sobota, 8 grudnia 2018

Wielkie święto - Pochód Polski



Tydzień temu 2 grudnia 2018 r. trzyosobowa grupa strzelnian uczestniczyła w wielkim wydarzeniu, wielkim święcie miasta Poznania, jakim był Pochód Polski. Sto lat temu w stolicy Wielkopolski obradował Sejm Dzielnicowy, na który zjechali przedstawiciele Polaków mieszkających na ziemiach pozostających w granicach Niemiec. To na pamiątkę tego wydarzenia w grudniową niedzielę przez Poznań przeszedł Pochód Polski, nad którym patronat objął Marszałek Sejmu RP.








Zanim wybuchło Powstanie Wielkopolskie, był Polski Sejm Dzielnicowy. Obradował on na progu polskiej niepodległości, w dniach 3 - 5 grudnia 1918 r. w budynku Kina Apollo na poznańskich Piekarach. Dzięki niemu Polacy w zaborze pruskim posiadali legalną władzę, która mogła przejąć rządy w Wielkopolsce po wybuchu i rozprzestrzenieniu się powstania. W obradach wzięło udział około 1100 posłów - delegatów, z czego połowa wywodziła się z Wielkopolski. Początek obrad poprzedziła msza święta, która została odprawiona w poznańskiej farze, a następnie przemarsz ulicami miasta. Delegaci z Wielkopolski, Śląska, Warmii, Pomorza, Mazur, a także z głębi Rzeszy przyjechali do Poznania, by obradować nad przyszłą Polską. To wówczas Poznań stał się na kilka dni prawdziwie wolnym miastem.








Towarzyszyła nam w uroczystości członkini Zarządu Wielkopolskiego Towarzystwa Genealogicznego "Gniazdo" Barbara Cywińska, której dwoje z przodków z linii Sczanieckich było posłami - delegatami na Polski Sejm Dzielnicowy w Poznaniu.


Wydarzenie sprzed stu lat odtworzyli w niedzielę poznaniacy oraz zaproszeni na tę uroczystość potomkowie ówczesnych posłów i delegatów oraz przedstawiciele powiatów, tych współczesnych i byłych, których reprezentanci uczestniczyli w obradach sejmowych 3 - 5 grudnia 1918 r. Tłumnie wypełniła się fara poznańska, a po uroczystej mszy św. wielki pochód wyruszył spod niej, tą samą trasą, którą przeszli nasi przodkowie w 1918 roku.






















Wymachując biało-czerwonymi i powstańczymi flagami uczestnicy Pochodu Polskiego, na czele z wojewodą wielkopolskim Zbigniewem Hoffmannem wyruszyli ulicami: Paderewskiego, al. Marcinkowskiego, św. Marcina, Ogrodową i Niezłomnych. Po drodze pod budynkiem Kina Apollo złożono pamiątkowe wiązanki kwiatów. Powiat mogileński reprezentował wicestarosta Marian Mikołajczak, były powiat strzeleński Heliodor Ruciński, natomiast ja potomków posłów - delegatów na PSD (ze szczególnym wspomnieniem strzelnianki Wandy Siemianowskiej).













Przemarsz nawiązywał do tego historycznego pochodu. Był on podobnie jak wówczas niezwykłą i radosną manifestacją polskości - w przeszłości w ciągle jeszcze niemieckim mieście Poznaniu - a współcześnie wolnym i naszym, polskim mieście. Po dojściu pod Pomnik Powstańców Wielkopolskich, u jego stóp uczestnicy pochodu wysłuchali wystąpień okolicznościowych, a delegacje złożyły wiązanki kwiatów. Wszyscy uczestnicy tej pięknej manifestacji otrzymali - zbliżając się do monumentu - białe i czerwony goździki, z których ułożyli biało-czerwoną flagę. Kolumnie pochodu towarzyszyli, Orkiestra Reprezentacyjna Sił Powietrznych, harcerze z Chorągwi Wielkopolskiej ZHP im. Powstańców Wielkopolskich 1918/1919 oraz grupy rekonstrukcyjne. Na uczestników wydarzenia czekał poczęstunek z polowej kuchni. Wieczór zwieńczy został koncertem w Teatrze Muzycznym.

