sobota, 19 listopada 2022

Kobylniki jakich nie znacie

Eugen John - Pałac w Kobylnikach w 1919 r. 

Zbierając materiały do przygotowywanej książki o dziejach łowiectwa na ziemi strzeleńskiej trafiłem na dawno temu napisany artykuł o Kobylnikach. Swego czasu miałem przyjemność wygłosić go podczas spotkania w pałacu w Kobylnikach szkolonym tam energetykom spod znaku Grupa-Enea. Opowiedziałem im o dziejach wsi, Emmie von Schwanenfeld i pałacu Hugona von Wilamowitz-Möellendorffa, bazując na wspomnieniach jego brata Ulricha, światowej sławy filologa klasycznego. Skupiłem się wówczas na czasach panowania Emmy i jej małżonka Fryderyka. Dzisiaj nie wnikając w opis architektoniczny pałacu oraz życie towarzyskie ostatnich dwóch baronów kobylnickich zapraszam do tej lektury, wzbogaconej pięknymi obrazami namalowanymi w Kobylnikach w 1919 roku przez niemieckiego rysownika i pejzażystę Eugena Johna. Obrazy te wisiały onegdaj w pałacu…

Miejscowość Kobylniki pod Kruszwicą po raz pierwszy została odnotowana w dokumencie księcia Bolesława z 1271 roku i były tzw. dobrem królewskim leżącym w kasztelani kruszwickiej. Wówczas zapisano je w formie Kobilrath (Kobilnich). Wieś znajdowała się m.in. obok Łagiewnik, Sokolnik, Żernik w grupie osad służebnych należących niegdyś do grodu Kruszwica. Z dawnych rodów rycerskich przed wiekami występowali w Kobylnikach Role, czyli ród rycerski pieczętujący się herbem Rola. Pośród nich byli to m.in. Niemojewscy. W 1527 roku ze wsi Kobylniki zapisanej w formie Cobilnicza dochód z dziesięciny czerpali wikariusze kruszwiccy dzieląc się nią po połowie z kapitułą włocławską. We wsi był wiatrak, z którego dziesięcina szła na utrzymanie kościoła kolegiackiego pw. św. Piotra w Kruszwicy. W 1583 roku nazwę wsi zapisano w formie Kobelniki. W rok później odnotowane zostały w protokole wizytacyjnym parafii Sławsk Wielki. W 1597 roku przy wizytacji parafii brak informacji o wsi. Za to mamy informacje z 1636 roku o Włoszynowskich, którzy trzymali Rożniaty z przyległościami. Byli to Stefan, pisarz ziemski inowrocławski i jego syn Wojciech. Zapewne podczas potopu szwedzkiego, jak i wojny trzynastoletniej wieś silnie ucierpiała. Przy parafii sławskiej odnotowana została ponownie w latach 1729-1730. Od, co najmniej drugiej połowy XVII wieku Kobylniki wraz z przyległościami przeszły na własność Kossowskich herbu Dołęga, wysokich urzędników królewskich. W przykobylnickich Rożniatach w 1696 roku występował Andrzej Kosowski, syn Szymona i Jadwigi Wałdowskiej. Na połowie tejże wsi żonie swojej Barbarze Paruszewskiej oprawił część z jej posagu otrzymanego od ojca jej Marcina, miecznika wschowskiego. Z kolei w 1738 roku wymieniana jest z Rożniat wdowa Marianna Kossowska.

Eugen John - Park w Kobylnikach

Przed 1760 rokiem właścicielem Kobylnik i Rożniat został podskarbi wielki koronny i generał wojsk polskich Antoni z Głogowy Kossowski herbu Dołęga. To on w 1760 roku fundował nowy murowany kościół pw. św. Bartłomieja w Sławsku Wielkim, w której to parafii znajdowały się Kobylniki. W 1773 roku posesorami - dzierżawcami części Kobylnik byli Magdalena i Józef Fryczyńscy - stąd wymieniona została Magdalena Fryczyńska. Józef był pisarzem JKM-ci komór skarbowych rawickiej i bojanowskiej. Oboje małżonkowie występowali w metrykaliach katolickich parafii Chełmce w 1781 i 1782 roku jako rodzice chrzestni. Stąd wnioskować możemy, że wówczas trzymali jeszcze w dzierżawie od Rocha Kossowskiego jakieś działy w Kobylnikach. Zapewne drugą połowę Kobylnik już przed 1775 rokiem trzymał drugi dzierżawca Krzysztof Rostkowski s. Piotra podstolego winnickiego, co potwierdził zapisem testamentowym Piotr Rostkowski.

W 1775 roku Kobylniki wraz z Rożniatami, Łagiewnikami, Kraszycami, Lachmirowicami, Niemojewkiem i Wróblami dzierżył po ojcu Roch Kossowski (1737-1813) herbu Dołęga podskarbi wielki koronny, który jednakże tutaj nie mieszkał. Był on synem Antoniego z Głogowy, podskarbiego wielkiego koronnego i Zuzanny z Walewskich. Jego babcią była Barbara Paruszewska - bratanica Jakuba Paruszewskiego, z linii którego był Stanisław Paruszewski późniejszy dziedzic na Kobylnikach i Łagiewnikach wraz z przyległościami. W imieniu Rocha Kossowskiego homagium poddańcze królowi Fryderykowi II w Inowrocławiu 22 maja 1775 roku złożył Rafael Rostkowski - zarządca jego kujawskich dóbr.

Eugen John - Pałac w Kobylnikach

Pod koniec XVIII w. Kobylniki zostały rozdzielone na dwa działy i sprzedane. Większą część wsi z przyległościami trzymali Paruszewscy herbu Rogala z linii Jakuba, dziedzica na Myszkach i Sławnie. Jego syn, z małżeństwa z Zofią Skórzewską, Mikołaj poślubił Felicję Jaczyńską. Oboje byli dzierżawcami Niemojewka k. Markowic. Małżonkowie mieli m.in. Stanisława, dziedzica dóbr Kobylniki pod Kruszwicą (1811 r.). Ów żonaty był z Antoniną Trzebińską. Następcą ich na Kobylnikach był syn Sylwester, dziedzic wsi Kobylniki, Gniewkówiec i Obudno, który żonaty był z Marianną Jaczyńską.

