czwartek, 4 lipca 2019

Ciekawostki z przeszłości Strzelna - ul. Dmowskiego



Artykuły z cyklu Ciekawostki... mają większe wzięcie niż Spacerki po Strzelnie. Być może, sam tytuł przyciąga, bo czy ktokolwiek z nas nie jest ciekawy? Oglądamy programy informacyjne - ciekawi co dzieje się w kraju, czy w świecie. Kupujemy gazety - by parafrazując Wańkowicza przeczytać o tym i owędym. Siedzimy na facebooku - by dowiedzieć się co robią znajomi i czy aby sobie radzą. Wszystko to z ciekawości. W dawnych czasach ciekawość naszych przodków zaspokajały: spotkania i plotkowanie - zastępujące współczesne programy informacyjne; odwiedzanie licznych strzeleńskich lokali gastronomicznych - które oferowały również prasówka; wielogodzinne wyglądanie przez okna - niczym dzisiejsze siedzenie na facebooku. Zatem radzono sobie i dzisiaj nie ma co się dziwić, że wchodząc do tramwaju, autobusu, czy pociągu widzimy jeden obraz, wszyscy pasażerowie wpatrzeni są w swoje smartfony - po prostu, ciekawość nasza nigdy nie zaginie.

Roman Dmowski.
 Hołd miasta Strzelna dla Twórcy Niepodległej Polski
Jednomyślne uchwalenie nazwy ulicy Romana Dmowskiego
Takim oto tytułem został opatrzony na początku stycznia 1939 r. artykuł w „Dzienniku Kujawskim“. Z jego treści wynika, że przedwojenna Rada Miejska w Strzelnie jako jedna z pierwszych w ówczesnej Polsce uczciła pamięć Wielkiego Syna Narodu Romana Dmowskiego, nadając w dniu pogrzebu zmarłego jego imię jednej z miejskich ulic. W kilka dni później podobnie postąpiły inne miasta w regionie. Dodajmy, że nowy patron był głównym ideologiem polskiego ruchu narodowego, liderem Narodowej Demokracji, zmarł 2 stycznia 1939 r. w Drozdowie na Podlasiu. Polityk przeszedł udar mózgu i zapalenie płuc. Na ulicach pojawiły się klepsydry: „Roman Dmowski duszy polskiej Budziciel; Idei narodowej Twórca i Bojownik nieugięty, nieustraszony; Pokoleń Wychowawca i Przewodnik; Polski Narodowej Syn ukochany“. Przedwojenne Strzelno było silną ostoją narodowych idei. Swoje organizacje miały kobiety - Narodowa Organizacja Kobiet; mężczyźni - Stronnictwo Narodowe oraz młodzież, której przewodziło hasło - Służba Ojczyźnie. Zatem przejdźmy do zapowiedzianego artykułu:


W dniu pogrzebu Wielkiego Polaka wieczorem o godz. 19:00 w salce posiedzeń [która nomen omen mieściła się w byłym starostwie, a obecnie budynku LO] odbyło się nagle posiedzenie Rady Miejskiej w Strzelnie, mające na celu uczczenie pamięci Romana Dmowskiego i oddanie Mu hołdu. Zagaił zebranie przewodniczący Rady Miejskiej p. burmistrz Stanisław Radomski, poddając porządek obrad , który obejmował sprawy przemianowania ulicy Szerokiej [dzisiejsza Gimnazjalna] na ulicę imienia Romana Dmowskiego.
Przed przystąpieniem do porządku obrad p. burmistrz poświęcił Twórcy Niepodległej Polski kilka serdecznych słów, po czym uczczono pamięć zmarłego chwilą ciszy. Przemawiali jeszcze, radny p. Stefan Płócienniczak, prezes Stronnictwa Narodowego i radny p. Ludwik Wesołowski, oddając hołd postaci zmarłego Wielkiego Polaka.
Jednomyślnie z kolei zapadła uchwała przemianowania ulicy Szerokiej na ulicę imienia Romana Dmowskiego.
Pod koniec posiedzenia radny p. Antoni Latosiński wysunął projekt zawieszenia w salce obrad portretu śp. Romana Dmowskiego, zaś radny p. Ludwik Wesołowski projekt urządzenia ku czci zmarłego kwesty publicznej prze cały tydzień, dochód z tej kwesty przeznaczony zostałby dla biednych dzieci tutejszego miasta i byłby niejako uczczeniem pamięci zmarłego, któremu nie były obojętne losy ludu. Projekt ostatni został dokładnie omówiony i pp. radni zgodzili się kwestę taką przeprowadzić w niedzielę na ulicy, zaś następne dni po domach na listę składkową. Po wyczerpaniu porządku obrad i odczytaniu protokółu zebranie p. burmistrz salwował. Pierwsza kwesta do puszek odbyła się w niedzielę w ulicy Kościelnej, kwestowali pp. radni.
Radzie Miejskiej miasta Strzelna należy wyrazić uznanie za podjęcie tak doniosłej uchwały. Odtąd ulica Szeroka, sąsiadująca z z kościołem katolickim i bezpośrednio przylegająca do ulicy Powstania Wielkopolskiego nosić będzie na zawsze miano Romana Dmowskiego.
Podobną uchwałę powzięła Rada Miejska w Piaskach, gdzie jednomyślnie przemianowano ul. Gostyńską na ulicę Romana Dmowskiego.

Lata 30. XX w.
Zima 1939/1940.


No niestety, dzisiaj już o tej nazwie nikt nie pamięta, gdyż nie zdążyła się ona zapisać w pamięci strzelnian, ani na kartach miejskich kronik. Już po ośmiu miesiącach, we wrześniu 1939 r. okupant niemiecki zmienił nazwę ulicy na Breitestrasse, a po wojnie zapomniano o nowej nazwie i powrócono do starej, ulica Szeroka. Ale i ona długo się nie utrzymała i po śmierci bohatera tamtych czasów gen. Karola Świerczewskiego oficjalnie przezwana została jego imieniem. W komunikacie z dnia 21 września 1947 roku czytamy, iż z okazji 800-lecia Strzelna została zmieniona nazwa ulicy Szerokiej na gen. Karola Świerczewskiego...

