niedziela, 5 grudnia 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 167 Ulica Kolejowa cz. 7

Planty Miejskie ok. 1908 roku

Spod centrum handlowego - pozostawiając po drodze piękną kamienicę od pewnego czasu remontowaną, o której opowiem przy okazji omawiania ul. Doktora Jakuba Cieślewicza - przechodzimy do parku miejskiego zwanego Plantami Miejskimi, a w gwarze miejskiej również „Cimnymi Plantami“. W latach 60. XX w. parkowi została przypisana nazwa - Park im. Janka Krasińskiego. Nazwę tę znalazłem w Kronice miejskiej, a wymieniono ją przy okazji odsłonięcia w październiku 1974 roku Pomnika Pamięci Poległych i Pomordowanych Mieszkańców Strzelna i Okolicy w Latach 1939-1945. Skąd ta nazwa się wzięła? Niestety nie trafiłem na żaden ślad w dokumentach miejskich, które potwierdzałyby fakt nadania takiego imienia. Zatem pozostańmy przy starej nazwie z lat międzywojennych, która do dziś jest stosowana przez starszych mieszkańców naszego miasta.

 

Początki tego miejsca, jako parku miejskiego, czyli zielonej przestrzeni rekreacyjnej sięgają 1908 roku i są ściśle związane z przebudową układu drogowego. Miała ona związek z połączeniem Strzelna z Kruszwicą za pośrednictwem nowo wybudowanej linii kolejowej. Budowę zakończono w 1908 roku. Cofając się w czasy poprzedzające budowę zauważamy, że ówczesne drogi do Cienciska i Łąkiego były niezależnymi od siebie ciągami komunikacyjnymi i brały swój początek od skrzyżowania ulic - Miradzkiej z Kolejową i biegły po linii obecnej alei głównej parku rozchodząc się w kierunku do obecnej ul. J. W. Szulczewskiego i do drogi śródpolnej w kierunku Łąkiego. Tory przecięły te drogi, w związku z czym wytyczono nowy łącznik tuż za rogatkami kolejowymi, tj. od ul. Miradzkiej do odciętych odcinków w kierunku Cienciska i Łąkiego. Ciekawostką jest, iż u pierwotnego skrzyżowania tych dróg przy węźle Miradzka i Kolejowa na początku parceli przyszłego parku stał od niepamiętnych czasów krzyż przydrożny. Po raz pierwszy trafiamy na niego za pośrednictwem starej mapy katastralnej Strzelna sporządzonej w latach 1827/1828 przez Grützmachera, na której ów został naniesiony. Prawdopodobnie tenże znak wiary zniknął w czasie przebudowy węzła komunikacyjnego pod potrzeby parku. 

Tak więc, cały ten obszar dwóch zlikwidowanych dróg z przyległościami splantowano, czyli wyrównano, a z nadwyżki ziemi usypano niewielkie dwa wyniesienia - stąd wzięła się nazwa planty. Na całym w ten sposób pozyskanym terenie wyznaczono alejki, a wyniesienia obłożono kamieniami i połączono je mostkiem - drugi mostek powstał nad rowem odwadniającym, zaś całość obsadzono drzewami, krzewami ozdobnymi i obsiano trawą. Tak powstały park ogrodzono od ulic i sąsiednich parceli płotem. Park wówczas nazwano dla opisania tego miejsca na pocztówce Partie in den Anlagen - co w wolnym tłumaczeniu na język polski może znaczyć tyle samo, co działka w roślinach lub instalacja ogrodowa. Tuż po wyzwoleniu Strzelna z jarzma niewoli pruskiej park zaczęto nazywać Plantami Miejskimi.

Planty Miejskie rok 1911

W lutym 1930 roku Planty Miejskie wybrano na miejsce, gdzie miał stanąć Pomnik Serca Jezusowego. W tym celu przybył do Strzelna projektant i budowniczy pomnika architekt Marian Andrzejewski z Poznania. Jak donosiła ówczesna prasa: Celem jego pobytu był wybór miejsca pod pomnik Serca Jezusowego, który wkrótce ma stanąć w Strzelnie. W grę wchodziły 4 place. Zwyciężył projekt postawienia pomnika na plantach miejskich. Miał on stanąć naprzeciw cmentarza katolickiego, w miejscu, w którym obecnie stoi pomnik pomordowanych w czasie II wojny światowej. Jednakże władze powiatowe i miejskie wspólnie z Komitetem Budowy odeszli od tego pomysłu i 26 października 1930 roku Pomnik Najświętszego Serca Jezusowego stanął przed nowym gmachem szpitala przy ul. Powstania Wielkopolskiego ( wówczas jeszcze ul. Młyńską). Twórcą tego drugiego projektu pomnika był artysta rzeźbiarz prof. Teodor Gajewski z Bydgoszczy.    

Lata 30. XX w. Rodzina Radomskich w Plantach Miejskich. W środku Heliodor Radomski, późniejszy główny fundator budowy pomnika

Po odstąpieniu od pierwszego projektu pod koniec kwietnia 1930 roku w plantach stanął kiosk. Został on tutaj przeniesiony z Rynku, gdzie ustawiono go rok wcześniej, zaraz po tym jak usunięto resztki Wilusiowego pomnika. Odnotowano wówczas że: Na czas trwania Powszechnej Wystawy Krajowej [PWK w Poznaniu] ustawiono na Rynku kiosk z artykułami pierwszej potrzeby do sprzedaży. Pożyteczną tę innowację Magistratu należy powitać z uznaniem. Po niespełna roku, pod koniec kwietnia 1930 r. prasa informowała, że: Ostatnio na zarządzenie Magistratu przeniesiono kiosk, który znajdował się w Rynku, w Planty Miejskie przy dworcu [park przy obecnym Urzędzie Miejskim - MP.]. Miejsce dla kiosku jest bardzo wygodne i na lato również potrzebne, szczególnie z napojami chłodzącymi, słodyczami itp. Ta ostatnia informacja jest niezwykle ciekawa, gdyż utwierdza nas w poglądzie, że obecny sklepik - kiosk stojący na narożniku ulic, dra Jakuba Cieślewicza i Kolejowej - na rogu parku ma swoją ciągłość sięgającą 1930 roku, czyli liczy sobie ta tradycja 91 lat.

W 1954 roku park ożył, kiedy w byłym budynku inspekcji szkolnej ulokowano dwa urzędy: na parterze Gromadzką Radę Narodową Strzelno Klasztorne i na piętrze Miejską Radę Narodową. W 1968 roku park poddano pierwszej przebudowie. Wówczas wystawiono w miejsce starego nowy kiosk spożywczy pod patronatem PSS, a główna aleja plantów stała się skrótem łącznikowym z dworcem kolejowym. Pobocze torowiska zostało odgrodzone metalowym opłotowaniem z siatki i ułożono chodnik do samego dworca, zaś alejkę w parku pokryto asfaltem i dano oświetlenie elektryczne.

