niedziela, 13 stycznia 2019

Odsłonięcie Pomnika Powstańca Wielkopolskiego w Mogilnie




Ulice Mogilna przed kilkunastoma dniami przybrało odświętną szatę. Na wietrze łopotało kilkaset biało-czerwonych i powstańczych flag. Te narodowe i patriotyczne barwy przypominały o wybuchu przed 100-laty 27 grudnia Powstania Wielkopolskiego, 1 stycznia o wyzwoleniu Mogilna i o wielkich uroczystościach. W piątek 11 stycznia punktualnie w samo południe z wieży mogileńskiego ratusza rozległ się hejnał Mogilna. W mieście rozpoczęła się wielka patriotyczna uroczystość odsłonięcia Pomnika Powstańca Wielkopolskiego. U stóp pięknego monumentu dłuta nieżyjącego już wielkopolskiego artysty rzeźbiarza i medaliera Krzysztofa Jakubika zebrało się społeczeństwo miasta i gminy, uczniowie szkół, zaproszeni goście, liczne poczty sztandarowe oraz wojskowa asysta honorowa z orkiestrą Wojska Polskiego.










Przy pomniku wartę zaciągnęli żołnierz, harcerze, uczniowie klasy wojskowej z ZS w Bielicach i członkowie grupy rekonstrukcyjnej. Na trybunie honorowej miejsce zajęli przedstawiciele władz wojewódzkich z Bydgoszczy, Poznania, Torunia z wicemarszałkiem Dariuszem Kurzawą, władz powiatowych ze starostą Bartoszem Nowackim i przewodniczącym rady Robertem Musidłowskim, gospodarze miasta i gminy, burmistrz Leszek Duszyński i przewodniczący rady Paweł Molenda, przewodniczący Komitetu Obchodów 100. Rocznicy Powstania Wielkopolskiego w Mogilnie Andrzej Jakubowski, duchowieństwo oraz hm. Stanisław Jasiński komendant KSH i zarazem przewodniczący Komisji Historycznej Hufca ZHP w Mogilnie - inicjator budowy Pomnika Powstańca Wielkopolskiego.






Uroczystość odbywała się w ramach trwających obchodów 100. rocznicy Powstania Wielkopolskiego. Była niezwykle doniosła, uroczysta i przepojona duchem patriotycznym. Po odegraniu i wspólnym odśpiewaniu hymnu państwowego, głos zabrał burmistrz Leszek Duszyński, przypominając w swym wystąpieniu bohaterstwo mogilnian, którzy sami oswobodzili miasto i w walkach o Kujawy Zachodnie złożyli ofiarę najwyższą na ołtarzu Ojczyzny. Streścił czteroletnią pracę Komitetu oraz przypomniał sylwetkę zmarłego artysty Krzysztofa Jakubika, spod którego dłuta wyszedł przepiękny monument. Wspomniał również o wydaniu z tej okazji książki Mogilnianie odznaczeni Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym 1918-1919, autorstwa Mariana Przybylskiego. Po włodarzu miasta i gminy głos zabrali: Dariusz Kurzawa, Bartosz Nowacki, Paweł Molenda i przedstawiciel Wojewody Wielkopolskiego Wawrzyniec Wierzejewski.




























Punktem kulminacyjnym uroczystości było odsłonięcie Pomnika Powstańca Wielkopolskiego, którego dokonali: wnuk powstańca wielkopolskiego, burmistrz Leszek Duszyński; prawnuk powstańca wielkopolskiego; przewodniczący KO Andrzej Jakubowski oraz hm Stanisław Jasiński. Modlitwę odmówił i pomnik poświęcił ojciec Krzysztof Lewandowski, gwardian Klasztoru Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów w Mogilnie. Prowadzący całą uroczystość mjr Krzysztof Kugiel z Garnizonu Inowrocław odczytał uroczyście w asyście wojska apel pamięci, a następnie Kompania Honorowa z tegoż garnizonu oddała salwę honorową. Głośne wystrzały sprawiły, iż po wielu zgromadzonych przeszedł zimny dreszcz. Przybyłe delegacje złożyły liczne wiązanki kwiatów i zapaliły znicze. Podniosłego charakteru wydarzeniu nadała orkiestry Wojska Polskiego z Garnizonu Poznań.







































Młodzież z Zespołu Szkół w Mogilnie i Zespołu Szkół w Bielicach dała piękny i pełen patriotyzmu występ połączony z mini koncertem. Pomimo dokuczliwego zimna przedstawienie wypadło pięknie i wręcz zawodowo - brawo młodzież! Była również pyszna grochówka wojskowa, namioty promocyjne Wojska Polskiego, stoiska promocyjnego z okolicznościową wystawą Rodziny powstańcze i ich losy oraz z książką Mogilnianie odznaczeni Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym 1918-1919 - w dniu tym rozszedł się cały nakład książki 1000 egz. i wydawca zastanawia się nad dodrukiem.

