czwartek, 21 czerwca 2018

Są środki na renowację Pomnika Nagrobnego Powstańców Wielkopolskich



 Wspólne starania Parafii p.w. Świętej Trójcy w Strzelnie oraz Towarzystwa Miłośników Miasta Strzelna o renowację Pomnika Nagrobnego Powstańców Wielkopolskich na cmentarzu parafialnym w Strzelnie osiągnęły punkt kulminacyjny w temacie pozyskania środków na zrealizowanie projektu. W ramach programu Wspieranie opieki nad miejscami pamięci i trwałymi upamiętnieniami w kraju otrzymaliśmy z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego wsparcie w wysokości 80 000,00 złotych.

Jak czytamy na stronie ministerstwa, celem programu jest zaangażowanie w opiekę nad miejscami pamięci i trwałymi upamiętnieniami jak największej liczby różnych podmiotów, w celu zwiększenia wiedzy o historii naszego kraju, zwłaszcza o jej najtrudniejszych i najbardziej skomplikowanych aspektach, i dzięki temu wzmocnienie świadomości obywatelskiej i postaw patriotycznych.


W ramach programu ministra „Wspieranie opieki nad miejscami pamięci i trwałymi upamiętnieniami w kraju” dofinansowano 83 zadania. Ich realizacja jest możliwa dzięki zwiększeniu pierwotnego budżetu programu decyzją Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Wśród projektów wybranych do realizacji w 2018 r. znalazły się nasz strzeleński: Prace remontowo-konserwatorskie Pomnika Nagrobnego Powstańców Wielkopolskich na cmentarzu parafialnym w Strzelnie. Wartość dofinansowania plus gromadzone przez Parafię i TMMS środki pozwoli godnie uczcić 100. rocznicę odzyskania niepodległości, a szczególnie 100. rocznicę Powstania Wielkopolskiego.


Zapewne nie podołalibyśmy temu dziełu gdyby nie ofiarność strzelnian, mieszkańców naszego prastarego grodu, rozsianych po kraju oraz firm, z których wiele pozytywnie przyjęło nasz apel o wsparcie dzieła remontowego. Serdecznie dziękujemy Wam Drodzy Strzelnianie i prosimy o dalsze wspieranie naszej akcji. Szczególne podziękowania kierujemy na ręce prof. Piotra Glińskiego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz osób, które zaangażowały się w profesjonalne przygotowanie wniosku i jego pozytywne rozpatrzenie.


Strzelno ze swoimi zabytkami, które znajdują się w elitarnym poczcie Pomników Historii jest zauważalne z perspektywy Stolicy. Piękne dzieje naszej ziemi, z których wyrasta wiele pomników, to również pomnik "najkrwawszy" skrywający szczątki doczesne 19. powstańców wielkopolskich, którzy swoje życie złożyli na ołtarzu Ojczyzny. Pamięć o tamtych wydarzeniach o sile Narodu Polskiego, która przekazana przez przodków trwa po dziś, to nasz obowiązek.  


środa, 20 czerwca 2018

Upamiętnienie ofiar zbrodni katyńskiej



Stowarzyszenie Rodzina Katyńska Ziemi Mogileńskiej w Mogilnie w dniach 20-23 czerwca 2018 r. jest organizatorem Ogólnopolskiego Zjazdu Rodzin Katyńskich. W ramach Zjazdu 21 czerwca o godzinie 17:15 na starej strzeleńskiej nekropolii przy ul. Kolejowej odbędzie się uroczystość poświęcenia tablicy na tutejszym Pomniku Katyńskim. Tablica została uzupełniona o kolejne nazwiska ofiar zbrodni katyńskiej, związanych urodzeniem, a także miejscem pracy z byłym powiatem strzeleńskim.

Po uroczystości o godz. 18:00 odprawiona zostanie msza św. w kościele parafialnym p.w. Świętej Trójcy w Strzelnie. Rodzina Katyńska Ziemi Mogileńskiej zaprasza mieszkańców Strzelna na te uroczystości.

poniedziałek, 18 czerwca 2018

Pożegnanie strzelnianina śp. prof. Wiesława Koziary



Podczas ceremonii pogrzebowej 9 maja 2018 r. na cmentarzu w Przeźmierowie śp. prof. Wiesława Koziarę żegnał w imieniu rodziny kuzyn Kazimierz Pondo. Oto słowa wypowiedziane nad grobem zmarłego:

Wielebni Księża Celebransi dzisiejszej uroczystości pogrzebowej,
Drodzy zasmuceni uczestnicy tego ostatniego pożegnania,

Gdy przychodzi śmierć, zawsze dla nas żyjących przychodzi z nią wielki smutek i ogromny żal. Szczególnie zasmuca nas ta śmierć, która mimo posiadania świadomości ciężkiej choroby zmarłego, przyszła tym razem jednak nagle, z zaskoczenia, niespodziewanie i można powiedzieć, że trochę podstępnie.

Dziś uczestnicząc w tej smutnej uroczystości ostatecznego pożegnania, towarzysząc w ostatniej drodze, w drodze do grobu, do miejsca już wiecznego odpoczynku zmarłego, uruchamiały się w nas wspomnienia o zmarłym, o jego życiu, o spotkaniach z nim
i o różnych rozmowach.

Dla najbliższej rodziny zmarłego, żony Alicji i córki Agnieszki są to wspomnienia bardzo świeże, bo przecież zmarły jeszcze kilka dni wcześniej był wśród nich, był dla nich zawsze wspaniałym i opiekuńczym mężem i ojcem. Dla nas, dla Jego rodziny był bratem, szwagrem, uczynnym kuzynem i dobrym wujkiem, a dla wielu z nas, dziś tu zebranych, był kolegą i przyjacielem.

