czwartek, 11 maja 2023

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 196 Cestryjewo - cz. 8

Zabawa ludowa w Strzelnie przy remizie OSP - lata 60. XX w.

Kontynuując opowieść o Cestryjewie i jego głównej ulicy Cestryjewskiej, której bieg zaczyna się u styku z ulicą Inowrocławską, godnym wspomnienia jest dom pod numerem 4. W nim mieszkał Franciszek Gonicki, przedwojenny drukarz, który po 1945 roku pracował w drukarni w Mogilnie. Pan Franciszek zachował się w mojej pamięci za sprawą oprawiania podniszczonych książek. Dla naszej rodziny tego rodzaju zleceń wykonał bardzo dużo, ratując książki przed niechybnym unicestwieniem. Naprawiał stare rodzinne książeczki do nabożeństwa, podniszczone stare książki o miękkich okładkach, zamieniając je na sztywne, a szczególnie lektury szkolne, którym przywracał dawną świetność. U nas w domu, jak tylko pamiętam, zawsze było dużo książek. Domowa biblioteka ciągle uzupełniana była nowościami oraz licznymi prezentami od cioci Peli. Pan Gonicki przychodził do nas kilka razy z walizką naprawionych książek. Również to on wydrukował bratu Antoniemu, a później i dla mnie składane zaproszenia i zawiadomienia na nasze śluby.

Domy przy ulicy Cestryjewskiej nr 4 i 6 - Gonickich i Oborskich

Tuż za nim pod numerem 6, w niewielkiej kamieniczce mieszkał Jan Oborski, wspomniany przy okazji kuźni rodziny Błażejczaków, jeden z ostatnich rymarzy strzeleńskich. Na parterze prowadził on swój warsztat rzemieślniczy, zawsze pełen klienteli. W pamięci mojej zapisały się szczególnie lata 60., kiedy to masowo szyto u pana Jana nowe uprzęże konne, stare naprawiano, a także wykonywano inne usługi, jak chociażby wycinanie i szycie pasków do spodni, czy notoryczne reperowanie tornistrów szkolnych. Mistrz trudnego zawodu rymarskiego wykonywał i naprawiał również siodła konne do jazdy wierzchem, dlatego częstym jego klientem był dr Alfred Fiebig i członkowie jego grupy rekonstrukcyjnej. Jego synem był wieloletni urzędnik miejski Czesław Oborski. Obecnie dom ten należy do rodziny Wajdel.

Dom rodzinny Ornatków

Dzisiejszym wiodącym tematem spacerku jest rodzina muzyków strzeleńskich - Ornatków. Po ich domu nie zachował się już dzisiaj żaden ślad. Był on niewielki, niski, nakryty dwuspadowym, ceramicznym dachem i został wybudowany w połowie XIX w. W latach swojej świetności, czyli zamieszkiwania go przez Ornatków, przed domem rosły piękne kwiaty - bijony, konwalie, a wzdłuż płotu ogrodowego, bzy, roznoszące wiosenne zapachy.  Przez wiele lat dom stał niezamieszkały i z upływem czasu mocno ucierpiał. Sprzedany w ostatnich latach, w tym roku, z początkiem wiosny został rozebrany. Nowy właściciel na tejże parceli planuje budowę nowego domu. 

Z akordeonem Michał Ornatek

Zabawa ludowa w Strzelnie 1952 r.

Tutaj mieszkał znany muzyk strzeleński Michał Ornatek, legendarna już postać miejscowego życia kulturalnego. Poza grą na ulubionym instrumencie, jakim był akordeon, był wszechstronnym muzykiem. Nadto udzielał lekcji, dlatego też permanentnie dawało się słyszeć dobiegającą z za uchylonych okien domu państwa Ornatków, muzykę. Pan Michał był twórcą i członkiem kilku zespołów muzycznych, w tym również estradowych. Generalnie grywał na wszelkiego rodzaju uroczystościach rodzinnych, szczególnie weselach. Najbardziej znaną grupą estradową, którą współtworzył, był zespół muzyczny - orkiestra chóru „Harmonia" działająca przy Domu Kultury w latach sześćdziesiątych XX wieku. Jej skład tworzyli: Jan Janicki i Zenon Kotecki - obaj grali na saksofonie; Michał Ornatek - akordeon; Karol Teresiński, Stanisław Kociński, Edmund Kozłowski, Bronisław Jańczak i Adam Chojnacki - wszyscy na skrzypcach; Stefan Kociński - trąbka; Jakub Kotecki - kontrabas; Stefan Pieszak - perkusja. Orkiestrą dyrygował Alfons Ruciński a konferansjerkę prowadził niezapomniany „Piękny Rigo“ - Ildefons Basiński.