Organizatorem uroczystości był Komitet Obchodów 100. rocznicy Powstania Wielkopolskiego, Mogileński Dom Kultury oraz Urząd Miejski w Mogilnie.

Wszystkie zdjęcia: Heliodor Ruciński

piątek, 11 stycznia 2019

Pierwsza rocznica bloga



To już rok jak prowadzę bloga, o czym przypomniał mi Heliodor przesyłając powyższą laurkę. W związku z tym jubileuszem dziękuję wszystkim czytelnikom za zaglądanie do Strzelna, tego historycznego, jak i współczesnego i pogłębianie wiedzy o zawierane w poszczególnych artykułach informacje.

Heliodorowi dziękuję za zdjęcia bez których bieżące relacje byłyby tylko suchymi faktami.
Heluś dzięki!
  

czwartek, 10 stycznia 2019

Strzelno w rysunkach Alicji Krystkowiak



Przed dwoma tygodniami w rozmowie z mogilnianinem Waldkiem Krystkowiakiem - znanym muzykiem - dowiedziałem się, iż dysponuje on skanami pięknych starych rysunków, które wykonała przed laty jego ciotka Alicja Krystkowiak. Zaproponował mi udostępnienie ich na moim blogu i nazajutrz je przesłał. Przedstawiają one rotundę św. Prokopa w Strzelnie oraz kolegiatę i Mysią Wieżę w Kruszwicy. Wykonane zostały w 1954 r. Autorka w liście z 2009 r. do mamy Waldka, Mirosławy Krystkowiak - do którego załączyła skany rysunków - tak napisała:
Są to rysunki jeszcze z czasów studenckich, więc, żadne cuda. Ale jeżeli komukolwiek mogą się przydać to z najmilszą chęcią przekazuję. Wybrałam z Mogilna , Strzelna i Kruszwicy. Był taki okres, kiedy gnało mnie po kraju i rysowałam w różnych miastach. Rysunki są zżółkłe, zmaltretowane ale dzięki komputerowi odżywają.

Rotunda św. Prokopa.
Wnętrze rotundy św. Prokopa

 Alicji Krystkowiak-Krogulska jest architektem i obecnie korzysta z uroków emerytury. Rysunki artystki wywarły na mnie ogromne wrażenie, m.in. uzmysłowiły mi, że kiedy ich autorka przemierzała szlak studenckiej praktyki pomiędzy Mogilnem, Strzelnem i Kruszwicą ja miałem niespełna dwa lat. Swoje wypady w teren zapewne realizowała koleją, po nieczynnej współcześnie linii kolejowej Mogilno-Strzelno-Kruszwica-Inowrocław.

Kolegiata w Kruszwicy.
Mysia Wieża.
Dzięki uprzejmości Waldka czytelnicy bloga mogą przenieść się w odległe lata 50. 


środa, 9 stycznia 2019

Strzelnianin Antoni Przybylski wiceprezesem NRŁ



Podczas posiedzenia Naczelnej Rady Łowieckiej - działającego od 1923 r. Polskiego Związku Łowieckiego z siedzibą w Warszawie - 6 grudnia 2018 r. jej członkowie wybrali nowe prezydium tego organu. W skład pięcioosobowego Prezydium NRŁ wszedł strzelnianin z urodzenia, związany zawodowo z Wielkopolską i okręgiem pilskim Antoni Przybylski. Został on wybrany wiceprezesem Naczelnej Rady Łowieckiej.

