wtorek, 24 kwietnia 2018

Rechot z akcji 100 drzew na 100-lecie niepodległości




W gangu do lasu
Taki tytuł nosi komentarz Mirosława Roszaka, który wyśmiał ideę sadzenia 100 drzew z okazji 100-lecia niepodległości Polski. Reporter "Pałuk" nie może pojąć, jak przedstawiciele samorządów mogą jechać na sadzenie lasu w garniturach. Wszak sadzenie lasu to ciężka i brudna robota.

Ów na podstawie zdjęć jakie zrobił jego kolega walnął komentarz, który ni jak się ma do treści artykułu, ani do tytułu tegoż, a brzmi on 100 cisów i 100 jarzębów na niepodległość. Komentatora podczas uroczystości w lesie nie było, zaś nas było 25 osób, które zasadziły 200 sadzonek, czyli na osobę przypadło 8 drzewek. Poletko było uprawione, czyli nie wymagało wysiłku, by dorosły mężczyzna trzema sztychami wykopał niewielki dołek, wsadził weń ukorzenioną w bryle ziemi sadzonkę, obsypał i przydeptał wokół niej ziemię. Ja sobie butów, spodni, ni marynareczki nie zbrukałem - po prostu, las jest czysty. Spośród uczestników zaledwie kilku miało krawaty, pozostali ubrani byli jak przystało na tak doniosłą uroczystość, ksiądz w koloratce pozostali w rozpiętych koszulach lub mundurach ćwiczebnych - bo nie tylko samorządowcy drzewka sadzili...


Na początku była prelekcja, po niej przejście spacerkiem na poletko i tam po wysłuchaniu nadleśniczego przystąpiliśmy do uczczenia 100-lecia niepodległości poprzez posadzenie - nie lasu, jak sugeruje reporter w komentarzu - a symbolicznie zaledwie po 8 drzewek na osobę. Nie była to wcale ciężka, ani brudna praca. Bo gdyby reporter Roszak wczytał się w pierwszy lepszy plan urządzania lasu to by się dowiedział, czym jest sadzenie lasu, a gdyby miał chociażby odrobinę empatii to na łamach czasopisma nie rechotałby z uczczenia przez samorządowców, społeczników i służby mundurowe w ten sposób 100-lecia niepodległości.



Do kurki wodnej, nikt lasu nie sadził. Dodam, że gdybyśmy tę czynność wykonywali to byłoby trzeba wysadzić ok. 10 tys. szt. sadzonek na ha. Dziennie dwuosobowa brygada może wysadzić ok. 1000 szt. (przez 10 godz.), zatem na obsadzenie 1 ha dwie osoby muszą poświęcić 10 dni (100 godz.). I w tym miejscu stukamy się w główkę i słuchamy, czy aby echo wewnątrz nie krąży... Myśmy, na posadzenie 200 drzewek poświęcili około pół godziny, bez pośpiechu i z godnością.

Zdjęcia z opisanego sadzenia lasu wykonał Paweł Kaczorowski


poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Strzelno na liście Pomników Historii

Piąty od lewej stoi ks. kan. Otton Szymków.

W piątek 20 kwietnia 2018 r. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda wręczył w Pałacu Prezydenckim rozporządzenia uznające nowe obiekty zabytkowe za Pomniki Historii. Na liście Pomników Historii wśród 91 obiektów znalazł się zespół dawnego klasztoru Norbertanek w Strzelnie, a stosowny dokument mówiący o tym wpisie z rąk Prezydenta odebrał ks. kan. Otton Szymków, proboszcz i dziekan strzeleński.


Pomnik Historii to jedna z pięciu form ochrony zabytków wymienionych w ustawie o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami z 2003 r. Terminem tym określa się zabytek nieruchomy o szczególnym znaczeniu dla kultury naszego kraju. Rangę Pomnika Historii podkreśla fakt, że jest on ustanawiany przez Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej specjalnym rozporządzeniem na wniosek Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Pomniki Historii ustanawiane są od 1994 r. Z każdym rokiem, lista najcenniejszych obiektów sukcesywnie powiększa się. Znajdują się na niej obiekty o szczególnych wartościach materialnych i niematerialnych oraz znaczeniu dla dziedzictwa kulturowego naszego kraju. Do elitarnego grona Pomników Historii mogą dołączać obiekty architektoniczne, krajobrazy kulturowe, układy urbanistyczne lub ruralistyczne, zabytki techniki, obiekty budownictwa obronnego, parki i ogrody, cmentarze, miejsca pamięci najważniejszych wydarzeń lub postaci historycznych oraz stanowiska archeologiczne.


