środa, 7 lutego 2018

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 6 Rynek - cz. 3


Foto składanka Heliodor Ruciński
Cokolwiek by powiedzieć, to Rynek strzeleński - pod względem architektonicznym - jest jedną z najładniejszych przestrzeni miejskich w regionie pogranicza kujawsko-wielkopolskiego. Gdyby nadano mu szlifu podobnego sąsiednim kujawskim miastom byłby swoistym arcydziełem. Pierwsza od wielkiego pożaru z 1761 r. wielka przebudowa Rynku związana była z jego odbudową. Trwała ona kilkanaście lat dopóki nie obudowano ratusza oraz poszczególnych domostw. Już wówczas wiele z nich została wystawiona z tzw. szachulca, czyli drewnianej konstrukcji wypełnionej cegłą paloną lub glinianą suszoną na słońcu, tzw. pecą. Wspominałem w poprzedniej części, że Rynek i przylegające ulice Prusacy zastali utwardzone, zatem po pożarze zdołano powierzchnię centralnego placu poprawić, czy wręcz utwardzić kamieniem do ok. 1772 r.




Po około 50 latach w związku z wystawieniem w 1826 r. w centralnej części Rynku murowanej świątyni ewangelickiej nastąpiła również przebudowa płyty placu miejskiego. Niestety nie znamy szczegółów tej przebudowy, jak i kolejnych przebudów. Dzisiaj nie znajdziemy w krajobrazie miejskim śladu po tej świątyni. Zginęła ona z krajobrazu miejskiego bezpowrotnie. Na jej budowę król Fryderyk Wilhelm III wyasygnował z własnej kasy 18 000 marek. W latach 1866-1867 r. kościół rozbudowano. Od strony zachodniej dostawiono do niego wieżę flankowaną wieżyczkami schodowymi prowadzącymi na boczne balkony wokółnawowe i do otwartej do tejże nawy kaplicy-loży.

Wnętrze ewangelickiej świątyni w Strzelnie.
 Wspomnieć warto, że parafia ewangelicka w Strzelnie powstała już w 1788 r. Swój pierwszy kościół ewangelicy mieli przy obecnej ulicy Ścianki 1, w obrębie późniejszego ogrodu państwa Lipińskich. Znajdował się on tuż obok współcześnie wybudowanego domu. Była to niewielka świątynia wystawiona z tzw. 'szachulca' o drewnianym szkielecie wypełnionym pecą, czyli nie wypaloną cegłą. O tymże kościele opowiem przy okazji spaceru ulicą Ścianki. Pierwszym pastorem strzeleńskim był Johann David Neander. Po nim nastał (1825-1869) Carl Gottlieb Findeisen, uczestnik strzeleńskiej Wiosny Ludów (zmarł 18 stycznia 1873 roku). Kolejnymi pastorami byli: Friedrich Heinrich August Kühne (1870-1884); (zmarł 26 lutego 1884 roku), od 1885 r. Johann Friedrich Naatz; Max Meister 1899-1902;  następnie do 1911 r. Theodor Krieger 1902-1911; Emil Otto Reinhold Mix (1912-1939); D. Karl Greulich 1939-1942 i ostatnim Theodor Mielke 1942-1945. Strzelno podlegało pod diecezję inowrocławską (Diözese Inowrazlaw).



Już od 4. ćwierci XIX w. Rynek zaczął się diametralnie zmieniać. Miało to niewątpliwie związek z podniesieniem rangi miasta, które stało się siedzibą nowo powstałego w 1886 r. powiatu strzeleńskiego. Mieszczanie zaczęli stawiać nowe piętrowe kamienice. Ten bum budowlany trwał do początków XX w. Na pocztówkach i zdjęciach z końca XIX w. widzimy bardzo uporządkowaną powierzchnię Rynku. Cała jego płaszczyzna za rządów burmistrza Herrgotta został utwardzona brukiem kamiennym z wyraźnymi rynsztokami i wywyższonymi trotuarami - chodnikami. Środek tychże chodników wyłożony był gładkimi płytami granitowymi, zaś ich boki kamieniem brukowym, takim samym jak jezdnie. Płyty te wykorzystywano przez ponad 100 lat, montując je na powrót w trakcie każdej przebudowy. Ostatnio zostały one wykorzystane przy obniżeniu i przebudowie Wzgórza Świętego Wojciecha i to z pięknym efektem.


 Pomnik cesarza niemieckiego Wilhelma I.


Na przełomie wieków na skraju chodników pierzei północnej i wschodniej, a także wokół kościoła ewangelickiego posadzono kilkadziesiąt drzew. Te wokół kościoła rosły sobie swobodnie, zaś te wokół chodników były regularnie przycinane - korony tych drzew kształtowano w formie niewielkich kuli. W latach międzywojennych w 1928 r. przybyła po stronie wschodniej płyty Rynku stacja benzynowa, a ponowna gruntowna przebudowa Rynku nastąpiła za rządów burmistrza Stanisław Radomskiego (1928-1939). Wówczas (1928-1929) położono nową kostkę kamienną na całej powierzchni placu. Również w czasie okupacji Rynek został poddany przebudowie poprzez dodanie po stronie południowej i północnej symetrycznego skweru - zielonego trawnika. Dodatkowo po stronie północnej urządzony on został na wzór parku z fontanną, alejkami i ławkami.




Kolejne gruntowne przebudowanie przeprowadzono w latach 50. XX w., kiedy to zlikwidowano założony przez okupanta skwer - trawnik. Identyczny skwer po stronie północnej przybrał formę niewielkiego parku. Na przełomie 1959 i 1960 r. wybudowano w Rynku stację benzynową, która przetrwała do 1994 r. W latach 1966-1970 rynek diametralnie zmienił swój wygląd. Rozebrano kościół ewangelicki. Założono klomby kwiatowe po stronie zachodniej płyty Rynku i wybudowano szpetną fontannę.
Zdjęcie opisane: 7 kwietnia 1969 r. (ze zbiorów Krzysztofa Rymaszewskiego)

Rozbiórka...
Przyszły lata siedemdziesiąte i miasto wraz z Rynkiem otrzymało nowe oświetlenie. W następnej dekadzie znowu wzięto się za centralny plac miasta i zmieniono w 1985 r. całą jego płytę. Przebudowę dokonano na wniosek i według projektu samorządu mieszkańców. Ostatnia znacząca przebudowa miała miejsce w 1995 r. i według pierwotnych założeń do dziś nie została w całości zrealizowana. Wówczas, zaaranżowano część placu na skwer w części obsadzony zielenią, w części utwardzony z jednoczesnym przeznaczeniem tego miejsca na organizację imprez kulturalno-rekreacyjnych. Wybudowano wewnętrzną zatoczkę parkingową. Kulturalny renesans miejsce to przeżywało w latach dziewięćdziesiątych i na samym początku tego stulecia. Niemalże, co tydzień od maja do września, w weekendy miejsce to tętniło muzyką.




