czwartek, 20 stycznia 2022

Wspomnienie w dzień 80. urodzin - ks. kan. Otton Szymków

Ostatnia droga ks. kan. Ottona Szymków. Strzelno - Łopienno 14-15 stycznia 2022 roku

Ucichły głosy dzwonów i rozmodlonych w bazylice strzelnian. Zakończyły się ceremonie pogrzebowe w kujawskim grodzie i rodzinnym Łopiennie. Dzisiaj w obu świątyniach podczas mszy świętych za przyczyną licznych intencji wspominamy zmarłego 10 stycznia proboszcza strzeleńskiego ks. kan. Ottona Szymków. Okazją są również przypadające dzisiaj 80. urodziny zmarłego Kapłana. Sylwetka przemierzającego wzgórze, świątynię, ulice miasta i wsie parafialne rozmywa się nam, choć ciągle ją dostrzegamy. Odszedł nasz Kapłan, czy pozostało po nim coś więcej niż widome ślady?

Nie sposób odpowiedzieć na to pytanie za wszystkich. Każdy z nas musi sam sobie na nie odpowiedzieć i to nie dzisiaj, nie jutro, ale za miesiąc, rok za dekadę…

W ten dzień urodzin, dzień wspomnień przywołajmy kolejny raz naszego Proboszcza - wspomnijmy jak Go pożegnaliśmy.

W piątek 14 stycznia świątynia strzeleńska wypełniła się wiernymi, którzy modlili się przy trumnie zmarłego, za spokój Jego duszy. Po różańcu odprawiona została msza św. pod przewodnictwem wikariusza generalnego archidiecezji gnieźnieńskiej ks. kan. Zbigniewa Przybylskiego, w asyście kilkunastu księży diecezjalnych. Od stołu słowa Bożego przepięknymi słowami proboszcza pożegnał ks. Krzysztof Januchowski, były wikariusz strzeleński. Po komunii św. nastąpiły pożegnania wygłoszone przez przedstawicieli miejscowej społeczności, m.in. - Rady Parafialnej, Klubu Dobrego Rolnika. Jako pierwszy w imieniu burmistrza i społeczeństwa miasta i gminy Strzelno głos zabrał prezes TMMS, który powiedział:























 

Z trudem przychodzi nam pożegnać kogoś tak bardzo bliskiego, z którym przeżyło się we wspólnocie - rodzinie parafialnej ćwierć wieku, tym bardziej, że ten ktoś przez cały ten czas był dla nas Ojcem. Pożegnać Ojca, który odchodzi, by zamieszkać w Domu Pana jest bardzo trudną sprawa.

Proszę Cię Panie daj mi sił, bym godnie pożegnał zmarłego Kapłana.

W przepastnym tomie nie sposób spisać dzieł Zmarłego, nie sposób ich chociażby w tak krótkim czasie wyliczyć, a są to dzieła wielkie, gęsto przeplatane tymi małymi, ludzkimi, dotykającymi nas samych. Przymknijmy oczy i z pamięci przywołajmy choćby jeden dzień z życia naszej wspólnoty parafialnej. Będą to jakże różne obrazy, choć w tym samym temacie odtworzone, a to dlatego, że powstają w naszej podświadomości z różnego natężenia emocji: miłości, jedności, dobroci, niesienia pomocy bliźniemu, a nade wszystko modlitwy.

Wiedziony ścieżkami wytyczonymi przez Pana naszego Jezusa Chrystusa w dniu święceń kapłańskich, po latach wędrówki ks. Otton Szymków trafił do ponorbertańskiego Strzelna. Znaliśmy Kapłana na długo wcześniej, kiedy to budował plebanię w Rechcie, a później w Powidzu współorganizował obozy dla naszej parafialnej młodzieży. W ciągu ćwierć wieku swojej bytności pozostawił po sobie głęboko wtopione ślady, które towarzyszyć będą jeszcze wielu pokoleniom strzelnian.

Dzisiaj żegnając zmarłego w pierwszej kolejności zwracamy się słowami modlitwy do Boga Ojca Najwyższego: - Nakłoń Panie ucho ku prośbom pokornie przeze mnie i wspólnotę zanoszonym do Twego Miłosierdzia i umieść w krainie pokoju i światłości duszę Twojego Kapłana, włącz ją do grona Twoich Świętych. Przez Chrystusa, Pana naszego - Amen. 

W drugiej kolejności dziękujemy zmarłemu - Honorowemu Obywatelowi Miasta Strzelna - za Jego moc kapłańską i poświęcenie się dziełom renowacji, odbudowy i rewitalizacji Wzgórza Świętego Wojciecha. Dziękujemy za krzyże, figury i kapliczki przydrożne, za wsparcie okazywane przy renowacji pomników na starej strzeleńskiej nekropoli, za liczne wspólnie realizowane przedsięwzięcia kulturalne, patriotyczne i rocznicowe.

Dziękujemy Ci dobry Kapłanie i ojcze naszej wspólnoty za pomoc okazywaną organizacjom społecznym, a szczególnie władzom samorządowym - za wspólne wyjazdy, rozmowy, negocjacje, kontakty i pomoc w realizowaniu spraw strategicznych na rzecz naszego miasta i całej gminy. Za nauki płynące z Twojej mądrości i życiowego doświadczenia, za bycie z nami w chwilach uroczystych i mocą patriotyzmu znaczonych. Szczególnie dziękujemy Ci za Twoje serce i niesienie pomocy dzieciom i ludziom potrzebującym… 

Żegnaj dobry Kapłanie, Ojcze naszej wspólnoty parafialnej. Niech Pan Bóg da Ci - po trudach ziemskich - wieczny odpoczynek i światłość wiekuistą na wieki wieków. Amen.




































