Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania Cieślewicz, posortowane według trafności. Sortuj według daty Pokaż wszystkie posty
Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania Cieślewicz, posortowane według trafności. Sortuj według daty Pokaż wszystkie posty

sobota, 12 lutego 2022

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 175 Ulica Dr. Jakuba Cieślewicza - Miradzka - cz. 2


Opisując w poprzedniej odcinku budynek spod numeru 1 pominąłem jego architekturę. Po części uczyniłem to rozmyślnie oczekując za ukończeniem trwającego remontu. Zanosi się na to, że przeprowadzony on zostanie zgodnie ze sztuką konserwatorską i nic się nie zmieni w jego historycznej architekturze zewnętrznej - zachowany zostanie jej styl nawiązujący do neobaroku i neoklasycyzmu. Piętrowa elewacja frontowa jest pięcioosiowa i poprzez zastosowanie zdobień w formie pilastrów daje wrażenie jakby z lica wystawały dwa boczne ryzality - północny szerszy i południowy węższy. Nad wejściem frontowym do kamienicy, które umieszczone jest w południowym narożniku znajduje się balkon z piękną kutą, metalową balustradą. Z połaci naczółkowego dachu rzucają się w oczy pięknie odrestaurowane lukarny. Równie bogato zdobiony jest szczyt północny kamienicy. Po ukończeniu remontu powrócę do bardziej szczegółowego opisu.  

Dzisiaj przechodzimy pod kolejny tym razem nowoczesny, modernistyczny budynek - siedzibę Banku Spółdzielczego w Strzelnie. Do 1973 roku było tutaj kartoflisko, czyli działka rolna, którą dzierżawiono od proboszcza strzeleńskiego. Po jej stronie południowej przebiegały tory bocznicy kolejowej, którą przetaczano wagony na geesowski plac węglowy. W tym czasie, kiedy rozpoczęto budowę nowej siedziby BS odbywałem skróconą służbę wojskową w Marynarce Wojennej i stacjonowałem na Helu. Kiedy wróciłem z wojska mury w stanie surowym już stały, ale nie były jeszcze nakryte dachem. Już współcześnie ze starej Kroniki przechowywanej w Urzędzie Miejskim dowiedziałem się o wmurowaniu aktu erekcyjnego i o oddaniu budynku do użytku. Był czas, że dość dokładnie poznałem dzieje strzeleńskiego banku, który w lipcu 1976 roku znalazł tutaj swoją siedzibę.  

A jakie były początki Banku. Otóż w okresie przedwiosennym 1865 roku na walnym zebraniu założycielskim powołano do życia Towarzystwo Pożyczkowe dla miasta Strzelna i okolicy. Na jego czele stanął wówczas znany miejscowy lekarz dr Ferdynand Gorczyca zaś jego zastępcą został niemniej popularny tutejszy nauczyciel Adolf Rohr. Towarzystwo początkowo borykało się z trudnościami wynikłymi po części z nieznajomości ówczesnego prawa, a po części z nieprzychylności władzy do wszystkiego, co polskie. Czynnikiem najważniejszym hamującym tempo rozwoju Towarzystwa była forma prawna oparta na starych przepisach. Również kadra, choć ludzi wykształconych (lekarze, nauczyciele, ziemiaństwo i światli kupcy), to nieobytych i niedoświadczonych w prowadzeniu interesów bankowych. Brakowało również przykładu w praktycznym funkcjonowaniu tego typu Towarzystw Pożyczkowych, gdyż zaledwie kilka podobnych rozpoczynało dopiero taką działalność w Wielkim Księstwie Poznańskim. Przypomnijmy, że tymi pierwszymi były towarzystwa: w Poznaniu - 1861 roku, w Brodnicy, Gołubiu i Środzie Wielkopolskiej - 1862 roku. Kolejne Towarzystwa Pożyczkowe powstawały w Gniewkowie - 1864 roku, Strzelnie, Gostyniu i Trzemesznie - 1865 roku.

 

Brakowało Towarzystwu odpowiedniego lokalu, a statutowe obrady odbywały się w oberży członka Towarzystwa Józefa Wegnera. Od 1873 roku Towarzystwo swój lokal miało u Lewandowicza. 2 marca 1873 roku odbyto kolejne Walne Zebranie. Podczas obrad wybrano dra Jakuba Cieślewicz prezesem Zarządu, a jego zastępcą Zygmunta Matczyńskiego, ziemianina z Ostrowa. Przewodniczącym komisji rewizyjnej został nauczyciel Piotr Stelmachowski. 17 lipca 1873 roku podczas nadzwyczajnego Walnego Zebrania Towarzystwa Pożyczkowego, przeistoczono Towarzystwo w spółkę rejestrową, czyli tzw. spółkę zapisaną. Nowa nazwa spółki otrzymała brzmienie - „Bank Ludowy w Strzelnie Zapisana Spółka”. Dyrektorem Banku obrano dra Jakuba Cieślewicza, zaś prezesem Rady Nadzorczej Wojciecha Morawskiego, dziedzica z Suków. Dla skutecznego przeprowadzenia czynności rejestracyjnych w 13 grudnia 1885 roku przyjęto nowy statut i wybrano komisję proceduralną w składzie: dr Jakub Cieślewicz, ks. proboszcz Leon Kittel ze Stodół, Stanisław Dymczyński, Adolf Rohr, Maksymilian Kozłowski i Wojciech Majewski. Ostatecznie Bank Ludowy w Strzelnie podał się do rejestracji w Królewskim Sądzie Ziemiańskim w Inowrocławiu i został 2 stycznia 1886 roku wpisany do Rejestru Stowarzyszeń pod numerem 8. Jego nazwa zapisana w dokumencie rejestrowym brzmiała Volksbank in Strzelno. Eingetragene Genossenschaft - Bank Ludowy w Strzelnie Zapisana Spółka i była ona zarejestrowaną spółdzielnią z nieograniczoną odpowiedzialnością.

 

Godnym podkreślenia jest fakt, że w działalność banku zaangażowane były same miejscowe znakomitości - osoby godne zaufania. W jego dziejach było ich kilkudziesięciu i ich biogramy zasługują na specjalne opracowanie. Kilkanaście z tych osób zostało już na blogu - przy okazji innych tematów - już opisanych. Zapewne w niedługiej przyszłości dopełnione zostanie przywrócenie pamięci o działaczach bankowych i opisanie ich dokonań, zarówno na niwie bankowej jak również społecznej. A swoją drogą przydałaby się w tak zasłużonej instytucji izba tradycji i pamięci…   

Już w wolnej Polsce Bank Ludowy znalazł dla siebie nową siedzibę, a mianowicie kamienicę w Rynku 4, którą nabył ok. 1922 roku od Niemca Adolpha Schulza. Biura banku znajdowały się na parterze, a na piętrze zamieszkał z rodziną Kazimierz George, urzędnik bankowy i późniejszy dyrektor Banku Ludowego w Strzelnie. Po likwidacji w 1948 roku Komunalnych Kas Oszczędności do siedziby zlikwidowanej kasy przy ulicy Gimnazjalnej przeniósł się Bank Ludowy, który od roku następnego 1949 przemianowany został na Gminną Kasę Spółdzielczą w Strzelnie (od 1956 - Kasa Spółdzielcza w Strzelnie; od 1958 - Bank Ludowy SOP w Strzelnie). Kierownikiem banku od 1945 roku był Bronisław Brożek, który funkcję tę sprawował aż do czasu przejścia na emeryturę w 1972 roku. Przez wiele lat współpracował z nim w pionie finansowo-księgowym Ignacy Matuszak. Od 1973 roku nastąpiła kolejna zmiana nazwy na Bank Spółdzielczy w Strzelnie. Nowym kierownikiem i prezesem Zarządu tej placówki została Stanisława Kacprzak. Wówczas też zapadła decyzja o rozpoczęciu budowy nowej siedziby. Parcelę pod budowę gmachu przy ówczesnej ul. Miradzkiej 3 nabyto od parafii strzeleńskiej. Już 23 lutego 1974 roku uroczyście wmurowano akt erekcyjny, a w lipcu 1976 roku przeniesiono do nowego gmachu działalność bankową.

