sobota, 8 maja 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 137 Ulica Gimnazjalna cz. 13

Strzelno, ul. Szeroka - Gimnazjalna. Po prawej stronie widoczny fragment nieistniejącego domu Lewandowiczów.

I już na pożegnanie pierzei wschodniej ulicy Gimnazjalnej kilka słów o parceli, która w latach 30. minionego stulecia została wchłonięta przez rozbudowującą się szkołę. Najprawdopodobniej cała ta parcela, na której stoi obecny budynek szkolny należał pod koniec XIX w. do Lewandowiczów. Jej część północna została sprzedana miastu pod budującą się szkołę ewangelicką, zaś pozostałą odkupiło miasto przed 1938 rokiem z przeznaczenie dla planowanej rozbudowy tegoż budynku. Tak więc cała parcela przy ulicy Szerokiej (współczesnej ul. Gimnazjalnej) oznaczona numerem Amtsgrund 23 należała do zamożnej rodziny Lewandowiczów. Na początku XX w. jej właściciel Józef Lewandowicz na strzeleńskiej Wählerliste - liście wyborczej zapisany został, jako zamożny mieszczanin, właściciel nieruchomości i gruntów. 

Dzieje tej rodziny są na tyle fascynujące, że postanowiłem przybliżyć przodków Józefa, których spotykamy w Strzelnie już w XVIII w. W spisie mieszkańców wykonanym 20 maja 1773 roku przez urzędników pruskich figuruje bezimienny Lewandowicz, którego możemy zaliczyć do elity ówczesnych mieszczan. Otóż, był on żonaty i miał dwóch synów oraz zatrudniał: 1 służącą, 2 parobków i 1 dziewkę. W ówczesnych aktach metrykalnym parafii strzeleńskiej znajdujemy Jana Lewandowicza, który 27 października 1772 roku poślubił miejscową parafiankę Katarzynę. Z późniejszych zapisów dowiadujemy się, że panna młoda nazywała się ona Oliwecka.

1772 rok - ślub Jana i Katarzyny Lewandowiczów

O ówczesnej pozycji Jana Lewandowicza świadczy poczet świadków jaki towarzyszył parze nowożeńców podczas zawierania związku małżeńskiego. Świadkowali im: Łukasz Białaszewicz - burmistrz miasta Strzelna, Andrzej Naskrętny - wójt oraz Jan Kozłowski - radny miejski. Ślubu udzielił młodym ks. Adrian Lewicki - norbertanin, który był prawą ręką prepozyta, infułata Józefa Łuczyckiego. Między innymi spisał on 203 cudy jakie wymodlili wierni za wstawiennictwem Matki Boskiej Turskiej (Jej ołtarz z niewielkim obrazem znajduje się na północno-wschodniej ścianie transeptu bazyliki strzeleńskiej, przy wejściu do kaplicy NSPJ). Nadto dzięki temu księdzu wiemy, że w ołtarzu głównym bazyliki znajdowała się figura NMP słynąca od dawna cudami. ks. Lewicki był również opiekunem Bractwa Różańcowego w Strzelnie, którego członkami byli również przedstawiciele rodziny Lewandowiczów.

Pieczęć miejska z dokumentu hipotecznego Andrzeja Lewandowicza - 1819 rok

Dzięki uprzejmości p. Adama Lewandowicza z Wielkiej Brytanii, potomka tegoż rodu posiadam skany kilku dokumentów, przechowywanych w Archiwum Archidiecezjalnym w Gnieźnie, które dotyczą Lewandowiczów. Uzupełnione wcześniej zgromadzoną wiedzą pozwalają dopełnić wiedzę o tej jednej z najstarszych i do dziś funkcjonującej rodzinie, zarówno w Strzelnie, jak i w innych miejscowościach Polski. Pan Adam opracował również drzewo genealogiczne swojego rodu, z którego możemy dowiedzieć się, że znanymi antenatami rodu byli małżonkowie Franciszek Lewandowicz i Cecylia Giełdzianka. Małżonkowie mieli sześcioro dzieci, w tym interesującego nas Jana urodzonego w Strzelnie 20 sierpnia 1746 roku. Z wcześniej przywołanego małżeństwa z Katarzyną Oliwecką miał siedmioro dzieci. Według moich danych - dziewięcioro, gdyż wcześniej, tj. przed urodzeniem najstarszego Andrzeja (1775) w spisie z 1773 roku wykazanych zostało poza rodzicami dwoje dzieci do lat 12, synów Jana i Katarzyny. W spisie tym, poza tą czwórką, występowała samotna „Lewandowiczowa“, zapewne matka Jana, Cecylia. Więcej przedstawicieli tej rodziny nie występowało.

Roszczenie prepozyta Fryderyka Bieleckiego wobec Andrzeja Lewandowicza - 1819 rok

 

Jan Lewandowicz zmarł 1 listopada 1783 roku w wieku 37 lat, kiedy najstarszy z synów miał zaledwie 8 lat. Po nim kuratelę nad spuścizną trzymała małżonka Katarzyna, a dziedziczył najstarszy syn Andrzej, urodzony 16 listopada 1775 roku. Jako już pełnoletni i dorosły mężczyzna przed 1809 rokiem poślubił Wiktorię Zatorską, z którą miał pięcioro dzieci. O Andrzeju piszącemu się wówczas jako Jędrzej dowiadujemy się z akt Archiwum parafii Strzelno przechowywanych a AAG. Jest tam teczka poświęcona sporowi o uregulowanie kredytu, który toczył się pomiędzy prepozytem norbertańskim, infułatem Fryderykiem Bieleckim a Andrzejem Lewandowiczem. Summa summarum, chodziło o to, że w 1806 roku mieszczaninowi strzeleńskiemu Andrzejowi Lewandowiczowi ówczesny prepozyt Jakub Zynda pożyczył w dobrej wierze z kapitału Bractwa - Ołtarza Różańcowego 100 zł. W umowie określono, że od tej kwoty pożyczkobiorca będzie płacił prowizję roczną w wysokości 5 zł. Całość została zapisana na hipotece pod pozycją Nr 177. Niestety owej prowizji w kwocie 65 zł do 1819 roku nasz Jędrzej nie uiścił. Spowodowało to spór, który ostatecznie rozwiązano 27 października 1821 r. kiedy to Jędrzej zwrócił do kapitału Bractwa - Ołtarza Różańcowego przeliczony na nowe pieniądze dług w wysokości 16 talarów i 16 dobrych groszy (srebrnych). Temu zwrotowi należności świadkowali: Błażej Augustynowicz - przeor różańcowy (przeor Bractwa Różańcowego) oraz Wojciech Wegner i Andrzej Kalinowski - obaj prowizorzy kościoła parafialnego. Tym sposobem i za podpisem prepozyta Bieleckiego dług został z hipoteki wymazany.

Wypis z hipoteki Andrzeja Lewandowicza - 1819 rok

 

Na zakończenie wątku Jędrzejowego dodam, że Bractwo Różańcowe w Strzelnie zostało założone w 1736 roku z fundacji nowo obranego prepozyta Józefa Łuczyckiego. Jego członkami byli: zakonnice, okoliczna szlachta i mieszczanie. Ołtarzem Bractwa był już wyżej wspominany ołtarz Matki Boskiej - z obrazem MB Turskiej. I już ostatnia informacja, otóż Andrzej Lewandowicz w wieku 72 lat, będąc wdowcem zawarł powtórny związek małżeński z blisko 40 lat młodszą Anastazją Karczeską, córką Jana i Anny z domu Leszczyńskiej.

Zapis dotyczący zwrotu długu Bractwu Różańcowemu - 1821 rok

Najstarszym synem Andrzeja i Wiktorii z Zatorskich był Tomasz Lewandowicz, który urodził się 15 grudnia 1809 roku w Strzelnie. W 1836 roku zawarł w kościele parafialnym pw. św. Trójcy w Strzelnie związek małżeński z urodzoną 29 listopada 1822 roku w Cegielni parafia Palędzie Kościelne Justyną Breitenbach, córką Piotra i Margarethy Muller. Justyna w dniu zawarcia związku małżeńskiego miała zaledwie 14 lat. Małżonkowie mieli 11 dzieci, a wśród nich Józefa urodzonego 5 lutego 1851 roku w podstrzeleńskim Tomaszewie. O Tomaszu wiemy, że w 1853 roku znajdował się w wykazie mieszkańców Strzelna uprawnionych do głosowania w wyborach do rady miejskiej. Był zamożnym mieszczaninem utrzymującym się głównie z rolnictwa. Po ostatecznej kasacie w 1837 r. klasztoru strzeleńskiego Tomasz nabył część gruntów folwarku Kurzebiela, budując na nich nowy folwark, który nazwany został oficjalnie Tomaszewem i wchodził w granice gruntowe miasta Strzelna. Na granicy swoich gruntów, przy drodze do Miradza wystawił duży przydrożny krzyż, który cyklicznie odbudowywany przetrwał do października 1939 roku. Tomasz zmarł 19 kwietnia 1885 roku, natomiast jego małżonka Justyna, 20 października 1893 roku.