Prezydent powiedział, że na 100-lecie odzyskania niepodległości na liście Pomników Historii znajdzie się 100 obiektów. Dziękował, że lista Pomników Historii będzie uwzględniała ważne i tak bliskie wielu Polakom znane miejsca, które wszyscy podziwiamy. Dziękował za opiekę nad „piękną, zabytkową substancją, nad tymi wielkimi świadectwami naszej historii, świadectwami naszych dziejów...  

Laudacja Strzelna przygotowana przez Narodowy Instytut Dziedzictwa:
Zespół dawnego klasztoru Norbertanek w Strzelnie, z kościołem pw. św. Prokopa, kościołem pw. Świętej Trójcy, klasztorem oraz dworem prepozytów (obecną plebanią), stanowi unikatowy w skali ogólnopolskiej zespół zabytkowy o wyjątkowej wartości artystycznej i historycznej. Strzelno było siedzibą jednego z najstarszych żeńskich zgromadzeń zakonnych w Polsce i dziś jest najlepiej zachowanym przykładem, a zarazem podstawowym źródłem wiedzy, na temat budownictwa zgromadzenia premonstratensów w naszym kraju. Przyjmuje się, że klasztor został założony w latach 80. XII w. Również w 4. ćw. XII w. miały zostać zbudowane oba romańskie kościoły, które pomimo burzliwych dziejów zachowały autentyczność i integralność substancji zabytkowej. W kościele pw. Świętej Trójcy, który przy stosunkowo niewielkich rozmiarach reprezentuje wyjątkowo bogaty program przestrzenny, dokonane przebudowy nie naruszyły zasadniczej struktury pierwotnej świątyni. Warto przy tym podkreślić, że wyjątkowy na gruncie polskim układ prezbiterium jest prawdopodobnie odniesieniem do francuskich kościołów grupy kluniackiej.


Bezcenną wartość posiadają elementy romańskiej dekoracji rzeźbiarskiej – kolumny oraz tympanony. To właśnie w Strzelnie znajduje się nie tylko najliczniejszy, ale także najbardziej oryginalny zespół rzeźby romańskiej na terenie naszego kraju. Dekorowane wizerunkami Cnót i Przywar kolumny, stawiają założenie wśród najważniejszych miejsc w historii sztuki polskiego średniowiecza. Unikatowe na tle Europy dzieła, wyróżnia wysoka jakość artystyczna oraz pozbawiony analogii program ikonograficzny. Nigdzie indziej w Polsce nie zachowała się też in situ taka ilość romańskich rzeźbionych tympanonów związanych z jednym miejscem (trzy, czwarty to rekonstrukcja tympanonu zniszczonego w 1945 r.).

Wzgórze klasztorne na trwałe wpisane jest w krajobraz historyczny i duchowy Kujaw oraz Polski. Przez siedem wieków norbertanki strzeleńskie kontynuowały nie tylko tradycję swego zgromadzenia, ale także gromadziły i chroniły dzieła sztuki sakralnej o znacznej wartości historycznej i artystycznej. Wagę założenia podkreślają – silnie utrwalone w lokalnej tradycji - jego związki z rodem Duninów: Jan Długosz przypisywał palatynowi księcia Bolesława Krzywoustego, wojewodzie Piotrowi Włostowicowi fundację kościoła w Strzelnie (pw. św. Krzyża i Najświętszej Marii Panny), natomiast Zgromadzenie Sióstr Kanoniczek Regularnych Zakonu Premonstratensów sprowadził na Kujawy zapewne wnuk Włostowica Piotr Wszeborowic, wojewoda kujawski z nadania księcia Mieszka Starego. Przez wiele kolejnych lat norbertanki cieszyły się przywilejami i nadaniami z rąk biskupów kujawskich, możnowładców, książąt oraz polskich królów. 