Dziś idąc w spokojnym marszu pod przewodnictwem księdza, szliśmy w zadumie towarzysząc w ostatniej drodze śp. profesora Wiesława Koziary. I tym spokojnym marszem doszliśmy do tego miejsca, by tu wypełnić swą chrześcijańską ostatnią posługę, posługę pogrzebania zmarłego w ziemi. Przyszliśmy tu do Ciebie kochany Wiesiu, by Tobie za całe Twoje życie i za wszystkie uczynki podziękować oraz by Cię pożegnać. Jest tu dziś Twa rodzina, przyjaciele z pracy, Twoi studenci, są sąsiedzi i znajomi. Przyszli wszyscy, którzy Cię kiedyś poznali, zetknęli się z tobą, wszyscy, którzy Cię zapamiętali.

Śp. Wiesław Koziara urodził się 22 kwietnia 1951 roku w Inowrocławiu. Pochodził z małej wsi na pograniczu Wielkopolski i Kujaw o nazwie Młynice w gminie Strzelno. Jego rodzicami byli prowadzący kilkunastohektarowe gospodarstwo Bronisława z domu Jarecka i Stanisław Koziara, który przez ponad 30 lat pełnił funkcję sołtysa w tej wsi. Gdy śp. Wiesław miał zaledwie 9 lat zmarła matka. Dalszym wychowaniem zmarłego i Jego starszego brata zajmował się ojciec z pomocą swej siostry Jadwigi.

Ta rodzinna wieś Młynice połączyła nas na zawsze. W tej sympatycznej wsi spędziliśmy nasze wspaniałe dzieciństwo i czas dorastania. Stamtąd mieliśmy zawsze wiele miłych wspomnień podczas naszych rodzinnych spotkań. Nasze wspólne życie tamtych lat w tej wsi było wspaniałą szkołą na następne, dorosłe życie. Śp. Wiesiu uczęszczał do szkół podstawowych w Młynicach i w Młynach. Dalszą edukację kontynuował w Państwowym Technikum Rolniczym w Bielicach koło Mogilna, po którego ukończeniu rozpoczął studia w Poznaniu, w Wyższej Szkole Rolniczej. Po ich ukończeniu swoje życie związał z tą uczelnią i z tym miastem. Swoje życie poświęcił nauce i kształceniu młodego pokolenia. Swą zdobytą wiedzę całkowicie oddał polskiemu rolnictwu.

W Poznaniu poznał swą żonę Alicję z domu Maśnica i wspólnie założyli rodzinę. Początkowo mieszkali w Buku, następnie w Niepruszewie, a po wybudowaniu własnego domu zamieszkali tu, w Przeźmierowie. W tym domu wspólnie byli zawsze szczęśliwi.

Ciągle mam w pamięci nasze miłe, rodzinne i bardzo świeże spotkanie 18 sierpnia ubiegłego roku w Ich domu. Nie było wtedy rozmowy o żadnej chorobie. Dziś niestety przypuszczać tylko można, że chyba już wtedy była ona przygotowana do podstępnego ataku.

Kochany Wiesiu, mocno Twoją śmierć przeżywam dziś osobiście, bo jeszcze w niedzielę, 22 kwietnia, w Twoje 67 urodziny przy składaniu życzeń rozmawialiśmy telefonicznie. Dziś zapewne ten Twój urodzinowy dzień przeżywa z nas wielu. Potem jednak przyszedł 29 kwietnia, kiedy w rozpoczynający niedzielę wczesny poranek, w swoim domu, o 4:00 godzinie, bez pożegnania, lecz przy obecności żony i córki, po cichu odszedłeś z tego świata. Niestety, przegrałeś swą walkę z chorobą, a Twoje dobre serce przestało już bić.

Wieśku, niesamowicie trudno uwierzyć, że tydzień po swych urodzinach zakończyłeś ten swój piękny i bogaty ziemski życiorys. Chciałoby się trochę może nieśmiało, lecz głośno dziś wykrzyczeć: Panie Boże, do czego tak zdolny i mądry człowiek, w tak młodym wieku był Tobie potrzebny? Wiem, że nie będzie żadnej odpowiedzi, będzie tylko cisza tego cmentarza.

Kochany Wiesiu, dziś żegnając Cię z wielkim smutkiem, chciałbym Tobie powiedzieć, że żegna Cię cała wieś Młynice, z której wyszedłeś, żegnają Cię też byli mieszkańcy tej wsi, kiedyś sąsiedzi, mieszkający dziś w Strzelnie i w New Britain w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, żegna Cię rodzina w całej Polsce, która była zawsze z Ciebie dumna, bo najdalej i najwyżej z nas zaszedłeś. Dumna jest zapewne polska nauka rolnicza, której oddałeś całe swe dorosłe życie. Dziś powstała po Tobie ogromna strata. Będzie zapewne, trochę pusto.

Dziś Wieśku chcemy Tobie za wszystko podziękować, za Twoją życzliwość, za koleżeńskość i przyjaźń, za to, że byłeś dobrym człowiekiem. Byłeś wielki i jednocześnie zawsze skromny. Taki pozostaniesz w naszej pamięci. Spoczywaj tu w spokoju i w ciszy tego przeźmierowskiego cmentarza. Odpocznij tu sobie po Twoim ziemskim twórczym bytowaniu.

Pragnieniem naszym jest też, by ta poznańska ziemia, która Cię za chwilę zakryje, dla której oddałeś całe swe zawodowe życie, nigdy nie była dla Ciebie ciężarem. Tobie kochana Alu i Tobie Agnieszko, pogrążonym w ogromnym smutku i w bólu, całej rodzinie zmarłego Wiesia składam serdeczne wyrazy współczucia.

W imieniu żony Alicji i córki Agnieszki  pragnę z niezwykłą serdecznością złożyć podziękowanie księżom celebransom i wszystkim przybyłym na to smutne pożegnanie męża i ojca, szczególnie Władzom i Kadrze Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu za słowa pożegnania zmarłego, studentom i przyjaciołom, wszystkim delegacjom przybyłym na tę dzisiejszą pogrzebową uroczystość. Dziękuję rodzinie, sąsiadom i znajomym za słowa pokrzepienia w tych trudnych dla nich chwilach żałoby i za złożone z serdecznością kondolencje. Dziękuję serdecznie wszystkim za wszelkie modlitwy różańcowe i komunię św. dziś przyjętą podczas tej mszy pogrzebowej. (...)

