piątek, 3 lutego 2023

Strzeleńskie gminy w okresie stalinowskim

 

Wójt gminy Strzelno-Południe - Jadwiga Galewska przy pracy (foto. „Głos Wielkopolski“

W niedzielnym „Głosie Wielkopolskim“ z 16 kwietnia 1950 roku ukazał się artykuł opisujący gminy Strzelno-Południe i Strzelno-Północ. Był to czas stalinowskich rządów, zakładania spółdzielni produkcyjnych oraz wykazywania się wynikami, które niekoniecznie odzwierciedlały stan ekonomiczny rolników, a także ówczesnych jednostek gospodarczych i administracyjnych. W bogaczu wiejskim postrzegano wroga klasowego, liczył się tylko małorolny, kandydat na spółdzielcę, czyli na kołchoźnika, a prokuratorzy i sądy były na usługach partii. Priorytetem było realizowanie haseł rzucanych przez partię (z pominięciem czynnika ekonomicznego), walka z wrogami ludu, a od 1951 roku wywiązywanie się z dostaw obowiązkowych…  

Gmina Strzelno-Południe włodarzy dzielny wójt - kobieta

Nie trudno dostać się do Strzelna, które od swego powiatowego miasta Mogilna oddalone jest tylko o pól godziny jazdy koleją. Ze Strzelna tak samo łatwo można dostać się również i do położonego o 21 km na północny-wschód Inowrocławia. Ale zostańmy w Strzelnie. Dość dużo jest tu ciekawych rzeczy, które mogą zainteresować przybysza. Rozpocznijmy więc od siedziby Zarządu Gminy Strzelno-Południe, która położona jest najbliżej dworca. Tu ogniskuje się życie największej z gmin powiatu.

Do wójta? - proszę wejść do tego pokoju - objaśniają nas w sekretariacie, Wchodzimy zatem i stwierdzamy, że wójta przy biurku nie ma, a na wieszaku pozostał jedynie damski płaszcz, czerwony berecik i takiż szalik. Okazuje się, że bawiąca w przyległym pokoju ich właścicielka, licząca 32 lata Jadwiga Galewska jest właśnie wójtem - i to jakim wójtem!

5 spółdzielni produkcyjnych

1 Maja 1950 roku w Strzelnie - kołchozowy traktor uczestniczący w defiladzie - pochodzie pierwszomajowym

- Wójtem wybrano mnie 8 marca 1949 roku - stwierdza skromnie - uprzednio pracowałam dużo społecznie, jako sekretarka Ligi Kobiet w Mogilnie, skąd zresztą i dziś dojeżdżam do pracy. Pytamy o akcję siewną. - W pierwszym rzędzie - mówi wójt Galewska - zaopatrzyliśmy w nawozy sztuczne spółdzielnie produkcyjne, których mamy w gminie 5 - Wójcin, Kożuszkowo, Siedlimowo, Kościeszki i Witkowo. Najstarszą, bo założoną w styczniu 1949 roku jest spółdzielnia w Wójcinie, która już jeden plon zebrała, następne powstały w listopadzie lub grudniu 1949. Nawozów zresztą otrzymaliśmy wystarczającą ilość, podobnie, jak i kredytów na akcję wiosenną. Kontraktacja wypadła dobrze. W spłacie podatku gruntowego i FOR jesteśmy na pierwszym miejscu w powiecie. 

Tajemnica dobrej gospodarki

Jak wynika z dalszej rozmowy, sprawę likwidacji odłogów i gruntów porzuconych głównie przez bogaczy wiejskich - ma gmina już załatwioną. Nie mówiąc o terenach niezdatnych pod uprawę, a oddanych pod zalesienie, część ziemi przejęły PGR-y, część oddano mało i średniorolnym. Ostatnią, związaną z tym czynność, załatwiała ob. Galewska w ub. poniedziałek w Jaworowie, gdzie bogacz wiejski Jan Piotrkowiak nie potrafiąc sam 80 ha uprawić, chciał ziemię wydzierżawić na własną rękę i jeszcze zarobkować. 30 ha rozdzielono zatem mało i średniorolnym chłopom. Tajemnica wzorowej gospodarki w gminie Strzelno-Południe nie tkwi w ziemi, która jest słaba, bo otoczona lasem, ale w uświadomieniu obywatelskim chłopów, w ich rzetelnym wysiłku i współpracy. Zgodnie z planem zasieją obecnie najwięcej pszenicy. Gmina dba o drogi, m. in. wykonała drogę bitą do pięknego ośrodka uzdrowiskowego w Przyjezierzu. Jak najlepiej układa się współpraca z miastem oraz czynnikiem społeczno-politycznym.