Pierwszy od lewej Michał Ornatek. Wesrle w Ostrowo u Barteckich i Gawalskich - 1948 r.

Michał Ornatek z akordeonem - Orkiestra Harmonii w sali Domu Kultury (obecnie Biblioteka Miejska)

W 2010 roku poprosiłem syna pana Michała, Zygmunta pseudonim Zygi - wytrawnego muzyka mogileńskiego - by napisał wspomnienie o swoim ojcu. W 2011 roku przesłał mi swoje opracowanie zatytułowane Michał Ornatek…mój ojciec, muzyk  i nauczyciel muzyki. W nim wyczerpująco opisał życie muzyczne ojca, które dzisiaj w dużych fragmentach zacytuję. A zatem, oddajmy głos panu Zygmuntowi:

- Ojciec mój urodził się w dniu 25 września 1912 roku w Strzelnie przy ul. Stodolnej (obecnie Michelsona) w domu, którego dzisiaj już nie ma, a usytuowany był między dawną kawiarnią Kolorową a dzisiejszą Biedronką. (…) Był najmłodszym z całego rodzeństwa moich dziadków - Marianny  i Bartłomieja Ornatek. Miał trzech braci: Wacława, Jana i Józefa oraz siostrę Rozalię (zamężną Dzięgielewską).

Moja mama Kazimiera Ornatek z domu Łukasik urodzona 6 czerwca 1923 roku w Mątwach (dzisiejsza dzielnica Inowrocławia) była córką Weroniki i Tomasza. Miała cztery siostry: Mariannę, Gertrudę, Gabrielę i Teresę i była drugim z kolei dzieckiem moich dziadków. (…)

 

Ojciec po szkole powszechnej poszedł do szkoły średniej, której nie ukończył, a swoją edukację zakończył na poziomie  tzw. małej matury oraz ukończył naukę muzyki w prywatnej szkółce. Przez okres kilku lat pracował na stanowisku konduktora w komunikacji autobusowej na trasie Strzelno - Gniezno - Inowrocław, do czasu wypadku autobusu, w którym ojciec w wyniku rozbicia szyby, stracił jedno oko. Wówczas to otrzymał rentę wypadkową i zajął się na poważnie muzyką. To właśnie muzyka stała się jego nie tylko pasją, ale przede wszystkim zawodem, który dawał całej naszej rodzinie utrzymanie.

Michał Ornatek dyryguje Zespołem Muzycznym Szkoły Podstawowej nr 1 w Strzelnie (Dałkowskiego) podczas Powiatowych Eliminacji Szkolnych Zespołów Artystycznych w Mogilnie w 1964 r. - scena amfiteatru w Parku Miejskim...


Ojciec założył swój zespół, z którym  ogrywał różnego rodzaju imprezy, był także nauczycielem muzyki w szkołach, tworząc od podstaw szkolne zespoły instrumentalne. Także w domu prowadził prywatną szkółkę nauki muzyki na instrumentach takich jak: akordeon, skrzypce i saksofon. Już przed wojną grywał zarobkowo w kawiarnianych zespołach w klasycznych składach tego okresu, a więc akordeon, skrzypce, perkusja, trąbka, a w knajpkach dochodził często fortepian, na którym grywał świetny niewidomy pianista p. Leon Gronek. Doskonale pamiętam już po wojnie jak przyjeżdżał on z Owińsk koło Poznania, gdzie mieszkał i pracował (…).

