piątek, 12 sierpnia 2022

Odkrycie największego skarbu w dziejach Strzelna

Przez dziesiątki lat krążyły wśród strzelnian pogłoski o legendarnym skarbie, jaki pozostawiły po sobie miejscowe norbertanki. Miały to być beczki specjalnie zaimpregnowane, wypełnione złotem, srebrem i kosztownościami. Tuż przed kasatą klasztoru przebiegłe siostry miały ów skarb zakopać gdzieś na klasztornym wzgórzu. Ostatnia z sióstr norbertanka Józefa Janik znająca tę tajemnicę zmarła w wieku 79 lat w 1867 roku. Pogrzeb jej odbył się 23 marca u ss. Miłosierdzia w Poznaniu. Ponoć Prusacy próbowali już w XIX w. dociec prawdy, a kiedy Niemcy zajęli we wrześniu 1939 roku miasto, również do ich uszów dotarła ta opowieść. Okupanci rozpoczęli poszukiwania na wzgórzu poklasztornym. Rzekomo po spenetrowaniu krypt również rozkopali w kilku miejscach przyległy teren. 

Tyle gwoli wstępu. 7 grudnia 1946 roku kraj obiegła informacja opatrzona tytułem: „Rewelacyjne odkrycie w Strzelnie. Nie było Polski drewnianej“. Podał ją „Ilustrowany Kurier Polski“, który nad winietą umieścił sensacyjny anons i we wstępie do artykułu wytłuszczonym drukiem oznajmiał:

- W dwu kościołach strzelińskich odkryto kolumny romańskie nie mające pod względem bogactw i ornamentacji równych sobie w Polsce, a niewiele tylko podobnych w Europie. 

 

Strzelno w listopadzie 1946 roku

Żyjemy w czasach niezwykłych. Potworny wybuch barbarzyństwa pozbawił nas milionów współbraci i dorobku wielu pokoleń. Pastwą płomieni, bomb i granatów padły nie tylko nasze mieszkania i warsztat pracy, lecz także nasze zabytki. Szczególnie tragiczny był los tych ostatnich zwłaszcza, gdyż tępiono je zawzięcie tylko dlatego, że były polskimi zabytkami. 

Jak gdyby dla wynagrodzenia tych strat mamy do zanotowania szereg odkryć o wielkim znaczeniu. Pogruchotane mury kościołów odsłaniają ukryte w nich skarby. Próbne odkuwania filarów w spalonej katedrze poznańskiej wykazały, że we wnętrzu ich mieszczą się prawie nie zniszczone filary gotyckie z piaskowca i profilowanej cegły, pokryte w niektórych miejscach bogatą polichromią. Poodpadane tynki w sławnej kolegiacie w Trzemesznie odsłoniły kolumny romańskie - skromne lecz autentyczne. 

 

JAK DOSZŁO DO ODKRYĆ?

W obydwu wypadkach tym, komu mamy do zawdzięczenia niezwykłe odkrycia, jest konserwator wojewódzki poznański, mgr Zdzisław Kępiński. Głęboka wiedza fachowa i oparta na niej intuicja, kazały mu chwycić za kilof i doprowadziły do tak efektownych wyników. Te powodzenia zachęciły konserwatora do dalszych poszukiwań. Tym razem zwrócił uwagę na Strzelno. Są tam dwa kościoły. Mały romański kościółek św. Prokopa oraz duży kościół parafialny, pierwotnie klasztorny sióstr Norbertanek. Kościół ten przebudowany w późniejszych czasach zachował do dziś dnia romańską absydę. Na środku kaplicy św. Barbary stoi kolumienka romańska o powierzchni pokrytej bogatym ornamentem. W ściany kapliczki wmurowano kilka fragmentów płasko rzeźb romańskich, a nad wejściem znajduje się romański tympanon przedstawiający fundatora ofiarowującego Matce Boskiej wybudowany przez siebie kościół. W sąsiednim kościółku św. Prokopa, nad wejściem do chóru wmurowano bazę kolumny romańskiej, pochodzącej z kościoła poklasztornego.

 

Obecność tych fragmentów architektury romańskiej skłoniła konserwatora do dalszych poszukiwań. Przypuszczano dotychczas, że pierwotny kościół romański, którego absyda pozostała do dziś dnia, rozmiarami nie przewyższał dzisiejszego prezbiterium. Konserwator wojewódzki analizując dokładnie rozplanowanie całego kościoła doszedł do wniosku, że pierwotny kościół romański był znacznie większy. Nie dosyć na tym - przyglądając się dokładnie lukom międzyprzęsłowym doszedł do przekonania, że tu, podobnie jak w katedrze poznańskiej, później dodane stiuki zakrywają pierwotne kolumny.

KILOF I ZABYTKI

Dla stwierdzenia słuszności tych domysłów rozpoczął konserwator wykuwać otwór próbny. Pod cienką warstwą stiuku natrafił na cegły. Zdawało się, że domysły były zbyt śmiałe. Konserwator kuł jednak dalej. Pogłębiał się otwór, a zarazem malała nadzieja. Dopiero na głębokości jednej cegły zajaśniał inny niż cegła materiał. Konserwator poszerzył otwór i... nie ulegało wątpliwości - wewnątrz znajdowała się kolumna z piaskowca. Teraz odkuto cały bok filaru od góry do dołu. Wynik przekroczył wszelkie oczekiwanie.

 

CZAROWNE KOLUMNY

Na światło dzienne wyjrzała kolumna romańska cudownej piękności, doskonale zachowana. Trzon kolumny podzielony na cztery kondygnacje wypełniane postaciami świętych i rozdzielone jedna od drugiej ornamentacją roślinną. Zarówno ornamentacja figuralna jak i roślinna odznaczają się spokojem, umiarem i posiadają ogromną wartość artystyczną.

 

Za tą kolumną poszły następne. Okazało się, że wszystkie filary kryją w sobie pierwotne kolumny romańskie. Każda kolumna przyozdobiona jest w inny sposób, ale wszystkie równie bogato, jak pierwsza. Wyjątek stanowią dwie kolumny przy chórze muzycznym. Jedna z nich ma trzon zupełnie gładki, zaopatrzony w dwa nigdzie indziej nie spotykane uchwyty, a powierzchnia drogiej wykazuje żłobkowanie spiralne.

CO BĘDZIE DALEJ?

Teraz nie ulega już wątpliwości, i że pierwotny kościół romański nie był kościółkiem na miarę sąsiedniego kościoła św. Prokopa, lecz był w rzucie poziomym identyczny z dzisiejszym. Odkrycie tak ważnych elementów jakimi są filary nawy głównej, w połączeniu z istniejącą do dziś dnia romańską absydą (i być może z marami zewnętrznymi, które nie zostały jeszcze zbadane) pozwoli zrekonstruować cały kościół w stylu romańskim. Zważywszy na to, że odkryte w nim kolumny romańskie nie mają pod względem bogactwa ornamentacji równych sobie w Polsce, a niewiele tylko podobnych w Europie, kościół poklasztorny w Strzelnie wraz kościółkiem św. Prokopa staną się taką atrakcją dla architektów i miłośników zabytków, jaką jest Biskupin dla archeologów.

PRZEWRÓT W NAUCE O POLSCE

Trzeba tu zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę związaną z odkryciami w Strzelnie. Kolumny w Strzelnie to i przewrót w nauce historii polskiej i historii sztuki w Polsce. Byliśmy dotychczas głęboko przekonani, że Polska XII i XIII wieku była krajem o bardzo niskiej kulturze, że budownictwo było drewniane, że dopiero Kazimierz Wielki zostawił murowaną. Strzelno protestuje przeciwko tym twierdzeniom. Strzelno zaprzecza wiadomościom o Polsce drewnianej. Nie tylko, że wznoszono budowle murowane, ale przyozdabiano je w sposób świadczący o wysokiej kulturze artystycznej, zarówno budowniczych jak i zleceniodawców. (W. M.)