Wszystkie zdjęcia autorstwa Heliodora Rucińskiego 


piątek, 30 listopada 2018

Wanda Maria Siemianowska (1874-1951)



W mojej rodzinie, kiedy mówiło się o płci pięknej zawsze przywoływano ciotkę Wandę - strażniczkę cnót wszelakich. Tak czyniła moja mama, tak czynił wujek Marian. Oboje znali ją dobrze, mnie nie było pisane poznać znamienitej ciotki, gdyż zmarła na rok przed moim urodzeniem. Kiedy byłem już w sile młodzieńczego wieku i owładnęła mną pasja poznawania dziejów mego rodu, poprosiłem wujka, by spisał wszystko, co w jego pamięci o ciotce się zachowało. Sukcesywnie w latach 80-tych minionego stulecia, co miesiąc trafiały do mych rąk listy z odległego Podkarpacia pisane na przemian ręką krewniaka lub wystukiwane na maszynie, w których zawarte zostały najważniejsze momenty z dziejów rodziny, Siemianowskich. W sumie otrzymałem 36 listów, z nich jeden pięciostronicowy drobno zapisany pismem maszynowym. Wszystko to, połączone z przekazami mej mamy, złożyłoby się na spore opowiadanie, ale ja dzisiaj pragnę przybliżyć w fragmentach obrazek biograficzny pięknej kobiety i jej pasje życiowe.
Na początku nieco o korzeniach krewniaczki Wandy. Otóż, Siemianowscy z Kujaw wyszli z wielkopolskiego Siemianowa, wsi leżącej w powiecie gnieźnieńskim, w gminie Łubowo. Stąd na przełomie XV/XVI w. przenieśli się do województwa rawskiego leżącego na pograniczu mazowiecko-wielkopolskim. Tutaj we wsi Kłonowiec w powiecie gostyńskim w 1626 r. znajdujemy braci Jakuba i Seweryna Siemianowskich herbu Grzymała. Stąd rozproszyli się po Wielkopolsce i osiedlili się m.in. wokół Inowrocławia, szczególnie w parafiach: Jaksice i Góra.

Z jak zacnej rodziny pochodziła Wanda, wystarczy przywołać losy jej rodziców, o których sam Stanisław Przybyszewski w Moich Współczesnych tak oto napisał: 
Zarządcą Szarleja był przez długi szereg lat niezmiernie zacny człowiek, powstaniec z 1863 r. Mikołaj Siemianowski, a mógł się poszczycić nie byle, jaką towarzyszką swego życia. Pani Michalina nie posiadała wprawdzie głębszego wykształcenia, ale w zamian za to prawdziwą kulturę serca i współczującą, we wszystko wnikającą intuicję. Z głębokim wzruszeniem wspominam tę piękną postać, a nie wiem, dlaczego ile razy ją wspomnę przypomina mi się matka Szopena, Justyna Krzyżanowska.

Michalina z Rygiewiczów poślubiła Mikołaja w 1865 r., gdy ten wrócił z rocznej odsiadki w słynnym berlińskim Moabicie. Oboje czynnie zaangażowali się w powstaniu styczniowym. Ona była łączniczką między lazaretem powstańczym w Strzelnie a dworem szarlejskim oraz sztabem pułkownika Wincentego Raczkowskiego, stacjonującym w majątku Karczyn. W nim też został aresztowany za udział w powstaniu Mikołaj, osądzony i skazany. Z tej miłości, która zakiełkowała w czasie powstania, zrodziło się małżonkom dziewięcioro dzieci. Dwoje z nich szczególną odegrało rolę w dziejach: prowincjonalnego Strzelna - Wanda, Górnego Śląska i Poznania - Józef.