Kontynuując opowieść, chciałbym też nieco powiedzieć o pomniku, jaki onegdaj stał na Rynku oraz dopowiedzieć dalsze dzieje zboru ewangelickiego. Przed frontonem kościoła ewangelickiego, Prusacy, a to za przyczyną starań miejscowej Hakaty, na czele której stał nadleśniczy z Miradza Otto Hejm, wznieśli w 1898 r. monumentalny pomnik cesarza niemieckiego Wilhelma I. Uroczystość odsłonięcia monumentu miała miejsce 3 czerwca tegoż roku. Miejscowi Polacy humorystycznie przezwali stojącego na piedestale „Wilusiem". Przetrwał on do 3 stycznia 1919 r. Wówczas, zebrany tłum strzelnian niesiony euforią zwycięstwa strącił odlanego w brązie cesarza. Odlew załadowano na sanie (smyk) i zaciągnięto do ogrodu magistrackiego przy ul. Lipowej. Tam też w pobliżu ceglanego ogrodzenia, od strony ul. Św. Andrzeja, zakopano Wilusia. I nie jest to historia z kręgu fikcji, gdyż na tą okoliczność są pisemne zeznania świadków tamtych dni. Po dziś, gdzieś tam w głębi ziemi spoczywa imperator czekając na swoje odkrycie. Jeszcze przez pewien czas ogołocony cokół stał w Rynku, poczym, został zdemontowany i zmagazynowany w ogrodzie byłej szkoły przy ul. Ścianki. Podczas budowy Pomnika Pomordowanych podczas II wojny światowej" czerwony piaskowcowy fragment cokołu z „Wilusiowego" pomnika wykorzystano na tablicę inskrypcyjną.




Po wojnie w kościele urządzono magazyn zbożowy, a następnie przekazano budynek miejscowej Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska", która z kolei zamieniła świątynię w skład towarów masowych i na zaplecze Rolniczego Domu Towarowego, mieszczącego się przy Rynku 20. Pod koniec lat sześćdziesiątych (1968-1969), wpisaną w krajobraz miejski budowlę, w bezgranicznej głupocie ówczesnych ideologów, rozebrano. Część materiałów rozbiórkowych zwieziono do LO Strzelno, wykorzystując później przy budowie tamtejszej sali gimnastycznej. Pozostałą ilość przekazano działkowcom, nowo zorganizowanych ogródków działkowych z ul. Inowrocławskiej, z zamysłem wykorzystania ich przy budowie świetlicy, której to inwestycji nigdy nie zrealizowano. Przez kilkadziesiąt lat składowane materiały niszczały i ostatecznie, gdzieś się „rozmyły".


Rozbiórka szaletu wrzesień 2013 r. Foto Heliodor Ruciński.


Innymi, ale tym razem szpecącymi przepiękny Rynek Strzeleński, obiektami stały się: wybudowana na przełomie 1959/1960 r. stacja benzynowa, którą zlikwidowano dopiero w 1994 r. i stojący od początku lat 70-tych do 2013 r. szalet miejski. Podczas jego budowy natrafiono na drewniane zręby bliżej nierozpoznanych budowli. Ówczesne władze ukryły ten fakt przed konserwatorem zabytków, podobnież przemilczeli to zdarzenie mieszkańcy niechcący narażać się decydentom. Usytuowanie tego znaleziska, które, jako chłopiec miałem okazję oglądać, podsunęło mi myśl, iż mogły to być pozostałości pierwszego drewnianego ratusza lub kramów niegdyś go otaczających. 

sobota, 3 lutego 2018

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 5 Rynek - cz. 2


Fragment nieistniejącej już panoramy Strzelna z Rynkiem i ratuszem, pędzla Jana Sulińskiego. 
W pierwszej części opowieści o centralnym placu w Strzelnie mówiłem o jego dziedzictwie kulturowym. Dzisiaj opowiem o jego architektonicznym znaczeniu, funkcji w mieście i jego historii. Rynek, to centralny plac miejscowości, charakterystyczny dla urbanistyki miast europejskich. Był on w nich wytyczany od średniowiecza do XIX w. I Strzelno miało i ma taki plac. W przeszłości był on ośrodkiem życia gospodarczego i społecznego, którego organizacja wypływała z tzw. prawa niemieckiego. Słowo ‘rynek’ wywodzi się z niemieckiego słowa ‘ring’ - pierścień i oznacza miejsce wolne opasane wałami, drzewami, a w naszym przypadku miejsce obudowane domami, kamienicami. Rynek to plac miejski, który w minionych czasach spełniał również, jeżeli nie generalnie, funkcje targu. W starożytnej Grecji funkcje rynku pełniła agora, a w miastach rzymskich forum. Cechą charakterystyczną, wręcz encyklopedyczną, dla strzeleńskiego Rynku było wyposażenie go w ratusz, kramy, jatki i wagę miejską. Jego zabudowa, naturalnie wykonana z drewna dębowego, nie była imponującą. Domy kryte były strzechą słomianą, dlatego też, co kilkadziesiąt lat miasto trawiły pożary. Za pośrednictwem juramentów dowiadujemy się o takowych pożarach w 1676 i 1698 r. W roku 1661 w Rynku znajdowało się 18 domów wolno stojących, natomiast w ulicach były zaledwie 22 domy. W całym mieście w 1812 r. znajdujemy 159 domów, w tym tylko 5 było murowanych. Obecnie w Rynku znajduje się 26 domów i kamienic.

Dziwnym zrządzeniem losu nie zachował się, pomimo przetrwania wielu innych, dokument lokacyjny dla miasta Strzelna. Pierwsza zachowana wzmianka mówiąca o mieście Strzelnie znalazła się w sfałszowanym dokumencie. Zatem jest to zasadnicza przeszkoda, która niewątpliwie utrudnia datowanie nadania Strzelnu praw miejskich. Wokół tejże daty narosło wiele spekulacji, a to dlatego, że najstarszy dokument z 7 marca 1231 r., w którym odnotowano formułę ‘oppidum Strzelno’ - miasto Strzelno, wprowadzającą zamęt pojęciowy, uznawany jest przez historyków za falsyfikat pochodzący sprzed 10 września 1356 r. Nie dysponując autentycznym pergaminem mówiącym o lokacji Strzelna, po prawdzie nie jesteśmy dzisiaj w stanie ustalić daty nadania pierwszego przywileju miejskiego, a rok 1231 możemy jedynie umownie przyjąć jako datę inicjującą miejskość Strzelna. Pierwszymi pewnymi dokumentami wymieniającymi Strzelno jako miasto są pergaminy z 1299 r., 1339 r. i 1356 r.

Najstarszy z opisów najdawniejszego Strzelna znajduje się w bulli protekcyjnej papieża Celestyna III, wystawionej na Lateranie 9 kwietnia 1193 r. Znakomicie opis ten przedstawił znawca średniowiecznego Strzelna dr Dariusz Karczewski, którego w tym miejscu chciałbym zacytować. Otóż według niego opis ten, wyrażony został językiem właściwym dokumentowi średniowiecznemu i pozwala na konstatację dwu faktów, mianowicie: pierwszy mówiący, że wieś Strzelno z taberną, czyli inaczej karczmą, stanowiła w tamtym czasie osobną jednostkę osadniczą, i drugi wymieniający miejsce z posadowionym nań klasztorem, które znajdowało się w niewielkim oddaleniu od wsi. Gdyby klasztor był zbudowany w granicach samej osady, od której przejął nazwę, nie byłoby sensu tego faktu aż tak mocno akcentować w bulli. Wzniesieniu zachowanych do dziś kościołów oraz fragmentów klasztoru w miejscu nazywanym w niektórych współczesnych publikacjach Wzgórzem Klasztornym, a niekiedy Wzgórzem św. Wojciecha, należy zawdzięczać przede wszystkim historyczną identyfikację osady Strzelno z tym właśnie kompleksem budowli, a następnie – w czasach późniejszego średniowiecza, nowożytnych i najnowszych – również z powstałym u stóp tego wzgórza miastem, trzecim w ciągu chronologicznym dziedzicem nazwy miejscowej „Strzelno”.