środa, 18 kwietnia 2018

SSB - cz. 5 Ppłk dr Ludwik Tobolewicz - cz. 5



Genealogiczne odkrycia

Wstęp
W maju 2012 roku opublikowałem na blogu obszerny artykuł o ppłk. dr. Ludwiku Tobolewiczu. W nim przedstawiłem tajemnicze dzieje rodu i pochodzenie tego rzadkiego nazwiska. Opowieść została uznana przez liczne grono czytelników za fascynującą i za tą przyczyną - w nieco okrojonej wersji - znalazła się na łamach Rocznika Wielkopolskiego Towarzystwa Genealogicznego „Gniazdo”. W lipcu 2013 roku wpisał się pod artykułem na blogu czytelnik Sławek, takimi oto słowami: Wspaniały artykuł, na który po raz pierwszy udało mi się natrafić. Dla mnie tym ciekawszy, że dotyczy osoby ppłk. Tobolewicza wywodzącego się z okolic Tarnobrzega. Miasta, którego przeszłością od lat się interesuję.

Wówczas też, ów tajemniczy Sławek podał niezwykle ciekawe informacje o przodkach mojego bohatera, które w istotny sposób dopełniły brakujące odnogi drzewa genealogicznego Tobolewiczów. Jako osoba zapracowana, dopiero po ponad roku trafiłem na wpis Sławka i natychmiast umieściłem swoją prośbę o kontakt. Po kilku miesiącach dostałem odpowiedź. Było to krótko po wizycie dr Celiny Imielińskiej, wnuczki ppłk. Tobolewicza, która w poniedziałek 15 września br. odwiedziła ze siostrą Strzelno i Bławaty. Stało się to przy okazji jej pobytu w kraju i przejazdu z Biedruska do Torunia.

Korespondencja
Treści kilku maili, jakie otrzymałem od Sławka, czyli Sławomira Stępaka – bo tak nazywa się ów tajemniczy na początku Sławek - wprowadziły mnie, dosłownie, w osłupienie. Otóż z najstarszych zapisów w księgach metrykalnych dowiedziałem się, że małopolscy Tobolewicze swoje korzenie wywodzą z Kujaw, z Kraszyc w parafii Polanowice leżącej niedaleko Strzelna. Zatem, czy to przypadek sprawił, że ppłk Tobolewicz przechodząc w stan spoczynku obrał sobie podstrzeleńskie Bławaty na emerycką ostoję? Czy wówczas wiedział on, skąd przybył pod Tarnobrzeg jego przodek – pradziadek, że zamieszkał właśnie w Bławatach, leżących w prostej linii około 6 km od Kraszyc?

Dzisiaj, kiedy mam nieco więcej czasu – po ukończeniu kolejnej książki – mogę dopełnić niezwykle ciekawą, zdałoby się powiedzieć pełną zagadek opowieść o Tobolewiczach, których antenat z kujawskich Kraszyc poszedł do powstania listopadowego i by uniknąć konsekwencji ze strony Prusaków i Rosjan znalazł schronienie w Królestwie Galicji i Lodomerii w granicach Cesarstwa Austriackiego.

Powódź
Wielka powódź jaka nawiedziła w 2010 roku Tarnobrzeg i okolice spowodowała ogromne spustoszenia. Wylana z koryta rzeka zalała również plebanię i archiwum parafialne w Wielowsi, w granicach której leży wieś Zakrzów, gdzie urodził się ppłk Ludwik Tobolewicz. Akta metrykalne dotyczące Wielowsi, nasiąknięte wodą jak gąbka czekały w worku nylonowym na wywiezienie i utylizację. Nie mógł zdzierżyć tego pan Sławomir i w porę zabrał ten worek sprzed plebanii. Z wielką skrupulatnością osuszył zawartość worka, ratując w ten sposób bezcenne dokumenty. Inne metrykalia, które znajdowały się w szafie nad lustrem wody powodziowej zachowały się nienaruszone.





Z czasem, jak się okazało, ów worek zawierał również metrykalia Tobolewiczów i kiedy pan Sławek przeczytał mój blog, zaintrygowany moją opowieścią, postanowił pomóc mi w rozwikłaniu tajemnicy rodzinnej przodków podpułkownika z Bławat.

Kujawskie korzenie
W pierwotnej wersji biogramu ppłk. Ludwika Tobolewicza podałem, że to jego ojciec był tym powstańcem, który zesłany do Tobolska salwował się, wespół z hrabią Tarnowskim, ucieczką z zesłania. Dopiero głębsza analiza genealogiczna i podpowiedź pana Sławomira pozwoliły tę tezę przesunąć w czasie do powstania listopadowego 1830 roku i obarczyć nią pradziadka rzeczonego, również Ludwika. W oparciu o dokumenty metrykalne, dla pełnej jasności dziejów cofnijmy się zatem w czasie do końca XVIII wieku.