Elektryfikacją zajął się… prokurator

Niesławną historię ma sprawa elektryfikacji. Komitet elektryfikacyjny powstał w Strzelnie już w roku 1947, a Zjednoczenie Energetyczne oddało pracę prywatnej firmie Roel z Poznania. Zawarto umowy i prace miały być ukończone w grudniu 1948 roku. Tymczasem ukończone nie zostały. W marcu 1949 roku powstały osobne komitety elektryfikacji dla Strzelna miasta oraz gmin Południe i Północ. Zabrano się do roboty, sprowadzono zaprzysiężonego rzeczoznawcę, który ustalił, że od gminy Strzelno-Południe pobrano nadpłatę w wysokości 800 000 zł, od gminy Strzelno-Północ 300 000 i od Strzelna miasta 500 000 zł, a zatem łącznie 1 600 000 zł więcej, niż się istotnie należało. Latem ub. roku (1949) całość elektryfikacji przejęło Zjednoczenie Energetyczne w Bydgoszczy, a sprawę nadużyć oddano do prokuratora.

Porównanie na niekorzyść

W innej części miasta znajduje się siedziba gminy Strzelno-Północ, współzawodniczącej - jak się okazuje - z pierwszą. Ale chociaż ziemia lepsza i gmina bogatsza, wyniki są tu gorsze. - A no cóż - przyznaje wójt Józef Rutkowski, którego z kolei odwiedzamy, - wychodzi na jaw, że - oni lepsi, pozostajemy w tyle z podatkiem i z FOR-em. Ziemię rozdysponowaliśmy wprawdzie również (część działek wzięli robotnicy fabryczni, dojeżdżający do pracy do Mątew), kontraktację ziemiopłodów i trzody chlewnej przeprowadziliśmy w 100%, ale spółdzielnię produkcyjną mamy tylko jedną w Balicach, założoną niedawno.

O klasowe podejście do sprawy

Jest w gminie spora liczba większych gospodarstw, ale te, jak zwykle, nie dopisują. Taki np. Tomasz Piekiełko z Bronisławia, mający ponad 30 ha, nie wywiązał się w terminie z podatku gruntowego i FOR. W dobrym stanie jest gospodarstwo 29-hektarowe Mieczysława Jankowskiego, ale i on nie zapłacił. Co więcej, kombinuje zdać ziemię pod zarząd gminy, ale nie oddać jej na rzecz Skarbu Państwa. Za mało podchodzi się w tej gminie do wielu spraw z klasowego punktu widzenia i w tym tkwi tajemnica niepowodzenia. Do placówek przemysłowych należą tu: krochmalnia, 2 gorzelnie i młyn prywatny. W związku z wspomnianą już wyżej sprawką żadna z wiosek nie została jeszcze zelektryfikowana. Gmina posiada 2 szkoły rolnicze - żeńską w Rzadkwinie i męską w Sławsku. W obu gminach akcja siewna jest w pełnym toku, a rezultat jej wykaże sprawność każdej z nich. Jak dotychczasowe akcje o niepoślednim dla Państwa i społeczeństwa znaczeniu wykazały, prym dzierży gmina uboższa, gmina kierowana przez dzielnego wójta - kobietę.

(red. B. Promiński.)


środa, 1 lutego 2023

Niemiecki Obóz Pracy Przymusowej dla Żydów w Żegotkach

To niesamowite, że po wielu latach w końcu trafiłem na dokumenty potwierdzające istnienie Judenlager Wiesengrund - Obozu dla Żydów w Żegotkach, zlokalizowanego w przysiółku Busewo. Dotarłem do wykazu imiennego więźniów, list niemieckich obozów pracy przymusowej na obszarze Rejencji Inowrocławskiej, oraz na korespondencję pomiędzy wykonawcą robót odwadniających Firmą inż. Waltera Lehmanna z Bydgoszczy a Administracją Getta w Łodzi. Wszystkie te dokumenty znajdują się w Archiwum Państwowy w Łodzi. Poniższy artykuł jest po prawdzie niekończącą się historią - udało mi się ustalić losy pięciu z listy 22 więźniów, a co z pozostałymi?   

