poniedziałek, 18 marca 2024

Dzieje linii kolejowej Mogilno-Orchowo - cz. 1


Było to blisko dziewięć lata temu, 6 grudnia 2015 r. kiedy po raz pierwszy zamieściłem artykuł o dziejach budowlanych linii kolejowej Mogilno-Orchowo. Po żmudnej kwerendzie, która pochłonęła kilka tygodni opisałem historię budowy tej linii kolejowej, która w nomenklaturze PKP oznaczona została numerem 239. Długość jej wynosi 20 kilometrów i 428 metrów, a rozstaw szyn 1 metr i 436 milimetrów. Przy niej zlokalizowanych zostało 6 stacji kolejowych: Mogilno, jako początkowa istniejąca od 1871 r., a następnie nowo wybudowane: Kwieciszewo, Gębice, Procyń, Różanna i Orchowo.

Będąc uczniem Państwowego Technikum Rolniczego w Bielicach miałem okazję kilkakrotnie  podróżować pociągiem relacji Mogilno-Orchowo. Nigdy nie pokonałem całego odcinka, moja podróż ograniczała się jedynie do stacji Kwieciszewo, czyli pierwszego przystanku na tejże linii. Również korzystałem z podróży w kierunku odwrotnym, Kwieciszewo-Mogilno. Z kolegą Andrzejem Trzeckim, strzelnianinem a obecnie mieszkańcem Kruszwicy, jako członkowie Kółka Fotograficznego przy PTR w Bielicach często wykorzystywaliśmy okazałe budowle - wiadukty rozsiane na tejże linii, robiąc na ich tle przeróżne zdjęcia. Uważaliśmy już wówczas, a była to druga połowa lat 60. minionego stulecia, że obiekty te są idealne dla zrobienia dobrych zdjęć plenerowych.

To wówczas dowiedziałem się od nauczyciela Czesława Typańskiego, że jest to unikatowa na skalę europejską - ze względu na bezkolizyjność - linia kolejowa. Jej tory nie krzyżują, czy jakby to powiedzieć, nie przecinają się z drogami. Znakomitym, acz kosztownym rozwiązaniem było zbudowanie licznych wiaduktów, nawet dla dróg polnych. Niektóre drogi przebiegają pod wiaduktami - pod torami, inne nad torami - na wiaduktach. Dla pokonania Jeziora Mogileńskiego pobudowano groblę z nasypem i żelaznym mostem kolejowym. Drugi żelazny most postawiono nad rzeką Notecią Zachodnią w okolicach miejscowości Kątno. Łącznie na ponad 20-km odcinku łączącym Mogilno z Orchowem zbudowano 9 wiaduktów nad torami 9 wiaduktów pod torami, 1 przepust wodny oraz 2 mosty nad wodami. Razem dało to 21 budowli mostowych oraz 5 dworców kolejowych.


Linię kolejową Mogilno-Orchowo zamknięto dla ruchu pasażerskiego w 1987 roku, zaś dla ruchu towarowego w 1994 roku. W latach 2006 – 2013 użytkowana była przez hobbystów kolei - Mogileńskie Stowarzyszenie Sympatyków Kolei. Po linii okazjonalnie kursowały drezyny o napędzie ręcznym oraz jedna z przerobionego Fiata 126p. Członkowie Stowarzyszenia nakręcili kilka filmów dokumentujących przebieg trasy.

Niezwykłymi są dzieje budowlane tej linii, która do użytku oddawana była w kilku etapach i pochłonęła ogromne pieniądze. Przy jej budowie zginęło również kilka osób. O wypadkach śmiertelnych podczas jej budowy zachowało się kilka przekazów, które warto przytoczyć dla utrwalenia pamięci o budowniczych. Dodam, że linię tę budowali mieszkańcy Mogilna i okolicznych miejscowości, a kiedy wybuchła I wojna światowa i wielu budowniczych trafiło na linie frontowe, zastąpili ich jeńcy wojenni, którymi byli Serbowie. Nadto, jak każda linia kolejowa i ta odgrywała jakieś funkcje woskowe, ale nie strategiczne.   