Przed 1772 rokiem Mikołaj Paruszewski zmarł, a wdowa po nim Felicja z Jaczyńskich za dyspensą uzyskaną w 1772 roku od Konsystorza gnieźnieńskiego w 1775 roku poślubiła kuzyna mężowskiego Jana Paruszewskiego. Był on burgrabią grodzkim czerskim (1754 r.), regentem ziemi inowrocławskiej (1761 r.), pisarzem grodzkim kruszwickim i sędzią kapturowym (1764 r.), pisarzem ziemskim (1766 r.) i podsędkiem inowrocławskim (1777 r.).

Drugą niewielką część Kobylnik - prawdopodobnie od Rocha Kossowskiego - nabył Niemiec z Warszawy von Schwanenfeld. W tym miejscu oddajmy głos Ulrichowi von Wilamowitz-Möellendorff, światowej sławy filologowi klasycznemu, którego ciotką była żona właściciela Kobylnik. Opisał on we Wspomnieniach Kobylniki z czasów swoich pobytów, już po zakupie większej części od Paruszewskiego dlatego nazwał je dużym majątkiem; również opisał swoją ciotkę Emmę i wiele ciekawych wątków. Ja dodałem do tekstu kilka informacji znalezionych w innych źródłach, co niewątpliwie dopełni naszą wiedzę o tym majątku.  

Eugen John - Park w Kobylnikach. Widok z tarasów na zatoczkę i kanał ku Gopłu

Nazwa miejscowa Kobylniki - Stutendorf (Stuten - klacz, kobyła; dorf - wieś), wskazuje na dawną hodowlę koni. Położona jest wraz z rozległym parkiem u brzegu jeziora, do którego przylegają gęste szuwary trzcinowe uniemożliwiające zejście na brzeg, nawet pływakom. Kobylnik to siedziba dworska kilku majętności ziemskich. Dawniej zarządzane były przez Polaków, do czasu gdy zostały [w mniejszym dziale 3 domostwa i 18 ludności] nabyte w 1789 roku przez mieszkającego w Warszawie von Schwanenfelda. Jeden z jego potomków [Fryderyk - Fritz] von Schwanenfeld był pruskim szambelanem i poślubił najstarszą siostrę mojego ojca, Emmę; mój najstarszy brat Hugo odziedziczył po niej majątek i zbudował dla siebie nową rezydencję.

Niewielki majątek Kobylniki tuż przed nabyciem przez Schwanenfelda przynosił minimalne dochody netto. Z zachowanych danych warto porównać stan inwentarza jaki zastał szambelan kupując Kobylniki w 1789 roku do stanu z 1889 roku - w nawiasie [po zakupie reszty od Paruszewskiego]. Otóż, w chwili nabycia znajdowało się tutaj: 40 koni (165 ), bydła 92 (463), owiec 300 (3626) oraz świń 52 (211). Budynki w 1789 roku były całkowicie zaniedbane i popadały w ruinę. Z 1782 roku zachowała się informacja o chłopach tutejszych, którą spisali urzędnicy pruscy z Bydgoszczy, a mianowicie, że „chłopi tutejsi żyli w nędzy i normalnością było to, iż nie posiadali więcej niż to, czego potrzebowali do minimum egzystencji. Większość zarobku zamieniano im w alkohol“. Taki stan rzeczy wynikał z całkowitego braku praw tej warstwy społecznej, który panował pod rządami szlacheckiego dziedzica. 

Zagospodarowując nabytą część Kobylnik [i prawdopodobnie dzierżawiąc resztę od Paruszewskiego] Schwanenfeld postawił nowy dwór i wokół niego urządził park, sadząc rzadkie na Kujawach gatunki drzew i krzewów. Aleje jak i droga dojazdowa doń obsadzona była dużą ilością wiązów. Było to królestwo mojej cioci Emmy i dla nas stanowiło taką oazę: tylko tam oddychało się inną atmosferą. Ciotka była matką dla mojego ojca, a dla jego żony czymś w rodzaju teściowej, dla każdego osobą cieszącą się najwyższym szacunkiem. Na Kujawy przyjeżdżała tylko latem na kilkanaście tygodni lub na kilka miesiące i wówczas wszystko kręciło się wokół niej.

Eugen John - Park w Kobylnikach. Aleja wiązowa

Fryderyk von Schwanenfeld posiadał owczarnię którą po wojnach napoleońskich założył na bazie najlepszych wówczas owiec saskich i śląskich. W marcu 1827 roku oferował z niej sprzedaż: 200 maciorek i 150 baranów. Ogłaszając tę ofertę w Amtsblattcie informował, że ochotnicy kupna mogą każdego czasu oglądać owce i o kondycjach sprzedaży ich wywiedzieć się. W 1833 roku wymieniona jest Marianna Paruszewska z domu Jaczyńska dziedziczka Kobylnik. Marianna c. Adama Jana Jaczyńskiego i Anny z domu Trzebińskiej była żoną (ślub 1829 r.) Sylwestra Paruszewskiego (ur. ok. 1797 r.), dziedzica klucza Kobylniki. Z tego małżeństwa urodził się w 1835 roku w Kobylnikach syn Michał Paruszewski. W połowie XIX w. Sylwester sprzedał Kobylniki z przyległościami Schwanenfeldowi i kupił od Więckowskiego Obudno. Paruszewski wraz ze swoją częścią Kobylnik sprzedał również Schwanenfeldowi: Kraszyce, Łagiewniki i Rożniaty. Ten wcześniej dzierżawiąc te dobra dla lepszej organizacji prac polowych po zaprowadzeniu płodozmianu i separacji gruntów założył trzy kolonie przy Łagiewnikach: Emmowo (Emowo, na zachód od Ł., współ. Gustawowo) - nadając nazwę na cześć Emmy swojej małżonki oraz Frydrychowo (Friedrichsane, na południe od Ł., współ. Żepowo) - nadając nazwę od swego imienia Fryderyk i Szwanowice (Schwanwitz, na południowy-zachód od Ł., współ. Żwanowice) - nadając nazwę od swojego nazwiska Schwanenfeld.