Bulla papieża Celestyna III z 9 kwietnia 1193 r.

Trwające latami, bo od drugiej połowy XIV w., porządkowanie przestrzeni osadniczej Strzelna rozciągającej się pomiędzy klasztorem i jego osadą, a Cestryjewm, Naskrętnem i Cegiełką, osiągnęło kulminację w pierwszych dziesięcioleciach XV w. Wówczas to pomiędzy tymi osadami, które później stały się przedmieściami, wytyczono regularny układ przestrzeni miasta lokacyjnego porządkując tym samym zabudowę przy regularnie wytyczonym placu centralnym i odchodzących od niego ulic.

Plac centralny miasta to budynki zlokalizowane wzdłuż jego czterech pierzei, a tym najważniejszym zlokalizowanym w centralnej części był ratusz, siedziba władz miejskich oraz miejsce przechowywania pieczęci i przywilejów nadawanych miastu i jego mieszkańcom. Zapewne pierwszy ratusz został zbudowany w pierwszej połowie XV w. i najprawdopodobniej była to drewniana budowla, podobnie, jak do wielkiego pożaru, wszystkie budynki w mieście. Ta dumna budowla, której wyglądu nie znamy, uległ w latach 1701-1709, w trakcie toczącej się tzw. Wojny Północnej, podczas której Szwedzi okupowali Strzelno, daleko idącemu zniszczeniu. Za prepozytury Pawła Wolskiego (1717-1728) wystawiony został piękny nowy ratusz, w królującym wówczas w budownictwie stylu barokowym. Jego próbę rekonstrukcji, a raczej wyobrażenie artystyczne, przeprowadził strzelnianin Jan Suliński w namalowanej przez siebie w 2001 r. panoramie Strzelna. 22 maja 1761 r. w wyniku wielkiego pożaru, który strawił niemalże całe miasto, spłonął także ten murowany ratusz i znajdujące się w nim archiwum miejskie. Odbudowę ratusza kontynuowano jeszcze w 1765 r. i na ten cel przeznaczano rocznie 2000 złp. z dochodów uzyskiwanych z produkcji piwa. Ten ostatni ratusz przetrwał do ok. 1826 r. to jest do czasu budowy w jego miejscu kościoła ewangelickiego. Dokonali tego koloniści pruscy osiedlający się w Strzelnie od 1781 r.

Wokół ratusza stały kramy i jatki rzemieślników i kupców miejscowych, które funkcjonowały szczególnie w dni targowe, a te przypadały, co tydzień w jednym lub dwu ściśle oznaczonych dniach. Początkowo był to czwartek ustanowiony przywilejem króla Władysława Jagiełły, wydanym 6 maja 1393 r. W późniejszych czasach odbywały się one dwa razy w tygodniu, we wtorki i piątki. Te barwne targi w Rynku trwały jeszcze do lat sześćdziesiątych XX w. Budowlą drugą, co do ważności, była waga miejska, o której funkcjonowaniu dowiadujemy się po raz pierwszy w 1684 r., a która niewątpliwie musiała istnieć już wcześniej. Spełniała ona poniekąd funkcję punktu celnego i generalnie ważono na niej wełnę owczą. Jej budynek zlokalizowany był na południowo-wschodnim skraju placu targowego i przetrwał do końca lat dwudziestych XIX w. W latach międzywojennych w pobliżu byłej wagi została wystawiona stacja benzynowa (druga z kolei). Ten temat zostanie opisany w oddzielnym artykule.

Już w późnym średniowieczu Rynek strzeleński w znacznej części posiadał utwardzenie, w postaci rozłożonych na całej powierzchni obrobionych bali drewnianych. W kronice parafialnej czytamy, iż dla Prusaków zajmujących w 1773 r. Strzelno, wielkim zaskoczeniem był fakt istnienia w mieście, w Rynku i przyległych do niego ulicach, utwardzonych jezdni. To samo spostrzeżenie wyniósł i opisał w swoich pamiętnikach, lustrujący te tereny król pruski Fryderyk II Wielki. Powierzchnię Rynku utwardzono kamieniem z wyodrębnieniem chodników przy kamienicach, już w połowie XIX w. a konkretnie przed 1863 r. Świadczy o tym fakt zamieszkiwania w Strzelnie wyrobnika Józefa Sobczaka, który z zawodu był kamieniarzem pracującym na miejskich drogach. Gruntowną przebudowę Rynku przeprowadzono za rządów burmistrza Philipsa Herrgotta (1878-1912).

Ten znakomity gospodarz miasta burmistrzem Strzelna został w 1878 r. i w czasie swego długoletniego urzędowania zyskał sobie szacunek i zaufanie mieszkańców. Czasy, w których przyszło mu sprawować ten urząd, to okres rozwoju miasta we wszystkich jego kierunkach. Wówczas to, miasto zmieniło się z drewnianego w murowane, przybierając całkowicie nowy wygląd. Wybrukowane zostały wszystkie ważniejsze ulice. Położono wówczas na chodnikach płyty granitowe, sukcesywnie demontowane w latach 90-tych XX w. i zastąpione „Pol-brukiem”. Miasto zostało w latach 1901-1902 zwodociągowane i zgazyfikowane. Około 1902 r. dotychczasowe naftowe oświetlenie miasta zastąpiono gazowym. Powstało szereg nowych budowli publicznych, jak chociażby szpital powiatowy, rzeźnia miejska, Dom Stowarzyszeń, czy dworzec kolejowy wraz z jego infrastrukturą. Strzelno zostało połączone liniami kolejowymi z Mogilnem i Inowrocławiem. Stało się siedzibą nowego powiatu, strzeleńskiego, który został powołany do życia w 1886 r. Diametralnie wzrosła liczba ludności. Powstały nowe organizacje gospodarcze, banki, spółki prawa handlowego, rodzinne zakłady rzemieślnicze i placówki handlowe. Ze wszech miar rozwój miasta to zasługa niezwykle przedsiębiorczego burmistrza, któremu przyszło sprawować władzę przez 34 lata. Była to najdłuższa kadencja w dziejach miasta. Temu okresowi i żyjącym w nim ludziom zawdzięczamy współczesny, w części śródmieścia, wygląd miasta Strzelna.

