środa, 13 maja 2020

Z dziejów Powiatu Strzeleńskiego - cz. 7 Starostowie - cz. 3




W cyklu starostowie strzeleńscy, dzisiaj przedstawiam dwie kolejne sylwetki osób kierujących administracją powiatową. Osobami tymi byli starosta Karol Baliński oraz tzw. kierownik Starostwa Powiatowego w Strzelnie Tadeusz Woźniak. O ile o staroście Balińskim udało się zebrać sporo materiałów źródłowych do opracowania biogramu o tyle o kierowniku Woźniaku niewiele. Być może dalsza kwerenda, już po koronawirusie dopełni biogram tego urzędnika.

Grobowiec śp. starosty strzeleńskiego Karola Balińskiego na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie
  
Karol Gustaw Baliński 1921-1927, organizator administracji rządowej na terenie powiatów kaliskiego i tureckiego, starosta turecki, burmistrz Równego i starosta strzeleński
od 19 listopada 1921 r. do 20 marca 1927 r.

Urodził się w 1885 r. w Warszawie. Był synem inż. Stanisława Balińskiego herbu Jastrzębiec i Marii Elżbiety z Bogdaszewskich. Ochrzczony został 13 kwietnia 1885 r. przez ks. proboszcza Walentego Świnarskiego w kościele pw. Wszystkich Świętych w Warszawie-Śródmieściu, przy obecnym Placu Grzybowskim. Chrzestnymi Karola Gustawa byli Józef Pankowski oraz Józef Bogdaszewski. W księdze chrztów nie zapisano daty urodzenia dziecka, dlatego możemy przyjąć iż urodził się 12 kwietnia, lub kilka dni wcześniej.

Niestety, nie udało się nic ustalić o przebiegu nauki oraz w temacie wykształcenia późniejszego starosty strzeleńskiego. Wiadomo natomiast, że związek małżeński zawarł w 1913 r. w Warszawie w kościele pw. św. Aleksandra, z Wandą Karoliną Bagieńską herbu Ślepowron urodzoną 4 listopada 1890 r. w Skoczkowie (zm. 17 czerwca 1983 r. w Warszawie), córką Władysława i Wiktorii z Rościszewskich.

W listopadzie 1918 r., jako komisarz rządu polskiego otrzymał pełnomocnictwa do tworzenia administracji rządowej na terenie powiatów kaliskiego i tureckiego. 15 listopada 1918 r. Tymczasowy Zarząd Powiatowy w Turku przekazał mu władzę. Po ukonstytuowaniu się Sejmiku Powiatowego w Turku, 24 marca 1919 r. stanął na czele Wydziału Powiatowego i od tego dnia pełnił funkcję starosty Powiatu Tureckiego. Był członkiem Powiatowego Komitetu Obrony Państwa w czasie najazdu bolszewików w 1920 r. W tym też roku wydał odezwę do ludności powiatu popierającą Pożyczkę Państwową. Po blisko dwóch latach, 28 września 1920 r. mianowany został burmistrzem miasta Równe na Kresach.

Wkrótce, bo w 1921 r. przeniesiony został do województwa poznańskiego i objął 19 listopada fotel starosty Powiatu Strzeleńskiego. Zastąpił na tym stanowisku dotychczasowego starostę Czesława Tollika, który przeszedł na identyczne Stanowisko do Świecia. W roku następnym 1922 wybrano starostę Balińskiego na członka Poznańskiego Sejmiku Wojewódzkiego. 7 listopada 1922 r. został zastępcą członka Poznańskiego Wydziału Krajowego (1922-1927). Wydział liczył 14 członków i 11 zastępców. Funkcję członka Poznańskiego Sejmiku Wojewódzkiego pełnił do chwili śmierci i sprawował ją obok drugiego przedstawiciela powiatu strzeleńskiego, ziemianina z Rzeszynka dra Bogdana Amrogowicza. W ramach Sejmiku pracował w Komisji Prawno-Administracyjnej (1922-1927). W maju 1922 r. stanął na czele Komitetu niesienia pomocy inwalidom wojennym.

Jako starosta pełnił również funkcję przewodniczącego Strzeleńskiego Związku Komunalnego. W 1925 r. był członkiem Komitetu Przyjęcia Wycieczki Sokołów Polskich z Ameryki, na czele którego stał wojewoda Adolf Bniński. Grupa liczyła 600 osób i bawiła w lipcu i sierpniu m.in. w Kruszwicy, która znajdowała się w granicach powiatu strzeleńskiego. Staraniem starosty Balińskiego przygotowano podwaliny pod budowę nowoczesnego szpitala powiatowego oraz siedziby Kasy Chorych w Strzelnie. Łożył również znaczne kwoty na remonty konserwatorskie przywracanej do dawnej świetności rotundy św. Prokopa. Współfinansował w 1925 r. budowę pierwszego boiska piłkarskiego przy ulicy Stodolnej, przeznaczając na ten cel środki z funduszy Wydziału Powiatowego.






Starosta Karol Baliński długo chorował. Z tego względu zastępował go początkowo w randze zastępcy starosty Józef Skalski, późniejszy starosta rawicki i krotoszyński, a następnie Tadeusz Woźniak w randze kierownika starostwa. Po długiej i ciężkiej chorobie starosta zmarł 17 marca 1927 r. w wieku niespełna 42 lat w Bydgoszczy, gdzie się leczył. Jego zgon został odnotowany w księgach Urzędu Stanu Cywilnego w Strzelnie. Zgłoszenie śmierci dokonał asystent powiatowy Aleksander Lasocki. 21 marca w poniedziałek odbył się jego pogrzeb. Uczestniczył w nim wojewoda Adolf Bniński z władzami wojewódzkimi. Początkowo pochowany w Strzelnie na starym cmentarzu, a na początku listopada 1927 r. dokonano ekshumacji i trumnę ze zwłokami przewieziono do grobowca rodzinnego na Powązki do Warszawy.

Jak odnotowała prasa regionalna, zmarł po długich i ciężkich cierpieniach wzorowy urzędnik, prawdziwy narodowiec, człowiek zasad, prawy obywatel i dobry gospodarz powiatu, starosta Karol Baliński. Przedwcześnie zmarły pozostawił po sobie szczery żal i wdzięczną pamięć. Nie tylko najbliżsi jego pracownicy urzędnicy, lecz również szeroki ogół obywateli powiatu, odczuł ogromnie wielki ubytek człowieka, który  do ostatniego niemal tchu życia nie porzucał pracy zawodowej, lecz również społecznej.
Śp. zmarły zarządzał powiatem strzeleńskim od 1921 r. Zwłoki jego spoczną na miejscowym cmentarzu parafialnym. Dyrekcja Koła Ziemian Inowrocławsko-Strzelińskiego powiatu, Urzędnicy Starostwa i Wydziału Powiatowego, Magistrat i Rada Miejska miasta Strzelna, Zarząd Powiatowej Kasy Oszczędności, Wydział i Sejmik Powiatu Strzelińskiego,, Komisarz Obwodowy, Urzędy Dworskie i sołtysi obwodu kruszwickiego, wyraziły rodzinie śp.  Zmarłego słowa głębokiego współ. Część pamięci, śp. Zmarłego.
W niedzielę 20 marca o godz. 17:00 nastąpiła eksportacja zwłok z domu żałoby do tutejszej fary. Przed budynkiem starostwa zgromadziły się towarzystwa, organizacje, urzędnicy, szkoła wydziałowa i inne z wieńcami i sztandarami oraz mieszkańcy. Po wyniesieniu trumny przemówił dr Trzciński, były minister, po czym wyruszył kondukt prowadzony przez ks. prob. Czechowskiego w otoczeniu duchowieństwa do kościoła, gdzie odbyło się nabożeństwo żałobne. Dnia 21 marca rozpoczęły się dalsze uroczystości pogrzebowe. W kościele zgromadziły się towarzystwa z sztandarami, delegacje, przedstawiciele władz z wojewodą poznańskim na czele. Przy trumnie zaciągnęła straż honorowa Bractwa Strzeleckiego. Podczas mszy św. przygrywała orkiestra wojskowa a pienia żałobne wykonał miejscowy chór kościelny. Po mszy św. wygłosił z ambony mowę żałobną ks. prob. Sołtysiński z Siedlimowa. W kondukcie szły szkoły i towarzystwa ze Strzelna i okolicy. Przy grobie duchowieństwo odprawiło modły i dano trzykrotną salwę z karabinów. Na uroczystość pogrzebową przybyło wiele ludności ze Strzelna i powiatu. Na znak żałoby w czasie przechodzenia konduktu żałobnego w ulicach Kościelnej, Rynek, św. Ducha składy były pozamykane.

