sobota, 7 kwietnia 2018

Strzeleńskie absurdy źródłem kabaretowych tekstów

Heliodor tak wymyślił, mówiąc: - Marian, ale będą jaja...

Ostatnio spływające do mojej emeryckiej, pisarskiej pracowni informacje z naszego prowincjonalnego rynku politycznego już mnie nie bulwersują, tak, jak to miało miejsce przed laty. Po prostu przywyknąłem do ludzkich postaw i zachowań, choć one nadal mnie w wielu wypadkach doprowadzają do rozstroju i utraty "równowagi". Tak właściwie to zachodzi u mnie chwilowe rozkalibrowanie instrumentu zwanego komfortem psychicznym i trwa zaledwie kilkadziesiąt sekund, po czym wraca do normy. Zatem, nie potrzebuję stroiciela - w domyśle środka uspokajającego - by wrócić na właściwą linię melodyczną.

Wiele zachowań polityków oraz ich klaki zaczyna mnie nawet bawić i rozweselać do tego stopnia, że zastępują oglądanie licznych i nie zawsze wesołych grup kabaretowych. Mało tego, wręcz kuszą, by wziąć pióro i dokumentować prozą, w formie tekstów kabaretowych to wszystko co trąci absurdem. Dla niewtajemniczonych dodam, że absurd to pojęcie określające sytuację, sformułowanie lub myśl będące wewnętrznie sprzeczne lub pozbawione sensu. I właśnie z takimi absurdalnymi sytuacjami mamy do czynienia od bardzo dawna w naszym Strzelnie. Połączenie absurdu z polityką jest tak stare jak kuszenie Adama i Ewy przez węża: - spróbuj Adamie, to jabłko jest takie dobre, słodkie...

I co, spróbował? A pewnie, że podpuszczony przez Ewę - w polityce z takim zachowaniem mamy do czynienia na co dzień - spróbował. Absurdem było takie zachowanie, gdyż oboje z hukiem z Raju zostali wypieprzeni. I jeszcze jeden mój punkt widzenia, będący niejako definicją na pojęcia: polityka i walka. Co to jest polityka? - Jest to bezwzględna walka o koryto. A co to jest walka? - Jest to zdobywanie za wszelką cenę koryta. Tak oto tłumaczę sobie wszelkie zachowania wychodzące poza normy bytowe określone licznymi regułami ludzkiego, godnego zachowania.

Ostatnie wystąpienia sesyjne sprawiły - znając występujących i aktorów z tła jak własną kieszeń - że postanowiłem pisać również teksty kabaretowe. Nie będzie to zbyt trudne, gdyż wystarczy zastąpić już okrzyczane: - Przyszła baba do lekarza - słowami: Przyszła baba do burmistrza i oj będzie się działo, a do tego "śmichu bydzie" co niemiara. Gotowy scenariusz już mam i zanim go opublikuję, wyślę do twórców kabaretu "Ucho prezesa".

Dlaczego do nich? Ano dlatego, że mój tekst nosi tytuł "Ucho burmistrza" i w swej konstrukcji nawiązuje do pierwowzoru. I już kończę, bo "śmich mie zaliwo", jak w niedzielne popołudnie, po rosole i "kurczoku" w potrawce, z "kumpotym" na deser zasiądę przed telewizornią i zobaczę napis: Kabaret Moralnego Niepokoju, "Oko burmistrza", tekst Marian Przybylski.
   

środa, 4 kwietnia 2018

170. rocznica Wiosny Ludów. Epizod w Stodołach

Rozstrzelanie Piotra Brackiego 1848 r. w Stodołach wg. Edmunda Fiebiga.



W tym roku obok stuletnich rocznic odzyskania niepodległości i Powstania Wielkopolskiego obchodzimy niejako "cichaczem" 170 rocznicę Wiosny Ludów. 31 marca 2018 r., w Wielką Sobotę przypadło 170 lat od dnia, w którym śmierć poniósł z rąk barbarzyńskich Prusaków uczestnik tamtego zrywu, dzierżawca probostwa w Stodołach Piotr Bracki. Z tej to okazji członkowie TMMS Krzysztof Rymaszewski i Heliodor Ruciński - jeszcze przed święconką - udali się pod kościół św. Wojciecha w Stodołach i tam u grobu bohatera z 1848 r. złożyli wieniec i zapalili znicze o kolorach narodowych. Wydarzenia stodolskie stały się przed laty kanwą rekonstrukcyjnych manewrów w wykonaniu grupy pod kierownictwem dr. Alfreda Fiebiga oraz przyczynkiem do wykonania kilku rysunków i akwarel przez brata strzeleńskiego lekarza Edmunda Fiebiga.   

Pozwólcie, że tym tekstem przywołam tamte wydarzenia i przybliżę jeszcze jedną sylwetkę uczestnika Wiosny Ludów 1848 r. Piotra Brackiego ze Stodół. Na przypomnienie zasługuje więcej postaci z tamtych lat i może uda się ich przywołać w kolejnych moich opracowaniach. Dzisiaj niepublikowane jeszcze fragment mojej książki Z dziejów wsi Stodoły i Stodólno. Rys monograficzny:  
W latach trzydziestych XIX w. probostwo, czyli tak zwany folwark kościelny, został puszczony w dzierżawę. Tenutariuszem jego został Piotr Bracki z żoną Katarzyną. Z małżonkami tymi związany jest głośny epizod z okresu Wiosny Ludów 1848 r., który echem rozszedł się po całym Wielkim Księstwie Poznańskim. 20 marca rewolucja ogarnęła Poznań, paraliżując główny ośrodek administracyjny i wojskowy księstwa. Utworzony tam Polski Komitet Narodowy postawił sobie za pierwsze zadanie rozszerzenie powstania i objęcie władzy w całej prowincji. Tegoż dnia po południu wyruszyli z Poznania do wszystkich powiatów wysłannicy Komitetu z biało-czerwonymi kokardami u czapek i odezwami. Powstanie rozwijało się bez otwartego wystąpienia przeciw władzom pruskim. Wieść o poznańskich wypadkach dotarła do Inowrocławia dnia następnego. W nocy z 21 na 22 marca zerwano pruskie orły z przejeżdżającego przez Strzelno wozu pocztowego. Wydarzenia, jakie w pierwszych dniach rewolucji rozegrały się w Stodołach zostały szczegółowo opisane przez Katarzynę Bracką w liście skierowanym do redakcji „Gazety Polskiej” i opublikowanym na jej łamach 7 kwietnia 1848 r. Kilka dni wcześniej, bo 4 kwietnia na łamach tejże gazety strzeleński Komitet Narodowy podał informację:

Zawiadamiam Komitet Narodowy w Mogilnie o okropnym przypadku, który stał się u nas. Brackiego posesora w Stodołach chcieli żołnierze pruscy aresztować; nie dał się, a za to go natychmiast zastrzelili - Onę związaną tu przyprowadzili. Proszę tę okropną rzecz przez kuriera innym komitetom zakomunikować.