Kazimierz Pondo

czwartek, 14 czerwca 2018

Wójcin - prostowanie historii

Powstanie styczniowe 1863-1864. Artur Grottger, z cyklu Polonia - Na pobojowisku.

 Od kilkudziesięciu lat powielana była błędna informacja odnosząca się do okresu powstania styczniowego 1863-1864, iż w dworze w Wójcinie w ówczesnym powiecie inowrocławskim, dystrykcie strzeleńskim funkcjonował lazaret powstańczy. Dziś trudno wyłapać kto po raz pierwszy popełnił błąd przypisania dziejom wójcińskiego dworu takiej roli. Pociągnęła ona za sobą również konsekwencję w przypisaniu naszego Wójcina Rekowskim, którzy akurat tą miejscowością nigdy nie władali.

Dociekanie regionalistów sprawiło, iż dzisiaj możemy stanąć na gruncie faktów i stwierdzić, że ktoś, kiedyś pomylił Wójcin z zaboru pruskiego (gmina Jeziora Wielkie w powiecie mogileńskim) z Wójcinem w zaborze rosyjskim (gmina Piotrków Kujawski w powiecie radziejowskim). W prostej linii obie miejscowości leżą o około 22 km od siebie. O tym, że nie o ten Wójcin chodzi przypomniał mi ostatnio młody regionalista Zbyszek Gawroński z Gradowa w gminie Piotrków Kujawski. Oczywiście potwierdziłem mu to spostrzeżenie i obiecałem, że całe zawirowanie wyprostuję na blogu.

Sam niegdyś przypisałem nasz Wójcin Rekowskim i to po przestudiowaniu Tek Dworzaczka. Uderzam się w piersi i dzisiaj, po zgłębieniu genealogii Rekowskich i Niegolewskich, twardo stoję na gruncie, iż dworem, w którym został zorganizowany przez Magdalenę z Niegolewskich Rekowską lazaret powstańczy był Wójcina w powiecie radziejowskim. W wydanej w 1975 r. książce Rejencja Bydgoska a powstanie styczniowe Stanisław Myśliborski-Wołowski napisał ...ranni powstańcy po szczęśliwym powrocie na terytorium Wielkiego Księstwa Poznańskiego znajdowali opiekę lekarską (...) także we dworze Magdaleny Rekowskiej w Wójcinie. Z kolei w przewodniku Strzelno i okolice Maria Alexandrowicz w 1979 r. napisała, iż to nasz Wójcin, w którym Rekowska założyła lazaret. Powiela to stwierdzenie w kolejnej edycji Przewodnika... w 1985 r. Antoni Słowiński. Wiele innych wydawnictw regionalnych i stron internetowych zawiera tę informację. Zatem czas, by wymazać Rekowskich i lazaret z Wójcina w gminie Jeziora Wielkie i przenieść do Wójcina w gminie Piotrków Kujawski.

Magdalena z Niegolewskich Rekowska.
 Zacznijmy od Magdaleny. Urodziła się 10 maja 1827 r. w Włościejewkach koło Śremu w dobrach rodowych swojej matki. Była córką Andrzeja Niegolewskiego herbu Grzymała - pułkownika Wojska Polskiego, uczestnika kampanii napoleońskiej, ziemianina, działacza społecznego i Anny z Krzyżanowskich. Na chrzcie otrzymała dwa imiona, Magdalena Izydora. Niegolewscy byli elitą ziemiaństwa w Księstwie Poznańskim. Andrzej Niegolewski ze swych dóbr, na cztery dni przed swą śmiercią, ustanowił ordynację, która przetrwała do 1945 r. Spora różnica majątkowa sprawiła, iż przed wyjściem za mąż Magdaleny za Konstantego Rekowskiego dzierżawcę Kęszyc został zawarty 28 maja 1852 r. kontrakt przedślubny o wyłączeniu wspólnoty majątkowej i dorobku. Tak więc, małżonkowie mieli mieć swoje niezależne dochody. Związek małżeński zawarli 30 maja 1852 r. w Buku. Z małżeństwa tego urodziły się dzieci: Felicja (1853) za Alfonsa Szamockiego, Andrzej (1856), Anna (1857) za Cimina, Wanda (1860) i Zygmunt (1864).

Przechodząc do małżonka dopowiem, iż Konstanty Stefan Józef Rekowski urodził się 10 marca 1821 r. w Rudniczysku koło Doruchowa i ochrzczony został 23 marca 1821 r. w Parzynowie. Był synem Konstantego, kapitana wojsk Księstwa Warszawskiego i Elżbiety Kręskiej. Rekowscy pieczętowali się herbem Wandoch III i byli w porównaniu z Niegolewskimi uboższą aczkolwiek dobrze sytuowaną szlachtą. Jako chłopiec nauki pobierał u Ojców Pijarów na Żoliborzu, a następnie w szkole Korpusu Kadetów w Kaliszu. Ukończył tak jak jego dwaj bracia Artaxerxes i Napoleon nauki w Krakowie. W 1848 r. został powołany do Pułku Kirasjerów we Wrocławiu.

Reasumując, po ślubie Magdalena zamieszkała u męża w Kęszycach. Wkrótce nabyła majątek Wójcin w Królestwie Polskim (a nie Wójcin w Wielkim Księstwie Poznańskim) i tam przeniosła się z małżonkiem. Pamiętajmy, że był to zabór rosyjski. Oddana sprawie polskiej szerzyła patriotyczne wychowanie wśród okolicznej ludności. We wspomnieniu pośmiertnym o Konstantym i dworze wójcińskim tak napisano: Ktokolwiek znał ten dom w roku 1863 wie, jak serce i drzwi były tam na oścież dla sprawy narodowej otwarte i jak gorliwy i niezmordowany w całym działaniu (...) brał udział.

Magdalena wiodąc prym w ognisku domowym i będąc właścicielką dworu i dóbr wójcińskich, wraz z mężem po bitwie pod Nową Wsią - odległą o kilka kilometrów od ich domostwa - zabierała z pobojowiska rannych. Przewoziła ich do swego domu, gdzie w urządzonym przez siebie lazarecie leczyła z ran i ratowała ich przed niechybną śmiercią. Tutaj też powstańcy przechodzili rekonwalescencję. Na czas uprzedzona o mającej nastąpić rewizji w majątku, przebierała przechowywanych powstańców, tłumacząc żandarmom, że to służba. Wymogła na rosyjskim pułkowniku aby z szacunkiem odnoszono się do rannych.