Znajdując się od 1975 roku w strukturach Banku Gospodarki Żywnościowej, Bank strzeleński przetrwał czas przemian gospodarczych i ustrojowych. W 1990 roku nastąpiła rozbudowa budynku o niemal stu procentowe zwiększenie jego kubatury. W tymże samym roku strzeleńska placówka zrzeszyła się w Gospodarczym Banku Wielkopolskim S.A. w Poznaniu, a od 2001 roku pozostając w jego strukturach zaczęła występować pod jednolitą nazwą handlową - Spółdzielcza Grupa Bankowa (SGB). W międzyczasie Bank wzmocnił się wchłaniając w 1997 roku BS w Jeziorach Wielkich i w 1999 roku BS w Rogowie. W tym czasie długoletnią wiceprezes Zarządu i główną księgową była Danuta Wiśniewska. W 2003 roku na emeryturę przeszła wieloletnia prezes Zarządu Stanisława Kacprzak, którą na krótko zastąpiła Janina Nita. Od 1 stycznia 2005 roku prezesem Zarządu BS została Urszula Bukowska, która tę funkcję pełniła do 2021 roku. Na stanowiskach wiceprezesowskich współpracowali z nią; Kazimierz Grochowski w Rogowie, Urszula Basińska, Alina Walkiewicz i Anna Krzewina.

W tym czasie diametralnej zmianie uległo otoczenie Banku. Znajdujący się po stronie południowej plac parkingowy został wygrodzony i utwardzony polbrukiem. Obecnie Bankiem kieruje Zarząd w składzie: p.o. prezes Agnieszka Skrzypczak, wiceprezesi - Anna Smaruj i Justyna Dobrzeniecka.

W niniejszej skróconej historii całkowicie pominąłem czynnik społeczny, tj. Radę Nadzorczą. Tak szacowna i najstarsza w mieście instytucja bankowa zasługuje na dobre opracowanie, które wyeliminuje powielane w artykułach i dotychczasowych opracowaniach błędy i spore luki.

Foto.: Heliodor Ruciński i archiwum bloga


niedziela, 22 marca 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 75 Ulica Świętego Ducha - cz. 28



Kolejna posesja, obok której przechodzimy w drodze do Rynku to była siedziba „Rolnika”. Materiał ogromny, gdybym chciał opisać dzieje tej instytucji i ludzi z nią związanych na blogu zająłby on kilkanaście części. Całą wiedzę o tejże spółdzielni rolniczo-handlowej zawarłem w pierwszej książce monograficznej mojego autorstwa, jaka została opublikowana przed blisko 40 laty. 

Równe 9 lat temu 25 lutego 2011 r. po raz pierwszy podjąłem temat „Rolnika“, czyli kamienicy i posesji oznaczonej numerem 25, lub starym policyjnym 47 na nieistniejącej już pierwszej wersji bloga Strzelno moje miasto. Wówczas umknęła mi posesja Józefa Howila, która była wciśnięta pomiędzy Wegnerami, a późniejszą siedzibą „Rolnika“. Dawniej była częścią składową większej parceli należącej do Amrogowiczów, a później Wegnerów i oznaczona była numerem policyjnym 48A. Dzisiaj w tym miejscu stoi pawilon mini-kawiarenki - lodziarni, która w okresie wiosenno-letnim oferuje bogatą gamę lody. Lokal ten nosi nazwę „Lodowa Kraina“ i prowadzony jest przez państwo Romblewskich. Wcześniej w miejscu tym prowadzono sklepik odzieżowy, a następnie wielobranżowy z krzykliwą nazwą „ttt - tanio, taniej, najtaniej“.

Ale przejdźmy do dziejów najstarszych i rodziny Howilów. Wspomniany Józef Howil urodził się w 1861 r. i był synem Franciszka i Katarzyny Romanowicz. W 1891 r. poślubił starszą od siebie o trzy lata Praxedę Tetzlaff. Ich synem był Wojciech Howil z zawodu rzeźnik, piastujący w Cechu Rzeźnickim funkcję zastępcy członka Zarządu Cechu. Wziął udział w Powstaniu Wielkopolskim i z tej racji w Związku Wojaków i Powstańców Koło Strzelno pełnił funkcję członka Komisji Rewizyjnej. Był nadto sekretarzem Koła Związku Inwalidów Wojennych w Strzelnie. Na niwie sportowej z pasją uprawiał kręglarstwo, będąc członkiem strzeleńskiego Klubu Kręglarzy „8“. Członkowie Klubu powierzyli mu funkcję zastępcy sekretarza. Był również członkiem Chóru „Harmonia“, w którym prowadził biblioteczkę klubową. Parterowy dom mieszkalny po Howilach stojący szczytem do ulicy został rozebrany. Kiedy to nastąpiło? Prawdopodobnie w czasie okupacji.

W dzisiejszym spacerku nieco dłużej zatrzymamy się przy okazałej i pięknie wyremontowanej kamienicy, dawnej siedziby Spółdzielni Rolniczo-Handlowej „Rolnik“ oraz późniejszej, bo powojennej siedziby niemniej słynnej Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska“. Kamienica dość okazała, dzisiaj pięknie się prezentuje, choć jeszcze nie tak dawno w niczym nie przypominała dawnej świetności. W 1984 r. napisałem dzieje firm, które tutaj znalazły swoje siedzibę. Materiał wówczas zebrany udokumentował kolejno dzieje „Rolnika”, spółki „Rakoczy & Olszak”, „Rolnika Kujawskiego” i GS „SCh”. Później jeszcze, w okresie przemian ustrojowo-gospodarczych funkcjonowała tutaj na bazie tej ostatniej Spółdzielnia Zaopatrzenia i Zbytu. Po niej jeszcze przez wiele lat od likwidacji pozostawał na szczycie kamienicy łuszczący się szyld reklamowy.



Dziś obiekty przy ulicy Świętego Ducha 25 należą do kilku właścicieli prywatnych. Część posesji oznaczonej numerem 25b należy do państwa Smółka. W części tej prowadzone jest Biuro Rachunkowe, a przed laty był tu jeszcze lokal gastronomiczny „Bajka”, który po wybudowaniu przez właścicieli nowego obiektu przy ul. Topolowej został tam przeniesiony. W budynku głównym (25a), który został podzielony na mieszkania i lokale użytkowe, a następnie rozprzedane, znajduje się na parterze sklep Firmy Handlowo-Usługowej „Joanna“ z firanami i pościelami oraz Zakład Fryzjersko-Kosmetyczny „U Ewy“. W podwórzu (25c) w byłej oficynie mieści się sklep - firma Centrum Grzewcze, oferujący urządzenia i podzespoły grzewcze oraz znajdują się w niej mieszkania. 