Gdyby tak znakomity włodarz trafił nam się współcześnie, niewątpliwie o Strzelnie mówilibyśmy, że miasto kontynuuje swoje chlubne tradycje bycia miastem gospodarnym, a tak, pozostaje nam jeno historia.

wtorek, 30 stycznia 2018

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 4 Rynek - cz. 1


 
Rynek strzeleński. Widok z 2016 r.
I tak oto, w trzech częściach dokonałem niejako wprowadzenia w to, co nas będzie przez najbliższe miesiące czekało, czyli w historię opisywaną podczas wirtualnych spacerków ulicami naszego miasta. Zaczniemy od centralnego placu, strzeleńskiego Rynku. A trzeba podkreślić, że jest on w swojej zabudowie jednym z najpiękniejszych tego typu placów w regionie. W tym miejscu spotykałem się z dziesiątkami osób, które odwiedzały Strzelno, by dotknąć pobliską romańszczyznę, czyli chłonąć wzrokiem budowle sakralne i ich wnętrza na Wzgórzu św. Wojciecha. Dzisiaj o naszym Rynku możemy powiedzieć, że tak jak całe miasto i on został 
w przewrotny sposób zapomniany. Przed laty opracowane złożenia strategiczne przywrócenia temu miejscu świetności spaliły na panewce, czyli poszły do lamusa.

Kiedy włodarze Strzelna zajmowali się wyimaginowanymi trudnościami i parciem na władzę, gospodarz parafii strzeleńskiej p.w. św. Trójcy ks. kan. Otton Szymków czynił to, co przystoi gospodarzowi tak cennego miejsca. Zdobywał ogromne środki i przeprowadzał renowacje oraz rewitalizacje naszych rodzimych, krajowych, europejskich, światowych zabytków. Mimo dojrzałego wieku (76 lat) czyni to nadal. Wokół Strzelna zarządcy Kruszwicy, Gniewkowa, Pakości, Barcina 
i Mogilna, a nawet Wilczyna, Skulska, czy Ślesina skorzystali z finansowego rogu obfitości 
i wypieścili swoje śródmieścia, że palce lizać. Przysłowiowa prowincja w ich zarządczym wykonaniu stała się europejską powszedniością. Jeno Strzelno, niczym pustynia w bezkresnym obszarze zieleni odstaje od normy, jaka zagościła w regionie, od kilkunastu lat. Mam dosyć słuchania i wytykania jaką to mieliśmy szansę, z której niestety nie skorzystaliśmy. Tak, nie skorzystaliśmy, dając swoje przyzwolenie wyborcze na bylejakość. Czas na zmiany...    

Był czas, że wielofunkcyjność centralnego placu miejskiego wykorzystywana była do maksimum. Po wojnie, stojący tu kościół - zbór ewangelicki, władza, popularnie zwana "komuszą", zamieniła 
w magazyn zbożowy, a później w zaplecze Rolniczego Domu Towarowego. Organy z wnętrza zboru, na którym wygrywano psalmy trafiły do Orchowa, do kościoła poewangelickiego, przystosowanego do kultu rzymsko-katolickiego. Piękny ogromny pająk trafił do magazynu strzeleńskiej parafii 
i obecnie po renowacji oświetla salę skarbca znajdującego się nad kaplicą św. Barbary. Za kościołem znajdowała się drewniana buda, w której funkcjonowała tzw. „tania jatka”, czyli sprzedaż mięsa pochodzącego z uboju, z tzw. konieczności oraz mięsa z uboju indywidualnego, tzw. „rąbanki”.

We wtorki i piątki odbywały się na płycie Rynku cotygodniowe targi. Czym tu nie handlowano? Wszyscy, którzy mieli przy domach większe ogrody i sady rozkładali, od wiosny po późną jesień, dwa razy w tygodniu swoje stragany, a na nich warzywa, owoce wszelkiej maści oraz kwiaty i to takie do wazonów, jak i na rabatki przydomowe. Strzelnianie generalnie kwiaty kupowali na cmentarze, do wysadzenia na grobach bliskich, gdyż wówczas nie były tak powszechne nagrobki, jak obecnie, a w zwyczaju było dwa do trzech razy w roku obsadzać ziemne mogiły kwiatami.


Kobiety ze wsi obstawiały się koszykami, a w nich przeróżne produkty do zaoferowania mieszczuchom. Królował w ofercie nabiał, a więc: mleko i śmietana, maślanka na polewkę, masło, biały ser twarogowy, jaja oraz wszelaki drób żywy i obrobiony: kury, gęsi i indyki oraz kaczki 
w zestawie z krwią w buteleczce i podrobami na czerninę. Przyjeżdżali tu również rybacy z Gopła, proponując całą gamę ryb. Również do miasta docierali handlarze dewocjonaliami, laczkami domowymi, chustami i chusteczkami, torbami i torebkami, zabawkami struganymi z drewna itp.

Zaś w niedziele po południu odbywały się tutaj przy udziale „Kotów i Płotów” zabawy ludowe, czyli z udziałem miejscowych muzyków: Koteckich i Płocińskich oraz Ornatka, Pieszaka, Chojnackiego,... Choć zabawy zagościły na Rynku dopiero od końca lat 50-tych XX w., to jedynie one generalnie pozostały po dzień dzisiejszy - choć bardzo sporadycznie (obecnie w zaniku). Tutaj przeprowadzało się, niektóre imprezy związane z Dniami Strzelna. W tej odległej i dalszej przeszłości, zabawy 
i festyny odbywały się na „grzybku” zlokalizowanym w ogrodzie tuż za Vereinshausem (Domem Stowarzyszeń), w Parku Miejskim u Piątkowskiego, przy obecnej ul. Sportowej oraz w większych ogrodach mieszczan. Wszystkie wielkie i większe uroczystości patriotyczne, lokalne przeglądy 
i zloty tutaj miały swój przebieg kulminacyjny.


Corocznie wokół rynku w Boże Ciało stawiane są ołtarze i prowadzona jest wokół niego procesja 
z Najświętszym Sakramentem. Tędy też przemierza październikowa procesja różańcowa do ołtarzy symbolizujących stacje różańcowe. Codziennie odchodziły stąd autobusy, gdyż tutaj mieścił się już przed wojną i do lat 60. minionego stulecia przystanek. Zawsze miłe dla oka były i są frontony kamieniczek i domów otaczających ten centralny miejski plac, których eklektyczne elewacje świadczą o minionej świetności Strzelna - niegdyś miasta powiatowego.

poniedziałek, 29 stycznia 2018

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 3 Opowieść o herbie - cz. 2



Współczesnym herbem Strzelna są dwie srebrne przecinające się w połowie, grotami do góry strzały, nad którymi znajduje się złoty krzyż grecki. Tło tarczy herbowej stanowi kolor czerwony. Strzelno posiada również flagę, której płat jest koloru białego (srebrnego) z pasem czerwonym u góry i u dołu płata. W centralnej części płata, pomiędzy pasami, górnym i dolnym, wpisany jest herb Miasta Strzelna.

Święta Barbara - patronką Strzelna?

Nawiązując do pierwszego znanego herbu miasta Strzelna zastanawiam się, czy należałoby przywrócić św. Barbarę, jako oficjalną patronkę Strzelna. Jej kult do Strzelna przyszedł wraz z norbertankami, które tutaj sprowadziły relikwie Świętej już przed 1215 r. To one zostały wymienione pośród 50 relikwiami, które znalazły swe miejsce w konsekrowanym kościele św. Trójcy, co również należy uznać za dowód, iż św. Barbara była czczona w Strzelnie już w XIII w.