W sobotę 15 stycznia rzesze strzelnian udały się do Łopienna, rodzinnej miejscowości śp. ks. kan. Ottona Szymków. Tam po mszy św. pogrzebowej, sprawowanej w kościele pw. Wniebowzięcia NMP pod przewodnictwem Prymasa Polski abpa Wojciecha Polaka, zmarłego Kapłana pożegnał burmistrz Strzelna Dariusz Chudziński. Oto obszerny fragment tegoż pożegnania: 

(…)

Pożegnać kogoś po raz ostatni na tej ziemi to niełatwa rzecz, szczególnie gdy osoba ta była nam bliska. Gdy poproszono mnie abym w imieniu strzeleńskiego samorządu pożegnał naszego drogiego zmarłego - stojąc przed trumną Kapłana śp. Ottona Szymków - proboszcza strzeleńskiego, dziekana dekanatu strzeleńskiego, kanonika gremialnego kapituły kruszwickiej, diecezjalnego duszpasterza rolników, kapelana Rodziny Katyńskiej Ziemi Mogileńskiej, podporucznika Wojska Polskiego, a szczególnie Honorowego Obywatela Miasta Strzelna czuję się ministrantem i parafianinem. Zastanawiałem się długo od czego zacząć. Nie ukrywam, że z pomocą przyszły mi wspomnienia z naszej wieloletniej znajomości, sięgającej czasów studenckich. Wertując zapisane karty pamięci przypomniałem sobie słowa pewnej pieśni, którą usłyszałem podczas święceń kapłańskich przyjaciela:
„Posyłam was na pracę bez nagrody,
Na ciężki, twardy i niewdzięczny trud,
Niezrozumienie, drwiny i obmowy,
Posyłam was siać słowo między lud”

Kiedy sięgam myślami wstecz to pamiętam, jak 25 lat temu ksiądz Otton przybył do naszej parafii. Od tego czasu parafia zyskała wiele łask z daru jego kapłaństwa, a także z daru pracowitości. Dzisiaj, z pewnością każdy z nas rozumie słowa: ”Żyj i pracuj tak, aby ślady Twoich stóp przetrwały ciebie.”

W naszej pamięci ksiądz kanonik Otton pozostanie jako kapłan, który doskonale godził swoje obowiązki duszpasterskie z tymi, które wynikały z funkcji proboszcza, dziekana, duszpasterza i kapelana. Przez 25 lat sprawowania swojej posługi w ponorbertańskim Strzelnie ksiądz Otton dokonał tak wiele, że trudno dziś sobie wyobrazić kościół parafialny i całe jego potężne i historyczne otoczenie z dwoma cmentarzami bez śladów jego stóp i dłoni. To dzięki jego tytanicznej pracy nasz kościół wypiękniał wewnątrz, na zewnątrz i w całej strukturze otoczenia. On nie znał granic działalności charytatywnej, tuląc potrzebujących i dzieląc między nich wszelakie dobro…

W moich wspomnieniach ksiądz kanonik Otton pozostanie kapłanem, który za swoje najważniejsze zadanie uznał zjednoczenie parafian wokół ołtarza oraz dzieł renowacji i rewitalizacji naszych pomników historii. Nauczał, że wszyscy ponosimy odpowiedzialność za naszą parafię. To właśnie za jego proboszczowania rozkwitły grupy parafialne, które dziś tak licznie go żegnają, a parafianie chętnie i aktywnie uczestniczą w życiu parafii.

Dla mnie, był przede wszystkim nauczycielem, który pokazywał jak stawać się jeszcze lepszym włodarzem i samorządowcem. On sam był tym, który bacznie śledził życie naszego miasta, a kiedy była taka potrzeba włączał się w niesienie pomocy - uczestnicząc w rozmowach i pośrednicząc w nawiązywaniu kontaktów gospodarczych. Osobiście współorganizował i brał udział w uroczystościach patriotycznych i rocznicowych, a w swej skromności nie siadał w pierwszych rzędach. Popierał mądre działania i podejmowane decyzje, które służyły ogółowi - mieszkańcom naszej małej ojczyzny.

Dobry człowiek, to zbyt mało powiedziane. Znakomity kapłan, to już więcej. Wspaniały ojciec, ojciec naszej rodziny parafialnej, opiekun, to są te słowa, które cechowały ks. kan. Ottona Szymków. Czy można więcej w dobrych słowach o Nim powiedzieć?

Dziś wdzięczność za wszystko, czego dzięki Tobie, drogi księże Ottonie doświadczyliśmy, wyrażamy naszą modlitwą. Bóg zapłać za Twoje dzieła za sprawowane u nas ofiary Mszy św., za słowa nauki i kazania. Odszedłeś od nas w pięknym okresie świąt i kolęd, a Twoja osoba, chyba już zawsze kojarzyć mi się będzie ze słowami może mało znanej, ale jakże trafnej „Kolędy dla nieobecnych”:

A nadzieja znów wstąpi w nas.
Nieobecnych pojawią się cienie.
Uwierzymy kolejny raz,
W jeszcze jedno Boże Narodzenie.

I choć przygasł świąteczny gwar,
Bo zabrakło znów czyjegoś głosu,
Przyjdź tu do nas i z nami trwaj,
Wbrew tak zwanej ironii losu.

Daj nam wiarę, że to ma sens,
Że nie trzeba żałować przyjaciół,
Że odeszli po to by żyć,
I tym razem będą żyć wiecznie.

Po słowach pożegnań i podziękowań wierni zgromadzeni w świątyni i wokół niej udali się w kondukcie pogrzebowym na cmentarz parafialny gdzie złożono ciało zmarłego w grobie rodzinnym.

Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie…

 

Z dalekiego Trewiru napisał do mnie strzelnianin, zakonnik brat Faustinus Maria - Tomasz Mielcarek, który takimi oto słowami przywołał zmarłego Kapłana:

Pamięci Proboszcza… śp. Ottona Szymków

Tu gdzie słowo tylko pocieszą…

Zatrzymane wskazówki Zegara, który czas Tobie wyznaczał.

Tak nagle odszedłeś… stanąłeś pełen zadumy ale przecież nie zdziwienia przed życiem nowym.

I choć dla nas nie ma tego zrozumienia. Ty sam udałeś się w drogę powrotu do swego Domu.

O jak bardzo chcielibyśmy cię tu u nas jeszcze zatrzymać… na tym naszym Świętowojciechowym Wzgórzu pamięci.

Tu gdzie każdy kamień uczuciem Twego serca bije.

Tu gdzie ludzka mowa z ciężką pracą się miesza… gdzie słońce mocniej świeci i gwiazdy częściej na ziemię spadają. Tu gdzie dzieci się bawią a starcy Różaniec śpiewają…

Gdzie okruszką chleba każdy się dzieli jak białym Opłatkiem w Wigilijny wieczór.

Gdzie śmieją się sąsiedzi o poranku letnim.

Gdy krokiem pośpiesznym przemierzałeś nasze ulice, każdemu się kłaniając w serdecznym spojrzeniu Miłości oblicza.

Nad kamieniem smutnym wzgórza siadałeś, aby w zadumie myśleć o czasach przyszłych - tyle przecież miałeś do zrobienia.

W dni te nasze Strzelińskiego życia zrodziło się w nas to, co tak naprawdę nas samych stanowi… siła i wola życia.

Cóż mam rzec dzisiaj nad twoim grobem?

Tu jest tylko cisza i wołanie o losu zrozumienie.

Czy to już koniec… a może dopiero początek Twego życia.

Słów pewnie mi zabraknie by wyrazić naszą ku Tobie Miłość.

Ale przecież Ty wciąż tutaj trwasz, pełen zadumy nad Wojciechowym wzgórzem.

A miejscem twego odpoczynku nie grób ciemny i głęboki, lecz serca naszej pamięci, że nie wszystko utracone w Twej śmierci.

A gdybyś czasem miał ochotę tu do nas wrócić, przyjdź proszę cicho w radosnym uśmiechu…. Tak jak zawsze to czyniłeś.

I usiądź w ciszy Twego Konfesjonału i znów przemów do mej Duszy… - wszystko jest tobie dane -

Aż dotąd doprowadziła mnie moja cicha wdzięczność. Tobie sprawiedliwy Kapłanie, nigdy o sobie niemyślący, leczo o innych bytowanie.

Zatem śpij w grobie czuwania na dzień Twego Zmartwychwstania.

Ty stajesz się już porankiem mówiącym, że nie ma próżnego umierania.

Dziś to ja, a ze mną wszyscy twoi parafianie, mówią to jedno...

Odpoczywaj w Pokoju… 


Foto.: Heliodor Ruciński


wtorek, 18 stycznia 2022

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 172 Ulica Kolejowa cz. 12 cmentarze

 Dzisiaj proponuję przejść na północną stronę ulicy, by omówić dzieje zlokalizowanych tutaj starych strzeleńskich nekropoli - cmentarzy ewangelickiego i katolickiego. Ich początki sięgają drugiej połowy lat 20. XIX w. Pierwszym, który został tutaj zorganizowany był cmentarz ewangelicki. Zgodnie z wytycznymi powiatowych władz sanitarnych w Inowrocławiu cmentarz miał zostać założony poza linią zabudowy miejskiej. W 1828 roku propozycja padła na rogatki miasta za Przedmieściem Gnieźnieńskim - za folwarkiem Naskrętne przy drodze do Poznania. Jego organizacją zajął się pastor Carl Gottlieb Findeisen, sprawujący ten kierowniczy urząd nad gminą ewangelicką w latach 1825-1869. Wcześniej ewangelicy chowani byli przy pierwszej szachulcowej wówczas świątyni (1789 R.) przy obecnej ulicy Ścianki 1. Pochówków dokonywano tam do 1828 roku. Organizacja nowego cmentarza miała związek z wystawieniem w centrum miasta - w Rynku - nowego murowanego zboru.

Strzeleńska nekropolia od samego początku swego istnienia była wzorowo zorganizowaną. Posiadała cztery zasadnicze kwartały z wyznaczonymi i ponumerowanymi miejscami przyszłych pochówków. Przy alejach były to większe kwatery, przy których bogatsi Niemcy budowali grobowce - mniejsze znajdowały się w głębi kwartałów i były dla tych mniej zamożnych. Cmentarz posiadał również rezerwę gruntową, zakupioną w 1899 roku pod nowe pochówki, jednakże nigdy jej nie wykorzystano. W obrębie cmentarza znajdował się murowany dom z kaplicą przedpogrzebową, w którym mieszkał administrator - grabarz. Obok stał również murowany garaż, dla okazałego karawanu.

Kres pochówków na tym cmentarzu przyniosło zakończenie II wojny światowej. Przedwojenni, jak i okupacyjni Niemcy uciekli stąd. Pod koniec stycznia 1945 roku pochowano tutaj w zbiorowej mogile, 5-6 poległych w walce o szpital Volkssturmowców. Pod koniec lat 40. dokonano ostatniego pochówku Niemki z Młynic, która po ucieczce powróciła i pozostała we wsi. Mieszkające w Strzelnie ostatnie dwie Niemki Marta Kwast i Emma Schneichel - do końca mówiły w języku Goethego - pochowane zostały w 1978 roku na cmentarzu katolickim.