Zatem, mamy ów największy skarb, perły dziedzictwa kulturowego Strzelna - kolumny romańskie.


poniedziałek, 8 sierpnia 2022

Tajemnicze zapadlisko w Strzelnie

Foto.: domena publiczna

W jezdni na ulicy Gimnazjalnej w Strzelnie zrobiła się dziura - o czym poinformował na Facebooku Portal Strzelno Online. A że to nie pierwsze takie zapadlisko na tejże ulicy wywiązała się dyskusja okraszona smaczkami typu: - może tam jest węgiel? a może coś tam znaleźli… itd., itp. Czarno wróżący przyszłość Strzelna oczekują zapadnięcia się całego miasta - a kysz wróżbici! Większość z mieszkańców wie, że ulica zaplanowana jest do remontu i nie pierwsza to dziura, gdyż w ostatnich tygodniach więcej zapadlisk wystąpiło. Przyczyn tego zjawiska jest wiele, m.in.: obniżający się poziom wód gruntowych, duży ruch uliczny czy wypłukanie podsypki drogowej. To ostatnie zapadlisko przypomniało mi pewien artykuł o dużo większej dziurze odkrytej przed wojną. I wówczas dyskusja wywiązała się około owego zjawiskowego odkrycia. Posłuchajcie: 

12 marca 1935 roku strzeleński korespondent „Kuriera Poznańskiego“ tajemniczo doniósł do redakcji w Poznaniu, że: Ziemia niejedne tajemnice kryje w swym łonie, które częstokroć drogą przypadku dostają się na światło dzienne. Dzięki takiemu właśnie przypadkowi natrafiono w Strzelnie na ślady ganku podziemnego, który prawdopodobnie ma związek z kościelnymi zabytkami strzeleńskimi.

Pan Stanisław Brożek, właśc. nieruchomości przy ul. Klasztornej (obok Rotundy św. Prokopa), kopiąc ziemię, na nieznacznej głębokości natrafił na głazy kamienne i kamienie, a pod niemi na murowane sklepienia, ciągnące się od strony Rotundy Św. Prokopa w stronę sąsiednich budynków. Sprawa ta zaintrygowała p. Brożka niezmiernie. Welbunek (sklepienie), wykonany z jednej warstwy cegły, tworzący owalne obramowanie z cegieł wypalonych z gliny i podobnych do obecnych, spajany gliną i znajdujący się we warstwie kamieni około 75 cm, to jakaś pozostałość po czasach minionych

Odkryciem zainteresował się również ks. prałat Czechowski. W społeczeństwie miejscowym znowu odżyły dawne legendy, opowiadane przez ludzi starszych, że od kościoła św. Trójcy oraz Rotundy Św. Prokopa (dawn. klasztor Norbertanek) ciągną się podziemne ganki, które w razie niebezpieczeństwa, zagrażającego klasztorowi, miały ułatwiać siostrom ucieczkę. Może uda się wydrzeć ziemi tajemnicę sklepienia i udostępnić ją dla szerszego ogółu.

To wyżej opisane zapadlisko dało zaczyn do powstania legendy o podziemnym połączeniu klasztoru strzeleńskiego z klasztorem markowickim i Tatarach - o czym opowiadał odwiedzającym Strzelno turystom śp. Szczepan Kowalski, miejscowy kościelny, kustosz strzeleński i przewodnik. Późniejsze badania archeologiczne obaliły ten mit, a my póki co nie gorączkujmy się, nie wymyślajmy legendy o węglu i czekajmy na remont gruntowny ulicy Gimnazjalnej i jej sąsiadek.


Z dziejów wsi Sławsko Dolne - cz. 1

Sławsko Małe i Sławsko Kolonia - 1832 r.

Licznik bloga Strzelno moje miasto - kontynuacja przekroczył 400 000 odwiedzin. Nie jest to jakaś rewelacyjna liczba, niemniej jednak cieszy, a do tego upewnia, że są osoby, którym bliskie są dzieje Strzelna i pogranicza kujawsko-wielkopolskiego. Jako, że mamy okres wakacyjno-urlopowy, a do tego rozkopane miasto zawiesiłem spacerki ulicami, wychodząc poza granice. Dzisiaj zapraszam do poczytania cyklu opowieść o wsi Sławsko Dolne. Mniemam, że artykuły te przyciągną uwagę byłych i obecnych mieszkańców tej miejscowości, jak i tych, którzy są miłośnikami naszego regionu. Przy tej okazji wyprostuję krążącą błędną tezę o dworze ziemiańskim - majętności ziemskiej, która miałaby tutaj w XIX w. funkcjonować oraz naświetlę dzieje powojenne tej miejscowości. Ciekawym będzie okres od 1781 roku do 1945 roku, czyli czas funkcjonowania dwóch społeczeństw - Polaków i Niemców. Zatem, zapraszam do pogłębienia wiedzy o tej wsi.

Wstęp

Pośród miejscowościami gminy Strzelno znajdujemy trzy, które tuż po I rozbiorze Polski zostały skolonizowane osadnikami niemieckimi i z tej przyczyny rozdzielone na część polską i niemiecką. Z czasem Niemcy zamieszkali również w częściach polskich, wypierając rdzenny żywioł polski, z ziem od pokoleń trzymanych w ich rękach. Były to miejscowości Ciechrz, Stodoły i Sławsko. Stopniowo koloniści rozprzestrzeniali się na inne miejscowości, jak również przenosili się do miasta Strzelna. 

Wieś położona jest na północ od Strzelna i sąsiaduje z gruntami miejskimi i z takimi miejscowościami jak: Strzelno, Strzelno Klasztorne, Stodoły, Stodólno, Żegotki, Ciechrz i Bławaty. Po stronie północnej wsi przepływa niewielka rzeczka Sławka, która swą nazwę wzięła od nazwy wsi, choć jej źródła biorą początek po zachodniej stronie wsi Ciechrz. Obecnie koryto cieku pełni funkcję kanału melioracyjnego, w którego pobliżu dokonano odkryć archeologicznych, sięgających początków osadnictwa na tych ziemiach w okresie neolitu (Żegotki, Ciechrz). Wzdłuż granicy południowej przebiega droga krajowa nr 62 łącząca Strzelno z Kruszwicą i dalej z Włocławkiem. Po stronie zachodniej grunty wsi przecina kolejna droga krajowa nr 15 z Poznania do Torunia. Sama wieś położona jest na uboczu tych dróg i można do niej dojechać ze zjazdów pierwszej, jak i drugiej drogi. W jej skład wchodzi również przysiółek Dąbek. Obszar wsi wraz z gruntami rolnymi zajmuje 709 ha i jest zamieszkany przez 354 osoby. Po 1945 r. znajdowała się tutaj koedukacyjna szkoła rolnicza, szkoła podstawowa, magazyny „Herbapolu” i PGR. Zabudowa wsi pochodzi z przełomu XIX i XX w. oraz współczesna. W byłym budynku szkolnym mieści się świetlica wiejska. We wsi do niedawna funkcjonował sklep spożywczo-przemysłowy, są tutaj charakterystyczne dl wsi polskich przydrożne znaki wiary - krzyż drewniany wystawiony po 1945 r., piękna figura Matki Boskiej z 1982 r. oraz pozostałości cmentarza ewangelickiego z lat ok. 1850-1945. 

Szkoła w Sławsku Małym - pocztówka z końca XIX w.

Staropolska wieś Sławsko z późniejszym przydomkiem Małe, czyli Sławsko Małe, była własnością klasztoru sióstr norbertanek w Strzelnie i od końca średniowiecza dzieliła się na część kmiecą oraz folwark. Wieś jak i mieszkańcy przypisani byli od samego zarania do parafii strzeleńskiej. W dobie Rzeczypospolitej Szlacheckiej folwark dzierżawiła okoliczna szlachta, która w zamian uiszczała czynsz klasztorowi. Miejscowi kmiecie siedzieli na gospodarstwach, które również były własnością klasztoru. Za ich użytkowanie płacili czynsz i inne wynikające z prawa obciążenia oraz świadczyli na rzecz folwarku różnorakie prace, od sprzężaju po prace ręczne.