W 1839 roku radca ziemski i właściciel dóbr w Kobylnikach w powiecie inowrocławskim Fryderyk von Schwanenfeld był członkiem Towarzystwa Polepszania Chowu Koni, rogacizny i owiec w Prowincji Poznańskiej. W 1843 roku szambelan był pełnomocnikiem na powiat inowrocławski funduszów departamentowo-komunalnych obwodu Rejencji Bydgoskiej. Ostatnia wzmianka o nim pochodzi z 1851 roku, z której dowiadujemy się, że szambelan Schwanenfeld z Kobylnik został odznaczony przez króla pruskiego orderem św. Jana. Zmarł przed 1855 rokiem (w tym roku jako właścicielkę Kobylnik wymienia się tylko Emmę) i został pochowany najprawdopodobniej na cmentarzu ewangelickim w Rożniatach.

Pałac w Kobylnikach ok. 1904 roku

 Jej mąż zmarł kiedy byłem jeszcze dzieckiem - miły dżentelmen, który zawsze nosił czekoladowe ciasteczka w kieszeni kamizelki obok tabakierki. Ciotka odziedziczyła całość po zmarłym mężu i rządziła się bardzo dobrze. Stylowe, klasycystyczne wyposażenie starego dworu imponowało szlachetnym bogactwem, obrazami, dywanami oraz marmurową kopią antycznej rzeźby Psyche z Kapui. 

Wychodząc przed dwór do ogrodów, spoglądało się na półokrąg tarasów, po ścianach których pnącza wspinały się po niskich kratach, otoczone jaskrawymi kwiatami. Jezioro, które w tym czasie posiadało wyższy poziom lustra wodnego, zostało doprowadzone do podnóża tarasów przez wykopanie we wrzosowisku kanału z zatoczką, a ładna gondola zapraszała gości na wycieczkę po tafli jeziora. Park rozciągał się daleko i szeroko - poprzecinany był licznymi kanałami. Z perspektywy wysoko usypanego płaskowyżu rozciągał się piękny widok ku brzegom jeziora. Całość sprawiała, że stary kościół w Kruszwicy  robił wrażenie jakby wyłaniał się z wody. Obraz ten przywoływał krajobrazy włoskie - był ich imitacją i została połączona z tym, co Kujawy mogły zaoferować, nie przeszkadzając sobie nawzajem.

Ciotka Emma spędzała zimę we Włoszech, do których należała wówczas Nicea, mieszkała także na Wyspach d'Hyères. Będąc w Rzymie spotykała się Walterem Goethe, wnukiem Johana Wolfganga. W jej kolekcji znajdowały się obrazy olejne przedstawiające jego i siostrę Almę. Później znalazłem wiersze Goethego w szafach biblioteki, która przyniosła mi wiele rzeczy dawno zapomnianych, jak chociażby Lessinga Karla Lehmanna. Ciotka nie była zwykłą kobietą, pragnącą uzupełnić braki swojej młodzieńczej edukacji. Była doskonale zdolna do konwersacji po francusku, ale jej biblioteka była niemieckojęzyczna. Podróże przyniosły jej licznych, czasem bardzo dziwnych znajomych, którzy pojawiali się i znikali jak meteory. Jej majątkiem zarządzał von Frankenberg-Ludwigsdorff, radca generalny, członek Domu Pańskiego. 

Ciotka Emma była niesamowicie żywotną, a do tego wątłą staruszką. Niepokoje jej wewnętrznej natury przeradzały się w przeróżne nastroje i doprowadzały do podejmowania nieprzewidywalnych decyzji, upodobań i niechęci. Potrafiła mieć pobożne usposobienie i równie dobrze szydzić z religii na sposób wolterowski, nadto dopuszczała do pewnego stopnia frywolność. Znała się z Idą hrabiną Hahn-Hahn, pisarką, która przeciwstawiała się konwencjom społecznym, m.in. żyjąc poza związkiem małżeńskim. Ciotka była otwarta na prawdziwą wielkość, wszelkimi drogami dążyła do współżycia z Polakami, zapraszając okoliczne ziemiaństwo do Kobylnik i w rewizycie odwiedzając polskie dwory.

Pałac w Kobylnikach ok. 1912 roku

Przykładem może być rodzina Kościelskich z Szarleja, z którą zaprzyjaźniła się do tego stopnia, że współorganizowała zaślubiny ich córki Michaliny z ppłk. [późniejszym generałem] Klemensem Kołaczkowskim. Emma Schwanenfeld odgrywała podczas ceremonii zaślubin rolę zastępczyni matki chrzestnej i świadka zaślubin. Wspominając te wydarzenie powiedziała mi ze satysfakcją, że prezent ślubny jaki dała Michalinie zawierał wyprawę w postaci sukienek, szali i koronek oraz batystowej, bogato haftowanej sukni ślubnej

Bardzo poważnie podchodziła do dobroczynności. Wielu, którzy zwrócili się do niej o pomoc, taką otrzymywali. Ufundowała dla kościoła ewangelickiego w Kruszwicy zegar i dzwony. Jej mąż zbudował szkołę dla wszystkich dzieci majątkowych, wystawiając budynek w pięknym dębowym gaju. Szkoła była utrzymywana przez zarządcę majętności kobylnickich. W tym samym lesie znajdowała się bażantarnia, a pani domu z radością zabierała swoich gości do obu. Czuła się kochanką, jak słońce, wokół którego wszystko inne musiało się kręcić. Sposób, w jaki postępowaliśmy, łącznie z wychowaniem dzieci, prawdopodobnie niezbyt jej się podobało, ale ona tego nie okazywała i ostatecznie zawsze je uznawała. Do końca pozostawała wierna swoim ideom. Ostatecznie nasze dla niej oddanie wynagrodziła, czyniąc mojego najstarszego brata pierwszym nadzorcą jej majątków, a potem jej spadkobiercą. 