Katarzyna Bracka, tak oto, przedstawiła ostatnie dni z życia męża. Pisze ona, że w związku z kończącą się dzierżawą probostwa w Stodołach, która przypadała na św. Jana (24 czerwca), mąż jej Piotr rozpoczął starania około poszukania nowej tenuty. Z gazety dowiedział się, iż Konsystorz w Poznaniu wypuszcza w dzierżawę probostwo w Słomowie pod Rogoźnem. Dlatego też, dobrawszy sobie towarzystwo w osobie strzelnianina Antoniego Laskowskiego, wybrał się do Rogoźna by 22 marca uczestniczyć w przetargu. Wracając przez Mogilno, trafili tam na zrywanie orłów z urzędów pruskich, a gdy dotarli do Strzelna (23.03), oboje, usunęli godła również z urzędów miejscowych. Nic nie wskazywało na późniejszy tragiczny przebieg rewolucji. W świątyniach protestanckiej i katolickiej odbywały się nabożeństwa na żądanie ludu, aby wprowadzić braterską zgodę między obu narodami, polskim i niemieckim, poprzez święto religijne. Tego samego dnia zawiązał się w mieście, początkowo 15., potem 22. osobowy, lokalny Komitet Narodowy, w skład którego wchodził Piotr Bracki. Obok niego, zasiadali w nim późniejsi jego prześladowcy, Friedrich Kühne - dzierżawca domeny Strzelno i Jan Jamroski - kasjer domenalny. Ale i tegoż dnia poczęto zbroić ludność, szczególnie w kosy zebrane od miejscowych kupców i odpowiednio przystosowane.

Bitwa w Strzelnie 23 kwietnia 1848 r. wg. Edmunda Fiebiga.
Dalsze dni przyniosły zbrojne starcie pomiędzy oddziałem miejscowych Polaków dowodzonych przez Józefa Garczyńskiego a uzbrojonymi kolonistami wiedzionymi przez administratora domeny, naddzierżawcę Friedricha Kühne. Jak odnotowała Katarzyna Bracka, cała ta sytuacja rozgniewała Oberamtmana Kühne i intendenta Jana Jamroskiego ze Strzelna do tego stopnia, iż szukali oni (tekst oryginalny):

sposobności do odebrania mężowi życia. W tym celu wysłali niejakiego Szefra ze Strzelna z tem poleceniem, żeby ogłaszał ludowi, iż Polacy chcą wyrznąć Niemców i zrabować Amtmana. W tym czasie, Pan Oberamtman Kühne sprowadził wszystkich swoich ludzi z Młynów i Strzelna, Niemców, do dworu, powiadając im: „widzicie, co panowie robią; chcą znowu lud do poddaństwa przymusić, knutowć ich, i gospodarstwa im odebrać”.

Amtman Kühne i intendent Jamroski rozesłali powtórnie w nocy posłańców, Szefra i innych, do gospodarzy niemieckich, z tem poleceniem, że kto tylko kocha niemiecką krew, niech przychodzi z bronią jaką ma, do obrony. To wszystko działo się dnia 27 marca w nocy. Chłopiec niemiecki, krawieckiej professyi, nazwiskiem Rau, z kolonii Stodół, chodził po domach niemieckich i wzbudzał lud do buntu. Pochwycono go i do sołtysa miejscowego zaprowadzono i tam przy świadkach zeznał, że za dwie godziny wszyscy Polacy będą wyrznięci. - To się działo w nocy.



Trzeci Posłaniec przyjechał konno z oświadczeniem, ażeby tak polscy ludzie, jak i niemieccy przyjechali do obrony, że 70 szlachty uwięziono już u Laskowskiego, również, jako Oberamtman zabrał Polakom w nocy wszystkie kosy. Szefra wysłał Kühne do wszystkich leśniczych i borowych, żeby się jak najspieszniej stawili, ponieważ go Polacy chcą zrabować. Kazał zatem swoim ludziom na rynku w Strzelnie dobrą ucztę wyprawić i częstować wszystkich niemieckich gospodarzy. Rano przysłał znowu posłańca, oświadczając ludowi, żeby się jak najspieszniej stawili z bronią jaką kto ma. Mąż mój wybrał się do Strzelna wziąwszy ze sobą parę nabitych pistoletów do swej obrony, w tak niebezpiecznym czasie. Kiedy wchodził w bramę Amtmana, stał w niej chłop z kosą, krzycząc: „nie wolno wchodzić do miasta!” Natenczas pokazał mój mąż chłopu pistolet, powiadając mu, że idzie swój. Chłop położył kosę i pobiegł do intendenta, z oznajmieniem. Skoro tylko intendent spostrzegł męża mego na rynku w Strzelnie, zaraz go obtoczyli Niemcy i Żydzi z bronią z odwiedzionemi kurkami, wołając: „złóż broń!” - na co im odpowiedział: „na cóż ja mam broń składać, kiedyście kazali schodzić się z bronią nabitą, i wy nie składacie swojej”. Krzyknęli powtórnie: „złóż broń!”

Fragment artykułu z "Gazety Polskiej".
Natenczas mąż mój ukląkł, wzywając Boga na świadka, że nie przyszedł w złym zamiarze. Krzyknęli Niemcy i Żydzi po trzeci raz: „złóż broń!”, na co odpowiedział: „więc odbierzcie mi ją zarazem ze życiem!” W tem przyłożył sobie do piersi jeden pistolet, a drugim wymierzył w Amtmana Kühne, mówiąc: „kto chce rozlewu mej niewinnej krwi, niech występuje!” Kazał natenczas Pan Kühne złożyć broń do nogi i uściskał mego męża prosząc go, ażeby jak najprędzej z miasta wyszedł, co też ostatni uczynił. - Rozgniewany Amtman i rozjątrzony intendent ściągnął wojska, ogłaszając kłamliwie, że Polacy są niespokojni i chcą rabować i napadać. Komornica Marianna Waszbińska z miejsca, wracając z kościoła ze Strzelna, przysłuchała się rozmowie żołnierzy na cmentarzu (przykościelnym), którzy mówili: mogliście przynajmniej nazabijać cielaków i krwią posmarować bruk, bo wasz Amtman powiedział nam, że tutaj wielkie krwi rozlanie i wielki bunt panuje i dla tego przysłał po nas, a tutaj jest największa spokojność. ściągnąwszy tedy Amtman wojsko, przedstawił mu, że mój mąż jest wielki burzyciel. Uczęstował je jak najobficiej w tem przedsięwzięciu, ażeby mojemu mężowi wydarli życie. Ci opojeni przyjechali w podwórze do Stodół w 11 konnicy i 9 piechoty i obkroczyli dom. Służąca moja Michalina Daszkowska krzyknęła: „Pani! żołnierze idą pana zabić!” a ja wzięłam parę pistoletów i chciałam je wrzucić do kuchni, lecz już nie zdążyłam. Żołnierz jeden odebrał mi je i uderzył mnie kilka razy kolbą w piersi i w twarz, mówiąc po niemiecku: „Du Weib was machst du, du verfluchtes luder!” (kobieto, co porabiasz, ty przeklęte ścierwo). Na co ja mówiłam: „Żołnierze, co chcecie wszystko będzie wam dane!” Ale głosu mego nie usłuchali, zapalczywi i zajadli. Odepchnęli mnie kułakami, aż blisko do kościoła. Mąż mój był natenczas w stodole. Ja wołałam: poddaj się tym żołnierzom!” ale on głosu mego nie usłyszał przed krzykiem żołnierzy. Mąż mój boleścią zdjęty widząc mnię w tak smutnym położeniu, szedł spokojnie i z pokorą jak niewinny baranek ze złożonemi rękami , mając dwa małe pistolety nie nabite i zepsute w kieszeni. Żołnierz wymierzył do niego o dwa kroki. Widząc zapalczywość żołnierzy i nie mając żadnej obrony, ukląkł spoglądając oczyma gorzkiemi łzami zalanemi w niebo; a poleciwszy swą duszę Bogu, mówił im: „czyńcie teraz, co wam się podoba!” Żołnierz, który stał może jeszcze nie o dwa kroki, strzelił wtenczas do niego, i kula przeszła przez ramię i przez bok. Mąż mój chwycił się za ramię mówiąc z krwawemi łzami w oczach: „Jezus, Marya, Józefie święty, Amen! Podoficer wystrzelił do niego drugi raz, mówiąc: „Da hast du dein Amen!” (oto pośpieszne twoje Amen!) trafiwszy go w głowę. - oficera nie było przy tych żołnierzach.



