wtorek, 1 października 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 55 Ulica Świętego Ducha - cz. 11


 

Kolejny dom w pierzei zachodniej ulicy Świętego Ducha to typowy dla zabudowy miejskiej dom parterowy oznaczone numerem 12, dawniej policyjny nr 63. Należy on do rodziny Gajewskich. Nakryty dwuspadowym dachem, pokryty jest blachodachówką, z dwoma mansardami (facjatkami) po jednej stronie i dwoma po drugiej stronie dachu. Pierwotnie na poddaszu znajdowała się jedna mansarda, zlokalizowana od frontu w części południowej dachu ceramicznego. W części podwórzowej znajdują się dwie oficyny, z których północna - piętrowa jest młodsza od domu i pochodzi z przełomu XIX i XX w. Sam dom liczy sobie ok. 150 lat.


Na przełomie XVIII/XIX w. posesja należała do protestanta Schindlera, który w podwórzu prowadził piekarnię. W 1813 r. wymieniany był wśród miejscowych piekarzy właściciel posesji Friedrich Schindler. Prawdopodobnie w II poł. XIX w. całość przeszła w ręce Polskie. Z informacji pochodzących z 1889 r. wiadomo jest, że nieruchomość była własnością rodziny Kolasińskich. Spośród jej członków znanego z pierwszej litery imienia S. Kolasińskiego znajdujemy w 1872 r. w składzie rady miejskiej, zaś w 1910 r., jako właściciel w spisie mieszkańców występuje P. Kolasiński. W tym czasie w domu i oficynie zamieszkiwało 6 rodzin, m.in. szewska rodzina Rajskich.



Wielka oficyna południowa składa się z części piętrowej i parterowego marketu budowlanego. Stanowi powierzchnię handlową Grupy PSB Mrówka prowadzonego przez firmę GATO ST Sp. z o.o. Jest to firma z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem w branży budowlanej. Od 1996 r. występowała pod szyldem „Centrobud”. Market oferuje kilkadziesiąt tysięcy pozycji asortymentowych niezbędnych w budownictwie i do remontu, wyposażenia, utrzymania domu, mieszkania i ogrodu. Firma posiada plac składowy i magazyny z szerokim asortymentem materiałów budowlanych oraz zapewnia kompleksowe zaopatrzenie inwestycji, wsparcie w zakresie doboru odpowiednich materiałów, doradztwo techniczne, transport wraz z rozładunkiem HDS.

  
Pieczołowicie odnowiony dom w części poddasza jest zamieszkały, zaś parter spełnia funkcje handlowe - Mrówka i niewielki sklepik w branży odzieżowej. W latach mej młodości znajdowały się na parterze dwa sklepy, obuwniczy po lewej stronie i „stara lada" po prawej - tzw. komis, w którym można było sprzedać za pośrednictwem placówki uspołecznionej towar otrzymywany w paczkach z Zachodu. Już w latach przemian ustrojowo-gospodarczych prowadzony był tutaj prywatny sklep obuwniczy państwa Pieczaków.

niedziela, 29 września 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 54 Ulica Świętego Ducha - cz. 10



Każde miasto, miasteczko, czy większa wieś ma swoją ulicę główną, nazywaną również reprezentacyjną. Każde z nich ten przywilej zawdzięcza zabudowie zlokalizowanej wzdłuż ulicznych pierzei oraz funkcjonujących we wnętrzach domów i kamienic placówkom handlowym, usługowym i gastronomicznym. Ulica taka wyróżnia się od pozostałych szerokością jezdni, chodników i mnogością kolorowych witryn, a szczególnie dużą ilością spacerujących po niej tubylców i przyjezdnych, potencjalnych klientów poszczególnych placówek. Taką strzeleńską arterią jest ulica Świętego Ducha - bardziej święta od wszystkich świętych, gdyż nosi nazwę jednej z postaci stanowiących Trójcę Świętą. Można również zaliczyć do tej kategorii ulic Rynek, który z kolei jest najbardziej reprezentacyjnym placem miejskim i to od dawien dawna, gdyż od początków jego wytyczenia, czyli od średniowiecza.



Przy każdej z takich ulic stoją na miarę wielkości miasta piękne kamienice, jak również mniej przykuwające oko bezstylowe domostwa oraz i takie, które swym wyglądem zakłócają charakter reprezentacyjności. Pamiętam, że jeszcze przed kilkunastu laty nasze ulice były szare z licznie przebijającymi się przez przemalowania przedwojennymi szyldami. Ta kolorystyka miała swój specyficzny urok oraz klimat międzywojnia i czasów peerelowskich. Wiele kamienic miało onegdaj piękne korytarze, z przeszklonymi drzwiami i zdobnymi podświetlonymi sufitami, w których wisiały lustra i sielankowe obrazy. Ale były również obskurne, a nawet w przysłowiowy chlew zamienione, komunalne…  


Żyjemy w XXI w. i tak jak miastu przystało mamy piękną architekturę miejską, z klasycznym rozplanowaniem, z miejscami zielonymi. Wszystko to czeka na mądre posunięcia decydentów, na rewitalizację, która w większości powinna zachować istniejącą substancję, przy jednoczesnej zmianie funkcji wielu tych miejsc. A to wszystko po to, by już nigdy nie wrócił widok zapuszczonych kamienic i korytarzy.

    

Świętego Ducha 10

Kolejne trzy parcele przy ul. Świętego Ducha nr 10, 12, 14 od frontu zajmuje zabudowa parterowa. Budynki te w ostatnich dwóch dekadach zmieniły swoje funkcje, stając się w części parterów zapleczem dla placówek handlowych i usługowych. Koleje dziejowe posesji nr 10 - stary policyjny nr 64 - podobnie jak wszystkich parceli znajdujących się przy tej ulicy sięgają średniowiecza. Do dziś zachowały się najstarsze dane zapisane na pożółkłych kartach papieru, które przenoszą nas w czasy późniejsze, czyli w II połowę XVIII w., a konkretnie do roku 1773. Pod tą datą w imiennym wykazie mieszczan strzeleńskich, sporządzonym przez urzędników pruskich znajdujemy niejakiego Loboszewicza, Polaka wyznania katolickiego. W rubrykach dotyczących stanu rodziny i służby nic nie zostało odnotowane, a z tego wynika, że był on osobą samotną, być może jeszcze kawalerem. W 1800 r. ponownie został on odnotowany, ze zmienioną pisownią nazwiska - Łoboszewicz. Kolejnymi właścicielami posesji byli Żydzi, a konkretnie rodzina Fabiszów. Antenat tegoż rodu nabył całą zabudowaną parcelę właśnie od Łoboszewicza. W 1889 r. wymieniany jest w spisach potomek Fabiszów, który prowadził tutaj piekarnię. Znając zwyczaje żydowskie wynikające z ich tradycji i wiary możemy dzisiaj jedynie domniemywać, że była to piekarnia specjalizująca się w produkcji pieczywa „koszernego". Zapewne tutaj wypiekano dla izraelitów strzeleńskich świąteczną, czyli szabasową macę, jak również chałki i inne pieczywo. Obecny dom został wystawiony w IV ćw. XIX w. Jest to budowla bezstylowa, nakryta dwuspadowym dachem krytym poszyciem blaszanym - blachodachówką, w którym znajduje się od strony ulicy 5 okien dachowych. Od piekarza Fabisza posesję nabył wymieniany w 1910 r. Wojciech Dobrzyński, który również prowadził tutaj piekarnię. Po jego śmierci interes kontynuowała małżonka Teresa Dobrzyńska. Poza Dobrzyńskimi mieszkały tutaj jeszcze trzy inne rodziny, m.in. koszykarz Jan Białecki, który poległ na froncie I wojny światowej.


Po II wojnie światowej posesja ta należała do małżonków Walerii i Feliksa Skoniecznych i po dziś znajduje się w rękach ich potomków - Mohylowskich. W podwórzu do budynku właściwego została przypięta piętrowa oficyna, za którą znajduje się ogród, od zachodu sąsiadujący z ul. Michelsona. Przez długie lata PRL-u w budynku frontowym znajdował się sklep Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska", który prowadziła właścicielka posesji Waleria Skonieczna. Budynek ten przeszedł przeobrażenie po wyprowadzeniu lokatorów. W ostatnich latach został gruntownie przebudowany i zamienił swą funkcję z mieszkalno-handlowej w handlowo-usługową. Jedynie oficyna  zachowała funkcję mieszkalną. Tutaj funkcjonował sklep drogeryjny i agedowski sieci „Awans" oraz placówka kredytowa. Obecnie swoją działalność w budynku prowadzi inowrocławska firma „Piekuś“, która uruchomiła tutaj cieszący się ogromnym wzięciem sklep piekarniczo-cukierniczy. W pewnym stopni jest on kontynuatorem tradycji tego miejsca, w którym do lat 30. XX w. prowadzona była przez ok. 100 lat piekarnia. W tym budynku ma również swoją agendę - punkt kasowy strzeleński Bank Spółdzielczy.

piątek, 20 września 2019

Kurkowe Bractwo Strzeleckie w Strzelnie



Hasło przewodnie Towarzystwa brzmiało:
„Ćwicz oko i dłonie
w Ojczyzny obronie.”