Kult ten odrodził się w XV w. za sprawą prepozyta Jana Luckawa, który wystarał się o dokument odpustowy dla wystawionej przed 12 maja 1459 r. gotyckiej kaplicy pod wezwaniem św. Barbary. Zapewne to odrodzenie przyniosło również patronat Świętej nad miastem, o czym świadczyć może ów herb Strzelna. Niestety, nie zachował się żaden dokument potwierdzający owe domniemanie.
  
Niemniej jednak należałoby się zastanowić nad tym, czy na przykład na wzór Mogilna, którego patronem jest nie tak dawno obrany św. Benedykt, należałoby zabiegać o ponowne przywrócenie kultu Świętej poprzez uznanie św. Barbary za patronkę Strzelna. Zatem, poznajmy Świętą bliżej.


Z żywota św. Barbarze niewiele się zachowało. Większość tego, co o niej wiemy, pochodzi ze średniowiecznych przekazów i legend. Z nich dowiadujemy się, że na świat przyszła pod koniec III w. w Nikomedii (dzisiejszy Izmid w Turcji), jako córka bogatego i wpływowego obywatela. Ojciec jej nazywał się Dioskur.

O rękę Barbary, ubiegali się liczni konkurenci, zaś ona sama posiadała nie tylko znaczny posag, ale także obdarzona była wielką urodą i światłym umysłem. Spotykała się w nielicznej grupie chrześcijan, którzy ukrywali się przed prześladowaniami ze strony cesarza Galeriusza (Gaius Galerius Valerius Maximianus). Ojciec, chcąc uchronić ją przed natrętnymi zalotnikami i zapewne przed wpływami nowej wiary, zbudował dla niej wieżę. Tam urządził jej mieszkanie, sprowadził liczną służbę i najlepszych nauczycieli. Młoda panna nie rozpaczała jednak z powodu odgrodzenia od świata.

Samotność i spokój sprzyjały rozmyślaniom, do których Barbara zawsze była skłonna. W tym odosobnieniu zaczęła co raz bardziej oddalać się od pogańskich zabobonów. Jednym z jej nauczycieli został chrześcijański mędrzec. To dzięki niemu Barbara zgłębiła wiedzę o nauce Chrystusa. Ziarno Słowa Bożego trafiło na podatny grunt, poznała prawdziwego Boga. Ukryta za murami mogła bez przeszkód przyjąć chrzest i tak dalece umiłowała Chrystusa, że dla Niego postanowiła żyć w czystości.

Po pewnym czasie odmówiła wyjścia za mąż za wskazanego przez ojca kandydata. Oświadczyła, że jej Oblubieńcem jest Chrystus i Jemu dochowa wiary. Gniew rodzica był wielki. Początkowo morzył córkę głodem. Później kategorycznie zażądał od niej zaprzestania praktyk religijnych i zerwania wszelkich więzi łączących ją z chrześcijaństwem. Ona jednak stanowczo odmówiła i im dłużej trwała w wierze, z tym większym okrucieństwem pastwił się ojciec nad nią. W końcu zapowiedział jej, że jeśli nie wyrzeknie się zakazanej wiary, zabije ją. Wkrótce miało się okazać, że nie była to czcza pogróżka.

Wobec Barbary zastosowano tortury, by zmusić ją do wyrzeczenia się wiary chrześcijańskiej. Smagano ją biczami, przypalano pochodniami, wleczono po ulicach. Chrystus jednak nie opuścił swej wiernej służebnicy. Objawił się jej w więzieniu i sprawił, że rany w ciągu jednej nocy zagoiły się. Kobieta, która była więziona razem z Barbarą widząc ten cud, nawróciła się.

Ostatecznie Barbara została skazana na ścięcie. Wyrok miał wykonać rodzony ojciec, by przebłagać w ten sposób bogów, od których odwróciła się jego córka. Kiedy Dioskur odebrał życie swemu dziecku, niebiosa rozcięła błyskawica, która go uśmierciła.

Niektóre źródła podają, że Barbara poniosła śmierć w 306 r. Siedem lat później cesarz Konstantyn Wielki wydał edykt mediolański, który zagwarantował chrześcijanom wolność wyznania, a sława i dramatyczne wydarzenia wstrząsnęły niemal całym chrześcijańskim światem. Z ust do ust przekazywano sobie historię o młodej męczennicy. Wierni zaczęli się za jej pośrednictwem modlić z prośbami o pomoc w sprawach trudnych, w szczególności związanych z zagrożeniem życia. W krótkim czasie Barbara stała się jedną z najpopularniejszych świętych zarówno w Kościele wschodnim, jak i zachodnim. Jej wielkim czcicielem był żyjący na przełomie VI i VII w. papież Grzegorz I Wielki, późniejszy święty.

Najstarszy dowód kultu św. Barbary w Polsce pochodzi z XI-wiecznego modlitewnika Gertrudy, wnuczki Mieszka I. Tam pod datą 4 grudnia zaznaczone jest wspomnienie świętej. Zaś trzy wieki później władze prestiżowego wydziału teologicznego Akademii Krakowskiej ją właśnie obrały sobie za patronkę.

Tradycja głosi, że przed śmiercią Barbara modliła się, żeby nikt, kto poprosi ją o wstawiennictwo w ostatniej godzinie swego życia, nie umarł bez spowiedzi świętej. W ten sposób św. Barbara stała się patronką umierających. W wielu parafiach powstawały nawet specjalne Bractwa Dobrej Śmierci pod jej patronatem.

Południowe wejście do kaplicy św. Barbary.

Romańska kolumna wtórnie umieszczona w gotyckiej kaplicy św. Barbary.

Współczesne wnętrze kaplicy św. Barbary.

Wnętrze kaplicy św. Barbary ok. 1890 r.

Św. Barbara jest patronką górników, flisaków, marynarzy, chłopów, architektów, dekarzy, murarzy, ludwisarzy, kowali, kamieniarzy, cieśli, grabarzy, dzwonników, kapeluszników, kucharzy, rzeźników, dziewcząt, więźniów, ludzi narażonych na wybuchy, jak artylerzystów, pracowników prochowni i arsenałów, kanonierów, saperów, straży ogniowej, umierających; jest opiekunką twierdz i wież; wzywana jest w modlitwie o dobrą śmierć, w przypadku zagrożenia przez ogień, o oddalenie burzy, zarazy i dżumy. W średniowieczu zaliczano św. Barbarę do grona 14 "Orędowników, mających stały dyżur ratowniczy nad światem".


W ikonografii św. Barbara jest przedstawiana w dostojnym odzieniu, często z nakrytą głową, dla podkreślenia jej szlachetnego pochodzenia, często ma na sobie płaszcz. W ręku trzyma palmę męczeństwa lub kielich z Najświętszym Sakramentem. Obok widnieje wieża z trzema oknami, w której była zamknięta przez ojca. Czasem trzyma w ręku miecz, którym została ścięta. Bywa też przedstawiana z pochodnią, działem armatnim lub strusimi piórami. Imię Barbara tłumaczone jest albo z łacińskiego barbara - "cudzoziemka, obca, pochodząca spoza Grecji", albo też od greckiego barbaros - "ktoś bez wykształcenia".

piątek, 26 stycznia 2018

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 2 Opowieść o herbie - cz. 1



Herb Strzelna współcześnie obowiązujący

Poniższy artykuł opublikowałem 6 września 2009 r. w starej pierwszej części nieistniejącego już blogu Strzelno moje miasto.