Nasza bohaterka Wanda Maria, urodą swą podobna matce, na świat przyszła 14 lipca 1874 r. w dworku zarządcy majętnością Szarlej, Mikołaja, który w owym czasie władał dobrami imć Augustyna Kościelskiego, rozciągającymi się po wschodniej stronie Gopła. Oboje panowie walczyli w potyczkach powstańczych, oboje też stali się dozgonnymi przyjaciółmi. W atmosferze patriotyzmu i tęsknoty za wolną ojczyzną upływały Wandzie lata dzieciństwa i młodości, wywierając wpływ na jej całe późniejsze życie. Rodzice zaprzyjaźnili się z osiadłą w pobliskim Łojewie rodziną nauczyciela miejscowej szkoły ludowej, Józefa Przybyszewskim. Przyjaźń ta przelała się również na dzieci, szczególnie Wandę i Józefa, z jednej strony oraz Stanisława i Józefa - z drugiej.

Pod koniec lat 80-tych XIX w. Siemianowscy przenieśli się do Strzelna, naówczas miasta powiatowego. Tutaj rodzice zakupili przy ul. Kościelnej dom, zwany „Domem pod lipą" i zamieszkali w nim korzystając z dobrodziejstwa emerytury. Mikołaj otworzył kancelarię doradczo-korespondencyjną. Młodsze rodzeństwo Wandy zdobywało umiejętności kupieckie, zaś ona sama uczyła się krawiectwa, kapelusznictwa oraz kupiectwa. Swą wiedzę pogłębiała w Poznaniu uzyskując dogłębne wykształcenie, jako marszandka. Z czasem rodzeństwo usamodzielniło się, natomiast Wanda pozostała przy rodzicach.

Tuż po 1897 r. otworzyła w Rynku, w lokalu zajmowanym później przez aptekę „Pod orłem", własną działalność gospodarczą w zakresie handlu towarami krótkimi, galanterii damskiej i kapelusznictwa. O znaczeniu i prężności firmy prowadzonej przez Wandę niech zaświadczy fakt wizyty w tym zakładzie samego nadprezydenta prowincji poznańskiej Hugona von Wilamowitz-Moelelendorffa, który „zakład" ten uznał za wzór dla tego typu placówek, jaki powinni prowadzić Niemcy a nie Polacy. Z wizyty dygnitarza zachowała się barwna relacja spisana ręką ciotki Wandy.


Uzyskawszy względnie dobrą pozycję materialną, uczestniczyła w szeroko pojętej działalności społecznej, którą łączyła z niesieniem pomocy materialnej licznej rodzinie, prześladowanej za działalność patriotyczną przez zaborcę. Przykładem jej postawy pro rodzinnej może być brat Józef (1866-1931), związany Z Górnym Śląskiem i Poznaniem, działacz narodowy, wydawca „Głosu Śląskiego", redaktor „Kuriera Poznańskiego", współredaktor bytomskiego „Katolika", kandydat z listy polskiej do sejmu pruskiego, którego rodzinę hojnym groszem wspierała. Szczególnie wówczas, kiedy Józefa aresztowano za bezkompromisowe toczenie walki o polskość Śląska. Otoczyła opieką również dzieci drugiego brata, któremu wojskowy „dryl pruski" zrujnował zdrowie i spowodował jego przedwczesną śmierć. Ratując na zdrowiu, jak też przed germanizacją w zniemczonej Bydgoszczy, objęła troje bratanków swoją bezpośrednią opieką. Kiedy z kolei zmarł szwagier Stanisław Strzelecki, pod swe skrzydła przyjęła siostrę Helenę z pięciorgiem małych dzieci.