Przez cały okres peerelowski cmentarz popadał w ruinę. Całość zarosła gęstwiną krzewów. W niektórych grobowcach ludzie z marginesu urządzili swoje kryjówki i tzw. „dziuple“. Pastwą złodziei padły marmurowe płyty nagrobne i metalowe, zdobne płotki. W latach 80. minionego stulecia w ramach wieczystej dzierżawy cmentarz został przekazany miejscowej parafii katolickiej. Początkowo na apel proboszcza strzelnianie przystąpili do porządkowania, lecz zapał ich wkrótce wygasł. Wówczas wywleczono wiele zarośniętych stylowych nagrobków, bezpowrotnie je uszkadzając. Cmentarz na nowo zarósł.

W 1995 roku władze gminne przystąpiły do oczyszczenia cmentarza z myślą wybudowania w jego części parkingu samochodowego. Bezmyślnie zebrano na dużej hałdzie ocalałe pozostałości sztuki sepulkralnej w postaci żeliwnych krzyży, tablic epitafijnych, elementów nagrobnych itp. W ostatniej chwili przed wywózką udało mi się wstrzymać ten proceder. Dzięki przychylności ówczesnego wiceburmistrza Mariana Kasprzyka - mojego byłego wychowawcy szkolnego - udało się wyremontować jedyną pozostałą kaplicę nagrobną i wewnątrz, jak i wokół niej urządzić lapidarium z uratowanych pozostałości sztuki sepulkralnej, w tym piaskowcową tablicę epitafijną żony i dzieci założyciela cmentarza pastora strzeleńskiego (1825-1869)  zasłużonego w czasie Wiosny Ludów Carla Gottlieba Findeisena (1793-1873).

W 2010 roku właściciele Zakładu Pogrzebowego Palińscy przejęli budynek po byłym administratorze i poddali go remontowi, który przywrócił mu dawną świetność, łącznie z kaplicą przedpogrzebową. Do dziś zachowało się nadto kompletne opłotowanie cmentarza z początku XX w., które wykonała firma kamieniarska mistrza Otto Loruscha. Kamieniarz ten był wykonawcą większości nagrobków ze sztucznego kamienia, na strzeleńskim i okolicznych cmentarzach ewangelickich. W 2015 r. sumptem parafii katolickiej przez cmentarz przeprowadzony został w ciągu starej alei chodnik komunikujący cmentarz katolicki z parkingiem oraz wyremontowano stare historyczne opłotowanie. W 2020 roku prace dokończono, przeprowadzając chodnik do ul. Tadeusza Kościuszki.

Początki cmentarza katolickiego przy ul. Kolejowej sięgają czasów proboszczowania w Strzelnie prepozyta ks. infułata Franciszka Bieleckiego. Pismem z 14 kwietnia 1829 roku skierowanym do Konsystorza w Gnieźnie prosił on o wydanie pozwolenia na poświęcenie nowego parafialnego cmentarza. Jednocześnie informował, że dotychczasowe miejsce pochówku przy bazylice św. Trójcy, w związku z panującym w ostatnich latach pomorem, w całości zostało zapełnione. Wcześniej władze kościelne próbowały powiększyć i przemianować na parafialny dawny cmentarz przy nieistniejącym już wówczas kościele św. Ducha, jednakże ówczesna Rada Miejska nie wyraziła zgody na tę lokalizację, wskazując jako miejsce teren tuż za nowo powstałym cmentarzem ewangelickim. Ostatecznie zdecydowano się na tę lokalizację. 28 maja 1829 r. zakupiono dwie morgi ziemi przy drodze prowadzącej w kierunku Poznania, płacą 21 talarów i 20 srebrnych groszy. Transakcję tę finansował już po śmierci Bieleckiego jego następca ks. infułat Ksawery Salmoński.

 

W latach 1830-1831 Królewsko-Pruski Urząd Ziemski w Inowrocławiu prowadził korespondencję z ks. Salmońskim w sprawie uregulowania pozostałych należności za grunt zakupiony pod nowy cmentarz. W tym czasie parafia borykała się z dość poważnymi trudnościami finansowymi, bowiem część pieniędzy przeznaczonych na zapłatę za grunt wydatkowano na ogrodzenie cmentarza płotem z desek oraz wystawienie bramy od strony drogi do Poznania (obecnej ul. Kolejowej). Całość prac, które wykonał majster Fryderyk Schafer zakończono w 1832 roku.

Ten pierwszy cmentarz był niewielki i zajmował zaledwie 4 z 18 współczesnych kwater. Jego granicę zachodnią wyznacza współczesna aleja główna do kaplicy, a północną aleja na linii kaplica - punkt czerpania wody przy cmentarzu ewangelickim. Pochówki na nim rozpoczęto zaraz po poświęceniu miejsca czyli w połowie 1829 roku. Jednocześnie zaniechano dalszego grzebania na niewielkim cmentarzu przy bazylice.

 

Do 1844 roku cmentarz przy drodze (ulicy) do Kwieciszewa zapełnił się niemal całkowicie i z powodu odczuwalnego braku miejsc na nowe pochówki ks. Salmoński dokupił ziemię powiększając teren nekropolii w kierunku zachodnim. Były to kolejne 4 kwatery, których granica północna sięgała alei na linii późniejszej kaplicy. Użytkowanie tej części rozpoczęto  poświęceniem nowych kwater, które dokonał 19 lipca 1844 roku ks. Jan Nepomucen Sobczyński, proboszcz z Rzadkwina. W latach następnych wytyczono aleję główną cmentarza, co miało związek z postawieniem na osi głównej nowej bramy oraz całość ogrodzono nowym płotem. Dalsze urządzanie cmentarza było dziełem następcy ks. Salmońskiego, ks. kan. Józefa Kapczyńskiego, drugiego z kolei proboszcza diecezjalnego po kasacie klasztoru sióstr norbertanek (1837 rok). Generalnie prace upiększające polegały na obsadzeniu cmentarza i jego alei 380 drzewami różnych gatunków.