Kolejna przebudowa parku miała miejsce w 1974 roku i miała związek z wybudowaniem w części północnej parku, od strony ul. Kolejowej Pomnika Pomordowanych Mieszkańców Strzelna - taką oficjalną nazwę znalazłem w dokumentach dotyczących budowy pomnika. Już po odsłonięciu pomnika, zaczęto go nazywać Pomnikiem Pamięci Poległych i Pomordowanych Mieszkańców Strzelna i Okolicy w Latach 1939-1945, jak również zdarzały się określenia - Pomnik Pamięci Ofiar II Wojny Światowej. Wówczas rozebrano resztki opłotowania, czyniąc park otwartym oraz ułożono betonowe krawężniki wzdłuż alejek bocznych. Wstawiono nowe i liczne ławki. Park stał się wówczas oczkiem w głowie włodarzy i wizytówką miasta. Ze szczególną troską do wyglądu estetycznego tego miejsca podchodzili pracownicy MPGKiM, czyli naszej miejskiej komunalki. Corocznie przeprowadzano z wiosną kompleksowe zabiegi pielęgnacyjne z przycinaniem żywopłotów i krzewów, malowaniem ławek i białkowaniem krawężników. Współcześnie, przez pewien okres czasu ok. 2008 roku znajdował się tutaj plac zabaw dla dzieci. Zlikwidowany on został z chwilą uruchomienia placu zabaw przy Przedszkolu nr 1. Wkrótce jednak przywrócono go poszerzając o stanowiska do ćwiczeń gimnastycznych. W 2016 roku ruszony zębem czasu pomnik odzyskał nowy blask. Stało się to za sprawą nieodpłatnie wykonanemu remontowi przez firmę MUR-MAN ze Strzelna. Na dziś park wymaga kompleksowej rewitalizacji, na wzór Parku im. Tadeusza Kościuszki.

A teraz przypomnę historię pomnika, którego głównymi sponsorami byli kuzyni: Heliodor i Stanisław Radomscy z USA. To kilkudziesięciotysięczna wpłata Heliodora Radomskiego spowodowała, że pomnik ten mógł powstać. Stanisław to przedwojenny burmistrz Strzelna, który w tym dziele wspierał kuzyna. 

Pomnik Pomordowanych Mieszkańców Strzelna

Poszukując prawidłowej nazwy strzeleńskiego pomnika upamiętniającego pomordowanych mieszkańców Strzelna wpisałem nazwę, jaką posługiwali się darczyńcy w czasie jego fundowania w google. Niestety nazwa taka ani razu się nie wyświetliła. Znaczy to, że cały czas posługujemy się nieprawidłową i okazjonalnie komponowaną nazwą. Mało tego, sprawdzając w dostępnych źródłach dzieje budowlane tegoż monumentu zauważyłem, że nie wszystkie karty dziejowe zostały odkryte. 

We wszystkich dokumentach: powołania komitetu budowy, zlecenia projektów pomnika, zleceń realizacji budowy i wszelkich innych aktów, przyszły monument nazywany jest tak samo Pomnik Pomordowanych Mieszkańców Strzelna. Dzięki mieszkance Gdańska, strzelniance pani Radomile z Radomskich Szewczyk i jej małżonka inż. arch. Piotra Szewczyka uzyskałem niezbędne dokumenty, które pozwoliły wyjaśnić dotychczas skrywane fakty rozjaśniające dzieje budowy Pomnika Pomordowanych Mieszkańców Strzelna. No cóż, i wówczas potrafiono inicjatywę społeczną przekuć we własne partykularne, a do tego polityczne osiągnięcia - sukcesy.

Warta honorowa w dniu odsłonięcia pomnika
 

Inicjatywa budowy pomnika zrodziła się po spotkaniu kuzynów Stanisława i Heliodora Radomskich, rodowitych strzelnian, którzy przebywali na emigracji, pierwszy w USA, drugi w Kanadzie. Stanisław był przedwojennym burmistrzem Strzelna, zaś Heliodor ekonomistą - biznesmenem i synem Albina Radomskiego - ofiary terroru hitlerowskiego. To właśnie Heliodor zaproponował, by uczcić pamięć swego ojca, bestialsko zamordowanego przez okupanta niemieckiego, i by Stanisław, mający w Strzelnie kontakty z wieloma byłymi pracownikami Magistratu pomógł mu w tym przedsięwzięciu pomóc. Już wcześniej Heliodor Radomski uczcił pamięć ojca w Kanadzie, gdzie utworzył Fundusz Stypendialny im. Albina Radomskiego w Toronto. Tenże we współpracy z Ministrem Szkolnictwa Wyższego i Jerzym Giedroyciem funkcjonował w latach 1957-1960, czyli w latach tzw. odwilży w kraju.

Mieszkańcy i uczniowie szkół w dniu odsłonięcia pomnika
 

Ostateczna decyzja rodzinna Heliodora, Stanisława oraz Radomiry i jej męża Piotra Szewczyków upamiętnienia Albina Radomskiego i 15 strzelnian zapadły latem 1972 roku. 5 sierpnia z upoważnienia Heliodora Radomskiego Piotr Szewczyk skierował pismo do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację Koło w Strzelnie, w którym określił intencję rodzinną. Oto treść tego pisma skierowanego na ręce prezesa ZBoWiD Józefa Rutkowskiego: - Zgodnie z przeprowadzoną rozmową w dniu 30 lipca br. z Ob. Teresińskim [Karol Teresiński był wówczas wiceprezesem ZBoWiD Koło w Strzelnie, przed wojną współpracownikiem burmistrza Radomskiego – MP.], zwracam się z prośbą o rozpatrzenie możliwości upamiętnienia faktu zamordowania przez Niemców w dniu 25 listopada 1939 roku 16 obywateli miasta Strzelna. Proponuję postawienie na eksponowanym miejscu w Strzelnie obelisku, pomnika lub płyty z wypisanymi nazwiskami osób zamordowanych.

Działając z inicjatywy i upoważnienia Heliodora Radomskiego zamieszkałego obecnie w Kanadzie, którego ojciec Albin został w tym dniu zamordowany, deklaruję pokrycie części kosztów związanych z realizacją przedsięwzięcia.

Ze swej strony także deklaruję pomoc w zakresie przygotowania i realizacji przedsięwzięcia, gdyż z zawodu jestem inżynierem budownictwa lądowego.

Proszę uprzejmie o podanie propozycji usytuowania pomnika lub płyty oraz wstępnego koszty jego realizacji celem zadeklarowania i przekazania kwoty pokrywającej w części ten koszt.

Od prawej: konstruktor i przedstawiciel rodziny fundatorów Piotr Szewczyk i artysta Zbigniew Zabrocki w dniu odsłonięcia pomnika
 

Przez pół roku ZBoWiD prowadził kampanię informacyjno-rozpoznawczą. Argumentem, który przekonał decydentów do budowy pomnika było podszycie się pod obchody XXX-lecia PRL, które przypadały na rok 1974. Ostatecznie w marcu 1973 roku zapadły decyzje o powołaniu Komitetu Budowy Pomnika Pomordowanych Mieszkańców Strzelna. Na czele komitetu stanął Karol Teresiński, zaś sekretarzem został Tadeusz Lewandowski. Całe przedsięwzięcie pilotowane było przez ówczesnego Naczelnika Urzędu Miasta i Gminy Ewarysta Iwińskiego. 