Niegolewo. W tym pałacu u brata Zygmunta ordynata niegolewskiego Magdalena Rekowska spędziła ostatnie lata swego życia.
 Warto przy tej okazji wspomnieć braci Konstantego, którzy równie oddanie służyli sprawie polskiej, co Konstanty z małżonką. Pruskie władze sądowe obłożyły aresztem sądowym dobra brata Artaxerxesa (1811-1878) Gorazdowo w powiecie wrzesińskim, za udział w powstaniu styczniowym. Był on oficerem Wojska Polskiego z okresu powstania listopadowego, i kilkakrotnym więźniem stanu w Prusach. Brał żywy udział w pracach obywatelskich i cieszył się ogromnym szacunkiem. Podobnie drugi brat Napoleon (1814-1879) z Koszut nazwany najgorliwszym i najczynniejszym pośród obywatelstwa Księstwa Poznańskiego. Jako 16-letni młodzieniec stanął przy boku ojca, pułkownika w 1830 r. by bronić ojczyzny. Aktywnie uczestniczył w Wiośnie Ludów 1848 r. i powstaniu styczniowym 1863-1864 r. Skazany na więzienie, przesiedział 2 lata za udział w zrywie wolnościowym.


Konstanty Rekowski zmarł 14 kwietnia 1893 r. w Niegolewie, gdzie wraz z małżonką zamieszkiwał u jej brata ordynata Zygmunta i jego małżonki Zofii z hr. Skórzewskich Niegolewskich. Zaś Małgorzata założycielka lazaretu w Wójcinie w powiecie radziejowskim i opiekunka rannych powstańców styczniowych opuściła ten świat 2 sierpniu 1900 r. również w Niegolewie, a pogrzeb odbył się w Buku.   

wtorek, 12 czerwca 2018

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 17 Rynek - cz. 14.



Spod niegdyś okazałej, a dzisiaj zapuszczonej i zaniedbanej kamieniczki przechodzimy dalej, w kierunku wschodnim i zatrzymujemy się przed zgoła odmienną elewacją, która świeżością i kolorystyką bije wręcz w oczy. Niewielka, jak większość kamieniczek w Rynku piętrowa, oznaczona jest numerem 5, dawniej był to numer policyjny 98. Jeszcze kilka lat wstecz i ona przedstawiała się niezbyt ciekawie. Co z tą kamienicą uczynił nowy właściciel, możecie sami podziwiać, odwiedzając to miejsce. Wybudowana została na początku XX w., w miejscu, gdzie wcześniej stał niezbyt urokliwy dom parterowy, typowy dla XIX wiecznej zabudowy miasta. Był on niemalże identyczny z sąsiednim parterowym domem, jedynie różnił się wyglądem elewacji, która posiadała jedno boczne okno od mieszkania, środkowe drzwi korytarza i drzwi boczne do kramu rzemieślniczego oraz brakiem facjaty w dachu.


Posesja należała do Gołębińskich. Piętrową kamienicę wystawił prawdopodobnie Władysław Gołębiński, rzeźnik, który był członkiem organizacji „Straż", założonej przez Józefa Kościelskiego z Miłosławia w 1905 r. Niestety, więcej nie udało mi się dotychczas ustalić, co do układu właścicielskiego tej posesji.

W środku pośród pracownikami banku dyr. Bronisław Brożek.
 Pamiętam, że w domu tym mieszkali państwo Brożkowie. Pan Bronisław (1907-1988) był bankowcem. Urodził się 30 września 1907 r. w Gelsenkirchen jako syn Józefa i Rozalii z domu Kauch. Pracował w Banku Ludowym w Krotoszynie, a do Strzelna przybył w 1929 r. i podjął pracę w tutejszym Banku Ludowym. Był członkiem Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" i Stronnictwa Narodowego w Strzelnie. Okupację spędził w Generalnej Guberni w Ciechanowie, dokąd został wysiedlony. W 1942 r. ożenił się z Marią z d. Wiezień. Po wojnie powrócił do miasta i został dyrektorem Banku Ludowego, nazwanego później Bankiem Spółdzielczym. Był niezwykle zasłużonym dla Strzelna działaczem społecznym, m.in. Członkiem Powiatowego Komitetu Pomocy Społecznej w Mogilnie, w latach 1961-1968 radnym Miejskiej Rady Narodowej w Strzelnie, członkiem Chóru "Harmonia", zarządu Ochotniczej Straży Pożarnej, Koła Polskiego Związku Zachodniego, Gminnej Spółdzielni "SCh", Rady Nadzorczej PSS "Społem" oraz członkiem ówczesnych klubów sportowych "Spójnia", a następnie "Sparta", których kontynuatorką jest MLKS "Kujawianka".


Wyróżniony wieloma odznaczeniami państwowymi i branżowymi, w tym Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Zmarł w 1988 r. w Strzelnie. Pochowany na starej strzeleńskiej nekropolii. W tym roku mija 30 rocznica jego śmierci. Pamiętam, że z jego synami byłem ministrantem. Jeden z braci, Andrzej kolegował się z moim bratem Antonim. Oboje uczęszczali do strzeleńskiego liceum - matura 1965 r.

Okres okupacji. Ustawieni przed Arbeitsamtem w trójszeregu strzelnianie przed wyruszeniem do pracy.
W czasie okupacji w kamienicy mieścił się urząd pośrednictwa pracy - Arbeitsamt. Stąd kierowano strzelnian do różnych prac publicznych, a także do kampanijnych prac polowych, jak żniwa czy wykopki. Z początku administracja niemiecka poprzez ten urząd wypłacała bezrobotnym wsparcie w zamian za 32-40 godzin pracy tygodniowo. Później dziesiątki strzelnian tutaj odbierało skierowania na wywózkę w głąb Rzeszy do prac przymusowych w rolnictwie i przemyśle zbrojeniowym. Wywożono stąd szczególnie ludzi młodych, którzy w ciężkich warunkach wykorzystywani byli przez Niemców. Wiele młodych dziewcząt znających język niemiecki trafiło do wielodzietnych rodzin niemieckich jako opiekunki dzieci i pomoce domowe.