Na dowód tej zbrodni, Katarzyna Bracka podała listę świadków, w której wymieniła ośmioro mieszkańców wsi Stodoły, a byli nimi: Franciszek Janczak - komornik, Tomasz Winiarski - komornik, Michalina Daszkowska - służąca, Józefa Barawąsówna - dziewka, Elżbieta Góralska - dziewka, Katarzyna Lewandowska - wychowanica, Tomasz Mikołajczak - parobek i Wojciech Warzbiński. Jednocześnie mieli oni zaprzeczyć oszczerstwu, jakie rzucili pruscy żołdacy na osobę Piotra Brackiego, jakoby on miał strzelać do żołnierzy.
            
Tymczasem, tuż po zamordowaniu Barckiego, żonę jego, znajdującą się w negliżu, aresztowano i związaną popędzono na powrozie do strzeleńskiego Amtu. W drodze, żołnierze naśmiewali się z niej, iż prowadzą „królową polską”. Już na miejscu, w Strzelnie, asystujący konwojowi orszak Niemców i Żydów, wydając okrzyki radości odprowadził ją do aresztu smrodliwego, gdzie przetrzymana została aż do 10-tej godziny nazajutrz. Stąd, następnie odtransportowano ją w asyście żandarma do Inowrocławia. Dnia następnego po spisaniu protokołu puszczono wdowę do domu, i jak sama relacjonowała:

...do mojego zabitego i opuszczonego męża, który pozostał rozciągniony na ziemi i krwią zbroczony nie mając żadnej pomocy. Ja powracałam do domu nie mając grosza pieniędzy, gdyż zabrali mi wszystkie pieniądze wraz z papierami i różnemi dowodami, i zatrzymując mi pieniądze jakoby kaucyą za osobę moją, pozwalając mi tylko wrócić się na krótki czas do domu, do zabitego mego męża na pogrzeb. Kończąc opis wydarzeń, jakie rozegrały się pod koniec marca 1848 r., Katarzyna Bracka podała dwóch kolejnych świadków, którzy widzieli, jak Amtman Kühne (zapewne przed akcją w Stodołach) ...poił wojsko nie tylko kieliszkami lecz dzbanami i garnkami. Świadkami tymi były, wdowa Michalina Smolińska i Magdalena Baszczak ze strzeleńskiego Amtu. Pod listem tym również podpisał się wikariusz katolicki ze Strzelna ks. Józef Westphal, który powyższy opis potwierdza, w części, jako świadek, w części, jako słuchacz relacji przekazanych przez wiarygodnych świadków.



Piotr Bracki był gorącym patriotą i obok zabitego 21 marca 1848 r. w Poznaniu woźnego Bazaru, Chilewskiego, kolejną ofiarą pruskiej soldateski w Poznańskiem. Jego zabójstwo niezmiernie wzburzyło całą okolicę, szczególnie poruszając masy ludowe, które skierowały teraz całą swoją nienawiść przeciw Niemcom. Wcześniej, 24-25 sierpnia 1845 r. Bracki znajdował się w grupie ziemian, którzy założyli Kasyno Polskie w Bydgoszczy. Celem powołania Kasyna było ożywienie polskiego życia narodowego w ramach dozwolonych przez władze pruskie. Przewidywano organizację balów i innych rozrywek towarzyskich, łączonych z koncertami, odczytami i działalnością oświatową. Przy Kasynie zorganizowano szkołę polską, oraz planowano powołanie towarzystwa dla wspierania rzemieślników.

Kilkadziesiąt lat później, już w wolnej Polsce na łamach "Piasta" (1935, Nr 15) przypomniano epizod stodolski, poprzedzając go informacją o uczestniku Wiosny Ludów z 1848 r. Karolu Wiśniewskim (tekst oryginalny):
(...) Wskutek zaginięcia dokumentów rodzinnych i z przyczyn cywilno-prawnych zmuszony był przybrać nowe nazwisko - Wiśniewski.

Porwany miłością Ojczyzny i z niezłomną, wiarą w odzyskanie Jej wolności, wstąpił w szeregi powstańców - kosynierów pod dowództwo „niezwyciężonego rewolucjonisty" Ludwika Mierosławskiego. Wiśniewki walczył w oddziale strzelców pod Miłosławiem, gdzie szczególnie zacięte toczyły się walki. Prusacy zajęli korzystną pozycję w zamku miłosławskim, skąd silnym ogniem prażyli powstańców polskich, rozrzuconych w tyralierce na około w parku i ostrzeliwujących Niemców w pałacu. W długiej i zaciętej walce Wiśniewski został ranny w okolicę serca. Lecz, co dziwne, kula jakby osunęła się po złotym medalionie z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej, który Wiśniewski nosił na piersi, i utkwiła w boku. Ciężko ranny leczył się skrycie przez dłuższy okres czasu w domach prywatnych w Poznaniu, lecz wszelkie zabiegi lekarskie nie zdołały usunąć pruskiej kuli. I tak przeżył z nią długie lata, aż zabrał ją do grobu.

W późnym już wieku dosięgły powstańca Karola Wiśniewskiego znowu prześladowania pruskie, a mianowicie prawa Bismarcka, wydalające w roku 1885 z granic państwa pruskiego 40 000 Polaków, pochodzących z zaboru rosyjskiego (lastige Auslander). Wśród nich znajdował się również jedyny syn powstańca Jan, który wyemigrował do Ameryki i tam zmarł w młodym wieku na nostalgię. Wiśniewski stracił też wcześnie ukochaną żonę Eleonorę z Ulkowskich, również córkę uchodźcy polskiego spod zaboru rosyjskiego. Wszelkie ciosy życiowe, których było niemało, znosił z wielkim hartem, wykrzesanym
z głębokiej wiary. Dożył pięknego wieku 87 lat. Do ostatnich prawie chwil swego życia zachował pogodę ducha i piękną postać sarmacką. Odznaczał się niezwykłą w tak późnym wieku żywością i trzeźwością umysłu, służąc otoczeniu zawsze najlepszymi radami. W gronie swych dzieci i wnuków chętnie i z werwą opowiadał o krwawych starciach z Prusakami pod Miłosławiem. Wspomnienia z powstania zapalały zawsze w jego starczych oczach błyski młodzieńczego zapału. Wierzył niezachwianie w odzyskanie niepodległości Ojczyzny
i pragnął gorąco dożyć tego radosnego dla Polaków momentu dziejowego.

Nie doczekał... Umarł u zięcia swego Linetey‘a w Ostrowie pod Gębicami dnia 9.XI.1908 r., otoczony powszechnym szacunkiem i przywiązaniem.

Drugi grobowiec pomnik świadczący już nie tylko o ruchu powstańczym 1848 r., lecz także
o tragizmie jego i bohaterstwie, znajduje się na cmentarzu katolickim w Stodołach obok kościoła parafialnego z następującym napisem:
Tu
spoczywają zwłoki
śp. Piotra Brackiego
zamordowanego przez Prusaków w Stodołach dnia 31 marca 1848 r.
urodził się1804 r.

Miłował Ojczyznę nad życie.
Dla tego życie za Ojczyznę położył.
Im więcej ofiar, im więcej cierpienia,
Tym Polska bliższą swojego zbawienia.
Nie traćcie więc ducha, żywi bracia moi,
Przed sprawiedliwością Boską żaden zabójca się nie ostoi.
Boże, bądź miłościw duszy Jego.