Zaborca pruski w 1781 roku rozparcelował zabrany klasztorowi folwark i osadził na tak powstałych gospodarstwach kolonistów niemieckich. Od tego czasu ta część wsi nazwana została Sławskiem Kolonią, w brzmieniu niemieckim 'Klein Slawsk Kolonia' zaś część kmieca nadal nosiła nazwę Sławsko Małe. Z początkiem 1879 roku rozkazem gabinetowym zmieniono urzędowo nazwę wsi Sławsko Kolonia (Kolonia Sławsk) na niemieckojęzyczny Kaisersthal, zaś Sławsko Małe (Mały Sławsk), na Kaisershöh.

W takim stanie wieś przetrwała do 1919 roku, to jest do czasu zrzucenia kajdan niewoli. 27 czerwca 1919 r. Naczelna Rada Ludowa w Poznaniu przywróciła staropolską nazwę dla pierwszej części Sławsko Małe, a tej pokolonizacyjnej nadała nową nazwę Sławsko Dolne. Ostatecznie pisownie tych miejscowości zatwierdziło Ministerstwo Byłej Dzielnicy Pruskiej 14 lipca 1920 r. W 1933 roku ujednolicono nazwę dla całego obszaru tzw. gromady nazywając ją urzędowo Sławskiem Dolnym. Nazwa ta pozostała i funkcjonuje po dziś. W tradycji miejscowej staropolska nazwa Sławsko Małe funkcjonowała obok nazwy Sławsko Dolne. Z upływem czasu została wyparta i dzisiaj jedynie najstarsi mieszkańcy tej miejscowości o niej pamiętają.

Początki wsi

W grupie najstarszych miejscowości gminy Strzelno znajdujemy wieś Sławsko Dolne. Jej dzieje związane były przez kilkaset lat ze strzeleńskim klasztorem sióstr Norbertanek. Od najdawniejszych lat wchodziła ona w skład potężnego latyfundium, którym władały siostry od Świętego Norberta. Początkowo była to wieś służebna, która świadczyła na rzecz klasztoru. W dobie Rzeczypospolitej szlacheckiej została podzielona na dwie jednostki ekonomiczne: folwark klasztorny i wieś chłopską. Obie były ze sobą ściśle związane za sprawą świadczenia pańszczyzny przez chłopów na rzecz folwarku. Służebność ta została przeniesiona na rzecz dzierżawców, którzy gospodarzyli na części folwarcznej. Dzierżawcami była okoliczna szlachta, która płacił klasztorowi odpowiedni czynsz dzierżawny.

Dla odróżnienia blisko leżących od siebie wsi o identycznie brzmiącej nazwie miejscowej Sławsko, dla norbertańskiej miejscowości dopisano przymiotnikowy człon nazewniczy ‘Małe’, zaś do położonej nieopodal Kruszwicy, a należącej do biskupów włocławskich, ‘Wielkie’. Dokonano tego około 1360 r. i od tego czasu norbertańskie Sławsko zaczęto nazywać Sławskiem Małym. Obie miejscowości leżały w staropolskim powiecie kruszwickim i województwie brzesko-kujawskim.

Początki norbertańskiego Sławska okrywa mgła tajemnicy, podobnie jak wielu innych miejscowości gminy Strzelno, a wynikła z braku źródeł mówiących o jej początku. Pierwszą wzmiankę o Sławsku znajdujemy w dokumencie księcia Kazimierza Kujawskiego (Konradowica) z 1231 roku. Dokument ten uznawany jest za falsyfikat, a co za tym idzie, za wytworzony o wiele później niż jego datowanie. Książę Kazimierz był synem księcia Konrada Mazowieckiego i w połowie 1230 roku został władcą Kujaw. O jego bliskich związkach ze strzeleńskim klasztorem norbertanek wiadomo jest co najmniej od 1234 roku, to jest od śmierci pierwszej książęcej małżonki Jadwigi, zmarłej najprawdopodobniej 8 stycznia 1234 roku. Najprawdopodobniej została ona pochowana w kościele św. Prokopa w Strzelnie.

Wracając do owego falsyfikatu z 7 marca 1231 roku nie sposób pominąć kolejnego dokumentu, również uznanego za falsyfikat, a wytworzonego w kancelarii książęcej księcia Kazimierza rzekomo 24 czerwca 1249 roku. Również i w nim znajdujemy norbertańskie Sławsko. Oba dokumenty dotyczyły immunitetów udzielonych wsiom norbertańskim, w tym Sławsku przez władcę Kujaw. 

Nie wymienienie Sławska wśród pierwotnego uposażenia ziemskiego klasztoru norbertanek w Strzelnie, które zostało potwierdzone bullą papieża Celestyna III z 1193 roku, zdaje się świadczyć, że wieś powstała w wyniku działalności osadniczej klasztoru. W sferze przypuszczeń możemy domniemywać, iż Sławsko powstało na tzw. nowym korzeniu pomiędzy latami 1193 a 1231. Argumentem na tę okoliczność może być bliskie położenie względem Strzelna, a także w pobliżu granic z dobrami klasztorów w Trzemesznie – Stodoły, Mogilnie – Ciechrz oraz szlacheckimi Żegotkami. Nowa wieś miała hamować zapędy sąsiadów ku przesuwaniu granic kosztem dóbr strzeleńskich. 

W dobie średniowiecza

W 1246 roku wśród nowych osad będących własnością klasztoru strzeleńskiego wymienione zostało również Sławsko. W tymże roku książę Kazimierz Kujawski zwolnił min. Sławsko – zapisane w dokumencie jako 'Zlavzcov' – od powozu, sokolników i budowy grodów poza kasztelanią, na której wieś leży. Nadto książę  uwolnił wieś od obowiązku oddawania krowy podworowej. Te zwolnienia, jak i pozostawione obciążenie świadczą o wcześniejszym lokowaniu wsi na prawie polskim. Bardziej nowoczesne lokacyjne prawo magdeburskie wobec Sławska zaprowadził w roku 1312 prepozyt klasztoru strzeleńskiego Jan, który stosowne zezwolenie otrzymał od księcia inowrocławskiego Przemysła Ziemomysłowica.

Kolejną wzmiankę o Sławsku znajdujemy w przywileju króla Kazimierza Wielkiego, wystawionym 10 września 1356 r. w Brześciu Kujawskim. Władca w tym dokumencie potwierdził immunitet nadany rzekomym falsyfikatem z 1231 r. i rozszerzył go nowe prawne i ekonomiczne nadania, podnoszące stan gospodarczy wsi. Król ze swej strony nadał szeroki immunitet sądowy. Uwolnił Sławsko Małe od jurysdykcji swoich urzędników, poddając tutejszych mieszkańców we wszystkich sprawach, tak małych, jak i dużych, prawa magdeburskiego, pod władzę sołtysa, tego zaś pod jurysdykcję prepozyta lub jego administratora – burgrabiego. W rok później 29 listopada 1357 r. sędzia ziemski kujawski Stanisław z Ostrowa, na podstawie przeprowadzonego przez podkomorzego inowrocławskiego Dobiegniewa z Kołudy rozgraniczenia dóbr, zatwierdził granice pomiędzy wsiami norbertańskiego Sławska Małego i benedyktyńskiego Ciechrza. 