Wracając zaś do Józefa, jednego z 11 dzieci Tomasza i Justyny Lewandowiczów przechodzimy z powrotem na ulicę Gimnazjalną pod stary policyjny numer Amtsgrund 23. Na dwóch pocztówkach z początku XX w. dom pod tym numerem jest częściowo widoczny i możemy dopatrzeć się dość solidnego budynku parterowego. Prawdopodobnie jest to jedyny widok jaki przetrwał do naszych czasów. Józef Lewandowicz w 1886 roku zawarł związek małżeński z Antoniną Balińską, córką Andrzeja i Franciszki Janiszewskiej. W wykazie mieszkańców z 1910 roku małżonków Lewandowiczów znajdujemy razem z teściami, jako mieszkańców tejże posesji. Józef Lewandowicz m.in. obok dra Jakuba Cieślewicza był członkiem Dozoru Kościelnego. W księdze adresowej z 1903 roku wymienieni zostali z linii Tomasza Lewandowicz: Antoni - posiadacz ziemski na Tomaszowie; Dionizy - z ul. Szerokiej, posiadacz nieistniejącego już dzisiaj domu pod numerem policyjnym 119; Józef i Stefan - właściciele ziemscy oraz w Młynach Jan - również właściciel ziemski. Józef Lewandowicz zmarł w 1931 roku i na nim kończy się moja opowieść o tym starym strzeleńskim rodzie, którego potomkowie do dzisiaj mieszkają w Strzelnie…

Pocztówka ze zbiorów Tomasza Nowaka z Inowrocławia, skany dokumentów AAG ze zbiorów Andrzeja Lewandowicza

       

środa, 5 maja 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 136 Ulica Gimnazjalna cz. 12

Szkoła Podstawowa nr 1. Przed zakończeniem klasy VII w roku szkolnym 1946-1947. Budynek jeszcze nie otynkowany - skrzydło oddane do użytku w 1939 r.

Dzisiaj przedstawiam ostatnią część dziejów szkoły przy ul. Gimnazjalnej 17. Są to dzieje ze wszech miar syntetyczne i nie są monografią, a jedynie rysem historycznym. O tej szkole i pracujących tutaj nauczycielach można byłoby napisać opasłe tomisko, ale nie w tym rzecz. Artykuły zamieszczane w cyklu Spacerkiem po Strzelnie mają na celu przywołać najciekawsze fragmenty z życia naszego miasta, co niniejszym czynię. Dociekliwy czytelnik znajdzie na blogu w innych miejscach-artykułach biogramy osób związanych z tą szkołą, jak chociażby nauczycielki honorowej obywatelki Haliny Gorlach, czy nauczycielki Barbary Szymańskiej z d. Józefiak. Wiele z nich znajdziecie w kolejnych artykułach, a na końcu tego opracowania zamieszczam kolejny biogram wieloletniego kierownika szkoły Filipa Klemińskiego. Zapraszam do lektury.

Po wyzwoleniu Strzelna przystąpiono do organizowania nauki w budynku przedwojennej Publicznej Szkoły Powszechnej nr 1 oraz w budynkach byłej „Dwójki”. Pracy nad zorganizowaniem szkoły podjął się nauczyciel Józef Buchwald. Dość szybko zdołano kilka klas umeblować i 18 lutego 1945 roku uroczyście z udziałem władz miejskich rozpoczęto nauczanie. W dniu otwarcia szkoły zapisanych zostało 740 dzieci z rocznika 1937-1937 . Pierwszą kadrę nauczycielską stanowili: Józef Buchwald – kierownik, Alfons Trzemżalski, Stefania Teresińska, Rozalia Głuszek, Janina Kurczewska, Leon Polus oraz w ramach pomocy: Izabela Jaroszewska, Aniela Nawrocka, Zielińska, Witkowski, Zdzisław Osiński i Dionizy Panek. W końcu lutego dołączył przedwojenny nauczyciel Filip Klemiński, który od 15 marca rozpoczął organizowanie Kursów Oświaty Dorosłych. Kierowanie tymi kursami powierzył mu inspektor szkolny z Mogilna Edward Zawadzki. Na kurs zapisało się wówczas 480 młodzieży w wieku od 14 do 18 lat.

SP-1 Strzelno 1954 klasa VII B wychowawczyni Barbara Józefiakówna. W środku siedzą od lewej: Józef Matuszkiewicz, Filip Klemiński i Czesław Jankowski.

W kwietniu do grona nauczycielskiego dołączają Karolina Uklówna, Bogdan Boesche i Maria Kitkowska. Ponadto zatrudnienie w szkole otrzymują: Irena Banach z Ciechrza i repatrianci z za Buga, Maria Górowa, oraz Hieronim i Karolina Norwid-Kudło. Od 28 maja Józef Buchwald odszedł do wojska, a jego obowiązki – kierownika szkoły przejął Leon Polus. Z nowym rokiem szkolnym 1945/1946 decyzją inspektoratu szkolnego szkoła ponownie została podzielona na Publiczną Szkołę Powszechną nr 1 i nr 2. Kierownikiem „Jedynki” pełniącym obowiązki został Filip Klemiński. Grono nauczycielskie stanowili: Karolina Uklówna, Maria Górowa, Rozalia Głuszek, Janina Kurczewska, Florian Michalak i Stefan Płócienniczak.

Ponieważ budynek „Dwójki” wymagał remontu, szkoła ta została umieszczona na piętrze „Jedynki” przy ulicy Szerokiej (Gimnazjalnej). Jej kierownikiem był Leon Polus. 5 września 1945 roku w budynku uruchomiona została Publiczna Szkoła Dokształcająca Zawodowa. Na jej czele stanął kierownik „Jedynki” Filip Klemiński. W pierwszym naborze uczęszczało do klasy pierwszej 14 uczniów.

Początkowo szkoła borykała się z wieloma trudnościami i to zarówno kadrowymi, jak i wyposażeniowymi. Brakowało węgla i trzeba było naukę przerywać. Z czasem jednak wszystko okrzepło. Szczegółowe dzieje szkoły możemy poznać z kronik szkolnych, dlatego ograniczę się do przedstawienia dalszych dziejów tegoż budynku i samej szkoły w sposób skrótowy. Nadmienię, że od roku szkolnego 1945/1946 do połowy października 1962 roku w budynku funkcjonowały dwie szkoły podstawowe, „Jedynka” i „Dwójka”. Budowę szkoły rozpoczęto w III kwartale 1959 roku. Kierownikiem nowej placówki został Józef Matuszkiewicz, były nauczyciel i zastępca kierownika „Jedynki” oraz dyrektor „Zawodówki”. Z chwilą oddania do użytku nowego obiektu szkolnego przy obecnej ulicy Kardynała Wyszyńskiego, „Dwójka” przeniosła się do niego, a budynek przy ulicy Gimnazjalnej (wówczas Generała Karola Świerczewskiego) stał się wyłącznie siedzibą Szkoły Podstawowej nr 1.

Zespół Szkolno-Przedszkolny nr 2 Szkoła Podstawowa z Oddziałami Dwujęzycznymi w Strzelnie

8 grudnia 1965 roku zmarł wieloletni kierownik „Jedynki” Filip Klemiński. Kolejnymi kierownikami oraz dyrektorami tej placówki byli: od 1964 roku Czesława Baran pełniąca obowiązki i zastępująca chorego kierownika, od 1967 roku Jan Beśka, od 1981 roku Bronisława Głodek, od 1989 roku Bogusław Szadkowski i od 1994 roku Maria Świdowska. Pod koniec lat 70. przy szkole wybudowano nowe boisko sportowe z infrastrukturą lekkoatletyczną.

Szkoła w swych dziejach miała dwóch patronów. 1 maja 1975 roku, w związku z obchodami XXX rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem nadano jej imię Generała Karola Świerczewskiego, które od 1947 roku nosiła również ulica, przy której stała szkoła. W tym samym dniu ufundowany został szkole sztandar. 12 kwietnie 1991 roku, w okresie przemian ustrojowych nadano jej imię przedwojennego kierownika Jana Dałkowskiego, z biogramem którego zapoznaliśmy się niedawno. Wcześniej, bo 25 listopada 1981 roku, na niespełna trzy tygodnie od wprowadzenia stanu wojennego, na ścianie frontowej szkoły wmurowano tablicę pamiątkową czczącą Jana Dałkowskiego. Również Komenda Hufca ZHP w Strzelnie nadała imię szczepowi harcerskiemu działającemu przy SP 1. imię Jana Dałkowskiego. Był to właściwie początek kampanii programowej, która zwieńczona została pełnym uhonorowaniem bohatera.