W kolejnych latach w części cmentarz szybko się zapełnił ze względu na różnego rodzaju epidemie, a także rosnącą w szybkim tempie liczbę mieszkańców. I tak, w latach 1848-1849 w Strzelnie i okolicy grasowała epidemia cholery. Trwały wówczas modły o przetrwanie do Matki Boskiej Markowickiej. Pamiątką tego wydarzenia jest znajdująca się w zbiorach markowickich srebrna plakietka wotywna z napisem: Na pamiątkę ustania cholery w Strzelnie 1849 r.  

W wyniku panującej wówczas zarazy zmarł 29 września 1849 roku ks. Andrzej Kidaszewski, dziekan i proboszcz kruszwicki, zamieszkujący w Strzelnie. Zgodnie z ostatnią wolą, duszpasterza pochowano na strzeleńskim cmentarzu, niedaleko wejścia głównego, tak by odwiedzający groby deptali po jego mogile. Do końca lat osiemdziesiątych XX w. miejsce pochówku duchownego oznaczone było skromnym pomnikiem w kształcie krzyża osadzonego na marmurowym cokole ustawionym tuż przy krawędzi ganka. Dopiero ks. kan. Alojzy Święciochowski, proboszcz i dziekan strzeleński przestawił stary pomnik o 2 m w głąb kwatery, przystawiając doń symboliczny lastrykowy nagrobek. Zachowany fragment nagrobka z połowy dziewiętnastego wieku jest najstarszym pomnikiem sztuki sepulkralnej na strzeleńskim cmentarzu. W 2016 roku Towarzystwo Miłośników Miasta Strzelna poddało nagrobek kompleksowej renowacji, czyniąc to ze środków uzyskanych w trakcie kwesty cmentarnej. 

W latach 1850-1860 zmarło w strzeleńskiej parafii 1619 osób, w tym w 1850 roku - 155, w 1855 roku - 165, a w 1860 roku - 113. Najwyższa śmiertelność tej dekady przypadła na 1856 rok, kiedy to panowała w Strzelnie i okolicy czerwona febra, dziesiątkując mieszkańców. Od sierpnia do października 1873 r. nastąpiło kolejne wzmożenie zgonów, tym razem za sprawą epidemii cholery. Wówczas zmarło 440 parafian, których chowano w zbiorowych mogiłach tuż za cmentarzem, na parceli – polu należącym do Rudolfa Dehnke z Jeziorek.

W latach 1861-1881 zmarło ogółem 3389 parafian, a kolejna epidemia z 1882 roku zabrała 225 osób. Cmentarz szybko się zapełniał i zaczęto myśleć o jego powiększeniu. Ale zanim do tego doszło wystawiono na cmentarzu kaplicę przedpogrzebową. Dzieła tego podjął się ks. prof. Karol Wojczyński, proboszcz strzeleński (1886-1890). Prace budowlane zlecono strzeleńskiemu budowniczemu Łowickiemu. Koszt wystawienia budowli wyniósł 1020 marek. Poświęcenia i oddania do użytku kaplicy dokonał w 1894 roku ks. Władysław Woliński, proboszcz tutejszy (1894-1914).

Ciekawostką jest, że proboszcz ów zwrócił się z prośbą do Konsystorza w Gnieźnie o pozwolenie na sprawowanie w nowo wystawionej kaplicy mszy świętych. Taką zgodę otrzymał 28 kwietnia 1894 roku. Msze św. odprawiane były w dniu pogrzebu, dni krzyżowe oraz w patronalny dzień św. Marka. Podczas dni krzyżowych wierni udawali się spod bazyliki św. Trójcy do kaplicy cmentarnej w uroczystej procesji.

U schyłku XIX w. cmentarz strzeleński zapełnił się mogiłami do tego stopnia, iż trzeba było pomyśleć o jego powiększeniu. W 1899 roku parafia zaciągnęła kredyt w wysokości 6500 marek w Prowincjonalnej Kasie Pożyczkowej w Poznaniu. Za uzyskaną kwotę zakupiono od właściciela Jeziorek Dehnkego 1,6996 ha ziemi, przylegającej od północy do istniejącego cmentarza. W 1900 r. zaciągnięto kolejny kredyt, tym razem na kwotę 9000 marek, którą przeznaczono na budowę opłotowania nowej i starej części cmentarza. Strony: zachodnią, północną i wschodnią (przylegającą do cmentarza ewangelickiego) wygrodzono płotem drewnianym na podmurówce. Prace te wykonała firma strzeleńskiego budowniczego Wacława Kornaszewskiego. W październiku 1900 roku od strony ul. Kolejowej kowal Michał Bukalski wykonał kuty, nitowany żelazny płot. Poszczególne jego przęsła zostały umieszczone między murowanymi, ceglanymi filarami. W następnym roku cmentarz zadrzewiono. Ścieżki obsadzono ozdobnymi krzewami, jesionami, kasztanami, lipami, brzozami i klonami.

W 1936 roku cmentarz zapełnił się do tego stopnia, że znowu pojawiła się konieczność jego powiększenia. Zaplanowano to uczynić o grunty położone po stronie północnej nekropolii. Zbyt wygórowana cena, a do tego obawy właściciela gruntów Balcerzaka, że przyległy areał straci na wartości sprawiły, że odstąpiono od transakcji. 6 lipca 1936 roku podczas posiedzenia Rady Parafialnej postanowiono wydzierżawić z beneficjum proboszczowskiego 4 morgi ziemi w południowej części miasta, za torami kolejowymi. Nowy cmentarz ostatecznie urządzono we wrześniu 1937 roku. Jednakże pierwszych zmarłych pochowano na nim dopiero w 1939 roku. Od tego też czasu do nekropolii przy ul. Kolejowej przylgnęła nazwa „stary cmentarz”, zaś do tego za torami kolejowymi „nowy cmentarz”.