W miejscowości Kraszyce na Kujawach Zachodnich, która leży pomiędzy Strzelnem a Kruszwicą około roku 1794 przyszedł na świat Ludwik, który po 1830 roku przybrał nazwisko Tobolewicz. Jego rodzicami byli Antoni z Kraszyc (Tobolewicz?) i Agnieszka. Ojciec Ludwika był rządcą ekonomicznym w majętności ziemskiej Kraszyce u wojewody [Antoniego (?)] Mierosławskiego (Mirosławskiego).

Z podanych przez Ludwika do ogłoszeń parafialnych danych osobowych możemy domyślić się, że urodził się on w stosunkowo dobrze sytuowanej rodzinie. Ojciec Antoni jako rządca ekonomiczny był wysokim urzędnikiem gospodarczym w hierarchii zarządców licznych majętności ziemskich jakimi władali Mierosławscy. Mógł nawet wywodzić się, z któregoś z kujawskich rodów szlacheckich. Sami Mierosławscy posiadali w pobliżu Kraszyc swoje rodowe Mirosławice, Witkowo, Wronowy, Proszyska i wiele innych posiadłości, z których były i takie, które dzierżawili od innych posiadaczy ziemskich, w tym od klasztorów.

Powstanie Listopadowe 1830-1831 i Tarnowscy 
W sferach uprawdopodobnionych domysłów pozostaje udział Ludwika z Kujaw w powstaniu listopadowym. Ta wiadomość została zapisana tradycją rodzinną i przekazywana z pokolenia na pokolenie. Kiedy powstanie wybuchło miał około 36 lat. Najprawdopodobniej był żołnierzem w randze podoficera lub oficera Wojska Polskiego Królestwa Kongresowego. O jego drodze bojowej nic nie wiadomo. Po upadku powstania w październiku 1831 roku przedostał się wraz z hr. Tarnowskim i kilkoma innymi towarzyszami broni na teren zaboru austriackiego, w okolice Tarnobrzega.


Przybliżenia wymaga udział hrabiów Tarnowskich  z Dzikowa herbu Leliwa w Powstaniu Listopadowym. Osobą, która pełniła różne funkcje w Królestwie Polskim był Jan Feliks z Dzikowa. Wykształcony w atmosferze sejmu czteroletniego przez dziada, Stanisława Małachowskiego, i brata matki, Tadeusza Czackiego stał się ważnym politykiem warszawskim. W 1815 roku, pod przewodnictwem Stanisława Zamoyskiego, wziął udział w delegacji do Cesarza rosyjskiego na kongresie Wersalskim pod Paryżem. Po powstaniu Królestwa Polskiego, został senatorem - kasztelanem, członkiem rady stanu, komisji oświecenia itd. Syn jego, Jan Bogdan, już za życia ojca zastępował go w spełnianiu obowiązków obywatelskich. Niestety, udającego się do powstania w 1831 roku dopadła choroba - zapalenie mózgu i zatrzymała przez długie tygodnie, uniemożliwiając mu udział w zrywie patriotycznym. Spełnił go młodszy brat Walerian, który służył w legii konnej pod generałem Różyckim. Za waleczność został odznaczony krzyżem zasługi.

Hrabia Walerian Spycimir Tarnowski herbu Leliwa najpewniej był tą osobą, która sprowadziła towarzyszy walk powstańczych do Dzikowa i wspólnie z ojcem hr. Janem Feliksem pomogli im osiedlić się w swych dobrach. Jak pisze mi Sławomir Stępak:
Tarnowski, po powstaniu listopadowym sprowadził do swoich dóbr kilku jego uczestników. Wśród nich byli: Jan Zaklika, który z czasem odkupił od Tarnowskiego wieś Koćmierzów, a wcześniej był prawdopodobnie zarządcą ekonomicznym dóbr dzikowskich Tarnowskiego. Innym ze sprowadzonych powstańców był Andrzej Dobrodzicki ranny pod Boremlem, a następnie opiekun dwóch pokoleń dzieci Tarnowskich. Dobrodzicki zmarł w 1884 roku i pochowany został na starym cmentarzu w Miechocinie. Tam też spoczywa Józef Brodzki, też powstaniec listopadowy i zaufany człowiek Tarnowskiego. I jeszcze Józef Ślebodziński, któremu dzieci rodziły się w Wielowsi, Trześni i na końcu w Dzikowie, a Tarnowski po powstaniu listopadowym zatrudnił go jako rachmistrza w dobrach dzikowskich. Jak ztem widać, spora grupa powstańców listopadowych znalazła schronienie w dobrach dzikowskich Tarnowskiego.