Zasłużony lekarz i patriota dr Jakub Cieślewicz ze Strzelna, (...), tak opisuje ten mord w liście do ks. prob. Morkowskiego w Stodołach:
Dnia 27 marca 1848 r. otrzymał z poduszczenia dzierżawcy domeny strzelińskiej Kühna i intendenta Jamrowskiego ze Strzelna oddział, składający się z 11 jazdy dragonów i 9 piechoty, rozkaz aresztowania w Stodołach pod Strzelnem dzierżawcy probostwa
Piotra Brackiego, który wraz z obywatelem Laskowskim (Antonim ze Strzelna) zdjął był orła pruskiego w Strzelnie, ale zresztą żadnych nie dopuścił się wykroczeń. Oddział przybył do Stodół 31 marca o godz.  4 po południu. Gdy na wezwanie owych żołnierzy Bracki
wyszedł bezbronny ze stodoły, zastrzelono go, żonę jego bito kolbami w piersi, głowę, związano powrozem i wleczono przez kilka dni wśród poniewierań z miejsca na miejsce (Gazeta Polska Nr 14).

Odpis listu Dr. Cieślewicza otrzymał piszący od p. Walentego Kusza, nauczyciela w Stodołach. List posiadał dopisek lekarza „Z moich zapisków".

Niemcy nie przyznali się do popełnionego morderstwa na bezbronnym człowieku i zamieścili
w swoim czasie w „Kuiawischer Bote" artykuł, w którym podawali, że Bracki wyszedł do nich uzbrojony. Naoczni świadkowie stanowczo jednak temu zaprzeczyli. O przyznaniu się do winy oprawców najlepiej świadczy fakt, że okrutni zwycięzcy znani z nieubłagalnego tępienia przejawów życia polskiego a nawet zacierania śladów polskości, nie mieli odwagi usunąć hańbiącego ich w oczach całego kulturalnego świata napisu, który po dziś dzień jest pomnikiem hańby dla zbrodniarzy, a pomnikiem bohaterstwa po wszystkie czasy dla Narodu Polskiego.


wtorek, 3 kwietnia 2018

Walne Zebranie Członków TMMS



 W dniu 28 marca 2018 r. obradowało w Bibliotece Miejskiej w Strzelnie Towarzystwo Miłośników Miasta Strzelna. Było to coroczne Walne Zgromadzenie Członków, na którym podsumowano roczną działalność i wytyczono kierunki działania na najbliższy rok. Po przedstawieniu sprawozdań, finansowego i merytorycznego z działalności rocznej Towarzystwa, Komisja Rewizyjna wnioskowała o udzielenie absolutorium Zarządowi TMMS, które zostało przyjęte jednogłośnie. W obradach uczestniczył członek honorowy TMMS Przemysław Majcherkiewicz z Mogilna. Z rozpoczęciem obrad uroczyście została wręczona legitymacja członkowska nowemu członkowi TMMS Michałowi Kolbergowi, właścicielowi Kwiaciarni "Róża" - Serdecznie Witamy wśród miłośników Strzelna.

Towarzystwo Miłośników Miasta Strzelna jest stowarzyszeniem na trwałe wpisanym w krajobraz organicznikowskiego działania miejscowej społeczności. Członkowie TMMS mają ponad 30. letnie doświadczenie w działalności organizacji pozarządowych, wypełniających obszary nieobjęte działalnością organów samorządowych i państwowych. W swych zadaniach szczególnie realizujemy się na polu szeroko pojętej małej ojczyzny, ochronie dziedzictwa kulturowego i narodowego i związanym z tym niesieniem wsparcia edukacyjnego. Propagując idee małej ojczyzny udostępniamy o niej wszelkie informacje, szczególnie w formie informacji internetowych, publikacji prasowych i prelekcji.



TMMS zarejestrowane zostało 19 czerwca 2008 r. w Krajowym Rejestrze Sądowym i realizowało zadania wytyczone na ubiegłorocznym Walnym Zebraniu Członków. Na koniec minionego 2017 r. TMMS liczyło 31 członków, w tym 2 honorowych (Kazimierz Chudziński, Przemysław Majcherkiewicz). W grupie założycielskiej nowego stowarzyszenia było nas 19. W czasie ubiegłorocznego okresu sprawozdawczego, tj. od 1 stycznia do 31 grudnia 2017 r. przeprowadziliśmy szereg przedsięwzięć, które wcześniej zaplanowane zostały przez Zarząd. Były to:
W kwestii wydawniczej i publicystycznej nasze działania ograniczyły się do współpracy wydawniczej. Prezes TMMS napisał książkę Nasze korzenie. W 100-lecie Skautingu i Harcerstwa na Ziemi Mogileńskiej, która w tymże 2017 r. została wydana z dwoma wcześniej napisanymi książkami: Józef Myślicki 1901-1978. Artysta malarz z pasją życia oraz Lasy Gniewkowskie. Z dziejów Nadleśnictwa Gniewkowo. Przy wydawaniu tych książek ściśle współpracowali z autorem i wydawcami: Heliodor Ruciński, Irena Rymaszewska i Jan Szarek.

Kontynuowana jest współpraca z prasą regionalną, branżową i specjalistyczną, jak: „Rozmaitości Mogileńskie”, „Rocznik Genealogiczny WTG Gniazdo”, "Życie Lasów Kujawsko-Pomorskich" oraz „Zachodni Poradnik Łowiecki”. Za całokształt pracy publicystycznej prezes TMMS z okazji 40-lecia pracy twórczej został wyróżniony Nagrodą Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego w dziedzinie "Kultura".



W styczniu uczestniczyliśmy w rocznicach wyzwolenia Strzelna spod zaborów – 2 stycznia oraz spod okupacji niemieckiej – 21 stycznia. Nasza działalność na niwie promocyjno-edukacyjnej w 2017 r. związana była z wieloma przedsięwzięciami. 10 stycznia Jan Szarek i Heliodor Ruciński zainicjowali akcję związaną z zagospodarowaniem wieży ciśnień. W tym celu udali się do Toruńskiego Centrum Nowoczesności i przeprowadzili rozmowę wraz z konsultacjami o możliwości zamontowania w wieży wahadła Foucaulta. W tym względzie TMMS uzyskał pozytywną opinię od Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Bydgoszczy. 24 marca w ramach Mogileńskich Spotkań Plastycznych nasz członek Jan Harasimowicz uczestniczył ze swoimi obrazami i rzeźbami w wielkiej wystawie w Mogilnie. Towarzyszyli mu Heliodor Ruciński i Marian Przybylski. 27 kwietnia TMMS uczestniczyło w Targach Turystycznych w Przyjezierzu, które były organizowane przez Stowarzyszenie Sąsiedzi Wokół Szlaku Piastowskiego. Wystawiliśmy stoisko promujące Strzelno, dorobek wydawniczy TMMS-u oraz członków wraz z pokazem multimedialnym. Osobami zaangażowanymi w organizację i uczestnikami Targów byli: Jan Szarek, Marian Przybylski, Zbigniew Domański i Heliodor Ruciński. 26 czerwca prezes Marian Przybylski w audycji Radia "Pik" prowadzonej na żywo ze Strzelna promował dziedzictwo kulturowe miasta. Była to audycja Lato z Radiem "Pik".

Rozpoczęta pod koniec 2016 r. akcja ratowania megalitów, grobowców sprzed 5 tys. lat, w związku z planami rozbudowy kopalni węgla brunatnego o element Ościsłowo nabrała tępa. Megality te znajdują się w miejscowości Marianowo k. m. Góry w gminie Wilczyn i TMMS wystąpił do Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Poznaniu w celu wpisania obiektów do rejestru zabytków województwa wielkopolskiego. W tej kwestii odbyły się spotkania w Wilczynie i Gostyniu, w których uczestniczyli, współpracujący od lat z nami Józef Drzazgowski z "Eko-Przyjezierze" oraz nasi członkowie: Jan Szarek i Heliodor Ruciński. 20 listopada 2017 r. uczestniczyliśmy w dużym zespole w wizji lokalnej przedmiotowych megalitów w Marianowie k. m. Góry - Szarek, Ruciński, Przybylski, Drzazgowski i prawnik z pomocy którego korzystamy Bartosz Rogala z Krakowa oraz inni. 9 lutego tego roku (2018) WUOZ wydał pozytywną decyzją administracyjną o wpisaniu obiektów do rejestru, lecz Towarzystwo Samorządowe z Konina odwołało się od niej i sprawa została skierowana do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.