W 1360 r. toczony był spór o dziesięcinę z 7 łanów (ok. 118 ha) ze Sławska Małego, do której pretensję rościł sobie Jan, dziekan włocławski i kanonik kruszwicki. Zapewne wynikał on z graniczenia Sławska Małego od północnego-wschodu ze Sławskiem Wielkim – własnością biskupów włocławskich. Ostatecznie za sprawą rozstrzygnięcia dokonanego przez biskupa Macieja Pałukę 2 października 1360 r. przedmiot sporu przysądzono klasztorowi strzeleńskiemu. Z dokumentów procesowych przedstawionych przez prepozyta strzeleńskiego Marka dowiadujemy się, że dziesięcina ze Sławska Małego została nadana norbertankom w 1246 r.

Z 1362 r. pochodzi wiadomość o zakupie przez szlachcica Tomasza dwóch łanów sołeckich we wsi Sławsko Małe. Ówczesny prepozyt Marek Wendeler dokonał pewnych ograniczeń jego praw co do ewentualnej sprzedaży sołectwa osobie trzeciej, którą mógł być tylko kupujący pochodzący ze stanu szlacheckiego. Tomasz przy okazji nabycia sołectwa uzyskał prawo założenia we wsi garncarni, rzeźni, piekarni, prowadzenia szewstwa, kuźni i kramarstwa. Jemu też należała się trzecia część z kar sądowych. Podczas odbywania trzy razy do roku sądów prepozyta sołtys miał ugościć sędziów jednym obiadem, a pozostała ludność dwoma. Ponadto sołtys musiał służyć prepozytowi koniem, czyli podwodą. Nadto miał on obowiązek na św. Marcina zebrać czynsze ze wsi i dostarczyć je na dwór prepozycki. Zaś mieszkańcy Sławska musieli trzy razy do roku stawiać się do orki na gruntach folwarcznych.

W 1445 r. we wsi znajdowała się taberna – karczma. Trzymał ją wraz z zagrodą i trzema morgami gruntu, wolnymi od wszelkich czynszów i powinności cieśla Paweł. Otrzymał ją od prepozyta Jana Luckawa, jako dożywotnie uposażenie w zamian za prace jakie świadczył on na rzecz klasztoru strzeleńskiego. 

Z lustracji poradlnego z 1489 r. dowiadujemy się, że Sławsko Małe liczyło 19 łanów osiadłych i 2 łany puste, tj. około 353 ha. We wsi znajdował się również kilkułanowy folwark, którego powierzchnia niestety nie jest znana. Z danych pochodzących z kolejnego stulecia, tj. z lat 1566-1583 dowiadujemy się, że we wsi było 14 łanów i 2 łany sołtysie, tj. około 269 ha. Jednakże w rejestrze tym nie ujęto łanów pustych oraz folwarku klasztornego. Taki folwark funkcjonował tutaj już w 1362 r., o czym świadczy obowiązek nałożony przez klasztor strzeleński na miejscowych chłopów, którzy mieli świadczyć na rzecz folwarku norbertańskiego. Pewne wyobrażenie na wielkość folwarku dać może dochód jaki klasztor osiągał w 1527 r. z całego Sławska Małego. W sumie były to 4 grzywny i 3 gr., z tego 1 grzywna z folwarku i 2 grzywny i 44 gr. z 10 łanów chłopskich. Zatem, folwark mógł mieć powierzchnię ok. 4 łanów. W 1583 r. we wsi było 3 komorników oraz 1 rzemieślnik i wchodziła ona w skład parafii Rzadkwin.

Foto.: Archiwum bloga i domena publiczna

CDN


niedziela, 17 lipca 2022

Z dziejów wsi Dąbrówka k. Mogilna - cz. 4

Szczeglin podczas okupacji...

Wykorzystując niedzielny poranek i wczesne przebudzenie - po wczorajszym wieczornym powrocie znad morza - przybliżę wcześniej przygotowaną ostatnią 4. część opowieści o Dąbrówce. Dzisiaj po południu wyruszamy na tygodniowy pobyt do Poznania do naszych bliskich i kolejny tydzień będzie naszą odskocznią od codzienności. Zatem zapraszam do ciekawej lektury, zapoznania się z unikatowymi dokumentami zgromadzonymi w Archiwum Państwowym w Poznaniu i Łodzi oraz zdjęciami z czasów okupacji…

Parcelacja

W 1938 roku w rozporządzeniu Rady Ministrów z dnia 11 lutego, o ustaleniu na rok 1938 wykazu imiennego nieruchomości podlegających przymusowemu wykupowi znalazło się 550,00 ha z nieruchomości Dąbrówka, Szczeglin, Goryszewo będących własnością Wernera von Borcka. Z przepisów wynikało, że parcelację należy przeprowadzić za odszkodowaniem (wykupem) do 15 lutego 1939 roku.

Ciekawostką jest wniosek jaki został złożony do Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu o zamianę majątków Sosnówiec na Szczeglin, z jednoczesną propozycją poddania parcelacji Sosnówca i odstąpienia od parcelacji na gruntach majętności Szczeglin. Już 28 lutego 1938 roku złożyli go sąsiedzi von Borcka, Irena i Kazimierz Liszkowscy. Uczynili to w porozumieniu z właścicielem Szczeglina Wernerem von Borck, który na taką zamianę wyraził zgodę. Liszkowski we wniosku napisał, iż: Prośbę swą stawiam jako kwalifikowany rolnik, oficer P.R. armii polskiej, który odznaczony wypełnił swój obowiązek wobec Ojczyzny podczas wojny. Dotknięty krzywdą dziejową został bowiem wywłaszczony w roku 1912 przez rząd pruski ze względów politycznych. Niestety, Liszkowskim odmówiono zamiany i przystąpiono do parcelacji.

Uzasadnienie Komisji Parcelacyjnej o częściowym wyłączenie gruntów majątku Dąbrówka z parcelacji

2 lutego 1939 roku Werner von Borck wystąpił do Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu o zatwierdzenie planu projektowanych wyłączeń, które wstępnie zostały uznane przez komisję parcelacyjną za niepodlegające podziałowi. Z całego majątki 967,48 ha pozostawiono mu 407,47 ha, w tym: 299,28 ha użytków rolnych, 61,57 ha lasów, 22,25 ha wód, 8,30 ha pod zabudową, 10,00 ha parków i sadów i reszta pod drogami, rowami i innymi.

Wniosek Liszkowskich z Sosnówca o zamianę majętności...

 

Ostatecznie 7 lipca 1939 roku Wojewoda Poznański zatwierdził projekt parcelacji majątku Dąbrówka-Szczeglin. Przeprowadzono ją na areale 520,01 ha wydzielając 40 osad samodzielno-rolniczych, 1 osadę ogrodniczą, 1 osadę rzemieślniczą, 2 działki na uzupełnienie gospodarstw małorolnych, 2 działki dla Państwowego Banku Rolnego oraz jedną na drogi rowy itp. Szacunkowa wartość tych działek została ustalona łącznie na kwotę 382.234,00 zł. Część z nabywców wpłaciła już zaliczki, jednakże wybuch II wojny światowej i zajęcie Polski przez Niemców przerwało proces osiedlania się na poszczególnych osadach.

Czas okupacji

Po zajęciu tych terenów przez Niemców Werner von Borck odzyskał część gruntów wcześniej przeznaczonych pod parcelację, a obie miejscowości Dąbrówkę i Szczeglin ówczesne władze administracyjne uznały za obszary dworskie, na których czele stał właściciel. Werner, jak odnotowano był członkiem NSDAP oraz komendantem SS (?) w Mogilnie. Czas okupacji w dziejach majętności stanowił niechlubną kartę. Wpływ na tę ocenę miały według współczesnych trzy zasadnicze czynniki, a mianowicie: wrogi stosunek właściciela Wernera von Borcka do ludności narodowości polskiej, wyznaczenie Szczeglina na przejściowy obóz koncentracyjny oraz niewolnicze wykorzystywanie więźniów narodowości żydowskiej do prac polowych i w obejściach gospodarskich.