Kontynuując opowieść chciałbym poświęcić tę część charakterystycznym znakom miejskiej wspólnoty, jakie kształtowały się na przestrzeni wieków, czyli herbowi miasta Strzelna. Herby miejskie zaczęły kształtować się wraz z prawem miejskim w II połowie XIII w. Ich wizerunki umieszczano początkowo bez tzw. tarcz herbowych, na pieczęciach miejskich. Z czasem stopniowo niektóre z nich stawały się w pełni ukształtowanymi herbami. Swego czasu popełniłem na łamach „Wieści ze Strzelna" artykuł poświęcony tej tematyce i dzisiaj chciałbym do niego powrócić. Czynię to po to, by upowszechnić dzieje herbu strzeleńskiego wśród młodego pokolenia, a szczególnie wiedzę o jego przekształcaniu się we współczesny symbol - znak miasta.

Znaki herbowe, bądź znaki będące ich protoplastami mają pochodzenie osadzone hen daleko w starożytności. Jak czytamy w dziełach heraldycznych, już Grecy i Rzymianie posługiwali się charakterystycznymi znakami, by móc odróżnić miasta, prowincje, rodziny, czy też rody. Z nastaniem czasów chrześcijańskich, znaki te utraciły swoje pierwotne znaczenie, jednakże ponownie zaczęły odżywać około wieku VIII-IX. Około XII w. znaki różnych ziem zaczęły przeradzać się w herby, by w wieku XIII na stałe wpisać się w symbolikę miejską. Do końca XVI w. trwał w Polsce okres, 
w którym daje się zauważyć brak stałości w godłach herbowych. Generalnie herb miasta umieszczany był na okrągłej pieczęci miejskiej, a ponadto na chorągwiach, bramach miejskich, ratuszach, kościołach oraz na strojach sług miejskich.


Ostateczne uzyskanie przez Strzelno w roku 1436 pełnego statusu miejskości, pociągnęło za sobą konieczność posiadania symboliki samorządu miejskiego, a to dlatego, by świadczyły one o jego prawnej samodzielności. Takimi pieczęciami były pieczęcie miejskie i ławnicze. Najstarszym motywem w heraldyce miejskiej były podobizny i atrybuty świętych patronów, wzorowane na symbolice różnych instytucji kościelnych. Jako, że Strzelno było własnością kościelną - klasztoru norbertańskiego, tako i w pierwszym znanym herbie miasta znajdujemy takową postać. Świadczyć to miało zapewne, czy ewentualnie podkreślać, zwierzchnie uprawnienia klasztoru w stosunku do samorządu miejskiego.

W literaturze przedmiotu znajdujemy wzmianki o pierwszych pieczęciach strzeleńskich pochodzących z końca XV w., które jednak do dziś nie zachowały się. po pieczęci z 1498 r. zachował się jeno nieczytelny ślad odciśnięty na dokumencie znajdującym się w zasobach Archiwum Państwowego w Toruniu. W zbiorach Czapskich w Krakowie zachowała się pieczęć okrągła, znana z późniejszych dokumentów z lat 1535 i 1553, wyobrażająca stojącą postać św. Barbary z czterołukową dekoracją gotycką w tle oraz wstęgami, na których znajduje się bardzo trudny do odczytania napis. Godło na tej pieczęci - św. Barbara - ustanowił najprawdopodobniej prepozyt strzeleński Jan Luckaw. Swobodne wyobrażenie tej pieczęci stanowi wyobrażenie herbu (rys. 1) wykonany przez mistrza pędzla i ołówka, strzelnianina Jana Sulińskiego.


Rys. 1


Zachodzi nas pytanie, skąd w tradycji strzeleńskiej wzięła się św. Barbara? Otóż, relikwie tej świętej pojawiły się w Strzelnie przed 1215 r., o czym informuje nota o konsekracji kościoła pod wezwaniem św. Trójcy, której dokonał biskup kujawski Bartłomiej, a które wymienione zostały w tymże akcie obok innych świętości. Zapewne to dla tych relikwii i sprawowania kultu Świętej w XV w. wymieniony już prepozyt wystawił gotycką kaplicę pod jej wezwaniem wraz z piętrem zwanym skarbcem norbertańskim. Niewątpliwie to wówczas uznano św. Barbarę za patronkę Strzelna, dlatego też winniśmy dziś powrócić do tej starej tradycji przywołując na powrót św. Barbarę na oficjalną patronkę miasta.

Rys. 2

Nowe wyobrażenie herbu miasta Strzelna niesie pieczęć z przełomu XVI i XVII w. używana dowolnie jeszcze w XVIII w., a zachowana w dokumencie przechowywanym w Archiwum Archidiecezjalnym w Gnieźnie. Przedstawia (rys. 2) wyobrażenie serca przebitego strzałą, które umieszczone zostało w kartuszu herbowym, spod którego wychodzi wstęga z wpisaną legendą.

Rys. 3

W XVII w. powstała pieczęć miejska o stylistycznych cechach barokowych (rys. 3), przypominająca wyglądem współczesny herb miasta. W polu wypełnionym barokowym kartuszem w formie lekko spłaszczonego koła znajdują się strzały skrzyżowane w połowie swej długości. W otoku znajdujemy napis, który dzieli stylizowany krzyżyk.

Rys. 4

Z tego samego okresu pochodzi pieczęć ławnicza (rys. 4), w której polu znajdują się dwie skrzyżowane strzały, opatrzone u dołu sercowatymi pierzyskami, u góry zaś mają szeroko rozwarte groty z tulejami osadzonymi na obu drzewcach. Wokół tego wyobrażenia biegnie legenda również rozdzielona krzyżykiem.

Rys. 5

XVIII-wieczna pieczęć (rys. 5) zawiera w sobie cechy przeniesione do współczesnego godła herbowego. Skrzyżowane strzały są dłuższe i smuklejsze, opatrzone u dołu pierzyskami prostymi, 
u góry zaś ostrymi grotami, między którymi znajduje się krzyż grecki, a w otoku stosowna legenda rozdzielona stylizowaną gałązką wawrzynu. Krzyż grecki z otoku legendy pieczętnej, który początkował i kończył sentencję powędrował między groty skrzyżowanych strzał. Od tego czasu, czyli najpóźniej od przełomu XVII i XVIII w. ustaliła się współczesna forma herbu miasta Strzelna.

Rys. 6

Ostatnia opisana, jako historyczna pieczęć ławnicza (rys. 6), która zachowała się do dzisiaj i znajduje się na dokumencie zdeponowanym w Archiwum Państwowym w Bydgoszczy, Oddział 
w Inowrocławiu pochodzi z XVIII w. W polu pieczęci znajdują się dwie skrzyżowane w połowie swej długości strzały opatrzone u góry grotami o otwartych ostrzach, u dołu zaś w otoku wyznaczonym, dwoma rzędami perełek stosowna legenda.