W związku z niepodjęciem apelu prezesa TMMS o utworzenie komitetu obchodów 100-lecia odzyskania Niepodległości i 100-lecia Powstania Wielkopolskiego przez Burmistrza i Radę Miejską w Strzelnie, wspólnie z Parafią strzeleńską i ks. kan. Ottonem Szymków przystąpiliśmy do akcji upamiętnienia tych rocznic i renowacji pomnika nagrobnego poległych powstańców wielkopolskich. W tym celu TMMS założyło subkonto w BS w Strzelnie, na którym zaczęliśmy gromadzić środki. Wystąpiliśmy do wielu firm, które wsparły naszą akcję finansowo, a także wspierają nas osoby prywatne. Została po uzgodnieniach z WPOZ w Bydgoszczy wykonana dokumentacja programowo-techniczna remontu i wspólnie z parafią przygotowaliśmy projekt i wystąpiliśmy do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o dofinansowanie przedsięwzięcia. W pracach tych wspierają nas właściciele Firmy Mur-Man ze Strzelna. Łącznie z kwestą cmentarną (3 900 zł) zebraliśmy już ok. 12 tys. zł.

Z naszej inicjatywy i naszym sumptem 6 maja została zamontowana tablica pamiątkowa na Miejskiej Bibliotece Publicznej, a 8 maja uroczyście odsłonięta tablica poświęcona założycielowi tej Biblioteki Filipowi Klemińskiemu. Z tej okazji zorganizowaliśmy uroczystość połączoną z rocznicą zakończenia II wojny światowej i dziejami Biblioteki. Jej elementami były: wiec pod pomnikiem pomordowanych przez Niemców strzelnian w czasie II wojny światowej, spotkanie przy odnowionym pomniku nagrobnym F. Klemińskiego, odsłonięcie tablicy, wystawa poświęcona F. Klemińskiemu okolicznościowa akademia z referatem historycznym wygłoszonym przez wiceprezesa Jana Szarka.


W minionym roku uczestniczyliśmy w obchodach jubileuszowych 60-lecia PTTK Strzelno. Przygotowana została przez Heliodora Rucińskiego dokumentacja fotograficzna zniszczonego  pomnika powstańców wielkopolskich. Kolega H. Ruciński jest również wykonawcą dokumentacji fotograficznych z wszystkich ważniejszych uroczystości w Strzelnie i regionie. Nadto uczestniczyliśmy w Święcie Uchwalenia Konstytucji 3 Maja, rocznicy wybuchu II wojny światowej, uroczystościach katyńskich, a 3 listopada w Zaduszkach poetycko-muzycznych w Muzeum w Chabsku oraz 11 listopada w Święcie Niepodległości.

W trakcie listopadowej XI kwesty cmentarnej na Starej Nekropoli zebraliśmy kwotę 3900 zł. We współpracy z ks. proboszczem oraz władzami samorządowymi prowadziliśmy permanentną opiekę nad miejscami pamięci narodowej, grobami zasłużonych strzelnian oraz pomnikami nagrobnymi przedstawiającymi znaczącą wartość kulturową w ogólnej liczbie 64 miejsca spoczynku strzelnian.

W kwestii korzystania z wiedzy członków TMMS dotyczących Strzelna i regionu pogranicza kujawsko-wielkopolskiego, udzielaliśmy pomocy uczniom miejscowych, jak i z ternu powiatu uczęszczających do gimnazjów i szkół średnich, a także studentom w zebraniu materiałów do prac magisterskich i licencjackich.


Współpracowaliśmy z instytucjami kultury Strzelna, stowarzyszeniami i organizacjami pozarządowymi, a szczególnie z WTG „Gniazdo” z Gniezna, Stowarzyszeniem Przyjaciół Muzeum Ziemi Mogileńskiej z siedzibą w Chabsku, Polskim Towarzystwem Turystyczno-Krajoznawczym w Strzelnie, Mogileńskim Domem Kultury, Romańskim Ośrodkiem Kultury im. Ottona i Bolesława, Związkiem Kombatantów RP i BWP oraz portalami internetowymi. Trwa permanentna współpraca z nadleśnictwami w Miradzu i Gołąbkach oraz Stowarzyszeniem Ekologicznym „EKO Przyjezierze” z siedzibą w Gaju. Permanentnie współpracujemy z miesięcznikiem „Rozmaitości Mogileńskie” zamieszczając w nim artykuły historyczne. Nadto współpracowaliśmy z osobami prywatnymi, naukowcami i pisarzami w kraju i poza granicami, dziennikarzami oraz wydawnictwami we wspólnym promowaniu Strzelna i pogranicza kujawsko-wielkopolskiego. Współpracowaliśmy z Urzędem Miejskim w Strzelnie i organami przedstawicielskimi Gminy Strzelno w zakresie organizacji świąt i uroczystości. Współpracowaliśmy z Domem Kultury i Biblioteką Publiczną, instytucjami wiodącymi w zakresie kultury w Strzelnie.


Dodam, że członkowie nasi poza pracą statutową również piszą artykuły, książki, dokumentują wszystkie ważniejsze wydarzenia w Strzelnie i okolicy, uczestniczą w różnych programach i audycjach, spotkaniach, komitetach, grupach eksperckich. Oficjalne delegacje TMMS-u uczestniczą w pogrzebach zasłużonych strzelnian i osób z naszym regionem związanych. Członkowie zarządu są konsultantami wielu przedsięwzięć, a ich opinie są znaczącymi w podejmowaniu różnych decyzji.

Szereg zadań, które zostały przeprowadzone w okresie sprawozdawczym zostały wykonane przy pełnej współpracy i pomocy z ks. kan. Ottonem Szymków, organów samorządowych, szczególnie Burmistrza Strzelna i Starosty Mogileńskiego, przy ogromnym wsparciu strzeleńskiego biznesu: Wojciecha Rutkowskiego, Ryszarda Jaroszewskiego, Leona Zienowicza, Tomasza Gajewskiego i wielu innych, którym tą drogą serdecznie dziękujemy. Oddzielne podziękowanie kieruję pod adresem wszystkich wolontariuszy, którzy wspierają naszą akcję ratowania dziedzictwa kulturowego i uczestniczą w kwestach cmentarnych.

Ale nie byłoby tych wszystkich działań, gdyby nie członkowie. Pozwólcie, że podziękuję: Gwidonowi Trzeckiemu, Małgorzacie Ciabach, Janowi Szarkowi, Heliodorowi Rucińskiemu, Krzysztofowi i Irenie Rymaszewskim, Janowi Harasimowiczowi, Piotrowi Płócienniczakowi, Mirosławowi Trzeckiemu i jeszcze raz Ryszardowi Jaroszewskiemu, Leonowi Zienowiczowi oraz Wam drodzy członkowie, którzy wspieracie nas duchem i finansami w naszych przedsięwzięciach. Oddzielne podziękowania kieruję pod adresem tych, którzy wpłacają na subkonto ratowania pomnika nagrobnego powstańców wielkopolskich.  

