niedziela, 6 sierpnia 2023

Jubileuszowa 40. pielgrzymka na Jasną Górę

Mury Jasnogórskie. 1986 r. pielgrzymkę prowadzi Zygmunt Beliński z Romanem Fabiańskim. Na czele grupy, w środku w koszuli kraciastej ks. Tomasz Peta, w lewo od niego w kapelusiku na głowie Dariusz Chudziński. Najmniejsza z prawej strony grupy, obok ks. Jarka, Agnieszka Lewicka - Filipczak. 

Jak tylko sięgam pamięcią, to corocznie chodziłem w pielgrzymce do Markowic. Nie były to wówczas pielgrzymki zorganizowane przez parafię, a jedynie rodzinne i międzysąsiedzkie. U nas chodziliśmy pod przewodnictwem Ojca do 1965 roku. Kiedy zachorował i zmarł w 1966 roku, zaczęliśmy chodzić sami, a później jeździć autobusami. Pamiętam jedną pielgrzymkę konną podwodą. Był rok 1966 i wakacje spędzałem w Roztoce koło Kleczewa. Wówczas 15 sierpnia bryczką zaprzężoną we dwa piękne kasztany, z rodziną Kaźmierowskich, udaliśmy się w pielgrzymce do Lichenia. Trasa była przepiękna i wiodła do sanktuarium śródpolnymi, piaszczystymi drogami. Zarówno przed, jak i za nami ciągnęły dziesiątki zaprzęgów - dojrzałe zboża falowały na lekkim wietrzyku, pośród łanami stało już sporo okrągłych sztyg, a my w towarzystwie śpiewającego ptactwa polnego głośno się modliliśmy. Była to moja pierwsza pielgrzymka do Matki Bożej Licheńskiej. Później było ich jeszcze kilkadziesiąt: do Markowic, Lichenia, Ludźmierza, na Jasną Górę i wielu innych sanktuariów.

Rok 1986 - Górka Przeprośna przed Częstochową. Najmniejsza z kitką, stojąca tyłem to Agnieszka Lewicka - Filipczak. 

W mojej pamięci bardzo dobrze zapisały się coroczne pielgrzymki wiernych ze Słupska do Częstochowy i ich noclegi w naszym mieście, czy nasze strzeleńskie pielgrzymowanie do stóp Jasnogórskiej Pani. Ta pierwsza słupska to chyba był rok 1982 - czas stanu wojennego. Kolejne coroczne, bardzo liczne pielgrzymki od Bałtyku do Częstochowy wywoływały w nas ogromny podziw - pęcherze na nogach, ból, zmęczenie, a oni szli, szli…

W drodze na Jasną Górę - Asia, druga z lewej. W prawym rogu zdjęcia ks. Grzegorz Iwiński 

Asia z Marcinem po powrocie z Jasnej Góry przy wspólnym ognisku - 1999 r. 

Za każdym razem, kiedy młodzi i nieco starsi pątnicy ze Strzelna i okolicy wyruszają na szlak pielgrzymkowy w pamięci mojej otwierają się obrazy tych pierwszych, z czasów proboszcza ks. Alojzego Święciochowskiego i wikariusza strzeleńskiego ks. Tomasza Pety, dzisiejszego abp. Astany w Kazachstanie. O tych pionierskich wędrówkach strzelnian dużo mi opowiadał sam „weteran” Piotr Barczak, a o późniejszych małżonka Lidia - gdyż Agnieszka chodziła w latach osiemdziesiątych, później w latach dziewięćdziesiątych zaczęli również chodzić - Marcin i Joasia. Pierwsza piesza pielgrzymka inspirowana tą Słupską odbyła się z inicjatywy ks. Tomasza Pety w 1984 roku i stanowiła ją maleńka grupka, licząca zaledwie sześciu pątników: ks. Peta, Piotr Barczak, Błażej Bemke, Wojciech Janicki, Roman Paradowski i Maciej Piotrowicz. W latach 90. łącznie z pracownikami Domu Kultury (MGOKiR) i ja włączałem się w organizację pierwszego etapu w Siedlimowie. Jeździłem również do Lichenia i Warty, by sprawdzić kondycję Asi, która wytrwale wędrowała kilka razy do Domu Królowej Polski.

Jasna Góra 5 sierpnia 2023 r. Spotkanie strzelnian
z abp. Tomaszem Petą.

Zapewne wielu strzelnian pamięta, że 10 lat temu w sobotę 11 maja 2013 roku gościliśmy w Strzelnie abp. Tomasza Pietę. Gość szczególny przybył na zaproszenie ks. kan. Ottona Szymków proboszcza i dziekana strzeleńskiego oraz pielgrzymów z okazji 30-lecia pierwszej strzeleńskiej pieszej pielgrzymki na Jasną Górę. Była to okazja do wspólnej modlitwy, zwiedzenia wystawy pielgrzymkowej, wysłuchania koncertu i wspólnych wspomnień z przeżyć pielgrzymkowych. W spotkaniu uczestniczył strzelnianin ks. dr Grzegorz Iwiński, kontynuator tradycji pielgrzymkowej strzelnian oraz miejscowi kapłani z ks. kan. Ottonem Szymków. Po 10. latach w sobotę 5 sierpnia 2023 roku pielgrzymi ze Strzelna pod opieką ks. Daniela Leszczyńskiego, z naszym proboszczem ks. Janem Kwiatkowskim spotkali się na Jasnej Górze ponownie z abp. Tomaszem Petą, tym razem z okazji 40. strzeleńskiej pieszej pielgrzymki do stóp tronu naszej Królowej.

Strzeleńscy pielgrzymi - 5 sierpnia 2023 r.

A ja znowu wracam do wspomnień. Zawsze na zakończenie pierwszego etapu do Siedlimowa zjeżdżało mnóstwo strzelnian - całe rodziny pątników. Pielgrzymi zawsze pod tamtejszym kościołem dawali koncerty pieśni religijnych. Wraz ze wspólnym śpiewaniem odchodziło zmęczenie i choć rozłąka dopiero, co się zaczynała, to wszyscy rzucają się na szyję najbliższych, z którymi dopiero, co rano się pożegnali. Później, kiedy rozpoczęto remont zabytkowego, drewnianego kościoła w Siedlimowie, zmieniono trasę i pierwszy etap kończył się w Wilczynie i tam zostały przeniesione koncerty. Kiedy pytałem się bliskim, co najbardziej zapamiętali z pielgrzymiego szlaku, z wędrówki po ziemi polskiej? - odpowiadali, że wały przeciwpowodziowe wzdłuż Warty i przydrożne znaki wiary. Czyli znaki święte, symbole religijne, figury, kapliczki i krzyże przydrożne, kościoły, gdzie modlili się, gdzie sprawowana była Eucharystia, gdzie udzielano im Pana Jezusa. Zapamiętali też krzyż, ale ten z wymiaru duchowego, jako cierpienie i śmierć Jezusa Chrystusa.

Strzeleńska grupa pielgrzymkowa - 2011 r.