Nie wnikając w procedury organizacyjne dodam, że na utworzone konto w Banku Spółdzielczym w Strzelnie wpłynęła 24 sierpnia 1973 roku pokaźna kwota 20 000 złotych od Piotra Szewczyka z Gdańska-Wrzeszcza. To ta kwota, a także inne datki spowodowały, że 11 września Komitet Budowy Pomnika Pomordowanych Mieszkańców Strzelna zlecił artyście rzeźbiarzowi Zbigniewowi Zabrockiemu z Gdańska-Oliwy wykonanie trzech projektów pomnika w skali 1:10. Artyście zasugerowano termin realizacji zlecenia do końca września 1973 roku. Artysta wykonała trzy projekty, z których jeden został wybrany do realizacji. 25 lutego 1974 roku podpisano aneks do omowy, uszczegóławiający udział w postawieniu pomnika artysty i inwestora. 30 kwietnia złożono zamówienie na płyty granitowe do Szydłowieckich Zakładów Kamienia Budowlanego. Po zgromadzeniu niezbędnych surowców, pod bacznym okiem i kierunkiem artysty rzeźbiarza Zbigniewa Zabrockiego oraz przy trzyosobowej pomocy technicznej przystąpiono do odlania na miejscu z betonu i kruszywa pomnika. Do odtworzenia głów artysta użył wcześniej przygotowanych form z drewna i gliny.

 

Jedną z ciekawostek podczas realizacji tego dzieła było wykorzystanie czerwonego piaskowca z resztek rozebranego w 1929 roku cokołu pomnika Wilusia, który do 1919 roku stał na strzeleńskim Rynku. Miał on posłużyć do wykonania tablicy inskrypcyjnej. Podczas wykuwania liter tablica pękła, na szczęście była druga podobnych rozmiarów i to ona po wykonaniu napisu została umieszczona w centralnym punkcie ściany cokołu pomnika. Inną mało dostrzegalną ciekawostką jest błędne wykucie w granitowej frontowej płycie cokołu nazwy miejscowej Kurzabiela - winno być Kurzebiela. Kolejną ciekawostką jest górna głowa, obok orła na frontonie pomnika która łudząco przypomina twarz ofiary zbrodni hitlerowskiej Albina Radomskiego - dziadka głównego fundatora pomnika Heliodora Radomskiego.

Trybuna honorowa z oficjelami - na prawo od mikrofonu, poprawiający kołnierz płaszcza naczelnik MiG Ewaryst Iwiński

Ostatecznie prace około pomnika i porządkowo-adaptacyjne terenu wokół niego zakończone zostały na przełomie września i października 1974 roku. Pomnik nie zdążył dobrze wyschnąć, stąd długo widoczne były wycieki z betonowych pylonów. Uroczyste odsłonięcie Pomnika Pomordowanych Mieszkańców Strzelna odbyło się na początku października 1974 roku z udziałem władz miejsko-gminnych, powiatowych i wojewódzkich, dla których zbudowano specjalną trybunkę (podwyższenie). Najliczniejszą reprezentacją byli członkowie ZBoWiD, uczniowie szkół strzeleńskich i społeczeństwo. Były delegacje wszystkich uspołecznionych zakładów pracy z terenu miasta i Gminy. Uczestniczyli również członkowie rodziny Radomskich wraz z artystą rzeźbiarzem Zbigniewem Zabrockim i współwykonawca obliczeń statycznych oraz koordynator prac pomiędzy darczyńcami a Komitetem Budowy Pomnika Piotr Szewczyk. Wartę honorową przy pomniku zaciągnęli dwaj kombatanci, żołnierze i strażacy.     

O głównym fundatorze pomnika

Heliodor Radomir Radomski urodził się 8 maja 1909 roku w Strzelnie, zmarł 18 maja 1985 roku w Newmarket w Kanadzie. Był synem Albina i Heleny z Bartoszewskich. Absolwent Gimnazjum im. Jana Kasprowicza w Inowrocławiu, student i absolwent Wydziału Prawno-Ekonomicznego Uniwersytetu Poznańskiego. Dyplom magistra nauk ekonomiczno-politycznych obronił 2 lipca 1934 roku, członek Korporacji Lechia Przy UP. Był czołowym działaczem Obozu Narodowego. Po studiach prowadził z ojcem przedsiębiorstwa rodzinne w Strzelnie. Był działaczem miejscowej OSP. W wojnie obronnej 1939 walczył na Kępie Oksywskiej. Wzięty do niewoli, Przetrzymywany był w oflagu IID w Gross Born. Po wojnie przebywał na emigracji w Kanadzie, gdzie prowadził firmę handlową - hurtownię sprzętu rolniczego. Poza strzeleńskim pomnikiem był fundatorem tablicy w krużgankach klasztoru oo. Dominikanów w Poznaniu poświęconej zmarłym, poległym i pomordowanym członkom Korporacji Lechia oraz nagrobka gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego w Lusowie.

Foto.: Heliodor Ruciński i archiwum bloga


piątek, 3 grudnia 2021

Broniewice i rodzina von Tschepe cz. 2

Werner von Blomberg (1878-1946), późniejszy niemiecki feldmarszałek, od 1935 roku minister wojny i naczelny dowódca Wehrmachtu - wnuk Ludwiga Ferdynanda von Tschepe, pana na Broniewicach i Wierzejewicach.


Dzisiejszą drugą już część o rodzinie von Tschepe zacznę od pytania: - Czy potomkowie Samuela również byli masonami? Niestety, nie udało mi się tego jeszcze ustalić. Potrzeba byłoby przewertować jeszcze wiele dokumentów, opracowań i publikacji o tematyce wolnomularskiej… Być może syn Ludwig Edward, jego następca na Broniewicach i Wierzejewicach był członkiem bydgoskiej loży. Zmarł on w 1844 roku i spoczął obok ojca w krypcie rodzinnej w parku przydworskim. Jeszcze wcześniej zmarła jego żona, której personaliów dotychczas nie ustaliłem. Po Ludwigu Edwardzie majętność odziedziczył syn Ludwig Ferdynand von Tschepe, pan na Broniewicach i Wierzejewicach jak zwykł pisać o sobie. Jego panowanie potwierdzono jeszcze za życia ojca w 1843 roku oraz w 1856 roku, kiedy to zapisany został w metrykaliach jako Christoph Ferdinand Wilhelm Ludwig von Tschepe (ur. ok. 1814).

Emma Maria Louisa Adelheid z domu von Tschepe zamężna von Blomberg (1847-1938)

Ludwig Ferdynand w 1843 roku poślubił Auguste Wilhelmine Emilie von Oertzen (ur. ok. 1822). Ich synem był Hugo Ludwig Weber Emil Gustav von Tschepe (ok. 1845 - zm. 26 lutego 1888) - następca na dobrach rycerskich Broniewice i Wierzejewice. Małżonkowie mieli jeszcze córkę Emme Marie Louise Adelheid von Tschepe (1847-1938), która poślubiła w 1873 roku w kościele ewangelickim w Pakości Emila Leopolda von Blomberg (1840-1904). Małżonkowie mieszkali w Stargardzie. Ich synem był Werner von Blomberg (1878-1946), późniejszy niemiecki feldmarszałek, od 1935 roku minister wojny i naczelny dowódca Wehrmachtu. W styczniu 1938 roku nieoczekiwanie usunięty z armii i zwolniony ze służby wojskowej, za sprawą uknutej afery około jego drugiej żony.