I to by było na tyle, więcej o zmianach nazwy tej ulicy przy okazji spacerku po niej.

poniedziałek, 1 lipca 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 46 Ulica Świętego Ducha - cz. 2



Po krótkiej wakacyjnej przerwie wracamy do spacerków po naszym Strzelnie. Dzisiaj druga część opowieści o dziejach ulicy Świętego Ducha. Przypomnę, że znajdujemy się w obrębie średniowiecznego przedmieścia gnieźnieńskiego i placu, na którym zbudowany był kościół i szpital św. Ducha, który mieścił także cmentarz ogrodzony płotem drewnianym. Na nim stała również kostnica murowana gontami pokryta. Jak stwierdził wizytator biskupi, na cmentarzu dziady i grzesznicy egzekwowani chować się zwykli. Opis szpitala z pierwszych lat zaborów 1779-1780 zachował się i dzięki niemu, przy odrobinie wyobraźni, możemy zapoznać się z jego wyglądem. Otóż brzmi on tak: 
Szpital, nie wiedzieć którego roku, z drzewa, pod gontami, wystawiony, w którym po prawej ręce izba wielka o dwóch oknach. Piec z kaflów zielony. Kominki dwa murowane. Z niej drzwi czworo do komórek. Izbej tej bab sześć i dziadów trzech starych. Po lewej zaś ręce dwoje drzwi od dwóch izbów. W każdej kominek i z każdej drzwi do dwóch komórek. Piec jeden zielony obydwie grzeje izby. W każdej izbie okno. W jednej komornik mieszka a w drugiej dwie panny szlacheckie ubogie. Domostwo to choć stare, też jeszcze w całości.

Jak możemy wywnioskować z opisu, warunki bytowe pensjonariuszy przedstawiały się całkiem znośnie. Mało tego, nadwyżkę lokalową wynajęto komornikowi, który w zamian uiszczał opłaty na utrzymanie budynku. Co do szlachcianek ubogich tu przebywających, możemy się jeno domyśleć, że ich ubóstwo zapewne brało się z braku własnego lokum, i że za tę izbę musiały świadczyć jakieś opłaty. Tenże sam wizytator nakazał prepozytowi, by ten połączył fundusze i uposażenie kościoła i szpitala św. Ducha z funduszami kaplicy od św. Krzyża i kościoła konwentualnego. Zapewne ten zabieg doprowadził do zaniedbania świątyni i ostatecznej jej rozbiórki po 1815 r. z polecenia ostatniego prepozyta Fryderyka Bieleckiego. W miejscu kościoła prepozyt wystawił okazały krzyż. Od tego też czasu władze zakazały chowania na przyległym cmentarzu zmarłych, wytyczając do tego celu cmentarz przy drodze do Kwieciszewa, tuż za cmentarzem ewangelickim (współczesny Stary Cmentarz).

W latach 1809-1829 szpital zarządzany był przez prepozyta Bieleckiego. Nadal dochodami były te ustanowione w XV i XVI w. Wydatki obejmowały utrzymanie 5 ubogich etatowych i 13 ubogich nadetatowych. Największą pozycję dochodów stanowiły wpływy ze sprzedaży zboża. Dochody na ogół bilansowały się, a w niektórych latach były wyższe od wydatków. Po kasacie klasztoru, po 1837 r., pieczę nad szpitalem trzymali miejscowi proboszczowie. Od 1844 r. zarządzała nim Deputacja dla Spraw Ubogich (Die Armendeputation). Działała ona w oparciu o obowiązujący od tegoż roku statut miasta. W jej skład wchodzili przedstawiciele magistratu, jeden radny miejski, dwaj naczelnicy obwodów miejskich i dwaj mieszczanie, spośród których jeden miał być wyznania mojżeszowego. Nadto, administracją szpitala zajmował się każdorazowo katolicki proboszcz, który z racji swego urzędu również wchodził w skład Deputacji.


Po raz pierwszy z nazwą ulicy zapisaną w formie 'Świętoduski' spotykamy się w przywileju miasta Strzelna z dnia 10 listopada 1764 r. Została ona wymieniona jak ulica uprzywilejowana w produkcji piwa. Tak oto brzmi ten fragment dokumentu, który takowe prawo nadaje: ...Więc w imię Boskie ustanowiliśmy w tutejszym mieście kolej na robienie piwa i do tej kolejny naznaczamy tylko obywatelów w Rynku, w ulicy Świętoduski i w ulicy Kruszwickiej domostwa swoje mających.
           
Najstarszy opis ulicy Świętego Ducha pochodzi z 1800 r. Jest on na tyle szczegółowy, że po dzień dzisiejszy możemy się w nim rozeznać odnosząc go do poszczególnych parceli miejskich. Było ich tyleż samo, co współcześnie, może, dlatego i ta łatwość większa. Czytając artykuł zamieszczony, w „Nadgoplaninie“ z 6 lipca 1889 r., zatytułowany Strzelno przed 89 laty, dowiadujemy się, że naprzeciwko pana Latosińskiego (obecny numer 36 - Kuklińscy) znajduje się dziś szpital w obszernym, płotem sztachetowym otoczonym ogrodzie, w którym tuż przy płocie znajduje się piękny krzyż, dar naszego obywatela pana Bartoszewskiego ofiarowany w 1888 r. W tym miejscu gdzie szpital stał kościółek św. Ducha, stąd też nazwa ulicy, który na końcu zeszłego stulecia, jak się zdaje, już do nabożeństwa używany nie był. Kiedy Francuzi w swym pierwszym pochodzie do Prus w roku 1806 w Strzelnie byli, używali oni go za rodzaj koszar. Na cmentarzu otaczającym kościółek (dziś ogród szpitalny) stała kostnica, ale bez dachu, tylko same mury. Kościółek św. Ducha słynął z wielkich odpustów, na które przychodzili pobożni aż od Kalisza... Szpital ten był to dom drewniany, jak w owym czasie nieomal wszystkie mają od ulicy wystawkę opartą na trzech drewnianych filarach. Przy środkowym filarze znajdowały się dwie żelazne obręcze, które ludziom złym na szyję zakładano. Był to, więc rodzaj pręgierza (Schandpfahl). Żelazne te obręcze nosiły nazwę „kuny“ i zakładano je tędy owędy za karę jednemu z dziadów szpitalnych nazwiskiem Giemza, za pijaństwo. W szpitalu mieszkała nijaka Frąsia (Franciszka, nazwisko jej nie jest znane) utrzymywana przez PP Norbertanki z tutejszego klasztoru. Była to nieszczęśliwa kobieta, bo nie miała nóg. Ta Frąsia - pod tą nazwą miasto i okolica ją znała - uczyła za małym wynagrodzeniem dzieci obywatelskie czytać na owym staroświeckim elementarzu, na którego pierwszej stronie stały owe pamiętne słowa „Różczką Duch Święty dziateczki bić radzi“.
Z tegoż tekstu możemy dowiedzieć się, że w obrębie miasta niemalże wszystkie domy były drewniane i wystawione szczytem do ulicy. Każdy z nich posiadał rzeczone wystawki, czyli krużganki wsparte na trzech filarach. Przy zwartej zabudowie, w dni niepogodne można było pod nim przejść suchą stopą.