Kiedyś zadałem sam sobie pytanie: Czym jest pielgrzymka? Długo szukałem odpowiedzi. Uzyskałem ją dopiero po dwudniowym samotnym spędzeniu swoich urodzin i imienin w Licheniu. Było to na początku lat dziewięćdziesiątych minionego stulecia - 14 i 15 sierpnia. Wkrótce też upewnili mnie w mym twierdzeniu pielgrzymi ze Słupska, których w tamtych latach gościliśmy na noclegu, a dla których jednym z etapów było nasze Strzelno. Podpowiedzieli mi też moi najbliżsi uczestniczący bezpośrednio w jasnogórskich wędrówkach:

Pielgrzymka to jedyne swego rodzaju, a do tego wspaniałe rekolekcje - tak twierdzą ci, którzy kilkakrotnie na pielgrzymim szlaku spotykali zarówno oddanych Kościołowi wiernych, jak i nawróconych i ci, którzy szukają Boga i chcą uwierzyć w Jego Moc - To indywidualny czas na spotkanie i dawanie prawdziwego dobra, dobra, którym jest miłość bliźniego. To również czerpanie ze źródła dobra innych. Tym dobrem, które pielgrzymi dają jest niesienie intencji na Jasną Górę, tych złożonych w skrzyneczce na ołtarzu Matki Bożej Turskiej i Nieustającej Pomocy oraz tych przekazanych w słowach: pomódlcie się w intencji... To także wzajemna pomoc braciom i siostrom pielgrzymom, dobre słowo, które codziennie zostawia się gospodarzom, którzy nas przenocowali, dawanie świadectwa naszej wiary podczas codziennego marszu, niezależnie od pogody, czy stanu naszej kondycji

Natomiast dobrem, które spotykamy, to wsparcie od innych, modlitwa duchowych pielgrzymów - rodziców, przyjaciół i znajomych pozostawionych w domach. To również dobre słowo i pomocna dłoń przyjaciół pielgrzymów. To noclegi u rodzin, które strudzonych wędrowców goszczą, to ciepła strawa, napoje i kanapki, które szykują napotkani po drodze ludzie. To także miłe gesty, machanie rąk, oklaski osób, które po drodze mijamy oraz uśmiechy kierowców ustępujących nam drogi, czy wręcz dzielących się nią z nami.

Strzelnianie w drodze na Jasną Górę. Grupa rowerowa 2018 r.

W tych swoich wspomnieniach nie zapomniałem o rowerowych pielgrzymkach. Przed laty jeździł do Jasnogórskiej Pani mój brat Grzegorz. Później, grupowe wyjazdy organizowało wspólnie z parafią PTTK z prezesem Zbigniewem Domańskim na czele. W tym roku po raz kolejny przejechali trasę do Częstochowy. Przez ostatnie lata pielgrzymów prowadził ks. dr Marcin Korybalski, a w tym roku zastąpił go nowy wikariusz naszej parafii ks. Marcin Modrzyński. Dodaj jeszcze, że prekursorem rowerowych pielgrzymek do Częstochowy już przed wojną był ojciec ks. Jana Trojanowskiego, Nikodem Trojanowski. W sierpniu 1935 roku wspólnie z kolegami Czesławem Kaszyńskim i Bolesławem Bączkiewiczem w dwa dni pokonali trasę: Strzelno - Konin - Turek - Dobre - Warta (nocleg) - Sieradz - Wieluń - Kłobuck - Częstochowa (nocleg).

Strzeleńska grupa pielgrzymkowa. Lata 60. W środku w I rzędzie siedzi Andrzej Gabryszak - szagier; w II rzędzie kucają od prawej II Stanisław Gądecki i IV Józef Nowak - kuzyn...

Strzelnianie pielgrzymowanie mieli we krwi. Już w okresie zaborów corocznie chodzili do Markowic, a w latach międzywojennych były to pielgrzymki organizowane przez parafię. Oto jedna z informacji o lipcowej pielgrzymce 1938 roku. W pielgrzymce tej brały udział bractwa ze sztandarami oraz ogromne rzesze wiernych. Pielgrzymka do Częstochowy Kujawskiej. Dorocznym zwyczajem wyruszyła i w mroku pielgrzymka na wielki odpust Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny do tak zwanej Częstochowy Kujawskiej do Markowic oddalonej 10 km od Strzelna. Pielgrzymkę odprowadził do figury św. Wawrzyńca (stała do 1939 roku przy drodze na Inowrocław, tam gdzie obecnie znajduje się stacja benzynowa i rondo) ks. Domek.

Strzelnianie w pielgrzymce na Jasną Górę. Lata 30. XX w.

Również pielgrzymki odbywały się do Częstochowy, która leżała w zaborze rosyjskim. Ich organizatorem był Zarząd Towarzystwa „Pielgrzym” w Poznaniu. A oto anons prasowy o takiej pielgrzymce: - (…) Pielgrzymkę do Częstochowy jak rokrocznie tak i w tym roku organizujemy i to w miesiącu lipcu i wrześniu. Wyjazd pielgrzymki do Częstochowy podczas wakacji nastąpi 11 lipca 1913 roku rano o godz. 6,52 z głównego dworca w Poznaniu linią: Poznań - Jarocin - Ostrów - Kluczbork - Herby. Powrót 18 lipca wieczorem o godz. 18.20. Udział biorący w pielgrzymce do Częstochowy winni się zaopatrzyć w legitymacje graniczne (paszporty).

Dzisiaj prezentuję tylko ułamek wiedzy o pielgrzymowaniu strzelnian. Dużo informacji znajdziecie w moich dwóch książkach: Markowice. Z dziejów sanktuarium i wsi oraz O. Kazimierz Łabiński. Ze wspomnień o kustoszu Markowickiego Sanktuarium, ale najwięcej w opowieściach samych pielgrzymów, którzy po wielokroć przeszli czy przejechali trasy pielgrzymkowe…  


wtorek, 1 sierpnia 2023

Strzelnianie w Powstaniu Warszawskim

Obchodzimy 78. rocznicę Powstania Warszawskiego, które pochłonęło ok. 180 tysięcy ówczesnych mieszkańców Warszawy, w tym około 20 tysięcy samych powstańców. Ten krwawy zryw ma również swoich bohaterów pochodzących ze Strzelna i okolic. Wielu strzelnian zesłanych w czasie okupacji do Generalnej Guberni osiedliło się w Warszawie. Były to niekiedy całe rodziny. Od początku zamieszkania włączyli się oni w ruch podziemny, a gdy wybuchło powstanie w jego szeregach stanęli również nasi rodacy.

Jedną z rodzin strzeleńskich, która zamieszkała w Warszawie przy ulicy Idzikowskiego 3 byli Grześkowiakowie, Michał i jego żona Łucja z Boeschów wraz z dziećmi. Małżonka Łucja pochodziła ze znanej strzeleńskiej rodziny, a mianowicie sekretarza starostwa powiatowego Edmunda Boesche. Michał był kupcem i restauratorem, dzierżawcą Domu Stowarzyszeń i Kręgielni. Troje synów Michała i Łucji wzięło udział w Powstaniu Warszawskim: Włodzimierz, Ewaryst i Romuald, z których Ewaryst złożył najwyższą ofiarę na ołtarzu Ojczyzny.   

Włodzimierz Grześkowiak

Włodzimierz Grześkowiak urodził się 29 grudnia 1922 roku w Strzelnie jako syn Michała i Łucji z Boeschów. Działał w konspiracji w stopniu strzelca i nosił pseudonim „Kuźma”. Posiadał przydział w Komendzie Głównej Armii Krajowej w pułku „Baszta”, batalionie „Bałtyk ”, kompanii B-2 i III plutonie. Walczył na Mokotowie. Po kapitulacji dostał się do obozu jenieckiego z numerem 220506 i przebywał w nim do czasu wyzwolenia. Zmarł 18 lutego 1993 roku.