Każdy wyjazd do Cioci Emmy do Kobylnik był dla nas dzieci trudnym testem. Poranna toaleta nie stanowiła dla nas przyjemności, jak i oswajanie się z wieloma nieznajomymi dla nas gośćmi dworu oraz picie słodzonego mleka - którego nie znosiłem - w cywilizowany sposób przy małym okrągłym stole. Potem wypuszczono nas do ogrodu; jak grać, kiedy spodnie muszą pozostać czyste. Czasem łowiliśmy w kanale - nie wiem co, bo żaby nie kumkały. Chcieliśmy zobaczyć szefa kuchni, ale on ciągle był zagoniony. Ten stary Kotarski był oryginałem, prawdziwym słowianinem, bardzo oddanym służbie, ciągle opowiadającym dowcipy i humoreski. Znał wiele niezrównanych sztuczek, które pokazywał tylko podczas krótkich wizyt w kuchni ochmistrzyni… Gdy Kotarski stawał się dla nas nieosiągalnym, jedynym pocieszeniem było stary Juliusz, który był myśliwym i służył za przewodnika wycieczek. Często opowiadał o Włoszech. Dom, w którym mieszkał, miał przedsionek, w którym na ścianie wisiał włoski pejzaż z kopułą Bazyliki św. Piotra w tle. Mówiąc krótko, opowiadał, że droga do Rzymu wiodła przez strasznie wysokie góry i że Rzym był wielkim miastem, w którym ani jedna osoba nie mówiła po niemiecku ani po polsku, a wszyscy strasznie krzyczeli i strasznie oszukiwali - Kujawy były milsze… O ile atmosfera w Kobylnikach była nieco kosmopolityczna, to w Markowicach była pruska, a dokładniej frycowska. Nad fortepianem wisiały wizerunki pary królewskiej…

Pałac w Kobylnikach ok. 1912 roku

Dobra kobylnickie w 1905 roku składały się z folwarków: Kraszyce, Łagiewniki, Kobylniki, Rożniaty i liczyły łącznie 1995 ha. Same Kobylniki w 1872 roku liczyły 2182 mórg, w tym: 1741 mórg ziemi uprawnej, 275 mórg łąk, 49 mórg lasów i 117 mórg wód (część Gopła); Kraszyce - 1289 mórg; Łagiewniki - 2447 mórg; Rożniaty - 1796 mórg. Emma z Wilamowitzów Schwanenfeld zmarła bezpotomnie w 1876 roku. W testamencie zapisała Kobylniki wraz z przyległościami najstarszemu synowi swojego brata Arnolda z Markowic, Hugonowi Wichardtowi Theodorowi Freiherrowi von Wilamowitz-Moellendorff (1840-1905). Już za czasów Hugona w Kobylnikach bywał również jego brat Ulrich, który tak wspominał swój pobyt: - W 1882 roku jesień była wyjątkowo piękna i mieszkaliśmy z dziećmi w Kobylnikach, całkowicie odizolowani od świata

Hugo Wilamowitz-Moellendorff był absolwentem gimnazjum w Bydgoszczy i Akademii Rycerskiej  w Brandenburgu nad Hawelą. Tutaj również studiował prawo i ekonomię. Później przeniósł się na uniwersytety w Heidelbergu i Berlinie. Po ukończeniu studiów odbył służbę wojskową, po której przeszedł do rezerwy (Landwehry). Następnie rozpoczął karierę w administracji, najpierw w sądzie okręgowym w Berlinie, a w 1867 roku został starostą (landratem) powiatu inowrocławskiego. W 1876 roku wraz ze spadłymi na niego po ciotce Emmie Kobylnikami przejął po ojcu zarząd nad dobrami markowickimi - łącznie ok. 5000 ha. Jego młodszy brat Ulrich w tym samym czasie został profesorem na Uniwersytecie w Greisfaldzie. Jako właściciel ziemski Hugo zaangażował się w politykę. Został posłem do parlamentu pruskiego, zasiadał w Radzie Państwa i Królewskiej Izbie Panów. W 1891 roku mianowany został naczelnym prezesem prowincji poznańskiej. Stronił od germanizacyjnej polityki Hakaty. W 1899 roku ustąpił z urzędu. W 1902 roku rozpoczął  budowę pałacu w Kobylnikach według projektu i pod nadzorem berlińskiego architekta Hansa Grisebacha. Budowę zakończono zimą 1903 roku. Ostatnie dwa lata spędził w nowej rezydencji, zmarł 30 sierpnia 1905 roku na skutek zawału serca podczas jazdy konnej.

Po śmierci Hugona Kobylniki przeszły w spadku na syna Fryderyka Wilhelma Hermana Wicharda Wilamowitz-Moellendorffa. W 1907 roku otrzymał on tytuł barona, a w 1913 roku został przyjęty w poczet Pruskiej Izby Panów. Fryderyk okazał się dobrym gospodarzem, który potrafił łączyć zarządzanie obszernym majątkiem z aktywnym życiem towarzyskim. W latach trzydziestych gospodarowanie w Kobylnikach przejął jedyny syn Fryderyka - Hugo, absolwent gimnazjum w Poznaniu, akademii rycerskiej oraz studiów rolniczych w Monachium i Gdańsku. Fryderyk zmarł w Kobylnikach 23 marca 1944 roku, a jego następca Hugo w 1970 roku w Mannheim.

 

poniedziałek, 14 listopada 2022

Powrót Stanisława Pijanowskiego do Orchowa…

W przeddzień Narodowego Święta Niepodległości, 10 listopada 2022 roku wybraliśmy się w czteroosobowym składzie członków Towarzystwa Miłośników Miasta Strzelna do Orchowa, by wziąć aktywny udział w uroczystości poświęconej 100-leciu urodzin Stanisława Pijanowskiego. Piękne i znakomite przedsięwzięcie zorganizowane przez Bibliotekę Publiczną w Orchowie i Towarzystwo Przyjaciół Gminy Orchowo, przy wsparciu wójta Jacka Misztala wywarło ogromne wrażenie na licznie przybyłych gościach. Dom Kultury i Strażaka w Orchowie był miejscem wernisażu wystawy „Stanisław Pijanowski - kolekcjoner, pasjonat. 100-rocznica urodzin“ oraz promocji książki autorstwa Marcina Krzepkowskiego Stanisław Pijanowski. Kolekcjoner, pasjonat z Głuchej Puszczy.

Na długo przed uroczystościami na zaproszenie dyrektor Magdaleny Pęczkowskiej w trzyosobowym składzie Zarządu TMMS dwukrotnie odwiedziliśmy orchowską Bibliotekę, by na miejscu porozmawiać około tematu związanego z 100-rocznicą urodzin Kolekcjonera. Wspominaliśmy przed 12 laty zmarłego Stanisława Pijanowskiego, przywołując dawne spotkania w leśniczówce w Głuchej Puszczy oraz liczne anegdoty związane z postacią pasjonata i goszczących u niego przyjaciół. Jego pasją było kolekcjonowanie wszystkiego, co wiązało się z historią i szeroko pojętą przyrodą. Te wieloletnie zainteresowania zaowocowało zgromadzeniem tysięcy bezcennych eksponatów z dziedziny archeologii, etnografii, geologii, leśnictwa i łowiectwa, a pomiędzy nimi kolekcje bibliofilskie, numizmatyczne i militaria.