Po raz pierwszy o obozie dla Żydów w Żegotkach dowiedziałem się w latach 80. XX w. od mieszkańca tejże wsi, rolnika Jana Woźniaka. Wówczas to powiedział mi on, że rowy melioracyjne odwadniające tutejsze pola wykopali w czasie II wojny światowej Żydzi, których Niemcy przetrzymywali na Busewie. 20 lat później, kiedy zacząłem pracować w Urzędzie Miejskim z Jackiem Pawnukiem, byłym mieszkańcem Żegotek, tej wiedzy mi przybyło. Przywołał mi on, kilkakrotnie, zasłyszane z ust swoich rodziców, opowieści o Żydach z Busewa. Co więcej, opowieści te potwierdził w rozmowie mieszkaniec przysiółka Henryk Drozda oraz były jego mieszkaniec Tadeusz Więzowski. Ostatnio trafiłem na szereg dokumentów w Archiwum Państwowym w Łodzi, które dopełniły wiedzy o tym obozie.

Jest to pierwsze tak pełne opracowanie o obozie dla Żydów w Busewie stanowiącym przysiółek wsi Żegotki w gminie Strzelno. Po raz pierwszy o tym miejscu - bazując na przekazach wyżej wymienionych osób - napisałem we września 2010 roku. Zamieściłem je na starym blogu 30. tegoż miesiąca i po czasie stwierdziłem, że wiele osób powieliło fragmenty artykułu w szkolnych rozprawkach, przypisując je swoim bliskim, miast powołać się na bloga. Po dotarciu do źródeł archiwalnych stwierdziłem, że owe opowiadania znajdują swoje potwierdzenie na kilkudziesięciu dokumentach i doszedłem do wniosku, że moi rozmówcy nie fantazjowali, ale mówili prawdę o tym miejscu.

 

We październiku 1939 roku właścicielka Żegotek Maria ze Skrzydlewskich Sikorska wraz z mężem Włodzimierzem i jego matką Anną z Łyskowskich Sikorską zostali wysiedleni z majątku do Generalnej Guberni i zamieszkali w miejscowości Radość pod Warszawą. W międzyczasie polską nazwę majętności Żegotki zmieniono na niemiecką Wiesengrund. Pieczę na posiadłością przejął okupacyjny Główny Urząd Powierniczy Wschód w Poznaniu. Na jego zlecenie dobra żegockie otrzymał w zarząd tymczasowy rolnik - ogrodnik z ul. Miradzkiej w Strzelnie, Gustaw Schulz.

W 1942 roku zapadła decyzja o kontynuacji rozpoczętych w 1939 roku prac melioracyjnych w Żegotkach i okolicy. Wkrótce też znalazła się firma budowlana z Bydgoszczy (Adolf Hitler Strasse 57), której właściciel inż. Walter Lehmann podjął się Drainagearbeiten, czyli prac odwadniających. Firma Lehmanna miała swoją filię również w Mamel, czyli w Kłajpedzie. Do zrealizowania zadania Lehmann wykorzystał Żydów z Getta Litzmannstadt - Łodzi. W tym celu już w czerwcu 1942 roku powstał w przysiółku Busewo Judenlager Wiesengrund - Obóz dla Żydów w Żegotkach. Zlokalizowano go w tzw. majątkowym czworaku - budynku z pecy, czyli wysuszonej glinianej cegły. Z tej racji jego ściany były w kolorze żółtym, a miejscowi nazywali go „żółtą chatą“. Okna czworaka pozabijane były deskami, w ten sposób, iż światło do wnętrza dostawało się górnymi szczelinami. Pierwszym dokumentem, który był podstawą do organizacji obozu pracy przymusowej Żydów w Wiesengrund, był Dekret Gubernatora Rzeszy Artura Greisera z dnia 25 czerwca 1942 roku. Oficjalnie obóz ustanowiony został Dekretem nr 560/5135 z dnia 25 sierpnia 1942 roku  o Judenlager Wiesengrund. Odpowiedzialnym za ten obóz był Reichswasserwirtschaftsamt Hohensalza - Urząd Gospodarki Wodnej Rzeszy w Inowrocławiu. Nadzór nad przebywającymi w nim Żydami sprawował Arbeitsamt Hohensalza - Urząd Pracy w Inowrocławiu, a nadzór nad robotami budowlanymi - melioracyjnymi wykonywanymi na gruntach majątku Żegotki wraz z przyległościami Kreisbauamt Mogilno - Powiatowy Urząd Budowlany w Mogilnie