I już przechodząc do tematu właściwego, zacznę od „Rolnika“. Pierwszą tego typu spółdzielnię w Prowincji Poznańskiej (Wielkim Księstwie Poznańskim), która miała charakter rolniczo-handlowy założył ks. Piotr Wawrzyniak w Mogilnie wespół z Kazimierzem Jaczyńskim z Marcinkowa i Bielic. Strzeleński „Rolnik” był piątą z kolei spółdzielnia założoną na pograniczu Kujaw i Wielkopolski po Mogilnie (1901), Barcinie, Pakości i Żninie (1904). Dopiero w 1909 r. „Rolnika” doczekał się Inowrocław. Zarejestrowana została w tutejszym rejestrze spółkowym pod numerem 13, dnia 6 lipca 1905 r., jako „Rolnik“ Einkaufs und Absatzverein Eingetragene Genossenschaft mit beschrankter Haftpfiicht - czyli, spółdzielnia rolniczo-handlowa z ograniczoną odpowiedzialnością w Strzelnie. Członkami pierwszego Zarządu byli: ks. Józef Prądzyński - dyrektor, Jan Cichocki - kontroler, Franciszek Wegner - podskarbi. Natomiast w skład Rady Nadzorczej wchodzili: W. Szuda - prezes, B. Kierski - wiceprezes, J. Głowacki - sekretarz; J. Lewandowicz, J. Baliński, M. Burzyński, W. Szyper. J. Olszak, F. Waligóra. Spółdzielnię tworzyło 56 członków, w tym związanych z rolnictwem 52 i innymi zawodami 4. W roku następnym 1906 - było już 117 członków. W 1907 r. Radę Nadzorczą wzmocnił Władysław Pętkowski z Kuśnierza, a w 1908 Stanisław Mukułowski z Czerniaka. Z kolei w 1909 r. do składu RN dołączyli dr Zygmunt Zakrzewski z Mirosławic i ks. Romuald Sołtysiński z Siedlimowa. W 1910 r. do Zarządu dokooptowano czwartego członka, którym był etatowy kierownik „Rolnika“ Włodzimierz Junk. W kolejnym 1911 r. spółdzielnia liczyła już 189 członków. W 1913 r. nastąpiła zmiana w składzie Zarządu - prezesem został dr Zygmunt Zakrzewski, a to w związku z przeniesieniem do innej parafii ks. Prądzyńskiego, który zrezygnował z funkcji. Członkiem Rady Nadzorczej przez szereg lat był również dr Jakub Cieślewicz. Ostatni skład Zarządu w 1932 r. stanowili: Stanisław Rakoczy - prezes i kierownik spółdzielni, Mieczysław Olszak i Jan Głowacki, natomiast skład Rady Nadzorczej: Józef Zabłocki - prezes, Franciszek Wegner, ks. Romuald Sołtysiński, S. Watta-Skrzydlewski, St. Paluszak, W. Janowski, J. Krawczyk, M. Dopierała, Fr. Stanek.  


Już u początku działalności, „Rolnik“ szybko wybił się na czoło, twardo stając na gruncie obrony polskiego żywiołu przed spekulacją i wyzyskiem. Założenia jej szły w parze, ekonomiczne z myślą o skutecznej samoobronie przed naporem germanizacyjnym rządu pruskiego. Mimom początkowo olbrzymich trudności stwarzanych przez nieprzebierającą w środkach konkurencję miejscowego niemieckiego, żydowskiego, jak i rodzimego kapitału, nowo powstała spółdzielnia potrafiła szybko zorganizować skup zboża i innych ziemiopłodów, jak również zaopatrzyć rolnictwo w nawozy sztuczne, nasiona, zboże siewne, węgiel i pasze treściwe. Chcąc zachęcić do korzystania ze swych usług w zaopatrzeniu wprowadzono ceny niższe niż w handlu konkurencyjnym. Pod względem liczby członków, których spółdzielnia w 1914 r. liczyła 234 oraz kapitału członkowskiego, który wynosił w 1915 r. 37.756 marek, była największą spółdzielnią rolniczo-handlową na pograniczu kujawsko-wielkopolskim. 


Nowa siedziba "Rolnika" tuż po jej wybudowaniu. Szczyt dwupiętrowej kamienicy jeszcze nie otynkowany.



Dobra pozycja finansowo-ekonomiczna sprawiła, że szybko uporano się z wykupem z rąk prywatnych dzierżawionej parceli i już w 1909 r. oddano do użytku nową, piękną siedzibę. Oto informacja prasowa zamieszczona 3 lipca 1909 r. w „Gazecie Toruńskiej“ o tejże kamienicy:
„Rolnik“ w Strzelnie pobudował tu dom, który się bardzo pięknie przedstawia. Ale wszystko w życiu ludzkim ma swoje „ale“; nieszczęsna fasada tego domu, która się prezentuje w kolorach białym i czerwonym podziałała na nerwy tutejszych hakatystów, i zaczęto intrygować, iż zagraża to „faterlandowi“, choć coś podobnego nie ma tu miejsca. Kto wie, co się obecnie stanie, prawdopodobnie kolor będzie zmieniony, a już co najmniej usunięta „wielkopolska agitacja“.

Rada nadzorcza i Zarząd "Rolnika". Rok 1930 - uroczyste posiedzenie z okazji jubileuszu pracy i nadania tytułu Honorowego Obywatela Miasta Strzelna doktorowi Jakubowi Cieślewiczowi. Siedzą od lewej: Jan Paluszak z Sokolnik, Józef Zabłocki z Golejewa, dr. Cieślewicz, ks. Romuald Sołtysiński - przew. RN. Włodzimierz Wata-Skrzydlewski z Wójcina, Franciszek Wegner, Józef Krawczak z Rzadkwina. Stoją od lewej: Marian Sznajder, Jan Głowacki z Witkowa, Stanisław Rakoczy - kier. "Rolnika", Wawrzyn Janowski z Cienciska, Marcin Dopierała z Młynów.

Parter kamienicy zajmowały biura „Rolnika“ oraz Izby Rolniczej i Powiatowego Związku Kółek Rolniczych. Piętra przeznaczone były na mieszkania. Pierwsze piętro zajmował etatowy kierownik spółdzielni. Do 1925 r. mieszkał tutaj Włodzimierz Junk, a po nim Stanisław Rakoczy. Pomyślny rozwój spółdzielni przerwany został wielkim kryzysem gospodarczym, który w 1933 r. doprowadził do objęcia spółdzielni nadzorem sądowym. Jednakże i to nie pomogło i w 1934 r. doprowadziło do upadłości spółdzielni. W tej sytuacji 19 lipca 1934 r. w Dzienniku Kujawskim nr 162 ogłoszona została upadłość spółdzielni „Rolnik”. Nadzorcami masy mianowani zostali panowie dr Kochler - miejscowy sędzia i urzędnik skarbowy Szklarski ze Strzelna. W komentarzu do informacji zamieszczonej również w „Gazecie Powszechnej“ z 19 lipca 1934 r. podano, że charakterystycznym dla tej upadłości był fakt, że „Rolnik“ posiada więcej wierzytelności aniżeli długów. Jednakowoż niewypłacalność zadłużonych gospodarzy spowodowała katastrofę tej tak poważnej spółdzielni.



Szybko też na bazie „Rolnika“ działalność gospodarczą rozpoczęła spółka założona przez byłych członków zarządu spółdzielni, Stanisława Rakoczego i Mieczysława Olszaka. Spółka cieszyła się poparciem Józefa Zabłockiego, dziedzica z Golejewa i okolicznych ziemian. Jej działalność był identyczna z tą jaką prowadził „Rolnik“, a jej powstanie uchroniło majątek po „Rolniku”, który w całości został zachowany. 

Z wybuchem wojny na bazie byłego „Rolnika” i spółki „Rakoczy i Olszak” oraz obiektów po prywatnej firmie zbożowej Juliana Schulze, działalność rozwinęła niemiecka spółdzielnia „Konzum”, która w Strzelnie działała już od 1893 r. Po scentralizowaniu swojej rozproszonej działalności w obiektach przy ul. Świętego Ducha (w czasie okupacji Hermann Goering Strasse)  i zatrudnieniu przedwojennego fachowca Stanisława Rakoczego, firma przemianowana została na „Bezugs und Absatzgenossenschaft  e.G.m.b.H Strelno”. Przez całą okupację prowadziła skup płodów, zaopatrzenie w nawozy, środki ochrony roślin, pasze oraz prowadziła wymianę poprzez młyny zboża na mąkę i otręby, ze szczególnym przywilejem dla niemieckich rolników i majątków.

W czasie okupacji w „Konzumie“. Siedzi od lewej Stanisław Rakoczy, obok stoi żona Zofia. 
 Ciekawostką dla badaczy dziejów okupacyjnych Strzelna jest fakt, iż w lokalu na parterze, od strony ulicy Św. Ducha swój posterunek miała policja niemiecka. W podwórzu przy magazynie zbożowym ci właśnie policjanci rozstrzelali mieszkańca Młynów Kowalskiego. Zarzucono mu kłusownictwo i bez wyroku sądowego, po prostu rozstrzelano. Miejsce to nigdy nie zostało upamiętnione, a o tym wydarzeniu opowiedziała mi w 1983 r. pani Zofia Rakoczy. 