Emil Leopold von Blomberg (1840-1904)

Ludwig Ferdynand von Tschepe był deputowanym do Sejmu Prowincjonalnego Prowincji Poznańskiej z okręgu wyborczego Bydgoszcz-Mogilno. W latach 1862 - 1874 zasiadał w ławach rycerstwa (Ritterschaft). Był on od 1862 roku rycerzem honorowym Zakonu Świętego Jana, elitarnego stowarzyszenia szlachty pruskiej, protestanckich joannitów - Johanniterordens. Jemu zawdzięczamy wystawienie pałacu, który do dzisiaj stoi w parku broniewickim. Prawdopodobnie siedziba rodowa von Tschepe kilkakrotnie była przebudowywany, a ostatni kształt i wygląd nadał mu ostatni z linii męskiej von Tschepe Hugo Ludwig. Również i on dokonał przebudowy parku nadając mu formę angielską - krajobrazową.

Werner von Blomberg (1878-1946), późniejszy niemiecki feldmarszałek, od 1935 roku minister wojny i naczelny dowódca Wehrmachtu - wnuk Ludwiga Ferdynanda von Tschepe, pana na Broniewicach i Wierzejewicach.

Hugo Ludwig około 1875 roku poślubił Marte Ulrike Speichert (ur. 1857 r.) pochodzącą z Brandenburgii. Ślub został zawarty w Brandenburgu. Małżonkowie zamieszkali w Broniewicach. Z tego związku były dwie córki: Klara zamężna von Stegmann-Stein, której mężem został Moritz von Stegmann-Stein; Joanna Hanna zamężna von Boeltzig - mąż Arno von Boeltzig. Córki miały siedmioro dzieci.

W środku minister RP Józef Beck w rozmowie z stojącym po prawej feldmarszałkiem Wernerem von Blomberg (1935 r.)

Po śmierci Hugona w 1888 roku, który nie pozostawił testamentu, spadkobiercami zostały: żona Martha 2/8 oraz córki Klara i Joanna po 3/8 każda. Do 1909 roku istniała wspólnota zapisana w księgach wieczystych, po czym zrzekły się córki swoich części na rzecz matki Marthy von Tschepe. Od 22 sierpnia 1928 roku Marta von Tschepe udzieliła plenipotencję dla obszaru majętności Broniewice Arno von Boeltzig i Joannie von Boeltzig z domu v. Tschepe zamieszkałym w Broniewicach. Po zrzeczeniu się praw do majętności, córki otrzymały od matki ciche przyrzeczenie, że Klara otrzyma Wierzejewice, a Joanna Broniewice. 

Klara po ślubie zamieszkała w dobrach i pałacu męża w Rzeplino (Repplin) w powiecie starogardzkim Za czasów Moritza von Stegmann und Stein dobra liczyły 1205 ha gruntów. Do jego rodziny z linii matki von Wedel należały od XIII w.

Broniewice - sklep folwarczny ok. 1910 r.

Panie na Broniewicach i Wierzejewicach na przełomie XIX i XX wieku nie poszły z postępem uprzemysłowienia majątku poprzez budowę przetwórni np. gorzelni, która niewątpliwie przysporzyłaby im dochodu i to dość sporego. Również nie wprowadziły mechanizacji typu traktory i pługi parowe. Tuż po odzyskaniu niepodległości właścicielki obu majątków przyjęły obywatelstwo polskie, pozostając - jak same oświadczały - wiernymi obywatelkami nowej Ojczyzny. W oświadczeniu notarialnym podały, że języka polskiego nie znają i komunikują się tylko w języku niemieckim. W czasach wielkiego kryzysu ekonomicznego borykały się z trudnościami finansowymi, by na czas dokonać należnych opłat skarbowych. Np. na 3 marca 1932 roku Naczelnik Urzędu Skarbowego w Mogilnie zapowiedział w majątku Marty Tschepe w Broniewicach licytacje 8 krów. Podobnie było 9 lutego 1935 roku kiedy zapowiedziano licytację 180 cetnarów żyta w snopkach. Kondycja majętności poprawiła się po przejściu kryzysu.

Od 1932 roku majątek Wierzejewice został wydzierżawiony Witoldowi Schulzowi na 10 lat. W roku 1934 w majętności Broniewice i Wierzejewice wraz z folwarkami znajdowały się 63 budynki i budowle, z których tylko 6 stodół polowych było drewnianych, reszta murowane. Według polisy ubezpieczeniowej najcenniejszym był pałac z 23 pokojami oszacowany na 121 tys. zł., który w całości był skanalizowany i zwodociągowany. Wszystkie obiekty wycenione były przez rzeczoznawcę na blisko milion zł., natomiast przez firmę ubezpieczeniową na 582 tys. zł. Wokół pałacu rozciągał się park i ogród o powierzchni 4,75,00 ha. Ich pielęgnacją zajmował się zatrudniony na etacie ogrodnik. Produkcja z sadu i ogrodu przeznaczona była na potrzeby domowe i częściowo na sprzedaż.

Broniewice szkoła

Majętność składała się z trzech gospodarstw: Broniewic z folwarkami Jetanowo i Boguchwała o areale 635,88,80 ha, Broniewic-Sędowa - 194,70,90 ha i Wierzejewic z folwarkiem Augustynowo - 438,52,06 o łącznym areale 1269,11,76 ha. W tym areale znajdowało się 56 ha toni Jeziora Pakoskiego oraz 154,5 ha lasów. Folwarki Wierzejewice i Broniewice połączone był stałą kolejką polną z własną przystanią nad jeziorem, o torze długości 5 km. Całość uzupełniał tor przenośny o długości 2,3 km i 13 wagonów napędzanych siłą pociągową - końmi. Jej głównym zadaniem był transport buraków do przystani, skąd odbierane były przez cukrownię własnymi szkutami. W całej majętności zatrudnionych było: 67 ordynariuszy, 109 zaciężników, 4 sezonowych zatrudnionych przez 12 miesięcy oraz 15 - na 7 miesięcy i 40 - na 3 miesiące. Ich praca dawała utrzymanie 500 osobom - członkom ich rodzin. W oborach znajdowało się 167 sztuk bydła, w tym 72 krowy dojne; w stajniach było 115 koni, a w chlewach 102 sztuki świń. Jako siłę pociągową wykorzystywano 12 wołów i 92 konie robocze. Majętność nie posiadał pługów parowych, ani traktorów, choć wyposażona była w dwa garnitury młocarniane parowe; śrutowniki, sieczkarnie, 8 żniwiarek, 4 kosiarki, 4 siewniki rzędowe, itd.    

 

W 1938 roku ogłoszono urzędowy przymusowy wykup przez Skarb Państwa Polskiego 820 ha z majętności Broniewice należącej do Marty Tschepe pod planowaną parcelację. Nie pomogły odwołania i 28 czerwca 1939 roku Wojewoda Poznański zatwierdził projekt parcelacji 811,65,67 ha gruntów rolnych. Zaprojektowano 67 osad samodzielnych, 1 ogrodniczą, 3 rzemieślnicze, 1 przemysłową, 4 na uzupełnienie gospodarstw małorolnych oraz 3 na urządzenia publiczne, społeczne i kulturalno oświatowe. Ostatnią transakcję sprzedaży dokonano 4 sierpnia 1939 roku. Niestety, wybuchła wojna i nie zdążono wprowadzić w życie całości założeń parcelacyjnych.