Rys. 7

Herb Strzelna, z tłem niebieskim (rys. 7) na tarczy herbowej, obowiązywał w latach 90-tych XX w. Niebieska barwa miała nawiązywać do dawnego prywatnego - kościelnego statusu właścicielskiego miasta.

Tak ukształtowany na przestrzeni wieków herb Strzelna należy zakwalifikować do grupy herbów „mówiących", tj. takich, które wywodzą się z nazwy miasta i tę nazwę powtarzających. Wiek XIX  
i romantyczna potrzeba poszukiwania legend, stworzyły i ukształtowały w naszej świadomości, owianą mgłą tajemnicy opowieść o pochodzeniu nazwy miasta Strzelna, wcześniej osady, od strzał i strzelania tymi strzałami. Dziś wiemy, za przyczyną prof. Jana Miodka, który w 1996 r. gościł w Strzelnie, że Strzelno jest etymologicznie związane z prasłowiańska bazą nazewniczą „strel", tkwiąca np. w wyrazie przestrzeń. Tak, więc nazwę miasta należy związać etymologicznie z przestrzenią. A zatem 'Strzelno' to rozległa równina, szerokie pole, a przyrostek „no" był typowym przyrostkiem topograficznym.

czwartek, 25 stycznia 2018

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 1


Tak, to my, bracia bliźniacy. Jeden pisze, drugi fotografuje i stare zdjęcia poddaje renowacji.


Wstęp, czyli o spacerowaniu słów kilka...

Tym artykułem wracamy do opowieści o naszym Strzelnie. Postanowiłem prezentowaną, nową blogową wersję Spacerków po Strzelnie kontynuować nieco innymi ścieżkami, niż to miało miejsce w pierwotnej wersji. Będzie ona bardziej uporządkowana i zbliżona do wersji, jaką w 2014 r. zaproponował Krzysztof Łuczak. Otóż przesłał on mi w wersji PDF skład elektroniczny propozycji ewentualnego wydania części I Spacerków... w wersji papierowej. To uporządkowanie sprawi, że biogramy strzelnian dotychczas wpinane w Spacerki znajdą się w oddzielnym cyklu artykułów występujących pod wspólnym tytułem Strzeleńskiego Słownika Biograficznego. Również pominę inne wtrącenia, które znajdą swoją nową "zakładkę". Zdjęcia sformatowane zostaną do jednej wielkości i mniemam, że w ogóle będzie bardziej czytelnie.

A zatem, rozpoczynamy Spacerek... od wprowadzenia:

Już od najmłodszych dziecięcych lat, wraz z niezapomnianym wujkiem Marianem Strzeleckim uprawialiśmy długie letnie spacery ulicami naszego miasta. Wuj z urodzenia był strzelnianinem, mieszkał w Sarzynie w obecnym województwie podkarpackim i niemalże, co roku miesiąc wakacyjny spędzał w naszym mieście. Jego przodkowie to wielcy patrioci. Dziadkowie po kądzieli to powstańcy styczniowi z 1863 r., zaś w linii po mieczu znajdujemy samego Pawła Edmunda Strzeleckiego.

Mój mentor spacerowy wuj Marian Strzelecki.
Foto ok. 1938 r. zrobione w zakładzie Euzebiusza Norwida w Strzelnie.

Wujek z wykształcenia był bankowcem i swą karierę zawodową rozpoczął przed wojną w Banku Ludowym w Strzelnie, a skończył, jako wicedyrektor NBP oddział w Leżajsku. Po śmierci mojego ojca Ignacego, a oboje byli szwagrami, wujek bywał w Strzelnie kilka razy do roku, nadzorując swoimi wizytami czy aby liczna dzieciarnia należycie się sprawuje i osiąga postępy w nauce. A było, czego pilnować, gdyż mama miała nas siedmioro, w tym tylko jedyną córeczkę, Hanię - najmłodszą 
z całej "paki". To dzięki niemu, jako młody chłopiec po raz pierwszy w swym życiu zwiedziłem pyszne wnętrza rezydencji Potockich w Łańcucie. Tam też zaintrygował mnie urok angielskich parków krajobrazowych, a także ogrodów włoskich i francuskich.

Codziennie dla poprawienia swej kondycji wujek uprawiał spacery, pokonując w raźnym tempie 
z góry wyznaczony odcinek. Zatrzymywał się jedynie dla złożenia uszanowanie napotkanej znajomej osobie, a czynił to w sposób niezwykle elegancki. To on brał mnie na popołudniowe peregrynacje 
i czynił to zawsze po krótkiej poobiedniej drzemce. W trakcie tych przechadzek malował przede mną opowieści o dawnym Strzelnie. Zaś z całą naszą gromadą, w okresie wakacji chadzał nad jezioro do Łąkiego. Obowiązywał szyk marszowy, gęsiego z radosnym śpiewem piosenek harcerskich na ustach. On na herbatce - tuż przy plaży - u krewniaków Jagodzińskich, a my we wodzie... Te waśnie legendarne już dzisiaj spacery najbardziej zakodowały się w mej pamięci, a to dlatego, że wuj przy tej okazji niezwykle barwnie opowiadał dzieje niemalże każdej miejskiej posesji. Do dzisiaj mi to pozostało. Dla zdrowia i na cześć wujka - jak tylko pogoda pozwala - ja również łażę z kijkami za miasto, hen w kujawskie pola i lasy. Wujek w swoich opowieściach szczególny akcent kład na ludzi tutaj mieszkających, zwracając przy tym uwagę na koligacje rodzinne, narodowość [Żydzi, Niemcy, Ukraińcy] i profesje wykonywane przez głowy mieszkających tu rodzin. Wychowany w klimacie patriotyczno-narodowym, posiadał ustabilizowany pogląd na nacje tu osiadłe. Słowo Żyd zawsze pisał z małej litery i przedstawiciele tej narodowości byli w jego oczach gorszymi od Polaków. Niemiec, to był ten, który od zawsze, począwszy od Wandy, gnębił nas. A mimo to, często powtarzał: - No tak, ale żeby nie Niemcy, nie byłoby Strzelna takiego, jakie jest. Wystarczy pojechać do Skulska czy Wilczyna, by o tym się przekonać. Wypowiadając te słowa sięgał myślami do okresu przedrozbiorowego, kiedy to te trzy miejscowości nie różniły się zbyt wiele od siebie. To stamtąd, przez cały okres zaborów, napływała tutaj ludność, by poprzez pracę u „naszych” uchronić się od panującej tam biedy. W tym czasie Strzelno rozwinęło się bardzo, natomiast sąsiedzi za miedzą [granicą] pod carskim basiorem wiedli żywoty w tzw. „kozich mieścinach”. Dzisiaj te miejscowości, dzięki swoim gospodarzom daleko wyprzedziły nasze Strzelno, doskonale rewitalizując swoje zabytkowe centra.

Spaceruję z małżonką...