Hala widowiskowo-sportowa przy Zespole Szkół nr 2 w Strzelnie

W 1999 roku w wyniku reformy oświatowej na bazie „Jedynki” uruchomione zostało Gimnazjum, którego dyrektorem została Maria Świdowska. Jednocześnie przeniesiono imię patrona szkoły Jana Dałkowskiego, nadając je nowej placówce oświatowej, która w pełnym brzmieniu nosiła nazwę Gimnazjum im. Jana Dałkowskiego w Strzelnie. Od 1 września 2012 roku rozszerzono człon zasadniczy nazwy szkoły, która od tegoż dnia nosiła nazwę Gimnazjum z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Jana Dałkowskiego w Strzelnie

 

Wcześniej, bo w 1996 roku rozpoczęto przy „Jedynce” inwestycję, budowę hali sportowej. Budowa ciągnęła się latami i została ukończona w 2006 roku, stając się obiektem Gimnazjum. Do zagospodarowania pozostała jeszcze potężna kubatura przyziemia. Dzieje budowlane tego obiektu mogłyby stać się kanwą odrębnego i bardzo pasjonującego opowiadania. Pierwotnie miała to być hala sportowa z basenem. Zmieniający się wykonawcy, inspektorzy nadzoru, przeprojektowania, rosnące z roku na rok koszty, gorączka polityczna – wszystko to znalazło się na stronach miejscowych mediów. Wiadomo jest, że obiekt stał się jedną z głównych przyczyn ówczesnego zadłużenia Gminy Strzelno.

Orlik

Ważniejszymi inwestycjami ostatnich kilku lat były: budowa boiska wielofunkcyjnego typy „Orlik” oraz termoizolacja budynku szkolnego. 30 kwietnia 2012 roku oddano do użytku boisko, zaś termoizolację obiektu wraz z wymianą stolarki otworowej i centralnego ogrzewania zakończono w 2014 roku. W międzyczasie doszło do zmian kadrowych w szkole. Od 2013 do 2020 roku dyrektorem Gimnazjum był Tadeusz Twarużek, który od 2017 roku był również dyrektorem odtwarzanej Szkoły Podstawowej z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Jana Dałkowskiego. Przypomnę, że od 1 września 2017 roku wprowadzona została kolejna reforma oświatowa, która wygaszała gimnazja i przywracała ośmioklasową szkołę podstawową. Przez wiele lat Towarzystwo Miłośników Miasta Strzelna współpracowało z dyrektorem Twarużkiem i gronem nauczycielskim na niwie społeczno-patriotycznej. Dzięki tej kadrze, uczniom i rodzicom udało się zorganizować największe przedsięwzięcie ostatnich lat - obchody 100. Rocznicy Odzyskania Niepodległości i 100. Rocznicy Powstania Wielkopolskiego. Ogrom włożonej pracy w te i inne przedsięwzięcia, wybiegające poza program nauczania był tak wielki, że zasługiwał na największe wyróżnienia… Nam społecznikom pozostało wykrzyczenie skromnych podziękowań - dziękujemy!!!

 

25 czerwca 2020 roku Rada Miejska w Strzelnie stosowną uchwałą utworzyła na bazie dotychczasowej szkoły Zespół Szkolno-Przedszkolny nr 2 w Strzelnie, w skład którego weszły dotychczasowe dwie placówki tj. Szkoła Podstawowa z Oddziałami Dwujęzycznymi w Strzelnie i Przedszkole nr 2 w Strzelnie. Zespołem kieruje dyrektor Jarosław Kaniasty i wicedyrektor Tatiana Zielińska.

 

Filip Klemiński 1903- 1965

W poczcie strzelnian postać niezwykle zasłużona na niwie oświatowej. Znakomity pedagog, organizator miejscowego powojennego szkolnictwa szczebla podstawowego, zawodowego i średniego. Jako kierownik Szkoły Powszechnej nr 1 kierował kursami dla analfabetów, zorganizował pierwszą Szkołę Dokształcającą Zawodową oraz Gimnazjum, przekształcone później w Liceum Ogólnokształcące. Był twórcą Miejskiej Biblioteki Publicznej, działaczem samorządowym, społecznym i gospodarczym.

Kierownik SP 1 Filip Klemiński (1903-1965)

Filip Klemiński urodził się 14 czerwca 1903 r. w Laskownicy w powiecie szubińskim. Rodzicami jego byli rolnicy, Józef i Stanisława z  domu Nowak, którzy mieli jeszcze pięcioro dzieci. Po ukończeniu nauki na poziomie podstawowym, a trwała wówczas jeszcze wielka wojna, nazwana później światową, podjął się pracy zarobkowej, jako robotnik: rolny, leśny i budowlany. Już wówczas przejawiał chęć dalszego kształcenia. W 1921 r. rozpoczął naukę w Seminarium Nauczycielskim w Kcyni, które ukończył egzaminem dojrzałości, a zarazem I egzaminem nauczycielskim w 1925 r. Przez rok szkolny 1925/26 pracował w Szkole Powszechnej w Kcyni, skąd przeniósł się na własną prośbę do Strzelna i tutaj 1 września 1926 r. rozpoczął pracę jako nauczyciel Szkoły Powszechnej, kierowanej od tegoż roku przez Jana Dałkowskiego.

W 1927 r. odbył 8-tygodniowe ćwiczenia wojskowe, jako rezerwista 59 Pułku Piechoty w Inowrocławiu. W grudniu 1928 r. był współorganizatorem Wystawy Szkół Powszechnych i Wydziałowych z terenu powiatu strzeleńskiego. Drugi egzamin nauczycielski zdał w 1929 r. w  Seminarium Nauczycielskim w Kcyni. W dwa lata później, w 1931 r. zawarł związek małżeński z Izabelą Ogrodowską. Małżonkowie mieli dwoje dzieci, Michała i Marię. Od 1933 r. rozpoczął pracę w powstałej w wyniku podziału na dwie placówki Szkole Powszechnej nr 1 w Strzelnie.

W sierpniu 1939 r. otrzymał kartę mobilizacyjną i udał się do macierzystej jednostki wojskowej, 59 Pułku Piechoty, do Inowrocławia. 1 września wybuchła II wojna światowa. W wyniku jej działań dostał się do niewoli i osadzony w obozie jenieckim na terenie Niemiec. Tam zachorował na nerki i ze względu na stan zdrowia 24 grudnia 1940 r. został zwolniony z obozu. Stamtąd natychmiast udał się do generalnego Gubernatorstwa, do powiatu garwolińskiego, gdzie przebywała wysiedlona ze Strzelna małżonka wraz z dziećmi. Tam parał się różnych zajęć, by utrzymać rodzinę. Od września 1943 r. do lipca 1944 r. na tajnych kompletach w Miastkowie Kościelnym wraz z przebywającą tam Marią Józefiak uczył historii i geografii. Po wyzwoleniu tych terenów w lipcu, od września 1944 r. kontynuował nauczanie w Miastkowie Kościelnym w filii prywatnego gimnazjum z Garwolina.

Jak czytamy w Kronice Szkoły Powszechnej nr 1 w Strzelnie: W końcu lutego wrócił z wygnania Klemiński Filip, długoletni nauczyciel Szkoły Powszechnej nr 1 w Strzelnie. Tenże w dniu 15 marca 1945 r. rozpoczyna  organizację Kursów Oświaty Dorosłych.. Organizację kursów i kierownictwo nad nimi powierzył mu mogileński inspektor szkolny Zawadzki Edward. Na kurs zapisało się 480 młodzieży od 14-18 roku życia. W tym czasie, do 31 sierpnia 1945 r. Funkcjonowała w Strzelnie jedna szkoła powszechna.

SP-1 Strzelno 1954 klasa VII B wychowawczyni Barbara Józefiakówna. W środku siedzą od lewej: Józef Matuszkiewicz, Filip Klemiński i Czesław Jankowski.

Od 2 czerwca 1945 r. na zebraniu organizacyjnym Ogniska Związku Nauczycielstwa Polskiego został wybrany prezesem Ogniska. Zaraz też zaczął czynić starania o uruchomienie w Strzelnie szkół na poziomie zawodowym i średnim. Od 1 września decyzją Powiatowego Inspektoratu Szkolnego w Mogilnie Szkoła Powszechna została ponownie, na wzór przedwojenny podzielona na dwie placówki. Kierownikiem Publicznej Szkoły Powszechnej nr 1 został Filip Klemiński. 5 września uruchomił dla 14 uczniów Publiczną Szkołę Dokształcającą Zawodową i stanął na jej czele jako p.o. kierownika - szkołą kierował do września 1948 r. Zaś 18 września otworzył podwoje Samorządowego Gimnazjum Koedukacyjnego im. Tadeusza Kościuszki w Strzelnie dla 58 uczniów, którym również kieruje do 5 listopada, do czasu powołania nowego dyrektora. Łącząc te funkcje kierownicze, znakomicie wywiązywał się ze swoich obowiązków.