Po wojnie w lokalu po Arbeitsamcie mieścił się salon fryzjerski, prowadzony przez seniora rodu Kasprzyków, Czesława. A czy pamiętacie starsi mieszkańcy Strzelna, kto jeszcze pracował w tym zakładzie poza panem Czesławem? Wielu nie wie, bo i skąd. Zapewne miłośnicy piłki nożnej, ci z grupy seniorów chodzili tutaj, z trzech względów, ostrzyc się, ogolić i przy okazji porozmawiać o strzeleńskim futbolu. A z kim te rozmowy toczono? Oczywiście z panem Heniem, zięciem seniora Czesława. Pan Henio, jak wszyscy nazywali niewielkiego wzrostem fryzjera pracował tutaj wraz z teściem. Dzieciarnia, w tym i ja, ganialiśmy do niego, by tam w oczekiwaniu na postrzyżyny podziwiać zgromadzone w dużych akwariach kolekcje rybek, będącą drugą pasją młodego mistrza fryzjerskiego. Były tam piękne welonki, mieczyki, glonojady, pawie oczka i inne rybki pływające w skalistej scenerii zaaranżowanego dna morskiego. Tam to rodziły się nasze pasje szczepione podarunkami małych rybek, czynionych nam przez pana Henia. Ten nietuzinkowy strzelnianin zasługuje na oddzielny artykuł, dlatego też niebawem zamieszczę o nim wspomnienie.  

W dobie przemian ustrojowych kamieniczka przeszła w nowe ręce. Właściciel zamieszkał na piętrze po Brożkach. Lokale na parterze wynajął, a dzierżawcy uruchomili w nich sklepy z branżą odzieżową - sklepy "Tara" i "Duet". Prowadzone są one do dzisiaj i cieszą się względną popularnością. Kolejny właściciel, który przed kilkoma laty nabył tę kamienicę przeprowadził jej remont i przywrócił do dawnej świetności. Warto zatrzymać się chociaż na chwilę przed nimi i odtworzyć z pamięci wszystko to, co o tym miejscu napisałem.

niedziela, 10 czerwca 2018

Szkolne wsparcie dzieła renowacji pomnika poległych powstańców



Członkowie Zarządu TMMS - prezes Marian Przybylski, wiceprezes Jan Szarek, a zarazem przewodniczący Społecznego Komitetu Obchodów 100-Lecia Odzyskania Niepodległości i 100-Lecia Powstania Wielkopolskiego oraz skarbnik Heliodor Ruciński odwiedzili mury Szkoły Podstawowej z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Jana Dałkowskiego w Strzelnie. Celem wizyty, na zaproszenie dyrektora Tadeusza Twarużka, było spotykając się członków Zarządu z uczniami tutejszego Gimnazjum i podziękowanie za okazane wsparcie finansowe dzieła renowacji Pomnika Nagrobnego Powstańców Wielkopolskich. Przypomnę, że na nasz apel podczas szkolnego Pikniku Rodzinnego 26 maja młodzież zorganizowała szkolną zbiórkę pieniędzy na renowację pomnika nagrobnego 19 poległych powstańców wielkopolskich, której efektem jest niebagatelna kwota 1 305,47 złotych. Przypomnę, że pomnik ten znajduje się na starej strzeleńskiej nekropolii przy ul. Kolejowej i wymaga pilnego remontu.




Nie przyszliśmy z pustymi rękami. Jan Szarek przekazał stosowne podziękowanie, pięknie oprawione; Heliodor Ruciński zestaw zdjęć o dużym formacie, na których została utrwalona szkolna drużyna zuchów; ja przekazałem "trylogię leśną" i opowieść biograficzną o artyście malarzu Józefie Myślickim - zestaw książek do szkolnej biblioteki.


Przewodniczący Społecznego Komitetu Jan Szarek zacytował wersy podziękowania: Dzięki Wam jesteśmy pewni, że mieszkańcy naszego miasta, ci duzi i mali znają pojęcie patriotyzmu i wdzięczności dla przodków, którzy w krwawych bojach wywalczyli po 146 latach wolność dla naszego miasta i całych Kujaw Zachodnich. Otrzymana od Państwa kwota pieniędzy ułatwi nam przywrócenie dawnej świetności miejsca spoczynku 19 Bohaterów, strzelnian, którzy swe życie złożyli na ołtarzu Ojczyzny.





To sympatyczne i miłe spotkanie przygotowała pani Aldona Matuszak, nauczycielka historii. To dzięki Jej zaangażowaniu oraz grupy nauczycieli, wspierających szkolną młodzież udało się pozyskać tak znaczną kwotę wsparcia. Jest to kolejne środowisko strzeleńskie, które przyczyni się do zachowania naszego dziedzictwa.

Przy okazji apelujemy do innych środowisk szkolnych z terenu miasta i gminy, szkół podstawowych, a szczególnie średnich, radnych miejskich i powiatowych, organizacji pozarządowych, firm - włączcie się w to dzieło, nasze wspólne zadanie.



czwartek, 7 czerwca 2018

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 16 Rynek - cz. 13



Rynek nr 4, dawniejszy numer policyjny 97. Kamienica, o której dzisiaj piszę u początków swoich dziejów pełniła funkcję hotelu. Z nieco okrytych legendą i tajemniczych opowieści dowiedziałem się, iż hotel ten powstał w okresie napoleońskim, stąd i ta z francuska brzmiąca nazwa, Hotel du Nord. Sam budynek pochodzi z początku lat 80. XIX stulecia, z czasów kiedy Strzelno zostało stolicą powiatu (1886 r.). Zapewne wcześniej stał tu budynek parterowy, który mógł pełnić również funkcję hotelarską.