 Przez okres chyba 45 lat tzw. „chałturzenia” czyli świadczenie usług muzycznych z własnym zespołem „ograł” setki, a może i ponad tysiąc najróżniejszych imprez w całym regionie. Najbardziej popularny skład zespołu tworzyli: ojciec na akordeonie, Jan Janicki na saksofonie tenorowym, Edmund Kozłowski (uczeń ojca z Mogilna) na perkusji. Ale byli także jeszcze inni, który tworzyli zespół i z którymi grał ojciec, jak np. Stefan Pieszak, który grał na perkusji lub akordeonie, wtedy mój ojciec brał saksofon lub skrzypce. Często na zastępstwo dochodzili Piotr Kotecki, Zenon Kotecki, Stefan Wiśniewski czy Bolesław Kolbowicz. Co ciekawe, przez wiele lat w stałym składzie zespołu ojca grał - oprócz Jana Janickiego, Edmunda Kozłowskiego (tego z Mogilna),  również Bolesław Kolbowicz, wieloletni kierownik masarni PSS Społem w Strzelnie. Jego instrumentem był saksofon altowy i grał tylko wtedy, gdy zamawiający życzył sobie składu zespołu czteroosobowego. Generalnie, wówczas klienci zamawiali składy trzyosobowe, czteroosobowe, a nawet pięcioosobowe. Wtedy też, dobierano kolejny instrument, np. trąbkę. W latach siedemdziesiątych w zespole mojego ojca grał na saksofonie tenorowym również p. Roman Hyży, początkowo członek, a później dyrygent strzeleńskiej orkiestry dętej przy OSP, który jak pamiętam przez jakiś okres w naszym domu pobierał lekcje praktyczne pod okiem mojego ojca, aby wejść w skład zespołu ojca. Zresztą ojciec grał z wieloma muzykami nie tylko ze Strzelna i okolicy ale również z Mogilna np. Marianem Zakanem czy Bronisławem Kurelskim. (…)

Na przestrzeni lat 1950-1975 istniało w Strzelnie kilka dobrych zespołów tzw. „chałturniczych” jak np. mojego ojca, rodziny Koteckich, Płocińskich,  Kocińskich, a później Leona Pietrzaka czy Jadwigi Wojnarowskiej - uczniów ojca. Repertuar zespołu ojca  był zawsze na bieżąco, ponieważ wymagał tego rynek. Ojciec mój z racji dużej biegłości w pisaniu nut i bardzo dobrego słuchu, wszelkie nowości muzyki rozrywkowej natychmiast spisywał i to bezpośrednio z radia czy innego źródła muzyki. Również natychmiast te utwory wprowadzał do repertuaru swojego zespołu. Pamiętam doskonale sytuacje, kiedy po przyjściu z wojska w 1967 roku często ojcu pomagałem w zapisaniu nowości rynku muzycznego, a zaczynały się już czasy muzyki młodzieżowej, stylu odmiennego od „szlagierów” przed i powojennych. (…)

Drugim obszarem działalności muzycznej mojego ojca była praca w charakterze pedagoga, nauczyciela-instruktora w szkolnictwie. Był zatrudniony (o ile dobrze pamiętam) w latach 1956 - 1972 na etacie nauczyciela muzyki. Pracował w szkołach podstawowych w Młynach, Markowicach, Strzelnie (Nr 1 i 2) oraz przez kilka lat w Liceum Ogólnokształcącym w Strzelnie. Podstawowym zadaniem ojca, była nauka muzyki wybranych uczniów i stworzenie zespołu instrumentalnego wraz przygotowanym repertuarem. Obecnie czegoś takiego brakuje w naszych szkołach, a jeżeli nawet coś się dzieje, poziom jest po prostu żenująco niski, a w „tamtych” czasach przy każdej szkole podstawowej istniało mnóstwo zespołów instrumentalnych i wokalno-instrumentalnych, chóralnych i tanecznych.

Każdego roku w amfiteatrze mogileńskiego parku odbywał się powiatowy przegląd dorobku artystycznego szkół podstawowych powiatu mogileńskiego gdzie każdorazowo ojciec brał udział z prowadzonymi przez siebie zespołami instrumentalnymi, zdobywając wiele nagród i wyróżnień. Pamiętam, że ja również brałem udział w takim zespole Szkoły Podstawowej Nr 1 (mogło to być w latach 1959 - 1960). Była to swego rodzaju zdrowa rywalizacja pomiędzy szkołami podstawowymi  w zakresie dorobku i osiągnięć artystycznych. Była to nie tylko motywacja dla dyrekcji szkół i ich nauczycieli ale również dla wszystkich uczniów, członków poszczególnych zespołów. Wszystkie zespoły szkolne oprócz udziału w przeglądzie powiatowym  brały udział we wszelkich imprezach i uroczystościach szkolnych i miejskich.