1 marca 1946 r. otworzył w Strzelnie Uniwersytet Powszechny i stanął na jego czele, jako kierownik. Wykłady na nim odbywały się trzy razy w tygodniu. 5 lutego 1947 r. z inicjatywy Filipa Klemińskiego w siedzibie Zarządu Miejskiego została uruchomiona Miejska Biblioteka Publiczna. W latach 1947-48 dokształcał się na Wyższym Kursie Nauczycielskim w Poznaniu, który ukończył z wynikiem pozytywnym. Na stanowisku kierownika Szkoły Podstawowej nr 1 pozostawał aż do śmierci, tj. 8 grudnia 1965 r. Zmarł w wieku 62 lat i został pochowany 10 grudnia na starej strzeleńskiej nekropolii.

Przez całe swoje życie zawodowe angażował się bez reszty w życie społeczne i gospodarcze miasta. Od 1945 r. był członkiem Rady Nadzorczej PSS "Społem" w Strzelnie, a od 1946 r. radnym miejskim. W ramach późniejszej Miejskiej Rady Narodowej pełnił funkcję przewodniczącego Komisji Kontroli Społecznej oraz przewodniczącego Komisji Oświaty i Kultury. Aktywnie wspierał działalność TPD oraz ZNP. Na niwie politycznej, jeszcze w powiecie garwolińskim w latach 1944-45 był członkiem RPPS. Po powrocie do Strzelna wstąpił w szeregi Stronnictwa Pracy. Po jego rozwiązaniu w 1947 r. przystąpił do PPR. W 1953 r. na wniosek Ministra Oświaty odznaczony został Srebrnym Krzyżem Zasługi, a następnie w 1955 r. Medalem X-lecia Polski Ludowej. Kolejnymi jego odznaczeniami były, Złoty Krzyż Zasługi oraz Złota Odznaka ZNP. 

Foto współczesne Heliodor Ruciński


niedziela, 2 maja 2021

Po prostu, majowe…

Majowe pod figurą Matki Bożej w Witkowie

No cóż pogoda dzisiaj nie nastraja do spacerów i jakichkolwiek wypadów za miasto. Siąpi od rana, a jak starsi powiadają za Leopoldem Staffem: - Deszcz o wiośnie kogo zmoczy, ten urośnie... A mną tak zakręciła ta pogoda, że nawet zdjęcia z majowego w Witkowie zrobione przez Heliodora w 2003 roku dobrałem w sepii.  

Cudowny pod wieloma względami maj w Kościele katolickim jest miesiącem szczególnie poświęconym czci Matki Bożej. Widomym dowodem naszego oddania Matce Chrystusowej są nabożeństwa majowe. Odprawiane w wieczorowej porze w kościołach, przy figurach, kapliczkach i krzyżach przydrożnych oraz grotach, na stałe wpisały się w nasz krajobraz kulturowy. Ich najważniejszą częścią jest Litania Loretańska, w której onegdaj wymienianych było 49 tytułów Maryi. Po zatwierdzeniu liturgicznej uroczystości NMP Królowej Polski, obchodzonej 3 maja, do Litanii dołączono w 1923 roku 50. wezwanie: Królowo Polskiej Korony, przekształcone po drugiej wojnie światowej na - Królowo Polski.

Początków tego nabożeństwa doszukano się w pieśniach sławiących Maryję Pannę znanych na Wschodzie już w V wieku. Na Zachodzie Europy poświęcenie majowego miesiąca Matce Bożej pojawiło się dopiero na przełomie XIII i XIV w. za sprawą hiszpańskiego króla Alfonsa X, który zachęcał poddanych, by wieczorami gromadzić się na wspólnej modlitwie przed figurami Bożej Rodzicielki. 

Nabożeństwo majowe bardzo szybko stało się popularne w całej chrześcijańskiej Europie. Po raz pierwszy maj został nazwany miesiącem Maryi w wydanej w 1549 roku w Niemczech książeczce „Maj duchowy”. Pius VII obdarzył „majowe” pierwszymi odpustami. W 1859 roku kolejny następca św. Piotra - Pius IX, zatwierdził obowiązującą do naszych czasów formę nabożeństwa, składającego się z Litanii Loretańskiej, nauki kapłana oraz uroczystego błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem.

 

W 1838 roku po raz pierwszy „majowe” odnotowano w Polsce. W połowie XIX w. „majowe” odprawiane już były w wielu kościołach. Przepiękną formą sławienia Matki Bożej stały się spontaniczne majowe spotkania wieczorne wiernych przed miejscowymi znakami wiary. Powszechność przyniósł im okres międzywojenny, a spotęgowany został z chwilą odbudowy zniszczonych przez okupanta znaków wiary. Trwa on po wsiach parafii markowickiej po dzień dzisiejszy czego widomym znakiem są pięknie przybrane przydrożne znaki wiary. Wczesnymi wieczorami niosą się piękne słowa pieśni „Po górach, dolinach“, w której strumyki wdzięcznym szemrzeniem, ptaszęta słodkim kwileniem i co czuje, i co żyje razem sławi Maryję.

 

Jak tylko sięgam pamięcią, czy to jako dziecko, czy podlotek w maju biegałem do kościoła, by wziąć czynny udział w nabożeństwach majowych. Byłem wówczas ministrantem i zawsze towarzyszyli mi moi bracia. Najpiękniejsze - brzmią mi do dziś w uszach - były radosne pieśni maryjne: Chwalcie łąki umajone, wspomniane już Po górach, dolinach; Królowej Anielskiej śpiewamy; Zdrowaś bądź Maryja i wiele innych, które z wielką radością śpiewał wypełniony kościół. Później, kiedy przemierzałem drogi i bezdroża naszej małej ojczyzny, często trafiałem na grupki kobiet i dzieci u stóp przydrożnych - pięknie przybranych - znaków wiary. Odmawiali oni Litanię Loretańską i śpiewali te majowe, pięknie brzmiące pieśni Maryjne. I dzisiaj również możemy trafić na czcicieli Maryi pod krzyżami, figurami, kapliczkami i grotami…   

Foto: Heliodor Ruciński


czwartek, 29 kwietnia 2021

Strzeleńskie Pogotowie Ratunkowe i przygoda z armatą

Ostatnio osobiste korzystanie z usług medycznych - wizyty, badania, rehabilitacja - oraz namowa strzelnianina, ratownika medycznego, kierownika Działu Usług Medycznych i Szkoleń z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy Krzysztofa Wiśniewskiego, sprawiły, że dzisiaj przywołam nieco historii strzeleńskiego Pogotowia Ratunkowego. Dodam, że Krzysztof był sąsiadem z Osiedla Piastowskiego, z którego ojcem, mistrzem cukiernikiem onegdaj pracowałem w nieistniejącym już dzisiaj geesie. Jest On absolwentem Collegium Medicum w Bydgoszczy, UMK w Toruniu i jest kolegą naszych dzieci. Przechodząc zaś do meritum sprawy dodam, że nie będzie to pełna historia pogotowia, gdyż ją można napisać dopiero po ustaniu pandemii i związanych z nią obostrzeń - ograniczenia dostępów do zasobów archiwalnych. Niemniej jednak, wywołując temat może uda mi się przy Waszej pomocy przywołać więcej faktów historycznych z działalności strzeleńskiej stacji Pogotowia Ratunkowego. To, co ja wiem to zaledwie kropla w morzu, wiedzy skrytej w przepastnych tomach archiwalnych, dlatego też dysponując kilkoma fajnymi zdjęciami, funkcjonującą w miarę sprawnie pamięcią i kilkoma anegdotami zacznę od historii najdawniejszej.

Remiza OSP Strzelno - pierwsza siedziba Pogotowia Ratunkowego

Pierwszą informację o funkcjonowaniu w Strzelnie zinstytucjonalizowanego Pogotowia Ratunkowego znajdujemy pod datą 2 czerwca 1927 roku. Choć jest to informacja prasowa i nie posiada znamion dokumentu, to jednak jest źródłem, jak dotychczas najstarszym. Znajdujemy w niej przekaz, że tegoż właśnie dnia o godz. 22:00 z niewiadomych przyczyn wybuchł pożar w majętności Górki. Ogień powstał na strychu domostwa, które pokryte było słomianą strzechą. To też budynek w jednej chwili stanął w płomieniach, a zerwani alarmem ze snu mieszkańcy domu poczęli uciekać w popłochu. Dwie okropnie poparzone osoby, przywołane pogotowie ratunkowe odwiozło do miejscowego [strzeleńskiego] szpitala. Dwie lżej poparzone opatrzono na miejscu. Mimo energicznych starań ognia nie udało się zlikwidować, wskutek czego cały dom spłonął. Przyczyn pożaru nie wykryto.