Pomysł budowy linii kolejowej Mogilno-Orchowo zrodził się na początku XX wieku, a sprecyzowany został w 1904 roku i to przy okazji większego projektu, który zakładał połączenie Wrześni przez Witkowo - Mogilno - Barcin - Łabiszyn z Bydgoszczą. Zebrała się wówczas w Mogilnie, 2 listopada 1904 roku, grupa osób inicjacyjna specjalnego komitetu, który zająłby się tą kwestią. Wcześniej, bo w połowie lipca 1904 roku w akcję propagandową budowy kolei z Mogilna do Witkowa włączeni zostali koloniści niemieccy z Kwieciszewa i Gębic. Zebranie, które zorganizowane zostało na polecenie landrata mogileńskiego w połowie lipca 1904 roku miało na celu poparcie budowy, jak to zaznaczono, dla przeprowadzenia kolei z Mogilna do Witkowa, aby kolonistom niemieckim, gęsto rozsianym, ułatwić komunikację („Gazeta Grudziądzka”, 1904/87).

Lecz dopiero po 5 latach plany te zostały skonkretyzowane. W 1909 roku, jak podał „Orędownik”, Wydział Agitacyjny przy Prowincji Poznańskiej, który promował inwestycje strategiczne dla państwa pruskiego, opracował dokumentację przedwstępną budowy kolei z Wrześni przez Witkowo do Orchowa, Mogilna, Barcina i Bydgoszczy. Projekt ten w sierpniu został skorygowany stosowną petycją, wysłaną do Ministerstwa Robót Publicznych w Berlinie. Przewidując ograniczenia finansowe poproszono w niej ministra by wyłączył z planowania odcinek kolejowy Orchowo-Mogilno. Jednocześnie Wydział domagał się od ministra, by ten odwrotnie zlecił prace przedwstępne około budowy toru z Orchowa przez Witkowo aż do kolei wrzesińsko-strzałkowskiej pod Otocznem. Tym samym powstać miała nowa linia związku kolejowego od Witkowa przez Wrześnię aż do Środy.


Natychmiast zareagowali koloniści z Orchowa i okolicy. Od kilkunastu lat zamieszkiwali oni w Orchowie Górnym, a przybyli tutaj, kiedy właściciel Orchowa 5029 mórg i Słowikowa 2358 mórg, poseł na Sejm pruski Ludwik Graeve zmuszony został w 1890 roku sprzedać te majętności Królewskiej Komisji Kolonizacyjnej. Osadzeni w Orchowie Górnym koloniści niemieccy wystosowali petycję do rzeczonej Komisji, by ta ustosunkowała się względem potwierdzenia budowy odcinka orchowskiego.  
14 lipca 1911 roku „Gazeta Toruńska” poinformowała, że gazeta rządowa „Reichsanzeiger” ogłosiła ustawę z dnia 30 czerwca 1911 roku dotyczącą pożyczki na budowę nowych linii kolejowych, w której przewidziano dla Wielkiego Księstwa Poznańskiego i Prus Zachodnich sfinansowanie 6 nowych linii kolejowych. Jedną z nich była budowa kolei z Mogilna do Orchowa. Na ten cel rząd zabezpieczył pożyczkę w wysokości 2 600 000 marek. Wcześniej, bo 23 kwietnia 1911 roku „Orędownik” informował o przygotowaniach projektu ustawy i przedłożeniu jej Sejmowi pruskiemu.

Do budowy linii przystąpiono z wiosną 1913 roku zaczynając prace ziemne od Mogilna. Największą przeszkodą w jej przeprowadzeniu stanowiło Jezioro Mogileńskie. Na wysokości miejscowości Stawiska – Żabno postanowiono zbudować groblę z nasypem kolejowym i mostem nad przepustem łączącym obie części jeziora. 15 października 1913 roku „Gazeta Toruńska” donosiła: Znowu zatonął nasyp kolejowy w Jeziorze Mogileńskim. Jak wiadomo, sypią tam tamę pod tor kolejowy do Orchowa. W dniu 15 września tama zniknęła w błocie i wodzie, przy czym zatonęło 9 lorek. Obecnie znowu zerwał się nasyp na znacznej przestrzeni i zniknął w głębi, pociągając za sobą 5 lorek. Byłoby więcej utonęło, jednakowoż ocalono resztę przez rozerwanie spięcia. Pewien robotnik również wpadł do wody, umiał jednak pływać i ocalał. Obok zatoniętego nasypu wytłoczony szlam wypłynął aż ponad wodę, na metr wysoko i powstało coś w rodzaju wyspy