Wystawę otworzyły Magdalena Pęczkowska oraz Magdalena Kasprowicz - inspektor ds. oświaty, kultury, sportu i organizacji pozarządowych. Panie przedstawiły w rysie biograficznym bohatera dnia leśniczego z ówczesnego Nadleśnictwa Miradz Stanisława Pijanowskiego. Uzupełnieniem ich wystąpienia było zaprezentowanie filmu z 1982 roku produkcji TVP zatytułowanego „Człowiek z Głuchej Puszczy“ oraz fragmenty filmu zrealizowanego przez - obecnie emerytowanego nauczyciela - Tadeusza Ciałkowskiego i Zygfryda Kubatę, w którym ukazane zostało zamiłowanie Strażnika Głuchej Puszczy do psów myśliwskich, których miał kilkadziesiąt. Był również czas na wspomnienia o Stanisławie Pijanowskim, i przytoczenie kilku anegdot którymi się podzieliłem wraz z Janem Harasimowiczem - strzeleńskim aptekarzem, artystą i częstym gościem w Głuchej Puszczy.

Na uroczystość dotarł również siostrzeniec Stanisława Pijanowskiego - Eugeniusz Rutkowski wraz z żoną Zdzisławą i córką. Opowiedział o rzekomo zaginionej monstrancji z Dachau, spuściźnie po ks. Józefie Staszaku - proboszczu z Ostrowa. Ale o niej napiszę nieco później w oddzielnym artykule. Nadto o Orchowie i leśniku z głuchopuszczańskich kniei opowiadał Stanisław Kaszyński, który nawiązał do wizyty w Orchowie Mieczysława Fogga i początków Zbiorów Regionalnych w Głuchej Puszczy. W przytoczonej anegdocie wójt Jacek Misztal wspomniał swoje, jeszcze dziecięce kontakty ze Stanisławem Pijanowskim.

Niezwykłym przeżyciem uczestników wernisażu był bezpośredni kontakt z częścią zbiorów, gromadzonych przez lata przez Stanisława Pijanowskiego, a udostępnionych na wystawie dzięki życzliwości dyrekcji Biblioteki Publicznej w Mieścisku. To dzięki nawiązanej współpracy orchowian z obecnym dyrektorem Włodzimierzem Naumczykiem, jak i jego poprzedniczką dyrektor Czesławą Wieczorek, możemy w Orchowie oglądać tę piękną wystawę. Instytucja kultury z Mieściska stała się po 2011 roku dysponentem przekazanych przez spadkobiercę Eugeniusza Rutkowskiego części zbiorów z Głuchej Puszczy.

Zaprezentowane na wystawie eksponaty pochodzą z różnych regionów Wielkopolski, Pałuk i Kujaw, a wśród nich min.: rzeźby sakralne i ludowe, kroniki pełne wycinków prasowych i opisów niemalże każdego dnia z życia Stanisława Pijanowskiego, pamiątki po Janie Kilińskim - rękopis i Tadeuszu Kościuszce - laska, którą naczelnik sam wyrzeźbił i używał będąc carskim więźniem. Pośród pamiątkami po samym Stanisławie jest jego portret namalowany przez strzeleńskiego artystę Jana Sulińskiego oraz ogromny zbiór przedstawiający bohatera wystawy na zdjęciach z różnych okresów jego działalności. Już z daleka wpadają w oko rogi tura oraz jedna ze stacji szesnastowiecznej Drogi Krzyżowej ze Strzelna. Jest również ten najcenniejszy w zbiorach z Głuchej Puszczy piękny szłom z czasów wczesnopiastowskich. Choć to kopia to robi wielkie wrażenie na zwiedzających wystawę.

Towarzystwo Przyjaciół Gminy Orchowo, by godnie uczcić 100-rocznicę urodzin Strażnika z Głuchej Puszczy wystąpiło z projektem i otrzymało dotację ze środków samorządu Województwa Wielkopolskiego w wysokości 10 tys. zł w ramach konkursu Nasza wieś, naszą wspólną sprawą  na realizację zadania Skarby Głuchej Puszczy - 100.rocznica urodzin kustosza Stanisława Pijanowskiego. Celem tegoż projektu było upamiętnienie honorowego członka TPGO Stanisława Pijanowskiego poprzez wydanie wspomnianej wyżej książki jemu poświęconej. Silnie w to dzieło zaangażowali się również Magdalena Pęczkowska oraz orchowianin, znawca dziejów tej ziemi Paweł Dragan. W trakcie wernisażu każdy z obecnych obdarowane został tą książką.

Wystawa w Domu Kultury i Strażaka w Orchowie dostępna jest dla zwiedzających od 12 do 25 listopada, w godzinach pracy biblioteki. Zwiedzanie w innych godzinach można umawiać telefonicznie pod numerem 608 680 561.

Foto.: Heliodor Ruciński

 

wtorek, 8 listopada 2022

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 189 Cestryjewo - cz. 1

Strzelno. Widok na Cestryjewo i miasta od strony północnego wjazdu z Inowrocławia - Ciechrza - Bławat.. Gwasz Karola Albertiego z ok. 1790 r. w zbiorach Muzeum Narodowego w Poznaniu.

Blisko 13 lat temu zacząłem kompletować wcześniej zebrane informacje o jednej z najstarszych części miasta - Cestryjewie. Zlepiony nieco chaotycznie materiał opublikowałem 7 stycznia 2010 roku. Dzisiaj wracam do tamtych notatek, by w cyklu artykułów Spacerkiem po Strzelnie przejść się z Państwem ulicami Cestryjewa. Główną oś obszaru stanowi ulica Cestryjewska wraz z przylegającymi do niej ulicami: Ścianki, Świętej Anny, Szkolna, Świętego Andrzeja, Świętego Jakuba, Krzyżowa, Kasztanowa oraz Placem Świętokrzyskim, Alejami Morawskiego, ulicami Nową i Lipową. Również w skład omawianego obrębu należałoby włączyć część ulicy Michelsona, jednakże potraktowałem ją oddzielnie, jako trzecią, co do długości ulicę Strzelna.