Pod koniec czerwca 1942 roku, jeszcze przed oficjalnym ustanowieniem obozu, przybyły do niego 23 osoby narodowości żydowskiej z Getta Litzmannstadt - Łodzi, w tym jedna kobieta i 22 mężczyzn. Ze sprawozdania sporządzonego przez Urząd Pracy w Inowrocławiu wynika, że w dniu 19 grudnia 1942 roku w Żegotkach Zatrudnionych było 23 Żydów. 23 stycznia 1943 roku w nieznanych bliżej okolicznościach zmarł jeden z nich i był to Jakob Poznanski ur. 19 kwietnia 1919 roku, wcześniej zamieszkały w Hinterberg - Zagórowie w powiecie konińskim. Analizując sprawozdania ze stanów liczebnych obozów, w kilka miesięcy później wymienia się z Żegotek już tylko 21 Żydów, w tym jedną kobietę. Prawdopodobnie zmarł lub uciekł stąd jeden z osadzonych. W katalogu dokumentów obozu w Żegotkach znajduje się lista 22 Żydów sporządzona przez inż. Waltera Lehmanna właściciela firmy dokonującej odwodnień na gruntach majątku Żegotki. Zatytułowana ona została: Lista Żydów zatrudnionych na mojej budowie w Wiesengrund i zawiera imiona i nazwiska:

  1. Chaskiel [Icheskel - IYV] Aiman,
  2. Siemon Baumann,
  3. Zajwel Falz,
  4. Rochu Gembicki,
  5. David Hubermann,
  6. Nachme Hubermann,
  7. Szoje Hubermann,
  8. Chaskiel Justrzynski,
  9. Jichel Lepek,
  10. Schmul Lepek,
  11. Porec Lis,
  12. Albert Meier,
  13. Jakob Poznanski (gest. am 23.1.1943),
  14. Alje Ratajewski,
  15. David Rygiel,
  16. Schloma [Shaul - IYV] Rygiel,
  17. Szoje Szapsewicz,
  18. Abram Wieruszewski,
  19. Jojne Wietrzowski,
  20. Mojze [Mosze - IYV] Witkowski,
  21. Szlomo Witkowski,
  22. oraz kobieta - Hela Zotlowski.   

Oni sami przystosowali budynek do zamieszkania i całość wygrodzili wysokim płotem z drągów i drutu kolczastego. Oficjalnym dowódcą komendantem obozu był pracownik firmy Lehmanna, Otto Meschkat, pełniący również funkcję majster budowlanego (majstra wykopów). 1 lipca 1942 roku rozpoczęto prace melioracyjne. O ich przebiegu dowiadujemy się z rozliczeń finansowych jakie prowadził wykonawca z Administracją Getta w Litzmannstadt - Łodzi. Getto pobierało od zatrudnionego w Wiesengrund Żyda opłatę dzienną w wysokości 70 fenigów. Spośród całej grupy kobieta, Hela Zotlowski była zwolniona z prac przy budowie odwodnienia, w zamian przygotowywała osadzonym posiłki, sprzątała itp. Natomiast mężczyźni, niezależnie od pogody i pory roku, ręcznie kopali szpadlami głębokie rowy i regulowali koryto rzeczki Sławki. Ziemię z wykopów ładowano na wagoniki kolejki polowej (tzw. rolki) i wywożono na obniżenia przy Sławce.

 

W latach 1941–1943 w okupowanej przez Niemców Wielkopolsce założonych zostało około 143 obozy pracy przymusowej dla Żydów, z czego w 1942 roku na terenie powiatu mogileńskiego było ich 7, a następnie 12. Były to obozy w: Bielsku, dwa obozy w Broniewicach (Bornheim), Dąbrówce, Kruszy Duchownej (Groß Krusche), Klasztorze Mogilno, Szkole w Olszy, Słaboszowie, Linówcu (Schleichenberg), Orchowie, Trzemesznie i Żegotkach (Wiesengrund). Za ich pośrednictwem realizowano szereg inwestycji, robót drogowych i innych prac. Jako tzw. „siłę roboczą” wykorzystywano w nich deportowaną z gett ludność żydowską, koncentrując ją w tych obozach. Stworzone przez administrację hitlerowską warunki życia w obozach: terror, głód, prowizoryczna opieka medyczna, wyniszczająca organizm praca powodowały, że były one miejscami wegetacji i stopniowej eksterminacji.