Pierwszy od lewej Antoni Przybylski - wiceprezes NRŁ z kolegami z Prezydium NRŁ.
 Antoni jest moim starszym bratem, praprawnukiem leśniczego dominialnego, a następnie leśniczego w lasach Księstwa Żarskiego. Było nas siedmioro rodzeństwa - sześciu braci i najmłodsza siostra. Dwoje z braci pracowało w Lasach Państwowych, dwoje w rolnictwie i jednostkach samorządowych, po jednym w przemyśle chemicznym i w szkolnictwie zawodowym, siostra w handlu. Cała szóstka braci zakochana była i jest w polskich lasach. Sam napisałem trylogię leśną - trzy monografie nadleśnictw: Miradz, Gołąbki i Gniewkowo i jako nie uprawiający zawodu leśnika jestem wyróżniony "Kordelasem Leśnika Polskiego".

Antoni urodził się 22 sierpnia 1948 r. w Strzelnie jako syn Ignacego i Ireny z domu Woźna. Tutaj uczęszczał do Szkoły Podstawowej Nr 2, a po jej ukończeniu do miejscowego Liceum Ogólnokształcącego. Po maturze w 1966 r. rozpoczął studia na kierunku leśnym Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu. Podczas studiów szefował Kołu Naukowemu Leśników. W 1971 r. ukończył studia z propozycją pozostania na uczelni, jako pracownik naukowy. Przysłowiowy zew puszczy wskazał mu dalszą drogę realizowania się w swojej pasji bycia leśnikiem i myśliwym.

W latach 1971 - 1990 pracował w Lasach Państwowych na różnych stanowiskach: był stażystą, adiunktem i zastępcą nadleśniczego w Okręgowym Zarządzie Lasów Państwowych w Szczecinku - nadleśnictwa Okonek i Mirosławiec, a także nadleśniczym w nowopowstałym OZLP w Pile Nadleśnictwo Mirosławiec (1.08.1978 - 30.06.1979). Miał również krótki epizod życiowy w samorządzie terytorialnym - był Naczelnikiem Miasta i Gminy Mirosławiec - przed przejściem do pracy w OZLP w Pile.

W latach 1980 - 1990 pracował jako Zastępca Dyrektora OZLP w Pile. W latach 1991 - 2018 był dyrektorem PPHU "Grandel" w Pile, pełniąc jednocześnie od 2001 r. funkcję redaktora naczelnego "Zachodniego Poradnika Łowieckiego". Mieszka w Dobrzycy w uroczym zakątku leśnym nad rzeką Gwdą.

Od lewej Antoni Przybylski.

Na łowisku. Od prawej Antoni Przybylski.
Do Polskiego Związku Łowieckiego wstąpił w 1971 r. Od 1973 r. do chwili obecnej pełni funkcję prezesa Koła Łowieckiego "Wieniec" w Mirosławcu. Od 1995 r. jest członkiem NRŁ, a od 1998 r. prezesem Okręgowej Rady Łowieckiej w Pile. Od 2010 r. pełni funkcję wiceprzewodniczącego Wojewódzkiego Sejmiku Łowieckiego w Poznaniu. Od 1995 do 2016 r. jest członkiem Komisji Hodowlanej NRŁ. Jest również członek Rady Programowej Ośrodka Badań Łowieckich przy Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu oraz wykładowcą na Studium Podyplomowym z gospodarki łowieckiej na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu. Jest współzałożycielem i aktywnym członkiem Stowarzyszenia "Matecznik" w Szczecinku.

W swoim dorobku pisarskim i dziennikarskim ma liczne artykuły w prasie łowieckiej oraz jest autorem i współautorem 10 pozycji książkowych. Wśród jego opracowań znajdują się m.in. takie pozycje wydawnicze jak: Dlaczego polujemy?, Dzik – Praktyczne zasady gospodarowania populacją oraz Ambony myśliwskie. Pod jego redakcją zostało wydane w 2004 r. monumentalne dzieło Łowiectwo w Wielkopolsce.