Tymczasowo pochowany na starej nekropoli strzeleńskiej, a pod koniec 1927 r. szczątki doczesne zmarłego przeniesiono na cmentarz Powązkowski w Warszawie. Spoczął w grobowcu w kwaterze 113-1-9.


Tadeusz Woźniak 1927, w trakcie choroby starosty Balińskiego, a także przez miesiąc po jego śmierci sprawował urząd kierownika Starostwa Powiatowego w Strzelnie.

Tadeusz Woźniak zaledwie miesiąc, bo od 21 marca do 20 kwietnia 1927 r. kierował samodzielnie strzeleńskim starostwem. Stąd został przeniesiony do Wolsztyna na starostę powiatu wolsztyńskiego, gdzie urząd ten sprawował do 1931 r. Jak go określano w kręgach wolsztyńskich, był on bardzo dynamicznym piłsudczykiem. Od chwili objęcia władzy w powiecie miejscowi narodowcy nie zaznali spokoju. Aby rozbić jedność narodowo-demokratycznego ruchu, starosta utworzył w Wolsztynie podległą sanacyjnemu rządowi organizację o nazwie Stronnictwo Stanu Średniego. Usiłował także utworzyć paramilitarną drużynę ,,Strzelca”. Tu jednak spotkał się ze stanowczym sprzeciwem. Przeciwko takiej destrukcyjnej działalności starosty zaprotestowały radykalne kręgi wolsztyńskiego społeczeństwa. Ostatecznie sanacyjny rząd z dniem 31 maja 1931 r. odwołał starostę Woźniaka z zajmowanego stanowiska…

CDN

poniedziałek, 11 maja 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 84 Ulica Świętego Ducha - cz. 37




24 czerwca 2019 r. rozpoczęliśmy spacerek ulicą Świętego Ducha, czyli blisko rok temu. Dzisiaj tę przygodę kończymy opowieścią o trzech ostatnich domach z tej ulicy. Będzie to 37. ostatni spacerek tą ulicą. W międzyczasie moja wiedza o mieszkańcach i dziejach tej ulicy bardzo wzbogaciła się o nowe nieznane mi fakty i zdjęcia. W ogromnej mierze uzyskałem je od państwa, którzy przy niej onegdaj mieszkaliście, ale na wiele nowych informacji trafiłem przy okazji kwerend bibliotecznych, szczególnie po dziewiętnasto i dwudziestowiecznej prasie. Wiedza ta byłaby pełniejszą, gdyby wszyscy, którzy obiecali, dostarczyliby materiały o swoich przodkach. 

Ulica Świętego Ducha była i mniemam, że po dzień dzisiejszy jest najważniejszą ulicą w mieście. Faktem jest, że jest to najbardziej obciążona ulica, którą dziennie przemierza kilka tysięcy samochodów. Przy tym jest najbardziej niszczona przez tenże ruch. W tym roku skończę 68 lat i zapewniam was, że co najmniej od 40 lat wszyscy gospodarze naszego miasta obiecali nam budowę obwodnicy, która rozładowałaby ruch samochodów ciężarowych - tzw. tirów - w centrum, miasta. Dziś po tylu latach zastanawiam się czy doczekam się tej chwili? Ten, z przedstawicieli władzy, który tego dokona, zasłuży na największą wdzięczność strzelnian.

Jako chłopiec pamiętam poszczególne domostwa, jak one wyglądały na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Wówczas przy tej ulicy było zaledwie kilka sklepów i zakładów rzemieślniczych. Gro pomieszczeń po przedwojennych interesach została zamieniona na mieszkania, zaś ich przebudowy zatarły funkcje, jakie onegdaj lokale te spełniały. Przez szereg lat nie remontowano elewacji, dlatego też na ścianach frontowych było wiele szyldów malowanych wprost na tynkach, które przebijały wcześniejsze napisy w języku niemieckim, pamiętające jeszcze okres zaborów.

Mam przed sobą księgę adresową z 1930 r., z której możemy dowiedzieć się ile to różnych działalności gospodarczych było prowadzonych w tym czasie przy tej ulicy. Praktykę lekarską prowadził dr Cieślewicz, o którym dziś będzie mowa. Tutaj znajdowało się biuro komornicze, 2 sklepy bławatne, 4 handlarzy bydłem, 1 cukiernia, 1 drukarnia, 3 zakłady fryzjerskie, 1 handel galanterią, 1 hotel, 1 Powiatowa Kasa Chorych, 1 Urząd Pocztowy, 1 zakład kapeluszniczy, 1 kawiarnia, 4 sklepy kolonialne, 1 zakład krawiecki, 2 księgarnie, 1 handel kuchennymi naczyniami, 1 fabryka maszyn rolniczych, 4 sklepy meblowe, 2 handle nasionami, 3 sklepy obuwnicze, 2 piekarnie, 1 wytwórnia wód gazowanych i rozlewnia piwa, 1 sklep rowerowy i radiosprzętowy, 1 restauracja, 1 spółdzielnia „Rolnik”, 5 rzeźników, 2 taksówki, 2 zakłady siodlarskie, 1 stolarz, 1 handel suknem, 1 zakład szewski, 2 sklepiki tytoniowe, 1 sklep z ubraniami gotowymi, 1 sklep zabawkowy, 1 zajazd oraz 1 zegarmistrz. Zatem mieściło się przy tej ulicy 60 różnych zakładów jedno i wieloosobowych. Największymi były: fabryka maszyn rolniczych Plagensa, Poczta Polska, Kasa Chorych i „Rolnik”. 



Tymczasem stajemy przed kolejną posesją oznaczoną numerem 5 (dawniej 28), sprawiającą wrażenie wciśniętej pomiędzy sąsiednie o wiele masywniejsze kamienice. Niewielki piętrowy dom zapisał się w mojej pamięci od zawsze funkcjonującym w tym miejscu sklepem obuwniczym - i tak pozostało do dziś. Obecnie posesja ta posiada dwóch właścicieli, którzy zarządzają oddzielnie parterem i piętrem. Najdawniejsze dzieje tej posesji zapisane onegdaj w księgach miejskich mówią, że w 1800 r. dom należał do Wąsowskiego, po którym właścicielem został ślusarz Majewski. W 1889 r. prowadził tutaj handel Józef Skowroński, a właścicielem całości był Niemiec Zahn. Po nim dom dzierżył wraz z warsztatem szewskim Franciszek Lewandowski. Z kolei po nim właścicielem był kupiec Turek, który założył tutaj sklep obuwniczy. Tak też było po wojnie, kiedy po śmierci właściciela działalność handlową w zakresie obuwia i galanterii skórzanej prowadziła wdowa po nim. Po niej sklep należał do córki Ireny Nadolskiej, małżonki dentysty Czesława. Działalność w tej branży przejął syn Sławomir, lecz zmarł on w 1996 r., a działalność kontynuowana jest do dziś przez żonę zmarłego. 