 

Spośród trzech synów Michała Ornatka, dwójka poszła w ślady ojca. Najstarszy z braci, Zygmunt, miłośnik Jazzu, współtwórca zespołu Old Dixieland Players, gra na instrumentach klawiszowych. Mieszka z rodziną w Mogilnie, gdzie przez wiele lat aktywnie działał na niwie kulturalnej. Prowadził m.in. ognisko muzyczne. Studia wyższe skończył na Wydziale Prawa i Administracji UMK w Toruniu. Kiedy Zygi kończył studiowanie, ja wówczas zaczynałem potyczki na tym samym kierunku i przez jeden rok jeździliśmy do Torunia tym samym pociągiem, z tym, że ja dosiadałem się w Inowrocławiu. Swą pasję do muzykowania uskuteczniał już w LO w Strzelnie, tworząc szkolną grupę muzyczną. W 1986 roku jego Old Dixieland Players zdobył na ogólnopolskim festiwalu jazzu tradycyjnego „Złotą Tarkę" - najwyższe wyróżnienie. Później wraz z kapelą podróżował po Europie dając koncerty w Grecji, m.in. w Salonikach i Koryncie. Wielokrotnie występowali w kraju, również na moje osobiste zaproszenie kilka razy w Strzelnie.

 Old Dixieland Players. Na obu zdjęciach pierwszy od prawej Zygmunt Ornatek.

Kapela podwórkowa Strzelniaki swojskie chłopaki. Drugi od prawej z gitarą basową Bogdan Ornatek.

Najmłodszy brat Bogdan również wytrwale uskuteczniał grę, ale na gitarze. Jego ulubionym instrumentem była gitara basowa. Działalność swoją oparł o kilka zespół działających przy Domu Kultury w Strzelnie będąc blisko takich muzyków, jak: Krzysztof Kotecki, Piotr Lewandowski, Krzysztof Łuczak i wielu innych. Grał m.in. w kapelach: „Ramos 13“, „Blues band“, grupach estradowych, zespołach weselnych oraz w ulubionej i przeze mnie wykreowanej, a kierowanej przez Krzysztofa Koteckiego kapeli podwórkowej „Strzelniaki swojskie chłopaki“. Zmarł po ciężkiej i nieuleczalnej chorobie 7 marca 1997 roku.

 Foto.: Archiwum bloga


wtorek, 9 maja 2023

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 195 Cestryjewo - cz. 7

Kończąc o ulicy św. Anny, wspomnę, że już wcześniej przy okazji innych tematów opisałem mieszkające przy niej rodziny. O Albercie Siupce spod numeru 2 pisałem przy okazji ul. Michelsona i ostatnio przy okazji rodziny Gądeckich; o Kasprzykach - Muchach spod numeru 3 opisując ks. Jana Kasprzyka oraz o Pałaszyńskich spod numeru 4, pisząc o braciach Pałaszyńskich i wspominając pośmiertnie Mariana syna Jana. Dodam, że w 1932 roku Jan Pałaszyński kupił od Józefa Kulińskiego parcelę znajdującą się u zbiegu ulic św. Anny i Stodolnej (Michelsona) i na niej wystawił dom, w którym obecnie mieszka małżonka śp. Mariana, Felicja Pałaszyńska, wieloletnia nauczycielka Liceum Ogólnokształcącego w Strzelnie.

Linki do tych artykułów umieszczam niżej:

Pałaszyńscy:

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2019/11/bracia-paaszynscy-opowiesc-o.html

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2022/10/zmar-marian-jan-paaszynski-1940-2022.html

Ks. Jan Kasprzyk OMI:

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/12/strzelnianin-ks-jan-kasprzyk-omi.html

Również opisałem samą ulicę przy okazji jej wieloletniego remontu:

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2018/07/nareszcie-ruszyy-roboty-na-swietej-anny.html 