Strzelno, 28 marca 2018 r.

piątek, 30 marca 2018

Pogodnych Świąt Wielkanocnych



Z okazji Świąt Wielkiej Nocy życzymy Wam Drodzy Czytelnicy bloga Strzelno moje miasto: uśmiechów bez liku przy wielkanocnym stoliku. Przyjaciół wielu, dużo w portfelu, Dyngusa mokrego i czasu radosnego, a przede wszystkim prawdziwych i uczciwych przyjaciół, szczęścia w miłości i spełnienia marzeń! A staropolskim - obyczajem, dużo szynki życzymy z jajem, niech zające i barany popełniają Wasze plany. Święta to jest czas wyżerki, porzućcie wszystkie swe rozterki. Niech to będzie czas uroczy, życzymy wszystkim miłej Wielkanocy.

Alleluja dziś śpiewamy,
Bogu cześć i chwałę dajmy,
Bo zmartwychwstał nasz Zbawiciel,
Tego świata Odkupiciel.

Zdrowia, radości i powodzenia
To są najszczersze nasze życzenia.
Na stole święcone, a obok baranek,
Koszyczek pełny barwnych pisanek
I tak znamienne w polskim krajobrazie
W bukiecie srebrzyste, wiosenne bazie.
Zielony barwinek, fiołki i żonkile
- Barwami stroją uroczyste chwile.
W dom polski wiosna wchodzi na spotkanie,
Gdy wielkanocne na stole śniadanie.

Radosnego, wiosennego nastroju,
miłych spotkań w gronie Rodziny i wśród przyjaciół
oraz cennych prezentów od zajączka
z okazji Świąt Wielkanocnych
życzą ...

Marian z żoną Lidką,
Heliodor z żoną Jadzią,
a wszyscy razem z dziećmi i wnukami, synowymi i zięciami

środa, 28 marca 2018

SSB - cz. 4 Ppłk dr Ludwik Tobolewicz - cz. 4

Irena Tobolewicz.
Poprzednią trzecią część biogramu o Ludwiku Tobolewiczu zakończyłem śmiercią naszego bohatera i krótką informacją o dalszych losach jego: żony Heleny, córki Ireny i teściowej Antoniny Celiny z Jasińskich Berskiej. Z wybuchem wojny i początkiem okupacji hitlerowskiej zostały one wysiedlone przez Niemców do Generalnej Guberni. W pierwszej edycji opowieści o Pułkowniku nie wspomniałem o ich wojennym losie. W związku z tym, że czwarta część opowiada o tych kobietach uzupełnię ten fragment z ich życia o wycinek z listu jaki otrzymałem od córki Ireny, Celiny Imielińskiej z USA. Napisała ona:

Myślę, ze warto historycznie docenić role naszej Babci, Heleny z Berskich Tobolewiczowej, która po wyrzuceniu brutalnym przez Niemców, zaraz po wybuchu wojny z jej posiadłości w Bławatach, pojawiła się w dworze brata i bratowej w Tylmanowej. To ona w ciągu kilku miesięcy wybudowała dom w Ochotnicy Dolnej, do którego przeniosła się z córką Ireną Tobolewiczówną i matką Antoniną Celiną z Jasińskich Berską. Dom, który był bardzo duży, babcia udostępniła do tajnego nauczania. W tym domu przewijało się AK-owskie podziemie. Nasza Mama Irena (z Tobolewiczów Salmonowiczowa), ps. "Rokita" została zaprzysiężona przez panią Trzaska, ps. "Trias" do podziemia, do organizacji kobiecej stworzonej przez nią. Oddział kobiecy miał na celu wspomaganie oddziału kpt. Juliana Zapały ps. "Lampart" i oba były częścią placówki AK w Ochotnicy. Nasza Mama, Irena przewoziła "Lampartowi" meldunki z KG-AK, i odbierała od niego meldunki z powrotem, spotykając się w domu Zofii Bandyk (później Wojciak) ps. "Orlica", w Ochotnicy Górnej. Mama tez regularnie zawoziła ubrania i prowiant dla partyzantów.


Irena Tobolewicz - ok. 1943. 
Warto tez zauważyć, role naszej Babci Heleny Tobolewiczowej, która tak odważnie całą wojnę wspomagała podziemie. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak od naszego urodzenia w latach 50-tych byliśmy przywożeni z Gdańska "do domu w górach", ze to miejsce było posiadało tak piękną historię. Dotarło to do mnie w pełni, po poznaniu (przypadkiem) Pani Zofii Wojciak, rozmowach z Panem, tez i Dawidem Golikiem, wszystko zlało się w pełniejszy obraz, i tym bardziej jestem dumna i z mojej Babci i mojej Mamy, też i prababci Celiny. Silne samotne kobiety w środku gór, tak patriotycznie zaangażowane.


Po II wojnie światowej, po wypędzeniu przez komunistów Berskich z Tylmanowej, Antonina Celina z Jasińskich Berska na powrót zamieszkała u córki Heleny w Bławatach. W tych jakże trudnych czasach, trzy kobiety, pozbawione męskiej opieki stawiały czoła przeciwnościom losu. Niezwykle stateczną i dystyngowaną była pani Antonina, która wspierała córkę Helenę we wszelkich działaniach około utrzymania Bławat. Najmłodsza Irena zaraz po wojnie podjęła studia na Wydziale Astronomii Uniwersytetu Jagiellońskiego i po drugim roku, przymuszona wolą matki Heleny przeniosła się na Wydział Rolnictwa Uniwersytetu Poznańskiego. Wola matczyna wypływała z potrzeby zachowania ziemi, a tylko studia rolnicze gwarantowały nadal prawo trzymania spuścizny rodzinnej w tych samych rękach. W 1950 r. studia te ukończyła uzyskując tytuł magistra rolnictwa [CI: ...jej zawodem była biochemia]. Jak wspomina dr Celina Imielińska: moja cudownie zdolna mama została biochemikiem, a nie astronomem. W tymże roku poślubiła Jerzego Salmonowicza. Przyjęcie weselne odbyło się we dworze w Bławatach w wąskim gronie rodzinnym z udziałem najbliższych [CI: …byli to: Rysia Żuławska z mężem Zbigniewem Żuławskim, kuzynem mamy] oraz przyjaciół.

Bławaty 1950 r. - po ślubie Ireny Tobolewicz z Jerzym Salmonowiczem. 
Na marginesie tegoż wydarzenia wspomnę, że Żuławscy byli bardzo bliskimi krewnymi. Siostrą Antoniny Celiny Berskiej – babcią Ireny Salmonowicz, była matka znanego pisarza Jerzego Żuławskiego (1874-1915), Józefa z Jasińskich Żuławska. Ów pisarz polski był również poetą i dramaturgiem okresu Młodej Polski. W nim upatrujemy jednego z prekursorów polskiej literatury fantastyczno-naukowej. Jako poeta był przedstawicielem dekadentyzmu i katastrofizmu. Był autorem dramatów symbolicznych oraz prozy poetyckie. Mieszkał w Zakopanym i współtworzył TOPR.
  
Tuż po ślubie wnuczki, Antonina Celina z Jasińskich Berska zachorowała. Została przewieziona do Szpitala w Strzelnie i tam 4 września 1951 r., w wieku 83 lat, zmarła. Została pochowana na cmentarzu w Strzelnie. W październiku 1951 r. Helena Tobolewicz przeniosła się do Gdańska, gdzie jej córka i zięć podjęli pracę  zaraz po studiach.