 

20 października 1942 roku, czyli blisko 4 miesiące od chwili rozpoczęcia prac odwodnieniowych w Żegotkach inż. Walter Lehmann wystosował do Administracji Getta w Łodzi pismo z pytaniem:

(…) jak zamierzacie zdobyć odzież dla robotników żydowskich. Odzież pracowników, których zatrudniam, jest w bardzo złym stanie. Na przykład połowa Żydów w ogóle nie ma koszul, a około 1/3 butów. O ile mi wiadomo, za odzież trzeba zapłacić. Jeżeli tak jest, to prosiłbym o informację, czy z przekazywanej wam należności za prace powinienem kupić najpotrzebniejsze ubrania dla Żydów i czy mogę to odliczyć, dostarczając pokwitowania do kopii faktur. W przeciwnym razie proszę dać mi znać, czy elementy odzieży mają być zamawiane u was i będą od was nabywane. Przy coraz bardziej niestabilnej pogodzie dalsze prowadzenie pracy z Żydami nie jest możliwe, gdyż ze względu na nieodpowiednią odzież dochodziłoby do dużej liczby zwolnień lekarskich, a to oznaczałoby zmniejszenie wydajności pracy i utratę należności dniówkowych. (…)

O pierwszych dostawach odzieży ochronnej dla Żydów z obozu pracy przymusowej w Żegotkach dowiadujemy się dopiero 26 lutego 1943 roku. Wówczas to przydzielono z Getta w Łodzi tutejszym Żydom: 11 spodni, 11 kurtek, 1 sukienkę, 1 koszulę damską, 1 majtki. Natomiast 22 maja 1943 roku komendant obozu majster szybowy (wykopów) Otto Meschkat pokwitował odbiór odzieży dla osadzonych tutaj Żydów: 21 garniturów, 21 par majtek, 21 koszul męskich, 21 par drewniaków oraz 1 sukienka, 1 koszula damska, 1 majtki, 1 para butów damskich. 

A oto, co zdołałem ustalić na podstawie relacji byłych mieszkańców, Busewa - Tadeusza Więzowskiego i Żegotek - Jacka Pawnuka.

Miejsce przetrzymywania zlokalizowane było na obszarze współczesnego siedliska gospodarstwa rolnego pod numerem Busewo 2. W tymże czworaku przetrzymywani byli w urągających godności ludzkiej, Żydzi. W obozie przetrzymywana była urocza Żydówka, która w bliżej nieznanych okolicznościach zaszła w ciążę. Rzekomym ojcem dziecka miał być komendant obozu i majster prac odwadniających. Kiedy przyszedł czas rozwiązania zawezwano do ciężarnej miejscową akuszerkę Lustyczkę, która miała poród przyjąć i nie dopuścić, by matka nakarmiła noworodka. Niemowlę miało umrzeć, ale dobroduszna akuszerka podjęła próbę uratowania ślicznego dzieciątka i nakarmiła je herbatką, wywołując tym samym u niemowlęcia odruch ssania. Podjęła również negocjacje z zarządcą majątku, Schulzem, lecz ten zakazał jej ratowania dziecka, które po kilku dniach zmarło z wycieńczenia. Wkrótce też przepadła matka niemowlęcia.

 

Zmarłych Żydów, których śmierci urzędowo nie odnotowywano, chowano w ogrodzie u Niemki, czyli pod współczesnym numerem adresowym Busewo 6. Po wojnie miejscowi nie chcieli z tego sadu jeść żadnych owoców, powtarzając, iż wyrosły one na trupach żydowskich. W pamięci miejscowych zachowało się wspomnienie o braciach żydowskich i o jednym z Żydów, który nosił nazwisko Falz. W nieznanych bliżej okolicznościach jeden z braci szczęśliwie przetrwał, gdzieś w ukryciu do końca wojny. Powrócił w 1945 roku do Żegotek, lecz po kilku dniach opuścił wieś i udał się do Poznania.