Antoni odznaczony jest m.in.: medalem „Złom”, „Medalem Św. Huberta” oraz wyróżniony „Kordelasem Leśnika Polskiego”. Od 1970 r. jest żonaty z Teresą z domu Strapagiel, również z zawodu magistrem inżynierem leśnictwa. Małżonkowie mają córkę Agnieszkę i wnuka Michała. Zięć Piotr z pasją uprawia fotografię, będącą w wielu wypadkach ilustracją do licznych artykułów teścia i innych autorów. 

wtorek, 8 stycznia 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 24 Rynek - cz. 21



Dzisiejszym spacerkiem rozpoczynam opis sześciu najokazalszych kamienic południowej pierzei Rynku, którą wyznaczają domostwa miejskie od numeru 14 do 19. Na początek stajemy przed okazałą trzykondygnacyjną kamienicą pochodzącą z początku XX w. (Nr 14). Jej niezwykłość, podobnie jak większości tego typu budowli, tkwi w historii mieszkających w niej ludzi. Dziś należy do rodziny Kowalskich. Do niedawna stanowiła własność rodziny Fiebigów, której cztery pokolenia tutaj zamieszkiwały. Tej rodzinie i ich gniazdu rodowemu poświęcę nieco więcej uwagi. Godni są oni takiej uwagi, gdyż przedstawiciele tego rodu swym życiem na trwałe zapisali się na kartach strzeleńskich annałów.

Dziś pośród żywymi już ich nie znajdziemy, gdyż los tak sprawił, iż ostatni czterej przedstawiciele linii męskiej, nie pozostawili po sobie potomków. Jedynymi śladami, po nich są groby na starej strzeleńskiej nekropolii, okazała kamienica przy Rynku 14, zdjęcia z pieczołowitością przechowywane u hobbystów i krewnych z linii Piątkowskich oraz ślady pozostawione w pamięci tych wszystkich strzelnian, którzy wiele dobra zaznali szczególnie ze strony dwóch ostatnich przedstawicieli tej rodziny, braci Alfreda i Ryszarda.

Powrót spod Moskwy w/g Jerzego Kossaka.
 Według starej anegdoty, która przez lata funkcjonowała w środowisku rodzinnym i rzekomo była przekazywana z ust do ust, protoplasta rodu Fiebigów ze Strzelna do miasta miał przybyć wraz z cofającą się spod Moskwy, armią napoleońską. Będąc rannym i wycieńczonym, tutaj na Kujawach miał leczyć swoje rany i po dojściu do zdrowia pozostać na stałe. Ponoć był on z pochodzenia Francuzem, oficerem Wielkiej Armii. Czy tak było? Dziś postaram się rozwikłać tę zagadkę, dlatego zacznę od genealogii rodziny, czyli od znanych przodków wyżej wspomnianych braci Fiebigów.

Z dotychczasowych ustaleń wynika, że Fiebigowie pochodzili z Dolnego Śląska. Tam na świat przyszedł 3 lutego 1829 r. w ówczesnym Niederschüttlau (obecnie Żuchlów Dolny w gminie Niechlów w powiecie górowskim woj. dolnośląskim) Juliusz Gustaw Fiebig. Jego rodzicami byli Bernhard Fiebig i Maria Elizabeta z domu Braun. Czy to Bernhard był owym napoleończykiem? Prawdopodobnie mógłby nim być, ale co w związku z tym z wątkiem strzeleńskim? Syn Bernharda, Juliusz Fiebig nie urodził się w Strzelnie i jako przedsiębiorca budowlany dopiero około 1860 r. osiedlił się w naszym mieście. W tym też czasie poślubił urodzoną 30 sierpnia 1836 r. w Gębicach Elżbietę Rozalię Listing. To z tym ślubem należy łączyć pierwsze związki Fiebigów ze Strzelnem i prawdopodobnie z nazwiskiem Listing ich rodzinną tradycję napoleońską. Listingowie w Gębicach mieszkali już na przełomie XVIII i XIX w. Zatem, czy to któryś z nich mógł być owym oficerem napoleońskim, który zamieszkał w Gębicach, a nie w Strzelnie?  
 
W czerwonej ramce fragment parterowego domu Fiebigów. Obecnie w miejscu tym stoi trzykondygnacyjna kamienica.
Małżonkowie Juliusz i Elżbieta z Listingów mieli ośmioro dzieci: Władysława ur. 1861, Juliusza - juniora ur. 1863, Maksymiliana ur. 1866, Ferdynanda, Bernarda, Klarę, Elżbieta - juniorkę i Klemensa ur. 1877. Ojciec Juliusz Gustaw zmarł 21 sierpnia 1883 r., a jego małżonka Elżbieta Rozalia 10 sierpnia 1922 r. - oboje w Strzelnie, gdzie spoczęli na miejscowym cmentarzu. Spośród dzieci najstarszy Władysław został księdzem, Maksymilian kupcem, mężem Pelagii Grunwald i ojcem Alfreda, Ryszarda, Karola i Edmunda, o Juliuszu - juniorze i  Ferdynandzie nic nie wiem, Bernard parał się rzeźnictwem, Klemens został farmaceutą, Klara zamężna Ober, a Elżbieta - juniorka prawdopodobnie przy rodzicach. Swoją opowieść rozpocznę od księdza Władysława, którego biogram w tej części przybliżam:

Ks. Władysław Fiebig
Władysław Fiebig urodził się 24 sierpnia 1861 r. w Strzelnie jako syn Juliusza i Elżbiety z Listingów Fiebigów. Do szkoły ludowej uczęszczał w Strzelnie, a następnie do gimnazjum w Trzemesznie. Egzamin maturalny zdawał 28-29 sierpnia 1882 r. w Gimnazjum Marii Magdaleny w Poznaniu z wynikiem pozytywnym. Początkowo studiował filologię na Uniwersytecie w Berlinie. Po śmierci ojca i przebytej szczęśliwie chorobie - tyfusie zdecydował się we wrześniu 1883 r. mimo trwającego jeszcze „Kulturkampfu" przejść na teologię, której studia rozpoczął w Würzburgu. Po zakończeniu „Kulturkampfu" wraca za rządów ks. abpa Juliusza Dindera z kilku innymi teologami Polakami w strony rodzinne i kończy studia teologiczne w Seminarium Duchownym w Gnieźnie, gdzie 25 lipca 1888 r. otrzymał święcenia kapłańskie z rąk abpa Juliusza Dindera.

Po wyświęceniu odprawił 29 lipca 1888 r. mszę prymicyjną w Strzelnie i 30 lipca objął na krótko wikariat w Żegocinie (do 1 marca 1889 r.). Następnie pracował przy kościele św. Trójcy w Gnieźnie jako wikariusz (od 2 marca 1889 r. do 16 marca 1890 r.). Z kolei od 17 marca 1890 r. do 5 lipca 1892 r. był wikariuszem przy kościele Wniebowzięcia NMP w Trzemesznie. Stąd przeniesiony został do Strzyżewa Kościelnego, gdzie od 6 lipca 1892 r. do 5 listopada 1899 r. administrował parafią Zwiastowania NMP.

Ks. Władysław Fiebig 1861-1933
 W grudniu 1899 r. objął probostwo w Jarząbkowie. Tutaj rozwinął bardzo gorliwą pracę duszpasterską, szczególnie w konfesjonale i wśród dzieci, które jako zdolny pedagog zaznajomił gruntownie z prawdami wiary świętej. Jako niepośledni muzyk pielęgnował wśród młodzieży pieśń kościelną w czasach, kiedy parafii nie było stać na utrzymanie organisty. Akuratny, sumienny i drobnostkowy zawsze punktualnie i z widocznym przejęciem odprawiał nabożeństwa. Nie odsuwał się również od pracy społecznej, żywo interesując się działalnością miejscowych organizacji. Założył Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej, w którym pracował z wielką gorliwością. Jako dobry syn narodu, za czasów niewoli naraził się wskutek denuncjacji w czasie strajku szkolnego w latach 1906-7 władzom pruskim, które wytoczyły mu proces.

Kiedy w roku 1928 po wizytacji biskupiej staje przed trudnym i pełnym odpowiedzialności zadaniem przebudowy kościoła, ks. Fiebig czując, że mu przy słabnącym zdrowiu sił do przeprowadzenia takiego dzieła zabraknie, zgłosił swoją rezygnację z pełnienia funkcji proboszczowskiej. W dokumencie powizytacyjnym tak ks. biskup wyraził się o proboszczu ks. Fiebigu m.in.: Blisko trzydziestoletnia gorliwa praca duszpasterska w parafii, własne poczciwe życie kapłańskie nie pozostały w parafii bez śladu. Gdy J.M. ks. Proboszcz ze względu na wiek i sterane pracą siły złożył w czasie wizytacji na ręce moje rezygnację, pragnąc przejść w stan spoczynku, wyrażam mu uznanie i podziękowanie za spełnioną rzetelną pracę i wyświadczone parafianom przysługi.