Ewaryst Grześkowiak

Ewaryst Grześkowiak urodził się 15 maja 1925 roku w Strzelnie w rodzinie Michała i Łucji z Boeschów. Działał w konspiracji w stopniu strzelca i nosił pseudonim „Kuba”. Był w szeregach VI Obwodu (Praga) Warszawskiego Okręgu Armii Krajowej. Posiadał przydział w Komendzie Głównej Armii Krajowej w pułku „Baszta”, batalionie „Bałtyk ”, kompanii B-3. Walczył na Mokotowie. Poległ 27 sierpnia 1944 roku na ulicy Podchorążych. Pochowany został przy ulicy Odyńca w Parku Dreszera. Po wojnie ekshumowany na Cmentarz na Służewie. Śmierć „Kuba” - Ewarysta Grześkowiaka i „Mariana” - Edwarda Szuberta w akcji przy ul. Podchorążych oraz ich pogrzeb w parku Dreszera wspomina Hanna Sygietyńska w książce „Powrót do wspomnień”: -Koledzy nocą przenoszą ich ciała i 29 odbywa się ich pogrzeb w parku Dreszera. Uczestniczymy w nim. Niemiecki samolot zbliża się i pruje w nas, raczej po nas z broni pokładowej.

Na murze pamięci nazwisko „Kuby” - Ewarysta Grześkowiaka jest utrwalone w kolumnie 144 na miejscu 20.

Romuald Grześkowiak

Romuald Grześkowiak urodził się 4 stycznia 1927 roku w Strzelnie jako syn Michała i Łucji z Boeschów. Działał w konspiracji w stopniu strzelca i nosił pseudonim „Gdynia”. Posiadał przydział w Komendzie Głównej Armii Krajowej w pułku „Baszta”, batalionie „Bałtyk ”, kompanii B-3 i III plutonie. Walczył na Mokotowie. Zmarł 16 lutego 1993 roku. 

Uczestnikiem Powstania Warszawskiego był strzelnianin Antoni Kowalski, powstaniec wielkopolski 1918-1919 i żołnierz wojny polsko-bolszewickiej. Urodził się 5 lipca 1898 roku w Strzelnie jako syn Franciszka i Wiktorii z domu Kryzel. Do Powstania Wielkopolskiego przystąpił 2 stycznia 1919 roku w Strzelnie. Wstąpił w szeregi strzeleńskiego oddziału powstańczego i brał udział z bronią w ręku w oswobodzeniu miasta. Nazajutrz w grupie oddziałów powstańczych dowodzonych przez ppor. Pawła Cymsa wziął udział w wyprawie na Inowrocław i w dniach 5 i 6 stycznia 1919 roku w krwawych walkach o stolicę Kujaw Zachodnich. Po oswobodzeniu miasta wstąpił w szeregi formującego się Pułku Grenadierów Kujawskich, przekształconego następnie na 5. Pułk Strzelców Wielkopolskich w Inowrocławiu. W walkach powstańczych na odcinku kujawskim frontu północnego brał udział do 20 lutego 1919 roku. Walczył m.in. pod Złotnikami Kujawskimi, jak również na odcinkach: Łabiszyn, Żelechlin, Opoki.

Po zakończeniu powstania służył nadal w macierzystym Pułku przemianowanym w 1920 roku na 59. Pułk Piechoty Wielkopolskiej w Inowrocławiu. Pułk wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Do 1930 roku pozostawał w Wojsku Polskim jako żołnierz zawodowy, po czym przeszedł do rezerwy. Zmobilizowany w sierpniu 1939 roku wziął udział w wojnie obronnej. W czasie okupacji zamieszkał w Warszawie. Działał w konspiracji w stopniu starszego sierżanta pod pseudonimem „Sęp”. W czasie Powstania Warszawskiego posiadał przydział w oddziale Komendy Głównej Armii Krajowej w pułk „Baszta”, batalion saperów Okręgu Warszawskiego AK. Walczył w kompanii saperów w Śródmieściu, na Mokotowie w kanałach. Po kapitulacji dostał się do niewoli niemieckiej z numerem jenieckim 1598. Po wojnie mieszkał w Warszawie. Uchwałą Rady Państwa nr: 05.02-0.301 z dnia 5 maja 1958 r. został odznaczony Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym 1918-1919 za czynny udział z bronią w ręku w Powstaniu Wielkopolskim. Zmarł 27 czerwca 1970 roku w Warszawie. 

Pośród strzelnianami, powstańcami warszawskimi byli ziemianie i ich synowie wypędzeni ze swych kujawskich i wielkopolskich majątków. Wspomnę rodzinę Jaruzelskich z Siemionek, Pętkowskich z Kuśnierza, Zabłockich z Golejewa czy Maringe z Lenartowi. Leonard Witold Maringe (1890-1966) w 1919 roku nabył majątek Lenartowo w gminie Strzelno-Południe w powiecie strzeleńskim. Od 1917 roku żonaty z Zofią Wygnanowską, z którą miał siedmioro dzieci. W 1939 roku liczna rodzina została wysiedlona przez Niemców do Generalnej Guberni i zamieszkała w Warszawie. Już od listopada 1939 roku współdziałał w organizowanej przez mjr. Jana Włodarkiewicza pseudonim „Darwicz“ konspiracyjnej organizacji Tajna Armia Polski - Znak - Konfederacja Zbrojna (TAP), w której przejął zagadnienia rolne. Następnie był dyrektorem Departamentu Rolnictwa w Delegaturze Rządu na Kraj. Kierował akcją szkolenia rolników dla przyszłej administracji państwowej i spółdzielczości rolniczej oraz przygotowywał założenia powojennego ustroju wsi polskiej, które później, w czasie powstania warszawskiego, ogłoszono w Dzienniku Ustaw. Dwoje synów Leonarda wzięło udział w Powstaniu Warszawskim i złożyło największą ofiarę na ołtarzu Ojczyzny.  

Andrzej Maringe

Andrzej Maringe urodził się 1 lipca 1919 roku w Lenartowie jako syn ziemianina Leonarda Witolda i Zofii z domu Wyganowska. Lata młodzieńcze spędził z rodzicami w majątku Lenartowo. W 1939 roku ukończył gimnazjum w Poznaniu. W tym samym roku został wysiedlony wraz z rodzicami i rodzeństwem do Generalnego Gubernatorstwa. Rodzina zamieszkała w Warszawie, gdzie działał w konspiracji pod pseudonimem „Andrzej“ w stopniu kaprala podchorążego, w Związku Walki Zbrojnej -AK. W powstaniu walczył w oddziale Armii Krajowej w zgrupowaniu „Radosław“, w batalionie „Czata 49“ i plutonie porucznika „Ruska“. Walczył w rejonach: Wola - Stare Miasto - kanały - Śródmieście - Górny Czerniaków. Poległ 18 września 1944 roku na ul. Okrąg 5, na Górnym Czerniakowie. Po wojnie ekshumowany i pochowany na Cmentarzu Powązkowskim (kw. 4, rząd I, p.4) przy Alei Katakumbowej w grobowcu rodzin Boretti-Maringe.

Upamiętniony został na murze pamięci w kolumnie 141 na miejscu 27.