Przez 15 lat sprawowała w Strzelnie funkcję społecznej bibliotekarki w Towarzystwie Przemysłowców, a następnie w Towarzystwie Czytelni Ludowych (TCL). Uczyła pisać i czytać po polsku osoby w tym względzie zaniedbane, udzielała się przy tym w niesieniu pomocy charytatywnej organizowanej przez Kościół i polskie organizacje społeczno-gospodarcze. Jej szczególna skromność przejawiała się w upodobaniu rzeczy małych, z których, jak sama mówiła - najbardziej ceniła sobie wyróżnienie, jakie otrzymała w 1917 r. z rąk ks. Bolesława Jaśkowskiego, patrona Towarzystwa Przemysłowców w Strzelnie, w postaci tomiku „Złotych myśli" Henryka Sienkiewicza. Już później, w latach powojennych powtarzała, że najbardziej ze wszystkich wyróżnień ceni sobie ten tomik z wpisem zamordowanego przez hitlerowców, ks. Jaśkowskiego, wikariusza strzeleńskiego oraz późniejszego proboszcza i kanonika w Inowrocławiu. Społeczne uznanie, za całokształt patriotyczno-obywatelskiej działalności, znalazło swój wyraz w wybraniu jej posłem do Sejmu Dzielnicowego w Poznaniu w 1918 r. Pośród reprezentantami wysokiej izby Wanda Siemianowska, jako jedna z nielicznych pań, wyróżniała się w swej profesji mianem „kobiety pracującej".


Z chwilą wybuchu Powstania Wielkopolskiego włączyła się natychmiast w jego nurt, niosąc wzorem rodziców pomoc rannym uczestnikom walk niepodległościowych. Również i ich rodzinom, jak i rodzinom poległych powstańców. Wyzwolenie Strzelna 2 stycznia 1919 r. przeżyła najradośniej. Ostrzelany w wyniku działań powstańczych dom rodzinny przyozdobiła ręcznie haftowanymi, u schyłku okresu zaborów, sztandarami, na których czerwonym tle lśniły srebrno-białe orły. Te symbole miłości ku wolnej ojczyźnie i nie wzruszonej wiary w jej szybkie wyzwolenie, zniszczone zostały później przez okupanta niemieckiego. Ale to temat na odrębną opowieść.

Już w wolnej Polsce, nie bacząc na swój wiek, kontynuowała pracę społeczną, zwłaszcza w Związku Obrony Kresów Zachodnich, organizując kolonie dla polskich dzieci z Niemiec. Przez wiele lat, jako przewodnicząca stała na czele Narodowej Organizacji Kobiet - ugrupowania politycznego o charakterze narodowo-katolickim. W kwietniu 1939 r. za długoletnią działalność społeczną nadano jej członkostwo honorowe tejże organizacji. Uczestniczyła w oficjalnej delegacji powiatu w pogrzebie znanego jej z dzieciństwa i bliskiego rodzinie, Stanisława Przybyszewskiego w Górze. Brała udział w uroczystości przekazania Wojsku Polskiemu w Inowrocławiu broni ufundowanej przez społeczeństwo polskie. Jej postawa opozycyjna do rządów majowych była powodem, że dopiero 1 października 1938 r., z okazji zbliżającej się rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego, odznaczona została za działalność niepodległościową Srebrnym Krzyżem Zasługi. Wcześniej uhonorowana została przez papieża Piusa XI dyplomem i papieskim Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice za całokształt pracy na rzecz Kościoła. W okresie międzywojennym była patronką wielu organizacji społecznych i stowarzyszeń katolickich, spośród których szczególnie upodobała sobie Stowarzyszenie Młodzieży Żeńskiej „Młode Polki". Była bliską współpracowniczką ks. prałata Ignacego Czechowskiego w organizowaniu i niesieniu pomocy ubogim w ramach działalności charytatywnej parafii strzeleńskiej. Przewodniczyła Stowarzyszeniu Pań Różańcowych.