Rada nadzorcza i Zarząd "Rolnika". Rok 1930 - uroczyste posiedzenie z okazji jubileuszu pracy i nadania tytułu Honorowego Obywatela Miasta Strzelna doktorowi Jakubowi Cieślewiczowi. Siedzą od lewej: Jan Paluszak z Sokolnik, Józef Zabłocki z Golejewa, dr. Cieślewicz, ks. Romuald Sołtysiński - przew. RN. Włodzimierz Wata-Skrzydlewski z Wójcina, Franciszek Wegner, Józef Krawczak z Rzadkwina. Stoją od lewej: Marian Sznajder, Jan Głowacki z Witkowa, Stanisław Rakoczy - kier. "Rolnika", Wawrzyn Janowski z Cienciska, Marcin Dopierała z Młynów.

Stanisław Rakoczy. 

Stanisław Rakoczy był handlowcem, którego znajomość zagadnień fachowych miała zasadniczy wpływ na działalność i rozwój „Rolnika” i firm po nim następujących. Urodził się on 30 kwietnia 1901 r. w Arcugowie w powiecie gnieźnieńskim. Rodzicami jego byli Karol i Henryka z domu Kroll. W latach 1907-1913 uczęszczał do szkoły w Witkowie, a po jej ukończeniu zamieszkał przez rok u swego stryja Władysława w Berlinie. Pobyt ten przyczynił się do opanowania języka niemieckiego, tym samym ułatwił mu dalszą naukę. W latach 1915-1918 pracował jako uczeń w firmie „Roman Stan” w Chojnicach oraz w firmie „Kurowski” w Stargardzie. Na przełomie lat 1918-1919 pracował w firmie „Rosenfeld i syn” w Schwersenz. Przerwał pracę aby jako ochotnik zgłosić się do Powstania Wielkopolskiego. Ponieważ nie miał ukończone 18 lat ojciec wydał pisemną zgodę, co pozwoliło mu zostać powstańcem. Bezpośrednio po powstaniu odbył trzyletnią służbę wojskową w Gnieźnie w 2. pułku artylerii polowej. W latach 1921-1922 pracował jako praktykant w spółce zbożowej Hanasz i Wysocki w Strzelnie, a następnie w Mogilnie. W latach 1922-1925 poświęcił się pracy kolejno, jako księgowy bilansista, później jako pomocnik handlowy, wreszcie jako zastępca właściciela firmy „Sędzierski i Kazowski” w Mogilnie.


10 lutego 1925 r. podjął pracę w spółdzielni „Rolnik” w Strzelnie piastują stanowisko kierownika do 1 kwietnia 1934 r. Po upadku „Rolnika” zakłada spółkę „Rakoczy i Olszak”, która istniała do wybuchu wojny. W sierpniu 1939 r. został zmobilizowany i udał się zgodnie z przydziałem w okolice Wilna do miejscowości Mała Wilejka. W wyniku działań wojennych dostał się do niewoli. Przebywał w Stalagu IV B pod nr 5502 w Meinhaim k. Targen do sierpnia 1940 r. Ze względu na stan zdrowia zwolniony przybył do Strzelna i podjął pracę w „Konsumie“. Pracował jako handlowiec do zakończenia wojny.

Tuż po wyzwoleniu stał się inspiratorem odbudowy spółdzielczości rolniczo-handlowej, zakładając „Rolnika Kujawskiego” w Strzelnie - jednej z największych spółdzielni tego typu w Wielkopolsce. Piastował w niej funkcję prezesa, a następnie wiceprezesa w połączonej Gminnej Spółdzielni „SCh”. 31 maja 1955 r. z przyczyn politycznych odszedł do pracy w Inowrocławskiej spółdzielni Pracy „Remont”. Nadzorował między innymi remont i rozbudowę szpitala w Strzelnie o oddział pulmonologiczny. Zmarł 2 stycznia 1968 r. i jest pochowany na starym cmentarzu w Strzelnie przy ul. Kolejowej. 

Małżonkowie Stanisław i Zofia Rakoczy. W środku Maria Tetzlaff - matka Zofii. 
Osobiście poznałem małżonkę pana Rakoczego Zofię, która opowiedziała mi wiele ciekawych wątków z życia męża, jego zmagań z tępotą rządzących w latach powojennych, a także o przyjaźni z mym ojcem Ignacym, którego pan Stanisław bardzo poważał z racji fachowości w prowadzeniu ksiąg rachunkowych oraz korzystania z jego porad bilansowych. Pani Zofia była rodowitą strzelnianką pochodzącą z zacnej mieszczańskiej rodziny Tetzlaffów. Należała do Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" w Strzelnie. Małżonkowie byli bezdzietni.

CDN

niedziela, 28 października 2018

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 21 Rynek - cz. 18



Z pisarskich potyczek najwięcej zadowolenia przynosi mi opisywanie mojego miasta. Zapewne wynika ono z tego, że kontynuowana opowieść w Spacerku po Strzelnie tak naprawdę jest niekończącą się opowieścią. Kiedyś, w przyszłości każdy z młodych czytelników będzie mógł dopisać do tego wszystkiego, co ja zawarłem w treściach swoich artykułów swoją wiedzę, a szczególnie to wszystko, co się wydarzy, a czego ja już nie będę świadkiem. Dawno temu, a działo się to w latach osiemdziesiątych XIX w. był taki ktoś, kto w nieco innym stylu, bo w telegraficznym skrócie zapisał dzieje poszczególnych domostw, wymieniając ich właścicieli z tamtych czasów, tj. mniej więcej z lat 1800-1889. Niestety nie opisał wszystkich ulic. Udało to mu się w odniesieniu do ul. Kościelnej, części Rynku i ul. Świętego Ducha. Swoje informacje opublikował w ówczesnym "Nadgoplaninie", nie sygnując tych danych swoim podpisem, dlatego jest on osobą do dziś nierozpoznaną. Według moich przypuszczeń - w sferze domniemań tym autorem mógł być dr Jakub Cieślewicz...

W dzisiejszym spacerku po naszym mieście stańmy na chwilę przy Rynku 10, dawnym numerze policyjnym „3". Swym współczesnym wyglądem kamieniczka ta nie przypomina tej z lat zaborów i międzywojnia. Ówczesną wielofunkcyjność handlowo-usugowo-mieszkalną zamieniono li tylko na mieszkalną. Zatem, przenieśmy się w lata 70. i 90. XIX oraz 30. XX w., by bliżej poznać właścicieli tej posesji. Byli nimi Lesserowie, wpływowa i bogata rodzina żydowska, której antenatem był Adolf (Adolph) Lesser ur. około 1840 r. Adolf żonaty był z Johanną, z którą - co udało się ustalić - miał synów: Artura, Maksa, Martina, Georga i prawdopodobnie jedną niezamężną córkę. Był jednym z najzamożniejszych mieszkańców Strzelna. Od 1871 r. piastował funkcję członka Zarządu Gminy Żydowskiej w Strzelnie, był radnym miejskim w latach 1872-1919 r. i zastępcą burmistrza w Strzelnie Philippa Herrgotta. Z braci w Strzelnie pozostali Maks i Georg. Artur ur. 17 maja 1870 r. był żonaty z Jette Hertą z domu Braunspan wdową po Juliusu Rubensohnie. Małżonkowie mieszkali w Berlinie. Najmniej zachowało się informacji o kolejnym synu Martinie. Wiemy tylko, że urodził się w 1886 r. w Strzelnie.

Strzelno, pierzeja wschodnia Rynku. Środkowa kamienica - dom Lesserów.
 W księdze adresowej z 1895 r. wymieniony został Maks (Max) Lesser, kupiec, który szyldował swój interes reklamą Galanterie, Kurz und Lederwaren - Galanterie, wyroby krótkie i skórzane. W tym czasie ojciec zajęty działalnością na rzecz Gminy Żydowskiej i udziałem w władzach miasta - radzie i magistracie, wymieniony został jako właściciel domu.