Cestryjewo na planie miasta z 1832 r.

Z istniejących do dzisiaj najstarszych układów urbanistycznych Strzelna, Cestryjewo możemy zaliczyć do najstarszych w mieście. W średniowieczu był to obszar z centralnie wytyczoną ulicą, wokół której powstała satelicka względem wsi klasztornej i samego późniejszego miasta, osada. Kiedy na przełomie XIII i XIV wieku wytyczona została nowa droga pomiędzy Poznaniem, Gnieznem i Toruniem na odcinku której znalazło się Strzelno, niejako dla ominięcia kształtującego się już wówczas centrum miejskiego, nową drogę poprowadzono z pominięciem tegoż centrum. Odcinek ten przebiegał wzdłuż dzisiejszej ulicy Michelsona i kierował się ku Bławatom a w połowie drogi na Ciechrz i Markowice. Początek tego odcinka stanowiła osada Naskrętne z folwarkiem klasztornym zlokalizowanym w obrębie współczesnej wieży ciśnień. Zaś koniec przed rogatkami północnymi ze współczesnym Placem Świętokrzyskim. Dziś, tamten odcinek strzeleński drogi moglibyśmy nazwać obwodnicą śródmieścia Strzelna.

Plac Świętokrzyski z kaplicą pw. św. Krzyża i widokiem na Cestryjewo. Fragment nieistniejącej panoramy miasta w/g Jana Sulińskiego.

Osada przyklasztorna oraz późniejsze miasto skomunikowane zostały z nowym traktem Poznańsko-Gnieźnieńsko-Toruńskim po linii dzisiejszej ulicy Cestryjewskiej. Z czasem wzdłuż tej drogi-ulicy powstała osada, której sieć uliczek przetrwała do dziś. Po raz pierwszy z nazwami miejscowymi opisującymi pewne części Strzelna spotykamy się na początku XV w. Wiadomości te zachowały się w dokumencie z 21 sierpnia 1436 roku, w którym, to Jan Luckaw prepozyt strzeleński i konwent Norbertanek ustanowili obowiązki i prawa gminy miasta Strzelno. W dokumencie tym wymienione zostały dwa obszary miejskie: Cestryjewo i Cegiełka. Wówczas to Cestryjewo zapisane zostało w formie Czastrigewo. Wiadomym jest, iż te dwa obszary jak i obszar zwany Folwarkiem Naskrętne, to tzw. przedmieścia strzeleńskie. 

Ulica Cestryjewska

Z wyżej cytowanego dokumentu dowiadujemy się, iż na Cestryjewie osadzeni zostali na prawie niemieckim pierwsi mieszczanie strzeleńscy. Co ciekawe pewien ich odsetek stanowili osadnicy niemieccy, jednakże większość tu zamieszkująca to rodowici mieszkańcy tych ziem, a pośród nich byli i tacy, którzy wywodzili się ze stanu rycerskiego. Tutaj też znajdowała się przedmiejska kaplica pw. Św. Krzyża, ale o niej dopowiem przy opisywaniu Placu Świętokrzyskiego. Nieco później ustanowiono, że na Cestryjewie mogli budować swoje domy jedynie młynarze, którzy przez wieki parali się tutaj tym elitarnym poniekąd rzemiosłem. Poza młynami znajdowała się na przedmieściu łaźnia miejska odnotowana już przed 1559 rokiem. W 1609 roku wymieniony został tutaj organista klasztorny, Jan Wyszławski, który nabył na Cestryjewie od klasztoru zagrodę należącą do młyna końskiego kieratowego mielącego słody piwne. Zagroda ta znajdowała się między browarem Kościeskiej i domem Adama Garncarza. Na mapie katastralnej z lat 1827/1828 autorstwa Grützmachera, u dzisiejszego wylotu ul. Cestryjewskiej w ul. Michelsona zaznaczona została forma zabudowanego placu na kształt rynku oraz oznaczone są trzy wiatraki-młyny. Naniesiony układ ulic niemalże idealnie pokrywa się ze współczesnym ich rozplanowaniem. 

Cestryjewo z lotu ptaka - 2004 r.

Kiedy przeniesiono nazwę przedmieścia Cestryjewo na ulicę? Dzisiaj trudno to datowanie ustalić. W dziewiętnastowiecznych „Amtsblattach“ do połowy stulecia opisywano poszczególne posesje tzw. numerami policyjnymi, posiłkując się niekiedy starymi i zwyczajowymi nazwami ulic i placów. Prawdopodobnie uporządkowanie tego tematu nastąpiło po 1876 roku, kiedy to język niemiecki stał się językiem urzędowym. Wówczas to powszechnie zaczęto nadawać nazwy niemieckie poszczególnym ulicom, wprowadzając także nowe, dotychczas nienazwanym ulicom. Cestryjewo na przestrzeni minionych wieków nosiło identyczną nazwę, lecz różnie zapisywaną. I tak pisano ją również jako Czastrygewo i Czastryjewo, by następnie utrwalić w formie Cestryjewo. W końcowym okresie zaborów, pod koniec XIX w. ulica zwana Cestryjewo obejmowała swym zasięgiem współczesne ulice: Świętej Anny i Ścianki aż po ul. Inowrocławską (wówczas Pocztową) do wysokości synagogi. Natomiast od współczesnego naszym czasom zakładu kowalsko-ślusarskiego Ewarysta Błażejczaka po wlot w ulicę Michelsona nosiła zniemczoną nazwę Cestryjewostrasse. Do niej przylegały ulice: Świętego Jakuba (Jacobstrasse), łącząc ją z ul. Stodolną (Michelsona); Świętego Andrzeja (Andreastrasse), będąca połączeniem z ul. Lipową oraz Krzyżowa (Kreusstrasse), również stanowiąca połączenie z Lipową.