W 1940 roku Marta von Tschepe z domu Speichert złożyła wniosek do Reichskommissar für die Festigung deutschen Volkstums (RKF) o zniesienie konfiskaty majątków Wierzejewice (Waldau) i Broniewice (Bronwitz) w powiecie mogileńskim, które w 1939 roku zostały poddane częściowej parcelacji. Co stało się z ostatnimi właścicielami Broniewic i Wierzejewic? Wiadomo, że potomka męskiego tej linii już nie było. Pozostały jedynie dwie córki. Szukam jakichkolwiek śladów po nich - ostatnio udało mi się co nieco odnaleźć o  Arno i Joannie von Boeltzig z domu v. Tschepe i Werze Boeltzig. W Archiwum IPN znajdują się akta Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Berlinie dotyczące ich wysiedlenia z Polski w 1945 roku, ale o tym po skompletowaniu materiałów.

Po wojnie, co niektórzy z mieszkańców Broniewic, widząc znaczny przepych rodowego mauzoleum rodu von Tschepe zaczęli w nim szukać skarbów, dewastując wnętrze doszczętnie. Z czasem za przyczyną ludzi kaplica zniknęła z powierzchni ziemi.

Foto:, archiwum bloga


środa, 1 grudnia 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 166 Ulica Kolejowa cz. 6

 


Miejscem, które na przestrzeni ostatnich 200 lat przeszło największe przeobrażenia w naszym mieście jest duża parcela pomiędzy ulicami: Kolejową, Raj i dra Jakuba Cieślewicza. Jej większą część zajmuje galeria handlowa zwana Delikatesy Centrum lub Galeria Mila i ewidencyjnie przypisana jest do ulicy Raj 2. Jednakże postanowiłem, że tę parcelę miejską opiszę przy okazji ul. Kolejowej. W dawnych czasach teren użytkowany był rolniczo, ale z chwilą dokopania się w tym miejscu, jak również w pobliżu pokładów gliny postawiono tutaj cegielnię. Stało się to po wielkim pożarze miasta, który w 1761 roku strawił drewnianą zabudowę śródmieścia. Odbudowując poszczególne domostwa coraz częściej zaczęto stawiać je z murów ceglanych i z tzw. pecy, czyli wysuszonej na słońcu, nie wypalonej cegły. Szybko skończyły się zapasy gliny przy cegielni zlokalizowanej w miejscu zwanym Cegiełka (w obszarze współczesnej ulicy Cegiełka) i potrzeba było nowych, zasobnych pokładów. Miasto otrzymało grunt w obrębie Przedmieścia Gnieźnieńskiego, vis a vis folwarku Naskrętne i tutaj postawiono cegielnię. Początkowo produkowano tutaj pecę, a z czasem również cegłę paloną. Na mapie katastralnej strzelna z lat 1827/1828 autorstwa Grützmachera miejsce to opisane jest jako Lehmgrund - grunt z gliną, ewentualnie złoża gliny. Widoczne są również na niej od strony ul. Raj dwie murowane budowle - przypuszczać możemy, że jedna z nich to piec do wypalania cegły. W pierwszej kolejności glinę pozyskiwano z tego obszaru, a później z parceli przy współczesnej ul. Sportowej - obszar tzw. Targowiska (jeszcze w latach międzywojennych nazywany Glinicą, od dołów pokopalnianych) oraz z późniejszej Strzelnicy Bractwa Kurkowego (przejście na stadion miejski). W połowie XIX w. na pasie poeksploatacyjnym, od strony ul. Kolejowej stanęły dwa parterowe domy murowane, kryte dachówką. W latach międzywojennych zostały one rozebrane. Ścianę frontową jednego z budynków wtórnie wykorzystano jako fragment muru odgradzającego plac od ul. Kolejowej.

Po zakończeniu eksploatacji, a było to około 1880 roku przez wiele lat doły - tzw. glinianki zasypywano przeróżnymi odpadami komunalnymi i ziemią pochodzącą z parcel, na których budowano nowe domy. W najgłębszym wyrobisku utworzył się duży staw, widoczny jeszcze na zdjęciu - pocztówce z początku XX w. W okresach ciężkich zim zwożono tutaj z miasta śnieg, który wiosną topniejąc wypełniał doły pocegielniane. Mijały lata i około 1910 roku parcelę nabył od miasta Wawrzyniec Szuda. Jego firma budowlana postawiła na skraju tego obszaru, tuż przy ul. Raj duży, czterokondygnacyjny magazyn zbożowy. Właściciel będąc członkiem Rady Nadzorczej „Rolnika“, wydzierżawił obiekt Spółdzielni, która prowadziła tutaj skup zboża. Po likwidacji „Rolnika“ magazyn wynajął kupiec zbożowy Julian Schulze z Goryszewa - Kawki. Do wybuchu wojny prowadził w obiekcie skup zbóż i innych płodów rolnych. Wówczas też przyspieszono rekultywację tego terenu. Po wojnie cały obszar przejęła Gminna Spółdzielnia „Samopomoc Chłopska“ i zaczęła tu prowadzić szeroką działalność skupową i zaopatrzeniową.

W 1948 r. kosztem 1 205 tys. zł. pobudowano prowadzącą na plac bocznicę kolejową i utworzono tutaj duże składowisko węgla, tzw. plac węglowy. Na przełomie lat 1958/1959 pobudowano wagę wozową, a od strony ul. Kolejowej postawiono budynek z pomieszczeniami biurowo-magazynowymi będącymi zapleczem dla skupu żywca, drobiu, jaj, pierza i skór. Magazyny skupowe prowadzili przez wiele lat małżonkowie Łucja i Jan Wiśniewscy. Tutaj znajdowało się biuro działu skupu żywca, którego wieloletnimi pracownikami byli Genowefa i Franciszek Barczakowie. Również wieloletnimi pracownikami placu węglowego byli tutaj - magazynierzy - Lewandowski, a po nim Józef Domański. Tutaj swoje biuro miał również spedytor Józef Radacz. Magazynierami zbożowymi byli - Augustyn Konieczka, a po nim Wojciech Posłuszny, w których władaniu znajdował się nieistniejący wielokondygnacyjny magazyn. Skupem złomu zajmował się Benon Wawrzyniak. W części piwnicznej magazynu mieściła się stolarnia, w której pracowali: Radomski, Roman Nowak i Narbut. GS swoją działalność prowadziła w tym miejscu do czasu likwidacji spółdzielni. W międzyczasie, bo na początku lat 90. XX w. wygrodzono z części placu, od strony ul. kolejowej targowisko, na którym handlowano niemalże wszystkim, na co był wówczas popyt. Szczególnym powodzeniem cieszyli się handlarze z Ukrainy. Na początku XXI w. cały plac pogeesowski sprzedano. Swój kres osiągnął również magazyn zbożowy, który został rozebrany.