Powstanie Warszawskie, 5 sierpnia 1944 r. tereny Domu Starców przy ul. Karolkowej. Żołnierze z batalionu Czata 49. Trzeci od lewej stoi kpr. pchor. Andrzej Maringe ps. Andrzej

Leszek Maringe, młodszy brat Andrzeja, urodził się w 1923 roku w Lenartowie jako syn ziemianina Leonarda Witolda i Zofii z domu Wyganowska. Lata młodzieńcze spędził z rodzicami w majątku Lenartowo. Był uczniem szkoły średniej, kiedy naukę przerwał wybuch II wojny światowej. W 1939 roku został wysiedlony wraz z rodzicami i rodzeństwem do Generalnego Gubernatorstwa. Rodzina zamieszkała w Warszawie, gdzie działał w konspiracji pod pseudonimem „Leszek“. W powstaniu walczył w stopniu kaprala w oddziale Armii Krajowej w zgrupowaniu „Radosław“, w batalionie „Czata 49“ i plutonie porucznika „Ruska“. Walczył w rejonach: Wola - Stare Miasto. Zmarł w wyniku odniesionych ran w sierpniu 1944 r. Miejsce spoczynku nieznane. Jego nazwisko wyryte jest symbolicznie na płycie nagrobnej rodziny Maringe na Cmentarzu Powązkowskim.

Do grupy powstańców urodzonych na terenie powiatu strzeleńskiego dochodzi jeszcze plut. pchor. Tadeusz Wieszczycki ps. „Grzymała”, dowódca drużyny. Urodził się 5 stycznia 1922 roku w Jerzycach w powiecie strzeleńskim jako syn ziemianina Zygmunta i Jadwigi z domu Zabłocka. W latach 1929-1934 uczęszczał do Szkoły Przygotowawczej im. Marii Konopnickiej w Inowrocławiu. W latach 1934-1938 był uczniem Gimnazjum Męskiego im. Jana Kasprowicza w Inowrocławiu. W czerwcu 1939 roku zdał egzamin wstępny do Liceum Rolniczego w Bydgoszczy. W pierwszych tygodniach okupacji niemieckiej, po utracie dotychczasowego miejsca zamieszkania oraz spodziewając się represji Tadeusz wraz z siostrą Barbarą, bratem Józefem oraz wujem Józefem Zabłockim ziemianinem z Golejewa przenieśli się do rodziny w Generalnej Guberni i zamieszkali w Warszawie przy ulicy Chmielnej 20 mieszkanie nr 5.

Tadeusz Wieszczycki

W konspiracji działał od 1941 roku, będąc członkiem Związku Walki Zbrojnej - AK. W latach 1942-1943 odbył konspiracyjne szkolenie wojskowe uzyskując stopień plutonowego podchorążego. Posiadał przydział do Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej w I Obwodzie „Radwan“ w Śródmieściu, 4. Rejonie „Reguła“ („Zagończyk“) - Wojskowa Służba Ochrony Powstania, XI zgrupowaniu WSOP i 45. kompanii WSOP, w której był dowódcą drużyny. Następnie walczył w rejonie Wola - Stare Miasto w Grupie „Północ“ na odcinku „Kuba“-„Sosna“ w batalionie „Chrobry I“. Jako ranny przebywał w szpitalu powstańczym mieszczącym się obok kwater „Chrobrego“ i zajmującym dolne kondygnacje Pasażu Simonsa przy ul. Nalewki 2 a róg Długiej. 31 sierpnia 1944 roku budynek został zbombardowany przez niemieckie lotnictwo i uległ całkowitemu zawaleniu. Plut. pchor. Tadeusz Wieszczycki ps. „Grzymała” poległ pod jego gruzami, wraz z 200 innymi osobami, głównie żołnierzami batalionu „Chrobry I“. Upamiętniony został na murze pamięci w kolumnie 206 na miejscu 67 oraz na tablicach w kościele Św. Antoniego przy ul. Senatorskiej w Warszawie. 

W Powstaniu brała udział siostra Tadeusza, Barbara ps. „Wojciechowska“. W konspiracji działała w Delegaturze Rządu na Kraj w Państwowym Korpusie Bezpieczeństwa m.st. Warszawy w XVI Komisariacie przy ulicy Wiktorskiej 8. W czasie Powstania Warszawskiego przydzielona została do Komendy Głównej Armii Krajowej do Oddziału VI Biura Informacji i Propagandy. Pracowała w Referacie PŻ, Podwydziale „Pomocy Żołnierzowi“ w kuchni przy ul. Chmielnej 17.

Eustachy Lech Działowski

Jedną z pierwszych ofiar Powstania Warszawskiego był mieszkaniec Kołudy Małej ppor. Eustachy Lech Działowski. Majątek ten leżał przy samej granicy z powiatem strzeleńskim i obecnie pałac, w którym on mieszkał należy do właściciela „Sanplastu“ z Wymysłowic. Eustachy urodził się 14 sierpnia 1914 roku w Kołudzie Małej, której był ostatnim przedwojennym właścicielem. Był synem Zygmunta Działowskiego (1876-1918) właściciela Działowa, Kołudy Małej i Skalmierzyc oraz Antoniny Cyprysińskiej (1884-1977). W Warszawie posiadał mieszkanie przy ulicy Mokotowskiej, tam też zamieszkał, kiedy nie mógł już wrócić w 1939 roku w rodzinne strony. W 1938 r. został przydzielony do 18 Pułku Ułanów Pomorskich w Grudziądzu. We wrześniu 1939 r. był dowódcą 2. plutonu w 3. szwadronie pułku. Pułk jego 1 września 1939 r. stoczył bój pod Krojantami - słynną szarżę. 4 września pułk przestał istnieć, a ppor. Eustachy Lech Działowski przedarł się do Warszawy. Tam rozpoczął pracę w konspiracji. Przybrał pseudonim „Prawdzic” i został dowódcą 1109 plutonu w 3. szwadronie im. ppłk. Mariana Skrzyneckiego. Szwadron ten wchodził w skład 1. Dywizjonu 7. pułku ułanów lubelskich „Jeleń” w zgrupowaniu Armii Krajowej. Z wybuchem powstania walczył w Śródmieściu Południe. Zginął pierwszego dnia w Alejach Szucha w ataku na dzielnicę policyjną i główną siedzibę Gestapo. Prawdopodobnie ciężko ranny, został zamordowany przez Niemców w grupie rannych i sanitariuszek Dywizjonu „Jeleń”. Upamiętniony został na murze pamięci w kolumnie 168 na miejscu 13. Pośmiertnie został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari V klasy.

I już na zakończenie wspomnę, że wybuch Powstania Warszawskiego zastał rodzinę Jaruzelskich z Siemionek na Ochocie w kamienicy przy ulicy Uniwersyteckiej 4. Ojciec Władysław był żołnierzem ZWZ-AK, syn Janusz członkiem AK, natomiast młodszy Andrzej swój los wojenny związał z „Szarymi Szeregami“ walcząc w Batalionie szturmowym. 8 sierpnia 1944 roku Ochota została zdobyta przez brygadę SS Kamińskiego (RONA). Władysław Jaruzelski wraz z rodziną oraz mieszkańcami kamienicy wśród grabieży i zabójstw, zdołał przedostać się przez „Zieleniak“ do obozu w Pruszkowie. Z tego obozu Jan Pętkowski z Kuśnierza, Kożuszkowa i Woli Kożuszkowej, wraz z księciem Januszem Radziwiłłem uratował 500 osób po Powstaniu Warszawskim. Dodam, ze syn Radziwiłła Stanisław Albrecht Radziwiłł był mężem Caroline Lee Bouvier a przez to szwagrem prezydenta Stanów Zjednoczonych Johna Fitzgeralda Kennedy'ego.