Powojenna siedziba Pogotowia Ratunkowego - była Kasa Chorych, Ośrodek Zdrowia w Strzelnie (Przychodnia Rejonowa)

Nie wiadomo, czy owe pogotowie ratunkowe to była karetka samochodowa, czy może konna? Ale, gdy dwa lata później oddawano do użytku nowoczesny, modernistyczny budynek Powiatowej Kasy Chorych oddano z nim również do użytku dwa garaże samochodowe, które aż do czasów współczesnych były bazą garażową powojennego Pogotowia Ratunkowego. Wiadomym jest, że w latach międzywojennych w Strzelnie działało zinstytucjonalizowane Pogotowie Ratunkowe, które ulokowane było przy Ochotniczej Straży Pożarnej, przy ul. Targowisko (współczesnej ul. Sportowej). Tam znajdowała się wybudowana w 1925 roku nowa murowana Strażnica OSP z sześcioma garażami. Obie jednostki posiadały wspólny telefon alarmowy Nr 7. Utrzymaniem pogotowia zajmowała się Powiatowa Kasa Chorych, którą środkami finansowymi wspierało miejscowe społeczeństwo za pośrednictwem tutejszej placówki Polskiego Czerwonego Krzyża oraz instytucje samorządowe. 

Ekipa karetki Dodge WC 54 w 1 Maja 1950 roku

Kiedy w Strzelnie mieliśmy szpital, towarzyszyły mu popularne w owym czasie karetki, nazywane również sanitarkami, zgrupowane w Wojewódzkiej Kolumnie Transportu Sanitarnego. Myśmy nazywali tę instytucję ratunkowo-pomocową po prostu Pogotowiem Ratunkowym. To powojenne Pogotowie Ratunkowe zmieniło swoją siedzibę, przenosząc się z Remizy OSP do byłej siedziby Powiatowej Kasy Chorych, w której uruchomiono również Ośrodek Zdrowia - Przychodnię Rejonową. Pierwszą samochodową karetkę otrzymało strzeleńskie pogotowie z demobilu wojskowego. Był to samochód wojskowy marki Dodge WC 54. Zachowało się zdjęcie tego samochodu, które zostało wykonane w 1950 roku podczas wielkiej manifestacji Pierwszomajowej. Kolejnymi samochodami, o ile pamiętam była Skoda, a po niej cała seria Warszaw. Były Fiaty oraz już bardziej nowoczesne marki zachodnie.

Karetki pogotowia marki Warszawa przed siedzibą i hotelem

Pamiętam specyficzny transport sanitarny, jakim była powózka transportowa dra Alfreda Fiebiga. Zaprzężona do doktorowego konia i z kuczerem Michałem Sz

afrańskim, a później p. Wieczorkiem woziła lekarza od chałupy do chałupy, przemierzając drogi i przysłowiowe bezdroża gmin Strzelno i Jeziora Wielkie. Z kierowców jakich przywołuje moja pamięć, a którzy pracowali w Kolumnie Transportu Sanitarnego w Mogilnie i w Pogotowiu Ratunkowym w Strzelnie byli: Bernard Janecki, moi kuzynowie Stanisław i Kazimierz Łojewscy, Bernard Radtke, Marian Romblewski, (…) Dzięgielewski, Leszek Radtke…

Przygoda karetki z armatą, Strzelno-Głucha Puszcza

W pamięci zapisaną mam anegdotę o karetce i armacie. Otóż w zbiorach regionalnych inż. Stanisława Pijanowskiego w Głuchej Puszczy pod Orchowem znajdowała się XVIII-wieczna Armata. Niegdyś stanowiła ona własność strzeleńskiego kolekcjonera i pasjonata rekonstrukcji militarnych dra Alfred Fiebig, który podarował ją przyjacielowi. Często używana podczas manewrów na Laskowie uległa uszkodzeniu w części lawety - podwozia. Doktor postanowił dorobić nowe podwozie armatnie i podarować militarium przyjacielowi spod Orchowa. W tym celu zabrał lufę na swoją bryczkę i dostarczył ją do strzeleńskiego rzemieślnika - kowala Zygmunta Błażejczaka. Ten wraz z kołodziejem Olejnikiem i stolarzem Barteckim dorobili armacie solidne podwozie. Wówczas stanął przed nimi dylemat, jak „harmatę“ dostarczyć do Głuchej Puszczy. Rozwiązanie znalazł dr Fiebig. Pewnego pięknego dnia, a było to w połowie lat 60. minionego stulecia, zajechał pod kuźnię karetką i kazał armatę zaczepić do haka holowniczego. W taki sposób zajechano pod leśniczówkę w Głuchej Puszczy, a że wszystkim poczynaniom towarzyszył strzeleński fotograf Florian Kupka wydarzenie utrwalono na kliszy fotograficznej.

Dzisiaj w Strzelnie już nie mamy ani pogotowia ani szpital. Pozostały nam jedynie wspomnienia. Myślę, że jeżeli nie ja, to ktoś młodszy dopełni tę historię i dopełni dzieje Pogotowia Ratunkowego w Strzelnie. A póki co, jeśli przeczytacie ten artykuł, to mam prośbę byście włączyli się podpowiedzieli co nieco, np. o lekarzach, felczerach, pielęgniarkach pracujących w pogotowiu, obsłudze, sanitariuszach - pamiętam tylko Renia Radtke i Marian Derendę…

wtorek, 27 kwietnia 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 135 Ulica Gimnazjalna cz. 11

Budynek Szkoły Podstawowej Nr 1 widziany z lotu ptaka - 2004 rok

Przypomnę, że w ramach cyklu artykułów Spacerkiem po Strzelnie znalazło się wiele biogramów zasłużonych strzelnian. Dzisiaj kontynuując opowiadanie o Szkole Podstawowej nr 1 przybliżę biogram patrona tejże szkoły Jana Dałkowskiego. Wzbogacony wątkiem rodzinnym i informacjami z czasów Powstania Wielkopolskiego 1918-1919 dopełnia wiedzę o życiu zasłużonego społecznika i nauczyciela.

Jan Dałkowski

Patron byłego Gimnazjum z Oddziałami Dwujęzycznymi o obecnie Szkoły Podstawowej Nr 2 w Strzelnie 

W poczcie zasłużonych strzelnian na poczesnym miejscu znajdujemy osobę szczególną, Jana Dałkowskiego, ostatniego przedwojennego kierownika Publicznej Szkoły Powszechnej nr 1 w Strzelnie. Nie był strzelnianinem z urodzenia. Przybył do miasta jako dojrzały mężczyzna, mając 27 lat. Tutaj ześrodkował swoje życie rodzinne, tutaj urodzili się jego dwaj synowie. Dość powiedzieć, że był nauczycielem wielce zaangażowanym w życie publiczne i społeczne naszego miasta. W okresie międzywojennym był członkiem niemalże wszystkich organizacji, jakie działały na terenie miasta. Mieszkańcy liczyli się z jego głosem i darzyli kierownika wielką estymą. On sam zajmował wysokie stanowiska we władzach miejskich, będąc radnym miejskim i członkiem Zarządu Miejskiego – społecznym wiceburmistrzem. 

Jan Dałkowski urodził się 20 maja 1899 roku w Wielichowie w powiecie śmigielskim w Wielkim Księstwie Poznańskim, tzw. Prowincji Poznańskiej, obecnie województwie wielkopolskim. Jego rodzicami byli Andrzej Dałkowski (ur. w 1865 r.) syn Jana i Katarzyny Sobkowiak oraz Józefa Bzyl (ur. w 1869 r.) córka Stanisława i Angeli Sibilskiej. Rodzice związek małżeński zawarli w 1889 roku w Wielichowie. Ojciec, wraz z teściem Józefem Bzylem prowadzili wytwórnię wyrobów tytoniowych.

Edukację swą rozpoczął w wieku 6 lat w szkole katolickiej w Wielichowie. Po jej ukończeniu naukę kontynuował w Szkole Wydziałowej w Międzyrzeczu, a następnie w pilskim seminarium nauczycielskim. W 1917 roku przerwał naukę w związku z powołaniem do armii niemieckiej. W listopadzie 1918 roku wrócił do Wielichowa i zaangażował się w działalności podziemia narodowego. W grudni wstąpił do wielkopolskich wojsk powstańczych, tak zwanej kompani wielichowskiej i wziął udział w oswobodzeniu Wielichowa i okolicy. Oto fragmenty opracowania o powstańcach z Wielichowa, z którymi nasz bohater brał udział w walkach wyzwoleńczych:

Jan Dałkowski

(…) Ogółem stan kompanii wielichowskiej wynosił 300 powstańców w tym 236 w kompanii frontowej i 64 w garnizonowej. Broń i zaopatrzenie zdobywano i uzupełniano poprzez walkę, rozbrajanie Niemców oraz dostawy organizowane przez dowództwo powstania. Dowódcy kompanii wielichowskiej podlegała także pod względem taktycznym kompania wilkowska w sile 95 powstańców. W późniejszym okresie stan kompanii wielichowskiej uległ powiększeniu. Wielichowo stało się garnizonem powstańczym.