Wracając do wujka i spacerów, muszę powiedzieć, że to on wpoił mi, iż spacer to relaks, podczas którego przemierzamy z góry wyznaczony obszar. Używać należy przy tym do woli świeżego powietrza i napawać się pięknymi widokami, dla których obejrzenia, tenże spacer zaplanowaliśmy. Ale spacer to także forma aktywnego wypoczynku, zwanego rekreacją. Wówczas, choć forsownym marszem, z wielką uwagą obserwujemy przemierzaną drogę. Wyruszając za miasto przypatrujemy się rzeczom wyróżniającym krajobraz, przy czym, w zakamarkach swej pamięci szukamy skrytych informacji o obiektach, które mijamy, jeżeli w ogóle takową wiedzę o nich posiadamy. Przy niektórych zatrzymujemy się na dłużej. Oglądamy je z zaciekawieniem i wytężając umysł, staramy się przypomnieć sobie, co nieco o ich funkcji, czy przeznaczeniu.

To wujek mówił mi po wielokroć, że spacer, to również zwiedzanie. A właściwie to niema zwiedzania bez spaceru. I właśnie, zwiedzając obiekty zabytkowe, całe przestrzenie zabudowy miejskiej, czy krajobraz nas otaczający, chcąc przy tym zachować w swej pamięci najwięcej szczegółów, dokonujemy tego przedsięwzięcia właśnie przy pomocy spaceru – powolnego przemierzania danej przestrzeni. Spacerując wolno z zachowaniem uwagi dostrzegamy wiele detali, których nigdy nie zauważymy uprawiając tzw. formę szybkiego zwiedzania. Wówczas, to prędkość pojazdu, jakim przyszło nam poruszać się, decyduje ile wrażeń estetycznych zachowamy w swojej pamięci.

Spaceruję z wnuczkami, Zosią i Wikusią.

Dziś po tak odległym już czasie, kiedy to z wujkiem przemierzałem przestrzeń miejską, Lasy Miradzkie i okoliczne wioski, zastanawiam się, czy można spacerować i zwiedzać nie ruszając się 
z własnego mieszkania. Wielu powiedziałoby, że jest to niemożliwe. A jednak, wykorzystując słowo drukowane, audycję radiową, czy dokument telewizyjny możemy podróżować, używając tzw. świata wirtualnego, pod warunkiem, że ktoś napisze przewodnik, zrobi audycję, czy nakręci film. Ale czy ta forma spaceru – zwiedzania może nas zadowolić? Nie czujemy przecież specyficznego klimatu otaczającego poszczególne fragmenty zwiedzanej przestrzeni. Nie możemy „dotknąć” obiektów, 
w końcu nie słyszymy tego prawdziwego hałasu, czy spokoju, jaki towarzyszy danemu miejscu i nie możemy zajrzeć w najgłębsze zakamarki, by odkryć przy tym - skryte, gdzieś tam tajemnice. Nie możemy poczuć tego miejsca, nawąchać się nim - jego zapachem.

Jedną z metod namówienia ludzi do uprawiania spaceru jest ukazanie, chociaż w części tego, co mogą napotkać na drodze udając się w miasto, w krajobraz, czy przestrzeń wirtualną. Dlatego też, to namawianie realizujemy za pomocą słowa drukowanego, filmu lub fotografii. Wujek Marian uważał, że spacer jest również idealną formą nawiązywania kontaktów i znajomości, które mogą przerodzić się w przyjaźń, a nawet coś więcej.

Osobiście chciałbym namówić wszystkich, którym bliskie jest Strzelno, by spacerując po mieście poznali przy okazji przeróżne historie tego kujawskiego zakątka, a służyć temu ma opowieść wujka Mariana, uzupełniona moją - jego imiennika - wiedzą o dziejach naszego miasta. Zacząć chciałbym ją od naszego dziedzictw, symbolu miejskości jakim jest herb, a następnie serca grodu, zwanego Rynkiem.

piątek, 19 stycznia 2018

Tajemnice domowych archiwów




Działo się to na początku tego roku, w roku obchodów 100-lecia odzyskania niepodległości i roku 100-lecia wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Mieszkaniec naszego miasta pan Mirosław Trzecki dokonał odkrycia, które jest niezwykle znaczące dla dziejów naszego miasta.

Otóż, przebywając w świąteczny (Trzech Króli) weekend w swoim domu w Strzelnie porządkował pewien zasób sentymentalnych pamiątek rodzinnych. Pośród nimi znajdował się niewielki obrazek przedstawiający górski, tyrolski pejzaż. Typowy kolorowy widoczek z przełomu XIX i XX w. wykonany w technice reprintu. Rewers, czyli tak zwane "plecy" obrazka były nieco uszkodzone 
i zaintrygowały właściciela: - A cóż to kryje się pod tym kartonem - wyszeptał pan Mirek.




Kiedy rozbroił ów rewers, oczom jego ukazała się stara fotografia, która według opisu pochodzi 
z 1928 r., czyli liczy sobie 90 lat. Mało tego, wśród postaci utrwalonych na zdjęciu znajduje się jego przodek, Władysław Trzecki (1873-1939). Pan Władysław już w okresie zaborów był zastępcą naczelnika, naczelnikiem i prezesem strzeleńskiego TG "Sokół". To on pod koniec 1918 r. włączył się w nurt przygotowań do Powstania Wielkopolskiego. Brał udział 2 stycznia 1919 r. w walkach 
o Strzelno, a następnie - jak odnotował Zygmunt Czapla - wraz z braćmi, Tomaszem i Stanisław, czynnie uczestniczyli z bronią w ręku w walkach ulicznych o Inowrocław. Ba! Pan Władysław jest odnotowany w strzeleńskich annałach jako dowódca pododdziału powstańczego, walczącego 
o miasto. Pomijając szczegóły powstańczej biografii dodam, że był on współzałożycielem 
i wiceprezesem, a następnie prezesem Koła Towarzystwa Powstańców i Wojaków w Strzelnie
 i w takiej to roli, wespół z byłymi powstańcami utrwalił się na odnalezionej przez potomka swego Mirosława Trzeckiego, fotografii.


W rozmowie ze "znalazcą" - właścicielem zdjęcia - dowiedziałem się, że zakamuflowanie tej pięknej i patriotycznej fotografii, kolorowym widoczkiem zapewne miało miejsce w 1939 r., tuż po aresztowaniu prezesa Władysława Trzeckiego. By uniknąć prześladowania z racji uczestniczenia w Powstaniu Wielkopolskim 1918-1919 r. ktoś z członków rodziny w ten sposób ukrył pamiątkę przed wzrokiem osób "nawiedzających" dom państwa Trzeckich. No cóż, los dla powstańca potoczył się tragiczne. 1 października 1939 r. roku został aresztowany przez Gestapo, przetrzymywany
 w więzieniu, a następnie wywieziony z grupą strzelnian do lasu pod Cienciskiem (las Amerytan, nazywany również Babińcem) i tam rozstrzelany.

"Poprawione" przez Heliodora Rucińskiego
Na co dzień nasz bohater Mirosław Trzecki jest sędzią Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Akt powołania otrzymał z rąk Prezydenta RP Andrzeja Dudy 11 lutego 2016 r., czyli niespełna dwa lata temu. To znalezisko wzbogaci wystawę, jaką przygotowujemy na listopadowo-grudniowo-styczniowe obchody wielkiego stulecia...