Foto: Muzeum Powstania Warszawskiego i archiwum bloga


niedziela, 30 lipca 2023

Zapomniane dzieje strzeleńskiego towarzystwa - TMK

13 czerwca 1912 roku w ogrodzie hotelu Park Miejski - Towarzystwo Młodzieży Kupieckiej w Strzelnie.

Towarzystwo Młodzieży Kupieckiej w Strzelnie

Wspominałem, że ostatnio miałem - mało czasu, kruca bomba i zapuściłem nieco bloga. Otóż, sąsiadom z Mogilna przez minione dwa tygodnie pisałem dzieje ich X muzy. Nie znaczy to, iż pracę wykonywałem na łeb na szyję. Od 2015 roku zacząłem zbierać materiały, czyniąc to przy okazji innych kwerend i z upływem lat zebrało się tyle tego, że można było pomyśleć o większym opracowaniu. W międzyczasie, w wolnych chwilach uporządkowałem cały materiał tak, że kiedy otrzymałem propozycję opisania tych dziejów, mogłem siąść i pracując po kilkanaście godzin dziennie stworzyć coś, czego wielu może mogilnianom pozazdrościć.

W trakcie mych pisarskich potyczek napisała do mnie strzelnianka Sylwia Fik Oleszkiewicz, iż ma piękne stare zdjęcie, które może mi przekazać. Załączyła do wiadomości kilka jego ujęć, na widok których dreszczyk emocji przeszył mnie. Super pomyślałem, odpisałem i na drugi dzień Pani Sylwia osobiście zdjęcie dostarczyła - jeszcze raz dziękuję. Przedstawia ono młodych, eleganckich mężczyzn, których z nazwiska poznajemy dzięki opisowi tychże osób, a są oni członkami Towarzystwa Młodzieży Kupieckiej w Strzelnie. Zdjęcie zostało zrobione 13 czerwca 1912 roku w pięknym strzeleńskim ogrodzie - znanym strzelnianom jako przyhotelowy Park Miejski Józefa Piątkowskiego (później jego syna Wiktora) przy współczesnym Placu Daszyńskiego. 

Od trzech dni i to we wczesnych godzin rannych szukałem w dostępnych publikacjach jakichś informacji o TMK. Niestety - za wyjątkiem mało czytelnego skanu zdjęcia - nic nie znalazłem w mojej bibliotece, za to w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej sporo materiału o naszym strzeleńskim towarzystwie. I tak, dzięki jednemu podarowanemu przez Panią Sylwię zdjęciu, dzisiaj udało się wypełnić kolejną białą plamę w dziejach naszego miasta.

Zarząd TMK w Strzelnie - od lewej: skarbnik Wiktor Skowroński, przewodniczący Mieczysław Lipiński, zastępca przewodniczącego Jan Nepomucen Poturalski

Poza pięknie zrobionym przed 111-latami zdjęciem w oczy rzucają się podpisu odnoszące się do uwiecznionych na nim osób. Otóż, każdą z nich poznajemy z nazwiska i pierwszej litery imienia ( które w wielu wypadkach mogę rozwinąć). Wiele nazwisk jest mi obcych i przypuszczam, że utrwaleni i wymienieni byli uczniami kupców strzeleńskich i pochodzili z okolicznych i dalszych miejscowości. Strzeleńskie Towarzystwo Młodzieży Kupieckiej (TMK) było członkiem Związku TMK z siedzibą w Poznaniu, które skupiało kilkadziesiąt towarzystw z całej Prowincji Poznańskiej. Jednym z jego celów było kierowanie kandydatów na uczniów w zawodzie kupieckim do właścicieli - pryncypałów sklepów rozsianych po miastach całej Prowincji.

Celami statutowymi TMK było: prowadzenie szkoleń branżowych, organizowanie odczytów i życia kulturalnego członków, obrona prawna interesów młodych praktykantów kupieckich przed zakusami pryncypałów, zakładanie kas oszczędnościowych, prowadzenie bibliotek, pośredniczenie w zatrudnianiu uczniów, a po odbytym szkoleniu wskazywanie wolnych posad pomocników kupieckich. Do TMK należeli pryncypałowie i młodzież odbywająca naukę w zawodzie kupca. Zarządy tych towarzystw składały się właśnie z osób starszych posiadających już własne interesu kupieckie.  

TMK w Strzelnie. Siedzą od lewej: M. Bartkiewicz. W. Skowroński, M Lipiński; stoją od lewej: W. Piątkowski, T. Piotrosiński, L. Nowaczyk, H. Holeć, K. Jankowski.

Towarzystwo Młodzieży Kupieckiej w Strzelnie założone zostało 14 lutego 1909 roku i w pierwszym roku działalności liczyło 16 członków zwyczajnych. Od samego początki swej działalności TMK było członkiem Związku Towarzystw Kupieckich w Poznaniu. Pierwszy zarząd, czyli tzw. wydział stanowili: Antoni Goderski - przewodniczący, Kaźmierz Ekwiński - zastępca przewodniczącego, Czesław Markowski - pisarz (sekretarz), Stanisław Muszyński - skarbnik. Członkami komisji rewizyjnej, tzw. rewizorami kasy byli: Rakowski, Szymczak. Towarzystwo na zewnątrz reprezentowali: Goderski i Muszyński. Zebrań odbyto 9 przy średnim udziale 12 członków; wygłoszono 2 dwa wykłady, których prelegentami byli: Goderski - ,,O monetach” i Łukomski ,,Krótki opis Polski”. Zebrania odbywano w czwartki po 1-szym, a pogadanki w czwartki po 15-tym w lokalu p. Tylli przy ul. Świętego Ducha. Do przesłanego zjednoczeniu sprawozdania, taką oto opinię towarzystwu wystawiła władza zwierzchnia: Jedno z najmłodszych Towarzystw naszych rozwija się dość pomyślnie, a co ważniejsze, pracuje o własnych, młodych siłach. Jakkolwiek pod względem oświatowym niewiele zdziałano, tworzą koledzy w Strzelnie przez Towarzystwo ścisłe grono koleżeńskie, które podnosi wiarę w siły własne i da Bóg, wykaże się w przyszłości dobrym plonem pracy.

W 1911 roku dokonano zmian wynikających z kadencyjności w składzie zarządu TMK. Kierownictwo w towarzystwie powierzono Mieczysławowi Lipińskiemu obdarzając go funkcją przewodniczącego, Jan Nepomucen Poturalski został zastępcą przewodniczącego, M. Bartkiewicza wybrano pisarzem (sekretarzem), Wiktora Skowrońskiego - skarbnikiem, M. Zapałowskiego bibliotekarzem oraz Rudolfa Guze radnym - członkiem zarządu, któremu powierzono również funkcję rewizora kasy. W tymże roku TMK w Strzelnie liczyło 11 członków zwyczajnych i 2 nadzwyczajnych. Zebrań odbyto w lokalu Skowrońskiego 8, przy średnim udziale 9 członków. Biblioteka towarzystwa liczyła zaledwie 10 tomów.

TMK w Strzelnie. Siedzą od lewej: J. N. Poturalski, R. Gyze; stojąod lewej: L. Świerkowski, T. Szczerkowski, St. Dąbrowski, E. Chrząstowski.