Ulica Cestryjewska

W czasie okupacji niemieckiej ulice: Cestryjewo i Cestryjewską urzędowo określono jedną nazwą, mianowicie Schillingstrasse, co w tłumaczeniu oznacza ulicę Schillinga. Nazwę jej odnieść możemy do nazwiska Schilling. Dziś trudno mi stwierdzić, czy w ten sposób uczczono mieszkającego przy tej ulicy pod numerem policyjnym 147 Franciszka Schillinga, mistrza kowalskiego, czy może jednostkę monetarną - szylinga. Być może, że to czysty zbieg okoliczności. Ostateczne utrwalenie się nazwy ulicy nastąpiło w grudniu 1983 roku. Wówczas to Rada Narodowa Miasta i Gminy Strzelno przyjęła uchwałę o wydzieleniu z dotychczasowej części południowej, odcinka, od uliczki Ścianki do ówczesnej posesji Tadeusza Barteckiego i przeniesienie na całą tą długość nazwy, ulica Ścianki. Natomiast w dalszym przebiegu od ulicy Inowrocławskiej do Michelsona pozostawiono nazwę - ulica Cestryjewska.

A teraz o etymologii Cestryjewa (pisanego również jako Cestryiewo, Cestrajewo). Znaczenia pierwotnej nazwy miejscowej „Czastrygewo" - „Czastryjewo" możemy doszukać się w wyrazie 'częsty', które ma odniesienie do prasłowa w języku czeskim 'czastý' - „szczęsny". Zatem, czyżby Cestryjewo, miałoby być miejscem szczęsnym lub szczęśliwym. Mniemam, że raczej należy je odnieść do wyrazu 'częsty', od którego możemy wywodzić częste podróżowanie. Osada Cestryjewo powstała wzdłuż drogi łączącej klasztor i osadę przyklasztorną z nowo wytyczonym traktem handlowym. Była ona często przemierzana - uczęszczana (słowo etymologicznie wywodzące się z wyrazu 'częsty') przez podróżnych i dlatego od tego wzmożonego i częstego ruch na tej drodze, nazwano osadę Cestryjewem. Natomiast końcówka -jewo była typową w nazwach topograficznych i spotykamy ją w nazwach miejscowych Młodojewo (osadzie później zaginionej) jak i innych, np.: Golejewo, Grajewo, Kołodziejewo itd. 

Ale Cestryjewo to nie tylko ulica, to także obszar bagienny z parcelami - łąkami przypisanymi poszczególnym posesjom miejskim. Jest to współczesny teren rozciągający się pomiędzy ul. Inowrocławską - wylot z miasta - i ulicami: Nową, Franciszka Morawskiego a Placem Świętokrzyskim. Jednym zdaniem, jest to cały obszar ogródków działkowych powstałych po 1966 roku, ujęcia wodnego dla miasta Strzelna oraz niewielkich działek rolnych i łąk wzdłuż rowu ściekowego, popularnie zwanego „Śmierdzielem“. Jeszcze na początku lat sześćdziesiątych XX w. stanowił on szachownicę kilkuset arowych poletek, na których uprawiano w przeważającej mierze ziemniaki i warzywa.

Cestryjewo z lotu ptaka - 2004 r.

Część Cestryjewa była przedzielona drogą (obecnie ul. Inowrocławską) i znajduje się ona po wschodniej stronie tej drogi - ulicy. Przylgnęła do niej nazwa „Seperaki“, zwane też pospolicie „Seperokami“. Nazwa ta pochodzi od słowa 'separacja' - rozdzielenie, z łacińskiego separo = oddzielam. Warto wiedzieć, że wszystkie posesje miejskie posiadały za tzw. murami działki dawnymi przywilejami miejskimi im przydzielone. Znajdowały się one właśnie na Cestryjewie i Seperakach oraz na tzw. Błotach - pod Starczewem. Prawa mieszczan strzeleńskich do tych parceli, od dawien dawna nadane, zostały potwierdzone przywilejem prepozyta Józefa Łuczyckiego i konwentu norbertanek 10 listopada 1764 roku. W nim to czytamy, iż grunta wszystkie miejskie, w tym Cestryiewo, przy swoich prawach i przywilejach utrzymują się i niniejszym aprobują prawem.

Ta separacja - rozdzielenie pól cestryjewskich nastąpiło po wytyczeniu i wybudowaniu nowej drogi ze Strzelna do Inowrocławia, co miało miejsce w połowie XIX w. (Szosa Poznań - Toruń). Wzorem ulic centralnych przespacerujmy się Cestryjewską i zobaczmy któż to przy tejże ulicy zamieszkiwał i zamieszkuje oraz jaką profesją zajmował się i zajmuje…

Foto.: Heliodor Ruciński i archiwum bloga

 

piątek, 4 listopada 2022

Wszystkich Świętych, Zaduszki, Wypominki

Uroczystość Wszystkich Świętych w Kościele to wspomnienie wszystkich zmarłych, którzy osiągnęli stan zbawienia i są już w niebie. To święto przypomina o powszechnym powołaniu do świętości. Każdy z wierzących, niezależnie od obranej przez siebie drogi życia: małżeństwa, kapłaństwa, życia konsekrowanego czy samotności, jest powołany do świętości. Bóg powołuje do świętości wszystkich, dlatego każdemu wierzącemu pomaga swą łaską. Każdy otrzymał dar zbawienia, bo Jezus Chrystus złożył ofiarę za wszystkich ludzi. Od każdego z nas jednak zależy, w jakim stopniu przyjmie od Boga dar świętości.

Wspomnienie wszystkich świętych ma źródło w kulcie męczenników. W rocznicę śmierci, która dla chrześcijan jest dniem narodzin dla nieba, odprawiano na grobach męczenników Eucharystię i czytano opisy męczeństwa. Początki uroczystości Wszystkich Świętych sięgają IV w. W Antiochii czczono wtedy pamięć o wielu bezimiennych męczennikach, których wspominano w niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego. W Rzymie w VII w. papież Bonifacy IV poświecił dawny Panteon i uczynił go kościołem ku czci Bogurodzicy oraz wszystkich męczenników. Polecił przy tej okazji umieścić tam kamienie przywiezione z katakumb chrześcijańskich męczenników.