Mogilno w czasie okupacji. Żołnierze niemieccy przed Deutsches Vereinshaus - Rynek 10. 

Jednym z incydentów, który miał wpływ na tę opinię miało być zachowanie się Wernera von Brocka w pierwszych miesiącach okupacji niemieckiej. Otóż w jedno październikowe południe 1939 roku zaatakował w Mogilnie przechodzącego przez Plac Wolności emerytowanego urzędnika Starostwa Powiatowego Juliana Strojanowskiego, uderzając go pejczem po głowie i twarzy. Zapewne takie zachowanie było formą odwetu za częściową parcelacją majętności Dąbrówka-Szczeglin, przeprowadzoną tuż przed wybuchem wojny. Niemniej jednak mieszkańcy - pracownicy z Dąbrówki i Szczeglina uważali zarówno Wernera jak i jego ojca Franciszka za ludzi uczciwych, dobrych i dbających o nich.  

Mogilno w czasie okupacji. Kobiety przed budynkiem Deutsches Vereinshaus - Rynek 10.

Od października 1939 roku do 15 września 1940 roku Niemcy zorganizowali w Szczeglinie, w budynkach należących do zespołu dworskiego Wernera von Borcka obóz przejściowy. Początkowo był to obóz, do którego hitlerowcy sprowadzali na krótki pobyt: żołnierzy Wojska Polskiego, później obywateli polskich, księży, Żydów, a następnie sprowadzali tu ludność pochodzenia romskiego i polskie rodziny na przesiedlenie. Podaje się, że przeciętny stan obozu wynosił ok. 300 więźniów. Łącznie przez obóz miało przejść ok. 4.600 osób. Stąd trafiali oni do niemieckich obozów koncentracyjnych w Dachau, a następnie do Mauthausen-Gusen i innych. Więźniowie przetrzymywani byli w stajni, owczarni, oborze, stodole i winiarni.  

Mogilno podczas okupacji. Żołnierze niemieccy na balkonie kamienicy przy Pl. Wolności 8. 

Według zeznania świadków i byłych więźniów teren obozu wydzielony był podwójnym ogrodzeniem z drutu kolczastego oraz posiadał trzymetrową wartownię. W części dworu mieściła się administracja obozowa i miał tu swoją siedzibę komendant i personel. Funkcję komendanta sprawował tutaj sekretarz kryminalny Gestapo w Inowrocławiu Wilhelm Schmerse, ur. 16 marca 1905 roku, syn Fridricha, natomiast strażnikami - członkowie niemieckiej policji pomocniczej. W obozie tym przebywał od 4 do 8 maja 1940 roku mój ojciec Ignacy Przybylski i stąd został wywieziony do Dachau, a następnie Mauthausen-Gusen, gdzie więziony był do 5 maja 1945 roku. Tutaj też został osadzony mój dziadek Władysław Woźny, młynarz z Kawki, którego 4 czerwca tutaj osadzono, a 6 czerwca 1940 roku wywieziono do Dachau. Stamtąd trafił do Mauthausen-Gusen, gdzie 4 listopada 1940 roku zmarł. 

Jak podają w różnych opracowaniach w Szczeglinie zginęło ok. 80 osób - 11 więźniów hitlerowcy rozstrzelali na terenie obozu, a ok. 65 więźniów w pobliżu lasu świerkówieckiego. Wiele osób, szczególnie dzieci i osób starszych zmarło, gdyż w obozie panowała epidemia tyfusu, oraz z powodu innych chorób, wywołanych mizernym wyżywieniem i antysanitarnymi warunkami bytowymi. Obóz przejściowy zlikwidowano 15 września 1940 roku, a więźniów wywieziono do obozu w Inowrocławiu na Błoniach, który to lagier oni sami pobudowali.

Korespondencja Wernera von Borcka z administracją Getta w Łodzi

W majętności Dąbrówka istniał wymieniany w oficjalnej nomenklaturze administracji okupacyjnej Judenlager Dombrowko Kreis Mogilno - Żydowski Obóz Dąbrówka w powiecie mogileńskim. Był on filią Getta w Łodzi - Litzmannstadt i był przeznaczony wyłącznie dla kobiet. Przebywało w nim np. od lipca do końca grudnia 1942 roku do 84 kobiet. Werner von Borck rozliczał się z Administracją Getta płacąc jej 0,70 DM dziennie za pracę jednej kobiety. W rozliczeniach między Łodzią a Dąbrówką określano to jako opłatę za wynajem. W Archiwum Państwowym w Łodzi znajduje się dokumentacja Zarządu Miejskiego w Łodzi Wydziału do spraw Getta za okres od sierpnia 1942 do października 1943, a w niej m.in. dokumentacja rozliczeniowa Na linii Dąbrówka - Łódź. Są w niej zestawienia poniesionych kosztów lekarza i farmaceuty, rozliczenia i potwierdzenia otrzymanych przelewem należności, wyjaśnienia kwestii spornych dotyczących zapłaty za dni świąteczne i niedziele. Z licznie przebywających tutaj Żydówek poznajemy nazwisko zaledwie jednej, którą była Fela Strykowski, która do Dąbrówki została skierowana 31 listopada 1942 roku z podobnego obozu w majętności Broniewice.

Miesięczne obciążenie majętności Dąbrówka za pracę Żydówek.

Przed wkroczeniem Rosjan von Borckowie spakowali najpotrzebniejsze do przeżycia rzeczy, w tym żywność na tabory konne i uciekli stąd, kierując się na Zachód. Po drodze jednak zostali zawróceni przez Rosjan, a następnie osadzeni w obozie dla cywilnych Niemców. Później dostali się do Niemiec, do rosyjskiej strefy okupacyjnej. Do dzisiaj losy Wernera von Borcka owiane są mgłą tajemnicy. Wśród mieszkańców Szczeglina krążyły pogłoski, że na przełomie stycznia i lutego 1945 roku widziano go jak szedł pieszo do Inowrocławia. Inna mówiła, że przetrzymywany był i widziany w Więzieniu Karno-Śledczym w Bydgoszczy na Wałach Jagiellońskich. Jeszcze inna mówiła, że został pochwycony przez Rosjan. Według tej ostatniej pogłoski, miał rzekomo zostać wywieziony na Syberię i tam w nieznanych okolicznościach zmarł w niewoli sowieckiej. Datę jego śmierci, 30 czerwca (lipca) 1945 roku podaje rodzina - według, której miał on rzekomo być uprowadzony ze Szczeglina przez Rosjan.

Szczeglin współczeny - dwór von Borcków

Czasy współczesne

Na terenie obozu w Szczeglinie przeprowadzono ekshumacje pomordowanych więźniów, odnaleziono wówczas 9 grobów, z których wydobyto 24 ciała. W miejscu, w którym znajdował się niemiecki obóz, we wrześniu 1952 roku postawiono w narożniku, na zewnątrz ogrodzenia parku dworskiego pomnik z tablicą upamiętnia tragiczne losy ludzi, którzy w tym obozie zginęli i byli więzieni.

Po wojnie majątki Dąbrówka i Szczeglin znacjonalizowano, a właścicielem dóbr po von Borckach został Skarb Państwa Polskiego. Początkowo folwarkami Dąbrówka i Szczeglin administrował Powiatowy Urząd Ziemski w Mogilnie. Wskutek zdania przez przedwojennych parcelantów przyznanej w 1939 roku ziemi powstały tutaj gospodarstwa Państwowych Nieruchomości Ziemskich. Tak było z Dąbrówką, która pismem ministra rolnictwa i reform rolnych z dnia 21 czerwca 1945 roku została wyłączona z parcelacji. Wówczas na bazie 500 ha i folwarku powstało państwowe gospodarstwo ukierunkowane na reprodukcję owsa i ziemniaków oraz hodowlę koni. Tutaj też na bazie gorzelni von Brocków produkowano spirytus i płatki ziemniaczane. W 1954 roku powstał Zespół Państwowych Gospodarstw Rolnych z siedzibą w Szczeglinie przemianowany później w Klucz PGR, a następnie Inspektorat PGR i Przedsiębiorstwo PGR w Szczeglinie. Z czasem PGR w Dąbrówce stał się jednostką wzorcową i przodującą wśród gospodarstw Przedsiębiorstwa PGR w Szczeglinie. Kres pegieerom przyniósł rok 1994 i na ich bazie powstały spółki z o.o. Temat PGR Dąbrówka i Szczeglin wymaga szerszego opracowania i jak dotychczas nie doczekał się tego.