Pamiętam pierwszą połowę lat sześćdziesiątych i modne wśród młodzieży męskiej półbuty na średnim obcasie, z klamrą z boku oraz ściętym i zakręconym czubem, zwane „Bitelsówami”, koniecznie koloru czarnego. Moda na te buty przyszła wraz z zespołem muzycznym The Beatles. Były one marzeniem młodych chłopców. Niestety ich cena powodowała, że nieliczni takie buty nosili. Jednym z wybrańców, któremu rodzice nabyli takie buty, właśnie u pani „Turkowej”, był kolega z klasy Roman W., szpaner niesamowity. Ja z kolegami: Andrzejem i Waldkiem - a był to ich kuzyn - obyliśmy się tylko widokiem modnych butów za oknem wystawnym, pod które podchodziliśmy, wracając ze szkoły - w tenisówkach. 



Przedostatni dom, to kamienica oznaczona numerem 3 (dawniej 27), której generalnie wygląd nie zmienił się od chwili jej powstania. Wybudowana została pod koniec XIX w. i zawiera w sobie cechy eklektyzmu. Wystawiona została i należała do żydowskiej rodziny Gembitzów, których kroniki wymieniają w 1889 r. Najstarsze zapiski z 1800 r. wskazują, że właścicielem tej posesji był Niemiec, protestant Karst z zawodu rzeźnik, będący jednocześnie właścicielem gorzelni. W 1910 r. Właścicielką tego domu była Maria Gembitz. Wcześniej pod tym nazwiskiem znajdujemy radnego miejskiego Hermanna Gembitza, który prowadził hurtownię i sklep zaopatrujący rzemieślników w skórę - Lederhandlung. W tym czasie prowadzony był tutaj również sklep papierniczo-księgarski. W domu tym poza właścicielami mieszkał tutaj nauczyciel Kazimierz Derpa wraz z rodziną. Obecnymi właścicielami tej kamienicy są po połowie: Wiesław Borowski i Irena Świątkowska. 

Tutaj znajdował się w latach dziewięćdziesiątych i w początkowych latach obecnego stulecia słynny sklep „Wokulski” z napojami alkoholowymi. Sprzedawali w nim małżonkowie Borowscy. Od przypadłości pana Wiesława, który z racji wypadku kuleje na jedną nogę, sklep nazywano również „U Kulosa”. Mniemam, że nie obrazi się na to określenie sam właściciel, ale ono znajduje się już w słowniku miejscowego żargonu. W drugiej części kamienicy działał sklep i warsztat zegarmistrzowski, w którego reklamie znajdował się piękny zegar zewnętrzny podobny do tego sprzed minionych lat, jaki reklamował warsztat Ignacego Latosińskiego, przy tej samej ulicy. Niestety zakład został zlikwidowany, a zegar z braku zainteresowania ze strony władz miasta zmienił lokalizację na inne miasto. 

Później po „Wokulskim” mieścił się sklep z firanami i dziecięcymi ubraniami, a następnie sklep firmowy Piekarni „Piekuś” z Inowrocławia, oferujący całą gamę wyrobów piekarniczych tej renomowanej firmy. Po przeniesieniu sklepu krótko działał tutaj sklep z dziecięcymi ubraniami, a obecnie mała gastronomia oferująca również catering. Po zegarmistrzu rozłożył się tutaj się sklep odzieżowy, a od kilku lat działa sklep rybny.



I ostatnia już posesja przy ul. św. Ducha, to dom pod numerem „1” (dawny numer policyjny 26) zawsze kojarzył mi się z maleńkim warsztatem szewskim, który prowadził pan Kujawa z Jeziorek. Pamiętam, jak wysyłał mnie do kiosku „Ruchu” bym kupił mu dwie „Trybuny Ludu”. Pierwszy raz spytałem mu się, dlaczego czyta aż dwie gazety? Odpowiedział mi wówczas, a kto to barachło czyta, to najtańszy papier pakowy. Za złotówkę dostawałem dwa egzemplarze. W jedną rozkładówkę szewc zawijał zreperowane i wyświecone ojcowskie półbuty, mówiąc, bym ich nie zgubił. Obok mieścił się legendarny sklep Luwańskich. Był to jeden z nielicznych prywatnych sklepów, który przetrwał komunę. W nim małżonkowie prowadzili sprzedaż różnej galanterii, w tym oferowana była w szerokim asortymencie dewocjonalia. Po 1989 r. parter budynku przechodził wielokrotnie przeobrażenia funkcyjne i branżowe. Po wykupieniu parteru, prywatny właściciel zamienił mieszkanie na lokal użytkowy. Mieściły się tu sklepy odzieżowe, później tzw. lumpeks - Tani Armani, owocowo-warzywny - Gruszka Pietruszka, a obecnie również placówka bankowa Alior Bank. Przed kilku laty elewacja kamieniczki nabrał blasku, choć daleko jej do pięknego eklektyzmu jaki ją pierwotnie zdobił.



Na przełomie wieków XIX i XX dom ten należał do Johana Heinrichta. Początkowo domniemywałem, że Heinricht był Niemcem, ale jak się okazuje był to Polak - Katolik. Na imię miał Johan - Jan i był kupcem strzeleńskim, który prowadzoną tutaj działalność szumnie nazywał Fabryką Rowerów. Prowadził ją na zapleczu swego sklepu. Na starej pocztówce z początku XX w. widoczny jest jego dom oraz sklep, przed którym stoją oferowane do sprzedaży rowery. Powiększając pocztówkę odczytujemy nawet szyld sklepu - „J. Heinricht“.

Rodzina jego liczył 7 osób - 3 mężczyzn i 4 kobiety. Miał córki, Wandę i Irenę, które uczęszczały do 8. i 6. klasy Koedukacyjnej Szkoły Wydziałowej w Strzelnie. Niestety, pozostałych członków rodziny nie udało mi się odszukać. Zapewne z Johanem seniorem mieszkał jego syn, również Johan, który miał owe córki.

W Selbständige des Kreises Strelno 1895 - czyli w księdze adresowej Samozatrudnieni w powiecie strzeleńskim 1895 znajdujemy w Kruszwicy dwóch Heinrichtów, a byli to: Heinricht Schlosser - ślusarz oraz Heinricht W. Manufaktur und Modewaren - warsztat i artykuły modne (modniarstwo). Niestety w tej samej pozycji wydawniczej w Strzelnie nie wymienia się Johana Heinrichta. Również w wydanej w 1903 r. Adressbuch für die Stadt Inowrazlaw und die Kreis Inowrazlaw und Strelno... nie znajdujemy Heinrichta. Pierwszą wzmiankę o nim jako strzelnianinie znajdujemy dopiero pod 1909 r. W marcu tegoż roku otrzymał on Honorowy Dyplom Mistrzowski w 50 rocznicę mistrzostwa przyznany przez Bydgoską Izbę Rzemieślniczą - Bromberg Handwerk. Wówczas został wymieniony jako mieszkaniec Strzelna, który od 1859 r. posiadał tytuł mistrza mechanika. J. Heinricht reprezentując Strzelno wystawiał 4 lipca 1909 r. na Targach Przemysłowych w Inowrocławiu swoje wyroby. Prezentacja miała miejsce w olbrzymiej sali Hotelu Basta i częściowo na placu przy ul. Zygmunta. Wystawiał w dziale III wyroby z żelaza, stali, ślusarstwo, kowalstwo, blacharstwo i t. d.