Hotel du Nord
 Początkowo funkcje noclegowe, a do tego i gastronomiczne pełniły karczmy, oberże, austerie oraz gospody, których w Strzelnie było kilka. Będę o nich pisał przy okazji spacerków ulicami, przy których one stały. Taki hotel z przełomu XVIII i XIX w. mieścił zazwyczaj izbę szynkową, pokoje gościnne oraz stajnię i wozownię. Obecny model hotelu ukształtował się w pierwszej połowie XIX w. Po połowie stulecia budowano tzw. hotele wielkomiejskie, które wyróżniały się z otoczenia wielkością i wystrojem elewacji, natomiast większość średniej klasy hoteli podobna była do zwykłych kamienic. Takim hotelem był nasz strzeleński Hotel du Nord. 


Ale wróćmy do kamienicy, czy wręcz kamieniczki przy Rynku 4. W niej prowadzony był przez Niemca, Adolpha Schulza, Hotel du Nord z lokalem gastronomicznym na parterze i pokojami gościnnymi na piętrze. Sam właściciel mieszkał na II piętrze. W podwórzu znajdowały się murowane stajnie i wozownia. Nazwa tego hotelu była dość popularna w tamtych czasach. W połowie XIX w. okazały gmach hotelu o tej nazwie znajdował się w Gnieźnie. Potężny gmach o tej nazwie miał Wrocław, dzisiaj nosi on nazwę Hotel Piast. Również w Bydgoszczy przy ul. Dworcowej stał Hotel du Nord i w setkach innych miast. Nazwa ta nie była związana z jakąś siecią hoteli. W tłumaczeniu z francuskiego brzmiała ona - Hotel Północny, czyli znajdujący się w północnej części miasta. Pasowała i ona do Strzelna, gdyż budynek - kamienica hotelowa znajdowała się w północnej pierzei Rynku. Ciekawostką jest to, iż w latach 30. rozpropagował tak brzmiącą nazwę francuski powieściopisarz Eugène Dabit, pisząc powieść Hôtel du Nord. W 1939 r. doczekała się ona nawet adaptacji filmowej. Ale wówczas w Strzelnie hotelu o tej nazwie już nie było.


W okresie międzywojennym i kilka lat po wojnie kamienica z hotelu stała się siedzibą miejscowego Banku Ludowego. Na parterze były biura obsługi klienta, a na piętrze mieszkanie dyrektora. Bank ten powstał, jako jeden z pierwszych w Wielkopolsce, w 1865 r. Jego pierwsza siedziba mieściła się przy ul. Świętego Ducha. Na Rynek przeniósł się on już w wolnej Polsce, po Powstaniu Wielkopolskim.


Na piętrze zamieszkał z rodziną Kazimierz George, urzędnik bankowy i dyrektor Banku Ludowego w Strzelnie. Urodził się 2 lutego 1897 r. w miejscowości Czempiń w powiecie kościańskim jako syn Antoniego i Marty z domu Gust. Ożeniony z Łucją Barankiewicz. Od 1922 r. pracował w Banku Ludowym w Strzelnie na stanowisku kasjera, a od 1924 r. został jego dyrektorem. Był uczestnikiem Powstania Wielkopolskiego, prezesem Towarzystwa Samoobrony Społecznej "Rozwój", członkiem Komisji Rewizyjnej Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" w Strzelnie, sekretarzem Stronnictwa Narodowego, członkiem i referentem oświatowym Koła Towarzystwa Powstańców i Wojaków w Strzelnie. Z okazji 5-lecia Koła w 1927 r. został udekorowany Odznaką "Powstańca Broni". Nadto był członkiem Rady Powiatowej Wielkopolskiego Towarzystwa Kółek Rolniczych. W 1929 r. startował z powodzeniem z Listy Gospodarczej na radnego Rady Miejskiej w Strzelnie. Był członkiem zarządu Towarzystwa Kupców w Strzelnie.

Zarząd i Rada Nadzorcza Banku Ludowego w Strzelnie. Pierwszy od prawej siedzi Kazimierz George - dyrektor BL. Zdjęcie wykonano z okazji jubileuszu 60-lecia pracy lekarskiej wieloletniego dyrektora i członka RN dra Jakuba Cieślewicza w 1930 r.
Po najeździe Niemiec na Polskę bank został przejęty przez okupanta, a dyrektor Kazimierz George został prze Gestapo aresztowany, a następnie 25 listopada 1939 r. rozstrzelany w lasach Nadleśnictwa Miradz, pod Cienciskiem. Po zakończeniu działań wojennych bank wznowił swoją działalność 27 kwietnia 1945 r. Jego dyrektorem został Bronisław Brożek. Po likwidacji w 1950 r. w systemie ogólnopolskim Komunalnych Kas Oszczędności, strzeleńska KKO została zlikwidowana, a do jej siedziby przy rogu ulic Cegiełka i ówczesnej Gen. Karola Świerczewskiego (obecna Gimnazjalna) przeniósł się z Rynku Bank Ludowy.

Po przeniesieniu do kamienicy siedziby BL zniknął napis Hotel du Nord, umieszczony pomiędzy I a II piętrem, który zastąpiony został napisem, Bank Ludowy.
Lokal po banku otrzymała miejscowa PSS "Społem" i urządziła w nim bar. W latach sześćdziesiątych został on przeniesiono do kamienicy sąsiedniej pod nr 3. Z kolei w jego miejsce przeniesiono sklep branży metalowej i artykułów gospodarstwa domowego. Na piętrze nadal mieszkała wdowa po przedwojennym dyrektorze Banku Ludowego. Pamiętam, jak chodziłem do niej na herbatkę z ciocią Piwecką, która będąc starą panną zawsze zabierała mnie na podobne wyjścia do znajomych i rodziny jako tzw. przyzwoitkę - osobę towarzyszącą.