Jerzy Salmonowicz, małżonek Ireny pochodził z Wilna ze znakomitej rodziny pieczętującej się herbem Orla. Jego przodek Jan ur. w 1620 r. był stolnikiem brasławskim, którego podpisy widnieją pod elekcją króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego w 1668 r. oraz króla Jana III Sobieskiego w 1674 r. Miał on syna Jana ur. ok. 1650 r., który był regentem granicznym brasławskim i właścicielem kilku majątków odziedziczonych po ojcu. W 1697 r. brał udział w elekcji króla Augusta II. Z kolei Michał Salmonowicz ur. ok. 1675 r. nie piastując wysokich urzędów dziedziczył część dóbr rodzinnych, które przekazał następcy Jerzemu ur. ok. 1735 r., miecznikowi wendeckiemu w guberni inflanckiej. Kolejnym przodkiem w drzewie genealogicznym Salmonowiczów był Józef Salmonowicz ur. w 1761 r., sędzia Deputacji Wileńskiej po 1800 r. Jego syn Kajetan Michał Hieronim ur. w 1804 r., pradziadek Jerzego z Gdańska, odbył studia w zakresie nauk fizycznych i matematycznych, fizyki i chemii, zoologii, botaniki, mineralogii, języka łacińskiego oraz na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Wileńskiego. Zaś dziadek Jerzego, Stanisław Józef ur. w 1851 r., właściciel majątku Kołtyniany w powiecie Święciany, poślubił Marię Pogorzelską, ciotkę aktorki i piosenkarki Zuli Pogorzelskiej.

Ojciec Jerzego, Antoni Salmonowicz ur. się w 1894 r. w Kołtynianach. Miał pięcioro rodzeństwa i był absolwentem Wydziału Prawa Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie oraz członkiem Konwentu Polonia. Piastował funkcje: wicestarosty w Nowogródku, naczelnikiem Wydziału Bezpieczeństwa Urzędu Wojewódzkiego w Brześciu nad Bugiem, starostą w Kamieniu Koszyckim na Polesiu oraz inspektorem starostw województwa stanisławowskiego. W międzyczasie współpracował z wileńskim „Słowem” Stanisława Mackiewicza. Zmarł w 1935 r. w Worochcie na Huculszczyźnie.

Małżonek Ireny z Tobolewiczów, Jerzy Salmonowicz, urodził się w 1925 r. w Wilnie. Był naukowcem, biochemikiem i znanym opozycjonistą, uczestnikiem obrad okrągłego stołu. Brat jego, Stanisław, jest profesorem historii prawa na UMK w Toruniu. Jerzy zmarł w 2011 r. w Sopocie. Wśród przyjaciół miał m.in. obecnego marszałka Senatu RP Bogdana Borusewicza. Z małżeństwa z Ireną z Tobolewiczów urodziły się trzy córki: Anna, Marta zmarła tuż po urodzeniu, Celina i syn Piotr. Cała trójka rodzeństwa, [CI: głównie z babcią, a mama nas odwiedzała], często bywała w Bławatach, spędzając tutaj część wakacji. Miejsce to, wszyscy darzyli wielkim sentymentem i stało się ono odskocznią od życia wielkomiejskiego.

Bławaty 2008-2011






Po śmierci Ludwika właścicielkami Bławat były, Helena Tobolewicz i jej córka Irena Salmonowicz. Resztówka pomajątkowa nie została zabrana po 1945 r. przez ówczesne władze komunistyczne, a to ze względu na niewielki areał własności – 20 ha. Po przeniesieniu się Heleny w 1951 r. do Gdańska, gospodarstwo dzierżawione było Tadeuszowi i Genowefie Wojciechowskim, a następnie Stanisławowi i Zofii Poturalskim. Dzierżawa obejmowała ziemię wraz z budynkami gospodarczymi i oficyną, z wyłączeniem parku i dworu. W jego głównej części znajdowały się rodzinne pokoje Salmonowiczów wypełnione XVIII-wiecznymi antycznymi meblami, z rzeźbionymi łóżkami, kredensami, serwantkami i innymi akcesoriami typowymi dla wyposażenia dworów i rezydencji. W takim to otoczeniu, jak pisze dr Celina Imielińska: spędzaliśmy wakacje, z moim rodzeństwem - bardzo szczęśliwe wakacje. Wielu starszych mieszkańców wsi przypomina sobie spacerujące dziewczynki z bratem i babcią, lecz niewielu posiada jakąkolwiek wiedzę o byłym właścicielu posiadłości ppłku dr. Ludwiku Tobolewiczu, jego żonie, teściowej, córce i jej rodzinie – Salmonowiczach.

Irena z Tobolewiczów Salmonowicz zginęła w katastrofie lotniczej, która miała miejsce w 1987 r. w lasach kabackich. Znajdowała się ona w trakcie podróży do córki Celiny, do USA. Jak wspomina córka: -Właśnie, co przeszła na emeryturę i miała wielkie plany, co do Bławat i przywrócenia dawnej przedwojennej świetności temu domowi [CI: …oraz miała z energią zabrać się za odkrycie historii swojego ojca Ludwika Tobolewicza]. Niestety nagła śmierć wszystkie plany pokreśliła. Chęć zrealizowania marzeń zamieszkania z powrotem w Bławatach, Ireny Salmonowicz, miała być przyczynkiem do odbudowania gniazda rodzinnego poprzez …odrestaurowanie majątku nabytego przez ojca mamy, bo mama wszędzie widziała swojego ojca – Bławaty były dla niej miejscem spirytualnym. Mama nie czuła się związana z dworem w Tylmanowej, gdyż chowała się w Biedrusku, Bławatach, zaś wojnę spędziła w Witkiewiczówce, wybudowanej przed wojna przez, Helenę Tobolewiczową, jej matkę w Ochotnicy Dolnej – w domu, gdzie mieszka teraz moja siostra Anna. Dwór w Tylmanowej po wojnie został przekazany Mostostalowi i tam był ośrodek kolonijny dla dzieci – dobudowano obiekty kolonijne obok. Teraz zniszczony dwór jest własnością gminy – pisze Celina Imielińska. Tu miały znaleźć się pamiątki rodzinne, których sporo przetrwało w archiwum domowym w Gdańsku. Wreszcie, miało tu znajdować się miejsce spotkań dla całej rodziny rozsypanej po świecie. Brak zainteresowania tym miejscem ze strony męża Jerzego, który bez reszty oddany był działalności konspiracyjnej i walce z komunizmem, spowodowało, że po śmierci małżonki Ireny, namówił syna do sprzedaży całości miejscowemu rolnikowi, Stanisławowi Walczakowi.

Bławaty - reaktywacja 2017



Pisząc list, dr Celina Imielińska zaznaczyła, że we dworze …było wiele wartościowych antyków, mam ich jedynie rysunki. Kiedyś, jako młoda osoba obrysowałam zawartość domu i jak to się często zdarza, antyki, wymagające remontu i dużych przestrzeni, zostały sprzedane zbyt szybko za „nic”, ale jest to dla mnie zamknięty rozdział...

Dopełnieniem wiedzy o współczesnych potomkach ppłka Ludwika Tobolewicza są wiadomości o nich samych. Najstarsza córka Ireny i Jerzego, Anna jest architektem zamieszkałym z rodziną w pięknej Witkiewiczówce w Ochotnicy Dolnej. Zaś starania o dwór w Tylmanowej czynią kuzyni, Wiktor i Michał Berscy. Córka Anny, Katarzyna również jest architektem, mieszka w Krakowie, a syn Jan studiuje geologię na AGH w Krakowie (2012 r.). Piotr Salmonowicz mieszka w Gdańsku.

Zaś Celina jest naukowcem, doktorem informatyki i pracuje na Columbia University. Jej małżonek Tomasz Imieliński jest również naukowcem, profesorem informatyki na Rutgers University. Syn Marcin jest doktorem medycyny, lekarzem, naukowcem na Harvard University i MIT. Najmłodszy syn Konrad studiuje ekonomię i matematykę (2012 r.). Wszyscy mieszkają w USA.