Heinricht był również wydawcą karty pocztowej z widokiem Wzgórza św. Wojciecha, opisanej jako Strzelno - Kościół katolicki. Czy był nim senior, czy junior Johan - Jan, dzisiaj zapewne nie ustalimy. Nazwisko to zostało również wymienione w Kalendarzu Strzelna na 1910 r. Na ostatnie stronie Kalendarza znajduje się całostronicowa reklama firmy. Firmę określono jako jedyną polską fabrykę kołowców Prokopp w Strzelnie. Polecała ona kołowce własnego wyrobu, znane z dobroci i wytrwałości, przy rocznej gwarancji, premiowane na Wystawie Przemysłowej w Inowrocławiu.


Na tym kończę spacer ulicą Świętego Ducha. Obecnie zaczynam porządkować materiały tyczące się pozostałych ulic miasta. Kolejny etap spacerków już niebawem rozpocznę od ulicy Kościelnej. Zatem, do zobaczenia!


czwartek, 7 maja 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 83 Ulica Świętego Ducha - cz. 36



Dzisiaj kontynuujemy spacerek ulicą św. Ducha. Zmierzając ku Rynkowi prawą stroną podchodzimy pod kolejną kamienicę. Jest to dom oznaczony numerem 7 (dawny policyjny nr 29), który na przełomie lat 1890/91 wystawił sam dr Jakub Cieślewicz, późniejszy pierwszy honorowy obywatel miasta. Parcelę tę poprzedzają dwa wjazdy, które stanowią drogę komunikacyjną do zaplecza dwóch parceli przy Rynku, a mianowicie z domami oznaczonymi numerami 17 i 18 oraz magazynem, który obecnie stanowi własność Piotra Płócienniczaka oraz na zaplecze dziś omawianej kamienicy. Dzieje wcześniejsze parceli, na której swój dom wystawił dr Jakub Cieślewicz nie są mi znane. Śmiem przypuszczać, iż stanowiła ona onegdaj całość z posesją nr 5, a zdaje się na to wskazywać miniaturowy, w porównaniu z sąsiednimi, rozmiar pozostałości po pierwotnej parceli, czyli domu spod „piątki”.

75 rocznica śmierci dra Jakuba Cieślewicza









Budowa okazałej i przestronnej kamienicy zakończona została w 1891 r. Tutaj też przeniósł dr Jakub Cieślewicz swoją praktykę lekarza rodzinnego ówczesnej Kasy Chorych. Wcześniej mieszkał i pracował przy tej samej ulicy pod numerem 32 (dawnym 52). Przypomnę, że doktor dzielił swą praktykę z drugim lekarzem dr Ferdynandem Gorczycą, zaś odrębnym instytucjonalnie był Szpital Powiatowy z własną obsługą lekarską i pielęgniarską. Kamienica jest budowlą piętrową nakrytą dwuspadowym dachem, niegdyś ceramicznym, a dziś pokrytym płytami eternitowymi, z użytkowym poddaszem. Elewacja frontowa domu przedstawia się dość okazale. Południowa część posiada delikatnie wysunięty pseudoryzalit. Zdobi ją asymetrycznie umieszczony nad wejściem głównym, na wysokości piętra balkon z ozdobną metalową balustradą. Całość utrzymana jest w stylu eklektycznym. Parter choć przebudowany oknami wystawowymi zachował silne boniowania. Okna pierwszego piętra zdobią piękne zwieńczenia spoczywające na pilastrach z płaskimi głowicami, a okno pseudoryzalitu dodatkowo na dwóch parach masywniejszych od poprzednich pilastrów, o formach barokowo-klasycystycznych. Prawdopodobnie jego budowniczym był Maksymilian Łowicki, wówczas wzięty i najbogatszy z polskich budowniczych w Strzelnie.



Mniej więcej z tego okresu pochodzi informacja, o której biografowie dra Cieślewicza nie wspominają. Otóż, 1 stycznia 1893 r. „Kurier Poznański“ podał informację od korespondenta gazety ze Strzelna, iż: Własność polska znów się zmniejszyła - bo oto dowiaduję się, że znów 120 morgów ziem polskiej przeszło z rąk polskich w ręce niemieckie. Sprzedał je p. dr Cieślewicz niejakiemu Neringowi po 91 talarów za mórg. Nad tym faktem należy tym bardziej ubolewać, że pan dr Cieślewicz ma niezaprzeczenie zasługi około miasta Strzelna, że niósł przed narodem oświaty pochodnię, bronił polskości, jak mógł, zwoływał wiece, nawoływał do trzymania się ziemi polskiej, do oszczędności i do pracy, a teraz oto ojcowiznę swoją sprzedał Niemcowi i to - jak tu przynajmniej sądzą - bez potrzeby
Wiadomość o sprzedaży natychmiast przedrukowały: dziennik warszawski „Czas“ oraz „Gazeta Polska w Chicago“. Na ile ta informacja była prawdziwa, trudno dziś ocenić. Jednakże w księgach adresowych nie znajdujemy w Strzelnie i okolicy osoby o tym nazwisku. Również w gazecie nie ukazało się sprostowanie, czyli…?


Przechodząc do dalszego opisu: Na parterze kamienicy mieściły się dwa lokale użytkowe dzierżawione przez Stanisława Muszyńskiego. Prowadził on tutaj handel delikatesami oraz restauracje - szczegóły znajdziecie w reklamie z 1910 r. Na piętrze znajdował się gabinet lekarski oraz prywatne mieszkanie doktora. Pamiętam stare zdjęcie wnętrza gabinetu, które wisiało onegdaj w jednym ze strzeleńskich mieszkań. Kiedy po latach zwróciłem się o udostępnienie tegoż, okazało się, że zostało ono przez właścicieli gdzieś zaprzepaszczone. W mej pamięci zapisał się biały piękny ozdobny piec kaflowy z licznymi stiukowymi rzeźbami. 

Dziś dom nie zatracił swej charakterystycznej sylwetki. Nieco zmieniła się, jak już wspomniałem parterowa kondygnacja, sklep obuwniczy, która zeszpecona została wielkim przeszkleniem. Na filarze pomiędzy tym sklepem, a wejściem głównym w 2005 r. została umieszczona tablica pamiątkowa przypominająca strzelnianom, że w tym domu mieszkał i pracował nasz bohater. Obecnie kamienica stanowi współwłasność Michalaków i Janowskich z Cienciska. Znajdujący się tutaj sklep obuwniczy należał przez szereg lat do sieci handlowej „CCC”. Ostatnio zmienił szyld stając się prywatnym sklepem obuwniczym. W drugiej połowie domu mieścił się sklep odzieżowy, po którym od kilku lat funkcjonuje salon telefonii komórkowej sieci „Plus”. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych XX w. w drzwiach korytarza znajdowało się okienko „kiosku” w którym zięć pani Michalakównej prowadził drobny handel. 