W okolicznościowym wydawnictwie z 1937 r. znajdujemy informację, że Bractwo Kurkowe powstało w Strzelnie w 1848 r. Wynika z tego zapisu, że działające w II RP Kurkowe Bractwo Strzeleckie było kontynuatorem tego pierwszego powstałego jeszcze w okresie zaboru pruskiego. Dowodem na tę tezę jest skład członkowski bractwa z 1929 r., z którego wynika, że pośród 50 członkami znajdowali się również strzelnianie niemieckiego pochodzenia, którzy po 1919 r. przyjęli obywatelstwo polskie. Byli nimi: Adalbert Morawietz, bogaty kupiec, właściciel eklektycznej kamienicy w Rynku 3 i udziałowiec spółki „Morawietz & Eilenberg”, który był katolikiem i z racji stażu, jeszcze w bractwie z okresu rozbiorowego, nosił tytuł członka honorowego; Karol Ritter, bogaty kupiec, właściciel kamienicy w Rynku, na której znajduje się posąg rozbójnika Dąbka oraz Otton Greger, właściciel młyna parowego w Strzelnie. Do bractwa nie należeli miejscowi Żydzi.

Przynależność Morawietza do bractwa miała swoje odniesienie do działalności jego na szeroko pojętej niwie społecznej. Kiedy zmarł 12 września 1929 r. w prasie ukazała się informacja mówiąca o tym, ż 15. odbył się pogrzeb Alberta Morawietza, który był członkiem Kurkowego Bractwa Strzeleckiego, byłym radnym miejskim od 1904 r. i członkiem Magistratu od 1911 r., a nade wszystko Radcą Ubogich. Pracował z oddaniem dla dobra miasta, szczególną opieką otaczając właśnie ubogich. Był założycielem i członkiem honorowym Ochotniczej Straży Pożarnej. Bractwo i Straż wyróżniali się w kondukcie licznie uczestnicząc w ostatniej drodze zmarłego, podobnie jak radni miejscy i członkowie Magistratu. W ostatniej drodze zmarłego uczestniczył ks. radca Ignacy Czechowski i wikariusz ks. Franciszek Wasiela, członek bractwa. Morawietz cieszył się ogromną estymą wśród strzelnian. Pochowany został na cmentarzu katolickim przy ul. Kolejowej.

Tarcza strzelnicza z 1922 r. upamiętniająca Powstanie Wielkopolskie.
 W 1929 r. wprowadzono do statutu bractwa zmiany, z których najważniejszą była zmiana nazwy. Dotychczasowe Bractwo Strzeleckie przyjęło nazwę Kurkowego Bractwa Strzeleckiego, a po zapisaniu do Rejestru Towarzystw w Sądzie Powiatowym w Strzelnie posiadało przypisek przy nazwie Tow. Zap. (Towarzystwo Zapisane). Celem działania bractwa było ćwiczenie członków w używaniu broni palnej oraz pielęgnowanie między nimi świadomości i poczucia obowiązków obywatelskich i państwowych względem Rzeczypospolitej Polskiej, aby w razie potrzeby każdy członek był zdolny do stanąć do obrony Ojczyzny i do utrzymania bezpieczeństwa publicznego.

Bractwo strzeleńskie miało nadto statut zatwierdzony przez Wojewodę, a poprzez ten akt, członkowie mogli nosić broń w pochodach paradnych i podczas zebrań. Zatwierdzenie rozciągało się na udzielenie praw korporacyjnych jednoznacznych z uznaniem bractwa jako instytucji służącej dobru ogólnemu. Wojewoda miał również prawo rewizji statutu i posiadał władzę nadzorczą nad bractwem. Spełniając te kryteria bractwo było członkiem Zjednoczenia Kurkowych Bractw Strzeleckich Rzeczypospolitej Polskiej, jak również organizacji PW i WF. W strukturze organizacyjnej Zjednoczenia w sierpniu 1934 Kurkowe Bractwo Strzeleckie w Strzelnie należało do Okręgu Bydgoskiego Zjednoczonych Bractw Kurkowych Rzeczypospolitej Polski. W skład zarządu Okręgu, jako ławnik wchodził Franciszek Müller ze Strzelna.

Pamiątkowa tarcza królewska
 Najwyższym dostojnikiem, który zasilał szeregi strzeleńskiego bractwa był hrabia Adolf Bniński, członek honorowy, były wojewoda poznański, prezes Polskiej Akcji Katolickiej, ziemianin z Gułtów. Do hrabiego należały pobliskie Bożejewice, w związku z czym często przebywał w tych stronach. Dzierżył je po swojej babce Helenie z Kościelskich Potworowskiej, z którą tutaj zamieszkiwał w trakcie pobierania nauk w inowrocławskim gimnazjum. Zaś wieloletnim prezesem bractwa był Stanisław Muszyński, miejscowy kupiec i restaurator. Jego najwyższym trofeum zdobytym w bractwie było piastowanie tytułu Króla Żniwnego.

Bractwo było ze wszech miar elitarnym towarzystwem o czym świadczy jego skład członkowski. Zasiadała w nim ówczesna inteligencja miejska z wysokimi urzędnikami państwowymi, a mianowicie: Stanisławem Radomskim – burmistrzem, Edmundem Boesche - asesor w Starostwie Strzeleńskim, Józefem Przybylskim - dyrektorem Powiatowej Kasy Chorych w Strzelnie, Franciszkiem Müllerem - budowniczym powiatowym w Strzelnie, Wincentym Szklarskim - naczelnikiem Urzędu Skarbowego w Strzelnie, dr. Kazimierzem Truszczyńskim - lekarzem powiatowy w Strzelnie, Zygmuntem Koehlerem - notariuszem w Strzelnie oraz Janem Meierem - naczelnym sekretarzem Wydziału Powiatowego w Strzelnie. Drugą grupę inteligencką stanowili: Michał Stęczniewski - aptekarz w Strzelnie, Czesław Palluth - dyrektor Towarzystwa Robót Inżynieryjnych w Strzelnie, Kazimierz George - kierownik Banku Ludowego w Strzelnie oraz Walenty Gąsiorowski - dzierżawca probostwa w Strzelnie i Andrzej Kuchowicz - ziemianin ze Zbytowa.

Pieczę duchową nad bractwem sprawowali kapelani, a byli nimi wikariusze strzeleńscy delegowani przez proboszcza ks. Ignacego Czechowskiego. Jednym z nich był m.in. ks. Franciszek Wasiela. Ogromną część członków stanowili miejscowi właściciele przedsiębiorstw, młynów, rzemieślnicy i kupcy. Było również kilku znaczniejszych włościan. W szeregach nie znajdowali się robotnicy, ani bezrobotni. Tę granicę majątkową, wyznaczało kosztowne umundurowanie, wysokie składki wynoszące od 24 do 30 zł rocznie, obowiązek wystawienia przyjęcia z okazji zdobycia tytułu królewskiego oraz dobrowolne opodatkowanie na utrzymanie strzelnicy.

Członkiem bractwa mógł być każdy obywatel polski, nieskazitelnego imienia, posiadający szacunek i zaufanie swych współobywateli. Musiał mieć ukończone 21 lat i poparcie dwóch członków wprowadzających. P zatwierdzeniu kandydatury przez zarząd, składał on ślubowanie. Treść roty odczytywał I starszy, poczym podawał kandydatowi rękę. Akt ten odnotowywano w protokole. Początek ślubowania miał następującą treść: Ślubuję, iż wedle najlepszej woli i chęci służył będę Ojczyźnie w każdej potrzebie... Członkowie dzielili się na czynnych i nieczynnych oraz honorowych. Członek czynny zobowiązany był to noszenia munduru. Płacił składkę w wysokości 24 zł, zaś nieczynny 30 zł, honorowy był zwolniony z opłat, choć mógł wnosić dobrowolne datki. Nadto członek honorowy nie mógł uzyskać godności króla kurkowego.