Kolejny 1912 rok przyniósł niewielkie zmiany w funkcjonowaniu TMK, które liczyło 12 zwyczajnych i 2 nadzwyczajnych członków. Zarząd działał bez zmian osobowych, jedynie dokooptowano drugiego rewizora kasy, którym został prezes Mieczysław Lipiński. Odbyto więcej zebrań, bo aż 17 przy przeciętnym udziale 11 członków zwyczajnych i nadzwyczajnych. Wygłoszono 2 wykłady: Bartkiewicz: ,,O reklamie", Guze: ,,O giełdzie". Towarzystwo urządziło uroczysty obchód rocznicowy ks. Piotra Skargi. Fundusz towarzystwa wynoszący 68,96 marek ulokowany był u skarbnika. Urządzono 4 wieczorki oświatowe i wycieczkę do Kruszwicy. Zebrania odbywają się w piątek po pierwszym, a pogadanki w piątek po 16 tym w lokalu Józefa Piątkowskiego. 

1 lipca 1913 roku zwiększyła się liczba członków do 15, w tym 2 nadzwyczajnych. W zarządzie dokonano kilku zmian: przewodniczącym pozostawał do 30 września Mieczysław Lipiński, jego zastępcą wybrano J. Nowaka, pisarzem (sekretarzem) L. Świerkowskiego, radnym - członkiem zarządu T. Piotrosińskiego, rewizorami kasy - J. Lorenza i L. Dolatę, delegatem do ZTMK J. Nowaka, skarbnikiem pozostał Rudolf Guze. Pieczę patronacką, tzw. starszego towarzystwa objął znany patriota i społecznik dr Jakub Cieślewicz, którego zaangażowanie bardzo ożywiło działalność TMK. Za cały rok odbyto 14 zebrań z przeciętnym udziałem 13 członków. Wygłoszonych zostało 13 wykładów i to: J. Nowak (2) „O powstaniu styczniowym” i „Jak prowadzić zebrania i jak w nich przewodniczyć”, L. Świerkowski (2) „Książę Józef Poniatowski” (na dwóch zebraniach), R. Guze (2) „O wekslu”, „O truście tabacznym”, L. Dolata (2) „O tytoniu”, „O kawie”, J. Lorenz (1) „Zarys historii handlu w Polsce”, S. Lewandowski (1) „Ściąganie pretensji od dłużnika”, St. Królikowski (1) „Ocelach i  ich zaniku”, Młokosiewicz (1) „Z życia Kasprowicza”, kol. Fr. Krajna z Poznania (1) „Stosunek Towarzystwa Młodzieży Kupieckiej do Zjednoczenia”. Wygłoszono 3 deklamacje i to: Królikowski, Schwarz i Janiszewski. Urządzono kursy książkowości (księgowości) i korespondencji pod kierownictwem J. Nowaka, przy udziale początkowo 8 w końcu zaś tylko 4 członków. Fundusz Towarzystwa wynosił 110 marek i złożony był w miejscowym Banku Ludowym. Biblioteka własna liczyła 12 tomów, poza tym korzystało towarzystwo z biblioteki miejscowej Czytelni ludowej. Delegat Zjednoczenia TMK Fr. Krajna odwiedził towarzystwo 5 stycznia 1913 roku. Zabawę latową urządzono w lipcu, obchód powstania styczniowego w lutym i obchód jubileuszowy księcia Józefa Poniatowskiego w listopadzie.

Czas wojny zawiesił działalność towarzystwa, które po wojnie nie odrodziło się. Młodzież zgromadziła się wokół sztandaru Stowarzyszenia Młodzieży Polsko-Katolickiej. Natomiast cały okres międzywojenny działało Towarzystwo Kupców założone w 1904 roku. Podjęło ono szereg działań na rzecz środowiska kupieckiego. Integrowały kupców w sensie zawodowym i towarzyskim. Łagodziło konflikty między członkami. Reprezentowało ich interesy przed władzami państwowymi i samorządowymi. Dbało o etykę zawodu kupieckiego. Udzielało fachowych porad i informacji. Utrzymywało łączność z pokrewnymi organizacjami kupieckimi. Popierało rozwój wiedzy zawodowej poprzez organizowanie wykładów, konkursów, otaczało opieką uczniów kupieckich, prowadziło własną bibliotekę. W 1933 roku nosiło ono nazwę Towarzystwo Samodzielnych Polsko-Chrześcijańskich Kupców, a na jego czele stał prezes Albin Radomski.

I oto tyle o dotychczas nieznanym strzelnianom rodzimym Towarzystwie Młodzieży Kupieckiej. Popatrzcie, jedno stare, piękne zdjęcie, ile nam o sobie opowiedziało. Dodam, że przewodniczący Mieczysław Lipiński, to dziadek mojego szwagra Andrzeja Lipińskiego.


wtorek, 18 lipca 2023

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 199 Cestryjewo (Lipowa) - cz. 11

Strzelno 1967. Nieistniejący budynek mieszkalny przy ulicy Lipowej 6. 

Często przemierzam ul. Lipową udając się na działki, czy na autobus do Inowrocławia lub Bydgoszczy. Moja pamięć podczas tej drogi jest ciągle odkurzana i wówczas przypominają mi się osoby, które przy niej mieszkały. Niestety wiele nazwisk mi uciekło i choć pamiętam twarze tych ludzi, to dzisiaj - po tylu już latach - niewiele mogę o nich powiedzieć. Zapewne wasza pamięć - szczególnie osób tutaj niegdyś mieszkających - jest lepsza i uzupełnicie moje niedociągnięcia. Posiłkując się starymi zapiskami i notatkami oraz informacjami dawno temu zebranymi postaram się kontynuować dalszy spacer Cestryjewem - ul. Lipową.

Ulica Lipowa 4 - współcześnie

A teraz przejdźmy do nazwy ulicy, którą powinienem omówić w poprzedniej części. Ale w myśl porzekadła, co się odwlecze, to nie uciecze, czynię to dzisiaj. Najprostszym wytłumaczeniem dla uzasadnienia pochodzenia jej nazwy jest oczywiście wywiedzenie tejże od lip, czyli drzew, którymi ulica była obsadzona. Ale czy tak faktycznie było? Niestety, nie zachowało się jakiekolwiek uzasadnienie dla tej nazwy z czasów, kiedy zaczęła ona funkcjonować, czyli kiedy nadano jej oficjalną nazwę - ulica Lipowa. W połowie XIX w. władze miejskie z dotychczas dzierżawionych lokali przeniosły się na narożnik współczesnych ulic - Inowrocławskiej i Lipowej. Sam budynek Magistratu mieścił się od strony ul. Lipowej i w nim znajdowało się biuro i mieszkanie burmistrza. Jednakże był on przypisany do ul. Pocztowej i dopiero po 1919 roku zaewidencjonowany został przy ul. Lipowej.

Zanim nazwy ulic i placów stały się w naszym mieście nazwami konwencjonalnymi, ustalanymi w trybie administracyjnym, a służącymi przede wszystkim dokładnemu lokalizowaniu w mieście każdej nieruchomości, były to nazwy z motywacją semantyczną, a więc coś znaczące, przekazujące jakieś wiadomości. Tak też jest z naszą ul. Lipową, której przymiotnikowa nazwa pochodzi najprawdopodobniej od właściciela gruntów położonych przy niej, którym w tym wypadku był Niemiec Lindemann - Lipowy Człowiek. Posiadał on parcelę zajmującą cały obszar pomiędzy ulicami: Stodolną, Kasztanową i Lipową. Był on młynarzem i posiadał w tym miejscu wiatrak, który w tym miejscu stał już od średniowiecza. Prawdopodobnie nazwę ulicy ustanowiono na początku II połowy XIX w. i po 1872 roku zniemczono ją, nadając jej brzmienie - Lindenstrasse. Dom młynarza oznaczony był numerem policyjnym 164 - współcześnie jest to dom przy ulicy Kasztanowej 1. Do polskiej nazwy ulicy powrócono już po odzyskaniu niepodległości w 1919 roku.