 

Obóz istniał prawdopodobnie do września - października 1943 roku, czyli ok. półtora roku. Niestety nie wiadomo nic o jego likwidacji i o losie większości przetrzymywanych w nim Żydów, za wyjątkiem piątki, z których troje uległo zagładzie, a dwoje przeżyło. O osobach, które przeżyły Holokaust, dowiadujemy się z danych Instytutu Yad Vashem. Byli nimi Żydzi figurujący na liście więźniów obozu w Żegotkach: Mosze Witkowski z Kleczewa, syn Abrahama i Estery oraz Dawid Rygiel, również z Kleczewa, syn Meir i Fradel.

Odcinki rowów melioracyjny zbudowanych przez Żydów

Niestety brat Mosze, Szlomo Witkowski urodzony w Kleczewie w 1920 roku jako syn Abrahama i Estery, z zawodu krawiec, został zamordowany w Auschwitz, o czym Mosze poinformował Instytut Yad Vashem. Również brat Dawida, Shaul Rygiel urodzony w Kleczewie w 1910 roku został zamordowany w bliżej nieznanych okolicznościach. Ta informacja jest oparta na świadectwie przesłanym przez brata Davida, również do Yad Vashem. Przed II wojną światową oboje mieszkali w Kleczewie i stamtąd zostali wywiezieni do Getta w Łodzi, a następnie do Wiesengrund - Żegotek. Sprawdzając kolejnych więźniów obozu pracy przymusowej w Żegotkach, trafiłem na jeszcze jedną osobę z listy. Otóż, był to Icheskel (Chaskiel) Ajman. Urodził się on w Kole w 1920 roku jako syn Rafaela i Miriam. Był kawalerem. Przed II wojną światową mieszkał w Ślesinie. Również z wybuchem wojny tam przebywał, a następnie trafił do Getta w Łodzi. Icheskel został zamordowany w bliżej nieznanych okolicznościach, a informację tę podał Instytutowi Yad Vashem Max Mendel Tzadok, prawdopodobnie świadek zbrodni.

Rów melioracyjny - przebieg pod drogą do Bożejewic
Rzeczka Sławka pod Żegotkami

Zatem opowieść, którą usłyszałem z ust Jacka Pawnuka znajduje potwierdzenie w powyższych danych. Budynek po obozie - czworak, przetrwał do lat 60. XX w. Mieszkały w nim po wojnie rodziny: Domachowskich, Świńskich, Komisarczyków i Patułów. W połowie tychże lat Jan Domachowski wystawił budynki gospodarcze obok czworaka. Zaś w 1968 r. następca po Domachowskim, Henryk Drozda wystawił na miejscu rozebranego czworaka, dom mieszkalny. Jednym z widomych do dziś śladów po Żydach z obozu w Busewie jest głęboki rów melioracyjny, biegnący przez pola żegockie z północy na południe ku pałacowi, a także pogłębiona i oczyszczona rzeczka (kanał) Sławka.

Foto.: AP Łódź, Internet - domena publiczna, Google Maps.


poniedziałek, 30 stycznia 2023

Wódz Błękitnej Armii w Mogilnie

Powitanie gen. Józefa Hallera przez starostę mogileńskiego hr Mieczysława Dąmbskiego przed dworcem kolejowym w Mogilnie

Przypadek sprawił, że trafiłem na zdjęcia z wizyty gen. Józefa Hallera w Mogilnie. Znajdują się one w zasobach Archiwum Państwowego w Bydgoszczy i Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Moc uroku płynąca z tych zdjęć zachęciła mnie do zgłębienia tematu wizyty. Dotarłem do artykułów w „Rozmaitościach Mogileńskich“ i „Dzienniku Kujawskim“. W tej ostatniej gazecie szeroko opisywano przygotowania do wizyty gen. Józefa Hallera w 1926 roku i uroczystość poświęcenia sztandaru Związku Halerczyków Placówka Mogilno…