Z rocznicą tych wydarzeń związane było rzymskie święto Wszystkich Świętych. Czczono wtedy jedynie Maryję i męczenników. W późniejszych wiekach dołączono kult „wszystkich doskonałych Sprawiedliwych”. Obchody przeniesiono z 13 maja na 1 listopada. Powodem były prawdopodobnie trudności z wyżywieniem rzesz pielgrzymów przybywających do Rzymu na wiosnę. Listopadowa data była już znana w Irlandii oraz Anglii, a od VIII w. święto to rozprzestrzeniło się w całej chrześcijańskiej Europie. Po ostatniej reformie liturgii teologowie podkreślają, że uroczystość Wszystkich Świętych obejmuje nie tylko świętych beatyfikowanych czy kanonizowanych, ale wszystkich zmarłych, którzy osiągnęli doskonałość, a zatem także zmarłych krewnych i przyjaciół.

Na długo przed 1 listopada przygotowujemy się do wspólnego spędzenia tego dnia w gronie rodzinnym, zarówno na cmentarzach, jak i w zaciszu domowym. Również i w tym roku stajemy przy grobach w modlitewnym skupieniu i wspominamy najbliższych oraz przywołujemy chwile spędzone z nimi. Zaś w domowych rozmowach przekazujemy w opowieściach wspomnieniowych dzieje rodzinne, utrwalające w młodych historię rodu. Przybrane mogiły - różniące się estetyką dekoracyjną - oddają nasze uczucia do zmarłych współmałżonków, dzieci, rodziców, przodków. Duża ilość grobów rodzinnych na jednym cmentarzu świadczy o wielopokoleniowym zasiedzeniu miejscowości, czy regionu. Z tablic inskrypcyjnych, dat żywota możemy wyczytać dzieje naszych korzeni rodowych tkwiących od dziesiątek, a niekiedy setek lat w tej ziemi. Dzień ten niesie również refleksje nad własnym żywotem, czy aby dobrze spełnionym?

Dwa cmentarze - katolicki i ewangelicki we Wronowach

Zaduszki

W odróżnieniu od dnia Wszystkich Świętych, w Zaduszki Kościół modli się za wszystkich zmarłych w intencji zbawienia dusz odbywających w czyśćcu pokutę. Zaduszki to również stary polski zwyczaj, którego korzenia doszukiwać się możemy w Dziadach pogańskich. W chrześcijaństwie zwyczaj ten zapoczątkował w 998 r. św. Odilon, opat z benedyktyńskiego Cluny, jako przeciwwagę dla starych zwyczajów pogańskich czczenia zmarłych. W Polsce tradycja Dnia Zadusznego sięga XII w. a końcem XV w. rozlała się na cały kraj. Tradycyjnie dzień ten obchodzimy następnego dnia po Wszystkich Świętych. Odwiedzamy cmentarze z grobami bliskich, zapalamy znicze, modlimy się i wspominamy zmarłych. Opowiadając o przodkach, niejako utrwalamy o nich pamięć w młodym pokoleniu. 

W obrzędowości ludowej przetrwał jeszcze gdzieniegdzie zwyczaj karmienia dusz zmarłych, przybyłych w tym dniu z zaświatów na ziemie. W tym celu pozostawiano przez cały dzień na stole chleb z masłem lub cały obiad. Specjalnie wypiekanym chlebem dzielono się także z żebrakami modlącymi się na cmentarzach za dusze zmarłych. Ten chleb w zależności od regionu posiadał swoją nazwę np.: „Powałka”, „Petryczka”, „Zaduszka” lub „Chleb Umarłych”. Do obrzędów zadusznych w kościele katolickim należy także specjalna msza odprawiana w tym dniu, a zwana „pominkami”.

Nowy cmentarz katolicki w Strzelnie przy ul. Sportowej

Listopadowe wypominki

Wypominki są jednym ze znaków naszej modlitewnej pamięci o zmarłych i ich tradycja sięga odległego X w. Wcześniej, modlitwa za zmarłych praktykowana była w Kościele już od II w., a od III wieku Kościół modli się za zmarłych w czasie Eucharystii. Z czasem przyjęła się też znana do dzisiaj praktyka odprawiania Mszy św. za zmarłych pokutujących w czyśćcu.

W liturgii eucharystycznej sprawowanej w starożytnym Kościele odczytywano tzw. dyptyki, na których chrześcijanie wypisywali imiona żyjących biskupów, ofiarodawców, dobrodziejów, ale także świętych męczenników i wyznawców, oraz wiernych zmarłych. Z biegiem lat dyptyki zastąpiono wspomnieniami - specjalnym nabożeństwem za zmarłych, podczas którego wyczytywana jest lista imion i nazwisk zmarłych osób, które wierni chcą w modlitwie polecać Bogu. Wypisywane są one na kartkach i wraz z dobrowolną ofiarą przynoszone są do parafialnej kancelarii. Następnie sporządza się listę nazwisk zmarłych, którą kapłan odczytuje podczas nabożeństwa, wzywając zebranych do modlitwy w ich intencji. Najczęściej wierni odmawiają w intencji zmarłych dziesiątkę różańca lub tradycyjną modlitwę Wieczny odpoczynek

Wypominki często funkcjonują w dwojakiej odmianie jako listopadowe - gdy imię zmarłego wyczytuje się podczas listopadowego nabożeństwa za zmarłych oraz roczne - gdy zmarłych wspomina się przez cały rok, w każdą niedzielę przed Mszą św. Świecką formą wypominek są organizowane od lat Zaduszki poetycko-muzyczne, jak chociażby te w Muzeum Ziemi Mogileńskiej, czy od dwóch lat w Domu Kultury w Strzelnie.

Cmentarz katolicki w Ostrowie
 Post scriptum

Wiele grobów zasłużonych strzelnian pokrytych patyną czasu, nad którymi już nikt z rodzin nie sprawuje pieczy, znalazło nowych opiekunów. Kilka razy w roku porządkują je służby miejskie na zlecenie burmistrza Strzelna, pod nadzorem członków TMMS, którzy weryfikując te miejsca, dopisują do wydłużającej się listy, co rusz to nowe. Najstarsze i najbardziej nadgryzione zębem czasu pomniki nagrobne wymagają szczególnej troski, w postaci gruntownego remontu, rekonstrukcji, odbudowy, czy wręcz wystawienia nowego stylizowanego pomnika. Dla ich ratowania od lat TMMS prowadziło kwesty cmentarne. Niestety, od trzech lat już nie organizuje się tej chlubnej i efekty przynoszącej akcji. Średnia wieku członków TMMS to 72 lata i rośnie... 

Stodoły. Kapliczka przy cmentarzu (2003 r.)