W miejsce drewnianego przed 1828 r. wystawiono nowy murowany budynek szpitala, który przetrwał do czasów II wojny światowej. Niemcy rozebrali go, zakładając w tym miejscu skwer zieleni, wystawili również kiosk drewniany, który stał tam do lat siedemdziesiątych XX w. Wcześniej, bo w II RP pobudowano na miejscu kościoła, tuż przy szpitalu katolickim nowoczesny budynek Powiatowej Kasy Chorych.

Ulica Świętego Ducha tuż po procesji Bożego Ciała. Fot. Heliodor Ruciński.
Zatem przejdźmy do spaceru ulicą Świętego Ducha, rozpoczynając rekreację od Rynku. Pamiętam bardzo dobrze, kiedy w letnie wakacje przyjeżdżał do Strzelna wujek Maryś Strzelecki, zawsze brał mnie na długi spacer. Kiedy przymknę oczy widzę go, niezwykle szarmanckiego, przy tym niskiego wzrostu, z lekką tuszą, z rękoma założonymi do tyłu, jak przemierza ulice swego miasta. Tuż przy nim kroczę ja, młody smark zasłuchany w nieustającą opowieść o Strzelnie, jego mieszkańcach i przeróżnych wydarzeniach. Do tego uczący się, jak kłaniać się paniom, osobom starszym i odpowiadać na powitanie koleżanek i kolegów. W owym czasie, gdybym pisał tę opowieść na pewno z większą łatwością by ona mi przychodziła. Otóż, wszystkie elewacje na wysokości parteru pokrywały stare, pamiętające przedwojnie i jeszcze starsze z okresu zaborów, szyldy reklamowe. Swoisty opis miasta i jego ulic. Solidną farbą musiały być wymalowane, gdyż mimo upływu półwiecza i więcej lat, były tak czytelne, jakby przed kilkoma zaledwie miesiącami były wymalowane. Dzięki Bogu zachowałem w swych zbiorach kilkadziesiąt wizerunków szyldów reklamowych, które dziś przypominają mi ulice miasta sprzed blisko pięćdziesięciu lat. Obecnie mam blisko 67 lat, a jako ośmio-dziesięcioletni berbeć chodziłem po mieście przyczepiony do wujowego boku i kodowałem w swej pamięci wywody starszego. Sam się dziwię, że aż tyle zapamiętałem.

Wuj opowiadał, która to z panien oparta na poduszce, ciągle wyglądając z mamusią przez okno, nigdy za mąż nie wyszła. Dlaczego doktor z ulicy Cegiełka pił na umór, do tego stopnia, że nie mógł swego zawodu wykonywać. O tym, jak ciotka Wanda Siemianowska w czasie okupacji odwiedziła z okazji imienin swoją znajomą, która nomen omen stała się Volksdeutschem i wyrecytowała jej na głos, z życzeniami, inwokację z „Pana Tadeusza", ostentacyjnie opuściła spotkanie.

poniedziałek, 24 czerwca 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 45 Ulica Świętego Ducha - cz. 1



Dzisiaj wprowadzę Was drodzy miłośnicy Strzelna w dzieje ulicy Świętego Ducha, o której po raz pierwszy pisałem na starym blogu w lutym 2010 r. Dlaczego ta ulica? Otóż była ona zaraz po Rynku najbardziej reprezentacyjną z ulic i to już od wieków średnich. Historia ulicy sięga początków miasta, a jej wytyczenie zbiegło się z fundacją szpitala dla ubogich na tzw. przedmieściu gnieźnieńskim. Dla zobrazowania funkcji tegoż przedmieścia sięgnijmy do początków XV w. Otóż, kiedy w okresie dopełniania się praw miejskich dla Strzelna wytyczono regularny plac centralny - rynek, a od niego ulice, które skomunikowały centrum z istniejącymi przedmieściami, zaczęło kształtować się również przedmieście gnieźnieńskie. Powstało ono w obrębie rogatek południowych przy karczmie zwanej „Raj" oraz przy folwarku klasztornym zwanym „Naskrętne“. Karczma znajdowała się w obrębie współczesnej ulicy Raj, zaś folwark rozłożył się pomiędzy współczesnymi ulicami, Michelsona i Kościuszki, u ich zbiegu z ulicą Kolejową, na obszarze obecnego parku oraz starego przedszkola i był granicą południowo-zachodnią miasta i zachodnią przedmieścia. Z chwilą wystawienia kościoła św. Ducha, niejako on zamykał granicę wschodnią przedmieścia.


Przedmieście gnieźnieńskie pełniło funkcję produkcyjno-usługową dla miasta i klasztoru. Tutaj, kwitł również handel żywcem, o czym może świadczyć zachowana jeszcze do początku XX w. nazwa placu Schweinemarkt - Świński Targ, który znajdował się w obrębie współczesnej ulicy Sportowej. Ale wracając do ulicy Świętego Ducha zacznijmy spacer dziejowy od jej końca, czyli od Placu Daszyńskiego. Otóż, na starym planie - mapie katastralnej z lat 1827/1828 autorstwa Grützmachera początek ulicy od strony wjazdu do miasta stanowił dość duży plac. Zapewne był on pozostałością po rozebranym kościele pw. św. Ducha. Początki tego miejsca sięgają roku 1450. Z tego roku znajdujemy pierwszą informację mówiącą o tym, że kasztelan lądzki Przedpełek z Kopydłowa legował 2 sierpnia m.in. na rzecz szpitala w Strzelnie 10 grzywien. Prawdopodobnie legat ten związany był z początkiem budowy szpitala Świętego Ducha. Co zaś tyczy się kościoła-kaplicy pw. św. Ducha, niewątpliwie jego fundatorem był prepozyt Jan Luckaw, przełożony klasztoru sióstr Norbertanek. By ł on jednym z najwybitniejszych prepozytów strzeleńskich zarządzającym dobrami klasztoru w latach 1435-1469. Za jego rządów nastąpiły zasadnicze zmiany w ważnych dla klasztoru i miasta dziedzinach życia. Jako prepozyt podlegał władzy opata św. Wincentego we Wrocławiu, natomiast, na miejscu w Strzelnie dzierżył najwyższą władzę w klasztorze.