Lesserowie prowadzili jedno z największych przedsiębiorstw handlowych. Wysokim wyznacznikiem statusu majątkowego Maksa było posiadanie przez niego samochodu osobowego. Prowadził on szerokie i ożywione kontakty handlowe z producentami i hurtownikami sprowadzając towary z Poznania, Wrocławia, Torunia, Gdańska, Berlina, Drezna i wielu innych miast oraz okręgów przemysłowych. Firma prowadziła sprzedaż detaliczną i hurtową zaopatrując również małe sklepiki w regionie. Ulotka reklamowa z początku XX w. obok firm polskich i niemieckich, wymienia przedsiębiorstwo jego, jako najlepsze źródło zakupu hurtowego i detalicznego. W ofercie znajdowały się: skład bławatny (materiałów ubraniowych), towary krótkie, bielizna, wełniane towary galanteryjne i tzw. rzeczy. W innym dziale oferowano: obuwie, lampy, porcelanę szkło, zabawki i wózki dziecięce, a nadto bluzki i spódnice oraz ubranka dla chłopców robione na „spilkach".

Firma przyjmowała rzeczy do chemicznego prania i farbowania wysyłając je do wykonania zakładom specjalistycznym. Podobnie jak w innych dużych sklepach i hurtowniach, firma posiadała branżowe katalogi oferowanych i w każdej chwili możliwych do sprowadzenia towarów. Sprawną organizację handlu i dystrybucję towarów zapewniał telefon, który firma zaabonowany miała pod numerem 312.

Ostatnim z Lesserów, który prowadził interes rodzinny był Georg. Miał on trzech synów i trzy córki. Dwoje z dzieci uczęszczało do Miejskiej Koedukacyjnej Szkoły Wydziałowej w Strzelnie. Byli to Elisabeth ur. 8 sierpnia 1904 r. i Hans ur. 27 kwietnia 1907 r. Georg po ojcu przejął pałeczkę w zarządzie Gminy Żydowskiej w Strzelnie i w 1932 r. przekazywał jej majątek i stowarzyszenia Gminie Żydowskiej w Inowrocławiu. Maksa i Georga znajdujemy w Książce telefonicznej 1926-1927, w której pierwszy opisany jest jako właściciel, a drugi prowadzący skład bławatów, towarów krótkich i obuwia z przedstawicielstwem słynnej firmy obuwniczej "Salamander". W latach 30. XX w. w Księdze adresowej Georg reklamował swój sklep bławatny.

W kamienicy Lesserów zamieszkiwała na piętrze tylko rodzina. Pokoje w oficynie początkowo wynajmowane były uczniom pobierający nauki u strzeleńskich rabinów, Którzy wywodzili się z okolicznych miejscowości. Bliskość zamieszkiwania uczniów od nauczyciela była konieczna, gdyż stanowili oni asystę (ochronę) rabina w trakcie poruszania się duchownego ulicami miasta.

Początek okupacji przyniósł zagładę tutejszych rodzin żydowskich, w tym i Lesserów, o których żadne informacje nie przetrwały. Po II wojnie światowej sklepy zamieniono na mieszkania, wychodząc z tej posesji całkowicie z działalnością gospodarczą. Dom ten znajduje się obecnie w zasobach gminnych i w niczym nie przypomina pysznej kamieniczki z lat międzywojennych.

Zdjęcie współczesne Heliodor Ruciński

CDN

sobota, 14 stycznia 2023

Ciencisko - miejsce masowych zbrodni w lesie Amerykan

W grudniu 2022 roku staraniem burmistrza Dariusza Chudzińskiego poddano pracom remontowym miejsce pamięci narodowej w lesie zwanym Amerykan pod Cienciskiem. W tym miejscu rozstrzelano, a później zacierano ślady niemieckiej zbrodni. W czasie II wojny światowej Lasy Miradzkie były świadkami masowych egzekucji ludności narodowości polskiej i żydowskiej, dokonanych przez okupanta niemieckiego. Do dzisiaj zidentyfikowanych jest 101 osób rozstrzelanych w Lasach Miradzkich (Kopce, Jeziorki, Kurzebiela i Ciencisko), z tego 41 Polaków w miejscowości Kopce. W odniesieniu prawie do co najmniej 80 osób brak danych. Do tej liczby należy doliczyć jeszcze Żydów wymordowanych w lesie Leśnictwa Kurzebiela. Zabójstw dokonywali członkowie Selbstschutzu, żołnierze Wehrmachtu oraz funkcjonariusze żandarmerii, SS i Gestapo. Dzisiaj dla przypomnienia historii masowych straceń Polaków i polskich Żydów w Lasach Miradzkich przypomnę dzieje tego szczególnego miejsca ludobójstwa pod Cienciskiem, w lesie Amerykan.   

Okres drugiej wojny światowej pozostawił krwawą bliznę na polskiej części społeczeństwa. Okoliczne lasy Nadleśnictwa Miradz stały się miejscem kaźni mieszkańców byłego powiatu strzeleńskiego i gmin Strzelno-Północ oraz Strzelno-Południe. Jedna z pierwszych egzekucji jaką wykonali zbrodniarze niemieccy miała miejsce 29 października 1939 roku na skraju lasu w miejscowości Kopce. Kolejna, 25 listopada 1939 roku w lesie leżącym pomiędzy Cienciskiem, a Jaworowem, zwanym przez miejscową ludność lasem Amerykan lub lasem Babiniec w Leśnictwie Przedbórz. W tym dniu hitlerowcy zwieźli do lasu zakładników ze Strzelna i okolicy, których wcześniej przetrzymywali w miejscowym więzieniu i dokonali na nich zbiorowej egzekucji. Podobnie postąpili w grudniu tegoż roku.

 

W kronice szkolnej nieistniejącej już dzisiaj Szkoły Podstawowej w Ciencisku znajdujemy opis tych straszliwych wydarzeń. Spisał je na podstawie wywiadów przeprowadzonych tuż po wojnie wśród miejscowej ludności Edmund Boesche, kierownika szkoły. Zapisał on między innymi: Nauczyciel ...Rostkowski, ...wysiedlony w roku 1939 przez Niemców, zaginął. W szkole zaczęła uczyć Niemka Traute Karge. ...Za należenie do polskiej organizacji młodzieżowej aresztowano wielu Polaków, znęcano się nad nimi i mordowano. Taki los spotkał Juliana Baranowskiego, syna tutejszego rolnika, rozstrzelanego w lesie w Łąkiem. Zamęczony został również w lagrze rolnik tutejszy Józef Sarnowski. W lesie pobliskim, zwanym Babiniec, rozstrzelano wielu Polaków ze Strzelna i okolicy. Wśród zamordowanych byli (wymieniono tu również strzelnian pomordowanych w innych częściach lasów Nadleśnictwa Miradz): Albin Radomski, Kazimierz George, Władysław Trzecki, Marian Plewiński, Jan Dałkowski kierownik szkoły nr 1 w Strzelnie, Wincenty Płócienniczak, [Stanisław] Kasiorski, [Mieczysław] Olszak, Stanisław Jezierski, Wacław Cieślewicz, wszyscy ze Strzelna, [Kazimierz] Deskiewicz z Markowic, kowal z Markowic, którego nazwiska tu nieznano, a który toporem zabił trzech Niemców (z patrolu wojsk niemieckich), ks. Marian Wyduba proboszcz z Markowic (Rozstrzelany został w lesie za leśniczówką Kurzebiela ok. 500 metrów, po lewej stronie, od drogi do Cienciska), Francuz akademik Jerzy Don, Bardzki Władysław z Jezior Wielkich, Tomasz Szutowski z Jezior Wielkich, Bernard Kopaczewski z Jezior Wielkich, Bolesław Pasturczak? z Jezior Wielkich... Egzekucji tej przyglądał się, ukryty w konarach wysokiego drzewa, młody Czesław Wegner, późniejszy kierownik szkoły w Kruchowie. Na miejsce straceń przywiodła go obawa, czy wśród rozstrzelanych nie znajduje się jego ojciec, przetrzymywany w strzeleńskim więzieniu. Ponadto rozstrzelano ...60 zakonników franciszkanów z Przeorem. Zakonnicy źle rozstrzelani, żywcem przeważnie zakopani w dole i polani kwasem solnym. Na drugi dzień jeszcze okoliczni rolnicy Polacy, którzy z narażeniem własnego życia poszli tam zobaczyć, widzieli jeszcze ruszającą się ziemię.