Pod koniec lat trzydziestych schorowana i pozostająca na utrzymaniu siostrzeńca Mariana Strzeleckiego, była zawsze przykładem bezinteresownego patriotyzmu. Załamanie się państwowości polskiej i okres upokarzającej okupacji przeżyła Wanda Siemianowska głęboko, zawsze jednak z godnością właściwą doświadczonej w walce z naporem germanizacyjnym, Polce. Zmarła 11 kwietnia 1951 r. i spoczęła w kwaterze rodzinnej na starej strzeleńskiej nekropolii.

Zaproszenie!
Będę brał udział jako reprezentant Strzelna - spowinowacony z posłanką 
Wandą Siemianowską




czwartek, 29 listopada 2018

Strzelnianie w Polskim Sejmie Dzielnicowym



W najbliższą niedzielę 2 grudnia w Poznaniu będzie miało miejsce wielkie wydarzenie. Otóż, na ten dzień zaplanowano uroczyste obchody 100-lecia Polskiego Sejmu Dzielnicowego. Patronat honorowy nad uroczystościami objął Sejm Rzeczypospolitej Polskiej i Marszałek Sejmu Marek Kuchciński. Jestem spowinowacony z delegatką z byłego powiatu strzeleńskiego Wandą Marią Siemianowską, zatem i ja stosowne zaproszenie do uczestnictwa w obchodach otrzymałem i będę w nich brał udział.

14 listopada 1918 Komisariat Naczelnej Rady Ludowej ogłosił odezwę programową, w której zapowiadano zwołanie do Poznania Sejmu Dzielnicowego, na który zjechać mieli delegaci ze wszystkich ziem zaboru pruskiego oraz największych skupisk Polonii w byłym cesarstwie niemieckim. Jednym z najważniejszych powodów, dla którego zdecydowano się zwołać to zgromadzenie, było dążenie kierownictwa Naczelnej Rady Ludowej do zdobycia mandatu do reprezentowania interesów polskich w Niemczech.

Wybory delegatów na Sejm odbywały się przez całą drugą połowę listopada. Były one powszechne, tzn. głosować mogli wszyscy Polacy, którzy ukończyli dwudziesty rok życia. Bierne i czynne prawo wyborcze po raz pierwszy w historii Polski przyznano również kobietom. Wybory były także bezpośrednie i równe. Jednego delegata wyłaniać miało ok. 2,5 tys. Polaków w danym okręgu. Kandydatów na posłów zgłaszały komitety wyborcze, a głosowanie odbywało się jawnie, przez aklamację.

We wtorek 26 listopada o godz. 14:00 odbył się w Strzelnie wiec wyborczy pod gołym niebem w ogrodzie Wiktora Piątkowskiego. Uczestniczył w nim tłum Polaków, mieszkańców Strzelna. Z ramienia komitetu wyborczego głos zabrał proboszcz strzeleński ks. Stanisław Kopernik, który w swym dłuższym wystąpieniu omówił znaczenie Polskiego Sejmu Dzielnicowego. W wystąpieniach wskazywano na wielką chwilę przełomową, jaką przeżywa społeczeństwo polskie: Okowy stuletniej niewoli kruszą się. Nadchodzi wolność. Następnie wybrano jednogłośnie delegatów w osobach: Antoniego Paternogi - robotnika, Wandy Siemianowskiej - reprezentantkę kobiet pracujących oraz posła dra Zygmunta Zakrzewskiego z Mirosławic. Dokonano również wyborów do Powiatowej Rady Ludowej. Na zakończenie wiecu odśpiewano pieśni patriotyczne: "Boże coś Polskę" i "Jeszcze Polska nie zginęła".