W czasie okupacji niemieckiej władze ograniczyły do minimum pochówki na starym cmentarzu. Generalnie zmarłych chowano na nowym cmentarzu. Już po wojnie powrócono do proporcjonalnych i związanych z tradycjami rodzinnymi pochówków na obu cmentarzach. W 1954 roku na cmentarzy przy ul. Kolejowej od strony zachodniej założono nowy parkan druciany - siatkowy. W 1956 roku opracowano regulamin organizacyjny i porządkowy dla obu nekropolii. Natomiast w 1957 roku ufundowany został nowy krzyż, który stanął przed kaplicą pogrzebową. 

Na przełomie lat 80/90. minionego stulecia w sposób niezbyt przemyślany próbowano połączyć cmentarz katolicki z cmentarzem ewangelickim. Tę kwestię omówiłem w artykule poświęconym temu ostatniemu cmentarzowi. W połowie lat 90. aleje cmentarne zaczęto utwardzać kostką polbrukową. Proces ten wspierany również przez samorząd strzeleński zakończono w 2015 roku. Z inicjatywy TMMS i osobistego zaangażowania prezesa Kazimierza Chudzińskiego wystawiono i 2 czerwca 1996 roku poświęcono Pomnik Katyński. Od tego czasu, corocznie w kwietniu, w rocznicę dramatu katyńskiego odbywa się alejami cmentarnymi Droga Krzyżowa.

Kompleksowy plan poprawienia stanu estetycznego strzeleńskiej nekropolii zapoczątkował ks. kan. Alojzy Święciochowski. Inicjatywę tę przejął w 1997 roku nowy proboszcz strzeleński ks. kan. Otton Szymków. Jego zaangażowaniu możemy zawdzięczać dzisiejszy stan cmentarza. Utwardzone zostały wszystkie aleje cmentarne, postawiono nowe betonowe opłotowanie od strony północnej, przeprowadzono renowację kaplicy. Rekonstrukcji poddane zostało stylowe, te z 1900 roku opłotowanie od strony ul. Kolejowej. Prace te wykonała na zlecenie proboszcza w latach 2013-2015 firma budowlana Jana Kasztelana ze Strzelna.

Swój ślad w renowację zabytkowych pomników nagrobnych pozostawia Towarzystwo Miłośników Miasta Strzelna, które z kwest cmentarnych prowadzonych od 2003 roku corocznie remontowało po kilka nagrobków. Udział w porządkowaniu, kilka razy w roku, miejsc spoczynku zasłużonych strzelnian ma również strzeleński Urząd Miejski, który zlecił Zakładowi Aktywizacji Zawodowej opiekę na tymi miejscami spoczynku. Największą renowację pomnikową w dziejach cmentarza przeprowadzono w 2018 roku. Wówczas ze środków uzyskanych z Ministerstwa Kultury, o które wystąpiła parafia oraz ze środków zebranych przez Towarzystwo Miłośników Miasta Strzelna wspólnymi siłami przeprowadzono kompleksowy remont Pomnika Poległych Powstańców Wielkopolskich - Pomnika Wdzięczności. Prace remontowe przeprowadziła firma Mur-man ze Strzelna

Strzeleńska nekropolia składa się z 20 kwater, rozdzielonych utwardzonymi alejami. Na środku stoi kaplica, a za nią, tuż za pomnikiem powstańców wielkopolskich krzyż, będący znakiem wiary w Zmartwychwstanie w Dniu Sądu Ostatecznego. Plan cmentarza stanowi układ geometryczny, kwadratowo-pasowy. Główna aleja pozwala dość do centrum - kaplicy. Przy niej grupują się najstarsze groby. Charakter swoistego parku - ogrodu nadają mu licznie nasadzone drzewa i krzewy. Po strzeleńskich kościołach jest to miejsce sacrum - miejsce uświęcone spoczywającymi tutaj doczesnymi szczątkami naszych przodków, któremu należy się wielka cześć.

Wszystkich, którzy pragną zgłębić wiedzę o starym cmentarzu odsyłam do książki Strzeleńska Nekropolia autorstwa Kazimierza Chudzińskiego i Mariana Przybylskiego, która została wydana sumptem TMMS w 2002 roku. Z jej treścią i bogatą ikonografią można zapoznać się w czytelni Miejskiej Biblioteki Publicznej.

Foto.: Heliodor Ruciński i archiwum bloga

 

niedziela, 9 stycznia 2022

Tadeusz Jędrzejewski powstaniec wielkopolski 1918-1919



Kurkowe Bractwo Strzeleckie Świecie - stoi 5. od lew. T. Jędrzejewski

Pomimo odległych 103 lat od wyzwolenia Strzelna i okolicy z jarzma niewoli pruskiej ciągle trafiam na źródła, które pozwalają na głębsze poznanie dziejów Powstania Wielkopolskiego. Gro z nich spoczywa w domowych archiwach potomków uczestników tamtych walk. Ostatnio dotarło do mnie kilkadziesiąt zdjęć i dokumentów dotyczących strzelnianina Tadeusza Jędrzejewskiego, uczestnika zrywu zbrojnego 1918-1919 roku. Przesłał mi je wnuk bohatera Michał Kurzątkowski z Wrocławia. O Tadeuszu pisałem na kartach mojej książki Strzelnianie odznaczeni Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym 1918-1919, zamieszczając informacje o jego udziale w Powstaniu Wielkopolskim i o nadaniu jemu Uchwałą Rady Państwa nr: 12.28-0.974 z dnia 28 grudnia 1957 roku odznaczenia, Wielkopolskiego Krzyża Powstańczym 1918-1919 za czynny udział z bronią w ręku w Powstaniu Wielkopolskim. Otrzymane źródła sprawiły, że biogram Tadeusza został wzbogacony i uzupełniony nowymi danymi. 

