on sam zarządzał.


Jego wytyczne wprowadzały nowe zasady funkcjonowania społeczeństwa, według których Polacy traktowani byli, jako obywatele drugiej kategorii. Wszystkie te nakazy podpisywał własnoręcznie i szyldował okrągłą pieczęcią z czarnym orłem trzymającym w pazurach swastykę i napisem w otoku: Der Bürgermeister in Strelno. W okresie jego rządów założono obóz przejściowy dla ludności żydowskiej, rozebrano synagogę, zniwelowano cmentarz żydowski oraz masowo wywożono ludność miejscową do obozów koncentracyjnych i na zsyłkę do Generalnej Guberni. Po eksterminacji Żydów strzeleńskich zajął mieszkanie po Marcinie Baschwitzu przy ulicy Powstania Wielkopolskiego 9 (przemianowanej na Mühlenstrasse) i w nim zamieszkał.   

Ulica Kościelna podczas okupacji.
 Pod jego dyktaturą przeprowadzono liczne aresztowania, a następnie rozstrzelania w lasach miradzkich. Jego podpisy znajdują się pod licznymi dokumentami dotyczącymi eksmisji. Kto dostał ze strzelnian takie pismo eksmisyjne musiał w ciągu dwóch godzin opuścić zajmowane mieszkanie biorąc ze sobą tylko bagaż podręczny. Jedno z takich pism trafiło do rodziny Rucińskich, a jego treść była następująca: Niniejszym zobowiązuję do opuszczenia swojego mieszkania w ciągu dwóch godzin, to znaczy do godz. 12:00 w południe. Jeśli do wyznaczonego terminu nie opuścicie swojego mieszkania, zostaniecie aresztowani i odtransportowani do obozu. W przeciwnym razie musicie później opuścić powiat mogileński w ciągu 24 godzin. Możecie zabrać ze sobą na osobę: 1 garnitur lub sukienkę, dwie pary butów, dwie pary pończoch, 1 kołdrę, dwa zestawy bielizny, 100 zł na osobę i 10 kg żywności na osobę. Wasze mieszkanie zostanie zaraz zajęte przez przesiedlonego Niemca Bałtyckiego. Polacy zmuszani byli do oddania swoich lokali mieszkalnych urzędnikom niemieckim. Wielu otrzymywało nakaz wysiedlenia z terenu powiatu mogileńskiego najczęściej przesiedlano ich na teren Generalnej Guberni (rejon Warszawy, Kielc, Krakowa, Lublina i inne).

Dokument mówiący o zawieszeniu w czynnościach służbowych Willego Schmiedeskampa.
 Jego bezwzględne rządy trwały do stycznia 1941 r. Pismem prezesa rejencji w Inowrocławiu z dnia 11 stycznia 1941 r. został zawieszony w czynnościach służbowych i wysłany na urlop z powodu popełnionych nadużyć finansowych. Zarzucono mu przywłaszczenie mienia pożydowskiego, które miało trafić do rezerw Głównego Urzędu Powierniczego Wschód w Poznaniu. Konkretnie było to zboże. Schmiedeskampowi zarzuty postawił landrat mogileński, że ów uzyskał zysk w wysokości 6000 RM ze sprzedaży zboża, które należało do firmy zbożowej Lippmanna w Strzelnie. Zarząd nad miastem został powierzony komisarzowi obwodowemu Gminy Strzelno-Północ, Helmutowi Würtz'owi ze Sławska Dolnego.

Ostatecznie, 26 kwietnia 1941 r. Schmiedeskamp został zwolniony ze stanowiska burmistrza po wcześniej złożonym przez siebie wniosku o odwołanie. Według raportu landrata mogileńskiego, takie rozwiązanie zostało osiągnięte w wyniku porozumienia między Głównym Urzędem Powierniczym Wschód w Poznaniu a Schmiedeskampem, który zobowiązał się wyliczoną kwotę zaboru mienia spłacić urzędowi.