Powszechne były przypadki, że dla kamuflażu przed władzą zaborczą podawali nieprawdziwe dane. Tak było z Janem Zakliką, który podał w momencie ślubu fikcyjne dane rodziców, co dopiero wyszło kilka lat po jego śmierci i chyba w 1911 roku namiestnictwo napisało pismo do parafii wielowiejskiej, że w metryce ślubów błędnie zapisano jego rodziców i w piśmie tym dopiero podano ich prawdziwe dane. Natomiast historię Józefa Brodzkiego, w Domowej Kronice Dzikowskiej opisał prof. Stanisław Tarnowski. Brodzki został „przysposobiony” przez rodzinę Brodzkich z Hałuszowic koło Jarosławia, żeby czasem władza zaborcza nie trafiła na jego trop jako byłego powstańca.

Podobnie uczynił Ludwik z Kujaw, syn Antoniego i Agnieszki z Kraszyc, który ukrył swą tożsamość pod nazwiskiem Tobolewicz. Najprawdopodobniej schwytany przez Rosjan został zesłany do Tobolska. Udało mu się uciec z konwoju i trafić pod skrzydła swojego dowódcy hr. Tarnowskiego. Tak osiadł w jego dobrach, otrzymując pracę podleśniczego w Wielowsi. Była to intratna funkcja, a zarazem praca, która stawiała Ludwika w grupie ludzi zaufanych hr. Tarnowskiego.





Zerwane zapowiedzi
Całą wiedzę o Ludwiku z Kujaw czerpiemy z zapowiedzi przedślubnych, a konkretnie z Księgi Zapowiedzi Przedślubnych parafii w Tarnobrzegu-Wielowsi. To w niej znajdujemy zapis zapowiedzi dotyczący Ludwika Tobolewicza i Franciszki Tonderysowej, jaka została wygłoszona w kościele parafialnym w Wielowsi w dniu 1 września 1837 roku. Brzmi on następująco: Ludwik Tobolewicz podleśniczy w Wielowsi zamieszkały rodem z Kraszyc Król[estwa] Pruskiego syn Antoniego Tobolewicza Rządcy Ekonomicznego wojewody Mirosławskiego – i Agnieszki matki /: która? Z prac. Franciszką Tonderysówną rodem z Przyszowa parafii Stanowskiej [Stany w okolicach dzisiejszej Stalowej Woli] zamieszkałą w Wielowsi córką Tonderysa poddanego z Przyszowa i Marianny matki /: która z Marcina Staszka i Katarzyny małżonków zrodzona. Z analizy tekstu wynika, że ślub z bliżej nieznanych przyczyn nie odbył się, na co wskazuje brak adnotacji o drugim i trzecim ogłoszeniu, co w procedowaniu zawarcia związku małżeńskiego było konieczne.

Przyczyn zerwania zapowiedzi należałoby dopatrywać w błogosławionym stanie kandydatki na małżonkę Franciszki Tonderys. O tym fakcie dowiadujemy się z zapisu zawarcia związku małżeńskiego przez najstarszego syna obojga późniejszych małżonków Ludwika i Franciszki, Michała Tobolewicza. Otóż zawierając on związek małżeński 25 maja 1857 roku podał wiek 20 lat, czyli urodził się w 1837 roku - tym samym, w którym z ambony „spadły” pierwsze zapowiedzi.