8 stycznia pod wieczór, zgodnie z rozkazem, stanęło na rynku wielichowskim ok. 400 powstańców. Tego samego wieczora kompania jako alarmowa wyruszyła do Wolsztyna, gdzie została zakwaterowana.

9 stycznia na patrolu zwiadowczym pod Kopanicą został ciężko ranny Stanisław Karczmarek z Gradowic (zmarł 11 stycznia).

(…)

30 stycznia po ogłoszonym alarmie oddział wyruszył do Kopanicy w celu wzmocnienia obrony i odparcia ataku Niemców na miasto. Po walce miasto pozostało w rękach powstańców.

Następnego dnia kompania zajęła pozycje w rejonie Kargowy. Wyznaczono posterunki rozpoczęto patrolowanie okolicy i wykonywanie zwiadów. Na jednym ze zwiadów dostał się do niewoli Franciszek Nijaki z Wielichowa.

Od 31 stycznia kompania wielichowska została włączona w skład 11 kompanii IV batalionu Grupy Zachodniej. Dowódcą kompanii został podporucznik Wojciech Eckert.

12 lutego rozpoczął się bój o Kargowę z liczniejszymi, regularnymi oddziałami niemieckimi. Do walki stanęło 314 powstańców z kompanii wielichowskiej i wilkowskiej. Z powodu przewagi Niemców i silnego ostrzału artyleryjskiego powstańcy zaczęli się wycofywać w stronę Kopanicy, do której częściowo zdołał wtargnąć nieprzyjaciel. Jednak dzięki ściągniętym posiłkom w sile kompanii z Wolsztyna, Niemcy zostali odrzuceni, a Kopanica utrzymana. W nocy 13 lutego nieprzyjaciel uderzył ponownie, używając tym razem gazów bojowych. Atak nie powiódł się. Powstańcy wykazali się bohaterstwem i ogromnym poświęceniem. Mimo wielokrotnej przewagi wroga nie chcieli opuszczać stanowisk. Woleli ginąć niż oddać nieprzyjacielowi wyzwoloną, polską ziemię. Wielu z nich walczyło do ostatniego naboju. W walce poległo 8 powstańców z Wielichowa, 1 z Gradowic i 1 z Łubnicy. (…) 

W czasie Powstania Wielkopolskiego Jan Dałkowski walczył między innymi pod: Kargową, Kopanicą, Rakoniewicami, Rostarzewem, Wielkim Grójcem i Wolsztynem. W powstaniu udział brali krewni matki, Bzylowie z Wielichowa, z których, Kazimierz poległ 12 lutego 1919 roku pod Kargową. Jan Dałkowski został pośmiertnie Uchwałą Rady Państwa nr 12.31-0.1063 z dnia 31 grudnia 1958 roku odznaczony Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym. 

Po zakończeniu walk kontynuował naukę w Poznaniu na kursach seminaryjnych. Ukończył je złożeniem pierwszego egzaminu nauczycielskiego 12 lutego 1920 roku. Później dokształcał się na Wyższych Kursach Nauczycielskich, składając egzaminy: nauczycielski i wydziałowy. W zawodzie nauczycielskim pracował do sierpnia 1922 roku w Publicznej Szkole Powszechnej w Trzuskołoniu (obecnie gmina Niechanowo w powiecie gnieźnieńskim), a następnie od 1 września 1922 roku w Państwowej Szkole Wydziałowej w Mogilnie. Ukończył kurs instruktorski Przysposobienia Wojskowego (PW) oraz Szkołę Podchorążych Rezerwy Piechoty w Śremie. Była to koedukacyjna placówka oświatowa, działająca w latach 1921-1929 i kształciła młodzież na poziomie średnim. 1 września 1926 roku został przeniesiony do Strzelna, gdzie objął posadę pierwszego nauczyciela i tymczasowego kierownika Publicznej Szkoły Powszechnej. Po okresie próbnym 1 stycznia 1927 roku Kuratorium w Poznaniu powierzyło mu stałą posadę kierownika PSP w Strzelnie. Kierował pracą 12 nauczycieli, którzy uczyli 508 dzieci. W pierwszym roku pracy w Strzelnie organizuje liczne uroczystości rocznicowe oraz wycieczkę szkolną klas VI i VII do Gniezna. Jedną z uroczystości, w której udział wzięli reprezentanci władz miejskich i powiatowych były obchody 25-lecia strajku szkolnego we Wrześni. Tę aktywną pracę kontynuował również w latach następnych.

Za jego staraniem w 1930 roku przeprowadzono gruntowny remont obiektów szkolnych przy placu Świętego Wojciecha. Wówczas też pobudowano nowe ogrodzenie szkoły wg projektu architekta Wróblewskiego z Inowrocławia. Kolejny remont miał miejsce w 1932 roku. W trakcie jego trwania urządzono w szkole trzy pracownie: geograficzną, przyrody żywej i historyczną.

Rozwijając współpracę z organizacjami społecznymi takimi jak Związek Pracy Obywatelskiej Kobiet, Związek Strzelecki i Sodalicja Marjańska sprawił, iż organizacje te objęły patronatem ok. 250 ubogimi dziećmi. 22 grudnia 1932 roku Jan Dałkowski został odznaczony Medalem Niepodległości. Ciekawą inicjatywą było dobrowolne opodatkowanie się w 1933 roku grona nauczycielskiego na rzecz bezrobotnych nauczycieli. W II półroczu tegoż roku zaprowadzono w szkole samorząd klasowy. Jan Dałkowski był jednocześnie kierownikiem Przemysłowej Szkoły Dokształcającej w Strzelnie, która swą siedzibę miała również w budynku przy ulicy Szerokiej (Gimnazjalnej).

Jan Dałkowski

W wydanej w 1933 roku jednodniówce Publicznej Szkoły Powszechnej pt. „Z Życia Naszej Szkoły“, a przygotowanej przez Jana Dałkowskiego i grono uczniów klas VI i VII-mych, autor stwierdził m.in.: Szkoła nie tylko uczy, ale i wychowuje. Wychowujemy młodzież w duchu religijnym i państwowym (...) Młodzież szkolna to przyszli obywatele Polski, to nasza polska przyszłość. Muszą to być jednostki jak najwięcej świadome swych obowiązków wobec Państwa, które będą codziennie pracowały, a w czasie walki będą gotowe każdej chwili chwycić za broń (...). W owym czasie w szkole prężnie działały dwie drużyny harcerskie, Kółko historyczne przy Pracowni historycznej, Biblioteka uczniowska, Koło Młodzieży PCK, Pracownia geograficzna i Pracownia przyrodnicza, Kółko Miłośników Radia, Kółko Szkolne Ligi Morskiej i Kolonijnej, Kółko Misyjne, Sklepik szkolny oraz Kółko Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej. Poza pracą zawodową prowadził rozległą działalność społeczną. 

Liczba dziatwy szkolnej rosła z roku na rok, szkoła przy ul. Gimnazjalnej robiła się co raz ciaśniejsza. Przez szereg lat zabiegał o jej rozbudowę. W końcu udało się zdobyć środki i w 1938 roku rozpoczął budowę piętrowego skrzydła południowego wraz z wieżą i zapleczem. Budynek w surowym stanie i z wykończonym parterem gotowy był w sierpniu 1939 roku do częściowego zasiedlenia. Wybuch II wojny światowej przeszkodził tym planom.

Jan Dałkowski prowadził również ożywioną pozaszkolną działalność publiczną. W 1928 roku został mianowany asystentem prokuratury przy strzeleńskim Sądzie Powiatowym, a trzy lata później ławnikiem tegoż sądu. W latach 1937-1939 był zastępcą Burmistrza Strzelna. Ponadto był wiceprezesem Zarządu Ogniska ZNP, przewodniczył miejscowemu Związkowi Strzeleckiemu i był członkiem Ochotniczej Straży Pożarnej. W latach 1930-1933 sprawował funkcję redaktora naczelnego strzeleńskiej gazety „Nadgoplanin“. O1934 roku był członkiem zarządu Związku Weteranów. Był stałym prelegentem niemalże wszystkich uroczystości miejskich.

Za swą działalność został uhonorowany: Medalem Niepodległości, Odznaką Pamiątkową Wojsk Wielkopolskich, Brązowym Medalem za Długoletnią Służbę, Srebrnym Krzyżem Zasługi oraz pośmiertnie Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym. W Strzelnie założył rodzinę. Poślubił Wandę Annę Popławską ur. 31 maja 1909 roku w Dębnie, córkę Ignacego i Pelagii z Trampoczyńskich. Małżonkowie mieli dwóch synów: Macieja Jana (ur. 19.01.1933 r. w Strzelnie – zm. 17.10.1986 r.) i Bartłomieja Jana (ur. 01.10. 1937 r. w Strzelnie – zm. 20.07.1981 r.). 