Tadeusz Jędrzejewski urodził się 23 października 1897 roku w miejscowości Łąkie w byłym powiecie strzeleńskim, jako syn późniejszego właściciela domu w Strzelnie Piotra (ur. 1862) i Józefy (ur. 1865) z domu Baranowskiej. Ojciec Piotr Jędrzejewski był synem strzelnian Stanisława i Agnieszki z domu Paprockiej, natomiast matka Józefa była córką mieszkańców pobliskiego Łąkiego Jakuba i Agnieszki z domu Matysiak. Rodzice Tadeusza po jego urodzeniu zamieszkali w Strzelnie przy ulicy Młyńskiej nr policyjny 129 (obecnie ul. Powstania Wielkopolskiego). Ojciec Tadeusza był członkiem strzeleńskiej organizacji patriotycznej „Straż“, której założycielem był ziemianin Józef Kościelski z Miłosławia (z linii nadgoplańskiej).

Jako dziecko naukę rozpoczął w miejscowej szkole katolickiej, a po jej ukończeniu pobierała praktyczne i teoretyczne nauki w zawodzie kupieckim. W praktyce dobrze posługiwał się również językiem niemieckim. Po wybuchu I wojny światowej 21 października 1915 roku rozpoczął pracę, a następnie został wcielony do armii niemieckiej. Przydzielony do II Korpusu Armijnego Cesarstwa Niemieckiego w Szczecinie walczył jako fizylier na frontach wielkiej wojny. Ciężko ranny przebywał w lazaretach wojskowych. Zwolniony ze służby wojskowej z 50% uszczerbkiem na zdrowiu i przyznaną rentą wojskową powrócił do rodzinnego Strzelna. Już na miejscu widząc co się dzieje 30 grudnia 1918 roku włączył się w działalność niepodległościową. Jako ochotnik przyłączył się 2 stycznia 1919 roku do młyńskiego oddziału powstańczego pod dowództwem sierż. Józefa Owczarskiego. Z bronią w ręku w Powstaniu Wielkopolskim pozostawał do 20 lutego 1919 roku, biorąc udział w walkach z Niemcami przy oswobodzeniu Strzelna. Po oswobodzeniu miasta nie zważając na swoją kontuzję wojenną uczestniczył w wyprawie na Inowrocław. Przez Kruszwicę dotarł z oddziałami ppor. Pawła Cymsa do Mątew i stamtąd brał udział w krwawych walkach o stolicę Kujaw Zachodnich. Następnie, w szeregach Pułku Grenadierów Kujawskich w Inowrocławia, walczył na odcinku kujawskim frontu północnego.

 

Po zakończeniu powstania wcielony został do Kompanii Sztabowej Dowództwa Głównego Armii Wielkopolskiej w Poznaniu, następnie przeniesiony do Intendentury Polowej w Poznaniu. Walnie uczestniczył w styczniu i lutym 1920 roku w przejmowaniu Pomorza z rąk Niemieckich. 20 marca 1920 roku w stopniu kaprala został zwolniony do cywila i przybył do Strzelna z pełnomocnictwem Wojewody Poznańskiego mianującym go na stanowisko asystenta powiatowego w Strzelnie z latami starszeństwa od dnia 1 lutego 1918 roku. 6 września 1920 roku został mianowany przez ministerstwo byłej dzielnicy pruskiej - Sekcję Opieki Społecznej komisarzem Kas Chorych na powiat strzeleński. 29 września 1920 roku w kościele parafialnym pw. św. Trójcy w Strzelnie zawarł związek małżeński z Marią Skibską.

2 maja 1921 roku został mianowany przez Wojewodę Pomorskiego prowizorycznym sekretarzem przy Starostwie Powiatowym w Świeciu. Zamieszkał w osadzie miejskiej Marjanki, będącej własnością starostwa. 1 września 1922 roku rozpoczął pracę na stanowisku sekretarza miejskiego przy Magistracie w Świeciu. Od tego też czasu był zastępcą urzędnika Stanu Cywilnego. 8 stycznia 1923 roku małżonkom Jędrzejewskim urodziła się córka Eleonora, późniejsza zamężna Kurzątkowska. Jako sekretarz miejski 25 sierpnia 1925 roku został powołany przez Prokuratora przy Sądzie Apelacyjnym w Toruniu zastępcą prokuratora sesyjnego przy Sądzie Powiatowym w Świeciu. W 1930 roku otrzymał z rąk gen. Józefa Hallera odznakę honorową Frontu Pomorskiego - Honoris Causa ku wiecznej pamięci objęcia przez Wojsko Polskie Ziem Pomorskich i Polskiego Morza… 20 kwietnia 1932 roku nominowany został przez Prezesa Sądu Okręgowego w Grudziądzu na zastępcę rozjemcy. 20 września 1933 roku, jako starszy sekretarz miejski został mianowany przez Prezesa Sądu Okręgowego zastępcą przewodniczącego Urzędu Rozjemczego ds. najmu w Świeciu. Na stanowisku starszego sekretarza miejskiego przy Magistracie w Świeciu pozostawał do 10 października 1933 roku (1 lipca 1934 roku). Do 30 sierpnia 1935 roku zajmował stanowisko zastępcy urzędnika stanu cywilnego na obwód Świecie w powiecie świeckim.