Tarcza honorowa z kurem.
 Najwyższą władzą bractwa było Walne Zebranie. W prasie międzywojennej znajdujemy informacje tyczące się takich posiedzeń. Wśród nich znajdujemy relację z 31 stycznia 1928 r., która informowała, że: ...w lokalu Piątkowskiego odbyło się walne zebranie Bractwa Strzeleckiego, które zagaił prezes Edmund Boesche. Po odczytaniu protokołu z ostatniego walnego zebrania wybrano prezydium zebrania w następującym składzie: przewodniczący Stęczniewski, sekretarz George, ławnicy Szklarski i Jezierski. Następnie ustępujący zarząd zdał sprawozdanie, które przyjęto. Udzielono ustępującemu zarządowi pokwitowania. Przystąpiono do wyboru nowego zarządu, w skład, którego weszli: prezes Edmund Boesche, zastępca prezesa Budzyński, sekretarz Muszyński, zastępca sekretarza Bamber, skarbnik Szydzik. Na rewizorów kasy wybrano pp. Przybylskiego, Kubskiego, George. Radę zawiadowczą stanowią pp. Bamber, Grześkowiak, Jezierski, Rydlewski, i Wesołowski. Jako członków sądu honorowego wybrano dra Kohlera, dra Truszczyńskiego, Skęczniewskiego, Pallutha, Benedykcińskiego, Szklarskiego, Piatkowskiego i Puchalskiego. Do komendy wybrano: majorem: Müllera, kapitanem Bambera, porucznikiem Wróblewskiego, chorążym Jezierskiego, podchorążym Kaczmarka i Ed. Boesche. Delegatami obrano Benedykcińskiego i Müllera. Następnie Palluth wygłosił referat, „Komu należy nadać tytuł członka honorowego”. W dyskusji i odniesieniu do powyższego referatu wybrano członkami honorowymi pp. Müllera, Boesche i T. Huberta.

Józef Wróblewski - porucznik KBS.
 Organem wykonawczym bractwa był Zarząd, który składał się z 9 członków: I starszego, II starszego, sekretarza, skarbnika i 5 radnych, z których jeden był zastępcą sekretarza. Ich zakres kompetencyjny ściśle określał Statut. Kolejnymi organami władzy Kurkowego Bractwa Strzeleckiego były: Sąd Honorowy, Komisje podczas urzędowania i Komenda Bractwa. Swoistą władzę stanowiła Komenda, która cechowała się odpowiednimi mundurami, tytułami, stopniami i szarżami. Komendantem bractwa był członek w randze nie niższej niż major. Podlegał on bezpośrednio prezydium Zarządu i uczestniczył w jego posiedzeniu. Następnie wykonywał uchwały władzy zwierzchniej na zewnątrz, wśród i z członkami. Składał raporty i proponował awanse. Następnie występowali dowódcy kompanii w randze kapitanów, poruczników lub podporuczników. Komenda stanowiła szyk i porządek organizacyjny.

Czapka mundurowa - kapelusz z pióropuszem.
 Oddzielnym działem regulaminu było umundurowanie. Mundur strzelecki składał się z ciemnozielonej marynarki dwurzędowej z jasnozielonym kołnierzem, przybranym żołędziami srebrnymi i guzikami zielonymi oraz naramiennikami okolonymi srebrnym galonem. Spodnie czarne i kapelusz z piórkiem oraz metalowym białym orłem na przedzie kapelusza. Pod kołnierzem na biało-amarantowej wstążce nosiło się oznakę członkowską Kurkowego Bractwa Strzeleckiego. Nadto białe rękawiczki i czarne obuwie. Wszyscy oficerowie nosili długie szpady i szarfy złote przeplatane zielonym.

Odznaki bractwa.
 Członkowie honorowi nosili mundury i odznaki służbowe swego stopnia względnie szarży, szpady oficerskie i naramienniki okolone złotym galonem. I starszy bractwa nosił szpadę oficerską, naramiennik okolony złotym galonem, z łamanym złotym galonem wzdłuż wnętrza i dwie złote gwiazdki. II starszy bractwa podobnie jak I, lecz z jedną gwiazdką na naramienniku

Bractwo w całej swej działalności kierowało się zapisami statutowymi oraz regulaminem do statutu. Te akty prawne wyczerpywały zakres funkcjonowania bractwa i określały jego najważniejsze cele. Pośród nimi znajdowały się treningi i zawody strzeleckie. Główne zawody strzeleckie rozgrywano dwa razy do roku i miału one swoją szczególną oprawę i celebrę wyznaczoną regulaminem.


III nagroda Bractwa Strzeleckiego w Strzelnie z 19 września 1926 r. - awers i rewers.
 Na Zielone Świątki Kurkowe Bractwo Strzeleckie urządzało pierwsze doroczne strzelanie. Trwało ono 3 dni. Zaczynało się w drugie święto i kontynuowane było w następną sobotę i niedzielę do godz. 18:00. Uroczystość rozpoczynała się nabożeństwem w kościele, po czym paradnie udawano się na strzelnicę. Każdorazowo strzelanie otwierał król kurkowy, który honory swe piastował od chwili zdobycia tytułu do zakończenia następnego rocznego strzelania. Procedura oddawania kolejnych strzałów była następująca. Wyznaczeni przez zarząd członkowie oddawali tzw. strzały honorowe na cześć Rzeczypospolitej Polskiej, Prezydenta i innych dostojników. Strzały oddawane były do tzw. tarczy królewskiej, z oparcia, każdy strzelec po 5 strzałów. Pierwsze trzy strzały oddawano pierwszego lub drugiego dnia zawodów, pozostałe trzeciego dnia, najpóźniej do godz. 18:00. Osoba, która zdobyła najwięcej punktów (pierścieni) otrzymywała tytuł „króla kurkowego” i z tą godnością połączone nagrody i prawa. Kolejne tytuły względem zdobytych punktów otrzymywali I i II rycerz.

Emblemat kura, łańcuchy królewskie i berła.
 Król kurkowy zielonoświątkowy miał prawo noszenia w rocznej kadencji łańcuch królewski, a w miejsce naramienników epolety z frędzlami ozdobione koroną królewską, szpadę oficerską  i szarfę oficerską. I Rycerz: łańcuch rycerski, naramienniki okolone srebrnym galonem z jedną przepaską łamaną wzdłuż naramiennika i dwie srebrne gwiazdki. II Rycerz identycznie, tylko z jedną gwiazdką na naramienniku.

Drugim z kolei strzelaniem corocznym było strzelanie żniwne i winno ono odbyć się we wrześniu. Odbywało się ono w tym samym porządku co strzelanie zielonoświątkowe. Każdemu członkowi przysługiwało oddanie 3 strzałów po sobie następujących z oparcia do tarczy królewskiej pierścieniowej. Najlepszy strzelec otrzymywał tytuł „króla żniwnego”. Król kurkowy żniwny, przez roczną kadencję nosił mundur swego stopnia względnie szarży, oznakę królewską a na naramienniku srebrną koronę. Natomiast I i II Rycerz, mundur swego stopnia i medal.

Łuczniczki z Urzędy Pocztowo-Telekomunikacyjnego na strzelnicy Bractwa Kurkowego w Strzelnie - 1938 r.
 Proklamacja króla kurkowego, rycerzy i króla żniwnego odbywała się po odbytym strzelaniu o godz. 18:00. Każdorazowo króla kurkowego odprowadzało Bractwo Strzeleckie we wspólnym pochodzie z orkiestrą do jego domu, lub do pierwszorzędnego lokalu – w wypadku naszego miasta była to restauracja Piątkowskiego, tzw. Park Miejski. Zobowiązany tytułem, król wydawał przyjęcie. O tym kto zostanie królem wiedziano po oddaniu pierwszych strzałów. Tym samym miał on czas na powiadomienie domu o szykującym się przyjęciu. O takiej imprezie dowiedziałem się z opowieści mojej cioci, Anny Jaśkowiak, której teść, młynarz Zygmunt senior Jaśkowiak, kilkakrotnie piastował godność króla kurkowego i żniwnego. Skoro sygnał dotarł do Młyna o godności gospodarza, pani domu wydawała polecenia celem szybkiego zarobienia ciasta na pączki oraz przygotowania sutej kolacji: kapusta kiszona zasmażana, kaszanka na gorąco, kiełbasa biała, gęsina pieczona i świeżutki chrupiący chleb żytni. Do tego duże ilości piwa i wszelakich gorzałek z górnej półki.

Strzelnica Bractwa Kurkowego w Strzelnie 1936 r.
 Pani na Młynie słynęła ze znakomitych pączków, których smak podkreślony słodkością nadzienia w postaci marmolady z dzikiej róży oraz ich sposób pieczenia na gęsim smalcu, był niepowtarzalnym. Pączki stanowiły danie powitalne, zaś kurkowy bal królewski w dużym ogrodzie przymłyńskim opisywanym był z podziwem przez uczestników, do czasu kolejnego balu żniwnego, lub po balu żniwnym do kurkowego zielonoświątkowego.

Kurkowe Bractwo Strzeleckie w Strzelnie od 1925 r. posiadało swój własny obiekt składający się ze strzelnicy i stopniowo zagospodarowywanego parku. Znajdował się on na gruntach miejskich tuż za torami kolejowymi z dojściem od Remizy OSP, za ogrodnictwem Aleksandra Piątkowskiego. Na miejsce strzelnicy wykorzystano tereny po gliniance cegielnianej. Poświęcenie nastąpiło 16 sierpnia tegoż roku. Uroczystość ta połączona była z konkursem strzelania o tytuł króla żniwnego i o inne nagrody. Na strzelnicy znajdował się budynek administracyjno-mieszkalny, którym zawiadywał Strzelczy, czyli gospodarz. Miał on nadzór nad strzelnicą i całym otoczeniem – parkiem. Prowadził spis inwentarza i dbał o przygotowanie tarcz, które po każdym strzelaniu należało zalepić. Był on do stałej dyspozycji zarządu.