Ślub Ludwika i Franciszki
Sławomir Stępak wertując kolejne strony Księgi Zapowiedzi Przedślubnych parafii w Tarnobrzegu-Wielowsi trafił na kolejny wpis dokonany 5 lat po pierwszych zerwanych zapowiedziach. Pierwsze zapowiedzi zostały ogłoszone 24 kwietnia 1842 roku w kościele parafialnym w Wielowsi kolejne 5 i 8 maja. Pan młody już nie był taki młody, gdyż liczył sobie 48 lat zaś pani młoda Franciszka Tonderysówna 29 lat. Kolejną informację jaką czerpiemy z tego zapisu jest czas przybycia Ludwika do Wielowsi, czyli przed 12. laty. A więc w 1830 roku, choć mogło to być później i tylko dla zamazania daty faktycznego osiedlenia się – ucieczki z Królestwa Polskiego lub zesłania taką datę roczną odnotowano. Natomiast pani młoda zamieszkiwała w Wielowsi od 7. lat.

Ludwik Tobolewicz wraz ze swoją narzeczoną mieszkali razem w Wielowsi pod numerem 29. Ten fakt może świadczyć, że samotny podleśniczy przed siedmiu laty zatrudnił u siebie Franciszkę jako gospodynię. Oboje musieli mieć się ku sobie już od początku, dlatego też te pierwsze zapowiedzi i urodzenie na 6 lat przed ślubem syna obojga Michała Tobolewicza. Ostatecznie ślub Ludwika i Franciszki miał miejsce w kościele wielowiejskim dnia 17 maja 1842 roku w pół roku po urodzeniu przez Franciszkę drugiego dziecka. Świadkowali temu ślubowi Michał Sosnowski i Błażej Łętowski, a ślubu udzielił ks. Michał Byczyński.

Dzieci Ludwika powstańca 
Jak dotychczas w metrykaliach parafii Tarnobrzeg-Wielowieś odszukanych zostało dwoje dzieci Ludwika powstańca. Najstarszym i jeszcze przedmałżeńskim dzieckiem był Michał urodzony w 1837 roku. Z kolei drugim synem, również przedmałżeńskim, był urodzony 18 sierpnia 1841 roku Ludwik, który ochrzczony został nazajutrz 19 sierpnia w kościele parafialnym w Wielowsi.



Michał 25 maja 1857 roku poślubił Agatę Jarząb, zaś Ludwik 9 czerwca 1866 roku Marię Farbisz urodzoną 13 listopada 1848 roku. Ludwik w tym czasie mieszkał w Chmielowie pod numerem 1, gdzie prowadził warsztat kowalski. Miał 25 lat, zaś jego narzeczona liczyła sobie 17 lat i była córką Józefa Farbisza właściciela gruntów i Gertrudy z Węglów. Panna młoda wraz z rodzicami mieszkała w Zakrzowie pod numerem 25, gdzie również się urodziła.

Ludwik kowal 
Ludwik Tobolewicz „kowal” syn Ludwika i Franciszki Tonderys z Marią Farbisz miał dziewięcioro dzieci, z których troje zmarło:
1. Gertruda urodzona 26 stycznia1870 roku, zmarła 3 lutego 1873 roku.
2. Antoni urodzona 30 grudnia 1872 roku, zmarła 18 lutego 1873 roku.
3. Agnieszka urodzona 31 marca 1874 roku, ślub 21 lutego1900 roku z Wojciechem Krzyżkiem.
4. Bronisława urodzona 6 czerwca 1876 roku, ślub z Władysławem Kurasiem.
5. Władysław urodzony 1 stycznia 1879 roku, zmarł 29 lipca 1879 roku w Wielowsi.
6. Franciszek urodzony 10 lipca 1880 roku, ślub 1916 roku w Zaleszanach z Marią Szkutnik.
7. Władysław urodzony 7 lutego 1883 roku.
8. Ludwik urodzony 17 września 1885 roku – późniejszy podpułkownik Wojska Polskiego.
9. Gertruda urodzona 11 grudnia 1888 roku, ślub 18 stycznia 1913 roku z Janem Szkutnikiem.

Ludwik „kowal” zmarł przed 1892 rokiem. Wdowa Maria z Farbiszów Tobolewicz wyszła ponownie za mąż 29 lutego 1892 roku za Jana Roga z Dąbrowicy.
Dalszą genealogię pomijam, gdyż stanowi boczną linię dla naszego bohatera ppłka dra Ludwika Tobolewicza z podstrzeleńskich Bławat.
KONIEC


poniedziałek, 16 kwietnia 2018

W Nadleśnictwie Miradz - 100 drzew na 100-lecie odzyskania niepodległości



Dla uczczenia i na pamiątkę obchodów 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę, począwszy od czwartku do soboty, w sąsiedztwie ścieżki dydaktycznej, w Nadleśnictwie Miradz sadzono dęby, chronione cisy i jarzęby brekinie zwane brzękami. Inauguracja tego uroczystego sadzenia drzew miała miejsce 12 kwietnia 2018 r. przy licznym udziale oficjeli z obszaru terytorialnego Nadleśnictwa Miradz i regionu, m.in.: dyrekcji RDLP w Toruniu, przedstawicieli władz lokalnych, oświaty, straży i służb, organizacji pozarządowych oraz mediów. W dniach kolejnych nadleśnictwo odwiedziły szkoły oraz mieszkańcy regionu.