Świętoduski - Ulica Świętego Ducha z "Panoramy Strzelna" autorstwa Jana Sulińskiego. Wyobrażenie z połowy XVIII w.
 Genezę kościoła św. Ducha możemy połączyć z powstaniem miasta na prawie magdeburskim, z którego to prawa wynikał obowiązek wystawiania przez właścicieli miast na przedmieściach kościołów-kaplic pod tym wezwaniem oraz towarzyszących im szpitali. Budowę kościoła-kaplicy pw. św. Ducha w Strzelnie datuje się na okres przed 24 stycznia 1453 r. Była to budowla ceglana o cechach gotyckich i erygowana przez biskupa włocławskiego Jana Gruszczyńskiego. Biskup również na wniosek prepozyta i konwentu, jako patronów ustanawiał duchownych do zarządzania tą świątynią. W źródłach nazywani są oni rektorami kościoła. Rektor od św. Ducha został uposażony czynszem z wolnego łanu sołeckiego Jana Mitury i jego żony Wojciechy we wsi Sławsk Wielki, z drugiego łanu we wsi Turzany pod Inowrocławiem, wynoszącym 4 grzywny złote rocznie oraz łąką zwaną Roskowiec (na tzw. Błotach, współczesny obręb Strzelna Klasztornego). Ponadto mógł on zaopatrywać się w drewno z lasów klasztornych i spożywać śniadanie i obiad ze stołu prepozyckiego.


W kościele-kaplicy św. Ducha msza św. niedzielna poświęcona była patronowi, tj. - św. Duchowi. W poniedziałek odprawiano mszę św. za zmarłych, we wtorek w intencji zakonnic - przy ołtarzu ich fundacji, w czwartek do Wszystkich Świętych - u ołtarza tegoż wezwania, w sobotę do Matki Boskiej przemiennie poświęcone Wniebowstąpieniu NMP i Nawiedzeniu NMP. Kapelan od św. Ducha był szafarzem sakramentu chorych (ostatniego namaszczenia). Wino do sprawowania mszy św. otrzymywał z klasztoru, a do głoszenia kazań i sprawowania spowiedzi musiał uzyskiwać stosowne zezwolenie od prepozytów.


19 czerwca 1499 r. biskup włocławski i Pomorza Krzesław z Kurozwęk na prośbę wikariusza od św. Ducha Mikołaja Baszkowica zmienił jego zakres obowiązków. Otóż proszący uskarżał się na dysproporcje między uposażeniem a obowiązkami przezeń wykonywanymi. Wysłuchawszy prepozyta Jakuba z Kamienia i przeoryszy Anny, zasięgnąwszy rady biegłych w prawie, wprowadził zmiany w stosunku do ustaleń promotora wikariatu Jana Luckawa z 24 stycznia 1453 r., zawartych w dokumencie erekcyjnym biskupa Jana Gruszczyńskiego, które miały obowiązywać Mikołaja i jego następców na tej placówce. Biskup zmniejszył liczbę mszy odprawianych przez wikariusza w kościele św. Ducha do trzech (niedziela, poniedziałek, sobota); inne msze mógł sprawować według opłaconych intencji. Również zostawił mu prawo korzystania ze stołu prepozyckiego.

Nierozłączną częścią kościoła był szpital dla ubogich, który nosił nazwę identyczną, co wezwanie świątyni - św. Ducha. Powstał on w 1453 r. i jak czytamy w przywileju fundacyjnym z 18 stycznia przebywali w nim nieszczęśliwi, ubodzy i chorzy. Szpital uposażony został przez prepozyta i konwent w dziesiątą miarę od zbóż mielonych w dwóch wiatrakach stojących przy drodze do Młynów. Zapewne i miasto miało jakiś udział w tejże fundacji, na co może wskazywać świadkowanie temuż dokumentowi fundacyjnemu przez wójta Niklasza i burmistrza Macieja. Przed 13 maja 1573 r. szpital doposażony został dwoma łanami roli wójtowskiej z wszystkimi pożytkami z niej płynącymi. Fundatorem tej ziemi był Piotr Kraszycki z Żegotek, który w dniu wystawienia dokumentu już nie żył, a który za grunt zapłacił. Nabył on ziemię od prepozyta Mikołaja Chwaliszewskiego i konwentu norbertanek, zaś miasto Strzelno było zobowiązane do wydelegowania dla zarządu tymi gruntami dwu mieszczan, mężnych i poważnych.

Zakupiony grunt był przeznaczony na utrzymanie ubogich pensjonariuszy. Jednakże w 1630 r. znajdujemy informacje, że prepozyt Gabriel Kiełczewski uszczuplił tę fundację zapisując 8 lutego dożywotnio pół łanu z tej ziemi organiście z kościoła konwentualnego. Całe dwa łany ufundowane przez Kraszyckiego w drugiej połowie XV w. to teren na południe od współczesnej ulicy Powstania Wielkopolskiego., począwszy od ulicy Sportowej ku wschodowi. Przed sprzedażą wchodziły w skład folwarku Naskrętne. Poza tą rolą, szpital dysponował leżącym nieopodal ogrodem warzywnym, o którym wiadomość zachowała się w dokumentach wizytacyjnych archidiakonatu kruszwickiego z 1763 r. z informacją, iż szpital dzierżył to dobro od czasów swej fundacji.
CDN

sobota, 22 czerwca 2019

Ciekawostki z przeszłości miasta Strzelna - kamlarz



Podczas jednej z kwerend trafiłem na informacje, które odkrywają przed współczesnymi mieszkańcami naszego miasta jak to drzewiej, bo przed 200. laty nasze miasto funkcjonowało i na jakim poziomie ówcześni mieszczanie bytowali. Informacje na które trafiłem pochodzą z patentów subhastacyjnych. Według powszechnego prawa pruskiego były to urzędowe ogłoszenia sadowe o sprzedaży w formie licytacji mienia należącego do obywateli lub masy spadkowej po zmarłym.

Jedną z takich osób o której dzisiaj opowiem był mieszczanin całą gębą Michał Weber. W statusie majątkowym znajdował się on na szczycie drabiny, a to za sprawą zajmowanego stanowiska we władzach miejskich i prowadzonej działalności gospodarczej. Otóż ów strzelnianin był kamlarzem, czyli miejski zarządca skarbu. Co więcej, jako urzędnik zarządzał nie tylko finansami miejskimi, ale i nadzorował działalność gospodarczą miasta: zbierał czynsze, finansował prace budowlane i remontowe. Jednym słowem miał w swej gestii dochody i wydatki miasta. Dodam, że kamlarzem mianowano osobę o dużym zaufaniu i doświadczeniu w sprawach miejskich. Było to bardzo odpowiedzialne i intratne stanowisko łączące w sobie również nadzór nad pracami budowlanymi na terenie miasta, remontem dróg i ulic. Ale to nie wszystko. Kamlarz posiadał jeszcze inne dochody wynikające z posiadanego majątku. Uzyskiwał je z produkcji piwa w browarze i spirytusu w gorzenia, a nadto z prowadzonego gościńca-zajazdu, czyli karczmy z hotelem oraz kuźni.