Przemarsz Bractw Kurkowych ulicami Poznania 1929 r.
 W marcu 1936 r. Bractwo Kurkowe otrzymało od Miasta pożyczkę z funduszu leśnego w wysokości 5000zł. Środki te przeznaczono na kompleksowe zagospodarowanie parku przylegającego do strzelnicy. Zakupiono wiele gatunków drzew i krzewów ozdobnych. Park przedstawiał się uroczo. W planach bractwa znajdowało się zagospodarowanie drogi na Laskowo, wzdłuż gruntów proboszczowskich. Miała to być aleja spacerowa do lasu miradzkiego, którą zamierzano obsadzić drzewami i krzewami. Co kilkaset metrów miały znajdować się zatoczki – polanki, z ławkami i stolikami. Miały one stanowić miejsca relaksu i chwilowego wypoczynku w drodze do leśnych ostępów. Dziś teren ten w niczym nie przypomina uroczego przedwojennego zakątka, czy nawet tego z lat 70. minionego stulecia. Kompletnie zapuszczony stanowi obraz nędzy i rozpaczy, a szkoda, mógłby przecież nadal służyć strzelnianom.

W 1936 r. prezesem bractwa był Stanisław Muszyński z ul. Świętego Ducha 5, sekretarzem Kazimierz Borsz z ul. Miradzkiej, skarbnikiem bractwa był Józef Musiałkiewicz z ul. Świętego Ducha, komendantem Franciszek Müller z ul. Stodolnej, który jednocześnie piastował funkcję strzelmistrza bractwa.  

Poznańscy przedstawiciele bractwa na defiladzie w Warszawie 1939 r.
 Z zachowanych informacji wiemy, że 9-11 września 1927 r. Bractwo Strzeleckie w Strzelnie urządziło strzelanie o króla żniwnego, promocje i ordery. Królem Żniwnym został brat Edmund Boesche, I Rycerzem brat Szydzik, II Rycerzem brat Kowalewicz. W Strzelaniu o ordery I m. Kowalewicz, II m. Müller, III m. Kaczmarek, IV m. Muszyński, V m. Ogiński. W strzelaniu o premie zdobyli bracia: I m. Kowalewicz, II m. Szklarski, III m. Benedykciński. Z tej notatki wiemy, że członkowie bractwa byli braćmi i tak oficjalnie podczas zebrań nazywali się.

O kolejnym strzelaniu żniwnym pisała prasa: 27, 28 i 29 wrześni1929 r. Kurkowe Bractwo Strzeleckie w Strzelnie przeprowadziło trzydniowe strzelanie, tj. w piątek po południu, sobotę i niedzielę. Strzelanie rozpoczęło się o godz. 13:00. Kolejno nastąpiło strzelanie o żetony i nagrody. Zaś specjalnie dla zaproszonych gości odbyło się strzelanie z wiatrówki o wartościowe nagrody. Z kolei, z opowieści rodzinnych wiem, że Kurkowe Bractwo Strzeleckie było niezwykle prężną organizacją, regularnie organizującą swoje zawody sportowe. O sile tej organizacji świadczy majątek bractwa, tj. posiadanie własnego obiektu w postaci strzelnicy, budynku mieszkalno-administracyjnego oraz rozległego, pięknie urządzonego parku z fontanną, alejkami spacerowymi i miejscami piknikowymi. Do dziś te obiekty istnieją, lecz są zaniedbane i wymagają rewitalizacji. Park kurkowy jest łącznikiem ul. Sportowej ze stadionem KS „Kujawianka”.


Na tym pięknym zdjęciu, wykonanym w maju 1928 r. w strzeleńskiej Pracowni Fotograficznej – Atelier Euzebiusza Nowida-Kudło przy ul Kościelnej 12, przedstawieni są znakomici członkowie Strzeleckiego Bractwa Kurkowego w Strzelnie. W środku Franciszek Müller w stopniu majora, król kurkowy w latach 1928-1929 i 1929-1930, budowniczy powiatowy w Strzelnie; Po prawej Franciszek Szydzik w stopniu porucznika, skarbnik bractwa, król żniwny w latach 1926-1927 i 1928-1929, kupiec, właściciel Wytwórni Elementów Betonowych w Strzelnie; od lewej Józef Rydlewski, członek zarządu bractwa, właściciel Fabryki Maszyn Rolniczych w Strzelnie przy ul. Szerokiej 13. Panowie Szydzik i Rydlewski w maju 1928 r. zostali wicekrólami kurkowymi. Wszystkie odznaczenia na mundurze są dowodem zdobytych nagród i tytułów strzeleckich.
Członkami w 1929 r. byli:
  1. Hrabia Adolf Bniński, członek honorowy, były wojewoda poznański, ziemianin z Gułtów, właściciel Bożejewic pod Strzelnem.
  2. Edmund Boesche, członek honorowy, asesor w Starostwie Strzeleńskim.
  3. Stanisław Muszyński, prezes Bractwa Strzeleckiego w Strzelnie, król żniwny, kupiec-restaurator w Strzelnie.
  4. Józef Przybylski, dyrektor Powiatowej Kasy Chorych w Strzelnie.
  5. Edward Budzyński, wiceprezes Bractwa Strzeleckiego w Strzelnie, kupiec w Strzelnie.
  6. Adalbert Morawietz, Niemiec z pochodzenia, członek honorowy, kupiec w Strzelnie.
  7. Karol Ritter, Niemiec z pochodzenia, kupiec w Strzelnie.
  8. Józef Rydlewski, członek Zarządu, właściciel fabryki maszyn rolniczych przy ul Szerokiej 13 w Strzelnie.
  9. Stanisław Jezierski, król kurkowy w latach 1924-1925, kupiec w Strzelnie.
  10. Franciszek Barczak, kupiec-restaurator w Strzelnie.
  11. Edward Boesche junior, II Rycerz w latach 1929-1930, mistrz fryzjerski ze Strzelna.
  12. Ignacy Cieślewicz, kupiec w Strzelnie.
  13. Edmund Grzeszkowiak, budowniczy w Strzelnie.
  14. Tomasz Hubert, kupiec w Strzelnie.
  15. Stanisław Hanasz, członek Zarządu Bractwa Strzeleckiego w Strzelnie, kupiec zbożowy w Strzelnie.
  16. Ks. Franciszek Wasiela, wikariusz strzeleński.
  17. Franciszek Kaźmierczak, kupiec w Strzelnie.
  18. Andrzej Kuchowicz, ziemianin ze Zbytowa.
  19. Józef Musiałkiewicz, kupiec w Strzelnie.
  20. Franciszek Müller, król kurkowy w latach 1928-1929 i 1929-1930, budowniczy powiatowy w Strzelnie.
  21. Franciszek Michalak, król kurkowy w latach 1923-1924, kupiec w Strzelnie.
  22. Hieronim Gniewkowski, zastępca komendanta Bractwa Strzeleckiego w Strzelnie, mistrz piekarski w Strzelnie.
  23. Józef Pankowski, budowniczy w Strzelnie, właściciel firmy.
  24. Wiktor Piątkowski, kupiec-restaurator w Strzelnie.
  25. Wojciech Ruciński, kupiec w Strzelnie.
  26. Michał Stęczniewski, król kurkowy w latach 1927-1928, aptekarz w Strzelnie.
  27. Wincenty Szklarski, naczelnik Urzędu Skarbowego w Strzelnie.
  28. Dr Kazimierz Truszczyński, lekarz powiatowy w Strzelnie.
  29. Franciszek Wesołowski, członek Zarządu Bractwa Strzeleckiego w Strzelnie, mistrz obuwniczy w Strzelnie.
  30. Józef Wróblewski, handlarz w Strzelnie.
  31. Franciszek Szydzik, skarbnik Bractwa Strzeleckiego w Strzelnie, król żniwny w latach 1926-1927 i 1928-1929, kupiec, właściciel wytwórni elementów betonowych w Strzelnie.
  32. Stanisław Kajewski, mistrz malarski w Strzelnie.
  33. Walenty Gąsiorowski, dzierżawca probostwa w Strzelnie.
  34. Czesław Palluth, członek Zarządu Towarzystwa Strzeleckiego w Strzelnie, dyrektor Towarzystwa Robót Inżynieryjnych w Strzelnie – słynnego TRI.
  35. Józef Ogiński, właściciel domu w Strzelnie.
  36. Władysław Benedykciński, I Rycerz w latach 1928-1929, rolnik z Kwieciszewa.
  37. Ignacy Puchalski, mistrz kominiarski ze Strzelna
  38. Franciszek Gilewski, właściciel drukarni w Strzelnie.
  39. Marcin Dopierała, rolnik ze wsi Młyny.
  40. Henryk Kaczmarek, zegarmistrz w Strzelnie.
  41. Jan Ogiński, kupiec w Strzelnie.
  42. Tabaczyński, rolnik ze wsi Ciechrz.
  43. Kazimierz George, kierownik Banku Ludowego w Strzelnie.
  44. Zygmunt Jaśkowiak senior, I rycerz, król żniwny w latach 1928-1929, właściciel młyna parowego w Strzelnie.
  45. Zygmunt Koehler, notariusz w Strzelnie.
  46. Sawicki, mistrz krawiecki w Strzelnie.
  47. Olejnik, mistrz siodlarski w Strzelnie.
  48. Jan Meier naczelny sekretarz Wydziału Powiatowego w Strzelnie.
  49. Stanisław Radomski, burmistrz Strzelna.
  50. Otton Greger, Niemiec z pochodzenia, właściciel młyna parowego w Strzelnie.
  51. Roman Kowalewicz, członek honorowy, fundator insygnii królewskich, król kurkowy w latch 1926-1927, zegarmistrz ze Strzelna.