Dąbrówka, podwórze pomajątkowe

Współczesna Dąbrówka to typowa wieś popegeerowska z dużym osiedlem bloków wielorodzinnych. Miejscowość liczy ok. 350 mieszkańców i jest czwartą, co do wielkości w gminie Mogilno. Tutaj znajdują się pozostałości parku dworskiego i obiekty starej zabudowy folwarcznej i mieszkaniowej. W niemalże niezmienionym wyglądzie zewnętrznym przetrwały budynki: wielokondygnacyjnego magazynu (spichrza), gorzelni, stajni, szkoły, domów dyrektora i zarządcy majątku oraz fragmenty muru ogrodowego. Całkowitemu zatarciu uległo w latach 70. XX w. miejsce po folwarku Zazdrość, a jedynym widomym znakiem po tejże osadzie olenderskiej jest kępa drzew skrywająca dawny cmentarz ewangelicki. Podobnie stało się z cmentarzem rodzinnym - prywatnym von Borcków na tzw. Hubach Dąbrowieckich, który pokrył las.

Dąbrówka nowa i stara zabudowa

Wieś posiada boisko sportowe. Obiekt ten, jest pełnowymiarowym boiskiem do piłki nożnej, posiada trawiastą nawierzchnię. Z boiska korzystają przede wszystkim drużyny piłkarskie mogileńskiego Klubu Sportowego Pogoń, które rozgrywają tutaj swoje mecze ligowe, sparingi oraz treningi. Ponadto Powiatowa Straż Pożarna, na boisku bocznym organizuje swoje ćwiczenia. Od 2004 roku na bazie majątku ziemskiego i pegeeru działalność rozpoczęła Agro-Dąbrówka Spółka z o.o.

Kaplica bł. Karoliny Kózkówny w Dąbrówce

Pielgrzymka młodzieży z Archidiecezji Gnieźnieńskiej w drodze z Mogilna do Dąbrówki

Tutaj znajduje się kaplica bł. Karoliny Kózkówny, gdzie znajdują się relikwie patronki młodzieży - jedyne w archidiecezji gnieźnieńskiej. Erygowana w 2002 roku, poświęcona w 2003 roku. Jeszcze kilkanaście lat temu w miejscu kaplicy stały budynki gospodarcze, a mieszkańcy wsi do kościoła musieli jeździć kilka kilometrów. Dziś to tutaj przyjeżdża młodzież z całej archidiecezji gnieźnieńskiej. Jest to jedyne miejsce na północy naszego kraju, w którym bł. Karolina jest obecna w swoich relikwiach. Wieś urasta do centrum kultu bł. Karoliny w północnej części Polski. Już od ponad dwudziestu lat, zawsze w listopadzie, organizowana jest piesza pielgrzymka młodych do bł. Karoliny w Dąbrówce. Tworzący w Dąbrówce miejsce kultu bł. Karoliny ks. Andrzej Panasiuk przywiózł konar gruszy z Wał-Rudy, by stał się zasadniczą częścią relikwiarza. Resztę tworzą misterne, srebrne liście i grusze z bursztynu.

Koniec opowieści

Zdjęcia ze zbiorów: von Borcków, AP w Bydgoszczy, Poznaniu i Łodzi oraz ze stron internetowych Archidiecezji Gnieźnieńskiej, Parafii św. Jakuba w Mogilnie i Google Maps

 

sobota, 9 lipca 2022

Z dziejów wsi Dąbrówka k. Mogilna - cz. 3

Przed dworem w Szczeglinie. W dolnym rzędzie Alicja i Franciszek v. Borckowie, w górnym rz. od lewej bratanek Gerd, syn Werner, bratanek Edmund - pianista i kompozytor

To już 3. część opowieści o Dąbrówce, z której poznamy dalsze losy rodziny von Borcków, wielki jubileusz 50-lecia posiadania majętności oraz opis gospodarstwa. Będziemy mogli przenieść się w czasy międzywojenne i poznać opinię mieszkańców o dziedzicach. Również poznamy słynnego pianistę i kompozytora Edmunda von Borcka oraz ostatniego właściciela Dąbrówki i Szczeglina wraz z przyległościami Wernera von Borcka. Gotowa jest już ostatnia 4. część opowieści, ale poznacie ją dopiero po naszym powrocie znad morza...

Zapraszam do wakacyjnej lektury! 

Okolicznościowy druk jubileuszowy z okazji 50 lat trzymania Dąbrówki przez von Borcków

Wielki Jubileusz

Głowa rodu von Borcków, drugi z kolei zarządca Dąbrówki Franciszek Samuel ożenił się stosunkowo późno, bo na przełomie XIX i XX w. Prawdopodobnie był to rok 1902. Jego żoną była Alicja Fryderyka Leopoldyna Melania Berta von Radonitz-Belgrad. Urodziła się ona 8 października 1870 roku w Halle (zm. 28 lutego 1939 roku w Dąbrówce). Była córką oficera pruskiego Johana Emila Carla Ludwiga Maximiliana Radonitz-Belgrad i Berty Ernestyny z domu Beyer. Małżonkom urodziło się dwoje dzieci: Werner Samuel Edward (z późniejszym przydomkiem Wanja) (1903-1945) i Franz Helmut (1906-1906), który zmarł trzy tygodnie po przyjściu na świat.

Alicja Fryderyka Leopoldyna Melania Berta von Borck z domu von Radonitz-Belgrad - małżonka Franciszka Samuela

Wielkim wydarzeniem dla von Borcków był hucznie obchodzony w 1912 roku jubileusz 50-lecia dzierżenia przez nich tutejszych ziem, a konkretnie Dąbrówki. Na tę okoliczność dziedzic Franciszek Samuel von Borck wydał okolicznościowe druki z graficznym przedstawieniem majętności głównej. Na zachowanej wizualizacji możemy rozpoznać wszystkie budowle i budynki oraz ich rozplanowanie w przestrzeni wiejskiej. Po stronie zachodniej centralnie położonego zespołu dworsko-parkowego znajdowało się osiedle robotnicze z licznymi czworakami, a po stronie południowej dwa domy dla wysokiej rangi urzędników dworskich oraz budynek szkoły ludowej, późniejszej Katolickiej Szkoły Powszechnej. Po stronie wschodniej zespołu dworsko-parkowego znajdowały się zabudowania folwarczne z: gorzelnią, wielokondygnacyjnym spichrzem, stodołami i licznymi budynkami gospodarskimi, m.in. - stajniami, oborami, chlewami itp.