W listopadzie 1928 r. ks. Władysław Fiebig został przeniesiony do Domu Księży Emerytów w Gnieźnie, gdzie po czteroletnim pobycie 21 października 1933 r. nagle skończył swoje pracowite życie kapłańskie. Eksportację zwłok z Domu Emerytów prowadził 24 października ks. bp Antoni Laubitz w asyście 22 księży. Dnia następnego zwłoki po uroczystym nabożeństwie żałobnym w Strzelnie złożono do grobu na tamtejszym cmentarzu, przy alei głównej obok grobów jego rodziców, przy których pragnął spocząć. Ostatnią przysługę w tym dniu oddało mu 15 księży konfratrów, liczne rzesze wiernych miasta Strzelna oraz delegacja byłych parafian, imieniem których żegnał go przy grobie jego następca na beneficjum w Jarząbkowie.

CDN

niedziela, 6 stycznia 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 23 Rynek - cz. 20




Wielu sympatyków i czytelników bloga, a szczególnie cyklu Spacerkiem po Strzelnie pyta się czy kiedyś przedstawiana ulica, dom, rodzina, ciekawa postać, wydarzenie doczekają się ponownej publikacji? Tak, oczywiście, że doczekają się i mniemam, że uda mi się to zrobić w tym roku. Przypomnę, że było tego kilkaset artykułów, do których w tym roku wrócę ze zdwojoną siłą. Dziś kontynuujemy spacerek po Rynku przechodząc pod numery 12 i 13. Obie posesje od co najmniej połowy XIX w. należały do rodzin żydowskich. Ich przedstawiciele wykupili obie parcele z rąk polskich i na wiele dziesiątek lat związali się z tymi miejscami, stawiając nowe domostwa - kamieniczki.
    
Pierwsza z nich pod numerem 12 zamieszkiwana była na przełomie XIX i XX w. przez zacne, bezdzietne małżeństwo Munków. Simon Munk był członkiem magistratu, co niewątpliwie plasowało go w elicie mieszczaństwa strzeleńskiego. Ta żydowska rodzina zajmowała się handlem skórami oraz hurtowym zaopatrzeniem zakładów kuśnierskich i krawieckich w futra surowe oraz zakładów szewskich i cholewkarskich w surowce skórzane do produkcji obuwia. Specjalizował się on również w zaopatrywaniu zakładów rymarskich oraz okolicznych majątków ziemskich w skóry garbowane do produkcji i napraw uprzęży.



Pod koniec swego żywota, Munkowie zapisali posesję, jak i cały interes Polce Apolonii Szymanowskiej, która pracowała u małżonków jako gospodyni domowa. Po wyjściu za mąż za Polaka, Bronisława Rzekanowskiego, polscy spadkobiercy nadal siedzieli w tej branży. Warto wspomnieć, że w latach międzywojennych przerobem i handlem skórami zajmowali się również Stanisław Jezierski przy ul. Kościelnej i Franciszek Lewandowski przy ul. Cestryjewskiej. Małżonkowie mieli syna Mieczysława i córkę Łucję. W latach międzywojennych działalność handlową prowadził tutaj również Franciszek Klaużyński (zobacz wyżej reklamę). Bronisław Rzekanowski był członkiem Towarzystwa Kupców w Strzelnie (1931 r.). W 1938 r. znalazł się w grupie założycielskiej Bezprocentowej Kasy Pożyczkowej Rzemieślników w Strzelnie, w której zasiadał jako członek Komisji Rewizyjnej obok Kaczmarka i Puchalskiego. Na czele Kasy stał kierownik szkoły powszechnej Jan Dałkowski. Już w okresie powojennym wchodził w skład pierwszego koła rodzicielskiego przy Samorządowym Gimnazjum Koedukacyjnym w Strzelnie (późniejszym LO). Nadto był działaczem sportowym, współzałożycielem (w 1947 r.) i pierwszym (I) wiceprezesem Strzeleńskiego Klubu Sportowego, późniejszej "Kujawianki".