W gronie członków nadal znajdowali się nie mieszkający w Strzelnie, a wielce zasłużeni dla Bractwa: Tadeusz Busza, były gorliwy członek Zarządu Bractwa Strzeleckiego w Strzelnie, kilkuletni wiceprezes i król kurkowy w latach 1922-1923, były burmistrz Strzelna, pełniący od 1928 r. funkcję Wojewódzkiego Inspektora Pożarnictwa w Poznaniu; Ignacy Kramarczyk, były gorliwy kilkuletni członek Zarządu Bractwa Strzeleckiego w Strzelnie, król kurkowy w latach 1925-1926, król żniwny w latach 1925-1926, wielokrotnie odznaczany żetonami i pierwszymi nagrodami, założyciel Bractwa Strzeleckiego w Pucku na Pomorzu i tamtejszy komendant, dentysta w Strzelnie i Pucku.

poniedziałek, 16 września 2019

Okupacyjni burmistrzowi Strzelna Willy Schmiedeskamp (1939-1941)



Po raz pierwszy o okupacyjnym burmistrzu Strzelna dowiedziałem się przed kilkudziesięcioma laty przeglądając stare dokumenty z lat okrutnej niewoli. Mówiły one o nałożonych kontrybucjach na strzelnian oraz o konfiskacie ich mienia. Wszędzie spotykałem podpisy pana i władcy, Willy'ego Schmiedeskampa. Włos na skórze się jeżył. Podobnie działo się, kiedy czytałem II tom Studiów z dziejów Ziemi Mogileńskiej i poznawałem jego bezwzględne zarządzenia odnoszące się do polskiej ludności Strzelna.

Willy Schmiedeskamp
Kim był ów Willy Schmiedeskamp? To pytanie nurtowało mnie przez szereg lat. Każdorazowo, w trakcie wizyt w archiwach próbowałem na to pytanie sobie odpowiedzieć, wertując pękate teczki przeróżnych akt i dokumentów. Już w 1982 r. podczas pisania mojej pierwszej książki o spółdzielczości zaopatrzenia i zbytu na terenie Strzelna, w jednym z wywiadów padło nazwisko Schmiedeskampa. Mówiła mi o nim śp. Zofia Rakoczy, małżonka Stanisława, kierownika strzeleńskiego „Rolnika“. Opisała go, jako kierownika Konsumu, rolniczej firmy zaopatrzenia i zbytu, która miała ukryty cel wspierania tutejszych Niemców, którzy pozostali po 1920 r. w Polsce. Konsum zajmował się handlem zbożem, paszą, węglem, sztucznymi nawozami i miał swoją siedzibę w pomieszczeniach budowniczego pochodzenia niemieckiego Kichla przy ul. Powstania Wielkopolskiego 2.


Przed kilkoma laty potomek kolonistów pruskich, którzy na nasze ziemie przybyli po pierwszym rozbiorze Polski i zamieszkali tutaj po 1781 r. Rainer Zobel, przesłał mi opisane imionami i nazwiskami zdjęcie. Opatrzone ono zostało datą 30 października 1937 r. i zostało zrobione z okazji 25-lecia Spar und Darlehnskasse w Strzelnie frucher Koenigsbrun. Była to Kasa Oszczędnościowo-Pożyczkowa w Strzelnie, którą wcześniej, bo w 1922 r. koloniści niemieccy założyli w Stodólnie. Pośród osobami na nim utrwalonymi jest Willy Schmiedeskamp, Geschäeftsführer - dyrektor zarządzający. I tak po nitce do kłębka obraz rzeczonego burmistrza zaczął się, co raz bardziej rozjaśniać. W pełni go ujrzałem, kiedy w Archiwum Państwowym w Poznaniu trafiłem na teczkę zatytułowaną Schmiedeskamp und Siemund - komisarze obwodowi 1939-1944.



Serce mi podskoczyło do gardła. Już po przewertowaniu 68 dokumentów niemieckojęzycznych wiedziałem, że trafiłem na przebogate źródło wiedzy o okupacyjnym Strzelnie. Ale nie wyprzedzając faktów i przechodząc do rzeczy zapraszam do bliższego poznania dwóch burmistrzów Strzelna, którzy rządzili miastem od września 1939 r. do stycznia 1945 r. W pierwszej części opowiem o Schmiedeskampie.   


Willi Schmiedeskamp urodził się 9 kwietnia 1909 r. w miejscowości Uhlendorf. Niewiadomo kiedy przybył do Strzelna i tutaj zamieszkał. Prawdopodobnie trafił tutaj z Pomorza. Znał, podobnie jak pozostali Niemcy strzeleńscy, bardzo dobrze język polski. Wspomniana wcześniej Zofia Rakoczy opisała go, jako rzutkiego młodego człowieka, silnie optującego za Niemcami. W przedwojennej prasie tylko raz trafiłem na to nazwisko. Otóż w lutym 1939 r. informowano o rewizjach w domach Niemców zamieszkałych powiaty: inowrocławski, mogileński i gnieźnieński. W Strzelnie po takiej rewizji policja aresztowała Willy'ego Schmiedeskampa. Zatrzymanie to miało związek z wrogą Polsce działalnością. Na czym ona polegała? Otóż, prawdopodobnie pod przykrywką kursów religijnych organizował on spotkania przygotowujące miejscowych Niemców na wypadek zajęcia tych terenów przez Wehrmacht. Była to typowa działalność w ramach tzw. V kolumny. Między innymi sporządzano listy najbardziej aktywnych politycznie i społecznie Polaków, mieszkańców Strzelna, a szczególnie powstańców wielkopolskich. Schmiedeskamp był członkiem NSDAP - Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników, o czy świadczy dokument pozytywnej oceny politycznej - Politische Beurteilung, wystawiony 4 października 1941 r. Niewątpliwie w latach 1935-1939 znajdował się w jej tajnej komórce NSDAP funkcjonującej na terenie powiatu mogileńskiego. Jego liczne wyjazdy poza powiat w celach handlowych, w tym i do Gdańskie oraz działalność wśród miejscowych Niemców sugerują, że pełnił również funkcję łącznika pomiędzy władzą niemiecką a miejscową ludnością pochodzenia niemieckiego.

Dokument pozytywnej oceny politycznej Willego Schmiedeskampa.
 Niedługo po aresztowaniach, Schmiedeskampa wypuszczono, po czym on sam zniknął z pola widzenia strzelnian. Prawdopodobnie wyjechał do Gdańska i do Strzelna powrócił dopiero po 13 września 1939 r., kiedy to Wehrmacht zajął miasto. Wkrótce komendant wojskowy miasta przekazał zarząd nad Strzelnem komisarycznemu burmistrzowi - Amtskommissar, którym został Schmiedeskamp. Przejął on również obowiązki komendanta miejscowej straży pożarnej. Swoją siedzibę miał w byłym budynku Kasy Chorych, już przed wojną adaptowanym na Ratusz.


Swoją pracę na stanowisku burmistrza od pierwszych dni rozpoczął od wydawania zarządzeń zgodnych z wytycznymi otrzymywanymi z mogileńskiej landratury, czyli od grabieży mienia. W pierwszej kolejności wydawał nakazy kontrybucyjne na bardzo wysokie kwoty, które skierowane były do najbogatszych strzelnian. Takie wezwania do zapłaty otrzymał m.in. 26 września 1939 r. Stanisław Muszyński, któremu wyznaczono kwotę kontrybucji w wysokości 10 tys. zł. Podobne wezwania dotarły do 27 mieszkańców miasta. Do początku października w ten sposób zebrano ponad 73 tys. zł. Osobom uchylającym się od zapłaty groził całkowity przepadek mienia. Mało tego, tego samego dnia rozesłane zostały również przez burmistrza polecenia, żądające przekazanie bez odszkodowania mienia ruchomego Niemcom. W ten sposób Wincenty Płócienniczak pozbył się swego samochodu na rzecz właściciela fabryki maszyn Heinricha Plagensa.