25 listopada 1982 roku - przemawia Antoni Wesołowski

Opisane w kronice szkolnej rozstrzelanie zakonników zdaje się mieć odniesienie do innego wydarzenia, kojarzonego przez niektórych mieszkańców Cienciska z masową egzekucją Żydów. Miała ona miejsce w lesie, po lewej stronie drogi, pomiędzy leśniczówką Kurzebiela a Cienciskiem w odległości około połowy długości tejże drogi w głębi lasu. Najprawdopodobniej ofiarami krwawego mordu stali się więźniowie żydowscy hitlerowskich obozów pracy przymusowej z okolic Inowrocławia, a nie franciszkanie. Miało to mieć miejsce około 20 grudnia 1942 roku.

25 listopada 1982 roku - tablicę na pomniku odsłaniają, Antoni Wesołowski i Gwidon Trzecki

Z dalszych informacji zawartych w kronice szkolnej możemy dowiedzieć się, że: W roku 1944, widząc, że kończy się ich panowanie, Niemcy wykopali zwłoki pomordowanych Polaków i spalili je na stosach by zatrzeć ślady okrutnego mordu. Trupy zwożono kilka dni z całego powiatu i spalono razem około 500 [?] zwłok. Znaki po tym spaleniu pozostały na okolicznych drzewach do dziś dnia. Wystawiono tam krzyż ku upamiętnieniu tejże tragedii, a dzieci Szkoły Powszechnej [później Podstawowej] w Ciencisku pielęgnują to miejsce rok rocznie.

25 listopada 1982 roku - przemawia Franciszek Rosiński

Opowiadali mieszkańcy wsi, że niemal codziennie można było widzieć samochody wjeżdżające ze skazańcami do okolicznych lasów, a następnie dawało się słyszeć odgłosy strzałów dochodzące z ich głębi i powracające puste samochody. Lasy Miradzkie, a szczególnie leśnictwa Kopce, Kurzebiela i Przedbórz - jak zapisano w Kronice szkolnej Szkoły Podstawowej w Łąkiem kierownik Franciszek Kostka - usiane były grobami pojedynczymi i zbiorowymi. Na rejon leśnictwa Kopce wywieziono pod koniec października i w początkach listopada dwie grupy dawniejszych powstańców wielkopolskich ze Strzelna i okolicy, raz 18 osób, a drugi raz 22 osoby. Również niedaleko drogi z Łąkiego do Jeziorek zostało jednego wieczora listopadowego straconych 7 osób, między nimi prawdopodobnie miał być (...) Andrzej Marchlewicz. Ludność z Jeziorek zmuszono do zakopywania żywych jeszcze ludzi (według zeznania Nowaka z Jeziorek, którego zmuszono do wykonania pochówków). Również niedaleko drogi do Kopców i pól łąckich były groby dwóch nieznanych ludzi. Koło leśniczówki Kurzebiela nad drogą do Miradza, znaleziono grób księdza [proboszcza z Markowic, Mariana Wyduby - M. P.]. Ówczesny robotnik leśny Ignacy Krzewina z Łąkiego podsłuchał rozmowę Niemców, leśniczego i gajowego, z której wynikało, że zostało w tych lasach rozstrzelanych ponad 120 osób.

 

Z zeznania złożonego przez Stanisława Budziszaka, robotnika drogowego, a zapisanego w Kronice szkolnej SP w Łąkiem dowiadujemy się, że ów idąc do pracy spotkał kolumnę 9 samochodów jadących w stronę Cienciska. Niektóre samochody okryte były plandekami i gdy kolumna zatrzymała się, by przepuścić przejeżdżającą furmankę, w jednym z samochodów rozpoznał uwięzionych, Jana Dałkowskiego, kierownika szkoły w Strzelnie i [Wincentego - M. P.] Płócienniczaka. Pracując dalej na szosie, po godzinie zauważył, że samochody te, puste wracały do Strzelna. 

Jesienią 1944 roku (według kronik szkolnych z Cienciska i Łąkiego), wobec niechybnej klęski militarnej Niemiec hitlerowskich okupant przystąpił do zacierania śladów masowych zbrodni. W tym celu dokonano ekshumacji szczątków doczesnych ofiar reżimu w leśnictwach Kopce i Kurzebiela, zwożąc je do lasu  Amerykan, położonego pomiędzy Cienciskiem a Jaworowem. Wydobycia zwłok i transportu dokonywali sami Niemcy, okoliczni osadnicy, którzy przybyli tutaj w latach 1939-1940 z krajów nadbałtyckich, szczególnie z: Łotwy, Wołynia, Galicji i Besarabii, na miejsca wysiedlonych stąd Polaków. Sami furmankami transportowali przez las zwłoki pod Ciencisko, nie wtajemniczając w to bestialskie przedsięwzięcie miejscowej ludności.  

Ułożone w pryzmy zwłoki, obłożone drewnem i oblane benzyną spalono, a popiół i niedopałki zakopano. Z posiadanych wykazów sporządzonych na podstawie zeznań, poszukiwań, ustaleń sądowych i innych czynności wynika, że w lasach tych zginęło mniej osób niż to podano w Kronice... Ostatecznie nie uda się ustalić pełnej liczby ofiar, ani ich tożsamości, a to w związku ze skutecznym zatarciem śladów przez okupanta hitlerowskiego.

2008 rok

Czynności ekshumacyjne i palenie zwłok wykonywali Żydzi z obozu pracy w Busewie, pod Markowicami. Po zakończeniu tych prac Żydów tych rozstrzelano. Wiadomość o tym wydarzeniu przetrwała dzięki relacji naocznego świadka, a mianowicie Niemca mieszkańca Strzelna, komendanta ówczesnej straży pożarnej Otto Schultza (pochodził on ze Zbytowa). O zdarzeniu tym opowiadali również strażacy, Popielewski i Nowak, którzy relację z wyjazdu przekazali Gwidonowi Trzeckiemu ze Strzelna, obecnemu prezesowi ZKRPiBWP. Schultz, jak wspomniałem był w czasie okupacji komendantem Straży Pożarnej w Strzelnie i po zaalarmowaniu, iż za Cienciskiem w lesie Amerykan pali się, wyruszył z drużyną składającą się z Polaków do gaszenia pożaru. Jednakże przy lesie, z którego wydobywały się kłęby dymu, został zatrzymany przez esesmana i cofnięty z powrotem do miasta. Zanim to polecenie wykonał, wszedł na dach samochodu gaśniczego i zaobserwował z niego, kręcących się wokół potężnych ognisk, Żydów i pilnujących ich esesmanów. Z przerażeniem odjechał spod lasu Amerykan nakazując strażakom milczenie o wszystkim, co zdążyli zauważyć, skoro życie swe miłują. Jak wspomina prezes koła ZKRPiBWP w Strzelnie, Gwidon Trzecki, relację Niemca znał bezpośrednio od niego. Wiedział również, że Żydów, którzy wykonywali ekshumacje i palenie zwłok, po zakończeniu tych prac esesmani rozstrzelali.

2020 rok - odnowienie napisu i zamontowanie granitowej półki sumptem TMMS

W 1964 roku sumptem ówczesnej Gromadzkiej Rady Narodowej Strzelno Klasztorne, postawiono na miejscu straceń skromny pomnik. Przez kolejne lata, aż do 1974 roku patronat nad tym miejscem sprawowali uczniowie miejscowej Szkoły Podstawowej. Po jej likwidacji opiekę przejęli miejscowi druhowie z OSP. W 18 lat od wystawienia pomnika, w 1982 roku dokonano całkowitej przebudowy tego miejsca. Wówczas to ustawiono o wiele większy monument, wymurowany z kamienia polnego i wmontowaną w niego dużą, marmurową tablicą epitafijną. Pomnik zwieńczony został wyniesieniem na kształt piramidy wymurowanej z kostki granitowej, na której szczycie umieszczony został niewielki metalowy Krzyż. Otoczenie monumentu zostało wygrodzone metalowym płotkiem. Dojście do miejsca pamięci utwardzono i po obu stronach obsadzono choinkami.