Franciszek Samuel von Borck z synem Walterem

Franciszek Samuel wraz z rodziną po zwycięskim Powstaniu Wielkopolskim 1918-1919 i powrocie tych ziem do Polski przyjął obywatelstwo polskie. Rodzina jednak nie zerwała kontaktów z krajem ich pochodzenia, gdzie pozostawała część rodziny. Franciszek często włączał się w akcje dobroczynne, jak np. w 1928 roku w niesienie pomocy ubogim, ofiarowując produkty ze swych majątków. Z zachowanego w Archiwum Państwowym w Poznaniu opisu majętności Dąbrówka-Szczeglin możemy dowiedzieć się o funkcjonowaniu przedsiębiorstwa rolnego von Borcków w latach 30. XX w. W jego skład wchodziły majętności: Dąbrówka z folwarkiem Zazdrość - 678,71 ha, Szczeglin - 231,00 ha i część Goryszewa (Nowy Młyn) - 57,70 ha o łącznym areale majętności 967,41 ha. W tym areale było: 862,80 ha użytków rolnych, 41,50 ha lasów, 24,00 ha wód i 8,5 sadów i ogrodów (drzewa owocowe i warzywa) oraz inne - drogi, tereny zabudowane, nieużytki. Około 675 ha uznanych było za grunty pszenno-buraczane, 150 ha za grunty żytnio-ziemniaczane i 20 ha za grunty liche; łąki dawały dobre siano. Grunty te poddane były melioracji: 25 ha w 1904 roku i 475 ha w latach1932-1933. Konserwacją urządzeń melioracyjnych zajmowała się Spółka Drenarska Twierdzyń-Mogilno. Majątek graniczy od północy z gruntami majątków Sosnowiec i Twierdzyń; od wschodu z gruntami wsi Dębowo i majątku państwowego Strzelce (folwark Ratowo); od południa z gruntami majątku Czarnotul, wsi Czarnotul, majątku Skrzeszewo oraz wsi Olsza i Bystrzyca; a od zachodu z gruntami miasta Mogilno oraz wsi Wiecanowo. Folwark Nowy Młyn położony oddzielnie graniczy z gruntami wsi Kwieciszewo i majątku państwowego Kunowo.

Poza dworami w Dąbrówce i Szczeglinie w majętności znajdowało się 15 domów dla służby oraz 22 budynki gospodarcze. Całość była ubezpieczona w Zakładzie Ubezpieczeń Wzajemnych na kwotę 1 103 900 zł. Budowlami o specjalnym przeznaczeniu była gorzelnia (zbudowana w 1906 r.) wraz z płatkarnią i spichlerz z silosami. Wszystkie budynki w Szczeglinie posiadały świetlną instalację elektryczną oraz częściowo siłową. W Dąbrówce instalację elektryczną posiadał tylko dwór - w planie właściciela było rozprowadzenie instalacji elektrycznej po budynkach gospodarczych.

Jedyny obraz starego dworu w Dąbrówce z otaczającym go parkiem

Gorzelnia majątkowa wyprodukowała w roku 1914/15 - 644 hektolitry spirytusu; 1923/24 - 305 hl.; 1924/25 - 633 hl.; 1936/37 - 512 hl. i 1937/38 - 805 hl. W 1933 roku znajdowała się w zarządzie dzierżawcy Otto Colbe'go. Pod ziemniaki na potrzeby gorzelni obsadzano w tych samych przedziałach czasowych co wyżej: 60 ha; 28 ha; 59 ha; 48 ha; 75 ha. Płatki produkowano tylko na potrzeby własne w ilości przeciętnej 385 q rocznie, na co przeznaczano 14 ha, z których pozyskiwano 1540 q ziemniaków. Corocznie majątek kontraktował i produkował buraki cukrowe, które odstawiał za pośrednictwem własnej bocznicy kolejowej do cukrowni w Janikowie i Mątwach. Na ten cel przeznaczał w roku 1914/15 - 132 ha/ przy wydajności z ha 190 q; 1923/24 - 45 ha - z ha 235 q; 1924/25 - 51,25 ha - z ha 238 q; 1935/36 - 44 ha - z ha 182 q; 1936/37 - 42 ha - z ha 245 q; 1937/38 - 40'5 ha - z ha 203 q. Od niepamiętnych lat w Dąbrówce i Szczeglinie produkowano materiał siewny. Np. w 1924 roku w Dąbrówce i Szczeglinie produkowano uznany materiał siewny - oryginał żyta Petkus, odpowiednio do folwarków na areale 51 i 17 ha, w 1935 roku 28 i 19 ha, a w 1937 roku 38 ha i 14 ha. Również od dawna w Dąbrówce zajmowano się hodowlą koni. W 1937 roku  hodowano licencjonowane konie półkrwi angielskiej. W stajni było wówczas: 1 rozpłodnik, 3 matki i 8 młodzieży. Stado to było zarejestrowane w Poznańskim Związku Hodowców Koni. Ponadto było tutaj nielicencjonowanych: 33 klacze, 50 wałachów i opasów oraz 9 młodzieży. W oborach były 2 rozpłodniki, 14 krów dojnych (3000 kg mleka od sztuki przy zawartości 3,3% tłuszczu), 25 wołów i 71 młodzieży; natomiast w chlewni 2 rozpłodniki, 5 macior, 60 tuczników i 40 prosiąt. Niski stan trzody chlewnej i bydła był wynikiem pomoru świń i pryszczycy u bydła, chorób które dotknęły tutejsze stada w 1936 roku.

Przeciętne obsiewy wg danych z 1937 roku za ostatnie trzy lata wynosiły: pszenica 46,90 ha przy wydajności 17,6 q z ha; żyto 250,00 ha/21 q; jęczmień 115 ha/18,3 q; owies 29,16 ha/21,8 q; ziemniaki 140,66 ha/140,5 q; buraki cukrowe 42,1 ha/210 q. Na 1 ha użytków rolnych stosowano przeciętnie 1,23 q nawozów sztucznych, a obornikiem corocznie nawożono 25% gruntów ornych - podobnie 25% nawożono poplonami (nawozami zielonymi). Prowadzono również warzywnictwo w sadzie na obszarze 5,25 ha. Produkty uzyskane przeznaczono na zaopatrzenie własne oraz na sprzedaż w Mogilnie oraz do Gdyni na eksport. Majątek zatrudniał 40 ordynariuszy (stałej służby folwarcznej).

Rzemieślnicy majątkowi - cieśla i pomocnicy

Majątek posiadał pełne komplety maszyn i urządzeń uprawowych: 2 garnitury omłotowe, pługi, siewniki, narzędzia uprawowo-pielęgnacyjne. W Dąbrówce była wewnętrzna sieć kolejki polnej z 6 km torów stałych i 2 km torów ruchomych - przenośnych. na folwarku w Szczeglinie znajdowała się elektrownia motorowa z dynamem i bateriami akumulatorów. Była tutaj również sieć wodociągowa połączona z wodociągiem miejskim w Mogilnie (wieża ciśnień w Szczeglinie). Dwór posiadał - poza elektrycznością - instalację wodociągowo-kanalizacyjną i centralne ogrzewanie. W Dąbrówce we dworze było oświetlenie elektryczne i instalacja wodociągowo-kanalizacyjna, a ogrzewanie piecowe. Dwór w Szczeglinie komfortem przewyższał stare gniazdo rodowe w Dąbrówce, co podkreślano w dokumentach kontrolnych i sprawozdawczych majętności. 

W latach międzywojennych, jak również wcześniej we dworach w Dąbrówce i Szczeglinie kwitło życie towarzyskie. Często właścicieli odwiedzali szczególnie członkowie ich rodzin, ale również zaprzyjaźnieni z nimi sąsiedzi. Do Szczeglina na wakacje letnie przyjeżdżali kuzyni Wernera, synowie brata jego ojca Eduarda - Edmund i Gerd. Pamiątką z tamtych lat jest jedno z zachowanych zdjęć z wizyty obojga von Borcków, z których Edmund był wielce utalentowanym i wykształconym muzykiem. W latach międzywojennych był on uznanym niemieckim kompozytorem współczesnej muzyki klasycznej i dyrygentem. Podczas jego i brata Gerda pobytów wnętrze dworu wypełniała muzyka fortepianowa.