Strzelno pod okupacją niemiecką.


Ta działalność rozzuchwaliła tutejszych Niemców, jak i przybyłych do Strzelna urzędników, policjantów i pracowników NSDAP do tego stopnia, że i oni prowadzili grabieże na własny rachunek. Odwiedzali oni placówki handlowe i mieszkania zabierając z nich wszystko to, co wpadło im w oko. W ten sposób zrabowane pieniądze, biżuterię, dzieła sztuki, meble oraz inne mienie ruchome wysyłali rodzinom w głąb Rzeszy lub przeznaczali na własne cele. Apogeum te poczynania osiągnęły gdy 17 października 1939 r. burmistrz Schmiedeskamp wydał zarządzenie, według którego polscy mieszkańcy Strzelna zobowiązani zostali od zaraz do pozdrawiania umundurowanego Niemca przez zdjęcie nakrycia głowy, a w przypadku nieposiadania takowego, przez ukłon. Nie dotyczyło to kobiet i dziewcząt. Zabronił stania na ulicach i w klatkach schodowych oraz trzymania rąk w kieszeni. Za przekroczenie tego zarządzenia winowajca był karany 20 uderzeniami pejczem. Zobowiązał wszystkich Polaków do natychmiastowego odstawienia do rewiru policyjnego wszystkich samochodów, motocykli, rowerów motorowych i aparatów radiowych. Niepodporządkowanie się temu zarządzeniu było równie surowo karane. Wszyscy, którzy posiadali zapasy węgla i drewna musieli odstawić je do firmy Konsum w Strzelnie, do tej samej firmy, którą on sam zarządzał.


Jego wytyczne wprowadzały nowe zasady funkcjonowania społeczeństwa, według których Polacy traktowani byli, jako obywatele drugiej kategorii. Wszystkie te nakazy podpisywał własnoręcznie i szyldował okrągłą pieczęcią z czarnym orłem trzymającym w pazurach swastykę i napisem w otoku: Der Bürgermeister in Strelno. W okresie jego rządów założono obóz przejściowy dla ludności żydowskiej, rozebrano synagogę, zniwelowano cmentarz żydowski oraz masowo wywożono ludność miejscową do obozów koncentracyjnych i na zsyłkę do Generalnej Guberni. Po eksterminacji Żydów strzeleńskich zajął mieszkanie po Marcinie Baschwitzu przy ulicy Powstania Wielkopolskiego 9 (przemianowanej na Mühlenstrasse) i w nim zamieszkał.   

Ulica Kościelna podczas okupacji.
 Pod jego dyktaturą przeprowadzono liczne aresztowania, a następnie rozstrzelania w lasach miradzkich. Jego podpisy znajdują się pod licznymi dokumentami dotyczącymi eksmisji. Kto dostał ze strzelnian takie pismo eksmisyjne musiał w ciągu dwóch godzin opuścić zajmowane mieszkanie biorąc ze sobą tylko bagaż podręczny. Jedno z takich pism trafiło do rodziny Rucińskich, a jego treść była następująca: Niniejszym zobowiązuję do opuszczenia swojego mieszkania w ciągu dwóch godzin, to znaczy do godz. 12:00 w południe. Jeśli do wyznaczonego terminu nie opuścicie swojego mieszkania, zostaniecie aresztowani i odtransportowani do obozu. W przeciwnym razie musicie później opuścić powiat mogileński w ciągu 24 godzin. Możecie zabrać ze sobą na osobę: 1 garnitur lub sukienkę, dwie pary butów, dwie pary pończoch, 1 kołdrę, dwa zestawy bielizny, 100 zł na osobę i 10 kg żywności na osobę. Wasze mieszkanie zostanie zaraz zajęte przez przesiedlonego Niemca Bałtyckiego. Polacy zmuszani byli do oddania swoich lokali mieszkalnych urzędnikom niemieckim. Wielu otrzymywało nakaz wysiedlenia z terenu powiatu mogileńskiego najczęściej przesiedlano ich na teren Generalnej Guberni (rejon Warszawy, Kielc, Krakowa, Lublina i inne).

Dokument mówiący o zawieszeniu w czynnościach służbowych Willego Schmiedeskampa.
 Jego bezwzględne rządy trwały do stycznia 1941 r. Pismem prezesa rejencji w Inowrocławiu z dnia 11 stycznia 1941 r. został zawieszony w czynnościach służbowych i wysłany na urlop z powodu popełnionych nadużyć finansowych. Zarzucono mu przywłaszczenie mienia pożydowskiego, które miało trafić do rezerw Głównego Urzędu Powierniczego Wschód w Poznaniu. Konkretnie było to zboże. Schmiedeskampowi zarzuty postawił landrat mogileński, że ów uzyskał zysk w wysokości 6000 RM ze sprzedaży zboża, które należało do firmy zbożowej Lippmanna w Strzelnie. Zarząd nad miastem został powierzony komisarzowi obwodowemu Gminy Strzelno-Północ, Helmutowi Würtz'owi ze Sławska Dolnego.

Ostatecznie, 26 kwietnia 1941 r. Schmiedeskamp został zwolniony ze stanowiska burmistrza po wcześniej złożonym przez siebie wniosku o odwołanie. Według raportu landrata mogileńskiego, takie rozwiązanie zostało osiągnięte w wyniku porozumienia między Głównym Urzędem Powierniczym Wschód w Poznaniu a Schmiedeskampem, który zobowiązał się wyliczoną kwotę zaboru mienia spłacić urzędowi.

piątek, 13 września 2019

Skarb na strychu. Ksiądz Franciszek Wasiela 1902-1944


W swoich poszukiwaniach źródeł do dziejów Strzelna bardzo często trafiałem na księdza Wasielę, wikariusza strzeleńskiej parafii św. Trójcy. To nasze kujawskie miasteczko było pierwszą po święceniach kapłańskich parafią młodego księdza. Trafił tutaj na znakomitego przewodnika i nauczyciela ks. prałata Ignacego Czechowskiego, miejscowego proboszcza. Zapewne częste asystowanie u boku znanego proboszcza sprawiło, że ówczesna prasa była pełna informacji o ks. Franciszku Wasieli.

Jedna z nich naprowadza nas na hobby jakie uprawiał młody kapłan, a mianowicie na fotografikę. Z niej to, dowiadujemy się, że przy okazji koloni wakacyjnych ks. utrwalał na szklanych negatywach obrazy młodych kolonistów, a następnie zdjęcia rozdawał na pamiątkę mile spędzonych chwil. Trapił mnie brak zdjęcia, czy raczej podobizny owego fotografisty w sutannie. Kogo się pytałem, każdy odpowiadał, że niestety nie posiada. Aż tu nagle swoista magia Internetu i mego starego bloga sprawiły, że w 2012 r. napisał do mnie Robert Buda mieszkający nieopodal  Kórnika. W kilku zdaniach zawarł cel swej korespondencji, stawiając jednocześnie pytanie: -Czy posiadam podobiznę przedwojennego wikariusza strzeleńskiego ks. Franciszka Wasieli? Na zakończenie dodał, że: -pewnego dnia, przed kilku tygodniami, na starym strychu w poznańskim Głuszynie znalazłem szklane negatywy… ze Strzelna też. Serce mi załomotało, puls przyspieszył, a na czole wystąpiły krople potu. - Boże kochany, co za rewelacja, co za odkrycie, co za sensacja! Szybko napisałem do nadawcy e-maila, dołączając dwa zdjęcie z prawdopodobną podobizną ks. Wasieli.

Omłoty na folwarku proboszczowskim w Strzelnie - Laskowo.
Omłoty przy stodole na Laskowie. Folwark proboszczowski w Strzelnie. Przy bryczce stoi ks. Wasiela.
Wkrótce otrzymałem odpowiedź i w sukcesywnie spływających e-mailach rewelacyjne zdjęcia z przedwojennego Strzelna, miasta z końca lat dwudziestych minionego stulecia. Po bliższej analizie rozpoznałem kilka osób ze zdjęć, w tym moją krewną Wandę Siemianowską. Kolejne z otrzymanych zdjęć ukazuje piękny, nie do odtworzenia już widok na kościół św. Prokopa i nieistniejącą figurę Matki Boskiej. Następne to prawdziwy cymes, zdjęcie przedstawiające panie z artystycznej szwalni kościelnej, którą w 1925 r. zorganizował ks. prałat Ignacy Czechowski, a nad którą pieczę sprawowała „mistrzyni haftu” Wanda Siemianowska. Unikat, jedyne zachowane zdjęcie, jakie wpadło w me ręce. Panie z tej pracowni poddawały renowacji stare XVII i XVIII wieczne kapy, ornaty, antepedia i chorągwie kościelne, a nadto haftowały nowe sztandary dla stowarzyszeń kościelnych i świeckich.