W 1939 roku został aresztowany przez Niemców i osadzony, w urządzonym na strzelnicy Bractwa Kurkowego (tereny niedaleko dzisiejszego Stadionu Miejskiego), obozie zwanym „Bereza”. Po kilku dniach zwolniono go, jednak wkrótce ponownie aresztowano. Dnia 25 listopada 1939 roku, wraz z innymi więźniami, został rozstrzelany w Lasach Miradzkich. Jego ciało spoczęło w zbiorowej mogile pod Cienciskiem.

CDN


niedziela, 25 kwietnia 2021

Markowicka tragedia. Mistrz Polski Ewald Reich

Ewald Reich był Niemcem urodzonym w Markowicach. W 1920 roku jego rodzina przyjęła obywatelstwo polskie i żyli tutaj w pełnej zgodzie i dobrym sąsiedztwie z miejscową ludnością. On sam oddał się pasji wioślarskiej, trenując w bydgoskim, o orientacji niemieckiej, Klubie Wioślarskim Frithjof. Startował w 1938 roku w polskich barwach narodowych, odnosząc zwycięstwa, m.in. w meczu międzypaństwowym Polska-Węgry oraz zdobywając w tym samym roku tytuł mistrza Polski. W tym też roku znalazł się w dziesiątce najlepszych sportowców Pomorza.  Reprezentował barwy polskie na międzynarodowych regatach w Kopenhadze w 1939 roku.

Ojciec Ewalda, Karl Adolf Reich był ogrodnikiem, zatrudnionym w dobrach markowickich Wilamowitzów-Möellendorff, które dzierżył w tym czasie ich zięć Claus von Heydebreck, a po nim wnuk Jochen Laczi August von Egan-Krieger. Karl Adolf pochodził z miejscowości Labiau w ówczesnym powiecie Damin w Prusach Zachodnich, gdzie urodził się 1 stycznia 1875 roku. Był synem Adolfa i Amalie z domu Bewer, Reichów. W 1912 roku poślubił w Nieżychowie w ówczesnym powiecie wyrzyskim Anne Karoline Bettig, urodzoną 23 sierpnia 1877 roku w Bydgoszczy. Była ona córką Wilhelma i Emilie z domu Breitenfeld, Bettigów. Małżonkowie zamieszkali w Markowicach i z tą miejscowością związali swoje rodzinne życie.

Reichowie byli ewangelikami, mieli trójkę dzieci: najstarszego syna Ewalda urodzonego w 1912 roku w Markowicach, córkę Gertrud Elisabeth (później zamężną Schilling), urodzoną 23 października 1913 roku w Markowicach oraz syna Waltera Ericha, urodzonego 24 listopada 1919 roku w Markowicach, późniejszego praktykanta ogrodniczego. Była to przykładna i zgodna rodzina, która miała wielu przyjaciół wśród miejscowych Polaków. W 1920 roku wszyscy przyjęli obywatelstwo polskie i nic nie zapowiadało tragedii jaka ich dotknęła we wrześniu 1939 roku.

Wioślarscy skifiści od lewej: Ewald Reich, Roger Verey i Henzels. Bydgoszcz lipiec 1937 rok

Ewald Reich Był członkiem niemieckiego Klubu Wioślarskiego Frithjof w Bydgoszczy. Zawodnikami, którzy odnieśli największe sukcesy w historii klubu byli: Werner Böhme i Ewald Reich w dwójce podwójnej. Startowali oni w 1938 w polskich barwach narodowych, odnosząc zwycięstwa w meczu międzypaństwowym Polska-Węgry oraz zdobywając w tym samym roku tytuł mistrza Polski. W 1940 zdobyli brązowy medal w mistrzostwach Niemiec. W rywalizacji sportowej Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich klub uczestniczył od roku 1935 i należał do czołówki.

A oto kilka informacji z przedwojennej prasy o Ewaldzie Reichu i jego startach w zawodach wioślarskich. Ewald podczas XVI regat związkowych w Bydgoszczy odbytych w dniach 3 i 4 sierpnia 1935 r. startował w czwórce II klasy; ósemce II klasy; ósemce młodszej; czwórce bez sternika i czwórce młodszych.

W jedynkach nowicjuszy z czasem 8.15 zajął I miejsce  w regatach międzyklubowych w Kruszwicy odbytych 25 lipca 1937 roku.

31 lipca i 1 sierpnia 1937 roku w Łęgnowie pod Bydgoszczą w XVIII regatach o mistrzostwo Polski pod protektoratem Marszałka Polski Edwarda Śmigłego-Rydza w jedynkach młodszych z czasem 6.44.4 zajął I miejsce i w jedynkach nowicjuszy z czasem 5.53.2 również I miejsce zdobywając mistrzostwo Polski. Tak opisano go w „Tygodniku Sportowym“ Dwukrotnie startował wczoraj świetny skiffista Ewald Reich z „Frithjofu“ w jedynkach nowicjuszy i w jedynkach młodszych, odnosząc wspaniałe zwycięstwa. Na sam przód pokonał łatwo Waśkowskiego z AZS Kraków w czasie 6:53,2, a później Gałkowskiego z WKS Poznań w czasie 6:44,4. Młoda ta gwiazda w wioślarstwie rokuje bardzo wielką przyszłość. Reich odniósł w tym roku już 12 zwycięstw.

18 lipca 1938 roku podczas międzynarodowych regat w Gdański i tym razem świetnie sobie radził Ewald Reich. Oto relacja za „Dziennikiem Bydgoskim“:

W jedynkach Jerzy Kepel (AZS Warszawa) i Ewald Reich (RC „ Frithjof “ Bydgoszcz) stoczyli ze Sobą bratobójczą walkę. Reich znacznie poprawił się od Bydgoszczy i zjechał tor walcząc o każdy centymetr. Od startu wysunął się lekko na czoło Reich, który miał na swoim torze zupełnie spokojną wodę. Kepel miał z 400 m niezłej fali i dopiero na 500 m na wolnych długich uderzeniach objął prowadzenie. Na 800 m nastąpił ostry atak Reicha, który Kepel skutecznie odpiera. Na 1500 m Reich rozpoczyna ponownie atak zwiększając tempo do 30-32 uderzeń i atakuje aż do samej mety: Kepel jednak, mając długość wolnej wody, zapewnia sobie wydłużonym finiszem zwycięstwo. Na eliminacjach w Kruszwicy oraz w Bydgoszczy możemy być świadkami jeszcze jednego spotkania naszych jedynkarzy

Podsumowując sport pomorski za 1938 rok odnotowano: Za wyczyny indywidualne na wyróżnienie zasługuje Reich (RC Frithjof). W tym też roku znalazł się w dziesiątce najlepszych sportowców Pomorza z uzasadnieniem: Reich (Frithjof Bydgoszcz) mistrz Polski w dwójkach podwójnych wraz z Bohmem, 3 miejsce w jedynkach, zwycięzca w rozgrywkach Polska-Węgry.

 W lipcu 1939 roku wziął udział w międzynarodowych zawodach wioślarskich w Kopenhadze. A oto fragment relacji z zawodów:

aż wreszcie przyszła kolejna bieg jedynek, w którym startował Ewald Reich z R.C. Frithjof, Bydgoszcz. Tutaj poszło początkowo lepiej. Po starcie Reich objął prowadzenie i ambitnie utrzymał je do połowy toru. Tutaj jednak dało się zauważyć zmęczenie i Reich dał się minąć znanemu skifiście duńskiemu Viggo Olsenowi, a pod koniec biegu doszedł go także i minął Niemiec Mannchen z Lubeki. Na czwartym miejscu został Krause z Danske Studenters Roklub

Ewald Reich z małżonką na cmentarzu ewangelickim w Gaju Wymysłowickim, w miejscu pochówku ofiar tragedii markowickiej, przy złożonej wiązance i szarfie (opis zdjęcia Klaus Manthey)

22 i 23 sierpnia 1939 roku odbyły się w Bydgoszczy międzynarodowe regaty wioślarskie o Puchar Bałtyku w ramach Tygodnia Bydgoszczy, w których startował również Ewald Reich. Po tych zawodach nie powrócił do Markowic, pozostając w mieście. Dzięki temu też nie stał się ofiarą wydarzeń, jakie rozegrały się w dniu 8 września w jego rodzinnej wsi. Ale zanim o tym opowiem przeczytajcie fragment relacji z tych zawodów, opublikowanej w „Tygodniku Sportowym“:

Jedynki nowicjuszy. Startowały trzy osady: Koschowitz (Grudziądz), Kostrzewski (AZS Kraków) i Reich II (Frithjof). Przez pewien czas prowadził Kostrzewski, ale po 1000 m opadł ze sił i prowadzenie objął Koschowitz, który też znalazł się pierwszy na mecie w czasie 7:29.1, drugi Reich II 7:30.4 i trzeci  Kostrzewski 7:42.4

A teraz przejdźmy do krwawych wydarzeń, które w dziejach wsi Markowice odnotowane zostały jako Bitwa Markowicka.