W tym miejscu przejdę do biogramu dra Jakuba Cieślewicza, by ponownie przybliżyć tę sylwetkę współczesnym.

Jakub urodził się 16 lipca 1846 r. w Strzelnie jako najmłodszy z siedmiorga dzieci mieszczanina – rolnika Józefa Cieślewicza i Marianny Augustynowicz. Matka pochodziła ze starego rodu mieszczańskiego, którego przodek został odnotowany pośród mieszkańcami Strzelna w 1773 r. Była drugą córką Błażeja (Blasiusa) i Jadwigi z Konkiewiczów. Marianna, 1833 r. poślubiła Józefa Cieślewicza, syna Franciszka zapisanego w metrykaliach jako Cieślak (zapewne jako skrót od Cieślewicz) i Kunegundy z Polewskich. Józef był starszy od małżonki o 7 lat, gdyż urodził się w 1801 r. Obojgu dopiero po 13 latach bycia w związku małżeńskim urodził się syn Jakub, późniejszy lekarz, społecznik, bojownik o polskość z naporem germanizacyjnym i Honorowy Obywatel Miasta Strzelna.

Jakub pierwsze nauki szkolne pobierał w szkole katolickiej, która mieściła się przy placu św. Wojciecha. Mając same córki, które stosunkowo dobre zawarły związki małżeńskie, rodzice Jakuba postanowili go kształcić wyżej. W wieku 10 lat w 1856 r. wysłali go do gimnazjum trzemeszeńskiego. Tam wykazał się pilnością i talentem, a kiedy pozostały mu dwa lata do ukończenia gimnazjalnej nauki, w Królestwie Polskim wybuchło powstanie styczniowe 1863 r. Młodzież trzemeszeńskiego gimnazjum gremialnie wzięła udział w przeróżnych formach niesienia pomocy braciom za kordonem, łącznie z udziałem w bitwach i potyczkach za pobliską granicą zaboru. Niespełna siedemnastoletni Jakub Cieślewicz nie wziął udziału w bezpośrednich walkach powstańczych, za to zaangażował się w niesienie pomocy walczącym braciom. W swoich późniejszych wspomnieniach pisał, że po zamknięciu gimnazjum (które nastąpiło w marcu 1863 r., i było odpowiedzią Prusaków na udział młodzieży w powstaniu)  przebywał pół roku w domu rodzicielskim i to wówczas miał sposobność przewożenia za prusko-rosyjską granicę listów i broni. Również brał udział w przeprowadzaniu ochotników do oddziałów powstańczych.


Chcąc kontynuować dalszą naukę przeniósł się do Królewskiego Gimnazjum w Inowrocławiu, które ukończył egzaminem dojrzałości dopiero w marcu 1866 r. Wiedziony wskazówkami rodziców, rozpoczął studia medyczne w Greifswaldzie (Gryfii), a ukończył w Halle. W 1870 r. zdał egzamin praktyczny i mógł wykonywać zawód lekarza, choć obronę dysertacji doktorskiej wraz ze złożeniem egzaminu lekarskiego dokonał po odbyciu służby wojskowej w Erfurcie, Kołobrzegu, Szczecinie i Bydgoszczy. Wziął również udział w wojnie francusko-pruskiej (1870-1871). Tak więc, po powrocie 31 stycznia 1872 r. obronił rozprawę doktorską na Uniwersytecie w Halle, której tematem było: Uszkodzenie płodu sprawione przez akuszera - tytuł w brzmieniu oryginalnym Verletzungen des Fötus durch den Geburtshelfer (Inaug. Dissert. Halle 1872. w 8-ce, Btr. 46.).

Rok później krakowski „Przegląd Lekarski“ streścił dysertację dra Cieślewicza. Fragment tego streszczenia brzmiał: Autor zebrał z literatury i z kliniki oraz polikliniki w Halle 40 przypadków uszkodzeń porodowych, jako to wgnieceń kości, szczelin, zgnieceń nerwów, rozdarcia mięśni, odłączenia przyrostków kostnych i złamania kości itd. Z przypadków tych zasługują na szczególną uwagę dwa spostrzeżenia rzeczywistego pęknięcia zatoki podłużnej (sinus longitudinalis). Tylko w pierwszym przypadku dziecko wydostano kleszczami i to z łatwością; w drugim przypadku poród z pierwszego położenia czaszkowego po bólach 24-godzinnych nastąpił bez pomocy sztucznej…

W biogramach dra Cieślewicza wspomina się, że w 1870 r. rozpoczął pracę w charakterze asystenta na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu w Halle i to, że początek pracy naukowej przerwało powołanie do służby wojskowej w armii pruskiej. Po obronie pracy doktorskiej przez kilka miesięcy pracował w szpitalach uniwersyteckich w Halle - klinice i poliklinice. Jak wspominał: 1 stycznia 1873 r. osiadłem w rodzinnym mieście i oddałem się praktyce lekarskiej.
Jego powrót zbiegł się z wybuchem epidemii cholery. Udział młodego lekarza w niesieniu pomocy opisał korespondent „Gazety Toruńskiej“: Cholera, o której w ostatnim liście pisałem, że jej nie ma jeszcze w mieście naszym, zdaje się, czekała tylko na ukończenie lekcji tańca udzielanych przez p. Lipińskiego; po ostatnim bowiem balu (na którym bawiliśmy się do godz. 5 rano) nastąpił pierwszy wypadek, tj. dnia 25 sierpnia i od tej chwili zaczyna się wzmagać, lecz nie było więcej, jak 4 ofiary dziennie, co przypisać należy zawiązanej komisji cholerycznej pod przewodnictwem pana burmistrza (Neumann - M.P.), który z głównym członkiem tejże komisji p. Stammem sam chodzi do każdego dotkniętego epidemią i udziela  stosownych lekarstw, które nosi przy sobie. Nadto nie możemy zamilczeć o tutejszym lekarzu p. Cieślewiczu, który będąc z natury sam słabowity, bynajmniej nie oszczędza siebie, lecz spieszy w każdej chwili z pomocą; i dlatego też wiele rodzin dzięki mu składa za uratowanie drogich im osób. Łącznie w dniach od 17 sierpnia do 11 listopada 1873 r. w wyniku epidemii zmarło w obrębie parafii Strzelno 288 osób. Ofiarność i zaangażowanie sprawiły, że niektóre miejscowości stawiły czoła epidemii i obyło się w nich bez ofiar śmiertelnych. Doceniły pracę młodego lekarza miejscowe władze, które skierowały na jego ręce okolicznościowy list pochwalny.

Stoj.od lew. dr M.Nickelman, W. Szuda, Wesołowski, ks. B. Jaśkowski, Fr Wegner, I Świątkiewicz, NN. Siedzą od lew. ks. R. Sołtysiński, W. Petkowski, dr Cieślewicz, ks. prał. W Woliński, ks. L Kittel, ks. St. Kubski, NN, dr. Z. Zakrzewski. 
Siedzą od lew. ks. R. Sołtysiński, W. Petkowski, dr Cieślewicz.