Rok 1967 - ulica Lipowa 4

W poprzedniej części omówiłem dość szczegółowo dzieje żydowskiej szkoły stopnia podstawowego, dzisiaj kolej na usytuowane za nią budynki, które z racji na swój wiek godne są chociażby zapamiętania. Pod starym numerem policyjnym 174 (współcześnie nr 4) stoi niewielki parterowy, murowany dom, pokryty dwuspadowym dachem ceramicznym z pięcioma izbami. Jak odnotowano na karcie ewidencyjnej obiektów zabytkowych, zbudowany on został w I połowie XIX w., najprawdopodobniej po 1832 roku, zatem liczy sobie blisko 200 lat. Niestety nie znamy pierwszego właściciela domu, poznajemy go dopiero z Księgi adresowej z 1903 roku, w której został odnotowany właściciel domu oraz ze Spisu ludności z 1910 roku - a był nim Władysław Grochowina.

Rok 1967 - ulica lipowa 4 od podwórza. Na dole przyziemie domostwa. 

Ten niewielki dom zamieszkiwały wówczas aż cztery rodziny, łącznie było to 14 osób. Władysław Grochowina pochodził z Jezior Małych, gdzie urodził się 13 czerwca 1878 roku jako syn Wojciecha i Magdaleny z domu Grzybowska. Po ślubie z Joanną Janowską, małżonkowie zamieszkali w Strzelnie przy ul. Lipowej. Małżonkowie mieli dwie przedwcześnie zmarła córki - Władysławę i Zofię oraz córkę Janinę Marię zamężną Rozwadowską, a także syna Kazimierza, który po wojnie zamieszkał w Szczecinie. Bratankiem Władysława był Czesław Grochowina syn Piotra i Wiktorii z domu Bogucka - powstaniec wielkopolski 1918-1919 i uczestnik wojny polsko-bolszewickiej; odznaczony Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym.

Rok 1967 - ulica Lipowa 6. 
Rok 1967 - ulica Lipowa 6 od podwórza. Na dole przyziemie domostwa.

Władysław zmarł 6 stycznia 1964 roku i został pochowany w Strzelnie. Z karty ewidencyjnej posesji - z grupy domów zabytkowych - dowiadujemy się, że w 1967 roku dom dzierżyła wdowa po Władysławie, Joanna Grochowina, która rok później również zmarła - 1968 rok. Dom pozostał w rękach rodzinnych. Kolejna nieruchomość oznaczone numerem 6, dawniej policyjnym 175, to już tylko wspomnienie. Po domu pozostały tylko mury zewnętrzne i zdjęcia z 1967 roku, które są jedynymi zdjęciami tego budynku zachowanymi w zbiorach Pracowni Konserwacji Zabytków. Jego wiek również określano na I poł. XIX w. i wystawiony mógł być po 1832 roku. Był to budynek murowany, nakryty dwuspadowym, ceramicznym dachem naczółkowym, ze szczytami o konstrukcji muru pruskiego - rodzaj ściany szkieletowej, inaczej ryglowej lub fachówki. Był on większy od wcześniej opisywanego domu Grochowinów, z pięcioma izbami mieszkalnymi na parterze i mieszkalnym poddaszem. Ze spisu ludności wynika, że w 1910 roku mieszkało tutaj 6 rodzin - łącznie 26 osób. Były to rodziny: Blumów - 6 osób, Schifferów - 7 osób, Jasińskich - 7 osób, Sadowskich - 2 osoby, Halczyńskich - 4 osoby oraz osoba samotna Józefa Turajska.  Właścicielem domu był August Bluhm. Później dom należał do Leona i Kazimiery Priebe i w tym czasie mieszkały tutaj dwie rodziny. Ostatni dostępny opis tego  domu z 1967 roku wymienia tutaj dwie rodziny, w tym wdowę Kazimierę Priebe.               

Pozostałości po Lipowej 6
Niezamieszkały już budynek przy Lipowej 8

Kolejny, czwarty dom po stronie północnej ulicy, oznaczony numerem porządkowym 8, a dawniej policyjnym 176, to dzisiaj już niezamieszkały budynek, który swym rodowodem zapewne sięga końcówki II ćwierci XIX. Pierwszą informację o nim znajdujemy w Spisie ludności z 1910 roku. Jako właściciel wymieniony został wówczas Józef Pieczonka. W domu tym mieszkało 7 rodzin - łącznie 34 osoby, w tym: Józef Pieczonka - 6 osób, Stefan Koncikowski - 3 osoby, Franciszka Wojewoda - 2 osoby, Maria Michalska - 5 osób, Wojciech Walczak - 5 osób, Michał Wiliński - 5 osób i Jakub Wiliński 8 osób. Niestety, nie posiadam informacji o ostatnich mieszkańcach tegoż domu. Wiele danych nie zapisanych zatarło się w mojej pamięci i dlatego, przed Wami drodzy Czytelnicy otwiera się możliwość uzupełnienia tej wiedzy poprzez dodanie komentarzy na blogu i na fejsie.

Foto.: Archiwum PKZ, Google Maps 

 

środa, 12 lipca 2023

Strzelnianin ambasadorem w Niemczech

Rozmowy w Izbie Przemysłow-Handlowej w 1973 r. z ambasadoewm Wacławem Piątkowskim - pierwszy od prawej.

Nasze miasto wydało wielu synów, którzy w swojej karierze zawodowej osiągnęli wyżyny w hierarchii władzy, nauki i różnych dziedzinach życia społeczno-gospodarczego. W pierwszej kolejności chwalimy się, że w Strzelnie urodził się laureat Nagrody Nobla, tutaj też na świat przyszedł ojciec premiera Wielkiej Brytanii, a nadto dziadek marszałka Senatu RP, zaś on sam mieszkał w pobliskiej Zofijówce. Ze współczesnych, w mieście urodził się i mieszkał w latach młodości obecny przewodniczący Episkopatu Polski oraz stąd pochodziło i pochodzi kilku profesorów. Mało kto wie, że z naszą ziemią związany był minister resortów: rolnictwa, następnie leśnictwa, po nim leśnictwa i przemysły drzewnego oraz członek Rady Państwa w rządzie PRL. W Strzelnie urodził się i spędził lata młodości pierwszy po II wojnie światowej ambasador Polski w Republice Federalnej Niemiec Wacław Karol Piątkowski i o nim dzisiaj będzie. Na początek o trwałym i wielkim „pomniku“, jaki pozostawił po sobie późniejszy ambasador, a mianowicie o elewatorze zbożowym.

Elewator zbożowy i ambasador

Działo się to w latach 1968-1969, kiedy to po drugiej stronie linii kolejowej Strzelno-Mogilno, naprzeciwko starego dworca kolejowego zaczęły wyrastać z ziemi potężne betonowe silosy, które miały być magazynami o pojemności 20 tys. ton z przeznaczeniem dla zbóż i rzepaku. Pamiętam tę budowę, która była największą inwestycją, jaką kiedykolwiek zrealizowano w Strzelnie. Przypominam sobie również komunikat telewizyjny o tej budowie. Znalazł się on w Dzienniku Telewizyjnym i była to relacja filmowa. Komentator powiedział wówczas, że w gromadzie Strzelno Klasztorne, we wsi Jeziorki powstaje potężny elewator zbożowy o pojemności 20 tysięcy ton. Inwestorem są Polskie Zakłady Zbożowe.