Również dzisiaj ostatni krótki wątek kończący opowieść o Ściankach. Swego czasu, bo do 1998 roku pod numerem 17 (Ścianki) mieścił się Zakład Stolarski Tadeusza Barteckiego. Wcześniej działalność prowadził tutaj jego ojciec Jan - mistrz kołodziejski. Sam Tadeusz dużo prac wykonywał na zlecenie ks. kan. Alojzego Święciochowskiego, m.in. podesty, schody i boazerie w budynku poklasztornym i w samym kościele. W 1982 roku, dla uczczenia (spóźnionej o rok; 1231-1981) 750. rocznicy nadania Strzelnu praw miejskich, przed zakładem stolarskim Barteckiego, Jan Harasimowicz rzeźbił w dębowych pniach trzech wojów, którzy swym wyglądem mieli przywoływać pierwszych strażników naszego miasta. W tymże roku figury ustawione zostali na Placu Daszyńskiego przed ówczesnym hotelem, a później wylądowały na Wzgórzu Świętego Wojciecha.

Strzelno, Plas Daszyńskiego z wojami


Wyczerpując temat, opuszczamy ul. Ścianki i wchodząc w dłuższą, północną odnogę ul. Cestryjewskiej, zatrzymujemy się pod numerem 3. Mieścił się tutaj Zakład Ślusarsko-Kowalski Ewarysta Błażejczaka. Właściciel od dwóch lat przebywa na emeryturze i działalności gospodarczej już nie prowadzi. Pomimo to miejsce, o którym dzisiaj opowiem jest szczególne, gdyż niesie ono ponad stuletnie tradycje kowalskie, sięgające początków XX w. Pierwszym z kowali, który zapoczątkował w tym miejscu działalność rzemieślniczą był Franciszek Schilling. To u niego nauki kowalskie pobierał dziadek obecnego właściciela, Stanisław Błażejczak. Młody czeladnik zakochał się w córce majstra, Marii Schyling, a że zacnego był pochodzenia i starego tutejszego rodu, do tego pracowity, otrzymał rękę panny i ją poślubił. W wianie otrzymał warsztat wraz z domem i po zdaniu w 1923 roku egzaminów mistrzowskich rozpoczął działalność na własny rachunek.

Stanisław szybko dał się poznać jako dobry fachowiec i aktywny członek Cechu Kowalskiego w Strzelnie, w którego zarządzie piastował funkcję sekretarza. Niestety, małżonka Maria szybko zeszła z tego świata, osierocając syna Zygmunta. Wkrótce Stanisław ożenił się po raz drugi, biorąc sobie za żonę z sąsiedztwa, młodą Eufemię Irenę Żurawską. Już po wojnie, po ojcu kuźnię przejął syn Zygmunt Błażejczak, ostatni w regionie kowal podkuwający konie. Pamiętam jak tę pracę wykonywał, wkładając w nią wiele serca i wysiłku, a czynił to z wielką wprawą i pasją. Uprawnienia w podkuwaniu koni zdobył w 1947 roku, w trakcie odbywania służby wojskowej. Wówczas to, złożył przed specjalną komisją kwalifikacyjną egzamin z wyróżnieniem i otrzymał specjalistyczne uprawnienia do kucia koni.

Od lewej rolnik Bargieł z Młynic. Klęczy mistrz kowalstwa Zygmunt Błażejczak

Dodam przy tej okazji, że już w starożytności posiadacze koni zdawali sobie sprawę o ważności końskich kopyt i potrzebie utrzymania ich w dobrym stanie. Wynalezienie stali sprawiło, iż zaczęto konie podkuwać, czyli zakładać na kopyta ochronne podkowy. Ich pierwsze relikty pochodzą z I w. p.n.e. i były to tak zwany hipposandals. Najstarsze podkowy w kształcie zbliżonym do współczesnych znaleziono w kurhanach celtyckich. W Polsce najstarsze znaleziska pochodzą z X w. Kucie koni rozwinęło się szczególnie od momentu, kiedy zaczęto je na szeroką skalę wykorzystywać w pracach polowych oraz w transporcie. W tym ostatnim stosowano kucie letnie i zimowe. By koń nie ślizgał się, co mogło spowodować obalenie się i poważną kontuzję, do podków przykręcano tzw. hacele, czyli śruby o łbie zazwyczaj w formie stożka, ostrosłupa, graniastosłupa. Te stalowe elementy zwykle wkręcana w zakończenia ramion podków, aby zapobiec ślizganiu się konia na rozmiękłej ziemi czy lodzie. Dawniej, hacele były integralnymi elementami podków koni roboczych. 