Pisząc o Tobolewiczach i Salmonowiczach, chciałem przywołać pamięć o ludziach, którzy swe życie poświęcili Ojczyźnie i w znaczącej części związali je z okolicami Strzelna - Bławatami. Koleje losu sprawiły, że ich potomkowie, choć tutaj się nie urodzili, nawiedzali te strony, które z czasem stały się ich sentymentalną odskocznią od codzienności, a to chociażby za przyczyną przodków, których kości spoczywają w kujawskiej ziemi. Jak się okazuje, gdzieś za oceanem mieszka ktoś, kto bardzo często kieruje swe myśli ku miejscom swego wakacyjnego dzieciństwa, ku Bławatom. Dziś miejsce to zmieniło się, choć w części dworskiej zachowało ducha minionych czasów. Jadąc do dworu w Bławatach z drogi wiodącej ze Strzelna na Ciechrz rozpościera się piękny widok na dolinę Sławki, niegdyś rzeczki wijącej się jej dnem. Maluje on nam widok starej pobenedyktyńskiej wsi z solidnymi kujawskimi zagrodami. Mało dziś tak urokliwych widoków w płaskim, jak stół krajobrazie Kujaw.

Bławaty od pewnego czasu zaczynają nowe życie. Dwór nabyła nowa właścicielka, która stara się przywrócić temu miejscu dawną świetność. Trzymamy za Nią kciuki...
CDN

piątek, 23 marca 2018

Zabijanie drzew



To co się stało z drzewami posadzonymi 23 lata temu na strzeleńskim Rynku, to ich zarżnięcie na oczach mieszkańców Strzelna, to wykonanie publicznej egzekucji na pięknie, jakie nam towarzyszyło przez minione lata, to czyn zabroniony i wykonany wbrew obowiązującemu prawu. Kto wydał takie polecenie? To pytanie zadają mi mieszkańcy od kilku dni i proszą o (spóźnioną, bo nikt już tym drzewom piękna nie przywróci) interwencję, chociażby taką, która pociągnie do odpowiedzialności karnej osobę, która takie bezmyślne i wbrew prawu polecenie wydała.





Na starych, ponad 100-letnich pocztówkach ze Strzelna widzimy na Rynku pięknie ukształtowane drzewa, których korony przybrały kształt kuli. Tak, piękne, ale już wówczas wiedziano, by tak ukształtować drzewo należy cięcia kształtujące wykonać na drzewach nie starszym jak 10 lat. Współcześni nie sprawdzając przepisów, nie sięgając po opinie fachowców zrobili, co zrobili - bestialsko okaleczyli śliczne, dające latem cień drzewa.


Drzewo towarzyszy człowiekowi od początku, a u źródeł biblijnej tradycji ludzkości jest ręką Boga ukształtowany raj - ogród stworzony w sposób zamierzony z znajdującym się pośrodku drzewem. Owe drzewo symbolizuje znajdującą się w centrum świętej przestrzeni oś świata. W naszej kulturze, podobnie jak i w innych drzewo posiada znaczenie symboliczne jako moc sprzyjająca człowiekowi - rajskie Drzewo Życia, biblijne Drzewo Wiadomości Dobra i Zła, stanowiące splot najważniejszych dylematów egzystencjalnych: wolności, wiary, ryzyka, cierpienia, przemiany. 





W układzie kulturowym śmierć drzewa jest czymś negatywnym. Współczesna egzystencja drzewa w środowisku kulturowym jest niezwykle ograniczona poprzez liczne uciążliwości cywilizacyjne, a zwłaszcza postępującą urbanizację. W porządku kulturowym drzewa muszą koegzystować z człowiekiem i jego wytworami niejednokrotnie będąc z nimi w konflikcie. Dlatego też, ochrona i pielęgnacja drzew istnieje w porządku kulturowym i regulowana jest odpowiednimi przepisami, a w naszym przypadku Ustawa z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody.




Mieszkańcy Osiedla Piastowskiego uratowali swoje drzewa przed bezmyślnym ich oszpeceniem. Ten czyn miał związek z montażem kamer i durnym pomysłem poszerzenia widoku. Ludzie, którzy drzewa te sadzili w porę zareagowali i przegnali urzędowych wandali. Czy aby, nie ci sami sprawcy oszpecili strzeleński Rynek? Zadaję to pytanie, gdyż doszły mnie takie słuchy, że drzewa z Rynku zasłaniały "Iksińskiemu" widok. Zatem, trzeba przeprowadzić śledztwo, by złapać i ukarać winnych złamania prawa.

A przecież można to było zrobić w sposób humanitarny i zgodny ze sztuką pielęgnacji drzew. W całym tym dewastacyjnym przedsięwzięciu zachowano tylko termin. Tak, drzewa przycina się w lutym i marcu, ale resztę wykonano wbrew wszelkim normom wynikającym z zasady prawidłowej pielęgnacji drzew.


Poddając ten czyn wszelkiej krytyce przytoczę normy prawne, które zostały złamane, i które są karalne!
USTAWA z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody (po zmianach i według tekstu jednolitego z 2018 r.) mówi:
Art. 87a.
1. Prace ziemne oraz inne prace wykonywane ręcznie, z wykorzystaniem sprzętu mechanicznego lub urządzeń technicznych, wykonywane w obrębie korzeni, pnia lub korony drzewa lub w obrębie korzeni lub pędów krzewu, przeprowadza się w sposób najmniej szkodzący drzewom lub krzewom.
2. Prace w obrębie korony drzewa nie mogą prowadzić do usunięcia gałęzi w wymiarze przekraczającym 30% korony, która rozwinęła się w całym okresie rozwoju drzewa, chyba że mają na celu:
      1) usunięcie gałęzi obumarłych lub nadłamanych;
      2) utrzymywanie uformowanego kształtu korony drzewa;
      3) wykonanie specjalistycznego zabiegu w celu przywróceniu statyki drzewa.
3. Zabieg, o którym mowa w ust. 2 pkt 3, wykonuje się na podstawie dokumentacji, w tym dokumentacji fotograficznej, wskazującej na konieczność przeprowadzenia takiego zabiegu. Dokumentację przechowuje się przez okres 5 lat od końca roku, w którym wykonano zabieg. 
4. Usunięcie gałęzi w wymiarze przekraczającym 30% korony, która rozwinęła się w całym okresie rozwoju drzewa, w celu innym niż określony w ust. 2, stanowi uszkodzenie drzewa.
5. Usunięcie gałęzi w wymiarze przekraczającym 50% korony, która rozwinęła się w całym okresie rozwoju drzewa, w celu innym niż określony w ust. 2, stanowi zniszczenie drzewa.



Przycinka drzew od góry, czyli ogłowienie (obniżenie) korony drzewa, które okazało się zbyt wysokie jest nieuzasadniona z fizjologicznego punktu widzenia. Ogławianie drzew jest szkodliwe i zostało całkowicie zakazane. Paradoksalnie takie obniżenie drzewa nie rozwiązuje problemu, a tylko go pogarsza. Przy ogłowieniu w miejscu cięcia powstaje ogromna rana, której drzewo nigdy nie zabliźni. W odsłonięte tkanki drewna łatwo wnika woda opadowa z zarodnikami grzybów chorobotwórczych i w ciągu następnych lat zaczyna rozwijać się próchnica- powstaje pusty w środku „komin” wypełniony zmurszałym drewnem. Jednocześnie poniżej miejsca cięcia drzewo wytwarza liczne odrosty konkurujące o przejęcie funkcji przewodnika. Pozorne zagęszczenie korony jest reakcją obronną drzewa a wzmożone wybijanie pędów z pączków śpiących z pnia to akt rozpaczy, by wytworzyć odpowiednią ilość liści, które odżywią korzenie. Odrosty te nie są silnie umocowane w tkankach pnia i mogą łatwo ulec wyłamaniu się.