Budowa elewatora zbożowego w Strzelnie 1968 rok

Jakie zdziwienie wywołało we mnie podanie wsi Jeziorki. Przecież elewator powstawał w Strzelnie, tuż za starym dworcem. To przecież Strzelno. Ale komentator podał prawdę, zaś prasa pisała jedynie, że w Strzelnie buduje się kolosa. W tym czasie miasto Strzelno otoczone było gruntami należącymi do Prezydium Gromadzkiej Rady Narodowej Strzelno Klasztorne, która była oddzielną od miasta jednostką administracyjną, choć miała siedzibę w tym samym budynku w mieście, co Prezydium Miejskiej Rady Narodowej (PMRN). Obie jednostki były odrębnymi jednostkami administracji terenowej, nie tak jak dzisiaj kiedy stanowią jedno - Gminę Strzelno.

Elewator Zbożowy w Strzelnie 1969 rok

Jak wieść niosła, budowę elewatora zawdzięczaliśmy dwóm panom, a mianowicie przewodniczącemu PMRN Henrykowi Wrzesińskiemu i ówczesnemu dyrektorowi naczelnemu „Rolimpex'u”, strzelnianinowi Wacławowi Piątkowskiemu, późniejszemu pierwszemu ambasadorowi PRL w RFN. Otóż, dyrektor Piątkowski z ramienia ówczesnego Komitetu Centralnego PZPR zajmował się kontaktami z województwem bydgoskim. Często teren województwa odwiedzał. Wykorzystał tę sytuację Wrzesiński i nakłonił, by planowana w województwie inwestycja zlokalizowana została właśnie w Strzelnie. Czujący do tego miasta sentyment Piątkowski, postawił kropkę nad „i”. Tym sposobem mamy elewator w Strzelnie. 

Oddany do użytku w 1969 roku zatrudniał na początku do 50 pracowników. Posiadał własną bocznicę kolejową z torami specjalnie zbudowanymi dla wahadeł zbożowych, dostarczających zboża z importu z portów w Szczecinie i Gdyni, w tym z największego elewatora portowego „Ewa” w Szczecinie. Pierwszym kierownikiem Elewatora Zbożowego PZZ w Strzelnie był Bogdan Kozłowicz, znakomity fachowiec i organizator pracy. W latach 1976-1980 miałem przyjemność z nim pracować. Byłem wówczas magazynierem pełniącym funkcję kierownika zmiany. Pracowali również ze mną na równorzędnych stanowiskach brat Wojciech i Roman Kozłowicz, syn kierownika. Technicznym był Jan Koszal, a administrację prowadziła Gosia Basińska. Więcej przy innej okazji, a teraz pokrótce przedstawię biogram Wacława Piątkowskiego. 

 

Wacław Karol Piątkowski (1920-2013)

Urodził się w Strzelnie 28 września 1920 roku jako syn ogrodnika Aleksandra i Adeli. Ojciec był powstańcem wielkopolskim, a brat ojca Wiktor restauratorem i prezesem OSP w Strzelnie. Do Piątkowskich należała duża parcela zlokalizowana wzdłuż współczesnej ulicy Sportowej. Połowa z hotelem i restauracją „Park Miejski“ oraz kręgielnią od strony Placu Daszyńskiego należała do Wiktora, zaś druga połowa, od strony toru kolejowego i strzelnicy Bractwa Kurkowego, do Aleksandra - ogrodnictwo. Dziś ta część po ogrodnictwie jest własnością wnuków Aleksandra, braci Bogdana i Przemysława Gąsiorowskich. 

Wacław Piątkowski w 1939 roku zdał maturę w szkole przy Korpusie Kadetów w Rawiczu. We wrześniu uczestniczył w obronie Warszawy, a jesienią wrócił do Strzelna. Aresztowany w listopadzie, osadzony został w obozie przejściowym w Szczeglinie, skąd wkrótce uciekł. Przekroczył granicę z Generalnym Gubernatorstwem i dołączył do wysiedlonej w grudniu 1939 roku matki i siostry. Piątkowscy zamieszkiwali w Garwolinie, gdzie Wacław pracował w młynie. Wkrótce wstąpił w szeregi AK i brał udział w wysadzeniu w powietrze kilku niemieckich pociągów jadących z zaopatrzeniem na front wschodni. Na początku 1944 roku w trakcie obławy na niego udało mu się uciec przed Niemcami z młyna. Wówczas dołączył do Batalionów Chłopskich, z którymi ukrywał się w lasach w rejonie Siedlec. Jak odnotował w swoich wspomnieniach …W czasie okupacji robiłem wszystko, co mogło szkodzić wrogowi. W 1944 roku wstąpiłem na ochotnika do Ludowego Wojska Polskiego, doszedłem do Stargardu nad Iną. Miałem szczęście – wróciłem zdrowy i cały.

Wacław Piątkowski i kanclerz Willy Brandt
Od lewej podpisują umowę międzynarodową Wacław Piątkowski ambasadoe PRL w  RFN i dr Egon Emmel ambasador RFN w Polsce

Po zakończeniu działań wojennych, jeszcze w mundurze zdemilitaryzowanego sierżanta, podjął studia na poznańskiej Akademii Handlowej, którą ukończył w 1948 roku. Pracował w centrali Polskich Zakładach Zbożowych „PZZ” w Warszawie. W latach 1957-1962 był szefem Biura Polskiej Misji Handlowej w USA, w Nowym Jorku. Następnie w latach 1962-1969 był dyrektorem naczelnym „Rolimpexu” - centrali handlu zagranicznego zajmującej się handlem płodami rolnymi. Od 1969 roku był szefem stałego przedstawicielstwa handlowego PRL z siedzibą w Kolonii. Zaangażował się w unormowanie granicy na Odrze i Nysie, organizację wizyty Willy'ego Brandta w Warszawie oraz otwarcia polskiej ambasady w Bonn. 30 października 1972 roku Wacław Piątkowski został pierwszym ambasadorem PRL w Republice Federalnej Niemiec. Funkcję tę piastował do 6 lipca 1978 roku.

Określany był jako zwolennik twardego kursu wobec RFN. Po powrocie do kraju został kierownikiem Wydziału Zagranicznego Komitetu Centralnego PZPR. Funkcję tę piastował do 1981 roku, a następnie był zastępcą członka KC PZPR. Zmarł 24 listopada 2013 roku w Warszawie.

Ożenił się z Aleksandrą Wróbel i małżonkowie mieli syna Marka.

Podczas 750. lecia Strzelna 1982 - w I rzędzie 3. od lewej Wacław Piątkowski w rozmowie z Józefem Matuszkiewiczem

Wacław Piątkowski wielokrotnie odwiedzał Strzelno. Przyjeżdżał tutaj do siostry Jarosławy Gąsiorowskiej i przebywał u niej po kilka dni. Jego pamiętną wizytą była ta z 1982 roku, kiedy to wziął udział w uroczystych obchodach 750. rocznicy nadania Strzelnu praw miejskich. Jednakże jego wizyty nigdy nie były oficjalnymi i ta z 1982 roku była wizytą prywatną. 

Zdjęcia kolorowe i z budowy elewatora Heliodor Ruciński, pozostałe archiwum bloga