 

W nieistniejącej już dzisiaj zabudowie od strony ul. kolejowej w latach 90. XX w. zostały kolejno uruchomione: w 1991 roku zakład pogrzebowy Zbigniewa Pawlińskiego, przejęty po jego śmierci przez wdowę i synów; obok zakładu sklep delikatesowy z artykułami spożywczymi pochodzenia zagranicznego, który prowadziła pani Zofia Waszak oraz bar piwny prowadzony przez państwo Jankowskich. Na zapleczu zakładu pogrzebowego powstała stolarnia produkująca trumny oraz mieszkanie właścicieli Zakładu pogrzebowego. Później zakład przejął syn założyciela firmy Robert, który w 2011 roku przeniósł zakład do poddanego renowacji starego budynku przedpogrzebowego byłej parafii ewangelickiej przy ul. Tadeusza Kościuszki 1. Po 2011 roku budynki rozebrano i włączono teren do parceli Polomarketu.  

W kwietniu 2005 roku na części parceli po placu węglowym przystąpiono do budowy wielkopowierzchniowego sklepu firmy Polomarket. Inwestycję ukończono w czerwcu 2005 roku. Powstał drugi, po Biedronce tak duży sklep spożywczo-przemysłowy z dużym parkingiem i schludnym otoczeniem. Po dziesięciu latach w wyniku rozdzielenia się spółki zmienił się szyld na sklepie i Polomarket zastąpiła Mila. W 2020 roku. sklep został rozbudowany. Przez kilka miesięcy byliśmy świadkami zachodzących zmian w obrębie rozbudowywanego obiektu. Poza zwiększeniem powierzchni pawilonu całkowicie przebudowano system dojazdu i wyjazdu z obiektu, włączając ciąg komunikacyjny od ul. dra Jakuba Cieślewicza. Na naszych oczach dotychczasowa placówka przeobraziła się w mini galerię, swoiste centrum handlowe Strzelna, zmieniając po raz kolejny szyld na Delikatesy Centrum. Przebudowie uległa bryła budynku, a w jej wnętrzu - do już funkcjonujących - przybyły nowe powierzchnie handlowe i usługowe, a zarazem podmioty gospodarcze - Jawa, Pepco, ubezpieczenia i inne.

Foto.: Heliodor Ruciński i archiwum bloga


niedziela, 28 listopada 2021

Broniewice i rodzina von Tschepe cz. 1

Zgłębiając wiedzę o regionie wyjechałem dzisiaj nieco dalej, bo do gminy Janikowo. Przez Bławaty - Bławatki - Strzelce - Głogówiec - Trląg dotarłem do Broniewic. Celem mojej podróży był znajdujący się w tej miejscowości dawny pałac niemieckiej rodziny von Tschepe, która przed 200-laty tutaj zamieszkała, u zachodniego brzegu Jeziora Pakoskiego, vis a vis Janikowa. Zachęcił mnie do tej wyprawy artykuł Damian o eklektycznym pałacu rodziny von Tschepe (nazwisko napisane błędnie - Tcheppe). Sięgnąłem do swoich notatek i stwierdziłem, że artykuł ma wiele luk, nieścisłości i napisany został dość pobieżnie. Zresztą podobne opisy tego miejsca znajduję na innych portalach.

W dzisiejszym artykule napiszę o tym wszystkim, co regionaliści pominęli, zbyt pobieżnie studiując dzieje Broniewic z ostatnich 250 lat. Gdyby poszperali po archiwach znaleźliby to do czego ja dotarłem. Zatem obalając wszelakie mity o Broniewicach zacznijmy od tego, jak rodzina von Tschepe znalazła się tutaj i kim był ich antena?

Linię broniewickiej rodziny von Tschepe zapoczątkował Samuel Ludwig nazywany wówczas Tschepius. Urodził się na ziemi działdowskiej w 1748 roku. Był zniemczonym Mazurem, którego przodkowie należeli do znakomitych obywateli tej ziemi z korzeniami polskimi. Zapewne był wnukiem polskiego kaznodziei, a następnie proboszcza polsko-ewangelickiej parafii w Działdowie Samuela Tschepiusa, po którym nosił imię i synem pastora Luwdiga Tschepiusa. Po skończeniu nauk wyższych w zakresie teologii i prawa na Uniwersytecie w Królewcu i odbyciu służby wojskowej, od 1775 roku był jednym z pięciu radców Królewskiej Zachodniopruskiej Deputacji Kamery Wojenno-Domenalnej na Obwód Nadnotecki z siedzibą w Bydgoszczy. Czyli był jednym z najwyższych i najważniejszych urzędników tworzącej się administracji pruskiej na ziemiach zagarniętych w wyniku I rozbioru Polski przez króla pruskiego Fryderyka II zwanego Wielkim.

 

22 maja 1777 roku Samuel Ludwig Tschepius poślubił Caroline Louise Redecker (ur. 1754 r.) z Gorczenicy w powiecie brodnickim. Małżonkowie mieli syna Ludwiga Edwarda (ur. ok. 1778 r.) i mieszkali w Bydgoszczy. W kilkanaście lat później nadarzyła się okazja, by nabyć dużą posiadłość ziemską nad Jeziorem Pakoskim w ówczesnym powiecie inowrocławskim - Broniewice wraz z przyległościami (Wierzejewice - Wierzeyki). Do transakcji doszło w 1793 roku. Prześledźmy w tym miejscu ostatnie 50 lat układu właścicielskiego Broniewic, by dokładnie dowiedzieć się od kogo Tschepius nabył te dobra.

W średniowieczu wieś należała do Rogalów, z których wywodzili się kolejni właściciele Broniewiccy - Broniewscy. W połowie XVII w. byli tutaj Ponętowscy, a następnie Złotniccy. Po 1742 roku (ok. 1745 r.) właścicielem Broniewic został Melchior Złotnicki z Mielżyna, podczaszy ziemski gostyński. W 1748 roku wymieniony jest w metrykaliach mogileńskich jako dziedzic Broniewic i Wierzejewic. Następnie Zygmunt Złotnicki, a po jego śmierci w spadku po nim od 1766 roku żona Elżbieta z Ostrowskich, która następnie - za zgodą drugiego męża Ignacego Łęskiego - w 1790 roku sprzedała Broniewice i Wierzejewice Antoniemu Rzeszotarskiemu. To od niego w 1793 roku dobra te nabył radca Tschepius. W tym czasie w Broniewicach znajdował się również młyn wodny, a Wierzejewice od centrum administracyjnego oddzielały połacie leśne wchodzące w skład posiadłości głównej oraz folwarku śródleśnego.   

Jedna z form herbu von Tschepe

W 1810 roku Samuel Ludwig Tschepius otrzymał tytuł szlachecki nadany przez Fryderyka Augusta króla saskiego i księcia warszawskiego, za zasługi położone na polu administracyjnym w czasie swego urzędowania na wyższych stanowiskach w Bydgoszczy. Od tego czasu mógł posługiwać się nazwiskiem von Tscheppe i herbem Łabędź. Według opisu heraldycznego - na czerwonej tarczy, w owalnym otoku wyznaczonym wąską błękitną krawędzią, srebrno-złoty łabędź, który pływa na srebrnych falach; na hełmie z koroną, złoty snop pszenicy, stojący pionowo między dwoma orlimi głowami; czarno-złoty orzeł stanowi tło dla całego herbu. 