Z późniejszego sprawozdania sejmowego dowiadujemy się, że dra Zygmunta Zakrzewskiego jako delegata do Polskiego Sejmu Dzielnicowego zastąpił mieszkaniec Strzelna Kazimierz Stankowski. Jak wiadomo Zakrzewski nie był mieszkańcem Strzelna, gdyż mieszkał w pobliskiej majętności Mirosławice. Ostatecznie delegatami - posłami do Polskiego Sejmu Dzielnicowego w Poznaniu zostali wybrani: Bogdan Amrogowicz z Rzeszynka, Stanisław(?), Burzyński z Kruszwicy, Franciszek Buszkiewicz z Bożejewic, Wawrzyn Olejnik z Sierakowa, Antoni Paternoga ze Strzelna, Kazimierz Pelz z Kruszwicy, Wanda Siemianowska ze Strzelna, Kazimierz Stankowski ze Strzelna, Stanisław Szeliga z Kruszwicy oraz Edward Trzciński z Gocanówka. W ostatnim dniu obrad Polskiego Sejmu Dzielnicowego wybrano 80 osobową Naczelną Rade Ludową. Niestety w jej składzie nie znalazł się nikt ze strzelnian. Było to pierwsze i jedyne posiedzenie Sejmu, gdyż już więcej go nie zwoływano. Niemniej jednak stanowił on ważne ogniwo w walce Polaków w zaborze pruskim o powrót tego obszaru w granice odrodzonego państwa polskiego. Nadto w podejmowanych przez nich wysiłkach zmierzających do zorganizowania tu zrębów władz polskich jeszcze w okresie rządów zaborcy pruskiego.

Polski Sejm Dzielnicowy obradował w Poznaniu od 3 do 5 grudnia 1918 z udziałem ok. 1,1 tys. delegatów, przedstawicieli wszystkich grup społecznych z Wielkopolski, Śląska, Warmii i Mazur, Prus Królewskich oraz skupisk ludności polskiej w Niemczech. Do Sejmu wybrano 1399 delegatów w tym 129 kobiet.

Jutro zamieszczę pełen biogram swojej powinowatej, delegatki na Polski Sejm Dzielnicowy w Poznaniu Wandy Marii Siemianowskiej.

Zaproszenie jakie otrzymałem




wtorek, 27 listopada 2018

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 22 Rynek - cz. 19



Za oknami mamy jesień ze znikomą dawką słońca. Dziś 27 listopada, a pogoda jak na tę porę roku "taka se" - mawiali niegdyś strzelnianie. Z tęsknoty za byciem na łonie natury, skoro świt wybrałem się na spacer, podczas którego nie po lesie, nie po polach, a po naszym pięknym strzeleńskim Rynku, spacerując opowiem o kolejnej posesji. Otóż za opisanymi wcześniej Lesserami, pod obecnym numerem 11 rozłożyła się szerokim frontonem, wypełnionym oknami wystawowymi trzech sklepów, bardzo stara, bo licząca sobie ok. 150 lat piętrowa kamieniczka. Domostwo zadbane i po ostatnim remoncie już nie przypomina kamienicy z prezentowanego poniżej zdjęcia. Minęło 100 lat i nie dziwota, jak mawiali staży strzelnianie, że się ona zmieniła.  

Przed 1910 r.
Po prawej fryzjer z niemiecka brzmiącą reklamą Friseur. Przed 1910 r.


Kamienica należała w XIX w. do bliżej nieznanych mi strzelnian. Jej właścicielem na początku XX w. został Ludwik Szmańda ur. 15 sierpnia 1877 r. w Strzelnie. Żonaty był z Marią Kierblewską ur. 28 stycznia 1877 r. Małżonkowie mieli trójkę dzieci, m.in. córkę Irenę (1905-1989) zamężną Piasecką, mieszkającą w Poznaniu i syna Michała. To nie jedyna rodzina o tym nazwisku, w naszym mieście, gdyż był jeszcze kupiec Szmańda Stanisław, o którym przy okazji spacerku ulicą Kościelną, a także rodzina rolników z ul. Stodolnej (współczesna ul. Michelsona).