W sumie na głuszyńskim strychu przeleżało ponad 70 lat w całkowitym zapomnieniu ok. 160 szklanych negatywów, gro z nich wykonał ks. Wasiela w Strzelnie.


Ks. Franciszek Wasiela - biogram
Franciszek Wasiela ur. 2 października 1900 r. w miejscowości Niedźwiedź (Bärwalde) w byłym powiecie kępińskim obecnie ostrzeszowskim w gminie Ostrzeszów. Był synem Aleksandra i Elżbiety z domu Brodziak. Rodzice związek małżeński zawarli w 1899 r. w kościele parafialnym pw. Nawiedzenia NMP w Kotłowie dekanat Mikstat. Dziadkami Franciszka byli: Walentyn Wasiela i Agnieszka z d. Czekalska pochodzący z Przygodzic oraz Józef Brodziak i Elżbieta z domu Wieleba.

Wkrótce po urodzeniu, 7 października 1900 r. Franciszek został ochrzczony w farze pw. Najświętszej Marii Panny Wniebowziętej w Ostrzeszowie. Jego rodzicami chrzestnymi byli, dziadek Walenty Wasiela i Hedrigis Remelska. Franciszek miał również siostrę Zofię (ur. 1 stycznia 1907 r. - zm. 1 stycznia 2005 r.) bliźniaczkę z bratem Wacławem (ur. 1 stycznia 1907 r. - zm. 1 stycznia 1989 r.), Michała (ur. 27 września 1907 r. - zm. 23 stycznia 1991 r.) i Mariana. Od 1907 r. zaczął uczęszczać do szkoły elementarnej w miejscowości Ludwików w gminie Przygodzice w pow. ostrowskim. W lipcu 1910 r. rodzice zostali służbowo przesiedleni do Magdeburga, gdzie w kwietniu 1912 r. Franciszek przyjął I Komunię Świętą, a w następnym roku w czerwcu był bierzmowany. Po ukończeniu nauki elementarnej w okresie Wielkanocnym 1913 r. wstąpił do seksty, klasy I Gimnazjum Króla Wilhelma w Magdeburgu. Tam nauki pobierał października 1919 r., po czym 17 października 1919 r. powrócił z rodzicami do Polski. Rodzina zamieszkała w Taczanowie w powiecie pleszewskim. W końcu listopada wstąpił do Państwowego Gimnazjum w Ostrowie.

W lipcu 1920 r. w czasie wojny polsko-bolszewickiej Franciszek wstąpił ochotniczo do Wojska Polskiego, do 7. Kompani Zaplecza Telegraficznego. Był to oddział ochotników sformowany w Poznaniu. Później został przydzielony do Kursu Szkoły Podchorążych Ochotniczej Piechoty. 30 października 1920 r. został zwolniony z wojska i kontynuował naukę w klasie VIII (prymę) Państwowego Gimnazjum w Ostrowie i dn. 21 sierpnia 1921 r. złożył egzamin dojrzałości.

Drugi od lewej kleryk seminarium duchownego Franciszek Wasiela w otoczeniu kursantów.
9 lutego 1922 r. złożył wniosek do Seminarium Duchownego w Poznaniu z prośbą o przyjęcie. 1 maja 1922 r. został przyjęty w poczet alumnów Seminarium i studiował tutaj nauki filozoficzno-teologiczne do 26 marca 1926 r. Wcześniej, bo 7 maja 1924 r. otrzymał z rąk biskupa sufragana poznańskiego ks. Stanisława Kostki Łukomskiego tonsurę, zaś 8 maja ostiariat i lektorat - niższe święcenia kapłańskie. Ostatni rok studiów tzw. praktycznych odbył w Seminarium Duchownym w Gnieźnie i tam 12 marca 1927 r. z rąk kardynała Augusta Hlonda Prymasa Polski przyjął święcenia kapłańskie.

Po odprawieniu mszy prymicyjnej 16 marca 1927 r. w kościele parafialnym w Sowinie, przybył jako wikariusz do Strzelna, do parafii pw. św. Trójcy. W czerwcu 1927 r. podczas procesji Bożego Ciała, którą prowadził proboszcz strzeleński ks. radca Ignacy Czechowski, młody wikariusz ks. Wasiela odśpiewał ewangelie przy wszystkich czterech ołtarzach wystawionych na Rynku. W lipcu 1927 r. aktywnie uczestniczył w zorganizowanych w Strzelnie przez Towarzystwo Kolonijne Stella w Poznaniu koloniach dla dzieci szkolnych z Poznania. Osobiście wykonywał zdjęcia, które następnie rozdawał kolonistom. 7 sierpnia 1927 r. odprawił uroczystą mszę świętą z okazji 5-lecia Towarzystwa Powstańców i Wojaków w Strzelnie. 29 listopada z okazji pamiętnej nocy listopadowej Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” zorganizowało akademię, podczas której ks. Wasiela wygłosił obszerny referat okolicznościowy.

Strzelno. Ks. Franciszek Wasiela z grupą Młodych Polek.
Członkowie Stowarzyszenia Młodzieży Katolickiej na wycieczce pod kolegiatą w Kruszwicy. Foto ks. Franciszek Wasiela.
Hafciarki z warsztatu renowacyjnego i hafciarskiego przy parafii strzeleńskiej. Foto Ks. Franciszek Wasiela.
Od prawej ks. Ftanciszek Wasiela.
Z wizytą na plebani u brata. Na motocyklu przy kierownicy siostra Zofia.
Siedzą druga od lewej Wanda Siemianowska, ksprałat Ignacy Czechowski i ks. Franciszek Wasiela w asyście Młodych Polek.
W 1927 r. został wicepatronem Stowarzyszenia Katolickiego Młodzieży Żeńskiej - Młodych Polek. 5 czerwca zorganizował dla młodych pań wycieczkę do starożytnej Kruszwicy. 28 lutego 1928 r. podczas rocznego Walnego Zgromadzenia Towarzystwa Śpiewu „Harmonia” w Strzelnie ks. Franciszek Wasiela został wybrany prezesem Chóru. Jego zastępcą był Sperling, sekretarzem H. Wieczorkiewicz, skarbnikiem Szafrański, z-cą skarbnika Nadolski, bibliotekarzem Howil. Dyrygentem został Sperling. Aktywnie uczestniczył w życiu wielu stowarzyszeń, zaś szczególnie w organizacjach młodzieżowych. W czerwcu 1928 r. miało miejsce 30-lecie Stowarzyszenia Młodzieży Polsko-Katolickiej. Przy wielkim zaangażowaniu ks. Wasieli zorganizowano zlot młodzieży okręgu inowrocławskiego. Podczas mszy św. celebrowanej przez ks. Wasielę, poświęcono nowy sztandar Stowarzyszenia.

Strzelno - Młode Polki. Siedzą od lewej: Wanda Siemianowska, ks. prałat Ignacy Czechowski i ks. Wasiela.
Nie było uroczystości, czy jubileuszu, do których swej ręki nie przyłożyłby ks. Wasiela. Tak też była z obchodami 25-lecia Towarzystwa Czeladzi Katolickiej w Strzelnie. Zorganizowane z wielką pompą w części liturgicznej prowadzone były przez młodego wikariusza. Jako patron towarzystwa otworzył część oficjalną uroczystości, którą poprowadził starosta Baranowski. Jak zapisano w relacji prasowej: Obecnie Towarzystwo Czeladzi Katolickiej należy do tych towarzystw, które cieszą się całkowitym zaufaniem społeczeństwa.

Od 1 lipca 1930 r. ks. Franciszek Wasiela został pierwszym mansjonarzem w nadgranicznym Zbąszyniu. Już w 1931 r. stanął na czele komisji kwaterunkowej komitetu roboczego XI Zjazdu Katolickiego w Zbąszyniu, który obradował w dniach 20 i 21 czerwca 1931 r. Tutaj współredagował „Tygodnik Parafji Zbąszyńskiej“. W sierpniu 1933 r. spędził czas  wakacyjny u znajomych księży w powiecie międzychodzkim, w Kwiliczu i Lewicach. Od lutego 1934 r., będąc jednocześnie patronem, zaczął piastować funkcję prezesa Chóru Kościelnego w Zbąszyniu. W 1934 r., jako patron chóru „Halka” w Zbąszyniu, wraz z Towarzystwem Śpiewu Kościelnego udał się z zespołami do sąsiedniej miejscowości leżącej już w Niemczech, do Dąbrówki Wielkiej na uroczystości 5-lecia tamtejszego chóru. Po odśpiewaniu przez „Halkę” pieśni Niech nas jedność łączy w koło ks. patron Wasiela nawiązując do pierwszych słów pieśni, w pięknym przemówieniu pokrzepił rodaków w ich głębokiej wierze i zachęcał do dalszej zbożnej i serdecznej pracy dla utrwalania polskości i pielęgnowania pięknych polskich tradycji. W trakcie swego wystąpienia ofiarował gwóźdź pamiątkowy do sztandaru Podobnie jak w Strzelnie i tutaj zaangażował się w życie społeczno-kulturalne. Aktywnie działał w miejscowej Akcji Katolickiej organizując coroczne Święto AK w Święto Chrystusa Króla. 1 stycznia 1935 r. został rendantem kasy kościelnej w zbąszyńskiej parafii. Był skarbnikiem Koła Misyjnego, które skupiało 700 członków. Nosiło ono nazwę Papieskiego Dzieła Rozkrzewiania Wiary świętej. W 1935 r. wespół z ks. Szczerkowskim uczestniczyli w Święcie Pieśni, jakie zorganizowali Polacy po drugiej stronie granicy, w Niemczech w Dąbrówce Wielkiej. Wśród gości tego święta znaleźli się również: Konsul RP dr Drobniak z Piły, Dyrektor Szkolnictwa Polskiego w Niemczech Modzelewski, Kierownik Związku Polaków w Niemczech Murek z Berlina, mecenas Mądry ze Zbąszynia i wielu innych przedstawicieli ośrodków społecznych polskich. Na zakończenie święta przemawiał w duchu i uniesieniu patriotycznym ks. Wasiela.