Michał Weber zmarł w 1818 r. w Strzelnie. Nie był rodowitym strzelnianinem, a przybyszem w osobie pruskiego urzędnika miejskiego, który prawdopodobnie osiedlił się w mieście pod koniec XVIII. Osoby o identycznym nazwisku występowały później w Strzelnie i byli to ewangelicy, np. Friedrich Wilhelm Weber syn Johana, który w 1827 r. zawarł związek małżeński. Kamlarz pozostawił po sobie znaczny majątek oraz kilku sukcesorów do niego. Spadkobiercy postanowili „ojcowiznę“ spieniężyć i to zapewne dlatego, że prawdopodobnie posiadali swoje dobra w innych miejscowościach. Sprzedaż zlecili zgodnie z obowiązującym prawem Królewsko Pruskiemu Sądowi Ziemiańskiemu za pośrednictwem deputowanego referendarza tegoż Sądu w Strzelnie. Licytacja masy spadkowej miała się odbyć ostatecznie w lokalu Sądu tutejszego w trzech terminach: 7 czerwca, 9 sierpnia i 11 października 1920 r. z rana o godzinie 8:00.

A cóż to pozostawił zmarły swoim potomnym? Zacznijmy od nieruchomości. Kamlarz za żywota posiadał w Strzelnie dom mieszkalny zlokalizowany w Rynku pod numerem 22. Współcześnie jest to zapewne pierzeja południowa Rynku i niestety trudno jednoznacznie ustalić, które to może być miejsce, a to dlatego, że ówczesne parcele z racji budowania domów szczytem do frontu były węższe i więcej ich było przy Rynku. Poza domostwem głównym na tej samej parceli miejskiej Michał Weber miał dom kuchenny, gorzelnię, gościniec, browar, stajnię „wjezdną“, kuźnię i kolejną stajnię. Wymienione obiekty zostały wycenione na 4 460 tal. 8 srebrnych groszy. Do tego dochodziły tzw. grunty miejskie, a mianowicie 1,53 morgi zlokalizowanej w trzech różnych częściach [Cestryjewo, Seperaki, Błota - M.P.] wycenione na niebagatela 3 067 talarów i 4 srebrne grosze.

Majątek ruchomy jakim mieli podzielić się spadkobiercy w postaci gotówki uzyskanej z ich sprzedaży stanowiły m.in.: zegary, srebra, porcelana, szkła, naczynia miedziane i cynowe, żelastwa wszelakie, bielizna, pościele, meble różnego asortymentu, sprzęty domowe, suknie, wozy, szory, sprzęt rolniczy, konie, woły, krowy, owce, świnie i gęsi. Wymienione ruchomości zostały sprzedane już 10 grudnia 1818 r.

Jak spory to był majątek niech zaświadczy wartość kolejnej posesji z Rynku spod numeru 26. Należała ona do Anny z Szumacherów z pierwszego małżeństwa Karstowej powtórnie owdowiałej Morlakowej i została w 1823 r. oszacowana na 576 talarów. W jej skład wchodził dom mieszkalny wraz z stajniami i łąką.

czwartek, 20 czerwca 2019

Boże Ciało



Śmiało możemy dzisiejszy artykuł zaliczyć do kontynuacji opowieści o Rynku i uznać go jako kolejny odcinek Spacerku po Strzelnie.

Cudowny dzień, który od setek lat gromadzi strzelnian na wspólnej procesji wokół Rynku. Niezależnie od pogody, czy to deszcz, czy słońce, kilka tysięcy parafian od św. Trójcy towarzyszy Jezusowi Chrystusowi - skrytemu pod postacią chleba - w Jego peregrynacji po centralnym placu miasta. Wyjątek stanowił okres okupacji hitlerowskiej i lata wojen, szczególnie Potopu szwedzkiego, tej 13. letniej z progu XVIII wieku oraz z czasów napoleońskich. Nie stał na przeszkodzie okres PRL-u. Za wyjątkiem nielicznych ideowców, pozostali strzelnianie gremialnie uczestniczyliśmy w procesjach.


Już z wczesnego rana cztery umówione grupy mieszczan stawiało ołtarze, po jednym, z każdej strony Rynku. W 2010 roku ks. kan. Otton Szymków zafundował budowniczym ołtarzów nowe znacznych rozmiarów oleodruki z motywami eucharystycznymi i z cytatami z Pisma Świętego. Pamiętam jak przed laty dzięki kwiatom z ogrodnictwa Państwa Ignaczak ołtarz wystawiony przez Państwo Rucińskich i przyjaciół tonął w zieleni - sprawiły to również liczne brzózki. W tym roku podobnie jak w latach poprzednich ołtarze stanęły przy kamienicach pp. Kaczmarków (Rynek 18), Glanców-Konieczków (Rynek 22), Rucińskich (Rynek 1) i Sarnowskich (Rynek 12). W architekturze i konstrukcji tegoroczne ołtarze podobne były tym sprzed lat. W okresie powojennym, za peerelu na pierzei północnej Rynku ołtarz wystawiany był przez pp. Brożek (Rynek 5), później wrócił pod budynek apteki (Rynek 2), a od kilkunastu lat wystawiany jest przez pp. Rucińskich.

Procesję rozpoczyna ministrant niosący Krzyż z Chrystusem nań ukrzyżowanym. Za nim niesione są feretrony, kroczą poczty sztandarowe oraz idą dzieci sypiące kwiatki przed Jezusem Chrystusem pod postacią chleba niesionym w monstrancji. Trzyma ją w dłoniach kapłan kroczący pod baldachimem w asyście mężczyzn z Rady Parafialnej i bractw kościelnych. Za nimi maszeruje orkiestra dęta, za którą tłumnie idą parafianie i goście przyjezdni.






Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej, zwana również w formie nadzwyczajnej rytu rzymskiego: Święto Najświętszego Ciała Chrystusa (Festum Sanctissimi Corporis Christi), potocznie także Świętem Ciała i Krwi Pańskiej, a w tradycji ludowej: Boże Ciało, jest jednym z najważniejszych świąt w liturgii kościoła katolickiego. Procesja Bożego Ciała jest i była jedną z barwniejszych procesji, jakie w ciągu roku mają miejsca w Strzelnie.
Prowadzona jest przez księdza proboszcza i wikariuszy i odbywa się do miejsc najważniejszych w przestrzeni sakralnej miasta, czyli Rynku. W parafiach okolicznych - wiejskich przede wszystkich do krzyży, kapliczek i figur. Procesja zatrzymuje się przy czterech ołtarzach polowych, przy których czytane są fragmenty Ewangelii. Dla celebracji kultu trasa procesji jest przyozdabiana przez ścięte drzewa (brzozy) ustawiane przy trasie przemarszu. W naszej tradycji zawsze bogato dekorowano okna mieszkań i witryny sklepów, a kwiatem szczególnym w tym okresie były piwonie (bijony) o raz kwiaty bzu. W trakcie procesji ludzie śpiewają pieśni i litanie na przemian z orkiestrą dętą OSP, zaś śpiew liturgiczny przy ołtarzach wykonuje chór Harmonia.

Strzelno ulica Kościelna. Procesja Bożego Ciała ok. 1910 r.
 Wierni szczególnie wspominają Ostatnią Wieczerzę Pańską i Przeistoczenie chleba i wina w Ciało i Krew Pańską - Jezusa Chrystusa. Pamiątkę tego wydarzenia Kościół obchodzi także w Wielki Czwartek, wtedy jednak rozpamiętuje się także Mękę Jezusa Chrystusa, natomiast uroczystość Bożego Ciała ma charakter dziękczynny i radosny. W Polsce obchodzi się ją w czwartek po Uroczystości Trójcy Świętej, a więc jest to święto ruchome, wypadające zawsze 60 dni po Wielkanocy. Najwcześniej może przypaść 21 maja, najpóźniej 24 czerwca. W niektórych krajach przenoszone jest na kolejną niedzielę.


Uroczystość ta została ustanowiona na skutek widzeń św. Julianny z Cornillon. Pod ich wpływem bp. Robert ustanowił w 1246 r. taką uroczystość dla diecezji Liège. W 1252 r. została ona rozszerzona na Germanię. W 1264 r. papież Urban IV ustanowił tę uroczystość dla całego Kościoła. Uzasadniając przyczyny jej wprowadzenia wskazał: zadośćuczynienie za znieważanie Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, błędy heretyków oraz uczczenie pamiątki ustanowienia Najświętszego Sakramentu, która w Wielki Czwartek nie może być uroczyście obchodzona ze względu na powagę Wielkiego Tygodnia. Jednakże ze względu na śmierć Urbana IV bulla ta nie została ogłoszona, a tym samym uroczystość nie została ustanowiona. Uczynił to dopiero papież Jan XXII, który umieścił powyższą bullę w Klementynach w 1317 r.






W Polsce po raz pierwszy wprowadził tę uroczystość biskup Nankier w 1320 r. w diecezji krakowskiej. W 1420 r. na synodzie gnieźnieńskim uznano uroczystość za powszechną, obchodzoną we wszystkich polskich kościołach. W późnym średniowieczu i w renesansie największym sanktuarium kultu Bożego Ciała w Polsce był kościół Bożego Ciała w Poznaniu.

Z Bożym Ciałem związana jest także uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa, która jest obchodzona zaraz po oktawie Bożego Ciała, czyli w piątek osiem dni po Bożym Ciele.

Dla zobrazowania strzeleńskiej tradycji do współczesnych zdjęć dołączyłem również kilka zdjęć starych. Również cytuję anons, jaki ukazał się w „Nadgoplaninie“ 19 czerwca 1889 r.: W czwartek przypada, święto Bożego Ciała. Po sumie odbędzie się uroczysta procesya do czterech ołtarzy wybudowanych w rynku naszego miasta. Prosimy tedy naszych szacownych obywateli i obywatelki mieszkających przy ulicy Kościelnej lub Rynku, aby ku podniesieniu nabożeństwa domy przystroili o ile im to będzie możebnem [przypomnę, że wiele domów należało do Żydów i Niemców]. Jesteśmy przekonani, że wszyscy bez wyjątku do naszej prośby się zastosują i uświetnią tę drogę, którędy Pan Jezus postępować będzie.






W tejże samej gazecie z 2 czerwca 1888 r. znajdujemy opis procesji Bożego Ciała w Strzelnie. Również zacytuję tam treść w całości, byście mogli porównać sobie zwyczaje panujące przed 121. laty w naszym mieście:
Procesja Bożego Ciała odbyła się w czwartek wśród pięknej pogody w Rynku naszego miasta. Celebransem był nasz czcigodny ks. proboszcz [Korol] Wołczyński. Po dwunastej wyruszyła z kościoła procesya, w której liczba wiernych z każdego stanu, płci i wieku żywy udział brała: kilka tysięczny zastęp prawych dzieci Kościoła św. towarzyszyło Panu Jezusowi w obchodzie uroczystym po ulicach naszego miasta. Przed celebransem postępował długi szereg dziewcząt szkolnych w bieli, które Panu Jezusowi w drodze słały kwiaty. Pierwszą ewangelię odśpiewał Kapłan przy ołtarzu wystawionym w drzwiach starego gmachu tutejszej szkoły katolickiej przed pomieszkaniem nauczyciela p. P.[iotra] Palińskiego [nieistniejący budynek, na którego miejscu stoi szalet przy Placu Świętego Wojciecha]. Stąd wyruszyła procesja ulicą Kościelną w Rynek, gdzie drugą ewangelię przy ołtarzu wystawionym przed domem kupca p. Jana Kowalskiego [Rynek 23, obecnie posesja Marka Kordylaka] celebrans odśpiewał; trzecia ewangelia została odśpiewana przy ołtarzu wystawionym przez tutejszą aptekę, będącą własnością p. Lepell'a [obecnie Rynek 2, budynek po „Aptece pod Orłem" Jerzego Skęczniewskiego], czwarta zaś przy ołtarzu wystawionym przed handlem p. Antoniego Psuji [obecnie Rynek 12, kamienica należała do Żyda Munka, u którego Psuja prowadził sklep].