W tamtych czasach w Strzelnie i okolicy było mnóstwo koni. Każde gospodarstwo rolne posiadało po dwa i więcej koni, do pracy w polu i do transportu płodów rolnych, a także środków do produkcji. Wszystkie wymagały pielęgnacji kopyt, którą z wielką wprawą, w specjalnym boksie-poskramiaczu wykonywał pan Zygmunt. W mieście były również dwa konie pod siodło, które należały do dr. Alfreda Fiebiga i lek. wet. Antoniego Kacperskiego. Wielu gospodarzy miało również konie paradne, do bryczek i dokartów, którymi jeżdżono na niedzielne msze św., w gościnę do rodziny i sąsiadów oraz do miasta na zakupy.

Zygmunt Błażejczak w kuźni

Ale, poza podkuwaniem, w kuźni wykonywano wiele innych prac, związanych z naprawami narzędzi i maszyn rolniczych, środków transportowych - przyczep i wozów, wykonywaniem konstrukcji stalowych, zbiorników, furtek i płotów, wszelakich okuć, zawiasów i innych. Błażejczak do wielu zleceń dołączał również, jako podwykonawców, swoich sąsiadów, Barteckiego i Oborskiego. Ta trójka ściśle ze sobą współpracowała. Np., Kiedy mistrz Błażejczak otrzymywał zlecenie wykonania bryczki, to całą metalową konstrukcję wykonywał on, zaś koła i elementy drewniane Bartecki, a tapicerkę i elementy skórzane rymarz Oborski. Jedną z historycznych już prac, jakie wykonał p. Zygmunt z sąsiadem stelmachem - kołodziejem Janem Barteckim było oporządzenie starej armaty. Pochodziła ona ze zbiorów dr. Fiebiga i tenże chciał podarować ją Stanisławowi Pijanowskiemu, do jego zbiorów w Głuchej Puszczy pod Orchowem. A że ową armatą była sama lufa bez lawety/łoża i kół, robotami około niej zajęli się fachowcy panowie Zygmunt i Jan. Pierwszy wykonał wszystkie okucia, obręcze do kół, zaczepy i wzmocnienia, drugi lawetę/łoże i koła. Po zakończeniu prac „harmatę“ tzw. sygnałówkę Doktor przetestował podczas manewrów Strzeleńskiej Grupy Rekonstrukcyjnej na Laskowie. Po dobrych wynikach prób - jak swego czasu opowiedział mi Rajmund Ruszkiewicz - owe cacko przetransportowano do Głuchej Puszczy, do Stanisława Pijanowskiego. Transport odbył się w dość spektakularny sposób, gdyż „harmatę“ ciągnęła karetka Pogotowia Ratunkowego, a asystowali jej jeźdźcy konni.

Stoją od lewej: senior kowalstwa mistrz Stanisław Błażejczak, obok jego syn Zygmunt - mistrz kowalstwa, trzeci mistrz stelmach (kołodziej) Jan Bartecki - sąsiad Błażejczaków, klęczy przy armacie Tadeusz Bartecki, syn Jana. 

I tak, armata z kuźni Błażejczaka w wielkim stylu i z fantazją dotarła do Głuchej Puszczy

Panowie - Stanisław i Zygmunt - przyjaźnił się z dr. Alfredem Fiebigiem, wielkim miłośnikiem koni i rekonstrukcji historycznych. Wspólnie z nim uprawiali niedzielne manewry na Laskowie. Pod koniec lat 80. kuźnię nieco unowocześniono, montując w miejsce miecha kowalskiego wentylator oraz młot mechaniczny do kucia lemieszy i innych elementów. Po Zygmuncie w 1991 r. zakład przejął syn Ewaryst, który działalność wzbogacił o dział ślusarski. Jego dziełami są liczne konstrukcje stalowe, wiaty, zadaszenia rozsiane po wsiach naszego regionu. Przez pewien okres czasu mój młodszy brat Grzegorz - będąc nauczycielem zawodu w ZSZ - uprawiał w tej kuźni kowalstwo artystyczne. Był mistrzem w tej dziedzinie, potrafił wykuwać piękne metalowe kwiaty, liście itd., itp. Od 2021 roku właściciel przebywa na emeryturze. 