Zachowały się dwie reklamy umieszczone w Kalendarzu informacyjnym miasta Strzelna z 1910 r., wydanym nakładem Ignacego Maciejewskiego, z których dowiadujemy się o prowadzonej w tej posesji działalności handlowej. Pierwsza z nich zachęca do skorzystania z oferty handlowej Marii Szmańdy, żony Ludwika. Druga Wojciecha Rucińskiego, który poza handlem towarami kolonialnymi prowadził również własną fabrykę likierów i destylację, czyli małą gorzelnię. Ruciński szeroką działalność gospodarczą prowadził do 1919 r. którą następnie przeniósł się do nabytej od Rittera posesji przy Rynku 1.


Przed Rucińskim, co widać na prezentowanym powyżej zdjęciu, działalność handlową prowadził tutaj W. Pilichowski, a w latach trzydziestych XX w handlowano w jednym ze sklepów meblami i trumnami. Poza prowadzoną tutaj działalnością gospodarczą kamienica zamieszkała była przez 6 rodzin. W oficynie tejże posesji, mieszkała uboga rodzina Ajżyków. Sprowadzili się oni do Strzelna z początkiem lat dwudziestych XX w., tuż po zaborach. Przybyli oni z byłego zaboru rosyjskiego z myślą poprawienia swojego bytu. Głową rodziny był kamasznik, w hierarchii rzemiosła szewskiego początkujący rękodzielnik w tej branży. W 1931 r. w metrykaliach strzeleńskich odnotowany on został jako katolik, gdy tymczasem jego żonę zapisano, jako wyznawczynię wiary mojżeszowej. Ale już w 1933 r. w dokumentach związanych z urodzeniem się ich potomka, Mauasze Ajżyka, oboje rodzice odnotowani zostali jako wyznawcy judaizmu. W tym też roku głowa rodziny awansowała w szewskiej hierarchii rzemieślniczej do wysokiego już stopnia w tej branży fachu cholewkarza. Jednakże jak wspominali starzy mieszkańcy naszego grodu, z braku klienteli, Ajżykom nie wiodło się dzieło pogrubiania portfela.



Po wojnie, po latach 40. prowadził tutaj działalność w branży odzieżowej jeden z nielicznych przedstawicieli prywatnego handlu Tadeusz Grzegorczyk, który nie poddał się komunistycznemu fiskusowi. Dziś w kamieniczce tej kontynuują działalność jego potomkowie: córka Maria i jej synowa oraz bratanek Mariusz Grzegorczyk. Znajdują się tutaj 3 sklepy branży odzieżowej. Dopowiem, że w bardzo miłej i sympatycznej atmosferze w Sklepie Odzieżowy Katarzyny Lipieńskiej skorzystać można z niezwykle rozległego zakresu produktów - jak czytamy w reklamie - modnych ubiorów spełniających wymogi wszystkich klientów. Korzystając z oferty sklepu, klienci mogą liczyć na liczne ciekawe promocje, a także kompleksową pomoc w trakcie wybierania odpowiednich produktów... Osobiście z oferty tego sklepu korzystam - jest miło i są dostępne ceny.

Jeszcze na przełomie lat 80/90-tych przed dom wystawiał swój ruchomy stragan Roman Puchała, który przez kilkadziesiąt lat parał się sprzedażą wszelakich owoców wyprodukowanych w okolicznych sadach, szczególnie z rejonu Skulska i Wilczyna. U niego można było nabyć w grupie porzeczek: białe świętojanki, czerwone porzeczki, czarne smrodyny; oraz: truskawki, czereśnie, wiśnie i słynne już glaski; a także pyszne gruszki z klapsami na czele. Oddzielną ofertę stanowiły jabłka, z których najbardziej pamiętam smakowo: popularne papierówki, zajączki, złotą renetę, mekintosze, kosztele, malinówki i wiele innych odmian.

Zdjęcie współczesne: Heliodor Ruciński