Dość niezwykłe są dzieje samej tablicy, która pierwotnie znajdowała się na strzeleńskim cmentarzu ewangelickim, na grobie jednego z tutejszych Niemców. W latach 60. XX w. piękny marmur został skradziony z cmentarza i znalazł się u jednego z kamieniarzy w Gniewkowie. W wyniku śledztwa prowadzonego w całkowicie innej sprawie została ta marmurowa tablica znaleziona u kamieniarza i powróciła do Strzelna. Wówczas to przewodniczący Powiatowej Rady Narodowej Antoni Wesołowski kazał tę tablicę zdeponować na posterunku Milicji Obywatelskiej, gdzie przeleżała do 1982 roku.  

Nowa tablica - styczeń 2023 roku

25 listopada 1982 roku w 43 rocznicę egzekucji dokonano uroczystego odsłonięcia pomnika. Udział w uroczystości wzięło kilkaset osób z Cienciska, Ostrowa, Strzelna. Wśród nich członkowie ZBoWiD, harcerze strzeleńskiego Hufca ZHP im. dra Jakuba Cieślewicza, poczty sztandarowe, młodzież szkolna, delegacje z zakładów pracy oraz inicjator budowy pomnika, przewodniczący byłego powiatowego i członek Wojewódzkiego Komitetu Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa Antoni Wesołowski. Wystąpił z okolicznym referatem przewodniczący Miejsko Gminnej Rady Narodowej Franciszek Rosiński, a następnie z rysem historycznym Antoni Wesołowski, który wspólnie z druhem Gwidonem Trzeckim - krewnym zamordowanego tutaj przez Niemców Władysława Trzeckiego - dokonał uroczystościowego odsłonięcia pomnika.

Foto: Archiwum Bloga i Heliodor Ruciński


niedziela, 26 stycznia 2020

Obietnica



W jednej z rozmów o naszej małej ojczyźnie gronu dyskutantów zadałem pytanie: - Czy my strzelnianie potrafimy dotrzymywać raz złożonej obietnicy? - Po chwili jeden z nas próbował coś więcej w tej materii obietnicowej wrzucić i dodał: - Cholernie trudne pytanie i aby na nie odpowiedzieć musimy się dowiedzieć o jaką obietnicę chodzi?
- Acha, czyli wymyk - pomyślałem i szybko dodałem - czyżbyśmy nie musieli każdej raz złożonej obietnicy dotrzymywać i to niezależnie od tego, kto komu i w czyim imieniu ją złożył?
- Skoro na raz zadane pytanie rzucamy kolejne, to znaczy, że wszyscy jak jeden mąż mamy problem z udzieleniem jednoznacznej odpowiedzi - dodał kolejny dyskutant.
- No tak - padło z boku - ale jednak musimy znać treść tej obietnicy.

I już ten fragment rozmowy pokazuje nam, jak trudno w naszym życiu dotrzymywać słowa, że nie powiem o politykach i ich obietnicach, zarówno tych przedwyborczych, jak i tych rzucanych publicznie. Ale jak to zwykł mawiać jeden ze strzeleńskich polityków, ad rem - czyli do rzeczy.

Otóż, w tym roku obchodzić będziemy 90. rocznicę śmierci największego ze strzelnian, dra Jakuba Cieślewicza. Był on pierwszym z obywateli naszego miasta, któremu 4 stycznia 1926 r. za owocne i pełne poświęcenia 50. lat pracy w samorządzie strzeleńskim ówczesny burmistrz Tadeusz Busza wręczył Dyplom Honorowego Obywatela Miasta Strzelna. Po kolejnych czterech latach, za ogrom zasług na wielu polach - o których napiszę przy najbliższej okazji - sprawiły, że z okazji 60. rocznicy służby lekarskiej i niesienia ofiarnej pomocy ówczesnemu społeczeństwu ponownie został wyróżniony. Jednym z tych wyróżnień było odsłonięcie podczas uroczystej sesji Rady Miejskiej w Strzelnie wcześniej zawieszonego portretu zacnego Jubilata. Ta wielka uroczystość miała miejsce we wtorek 29 lipca 1930 r. Przy tej okazji zostało złożone przyrzeczenie - obietnica, że portret ten będzie wisieć po wieczne czasy… Wypowiadający te słowa dr Kazimierz Truszczyński, przewodniczący Rady Miejskiej w Strzelnie, wskazał na historyczną chwilę zebrania, po czym wśród niemilknących oklasków odsłonił portret Jubilata, który - jak się wyraził - ma patronować wszelkim obradom strzeleńskiej Rady Miejskiej w tym celu, aby stały one zawsze na wysokim poziomie, aby zadaniem ich było służenie wyłącznie dobru miasta i obywatelstwa i aby każdej chwili przyświecała obradom tym świetlana i nieskazitelna postać p. dra Cieślewicza. Wkrótce, 20 sierpnia 1930 r. dr Jakub Cieślewicz zmarł…


Przyszła wojna i portret dra Cieślewicza przepadł. Najprawdopodobniej, po prostu, został przez Niemców spalony. Po wojnie zapomniano o portrecie i o słowach obietnicy onegdaj wypowiedzianych a tyczących przyświecania obradom świetlanej i nieskazitelnej postać dra Cieślewicza. Zawieszony na sali obrad portretu miał po wieczne czasy przypominać… I co? Po latach zapomniano i obietnicy nie dotrzymano. Od pierwszych powojennych obrad debaty sesyjne toczono bez udziału niemego acz ważnego uczestnika - portretu dra Cieślewicza.

Przypominam tę historię i przywołuję prawne skutki tzw. ciągłości władzy, które winny zobligować powojennych włodarzy miasta do przywrócenia i zachowania raz danej obietnicy, że portret ten będzie wisieć po wieczne czasy… Jeśli tak się nie stało, bo zapomniano o tym fakcie, zmienił się ustrój etc., to czyż nie zachodzi moralny obowiązek, wynikający z gwarancji ciągłości władzy? Uważam, że należy odtworzyć ów portret i uroczyście powrócić do 29 lipca 1930 r., zawieszając go ponownie, już w nowych warunkach, na współczesnej naszym czasom sali obrad Rady Miejskiej w Strzelnie. Apeluję do wszystkich tych, którzy przeczytają artykuł, a którzy są zębami trybu zwanego władzą, by podjęli stosowne w tym względzie decyzje i godnie uczcili 90 rocznicę śmierci Wielkiego Strzelnianina - dra Jakuba Cieślewicza.  

poniedziałek, 14 października 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 58 Ulica Świętego Ducha - cz. 14




Kolejnym domem, który przykuwa naszą uwagę jest niewielka piętrowa kamieniczka z poddaszem i bardzo ozdobną elewacją frontową. Oznaczona numerem 18, dawniej policyjnym 60, wystawiona została pod koniec XIX w. i gdyby nie elementy historyzmu ją zdobiące przeszlibyśmy obok niej obojętnie. W przeszłości, jak i współcześnie kamieniczka spełniała dwie funkcje, handlową i mieszkalną. W części podwórzowej nie posiadał oficyn, a parcelę zachodnią wypełniał piękny ogród. Parter kamieniczki zajmują dwa pomieszczenia handlowe, które rozdziela korytarz wewnętrzny z klatką schodową. Narożniki parteru oraz boki wejścia głównego wypełniają silnie boniowane cztery pasy, a narożniki piętra gładkie pilastry z korynckimi kapitelami. Uwagę przykuwają w pełni zachowane niezwykle ozdobne, nawiązujące do historyzmu obramowania okienne piętra, jak i poddasza oraz gzymsy wyróżniające poszczególne kondygnacje. Ozdobą szczytu dachowego są dwie kule rozmieszczone na skrajach frontonu.