Po przejściu Samuela Ludwiga von Tschepe w stan spoczynku zarząd nad majętnością przejął syn Ludwig Edward, pieczętujący się tym samym herbem co ojciec. Trafiamy na niego wielokrotnie w Amtsblattach z lat 20.XIX w., w których widnieje jego podpis pod ogłoszeniami o wydzierżawianiu majątków ziemskich w powiecie inowrocławskim, np.: Sukowy i Polanowice - …Broniewice, dnia 20 lutego 1827. Tschepe Deputowany Landszafty. Wynika z nich, że Ludwig Edward von Tschepe był urzędnikiem Rejencji Bydgoskiej i piastował funkcję deputowanego landszafty. Jednocześnie zarządzał rodzinną majętnością Broniewice i Wierzejewice. 

Wróćmy jeszcze do bydgoskich początków Samuela Ludwiga Tschepiusa. Otóż nasz bohater był członkiem pierwszej bydgoskiej loży masońskiej, będącej filią loży macierzystej w Berlinie. Samuel przeszedł w niej wszystkie stopnie wtajemniczenia wynikające z reguły Joannickieiej loży oraz Szkockiej kapituły. Nasz Tschepius po przejściu sześciu szczebli awansu w latach 1789-1790 piastował najwyższe stanowisko mistrza, dzierżąc symbol władzy młotek w loży bydgoskiej. W 1800 roku loża została rozwiązana. Rozproszonych masonów zgromadził ponownie Tschepius i udał się do Berlina do Wielkiego Wschodu Niemieckiego zabiegając o nową konstytucję dla loży bydgoskiej. Berlin zezwolił działać nowej loży nadając jej miano loży Janusa, która swą działalność rozpoczęła 5 sierpnia 1800 roku. Mistrzem katedralnym obrano Tschepiusa. Wiadomo, że Mazur Tschepius dzięki wpływom masonerii otrzymał szlachectwo. Po przejściu na emeryturę dojeżdżał z Broniewic do Bydgoszczy i tam kierował pracami loży. Wkrótce w Berlinie został wyświęcony na mistrza siódmego stopnia - z tytułem wtajemniczonego orła. Już jako von Tschepe wspólnie z Petersonem utworzyli niebawem w Bydgoszczy kapitułę szkocką, która funkcjonowała jeszcze w latach międzywojennych. Samuel Ludwig von Tschepe zwany Tschepiusem młotek mistrza dzierżył do 1822 roku. Cieszył się on opinią, że dzięki politycznemu sprytowi i energii potrafił utrzymać związek z Wielką Lożą Państwową Niemiec. 

Samuel, będąc w podeszłym wieku, zmarł 12 września 1831 roku w Broniewicach i tam został pochowany. Według ówczesnej tradycji masoni tak wysokiej rangi chowani byli w grobowcach na kształt piramidy. Stawiano je na uboczu z dala od dróg i zgiełku. Tak też pochowano Samuela na granicy parku przydworskiego z polami, z dala od uczęszczanych dróg i ścieżek. Miejsce to stało się rodzinną nekropolią von Tschepe. Na wielu starych mapach miejsce to oznaczone jest krzyżem, a znajdowało się na zachodnim skraju parku, na osi środkowej pałacu, 275 m od niego. Do dzisiaj rozpoznawalny jest kształt nieistniejącej kaplicy, która w przyziemiu miała 8x6 m (Lidar). Prowadziły do niego dwie aleje - pierwsza przez park i druga od strony południowej (aleja gospodarcza). Była to forma mauzoleum rodowego, gdzie chowano wszystkich członków rodziny, którzy mieszkali we dworze, a później pałacu broniewickim. Początkowo była to raczej skromna krypta - być może na kształt piramidy - zapewne opatrzona tajemniczą symboliką wolnomularską, odnoszącą się do wielkiego mistrza Tschepiusa - Samuela Ludwiga von Tschepe. Po śmierci ostatniego z męskiej linii na Broniewicach Hugona Ludwiga von Tschepe, nadano jej formę kaplicy rodowej. Hugon odszedł nagle z tego świata w 1888 roku nie pozostawiając testamentu. Sama krypta z kaplicą musiały być dość cenne, gdyż w latach międzywojennych zostały ubezpieczone i wyszacowane na kwotę 6600 zł. Pozostali ewangelicy z Broniewic chowani byli na swoim cmentarzu wyznaniowym, który usytuowany był na końcu wsi, przy drodze do Mogilna, vis a vis szkoły.

Już dzisiaj zapraszam do lektury kolejnej części opowieści o Broniewicach i rodzinie von Tschepe. A w niej będzie m.in. o feldmarszałku Wehrmachtu, którego żona była córką właścicieli Broniewic…

CDN


piątek, 26 listopada 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 165 Ulica Kolejowa cz. 5

Po zlikwidowaniu w 1933 roku Szkoły Wydziałowej wnętrze budynku adaptowano na nową siedzibę Sądu Grodzkiego. Roboty związane z przebudową gmachu szybko ukończono według projektu architekta Plucińskiego. Wykonawcą prac była firma budowniczego Józefa Pankowski, prace stolarskie wykonali, Kajewski i Mejer. Piękne meble w stylu nowoczesnym do sali rozpraw wykonał mistrz stolarski Kuliński, według projektu architekta Plucińskiego. 16 października 1933 roku przeniesiono biura z dotychczasowego gmachu sądowego przy ul. Inowrocławskiej, róg z Lipową do odrestaurowanych wnętrz. Poświęcenie nowej siedziby Sądu Grodzkiego dokonał prałat ks. Ignacy Czechowski 24 października 1933 roku. Uroczystość zaszczycił swą obecnością prezes Sądu Okręgowego w Bydgoszczy Mikołaj Żułkwa. Obecni byli również członkowie magistratu i rady miejskiej na czele z burmistrzem Stanisławem Radomskim oraz zaproszeni goście. Uroczyste posiedzenie zagaił naczelnik Sądu Grodzkiego sędzia Jan Kłumiński.

24 październik 1933 rok - oddanie do użytkowania i poświęcenie nowej siedziby Sądu Grodzkiego w Strzelnie.

Od 1 sierpnia 1935 roku posadę sędziego przy Sądzie Grodzkim w Strzelnie objął sędzia Stanisław Majcherkiewicz. Po tragicznej śmierci sędziego Jana Kłumińskiego, czyli po 19 kwietnia 1937 roku powierzono mu stanowisko naczelnika SG w Strzelnie. Z relacji prasowej dowiadujemy się jak doszło do tragicznej śmierci 33-letniego sędziego. Otóż w piątek 16 kwietnia 1937 roku w godzinach popołudniowych wypożyczył on  ziemianina Jana Pętkowskiego z Woli Kożuszkowej motocykl, chcąc nauczyć się jazdy. W czasie przejażdżki pomiędzy Strzelnem a Kwieciszewem motocykl ślizgnął się wlokąc nieszczęśliwego kierowcę około 15 metrów po szosie. W stanie ciężkim przewieziono sędziego Kłumińskiego do szpitala powiatowego, gdzie udzielił mu pierwszej pomocy dr Antoni Gościński, a po opatrunku przewieziono go do domu. W trzy dni po wypadku,19 kwietnia 1937 roku w godzinach rannych sędzia Kłumiński zmarł. Zwłoki zmarłego przewieziono do Poznania i złożono w rodzinnym grobowcu.