Pracownicy nadleśnictwa na czele ze swoim szefem Andrzejem Kaczmarkiem przygotowali te trzydniowe uroczystości doskonale. Była część historyczna, rekreacyjna z sadzeniem drzew oraz podsumowanie pięknej akcji. W części historyczno-kameralnej miały miejsce wystąpienia. Nadleśniczy Kaczmarek po powitaniu gości przedstawił program ideowy akcji sadzenia lasu z okazji 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości w Nadleśnictwie Miradz. Następnie, Marian Przybylski - prezes TMMS wygłosił prelekcję wzbogaconą pokazem multimedialnym zatytułowaną Niepodległa.






Specjalista służby leśnej w Nadleśnictwie Miradz Paweł Kaczorowski tak streścił moje wystąpienie: prezes Przybylski przypomniał zebranym trudną historię Polski od czasu I rozbioru do momentu odzyskania niepodległości w 1918 roku. Następnie prelegent zawęził opowieść o drodze ojczyzny do niepodległości do Kujaw a zwłaszcza Strzelna i okolic. Wystąpienie to było niewątpliwie cenną dawką lokalnej historii ubarwioną wieloma faktami z przeszłości, do których tylko szanujący swoje małe ojczyzny pasjonaci potrafią dotrzeć.






Zarówno przed jak i po wystąpieniu na temat drogi do wolność na Kujawach zebrani goście mieli okazję dokonać wpisów w wyłożonej Księdze pamiątkowej, po czym uczestnicy przeszli na wyznaczoną powierzchnię sadzenia, a byli to: Janusz Kaczmarek - dyrektor RDLP w Toruniu, Henryk Wojtczak - emerytowany naczelnik Wydziału Hodowli Lasu RDLP w Toruniu, Krzysztof Szarzyński - wicestarosta mogileński, Ewaryst Matczak - burmistrz Strzelna, Dariusz Witczak - burmistrz Kruszwicy, Leszek Duszyński - burmistrz Mogilna,
Piotr Pieszak - przewodniczący Rady Miejskiej w Strzelnie, ks. kan. Otton Szymków - dziekan strzeleński i proboszcz parafii pw. Św. Trójcy w Strzelnie, Andrzej Stachowiak - naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska, Architektury i Budownictwa oraz Rolnictwa i Leśnictwa w powiecie mogileńskim, Krzysztof Kosiński - Powiatowy Lekarz Weterynarii powiatu mogileńskiego, Mariusz Dybicz - Zastępca Komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Mogilnie, Tomasz Kruczyński - Zastępca Komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Inowrocławiu, Włodzimierz Jopek - Prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Strzelnie, Andrzej Sieradzki - dyrektor Parku Krajobrazowego „Nadgoplański Park Tysiąclecia”, Tadeusz Twarużek - dyrektor  Gimnazjum im. Jana Dałkowskiego w Strzelnie, Maciej Maciejewski z córką Teresą - opiekun Ostoi Nadgoplańskiej z ramienia Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków, Zbigniew Domański - Prezes oddziału PTTK w Strzelnie, Marian Przybylski - Prezes TMMS, Heliodor Ruciński - skarbnik i dokumentalista z TMMS, Andrzej Kaczmarek - nadleśniczy Nadleśnictwa Miradz, Wojciech Wojtasiński i Paweł Kaczorowski - specjaliści służby leśnej oraz Ryszard Kotliński - leśniczy Leśnictwa Młyny i Marcin Szymczak - podleśniczy Leśnictwa Młyny.






















Całość wydarzenia dokumentowali fotoreporterzy: Paweł Lachowicz z "Pałuk", Paweł Kaczorowski z nadleśnictwa i Heliodor Ruciński z TMMS-u.