Strzelno Rynek, dom Kowalskich - obecnie Marka Kordylaka. Ołtarz procesyjny z Bożego Ciała, lata trzydzieste XX w.
Wszystkie ołtarze celowały pięknością i ozdobnym ustrojem, szczególniej zaś ołtarz przed apteką, który p. Lepell na ten cel bardzo gustownie dał zbudować. Cześć zacnym tym panom, którzy nie szczędzili ani zabiegów, ani fatygi, ani kosztów, aby chwilowy przybytek dla Pana Zastępów jak najpiękniej ozdobić i miłym uczynić! Katoliccy mieszkańcy w ulicy Kościelnej jako i w Rynku pięknie udekorowali okna mieszkań swoich. Przytaczam tu pp. Leszczyńskiego rymarza, Jeskiego rzeźnika i Norka dekarza, którzy bardzo gustownie okna mieszkań swoich w obrazy, kwiaty i światło jarzące przystroili; p. Sępowska przystroiła w kwiaty i obrazy swoje okno wystawne; p. Dzierożyńska przyozdobiła okna mieszkania swego w dywany, kwiaty i światło jarzące.

Cześć wam za to zacni obywatele i zacne obywatelki! Co jednak bardzo raziło to było to, że niektóre żydowskie kramy w ulicy Kościelnej niebyły zamknięte, chociaż ci panowie na pewno o tem wiedzą, że to Boże Ciało (Fronleichnam) święto nakazane i że kramy powinny były być zamknięte. Jeżeli ci panowie umieją szanować pieniądz, który mu przynosi katolik-Polak, to też powinni umieć uszanować uczucia religijne tego Polaka-katolika. Albo czyż ten Polak-katolik w każdym względzie ma dla tych panów pozostać głupim gojem? Jeżeli tak, to nie będzie to nic dziwnego, że Polak-katolik tych panów stanowczo pomijać będzie, jako tych  którzy nie umieją albo też nie chcą uszanować najświętszych uczuć każdego katolika-Polaka. Przecież sama forma nakazuje każdej religii oddać przynależny szacunek, a tylko człowiek bez wychowania i wykształcenia może jakiejkolwiek religii ubliżyć, za co go naturalnie w danym razie owo beczące stworzątko czeka! Tyle tym panom w upominku!
Nie chcemy przy tej okazji pominąć jednej rzeczy, która na powszechne uznanie zasługuje to jest to, że procesja Bożego Ciała obecnie - tak jak ongi -w Rynku (nie jak to przez pewien czas się działo na dziedzińcu) się odbywa. Starania celem odświeżenia zaniechanego przywileju dołożył tutejszy dozór kościelny, a szczególnie przewodniczący tegoż p. Antoni Psuja, za co jemu na tem miejscu publiczne podziękowanie.

Piszący tę relację redaktor „Nadgoplanina“ nie wspomniał nic o Żydzie Munku, który wyraził zgodę na budowanie ołtarzy pod swoją kamienicą. Ten zwyczaj przejęli później polscy właściciele Rzekanowscy i kontynuują po dziś dzień ich spadkobiercy, państwo Sarnowscy. I już na zakończenie dodam, że procesja Bożego Ciała kończy się błogosławieństwem, którego od lat ze schodów Wzgórza Świętego Wojciecha udziela proboszcz i dziekan strzeleński ks. kan. Otton Szymków. 
















Współczesne zdjęcia wykonał Heliodor Ruciński

poniedziałek, 17 czerwca 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 44 Rynek - cz. 41 ostatnia



Dzisiaj przechodzimy pod ostatnią posesję przy Rynku, a mianowicie pod nr 26, kończąc spacer wokół największego placu w mieście. Do początku lat 90. minionego stulecia był jeszcze nr 27, pod którym mieściła się stacja benzynowa. Do kilku zdjęć pokazujących, jak ów popularnie nazywany cepeen (CPN) onegdaj wyglądał, ostatnio przybyło mi jeszcze jedno. Otóż pod koniec maja spotkałem przy nowym przedszkolu młodego strzelnianin Pawła Banaszkiewicza, który poinformował mnie, że  jego sąsiad znajduje się w posiadaniu oryginalnej tablicy informacyjnej z byłego cepeenu. Obiecał, że wieczorem prześle mi jej zdjęcie. I stało się, oto pamiątkowa i unikatowa tablica na wrotach garażu sąsiada - piękna pamiątka motoryzacyjna, dotycząca dziejów naszego miasta. Ile to na niej zawartych zostało informacji…


Tyle wstępu i zajmijmy się teraz uroczą eklektyczną kamieniczką. Do końca XIX w. w miejscu tym stało parterowe domostwo należące do kupca Władysława Wojciechowskiego. Z początku XX w. wystawił on tutaj piętrową kamienicę z mieszkalnym poddaszem oraz przyległą doń piętrową oficyną i parterowym domem od strony ul. Szkolnej. W głębi podwórza od strony ul. Ścianki znajdował się magazyn zbożowy, do którego od ul. Szkolnej przyklejony był budyneczek stajni i drugi dom parterowy. Kamieniczka spod numeru 26 jest jedną z urokliwszych w Strzelnie. Na wysokości pierwszego piętra na jej osi środkowej znajduje się balkon, a nad nim, na tzw. pseudo poddaszu - dachu mansardowym widzimy murowaną niezwykle ozdobnie zaprojektowaną mansardę, po której bokach znajdują się trójkątnie zwieńczone, drewniane i blachą pokryte cztery lukarny. Spadzista część dachu od strony Rynku pokryta była niegdyś stylową blacho-dachówką. Obecnie zastąpił ją eternit, jakże szpecący pierwotny zamysł architektoniczny projektanta.




Podczas wizyty gen. Józefa Hallera w Strzelnie.
Właściciel kamienicy kupiec Władysław Wojciechowski, był znanym działaczem Ochotniczej Straży Pożarnej i jednym z jej współtwórców. W 1900 r. był zastępcą przewodniczącego 5-osobowego zarządu OSP. O jego działalności handlowej dowiadujemy się z reklamy jaka została ogłoszona w Kalendarzu informacyjnym miasta Strzelna na 1910 r. Prowadził on sklep odzieżowy na parterze kamienicy po prawej stronie wejścia głównego. Drugi lokal - po lewej stronie - wynajmował od niego Ignacy Szczepański, którego reklama z tego samego Kalendarza z 1910 r. wskazuje, że pan Ignacy parał się handlem wyposażenia kuchennego.