Na rysunkach z 1947 r. członkowie Zarządu Strzeleńskiego klubu Sportowego. Od lewej: Marian Lipiński - gospodarz, Bronisław Rzekanowski I wiceprezes, Stefan Płócienniczak - sekretarz, Worsztynowicz - skarbnik.
Z początkiem XX w. na parterze kamienicy mieściły się dwa sklepy, które prowadzili Herman Witt i Antoni Łój. Na poniższym zdjęciu, na pierwszym planie widzimy opisany reklamami sklep Witta. Górny szyld informuje klientelę, że jest to przedstawicielstwo Thorner Dampfmühle Gerson G - czyli Toruńskiego Młyna Parowego G[ustawa] Gersona. Na elewacji po obu stronach okna wystawowego wypisano wszystkie rodzaje produktów wytwarzanych przez toruński młyn, a wiec: mąki, kasze i kaszki, płatki, a także śruty i otręby. Pod znakiem zapytania pozostaje, czy strzelnianin Ernst Gerson, kupiec z Rynku spod starego numeru policyjnego Rynek 74 (kamienica Woźniaków i Czyścieckich - Rynek 25) był spokrewniony z toruńskim właścicielem młyna Gustawem Gersonem?


Dla zaspokojenia ciekawości dodam, że dostarczający produkty młyn wybudowany został w toruńskiej dzielnicy Mokre w latach 80-tych XIX wieku przez Gustava Regitza. Gdy firma miała kłopoty finansowe młyn przejął i rozbudował Gustav Gerson. Od niego kompleks młynów zakupił Leopold Richter. Obecnie młyn jest przebudowany i zaadoptowany na Centrum Nowoczesności - Młyn Wiedzy oraz Międzynarodowe Centrum Spotkań Młodzieży w Toruniu.

  
W 1903 r. w kamienicy tej mieszkał Antoni Łój, który prowadził sklep z materiałami, tzw. metraż, o czym mówi poniższa reklama z 1910 r. Małżonkowie Antoni i Weronika z domu Wikarska mieli syna Ewarysta Antoniego (1912-1973) koszykarza z Poznania, olimpijczyka z Berlina (1936 r.). Urodził się on w tym właśnie domu 30 sierpnia 1912 r. Był absolwentem gimnazjum, rzemieślnikiem i trenerem. Koszykarz poznańskiego KPW i Lecha (182 cm wzrostu, 77 kg), 3-krotny mistrz Polski (1936, 1939, 1946), brązowy medalista ME (1939 Kowno), 23-krotny reprezentant Polski (1935-1939), zdobył dla barw narodowych 108 pkt., olimpijczyk. Na olimpiadzie drużyna Polski zajęła 4 miejsce. Zagrał on wówczas we wszystkich 6 meczach. Zmarł w Poznaniu 4 lipca 1973 i tam też jest pochowany na cmentarzu Miłostowo.

Jednym z zawodników jest Ewaryst Łój - Drużyna koszykarzy KPW Poznań - Mistrzostwa Polski w Warszawie 1939 r.

W czasach PRL-u w domu tym mieścił się słynny sklep monopolowy, w którym alkohol sprzedawała znana działaczka PPR-u i późniejszego PZPR-u Pelagia Waszak. W latach osiemdziesiątych znajdowała się tutaj tzw. tania jatka rzeźnicka prowadzona również przez PSS „Społem". Zaś po drugiej stronie wejścia głównego mieścił się prywatny zakład fotograficzny Bolesława i Barbary Lewickich, który funkcjonował do połowy lat 90-tych XX w. Specjalizował się w wykonywaniu zdjęć studyjnych: portretowych, ślubnych, rodzinnych i okolicznościowych. Pani Barbara z mozołem poddawała zdjęcia portretowe retuszowi korygującemu niedociągnięcia negatywów. Od połowy lat 90. minionego stulecia ślady po tych placówkach zostały zatarte przez dwie nowe branże: kwiaciarską i zabawkarską. Obecnie mieszczą się tutaj sklepy, z elektroniką i auto częściami. Dwa razy do roku, na Boże Ciało i Odpust Matki Boskiej Różańcowej stają przy tej kamienicy, ołtarz i stacja różańcowa.