Wizyta gen Józefa Hallera w Mogilnie

Działo się to z górą 103 lata temu. Był piątek 12 grudnia 1919 roku - dzień szczególny, dzień pełen rzadkich imion. Tegoż dnia imieniny obchodzili m.in.: Adelajda, Amonaria, Dionizja, Edburga, Epimach, Gościwit Liberata, Maksanty, Maksencjusz, Merkuria, Paramon, Spirydion, Suliwuj, Synezjusz. Około dwóch kwadransów na drugą (13,30) na stacji kolejowej w Mogilnie zatrzymał się pociąg specjalny, z którego wysiadł w asyście wysokich rangą oficerów gen. Józef Haller. „Błękitny Generał“ - jak nazywano generała w kręgach żołnierskich - przybył tutaj, by dokonać inspekcji oddziału strzelców, sformowanego jako dwie kompanie. Formacja szybko rozrastała się i potrzebowała większego zaplecza, niż to jakim dysponowała w Mogilnie - Dom Katolicki, Sokolnia, Vereinshaus (Dom Stowarzyszeń) i kręgielnia w Rynku. Ale szczególnym celem inspekcji było wydanie stosownych rozkazów celem liczebnego zwiększenia oddziału i przygotowania go do zbliżającego się terminu przejęcia Pomorza z rąk niemieckich.

Spotkanie gen. Józefa Hallera z weteranami Powstania Styczniowego 1863-1864 i grupą powstańców wielkopolskich

Starogardzki Pułk Strzelców powołano do życia na rozkaz dowódcy Dywizji Strzelców Pomorskich, w październiku 1919 roku w Pakości. Jego zalążkiem było 2 oficerów, 35 podoficerów i 204 szeregowych, którzy jedną tworzyli kompanię strzelecką i jedną kompanię karabinów maszynowych. Dowództwo objął kapitan Stefan Meissner, mając do pomocy por. Stanisława Manię. Już 10 listopada kadra została przeniesiona do Mogilna, gdzie dzięki stałemu napływowi ochotników w styczniu 1920 roku rozrasta się do siły batalionu (9 oficerów i 460 szeregowych). W składzie Dywizji Strzelców Pomorskich 18 stycznia 1920 roku młody pułk wziął bezpośredni udział w przejmowaniu z rąk niemieckich Pomorza. Maszerując przez Inowrocław, pułk przeszedł pod Gniewkowo (ówczesną linię demarkacyjną) i wkroczył w południe 19 stycznia 1920 roku do Torunia. Po krótkim pobycie w mieście, 2 lutego 1920 roku został przeniesiony do Starogardu. Tam nastąpił dalszy szybki rozwój pułku a jego dowódcą został wówczas major Eustachy Serafinowicz.

Z kadrą oficerską i żołnierzami pułku stacjonującymi w Mogilnie

Wizyty inspekcyjna gen. Józefa Hallera w Mogilnie była jedyną w międzywojennych dziejach miasta. Należy przy tym wspomnieć, że gen. Józef Haller miał przybyć 13 maja 1926 roku do Mogilna, ale niestety tak się nie stało. W tym dniu miało miejsce poświęcenie sztandaru mogileńskiej Placówki Związku Hallerczyków. Prasa jeszcze 12 maja szumnie tę uroczystość i przybycie Generała anonsowała, a tu dnia następnego - rozczarowanie… Oddajmy głos prasie regionalnej, która tak oto ten dzień udokumentowała (fragment):

 

Mimo wszystko wizyta - inspekcja z 12 grudnia 1919 roku i ta niezrealizowana z 13 maja 1926 roku na tyle trwale zapisały się u mogilnian, że na wniosek Związku Halerczyków Placówka w Mogilnie, Rada Miejska już w 1926 roku podjęła uchwałę o nadaniu dawnej ulicy Kolejowej nowej nazwy, Józefa Hallera. W Urzędowym spisie abonentów sieci telefonicznej Okręgowej Dyrekcji Poczt i Telegrafów w Poznaniu 1926-27 ulica Józefa Hallera występuje już w oficjalnym wykazie ulic miasta Mogilna. W latach powojennych Generała usunięto z nazwy ulicy i powrócił on 1 stycznia 1991 roku w brzmieniu i zapisie ulicy, Józefa Hallera.


niedziela, 29 stycznia 2023

Strzelno na starej fotografii fotoreportaż cz. 3

 

W ostatni styczniowy weekend - w niedzielę 29 - kolejny 31 finał WOŚP. W Strzelnie też grają i to bardzo świątecznie. Młodzież z puszkami przemierza ulice naszego miasta by wspomóc to Wielkie Dzieło. A ja w podziękowaniu młodym wolontariuszom proponuje powrót do przeszłości - zobaczcie jak w miejscu naszego strzeleńskiego finału było ok. 110 lat temu i skokami do wczoraj…