W latach PRL-u był tu jedyny w Strzelnie sklep obuwniczy prowadzony przez PSS "Społem", a później przez Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Handlu Wewnętrznego (WOHW) oraz popularny salon fryzjerski. Tę drugą placówkę prowadziła Spółdzielnia Rzemieślnicza, której usługi wchodziły w tzw. zakres fryzjerstwa damskiego i męskiego. Z fryzjerów tutaj pracujących pamiętam pana Marysia z Kwieciszewa i lekko przygarbionego starszego pana Lewandowskiego, który mieszkał na ul. Kościelnej u Konkiewiczów. Pod koniec lat 80. minionego stulecia zachodnią część posesji od ul. Ścianki nabył mój kuzyn Józef Nowak. Po rozbiórce starego magazynu zbożowego, który w latach powojennych wykorzystywany był przez Spółdzielnię Ogrodniczą, jako punkt skupu warzyw, a następnie przez Herbapol, wystawił on piętrowy dom mieszkalny. A na początku lat 90. kamienicę nabyli państwo Kasprzykowie. Ich zięć p. Suliński uruchomił po zakładzie fryzjerskim sklep mięsno-wędliniarski, później poszerzony o branżę spożywczą. Po sklepie obuwniczym powstał sklep motoryzacyjny, przeniesiony później w miejsce zlikwidowanego sklepu p. Sulińskiego. Natomiast po motoryzacyjnym działa po dziś sklep warzywniczy, którego z racji odwiedzin i dokonywanych w nim zakupów polecam strzelnianom.


Osobą szczególną, mieszkańcem tej kamieniczki - drugie mansardowe piętro - która tkwi w mej pamięci i o której muszę coś napisać, to pan Henryk Dawidziak. Popularnie nazywany był panem Heniem. Był to wielce zasłużony działacz sportowy MLKS „Kujawianka" Strzelno. Oto wspomnienie do poczytania i zapamiętania - obraz strzelnianina, nie z pierwszej półki, czy z pierwszych stron gazet, ale skromnego, dobrego człowieka, który nigdy się nie wywyższał.

Henryk Dawidziak (1929-2006) - Pan Heniu

W święto światowego futbolu, kiedy na dobre trwały rozgrywki pomiędzy najlepszymi narodowymi drużynami z całego świata, przyszło odejść fanowi tej dyscypliny sportu. W sobotę 24 czerwca 2006 r. na cmentarzu przy ulicy Kolejowej w Strzelnie pożegnaliśmy śp. Henryka Dawidziaka - strzelnianina, którego pasją był sport, a tą dyscypliną umiłowaną, piłka nożna. Już od młodzieńczych lat sercem był oddany Klubowi Sportowemu „Kujawianka" Strzelno. Ciężka choroba, jaka trawiła go przez większość dorosłego życia, nie pozwolił mu wyczynowo uprawiać sport, dlatego też oddał się działalności społecznej na rzecz usportowionej młodzieży zrzeszonej w strzeleńskim klubie.


Henryk Czesław Dawidziak był synem Wojciecha i Joanny z Rzameżkiewiczów. Urodził się w Strzelnie 15 lipca 1929 r. w rodzinie rzemieślniczej. W tejże kamienicy, w której przyszedł na świat mieszkał aż do śmierci. Wspólnie z teściem, Czesławem Kasprzykiem, prowadził w Rynku pod nr. 5 Zakład Fryzjerski. Choroba nie pozwoliła mu później na realizowanie się w tym zawodzie. Przeszedł na rentę poświęcając się jednocześnie pracy społecznej na rzecz sportu strzeleńskiego. Członkiem klubu sportowego został w 1945 r. i w jego szeregach pozostawał aż do śmierci. W latach 1957-2000 wchodził w skład zarządu „Kujawianki", pełniąc w nim do 1998 r. funkcję skarbnika. Jego ogromne zaangażowanie zostało nagrodzone licznymi odznaczeniami sportowymi. Otrzymał Odznakę Zasłużonego Działacza Kultury Fizycznej i Turystyki; brązowe, srebrne i złote odznaczenia Polskiego Związku Piłki Nożnej oraz liczne dyplomy i listy gratulacyjne od władz sportowych i samorządowych wszystkich szczebli.

Pośród rzesz mieszkańców i licznej rodziny odprowadzających wówczas śp. Henryka Dawidziaka na miejsce wiecznego spoczynku, dało się zauważyć grupę sportowców, i to tych czynnych, jak i tych z oszronionymi skrońmi; działaczy społecznych różnych profesji, klubowiczów spod znaku MLKS „Kujawianka" Strzelno i okryty kirem trójkolorowy sztandar klubowy, którego poczet stanowili czołowi zawodnicy „Kujawianki". Słowa wypowiedziane nad trumną zmarłego ustami przyjaciela, doktora Ryszarda Cyby, były słowami nas wszystkich, tych zrzeszonych pod barwami umiłowanego przez śp. Henryka, Klubu, jak i wszystkich, którzy go znali.

A czy pamiętacie starsi mieszkańcy Strzelna Zakład Fryzjerski przy Rynku 5, w którym pan Henio pracował wraz ze swoim teściem. Dzieciarnia, w tym i ja, ganialiśmy do niego, by tam w oczekiwaniu na postrzyżyny podziwiać zgromadzone w dużych akwariach kolekcje rybek, będącą drugą pasją młodego mistrza fryzjerskiego. Były tam piękne welonki, mieczyki, glonojady, pawie oczka i inne rybki pływające w skalistej scenerii zaaranżowanego dna morskiego. Tam to rodziły się nasze pasje szczepione podarunkami małych rybek, czynionych nam przez pana Henia.

Kiedy przyszłoby odpowiedzieć mi na pytanie: czy znajduję pasjonatów podobnych Panu Heniowi spośród tych, z którymi miałem czy mam do czynienia? Odpowiedź musiałaby być jedna, a mianowicie taka,  że długo by szukać. Ogromny autorytet, jakim się cieszył w środowisku działaczy, kibiców i zawodników stawiał go w czołówce tych, którzy wyznaczali i wskazywali na wzory pozytywnego zachowania i sami poprzez własne zachowanie takowymi się stawali. Zawsze uśmiechnięty, serdeczny , rozdający dobre rady, otwarty na innych - niezależnie od ich pozycji społecznej i poglądów, jakie posiadali. Sam apolityczny, wychowany w duchu wiary katolickiej, niezależnie od czasów, w jakich przyszło mu żyć niezmiennie oddany Kościołowi. Przez dziesiątki lat był tą osobą, do której chadzało się po rady, po odpowiedzi na trudne pytania; szukało się dobrej rady na sytuacje, zdawałoby się bez wyjścia, a kiedy wkraczała polityka usuwał się w cień, nie urażając przy tym nikogo.

Jego małżonką i troskliwą opiekunką w chorobie była Stefania Marta z Kasprzyków. Oboje wychowali dwóch synów: Piotra, mieszkańca Poznania, byłego prorektora Wyższej Szkoły Bankowej i Ireneusza, znanego operatora telewizyjnego z Bydgoszczy.