W latach 90. XX w. w czasie przemian ustrojowych sklep PSS podobnie jak spółdzielnia uległ likwidacji. Działalność w lokalu uruchomił prywatny handlowiec. Początkowo był to sklep spożywczy sieci "abc", później zaistniała tutaj branża odzieżowa, która trwa do dzisiaj. Współcześnie kamienica znajduje się w zasobach gminnych i jej stan jest opłakany. Ponoć w tym roku ma być remontowana. Znajdujący się na niej drewniany gzyms wymaga natychmiastowego zabezpieczenia. Odtworzenie pierwotnego wyglądu elewacji nie powinno nastręczać wykonawcy trudności, gdyż zachowały się stare pocztówki i zdjęcia, które prezentowane są chociażby w tymże artykule.


sobota, 2 czerwca 2018

Jezioro Łąkie zwane również Głębokim

Kąpielisko w Łąkiem - z widokiem na wieś.
Dzisiaj o jeziorze i moich łąkiewskich korzeniach. Łąkie znane było już w średniowieczu, choć pierwsza pewna wzmianka o wsi sięga dopiero XV w. i wymienia ją wśród dóbr strzeleńskich norbertanek. Dzisiaj nie będę sięgał do tak odległej historii, lecz do ostatnich kilkudziesięciu lat, skupiając się na jeziorze i jego walorach rekreacyjnych. Na początek warto zadać pytanie: - od kiedy jezioro stało się dla mieszkańców swoistymi łazienkami, czyli miejscem kąpielowo-plażowym? Dla mnie te dzieje są nieco lepiej znane niż dla przeciętnego śmiertelnika, a to za sprawą rodzinnego gniazda po kądzieli, leżącego nad tym jeziorem. Ale zanim poznacie odpowiedź, zacznę od gniazda rodowego.


Otóż w osadzie o nazwie potocznej, "Nad wodą", "Pod Borym" lub  "Pod lasem", leżącej na tzw. Hubach, która oddalona była około 850 m od wsi Łąkie znajdowały się trzy gospodarstwa. Leżały one po stronie wschodniej jeziora, pod lasem, przy drodze polnej z Cienciska do Łąkiego. Miejscowi tę drogę zwali "Drogą na Łąkie". Jedno z tych gospodarstw, niewielkie, kilkuhektarowe, leżące najbliżej jeziora należało do moich przodków po kądzieli, rodziny Jagodzińskich. Pradziad Jakub Jagodziński sprowadził się do Łąkiego po ślubie z Marianną Sulińską, po 1871 r. z Rzadkwina. Tutaj urodziła się 27 lutego 1881 r. moja babcia Marianna, która w 1902 r. poślubiła Marcina Przybylskiego, przybyłego do Strzelna w 1900 r. z Głuchowa, parafia Komorniki k. Poznania. Poza uprawą roli, pradziad Jakub zajmował się rybołówstwem dzierżawiąc toń jeziora od ówczesnego Bezirksamtu, czyli pruskiego starostwa strzeleńskiego. Po nim gospodarzył tutaj brat babci Marcin Jagodziński wraz z małżonką Anastazją z Kwiecińskich. Małżonkowie mieli między innymi dziećmi, córkę Helenę i syna Franciszka (nieżonatych), ostatnich z Jagodzińskich gospodarzy Nad wodą. Po ich śmierci ziemię wraz z budynkami przejął mój kuzyn Henryk Łojewski, który ostatecznie sprzedał grunty (budynki już nie istniały) kilka lat temu. Siostrą Heleny i Franciszka była Joanna zamężna za Franciszka Łojewskiego (ślub 1946 r.), których synem był Henryk (rodzeństwo jego: Kazimierz obecny sołtys Łąkiego, śp. Teresa i Zenon).

"Droga na Łąkie" - widok pozostałości osady "Nad wodą", zwanej również "Pod lasem". Za domem po prawej było siedlisko Jagodzińskich, naprzeciwko po lewej w kępie drzew pozostałości trzeciego siedliska.
W tym miejscu znajdowało się siedlisko Jagodzińskich.


Od św. Jana, czyli od wakacji szkolnych, jak tylko pogoda pozwoliła spędzaliśmy na plaży w Łąkiem niemalże każdy dzień. Często zaglądaliśmy do babci Anastazji i cioci Heli, by napić się zimnej wody ze studni, a przy okazji i zjeść pajdę chleba własnego wypieku z masłem i białym serem. A ile to razy ciocia zaciągała nas na obiad, na pyry krychane z koperkiem i jaja sadzone, do tego kwaśne, schłodzone mleko. Wuja Franek opowiadał nam jakie to ryby złowił w jeziorze, pokazując sieci i wynciorki wiszące oraz łódź leżącą, w szczycie stodoły.

Na horyzoncie maluje się osada "Nad wodą". Lata międzywojenne (20.) - na kąpielisku od stron wsi, tuż przy skraju lasu. 
Tamże na pikniku.
To od wuja Franka dowiedzieliśmy się, że jeszcze w okresie międzywojnia stosowano tu swoiste nazwy niektórych ryb, nieco odbiegające od nazw encyklopedycznych, a łowionych w jeziorze Łąkie - Głymbokim - mawiał wuja wymieniając je przywołaniem ło: szczypak, szczupok - na szczupaka; syndacz - na sandacza; łokuń - na okonia; wyngorz - na węgorza; wzdrynga, krasnopiora - na wzdręgę; som - na suma; płoć - na płotkę; morylka - na sieję. Okres tarła nazywał mrzostem, mówił że: ryby w jeziorze sie mrzoszczom. Wówczas, niektórzy mieszkańcy udawali się z kijami lub widłami nad wodę i wyrzucali na brzeg pływające na płytkich po zimowych rozlewiskach wycierające się ryby. Było to nielegalne zdobywanie ryb - kłusowanie.

Droga dojazdu na plażę od szosy Strzelno - Orchowo. Niżej droga powrotu do szosy... 


Ryby łowiono z łodzi wędkami, które miały sznury z włosia końskiego, zakończone haczykiem z przynętą oraz różnymi sieciami, w tym podrywkami - czworobocznymi sieciami rozpiętymi na skrzyżowanych pałąkach. Zimowy połów odbywał się z przerębli wędkami lub siecią. Wówczas rąbano przeręble i wkładano w pierwszy przerębel żerdzie z przywiązaną do nich liną, na końcu, której umocowana była sieć. Specjalnymi widłami żelaznymi przesuwano żerdzie od przerębla do przerębla, na końcu wyciągano linę i ciągnięto przy jej pomocy, pod lodem, sieć.