OSP Świecie - Tadeusz Jędrzejewski pierwszy od prawej
Przemarsz OSP Świecie
Tadeusz Jędrzejewski w szeregach Związku Strzeleckiego - w 1. kolumnie 2. z lewej

W Świeciu mieszkał przy ul. Dworcowej 15. Był członkiem Związku Weteranów Powstań Narodowych RP 1914-1919. Jako powstaniec wielkopolski został zweryfikowany 20 grudnia 1934 roku. Otrzymał wówczas Dyplom Weterana Powstania Wielkopolskiego o numerze 5536 oraz został zaewidencjonowany pod numerem 13243. Nadto aktywnie uczestniczył w życiu społecznym będąc członkiem Ochotniczej Straży Pożarnej, Związku Strzeleckiego oraz Kurkowego Bractwa Strzeleckiego.

 

W 1936 roku przeniósł się wraz z rodziną na Śląsk i zamieszkał w Rybniku przy ul. Młyńskiej 62. W tym czasie korzystał z uposażenia rentowego. Lata okupacji niemieckiej spędził wraz z rodziną na wygnaniu w Krakowie. Od 1946 roku mieszkał we Wrocławiu, a następnie w Lesznie, Wąsoszu i Górze Śląskiej. Tam zmarł 21 czerwca 1959 roku i spoczął na miejscowym cmentarzu.

 

sobota, 8 stycznia 2022

Mój miniony Rok 2021

Na początek pytanie, o najważniejsze wydarzenie tegoż roku? Było ich kilka - po pierwsze w małżeństwie z Lidziunią strzeliło nam 18 lat, po drugie nasze wnuczki Wiktoria i Zosia poszły do szkoły, po trzecie wnuk Ignaś zaczął uczęszczać do przedszkola… I tak mógłbym wyliczać, wymieniać i wymieniać, gdyż cały rok, każdy przeżyty dzień dla mnie i moich bliskich były pełne miłości, troski i wzajemnej pomocy. To, że życie ludzkie niesie ze sobą dziurawy wór niespodzianek nie jest nikomu obce. Kwestia w tym, co z niego wypadnie. Pod moje nogi z początkiem roku trafiła choroba. Popularnie zwana rwą kulszową ograniczyła mnie na przeciąg dziewięciu miesięcy w swobodnym poruszaniu się. Kilkanaście wizyt lekarskich u specjalistów, badania wszelakiego autoramentu - podczas których zawsze towarzyszyła mi troskliwa małżonka, dziesiątki dni rehabilitacji, zastrzyki sprawiły, że w październiku choróbsko zaczęło ustępować i tak stopniowo trwa to do dzisiaj. Najważniejsze, że mogę chodzić - może nie intensywnie, ale…

Przez cały ten okres czasu nie marnowałem, nie lamentowałem, choć wielokrotnie powtarzałem, że boli, że nie mogę chodzić, za to wiele godzin poświęciłem na pisarskie potyczki. I tak, udało mi się dokończyć pisanie dwóch książek, które zostaną wydane drukiem w tym roku. Pierwsza z nich to swoisty rys monograficzny Piłkarskiego Klubu Sportowego Noteć Gębice - Noteć Gębice 100 lat przygody z piłką. Do jej napisania namówił mnie burmistrz Mogilna Leszek Duszyński. Druga z książek, która jest plonem ponad dwudziestoletnich moich poszukiwań i badań to Przydrożne sacrum. Krzyże, figury i kapliczki przydrożne w krajobrazie ziemi strzeleńskiej. Ta książka powstaje przy ogromnym współudziale ikonograficznym fotografika Heliodora Rucińskiego i sfinalizowana została na prośbę burmistrza Strzelna Dariusza Chudzińskiego. I jakby tego było mało przez cały rok napisałem 135 artykułów, czyli około 500 stron maszynopisu. Średnio, co trzeci dzień zamieszczałem je, przy okazji bogato ilustrując na blogu Strzelno moje miasto.

 

Pracowity rok miał i swoje dni i tygodnie wypoczynku i relaksu. Zatem były wyjazdy do Poznania i Bydgoszczy, a szczególnie jak co roku nad morze, nad nasz Bałtyk. W minionym roku byliśmy z małżonką w Krynicy Morskiej z wypadem do Fromborka. I choć moje poruszanie się obfitowało w częste przysiadania na ławeczkach, gęsto rozsianych w tych miejscowościach, to było wybornie. Pogoda dopisała tak, że codziennie opalaliśmy i moczyliśmy się w Bałtyku, a popołudniami zażywaliśmy kąpieli słonecznych nad zatoką. Dalsze wycieczki po Krynicy Morskiej uskutecznialiśmy tzw. taksóweczkami elektrycznymi. Było tak uroczo, że żal było żegnać się z tym nadmorsko-zatokowym kurortem.    

 

Ale to nie wszystko, co udało mi się zrobić w minionym 2021 roku. Rozpocząłem również prace nad sfinalizowaniem kolejnych pozycji wydawniczych, a będą to trzy rysy monograficzne wsi: Stodoły i Stodólno, Górek, Sławska Dolnego oraz książka o Dziejach łowiectwa w granicach byłych gmin Strzelno-Południe i Strzelno-Północ. Przygotowuję również jedno wznowienie, wcześniej wydanej książki o markowickim sanktuarium.

 

Będzie to również dla mnie rok szczególny, jeżeli Opatrzność Boża pozwoli w sierpniu ukończę 70 lat wędrówki ścieżkami przeróżnymi, a ręką Najwyższego ukształtowanymi. Wielkim znakiem zapytania jest wszystko to, co czeka nas w bieżącym roku i jedynie mozolna i wytrwała praca, racjonalne korzystanie z otaczającej nas rzeczywistości pozwoli na ziszczenie się naszych planów i marzeń. W maju Adaś pójdzie do I Komunii Świętej, Dawid przystąpi do matury, że nie wspomnę o rocznicach i jubileuszach.

Zatem, żyjmy i korzystajmy z Bożej oferty godnego przeżycia kolejnych dni, kolejnych lat…