W tej znanej strzeleńskiej rodzinie rzemieślniczej na świat przyszedł również naukowiec, wykładowca akademicki, uznany prawnik: 

Prof. dr hab. Bogdan Błażejczak

Prof. dr hab. Bogdan Bronisław Błażejczak był profesorem w Katedrze Prawa Cywilnego, Handlowego i Ubezpieczeniowego Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, prodziekanem Wydziału Prawa i Administracji UAM i kierownikiem Katedry Prawa Cywilnego. Jak napisano we wspomnieniu, ten znakomity cywilista o ogromnym wyczuciu i znajomości praktyki stosowania prawa, był uznanym autorytetem w dziedzinie prawa rzeczowego i prawa spółdzielczego, wychowawcą wielu pokoleń cywilistów, wspaniałym wykładowcą i opiekunem młodych pracowników naukowych i studentów, powszechnie cenionym i lubianym kolegą oddanym swojej Uczelni, Wydziałowi i Katedrze.

Nadto Profesor Bogdan Bronisław Błażejczak był pracownikiem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Szczecińskiego oraz długoletnim pracownikiem naukowym Wyższej Szkoły Hotelarskiej i Gastronomi w Poznaniu, członkiem Senatu tejże uczelni. 

Prof. dr hab. Bogdan Błażejczak

Urodził się 10 maja 1932 roku w Strzelnie w rodzinie mistrza kowalskiego Stanisława i Eufemii Ireny z Żurawskich Błażejczaków. Profesor był częstym gościem w domu brata Zygmunta, jak i po jego śmierci w domu bratanka Ewarysta przy ul. Cestryjewskiej 3. Szczególnie miło i z wielką nostalgią wspomina strzelnianina z Poznania mój młodszy brat Grzegorz. Po wielokroć w rozmowach zawsze przywoływał autorytet Profesora, co czyni i dzisiaj. Zawsze podkreślał, że Profesor był wielkim optymistą z ogromnym poczuciem humoru, lubiącym odwiedzać rodzinne Strzelno, co i czynił powielekroć. 


Pracę na Wydziale Prawa i Administracji UAM podjął tuż po skończonych studiach prawniczych w 1958 roku na stanowisku asystenta w Katedrze Prawa Cywilnego UAM. Lata pracy skutkowały kolejnymi awansami na stanowiska: starszego asystenta w 1961 roku, adiunkta w 1968 roku, docenta w 1980 roku i profesora nadzwyczajnego w1989 roku. W międzyczasie w 1961 roku zakończył egzaminem sędziowskim  aplikację sądową. Badania naukowe prowadził także zagranicą podczas staży naukowych na uniwersytetach niemieckich - w Kolonii w 1981 roku oraz w Getyndze w 1988 roku. 


Na Wydziale Prawa i Administracji UAM pełnił wiele odpowiedzialnych funkcji, m.in. był prodziekanem ds. studiów stacjonarnych i kierownikiem Katedry Prawa Cywilnego.

Profesor Bogdan Błażejczak jest autor kilkudziesięciu publikacji naukowych, w tym dwóch książek: Powstanie hipoteki i jej przedmiot (1968 r.) oraz Lokatorskie prawo do spółdzielczego lokalu mieszkalnego (1979 r.). 


Profesor został odznaczony m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi i innymi  odznaczeniami państwowymi i akademickimi.

Poznańskie środowisko naukowe poniosło bardzo dotkliwą stratę, zaś my strzelnianie Wielkiego Obywatela.