Najstarsza pisana wzmianka o zabudowie tej parceli sięgająca 1800 r. Wymieniony został wówczas właścicielem tej posesji Polak - katolik Bołuski. Po nim, dom wraz z ogrodem trzymał również Polak - katolik obywatel Franciszek Grieger z żoną Apolonią z Wielowiejskich, wspomniany w 1889 r. Następnie posesja przeszła w ręce Żyda Josepha Moritza. Jest on wymieniony w spisie ludności z w 1910 r. Obok niego mieszkał tutaj kupiec Ignacy Cieślewicz, którego reklamę z 1910 r. zamieszczam oraz Albin Radomski, drogista prowadzący w tym domu drogerię „Victoria", do czasu przeniesienia jej do budynku teścia, pod nr 14. Radomski w 1904 r. poślubił Helenę Bartoszewską, a w latach trzydziestych kupił kamienicę w Rynku pod numerem 24 wraz z octownią (1932 r.) należącą wówczas do Bolesława Pińkowskiego - juniora.


Albin Radomski urodził się 15 grudnia 1882 r. w Mogilnie. Był synem Sylwestra i Teresy. Po ukończeniu szkoły powszechnej odbył praktykę drogeryjną w Gnieźnie, Żninie i Mogilnie. W 1904 r. zamieszkał w Strzelnie i począł rozkręcać interes drogeryjny. Był nie tylko kupcem, ale również urzędnikiem miejskim. Piastował stanowisko kierownika Gazowni Miejskiej i Wodociągów w Strzelnie (1928 r.) Był radnym i przewodniczącym Rady Miejskiej w Strzelnie, a następnie zastępcą burmistrza. Jako radny powiatowy reprezentował powiat strzeleński w Towarzystwie Popierania Budowy Kanału Żeglugowego Warta-Gopło-Wisła z siedzibą w Bydgoszczy, w którym pełnił funkcję zastępcy sekretarza.
Albin Radomski
Helena Radomska
Na niwie społecznej piastował funkcję prezesa Towarzystwa Kupców w Strzelnie (1928 r.). Zasiadał w Izbie Przemysłowo-Handlowej w Bydgoszczy, udzielając się szczególnie w ramach Wydziału Sprawozdawczego i Rejestrowego. Jako osoba ciesząca się ogromnym zaufaniem prezesował Radzie Nadzorczej Banku Ludowego w Strzelnie, był członkiem zarządu Kurkowego Bractwa Strzeleckiego i Związku Drogerzystów Rzeczypospolitej Polski, prezesem Akcji Katolickiej. Aktywnie działał w Związku Ochrony Kresów Zachodnich, Towarzystwie Gimnastycznym „Sokół“, Komisji Rewizyjnej Towarzystwa Przemysłowców. Politycznie utożsamiał się z Związkiem Ludowo-Narodowym, którego był sekretarzem. 30 stycznia 1929 r. obchodził 25 lecie założenia swojej placówki kupieckiej w Strzelnie.

Albin Radomski z córką Wandą. 1936 r. Krynica Górska.
Brał udział w Powstaniu Wielkopolskim. Z ramienia organizacji powstańczej były członek Straży Ludowej i Rady Ludowej w Strzelnie. Będąc już kombatantem zrzeszony został w strzeleńskim Kole Powstańców i Wojaków. Wszedł w skład komisji historycznej dokumentującej przebieg powstania na terenie byłego powiatu strzeleńskiego (1935 r.). Po likwidacji powiatu strzeleńskiego został radnym powiatowym w Mogilnie i działał w Komitecie Powiatowym do Walki z Bezrobociem w Mogilnie.

Na niwie rodzinnej był bratem przyrodnim rzeźnika Lucjana Radomskiego i wujem przedwojennego burmistrza Strzelna, Stanisława Radomskiego. Zaliczał się do grupy bogatych mieszczan. Już w 1939 r. stał się jedną z pierwszych ofiar zbrodni hitlerowskich w okupowanym Strzelnie. Będąc zakładnikiem, 20 października 1939 r. został rozstrzelany w lesie Babiniec koło Cienciska.

W latach międzywojennych omawiana kamieniczka przeszła w ręce Dominika Ojrzanowskiego, komornika sądowego. W latach powojennych jej właścicielką była córka Helena Ojrzanowska, sprzedawczyni w placówce „Ruch“ przy Rynku 21. Moja najdalsza pamięć, sięgająca lat sześćdziesiątych, przywołuje, że mieścił się tutaj sklep obuwniczy PSS, a później WPHW oraz punkt Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska“ tzw. „Praktyczna Pani“ świadczący usługi w zakresie krawiectwa, repasacji pończoch i wypożyczania naczyń kuchennych, sprzętu AGD itp. Po 1990 r. sklep obuwniczy prowadzili Starkowie, a po punkcie GS powstał sklep z odzieżą dziecięcą. Po sklepie odzieżowym prowadzony był handel artykułami pochodzenia niemieckiego, a obecnie na powrót wróciły ciuchy i artykuły pokrewne.



Zofia Głodek - kierowniczka ONG


Zatrzymajmy się nieco dłużej przy punkcie szumnie nazwanym Ośrodek Nowoczesna Gospodyni w Strzelnie. Na początek nieco informacji encyklopedycznych, co kryło się pod pojęciem Ośrodek Nowoczesnej Gospodyni. Otóż, 30 maja 1945 roku powstała w Strzelnie Gminna Spółdzielnia "Samopomoc Chłopska", która dopiero od 1 stycznia 1948 roku, po połączeniu się z prężną - o tradycjach sięgających okresu zaborów - spółką rolniczo-handlową „Rolnik Kujawski“ rozwinęła skrzydła w dziele skupu i zaopatrzenia miasta Strzelna oraz gmin Strzelno-Południe i Strzelno-Północ w środki do produkcji rolnej. Poza stricte gospodarczą działalnością od 1964 r., kiedy to na IV Kongresie Spółdzielczości Zaopatrzenia i Zbytu rzucono hasło „Frontem do rolnictwa“ geesy zaczęły tworzyć w swoich strukturach dział kulturalno-usługowy. Tak w 1965 r. strzeleński gees zaczął rozwijać działalność społeczno-wychowawczą i kulturalno-oświatową. Na tym polu szczególny nacisk położono na tworzenie Klubów Rolnika, w których koncentrowało się życie kulturalno oświatowe. Kluby te miały stać się wiejskimi ośrodkami kultury. Pierwsze takie kluby powstały w tymże roku w Strzelnie, Młynicach, Gaju i Nożyczynie, a kolejne dwa w 1967 r. 




W 1966 r. podczas Walnego Zgromadzenia Delegatów GS "SCh" podjęto uchwałę o uruchomieniu  Ośrodka Nowoczesnej Gospodyni. Jego działalność zainaugurowano w 1967 r. Początkowo w oparciu o zaplecze Klubu Rolnika w Strzelnie, który mieścił się w podwórzu siedziby gees przy ul. Świętego Ducha (wówczas ul. 15 Grudnia) na piętrze, nad Rozlewnią PiWG. Wkrótce wynajęto pomieszczenia przy tej samej ulicy pod numerem 18 i tam urządzono Ośrodek Nowoczesnej Gospodyni z wypożyczalnią naczyń i sprzętu AGD oraz repasację pończoch i usługi krawieckie. Uroczyste otwarcie nastąpiło 15 lutego 1968 r. 




Pierwszą kierowniczką Ośrodka została Zofia Głodek. W placówce poza nią zatrudnione były jeszcze dwie panie, krawcowa i jej pomoc. Ośrodek prowadził ścisłą współpracę z Kołami Gospodyń Wiejskich, organizując prelekcje, spotkania i kursy w szeroko pojętym zakresie gotowania, pieczenia, krawiectwa, robótek ręcznych, haftu, a także spotkania z ciekawymi ludźmi, szkolenia bhp, higieny itp.

Ośrodek szczególny bum przeżył w latach 80. minionego stulecia, pod nowym kierownictwem pani Henryki Krotowskiej. Wówczas wybudowano w podwórzu siedziby geesu świetlicę wraz z zapleczem kuchenno-magazynowo-biurowym, przenosząc całość do nowego obiektu. Ośrodek zaprzestał swoją działalność wraz z postępującym upadkiem, a w konsekwencji likwidacją Spółdzielni pod koniec lat 90. XX w. 

Obecnie cała posesja przy ul. św. Ducha 18 znajduje się w rękach pochodzącej z Rzeszynka rodziny Glanców.