Dla określenia swego miejsca zamieszkania mówili, że; ‘miszkomy pod borym, nad wodom w Łonkim’. Natomiast dla określenia położenia wsi Łąkie używali zwrotu, że leży ona ‘za wodom’. Siebie nazywali ‘Kujawiokami, Kujawiokim, kujawionkom’, chociaż w jednym z listów pisanych w 1910 r. znalazłem również określenie ‘Kujawiuny’. Opał w postaci drobnych gałązek świerkowych lub sosnowych nazywali ,rajza’ i odnotowałem związany z tym słowem zwrot: ‘babcia Marianna pszyniesła z podwyrka koszyk rajzy i usmażyła na ni jajecznice na łokrasie’.

Tych opowieści jest co niemiara, przeróżnych, w tym i z czasów wojny, o księdzu z Markowic (o. Marian Wyduba OMI) i Żydach, rozstrzelanych w pobliskim lesie. Ale czas na opowieść o łąkiejskich łazienkach, czyli o plaży.

W okresie międzywojennym, latem w każdą pogodną niedzielę licznie odwiedzali Łąkie mieszkańcy Strzelna. Miejscem przyciągającym letników było kąpielisko zorganizowane nad mniejszym jeziorkiem, tuż za karczmą - Jeziorem Łąkie Małym. Znajdował się tu mały drewniany pomost oraz drewniane budki - przebieralnie, dla raczących się kąpielą strzelnian. Jezioro jak i okoliczne lasy były miejscem rekreacji sobotnio-niedzielnych mieszczan. Tereny te obfitowały w przeróżne odmiany grzybów, w maliny, jeżyny, poziomki oraz jagody i były licznie odwiedzane przez zorganizowane grupy harcerskie.

Początek łąkijskich Łazienek nad dużym jeziorem to lato 1947 r. Wówczas zaczęto na bazie szkolnej organizować kolonie dla młodzieży z Torunia, wykorzystując walory rekreacyjne tegoż miejsca - jezioro, lasy. W latach sześćdziesiątych zapoczątkowano prace przy zagospodarowaniu plaży nad jeziorem od strony lasu. Zimą przywożono na zamarznięte jezioro piasek, który po roztopach osiadał na dnie, tworząc piaszczyste dno. Zamysłem władz było, by stworzyć tutaj miejsce wypoczynku sobotnio-niedzielnego dla mieszkańców Strzelna. Uruchomiono przy pobliskiej osadzie "Nad wodą" również sezonowy punkt handlowy prowadzony w drewnianym kiosku przez GS "SCH" ze Strzelna. Wybudowano również drewniany pomost, który wkrótce zastąpiony został konstrukcją metalowo drewnianą. W tym samym czasie w pobliskim Ciencisku, nad dzisiaj wyschniętym już jeziorem, organizowano coroczne biwaki dla zuchów i harcerzy z terenu całej współczesnej naszym czasom gminy.


1976 r. przygotowywanie plaży do sezonu. Czyn społeczny pracowników Spółdzielni Pracy "Synteza".
 Licznie przybywający strzelnianie, a nawet mieszkańcy Bydgoszczy spowodowali, że od 1976 r. zaczęto poszerzać plażę. Zwożono piasek, powiększając powierzchnię plaży. Były dni, że plażowało się tutaj po kilkaset osób dziennie. Rozstawiano tutaj również kempingi samochodowe. W latach 80. minionego stulecia wystawiono przy plaży murowany szalet oraz plac zabaw dla dzieci, z huśtawkami. Cały teren kąpieliska wygrodzono płotem z furtką i bramą wjazdową.
 
Lato 1974 r. Marysia w toniach jeziora - na kąpielisku "Pod lasem".
Z początkiem obecnego stulecia plaża zaczęła podupadać. Dlaczego? Przecież z tym miejsce wiąże się tyle naszych przeżyć. Tutaj na tej plaży poznałem w 1974 r. swoją małżonkę Marię. Tutaj wszystko się zaczęło. Pierwsze pływanie z ojcem łódką wuja Franka i rodzica nauka pływania. Zabawy w wodzie, na plaży i w lesie. To stąd zaczęła promieniować moja przygoda z lasami, która zaowocowała napisaniem trylogii leśnej. Że nie wspomnę o wodzie i osiągach pływackich. Na początku miałem kartę pływacką, później zdobyłem uprawnienia młodszego ratownika.



Oto, co pozostało z kąpieliska. A wystarczyło wycinać trzcinę i byłoby jak w kurorcie... 



Pozostałości placu zabaw dla dzieci...

Zarastający kibel niczym za Czerwonych Khmerów Angkor Wat...
Uważam, że jedną z głównych przyczyn degradacji kąpieliska był brak zainteresowania tym miejscem ze strony władz miejskich. Były i chyba są nadal inne priorytety, o których w tym miejscu nie chcę pisać, zrobię to później - może w czasie kampanii samorządowej. Niemniej jednak mieszkańcy Strzelna cały czas tu przybywają i zapewne jeździć będą. Wieś doczekała się swojego miejsca rekreacyjnego, które przylega w jej centrum do brzegu zachodniego, ale jest ono bez kąpieliska. Myślę, że czas najwyższy, by decydenci pomyśleli o tym tradycyjnym miejscu kąpielowym. Potrzeba wiele i niewiele, parafrazując słowa "jadą wozy kolorowe" Maryli Rodowicz. A wozy te zbliżają się milowymi krokami ku wyborom. Bo kto ujmie Łąkie w swoim programie, to kto wie? Może wygrać - czego sobie i Państwu życzę - sobie oczywiście nie wygrania, bo startować nie będę...




A mnie się marzy kurna chata
Zwyczajna izba zbita z prostych desek,
Żeby się odciąć od całego świata,
Od paragonów, paragrafów i wywieszek...

Wiecanowo k. Mogilna - Bez komentarza... 





Zdjęcia z Wiecanowa pochodzą ze strony OSiR Mogilno.