Zmarł 24 lutego 2013 roku i spoczął na starej strzeleńskiej nekropolii przy ul. Kolejowej, gdzie została złożona urna z jego prochami. Ceremonię pogrzebową poprzedziła msza św. żałobna w bazylice św. Trójcy w Strzelnie, która zgromadziła rodzinę śp. Profesora, poznański i szczeciński świat nauki oraz mieszkańców prastarego romańskiego grodu.



piątek, 5 maja 2023

Już za 2 lata 125 rocznica powstania OSP Strzelno

Oto jedno z 47 zdjęć z bogatych dziejów OSP Strzelno, przedstawiające defiladę jednostek i sprzętu ochotniczych straży z terenu powiatu mogileńskiego, na Rynku w Strzelnie. Związana ona była ze zjazdami - rejonowym i powiatowym OSP, które odbyły się w Strzelnie 11 września 1938 roku. W ich ramach odbyły się również strażackie zawody eliminacyjne do zawodów szczebla wojewódzkiego. Datę tego zjazdu dwukrotnie przekładano, ostatecznie ustalając na 11 września tegoż roku.

Wczoraj obchodziliśmy imieniny św. Floriana, patrona strażaków i Dzień Strażaka. Myślę, że za dwa lata będzie on szczególnie uroczyście obchodzony, a to z okazji 125 rocznicy powstania Ochotniczej Straży Ogniowej Miasta Strzelna, której kontynuatorką jest dzisiejsza Ochotnicza Straż Pożarna w Strzelnie. Zapewne główne uroczystości przypadną około dnia, w którym odbyło się zebranie założycielskie, a przypomnę, że tym dniem był 27 września 1900 roku. Już dzisiaj należałoby powołać stosowny komitet, który weźmie na swoje barki trud przygotowania tego pięknego jubileuszu.

A ja tymczasem - dla mobilizacji - zaprezentuję kilkadziesiąt starych zdjęć, które wyrywkowo przywołują dzieje OSP. Czynię to również po to, by wystąpić do strzelnian z apelem o pomoc i udostępnienie swoich domowych archiwów druhom strażakom. Zdjęcia, legitymacje, odznaczenia po Waszych przodkach, pozwolą im szczegółowo odtworzyć dzieje wielce zasłużonej dla miasta i regionu OSP, a także wzbogacą izbę tradycji. Mile widziane są również krótkie biogramy nieżyjących już druhów, którzy aktywnie angażowali się w życie naszej strzeleńskiej jednostki. Pamiętajcie, że druhny i druhowie to społecznicy, którzy ratują Wasze mienie i życie, niosą szeroką pomoc charytatywną, zabezpieczają różne wydarzenia na terenie miasta i gminy.

Budynek parterowy po prawej stronie to pierwsza stara miejska remiza strażacka i do 1925 r. remiza OSP Strzelno. 

Zdjęcie górne 1930 r. i dolne 2008 r.


Zdjęcie górne, nowa remiza OSP Strzelno z 1925 r.; dolne remiza ze świetlicą 1973 r.; kolejne - budowa obecnej remizy 1989-1990; rok 2020 - remiza z figurą św. Floriana.




Rok 1927 - w środku siedzi w kapeluszu prezes OSP burmistrz Tadeusz Busza.

Defilada jednostki OSP Strzelno na strzeleńskim Rynku w dniu jubileuszu 30. lecia powstania OSP - 1930 r.


Wacław Piątkowski, naczelnik OSP Strzelno w latach 1923-1934 

Karol Teresiński, naczelnik OSP Strzelno w latach 1934-1939.

Zarządy i członkowie ochotniczych straży ogniowych z terenu powiatu strzeleńskiego koniec l. 20. XX w. - na tle sali Parku Miejskiego - (z kolekcji rodziny Borowiak od śp. Ireny Gaszak)

OSP Stodolno - w 5. lecie powstania, 1929-1934


Zjazd rejonowy i powiatowy OSP, który odbył się w Strzelnie 11 września 1938 roku. 





Strzelno 11 września 1938 r. Zjazd Powiatowy OSP - idą w pierwszym szerego od lewej: burmistrz Stanisław Radomski, generał Stanisław Taczak, starosta mogileński Stanisław Zenkteler, inspektor wojewódzki straży ogniowych Tadeusz Busza (były burmistrz Strzelna)

W tle zabudowania Parku Miejskiego od strony obecnej ul. Sportowej: sala widowiskowa i kręgielnia.











OSP Strzelno w latach 1950 - 1975





Chór - Zespół Pieśni przy OSP Strzelno l. 50. XX w.







Powojenny naczelnik OSP Strzelno Franciszek Lasocki
 




Orkiestra Dęta OSP Strzelno w sali sesyjnej UM w Strzelnie l. 70. XX w.