Już od samego początku wytężonej pracy zawodowej dr Jakub oddawał się wielowątkowej pracy społecznej, którą możemy zawrzeć w hasłach pozytywizmu: pracy u podstaw i pracy organicznej. Podczas Walnego Zebrania Towarzystwa Oświaty Ludowej na powiat inowrocławski w 1874 r. prezes okręgowy dr Tadeusz Trzciński z Popowa tak powiedział o nim: Z mianowanych przez siebie na cały powiat dziesięciu obwodowych, jedyny tylko p. dr Cieślewicz ze Strzelna z obowiązku swego należycie się wywiązał, zbierał bowiem gorliwie składki i zaabonował 23 egzemplarze pism ludowych, w celu rozdawania ich włościanom
W 1873 r. podczas nadzwyczajnego Walnego Zebrania Towarzystwa Pożyczkowego, którego jedynym celem było przeistoczenie Towarzystwa w spółkę rejestrową, czyli tzw. spółkę zapisaną, dr Cieślewicz został wybrany dyrektorem tej nowej spółki, czyli Banku Ludowego w Strzelnie. Zaś od 1876 r. przez blisko pół wieku wybieranym był radnym Rady Miasta Strzelna. Tutaj jego aktywność przejawiała się na wielu odcinkach, szczególnie często występował w obronie interesów polskich, w tym szczególnie w obronie języka polskiego. Jak pokazały kolejne lata, nie było polskiej organizacji, w władzach których nie zasiadywałby, lub nie utworzył jej dr Jakub Cieślewicz. Również prym wiódł w życiu parafii strzeleńskiej, wspierając w działaniach inne parafie i proboszczów.

Dr Cieślewicz na kuracji w Sopocie.
Z chwilą powstania w 1880 r. Towarzystwa Czytelni Ludowych natychmiast włączył się w nurt oświatowego działania. Doprowadził z chwilą powstania powiatu strzeleńskiego do powołania do życia w 1887 r. pierwszej polskiej gazety, która redagowana i wydawana był w Strzelnie. Była to gazeta regionalna i nosiła znamienny tytuł „Nadgoplanin”. Było to bezpartyjne pismo, które ukazywało się trzy razy w tygodniu. Posiadało również dodatki dla matek i dzieci. Niesiony ideami pracy organicznej był tym, który inspirował założenie wielu polskich organizacji, których zadaniem było wspieranie żywiołu polskiego. To on rzucił hasło utworzenia: Towarzystwa Przemysłowców, Kółka Rolniczego, Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, Towarzystwa Pomocy Naukowej im. Karola Marcinkowskiego, spółek gospodarczych, jak „Rolnika” we współpracy z ks. Ignacym Prądzyńskim i ks. Piotrem Wawrzyniakiem.

Jego aktywność polityczna przejawiała się w udziale w zarządzaniu miastem poprzez bycie członkiem Magistratu, nadto w Powiatowym Komitecie Wyborczym, w Wydziale Powiatowym oraz przez 15 lat w Sejmiku Prowincjonalnym. Ponad regionalne działania doktora Cieślewicza to udział w Sejmikach Związku Spółek Zarobkowych i Gospodarczych w Wielkim Księstwie Poznańskim i Prusach Zachodnich, w których reprezentował miejscowy Bank Ludowy i „Rolnika”.

13 czerwca 1922 zjazd absolwentów Gimnazjum w Trzemesznie. Pierwszy od lewej siedzi dr J. Cieślewicz - były uczeń z kolegami z rocznika powstańczego.
Jako deputowany Sejmiku Prowincjonalnego, 8 listopada 1889 r. został wybrany - obok barona Hugona Willamowitza z Markowic - do dziewięcioosobowego Wydziału Prowincjonalnego. Funkcję tę pełnił do 1891 r. Był członkiem komisji, w której kompetencji znajdował się zarząd nad szpitalami, domami poprawy i nad instytucjami dobroczynnymi. Obok niego w komisji tej zasiadali: Stanisław Stablewski (przewodniczący), ks. Ferdynand Radziwiłł i Müntzberg.

Wielką rolę odgrywał w miejscowym dozorze kościelnym, wspomagając w remontach zabytkowych budowli poklasztornych miejscowych proboszczów. Sam własnym sumptem dokonywał konserwacji znaczących dzieł sztuki sakralnej. Po wielokroć uczestniczył w komitetach pomocowych, których celem było wspieranie i organizowanie różnych akcji charytatywnych. Brał udział w wiecach w obronie języka polskiego, zarówno na szczeblu lokalnym, jak i prowincjonalnym. Postawa i działalność doktora Cieślewicza sprawiła, że cieszył się on ogromnym autorytetem wśród miejscowej ludności. Był znanym w całym regionie pogranicza kujawsko-wielkopolskiego, a miejscowi Niemcy określali go mianem „dyktatora Strzelna”.


Z chwilą wybuchu powstania wielkopolskiego włączył się w niesienie pomocy rannym powstańcom. Tuż na linii walk uruchomił w jednym z domów przy ówczesnej ulicy Młyńskiej punkt medyczny, w którym opatrywał rannych i kwalifikował ich do dalszej opieki medycznej w pobliskim szpitalu. Zaraz też po wyzwoleniu Strzelna podjął się pracy na rzecz przejęcia władzy po byłych zaborcach. 23 marca 1919 r. został ponownie wybrany radnym Rady Miejskiej i członkiem Magistratu. W okresie międzywojennym był przewodniczącym Rady Miejskiej. Nadal piastował liczne funkcje w radach nadzorczych „Rolnika” i Banku Ludowego. Obok nich był honorowym członkiem licznych organizacji społecznych, będąc ciągle autorytetem dla strzelnian. 

Rada Nadzorcza, Zarząd i członkowie Banku Ludowego w Strzelnie - 1930 r.
 W opracowanych dotychczas biogramach dra Cieślewicza nie uszczegółowiono tematu nadania lekarzowi tytułu Honorowego Obywatela Miasta Strzelna. W jednym z biogramów znajdujemy datę roczną 1922. No niestety jest to data błędna. Jak odnotowano w „Dzienniku Kujawskim“: (…) 4 stycznia 1925 r. sędziwy Jubilat dr med. Jakub Cieślewicz z racji 50-letniej swej pracy w Radzie Miejskiej miasta Strzelna otrzymał z rąk burmistrza p. Tadeusza Buszy na uroczystym posiedzeniu Rady Miejskiej dyplom honorowy miasta Strzelna. Zatem, mamy precyzyjnie sformułowaną datę i ją należy uznać za tą właściwą. Dodać wypada, że poza tym tytułem dr Jakub Cieślewicz za całokształt zasług oddanych naszej małej ojczyźnie odznaczony został również: Orderem Odrodzenia Polski - Polonia Restituta, Krzyżem Walecznych, orderem papieskim „Pro Ecclesia et Pontifice” oraz Odznaką Honorowa Związku Powstańców i Byłych Żołnierzy.

Jubileusz 60-lecia pracy zawodowej, jaki obchodził w 1930 r. był okazją do uhonorowania jubilata różnymi zaszczytami. Jego macierzysta uczelnia, Uniwersytet w Halle odnowił doktorowi Jakubowi Cieślewiczowi Dyplom Doktora Wszech Nauk Lekarskich, który  został mu uroczyście wręczony na Uniwersytecie Poznańskim. Wówczas to prasa rozpisała się o nadaniu doktorowi doktoratu honorowego, który tak faktycznie był owym tytułem z Halle. To wydarzenie jubileuszowe było niezmiernie wysokiej rangi w całym okresie międzywojnia dla miasta Strzelna. Obchodzono je ze wszech miar uroczyście. W dniu kulminacyjnym 29 lipca 1930 r. miasto przybrało odświętne barwy. Na uroczystej sesji Rady Miejskiej dokonano odsłonięcia portretu Jubilata. W posiedzeniu brał udział biskup Antoni Laubitz i kwiat strzeleńskiej społeczności.