W majętności oraz w dworze zatrudnieni byli zarówno Niemcy, jak i Polacy, a niemieccy właściciele bardzo dobrze traktowali swoich pracowników. Objęci byli ubezpieczeniem, mieli bezpłatną opiekę lekarską, wolne mieszkanie, darmowe bilety na kilka dojazdów miesięcznie do Strzelna i Inowrocławia, deputaty: węgiel, ziemniaki, mleko. Z okazji świąt dostawali paczki żywnościowe, naftę i inne produkty. Mogli też korzystać z księgozbioru zgromadzonego we dworze. Sam Ewald Reich, który był bardzo blisko z dziećmi kamerdynera Stanisława Kalety, mieszkającego z rodziną we dworze, traktowany był jak ich kolejny syn. Reichowie uczestniczyli w uroczystościach rodzinnych Kaletów i vice versa, a nawet zapraszani bywali na polskie wesela. 

Wszystko prysło jak mydlana bańka z wybuchem wojny, gdy 8 września 1939 roku do opuszczonego przez właścicieli majątku wjechał patrol rowerowy niemieckich żołnierzy z 5. Kompanii 68. Pułku Pionierów. Z relacji niemieckich wynika, że dotarli oni do wsi od strony Mątew. Na ich widok do ataku przystąpili uciekinierzy z terenów północnych oraz miejscowi Polacy. Doszło do prawdziwej bitwy. Wkrótce do Markowic dotarł ze Strzelna zbrojny oddział, który zlikwidował zagrożenie. W efekcie walk zginęło siedmiu niemieckich żołnierzy. Ofiarami padli również niemal wszyscy niemieccy mieszkańcy wioski. Uratował się tylko kasjer dworski Robert Jaschik, który zdążył ukryć się u Ojców Oblatów w miejscowym klasztorze.

Niemiecki dokument wyliczający Niemców, którzy zginęli we września 1939 roku w Markowicach i Wronowach, sporządzony przez Gminę Strzelno-Północ i podpisany przez wójta Hellmutha Wurtza. AP Poznań.

Wśród ofiar byli wszyscy bliscy Ewalda Reicha: ojciec Adolf, matka Anna, siostra Gertruda, która miesiąc wcześniej 29 lipca 1939 roku w Strzelnie zawarła związek małżeński oraz brat Walther. Ewald w jednym dniu stracił całą swoją rodzinę. Z korespondencji z Klausem Mantheyem dowiedziałem się, że przez całe swoje życie Ewald nie mógł zrozumieć, dlaczego Polacy tak okrutnie obeszli się ze swymi niemieckimi sąsiadami, z którymi przykładnie współżyli w okresie przedwojennym. Przecież oni wszyscy przez cały czas pozostawali lojalni wobec państwa polskiego, o czym świadczyło, chociażby jego reprezentowanie Polski w zawodach sportowych. Poza Reichami śmierć ponieśli również: inspektor majątkowy Hans Gerhard Pladek, urodzony 19 lipca 1905 roku w Łodzi; księgowy Willi Wiesner, urodzony 19 kwietnia 1908 roku w miejscowości Koninko; 17-letni uczeń ogrodniczy Hugo Schmidt oraz praktykant ślusarski Fritz Witt, urodzony 16 listopada 1919 roku w Rybnie Wielkim w powiecie gnieźnieńskim. Wszyscy zostali pochowani 10 września 1939 roku na prywatnym cmentarzu właścicieli dóbr Markowice w Gaju Wymysłowickim. 

Nic nie zapowiadało tragedii jaka rozegrała się w Markowicach 8 września 1939 roku. Tragedią rodziny Reichów, a szczególnie dla ocalałego Ewalda była śmierć jego najbliższych, którzy zginęli 8 września 1939 roku w Markowicach. On w tym czasie przebywał w Bydgoszczy. Jak wykazało śledztwo przeprowadzone przez władze okupacyjne, zostali oni zabici podczas walk w Markowicach. W ich aktach zgonów odnotowano: Von Polen ermordet - zostali zamordowani przez Polaków. W jednym z dokumentów wręcz napisano, że dokonali tego polscy bandyci.

Ewald Reich z małżonką po przemianach ustrojowych odwiedził Markowice i cmentarz w Gaju Wymysłowickim. Po latach przybył z niemieckiego Belm, by złożyć kwiaty z pamiątkową szarfą w miejscu, w którym przed laty pochowani zostali członkowie jego rodziny. Opisane zdjęcia z jego pobytu na Kujawach przesłał mi przed laty śp. Klaus Manthey, rodowity strzelnianin, mieszkaniec Drezna. 

W 1993 roku ukazał się w Kronice Bydgoskiej, w tomie XV jego artykuł: Przed stu laty powstał bydgoski Klub Wioślarski „Frithjof”. [w.] Kronika Bydgoska XV 1993.

Zdjęcia ze zbiorów Klausa Mantheya, Archiwum Państwowego w Poznaniu oraz Narodowego Archiwum Cyfrowego

 

piątek, 23 kwietnia 2021

O pomniku św. Wojciecha w imieniny. Jak monument budowano...

Dzisiaj imieniny Wojciecha. Nosi je mój Brat oraz przyjaciele i wielu znajomych. Tą drogą wszystkim Wojciechom, a szczególnie Bratu, składam najserdeczniejsze życzenia zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia! Nie spotkamy się, by solenizantom złożyć życzenia - pandemia… Zatem, w miejsce toastów, kwiatów itp. prezent ode mnie, a jest nim rzecz o strzeleńskim Pomniku Świętego Wojciecha - monumencie patrona dzisiejszych solenizantów.

Zabiegi około wystawienia pomnika czynił już ks. dr Antoni Kantecki proboszcz strzeleński, który w tym celu zmobilizował do działań bractwa i stowarzyszenia, m.in. Wincentego a Paulo i św. Rocha. Po jego śmierci dzieło to kontynuował ks. proboszcz Władysław Woliński, który sfinalizował budowę, czcząc w ten sposób 900. rocznicę śmierci Patrona Polski. Zawsze 23 kwietnia, od 1897 roku do miejsca, w którym wystawiono pomnik, po nieszporach odbywała się uroczysta procesja z chorągwiami do stóp monumentu, śpiewając Bogurodzicę i pienia do św. Wojciecha. Tradycję tę kultywowano aż do 1939 roku, kiedy to 28 października tegoż roku Niemcy figurę strącili. Od czasu wystawienia pomnika, już z początkiem XX w. zaczęto ten plac nazywać Świętowojciechowym - Świętego Wojciecha. Jego oficjalną nazwę zaprowadzono w 1919 r. w nowej już niepodległej Polsce.

Nowy pomnik św. Wojciecha ufundowany został przez społeczeństwo miasta i dekanatu strzeleńskiego na 1000-lecie męczeńskiej śmierci Patrona Polski w kwietniu 1997 roku. Głównym inicjatorem tego dzieła był proboszcz miejscowy ks. kanonik Alojzy Święciechowski, którego wspierał w tym dziele Społeczny Komitet Ochrony Zabytków i Odbudowy Pomnika Św. Wojciecha. Komitet zawiązał się 11 kwietnia 1994 roku. W jego skład weszli: ks. kan. A. Święciechowski, dr Ryszard Cyba - przewodniczący, Ewaryst Iwiński, Marian Kasprzyk, Stanisław Lewicki, Kazimierz Chudziński, Edmund Filipczak, Leszek Boesche - skarbnik, Jan Stiller, Stanisław Skorupka, Franciszek Pruczkowski, Jan Harasimowicz. Później dokooptowano: Wojciecha Rutkowskiego, którego firma była wykonawcą prac budowlanych i montażowych; Jana Sulińskiego - plastyka, na którego barkach spoczęła oprawa plastyczna przedsięwzięcia i Mariana Przybylskiego organizatora uroczystości okolicznościowych około realizowanego programu promocyjnego. Choć społeczny komitet w swych założeniach programowych stawiał sobie liczne cele, to generalnie skupił się na odbudowie pomnika. Pamiętam, jak razem z Marianem Kasprzykiem jeździliśmy w 1995 i 1996 roku na niedzielne msze św. do Wójcina, Strzelec i Rzadkwina, za kwestą i ze sprzedażą cegiełek.

22 kwietnia 1997 roku w przeddzień 1000 letniej rocznicy męczeńskiej śmierci św. Wojciecha w Strzelnie miała miejsce wielka uroczystość odsłonięcia pomnika Patrona Polski. Poprzedziła ją kampania informacyjna z licznymi imprezami okolicznościowymi, koncertami i konkursami wiedzy o św. Wojciechu. Ale o tej uroczystości napiszę w oddzielnym artykule. Dodam jeszcze, że pomnik zaprojektował Józef  Fukś z Gdańska-Oliwy, natomiast odlew wykonała Firma Art-Product Autorska Pracownia Rzeźby i Odlewania Brązu Roberta Sobocińskiego w Śremie. Odlew Świętego ma 2,60m.

Foto: Marian Przybylski; zbliżenie sylwetki Świętego - Heliodor Ruciński