 

Następna kamieniczka, narożnikowa do Rynku i ul. kościelnej to numer 13. Stanowiła ona własność żydowskiej rodziny Mendelów. Antenatem tego rodu był Dawid Mendel, który z małżonką Klarą z domu Lewin miał synów Salomona Maxa (ur. 1862 r.) i Jacoba. Salomon w 1891 r. poślubił starszą od siebie o 4 lata Fritze Florę Abraham (ur. 1858 r.) córkę Moritza i Augusty z domu Gębicka. Na przełomie XIX i XX w. Jakob Mendel prowadził w tym domu sklep odzieżowy, specjalizujący się w strojach damskich. Na zachowanej starej fotografii widoczni są członkowie tej rodziny, którzy na pierwszy rzut oka, niczym nie różnią się od pozostałych ówczesnych mieszczan. O tej rodzinie nie udało mi się zebrać dokładniejszych danych. W narożniku kamieniczki znajdował się sklep odzieżowy, prowadzony przez Marię Abegg, a po niej działalność prowadził nieznany mi bliżej szewc.

Strzelno - Rynek, Kościelna ok. 1910 r.

Strzelno - Rynek, Kościelna ok. 1915 r.
Rynek w latach 30. XX w. - kamienice z widocznymi szyldami: Nr 12 "Handel skór", Nr. 13 "Mrówczyńska".
W okresie międzywojennym kamieniczkę nabyła polska rodzina Mrówczyńskich. Starsi mieszkańcy pamiętają, że do końca lat sześćdziesiątych XX w. prowadzony była tutaj sklep pasmanteryjny, który przetrwał największą nagonkę na „prywaciarzy" w latach sześćdziesiątych. Należał on do pań Mrówczyńskich. Dysponował bogactwem wyboru towarów: wstążeczki, tasiemki, guziki, guziczki, zamki, zameczki, haftki, gumki i różne inne drobiazgi, których nie sposób wyliczyć. Na „narożniku" znajdowała się „Pracownia kapelusznicza" pani Piotrowskiej.

Więcej wiadomości o strzeleńskiej rodzinie Mrówczyńskich przekazał mi Mirek leszczyński z Goryszewa. Otóż pochodzili oni z pobliskiego Książa, gdzie ich przodkowie prowadzili gospodarstwo rolne. Rodzina ta osiedliła się w tych okolicach już ok. 1800 r. Śledząc losy tej rodziny, jak śluby, urodzenia to przez cały czas zamieszkiwali okolice Strzelna tj.: Książ, Stodoły, Sławsk Wielki, Polanowice, Ludzisko, no i samo Strzelno. Jeżeli chodzi o panny Mrówczyńskie  prowadzące sklep, to właśnie one wywodzą się z gospodarstwa w Książu. Było tam 13 dzieci, a wieku dojrzałego dożyły Józefa, Tekla, Julianna, Pelagia, Magdalena, Franciszek, Paweł i jeszcze jedna panna, która wyszła za mąż za niejakiego pana o nazwisku Bujak, ale byli oni bezdzietni. Paweł Mrówczyński założył rodzinę ale co do losów nikt już nic nie pamięta. Pozostałe dzieci podobno zmarły w wieku młodzieńczym Natomiast Józefa i Magdalena były właścicielkami wspomnianego sklepu prawdopodobnie mieszkały z nimi Tekla i Julianna. Pelagia jako jedyna wyszła za mąż za Leona Zielińskiego, pochodzącego z Orłowa, było to około 1913 r. w parafii Polanowice. 


Pelagia i Leon to dziadkowie mojej żony. Po ślubie mieszkali w Inowrocławiu, Paterku, Chełmnie i ostatecznie przyprowadzili się do Goryszewa. Tutaj właśnie siostry kupiły gospodarstwo od niejakiego Staniszewskiego. Rodzina  to dzieci Edward, Tadeusz, Roma, Leon , Marianna, Jan i Janina (Janina zmarła tuż po urodzeniu). Pozostali dożyli wieku dojrzałego i założyli rodziny. Edward -Wrocław, Tadeusz - Goryszewo, Roman - zginął tragicznie w Szczeglinie, Leon - Inowrocław, Marianna - zamężna Słowińska Strzelno, Jan - Poznań. 

Po przemianach roku 1989 zmieniły się w tych lokalach branże. Sklepy prowadzone były przez panią Mariannę Słowińską, wnuczkę państwa Mrówczyńskich i jej synową Urszulę. Po pasmanterii wydzierżawiony został lokal na sklep motoryzacyjny, po czym po kilkunastu latach powróciła do niego branża odzieżowa. Po sklepie kapeluszniczym prowadzono artykuły gospodarstwa domowego, a następnie branżę odzieżową. Dzisiaj znajduje się tutaj punkt weterynaryjny, czyli przychodnia dla zwierząt domowych.