Już w trakcie realizacji odcinka Mogilno-Orchowo w październiku 1913 roku czyniono starania o przedłużenie linii do Witkowa a następnie do Wrześni albo też do Czerniejewa. Prace wstępne dotyczące projektów miały zostać rozpoczęte z chwilą zebrania przez zainteresowane strony stosownych kwot na pokrycie kosztów badań terenowych i pomiarowych niezbędnych do prawidłowego zaprojektowania linii („Orędownik”, 1913/254). 

30 listopada 1913 roku „Gazeta Toruńska” donosiła, że przez jezioro mogileńskie sypany jest wał pod nowy tor kolejki żelaznej z Mogilna do Orchowa. Korespondent nadmienił, iż kilka już razy zapadły się belki i rolki do przewożenia piasku. Zapadło się bowiem jakby w jaką otchłań 7 lorek i ogromne masy ziemi. Jeden z robotników stracił nogę i umarł w szpitalu. 

11 stycznia 1914 roku „Gazeta Toruńska” donosiła o problemach przy budowie kolejki żelaznej z Mogilna do Orchowa. Prace budowlane napotykały na nieprzezwyciężone trudności. Jak odnotowano, świeżo zapadło się znowu 11 lorek przy sypaniu toru kolejowego przez jezioro w Stawiskach. Ogólnie zatonęło dotychczas w jeziorze przeszło 30 lorek

2 kwietnia 1914 roku „Gazeta Toruńska”  podała, że podczas budowy toru kolejkowego z Mogilna do Orchowa jedna z rolek naładowana ziemią wywróciła się i przygniotła robotnika Jana Kasprzaka z Trzemżala. W wyniku zgniecenia piersi i połamania nóg, Kasprzak niebawem zmarł, osierocając żonę i dziecko. Był to już drugi śmiertelny wypadek przy budowie owego toru.

CDN 

niedziela, 17 marca 2024

Strzelno w latach 90. XX w. - cz. 4

Prezentowane dzisiaj zdjęcia strzeleńskiego Rynku zostały zrobione na przestrzeni 15 lat (1991-2005) przez kilkakrotnie wracającego tutaj w podróżach sentymentalnych urodzonego w Strzelnie Niemca Klausa Mantheya. Przyglądając się zdjęciom możemy prześledzić zmiany zachodzące w wyglądzie elewacji kamienic, jak również zmiany w szyldach sklepowych. Był to trudny okres zachodzących przemian gospodarczych, zainicjowany w 1989 roku wprowadzaniem nowego ustroju i gospodarki rynkowej. Z roku na rok rosło bezrobocie, likwidowane były zakłady państwowe, siadała spółdzielczość, a ich miejsce zajmowała inicjatywa prywatna. 

Wszystkie prezentowane dzisiaj zdjęcia zasługują na uwagę, a szczególnie pierwsze zdjęcie przedstawiające kamienicę nr 9 należącą dawniej do żydowskiej rodziny Lesserów. Zwróćcie uwagę na niemieckojęzyczne napisy nad zamurowanymi witrynami sklepowymi. Do chwili zrobienia zdjęcia mnęło ponad 80 lat od odzyskania niepodległości po Powstaniu Wielkopolskim 1918-1919 oraz ponad 50 lat od zakończenia wojny, a one mimo zamalowania ciągle były widoczne i dość czytelne. Napis nad prawą witryną brzmi Spielwaren - Zabawki.

 


niedziela, 10 marca 2024

Strzelno w latach 90. XX w. - cz. 3

Niedziela, dzień święty i niemalże wszyscy z miasta, którzy pójdą do kościoła na mszę św. z mniejszym lub większym pośpiechem przejdą tą ulicą, czyli Kościelną. Od kilku dni ruch na niej został wstrzymany, gdyż trwają prace renowacyjno-remontowe na arteriach sąsiednich, które wymagają wpięcia się w tę ulicę z różnymi podziemnymi mediami. Przy okazji na chwilę wpadniemy na Plac Świętego Wojciecha i Wzgórze, ul. Klasztorną i Parkową.