Pogrzeb dra Jakuba Cieślewicza
Uroczystość ta była końcowym akordem jego pracowitego i ofiarnego życia, które w całości poświęcił miastu, okolicy i ich mieszkańcom. Warto wspomnieć, że 22 lipca 1930 r. padła propozycja ze strony Magistratu o przemianowanie ulicy Młyńskiej na ul. Radcy Doktora Medycyny Jakuba Cieślewicza. Niestety, projekt ten upadł. Inną ciekawostką jest to, iż Cieślewicz nie założył rodziny, gdyż pozostał wierny do końca swoich dni miłości swego życia, młodej wybranki serca, która niestety zmarła, a swe uczucia przelał na rodzinę, otaczając opieką siostry i ich dzieci. Dr Jakub Cieślewicz zmarł 20 sierpnia 1930 r. w Strzelnie. Jego pogrzeb był wielką manifestacją miejscowego społeczeństwa. Został pochowany na cmentarzu przy ul. Kolejowej, tuż obok swego przyjaciela i druha w pracy społecznej dra Ferdynanda Gorczycy.







Tak tą ostatnią drogę opisano w prasie regionalnej:
W poniedziałek ubiegły śmiało powiedzieć możemy, całe Strzelno oddało ostatnią przysługę swemu obywatelowi honorowemu i wielkiemu działaczowi narodowemu, zarazem jubilatowi i weteranowi lekarzy wielkopolskich, śp. dr. med. Jakubowi Cieślewiczowi.
Po wprowadzeniu trumny ze zwłokami śp. Zmarłego do kościoła parafialnego, co nastąpiło już w niedzielę po południu, rozpoczęły się w poniedziałek rano o godz. 9:00 wigilie. Następnie ks. proboszcz Jaśkowski z Inowrocławia odprawił mszę żałobną z asystą, poczym na ambonę wszedł ks. prałat Czechowski, sławiąc w pięknym przemówieniu żałobnym wszystkie zalety i dobre uczynki śp. Zmarłego, tego mistrza życia narodowego, który całe jestestwo swoje i w ogóle cel żywota swego poświęcił dla dobra cierpiącej ludzkości, był lubiany i ceniony przez wszystkich, w wysokiej mierze przyczynił się do ugruntowania polskiego stanu posiadania na ziemi kujawskiej, nie wspominając o ogromie jego pracy społecznej, w której dał się poznać jako jeden z najbardziej zasłużonych szermierzy idei polskiej na ziemi kujawskiej.
Wierni parafianie którzy po brzegi wypełnili prastarą farę strzeleńską, wysłuchali przemówienia duszpasterza swego w wielkim skupieniu.
Następnie ruszył z fary na cmentarz ogromny kondukt żałobny, prowadzony przez ks. prałata Czechowskiego w asyście jedenastu księży.
Trumnę na karawan wniosła strzeleńska młodzież akademicka. Pochód żałobny otwierało kilkanaście sztandarów otulonych kirem, następnie zauważyliśmy niesiona na poduszkach ordery śp. Zmarłego, a więc „Pro Ecclesia et Pontifice“ oraz „Polonia Restituta“, dalej postępowali przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, jak starosta Baranowski, burmistrz Radomski, Magistrat i Rada Miejska in corpore, dr Juliusz Trzciński wraz z licznym ziemiaństwem okolicznym, cały świat lekarski Kujaw Zachodnich i Wielkopolski, liczne delegacje zrzeszeń społecznych miasta Strzelna, Kółko Rolnicze oraz niezliczone tłumy ludności.
Związek Lekarzy Rzeczypospolitej Polskiej Oddział Kujawski reprezentował były prezydent Inowrocławia p. dr Krzymiński, a Stowarzyszenie Lekarzy Zdrojowych p. dr Bydałek.
Nad świeżo usypanym grobem śp. Zmarłego odśpiewano „W mogile ciemnej śpij na wieki“ i złożono kilkanaście wieńców, poczym długo jeszcze modlono się nad zwłokami tego wielkiego Polaka i Patrioty.

Stary pomnik nagrobny z fundacji Oddziału PTTK w Strzelnie
W Strzelnie pamięć o wielkim mieszkańcu jest ciągle żywa i przypominana. W 1980 r. jego imieniem został nazwany strzeleński Hufiec Związku Harcerstwa Polskiego. Imię dra Jakuba Cieślewicza nosi jedna z ulic, przy której znajduje się siedziba Urzędu Miejskiego i Banku Spółdzielczego, będącego kontynuatorem Banku Ludowego. Jest on również Patronem Ośrodka Szkolno Wychowawczego przy ul. Parkowej w Strzelnie. Została wydana broszura autorstwa Henryka Łady poświęcona Doktorowi oraz przewodnik po wystawie z biogramem autorstwa Rafała Budnego Dr med. Jakub Cieślewicz i jego epoka - w 75 rocznicę śmierci. W 2005 r. w 75 rocznicę śmierci dra Jakuba Cieślewicza zorganizowano w Strzelnie pod auspicjami TMMS wielkie uroczystości. Otwarto wielką wystawę poświęconą Honorowemu Obywatelowi, w której uczestniczył ówczesny wojewoda kujawsko-pomorski Romuald Kosieniak, odsłonięto tablicę pamiątkową na domu, w którym mieszkał, a którą poświęcił biskup Bogdan Wojtuś oraz wystawiono nowy granitowy pomnik nagrobny w miejscu jego pochówku.

W tym roku przypada 90. rocznicę śmierci Wielkiego Strzelnianina. Choć czas pandemii koronawirusa nie sprzyja uroczystościom, to chociażby skromnie, bez tłumów sprawić, by na salę obrad Rady Miejskiej w Strzelnie powrócił portret dra Jakuba Cieślewicza, zawieszony 90 lat temu i wiszący do 1939 r., do czasu zajęcia Strzelna przez okupanta niemieckiego.

Fotografie współczesne: Heliodor Ruciński  


wtorek, 5 maja 2020

Wierna nauczycielskiemu powołaniu - Barbara Szymańska z d. Józefiak 1924-2020



13 kwietnia 2020 r. w Londynie zmarła Barbara Szymańska z domu Józefiak. Bardzo dobrze znana starszemu pokoleniu strzelnian, nauczycielka w szkołach strzeleńskich w latach 1948-1963, później na emigracji na Wyspach Brytyjskich. Pisząc o Niej w 2004 r. na łamach „Wieści ze Strzelna“ honorowy obywatel naszego miasta Kazimierz Chudziński tak odnotował: (…) Pani Barbara przez ponad 50 lat pozostawała wierna nauczycielskiej służbie. Według mnie wejdzie kiedyś do panteonu zasłużonych strzelnian. Ludzie o takiej postawie są solą naszej ziemi i dają impuls przywiązania oraz miłości do Małej Ojczyzny.

Barbara Józefiak urodziła się 9 lipca 1924 r. w Żegocinie niedaleko Pleszewa w powiecie jarocińskim jako najmłodsze dziecko w rodzinie Heleny i Ludwika Józefiak. Barbara miała jeszcze pięcioro starszego rodzeństwa według kolejności urodzenia: Janina, Antonina, Stanisław, Maria i Gabryela. Już przed II wojną światową zamieszkała u swojej starszej siostry Marii, pracującej wówczas jako nauczycielka w Szkole Powszechnej w Padniewku koło Mogilna, a później w Szkole Powszechnej w Ostrówcach koło Gąsawy w powiecie żnińskim. Tam pod bacznym okiem siostry ukończyła szkołę podstawową.