Ks. Leon Płotka, dziekan zbąszyński.
Na plebani.


W czerwcu 1934 r. ks. Wasiela wespół ze swoim przełożonym ks. dziekanem Leonem Płotką współorganizował w Zbąszyniu Zlot Stowarzyszeń Młodzieży Polskiej okręgu wolsztyńskiego. W zlocie uczestniczyło 650 druhów z 25 sztandarami. Jako patron Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej w Zbąszyniu zorganizował 18 sierpnia w niedzielę 1935 r. Zlot KSMM podokręgu zbąszyńskiego. Zgromadzona tam młodzież wzięła udział w zawodach sportowych, po zakończeniu których ks. Wasiela ogłosił wyniki i rozdał cenne nagrody. Pracowity ksiądz patronował również Stowarzyszeniu Młodych Polek. Oddał się także pracy na niwie oświatowej. Był wiceprezesem Towarzystwa Czytelni Ludowych w Zbąszyniu, które w 1934 r. liczyło 134 członków. Tamtejsza biblioteka liczyła ponad 5000 woluminów. 8 czerwca 1935 r. podpisał akt erekcyjny pod budowę Domu Katolickiego Zbąszyniu.

Od lewej brat Marian.
W gronie rodzinnym.


Od 19 sierpnia do 7 września 1935 r. spędził wakacje u rodziców w Kowalewie koło Pleszewa. W połowie listopada 1935 r. Zbąszyń żegnał zasłużonego kapłana. Postanowieniem Władzy Duchownej został ks. Franciszek Wasiela, dotychczasowy pierwszy mansjonarz i wikariusz, powołany do Głuszyny pod Poznaniem. W słowie pożegnalnym tak napisano o ks. Wasieli:  Pracował w Zbąszyniu z górą przez 5 lat. W tym czasie zaskarbił sobie pilną pracą i miłym usposobieniem szacunek i zaufanie ogółu. Na wyznaczonych odcinkach ruchu społecznego, szczególnie wśród młodzieży pracował wytrwale, dążąc do rozwoju organizacji sobie powierzonych. Był dobrym powiernikiem dusz. Swemu proboszczowi był oddany i starał się przez harmonijną współpracę przyczynić do osiągnięcia jak najlepszych owoców w pracy duszpasterskiej. To też żegnamy ks. Wasielę z żalem i wdzięcznością a równocześnie życzymy mu na nowej placówce duszpasterskiej zdrowia i obfitych łask Bożych. Niech zdobyte na terenie naszej parafii doświadczenia służą mu pomocą w nowych warunkach.

Gdzieś na pielgrzymkowym szlaku. Ubodzy przy drodze do kościoła proszący o jałmużnę.
Ks. Franciszek Wasiela 1 grudnia 1935 r. objął parafię Głuszyn pod Poznaniem. Tam został powierzony mu zarząd nad parafią. Na plebani wraz z nim zamieszkali jego rodzice i brat Wacław. W swojej posłudze duszpasterskiej miał również Krzesiny. Według relacji parafian, ksiądz zabierał na wóz konny konfesjonał i z nim jeździł od wsi do wsi słuchając spowiedzi.

Ostatnie dni przed aresztowaniem ks. Wasieli poznajemy z listu napisanego przez mieszkańca Krzesin, Zbyszka. Choć w tym fragmencie jest zaledwie wzmianka o księdzu, to warto ją zacytować, gdyż pokazuje ona tragiczne dni września 1939 r. w parafii Głuszyna: Piąta kolumna posiada spis wszystkich polskich patriotów. Rozpoczęły się aresztowania, a następnie egzekucje. Z Obrony Narodowej w Krzesinach pierwszy został rozstrzelany Wiktor Banecki. Jego ciałem zajęli się Piotr Waligóra oraz Kazimierz Andrzejewski, którzy przewieźli je na wozie konnym na cmentarz w Głuszynie. Zwłoki do grobu złożył tamtejszy ksiądz Wasiela. Ten sam los napotkał Jana Górkę, który został stracony na posesji Jańczyków trzy dni temu. Niemcy na tym nie poprzestaną, wymordują do ostatka. Rozważam wstąpienie do wojska – Polska potrzebuje walczących o jej wolność. Jestem gotowy zginąć, byleby umrzeć z godnością. Nie zapominaj, że Cię kocham. Odpisz, najszybciej jak się da, choć wiem, że może być to trudne.

13 września 1941 r. Gaulaiter Kraju Warty, Artur Greiser, prowadzący politykę „Ohne Gott, ohne Religion, ohne Priesters und Sakramenten” - „bez Boga, bez religii, bez kapłana i sakramentu” - wydał rozporządzenie formalnie delegalizujące Kościół katolicki, na jego miejsce powołując Kościół Rzymskokatolicki Narodowości Niemieckiej w Kraju Warty, organizację podlegającą prawu prywatnemu Niemiec. Zabroniono także wszelkich kontaktów ze Stolicą Apostolską. Jednocześnie zdelegalizowano wszystkie zakony. W dniach 06‑07.10.1941 nastąpiły masowe aresztowania polskich kapłanów. Ks. Franciszek Wasiela został dwukrotnie aresztowany przez Niemców 6 i 16 października 1941 r. i uwięziony w obozie koncentracyjnym KL. Posen w Forcie VII. Stamtąd 30 października 1941 r. został przewieziony do obozu koncentracyjnego KL Dachau. Jako więzień tego obozu otrzymał nr 28092. Kapłanów zmuszano do niewolniczej pracy na tzw. „Plantagach”, czyli placach polowych, przy budowach, m.in. krematorium. W barakach więziennych panował głód, szczególnie w latach 1941‑1942, zimą przejmujące zimno a latem nieznośny upał. Więźniowie zapadali na choroby, w szczególności gruźlicę. Na wielu przeprowadzano zbrodnicze „eksperymenty medyczne”. Z relacji zebranych przez o. Władysława Szołdrskiego CSSR, ks. Wasiela przybył do rewiru na blok 7 izbę 4, dnia 15 grudnia 1942 r., jako bardzo osłabiony z powodu biegunki, z której jednak po kilku dniach się wyleczył. Przez swoje pogodne usposobienie i łatwość obcowania z ludźmi zyskał sobie względy nawet ówczesnych władców izby chorych. Ponieważ był trochę osłabiony, nie wypisano go od razu z rewiru, z czego się bardzo ucieszył, bo obawiał się pójścia na blok pracujących, gdzie bał się zimy i chłodu. Ale na jego szczęście czy zgubę ten pobyt w rewirze się przedłużył, bo gdy już miał wracać na swój blok, zrobiły mu się na głowie bardzo bolesne wrzody. Pomimo to nie tracił ducha. W rozmowach dużo wspominał o matce, braciach, siostrze i o swojej parafii. Robił plany na przyszłość, łudząc się, że wojna prędko się skończy. Tymczasem zapadł na inną chorobę, mianowicie na tyfus brzuszny. Miał wysoką temperaturę, majaczył i tracił nawet przytomność. Z paczek, które zaczęły teraz napływać do niego od rodziny, niestety, nie mógł korzystać z powodu wysokiej temperatury, ale za to miał lepszą opiekę ze strony pielęgniarza, który teraz dysponował jego paczkami. Chociaż tyfus przetrzymał, jednak pozostało po nim zapalenie opłucnej, z wysiękiem ropnym, z czego wywiązały się suchoty, na które zmarł 24 lipca 1944 r. po długich cierpieniach.

Ks. Franciszek Wasiela upamiętniony został na tablicy pamiątkowej, ołtarzu, w kaplicy męczenników w katedrze pw. św. Piotra i św. Pawła w Poznaniu. Nadto na pamiątkowej płytce Pomnika Państwa Podziemnego w Poznaniu.