Tak jak w poprzednich częściach spacerku po naszym mieście, tak i dzisiaj zabierze nas ze sobą na ową peregrynację turysta niemiecki śp. Klaus Manthey. Przypomnę, że jest on potomkiem tutejszych Niemców, którzy na nasze ziemie przybyli wraz z I rozbiorem Polski, po 1781 roku. Sam Klaus urodził się w naszym mieście 24 lutego 1940 roku i niewiele ze swego dzieciństwa pamiętał. O Strzelnie i okolicznych miejscowościach opowiedziała mu jego mama Emma. W latach 90. XX w. i na początku dwutysięcznych wielokrotnie, jako turysta w naszym mieście przebywał, dokumentując w obrazie ulice Strzelna. Był to początek przemian ustrojowych, zatem, niech nie dziwią nikogo te kolory szarości - po prostu, takim nasze miasto było, pełne małomiasteczkowego, zaściankowego uroku.




















sobota, 2 marca 2024

Zmarł artysta Jan Suliński (1945-2024)

Dla kultury strzeleńskiej nastały dni żałoby… Dzisiaj, 2 marca 2024 roku w wieku 78 lat zmarł Jan Suliński, niezwykły artysta malarz i wspaniały człowiek, od młodzieńczych lat związany ze strzeleńskim środowiskiem artystycznym. Szczególnie znanym był z malarstwa sztalugowego, ale również z rysunku, tempery i licznych akwarel. Znakomicie radził sobie z wielkorozmiarowym malarstwem ściennym i dekoratorstwem.   

Każdy człowiek żyje po to, by ubogacać świat tym, co Bóg złożył w jego sercu. Jan przez całe swoje życie na to wezwanie odpowiadał. Pozostawił po sobie ogromny dorobek artystyczny - setki obrazów, rysunków, a także dziesiątki ilustracji książkowych. Dziś u wielu strzelnian w kraju i za granicami wiszą dzieła mistrza Jana - portrety, martwe natury, krajobrazy, widoki Strzelna, liczne  obrazy świętych.  

Gdyby przyszło mi Jan przedstawić encyklopedycznie napisałbym - artysta wielce zasłużeni dla kultury strzeleńskiej i kujawsko-wielkopolskiej. Wręcz śmiało mógłbym pokusić się o stwierdzenie, że i dla kultury polskiej. Bowiem jego dzieła zdobią niejedną galerię, salon, czy muzeum. Geograficzny zasięg występowania dzieł mistrza Jana jest nieograniczony, gdyż dzieła jego trafiły również za oceany: do Nowej Zelandii, Australii, oraz krajów obu Ameryk i tam przypominają Polonusom ich strony rodzinne, miejsca z których wyemigrowali.

Już od najmłodszych lat Jan Suliński umiłował malarstwo i sztuki zdobnicze, a wtórował mu w realizacji pasji młodszy brat Krystian. W naszych rozmowach przywoływaliśmy częstokroć pytanie: - co takiego ma w sobie Strzelno, że posiadało i posiada tak znakomitych i utalentowanych artystów? Szybko też znajdowaliśmy na to pytanie odpowiedź, cytując nieco zmienione słowa piosenki Kukiza: Bo tutaj jest jak jest, po prostu, i my strzelnianie dobrze o tym wiemy.

 

Związany swymi korzeniami ze Strzelnem i okolicą, Jan Suliński urodził się w romańskim, norbertańskim grodzie, 18 sierpnia 1945 roku. Wówczas to, Bóg tak sprawił, że w głąb jego duszy posłał anioła wyposażonego w pędzel i paletę. Powiedział też aniołowi: natknij to dziecię umiłowaniem piękna i wyposaż duszę jego w uczucia jakie towarzyszyły mistrzom pędzla przy tworzeniu rzeczy pięknych. Z czego sonduję, że tak było? Zapewne z tego, że kiedy, jako młodziutki ministrant, poznałem Jana, postrzegłem go jako dojrzałego już mistrza pędzla. Mówiło się o nim: - Ależ to Bóg wyposażył tego Jana w talent! I talentu starczyło mu za akademickie przygotowania, które tak po prawdzie sam zdobył studiując ogrom literatury fachowej i próbując się w różnych technikach. Mało tego, talentem swoim podzielił się z młodszym bratem, a nadto przez kilkadziesiąt lat uczył dzieci i młodzież rysunku i malarstwa prowadząc pracownie przy Prymasowskim Uniwersytecie Ludowym w Strzelnie i jako etatowy instruktor plastyki przy miejscowym Domu Kultury.