Międzywojenne sądy grodzkie zastąpiły sądy powiatowe i zaczęły działać od 1928 roku, będąc elementem modelu trójinstancyjnego. Rozpatrywały sprawy drobnych kradzieży, sporów międzysąsiedzkich, obrazy urzędników, a szczególnie tzw. szkodnictwa leśnego. Przedwojenna prasa pełna jest informacji o ukaraniu przez sąd strzeleński mieszkańców miasta i regionu. 

W czasie wojny i okupacji mieścił się tutaj sąd niemiecki (III Rzeszy) wchodzący w skład niemieckiej struktury wymiaru sprawiedliwości. Był to tzw. sąd lokalny - Amtsgerichte. Skazywał on strzelnian na ciężkie więzienia oraz obozy koncentracyjne. W okresie tzw. zarządu wojskowego w pierwszych miesiącach okupacji sąd ten jeszcze nie działał i wszystkie zbrodnie dokonane w okolicznych lasach nie były jego dziełem. W pierwszych latach powojennych tutejszy sąd grodzki był sądem I instancji. Orzekał w drobnych sprawach cywilnych i karnych. Wiele ówczesnych spraw dotyczyło uznania strzelnian, którzy zginęli w czasie II wojny światowej, za osoby nieżyjące. Pozwalało to wpisać te osoby do ksiąg aktów zgonu i taki akt wystawić - np. wdowie, która chciała ponownie wyjść za mąż. Sędzią Sądu Grodzkiego w Strzelnie był sędzia Maksymilian Łukowski. Rozprawy odbywały się w składzie jednoosobowym. Na mocy ustawy z dnia 20 lipca 1950 roku o zmianie prawa o ustroju sądów powszechnych sądy grodzkie przestały istnieć, w tym i nasz strzeleński. Jego kompetencje przejął nowo powołany Sąd Powiatowy w Mogilnie.

Pomieszczenia po sądzie zostały zaadoptowane na przedszkole. Jego powstanie miało być konkurencją dla ochronki prowadzonej przez strzeleńskie elżbietanki. Pierwszą dyrektorką powstałej w tym miejscu placówki przedszkolnej była Ludomiła Rucińska, a jego nieoficjalne otwarcie nastąpiło 1 maja 1951 roku, a działalność placówka rozpoczęła 1 września 1951 roku. Nie chodziłem do tego przedszkola (chodziłem do przyparafialnej ochronki), za to moje dzieci tutaj uczęszczały. Wieloletnimi dyrektorkami tej placówki były, panie - Jankowska i Fiebikowska. Obecnie Przedszkole nr 1 wchodzi w skład „kombinatu“ - Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 1 w Strzelnie… Placówka ma swój ogród - plac zabaw przedszkolny, bogato wyposażony w przyrządy do ćwiczeń i zabaw na powietrzu. Obrzeża jego obsadzone są różnorodnymi krzewami i drzewami, pięknie kwitnącymi wiosną. W budynku znajduje się 6 sal do zajęć z dziećmi. Są one dobrze wyposażone w sprzęt i zabawki rozwijające dzieci w różnych dziedzinach.

 

I jeszcze kilkanaście zdań o parku sąsiadującym z przedszkolem, którego początki opisałem w pierwszej części artykułu, a dzisiaj przybliżę jego dzieje od 1919 roku. Po odzyskaniu niepodległości, mieszkańcy Strzelna miejsce to nadal nazywali parkiem Wilusia. W 130. rocznicę Bitwy pod Racławicami, 4 kwietnia 1924 roku władze miejskie chcąc zatrzeć stare pruskie ślady panowania, zmieniły nazwę parku nadając mu nową nazwę Parku im. Tadeusza Kościuszki. Miejsce to, podobnie jak Planty Miejskie (park przy Urzędzie Miejskim), Strzelnica Bractwa Kurkowego i skwer przy Placu Świętokrzyskim (nieistniejący już) były popularnymi miejscami spacerowymi strzelnian. W latach międzywojennych dbano o nie, podobnie i w latach okupacji, choć już rdzennym mieszkańcom one nie służyły. Za czasów okupacyjnego burmistrza Hermana Siemunda park Kościuszki przebudowano. Prace w nim polegały na przestawieniu fontanny w centralny punkt parku. Wodotrysk przybrał całkowicie nowy wygląd, co możemy zauważyć na ówczesnej fotografii. Umieszczono wokół niego ławki, ale co z tego, skoro Polacy nie mieli do niego wstępu, a napis u wejścia do parku ostrzegał Nur für Deutsche - tylko dla Niemców.

Po wojnie park popadł w niełaskę. Pod koniec lat 40. nie spuszczono na zimę z fontanny wody i lód ją rozsadził. W 1950 roku park uporządkowano, nasadzono sporo nowej zieleni, w tym popularne wówczas topole, wystawiono nową fontannę o całkowicie zmienionym kształcie. Była to niegłęboka niecka na poziomie gruntu, obłożona płytami z piaskowca i wymurowanym pośrodku z kamieni wodotryskiem. W tamtych czasach park, podobnie jak i inne zieleńce miejskie znajdował się pod bacznym dozorem Franciszka Ostrowskiego, który przycinał krzewy, sadził i pielęgnował kwiaty na rabatach, ciął trawniki, malował wapnem krawężniki itd. W tej powojennej formie park przetrwał do 1995 roku, kiedy to jesienią przeszedł kolejną przebudowę. Wówczas zlikwidowano fontannę, w pobliżu której wystawiono obelisk poświęcony lotnikowi kpt. pil. Grzegorzowi Falencie, który zginął śmiercią lotnika 31 maja 1995 roku wykonując moc obronną Ojczyzny, w pobliżu Strzelna pod wsią Młynice. Temu miejscu poświęcał wiele godzin pracy konserwator zieleni miejskiej Jan Szabunia, bardzo solidny, a do tego pracowity człowiek. 

Zawsze godnie utrzymane miejsce pamięci oraz sam park ostatnimi laty popadły w zapomnienie. Ludzie wówczas mawiali: - Brakuje Janka Szabuni, który niestety zmarł; a inni dodawali, że: - Władzy brakuje koncepcji i pomysłu na to miejsce. Przebudzenie nastąpiło wraz ze zmianą podejścia samorządowców, inspirowanych przez nowo obranego burmistrza Strzelna Dariusza Chudzińskiego. Rewitalizacja zapomnianego parku dała impuls do bardziej godnego uczczenia pamięci bohatera narodowego Tadeusza Kościuszki i pamięci kpt. pil. Grzegorza Falenty. Parkowi nadano trzy funkcje: zabawową dla dzieci, rekreacyjną dla starszych i patriotyczną z miejscem pamięci. Do parku włączono otoczenie wieży ciśnień z nią samą, wokół kładąc deptak spacerowy. Wieża - podobnie jak fontanna - zostały pięknie podświetlona, a efekty tej iluminacji można podziwiać o zmierzchu i w nocy.

Jak sam burmistrz Chudziński zaznaczył w dopisku do tabliczki z imieniem parku - Strzelno to wielka rzecz!

I tak musimy trzymać…

Relację z uroczystego oddania Parku im. Tadeusza Kościuszki znajdziecie pod tym oto linkiem:

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2021/07/oddanie-spoeczenstwu-do-uzytku-parku-im.html

Foto.: Heliodor Ruciński, Konto Facebooka Strzelno w obiektywie - 5 zdjęć, w tym 4 nocne oraz archiwum bloga