Edmund Konstantyn Wilhelm von Borck

Sylwetka Edmunda Konstantyna Wilhelma - bo takie imiona ów kuzyn nosił - von Borcka godna jest przywołania. Otóż, urodził się on 22 lutego 1906 roku we Wrocławiu. Jego ojciec, Eduard von Borck (1864-1938) był kapitanem w śląskim pułku kirasjerów. Matka, Erika (z domu Lübbecke) (1880–1945), była spokrewniona z Johannem Fridrichem Reichardtem (1752-1814) - kompozytorem pisarzem i krytykiem muzycznym. W latach 1920-1926 Edmund studiował grę na fortepianie i pobierał lekcje kompozycji u Ernsta Kircha. Następnie studiował muzykologię w Berlinie. Wkrótce potem skupił się na dyrygenturze i ukończył klasę dyrygentury w Berliner Musikhochschule pod kierunkiem Juliusa Prüwera. W 1930 roku został dyrygentem Opery we Frankfurcie i był gościnnym dyrygentem Filharmonii Berlińskiej, Amsterdam Concertgebouw oraz Orchestra dell'Accademia Nazionale di Santa Cecilia w Rzymie. W 1931 powrócił do Berlina i w dużej mierze wycofał się z dyrygentury, poświęcając się komponowaniu. Jego pierwsze kompozycje ukazały się w 1932 roku. W 1933 dokonał przełomu światowym prawykonaniem swoich Pięciu Utworów Orkiestrowych op. 8 podczas Światowego Dnia Muzyki Międzynarodowego Towarzystwa Muzyki Współczesnej w Amsterdamie.

Był uważany za jednego z najbardziej obiecujących kompozytorów swojego pokolenia w Europie. Jego prace były publikowane przez Universal Edition w Wiedniu od 1936 roku.

Borck został powołany do służby wojskowej w 1940 roku i zginął 16 lutego 1944 roku w Nettuno we Włoszech podczas alianckiej inwazji na Włochy. Jego grób znajduje się na niemieckim cmentarzu wojskowym w Pomezji (Deutscher Soldatenfriedhof Pomezia). 

W latach międzywojennych wieś Dąbrówka wchodziła w skład Gminy Mogilno-Wschód i była w nomenklaturze administracyjnej Gromadą. Sołtysem w latach 30. XX w. był tutaj M. Tabaczyński. Z księgi adresowej z 1928 roku dowiadujemy się, że przy majątku funkcjonował Zakład Ogrodniczy  kierowany przez dziedzica Franciszka Samuela von Borcka. We wsi było dwóch rzemieślników: kołodziej S. Marczewski i kowal Stanisław Szulc. W tym też czasie wieś liczyła 340 mieszkańców.

 

Werner von Borck

Werener von Borck

Kolejny, a zarazem ostatni właściciel ziemski Werner von Borck wszedł w posiadanie Szczeglina (o czym wspominałem) w 1932 roku, a pozostałych dóbr w drodze sukcesji po ojcu Franciszku Samuelu, który zmarł 5 maja 1935 roku i został pochowany w rodzinnym grobowcu w Dąbrówce w tymże roku. Werner urodził się 30 maja 1903 roku w Poznaniu. Matka jego Alicja von Borck zmarła na krótko przed wybuchem wojny, 20 lutego 1939 roku w Dąbrówce. Werner żonaty był dwukrotnie. Jego pierwszą małżonką była Elizabeth von Scheele pochodząca spod żnińskich Jadownik. Niestety małżeństwo to nie przetrwało. Werner ożenił się po raz drugi, wychodząc za Helmę Erikę Ruth z domu Lehmann, córkę Karla Bernharda i Kathariny Charlotty Kory z domu Gaewert - właścicieli dóbr Sulinowo koło Żnina. Z obu małżeństw zrodziło się sześcioro dzieci, w tym najstarszy syn Harald.

Jedną z mieszkanek Dąbrówki, która pracowała u von Borcków była Aniela Marczak. Ze wspomnień Żanety Kalińskiej wiadomo, że jej babcia Aniela Marczak: w czasie wojny zatrudniona była u von Borcków w dworze w Dąbrówce jako pomoc kuchenna i opiekunka do dzieci. Dożyła w tej miejscowości sędziwego wieku. Borcków wspominała zawsze dobrze. Dla ludzi, którzy pracowali w majętności byli oni dobrzy. Babcia pomagała w kuchni i przy dzieciach. Nauczyła się gotować różnych rzeczy, takich jakich biedota nie znała w tamtych czasach. Na przykład robiła pyszne lody, którymi zajadaliśmy się w dniu jej imienin (31 maja co roku... mniam).

Potrawki, sosy, pieczenie. Ryby, raki same pyszności były u von Borcków na stole. Na święta zawsze dziedzice dawali swojej służbie jakieś jedzenie - czy wszystkim? Ale tym którzy byli blisko na pewno. Dostawali ciasto, które specjalnie pieczone było dla nich i pani rozdawała na święta - tak opowiadała babcia.

Aniela Marczak

 

Pierwsza od lewej aniela Marczak na tle spichrza w majętności Dąbrówka

Do dzisiaj zachował się również opis majętności przekazywany tradycją rodzinną. Jest on o wiele skromniejszy od tego jaki zaprezentowałem w oparciu o źródła z Archiwum Państwowego w Poznaniu. Zatem, oddajmy głos Haraldowi, najstarszemu synowi von Borcków, który tak opisał Dąbrówkę i Szczeglin:

„Mój ojciec prowadził dwie posiadłości o łącznej powierzchni 611 ha. Oprócz dworu, większa posiadłość miała bardzo duży i dobrze zaprojektowany park, obszerny trzypiętrowy spichlerz, gorzelnię, w której przetwarzano ziemniaki na wódkę. Przez oba te majątki przebiegał tor kolejowy, po którym produkty były transportowane wagonem na rampę, z której następnie były ładowane do wcześniej zamówionych wagonów towarowych (linia kolejowa Mogilno - Strzelno.

Gorzelnia majątkowa w Dąbrówce była połączona z oborą rurociągiem, którym przesyłana była z gorzelni do żłobów bydlęcych poprodukcyjna pulpa ziemniaczana.

Majątek miał też własne warsztaty rzemieślnicze, m.in. kuźnię oraz wielkopowierzchniowe ogrodnictwo ze szkółką oraz szklarniami i inspektami.

Większa część prac w gospodarstwie była wykonywana przez polskich robotników, dla których mieszkanie i opiekę medyczną zapewniał dziedzic. Mniejszy folwark Szczeglin był również własnością rodzinną. Z nowoczesnego i bardziej eleganckiego dworku prowadziła ścieżka przez park nad jezioro“. 

Elizabeth von Borck z d. von Scheele - pierwsza żona Wernera

Helma Erika Ruth z domu Lehmann von Borck - druga żona Wernera
Dzieci von Borcków

Werner von Borck uczestniczył w życiu społeczno-politycznym Mogilna i powiatu, jednakże ta aktywność raczej była pozorna i wynikała z pozycji finansowej. Jego rodzina, jak i on sam zaliczani byli do najbogatszych mieszkańców powiatu, co zawdzięczali swojej pracowitości, a nie aktywności politycznej. W 1933 roku wchodził w skład Prezydium Wykonawczego Komitetu Obywatelskiego Pożyczki Narodowej na Powiat Mogileński, a w 1934 roku w skład Prezydium Lokalnego Komitetu Pomocy Ofiarom Powodzi z siedzibą w Mogilnie. Również był proszony do innych komitetów powiatowych i lokalnych o charakterze pomocowym.

Werner von Borck był cichym zwolennikiem Hitlera. Tym, co cechowało go w tym względzie było zaprzestanie uiszczania podatku kościelnego na rzecz parafii ewangelickiej w Mogilnie. Z danych urzędowych wynika, że pełnił on tajną funkcję męża zaufania w środowisku tutejszych Niemców, będąc łącznikiem pomiędzy nimi a władzami nazistowskimi w Berlinie.

Zdjęcia pochodzą ze zbiorów: rodziny von Borcków, Jakuba Surówki, Elżbiety Burzyńsakiej i Żanety Kalińskiej 

CDN