Jego pierwsze wielkie dzieła związane były z obchodami Tysiąclecia Chrztu Polski. To wówczas na zlecenie ks. proboszcza Józefa Jabłońskiego wykonał panoramiczne dzieła nawiązujące w swej tematyce do chrztu Mieszka i jego współplemieńców. Jedno z nich stanowiło formę fresku ściennego namalowanego w salce katechetycznej, drugie zwijaną panoramę, która stała się tłem dla przedstawień teatralnych opartych na motywach milenijnych. Było to blisko 60 lat temu, a jeszcze dziś przed oczyma widzę te działa i zawsze kiedy przeglądam albumy Matejki czy Siemieradzkiego, na myśl przychodzą mi właśnie one.

 








Dorobek artystyczny Jana Sulińskiego jest ogromny i zawiera się w kilkuset jego dziełach. Są to generalnie obrazy olejne, których rozmiary sięgają zarówno miniatur portretowych, jak i dużych formatów ściennych z typu malarstwa pejzażowego. Namalował również wielkie panoram, z których jedną mogliśmy podziwiać w Strzelnie, a drugą do dziś we Wronowach. Uwielbiał pracować w stylu polskich artystów z tzw. dziewiętnastowiecznej szkoły monachijskiej. W jego obrazach dostrzegamy klasyczną szkołę malarstwa. W pejzażach miejskich precyzyjnych niczym dzieła Canaletta dostrzegamy styl własny artysty, w którym głębia dzieła odgrywa rolę najważniejszą. Podziwiając obrazy o tematyce krajobrazowej dostrzegamy w nich angielską dokładność przedstawianych motywów, czy tematów, podobnie w dziełach portretowych, batalistycznych, czy historycznych. Wielu strzelnian pamięta kopię dzieła Caravaggia „Złożenie do grobu”, który to obraz wystawiony był w Galerii Okno (w Bibliotece Publicznej). I w tym dziele, będącym kopią, które wyjechało poza Strzelno można dopatrzyć się tzw. „brudnych nóg” oraz specyficznego pędzla, występującego tylko u mistrza Jana. Wielokrotnie podczas wielkiego odpustu markowickiego portret Papieża Jana Pawła II, który wyszedł spod pędzla mistrza Jana, wystawiany był na ołtarzu głównym Sanktuarium Maryjnego.

 

Wielu z nas w swych domach posiada obrazy, a niektórzy wręcz domowe galerie, które wyszły spod jego pędzla. Spośród nich są te najbardziej urocze dzieła - martwe natury utrzymane w stylu impresjonizmu francuskiego i te klasyczne oparte o wzory holenderskie.

Po wielokroć byłem świadkiem powstawania dzieł tworzonych przez mistrza Jana Sulińskiego. Jednego mi tylko było żal, że wyjeżdżają one hen gdzieś daleko, w różne zakątki kraju, do różnych kościołów, gdzieś tam – za ocean. Moim marzeniem jest, by zebrać choć co dziesiąte jego dzieło i zrobić tu w Strzelnie wielką wystawę autorską.

W grudniu 2008 roku Jan Suliński został wyróżniony niezwykle prestiżowym odznaczeniem honorującym najwybitniejsze postaci polskiej kultury - „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.

Wielkim dziełem ostatnich lat mistrza Jana Sulińskiego było namalowanie kilkudziesięciu portretów wielkich Strzelnian, honorowych obywateli naszego miasta, z których kilka tworzy piękną galerię portretową w sali sesyjnej Urzędu Miejskiego w Strzelnie. Jednym z ostatnich dzieł było wykonanie portretu Hilarego Sulskiego dla Zespołu Szkół w Bielicach oraz kilkudziesięciu rysunków do wydanego w ubiegłym roku albumu - Łowiectwo elementem strzeleńskiego dziedzictwa kulturowego.

Cześć Jego Pamięci!