W czasie II wojny światowej wraz z rodziną została wysiedlona do Generalnej Guberni, do Garwolina pod Warszawą. Po zakończeniu działań wojennych powróciła do Wielkopolski i wkrótce zamieszkała z rodzicami u swojej siostry Marii w Strzelnie, która po feriach wielkanocnych rozpoczęła pracę jako nauczycielka w tutejszej Szkole Powszechnej nr 1.

Zakończenia Szkoły Powszechnej w Strzelnie, 25 czerwca 1949 r., klasa VII a. Siedzą od lewej nauczyciele: Ludomiła Rutkowska, czesław Jankowski, Uhlówna, Józef Matuszkiewicz, Filip Klemiński - kierownik szkoły, Maria Józefiak, NN, Janina Kurczewska, Barbara Józefiak;
uczniowie: pierwszy rząd od lewej: NN, NN, NN, Ewa Czekanowska, NN, NN, NN, NN. woźny Gonicki z dzwonkiem szkolnym;
drugi rząd od lewej: Lechowski Wojciech, NN, Wojciech Kesler, NN, Ratajczak?, Nebratenko, Zarzyński, Adam Lewandowski;
trzeci rząd od lewej: NN, NN, Janowska, Kwiatkowski, Andrzej Lasocki;
przy tablicy z napisem od lewej: Janusz Buchwald, a po prawej: Andrzej Trzemżalski późniejszy ksiądz.
W lipcu 1947 r. ukończyła w Krotoszynie wakacyjny kurs dla nauczycieli z cenzusem gimnazjalnym. Na pierwszej posadzie nauczycielskiej została zatrudniona 1 września 1947 r. w Szkole Powszechnej w Bielsku pod Strzelnem. Tam pod bacznym okiem kierownika tej szkoły p. Rokity przepracowała cały rok. Po wakacjach, z nastaniem nowego roku szkolnego 1948-1949 została zatrudniona jako nauczyciel niewykwalifikowany w Szkole Powszechnej nr 1 w Strzelnie, kierowanej wówczas przez Filipa Klemińskiego. W latach 1949-1950 uzupełniała swoje kwalifikacje w liceum Pedagogicznym w Inowrocławiu i po zdanej w dniu 25 marca 1950 r. maturze została mianowana nauczycielem kwalifikowanym. W tym czasie szkoły powszechne zostały przemianowane na szkoły podstawowe. 15 października 1950 r. siostra Maria przeszła do pracy w Wydziale Oświaty PPRN w Mogilnie. Po roku powróciła do szkoły i obie kontynuowały pracę oświatową wśród dziatwy strzeleńskiej.


Uczyła różnych przedmiotów, m.in.: języka polskiego, geografii, historii i wychowania fizycznego. Ten ostatni przedmiot przypadł jej szczególnie i w sierpniu 1951 r. ukończyła wakacyjny kurs wychowania fizycznego w Wymyślinie. Po ukończeniu rocznego Państwowego Wyższego Kursu Nauczycielskiego we Wrocławiu, 30 czerwca 1952 r. uzyskała uprawnienia do nauczania wychowania fizycznego. W lipcu 1953 r. odbyła Centralny Kurs Instruktorów Wychowania Fizycznego w Bielsku. Od 1958 r., tj. od chwili powstania Oddziału PTTK w Strzelnie, silnie zaangażowała się w jego działalność, realizując swoje marzenia o podróżach.

Barbara Szymańska z d. Józefiak z córką Kasią, jej mama Helena Józefiak, siosta Maria
W tzw. starej szkole czyli Szkole Podstawowej nr 1 pracowała do końca roku szkolnego 1960-1961, a od września tegoż roku podjęła pracę w Szkole Podstawowej nr 2 w Strzelnie, kierowanej przez Józefa Matuszkiewicza. Po oddaniu do użytku nowego gmachu szkolnego uczniowie wraz z gronem nauczycielskim w połowie października przenieśli się do nowoczesnego obiektu przy obecnej ul. Kardynała Stefana Wyszyńskiego. W tej szkole pracowała do marca 1963 r.

Z mężem Henrykiem Szymańskim 30 czerwca 1997 r.
Spotkanie rodzinne 30 czerwca 1997 r. Od lewej: Henryk Szymański z Poznania i żona Anna z Lechowskich Szymańska, wujek Henryk Szymański z Londynu i żona Barbara z Józefiaków Szymańska.

Z Anną Szymańską z domy Lechowską w Poznaniu - 17 luty 2002 r.
24 marca 1963 r. wyjechała do Anglii, do Londynu i tam poślubiła Henryka Szymańskiego, lotnika Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, który w 1939 r. przedostał się przez Rumunię i Francję do Anglii. Oboje poznali się przed II wojną. Ślub odbył się w polskim kościele katolickim w Londynie. W 1964 r. urodziła córkę Katarzynę. Wspominając po latach małżonka napisała, że przed wyjazdem, przez dwa lata przyjeżdżał do niej, do Polski i wspólnie w okresie wakacyjnym podróżowali po kraju, odwiedzając: Sopot, Zakopane, Sudety…

Z wizytą w Strzelnie u emerytowanego dyrektora Józefa Matuszkiewicza - 2005 r.
Po gwiazdce 1966 r. została zatrudniona w Polskiej Szkole im. Tadeusza Kościuszki w dzielnicy Ealing w Londynie. Była to największa polska szkoła w stolicy Wielkiej Brytanii. Lekcje odbywały się w soboty od 9:00 do 13:00. Do pracy przyjął Ją kierownik polskiej szkoły po oświadczeniu, że w Polsce była nauczycielką przez 15 lat. W tej szkole uczyło się ok. 550 uczniów i pracowało 30 nauczycieli. Lekcji udzielała tylko w soboty w przedmiotach: język polski, historia, geografia, zwykle w klasach trzecich, czwartych i piątych. Oprócz tego w szkole uczono: religii, śpiewu i ludowych tańców polskich. Klasy liczyły do 15 osób, ale były tez podwójne oddziały, był to tzw. pierwszy poziom, później poziom II do tzw. małej matury.

W szkole tej pracowała do lipca 2002 r. czyli 36 lat. Jak wspominała: - 19 kwietnia 2003 r. otrzymałam list z Konsulatu Polskiego w Londynie o przyznaniu medalu. W dniu 3 maja otrzymała Medal Komisji Edukacji Narodowej przyznany przez Ministerstwo Edukacji Narodowej w Polsce. Legitymację podpisała ówczesna Minister  Szkolnictwa i Sportu, Krystyna Łybacka. Uroczystość odbyła się w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym w dzielnicy Hammersmith w Londynie. Medal wręczał sekretarz stanu z MEN-u z Warszawy.





W Strzelnie bywała wielokrotnie w miesiącach wakacyjnych zwłaszcza w sierpniu, jak żyła jej mama. Mieszkała ona wraz ze starszą siostrą Marią przy ul. Miradzkiej 1, później przemianowaną na odcinku do torów kolejowych na ul. Dra Jakuba Cieślewicza. Strzelno ostatni raz odwiedziła 18 sierpnia 2012 r. Wówczas odwiedziła swoją szkołę i swoich byłych uczniów oraz groby rodziców, koleżanek i kolegów spoczywających na tutejszym cmentarzu.

Artykuł został napisany we współpracy z Henrykiem Szymańskim z Poznania.
Zdjęcia ze zbiorów Henryka Szymańskiego, bratanka lotnika Henryka Szymańskiego z Anglii.